WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ 2 ] W ostatnim czasie los zdecydowanie nie był łaskawy dla Bree. Blondynka przechodziła obecnie przez naprawdę trudny okres. Ostatni miesiąc był dla niej okropny. Kiedy Sullivan dowiedziała się, że jej narzeczony zginął w tragicznym wypadku, była załamana. Początkowo nie potrafiła uwierzyć w to, że to wszystko dzieje się naprawdę. Dopiero po kilku dniach dotarło do niej, że Adam już nigdy nie wróci. Później okazało się, że pierwsze dni wcale nie były takie złe. Wokół dużo się działo. Bree była pochłonięta przygotowaniami do pogrzebu, a jej bliscy nieustannie mieli na nią oko. Pustka przyszła dopiero jakiś czas po pogrzebie. Bree siedziała sama w pustym mieszkaniu i płakała w poduszkę. Jej serce rozpadło się na miliony małych kawałków. Za dwa miesiące miała brać ślub, a ostatecznie została zupełnie sama. Po dwóch tygodniach udało jej się względnie stanąć na nogi. Rzuciła się w wir pracy, aby zagłuszyć myśli. Niedługo potem niespodziewanie przespała się ze swoim przyjacielem. Czuła się taka samotna, a Ryder był tuż obok i zawsze służył pomocą. Po całej tej akcji Bree nękały ogromne wyrzuty sumienia. Wiedziała, że teoretycznie nie zrobiła niczego złego, ale było jej źle z myślą, że tak szybko ruszyła dalej. Dopiero co pochowała swojego narzeczonego i chyba ostatecznie nie była jeszcze gotowa na bliższe relacje z innymi mężczyznami.
Wtorkowe popołudnie Bree spędzała w pracy. Musiała ogarnąć kilka spraw w kawiarnii, dlatego wygodnie rozsiadła się przy jednym ze stolików z kawą oraz z laptopem. Niedługo potem na horyzoncie pojawił się Ryder, którego do tej pory skutecznie unikała. Czuła się nieco niezręcznie, a w dodatku nieustannie nękały ją wyrzuty sumienia. Teraz nie było jednak odwrotu.
— Ryder, cześć — rzuciła nieco nerwowo i uśmiechnęła się idiotycznie. Mężczyzna dobrze ją znał, dlatego z pewnością zauważył, że coś było nie tak. — Co słychać? Wpadłeś po kawę? — spytała i delikatnie zmarszczyła czoło, bacznie mu się przy tym przyglądając.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 5 — ..........On ostatnio też miał ciężki okres w życiu — wypadek w pracy, przez który siedział na urlopie trzy miesiące, rozstanie z narzeczoną, czego inicjatorem był on, a na koniec niemal zupełnie odcięła się od niego jego najlepsza przyjaciółka. Został sam, w pustym mieszkaniu, bez możliwości zajęcia się czymś sensownym. Udało mu się jednak to przetrwać, choć łatwo nie było. Miał jednak na to pół roku — pół roku, by stanąć na nogi, nieco naprawić swoje spieprzone nieco życie i dostosować się do sytuacji. Nie odciął się więc od ludzi, a wręcz przeciwnie, męczył ich swoim towarzystwem częściej, niż zazwyczaj. Bo co innego mu zostało od oglądania filmów i seriali oraz czytaniu książek? Tylko te spotkania, podczas których mógł się poczuć normalnie, zapomnieć o problemach i nieco się rozluźnić.
..........Teraz jest zdecydowanie lepiej. Jest dobrze, tak po prostu. Owszem, wciąż miewa mniejsze bądź większe problemy w swoim życiu, ale kto ich nie ma? Nigdy nie będzie idealnie i trzeba się cieszyć z tego, co daje los. Nawet z tych najmniejszych rzeczy, a podczas tych złych po prostu zacisnąć zęby i przeć do przodu, ewentualnie próbować je rozwiązać.
..........Sam nie wie, czy przespanie się jedną z przyjaciółek, to coś złego. Z technicznego punktu widzenia nie — on jest przecież wolny, ona od niedawna też. Komplikuje to jedynie fakt, że kobieta pogrzebała przecież niedawno swojego narzeczonego. Chciał przy niej być, chciał ją wesprzeć, ale czy to, co zrobili, to na pewno dobry sposób? Nie zamierza jednak udawać, że nic się nie stało; nie zamierza nagle jej unikać. W przeciwieństwie do niej, bo odkąd wspólnie spędzili noc, ani razu jej nie widział. Żadnych wiadomości też nie dostał, a czasem przecież smsowali albo do siebie dzwonili. Teraz nic.
..........Cisza.
..........Po tygodniu stwierdził, że ma dość. Nie zadzwonił jednak ani nie napisał, po prostu pojawił w jej kawiarni, mając zamiar porozmawiać. W końcu nie są dziećmi, tak? A nie chce tracić swojej przyjaciółki przez jakieś głupstwo. Bo to było głupstwo, tak? Coś, do czego doszło przypadkiem, pod wpływem alkoholu, emocji i samotności.
