WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
outfit
Spotkania z Claribel, to było coś, co Laura wprost uwielbiała. Wypady do muzeum, do galerii sztuki, teatru, czy filharmonii. Zawsze wiedziała, że gdy otwiera się nowa wystawa albo będzie premiera spektaklu, to może liczyć na towarzystwo cioci Hanning. Nawet, gdy jej kontakty ze Stellą uległy pogorszeniu i przestały się dogadywać, chociaż najlepiej nazwać to było po prostu brakiem kontaktu, bo wolały nie rozmawiać, niż się sprzeczać. Poprawa relacji z Martinez wpłynęła też pozytywnie na relacje z Clari, teraz bezkarnie i bez żadnych krzywych i niezadowolonych spojrzeń Stelli, mogły chodzić po nudnych i bezsensownych wystawach, jak to lubiła je nazywać i nie musiały się czuć nieswojo z powodu niesnasek nastolatek.
Oczywiście wyjście do galerii zaproponowały również obecnie niebieskowłosej Stelli, która spojrzała na nie tylko z krzywą miną, pokręciła głową, po czym wywróciła oczami i westchnęła głośno, ostatecznie wybierając wieczór z Netflixem. Nie było co jej namawiać, Laura doskonale ją rozumiała, sama pewnie nie czułaby się najlepiej w miejscu, którego nie lubiła. Niemniej jednak jak Hirschówny galeria sztuki była niczym galeria handlowa na większości ludzi. Te wszystkie obrazy, rzeźby, plakaty, performance, była tym zafascynowana. To były zdecydowanie inne emocje i wrażenia, niż te, które towarzyszyły podczas odwiedzin w muzeum. Oglądanie współczesnych dzieł było czymś innym, niż podziwianie dzieł sztuki, które zostały opracowane przez wielu ludzi, osadzone w konkretnych ramach czasowych z informacją o kontekście powstawania, życiu i twórczości artysty, czy o konkretnym stylu, w którym tworzył. Współczesną sztukę odbierać można było inaczej, przede wszystkim przez pryzmat rzeczywistości, w której się żyło. I o ile wiele prac było dla niej absurdalnych, chociaż nadal szalenie ciekawych, to sporo też ją zachwycało. Nie była krytykiem sztuki, chociaż wiele o niej czytała, nie potrafiłaby jednak napisać recenzji, czy wycenić obrazu, przyczyniając się tym do popularności danego artysty. Lubiła jednak oglądać ważne osoby podczas ich pracy, gdy przyglądali się obrazom, czy rozmawiali z innymi ludźmi, gdy wydawali własną opinię, która według Laury, czasami była nietrafiona, ale cóż, nie jej było to oceniać.
- To miał być obraz do gabinetu, dobrze pamiętam? – spytała, stojąc obok Claribel na wprost wielkiego podłużnego obrazu, abstrakcji w neutralnych kolorach.
- Są jakieś ograniczenia, co do wielkości obrazu? W jakich kolorach jest gabinet? Jakoś go sobie ten obraz już wyobrażasz? – zarzuciła Hanning seria pytań, przenosząc na nią na chwilę spojrzenie.
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
- 16.
