WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak zwykle, gdy tylko ich spojrzenia krzyżowały się na chwilę dłużej on ponownie wracał do przeglądania tak dobrze znanego planu, który za pewne mógł odrysować z pamięci. Nie wiedziała dlaczego tak się dzieje i co dzisiaj się wydarzyło, że jego nastawienie z rana się zmieniło. Przecież spędzili miło czas przy śniadaniu i chociaż w taksówce każde z nich było zajęte swoimi myślami, to nic nie zapowiadała takiego ochłodzenia relacji między nimi. Przecież Penny nie umiała czytać w myślach i pomimo tego, że uważała oczy za zwierciadło duszy to jego nic jej nie mówiły. Tak jakby naprawdę chował wszystko za tym szczelnie zbudowanym murem.
- To świetny pomysł – przytaknęła słuchając jego słów i próbując to sobie wizualizować w głowie. W sumie to nie było takie złe rozwiązanie. Poprzez naprawdę małą ingerencję w krajobraz dostaną wszystko czego potrzebują. Teren nie będzie zagrożeniem do zalewania roślin, będzie wyglądało ładnie i naturalnie a przy okazji będzie niezwykle ekologicznie odprowadzało nadmiar wody. Jak widać wiele musi się jeszcze nauczyć, bo sama pewnie szybko by na taki prosty ale zarazem trafny sposób nie wpadła. – I to wszystko? – spojrzała na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy i nawet w pierwszym odruchu miała ochotę przyłożyć swoją dłoń do jego czoła by sprawdzić czy przypadkiem Daniel nie jest osłabiony przez jakąś chorobę. Nie zrobiła tego spodziewają się, że to dla niego zbyt dużo i łączyło się z przekroczeniem profesjonalnych granic. Zwłaszcza, że byli w pracy a w jego gabinecie w każdej chwili ktoś mógł się zjawić. Zamiast tego uśmiechnęła się uroczo, obserwując jak zabiera z jej ręki ołówek. – Byłam gotowa na twardą batalię o to drzewo. Twardą, nieustępliwą walkę ale nie będę narzekać bo jeszcze zmienisz zdanie. – zaśmiała się pod nosem, bo chyba pierwszy raz odkąd się poznali Graham po prostu skapitulował i odpuścił sobie zbędne kłótnie, które koniec końców i tak przegrywał. Jak brakowało jej solidnych argumentów używała tych wszystkich kobiecych sztuczek by zakręcić nim tak, że to był jego pomysł. Nie ważne były sposoby, ważny był efekt.
Jego milczenie było zastanawiające, więc cierpliwie czekała na moment, gdy wszystko jej wyjaśni. Obserwowała jego palce rytmicznie stukające końcówką ołówka o blat, próbowała dostrzec jakąś podpowiedź wymalowaną na jego twarzy ale nic takiego nie miało miejsca. Aż do momentu, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały a Daniel stał się taki… speszony? Nie. Musiało jej się przewidzieć, bo przecież to była rola Penny. Z drżeniem serce oczekiwała tego co ma do powiedzenia i musiała przyznać, ze został mistrzem w budowaniu napięcia. Zachowywał się tak, jakby co najmniej chciał zaprosić ją na randkę albo wylać z pracy a chodziło o tak drobną rzecz. – Myślę, że to dobry pomysł. Chociaż pogoda nie do końca zachęca do wychodzenia na zewnątrz, ewidentnie czuć w powietrzu nadchodzącą zimę, ale częstsze prace w terenie będą korzystne dla każdego. – przytaknęła głową, bo takie wyrwanie się z czterech ścian mogło pomóc oczyścić głowę i zrobić miejsce na nowe, świeże pomysły. Odbierając od niego ołówek (nie tylko dlatego, że niewiarygodnie ją irytowało to stukanie o biurko) ponownie skupiła wzrok na planach a konkretnie na białej przestrzeni, którą trzeba jak najszybciej zapełnić. Dorysowała kilka kresek, kilka miejsc na kwiaty a gdy dalej nie potrafiła ugryźć tematu fontanny z pomocą przyszedł Daniel, który nachylając się tuż obok niej z kilku prostych kresek stworzył coś inspirującego.
- Jesteś cholernie dobry w swojej pracy, wiesz? Jako architekt i jako szef – rzadko kiedy Penny kierowała w jego stronę takie komplementy, najczęściej posługując się epitetami pracoholik i robot, ale chciała by był świadomy tego jak bardzo docenia to co robił w tej firmie. Jego czepianie się szczegółów, odpowiedzialność, pracowitość i skrupulatność robiły z niego szefa, który wzbudza respekt wśród pracowników.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świetny pomysł? Pewnie tak. Pewnie zgodził się na coś bardzo nieodpowiedniego, w sprzeczności z własnymi planami, ale czy to się w ogóle liczyło? Chciała tego drzewa, więc je jej dał. Mógł to zrobić, chociażby dla kaprysu. Albo udowodnienia, że może dać jej więcej niż Aaron? Trudno było nie porównywać się do tego jednego człowieka, którego Penelope dopuściła do siebie tak blisko. Nie dostrzegał przy tym, że to z nim od kilku wieczorów kładzie się do łóżka, nawet jeśli rozdzielała ich poduszka. To była zupełnie inna sytuacja!
