WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.tripsavvy.com/thmb/aFlyFxyw ... /div></div>
Ostatnio zmieniony 2022-01-25, 22:07 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tę sobotę miał się odbyć pierwszy mecz tego sezonu w konferencji PAC-12. Inne konferencje grały już od paru tygodni, no ale COVID wszystko wywrócił do góry nogami, także akademickie rozgrywki futbolowe, które w wielu stanach nieposiadających swojej drużyny w NFL były traktowane na równi z religią. I to właśnie te rozgrywki były w chwili obecnej problemem Taylora.
Rok temu, jako pierwszak, był całkiem przykładnym sportowcem. Przestrzegał reżimu treningowego, imprezy były delikatne, a jeżeli już do dopiero po nowym roku gdy rozgrywki dobiegały końca i można było pozwolić sobie na więcej swobody. W tym roku, nie wiedząc kiedy rozgrywki ruszą gdy zaczynał się rok akademicki, Mays zdecydowanie sobie pofolgował. Więcej imprez, mniej snu, siłą rzeczy dużo gorzej przykładał się do swoich obowiązków futbolowych. Ze dwa razy zdarzyło mu się opuścić trening, raz odesłali go do domu bo rzekomo czymś się zatruł (tequilą wieczór wcześniej). Zdecydownie nie wykorzystał swojej szansy, bo gdy rok temu był drugi na liście do gry na swojej pozycji, tak przed nim znajdował się senior, czyli koleś który już w tym roku nie startował. Pierwszy skład, dużo czasu na boisku, wiele akcji do pokazania się... nie wykorzystał tego. Ze względu na jego formę i kondycję, na najbliższy mecz z Uniwersytetem California został odsunięty od składu.
Dlatego teraz, gdy było już ciemnawo, ciemno właściwie choć wieczór jeszcze młody, a na kampusie było zaskakująco spokojnie, Mays wyżywał się na 'swoim trenerze'. Na jednym z budynków, obok którego przechodziło się w drodze na stadion futbolowy, sprejem namalował sylwetkę człowieka, podpisał nazwiskiem trenera i zaczął wypisywać obok różne głupie teksty. Jak to, że jest pedałem, że nienawidzi czarnuchów, że należy do KKK. O dorysowywaniu kutasa zbliżającego się do jego tyłka chyba nie muszę wspominać!
- Głupi skurwiel! - może nie krzyknął, ale dość głośno warknął rzucając jakimś kamieniem w ścianę budynku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie Anne wracała już do domu. Była przykładną studentką - jeśli nie liczyć narkotyków i przeciągających się imprez. Mimo wrodzonego wdzięku, czaru i inteligencji, zazwyczaj wychodziła obronną ręką z każdego egzaminu. Tym razem musiała oddać pracę zaliczeniową. Nudny i nikomu niepotrzebny esej. Nienawidziła takich prac, ale przychodziły jej z łatwością. Krótki flirt z bibliotekarzem, który dostarczał jej odpowiednie pozycje. Były to te same tematy, które wałkowali studenci każdego roku. Literatura rzadko się zmieniała, szczególnie w skostniałym systemie edukacji. Anne była za to fanką kolejnego roku studiów, kiedy powinna wybrać specjalizację. Zamierzała oczywiście, ku zaskoczeniu wszystkich, wybrać seksuologię. Towarzyszył jej również plan aby zrewolucjonizować ten kierunek na uczelni i wpuścić tu wiatr postępu, podmuch nowoczesności! Tak czy inaczej, cały dzień spędziła w bibliotece. Schodziła kamiennymi schodami w stronę parkingu, gdzie zostawiła swój samochód. Z daleka rozpoznała sylwetkę Taylora! Podążyła za nim, stając kilkanaście metrów dalej. Zaczęła - nagrywać gagatka, który dopuszczał się karygodnego czynu dewastacji publicznego mienia, szargania dobrego imienia. Warto wspomnień, że Anne należała do studenckiego senatu!
Powinnam wrzucić to na swój Instagram, czy wysłać do rady senatu studenckiego? – cmoknęła cicho, podchodząc bliżej, wciąż nagrywając. – A może od razu, bezpośrednio do trenera lub rektora? – wyłączyła kamerę, chowając telefon szybko za siebie. Uśmiechała się nieco bezczelnie, ale wyraźnie była rozbawiona całą sytuacją.
