WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Postawiła na stole dwa piwa - jedno przed Edą, drugie przed wolnym miejscem naprzeciwko, które szybko zajęła sama. Pomiędzy nimi położyła też rachunek, który będzie jej jeszcze potrzebny do odebrania ich jedzenia, które zamówiła razem z tym piwem, ale na które jeszcze trochę musiały poczekać. Praktycznie od razu podniosła do góry swój kufel w milczącym toaście za zdrowie (żeby wszyscy irlandzcy oraz międzynarodowi bogowie piwa nie pogniewali się za ewentualną zniewagę) i nie czekając na odpowiedź podobnym gestem ze strony Edy, upiła kilka solidnych łyków. Potem odetchnęła głęboko, z widoczną ulgą, przymykając przy tym oczy. O tak, tego potrzebowała. Paru łyków zimnego piwa w towarzystwie dobrej koleżanki. W końcu odrobina luzu, bez stresów, bez niepotrzebnych myśli i unoszących się w powietrzu niedopowiedzeń. Posiadanie koleżanek miało swoje plusy, z czego dopiero dwudziestoletnia Jack zdała sobie sprawę. Kilkunastoletnia zdecydowanie wolała chłopskie towarzystwo i obracała się głównie w gronie młodych gniewnych, zbuntowanych i nadpobudliwych - podobnych dzikusów do niej samej. Nie żeby było w tym cokolwiek złego, uwielbiała swoich kumpli. Była też wówczas przekonana, że baby potrafią rozmawiać tylko i wyłącznie o sukienkach, makijażu i innych babach. Niekoniecznie jej klimaty. Musiała dorosnąć do przekonania się, że to niekoniecznie prawda i że w babie też można znaleźć bratnią duszę. No i że o ile z babami faktycznie rozmawiało się inaczej, to posiadało to swoje plusy. Czasem potrzebowała takiej babskiej rozmowy.
Teraz potrzebowała takiej babskiej rozmowy. Były zwyczajnie takie rzeczy, o których nie mogła porozmawiać z Rossem. Na przykład sam Ross.
- Houston, mamy problem - oznajmiła na początku i westchnęła, obracając palcami kufel z piwem na stoliku. - Co myślisz o przyjaźni damsko-męskiej? - zapytała prosto z mostu. Bo chyba tak było najłatwiej do tego tematu podejść. Inaczej nie potrafiła. Nawet nie wiedziałaby, od czego zacząć. Wiedziała, że ostatnio miała w głowie całkiem sporo chaotycznych myśli, z których części nie rozumiała, a których w większości się bała. Miała wrażenie, że cały świat, który do tej pory znała, wisiał obecnie na cienkim włosku i jeden nieostrożny ruch może sprawić, że wszystko pieprznie prosto na mordę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 4
Uwielbiała przebywać w tłumie, spotykać przyjaciół, wygłupiać się, niekontrolowanie się śmiać. Od miesięcy nigdzie nie wychodziła, a przecież ponad rok temu bary z Jack były jej ulubionym miejscem. Późniejsza choroba, powrót do zdrowia sprawił, że skupiała się tylko i wyłącznie na tym, żeby stanąć na nogi. Ale teraz, siedem miesięcy po wszystkim mogła odetchnąć z niewyobrażalną ulgą, siedząc na stołku, trzymając w dłoni kufel piwa. Choć jej życie ostatnio nie napawało optymizmem, Edę bolały policzki od uśmiechania się. Rozglądała się dookoła, podskakując na krześle niczym dziecko oglądające atrakcje w wesołym miasteczku, nie potrafiące zdecydować, którą wybrać jako pierwszą. Była podekscytowana i szczęśliwa, że nadszedł ten czas, kiedy mogła po prostu robić to, czego pragnęła. Była podekscytowana również na myśl, że od teraz będzie walczyć o swoje szczęście i że nadszedł kres tych najczarniejszych czasów. Była również cholernie głodna i ze zniecierpliwieniem zerkała raz w kierunku baru, a raz na rachunek leżący tuż przed nią. Ostatecznie jednak podniosła kufel do góry w geście toastu i upiła łyk. Cholernie za tym tęskniła.
