WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/z balu walentynkowego

Oddalenie się od klubu pełnego zamaskowanych ludzi szybko okazało się dobrą decyzją. Jak tylko gwar imprezy przycichł w tle, a chłodny, wieczorny wiatr zaczął łagodnie przeczesywać kosmyki ich włosów, Eli poczuł się jakby po raz pierwszy od dłuższego czasu był w stanie odetchnąć pełną piersią. Tłumy go męczyły, chociaż miał z nimi dość niejasną relację, bo zwyczajnie go do nich ciągnęło. Lubił być w centrum wydarzeń, lubił czuć na sobie wzrok ludzi - dopóki oczywiście był on przychylny, inaczej grało mu to na nerwach i robił się nieznośny - ale zawsze, gdy ponownie zostawał sam, schodziło z niego napięcie. Teraz nie był sam, zdecydowanie nie, ale obecność Tima mu nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, chociaż dał radę zirytować go samym pojawieniem się obok w niespodziewanym miejscu i czasie nie chciał się od niego jeszcze oddalać.
- Skoro bale to nie Twoja bajka to na chuj tam przylazłeś? - no przecież nie zamierzał mówić mu wprost, że cieszy się z tego spotkania. Wciąż czuł w żołądku dziwaczny ciężar od kiedy Tim zdecydował się przekroczyć tę granicę i przywitał się z nim jak z dobrym znajomym. I z jakiegoś powodu miał zbyt dobry humor jak na sytuację w jakiej się znaleźli, a przynajmniej w oczach Palmera, który wciąż był małą, napuszoną chmurką, nawet kiedy uparcie trzymał dłoń w jego tylnej kieszeni. O co mu chodziło? Sam nie wiedział, ale spotkanie go frustrowało. Głównie to mdlące uczucie zalewające mu gardło na myśl o słowie "przeznaczenie".
- Tutaj w prawo, zaraz będziemy na... O, właśnie - uśmiechnął się nieznacznie na widok wody, spokojnej i ciemnej przez późną godzinę, wdzięcznie odbijającej światło powoli wznoszącego się na niebie księżyca. Odsunął się od swojego towarzysza i ruszył po piasku w stronę jeziora, po drodze majstrując przy masce, aby zdjąć ją z twarzy i upuścić na ziemię. Nie będzie mu już potrzebna. Założył ręce na piersi i rozejrzał się po okolicy, chłonąc kojącą atmosferę. - Twoja randka nie będzie Cię szukać? Czy masz to w dupie i często wystawiasz ludzi na rzecz przystojniejszych partnerów? - zagaił, spoglądając na niego przez ramię. Właśnie, jemu komplementów prawić nie trzeba, sam radził sobie z tym całkiem nieźle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obejrzał się za siebie, kiedy wychodził z klubu aby upewnić się, że Eli idzie za nim, nie miał pojęcia dlaczego się tym przejmował ale nie miał ochoty wracać jeszcze do domu. Chciał spędzić z nim trochę czasu, skoro już z jakiegoś powodu na siebie wpadli. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy poczuł rękę wsuwającą się do jego tylnej kieszeni. -Dostałem zaproszenie, poza tym byłem trochę ciekawy jak to wszystko wygląda.- odpowiedział na jego pytanie. Bale zdecydowanie nie były jego bajką, a już na pewno nie te walentynkowe, wolał imprezy w klubie. Na ten moment nie mógł narzekać i spotkanie Eliego bardzo urozmaiciło mu ten wieczór.
Czuł się nieco dziwnie, znowu poczuł to coś gdzieś w środku, kiedy chłopak nie wyciągał swojej ręki, tylko szli właśnie w taki sposób już jakiś czas. Jeszcze dziwniejsze było to, że w ogóle mu na to pozwalał, tym bardziej że nie mógł zrozumieć powodu dla którego zachowywali się w taki sposób. Nie znał tego uczucia i zdecydowanie nie chciał go poznawać. Żadne uczucia nie były dla niego ale nie chciał też teraz tego roztrząsać, to i tak było ich ostatnie spotkanie. Nie było opcji, że kolejny raz na siebie wpadną, a Tim nie miał zamiaru inicjować niczego specjalnie.
Początkowo nie wiedział gdzie chłopak go ciągnie, ale mimo wszystko był tego ciekaw i dopiero po chwili zorientował się gdzie są. Znał Seattle ale akurat od taj strony nigdy nie szedł do jeziora. -Ulubione miejsce porywaczy?- popatrzył na niego pytająco, nawiązując do tego, co Eli powiedział jeszcze na balu. -Chyba seryjnego mordercy.- na szczęście chłopak na takiego nie wyglądał, a Timmy nawet by go o to nie podejrzewał. Odetchnął kiedy ten się od niego odsunął ale i poczuł dziwną pustkę w swojej kieszeni... co za głupoty, nie potrzebował jego ręki w swojej kieszeni. Zimny podmuch wiatru sprowadził go trochę na ziemie, oderwał spojrzenie od Eliego i rozejrzał się dookoła. Miejsce miało swój klimat, szczególnie o tej porze, zrobił kilka kroków w stronę chłopaka i pozbył się także swojej maski. Zaczynała mu już przeszkadzać.
- Oby nie, a w razie czego odwdzięczysz mi się za ostatni raz i znów zostaniemy parą.- odpowiedział. Kawałek dalej dostrzegł leżący pień drzewa, który najwyraźniej służył ludziom za ławkę. Miał zamiar zrobić z niego taki sam pożytek, więc udał się w tamtym kierunku. -Akurat dzisiaj mam to w dupie, gadał o miłości od pierwszego wejrzenia, od razu zwiałem.- zaśmiał się pod nosem przypominając sobie tamtą sytuację. -Przystojniejszy partnerze, a co z twoją randką?- posłał mu pytające spojrzenie, czyżby przyszedł na bal całkiem sam?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wychodziło na to, że podchodzili do sprawy bardzo podobnie, ludzie jednak byli ciekawskimi stworzeniami, nawet jeśli coś nieszczególnie ich interesowało. Gdy coś się działo i przyciągało tłumy, automatycznie miało się ochotę zobaczyć o co to wielkie halo. W tym wypadku wyszło im to na plus, mogli się ponownie spotkać i spędzić resztę wieczora na swój własny sposób, we własnym towarzystwie, bez zbędnych ozdobników i ludzi. Wspomnienie o "zaproszeniu" trochę wybiło go z rytmu, jakby nie spodziewał się, że ten faktycznie z kimś przyszedł, ale szybko to wrażenie zignorował. Po pierwsze, i tak byli teraz sami, czyli coś musiało pójść nie tak, a po drugie, co go to w ogóle obchodziło? Nie obchodziło.