I chyba muszę Ci pokazać penisa. Ten nie jest szczególnie anatomiczny. Dla przykładu, Twój penis jest nieco bardziej... – tutaj wskazywała na namalowany na ścianie bohomaz, wytykając różnice anatomiczne w przyrodzeniu Taylora! Potem oczywiście krótki komplement, że powinien być dłuższy!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Taylor aż poskoczył. Z jednej strony to był kampus, ktoś zawsze szlajał się wieczorem czy to wracając z biblioteki, czy to gdzieś biegnąc spóźnionym, więc to, że ktoś go przyuważył nie powinno być szokujące. Ale było.
- Kurwa mać! - zaklął po tym jak odwrócił się za siebie i zobaczył, że nie jest to ani profesor, ani jakiś narwany student tylko Anne - Powinienem cię trzasnąć za to, że tak się skradasz. Nie masz nic lepszego do roboty? - w zasadzie to na nią warknął oburzony. Ze złości się praktycznie trząsł, a na pewno drżał. - Skasuj to. Już - tym samym ostrym, gwałtownym tonem zareagował na uwagę o udostępnieniu filmiku, by zaraz potem z kieszeni bluzy z kapturem wyciągnąć piłkę baseballówkę i rzucić nią w sylwetkę trenera. Gdzieś w okolice krocza. Piłka naturalnie odbiła się, przesuwając się na bok o dwa kroki Mays ją złapał. Drugi rzut śmignął przed twarzą Anne gdy zbliżała się do malunku. Tę piłkę też złapał.
- I co z tego. To nie ma być wierna replika, ma wyglądać fatalnie i przykuwać wzrok. I na pewno mi wyszło - cały czas był zły i znów cisnął piłką, która przeleciała z półtora metra obok głowy blondynki. Nie groziło jej trafienie, ale trochę poprawiało to taylorowe samopoczucie - I to nie mój fiut ma go dymać tylko ogólny... - zauważył ciutkę, odrobinkę spokojniejszy i podszedł do ściany by domalować jeszcze jeden fallus, tym razem blisko twarzy trenera. I trochę tego, co z fallusa wypływa. - usunęłaś już?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przestraszyłam Cię? Czyżbyś miał na sumieniu jakieś niegodziwe, naganne uczynki? – pokiwała głową przecząco, jakby zawiedziona tym co zastała. – Kiedy Cię poznawałam byłeś grzecznym i ułożonym chłopcem. A teraz? Kto sprowadza Cię na złą drogę chuligaństwa? – uniosła wyżej brwi i zaśmiała się uroczo pod nosem, gdy kazał jej skasować nagranie. Ależ się przejął! Czyżby nie ufał Anne?!
Ufam Twoim zdolnościom sportowym, ale uważaj żeby nie podbić mi oka. Świat by Ci nie wybaczył uszkodzenia takiej urody. – zakomunikowała, gdy piłka świsnęła po raz kolejny tuż przed jej nosem.
Usunę jak będziesz miały i grzeczny. – zauważyła spokojnie. Przeszła parę razy w jedną i drugą stronę, oglądając dzieło sztuki stworzone przez Taylora. Cmoknęła nawet, wychylała się podziwiając detal. Trzeba przyznać, że miał chłopak oko do szczegółów. Dbał o każdy detal. Pokiwała głową z uznaniem, jak profesjonalny rzeczoznawca i historyk sztuki.
Czym się tak denerwujesz? Siedzisz na ławce rezerwowej? – podeszła bliżej Taylora, zajętego rysowaniem - spermy? Sama nie wiem co on tam bazgrolił, ale przylgnęła do niego od tyłu, wsuwając dłonie w przednie kieszeni jego bluzy. Westchnęła cicho, wyglądając zza jego ramienia.
Wydaje mi się, że tutaj jest bardziej okrągły. Ale nie przyglądałam mu się szczególnie. Nie mój typ. Wolę podrywać kogoś z ostatniej linii obrony. – wymruczała. – A teraz opowiedz mi nerwusie, co się stało? To może jakoś Cię rozweselę. – poruszyła zabawnie brwiami i puściła Taylora. Mogli w zasadzie pojechać na imprezę. Nic nie rozładowywało zbędnego napięcia lepiej niż alkohol i muzyka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Bardzo kurwa śmieszne Anne, naprawdę nie mam teraz nastroju na żarty - w zasadzie to dobre samopoczucie Anne i jej figlarny humor tylko bardziej drażniły Taylora. Stąd te pełne frustracji rzuty, które w teorii mogły zaszkodzić jej zdrowiu i urodzie, stąd poirytowany ton głosu, stąd wreszcie inspiracja by raz jeszcze poprawić karykaturę trenera, która z każdym kolejnym pomysłem rozrastała się coraz bardziej. Najpierw była tylko sylwetka, potem głupie komentarze i teksty, potem anatomiczne dodatki. Tak jak teraz, gdy trener brał prysznic ze spermy.