..........Cześć — rzuca z lekkim uśmiechem, gdy już podchodzi do siedzącej przy jednym ze stolików Bree. — Poniekąd. Głównie przyszedłem do ciebie, ale kawą też nie pogardzę — dodaje, po czym siada na wolnym krześle, dokładnie naprzeciwko przyjaciółki, rozsiadając się wygodnie na swoim miejscu. — A u mnie w porządku. Praca przede wszystkim. W końcu pozwalają mi jeździć na akcje — odpowiada, wbijając jasne spojrzenie w blondynkę. — A jak u ciebie? Wszystko dobrze? Nie odzywałaś się ostatnio. — Spogląda na nią uważnie, ale nie wygląda na chorą albo zmartwioną. Co najwyżej nieco poddenerwowaną. Czyżby przez jego wizytę?
Ostatnio zmieniony 2020-10-05, 18:28 przez Ryder Pearson, łącznie zmieniany 1 raz.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://wahospitality.org/wp-content/up ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdę mówiąc, Bree wciąż nie znalazła swojego własnego sposobu na przeżycie żałoby. Gdy była sama, przechodziła z kąta w kąt, usiłując znaleźć sobie miejsce. Praktycznie na niczym nie potrafiła się skupić. Próbowała już niemal wszystkiego — usiłowała czytać książki, oglądać głupkowate seriale i piec czekoladowe babeczki. Żadna z tych czynności nie przyniosła jej jednak ukojenia. Część jej bała się, że taki stan będzie trwał wiecznie. Coraz mocniej rozważała kilkudniowy urlop. Po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że dobrze jej zrobi krótki pobyt poza miastem. Planowała odwiedzić swoich znajomych w Los Angeles. Miała nadzieję, że słońce sprawi, że odzyska przynajmniej część swojej dawnej energii. Wciąż nie podjęła jednak ostatecznej decyzji odnośnie wyjazdu, ponieważ nie chciała znów zostawiać swojego biznesu. Kochała swoją kawiarnię i pragnęła, aby ta funkcjonowała prawidłowo. Była perfekcjonistką, dlatego przykuwała dużą uwagę nawet do najmniejszych detali. Wychodziła z założenia, że dzięki temu wielu klientów do niej wracało.
Bree czuła, że popełniła błąd. Ryder był jej najlepszym przyjacielem. Nie chciała, aby jedna noc zapomnienia na dobre przekreśliła ich wieloletnią relację. Zależało jej na nim. Choć nigdy nie przyznała tego nagłos, zawsze uważała, że Pearson był naprawdę atrakcyjnym mężczyzną. Nie sądziła jednak, że tak łatwo zapomni przy nim o reszcie świata. Sullivan wiedziała, że tak na dobrą sprawę była wolna. Nie zamierzała rozpaczać przez resztę życia, ale na ten moment jej związek z Adamem nie był dla niej zamkniętym rozdziałem. Potrzebowała czasu, aby przeboleć tę stratę.
— Jasne, czego dokładnie się napijesz? Mamy dziś też świetny sernik — rzuciła i posłała w jego kierunku delikatny uśmiech. — Spokojnie, nie musisz się bać, to nie ja go piekłam — rzuciła z rozbawieniem i uśmiechnęła się nieco szerzej. Bree całkiem nieźle radziła sobie w kuchni, ale wypieki nie były jej mocną stroną.
— Cieszę się, Ryder. Wiem, ile to dla ciebie znaczyło — oznajmiła. Doskonale wiedziała, jak wiele znaczyła dla niego praca.
— U mnie? To naprawdę dobre pytanie. Szczerze mówiąc, sama nie wiem, jak się czuję. Wróciłam do pracy, bo potrzebowałam zajęcia, ale wciąż nie mogę ułożyć sobie tego wszystkiego w głowie — przyznała z ciężkim westchnieniem. — Adam odszedł tak niespodziewanie, nie zdążyłam się nawet pożegnać. I choć noc, którą razem spędziliśmy była świetna, nie dają mi spokoju wyrzuty sumienia — odparła prosto z mostu. Początkowo chciała schować głowę w piasek, ale zrozumiała, że nie miało to większego sensu. Ryder znał ją od lat, od razu zauważyłby, że coś było nie tak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Żałoba to trudny okres. Szczególnie kiedy umiera ktoś, kogo naprawdę się kocha i nie wyobraża się życia bez niego. Jednego dnia wszystko jest w porządku, drugiego całe życie rozpada się w drobny mak. Nie wie, jak to jest, bo nigdy nie doświadczył takiej straty. Nie raz i nie dwa spotkał się ze śmiercią, owszem, ale głównie dalekich krewnych lub obcych osób, gdy był na służbie. Niektóre widoki były wstrząsające — bezwiedne ciała niewinnych ludzi i ich martwe, puste spojrzenia. Szybko jednak o tym zapominał, szybko wymazywał te wspomnienia z pamięci, bo tak było łatwiej. Zdaje sobie jednak sprawę, że kiedy przychodzi do utraty osób bliskich, zapomnieć wcale nie jest tak łatwo. Trzeba pogodzić się z ich brakiem, nauczyć się żyć bez nich i czekać aż czas zabliźni rany.
..........Znał Adama, był dobrym człowiekiem. Cieszył się więc szczęściem Bree, bo zawsze uważał, że przyjaciółka zasługuje na wszystko, co dobre. Do tej pory pamięta niektóre wieczory, które spędzali we czwórkę przy wspólnej kolacji, ona i Adam oraz on i Grace. W tamtym momencie myślał, że tak już będzie wyglądało jego życie — u boku żony, z grupą najlepszych przyjaciół. Życie jednak szybko zweryfikowało te plany, choć niektóre zostały zniszczone tylko i wyłącznie przez niego. I choć jest mu przykro, że skrzywdził Grace, nie żałuje swojej decyzji.