- Jeden pies. Wysokie prawdopodobieństwo, że jak już Cię ktoś porwie to też zabije. Chociaż... - obrzucił go uważnym spojrzeniem. - Nie no, Ciebie raczej tak łatwo by się porwać nie dało, nawet jeśli ze wzrostem nie poszalałeś - skomentował, ignorując całkowicie fakt, że był on niego zaledwie minimalnie wyższy. I tak miał z tego tytułu satysfakcję, nawet jeśli budową ciała nie dorastał mu do pięt. W jego wypadku zawsze chodziło o giętkość, mordercze diety i wypalanie tyle tkanki tłuszczowej ile trzeba, aby wyglądać dobrze w obcisłym, błyszczącym stroju wybranym przez stylistę. Miał dość mięśni, aby łatwo kontrolować własne ciało, ale zdecydowanie niewystarczająco, aby wygrać z kimkolwiek w walce wręcz. Nie żeby nie próbował.
- Aż tak źle? Skąd Ty tego desperata wytrzasnąłeś? - parsknął na odpowiedź o randce i odprowadził go wzrokiem do powalonego drzewka. - Tylko ej, nie przyzwyczajaj mi się, Ptysiu. Wiem, że pewnie zajebiście było żyć ze mną w tej pięknej bańce, ale ona już dawno pękła - przypomniał mu, nawet jeśli wszystko wskazywało na to, że wciąż się w niej znajdowali. Odnalezienie się na balu, taniec, teraz przechadzki nad jeziorem w świetle księżyca - brzmiało jak napisany na kolanie scenariusz komedii romantycznej. - Z moją? - mruknął, podążając za Timem w stronę pieńka. - Znudziła mi się - kłamstwo, ale z jakiegoś powodu nie chciał mu mówić, że przyszedł tam jako singiel z własnej nieprzymuszonej woli. Zamiast jak człowiek usiąść obok swojego towarzysza, jak gdyby nigdy nic wgramolił mu się okrakiem na kolana, zaplatając dłonie za jego głową. - Zapewnisz mi lepszą rozrywkę, Timmy? - upewnił się, przechylając głowę na bok z lekkim uśmiechem i pozwalając niesfornym, przydługim pasmom opaść sobie na oko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W ogóle ich nie obchodziło to, co robił drugi, ani z kim przyszedł na bal. W ogóle, ani trochę. Najważniejsze było to, że udało im się stamtąd wyrwać. Tima dziwił już sam fakt, że tak dobrze go zapamiętał, zapamiętał jego imię, głos i rozpoznał go niemalże po samych oczach. Nigdy nie przywiązywał wagi do takich szczegółów i liczyła się dla niego tylko przyjemność, którą czerpał z jednorazowych spotkań. Teraz coś było nie tak, wiedział że było ale jeszcze nie wiedział co. Nie musiał sobie tym jednak zaprzątać głowy, skoro noc była jeszcze młoda, a oni mogli spędzić ją razem.
-Ha, ha, ha, odezwał się, wielkolud.- to także zapamiętał, nie był od niego wiele wyższy, dzieliło ich dosłownie kilka centymetrów. Jednak jeśli Eli miał z tego powodu satysfakcję to w porządku, niech tak będzie. -Ciebie za to nie byłoby trudno porwać.- udał nawet, że się nad tym przez chwilę zastanawia. Był niemalże pewny, że Eli jest lekki jak piórko, dałby sobie z nim radę. Biorąc pod uwagę to czym się zajmował, Timmy doskonale rozumiał, że pewnie przestrzegał jakiejś restrykcyjnej diety.
-Tinder.- wzruszył ramionami. -Ale chyba już nigdy więcej tam nie wejdę, wyjścia do klubów przynoszą lepsze efekty.- zdecydowanie, przekonał się, że w klubach po prostu można znaleźć kogoś kto nie szuka niczego zobowiązującego, na tinderze ostatnio bywało z tym różnie, a po dzisiejszej randce chyba będzie musiał odstawić ten portal na jakiś czas. -Pękła właśnie w tym momencie, kiedy nazwałeś mnie Ptysiem.- parsknął śmiechem. Mogli twierdzić, że nie znajdują się w żadnej bańce ale jaka była rzeczywistość... To dopiero się okaże. Na razie zaprzeczali sami sobie i świetnie im to wychodziło. -Nie pozwoliła Ci się prowadzić w tańcu czy podeptała Cię przy pierwszym kroku?- nawet nie podejrzewał, że Eli go okłamał, bo niby dlaczego miałby to zrobić. Przy okazji chciał mu jeszcze wytknąć fakt, że wszystkich wyrywa na taniec ale zostawił to dla siebie. Każdy sposób, jeśli działa, jest dobry.
Popatrzył na niego zaskoczony nagłym zwrotem akcji. Automatycznie, ułożył ręce na jego biodrach, a jedną z nich zabrał tylko na moment żeby odgarnąć nieco włosy opadające mu na oko. -Zawsze.- odpowiedział zaciskając lekko palce. Oczywiście, że zapewni mu lepszą rozrywkę, już samo jego towarzystwo powinno ją zapewnić. Chociaż osobiście Timothy uważał, że pora roku trochę ogranicza im rozrywki. Gdyby było lato, zapewne wskoczyłby nago do jeziora. Tymczasem zimny wiatr co jakiś czas psuł nieco atmosferę, burząc im przy tym fryzury.
Zaczął grzebać w swoich kieszeniach, wyraźnie czegoś szukając. W końcu znalazł i wyciągnął z niej skręta. -Masz ochotę?- zapytał wyciągając go w kierunku chłopaka. Jeśli nie, to najwyżej spali go sam.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie obawiał się tego, że ktokolwiek wpadnie na pomysł, aby odurzyć go chloroformem, przerzucić sobie przez ramię i wywieźć gdzieś za miasto. Nie żeby był to niesamowicie nieprawdopodobny scenariusz - nie dość, że wyglądał jak wyglądał to miał durny zwyczaj wędrowania solo po miejscach, które powinno się unikać po zachodzie słońca - a zwyczajnie pokładał w sobie zbyt wiele wiary. Był przekonany, że nic mu w życiu nie groziło. Nawet kiedy pokręcony właściciel cukierni tarmosił go za kołnierz jak szmacianą lalkę, nie potrafił skapitulować przez rozdmuchane ego.
- Możesz próbować - odparł i wywrócił oczami. Inną sprawą było to, czy w ogóle stawiałby mu jakikolwiek opór. Spotkali się wcześniej tylko raz, Tim był dla niego kimś prawie całkowicie obcym, a jednak nie widział w nim najmniejszego zagrożenia. Nie bez powodu zaciągnął go w odosobnione miejsce, dając mu idealną okazję na szybkie pozbycie się ciała, jeśli sytuacja by tego wymagała - z jakiegoś pokręconego powodu mu ufał.
