WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Można by gdybać i rozważać, ale to nie ma by sensu. Różni pisarze lubujący się w fantastyce różnie przewidywali inne wszechświaty, ale niektórych wizje były sensowniejsze. A właśnie niektórzy mówili, że każda jedna inna decyzja, choćby o tym, którą trasą pobiegać tego dnia, tworzy zupełnie inną rzeczywistość i od tego momentu może się wszystko różnić. Że nie da się zmienić tylko jednej rzeczy, na przykład mieć chłopaka. Gabi nie wszystko lubiła w swoim życiu, ba, były przecież aspekty, które naprawdę ją skrzywdziły i to na dodatek na samym początku życia, kiedy matka zostawiła ją i jej ojca. Jednak z perspektywy czasu, blondynka by niczego nie zmieniła. Była prawdziwie szczęśliwa w tym momencie. Nie chciałaby tego zmieniać, bo kto wie, może tamto dramatyczne zdarzenie sprawiło właśnie, że jest, jaka jest. Choć nie było też niczym dziwnym, że chce się dobrej przyszłości i pod tym kątem się dużo myśli.
-Wierzmy w to, że był nowy. -poprosiła. Dlatego też Gabi wolała poruszać się swoim samochodem. Pracowała w męskim świecie, często spotykała się z jakimiś szowinistycznymi zrachowaniami, to jednak nic złego się jej w życiu nie zdarzyło. Chyba że liczy się to, że jej znajomy dziennikarz postanowił ją tak ni z gruszki, ni z pietruszki, zmacać po tyłku, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że facet blondynki stoi metr obok nich.
Może faktycznie trzeba było zamówić od razu po dwa driny, ale Gabi chciała jakieś pozory zachować. Oczywiście, też zamierzała coś zjeść, bo chciała się napić, a nie upić. -Już nie przesadzaj z tym południem. Gdzieś na świecie jest już 17-zauważyła. No cóż, raz się żyje i nie róbmy już z nich alkoholiczek. -Muszę powiedzieć, że ta sałatka z grillowanym kurczakiem wygląda naprawdę interesująco. Choć pieczone skrzydełka.... -zaczęła się zastanawiać. Zdrowy wybór, czy może smaczny? To dopiero był dylemat!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedyś ziemia była płaska, a dzisiaj jest okrągła, także wszelkie teorie i gdybanie lepiej zostawić sobie w spokoju. Bo nigdy nie wiadomo, jak to znowu jest i będzie. Oczywiście Everdeen brakowało jej dawnego życia i gdyby tylko mogła wiele by zmieniła, ale to nie tak, że żałuje tego aktualnego. Nie rozmyślała bez ustanku o tym co mogłoby być gdyby, a jednak żyła swoim teraźniejszym życiem, jak tylko mogła, czerpiąc z niego wszystko, co było jej dane. Życie nie mogłoby być idealne, nigdy. Bo zawsze wkradają się w nie jakieś problemy – te mniejsze, czy większe, niezależne od nas. Jak choroba jej rodzicielki, od której wszystkie nieszczęścia się zaczęły.
Jedno było pewne – chciała dla siebie lepszej teraźniejszości. A co dalej? Trzeba wierzyć, że jakoś sobie da radę i zwalczy wszelkie przeciwności losu. Ba, może nawet znajdzie dla siebie w końcu swoje prawdziwe szczęście! Najważniejsze nie zamykać się na nic – stara się. Ale już nie zadręcza. To już dla niej przeszłość.
- Zatem był nowy – zaśmiała się. Skoro taką opcję sobie obrały, to i dobrze. Lepiej nie zakładać jakichś czarnych niepotrzebnych scenariuszy, chyba, że lubią kryminały. Violet już raczej miała wystarczająco takich w swoim życiu, więc o takie nie zabiegała.
Fakt, gdzieś tam na świecie była siedemnasta. Trafne spostrzeżenie Gabi sprawiło, że machinalnie się fotografka uśmiechnęła.
- Jeśli tak już o tym mówisz, to od razu przestaję uważać, że picie w południe to jakiś problem – dodała jeszcze.
Zerknęła na przedstawiony przez nią wybór w karcie, którą miała też przed sobą.
- Myślę, że nie powinnaś się nad tym nawet zastanawiać. A jeśli masz dylemat to ja wezmę tą pierwszą, a Ty drugą i potem się najwyżej podzielimy po połowie? – dodała przyjaźnie, jakby dzielenie się z kimś kogo się niedawno poznało było czymś normalnym. Ale z pewnością zbliża. A nie tylko sam alkohol niby to łączy ludzi,heh.
Zamówiły co trzeba i teraz miały czekać na zamówienie.
- To zdrowia Gabi - podniosła po chwili swój alkohol. Trzeba się w końcu napić, jak już czekały.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Faktycznie, gdybanie nie było złe. Można było to zamienić na myślenie, co zmienić, czy zrobić, aby było tak jak się chce. Bo nie wszystko trzeba zostawiać losowi, karmie i tak dalej. Nawet człowiek powinien się starać, dążyć do spełniania marzeń. Gabi trochę taka była. Jak coś chciała, to się starała. Może los jej sprzyjał, ale na pewno nie mogła o niczym powiedzieć, że wszystko się samo stało, czy że miała po prostu szczęście. Może poza szczupłą sylwetką, to zawdzięczała dobrym genom - choć i tak dalej się, zazwyczaj, zdrowo odżywiała.