..........Nie żałuje też wspólnej nocy z Bree, nawet jeśli w jakiś sposób dla niektórych mogłoby się to wydawać nieodpowiednie. Potrzebowali tego i tyle — to nie tak, że w ten sposób kogokolwiek zdradzili. Może jednak zrozumieć dlaczego Bree czuje się z tym źle i nie ma zamiaru jej oceniać. Każdy inaczej reaguje na pewne rzeczy, każdy inaczej czuje i ma inne sumienie.
..........Zwykłą czarną z cukrem. A kawałka sernika nie odmówię — odpowiada i uśmiecha się lekko na jej komentarz, że to nie ona upiekła to ciasto. Jeszcze tego by brakowało! Już i tak ma wystarczająco dużo na głowie i, tak po prawdzie, uważa, że powinna pojechać gdzieś na krótkie wakacje, aby odpocząć. Zasługuje na to, szczególnie po tym, co wydarzyło się w jej życiu.
..........Bree… — zaczyna, ale po chwili namysłu przerywa i wzdycha cicho. Zaraz potem przysuwa się z krzesłem odrobinę w jej stronę i pochyla się tak, aby łokciami oprzeć się o swoje uda. — Całkowicie to rozumiem, naprawdę. Może faktycznie to trochę za wcześnie, ale… Jesteśmy tylko ludźmi. Najzwyczajniej w świecie potrzebowałaś… Potrzebowaliśmy odrobiny ciepła drugiego człowieka i nie ma czego się wstydzić — mówi miękko, uśmiechając się do niej nieco szerzej. Nie chce, aby teraz było między nimi dziwnie albo żeby stracili ze sobą kontakt tylko dlatego, że się ze sobą przespali.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Być może Bree nie była najbardziej udręczoną osobą na świecie, ale jej życie nigdy nie było usłane różami. Kiedy była małą dziewczynką, jej mama niespodziewanie porzuciła swoją rodzinę. Odeszła z dnia na dzień, a klan Sullivanów zdany był jedynie na swojego ojca. Mężczyzn bardzo się starał i z perspektywy czasu Bree niezwykle go podziwiała, lecz obiektywnie musiała przyznać, że początki jego samotnego rodzicielstwa nie należały do łatwych. Teraz, kiedy była już dorosła, nie miała pojęcia, jak sama zachowałaby się tak w trudnej sytuacji. Z drugiej strony, jej tata poniekąd nie miał wyjścia. Odejście jej mamy mocno na nią wpłynęło i w dużej mierze ukształtowało jej charakter. Wiedziała, że byłaby zupełnie inną osobą, gdyby nie dramatyczne dzieciństwo. Strata ukochanego była kolejną rzeczą, która miała ukształtować jej hart ducha.
To prawda, Adam był dobrym człowiekiem. Owszem, miał też wady, ale w ostatecznym rozrachunku nie można było mu niczego zarzucić. Bree często wspominała te długie wieczory, które spędzała u boku swojego narzeczonego oraz grupy przyjaciół. Najbardziej żałowała tego, że te czasy już nigdy nie wrócą.
— Już się robi — odparła i uniosła kąciki ust ku górze w delikatnym uśmiechu. Włączyła ekspres i zabrała się za przygotowanie kawy. Ze względu na porę w lokalu nie było tłumów.
Kiedy kolejne słowa padły z ust Rydera, ciężko westchnęła. Wiedziała, że Pearson miał rację, byli tylko ludźmi. W dodatku oboje sporo ostatnio przeszli i potrzebowali chwili zapomnienia. — Ryder… Ja wiem, po prostu… To wszystko jest dla mnie strasznie trudne. Za kilka tygodni miałam brać ślub, a tymczasem wszystko się zmieniło — przyznała, bo naprawdę nie była w stanie poukładać sobie tego wszystkiego w głowie. — Nasza wspólna noc była świetna i naprawdę chciałabym niczego nie żałować. To dziwne, niby wiem, że nie zrobiłam niczego złego, ale i tak czuję się winna — chwilami Bree nie rozumiała samej siebie. Przerzuciła włosy do tyłu i ponownie wbiła wzrok w swojego rozmówcę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Każdy zasługuje na szczęśliwe dzieciństwo, ale nie każdy ma okazję faktycznie tego doświadczyć. Ryder miał to szczęście, że miał zarówno ojca, jak i matkę, nawet kilka sztuk rodzeństwa i przez większość życia niczego mu nie brakowało. Zna jednak wiele osób, które miały gorzej, a Bree jest jedną z nich. Wie o jej sytuacji, domyśla się, że było jej ciężko i kiedy w jej życiu pojawił się Adam, cieszył się, że wreszcie zaczęło się jej układać. Zasługiwała na to, ale najwidoczniej los miał inne plany.
..........Dla niego również. Bo i on miał niedługo brać ślub, ale wyszło, jak wyszło. Głównie z jego winy, bo to on zdecydował o odejściu od swojej narzeczonej, jak twierdzi — z dobrych zamiarów. Nie chciał, aby Danielle każdego dnia czekała na niego w domu ze strachem, że tym razem może nie wrócić, bo znowu pójdzie coś nie tak. Przynajmniej tak powtarza sobie i innym, bo podświadomie czuje, że za tym wszystkim kryje się coś więcej, nadal jednak nie odkrył, co dokładnie.
