WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#25

Pytanie, co ona w ogóle robiła w tej cholernej windzie po tym, co działo się z Nolanem ostatnio? Chyba naprawdę musiała być zmęczona, niewyspana i o niezbyt trzeźwym umyśle, że w ogóle do niej wsiadła. Jej stan raczej przypominał jakby dopiero z łóżka wstała. Ziewająca między kolejnymi "dzień dobry" czy "cześć", przymykająca oczy raz po raz. I pewnie tak by dojechała na swoje piętro, kuląc się gdzieś w rogu cholernej windy, gdyby nie fakt, że wsiadł do niej nie kto inny, a on. Mężczyzna, który niegdyś tak zabiegał o jej względy, a potem nagle z wszystkiego się wycofał. Co gorsza - zniknął. Adelaide nie miała mu tego za złe, w końcu sama nie była zbyt przekonana do tworzenia jakiejś więzi z Joachimem po tym co się wydarzyło tamtej nocy. Był jej przełożonym, lekarzem, który miał zająć się jej edukacją, przygotowaniem przez następne lata rezydentury, więc romans z chirurgiem odpadał. Nie żyli w serialowej rzeczywistości. Potem ta cała farsa z Jordanem, że pewnie byłoby to wszystko na rękę. Gdyby tylko napisał. Dał znać.
Problem polegał na tym, że jak każda urażona kobieta miała poranioną dumę. Nie można zaprzeczyć, że bycie w centrum uwagi i zainteresowania przystojnego, starszego mężczyzny było miłe. Ale serio, nie dość, że zostawił ją tak w kinie samą, bo biegł na inne spotkanie cholera wie z kim, to jeszcze kilka dobrych miesięcy po prostu nie widywała go. Ktoś jej szepnął, że już tu nie pracuje czy wyjechał, ale jak to lekarskie plotki - nie wierzyła. Nic więc dziwnego, że była zdziwiona jego widokiem. - Doktorze Hirsch - mruknęła jedynie ozięble, rozbudzając się na moment i krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Co za różnica? Jeśli chce pan poznać szpitalne plotki to na pewno za godzinę wszystkiego się pan dowie. Pielęgniarki lubią gadać, a skoro pan wrócił... - na pewno do niego przylecą. Była tego pewna. Ona nie zamierzała jednak zwierzać się ani z tego co działo się w szpitalu, ile miała nadgodzin, ciekawych przypadków i pacjentów, których chętnie walnęłaby patelnią. Nie byli przyjaciółmi, a nawet na znajomych w tym momencie nie czuła potrzeby. - Pewnie pan powinien, choćby dlatego, że dziwne jest byciem zainteresowanym, a potem znikanie z powierzchni ziemi. Normalnie inna dziewczyna mogłaby przejść to o wiele gorzej. Taka rada na przyszłość - wzruszyła ramionami i gdy winda się zatrzymała, wysiadła. Nawet nie patrząc czy było to jej piętro. Nie chciała po prostu być z nim w ciasnym pomieszczeniu i narażać się na to, co miało miejsce nie tak dawno. A okazywanie słabości przy Joachimie wychodziłoby jej na pewno o wiele trudniej. - Miłego dnia - rzuciła przez ramię jedynie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie rozpatrywał tego kompletnie w takich kategoriach, bo prawda jest taka, że mało myślał, kiedy w grę wchodziły nowe, medyczne zagadki do rozwiązania właśnie dla niego. To głupie, bo w końcu dotyczyło ludzkiego nieszczęście, ale wtedy poczuł się jakby dostał prezent. A była nim jakaś nowa gra logiczna, którą trzeba przejść jak najszybciej i nie można się oderwać. Tak zadziałał jego mózg, odrzucając wszystko, co powinno go w jakiś sposób trzymać w pionie. Zapomniał o zobowiązaniach. Tylko właśnie... Czy on w ogóle je miał? Oziębłość Adelaide nie pomagała mu w żaden sposób tego sprecyzować. Wtedy. Teraz to jak jej słuchał, to był pewien, że jednak miał te pieprzone zobowiązania.