- Randka z Tindera na balu walentynkowym? Na co ty kurwa liczyłeś jak nie na jakiegoś świra z różą w zębach? - prychnął, teraz automatycznie zwalając winę za kiepską randkę na niego. Jak oczekiwało się krótkiego, niezobowiązującego spotkania, ogarniało się motel, albo, jeśli było się dość odważnym/głupim zapraszało człowieka do siebie. W słowie bal nie było nic wskazującego na łatwą akcję, poczynając od formalnych garniturów po brak stosownego miejsca do załatwienia swoich spraw. Łazienka, jasne, niby, ale to nie było to samo co klubowa kabina, gdzie nikogo tak do końca nie obchodziło co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. - Nie chciała tańczyć - bo nie istniała, to by wiele wyjaśniało. - Co to za wywiad, Ptysiu, sprawdzasz czego nie robić, aby mieć u mnie szansę? Czy robisz się zazdrosny? - szybko przekręcił temat, nie chcąc już wymyślać sobie tego fikcyjnego partnera bądź partnerki, bo zaczynał tracić do siebie szacunek, a tak być przecież nie mogło. Posłał mu szeroki uśmiech na odpowiedź, pasującą perfekcyjnie do jego oczekiwań. Przesunął paznokciami po jego karku, aż do włosów, w które na chwilę wplótł palce, po czym zaczął okręcać wkoło jednego złapany losowo kosmyk. Spuścił wzrok na trzymanego przez chłopaka skręta i przez jego twarz przetoczyło się zaskoczenie, potem zawahanie, między brwiami na chwilę pojawiła się mała zmarszczka, ale dość szybko ją wygładził. Alkohol pijał rzadko, ale miał z nim już swoje doświadczenie, a zwykle nie miał okazji bawić się w inne używki.
- Nie paliłem wcześniej. Ale jasne, mogę spróbować, tylko musisz mnie poinstruować - odparł, odzyskując stabilizację, kiedy minął mu pierwszy szok. Był przyzwyczajony do ludzi oferujących mu fajki, czego zawsze odmawiał, jako sportowiec musiał dbać o płuca i resztę organizmu, ale skręty były dla niego jedną wielką niewiadomą. Wiedział o nich tyle, że nie działały na płuca tak źle jak dym papierosowy i to mu właściwie starczyło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Timothy też ryzykował wiele razy, puszczanie się za pieniądze nie było bezpieczne i tak naprawdę nigdy nie wiedział czego się spodziewać. Ludzie którzy płacili za jego towarzystwo bywali różni, mieli różne oczekiwania i preferencję. Na całe szczęście jak do tej pory nie trafił na żadnego świra, jednak liczył się z tym, że to może być tylko kwestia czasu.
-Skoro mam twoją zgodę to już nie będzie taka rozrywka.- po co miałby porywać kogoś, kto chce zostać porwany. -Ale będę miał na uwadze, że nie masz nic przeciwko.- najgorsze było to, że Tim też nie miał nic przeciwko, Eli mógłby go porwać i nic by sobie z tego nie zrobił. Poszedł za nim w ciemno nad jezioro i nawet nie pomyślał, że coś mogłoby mu grozić,
-Dobra, nie przemyślałem tego, wielkie mi halo.- przewrócił oczami, kiedy pisali wydawał się być normalny ale jak się później okazało, mieli zupełnie inne oczekiwania na wspólną przyszłość. Timmy przeliczył ją co najwyżej w godzinach, a facet w latach, nie było opcji żeby się dogadali. Zanim tutaj przyszedł zaproszenie na bal nie wydawało się być takim złym pomysłem, głównie dlatego że z ciekawości chciał się tutaj pojawić. Dobrze, że bez większego problemu udało mu się spławić tego faceta i nie okazał się totalnym psycholem. Chyba nie wyskoczy im tutaj zaraz z krzaków, skoro nie szukał go już na balu.
Nie ciągnął już tematu jego randki, bo najwidoczniej nie była ona w ogóle istotna. Uniósł brwi, kiedy usłyszał jak Eli po raz kolejny nazywa go Ptysiem. -Muszę wiedzieć jak dużą mam konkurencję.- nie żeby miał zamiar bić się z kimś o Eliego, póki co miał nadzieję, że wytańczył sobie pierwsze miejsce w jego sercu, tak. Zaśmiał się, kiedy tylko takie absurdalne myśli pojawiły się w jego głowie ale nie miał nawet zamiaru głośno tych głupot wypowiadać.
Przygryzł wnętrze policzka, kiedy Eli przesunął paznokciami po jego karku, a później zaczął bawić się jego włosami, nie rozumiał jakim cudem takie małe gesty mogły być przyjemne. Przyglądał mu się przez chwilę ale na szczęście zaraz wpadł na pomysł przeszukania kieszeni. Często coś w nich miał, w razie gdyby potrzebował się rozluźnić.
-Podobno powinno palić się tylko w towarzystwie osób, którym się ufa, nie wiadomo jakie głupoty przyjdą Ci po tym do głowy.- no lekko przesadzał, sam najczęściej palił wśród obcych osób, a głupoty wcale nie były takie duże, to tylko zioło, nic nie będą sobie wstrzykiwać.
Odpalił skręta i zaciągnął się nim po raz pierwszy, z jakiegoś powodu lubił to uczucie, kiedy dym wypełniał mu płuca. Odwrócił głowę trochę w bok, aby wypuścić powietrze i podał skręta Eliemu. -Nie udusisz mi się tutaj?- upewnił się, skoro nie miał doświadczenia to różnie może być. Pamiętał, kiedy odpalił pierwszego papierosa w swoim życiu i niemal od razu się zakrztusił. -Zaciągnij się lekko, przytrzymaj sekundę dym i go wypuść.- poinstruował go. -Nie próbuj przytrzymywać dymu i go wdychać, bo wtedy się zakrztusisz.- nie wiedział czy Eli będzie do końca wiedział o co mu chodzi ale pieczenie spowodowane złym zaciągnięciem się nie było ani trochę przyjemne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak dobrze kojarzył porwania łączyły się z przebywaniem w niewoli, zamknięciem w jakimś niewielkim pomieszczeniu z brakiem jakiejkolwiek swobody, było się na łasce innej osoby, jadło się to co było podstawione pod nos, wykonywało polecenia i nie miało wolności wyboru. No... W takim wypadku Eli doskonale znał ten tryb życia, włącznie z częstym zmienianiem miejsca pobytu. Poza tymi wieczorami, kiedy był w stanie niepostrzeżenie wyrwać się z domu, był na łasce swojej rodzicielki, z którą łączył go podpisany krwią cyrograf. Wyplątałby się z niego, gdyby nie zależało mu na stabilnej karierze. Pani Palmer miała swoje skrzywienia, ale była dobra w roli menadżera. Aż zbyt dobra.
- Skąd myśl, że w ogóle jesteś w rankingu? - mruknął na wspomnienie o konkurencji, uśmiechając się do niego słodko. Ta, zupełnie jakby miał ciągnący się za sobą sznur adoratorów. Szybciej znalazłby naprawdę podejrzanych typków w rzeszy swoich "fanów" niż mógł otwarcie stwierdzić, że ma więcej kandydatów na jakieś bliższe relacje. Czasem zdarzało mu się bawić na Tinderze, ale ostatnimi czasy nie miał zbyt wiele okazji do randkowania, a tym bardziej nie spotykał się z nikim dwukrotnie. Tim był wyjątkiem od reguły i to w kilku różnych kategoriach.