Spojrzała z zaciekawieniem na przyjaciółkę. Czy Jack była człowiekiem, który tworzył problemy na siłę? Zdecydowanie nie. Dlatego Eda zrozumiała, że musiało stać się coś poważnego. Musiała się, więc maksymalnie skupić. – To samo, co o przyjaźni damsko-damskiej, czy męsko-męskiej. Istnieje, po prostu jest inna – odpowiedziała. Eda wierzyła w siłę rozmowy. Nienawidziła niedomówień, kłamstw i uważała, że jeśli dwie strony są ze sobą szczere i zachowują się wobec siebie w porządku, to nie ma możliwości, żeby zniszczyć jakąkolwiek przyjaźń. Bez względu na płeć. Eda posiadała przyjaciół płci męskiej, może nie czuła potrzeby zakochiwania się, bo już czuła miłość do jednego konkretnego człowieka, ale nawet bez tego nie wyobrażała sobie, że mogłoby się to zmienić. – Zaczynasz mieć wątpliwości? – spytała, nie wiedząc w jakim kierunku zmierza ta rozmowa, ale Edzie wydawało się, że właśnie w tym.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była prostą dziewczyną i lubiła proste sytuacje - tak przynajmniej zawsze twierdziła. Wierzyła w to, że jeśli cos dobrze działa, to bardzo dobrze i nie ma sensu szukać dziury w całym. Nie trzeba naprawiać czegoś, co nie jest zepsute albo ulepszać coś, co już i tak jest całkiem zajebiste. Nie doszukiwała się problemów tam, gdzie ich nie było i nie zastanawiała się nad tym, co może się spieprzyć jeszcze zanim się spieprzyło... Zostawiała to dla przyszłej Jack i była pewna, że to właśnie ona znajdzie jakieś rozwiązanie, kiedy będzie to już koniecznie. Zazwyczaj. Bo ostatnio, jakby na przekór całej swojej życiowej filozofii, jej głowę zdecydowanie zbyt często zaprzątały myśli o tym, co będzie jeśli. Miała wrażenie, że jej ustabilizowany świetny świat i jego ustabilizowane równie świetne relacje chwieją się coraz bardziej i już za moment, dosłownie parę chwil - wszystko się posypie i pieprznie. W jedną albo w drugą stronę. Żadna z nich nie byłaby według Jack dobra. Po co ulepszać coś, co dobrze działa?
Przyjaźń pomiędzy nią a Rossem działała i Jack wierzyła, że może zostać dokładnie tak, jak jest. A wręcz, że powinno zostać tak, jak jest. Chociaż może... Może to zwyczajnie nie miało racji bytu i z samego założenia już z góry skazane było na porażkę? Może to ona się myliła, w swojej naiwności wierząc, że takie rzeczy jak przyjaźń damsko-męska istnieją? Rozluźniła się lekko, kiedy usłyszała odpowiedź Edy. Czyli jednak nie... Czyli jednak to nie tylko ona w to wierzyła. Skinęła głową. No tak, na pewno była inna.
- Wątpliwości? - drgnęła lekko i przekrzywiła głowę. Czy Eda pomyślała, że Jack pyta, bo to ona mogłaby... - Nie - odpowiedziała szybko. - Ja nie mam - postanowiła dodać po chwili. - Ale czasem tak się po prostu zastanawiam, czy to możliwe, żeby facet i kobieta przyjaźnili się, spędzali ze sobą duzo czasu, rozumieli się i w ogóle... No wiesz - tym krótkim zwrotem podsumowała cała resztą tego, co zaliczyć można było do naturalnych elementów przyjaźni. - I żeby w tym wszystkim żadne z nich w pewnym momencie nie miało jakichś głupich pomysłów - zakończyła i westchnęła ciężko, bardzo dobitnie, przewracajac przy tym oczami. No, to chyba dość wyraźnie określało jej nastawienie do tych pomysłów. Zmiana tego, co było dobre, była według niej totalnie nie-spoko.