- Dolne pomieszczenia są już w zamkniętym stanie, można rozłożyć tam coś na wzór biura polowego. Z ogrzewaniem - doprecyzował rozwiewając jej obawy. Skoro już rzucił ten temat, zamierzał go wprowadzić w życie. Dwa/trzy dni w tygodniu mogli spędzić na budowie. Czemu nie? Obserwował w milczeniu jej rysunki i zmiany wprowadzane na planie, odruchowo zabrał jej ołówek z dłoni i poprawił dosłownie kilka szczegółów, dzięki którym całość nabrała większego sensu i spójności. Dostał w zamian za to kilka słów, które dość mocno nim wstrząsnęły. - Żartujesz? - wypalił zaskoczony. Po niej się tego nie spodziewał. Do tej pory słuchał czegoś zupełnie innego - że nie potrafi znaleźć równowagi między pracą a odpoczynkiem, że jego życie kręci się głównie wokół pracy, że nawet do posiłków czyta i odpisuje na maile. A tutaj pochwaliła coś, co zwykle krytykowała… Uśmiechnął się zadowolony z siebie. Może miał zawyżone mniemanie o sobie, ale bardzo rzadko słyszał komplementy pod swoim adresem. Zwykle wtedy, kiedy zamknął jakiś projekt i mu gratulowano dobrej roboty, to wszystko. Dlatego ta pochwała bardzo podniosła jego samoocenę. - Zazwyczaj nie mam problemów z przyjmowaniem komplementów, ale teraz nie wiem, co powiedzieć… Z twoich ust brzmi to… nieprawdopodobnie. - Tym bardziej doceniam… Uśmiechnął się szeroko czując rozpierającą go dumę. Dowartościowywanie samego siebie to jedno, ale gdy usłyszał to konkretnie od niej… był w dużym szoku. Przez chwilę… Komplementujesz tak tylko mnie czy Aarona również? Znając ciebie to nic niezwykłego, skoro potrafisz zjednać sobie każdego, nie ma wątpliwości, że podobne sztuczki stosujesz na innych… Dlaczego jednak czuję się tak wyjątkowo? A może tylko to sobie wmawiam? Nie chciał, ale myśl ta pojawiła się automatycznie. Zatruła dobry humor. I chociaż bardzo chciał cieszyć się z tego, że został pochwalony właśnie przez Penelope, nie umiał tego zrobić. Był zły. Na siebie, na Aarona, to w tych dwóch osobach poszukując się źródła problemu, bo na nią - nie wiedzieć czemu - nie potrafił się złościć…
Zacisnął wargi w wąską linię i oparł dłonie na brzegu biurka. Odepchnął się do tyłu na fotelu, wstał i podszedł do jednej z półek na dokumenty. - Kwestia doświadczenia. Po pięciu latach w zawodzie - a piętnastu ogółem w branży - na pewno wymyśliłabyś coś lepszego - zbagatelizował jej komplement, bo tak było łatwiej. Wyprzeć się. Umniejszyć. Dzięki temu mniej czuł się oszukany przez samego siebie. - Doświadczenia nabędziesz z czasem, w końcu wyrobisz sobie bardziej kreatywne wyczucie ode mnie. Za pięć lat będziesz sypać pomysłami i rozwiązaniami jak z rękawa. I masz nade mną tę przewagę, że ja nigdy jako szef nie osiągnąłem takiej efektywności pracy zespołu, jaki mają twoi ludzie. Tego tak łatwo nie da się nauczyć - odbił piłeczkę z wymuszonym uśmiechem, chociaż to akurat była prawda. Rozkręcił się jednak ze swoimi przemyśleniami. Zdjął z półki jeden segregator i - bezmyślnie go kartkując - podjął wątek: - Ja niestety nie potrafię tak pięknie uśmiechać się na zawołanie. Ani prowadzić z twoją lekkością i swobodą pogawędek o wszystkim i o niczym. Ani tym bardziej nie spoufalam się z pracownikami do tego stopnia, żeby pozwolić sobie na naruszenie przestrzeni osobistej przez obce osoby w miejscu pracy… - chociaż starał się utrzymać uśmiech na twarzy, nie wyzbył się tonu pełnego chłodu. Uprzejmie i oschle jednocześnie. Czyli tak, jak miał w zwyczaju robić przez lata. Każda z tych cech wpływała na to, że nie był dobrym szefem. I - jak widać - lata pracy w zawodzie nie wpłynęły specjalnie na jego rozwój umiejętności nawiązywania dobrych relacji w zespole.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Widzę, że wszystko masz już dokładnie obmyślone – zerknęła na niego z rozbawieniem, bo w sumie nie wiedziała co powinna zrobić z tą informacją. Mówił jej to by coś mu doradziła czy może jedynie informował o podjętej już wcześniej decyzji? Zazwyczaj nie rozdrabniał się na indywidualne rozmowy a na zebraniu całego zespołu opowiadał o takich zmianach. Jednak mimo wszystko poczuła się jakoś szczególnie wyróżniona. W pracy byli po prostu pracownikami, coś czuła że gdyby ich relacja była prawdziwa a pierścionek z palca miał nie zniknąć wraz z końcem roku wszystko wyglądałoby dokładnie tak samo. Daniel jest profesjonalistą w każdym calu, szanuje swoją pracę i nikogo nie faworyzuje, więc już fakt, że pozwolił jej pracować na tak ważnym stanowisku było ogromnym wyróżnieniem. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy tak sobie wspólnie rysowali na planie. Dobrze im się współpracowała, miała chwilami wrażenie, że rozumieją się bez słów i nawet jeśli pochodzą z dwóch różnych światów potrafią mówić tym samym językiem. Zmieszanie na jego twarzy wprawiło także ją w małą niepewność, bo może pozwoliła sobie na zbyt wiele? Ale przecież kompletowała jego pracę, coś najważniejszego w jego życiu. W dodatku mówiła całkowicie szczerze, więc spojrzała mu w oczy i posłała ciepły uśmiech.
- Nieprawdopodobne? Oboje wiemy, że sam zdajesz sobie z tego sprawę. Podtrzymuje też moje poprzednie zdanie, że pracujesz za dużo i za dużo dla firmy poświęcasz. Bycie dobrym szefem na pewno nie jest łatwe, ale powinieneś być nim tylko tutaj. Wraz w powrotem do domu musisz myśleć o sobiebo w innym przypadku długo tak nie pociągniesz. Nie chciała jednak na głos podkreślać jak bardzo się o niego martwi. I nie chodziło tutaj o zdrowie psychiczne (chociaż te pewnie też często cierpiało przez ten cały stres i wieczną presję) ale o zdrowie fizyczne. Nawet robot Daniel nie jest zbudowany ze stali. Nie chciałaby pewnego dnia odebrać telefonu ze szpitala, że jego organizm nie wytrzymał tych wszystkich nerwów. A coś czuła, że jeśli sam nie zrozumie, że musi o siebie zadbać to nikt nie jest w stanie tego dokonać. Małymi kroczkami, ale do celu.
