WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było parę typów ludzi, którzy zawsze bawili Song. Wśród ich wymienić można by idealistów, pilnych uczniów, narkomanów, hipokrytów, influcencerów, ale jedną z grup, które warto byłoby podkreślić to Ci, którzy żyli w swojej idealnej bańce. Idealni uczniowie jak z bajki, przychodzący do niej by móc zapomnieć. Takie zachowanie budziło w niej największą ochotę na czysty śmiech. Dlaczego? Nigdy nie zrozumie tego udawania. Ludzie żyjący w największym gównie nie bali się odebrać narkotyków. Przychodzili, płacili, brali co ich i znikali, aż do następnej dostawy. Tak funkcjonowali ludzie, którzy mieli spierdolone życie od samych podstaw.
Może właśnie z tego powodu Song uśmiechnęła się szyderczo, gdy zobaczyła nałożony kaptur. Aż pokręciła głową. W taki sposób miała pozostać niewidoczną? Dużo mniejsze podejrzenia rzuciłaby na siebie, gdyby przyszła normalnie. Dwie rozmawiające ze sobą dziewczyny, to naprawdę było takie nadzwyczajne? Może z tego powodu zaraz przy podejściu Song zmierzyła Teresę od dołu do góry.
— Jimin — odparła krótko, dalej badając kobietę wzrokiem. Dziwna. Przychodzi po pomoc z tak skulonym ogonem, że musi być z dobrego domu. Song aż westchnęła cicho. Sama chciałaby mieć takie prozaiczne problemy — nie rób z tego takiej afery i zdejmij kaptur, wzbudzasz podejrzenia — syknęła Jimin, wywracając teatralnie oczyma. Były w sercu uniwersytetu. Azjatka obstawiała, że Teresa jest studentką. Po co robić sobie pod górkę? Nie musiały zwracać niczyjej uwagi. Tak wyjdzie im dużo lepiej.
— Czyli coś z opiodiów na Ciebie? Czy benzodiazepiny?— spytała wprost, unosząc jedną brew. To byłoby najbardziej oczywiste wyjście. Zresztą nie widziała innego. Zastanawiająca dla Jimin była jedna rzecz, czy kobieta zdawała sobie sprawę, co dokładnie chce wziąć. Mogła przecież nie mieć tego, czego dziewczyna oczekiwała — czy nie wiesz czego twoja dusza pragnie? — dodała zaraz z lekkim uśmiechem. Nie byłaby miła, gdyby kobieta została jej stałym klientem. Ich częściej zbywała i oszukiwała. Zastanawiała się, jak to będzie z Teresą. Polubi ją? Czy raczej nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może żyła w swojej nieidealnej bańce. Może była świetną studentką, co zawdzięcza tylko i wyłącznie genom swoich rodziców. Możliwe również, że wstydziła się swojego upadku na dno i tylko dlatego tak bardzo nie chciała, aby ktoś ją zobaczył tego dnia. Obawiała się przyłapania, ponieważ nie posiadała absolutnie żadnej, sensownej wymówki. W tej wymianie ważyły się dalsze losy jej kariery, a nawet i życia. Uparcie potrzebowała odetchnięcia od rzeczywistości, która zaczęła ją przytłaczać. Nie była z siebie dumna, lecz z drugiej strony poczuła jakąś małą radość, że w końcu uwolni się od samej siebie.
Starała się nie zwracać uwagi na szyderczy uśmieszek Jimin, ani na jej poczucie wyższości. Miała przewagę nad Teresą, ponieważ nie była w takim położeniu jak ona. Idealne dziecko nie kupowałoby teraz zakazanego towaru, gdyby nie fakt, że już sobie po prostu nie radzi. Pójście jednak do specjalisty byłoby dla niej kompletnym dosięgnięciem dna. Dowiedzieliby się o tym jej rodzice prędzej czy później, a Zachary wtedy z pewnością jeszcze bardziej by jej nie chciał. Nie potrafiła pogodzić się z tym wszystkim, a tym bardziej nie była w stanie prosić o pomoc. Musiała radzić sobie z tym sama.
Zdjęła kaptur, powstrzymując ciężkie westchnienie i włożyła ręce do kieszeni.