..........Z powrotem prostuje się na krześle, obserwując, jak Bree przygotowuje kawę i sernik. Nie sądził, że kiedykolwiek prześpi się ze swoją przyjaciółką, bo przecież tego nie planował, ale wyszło, jak wyszło i nie ma zamiaru robić z tego wielkiej sprawy. Było miło, ale wie, że się to nie powtórzy i może tak będzie najlepiej. To, że ten jeden raz nie zniszczył ich relacji, wcale nie oznacza, że kolejne by tego nie zrobiły.
..........Wiem, rozumiem — mówi łagodnie, posyłając jej lekki uśmiech. To jasne, że jest jej trudno, że nie czuje się najlepiej, szczególnie że wielkimi krokami zbliża się dzień, kiedy miała stanąć na ślubnym kobiercu. — To tak, jak ja. Za kilka tygodni miałem mieć żonę, za kilka miesięcy lub lat dzieci. Miałem być mężem i ojcem, a teraz… — urywa, wzruszając lekko ramionami. Jest, jak jest. — Nie, żebym porównywał swoją sytuację do twojej — dodaje szybko, bo jego niedoszła żona nadal żyje i ma się dobrze, a przynajmniej taką ma nadzieję. Wie, że nie powinien jej odwiedzać, ale nie może się powstrzymać przed tym, aby co jakiś czas sprawdzać, czy wszystko u niej w porządku. Nie ma jednak pojęcia, jak jest naprawdę, bo ma wrażenie, że Dani wielu rzeczy mu już nie mówi, czemu wcale nie powinien się dziwić.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć chwilami jej dzieciństwo było naprawdę trudne, Bree była szalenie rodzinną osobą. Miała świetne relacje ze swoim tatą, często spotykała się takźe ze swoim licznym rodzeństwem. Trzeba przyznać, że klan Sullivanów także był całkiem spory. Najlepszy kontakt Bree miała ze swoją młodszą siostrą. Ona i Francesca były ze sobą wyjątkowo zżyte. Mówiły sobie o wszystkim i zawsze mogły liczyć na swoją pomoc.
Bree wiele by oddała, aby pewne sprawy potoczyły się inaczej, ale zdawała sobie sprawę, że nie była wszechmogąca. Na pewne rzeczy nie miała wpływu i usiłowała się z tym pogodzić. Tęskniła za Adamem i wiedziała, że część jej zawsze będzie go kochała, lecz starała się iść dalej. Była jeszcze młoda, miała przed sobą całe życie, lecz na razie nie czuła się gotowa na nowy związek. Planowała skupić się na sobie. Postawiła sobie kilka nowych celów zawodowych. Chciała rozkręcić swój biznes i wydać kolejną książkę. Kiedy nocami nie mogła spać, przeważnie pisała.
— Oboje na własnej skórze przekonaliśmy się, że plany czasem się zmieniają — odparła z ciężkim westchnieniem, a po chwili podsunęła mu kawę oraz sernik. Bree stale pracowała nad jakością serwowanych przysmaków. Prowadzenie własnego biznesu sprawiało jej dużą satysfakcję.
— Wiem, że nie jest Ci łatwo, ale oboje powinniśmy skupić się na przyszłości. Nie cofniemy czasu, a ciągłe zamartwianie się pogarsza sprawę. Szczerze, jestem zmęczona martwieniem się i byciem smutną — przyznała z ciężkim westchnieniem. Bree choć na chwilę chciała poczuć się dobrze. Z natury Bree była bardzo pozytywną osobą. Dla niej szklanka zawsze była do połowy pełna. Wewnętrzny spokój i optymistyczne podejście do życia często bardzo jej ponagały.
— Myśl też, że powinniśmy zapomnieć o ostatniej nocy, którą wspólnie spędziliśmy. Bardzo cenię sobie naszą przyjaźń i nie chcę, żeby coś się zmieniło. Znamy się całe życie, jesteś jedną z bliższych mi osób, ale poniosły nas emocje i popełniliśmy błąd — odparła i delikatnie zmarszczyła brwi. Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu. Ryder naprawdę wiele dla niej znaczył, dlatego nie chciała go zranić. Blonydnka miała nadzieję, że ich relacja nie ucierpi przez jedną lekkomyślną decyzję.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Dobrze jest mieć rodzinę. Bo kiedy tracisz wszystko — pracę, przyjaciół, ukochaną osobę, czasem też zdrowie — to ona ci pomoże. Nie we wszystkich przypadkach, oczywiście, bo każdy ma inne relacje ze swoją rodziną, ale jeśli się ją kocha i ma się z nią dobre stosunki, można na nią liczyć zawsze. Co by się więc nie działo, Ryder wie, że może polegać zarówno na rodzicach, jak i na rodzeństwie. Zresztą dowiedli tego dość niedawno, gdy najpierw miał wypadek w pracy, a potem rozstał się ze swoją narzeczoną. Oczywiście dostał za to solidne trzepnięcie w głowę przez matkę, bo kto jak kto, ale kobieta naprawdę lubiła Dani, aczkolwiek koniec końców go wspierali. I jest im za to naprawdę wdzięczny.