- "Podobno"? Więc sam się tego nie trzymasz, ale mnie będziesz pouczać? - wysnuł swój wniosek, wywracając oczami. Miał ochotę przyznać przed nim wprost, że nie czuł przy nim żadnego zagrożenia, ale zdecydował się zostawić to dla siebie. Takie deklaracje tylko prosiły się o to, aby coś zaraz się zjebało. - Odwaliłeś coś kiedyś? Tak faktycznie debilnego, że potrzebowałeś interwencji? - zainteresował się, próbując wyobrazić sobie działanie tego... związku chemicznego. Alkohol go zmiękczał, rozbawiał, odbierał trochę jadu, a co z ziołem? Możliwości były nieskończone. Obserwował go w milczeniu, po czym skrzywił się na pytanie.
- Za kogo Ty mnie masz? Poradzę sobie - fuknął, urażony sugestią jakoby miał mieć problem z wciągnięciem odrobiny dymu. Wielkie rzeczy, to nie może być tak trudne. Wysłuchał instrukcji, brzmiały sensownie, przynajmniej z początku, bo później się trochę zagubił. Miał się zaciągnąć, ale nie wdychać? Aha. Nic mu to nie mówiło, ale nie zamierzał zadawać więcej pytań, przecież to było banalne. Gdyby było inaczej tyle osób by się w to nie pchało. Wziął rulonik, spojrzał kontrolnie na Tima i spróbował się lekko zaciągnąć. To zdecydowanie nie było przyjemne, chociaż w pierwszej sekundzie wszystko było pod kontrolą. Później już nie. Nie był pewny co tak właściwie poszło nie tak, ale gdy tylko odsunął skręta od ust i spróbował wypuścić dym, zamiast zrobić to gładko, zaczął kaszleć. Odwrócił głowę na bok, zasłonił usta dłonią i wykrztusił z płuc resztę niepożądanej substancji. - Ja pierdolę - wychrypiał z wilgocią w kącikach oczu i odchrząknął, próbując pozbyć się palącego uczucia w gardle. - I to...ekhm... jak szybko to ma działać? - upewnił się, oddając mu własność poprzez wsunięcie mu jej bezpośrednio między wargi. Nie rezygnował tak od razu, potrzebował tylko chwili na złapanie oddechu i uspokojenie przełyku, ale mimo wszystko się uśmiechał. Tak, wyjście z tego balu było zdecydowanie dobrym pomysłem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak widać łatwo można było popaść w skrajności, Timothy miał aż za dużo swobody, jego rodzice to chyba nawet nie wiedzieli gdzie się podziewa. Zazwyczaj w ogóle nie pytali go o to gdzie wychodzi i o której wróci.. Jasne był już dorosły ale chyba czasami chciałby nieco więcej zainteresowania z ich strony. Nie zauważyliby nawet gdyby całkowicie zniknął.
-Oho, prowadzisz jakiś ranking?- posłał mu pytające spojrzenie. -W takim razie musisz mi zdradzić sposoby punktacji.- oczywiście, miał zamiar znaleźć się na samym szczycie.
Ah te wyjątki... Eli też był wyjątkiem od reguły, bo Timmy tak samo nie spotykał się z nikim dwa razy, a nawet jeśli spotkał kogoś po raz kolejny, przez przypadek, to nie pchał się w spędzanie z nim czasu tak jak zrobił to tutaj z Elim.
-Kto powiedział, że się tego nie trzymam?- zapytał z niewinnym uśmiechem, dając mu też przy tym trochę do zrozumienia, że akurat dzisiaj niczego się nie obawiał. Bywały chwile, kiedy faktycznie w ogóle się tego nie trzymał ale taki już był, często ryzykował i nie myślał o konsekwencjach. Pewnie do czasu. -Po paleniu? Chyba nie, po tym czuję się raczej rozluźniony i nigdy nie straciłem świadomości, a potem chce mi się jeść. - przyznał rozbawiony, nie zjarał się nigdy nie wiadomo jak, więc Eli mógł czuć się z nim bezpiecznie. Gorzej było, kiedy nie jeden raz, pracując sięgnął po kolorowe tabletki. Wtedy potrafił czerpać przyjemność nawet z dziwkowania ale wtedy faktycznie tracił świadomość i czuł się jakby był w jakimś innym świecie. Na tym to on się kiedyś przejedzie.
-Okej.- uniósł ręce w obronnym geście, poradzi sobie, w porządku. Był niemal pewny, że nie obejdzie się bez kaszlu, jego też to spotkało za pierwszym razem. Jednak powiedział mu po kolei co i jak uważnie go obserwując. Dlaczego w ogóle przejmował się tym, czy chłopak będzie umiał palić skręta. Pokaszle trochę i mu przejdzie, wielkie mi rzeczy. Tak też się stało i wszystko szło jak należy tylko do czasu. -Pięknie sobie poradziłeś.- zaśmiał się, kiedy Eli już opanował kaszel, chciał mu odpowiedzieć jak szybko to ma działać ale ten wsunął mu rulonik między wargi, więc musiał sekundę poczekać na odpowiedź. Zaciągnął się kolejny raz i wpadł na pewien pomysł. Wypuścił dym z ust. -Bo ja wiem, za dziesięć minut, może trochę więcej.- odpowiedział jeszcze na pytanie i wyszczerzył zęby w uśmiechu. -Spróbujemy inaczej.- oznajmił mu. -Przysuń się bliżej, zrobimy to jak na romantycznych filmach.- żartował, nie wiedział czy tak robi się na romantycznych filmach... ale nigdy wcześniej, z nikim tego nie próbował. Ten sposób też mógł skończyć się kaszlem, miał jednak nadzieję, że tak nie będzie. -Wypuszczę dym, przejmij go i spróbuj się nim zaciągnąć.- poinstruował po raz kolejny. Uśmiechnął się, a kiedy Eli się przysunął wsunął skręta znów między swoje wargi i zaciągnął się wdychając dym. Nachylił się do przodu, ułożył ręce na jego biodrach i dotknął lekko jego ust, rozchylił wargi i powoli wydmuchał dym w usta Eliego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że miał ranking, chociaż zdecydowanie go nie prowadził. To po prostu istniało z tyłu jego głowy, zawierając różnych ludzi, których miał okazję poznać i ewentualnie zapamiętać. Dużą jego część zajmowali mieszkańcy Miami, w końcu tam spędził ostatnie kilka lat, a Timmy był... wysoko. Eli wolał jednak nie myśleć za bardzo o tym jak wysoko.