Choć wymyślić plan na siebie to już był duży, ciężki krok... Jednak nie ma się co zrażać!
-Musiałby być naiwny, jakby chciał coś zrobić sam, dwóm osobom... Nie miałby szans-Cóż, nie oszukujmy się. Zaatakować jedną, nieznajomą kobietę mogło być ryzykowne, bo w dzisiejszych czasach kobiety są silne i trenują sporty walki, ale samemu chcąc napaść na dwie kobiety? Misja totalnie nie mająca szans na powodzenie. Poza tym, nawet w dzisiejszym świecie to nie można każdego z założenia nazywać złym, bo można się nieźle pomylić.
-No bez przesady, do śniadania się nawet szampana pije-zaśmiała się. Tylko że chodziło o drinka, czy maksymalnie dwa. A nie łojenie butelki wódki na dwie, czy samego, Wszystko z rozsądkiem. Poza tym, kto im to będzie wypominał? Na pewno nie chłopak Gabi, bo on pewnie nawet nie czuje, że jego ukochana cokolwiek piła.
-Brzmi nieźle. Z przyjaciółką zawsze tak robimy. -zaśmiała się. Już nawet nie mówiła, że trochę za tym tęskni, bo jej chłopak nie lubi się wymieniać jedzeniem i choć da jej spróbować, tak sam nie ma najmniejszego zamiaru próbować jej dań, choćby najlepsze były.
-Zdrówko-zaśmiała się. Trzeba było przyznać, jak na miejsce w rzędzie od przejścia, to Gabi trafiła doskonale, wręcz idealnie. Była pewna, że Violet jest doskonałym materiałem na koleżankę. Można pogadać, nawet w kryzysowej sytuacji, można było się napić i wymienić się daniem w restauracji. No koleżanka idealna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ważne by nie udawać kogoś kim się nie jest i jednak cieszyć się z życia, a nie w nim dziwnie wegetować, czekając na jego zakończenie. Z pewnością dzisiejszy lot nie był ich ostatnim. Przeżyły, miały się dobrze i właśnie grzecznie upijały się w barze – ładnie przy tym jeszcze jedząc – pełna kultura.
- Tak są faceci, którzy nie mogą sobie poradzić z jedną kobietą, nie mówiąc dopiero co z dwoma – mruknęła i zaśmiała się lekko. – Tylko szaleniec podjąłby to ryzyko, ale jak widać mądry z niego jednak facet był, skoro odpuścił – dodała i uśmiechnęła się jeszcze. One były bezpieczne, a i on też pozostał cały. Dobrze dla niego. Nie dla nich. A może dla nich? Nieważne. Były tu całe i zdrowe.
Uśmiechnęła się jedynie. Ona nie pamiętała, kiedy tak z jakąś przyjaciółką robiła. Może jeszcze w ogólniaku, zanim jej życie obróciło się do góry nogami, zmieniając je drastycznie, gdzie dzielenie się jedzeniem było przez jakiś czas bez znaczenia, bo nie potrafiła się z tego cieszyć. Teraz jednak było inaczej. Doceniała chwile, których jeszcze wcześniej by wcale nie doceniała. Nie oszukując się za bardzo polegała na swoich dobrach i tym, że miała wszystko aż za bardzo. A kiedy to straciła nie potrafiła tego zaakceptować. Z czasem uświadomiła sobie, że to nie tak powinno wyglądać. Everdeen wiele się w życiu nauczyła.
Napicie się z nią było dobrą odskocznią. Wyluzowały się pewnie bardziej, jak już obie dzieliły się jedzeniem i piły razem. Jak tylko uporały się z jedzeniem i alkohol zniknął z ich szkieł, minęła dobra godzina.
- Może spotkamy się jeszcze kiedyś na podobnym wypadzie? – zagadnęła. Aż się prosiło by nie rozstawać się bez jakiegokolwiek kontaktu. Skoro było miło, to czemu by tego kiedyś jeszcze nie powtórzyć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ma nic złego w zmienianiu siebie, odkrywaniu siebie na nowo, czy próbowaniu nowych rzeczy, aby się zmienić. Było to o wiele lepsze, niż udawanie kogoś, kimś się nie jest. To nie prowadziła do niczego dobrego, tylko się kłamało, udawało i było nieszczęśliwym.
-Och, aż mi się przypomniało, jak w college'u chłopak próbował mnie przekonać, że mnie nie zdradza, bo miałby dwie baby na głowie i chyba by zwariował-zaśmiała się. Teraz brzmiało to zabawnie, aż chciało się śmiać jak z dobrego żartu. Generalnie, bardzo bez sensu nie mówił. Typ był dość leniwy, skakanie wokół Gabi było dla niego męczące, a jakby miał jeszcze ukrywać się z drugą kobietą, zabawiać ją i tak dalej, to chyba by go to zabiło. Koniec końców i tak się rozstali, bo nie byli sobie pisani, ale przynajmniej blondynka była uspokojona, że to nie zdrada była końcem ich rzekomej miłości.
-Jasne! Jestem zawsze chętna. -zapewniła. Szczerze mówiąc, to Gabi w którymś momencie zapomniała, że Violet jest dla niej nową znajomą i trzeba by się wymienić jakimś numerem telefonu, czy czymś innym, aby móc jeszcze kiedyś umówić się na dobre jedzonko czy coś takiego.-Zupełnie mi to wypadło z głowy, że poznałyśmy się dopiero dziś-wyjaśniła, sięgając po telefon, który musiała wygrzebać z torebki. Naprawdę, poza tym, że musiały opowiadać o rzeczach z przeszłości, jak o tej historii z jej byłym, to naprawdę nie można się było zorientować, że są sobie tak naprawdę obce.