- Usuwaj to. Wszystko zaraz trafi do chmury, ktoś ci się włamie na konto i będę mieć przejebane. - syknął - Nawet bardziej niż jakby mieli znaleźć nasze filmy z tobą w roli głównej - bo parę tych filmów było, ale akurat to, że ktoś mógłby zobaczyć Anne robiącą rzeczy, których nie powinni oglądać młodzi ludzie najmniej obchodziło Taylora. Nie on miałby z tego powodu nieprzyjemności, w pewnym sensie nawet stałby się sławny. Choć głównie ona.
- Właśnie! - prawie krzyknął gdy z furią cisnął piłką w sylwetkę trenera. Teraz już jej nie złapał, poleciała dobrych kilka, kilkanaście metrów za miejsce, gdzie stali Taylor z Anne. Odwrócił się do niej przodem i obejmując ją mocno w pasie przyciągnął do siebie. Krótko pocałował, ale trwało to mgnienie. Potem ją odepchnął - Bo mało trenuję, nie przykładałem się, odsunął mnie od składu na ten mecz - oczywiście związane to było też z tym, że zaliczył już robotę dla Wujka Jo, tylko to nie był stan by wyjaśniać Anne wszystkie zawiłości. - Pierdolony grubas obciągający chuje tęczowym kutasiarzom - wiadomo, że Mays nie był zwolennikiem społeczności LPG. Republikanin. Prawie redneck. Niestety, nie miał pomysłu na to jak usprawnić swoje dzieło sztuki, zaczął więc przechadzać się wzdłuż muru i uderzał pięścią w ścianę - Muszę coś rozwalić bo inaczej pierdolca dostanę! - teraz myślał na głos, a do odgłosu jego kroków dochodził odgłos uderzeń. Sukcesywnie coraz bardziej odsuwał się od malunku będącego centrum jego nerwowych spacerów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doceniam. Ale raczej nie jestem Kim Kardashian, aby ktoś miał mi się włamywać na telefon. – przyznała, wciąż wybitnie spokojna! Pewnie to efekt działania całodniowego ślęczenia nad nudną psychologiczną literaturą, którą pewnie dawno już obalono. Poza tym, biblioteka miała w sobie magiczne zdolności uspokajania ludzi. Anne szczerze nienawidziła tego miejsca. Mało atrakcyjni ludzie siedzący nad laptopami, udający, że interesuje ich cokolwiek poza dobrymi stopniami. Zresztą, kto miałby włamać się na jej telefon? To kompletny absurd. Nie miała tam niczego, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. Kompromitujące (w zasadzie to bardzo ekscytujące) nagrania były na telefonie Taylora. I nie było w nich nic, czym nie należało się chwalić. Była giętka, sprawna, pomysłowa, pełna fantazji i zaangażowania. Pobiła by rekordy oglądalności i zgarnęła wszystkie nagrody AVN. O ile oczywiście dojdzie do rozdania pornograficznych Oscarów w Las Vegas. Obawiam się, że niecny i wyrachowany wirus skutecznie pokrzyżuje te plany.
Lekko podskoczyła, gdy rzucił piłką o ścianę, a zaraz potem ją pocałował. Krótki, ale bardzo namiętny pocałunek. NIezbyt udany technicznie, bo Taylor raczej miażdżył jej usta i pewnie ledwo musnął językiem! Bez języka nie ma dobrego pocałunku, milion razy mu to powtarzała.
Opuszczałeś treningi? – zapytała, nieco zdezorientowana. – To albo zaczniesz być dobrym chłopcem i będziesz chodził na zajęcia, albo trzeba pozbyć się trenera. Co za problem? Mało jest metod? – wywróciła oczami. Jakby nie można było trenera oskarżyć o molestowanie, o nieodpowiednie zachowanie. Jedno słowo i Anne użyje wszystkich wdzięków, by wrobić niesfornego trenera w bardzo brzydką akcję. Cheerleaderka i trener? Cliche, ale skuteczne. A kto będzie sprawdzał i dręczył drobną blondynkę licznymi przesłuchaniami?