Pewnie sobie tego nie życzyła, ale miał to gdzieś. Złapał ją za rękę i zaciągnął do małego, pustego pomieszczenia tuż obok wind. Jakiś schowek. A może kanciapa konserwatora. Nieważne. Istotniejsze było to, że znajdowali się sami i tu raczej nikt im nie przeszkodzi.
-Nie pytałem o plotki. To po pierwsze. Po drugie... Raptem obchodziło cię moje zainteresowanie? - zapytał z uniesioną brwią, wyraźnie zdziwiony. To dla niego zaskoczenie. W końcu sukcesywnie go odpychała, a w to, że faktycznie umówił się na urodzinowe picie ze starszym bratem ewidentnie mu nie wierzyła wtedy, gdy o tym wspominał, ani chyba teraz po czasie, kiedy była tak cięta. -Nie sądziłem, że mam jakiekolwiek zobowiązania... A dodatkowo wcale nie zniknąłem, bo raczej to nie był sekret, gdzie jestem - p rzyznał szczerze, nie mając pojęcia, że pielęgniarki w czasie plotkowania tak łatwo wszystko przekręcają, a młode stażystki biorą to za bardzo do siebie, tworząc przy okazji jeszcze inne wersje. Dobrze, że nikt tu nie wiedział o Nanette, bo jeszcze zamiast szemrać na korytarzach, że Hirsch ma nastoletnią córkę, wyszłoby, że ma nastoletnią kochankę... O zgrozo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaskoczona poczuła jak ktoś łapie ją za nadgarstek i ciągnie w swoją stronę. Zupełnie inną od tej, w którą zmierzała. Chciała się uwolnić, chciała po prostu pójść i być zła gdzie indziej na wypadek, gdyby miała z nim potem kilka godzin dyżuru czy jakieś konsultacje. W końcu wrócił. I zapewne znów miał pracować. Czy jednak z nimi? Nie miała pojęcia, ale wolała nie być wtedy zła, a skupiona.
Wpakował ją do jakiegoś pomieszczenia. Było ciemno, więc zacisnęła usta w cienką linię i wymacała na oślep włącznik światła. Uruchomiła się jedna żarówka. Lepsze to niż nic - pomyślała i wzięła głębszy oddech. Nie było to wielkie pomieszczenie, bardziej wyglądało jak schowek, kilka szafek, metalowe ramy i miejsce akurat dla dwóch osób. Stykali się więc czubkami butów. Spojrzała więc w górę, w jego oczy, słuchając tego co miał do powiedzenia, ale była zbyt rozproszona bliskością Joachima. Sprzeczne emocje buzowały w niej jak po najgorszej tequili tamtego wieczora. Tylko wtedy nie miała pojęcia kim był, niewiele rozważała, po prostu miała chujowy dzień, napiła się, a potem spotkała jego. I wszystko zaczęło wywracać się do góry nogami. I tak, to nie była jego wina. Ale mimo to, coś jej szeptało by być złą, że tak uciekł bez żadnego pożegnania. Do innego kraju.
- Jo - mruknęła cicho, słysząc dziwną pretensję w jego głosie. Czy nagle ją obchodziło? Dobrze się bawili w kinie, sama go zaprosiła! To, że była przestraszona wynikiem ich znajomości i jego zainteresowania wynikało tylko z tego w jakiej pozycji oboje się znaleźli. - Głupi jesteś czy tylko udajesz? - Uśmiechnęła się kącikiem. - Nawet najzimniejsza kobieta by się tym przejmowała, doktorze Hirsch - przygryzła lekko wargę, ale szybko ją puściła, mając wrażenie, że błądzi w ten sam niezdrowy schemat. - Czy to nie tak, że zaprosiłam Cię do kina, a Ty zostawiłeś wtedy bilety? - Uniosła brew do góry, przypominając mu ostatnie spotkanie. - Potem bez słowa zniknąłeś - wzięła głębszy oddech. - Nie interesowało mnie to, że zniknąłeś, tylko jak to się stało... że tak szybko i no... nie wiem, myślałam, że po prostu mi powiesz - wzruszyła ramionami. - Błędnie odczytałam intencje i tyle - błądzili na oślep w tej relacji, robili podchody jak w podstawówce, a może to ona wszystko komplikowała. Ale miała wiele do stracenia, o wiele więcej niż on i chciała by to zrozumiał.