autor

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

outfit

I chociaż wiedziała, że w tamtym momencie strzeliła jakimś dziwnym fochem, którego sama nie rozumiała to jednak postanowiła być oziębłą sędziną, która ma gdzieś ludzi. I z tym postanowieniem okazało się, że Caitlyn nie próbowała nawet szukać Vi przez następne da tygodnie. Swoją całą uwagę jak zwykle poświęciła pracy, bo tak przecież było łatwiej. Wracała do domu późno, wychodziła na spacer z psami i tak cały czas. Nie powinna sobie zawracać głowy kimś kto tak łatwo potrafił znikać z życia, więc naprawdę praca zajęła jej cały ten czas.
Tylko jednak w którymś momencie zaczęła się zastanawiać czy nie powinna przeprosić za swoje zachowanie. Tak, niby wiedziała gdzie szukać Vanitas. Wiedziała w jakich miejscach się kręciła i mogłaby zaryzykować.
Ostatecznie zrezygnowała z tego postanawiając zrobić coś głupiego czego nigdy by nie zrobiła. Jak widać Cait zaczynała podejmować decyzje, których wcześniej nie rozważyłaby nigdy. Dzięki swoim kontaktom dostała numer telefonu Vi i wysłała jej prostą wiadomość, że jeśli chce się spotkać to tego konkretnego dnia będzie na nią po prostu popołudniu czekać w Seattle Lite. To już będzie zależało od młodszej kobiety czy będzie chciała się z nią widzieć. Sama Cait najwyżej spędzi samotne popołudnie, wróci do domu i tyle. Nic wielkiego się nie stanie, a przynajmniej będzie wiedziała, że Vi nie chce mieć z nią już nic do czynienia.
Na miejsce przyjechała samochodem, który zaparkowała niedaleko i skierowała swoje kroki do wcześniej wspomnianego w wiadomości baru. Tam zamówiła mocktail i zajęła się przeglądaniem telefonu. Nie miała pewności czy Vi faktycznie się pojawi, ale podjęła już decyzję i nie zamierzała się z tego wycofać.

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Czas to jednak dziwna sprawa. Czasem przecież potrafił zasuwać tak, że nie dało się tego ogarnąć, a czasem sprawiał wrażenie zatrzymanego No właśnie w czasie. Od chwili gdy opuściła ten na pozór obcy dom czas dla Vi stał się uciążliwym towarzyszem. Biedna nie wiedziała, co ma, że sobą zrobić. Z jednej strony miała swoją pracę jedną, jak i druga, lecz robiła wszystko automatycznie. Odbębniła swoją zmianę i zamiast wracać do domu najzwyczajniej w świecie ruszała na miasto. Oddawała się mu cala. Pozwalała sobie na zatracenie spędzając kolejne noce na bezsensownym przemieszczaniu, się po znanych jej dobrze ulicach czy czasem wdaniu się w jakąś bójkę. Niby nic , a mimo wszystko czuła, że żyje. Serce na nowo zaczynało bić, a krew rytmicznie huczała w uszach. Później jednak przychodził poranek , a wraz z nim monotonia. Praca-miasto. Coraz częściej też zapuszczała sie do dzielnicy cudów w poszukiwaniu mocniejszych atrakcji czy choćby towarzystwa znajomych jej kobiet. Wszystko było lepsze niż pozostanie w domu sam na sam z myślami. Jednak wreszcie jej telefon zawibrował. Odruchowo odczytała wiadomość i miała ochotę rzucić nim w pobliską ścianę. Pisała ona. Skąd miała numer? Nieważne. Zdobyła go I co z tego? Liczyła na coś? Vi nie wiedziała, co może myśleć, o tej propozycji. Była przecież dość dziwna, a zarazem kusząca. Przecież dzięki niej mogła jeszcze raz zobaczyć się z tą kobietą mając przy tym czyste sumienie. Przecież to nie ona wystąpiła z propozycją. Chyba właśnie dlatego postanowiła udać się na to spotkanie. Była ciekawa, czego ona chce. Nic więcej. W miejscu, jakie wyznaczyła Cait , Vi pojawiła się oczywiście spóźniona. Jednak nie dbała o taki drobiazg. Przecież jeśli tamtej zależało, to pewnie poczeka. Zaraz po przekroczeniu progu wyłowiła kobietę z nielicznych gości lokalu i od razu skierowała się ku niej. Bez słowa zajęła miejsce naprzeciw. Milczała. Zresztą co miała powiedzieć? Głupie, część czy może stęskniłam się? O nie. Nie była tego typu człowiekiem. Przyszła, bo przyszła. Nie wiedziała czego ma się spodziewać wiec pozwoliła sobie na jedyne słuszne rozwiązanie, jakim okazało się wbicie spojrzenia w towarzyszkę. Czekała. Gdyby spojrzenie mogło mówić to zapewne w tej chwili zadałoby pytanie "po co mnie tu ciągnęłaś". Na szczęście spojrzenie nie potrafiło mówić. Przez dłuższą chwilę obie mierzyły się spojrzeniem, lecz ciszę wreszcie przerwano. -Dobrze wyglądasz- brzmiało to naprawdę trywialnie z ust kobiety o obdartych kostkach noszących ślady smarów oraz resztek niedomytej krwi. Sędzina juz na pierwszy rzut oka mogła podejrzewać ze to, co widziała tamtej nocy wcale nie miało prawa się zagoić.