Możemy jechać na salę bokserką. Albo po prostu na imprezę za miastem. Trochę sportowych aut, ognisko i piwo. – wywróciła oczami. mogłaby zabrać go na nielegalne walki, ale szkoda obijać tę jego słodką, chłopięcą mordkę! Przypominał małego szczeniaczka, nawet w złości. Trudno było traktować te negatywne emocje poważnie w tak dziecięcej twarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wszystko się może wymsknąć, tak to działa. Już widzę jak twój ojciec jest szczęśliwy widząc dokonania jego córki albo kogoś z jej towarzystwa - tata na pewno nei byłby zachwycony tym, co znajodwało się na jego telefonie, a pewnie każdy nagłośniony skandal obyczajowy odbiłby mu się czkawką. Co prawda pewnie mógł część spraw zatuszować, ale chyba tylko do czasu, prawda? I chodziło tu też o zasady, aby nie stawałą mu Anne ością w gardle tylko robiła to, czego od niej wymagał/chciał.
- Trenera nikt nie ruszy, poza tym wiesz, kto będzie nowy? - to nigdy nie było wiadome, a nowa miotła mogła wprowadzić zupełnie inne porządki, a wtedy w ogóle Mays starciłby szansę na grę i wpadłby spod przysłowiowego deszczu pod przysłowiową rynnę. Krążąc, warknięciem odrzucił pomysł Anne. Nie miał ochoty ani na alkohol, ani na imprezę, ani tym bardziej na wysiłek fizyczny. Tak drepcząc wzdłuż muru natrafił na otwarte okno. Parter był wysoki, ale...
- W sumie zaraz, czy to nie jest...? - zapytał odsuwając się od sciany i patrząc na nią. oceniał okna, rozejrzał się to w prawo to lewo, próbując umiejscowić w przestrzeni. Do głowy wpadł mu pewien pomysł. Chwycił blondynkę za rękę i pokazał jej uchylone okno (to były te amerykańskie, podnoszone do góry). Parapet był na wysokości około dwóch metrów.
- Jeżeli się tam wdrapię, wystawię ci dłoń to się podciągniesz czy mam cię podsadzić? - zapytał i sam na próbę podskoczył, złapał się parapetu, podciągnął z łatwością. Wiedział, że da radę tam wejść. Pozostawało pytanie co z Anne. - W tym budynku jest gabinet trenerów... - wyjaśnił licząc, że dziewczyna zrozumie dlaczego chce się tam dostać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mój ojciec jest wybitnie niezadowolony z wielu spraw. Ale cierpliwie anuluje wszystkie moje mandaty i tuszuje zatrzymania przez policję. – uniosła lekko ramiona i bezradnie rozłożyła ręce. Zdaje się, że zapomnieli o usunięciu filmu, na którym Taylor dewastuje uczelnianą ścianę i obraża swojego mentora, opiekuna i ukochanego trenera.
W takim razie zostaje Ci rezygnacja z imprez i mojego niegodziwego, złego wpływu na Twoje życie. To nasze ostatnie spotkanie i wracasz do życia grzecznego chłopca. – westchnęła, łącząc dłonie w symbolu serca. Po chwili rozchyliła je, jakoby jej serce pękło na pół. Złamane, sponiewierane. Zanuciłaby nawet motyw muzyczny Titanica.
Jestem cheerleaderką, a nie opasłym wielorybem z wydziału mikrobiologii. – fuknęła! Przecież była wysportowana i bez problemu wdrapałaby się nawet bez pomocy Taylora. Kiedy podciągał się na parapecie, nie mogła się powstrzymać. Klepnęła go w pośladek. Najpierw prawy, potem lewy. Były na odpowiedniej wysokości i prezentowały się całkiem przyjaźnie w jeansach. Dobrze, że tej sceny nie widział Gustavo. Chętnie podsadziłby Taylora, pozwalając mu na wszystko!
Same kosmate myśli chodzą Ci po głowie, panie Mays. – zauważyła, a nieco niegrzeczne, wręcz niesforne iskierki odbijały się w jej tęczówkach. Odgarnęła tylko swoje długie, jasne włosy na jedno ramię i podskoczyła, łapiąc Taylora za rękę dość mocno. Po chwili już podciągała się w górę z jego pomocą. Usiadła okrakiem na parapecie, jedna noga na zewnątrz, druga w środku. Siedziała tak przez chwilę, rozglądając się po pokoju.