Gdy wstał od biurka sama odwróciła się w jego stronę i obserwowała jak wyciąga segregator, który beznamiętnie przegląda. To co do niej mówił z początku brzmiało jak zwykłe rady bardziej doświadczonego kolegi po fachu jednak z każdą chwilą robiło się co raz bardziej dziwnie. Zmarszczyła więc brwi i odłożyła ołówek, obracając krzesło by spojrzeć wprost na Daniela. Naruszanie przestrzeni osobistej przez obce osoby. Wypowiadał słowa, które każde z osobna były dla niej zrozumiałe jednak w całości tworzyły coś abstrakcyjnego.
- Daniel czy Ty chcesz mi coś powiedzieć? Jeśli tak to proszę nie baw się w chodzenie naokoło tylko wal wprost – zazwyczaj nie miał z tym problemu a teraz zachowywał się wobec niej tak ostrożnie, że sama nie bardzo to rozumiała. Jakoś wcześniej nie przejmował się jej uczuciami i nawet jeśli czasami mocno godził w jej dumę to nie powstrzymywał się przed szczerością. A teraz ewidentnie coś kręcił. – A wracając do tematu tego jaki z Ciebie świetny szef to gdybyś miał to wszystko o czym mówiłeś; pogawędki z pracownikami, swoboda w kontaktach to zatraciłbyś swój autorytet i zespół pozwalałaby sobie na zbyt wiele. Niestety Twoją rolą jest bycie tym złym gliną – zakończyła delikatnym uśmiechem, bo taka rola do niego pasowała. Z władzą było mu do twarzy, więc jeszcze chwilę go obserwowała po czym wstała z miejsca i zwinęła plany w rulon. – Mogę Ci pomóc w czymś jeszcze?
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miał się nie angażować. Od początku to był jeden z warunków umowy. Nie spodziewał się, że będzie najtrudniejszy do zrealizowania. Ale gdy Penelope tak uśmiechała się patrząc mu w oczy, Daniel sam już nie wiedział, czego tak naprawdę chciał. Miotały nim sprzeczności, których nie potrafił ze sobą pogodzić, a już to wyprowadzało go z równowagi. Zagryzł wargi nerwowo, gdy zadała bezpośrednie pytanie, na które nie umiał odpowiedzieć. Nie lubił kłamać - podobno także nie potrafił - dlatego zdecydował się na dyplomatyczną odpowiedź bez potwierdzenia i bez zaprzeczenia: - Jeśli będę miał jakieś uwagi, na pewno dam ci znać - zapewne pośrednio, jak to miał w zwyczaju. W tym przypadku najprawdopodobniej będzie to równoznaczne z oddelegowaniem Aarona Fergusona do jakichś innych rozwojowych obowiązków, niekoniecznie w jednym zespole z Penelope Diaz. Dosadnie, za plecami, w białych rękawiczkach. Czyli tak, jak zrobiłby to zły glina. Nie mógł się nie uśmiechnąć kątem ust - acz trochę krzywo - na to porównanie. - Tworzymy zatem doskonały zespół. Szkoda będzie stracić takiego świetnego “dobrego policjanta” - chyba po raz pierwszy powiedział o niej w ten sposób - otwarcie żałując, że ich ścieżki po upływie dwóch miesięcy rozejdą się w swoje strony. Teraz także stanął przed podobnym doświadczeniem, aczkolwiek na mniejszą skalę. Nie chciał, żeby odchodziła, ale nie miał do niej żadnej konkretnej sprawy, a nie mógł przeciągać spotkania w nieskończoność. - Nie, możesz odejść.
Nie podniósł na nią wzroku. Czuł się źle z tym, jak ją potraktował i jakie wyrobił sobie o niej zdanie tylko na podstawie podstępnej, irracjonalnej i zdradzieckiej zazdrości, jaka tak niespodziewanie nim owładnęła. Potrzebował to wyjaśnić, chociaż nie umiał znaleźć słów. Ten niewypowiedzialny na głos konflikt ciążył mu to coraz bardziej z każdym uderzeniem serca. Gdy usłyszał w końcu kroki Penelope zmierzające do wyjścia, w panice zmienił zdanie. Schował segregator na swoje miejsce i pokonał szybko dzielącą ich odległość. - Chociaż nie, poczekaj - wtrącił tuż przed tym, jak zdążyła odejść i - zanim zamknęła drzwi - zatrzymał ją kładąc rękę na przedramieniu. Zaprosił ją gestem już nie do biurka, a na kanapę przy oknie. Zajęli miejsce idealnie naprzeciwko szpary w drzwiach, ale Daniel specjalnie posadził Penelope w taki sposób, aby nie rzucało jej się to w oczy. Coś musiał teraz powiedzieć. Szybkie spojrzenie rzucone na plany trzymane w jej rękach przypomniało mu o czymś, co miał poruszyć na spotkaniu całego zespołu w południe, ale potrzebował tematu na już. - Dostałem z samego rana informację, że hurtownia zaopatrująca projekt w rośliny przestała wywiązywać się z terminów, w związku z tym czeka nas zmiana dostawcy. Mamy kilka propozycji z innych kwiaciarni. Prześlę ci je na maila. Byłoby dobrze, gdybyś mogła przed zebraniem… - z każdym kolejnym słowem jego profesjonalny ton zmieniał się w coraz bardziej łagodny, a sam Daniel uginał się pod brzemieniem własnych rozterek. Nie, to bez sensu. Co chciał tym osiągnąć? Szukać kolejnej i kolejnej wymówki, byleby tylko nie wracała do swojego biurka, gdzie znów