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Nie chciała by jej własne myśli krążyły tyle wokół Vanitas dlatego też i praca ponownie stała się priorytetem. Tak działała na autopilocie. Jednak w jej przypadku to już działo się dłuższy czas. Zawsze stawiała wszystko inne ponad siebie czy to była praca czy dzieciaki. Taki trochę mechanizm obronny, który działał w tym momencie ze zdwojoną siłą, bo przecież nie mogła sobie zawracać głowy kimś kto podejrzewał sędzinę o wszystko co złe. Propozycja wyjazdu nie była niczym więcej niż propozycją. W jakiś sposób ten jeden dzień sprawił, że trochę polubiła Vanitas. Zresztą to dzięki niej zaczynała analizować sporo rzeczy na swój własny temat przez te dwa tygodnie gdy unikała jakiegokolwiek kontaktu z ową jednostką.
Nie liczyła na to, że kobieta się wogóle pojawi. Nie czekała zdenerwowana na swoją "randkę" nerwowo się rozglądając. Postanowiła mimo wszystko spędzić miłe popołudnie nawet jeśłi miała je spędzić samotnie. Zawsze to coś innego niż siedzenie cały dzień w budynku sądu jak to robiła ostatnio.
Gdy przyuważyła, że ktoś się do niej dosiada zablokowała ekran i wsunęła telefon do kieszeni. Nie odezwała się słowem, bo... nawet nie wiedziała co ma powiedzieć. Zwykłe cześć było w tym wypadku dość dziwne, więc wolała jednak chwilę milczeć i obie po prostu się sobie intensywnie przyglądały. Caitlyn dostrzegła ślady prawdopodobnie wczorajszych przygód. -Chciałabym to samo o Tobie powiedzieć - odparła trochę niemiło. No, ale naprawdę nie miała pojęcia jak podejść do Vi by nie wyszło, że chce czegoś od niej. Nie chciała... prócz towarzystwa, bo to właśnie Irfy jest chyba najbardziej prawdziwą osobą z towarzystwa sędziny. -Nocne przygody? - uniosła brew. Chciała wiedzieć czy ponownie trzeba będzie ją zszywać, bo byłaby w stanie zabrać ją do domu i ogarnąć. Jak zwykle przy każdym ich spotkaniu.

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Odruchowo spojrzała na swoje dłonie, a na jej ustach zagościł dobrze im znany uśmieszek ulicznego cwaniaka -Raczej ciężki tydzień- Odparła rozsiadając się niczym Han Solo w kultowej scenie przed zabiciem Grido. Ciekawe czy w tym przypadku ludzie będą analizować kto do kogo strzelił pierwszy? A nie, nie będą. Nikt nie miał tutaj zamiaru strzelać no, chyba że jedna z nich focha. Tak czy inaczej, spotkanie, do jakiego doszło było dość dziwne. Jeden stolik i dwa różne światy, jakie mimowolnie przeniknęły się jakiś czas temu by ponownie zostać odrzuconymi. I co teraz? Dobre pytanie. -Nie wiem jak Ty, ale ja potrzebuje kawy- oznajmiła wstając, z miejsca twardo starając się trzymać fason, pomimo iż znów wszystko ją bolało. Jak nic kiedyś przegnie na tyle, że przestanie chodzić. Jednak to może być jutro albo nawet i dzisiejszej nocy. Nieważne. Wszystko było lepsze niż siedzenie w domu wraz, z myślami jakie usłużnie podsuwały jej parę przyjemnych chwil, od jakich nie umiała inaczej odgrodzić się niż tylko poprzez staczanie się dalej w dół. Tak było łatwiej. Ból zawsze wypalał wszystkie zbędne myśli i pozwalał skupić się na tu i teraz. Vi czuła się od tamtego wieczoru tak jakby była na jakiejś dziwnej banicji. Z jednej strony porzuciła swoje śmieci, a z drugiej cóż. Zostawiła za plecami coś, czego nie potrafiła zdefiniować jednak, zamiast całkiem odciąć się od wszystkiego przyszła tutaj. Była głupia. Dobrze wiedziała, o tym fakcie, gdy odbierała cały dzbanek kawy oraz dwa kubki, z jakimi wróciła do stolika. Prawie natychmiast zalała oba naczynia, przy czym jedno, z nich uchwyciła w dłoń i ponownie rozsiadała się wygodnie. -Teraz masz moją uwagę- poinformowała sędzinę, z czymś na wzór przepraszającego wyrazu twarzy. Jednak nie spała od... dawna i jeśli miała być przydatna, to musiała pobudzić swój organizm, a przede wszystkim głowę do działania. Kawa miała pomóc. Szczerze mówiąc w tym całym paranoicznym nastawieniu do czarnego trunku najbardziej lubiła zapach zmielonych ziaren oraz opar zaraz po zalaniu. Nie wiedziała czym było, to spowodowane lecz zawsze gdy dostawała w swoje dłonie kubek w pierwszej kolejności przysuwała go ku twarzy pozwalając sobie przez chwilę nacieszyć się tym dziwnym zapachem. Tak było tym razem, z tą różnicą, że nie odłożyła kubka na stolik, a wprost przeciwnie. Trzymała go dalej w dłoniach niczym tarczę mogącą uchronić ją od wszystkiego. Znów milczała w oczekiwaniu na kolejny ruch kobiety mają za sojusznika kawę jaką sączyła małymi łykami tak, aby nie musieć samej przerywać milczenia. Ono samo w sobie (milczenie) zaczynało ją drażnić. Dlatego właśnie przeniosła spojrzenie, z twarzy rozmówczyni na okno znajdujące się tuż obok. Widziała za nim ludzi spieszących w swoje strony. Paru żebraków i drobnych cwaniaczków. Odróżniała pomiędzy tej żywej ludzkiej rzeki każdą zmienną. Wyławiała, to co dla innych było wręcz nie do uchwycenia, a mimo wszystko nie potrafiła czynić takiej sztuczki w stosunku do Cait. Znów nieświadomie zaczęła zastanawiać się co jest na rzeczy. Znów starała zrozumieć sie tok myślenia tych wszystkich bogatych ludzi. Po co była jej potrzebna? Czego chciała?