Nic dziwnego, że trenerzy są zawsze podminowani. Widzisz kolor tych ścian? I te koszmarne meble! – no tak, typowa dziewczyna. Weszła zaraz do środka. Przechodziła obok jakiejś szafki, oglądając historyczne zdjęcia i gratulacje dla poszczególnych trenerów. – Ten Twój trener był całkiem przystojny w młodości. – mruknęła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No tak. Ty i samochód - czy Taylor miał jakieś doświadczenia z umiejętnościami prowadzenia pojazdów przez Anne? Wątpię, aczkolwiek pewnie stereotypowe postrzeganie blondynek i młodych dziewczyn miało tutaj wiele do powiedzenia.
- A co to ma do rzeczy? Nie wszystkie z biologii są tłuste - stwierdził i skoro tak to rozpisałaś, to po próbnym podciągnięciu opadł, otrzepał ręce i z łatwością wspiął się na okno. Rozbawiony pokręcił jeszcze tyłkiem gdy tak wisiał, a potem pomógł blondynce dołączyć do niego w pomieszczeniu - Trochę przytyłaś. Po figurze jeszcze nie widać, ale... - nie dokończył i tylko ją w pupkę klepnął, jak już znalazła się w pokoju - Weź nie biadol już, oni i tak tu zbyt długo nie siedzą - machnął ręką i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu zastanawiając się co tu można by wywinąć. - Co? - wyrwała go z zamyślenia i podszedł do niej patrząc na zdjęcie - Gdy przestajesz się ruszasz i żresz skrzydełka z kurczaka to tak się to kończy - mruknął i zaczął rozglądać dalej po pomieszczeniu. Coś mu tutaj zdecydowanie nie pasowało...
- To pokój jednego z asystentów - stojąc z dłońmi wspartymi na biodrach wreszcie doszedł do takiego wniosku. Chwycił klamkę, ta puściła i wyszli na korytarz. Ciemny, cichy. - Chodź... - powiedział i skręcił w lewo gdzie, jak zakładał, trafi na gabinet swojego trenera. Nie pomylił się. Drzwi był zamkniętę, ale jak to w filmach, miały jakąś mleczną szybę czy coś tam. - Anne! - zawołał konspiracyjnym szeptem - Przynieś mi tę gaśnicę! - w ten sam sposób do niej zawołał wskazując na stojąca pod ścianą gaśnicę właśnie (bo przecież nie słonia).

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyuważ z kim fruwasz młody człowieku. – zwróciła mu uwagę iście nauczycielskim tonem. – Lada moment mogę wejść w posiadanie sportowego bugatti wujka Jo. I jeśli nie będziesz miły, to nie pozwolę Ci nawet potrzymać kluczyków. – wyjaśniła rzeczowo. Jak nie kij, to marchewka! Żartowała oczywiście. Nie będzie wozić się po smutnym i szarym Seattle w sportowym, nieco nazbyt ekskluzywnym samochodzie. Szczególnie, że głównie odwiedzała uczelnię. Auto wujka pewnie posłuży jej tylko na specjalne okazje. O ile w ogóle go dostanie! Ale wujek nie mógł być potulny i słuchać narzekać jej rodziców. Oczywiście, że ojciec był przeciwko. Tak dla zasady, przeciwko wszystkiemu co może sprawić Anne nieco radości.
Skąd wiesz, znalazłeś jakąś szprotkę w swoim łóżku? – oczywiście chodziło o potencjalnie szczupłą dziewczynę z wydziału mikrobiologii. Zresztą, Taylor nie pamiętał połowy podbojów łóżkowych - może po alkoholu i narkotykach lubił eksperymentować z mikrobiologią.
Od dzisiaj masz szlaban na skrzydełka. I sama będę Cię odprowadzać na treningi. To strasznie smutny los sportowców. – wywróciła oczami, nieco zdegustowana zmianami jakie zaszły w trenerze. Czy to oznacza, że Taylor też tak skończy? W końcu, jak na razie jego kariera nie rozwijała się torami Toma Brady, ani nawet tego drugiego, konusa umawiającego się niegdyś z Adrianą Limą. Ale Anne była pewna swego, zamierzała spędzić życie z kimś pokroju Tom Brady, a nie John Travolta.
No przecież idę, idę. – burknęła, wychodząc na korytarz. – W filmie grozy zginęlibyśmy spotykając psychopatę. A w filmie porno zaczęli uprawiać seks. Pewnie właśnie bym rozpinała Ci spodnie i zaczynała ob... – przerwała, bo gdzieś z dala dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Pewnie sprzątaczka? Albo portier? Po chwili jednak dźwięki ucichły, ktoś wyraźnie wyszedł ze skrzydła uniwersytetu.