I wtedy znów złapała się na tym, że jest tak blisko. Znacznie bliżej niż powinna, mimo iż za sobą miała kilka centymetrów i mogła się odsunąć. Wpatrywała się jednak w jego niesamowite oczy, czując jak powietrze gęstnieje, jak jego perfumy uderzają do jej nozdrzy i mącą w głowie. - Więc? Dalej... jestem Twoją rezydentką? - Zapytała cicho. Cholera wie czemu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wrócił. Nie tylko do Seattle, ale i do pracy. Nie analizował jednak rozkładu swoich dyżurów, ani tego czy przypadnie mu jakaś konsultacja ze stażystami, czy też nie. Inne rzeczy absorbowały go bardziej od powitań w szpitalu. I choć prościej byłoby żyć jedynie tym miejscem, chyba już nie mógł. Teraz jednak... Chciał sobie wyjaśnić to i owo. Chociażby dla zwykłego komfortu pracy, którą wykonywać będą musieli. Może uda się ustalić... Cokolwiek?
Zauważył zmianę w zachowaniu Ade, ale uznał, że niekoniecznie jest to spowodowane ciasnym i ciemnym pomieszczeniem ze względu na jakiekolwiek lęki związane z czymkolwiek innym niż jego własna osoba. W końcu raczej już dała jasno do zrozumienia w windzie, że nie mają o czym rozmawiać, a on proszę... Szukał szczęścia tuż obok niej. Czy to mogło skończyć się dobrze? Oby.
Słuchał jej uważnie, marszcząc nos i nie bardzo wiedział co powiedzieć. Nie czuł, zeby zachował się jak skończony dupek, bo jak już zostało wspomniane nie obiecali sobie nic i tempo mieli iście ślimacze, ale to ze względu na decyzje, które podejmowali wcześniej... Daleko więc było do zaawansowania, by tłumaczyć się jakkolwiek, ale... Zwykła ludzka kultura w sumie też nakazywałaby cokolwiek wsponieć na ten temat, nie? No chyba tak, a tego już nie zrobił. Westchnął więc, ale nie wywrócił oczami. Tylko westchnął.
-Chciałem zadzwonić, ale.. Nie było okazji, dużo się działo. Przepraszam - przyznał, bo to jest też prawda. Działo się wiele tuż przed wyjazdem, w trakcie, a i po nim też. Dopiero przypadkowe spotkanie, którego spodziewać się mógł w miejscu pracy, sprawiło, ze nadarzyła się idealna okazja do konfrontacji. A przynajmniej taka, z której ciężko było wybrnąć i odłożyć na później. To może lepsze określenie czemu w ogóle teraz Jo w to brnął... Choć Adelaide nie miała chęci. Choć... Może... Miękła? Uśmiechnął się pod nosem, po czym odgarnął włosy kobiecie na bok.
-Dawno temu przypadła mi rola szefa rezydentów... Więc... Byłaś nią w ogóle kiedykolwiek? - mruknął, nachylając się nieco bardziej w stronę Callaway. Nie chciał przeginać, ale oprzeć do końca też się nie mógł. I co? Nie kłamał. Nawet jeśli razem znajdowali się na sali operacyjnej, obchodzie czy czymkolwiek to i tak... Nigdy Adeladie nie podlegała bezpośrednio pod niego. W końcu był jeszcze gdzieś tam wyżej w tej hierarchii... Chcąc nie chcąc, nie? Tak więc tak... W zawodowym sensie nie była, a prywatnym... Miała dobre predyspozycje do tego by nią być, ale... Szlo jak szło. Wszyscy wiedzą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Mhhm... niech będzie, że się dużo działo Joachim - uśmiechnęła się z przekąsem i westchnęła cicho, spoglądając gdzieś w bok. Sama nie rozumiała dlaczego tak robiła, dlaczego tak właśnie wkurzała się, że tak ją traktował, skoro ona sama powiedziała mu nie raz, że nie powinni być blisko. Nie byli, nie spotykali się, to był tylko seks i może jedna randka, z której uciekł, bo nie dość, że był umówiony z kimś później, to jeszcze uważał to za żart. Nie wyszło. - Mhhm... - pokiwała głową na jego przeprosiny. Sama nie wiedziała czy mu wierzyć, czy bylo to szczere, czy mówił jedynie po to, by ją jakoś udobruchać lub by się odwaliła. Ale czemu miałaby się odwalać, skoro sam ją wciągnął do tego ciasnego pomieszczenia? Normalnie chyba nie byłoby takiej sytuacji, tak? Normalnie po prostu by sobie poszli, każdy w swoją stronę i tyle.