mogłaby wpaść w macki tego przeklętego Fergusona? Podniósł wzrok ponad jej głowę na otwarte drzwi. Na początku zostawił je otwarte z wyrachowania. Ale teraz znów przygniotło go przytłaczające poczucie fasadowości swojego zachowania. Nie wiedział, co się z nim dzieje i dlaczego tak wszystko komplikuje. Czy to przypadkiem nie on był zwolennikiem rozwiązywania problemów najprostszymi sposobami? Z westchnieniem podszedł do drzwi, aby je zamknąć. To nie było w jego stylu. Dlaczego próbował robić coś wbrew sobie? I dlaczego tak trudne było robienie czegoś zgodnie z sobą? - Przepraszam, nie wiem, co mnie dziś napadło… - powiedział w końcu bez kombinowania wracając na zajmowane wcześniej miejsce naprzeciwko niej. Skłamał i nie skłamał jednocześnie. Nie wiedział, co go napadło, że dopadła go zazdrość. A im bardziej z nią walczył, tym bardziej grzązł w zagubieniu jak w ruchomych piaskach. Nie wiedział, jak zacząć, więc obrał sprawdzoną taktykę obchodzenia tematu przed przejściem do konkretu. - Denerwuję się tym, że moja matka została sama w domu i nie wiem, jak sobie z tym poradzić, a nie chcę non stop do niej dzwonić jak paranoik. Pewnie powiesz, że przesadzam, bo jej stan jest już względnie stabilny i naprawdę powinienem wyluzować, ale… od tamtych wydarzeń we wszystkim szukam teraz zagrożenia… - i tak oto w mocno zawoalowany sposób przeszedł do konkretu, którego - bez znajomości kontekstu jego przeżyć - Penelope nijak nie mogła wyczytać. A jednak zrobiło mu się lżej, kiedy wreszcie wydusił to z siebie i rzucił w stronę Diaz kątem oka nerwowe spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie, możesz odejść
Ten protekcjonalny ton przeszył ją na wylot powodując ogromny smutek, który malował się w jej oczach. Przez te kilka tygodniu skutecznie nauczyła się kontrolować swoje emocje, które zazwyczaj w takich sytuacjach jak ta brały nad nią górę. Zawsze od wszystkich słyszała, że jest zbyt wrażliwa, że zbyt łatwo wyprowadzić ją z równowagi i że przejmuje się wszystkim dookoła. A ta obojętność Daniela skierowana w jej stronę naprawdę sprawiała jej przykrość, bo była pewna że ich relacje ostatnio uległy znacznemu ociepleniu. Do nazwania siebie przyjaciółmi daleka jeszcze droga, które pewnie nigdy nie będzie miała swojego końca patrząc na to, że ich znajomość ma termin ważności… Ale ta tak skrupulatnie budowana więź porozumienia była nadszarpywana właśnie przez takie zachowanie. Zachowanie, którego czasami miała powyżej uszu. Westchnęła tylko ciężko dziękując za to, że stoi do niej tyłem. Jeszcze tego by brakowało by wbijał w nią to swoje zimne, pozbawione emocji spojrzenie.
Odwróciła się na pięcie i zaciskając mocniej palce na trzymanych planach ruszyła do drzwi. Ledwo zdążyła je uchylić a Daniel znalazł się obok niej, próbując zatrzymać ją w gabinecie. Nazwanie tego wszystkiego kolejką górską nie byłoby wielkim wyolbrzymieniem, bo tak się właśnie czuła podczas ich rozmów. Wszystko było dobrze by nagle po jednym nieprzemyślanym żarcie atmosfera gęstniała. Tak było podczas ich wspólnego wieczoru gdy Aimee przygotowała dla nich prawdziwe domowe spa i tak było też dzisiaj, gdy humor mężczyzny był daleki od tego z dość przyjemnego poranka. Nie wiedząc czego się spodziewać pozwoliła pokierować się w stronę kanapy na której usiadła, wbijając w niego badawcze spojrzenie. Oczywiście, znowu praca. Naiwnie myślała, że chociaż raz nie będzie musiała z niego wszystkiego wyciągać, bo była w stu procentach pewna, że jego podły nastrój na pewno nie jest wynikiem problemów w pracy. To były drobnostki, które dla tak doświadczonego architekta stanowiły naprawdę małą przeszkodę.
- Przejrzeć i wybrać najkorzystniejsze dla nas opcje? Nie ma problemu. Możemy się umówić, że wybiorę kilka najlepszych ofert, sprawdzę czas i jakoś dostawy a także ich poprzednie projekty. Wtedy zdecydujemy się konkretnie na jedną firmę – weszła mu w zdanie, chociaż nie musiała tego robić, bo dobrze wiedziała jakie jest jej zadanie. Znała się na roślinach o wiele bardziej niż Daniel i chociaż mógł podjąć korzystną decyzję przez wzgląd na ceny i opinię innych klientów, to jeszcze jakość i asortyment hurtowni. Już miała mu zasugerować lepszy pomysł, ale Daniel znowu zaczął mówić a tym razem jego ton był znacznie mniej oziębły. Nie często słyszała z jego ust słowo przepraszam, więc tylko westchnęła ciężko, bo chociaż miała ochotę zacząć się znowu uśmiechać nie mogła pokazać mu, że tak łatwo potrafi wybaczać. Jego tłumaczenia jednak zmiękczyły jej serce i przesuwając się na kraniec kanapy ukryła w swoich dłoniach dłonie mężczyzny.