..........On też zresztą ich wspiera, szczególnie swojego młodszego brata. Brata, który urodził się siostrą i już samo to wystarczy, aby wiedzieć, że ostatnie lata dla ich rodziny łatwe nie były. Bo choć rodzice nie są nietolerancyjni, był to dla nich wielki szok, jak dla każdego. To jednak Ryder jest tym, który ma najlepszy kontakt z Ezrą po tym, jak uciekł i zmienił nazwisko, bo bał się, że rodzice go nienawidzą i się go wstydzą. Ryder wciąż próbuje go przekonać, że wcale tak nie jest, a rodzicom co tydzień melduje, że ich dziecko ma się dobrze i sobie radzi.
..........Brat i jego problemy jednak nie są w tej chwili najważniejsze. To relacje z Bree teraz zaprzątają mu głowę, bo oczywiście, że w jego myślach pojawiła się obawa, że po tym wszystkim może ją stracić, a wcale tego nie chce. I choć miał wrażenie, że kobieta go unika, teraz gdy rozmawiają, odrobinę się uspokoił. Może nadal mogą mieć to, co mieli?
..........Cały czas próbuję to robić. Skupić się na przyszłości, nie wracać do przyszłości — zaczyna, wzdychając cicho. Zaraz potem milknie na moment, wyglądając na zewnątrz przez ogromne okno, szukając odpowiednich słów. — Chciałem się tylko upewnić, że między nami wszystko jest w porządku. — mówi w końcu, wzruszając lekko ramionami. Posyła jednak Bree lekki uśmiech, sięgając po kawę, którą przed chwilą mu przygotowała. — Ja też cenię sobie naszą przyjaźń i nie chcę, aby została zniszczona przez chwilę słabości. Więc, jak dla mnie, możemy o tym małym wybryku zapomnieć i żyć jak dawniej — dodaje, kiwając głową, bo całkowicie się z nią zgadza. Jednocześnie czuje też wielką ulgę, więc uśmiecha się nieco szerzej, wreszcie sięgając po sernik. Nie jadł dzisiaj porządnego śniadania, więc powoli robi się głodny, więc ciasto będzie idealną okazją, aby na moment zapchać żołądek, dopóki nie zje jakiegoś obiadu.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bree podejrzewała, że gdyby nie wsparcie ze strony rodziny oraz reszty bliskich, to zapewne długo nie otrząsnęłaby się po śmierci swojego narzeczonego. Pomagała jej myśl, że nie była w tym wszystkim sama. Wiedziała, że w każdej chwili mogła zadzwonić do swojej młodszej siostry. Franky stanowiła dla niej ogromne wsparcie. Blondynka nie miała pojęcia, jak zdoła jej się za to wszystko odwdzięczyć. Zresztą, wszyscy jej przyjaciele także odwalali kawał dobrej roboty. Dzięki całej tej popapranej sytuacji Sullivan zrozumiała, że w gruncie rzeczy była ogromną szczęściarą. Ogólnie rzecz biorąc, Bree była bardzo pozytywną osobą. Do życia podchodziła z dużą dozą optymizmu. Dla niej szklanka zawsze była do połowy pełna. Miała nadzieję, że chwilowe trudności nie stłumią w niej tej radosnej iskierki.
— Z własnego doświadczenia wiem, że to niełatwa sztuka. Cały czas wracam wspomnieniami do chwil, kiedy Adam jeszcze żył, choć wiem, że nie ma takiej siły, która mogłaby przywrócić go do żywych — ostatnie tygodnie były dla niej okropnie traumatyczne. Niebawem miała zostać żoną, a tymczasem opłakiwała stratę największej miłości swojego życia. Dodatkowo musiała odwołać masę rzeczy, która była bezpośrednio związana ze ślubem. Miała z tym sporo roboty, ponieważ wszystko było dopięte na ostatni guzik. Bree słynęła ze swojego perfekcjonizmu i punktualności
— Jest w porządku, naprawdę — przyznała i na chwilę uniosła wzrok, aby móc spojrzeć mu w oczy. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Bree wierzyła, że jeśli odpowiednio podejdą do całej sprawy, to wszystko rozejdzie się po kościach. Miała nadzieję, że ich przyjaźń przetrwa tą trudną próbę.
— Cieszę się, że myślimy podobnie. Ryder… naprawdę, jesteś jedną z bliższych mi osób. Nie dałabym sobie bez Ciebie rady. Mam szczerą nadzieję, że uda nam się wrócić do poprzedniego stanu — słowa Bree były szczere i płynęły prosto z serca. Ryder był jej najlepszym przyjacielem i nie chciała go stracić.
— A tak poza tym, co tam u Ciebie? — zapytała z wyraźnym zainteresowaniem i delikatnie uniosła jedną brew ku górze. Wiedziała, że ostatnimi czasy los także dla niego nie był łaskawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Każdy człowiek potrzebuje wsparcia, nawet jeśli twierdzi i udaje, że jest inaczej. Bo co to za życie bez bliskich? Co to za życie, gdy nie można go z nikim dzielić? Ostatnio coraz częściej zdaje sobie sprawę, że samotność nikomu nie służy, jemu również. To chyba stąd u niego ta chwila słabości — czuł się po prostu samotny. Odkąd rozstał się z Danielle, bardziej skupiał się na powrocie do zdrowia i czynnej służby w policji, niż na czymkolwiek innym, przez co odrobinę zaniedbał swoje relacje z innymi ludźmi. I kiedy wreszcie zdał sobie z tego sprawę, zorientował się też, że… Tęskni. Może niekoniecznie za swoją byłą, która miała zostać jego żoną, ale za kimś obok. Za kimś, komu mógłby streścić swój dzień, z kim mógłby podzielić się swoimi zmartwieniami i problemami i do kogo mógłby się przytulić, tak po prostu.