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy odsunął jej włosy i westchnęła cicho. Nie rozumiała tych uczuć, nie rozumiała dlaczego tak bardzo zależy jej na tym, by patrzył na nią jak kiedyś. Jej związki i relacje z facetami były popieprzone i Jo nie zasługiwał na to, by wchodzić w ten zamęt. A ona mimo wszystko nie zasługiwała na to, by pakować się w jakiś skandal. Ale wciąż, była tu, z nim, w tym ciasnym, ciemnym pomieszczeniu, pozwalając sobie na moment czułości i miękkie kolana. - Czy byłam rezydentką? A dlaczego nie? To, że moja rezydentura na pierwszy roku nazywa się stażem to nie znaczy, że nie jestem rezydentką - wywróciła oczami i zaśmiała się cicho - pracowałam pod Tobą, uczyłeś mnie... przez parę tygodni - przygryzła wargę i zacisnęła palce na jego koszuli. Najpierw delikatnie, potem mocniej, jakby chciała go po prostu do siebie przyciągnąć. - Nie wiem jak to działa dla Ciebie - mruknęła i spojrzała mu w oczy - doktorze Hirsch - pozwoliła sobie na lekki, zadziorny uśmiech. Tu nikt ich nie widział, tu nikt ich nie osądzał. Mieli swoją małą chwilę. - Nie mąć mi w głowie, proszę - szepnęła mu do ucha, przybliżając się jeszcze na te kilka milimetrów. Potrzebowała tego ciepła, zapewnienia, że wszystko będzie dobrze między nimi, że oni będą się zachowywać cywilizowanie. W pracy, poza nią. Zero bad blood. Tylko może... no, może udałoby im się po prostu nie oszukiwać, że między nimi była ta cholerna chemia. Nawet teraz. Po tym wszystkim co zaszło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał sił utwierdzać Adelaide w tym, że NAPRAWDĘ dużo się DZIAŁO. Może też nie był gotowy do tego, by chwalić się tym, że do jego drzwi zapukała prawie dorosła córka, o której nie miał pojęcia. Czuł się, że chociaż przez całe swoje życie starał się być dobrym człowiekiem, to jednak daleko mu do niego było od zawsze. W końcu matka dziewczęcia jakieś powody miała, by przez tyle lat milczeć... Małżeństwo Hrischa to już przeszłość, bo jednak... Po ponad roku przepychanek wreszcie kobieta ustąpiła i zgodziła się na rozwód. Nie popisał się i tu. Jedynie Skalpel nie przynosił mu wstydu, bo wszystko inne... Niezbyt mu wyszło. Ach, no i ta kariera... To też wyszło, skoro ściągali go nawet do Berlina. Wszelkie inne kwestie to nieustające porażki, dochodzące wciąz nowe i nie ma się czym chwalić. Tak więc pomimo tego, że wiele się działo, to absolutnie nie czuł potrzeby, żeby chwalić się tym jakkolwiek głośno. Zwyczajnie nie. O wiele bardziej pasowało mu to enigmatyczne - dużo się działo, a czasu było tak mało.
Ta cała jednak dyskusja o rezydenturze, nauce... Schodzili chyba w zupełnie inne rejony, a temat stawał się przyjemniejszy. Zdecydowanie bardziej interesujący oraz przyciągający uwagę. Pora więc porzucić wcześniejszy stres... I skupić się na tym co lepsze, nie?