- Coś mocniejszego niż morfina? To chyba benzodiazepiny? A może masz coś jeszcze… innego? – Wahała się wciąż, by nie określić swoich potrzeb w sposób dosadniejszy. Ba, nie znała się na tym przecież! To była działka jej rodzeństwa bardziej, zwłaszcza brata. Odetchnęła głęboko, pocierając czoło dłonią i przysiadła pod fontanną, wpatrując się przy tym w Jimin. Coraz łatwiej przychodziło jej ignorowanie studentów krążących wokół, a coraz trudniej zdecydowanie się czego tak naprawdę chce. – Dobra, nie wiem do końca czego chcę, ale liczę, że mi pomożesz, nie? Ty jesteś tu bardziej rozeznana – powiedziała w końcu, walcząc ze sobą, by nie irytowała się absolutnie wcale. Nie zamierzała być opryskliwa, ani nic w ten deseń (bo nie chciała, by za to podniosła jej cenę). Postukiwała palcami o swoje kolano, zwilżając wargi nieco nerwowo. Starała się nie pokazywać jak bardzo denerwuje ją cała transakcja.
Chryste, jaka jest głupia, że to robi! A jeszcze głupsza, że nie chciała z tego rezygnować.
- Wiem, że nie chcę nic do palenia, wolałabym coś naprawdę mocniejszego. Nie, żeby od razu się zabijać – zażartowała. Chyba. –Co zazwyczaj biorą zdesperowane idiotki jak ja? Leków próbowałam, to już jest za słabe, a ja chcę jednak bawić się i korzystać jeszcze jakoś z życia, tylko przy pomocy ulgi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Im wyżej znajdował się człowiek, tym poważniej znosił upadek na sam dół. Stąd Jimin znała bardzo dobrze różnych wpływowych ludzi. Zresztą jako klientów lubiła ich najbardziej, spokojnie mogła zdzierać z nich kasę, a oni i tak to mieli gdzieś. Z kolei ludzie pokroju Song, którzy zawsze ciągnęli się na dnie, żyli codziennym bagnem, łatwiej było im przeciwstawić się temu, co im serwowano. Codziennie walka o przetrwanie nie dawała takiej szansy na zapomnienie. Walcz lub uciekaj. Czasami Jimin zastanawiała się, czy nie jest uzależniona od adrenaliny. Życie na krawędzi dawało jej satysfakcję, a stawała się ona tym większa, im większe było zagrożenie. Obecnie prowadziła dosyć nudny tryb życia, ale dalej uwielbiała ucieczki przed rzeczywistością.
Czuła się lepsza od Teresy tylko z jednego względu. W bagnie była od dawna.
— Benzo będzie dobre — powiedziała spokojnym tonem, podpierają sobie brodę o dłoń. Pokręciła głową i westchnęła ciężko. Faktycznie bogata idiotka nawet nie przejrzała wujeczka google, by dowiedzieć się czegokolwiek więcej o tym, co chciała ze sobą zrobić — tylko nie wolno łączyć tego z alkoholem — dodała, analizując kobietę. Jednego chciała uniknąć, bogatej narkomanki, która miałaby umrzeć od jej towaru. Takie sytuacje przyciągają niepotrzebne spojrzenia — no chyba że chcesz umrzeć — uśmiechnęła się słodko, badając twarz kobiety. Chciała wiedzieć, co Teresa planowała. Niektórych sytuacji zwyczajnie chciała unikać, stąd wolała od razu dowiedzieć się, co kobieta planowała.
Albo czy o tym nawet myślała.
— A jaki konkretnie chcesz mieć efekt? — spytała poważnym tonem. Ucieczka od lęków i zwyczajnie zapomnienie? To była prawdopodobnie najgorsza opcja, którą Jimin wybrałaby. Ogłupianie siebie. Nie, takich rzeczy nikt nie powinien robić. Tylko ona miała kobietę głęboko, miała na niej zarobić.