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

-Mogę się tylko domyślać - rzuciła cicho i wzruszyła ramionami. Nie zamierzała pytać co takiego się wydarzyło i w co wpakowała się Vi, bo tak naprawdę Cait była nikim by zaraz jej tłumaczyć, że powinna na siebie uważać. Była osobą, która ewidentnie nie była w smak młodszej kobiecie, a jednak samą Hirsch ciągnęło do niej. Stąd pomysł na spotkanie i próba wytłumaczenia się z czegoś z czego nawet nie powinna się tłumaczyć. Czy sędzina już całkiem postradała zmysły czy jaki szlag?
-Poproszę - kiwnęła głową i odprowadziła wzrokiem kobietę by zaraz skupić się na czymś innym. Hirsch powinna tą całą pokręconą relację zostawić w cholerę i wrócić do swojego normalnego trybu życia. Tylko problem w tym, że nie potrafiła. Vi pokazała jej kawałek świata, którego Cait kompletnie nie rozumiała i przede wszystkim spędziła zupełnie inaczej czas niż do tej pory. Obudziła w jej głowie myśli, które zostały zakopane bardzo dawno temu i z którymi teraz musiała się zmagać każdego kolejnego dnia, a to wcale nie było takie łatwe jakby się mogło wydawać. Nie dla kobiety, która wybudowała sobie idealny obrazek życia i tego kurczowo się trzymała za każdym razem. A tu przypałętała się taka jednak i nagle okazało się, że istnieje coś więcej poza pracą, sztucznymi znajomymi, dzieciakami i domem, który był za duży na jedną osobę.
Gdy Vanitas wróciła na miejsce z kawą momentalnie przyciągnęła sobie kubek z gorącym napojem. Chwilowo skupiła wzrok na czarnym napoju nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć, bo przepraszam było nie na miejscu, szczególnie iż nic takiego przecież nie zrobiła. -Słuchaj. Nie wiem co siedzi w tej Twojej głowie, ale moja propozycja wyjazdu była tylko tym. Nie wszyscy od razu chcą czegoś od Ciebie wiesz? - zaczęła skupiając wzrok na swojej zmarnowanej towarzyszce -Spałaś chociaż trochę? Bo wyglądasz jak zombie - po człowieku dosyć szybko można było zobaczyć zmęczenie nawet jeśli próbował to chować w jakiś sposób. A Cait mimo wszystko martwiła się o Vi nawet jeśli to tak naprawdę było głupie, bo nie znały się przecież jakoś bardzo długo. Jak już Irfy zdążyła zauważyć to Caitlyn nie zawsze potrafiła przybierać pokerową twarz i udawać, że jest zimną suką. Nie była nią.