Pokochała ją calutkim serduszkiem już w dniu jej narodzin - gdy po telefonie Judah, przyjechała najszybciej jak potrafiła do szpitala i wzięła noworodka w swe smukłe dłonie. Dziewczyna dorastała na jej oczach, by ostatecznie stać się pełnoprawną, dojrzałą kobietą - z którą mogła robić sobie „wypady” do muzeum, kina (zapewne na jakiś stary, ale dobry film!), filharmonii - bądź nawet zabrać ciemnowłosą na weekend na kurs „robótek ręcznych” czy też przyrządzania sushi, jednak najlepsze wspomnienia posiadała z warsztatów ceramiki. Obie młode panie miały wiele wspólnego i nie były to tylko hobbistyczne czynności, ale cechy - każda mogłaby się pochwalić wachlarzem poważnych tematów, na które albo znały odpowiedzi - albo dopiero co pragnęły je uzyskać. Można rzec (a przynajmniej Clari lubiła wmawiać), że Laura jest jej młodszą wersją, marzącą by rozwalić aktualnie „świat stworzony przez białych mężczyzn” i sama usiąść na tronie. Poza tym nie mogła ukryć zadowolenia, gdy ukradkiem spoglądała jak młoda Hirsch próbuję przekonać do swych prawd szesnastoletnią Stellę. Właściwie to Hannigan kochała relację jaką utworzyły dziewczyny, w końcu była ona niemal identyczna - jaką sama kobieta miała z ojcem pannicy - Judah. Traktowały się jak rodzeństwo - najbliższe siostry, rzecz jasna zdarzały się pomiędzy nimi zgrzyty, ale nic nie jest w życiu perfekcyjne, nawet bliskość jaką tworzysz z innym człowiekiem. Najważniejsze, iż potrafiły się dogadać.
Dzisiejszego dnia Claribel zerwała się wcześniej z pracy, otóż dużymi krokami zbliżała się jej rocznica z Harrisonem, a ostatnie wydarzenia nie wpłynęły zbyt pozytywnie na ich związek - trochę się od siebie oddalili i aby temu zapobiec prawniczka zamierzała sprawić ukochanemu nie tylko prezent, ale również wspaniały wieczór - tylko we dwoje i choć z początku planowała na tą wyprawę w kwestii pomocy zabrać ze sobą Martinez - ta; jak zresztą zwykle wybroniła się chęcią spędzenia czasu z ciotką Dakotą - pozostała więc urocza i o praktycznie głowę wyższa (Chryste, jak te dzieci rosną!) panienka Hirsch i żeby nie było, brunetka z zachwytem zabrała ze sobą siedemnastolatkę.
Stojąc wyprostowana przy jednym z obrazów, bacznie przyglądała się jak najdrobniejszym maźnięciom farby - musiał być idealny, bez żadnych ubytków - Harrison miał dość wygórowany typ do sztuki. Byle czego nie brał - z transu wybił ją głos towarzyszki, z lekkim uśmiechem odwróciła się w jej stronę. - Tu właśnie tkwi moja zagwozdka, Lauro. - mruknęła opuszkami palców przejeżdżając po swych kruczych włosach. - Wujek Harris ma bardzo specyficzny gust... - zaczęła, ponownie spoglądając na dzieło. - ...z początku myślałam, aby zafundować mu portret, ale czy to nie będzie... - zamyśliła się, bezustannie się uśmiechając. - ...jak wy to nazywacie swoim językiem, zbyt burżujskie? - roześmiała się głośniej niż planowała, dlatego szybko zakryła dłonią usta dyskretnie się rozglądając.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Och, rozumiem. – pokiwała powoli głową. – Burżujskie? – zaśmiała się słysząc to słowo w ustach cioci Claribel, a także z jej reakcji.
– Już widzę portret wujka Harrisona, do biura pewnie wolałby jakiś poważny, podkreślający jego pozycję, a w domu powiesiłby taki, na którym się uśmiecha. – zażartowała, już wyobrażając sobie koronę na jego głowie, jednego z ich psów na rękach. – Może w takim razie sztuka nowoczesna nie jest dobrym pomysłem? – spojrzała na nią pytająco. – Może powinnyśmy celować w jakiś przyjemny krajobraz? – zaproponowała. Tylko co? Reprodukcję jakiegoś mistrza, czy może coś niszowego, ale również dobrego? W zasadzie nie wiedziała, co tak naprawdę mogłoby się Harrisonowi podobać, zwłaszcza, gdy chodziło o jego biuro, którego nie widziała.
– Hmm, może to? Przyjemne dla oka… – wskazała dłonią obraz nieopodal, któremu przyjrzała się uważnie i oceniła, chociaż jej słowa nie były tak fachowe, oddawały klimat obrazu. A skoro narzeczony Clari miał spoglądać na obraz podczas pracy, to musiał on być przyjemny, prawda?