— Ale zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego, jak takie rzeczy działają? — odparła poważnym prawie wręcz moralizującym tonem, unosząc wysoko jedną ze swoich brwi — ja bym z tym nie żartowała — stwierdziła oschle, słysząc żart o zabiciu się. Aż włosy stanęły jej dęba. Nie miała zamiaru trafiać do więzienia, bo nadęta lalunia się zabiła — teraz wyglądasz na gorszą idiotkę — powiedziała chłodnym tonem Jimin, słysząc wypowiadane słowa przez Teresę. Wyciszyć i bawić się z życia? Nie, to rzadko w ten sposób funkcjonowało. Jedno, albo drugie. Wynikało to najzwyczajniej z ludzkiej fizjologii — bawienie się i branie środków antylękowych nie idzie ze sobą w parze, są też substancje, które sprawią, że będziesz chciała się bawić — odwróciła na moment wzrok od kobiety, kręcąc głową. Czasami bogaczom chciałaby dać podręcznik o ludzkiej fizjologii. Widać, że wszystko dostawali pieniędzmi. Inaczej może zaczęliby myśleć — przede wszystkim musisz wiedzieć, czego sama chcesz. Koks... Może nie zapomnisz, ale będzie miała wszystko gdzieś — pewność siebie, popęd seksualny, poczucie zwiększenia własnych możliwości, pozbycie się okrutnych myśli i radość. Czy nie tego poszukiwała? Jimin przez dłuższy moment wpatrywała się w kobietę. Może miały ze sobą cokolwiek wspólnego. Song oceniała ludzi po tym, jakie narkotyki biorą.
— Mi pomaga — wymsknęło się jej przez moment i zaraz zagryzła wewnętrzną część swojej wargi. Idiotka, przeszło jej przez głowę. Nigdy nie powinna pomagać innym ludziom, a co więcej zwierzać się na jakikolwiek temat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda – Teresa dopiero zanurzała się w bagnie, powoli, często nieświadomie, ale nie potrafiła wyjść na prostą. Chciała tylko zapomnieć raz, a porządnie. I już nie dbała o to, czy rodzina zawiedzie się jej zachowaniem, ani czy Othello poczuje rozczarowanie własną siostrą. Jedyne, o czym teraz myślała to jakikolwiek biały proszek albo tabletka zapomnienia. Czuła, że to jest dobry moment, a nawet i jedyny, by móc oddać się swoim emocjom i potrzebom. Absolutnie nie zamierzała umierać, ani nic w ten deseń. Musiała przekonać się, dlaczego jej brat tak bardzo lubił być na haju.
Faktycznie nie czytała o niczym, pozwalając sobie na nieświadomość. Liczyła, że dziewczyna pomoże jej wybrać coś odpowiedniego. To swego rodzaju wizyta terapeutyczna z przepisaniem leków. Coś takiego pasowało jej bardziej niż prawdziwego rodzaju psychiatra, psycholog, czy inny pajac w białym kitlu.
- Wiem, nie mam zamiaruraczej. Denerwował ją ton wypowiedzi Jimin i jej wywyższanie się, gdy w tej chwili były na równi. Pieniądze nie liczyły się, ani życia, jakie prowadziły obecnie. Musiały znaleźć jakiś wspólny ton (a raczej Terry musiała), by w razie czego w przyszłości dochodziło do kolejnych wymian. Kingsley wiedziała, że nie jest to jednorazowa akcja. – Chryste, nie chcę umierać, tylko na chwilę zapomnieć, że żyję, a to jest różnica, więc zapewniam – nie zamierzam robić ci kłopotu swoim zdychaniem.
Chciała wymazać sobie pamięć na kilka chwil, czuć się podle kolejnego dnia i pragnąć więcej nieco później. Gotowa była na wszystko, świadoma swojego potencjalnego braku kontroli, a także wspaniałości jaka wyniknie z braku przejmowania się resztą świata.