- Wcale nie uważam, że przesadzasz. To dość naturalne, że martwisz się o swoją mamę, która ostatnio dużo przeszłatak samo jak Ty, dlatego dalej uważam, że kilka dni wolnego korzystnie wpłynęłoby na Twoje samopoczucie – Mogę sobie tylko wyobrazić jakie to dla Ciebie trudne, siedzieć tutaj i martwić się o to czy za chwilę sytuacja się nie powtórzy, ale kompletnie nie masz nad tym kontroli – zdawała sobie sprawę, że to jedno z rzeczy, których Daniel obawia się najbardziej; utrata kontroli. Ale nie mógł przecież zmusić swojej mamy do leczenia, nie mógł siłą faszerować ją tabletkami i kontrolować czy aby postępuje zgodnie z instrukcjami wyznaczonymi przez lekarza. Mógł ją jedynie wspierać, motywować i dopingować. A Penny zamierzała mu w tym pomóc, więc uśmiechnęła się pokrzepiająco i w ten swój uspokajający sposób przejechała kciukiem po jego ciepłej skórze. – Po zebraniu do niej pojadę. A żeby nie wyszło na to, że jestem Twoim szpiegiem poproszę ją o pomoc w wyborze hurtowni. Pojedziemy do tych najlepszych, obejrzymy kwiaty a przy okazji kupimy coś do domu by Twoja mama miała w tym swój udział. Tylko musisz pożyczyć mi samochód – nie zamierzała jeździć wszędzie taksówkami ani tym bardziej korzystać z usług szofera. Uwielbiała prowadzić samochód a tak dawno tego nie robiła, że to było aż dla niej przykre. Wszędzie albo jeździła z Danielem albo to on siedział na miejscu kierowcy. Na wszelki wypadek, gdyby chciał protestować wbiła w niego te swoje ciemne oczy i uroczo (aczkolwiek również stanowczo) uśmiechnęła się w jego stronę.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po raz pierwszy w życiu rozmowa o pracy nie przynosiła Danielowi ukojenia zszarganych nerwów. Słyszał, że Penelope coś mówi, nawet łapał pojedyncze słowa w urywkach zdań, ale więcej wyczytał z jej wyprostowanej sylwetki i profesjonalnego wyrazu twarzy niż samego przekazu werbalnego. Ale to wszystko było nieważne w momencie, kiedy objęła jego ręce swoimi ciepłymi dłońmi.
Ponownie jej dotyk przyniósł spokój, jakiego się nie spodziewał. Penelope Diaz była niezrozumiałym człowiekiem dla Daniela. Podniósł na nią oczy, kiedy mówiła tak miękko i ciepło, że i jemu udzielił się ten nastrój i poczuł przypływ siły. Wsparcie i zrozumienie. Okazała mu je już kilka dni temu, w noc tuż po wystawie. Dziś zrobiła to samo, chociaż nie musiała. Daniel poczuł się nieswojo. Zwykle otrzymywał oczekiwania. I rozczarowanie, jeśli coś poszło niezgodnie z planem albo wywalczył mało sprzyjający kompromis. A ona tak po prostu pozwoliła mu się martwić i zaproponowała sposób poradzenia sobie z tym problemem.
Z drugiej strony zaskoczyło go, że tak szczerze powiedział o swoich uczuciach, których nigdy wcześniej nie nazywał. Do tej pory po prostu robił awanturę, którą usprawiedliwiał niesprzyjającymi okolicznościami. A teraz - mimo iż w trakcie tej rozmowy zachował się wobec niej okropnie - udało mu się uświadomić i nazwać to, co siedziało u podstaw jego nerwowego usposobienia. Zazdrość była chyba tylko punktem zapalnym. Zagrożenie… właśnie tak pomyślał dzisiaj o Fergusonie, ale czy miał ku temu podstawy? Czy gdyby nie skumulowane napięcie narastające od dłuższego czasu, poświęciłby temu incydentowi więcej uwagi? Mnóstwo pytań, na które nie znajdował odpowiedzi. A jeśli chciała go pocieszyć, to tym "nie masz nad tym kontroli" jeszcze bardziej wytrąciła go z równowagi. Chciał zabrać dłonie, ale jej uścisk się nasilił, gdy wyczuła to napięcie. Spojrzał w dół na ich ręce i westchnął cicho, a w miarę słuchania jej słów spokój spływał na Daniela coraz bardziej. - Wiem. - Ale co miał robić? Podsunięty przez Penny pomysł miał kilka luk. Gwendolyn Graham nie była głupia - od razu zrozumie, że to próba pilnowania jej chociaż przez kilka godzin ich nieobecności. - Nie wiem, Penny. To nie jest… - nie, to nie była najlepsza opcja, ale nic lepszego nie miał. Penelope nie była przecież nim. Nie musiała aż tak bardzo się zamartwiać o panią Graham, dlaczego więc nie miałaby wyciągnąć jej z domu na jakiś czas pod takim pretekstem? Robiła to już wcześniej zabierając ją na zakupy, do parku czy do kina. A on byłby spokojniejszy. Kompromis na tym polegał, że czasem trzeba było ustąpić. - Dobrze, niech tak będzie… - odwrócił kolejność ich rąk i to teraz on obejmował jej dłonie. Poczuł się spokojniej podwójnie - przez tego nieszczęsnego Aarona oraz w związku z sytuacją z Gwen. Co prawda nie podobała mu się do końca wizja, że Penny miałaby dostać w samowolkę samochód na cały dzień - i nie dlatego, że bał się zostawić jej auto czy nie ufał w jej zdolności prowadzenia, bo te już zdążył poznać w innych okolicznościach - wolałby jednak mieć oko także na nią. George za kierownicą byłby buforem między nim a obiema paniami w miastowych wojażach. Po dłuższej chwili wahania cofnął dłonie i sięgnął do kieszeni po klucze od samochodu. - Bądź ostrożna - powiedział miękko, z troską. O matkę, ale także o nią samą. - Gdyby cokolwiek - naprawdę, Penelope, cokolwiek - cię zaniepokoiło, od razu do mnie dzwoń, dobrze?
I chociaż naprawdę martwił się o matkę - gdy Penelope opuszczała jego gabinet już w innej atmosferze niż wcześniej i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco przed wyjściem - z podświadomości jedna myśl, zupełnie nieproszona i niechciana, wyrwała się na chwilę na pierwszeństwo pośród innych, znacznie ważniejszych.