- Nic nie muszę - odparł, jakże dojrzale. W jego głowie zdecydowanie brzmiało to lepiej niż faktycznie wypowiedziane na głos. - I gdzie tu zabawa? Nie będę ułatwiać Ci zadania - poinformował go, czymkolwiek miałoby być to całe "zadanie". Już parokrotnie ustalili, że żaden nie był zainteresowany stałą relacją, mogli co najwyżej zgadywać się na seks bez zobowiązań, to przeszłoby znacznie szybciej. O ile w ogóle zdecydują się utrzymać kontakt zamiast dawać przeznaczeniu decydować o następnych spotkaniach.
Przez jego twarz przetoczył się wyraz konsternacji, chwilowy, bo nie w tym rzecz, że go nie zrozumiał, a zwyczajnie nie spodziewał się takiego pośredniego zapewnienia o zaufaniu. Sam czuł względem niego to samo i chyba tutaj właśnie pojawiał się problem, bo przecież na logikę nie powinno to tak wyglądać. Jasne, mieli jeden przyjemny wieczór, który Eli pamiętał poklatkowo, ale jak to się miało do ich aktualnej pozycji, palenia razem skręta na pustej plaży i udawania, że reszta świata nie istnieje?
- Oh, jasne, idealnie, czyli potem stawiasz kolację? - podłapał temat jedzenia, spoglądając na towarzysza z wyczekiwaniem. Jeśli cokolwiek, co będą w stanie dostać na mieście w środku nocy dałoby się nazwać "kolacją" to może i by się zgadzało. Już pomijając fakt, że Eli nie przełknąłby niczego serwowanego przez tego typu całodobowe lokale gastronomiczne. A przynajmniej nie na trzeźwo. Obdarował go zirytowanym spojrzeniem, kiedy usłyszał pochwałę dla swojego dławienia się dymem.
- Przymknij na chwilę jadaczkę, wyjdzie Ci to na dobre - ostrzegł z miną, jakby na pierwszy niemile widziany komentarz był gotowy wepchnąć mu twarz w najbliższą górkę piasku. Nie akceptował nabijania się ze swojej osoby, inni ludzie zwyczajnie nie mieli na to pozwolenia i nie zamierzał śmiać się razem z nimi. - Brzmi idiotycznie. Czyli... nawet nie powinienem być zaskoczony, że na to wpadłeś - podsumował, chociaż pomimo ciągłego mamrotania pod nosem przysunął się bliżej. Do ostatniego momentu nie wiedział o co mu chodzi, a kiedy już dostał resztę instrukcji, przymknął oczy i rozchylił wargi. Dla stabilizacji przytrzymał dłoń na boku jego szyi i wziął powolny wdech, wciągając wypuszczony przez Tima dym. Przytrzymał go chwilę, znacznie spokojniej niż ostatnio, po czym wypuścił, pozwalając ulecieć mu wraz z następnym podmuchem chłodnego wiatru. Wziął jeszcze jeden, głębszy oddech na przeczyszczenie i przechylił się w przód, zamykając jego usta swoimi. Gdzie na jego rankingu znajdował się Timmy? W czołówce, z każdą chwilą zyskując sobie coraz większą sympatię łyżwiarza. Istniał jednak pewien zasadniczy problem - działo się to trochę zbyt gwałtownie. Nie podobało mu się to i kiedy tylko ta myśl zamajaczyła mu z tyłu głowy, z tego całego niezadowolenia ugryzł Tima w wargę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odpowiedź była bardzo dojrzała, tak samo jak ich ogólne zachowanie. Timothy starał się nawet nie myśleć o tym, co to wszystko może oznaczać, tak było łatwiej. Nie było sensu tworzyć sobie w głowie niepotrzebnych problemów. Przewrócił jedynie oczami, jasne, że Eli nic nie musiał, a tym bardziej nie musiał ułatwiać mu zadania, Tim lubił wyzwania ale akurat z tego nie miało być nic więcej, więc tak na dobrą sprawę nie miał zamiaru piąć się na samą górę rankingu po to aby zdobyć serce chłopaka. Miał zamiar piąć się tam dla własnej satysfakcji.
Callaway ufał mu na tyle, żeby dać się zaciągnąć nad jezioro i spalić wspólnie skręta. Nie widział w nim po prostu zagrożenia, a skoro dobrze się dogadywali to nie miał podstaw aby mu nie ufać. Chociaż jasne, nie tak to wszystko powinno wyglądać ale nie było widać aby przejmowali się tak małym szczegółem. Tym bardziej, że Timmy nie byłby w stanie odpowiedzieć na pytanie jak to właściwie powinno wyglądać... wiedzieli że nie tak jak teraz ale co dalej.
-Więc teraz już się ciebie nie pozbędę... - zmarszczył brwi. Najpierw wspólne wyjścia z balu, teraz kolacja, co do której nie miał właściwie żadnego ale. Może faktycznie umówią się na ten seks bez zobowiązań i tyle, sprawa będzie załatwiona bo to wszystko szło w takim kierunku, w którym Timmy nigdy nie podążał.
Nawet się nie zirytował na jego kolejne słowa, wręcz przeciwnie, bawiło go to lekko, Eli był jak taki mały, słodki, zdenerwowany, prychający kociak. -Eli, czy ty mi grozisz?- wyszczerzył zęby w uśmiechu, akurat ich znajomość nie do końca zaliczała się do tego, co może wyjść mu na dobre (jego zdaniem) ale nie robił nic w kierunku tego aby jak najszybciej ją zakończyć, a wręcz przeciwnie. Dobrze czuł się w jego towarzystwie, a jeszcze lepiej się bawił. Także tak, myślał jedno, robił drugie, a wychodziło trzecie. -Dobra, dobra, już przestań udawać zirytowanego moim pomysłem, to będą najlepsze walentynki w twoim życiu, więc nie prychaj mi tutaj jak mały złośliwy kociak.- nie zanosiło się na to, że Eli odmówi mu tej scenki z romantycznego filmu, sam wpakował mu się na kolana i chętnie przechylił się w jego kierunku.