- O to właśnie chodzi, prawda? O zabawę, bo jak nie teraz, to kiedy? - westchnęła zirytowana, podciągając kolano pod brodę. Rozmyślała nad zaproponowanym przez Jimin koksie i wiedziała o nim tyle, co nic. Bała się jednak tego popędu i radości, o którym słyszała z rozmów rodziców, kiedy Othello jeszcze siedział w ośrodku. Miała za to pojęcie o heroinie, która chodziła jej po głowie, lecz to jest zupełnie co innego; zaprzecza samej sobie. Bierze jednak głęboki wdech, szykując się na bycie jeszcze większą idiotką w oczach Jimin Song. – A heroina? Podobne do morfiny, więc na początek dobre, no i… – urwała, słysząc kolejne słowa dziewczyny. Odchyliła się nieco, kompletnie zagubiona. – Pomaga? – wbiła w nią spojrzenie, ale nie osądzała ją w żaden sposób. W jej oczach pojawiła się nadzieja, bo ktoś w końcu ją miał rozumieć. Uśmiechnęła się delikatnie, zakładając włosy za uszy. – To ja to chcę. Tak na dwa-trzy razy, dobrze? A powiedz mi jeszcze… jak się wtedy czujesz? Jest ci wtedy… dobrze? W sensie, wiesz, po prostu miło?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bycie na haju. Jimin uwielbiała ten moment, ale były narkotyki, których nie chciała próbować. Nie przepadała za biologią lub chemią, tylko nauczona była dbania o własne życie. Nie mogła umrzeć, dopóki nie zostanie zapamiętana. Choćby zrobiła największą masakrę w seatllowskim metrze. Chciała by ludzie o niej wiedzieli, by mówili. Nieważne, czy w dobrym, czy złym świetle. Song jakby spojrzeć z boku była jeszcze bardziej żałosna. Odrzucała od siebie każdego, kogo mogła, a potem żaliła się na to, jaki świat jest bezwzględny wobec niej.
— Myślisz, że samobójca nie powiedziałby mi takich słów? — spytała chłodno Jimin, wpatrując się w kobietę. Było tyle żałosnych żartów ćpunów, ale rzadko śmiali się z własnej śmierci. Dopiero ludzie faktycznie nie radzący sobie z najprostszymi rzeczami tak funkcjonowali — normalny ćpun z tego nie żartuje — wycedziła, mierząc kobietę wzrokiem — a nawet im zdarza się wziąć, trochę za dużo — dodała, wzdychając ciężko. Raz miała klienta, który był miodem na jej zryte życie. Czasem była w stanie powiedzieć, że go lubi. Faktycznie tak było. Dlatego z kolejnymi klientami, zwłaszcza bogatymi, wolała uważać.
—O ogarnianie, chociażby sprawdzenie, co konkretnie chce się brać. Są fora dla narkomanów — bo dla niej to było marnowanie czasu. Z nowymi klientami zazwyczaj nie rozmawiała. Nie czuła takiej wewnętrznej potrzeby, a przy Teresie Jimin czuła się jak marketingowiec. Sprzedaj mi najlepszą reklamę, a wezmę, co będziesz tylko kazała — nie jestem magiczną wróżką, ani lekarzem — nawet nie miała wykształcenia. Na każdego narkotyki działały inaczej. Song zaśmiała się. Miała jedną zasadę, nie sprzedawała narkotyków, które potrafiły niesamowicie mocno uzależnić — heroina? — spytała, unosząc obie brwi mocno do góry — serio chcesz wchodzić w takie gówno? — nie, żeby jej zabraniała. Zawsze mogła umówić ją do jej kolegi, od razu z przypisaną daweczką. Song wolała nie robić z siebie chodząJcej apteki i pewnych substancji nigdy nie nosiła przy sobie — nawet ja tego nigdy nie spróbowałam, uzależnienie praktycznie od pierwszego stosowania — stwierdziła spokojniejszym tonem. Heroina była gównem. Największym jakie Song znała, ludzie potrafili zmienić się w swoją najgorszą wersję. Może czasem brała coś by czuć się lepiej, ale liczyła się z konsekwencjami — zwłaszcza jak weźmiesz nieodpowiednią dawkę — a kobieta była pewna, że jej przyszła narkomanka na pewno, tak zrobi— są bezpieczniejsze metody, by poczuć się lepiej — powiedziała spokojnym tonem, jak prawowity władca bagna zwanego życiem. Ciekawiło ją, czy próbowała w ogóle najprostszych używek, ale w bardziej ekstremalny sposób — nie próbowałaś z samym alkoholem? — działał hamująco, jeśli ktoś wszedłby w wir imprezy... połączył go nawet z mdma, czy czymkolwiek innym, to zaczynał czuć się jak w niebie. Najbardziej szalona noc taka, którą po chwili się zapomina — że mogłabym zniszczyć cały świat i jestem kurewsko pewna siebie, to mi starcza — stwierdziła Jimin, spoglądając Teresie prosto w oczy. Song uwielbiała koks w połączeniu z alkoholem. Wtedy czuła, że trzeźwieje, a nawet największych dupek na dzielni nie da jej rady — wiesz w ogóle co to prawdziwa impreza? — zagadnęła Song. Czasami zastanawiała się, czy ludzie w ogóle z takiej opcji korzystali. Jednej nocy Jimin upiła się tak bardzo, że zrobiła sobie tatuaż. Połączyła swoje pieprzyki w duży wóz, teraz mogła się na dzielni cały czas wozić dużym wozem. Dla niej było to zabawne, kiedy była pijana.