Graham - Ferguson 1:0.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Siedząc przy swoim biurku zamiast skupić się nad projektem jej myśli uciekły gdzieś daleko poza ten biurowiec. Przez te kilka miesięcy jej życie zmieniło się nie do poznania i na całe szczęście, były to same dobre zmiany. Zajmowała wymarzone stanowisko architekta krajobrazu, mimo że dopiero od przyszłego semestru miała wrócić na studia by w końcu otrzymać tak długo oczekiwany dyplom. Na palcu nosiła piękny pierścionek, który na każdym kroku przypominał jej o miłości, jakim darzyła mężczyznę, który znajdował się kilkanaście metrów dalej, w swoim gabinecie za przeszkloną szybą. Daniel jakby czując, że Penny na niego spogląda, podniósł głowę z nad komputera i uśmiechnął się do niej czule. Nie chciała by przyłapał ją na myśleniu o niebieskich migdałach, więc wróciła wzrokiem do rozłożonego na biurku projektu – najważniejszego projektu w jej życiu, i dorysowała na nim kilka krzaków. Ich własny dom. To była kolejna zmiana, której nie mogła się doczekać.
Wszyscy w firmie wiedzieli o tym, że para się pogodziła i na najbliższe lato planowała ślub. Wszyscy poza jedną osobą, która chyba nie zdawała sobie sprawy ze swojego zachowania, które za każdym razem przykuwało baczne spojrzenie Penelope. Jennifer Willoughby – nowa pracownica, która od samego początku nie przypadła jej do gustu. Nie dość, że panoszyła się tutaj jakby pracowała w firmie od co najmniej kilku lat to jeszcze zbyt bardzo próbowała spoufalać się ze swoim przełożonym. A Daniel? Zdawać się mogło, że w ogóle nie dostrzega jej nieodpowiedniego zachowania.
Za pierwszym razem zobaczyła ją w archiwum jak przymilając się kompletowała jego krawat (który tak a propo dostał od swojej narzeczonej, i która później nie omieszkała go poprawić na jej oczach!), następne dnia próbowała zaproponować wspólny lunch a dzisiejszego wchodziła właśnie do jego gabinetu pod pretekstem skonsultowania projektu. Nic dziwnego, że dyskretnie obserwowała ich ze swojego miejsca. Och Jennifer czuła się niezwykle swobodnie w jego towarzystwie, co jakiś czas nachylała się nad jego ramieniem i palcem wskazywała ekran komputera. Penny, zapominając o tym, że powinna zachować się nieco bardziej dyskretnie skrzyżowała ręce na piersi i oparła się wygodniej o swoje krzesło.
No ja chyba śnie! – śmiech młodej dziewczyny słychać było nawet w strefie wspólnej i nawet Hazel, jej koleżanka siedząca przy biurku obok przeniosła wzrok w tamtym kierunku. Nie trzeba było jej więcej, bo zanim zdążyła to przemyśleć już wstała ze swojego miejsca i kierowała się w stronę gabinetu. Zastukała raz do uchylonych drzwi i zerknęła najpierw na Daniela a potem na kobietę.
- Przepraszam, że przeszkadzam w tak ważnym spotkaniu – czy trzeba było podkreślać jak bardzo lekceważąco określiła wizytę Jennifer w gabinecie szefa? – Muszę porozmawiać z moim narzeczonym, wybaczysz nam? – mówiąc to ani przez chwilę nie odrywała spojrzenia od kobiety, która zabrała teczkę z dokumentami i chyba do końca czekała aż Daniel Graham ją zatrzyma. Nic takiego nie miało miejsca, więc nawet po opuszczeniu przez nią gabinetu Pen wpatrywała się w niego czujnie. Jej impulsywność znowu nie zadziałała na jej korzyść, bo wyszła na zazdrosną wariatkę, ale tych przypadkowych spotkań było ostatnio zbyt wiele. A Penelope Diaz w przypadki nigdy nie wierzyła, więc dopiero po chwili podeszła do jego biurka i usiadła na jego krańcu. Coś czuła, że panna odbiję Ci faceta i zdobędę główną nagrodę jest gdzieś w pobliżu i bacznie im się przygląda. – Nie możesz zwrócić jej uwagi, że takie flirtowanie powinna sobie zostawić po godzinach pracy? - źle, nawet po pracy nie powinna się tak przymilać do niego - I że takie zachowanie wobec przełożonego jest niestosowne?
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 28
W życiu Daniela wiele ostatnio się działo. Nie tylko osobistym - które to przeszło swoistą rewolucję, bo oto naprawdę planował nowe życie u boku Penelope Diaz - ale także zawodowym. Po pierwsze - był teraz członkiem zarządu, więc oprócz jego typowych obowiązków dochodziły także te bardziej “kierownicze”. Po drugie - wchodzenie w nowy rok z zaległościami zazwyczaj przesuwało cały harmonogram zaplanowany na pierwszy kwartał. Daniel dwoił się i troił, żeby nadrobić tyły i jednocześnie bardzo nie opóźniać nowych projektów, ale z wiadomych względów nie miał już tyle czasu na pracę co wcześniej. Musiał przekazać część dotychczasowych obowiązków komuś innemu.
Całe szczęście miał do dyspozycji nowych pracowników. Między innymi Jennifer Willoughby, z którą pierwsze spotkanie co prawda nie przebiegło specjalnie pozytywnie, ale ostatecznie złapali całkiem niezłe flow umysłowe, jeśli chodziło o sprawy pracy. Była sumienna, przykładała się do pracy, miała dużo pomysłów oraz ze wszystkich powierzonych zadań wyrabiała się przed terminem. Jej jedyną wadą był brak doświadczenia i chociaż ciężko pracowała, często potrzebowała konsultacji Daniela. Jednak zawsze przychodziła z konkretnym problemem, z którym - wedle jej opinii - naprawdę nie była w stanie sobie poradzić. A ponieważ niedawno rozpoczęli zupełnie nowy projekt po oficjalnym zakończeniu BlueCorp, pytania i sprawy do omówienia mnożyły się bardzo szybko. To był jedyny powód, dla którego Jennifer tak często przebywała w jego towarzystwie.