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Co tak naprawdę się stało? Dobre pytanie. Żadna, z nich zapewne do końca nie znała odpowiedzi na to trudne pytanie. Zaczęło się przecież niewinni. Proste pytanie. Zostało odczytane przez jedną, ze stron w sposób, jaki znała. Każdy czegoś kiedyś chce, i za wszystko trzeba płacić. Niezależnie od tego, jaką bajkę właśnie grali. Życie Vi było naprawdę proste. Jest cel do wykonania i tyle. Później jednak natknęła się na tą biedną niewiastę, a raczej zwierzęta, jakie na swój sposób sprawiły, że drogi dwóch różnych światów zostały przecięte. Niby proste. Jednak czy na pewno? Każda, z nich w tej dziwnej relacji dała od siebie, to co mogła. Kobieta żyjąca w patologii ukazała tej drugiej zupełnie inne życie, jakie mimo przeciwności można wieść, a w zamian dostała no właśnie co? Przecież nie stabilizację czy przyjemne miejsce, do jakiego mogła wracać. Nigdy tak nie myślała. Ba nawet nie potrafiła nazwać jej żadnym mianem. Caityn po prostu była. Nieznośna, kapryśna przepełniona praworządnością, jakim rządziło się jej życie. Nic więcej, a może właśnie coś w tym było? Przecież na swój sposób Vi brnęła do spotkań, z tą dziwną kobietą zdając sobie sprawę, że robi naprawdę źle. Aż do ostatniego tego. Wtedy wyszła i nie miała zamiaru już wracać, a mimo wszystko tutaj siedziała w całej swojej patologicznej krasie. Słuchała jej słów nadal popijając ciepły napój. Milcząc. Nie chciała przecież jej przerywać. Niech powie co ma do powiedzenia, a później się zobaczy. Już miała powiedzieć, krótkie i zjadliwe "jasne" lecz powstrzymała się słysząc kolejne pytanie. Usłyszała w nim troskę? Nie, to nie może mieć miejsca. Przecież kogo obchodzi co się dzieje w jej życiu? -Nie wiem. Może. Kiedyś- Odpowiedziała wymijająco. Nie przyzna się jej przecież, że sama nie pamięta dokładnie kiedy ostatni raz się dobrze wyspała. Najzwyczajniej w świecie nie miała czasu. Wiecznie miała coś do roboty. Najpierw etat, później spłacanie długów a wieczorami bywało różnie. Właśnie dlatego wyglądała jak tysiąc nieszczęść zamkniętych w już niemłodej kobiecie, jaka mimo wieku nadal zachowywała się jak nastolatka, z ulicy. Tak chyba było łatwiej. Zagłuszyć wszystkie myśli i zapomnieć, a jeśli przy tym coś się jej stanie, to trudno. Taka możliwość była wkalkulowana w jej tryb życia. -Dobra rozumiem- dodała po chwili odstawiając już puste naczynie na blat jednocześnie wyciągając dłoń po kolejną zbawienną dawkę kofeiny jaką napełniła kubek. Zaplotła na nim dłonie i zamiast ponownie schować się za swoją tarczą zrobiła coś zupełnie innego. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w kobietę zmęczonym spojrzeniem, by wreszcie spytać. -To kiedy jedziemy?- Była zbyt zmęczona by pozwolić sobie na kłótnie czy uszczypliwości oraz co najważniejsze na tyle aby skapitulować tu i teraz niezależnie od tego jak bardzo komiczną minę może przybrać jej rozmówczyni. Przecież bez zbędnego gadania przystała na jej ofertę. Nie próbowała walczyć czy negować całej sytuacji. Ot przeszła nad wszystkim do porządku dziennego. Czyżby na swój sposób jednak jej też brakowało towarzystwa tej tutaj, a może po prostu gdzieś w czasie tej rozmowy jej umysł umarł, a co za tym idzie przestał racjonalnie myśleć?

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Z jednej strony Caitlyn mogła się domyślać jak na taką propozycje zareagowałaby Vanitas. Pochodziła z takiego a nie innego świata, więc to było na swój sposób zrozumiałe. Jednak sama Caitlyn również doskonale wiedziała na jakiej zasadzie świat funkcjonuje i jak bardzo materialistyczny jest. Sama pochodziła z kręgów gdzie pieniądz gra najważniejszą rolę i to nim płaci się za wszelkie usługi. Więc jeżeli w jej świecie tak jest to w tym w którym obraca się Irfy również rządzi się podobnymi zasadami. Dlatego też chciała wszystko wyjaśnić, by młodsza kobieta nie szufladkowała jej aż tak jak wszystkich innych. Nigdy jakoś nie zawracała sobie głowy o tym co o niej sądzą ludzie, którzy są w jej życiu na krótko, więc nie do końca wiedziała co nią kierowało jeśli chodziło o kobietę siedzącą naprzeciw niej i popijającą kawę.
Tak. Martwiła się i mogła się do tego przyznać bez bicia. Vi mimo krótkiej obecności w życiu sędziny jednak zajęła jakieś miejsce i Hirsch martwiła się mimo wszystko. Wiedziała doskonale, że ta sobie w życiu poradzi, ale jednak... zaniedbywała siebie w kompletnie inny sposób. A na to nie można było pozwolić. -Nie wiem mam Cię przypilnować? Zgarnąć do domu i wręcz nakazać Ci iść spać niczym piećioletniemu dziecku? - uniosła brew. Jej dom stał otworem dla Vi i mogła wpadać z wizytą wtedy gdy chciała. A spędzenie nocy też nie byłoby problemem dla Cait. Jakby nie było to ten dom dzieliła jedynie z psami i kotem.
Pytanie odrobinę zbiło ją z tropu. Była wręcz pewna, że Vi po prostu odmówi nadal uważając, że Cait jedynie czegoś od niej chce. Jasne chciała... ale jedynie towarzystwa, bo mimo wszystko naprawdę dobrze czuła się w towarzystwie młodszej kobiety.
-Poczekaj... serio się zgadzasz czy mnie wystawisz w ostatniej chwili? - tego też mogła się spodziewać, bo ludzie to tylko ludzie i oni potrafią najbardziej Cię zranić. Uśmiechnęła się szeroko niczym dzieciak, któremu obiecano wyjazd do Disnelandu -Jeśli uda Ci się załatwić urlop i pozamykać wszelkie ważne sprawy to możemy lecieć w przyszłym tygodniu - jej to było obojętne. Potrzebowała lecieć, a kupienie biletów to kwestia kilku minut roboty przy laptopie.