Timmy przyglądał mu się, kontrolując czy wszystko idzie zgodnie z planem. Wypuszczany przez nich dym unosił się w powietrzu wraz ze swoim charakterystycznym zapachem i tym razem nikt nie zaczął się dusić. Przymknął oczy czując jego usta na tych swoich i poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się gdzieś w dole brzucha. Na pewno było ono spowodowane przez działanie substancji zawartych w skręcie, chociaż miał pewne wątpliwości, kiedy bardzo szybko wrócił na ziemię ugryziony przez Eliego. Syknął ale nawet zbytnio się od niego nie odsunął. -Kiedy mówiłem żebyś nie prychał, nie miałem na myśli tego, że masz zacząć gryźć.- mruknął. Znajomość z Elim nie należała chyba do najbezpieczniejszych. Najpierw opuścił go na podłogę, a teraz zaczynał gryźć. Callaway po raz kolejny wciągnął dym do swoich płuc i wyciągnął rękę już z mniejszą połową skręta w kierunku niebieskowłosego. Mógł spróbować jeszcze raz, skoro wymiana dymem poszła im bez żadnego problemu. Przejechał palcami po ugryzionej wardze, kontrolując czy wszystko z nią dobrze, a kiedy nie wychwycił żadnych nieprawidłowości uśmiechnął się lekko i wsunął dłonie pod jego marynarkę. Odchylił głowę do tyłu i nie spodziewał się, że niebo tej nocy jest takie piękne. -O wow, zobacz.- miał na myśli oczywiście niebo pełne gwiazd, które zdawały się wesoło tam tańczyć... może miały swój własny walentynkowy bal.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdecydowanie nie zamierzał się nigdzie oddalać, więc owszem, Tim był na niego skazany, przynajmniej dopóki nie znudzi się tym małym spotkankiem. Na razie się na to nie zapowiadało. Wręcz przeciwnie, siedziało mu się dość wygodnie i jedyne zarzuty jakie miał to fakt, że facet zdawał się nie reagować na jego groźby. Wręcz przeciwnie, z jakiegoś powodu go bawiły, co jedynie wzmagało tą tlącą się w jego wnętrzu irytację. mógłby fukać i prychać dalej, ale oczywiście wbicie mu zębów w wargę wydało się lepszą opcją na wyrażenie niezadowolenia, więc wolał się tego trzymać. Uśmiechnął się z satysfakcją słysząc jego niezadowolony ton, nawet jeśli samo przerwanie pocałunku nie było mu na rękę. Owszem, jego pokrętna logika nie potrafiła dojść do tego dlaczego Timmy się odsunął, powinien przecież przyjąć swoją karę na klatę! Szczegół, że nawet nie wiedział za co obrywał.
- Oh, zachowujesz się jakbyś miał cokolwiek do gadania w tym temacie - odparł, unosząc brwi ze sfingowanym zaskoczeniem. Biedny, nie miał pojęcia w co się pakuje. Znaczy się... nie pakował się w nic, przecież po tym wieczorze ich ścieżki miały się rozejść, bez zobowiązań i dalszego kontaktu. Tak, dokładnie, i właśnie dlatego mogli teraz robić cokolwiek im się żywnie podobało. Odebrał od towarzysza skręta ze znacznie większą pewnością niż poprzednio. Miał już za sobą początkowe krztuszenie się, jak i romantyczną scenę, musiał sobie z tym poradzić bez dalszej pomocy. Była to kwestia dumy. Zaciągnął się, w międzyczasie podnosząc wzrok na gwieździste niebo daleko w górze, wskazane przez Tima jako coś niesamowitego. Powoli wypuścił z ust obłoczek dymu, obserwując jak ten rozmywa się w powietrzu na tle małych światełek mrugających nad ich głowami.
- Myślałem, że pokazujesz mi spadającą gwiazdę czy inne zajebiście romantyczne cholerstwo - przyznał, chociaż nie odrywał spojrzenia od nieboskłonu. Nieświadomie odchylił się w tył, próbując złapać wzrokiem jedną z niesfornych gwiazd, tlącą się gdzieś za jego plecami, jednak zanim ją dogonił zaczął tracić równowagę i gwałtownie wrócił do pionu, korzystając asekuracji swojego towarzysza, po czym z rozbawieniem przysunął tlący się rulonik do ust. Skoro miał to już w miarę opanowane wziął kolejnego bucha i dmuchnął szarą chmurką prosto w twarz swojej randki. Posłał mu rozbawiony uśmiech i podniósł wolną dłoń, aby pogładzić go po policzku. Tim mógł zachwycać się niebem, w końcu było przepiękne, ale Eli znalazł sobie do obserwacji inne dzieło sztuki.
- Chcesz zbudować zamek z piasku? - spytał konspiracyjnym szeptem, pochylając się dość, aby oprzeć się czołem o jego. Dziecinne, może. Może nawet bardzo, chociaż sam wolał nie analizować tego pod względem własnego, straconego dzieciństwa. Od tego były wizyty u psychologa, którego jednak z założenia unikał. Wolał żyć w przekonaniu, że wszystko z nim w porządku. - Tylko shhh, bo jeszcze zlecą się tutaj te niedorobione książęta i zniszczą nam kolejny bal - dodał, przyciskając palec wskazujący do jego ust. Zaśmiał się krótko, beztrosko, po raz kolejny wepchnął mu w usta skręta i zsunął się z niego, aby ruszyć bliżej linii wody. W pewnym momencie wybrał dogodne miejsce, opadł na piasek, skrzyżował pod sobą nogi i posłał Callawayowi zniecierpliwione spojrzenie przez ramię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Timothy nie miał zamiaru reagować na jego groźby. Jego zdaniem nie było w ogóle takiej potrzeby, bo jak już zostało ustalone z jakiegoś powodu czuł się bezpiecznie. Nie obawiał się z jego strony jakiegokolwiek zagrożenia. Oprócz ubitego tyłka i przygryzionej wargi ale to na prawdę nie było nic wielkiego. Eli razem z całym swoim zdenerwowaniem, wydawał się być uroczy i Callaway naprawdę dobrze bawił się w jego towarzystwie. Właściwie to Timmy też nie wiedział dlaczego się odsunął, raczej nie przez to, że niebieskowłosy go ugryzł... raczej przez ciepło które czuł w dole brzucha, a kiedy sam pocałunek je wywoływał, lepiej było nie ryzykować. Musiał bardzo szybko wrócić na ziemię. Nie miał żadnego sensownego powodu, dla którego miałby po raz kolejny całować Eliego i naprawdę starał się zignorować fakt, że naprawdę tego chciał.
-Oczywiście, że mam, gdyby nie ja, wciąż podpierałbyś ścianę.- uśmiechnął się złośliwie. Musieli miło spędzić czas, skoro już więcej się nie zobaczą, więc właściwie tak, mogli robić co tylko im się zamarzy. Nie musieli przejmować się jakimiś uczuciami czy innymi takimi... głupotami. Timmy zawsze skupiał się na dobrej zabawie, nic innego się dla niego nie liczyło, więc tak też było tym razem.
Oderwał na chwilę spojrzenie od gwieździstego nieba i przeniósł je na Eliego. -Nie spodziewaj się po mnie romantycznych cholerstw. - odpowiedział obserwując jak chłopak odchyla się do tyłu, dobrze, że wciął trzymał ręce pod jego marynarką i mógł uchronić go przed utratą równowagi. Chociaż miał wielką ochotę pozwolić mu przechylić się do tyłu i wylądować na piasku, odwdzięczając się tym za wcześniejszy upadek. Jednak tego nie zrobił przyciągając go znowu do pionu.
Chyba nie musiał się za bardzo przejmować reakcją Eliego na spalonego skręta, najwidoczniej miał bardzo dobry humor i uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wrócił spojrzeniem do gwiazd, które teraz mieniły się jeszcze bardziej, więc wyszczerzył zęby w uśmiechu. Lubił to uczucie, czuł się beztrosko i wszystko dookoła wydawało się być piękne. Szczególnie dmuchający mu dymem w twarz Eli, ale na to zmarszczył jedynie brwi, a wyraz jego twarzy momentalnie złagodniał czując jego dłoń na swoim policzku. Dlaczego tak się działo? Nie miał pojęcia ale możliwe, że palenie skrętów z Elim stanie się jego ulubioną formą palenia.