Także teraz omawiali przy dużym monitorze na jego biurku problematyczne kwestie, które Jennifer zebrała po poprzedniej konsultacji, kiedy przerwało im pukanie do drzwi. Daniel oderwał wzrok od komputera i spojrzał w tamtym kierunku. Uśmiechnął się kącikami ust widząc Penny, ale jego myśli wyraźnie krążyły jeszcze wokół schematu, na którym skupiał się chwilę wcześniej. Wątek myślowy został jednak przerwany, dlatego skinął głową, że zaprasza ją do środka i nie zareagował słowem na pytające spojrzenie Jennifer czekającej na to, że jednak ją zatrzyma, aby dokończyć pracę. Nic takiego się nie stało, a dziewczyna opuściła jego gabinet. Daniel chciał jeszcze coś dopisać w komentarzach do projektu, ale ostatecznie zamknął pokrywę laptopa i skupił się w pełni na Penny. A po jej słowach zmarszczył lekko brwi przyglądając jej się uważnie. - Czekaj, jakie flirtowanie? - przekręcił tak obrotowe krzesło, aby usiąść naprzeciwko niej. - Masz na myśli Jennifer? - dopytał z niedowierzaniem, że coś takiego przyszło jej do głowy. - Willoughby jest głośna, dużo mówi, lubi się śmiać, chociaż ma bardzo specyficzne poczucie humoru, ale chyba bym wiedział, że ze mną flirtuje - bo wiedziałby…? Może sam nie był mistrzem flirtu, ale zdarzało mu się doświadczać go od kobiet. Zdecydowanie wyglądało to inaczej. Machnął ręką, żeby nie zawracała sobie tym głowy i podsunął się fotelem bliżej niej tak, że zamknął ją między biurkiem, fotelem oraz własnymi nogami. Miał jednak na uwadze, że przeszklona ściana nie jest niczym zasłonięta, więc zachował powściągliwość. - Więc? - położył jej rękę na kolanie i uśmiechnął się szeroko. - Jakiś problem z projektem? Widziałem, że nad nim pracujesz. - Bo skoro miała ważne pytanie do narzeczonego, a nie przełożonego, Daniel założył, że sprawa dotyczyła czegoś związanego z remontem, który miał ruszyć już na dniach. - Nowy pomysł? Nie wątpię w twoją kreatywność, Penny, ale naprawdę chciałbym wprowadzić się tam wcześniej niż później, a każde udziwnienia opóźniają pracę. Chłopaki też mają swoje zobowiązania w firmie… - starał się brzmieć jak najbardziej naturalnie, żeby broń Boże sobie nie pomyślała, że wywiera na nią jakąś presję. Czy coś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och Ty mój naiwny robocie, jak Ty niczego nie rozumiesz.
Tylko to pomyślała, gdy z takim zdziwieniem przyjął wiadomość o tym, że jego pracownica już od jakiegoś czasu próbuje z nim flirtować. Te zalotne spojrzenia ukryte pod niby profesjonalnym uwielbieniem jego talentu, najbardziej błahe wymówki by zostać z nim chociaż na chwilę sam na sam w gabinecie, to pochylanie się nad komputerem by niesfornie musnąć ramieniem jego bark. Czy naprawdę musiała wymieniać więcej tych rzeczy, których Daniel zdawał się w ogóle nie dostrzegać? Była zła. Zła i zazdrosna, że jakakolwiek kobieta była na tyle bezczelna by robić to wszystko tuż pod jej nosem, wiedząc że biurko Penny znajduje się zaledwie kilka metrów od przeszklonej ściany. Nic sobie z tego nie robiła a jeszcze oczekiwała, że będzie mogła zostać w gabinecie. Kolejna naiwna.
- I ostatnio nie może się od Ciebie oderwać, jakby nagle trzeba było Was brać w pakiecie – gdzie Daniel tam i Jennifer, przestawało to być zabawne a zrzucanie tego wszystkie na pracę nie zamydli jej oczu. – Skoro jest taka zabawna może mam ją zawołać? Zapewne wolisz zrobić sobie przerwę z kimś tak wspaniałym jak nasza nowa, zdolna koleżanka? – wywróciła oczami, bo pogorszał tylko sprawę. Od kiedy Daniel Graham zwracał uwagę na takie szczegóły w czyimś zachowaniu? Mógł powiedzieć, że jest pracowita, ma wiele zawodowych pytań, jest kompetentna i skupiona jedynie na pracy a on zachwycał się nad jej śmiechem i poczuciem humoru? Nie poruszyła się, gdy przesunął się na krześle tak, że torował jej drogę do wyjścia. Nawet nie drgnęła kiedy położył dłoń na jej kolanie i chociaż podczas ich udawanych zaręczyn nigdy nie pozwalał sobie w miejscu publicznym na takie czułości, tak teraz, gdy wszystko między nimi było prawdziwe, również takie gesty były dla niej czymś nowym. Trudno było nie dostrzec jego przemiany. Miał łagodniejszy wzrok, częściej się uśmiechał, jednak dalej pozostawał jej szefem i mimo zbliżającego się ślubu w pracy musieli zachowywać się profesjonalnie. Chociaż zachowanie Penny aktualnie nie miało z tym nic wspólnego.