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

-Spróbuj- Odparła, z zadziornym uśmieszkiem, jaki przez chwile zagościł na jej twarzy, lecz szybko został zasłonięty przez kubek. Jak nic będzie musiała dzisiaj wypić tego, o wiele więcej, a w najgorszym przypadku zwróci się do kogo trzeba i jakoś stanie na nogi na kolejnych parę godzin, a może nawet dobę. Wiedziała przecież kto i gdzie sprzedaje takie cuda. Jednak czy było warto? Sama oferta opieki była czymś, co wywoływała u niej uśmiech, jaki musiała skrywać. Nie, nie da jej przecież przewagi w postaci takiej wiedzy zdradzającej, że na swój sposób chyba naprawdę potrzebuje takiej "matki". -Serio?- Odpowiedziała, a raczej zapytała. Cóż innego miała zrobić? Skoro się zgodziła, to chyba było jasne, że jej nie wystawi. Może i była chodzącą patologią jednak mimo wszystko posiadała cos takiego jak honor. Była, to jedyna rzecz, jakiej ulica nie mogła nikomu odebrać, a jaką naprawdę brano pod uwagę, gdy ktoś coś obiecywał. Raz utracony honor złodzieja równał się ze śmiercią na ulicy. Nie dosłowną jednak w jakiś sposób śmiercią. -Coś konkretnego potrzebuje?- Spytała, a w jej słowach dało się słyszeć zmęczenie oraz coś, co sprawiało, że na swój sposób traciła sens wypowiedzi. Chciała przecież zapytać co konkretnie potrzebuje przygotować. Dokumenty czy coś w tym stylu, lecz wyszło jak wyszło. Trudno. Odstawiła kubek na bat, ziewnęła, a następnie położyła się na nim (blacie) niczym znudzone dziecko opierające głowę na ramieniu. -Jesteś urocza jak się złościsz. Wiesz?- wymamrotała skupiając swoją uwagę na palcach, jakimi zaczepiała ucho kubka tylko i wyłącznie po to, aby nim przesuwać po blacie. Normalnie zachowanie małego dziecka jednak najwyraźniej kawa mało jej dała, a może nie zaczęła nawet działać? Tak czy inaczej, jedyne, o czym teraz myślała, to utrzymanie swojej świadomości na tyle by w razie czego móc jeszcze odpowiedzieć na jakieś pytanie czy może przynajmniej przyswoić sobie informacje. Na nic więcej nie było jej stać w tej chwili. Nie licząc oczywiście tej jednej uwagi, jaką przed chwilą wypowiedziała, a jaka była wypadkową ich wcześniejszej niemej awantury. No właśnie. Z jednej strony była ich "awantura, a raczej foch", z drugiej jednak Caitlyn chciała jej matkować. Vanitas nie wiedziała jak, ma patrzeć na to wszystko i czy powinna jakoś patrzeć. Przecież nie wiedziała, o niczym co siedziało w jej głowie, a tym bardziej, o drzwiach otwartych. Oczywiście, gdyby wiedziała, to i tak nigdy by dobrowolnie nie skorzystała, z takiej propozycji, lecz na szczęście mogła żyć dalej w błogiej niewiedzy. Tak było łatwiej, a raczej powinno być.

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Niech tu Vi nie podpuszcza, bo naprawdę zaraz zabierze ją do domu mimo pewnych sprzeciwów jej towarzyszki i postawi przed faktem dokonanym, że Vi zostaje na noc i nie ma nic do gadania. Cait potrafiła postawić na swoim kiedy tylko chciała, a jeśli Vi zamierzała dalej mieć w nosie własne potrzeby to Hirsch chociaż odrobinę mogła o to zadbać. Matkować jej nie będzie, ale może w ten sposób pokaże, że są ludzie na świecie którzy chcą mimo wszystko Twojego dobra.
-No co? I na taką ewentualność trzeba się nastawić - wzruszyła ramionami. Zbyt wiele razy została wystawiana i przez znajomych i przez rodzinę, więc nic dziwnego iż i na taką ewentualność trzeba się nastawić. Szczególnie, że się nie znały jakoś super dobrze, a jeśli bliscy potrafili wystawić to tym bardziej obcy, którzy mają w nosie to jak dana osoba się czuje i patrzą na własny tyłek, bo przecież wszyscy wiemy, że tak właśnie działa ten świat.
Na kolejne pytanie jedynie skinęła głową i upiła kilka kolejnych łyków kawy zanim ponownie się odezwała. To wszystko było szalone i kompletnie nie w jej stylu. Doskonale wiedziała, że może liczyć się z konsenkwencjami i paplaniną rodziców jeśli zamiast córki przywiezie kompletnie nieznaną im kobietę. No trudno i z takimi rzeczami sobie poradzi. -Potrzebuję Twojego paszportu by móc dzisiaj zarezerwować bilety - posłała jej uroczy uśmiech. -Potem już wystarczy, że zgarniesz kilka sowich rzeczy na tydzień podróży i pojawisz się na lotnisku konkretnego dnia - lubiła samotne podróże, ale jeszcze bardziej przepadała za tym gdy ktoś jej towarzyszył, a jakby nie było ostatnio towarzystwo Vanitas było jedynym którego tak naprawdę potrzebowała. Dziwne, ale nie zamierzała nikomu tego wyjaśniać.
-Yhym- przewróciła teatralnie oczami na komentarz młodszej kobiety. Poza tym się nie złościła. Dała jej po prostu spokój i tyle. Zresztą chyba i sama również go wtedy potrzebowała. Przyglądała się przez chwilę kobiecie bawiącej się kubkiem i powoli kończyła swoją kawę by zaraz odstawić naczynie -Chodź zabieram Cię do siebie, bo znając życie nie pójdziesz spać tylko pójdziesz gdzieś zamiast odpocząć - rzuciła głosem, któremu łatwiej się jednak nie sprzeciwiać. Głosem, który zazwyczaj ludzie słyszeli na sali sądowej gdy wcielała się w tą swoją rolę kata dla wielu osób. Jednak tym razem po prostu chciała Vi dać jasno do zrozumienia, że nie ma co z nią dyskutować i dzisiejsze popołudnie i noc spędzi u sędziny i tyle. Nie miała tak naprawdę wyboru. -Wolisz zjeść tutaj czy mam coś zgarnąć po drodze do domu? -gotować raczej nie będzie. Ostatnio naprawdę rzadko do robiła, więc nie było co liczyć na to, że Caitlyn stanie w kuchni przy garach. I to nie dlatego, że to jej nie przystoi. Po prostu ostatnimi czasy kompletnie nie ma na to ochoty.