-Myślę... Że.... Mógłbym nauczyć cię jeszcze całkiem sporo - powiedział dość niskim głosem, patrząc całkiem poważnie w oczy Adelaide. Zabrzmiało dwuznacznie? Miało. A skoro ona się zbliżyła, skoro to Callaway położyła swoje dłonie na jego koszuli, to chyba naturalne, że jego ulokowały się na dole pleców kobiety. -Nigdy nie miałem takiego zamiaru, nawet przez sekundę, Ade - przyznał szczerze, nie zgrywając nikogo w tej chwili, ani nic nie udając. Nie chciał się z niej zgrywać nigdy. Przenigdy. Dlatego też, nie zabrał swoich dłoni, ale też nie zrobił nic więcej. Choć fakt, chemia, jak widać i jakaś tęsknota, robiły swoje, a myśli krążyły w zupełnie inne rejony i zachęcały, by zrobić coś wiecej... By wykorzystać to miejsce, w którym mogli być tylko we dwoje z dala od wścibkisch spojrzeń i jakichkolwiek podejrzeń... Mimo to. Hamował się. Bo chciał, żeby mu wierzyła. Nigdy nie chciał mącić w jej głowie. Tylko czy to możliwe, skoro ona mu tak mocno w pamięci utkwiła? Cóż... Może to taki skutek uboczny, nieplanowany... Tego ich skradania... Cholera... Ciężka sprawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przygryzła dolną wargę i spojrzała mu w oczy, znajdując się jeszcze bliżej mężczyzny. Ciemność przestała nagle przeszkadzać, ciasne pomieszczenie nie było tak złe, a jego zapach stawał się coraz bardziej intensywny. Wiedział jak zamącić jej w głowie, wiedział, jak bardzo opierała się mu głównie ze względu na rezydenturę i niechęć do plotek i patrzenia z góry na kogoś poprzez czyny, które dokonywała prywatnie. Ich noc była błędem w jej oczach, gdy tylko dowiedziała się kim jest, ale w żadnym wypadku nie patrzyła na niego w ten sposób za kulisami lekarskiego życia. Wręcz przeciwnie. Potrzebowała tylko chwili na złapanie oddechu. Na pozwolenie mu na tą bliskość, by ponownie poczuć się dobrze. Musiała przyznać, że miał dziwnie kojący wpływ na nią. Nawet jeśli sytuacja była z góry przekreślona.
- Nie wiem czy cokolwiek z tego tutaj powinno zachodzić, Jo - mruknęła cicho, wzdychając krótko i odwracając na moment wzrok od jego pięknych tęczówek. Miała wrażenie, że przechodzą ją na wskroś. Co ona właściwie wyprawiała? Fakt, zaciągnął ją tutaj i nie powinien na pierwszym miejscu tego robić, ale sama lgnęła do mężczyzny. Czy była aż tak stęskniona za kogokolwiek dotykiem? Za bliskością? Czy może chodziło o Hirscha i ich energię? - Więc? - Spojrzała na Joachima ponownie. - Tęskniłeś? - Uniosła brew do góry. - Bo chyba nie zaciągnąłeś mnie do schowka na produkty czyszczące tylko po to, by mnie przeprosić, co? - Uśmiechnęła się kącikiem ust. Tak naprawdę sama nie wiedziała do czego to prowadzi i dlaczego tak bardzo podoba jej się igranie z ogniem. Musiała jednak przyznać, że było miło... było miło go mieć obok. Na tyle blisko, że wystarczyła chwila, a ich usta ponownie się zetknęły, dłonie powędrowały niżej, a głowa przestała analizować każdy moment. - Trochę nie przystoi, skoro jesteś moim szefem - szepnęła mu do ucha i zaśmiała się cicho, melodyjnie i krótko, owiewając ciepłym oddechem szyję i ucho mężczyzny. Czasem zaskakiwała się swoją śmiałością, choć - on pamiętał, że daleko było jej do nieśmiałej wersji Addie, gdy lądowali z baru u niego.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”