..........Nie ma nic złego we wspomnieniach. Tych miłych, które wywołują uśmiech na naszej twarzy. To właśnie one sprawiają, że zmarli poniekąd wciąż są żywi — w naszych sercach. Nie są złe, dopóki nie skupiamy się tylko i wyłącznie na nich. Dopóki pamiętamy żyć — rzuca miękko, uśmiechając się pocieszająco w stronę przyjaciółki. To oczywiste, że wraca do niego wspomnieniami, w końcu Adam był dla niej ważny, może nawet i najważniejszy. Był częścią jej życia i razem przeżyli wiele szczęśliwych chwil, nikt nie kazał jej tego wszystkiego wymazać tylko dlatego, że osoby, z którą to przeżyła, już nie ma. Powinna pielęgnować te wspomnienia, ale nie czepiać się ich, niczym tonący brzytwy.
..........Cieszę się — mówi, po czym i on posyła jej lekki uśmiech. Dobrze, że wszystko sobie wyjaśnili, że zachowali się jak dwójka dorosłych ludzi, zamiast unikać siebie albo tego tematu, który niewyjaśniony mógłby nieźle namieszać w ich relacji. — I oczywiście, że wrócimy. A w zasadzie, czy już nie wróciliśmy? Skoro oboje się zgadzamy co do tego, że było miło, ale to był tylko jeden raz, to jak dla mnie już się z tym uporaliśmy. — Bo tak właśnie czuje, że mają to za sobą. Według niego oboje nie mają już się czym martwić i mogą wrócić do bycia tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Ani on, ani ona nie potrzebują kolejnych komplikacji. Dlatego naprawdę jest wdzięczny, że to wszystko poszło tak gładko i ma o jedną rzecz mniej na głowie.
..........Cóż… Ostatnio znowu odwiedziłem Danielle. Mimo że to ja odszedłem, mam wrażenie, że wciąż powinienem sprawdzać co u niej, chociaż wiem, że byłoby dla niej lepiej, gdybym całkowicie się od niej odciął. Po prostu… Nie potrafię. Nie potrafię zostawić ją samą, bo wciąż i wciąż zastanawiam się, czy na pewno daje sobie radę — wzdycha ciężko, zrzucając z siebie to, co ostatnio leży mu na sercu.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był to może najlepszy okres w jej karierze. Krótkiej, bo krótkiej… ale jednak! Nigdy nie przypuszczała, że prowadzenie kawiarni może być tak skomplikowane, a przede wszystkim – wymagające. Obciążające zarówno fizycznie jak i psychicznie – no i co najważniejsze – finansowo. Kiedy właściciel budynku podniósł czynsz, a utargi wcale nie wzrastały – może nawet wręcz przeciwnie – przestało być kolorowo. Kiedy wydatki i koszty zaczęły przekraczać dochód pojawiły się problemy, których się nie spodziewała i do których nie była przygotowana. Zwłaszcza, że była zbyt dumna by prosić kogokolwiek o pomoc… da radę, prawda? Jakoś.
Zajmowała właśnie jeden ze stolików przy oknie, pochłonięta rachunkami i wyciągami, starając się dojść do tego jak to wszystko zorganizować, żeby było dobrze. Podniosła wzrok, gdy usłyszała dzwoneczek przy drzwiach. Jej spojrzenie spotkało się z tym Franklina, do którego uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła w obecnej sytuacji. Nie było jej do śmiechu, ale ciągle – klienci nie musieli o tym wiedzieć. Krótkie spojrzenie w kierunku lady, za którą młoda dziewczyna pracująca z Maddie przygotowywała zamówienie dla pary siedzącej przy jednym ze stolików. Szybka ocena sytuacji i zsunęła się ze stołka by samej wejść za ladę i go obsłużyć – Więc dziś jest ten dzień. – zażartowała, nawiązując do zaskakującej regularności w wizytach mężczyzny. Dalej starała się brzmieć beztrosko i pogodnie, zresztą tak samo się do niego uśmiechała Przez głowę przerzuciła kawiarniany fartuszek i była gotowa do pracy – To co zawsze? – upewniła się przed wbiciem zamówienia na kasę, zmierzyła mężczyznę wzrokiem i aż lekko się speszyła, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały. Głupiutka. Od kiedy peszy cię męskie spojrzenie? – A jeśli mogę coś polecić to… mamy nowe ziarna kawy. Bardziej intensywne. Mieszanka Arabiki i Robusty, intensywna z lekkim drzewnym aromatem. Myślę, że mogłaby ci się spodobać. – zareklamowała, na powrót przyklejając na twarz pogodny uśmiech – No i brownie… czy może być coś lepszego od czekolady? – nawet na wynos. Zawsze brał zamówienie na wynos… a jednak jakoś go zapamiętała, ba! Była skłonna stwierdzić, że mężczyzna po drugiej stronie lady byłby w stanie zdobyć jej sympatię w każdej innej kwestii. Naiwne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">001.