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
- Chyba masz rację. - skrzyżowała ręce na piersiach, przez dłuższą chwilę wciąż obserwując obraz - by nagle swe spojrzenie przenieść na rozmówczynię. - A może nie celujmy w obraz...? - wyraz jej twarzy zmienił się na zastanawiający - pozwoliła sobie na dłuższą pauzę, nim powolnie skierowała głowę w stronę innych dzieł. - Co sądzisz o rzeźbie? - zaraz jednak pokręciła łepetyną. - A kto by ją czyścił... - pewnie ich gosposia - w końcu odkąd rok temu Harrison wprowadził się do niej i do Stelli - automatycznie przyciągnął za sobą szereg pracowników - niestety, ale Claribel nie do końca jeszcze się do nich przyzwyczaiła - i podczas nieobecności pokojówki - wszystko sprzątała po swojemu. - I w ogóle gdzie byśmy ją postawili... - niby po ślubie planowali przeprowadzić się do posiadłości Crane, lecz Hannigan bezustannie próbowała „wyrzucić te myśli” z jego głowy. - Krajobraz brzmi całkiem nieźle... - typowa niezdecydowana kobieta. - Ale obawiam się, że jeśli podaruję mu właśnie to, wujek od razu uzna, że „chcę go wprowadzić do grobu.” - chodziło tu rzecz jasna o kwestię starości, czy nie takie malunki znajdują się u par, które już wiele wspólnie przeszli? A wbrew pozorom oraz wieku - Clari i Harris rozpoczynali dopiero swój rozdział. - Chyba postawimy jednak na portret. - dodała na sam koniec, lecz nie ruszyła się z miejsca - nadal mając mieszane uczucia.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
To była zupełnie inna relacja. Zaczynając od tego, że Laura mogła traktować Claribel jako autorytet i mogła sugerować się jej radami, ale nie zawsze musiała się do nich stosować. Nie było tu też takiego obowiązku, jaki pojawiał się w przypadku relacji rodzic-dziecko, by zaakceptować tę drugą osobę i kochać ją bez względu na wszystko, co najzwyczajniej w świecie pokazywało, że Laura i Clari lubiły się z różnych powodów, a nie tylko dlatego, że były rodziną. A w jakiś sposób można było określić tę relację rodzinną, chociażby ze względu na przyjaźń Hanning z ojcem Laury i jej obecność w ich życiu od bardzo dawna. Było to o tyle ważne, że gdy najmłodsze panny przestały się dogadywać, niekoniecznie wpłynęło to na relacje z innymi. A nawet gdy najmłodsza Hirsch wyrosła na tyle, by nie chcieć spędzać czasu ze swoją ciotką, co było nieprawdą, to wiedziała, że gdy będzie potrzebować jej wsparcia, pomocy, czy najzwyczajniej w świecie rozmowy, to będzie się mogła do niej odezwać.
Spojrzenie Laury powędrowało na zamyśloną twarz Clarbiel, ku której musiała delikatnie pochylić głowę, bo dziesięciocentymetrowa różnica wzrostu, gdy stały tak blisko siebie, sprawiała, że przyglądałaby się czubkowi jej głowy. – Wujek? – zaśmiała się, gdy wspomniała o czyszczeniu rzeźby. – Miałby taką uroczą miotełkę i mógłby sobie robić w ciągu dnia krótką przerwę, żeby zetrzeć kurz z rzeźby. – dodała, teatralnym gestem udając, że sama taką rzeźbę zamiata. Oczywiście była przekonana, że i to zadanie przypadłoby osobie, która zajmowała się sprzątaniem ich domu, ale jednak wizja wujka Harrisona z pierzastą miotełką w dłoni była przezabawna. – To chyba zależałby od jej wielkości, prawda? – o ile Clari nie planowała podarować mu rzeźby wielkości żywego człowieka, a ewentualnie coś wielkości ich piesków, to z pewnością dałoby radę ją gdzieś zmieścić. Właściwie to nawet nie do końca wiedziała, jaki rzeźba mogłaby się Crane’owi spodobać.