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Starała słuchać kobiety, z uwagę, lecz średnie jej szło. Myśli błądziły już gdzieś daleko. Nie były jednak zajęte myśleniem, o trudnych pytaniach czy roztrząsaniem wszystkiego, co się działo. Po prostu były. Kontaktowała, bo musiała. Nic więcej. Przez chwilę nawet zastanawiała się nad miękkością stolika, na jakim leżała przymykając mimowolnie powieki zaraz po ujrzeniu przyjemnego uśmiechu, ze strony tamtej. Piękny widok. Przeszło jej przez myśl, gdy po raz ostatni spojrzała w jej stronę zamykając powieki całkowicie. Mogło się wydawać, że nie słucha, czy nawet śpi, lecz prawda była inna. Słuchała. Uważnie. -W takim razie muszę podejść do mieszkania- mówiąc, to wykonała niedbały gest dłonią, jaki zapewne miał wskazywać, że tym samochodem, to ona nie pojedzie. Nie do siebie. Zresztą już kiedyś przerabiały ten temat i obie dobrze wiedziały na czym stoją. -Ty tak serio?- Spytała zaspanym głosem nawet nie racząc otworzyć oczu. -Mam, tylko to, co na sobie i może jeszcze spodnie i chyba dwie bluzki więc spokojnie powkładam, to do kieszeni- Będąc zmęczoną najwyraźniej mówiła więcej na temat swojego życia niż od czasu ich spotkania. Czyżby w takim stanie była bardziej wylewna niż pod wpływem czy normalnie? Miała tylko nadzieje, że ta tutaj nie połączy kropek i nie dojdzie, do takiego wniosku, gdyż w przeciwnym razie będzie zgubiona ze swoją otwartością. -Jestem tylko lekko zmęczona, a nie ranna czy pijana...- Rzuciła już przytomniej, niż wcześniej nawet otwierając przy tym powieki oraz podnosząc się, z blatu jaki naprawdę był przyjemny. Prawie natychmiast napełniła swój kubek jaki przyłożyła do ust -Skąd pewność, że gdzieś pójdę? Martwisz się cupcake?- Spytała zakrywając swój wyuczony uśmieszek kubkiem, z jakiego pociągnęła łyk czarnego naparu. W słowach kobiety niestety było naprawdę wiele racji. Miała już w planach nocny kurs na najmilsze miejsce, jakie znała, a wraz z nim odebranie paru długów czy nawet zaciągnięcie kilku kolejnych. Na swój sposób przestała zajmować się kradzieżą, a stała się najemnikiem. Mówiono, obij komuś twarz, to pytała jedynie za ile. Mówiono, wyśledź i dowiedz co dzieje się, z moimi "dziewczynkami", to bez słowa przyjmowała i takie zlecenia. Wszystko, za co mogła żyć. Przez ten czas w jakim ich drogi rozeszły się bez słowa zarobiła na tyle dużo by móc pozwolić sobie na spokojne życie przez jakiś czas, a mimo wszystko zatracała się w swoim samo znaczeniu. -I nie, nie jestem głodna- dodała, mimo iż żołądek mówił zupełnie coś innego. Starała się go zagłuszyć kawą, a jeśli na taką nie miała funduszy, to zawsze zostawała woda. Tak Vanitas pomimo zdobyciu trochę gotówki nie potrafiła odpowiednio odnaleźć się w świecie. Nikt jej tej sztuki nigdy nie pokazał. -To ja może pójdę już po papiery- naprawdę pragnęła teraz uciec. Nie potrafiła dużej kontrolować swoich odruchów i wiedziała, że jeszcze chwile i pewnie całkiem przegra, lecz mimo wszystko nie chciała tanio sprzedać skóry pomimo tonu głosu, jaki słyszała. Przywykła do niego. Już raz dane było jej słyszeć podobne rzeczy, jakie zakończyły się wyrokiem. Więc czemu teraz miała oddać jej pola? Nie, nie ma tak łatwo. Puki posiada resztki pracującej świadomości nadal będzie stawiać jawny opór przed tą tutaj. Przecież stała przed nią jedynie kobieta, jaką już zdążyła poznać dość dobrze, a nie wielka sędzina...

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”