Ostatnio zmieniony 2021-02-11, 20:20 przez jack brennan, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eda teoretycznie nie miewała problemów. Nie znosiła się w to bawić, nienawidziła nie dokończonych spraw, nie lubiła się kłócić. Po prostu ignorowała, jeśli zachodziła taka potrzeba. Zawsze lepiej było zdejmować sobie nieprzyjemne sytuacje z barków niż do nich dążyć. A jednak miała też jedną cechę, nie wiem, czym można ją przypasować tylko do stuprocentowych kobiet czy po prostu do gatunku ludzkiego, ale mimo wszystko zbyt dużo analizowała. Szukała za i przeciw, w taki sposób, by ostatecznie zaplątać się w tym podejmowaniu decyzji. I nawet jeśli twierdziła, że jest pewna tej odpowiedniej, to wynik czasami był smutny. Chyba były w tym do siebie podobne. Oczekiwały stabilizacji, szukały jej, a ostatecznie wszystko zmierzało ku przepaści. Eda nie wiedziała, jak teraz będzie wyglądało jej życie. Przed chorobą pragnęła tylko, żeby nic się nie zmieniło. Żeby jej praca była taka, jaką miała. Żeby jej mąż nadal ją kochał, tak jak ona kochała jego. Nie potrzebowała do szczęścia więcej, ani mniej. Było idealnie. Chyba zbyt, bo pewnego dnia, kiedy gorzej się poczuła, zdając sobie sprawę, że ten stan pojawiał się zbyt wiele razy, zrozumiała, że nie wszystko jest w porządku. A najgorsze było to, że trafiła w końcu do niej ta świadomość, że nie będzie mogła Jonah dać wszystkiego, czego pragnął. Dlaczego zafiksowała się na tym, że tak bardzo chciał rodziny? Nie miała pojęcia. Jej wystarczał tylko on. Nie potrzebowała dzieci, a jednak coraz częściej nad tym myślała, bo jeśli miałaby go uszczęśliwić? Być może to nie był odpowiedni powód, ale wiedziała, że jest w stanie pokochać to dziecko. Była głupia, naiwna, ale pełna nadziei. A potem ta nadzieja zgasła, a Eda została z niczym. Ale w momencie, kiedy siedziała na barowym stołku, sącząc piwo, nie myślała o tym. Bo dziś nie miała zamiaru o tym myśleć. Dziś chciała się uśmiechać. – Wydaje mi się, że tak. To znaczy… myślisz, że w końcu następuje ten moment, że jedno musi się zakochać? Nie. To niemożliwe – odpowiedziała. Co jeśli każde z nich ma drugą połówkę, to schemat i tak jest ten sam? Że jedno zaczyna się czuć nieszczęśliwe? Nie. – Można się z kimś przyjaźnić, ba, kochać tego kogoś, ale nie żywić do tej osoby romantycznych uczuć – pokiwała głową, w ten sposób potwierdzając swoje słowa.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mogła powiedzieć, żeby zgadzała się z decyzjami, jakie podjęła Eda. Wydawało jej się - chociaż oczywiście nie mogła mieć co do tego żadnej pewności - że na jej miejscu postąpiłaby inaczej. Może byłaby znacznie bardziej egoistyczna i myślałaby głównie o sobie. Może postawiłaby na całkowitą szczerość i wspólne wypracowanie rozwiązania, chociaż wiedziała, że to również posiadało swoje minusy i stawiało drugą stronę w nie do końca komfortowej sytuacji. Nie musiała się jednak z Edą zgadzać, aby ją wspierać. Była przecież dorosła, posiadała swoje priorytety i postąpiła w zgodzie z własnymi przekonaniami i sumieniem, a to było coś, co Jack szanowała. Wiedziała, że cała ta sytuacja nie była dla Alderidge łatwa. W końcu dla kogo by była? Starała się być gdzieś obok, stanowić dla niej duchowe i moralne wsparcie, podsuwać ramię do wypłakania w ramach potrzeby i, chociaż to zazwyczaj niewiele zmieniało, powtarzała te wszystkie sztampowe "jeszcze będzie dobrze, zobaczysz", w które zresztą szczerze wierzyła. I chociaż może nie było tak do końca jak wczesniej i chociaz może nie było tak do końca dobrze, to najważniejsze było to, że było jakoś. Nadal były młode, nadal miały przed sobą życie, mogły podjąć jeszcze wiele decyzji nad wieloma kuflami piwa. Z tego Jack cieszyła się najbardziej - że nadal miała Ede w swoim świecie.
- Nie wiem... - odpowiedziała całkiem szczerze. Nie wiedziała, co o tym myśleć i wcale jej się nie podobało, że od jakiegoś czasu miała co do tego wątpliwości. - Kiedyś wydawało mi się, że przyjaźń to po prostu przyjaźń i tyle. Fajnie jak jest fajnie, nie? Nie trzeba w to od razu pakować jakichś innych uczuć, bo skoro coś działa, to działa i już - dorzuciła chaotycznie, bardzo w swoim stylu i wzruszyła ramionami. - Ale nie wiem, może tak już jest, że prędzej czy później ktoraś ze stron się zakocha i... No i wszystko się spierdoli - podsumowała, bo właśnie tego się bała. Że wszystko się spierdoli. A przecież było dobrze. - I żeby nie było, to nie ja jestem tą zakochaną stroną - postanowiła jeszcze dodać, bo uznała, że warto to doprecyzować. Nie lubiła prowadzić rozmów na zasadzie zagadek i niedomówień. Znacznie bardziej wolała walić prosto z mostu, o co jej chodziło. Owijanie w bawełnę nie było jej mocną stroną. Nie zawsze działało to na jej korzyść...

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Delridge”