Gaśnicę? Jestem mokra i bez ugaszania. – pewnie zauważyłby jej nieco szelmowski uśmiech. Tak właściciel - podobno to chłopcy są wiecznie napaleni, a tutaj? Bez komentarza to pozostawię! Spróbowała podnieść gaśnicę, a nawet wywijała przewodem z dyszą. Może to taka staromodna gaśnica! Przez przypadek raz nawet nacisnęła nieodpowiednio i z dyszy wyleciało trochę piany. Wiem, powinna być zablokowana, ale nie była! Anne cicho się zaśmiała i podała zaraz gaśnicę - no przecież nie słonia - Taylorowi..

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wolę motory dziewczynko - wzruszył ramionami udając, że perspektywa przejechanie się buggatti wcale a wcale go nie kręci. Nie do końca tak było, aczkolwiek nie może dać sobie wejść na głowie jakiejś bogatej panience, którą regularnie wykorzystuje w celach finansowych i łóżkowych. Przy cyzm, biorąc pod uwagę jej libido, trudno powiedzieć, kto był bardziej wykorzystywany przez kogo. Pozostawił bez komentarza uwagę o szprotce. Nie musi wszystkiego wiedzieć, nie jest ani jego matką, ani jego dziewczyną!
- Chciałbym widzieć jak odprowadzasz mnie na treningi i dajesz szlaban na żarcie. Czy to ostatnio nie ty mnie karmiłaś? - odbił piłeczkę bagatelizując to zarzekanie się Anne podczas gdy jego oczy rozglądały się po gabinecie co doprowadziło do konkluzji, że trzeba zmienić pomieszczenie. I tak też się stało.
- Nie. W pornosie bzykalibyśmy się już na biurku w tamtym gabinecie albo ktoś by nas przyłapał, najlepiej jakaś seksowna wytatuowana sprzątaczka w stylu pinup girl i mielibyśmy gorący trójkąt - odpowiedział zerkając przez ramię w tył na Anne, która zdecydowanie nie nadążała, a przecież on wcale wielkiego tempa nie narzucił. - Może potem - machnął ręką na ten przytyk, teraz jego głowa była na właściwym miejscu, myślał mózgiem, a nie kutasem. - Jezu dziewczyno, jak ty dożyłaś tego wieku. Gdyby to był granat, to zbierałbym cię ze ściany! - przewrócił oczami, ale odebrał od niej gaśnicę. Chwycił ją ostrożnie i podstawą zbił szybę do gabinetu trenera. Przełożył dłoń przez otwór, uporał się z zamkiem, otworzył drzwi a już po chwili cała zawartość gaśnicy znalazła się na meblach, ścianach, podłodze. Pokryte pianą było absolutnie wszystko. Ostrożnie odstawił pustą gaśnicę-nie-słonia na ziemię i popatrzył na swoje dzieło. Krajobraz jak w tanim filmie, gdzie należy imitować zasrane śniegiem pomieszczenie.
- Dalej mi czegoś tutaj brakuje... - mruknął Mays i pośród całej tej piany otwierał wszystkie szuflady biurka. Jakieś notatki, kwity, zdjęcia... - Masz ognia? - zagadnął bo choć używki mu obce nie były, to jednak nie palił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ale nie karmiłam Cię pieczonymi skrzydełkami. Kolejnym razem zorganizuje śniadanie tylko dla siebie. – wzruszyła ramionami całkiem obojętnie. Dla niej, mógł zjadać okruszki i zeschły ser. Bo właśnie to zastała w jego lodówce, gdy obudziła się nad ranem. Gest dobrej woli - to jedyne co nią kierowało, gdy wróciła z pachnącym i świeżym śniadaniem, chrupiącym bekonem, odpowiednio usmażonym jajkiem, z lekko rozlewającym się żółtkiem. Ale koniec! Jak on jej wypomina brak zobowiązań i łączących ich relacji, to koniec tego dobrego! Zaraz porozmawia z wujkiem Jo, że trzeba delikwenta ubrać w betonowe trzewiki, by zaprzyjaźnił się z florą i fauną oceanicznego dna! Albo od razu i bez kreatywności, zakopać gdzieś za miastem. Ewentualnie upozorować wypadek na motorze. To nawet bardzo prawdopodobne. Zostawić przy nim narkotyki i sprawa rozwiązana. Tak, to brzmi jak całkiem dobry plan.
Lubisz pin-up girls? Nic dziwnego, że bawię się z Tobą tylko po alkoholu. Na trzeźwo masz kiepski gust. – mruknęła do siebie, ale w końcu podała mu tę nieszczęsną gaśnicę.