- Naprawdę? Ja bym takim nie pogardziła. Uspokajałoby mnie patrzenie na jakiś miły widoczek. – odparła z delikatnym wzruszeniem ramion. Bezkres morza, może jakaś łąka albo las? Chociaż w zależności od stylu i kolorów, mogło to być też nieco niepokojące.
- W takim razie… musisz to komuś zlecić, prawda? Czy wśród tych dzieł będziemy szukać autora tego portretu? – spojrzała na nią pytająco. Nie do końca wiedziała, jak ten proces miał wyglądać. Może powinny wygooglować kogoś, kto takie portrety robi.
- Wiem! A może zamiast obrazu, taki żywy obraz? Widziałam artykuł o tym. Sadzi się rośliny w specjalnej ramie, potem wiesza na ścianie. Super to wygląda. Może nieco oczyszcza powietrze? Podobno reguluje poziom wilgoci w pomieszczeniu. – zaproponowała, przypominając sobie te żywe obrazy (chociaż to chyba nienajlepsza nazwa, bo w świecie sztuki żywy obraz był czymś zupełnie innym), które ostatnio widziała w internecie i które bardzo się jej podobały.
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
Słysząc słowa Hirsch z pomiędzy ust kobiety wydobył się głośny śmiech, trochę jak miała się zaraz zakrztusić - wciąż rozbawiona obróciła głowę by móc się bardziej jej przyjrzeć. - Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym to zobaczyć. - Harrison i sprzątanie? Niedoczekanie - samo umycie kubka po kawie stanowiło dla niego problem, a co tu mówić o wytarciu rzeźby z kurzu. - Może rzeczywiście by mu się taki przydał. - bo choć Crane nigdy nie należał do zbyt wybuchowych ludzi i Claribel przez całą ich znajomość może z cztery razy widziała moment gdy „wychodził z siebie” - ostatnie wydarzenia jakie zagościły na ich drodze nie należały do zbyt przyjemnych. Dwukrotne aresztowanie Stelli, choroba Odette - zbliżający się ślub. - Ruchomy obraz to fantastyczny pomysł, Lauro... - zaczęła spoglądając wprost na dziewczynę. - ...ale na ten moment swym domem bardziej nazwałabym kancelarię, niż budynek przy Phinney Riddle. Nie miałby kto o niego dbać.- taka prawda, odkąd starała się o awans nieustannie przesiadywała w biurze, młoda na pewno się na to żaliła, z tego względu Clari postanowiła nie kontynuować tematu. - Zostanę przy tym widoku, naprawdę uspokaja. - mruknęła i po tych słowach obie skierowały się wprost do ekspedientki - Hannigan zakupiła dzieło oraz ustaliła z nią datę transportu.
Gdy obie wychodziły z galerii sztuki w celu odnalezienia samochodu na parkingu, wzrok brunetki zogniskował się na nastolatce. - Jakie masz plany na wakacje? - mruknęła powolnie skręcając ciałem w lewo. - Zresztą przejdę od razu do rzeczy. - machnęła lekceważącą dłonią, a na jej buzi zagościł serdeczny uśmiech. - Przydałaby mi się asystentka, ostatnio tyle się dzieje. - sprawy w sądzie, problemy w życiu prywatnym, z przyszłym mężem - byłym mężem, z córką, ciotką, rodzeństwem. - Uznałabym to jako staż i wpisałabym Ci to do listu motywacyjnego na studia, bo chyba planujesz się na jakieś udać, prawda? - zmrużyła oczęta z nadzieją, że Hirschówna owe słowa potwierdzi - zdaniem Clari byłby to zmarnowany potencjał.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Uśmiechnęła się szeroko widząc reakcję Claribel. – Ja również! – zaśmiała się. Może i nie było to w jego stylu, ale z pewnością byłoby to zabawne. A Hanning mogłaby wtedy zrobić mu zdjęcie i zachować sobie na pamiątkę, która z pewnością przywoływałaby miłe wspomnienia. – Myślę, że wujek ma tak stresującą pracę, że to nie byłby zły pomysł. Ty też powinnaś sobie taki kupić, pewnie by ci się przydał. – dodała i lekko wzruszyła ramionami. Doskonale wiedziała, że Claribel spędza w pracy zdecydowanie za dużo czasu, bo Stella często na to narzekała. A jej praca była bardzo stresująca, także uspokajający widoczek i chwila medytacji mogłyby się okazać pomocne. – No to może kiedyś sobie taki sprawicie, kiedy już odnajdziecie balans między życiem zawodowym a prywatnym. – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie dziwiła się Clari, sama miała w planach poświęcanie dużej ilości czasu swojej pracy, jednak jako czyjeś dziecko, wiedziała, że miło było częściej widywać rodziców. I o ile jej mama miała ruchome godziny pracy i często sama organizowała sobie ten czas oraz mogła pracować z domu, tak z ojcem często się mijała. – Myślę, że to dobra decyzja. – pokiwała głową i z uśmiechem przeniosła spojrzenie na wspomniany obraz. – Wujek się ucieszy. – dodała, kiedy transakcja została sfinalizowana, a one zadowolone opuszczały budynek galerii w celu dotarcia do samochodu.