<div class="ds-tem4">Frank & Maddie</div></div>
</div></div></div></table>

Lubił wracać wspomnieniami do początków budowania własnego imperium; niektórzy prawdopodobnie uznaliby to za nadinterpretację rzeczywistości, ale jego zdaniem właśnie tym aktualnie była jego firma – bardzo dochodowym, stabilnym finansowo i wciąż rozwijającym się imperium, z którego był cholernie dumny. Celem, który przyświecał mu w młodości, było osiągnięcie sukcesu bez pomocy rodziców, którzy posiadali wiele cennych kontaktów. Czy mu się to udało? Połowicznie, bo gdy zorientował się, jak duży wpływ na kreowanie sieci zasięgów mają dobre znajomości, uległ. I nie, z perspektywy czasu nie żałował podjętej wówczas decyzji. Dzięki temu dziś kierował dużą firmą, mającą olbrzymi kapitał finansowy oraz kilka biur rozsianych po różnych dzielnicach Seattle. I choć w tej chwili powinien przebywać w głównej siedzibie, wybrał jedną z mniejszych filii; oczywiście nie bez powodu. <br>
Wszedł do kawiarni i uśmiechnął się, słysząc niezmienny dźwięk dzwonka wprawionego w ruch przez drzwi. Odruchowo poprawił płaszcz i rozejrzał się w poszukiwaniu ciemnych oczu, dla których zjawiał się tutaj w każdy wtorek oraz sobotę. Uparcie wmawiał sobie, że regularność jego odwiedzin wynika wyłącznie z uwagi na serwowaną w tym miejscu kawę – zawsze świeżą i aromatyczną. Przyznanie się do tego, że nie mógł powstrzymać się przed zamienieniem kilku słów z uroczą właścicielką kawiarni, było dla niego niemożliwie trudnym wyzwaniem. — Dzień dobry, Madelyn — powiedział, jak zwykle mając trudność z wyzbyciem się oficjalnego tonu, do którego przyzwyczaiła go praca. Zdecydowanie za rzadko doświadczał przyjemności poznawania obcych ludzi, przez co stracił umiejętność płynnego dostosowywania się do rodzaju utrzymywanych stosunków. — W takim razie skorzystam z twojego polecenia. Znasz się na kawie znacznie lepiej ode mnie, więc ufam twojej opinii — odparł, krzyżując z nią spojrzenie. — Dodam tylko, że nie chciałem odciągać się od obowiązków. Ale doceniam fakt utrzymywania relacji z klientem. To ważne w biznesie — dopowiedział, bo nie uszło jego uwadze to, że porzuciła pracę papierkową, by przyjąć od niego zamówienie. To zaskakujące, jaką wykazywał się spostrzegawczością, kiedy chodziło o tę konkretną dziewczynę. Z pewnością odczułby zawód, gdyby zamiast niej, przyszłoby mu rozmawiać z zatrudnioną ekspedientką; nie ujmował jej urodzie czy profesjonalnemu podejściu do klienta, jednak to nie ze względu na nią wciąż tutaj wracał. <br>
— Pozwól, że nie odpowiem głośno na to pytanie — zażartował, bo zdecydowanie znalazłby co najmniej kilka rzeczy, które lubił znacznie bardziej niż czekoladę. — Ale tak, możesz zapakować dla mnie niewielki kawałek. Naprawdę niewielki, bo inaczej będę musiał znaleźć czas na siłownię — dodał, nie potrafiąc jej odmówić. Prawdopodobnie bez jej zachęty nawet nie przyszłoby mu do głowy, by kupić dla siebie cokolwiek słodkiego. Wprawdzie nie unikał cukru, ale rzadko miał ochotę na tego typu rarytasy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dźwięk jej imienia wypowiadany przez mężczyznę zawsze był przyjemny dla ucha. Do tego stopnia, że nie mogła się nie uśmiechnąć, a w jej spojrzeniu pojawił się charakterystyczny błysk. Niezależnie od tego jak bardzo było źle i o jak wiele różnych rzeczy musiała się martwić, a poważne decyzje czekały na podjęcie – pewne rzeczy zawsze sprawiały jej przyjemność. Chociażby to, że – Jesteś prawdopodobnie jedyną osobą na całym świecie, która używa mojego pełnego imienia… niezmiennie wzbudza to mój podziw, że zapamiętałeś. – bo nawet na plakietce na jej piersi widniało skrócone „Maddie”. Przedstawiła mu się kiedyś zupełnie przypadkiem podczas jednej z tych zupełnie niezobowiązujących rozmów, gdy oboje lustrowali się spojrzeniami i na pewno nie przypuszczała, że mężczyzna pokroju Franklina mógłby zawracać głowę sobie takimi drobnostkami. Nigdy właściwie nie wypytywała, czym zajmuje się mężczyzna. Wiedziała, że prowadzi firmę w okolicy, ale ugh… Seattle było tak dużym miastem, że firm w okolicy było mnóstwo. A ona nigdy nie była przesadnie wścibska. Zresztą… lubiła z każdym kolejnym spotkaniem dowiadywać się czegoś nowego. Z każdą kolejną zamówioną przez niego kawą budować sobie w głowie jego obraz. Prawdopodobnie mocno wyidealizowany i leżący daleko od prawdy – bo czego można się dowiedzieć od mężczyzny, który dwa razy w tygodniu zagląda tu zaledwie na parę minut, prawda? – ale budzący sympatię. To, że zapamiętał jej imię ją w tym utwierdzało.