Już nie jest.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miały coś wspólnego, odrzucając od siebie każdego, by później cierpieć za swoje głupie decyzje. Nie zamierzała tego przyznawać, a i walczyła ze sobą już od dawna. Zachary okazał się kimś, komu zaufała w pełni i chciała jemu powierzać swoje zmartwienia oraz smutki. Okazało się, że nie zawsze była w stanie to zrobić, bo i on wciąż podróżował albo otwierał się przed kimś innym, a nie Teresą, o czym miała przekonać się już niedługo.
Parsknęła na słowa Jimin i odetchnęła głęboko, czując zirytowanie. Świetnie dbała o swoje interesy, denerwując kupca. A wiadomo – zdenerwowana, bogata lala może zrobić szambo takiej dilerce, czyż nie? Teresa nigdy nie zamierzała robić nikomu pod górkę, lecz w tym momencie desperacja przysłaniała jej logiczne myślenie. Chciała już coś wziąć i zapomnieć. Kwestia śmierci była… oddzielna.
- Chryste, kurwa mać, sprzedaj mi co-kol-wiek, okay? Chcę niewiele, nic mi się nie stanie, a nawet jeśli uzależnię się od heroiny za pierwszym razem, to tylko dobrze dla ciebie, bo będziesz mogła zarabiać na mnie. Nic mi się nie stanie. Nic się nie stanie. Nie uzależnię się od razu. Będzie w porządku, więc proszę, sprzedaj mi w końcu heroinę, koks czy cholera wie. Daj mi cokolwiek. – Zdenerwowanie i stres, że transakcja przeciąga się, spowodował słowo-pląs u Kingsley. Nie potrafiła skleić własnych myśli ani zapewnić w spokojny sposób, że nic się nie stanie, że nie zamierza się zabijać, nawet jeśli to nie do końca było prawdą. Zamierzała dalej żyć, tylko… na haju.
Próbowała alkoholu, próbowała leków i nic nie dawało jej odpowiedniej radości i poczucia ulgi. Miała już dość zmęczenia życiem. Zwykłe skręty również nie pomagały na długo, a przyjemna była wizja całkowitego zapomnienia i upodlenia się. Ostatnio dowiedziała się, że Harper-Jack Dweller ćpał na potęgę i jakoś dawał radę grać koncerty, więc? W czym problem?
- Doskonale wiem, na co się piszę. Piłam, łączyłam z lekami i nie dało mi takiego efektu, jaki bym chciała. Mogłabyś mi sprzedać trochę koksu, no niech będzie już on. Następnym razem porwę się na heroinę. Spróbuję z alkoholem i będę miała imprezę życia, prawda? – Wyjęła z kieszeni gotówkę, zaczynając ją odliczać. – To ile chcesz za dwie działki? Mamy szczęście dzisiaj. Trafiłaś na bogatą idiotkę – zaśmiała się, lecz ani krzty wesołości nie można było usłyszeć. Pieniądze liczyła dyskretnie, by nikt nie zdołał zauważyć jakiejkolwiek wymiany. Nie przeczuwała nawet, że gdzieś w okolicy może kręcić się jej brat.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

Czy to takie znowu szczęście - trafić na bogatą idiotkę - Othello nie był tak do końca pewien... Bogate idiotki, bowiem - czego zaznać miał okazję tak w doświadczeniu autopsyjnym, jak i obrywając emocjonalnym rykoszetem, gdy to przychodziło mu obserwować losy niejednego ze swoich znajomych - zazwyczaj niosły ze sobą [w miniaturowych torebeczkach, w których mieścił się ledwie elektroniczny papieros, zwitek banknotów i powiększający usta błyszczyk Diora (lub, niekiedy, bardzo mały, i bardzo wredny piesek), i w oznaczonych złotym monogramem portmonetkach] niezłe problemy.