Zrezygnował z oglądania nieba słysząc pytanie. Wrócił spojrzeniem do swojego towarzysza. -Niekoniecznie, jestem pewny, że jest na to trochę za zimno.- on sam, na szczeście nie miał tak do końca straconego dzieciństwa. Mógł mieć, ale Państwo Callaway go przed tym uchronili. Stracił tylko pierwszych kilka lat, a potem zyskał kochającą rodzinę... U której teraz nie miał pojęcia co się tak właściwie dzieje, będzie musiał znaleźć dla nich chwilę w najbliższym czasie. Trącił jego nos tym swoim, uznając to za dosyć zabawne. -Będą nam zazdrościć.- ugryzł go w palec i na tym skończył się ich kontakt, bo Eli postanowił wcielić w życie swój pomysł, do którego Tim był sceptycznie nastawiony. Zaciągnął się po raz ostatni, zagasił skręta i wyrzucił go w piasek, zaśmiecając przy tym plażę. Pięknie Timmy. Dopiero po chwili ruszył w kierunku swojej randki, kiedy zobaczył, że Eli naprawdę miał zamiar wchodzić w bliższe kontakty z piaskiem. W normalnych okolicznościach przejąłby się znów tym, że piasek był zimny i pewnie trochę mokry ale aktualnie miał to gdzieś. Opadł na ziemię tuż za nim, układając kolana po jego obu stronach. Nachylił się w jego kierunku, a że w tej pozycji miał doskonały dostęp do jego szyi złożył na niej delikatny pocałunek uśmiechając się pod nosem. -Skąd pomysł na niebieskie włosy?- przypomniał sobie, wplatając w nie swoje palce. Jeśli Eli miał zamiar budować zamek z piasku... proszę bardzo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To... była całkowita prawda. Gdyby nie magiczne pojawienie się Tima, pewnie postałby tam sobie jeszcze z godzinę, wypiłby kolejnego drinka i robienie za jury dla "tancerzy", którzy mieli na niego wyjebane, w końcu by mu się znudziło. Następne walentynki dobiegłyby końca bez większych ekscytacji i wróciłby do domu. Bądź zahaczył po drodze o jakiś klub i sfrustrowany widokiem zalałby się w trzy dupy przy barze, sycząc na każdego kto śmiałby się do niego zbliżyć. Aktualna opcja była znacznie lepsza, a Timmy mógł dotykać go do woli, a przynajmniej na razie ani trochę nie przeszkadzały dłonie pod marynarką, dzielenie skręta i... zęby na palcu? Fair, oczywiście, ale mimo wszystko fuknął urażony tym brakiem szacunku.
- Nie pierdol, nie jest zimno - stwierdził, bo przecież skoro jemu temperatura pasowała to innym też musiała. Seattle faktycznie było chłodniejsze niż Floryda i właściwie każde inne miejsce znajdujące się na południu kraju, ale tutaj najwidoczniej do życia budziły się jego Kanadyjskie geny. Bądź przyzwyczajenie do spędzania długich godzin na lodowisku. - Czy powinienem Ci teraz zaproponować, że Cię ogrzeję czy coś? Marynarki nie dostaniesz, zapomnij - poinformował go, tak aby czasem nie sądził, że te kiczowate zagrania na niego zadziałają. A jeśli nie to na miał na myśli... no cóż, przynajmniej mieli to już wyklarowane.
Na wybranym miejscu ułożył dłonie płasko na małej górce piasku i zastanowił się nad koncepcją. A zresztą, czemu tak się przejmował? Najważniejsze to zacząć. Zagarnął materiał budowlany bliżej siebie i zaczął uklepywać pierwszą wieżyczkę, czyli na razie nierówny walec. W skupieniu wytknął język między zębami i chociaż spodziewał się samej obecności Tima, na pocałunek w szyję z zaskoczenia ugryzł samego siebie. - Nosz cholera jasna - skomentował, skrzywił się i przesunął językiem po podniebieniu. Dużej krzywdy sobie nie zrobił, więc tylko zamachnął się łokciem w tył, aby dać mu kuksańca w żebra i wrócił do budowy. - Hmm, lubię zmiany, kolor włosów przynajmniej mogę kontrolować - przyznał, wzruszając ramionami. - Blond mi się znudził, a ziomek od strojów uznał, że w tym sezonie idziemy w czerń, czyli mogę sobie na głowie odwalić cokolwiek. To było... właściwie na próbę. Dopiero w kwietniu mam większe zawody, jakby coś się zjebało to będzie czas to naprawić - wyjaśnił, może trochę bardziej dokładnie niż było to od niego oczekiwane, ale jakoś jak zaczął mówić to miał ochotę podzielić się całą historią. Oczywiście przede wszystkim liczyły się umiejętności, ale oprawa stylistyczna także grała w tym sporcie swoją rolę. Ludziom miało się podobać, on nie miał zbyt wiele do gadania w temacie, chociaż dopóki samodzielnie nie sięgał po nożyczki, z założenia mógł decydować o własnych fryzurach. To jest, dopóki nie wyskoczyłby z pomarańczowymi włosami do niebieskiego kostiumu, wtedy nie dożyłby końca zawodów. - Serio mi z tym nie pomożesz? - upewnił się, bo jego pozycja nie wskazywała na chęć dołączenia do zabawy. A szkoda, sam bawił się całkiem nieźle, kiedy do jednej wieżyczki zaczął dokładać płaską podstawę i dobudowywać kolejny walec na drugim końcu. - Jakie okna? Okrągłe, kwadratowe? - podpytał, bo skoro już tam siedział to mógł chociaż go wesprzeć pomysłami architektonicznymi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Godziny spędzone na lodowisku na pewno pomagały Eliemu w zaakceptowaniu tej temperatury. Tim nie miał takich doświadczeń, dla niego było po prostu zimno i tyle, nie dało się mu wytłumaczyć, że tak nie jest. Był luty, jakim cudem mogło być ciepło. -Oh nie kurwa, w ogóle.- przewrócił oczami. -Więc możesz mnie ogrzać w inny sposób.- prosta sprawa przecież. Nie chciał dzielić się marynarką, to powinien znaleźć jakiś inny sposób na ogrzanie Tima. Prawdę mówiąc nawet nie pomyślał o tym, żeby Eli oddał mu swoją marynarkę, bardziej martwił się o to, że chłopak sam zmarznie na tym piasku, który zdaniem Tima w ogóle nie był przyjemny, przy czym swoją marynarką też nie miał zamiaru się podzielić. Jak już wspomniał, romantyzmu nie ma się co po nim spodziewać, nawet nie wiedział jakby to miało działać. Podzielił się skrętem, to na dzisiejszą noc musiało już wystarczyć.