- Gdyby tylko biznes dało się prowadzić na relacjach z klientami. – odrzuciła zdawkowo, uśmiechając się pod nosem i w kilku ruchach nabijając na kasę odpowiednie zamówienie a także pracowniczą zniżkę, którą zawsze dostawał, chociaż nigdy o nią nie prosił i możliwe, że nawet nie był jej świadomy jeśli nie spoglądał na menu albo paragon. Zdecydowanie nie była urodzoną bizneswoman, ale faktycznie… relacje z klientami szły jej nie najgorzej.
Zerknęła na mężczyznę i uśmiechnęła się – Rozumiem… dżentelmenowi nie wypada? – odbiła piłeczkę, lekko rozbawiona – Ale w takim razie jest też mnóstwo aktywności, które mogą zastąpić siłownię. I są lepsze niż czekolada. – zaśmiała się, pakując do papierowego opakowania kawałek brownie, z którego była niezwykle zadowolona. Położyła go na ladzie, przesunęła w kierunku mężczyzny i zaraz zabrała się za przygotowanie kawy – A tamtym… – brodą wskazała na papierkowy bałagan, od którego ją odciągnął – Się nie przejmuj. Minęły już dwa miesiące od świąt, a ja się ciągle zastanawiam dlaczego nie zdarzył się świąteczny cud albo Święty Mikołaj nie spełnił mojego jedynego życzenia i tego ode mnie nie zabrał. – zażartowała w trakcie walki z ekspresem by po chwili móc mu zaserwować faktycznie aromatyczną kawę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W młodości korzystał wyłącznie ze skróconej wersji swojego imienia, nie chcąc być kojarzonym z Benjaminem Franklinem lub – co gorsza – z uroczym żółwiem, którego perypetie przedstawia dziecięca kreskówka. Dopiero tworząc wizerunek profesjonalnego dewelopera, zdecydował, że powróci do pełnego brzmienia imienia, które wybrał mu ojciec. — To ładne imię — przyznał, nie rozumiejąc jej zdziwienia. Siła przyzwyczajenia niejednokrotnie potrafiła zaskoczyć. Teraz, kiedy już zdawał sobie sprawę z tego, że używanie jej pełnego imienia wyróżnia go w jej oczach, tym bardziej będzie się tego trzymał. Tylko w jakim celu? Przychodził tutaj od pewnego czasu, licząc na to, że będzie mógł ją spotkać. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że stojąca za ladą młoda kobieta darzy go pewną dozą sympatii, mimo to nie zamierzał podejmować żadnych działań, które mogłyby wynieść tę znajomość poza kawiarnię. Maddie stanowiła miły przerywnik w czasie dnia, a spędzenie kilku minut w jej towarzystwie wyraźnie poprawiało mu nastrój. Tak było dobrze. Wygodnie. Bo przecież nie mógł się do niej zbliżyć, nie ze wszystkimi swoimi problemami oraz przeszłością, z którą wciąż nie udało mu się pogodzić. Niósł na swoich barkach duży bagaż doświadczeń, którym nie powinien nikogo obarczać; zwłaszcza uroczej kobiety, która wydawała się niczym nieskażoną, delikatną istotą.
— Wprawdzie nie mam żadnego doświadczenia w prowadzeniu kawiarni, aczkolwiek wydaje mi się, że to właśnie ludzie tworzą takie miejsca. Bez ciebie byłaby to kolejna, komercyjna kawiarnia bez dozy oryginalności. Masz pomysł, z resztą na pewno sobie poradzisz — powiedział, obrzucając lokal szybkim spojrzeniem. Doskonale pamiętał nerwy oraz niepewność, jakie towarzyszyły mu na początku budowy nieruchomościowego imperium. Na szczęście odznaczał się zawziętością, której można było mu pozazdrościć. Żadne potknięcie nie było w stanie go wówczas zatrzymać przed dotarciem na sam szczyt.
Nie, nie był świadomy, że właścicielka potraktowała go ulgowo. Wprawdzie jemu ów zniżka nie była potrzebna, ale kiedy zorientuje się, że ją otrzymał, z pewnością doceni gest. — Jestem zmuszony przyznać ci rację — zaczął, rzucając jej wymowne spojrzenie, którego nie mógł powstrzymać. Nawet jeśli był dżentelmenem (taktowne zachowanie nie zawsze mu towarzyszyło, ale Maddie jeszcze nie miała okazji się o tym przekonać), wciąż pozostawał mężczyzną chwytającym ukryte aluzje. — W moim przypadku to oczywiście tenis — dodał, celowo sabotując dwuznaczność. Jednocześnie odkrył przed nią kolejną drobną informację, bo rzeczywiście lubił grać w tenisa znacznie bardziej niżeli lubił czekoladę bądź dźwiganie ciężarów na siłowni.
— Jest aż tak źle? — spytał, mając na myśl piętrzące się sterty dokumentów. Przeszło mu przez myśl, by zaproponować jej pomoc, ale w porę się powstrzymał. Wprawdzie nieźle radził sobie z szeroko rozumianą biurokracją. Przez lata ciągłych kontaktów z prawnikami zdobył też niemałą wiedzę w kwestiach różnorakich przepisów. Jednak… Jednak lepiej będzie, jeśli nie będzie się mieszał. Choć – zgodnie z tym, co założył – podczas takiej pomocy ich relacja wciąż nie opuściłaby kawiarni, prawda? — Gdybyś potrzebowała pomocy… — urwał na moment. — Znam świetną księgową — dokończył. Brawo, Franklin, brawo!

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Chelan Cafe”