Trudności z regulacją emocji. Niespełnione ambicje rodziców. Poczucie wyższości, lub niższości, lub po prostu generalnego niedopasowania do całej reszty świata - zależy, w którą stronę im się danego dnia wahnęło. Kompulsywną potrzebę stałego skupiania na siebie atencji otoczenia. Deficyty uwagi - którą to poświęcać mogły jedynie równie nadętym, i równie smutnym przy tym, co one, chłopcom, za którymi się akurat uganiały.
I całą masę innych trudności, z którymi radzenia sobie Othello nie życzyłby nawet największemu wrogowi.

Pewnie by więc nawet ostrzegł Jimin - parskając ku niej jakimś szczerym, altruistycznym: Ratuj się, kto może!, niestety pojawiał się tu pewien szczegół; z pozoru: szkopuł ledwie, ale faktycznie - czynnik dość znaczący.
Patrząc na Teresę Kingsley, Othello nie widział bowiem wyłącznie bogatej idiotki, a wiele innych rzeczy:
  • - dziewczynkę, która w swoje czwarte urodziny prawie trafiła na tamten świat, rzuciwszy się nieopatrznie małymi, pulchnymi łapkami, na piękną, połyskującą od galaretki, tartę truskawkową;
    - uzdolnioną skrzypaczkę, która jednak muskając smyczkiem naprężone struny przeszywała nie tyle artystyczną ekstazę, co katusze - na estradę wspinając się nie tyle z własnej woli, co wiedziona na podest (i na podium, gdy tylko nadarzyła się okazja), na napiętej rodzicielskiej smyczy;
    - młodą... kobietę?
    • cóż, dziewczynę raczej, bo przecież niemożliwym było dla Othello popatrzeć na Tess przez soczewkę, przez którą spoglądała na nią od niedawna cała masa jego, chociażby, kolegów, i dojrzeć w niej oznaki prawdziwej dojrzałości;
  • która chyba zgubiła się we własnym życiu - jakoś tak ostatnio;
    nie mógł jednak wiedzieć na pewno, bo przecież nie chciała z nim za dużo rozmawiać (zwłaszcza po ostatniej okazji - gdy to zamiast przyklasnąć jej wybrykom, i wypalić na dwoje tłuściutkiego skręta, schwytał ją za kostki - w metaforze, oczywiście - i próbował usilnie ściągnąć z chmur na ziemię);
Ponad wszystko jednak - podchwyciwszy zarys jej sylwetki z odległego krańca dziedzińca, i stopniowo, niespiesznym, choć dość prężnym krokiem, niwelując dzielącą ich odległość - Othello widział w szatynce to, co zawsze.
Swoją. Młodszą. Siostrę.

I tak właśnie się do niej zwrócił - z manierą godną wyłącznie starszego rodzeństwa - gdy wreszcie, w cudownej nieświadomości odbywającej się praktycznie na jego oczach transakcji, klepnął dziewczynę w ramię, zbliżywszy się do niej od boku.