- Żadne szczególne. Chociaż mam kilka pomysłów. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Jeszcze nic nie było pewne, nadal nie wiedziała na którą uczelnie pojedzie po wakacjach oraz czy postanowi odpocząć, czy może zaangażować się w jakieś dodatkowe działania. Chociaż odpoczynek w jej przypadku nie brzmiał do końca prawdopodobnie, bo i tak wyszukiwałaby sobie jakieś zajęcia. Uśmiechnęła się do Clari i zmrużyła nieco oczy, zastanawiając się, co takiego może mieć na myśli.
- Och, rozumiem. – wymamrotała, nada nie do końca łącząc fakty. Dopiero gdy Hanning wyjaśniła, mina Laury nieco się zmieniła, zdradzając jej zaskoczenie tą propozycją. – W sensie… chciałabyś, żebym to ja została twoją asystentką? Naprawdę?! Oczywiście, że planuję. Myślę, że to będzie wyglądać rewelacyjnie w moich dokumentach. – odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Była zaskoczona, ale też bardzo podekscytowana. Czuła się doceniona, w końcu takie zadanie powierzone przez samą Claribel Hanning było czymś ważnym! – Ciociu, a czy ty jesteś pewna? Myślisz, że się nadaję? – dopytała jeszcze, bo jednak miała te siedemnaście lat, zero doświadczenia i nieco inne plany na swoją przyszłość.
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
Widząc zaskoczoną minę nastolatki uśmiechnęła się ciepło, jednocześnie czując jak jej serce szybciej zabiło - nawet ta sytuacja była podobna, ktoś kiedyś Clari również pomógł i była to jej ciotka Dakota Manning - która nie tylko zapłaciła za jej studia, aby brunetka nie musiała brać kredytu, a także doprowadziła, że Hannigan pokochała prawo całym serduszkiem, kto wie może z Laurą będzie tak samo? - Nie musisz teraz odpowiadać, wiem że to trudna decyzja, w końcu masz szkołę, zajęcia dodatkowe i zapewne chciałabyś mieć także życie prywatne, a zaczynając pracę trzeba czasem z czegoś zrezygnować. - tak, wiedziała doskonale o czym mówi. - Najpierw porozmawiaj z rodzicami. - przecież była niepełnoletnia, więc to głównie decyzja Judah i Liz. - Dowiedz się co o tym wszystkim sądzą, a jeśli każdy będzie zgodny to odwiedzisz mnie w kancelarii i dam Ci miesiąc próbny, byś zobaczyła czy jesteś w stanie to pogodzić. - stwierdziła pewnie i delikatnie przesunęła dłonią po ramieniu dziewczyny - cieszył ją widok ekscytacji Hirsch.
Po tym zdaniu obie wsiadły do samochodu, pojechały na obiad - następnie Claribel odwiozła Laurę do domu.
koniec.