Mruknął niezadowolony, kiedy dostał kuksańca w żebra. -Przez ciebie, jednej nocy zbiorę więcej siniaków, niż przez całe życie.- zaczepił zębami o skórę na jego szyi, miał zamiar odwdzięczać się za każdy gwałtowny ruch, chociaż akurat ten nie był bolesny. -A czego nie możesz kontrolować, Eli?- zapytał zaciekawiony wydźwiękiem jego odpowiedzi. Oczywiście jasne było to, że niektórych rzeczy nie dało sie po prostu kontrolować ale w tym momencie wiele spraw przestało być dla Tima jasne ze względu na lekkie przyćmienie umysłu. -Chciałbym zobaczyć cię na lodzie. Muszę kiedyś odwiedzić lodowisko.- przyznał, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że faktycznie chciałby go zobaczyć. Wciąż próbował trzymać się tego, że to spotkanie jest ich ostatnim i nie było szans żeby jeszcze kiedyś się spotkali. Przypadków więcej nie będzie, a celowo zapewne tego nie zrobią. Mimo wszystko ciekawiło go to, czym zajmował się Eli, sam nie potrafił nawet jeździć na łyżwach, może był w stanie posunąć się po tafli utrzymując równowagę ale to byłoby na tyle. Zakładał, że Eli potrafi o wiele więcej i był ciekawy jak sobie radzi.
-Pasuje Ci.- kolor oczywiście ale nie miał zamiaru obdarzać go aż tak dokładnym komplementem. Oba kolory mu pasowały ale ten był zdecydowanie bardziej oryginalny.
Przez cały czas obserwował jego zmagania z zamkiem i oparł brodę na jego ramieniu. -Serio będziesz to robił?- odbił pytanie, chociaż doskonale znał odpowiedź. Właśnie to robił i nie wyglądało, żeby miał przestać. Jeśli tak objawiały się skutki palenia to raczej nic im nie grozi. -Kwadratowe.- zdecydował, chociaż architekt był z niego żaden. -Tym akurat mogę się zająć.- rozejrzał się dookoła, a kiedy dostrzegł kawałek dalej leżący patyk, musiał na chwilę oderwać się od ciała Eliego. Zaraz wrócił, siadając tym razem naprzeciwko niego z małym patykiem w ręce. Rysować potrafił i to całkiem dobrze, więc wydłubanie okien nie powinno być problemem. -Gówno tutaj widać.- mruknął niezadowolony wyostrzając wzrok jak tylko mógł. Spróbował jednak swoich sił i zaczął profesjonalnie rysować okno patykiem na jednej z wieżyczek. -Zazwyczaj rysuję na kartce papieru, a nie na piasku, więc wykaż się zrozumieniem. - ostrzegł, kiedy dłubał w wieżyczce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dopiero co robił mu niemalże za osobisty grzejniczek na uda, czego jeszcze od niego oczekiwał? Że położy się na nim całym ciałem? Jasne, mógłby, chociaż raczej w innych warunkach, na czymś wygodniejszym niż piach czy powalony pieniek. Tutaj Tim musiał poradzić sobie sam, a przynajmniej dopóki Eli miał zajęcie dla rąk.
- Jak dobrze kojarzę to gdzieś masz zapalniczkę, sam się ogrzej - odparł, dając mu samemu zadbać o swój poziom ogrzania. Ogniska mu nie rozpali, głównie dlatego, że nie miał takich umiejętności przetrwania w dziczy, nawet z podsuniętymi pod nos zapałkami i pudełkiem podpałki miałby problem z odpalaniem grilla. Od ogarniania takich rzeczy byli po prostu inni ludzie.
Chociaż teoretycznie miała to być kara, czując jego zęby na skórze lekko przechylił głowę w bok, pozwalając mu na kontynuowanie takich zaczepek. Z wcześniejszym pocałunkiem też nie miałby problemu, gdyby tylko się go spodziewał. - Reszty spraw - prosta, zwięzła odpowiedź, dla niego mająca wiele sensu, a dla innych nawet nie musiała. - Jestem tu nielegalnie - przyznał, bo owszem, jego matka nie miała pojęcia, że wyszedł. Chociaż nie, teraz już raczej wiedziała i zapewne miał już setki nieodebranych połączeń na wyciszonym telefonie, a jak wróci to czeka go kolejna pogadanka. I najpewniej oberwie mu się dodatkowo za sam fakt, że wyszedł akurat w Walentynki, kiedy to ona siedziała naburmuszona w domu. W końcu co on sobie myślał, aby spędzać ten dzień lepiej niż ona? - Jak wpadniesz po zamknięciu to pewnie tam będę - przyznał automatycznie, jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. Dla niego była, chociaż nie, normalnie nie zapraszał ludzi na lodowisko, a teraz logiczne połączenia w jego mózgu uznały, że skoro Tim chce go zobaczyć na lodzie to przecież może. Wynajmował to miejsce kilka razy w tygodniu, zwykle na parę godzin z samego rana, albo wieczorami i zostawał tam dopóki woźny nie kończył pracy. Wzięcie kogoś ze sobą nie byłoby problemem. Jedynym problemem był fakt, że przecież nie planowali się więcej spotykać. Lekki rumieniec przebiegł przez jego policzki na komplement, skryty zarówno przez ich pozycję jak i ograniczoną ilość światła w okolicy. - Wiem - wymamrotał, reagując arogancją na niewygodne wrażenie, że może zależeć mu na zdaniu jakiegoś faceta. Coś tu było nie tak.
Pokiwał głową w odpowiedzi na głupie pytanie. Po coś przecież tam przylazł, duh! Podniósł na niego spojrzenie kiedy wstawał i bez krępacji pozwolił sobie obczaić jego tyłek podczas wędrówki po patyk, a zainteresowanie zamkiem wróciło mu dopiero jak Tim siedział już naprzeciwko. - Sam jesteś gówno - wypalił, kiedy nieszczególnie zrozumiał jego komentarz i wziął go za obelgę dla swojej przepięknej, niezbyt równej budowli. - Rysujesz? Ale tak... serio serio? Czy szlaczki jak ci się nudzi? - podpytał, uklepując górę drugiej wieżyczki. Spojrzał na ich małe dzieło i dorzucił więcej piachu na środek, aby mieć z czym pracować. Znowu trochę podstawy, powiększył pole budowy i przesunął się w bok, aby zabrać się za trzecią wieżę. Na chwilę zrobił sobie przerwę w celu ocenienia jego pracy, spojrzał z bliska na tworzone okna, mrużąc oczy, aby cokolwiek faktycznie zobaczyć. - Powiększ to, są nierówne - wytknął mu niedokładność, bo przecież nie mógł go pochwalić, to byłoby dla niego nienaturalne. Po tej konstruktywnej krytyce wrócił na swoje miejsce, do przyklepywania górki wilgotnego piachu.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sand Point”