- Tess! - zawołał z zaskakującym, jak na siebie, entuzjazmem, póki co wzrok zawieszając na dziwnie pobladłej twarzy siostry, a potem - z nieskrywaną ciekawością - na licu jej rozmówczyni. Nie kojarzył laski, ale też nie dziwił się temu za bardzo - nie od dziś było wiadomo, że Teresa nie miała niezliczonego grona znajomych, a jeszcze mniejsza liczba odzwierciedlała tę elitarną grupę, którą Terry sprowadzała do ich rodzinnego domu - Kur...cholera, no tak... - zreflektował się też natychmiast, przypominając sobie fochy, jakie jego siostra strzelała, gdy zwracał się do niej niewłaściwym imieniem - Terry, jasna sprawa! Hej, wow, nie wiedziałem, że masz dziś zajęcia? - zmarszczywszy brwi, podparł się pod ten słabszy z boków - poorany długą wstęgą bladej blizny, o której istnieniu Terry pewnie zapomniała, a Jimin nie miała prawa mieć pojęcia - Co tam? Przedstawisz mnie? - bez wyrzutu, lecz w ramach braterskiej kurtuazji.
I w cudownej nieświadomości tego, co tu się święciło.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jimin nie miała problemu z otwieraniem się przed ludźmi. Jedyną skuteczną metodą było odrzucanie każdego napotkanego na jej drodze człowieka. Tak było zdecydowanie łatwiej. Jedyne towarzystwo w którym się poruszała to, to związane z melanżem. Tyle że nawet jego nie potrafiła w żaden sposób do siebie dopuścić. Wiedzieli o niej tylko same podstawowe informacje, innych nie wyjawiała. Nigdy nie mówiła komukolwiek o tym, w jaki sposób przeżywała kolejne przeprowadzki z jednego domu zastępczego do drugiego, ani nie wspominała nawet słowem o jej rodzinie. Głównie dlatego że jej nie miała, a poza tym sama nigdy nie miała zamiaru o tym myśleć.
Jakby Song miała się przejmować denerwowaniem klientów, to dawno już by zbankrutowała. Potrafiła zadbać oto, by nikt jej przenigdy nie złapał, a pierwsza lepsza bogata paniusia mogła na nią, co najwyżej naszczekać. Zresztą swoim vibe'm przypominała jej kogoś, kogo uważała za wroga.
— Jasne — warknęła Song, wpatrując się dłuższą chwilę w kobietę. Nie miała do niej szacunku, równie dobrze mogłaby zniknąć, ale skoro miała ubić handlu, to musiała to zrobić — ja hery nie mam, ale mogę dać Ci do kogoś kontakt. Mówiłam, nie sprzedają gówna. Nic dodatkowego nie dosypują moi dostawcy — prychnęła Jimin, bo głowa ją rozbolała, kiedy tylko słyszała zdenerwowany głos Teresy. Tacy klienci byli najgorsi. Niezdecydowanie i wkurwianie się na dealera też jest słabe. Nigdy nie wiadomo, co może dodać do prochów przecież — dwie stówy — powiedziała w końcu, czekając, aż kobieta wyjmie pieniądze. Była zdesperowana. Tego Song była niemalże pewna. Desperacja to jedna z wielu rzeczy, którymi Ji gardziła.
Przewróciła oczami, kiedy usłyszała, jakie to doświadczenie miała Teresa. Tacy jak ona w uśmierzaniu bólu chodzili do terapeuty, a nie po dragi. Przecież w USA każdy, kto ma, choć odrobinę pieniędzy miał własnego terapeutę. W obecnych czasach zarówno chodzenie do terapeuty, czy narkotyki były na takim samym poziomie. Każdy którejś z tych dwóch kwestii próbował.
— Nawet z bogatych nie zdzie — nie skończyła zdania, bo zauważyła kątem oka, że ktoś skręcił w ich kierunku. Od razu założyła rękę na rękę i podniosła jedną brew do góry. Chłopak za bardzo się panoszył. Dodatkowo musiała unieść głowę, by móc mu patrzeć w twarz. Ji była dosyć niska, przez co do każdego większa chłopaka musiała patrzeć w niebo. Nigdy nie rozumiała faktu, dlaczego większość musiała urodzić się jako wielkoludy. Aż po jej ciele przeszły ciarki.
— Omawiamy projekt na studia — odparła chłodnym tonem, badając wzrokiem Othello — Kto to? — spytała w końcu Song. W tym momencie miała stamtąd uciec. W głębi duszy liczyła, że trafiła na kolejnego desperata, który będzie chciał się pobawić wraz z tą idiotką.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”