Gdyby to był granat, to musiałbyś najpierw znaleźć swoją urwaną nogę i jądra, żeby zacząć mnie zeskrobywać ze ściany. – uśmiechnęła się uroczo i nieco zbyt zamaszyście podała mu tę ciężką gaśnicę. A może nawet miała ochotę zdzielić go dyszą. Darowała sobie te zaczepki i nieco znudzona, usiadła na parapecie przed gabinetem, gdy Taylor (nie wiem dlaczego chciałam go nazwać Erwin) bawił się w strażaka. Wychylił się dopiero, pytając o ogień.
Nie chciałabym być w Twojej skórze, jeśli to się wyda. – rzuciła mu zapalniczkę. Cóż, nawet jeśli wyda się jakikolwiek jej udział, ojciec ją wyciągnie. Nie było żadnego problemu. Ale Taylor? Za nim nie stała armia prawników, ani bogaci rodzice. Przez moment zastanawiała się, czy chłopak nie postradał zmysłów przez ostatnie narkotyki od wuja Jo. Albo naoglądał się jakiś gangsterskich filmów z lat dziewięćdziesiątych. Niewiele ją to obchodziło - jak zostało wspomniane (palcem nie wskażę przez kogo) nie są parą i nic ich ze sobą nie łączy!
Dobra Mays. Baw się dobrze ze swoją powierzchowną zemstą. Ja nie będę marnować wieczoru na bzdury. – rzuciła tylko, zeskakując z parapetu. Mogła bawić się w klubie po nudnym dniu w bibliotece. Tutaj atrakcje były raczej mało porywające, a zatem: ruszyła do okna, przez które weszli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokręcił przecząco głową na wzmiankę o pinup girls.
- Ni mnie ziębią ni grzeją, ale wyobrażasz sobie tutaj sprzątaczkę w kusej kiecce? - to było pytanie retoryczne, on żadnej odpowiedzi od Anne nie oczekiwał. CO więcej, sam jej sobie udzielił - A z tym kokiem czy też kitką, jakąś chustą przewiązaną na czole idealnie pasuje do roli sprzątaczki. Ja wiem, że próżno w pornosach szukać sensu, ale uczyńmy ten nasz chociaż odrobinę prawdopodobnym - w rzeczywistości woźni szkolni/uczelniani to głównie faceci (gdzie równouprawnienie ja się pytam?), więc pewnie scenariusz byłby zgoła inny. Trójkąt w najlepszym razie, w najgorszym... zostawmy to, nie brnijmy dalej. I ja tylko pragnę zauważyć, że Taylor słowem się nie zająknął o ich relacji i więzi, więc skąd ta niechęć ze strony Anne to ja nie rozumiem!
- Nic się nie wyda, będzie dobrze - machnął ręką jak zwykle nie zastanawiając się wiele nad konsekwencjami. Przez taki tok myślenia znalazł się właśnie w tym miejscu skoro oczekiwał, że kładąc metaforyczną lachę na obowiązki zawodnika dalej będzie grać sobie w najlepsze i traktowany będzie jak gwiazda. Tymczasem w szufladzie znalazł jakieś zapałki, jedno cygaro które pewnie trener popalał po ważniejszych zwycięstwach. Wiele czasu nie stracił nim w koszu na śmieci buchał ogień palący zdjęcia i resztę zawartości szuflady. - CIENIAS - zawołał za Anne i ruszył za nią zostawiając palący się metalowy kosz z zwartością. Wtedy też usłyszał głos, ewidentnie jakiś z pracowników się zbliżał więc otrzymawszy z tego tytułu dodatkowy dopalacz pobiegł w stronę gabinetu, przez który dostali się do budynku. Wpadł po drodze na Anne, którą potrącił, przewróćili się oboje, narobili ambarasu. Wtedy też ów człowiek z obsługi będący gdzieś z tyłu krzyknął coś o tym, że jebane gówniarze lepiej niech spieprzają bo im nogi z dupy powyrywa i tak też właśnie się zdarzyło. Anne i Taylor prysnęli, ale w całym tym zamieszaniu na podłodze, tuż przed drzwiami do 'pierwszego' gabinetu znalazł się jakiś dokument Anne. Karta biblioteczna? Legitymacja studencka? Prawo jazdy. No nie ważne! Ważne jest to, że gdy Taylor i panna Sanders byli już kilkanaście, kilkadziesiąt metrów (prawie napisałem jardów, aby pozostać w klimacie) to pan woźny legitymację podniósł. Rabanu miał nie robić, ale jak zobaczył pożar z gabinetu, który cały był w pianie to pewnie ruszy odpowiednie sznurki!

zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~2~

Mimo czystego, słonecznego nieba dość silny wiatr potrafił przeniknąć do kości i Halleluiah idąc ulicą raz po raz próbowała opatulać się postrzępionymi połami mizernego sweterka z kapturem, naciąganym raz po raz głębiej na zwichrzony chaos blond kosmyków. Co prawda przechodnie – w tej okolicy w większości studenci, asystenci i docenci – aż tak wiele sobie z tego nie robili, więc czemu akurat ona tak marzła?
Pewnie znałaby odpowiedź, gdyby żyła w miarę śledząc własne działania w szerszym kontekście, ale Halleluiah „Gin” Morrison nie potrafiła głębiej zainteresować się takimi sprawami jak… Halleuiah „Gin” Morrison, nie miała głowy do karmienia jej czy odziewania, umysłowo krążyła w innych klimatach, zasadniczo podwędzonych nieustannie tlącym się maryśkowym skrętem osadzonym w kąciku ust. Ale dziś, teraz, sytuacja była odrobinę inna, miała pewną potrzebę, pewien problem, co już samo w sobie było osobliwe: Halleluiah i problem?
A jednak.
Dziś nie był dobry dzień. Słoneczny, tak, jasne (gdyby nie ten wiatr!), ale nie w tym rzecz. Czuła że czegoś potrzebuje. Ba: doskonale wiedziała. Była to potrzeba czegoś, czego nie miała (akurat nie dziwne – zasadniczo Halleluiah nie miała praktycznie niczego) – a co chciała mieć. Do tego stopnia, że pożyczyła nawet kasę!
Szła szybko – w swoim mniemaniu, bo mocno przypalony mózg stawiał kroki wolniejsze, niż chciał, bardziej chwiejne, nieco jakby zbyt miękkie – ale szła zaśmieconym chodnikiem wytrwale, zanurzona w swoim świecie.
Nie znała tu nikogo. Ci, których znała – poznikali. Nie miała pretensji, ale fakt pozostawał faktem: w chwili gdy potrzebowała konkretnego towaru, nie miała nikogo na podorędziu. Szła w ostatnie miejsce, w którego powodzenie zresztą nie wierzyła. Dlatego przed jedną z mijanych bram zahamowała tak gwałtownie.
Brama.
A za bramą – co to za państwo w państwie… Uniwerek!
– Uniwerek… –upewniła samą siebie, drapiąc się po głowie przez ażurowy kaptur i nieskutecznym (ale też nieaangażowanym) ruchem odgarniając z twarzy kosmyk, którego wiatr zaraz z powrotem tam zagnał.
Uniwerek.
Młodzież. Aaaaha!
Niewiele myśląc – zmieniła lekko trasę. Tamto miejsce poczeka, natomiast tu, teraz, szansa na nabycie czegoś mocniejszego niż trawencja wydawała się nagle wręcz nachalna!

Szła więc – najpierw środkiem wielkiego placu, ale otwarte przestrzenie podobały jej się na preriach, natomiast tutaj czuła się trochę nie u siebie i stąd zmiana trasy na lewą pierzeję placu, pod drzewami było jakoś mniej oficjalnie, a nuż, psiakrew, jakiś woźny ją tu zdybie i wylegitymuje?
Dlatego nie bez pewnej ulgi zaczepiła azjatyckiej urody młodzieńca, który stał tu jakby na kogoś czekał. Student. Super. Na pewno wie, kto handluje tym i owym na terenie kampusa.
– Cześć, słuchaj – akurat zawiał wiatr i cała facjata Hallelui zniknęła za zasłoną poplątanych włosów, następne słowa mówiła przez nią – Wyglądasz na kogoś, kto wie… – i dokończyła po gwałtowniejszym rzucie głową na bok: wiatr porwał kosmyki i przylepił do kaptura – …gdzie tutaj mogłabym kupić wiesz… – przysunęła się do niego, może zbyt blisko, bo jakoś kiepsko jej szło utrzymanie jakiegoś żołnierskiego pionu – …jakieś dragi. Hm? – i zdradzając akcentem pochodzenie raczej kalifornijskie, uśmiechnęła się, być może szczerze i z nadzieją, choć jeśli przyjrzeć się jej twarzy, to dziwne oznaki zmęczenia uśmiech szczery i nadziejny zamieniały na zmęczony i lekko zdesperowany.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”