- Pracuję nad projektem ogrodu – krótka odpowiedź, bo nie ten temat chciała kontynuować. Jej uwadze nie umknęło również jak sprawnie przerzucił rozmowę na inne tory, myśląc że omówienie kolejnych etapów remontu ich wspólnego domu sprawi, że zapomni o tym co mówiła wcześniej. Nie pomogło. Mogła wymyślić sobie wcześniej jakiś pretekst przez który wtargnęła do jego gabinetu, ale ta decyzja była tak spontaniczna, że nic sobie w głowie nie przygotowała. Nowe pomysły dotyczące domu? Już dawno zamknęli ten temat a dobór dodatków Daniel i tak zostawił w jej rękach. – Naprawdę nie widzisz jak ona z Tobą flirtuje?zresztą nie z Tobą pierwszym kochanie. Nie chcąc jednak dalej rozsiewać plotek o nowej pracownicy i tego w jaki sposób tak szybko wspięła się po szczeblach kariery. Ale ludzie gadali a widząc jej sposób działania jakoś łatwiej było w to wszystko uwierzyć. – Znam te kobiece sztuczki iii… - nie chciała brzmieć jakby mu nie ufała. Wiedziała, że zawsze tego najbardziej się obawiał, więc tylko prychnęła pod nosem i odwróciła wzrok w stronę okna. – Nie ufam jej.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Daniel nie rozumiał tego dziwnego mechanizmu, ale od jakiegoś czasu miewał momenty, że wyczuwał, kiedy coś gryzło Penelope. Jakby to był jakiś szósty zmysł podpowiadający mu, że teraz powinien uważać, bo jego narzeczona - lubił powtarzać to słowo, tym razem z dumą i zadowoleniem, nie wymuszoną uprzejmością - jest w bojowym nastroju. Chodził wtedy na rzęsach starając się unikać kłótniogennych tematów, ale nie zawsze to się udawało. Niestety, teraz nie zaskoczyło. A szkoda, może uniknąłby szeregu następujących po sobie nieporozumień, kiedy Penny z takim zdenerwowaniem przeinaczyła jego słowa. Zmarszczył brwi. Musiał to sprostować, a jakże! - Nie powiedziałem, że jest zabawna, tylko że ma specyficzne poczucie humoru… - zaraz, dlaczego on w ogóle się tłumaczył? I dlaczego o tym w ogóle rozmawiali? - I oczywiście, że wolę spędzić przerwę z tobą, ale przerwę będę miał dopiero za dwie godziny - przecież Penelope znała jego harmonogram, skąd zatem przyszło jej nagle do głowy coś tak absurdalnego? Chętnie mówiła o Jennifer, ale temat ogrodu był za to skończony, chociaż ten dla odmiany interesował Daniela. Widząc jednak, że nic już w tej materii nie wskóra, Graham westchnął i nie wracał do tego więcej. Zamiast tego skupił się na tym, co ją gryzło. Próbował sobie przypomnieć różne sceny z Jennifer, w których rzekomo z nim flirtowała. Tylko że niczego takiego nie widział. Zawsze rozmawiali tylko o pracy - choć może czasem za dużo o nim w tej pracy. Zawsze trzymali odpowiedni dystans, bo fizyczność z obcą osobą dalej była dla Daniela bardzo niekomfortowa - choć czasem pochylali się wspólnie nad jakimiś planami czy komputerem i może wtedy ich ramiona się stykały, ale to tylko praca! Nigdy nie znikali nigdzie sami - no nie licząc windy, ale bez przesady, to były tylko pojedyncze przypadki, kiedy znajdowali się tam tylko we dwójkę! Nawet kawy nigdy razem nie wypili - nie licząc tej, którą przyniosła mu po nieprzespanej nocy, kiedy Lucky się czymś zatruł i trzeba było wychodzić z nim co pół godziny, ale wtedy naprawdę źle wyglądał i czuł się nie lepiej, więc przyjął ją z wdzięcznością. Ale to także jednorazowa sytuacja! Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie widzieli się poza biurem. Nic specjalnego w tym nie dostrzegał. Zwykłe pracownicze zachowanie. Gdzie były w tym kobiece sztuczki? Daniel zaśmiał się radośnie, kiedy Penelope dalej obstawała przy swoim. Do twarzy jej było z tą zazdrością, a on oczywiście puszył się w środku z tego powodu i tylko ostatkiem sił powstrzymał się przed pełnym samozadowolenia wypięciem piersi czy wywróceniem oczu, że przejmuje się takimi błahostkami.
- Nie, nie widzę - zapewnił łagodnie, ze spokojnym uśmiechem na ustach. - Penny, nie masz powodów, żeby jej ufać bądź nie ufać - pochylił się na fotelu i trącił ją barkiem w kolano, żeby na niego spojrzała. - Jennifer pracuje dla mnie. Przejęła dużą część moich obowiązków, żebym nie musiał zostawać w pracy po godzinach i w weekendy - złapał ją za rękę patrząc od dołu z łagodną wyrozumiałością, która zawierała jednak w sobie szczyptę pobłażania. - Ciągle brakuje jej doświadczenia i potrzebuje mojej pomocy. To dziwne, że często mi towarzyszy? Pracujemy razem - powtórzył stanowczo, jakby to była oczywista oczywistość i nic więcej się za tym nie kryło. - Muszę jej pomóc, ale jestem pewien, że jak nabierze wiatru w żagle, będzie bardziej samodzielna. Ty też na początku potrzebowałaś wsparcia, zanim zaczęłaś apodyktycznie - ale ze swoim urokiem i wdziękiem - wydawać polecenia i nawet najbardziej zatwardziali wyjadacze od krajobrazu nie śmieli ci się sprzeciwić - rzucił z rozbawieniem trącając ją ponownie barkiem w kolano i nawet uśmiechnął się rozbrajająco, żeby ją przekonać. Tylko jakoś nie przyszło mu do głowy, że porównywanie ich do siebie może nie być najlepszym pomysłem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrząc na narzeczonego, tak zupełnie nieświadomego poczynań jego koleżanki z pracy zaczęła się zastanawiać czy wszyscy faceci są tak ślepi na kobiece sztuczki czy tylko jego system nie jest w stanie przyjąć nowych danych. Mimo wszystko w ogóle jej się to nie podobało. Ani to, że Jennifer ciągle znajdowała się gdzieś w pobliżu Daniela, ani to że on sam bagatelizował tę sprawę.
- W takim razie nie będę Ci przeszkadzaći nie licz na to, że wrócę punktualnie za dwie godziny – dodała w myślach próbując odsunąć od siebie jego krzesło, jednak nie miała na to żadnych szans. On również nie wykonał żadnego ruchu by ją przepuścić i wrócić do swoich obowiązków, więc tylko uniosła brew ku górze kompletnie nie rozumiejąc już jego postępowania. Z jednej strony sugerował, że może zrobić sobie przerwę dopiero za dwie godziny (co dla niej zawsze było idiotycznym pomysłem, bo nawet przerwę na kawę musiał sobie zaplanować z kilku godzinnym wyprzedzeniem!), z drugiej zaś strony nie pozwalał jej zsunąć się z blatu biurka. Dodatkowo próbował zręcznie wywinąć się z tych wszystkich podejrzeń, czym tylko pogarszał swoją sytuację. Lepiej byłoby gdyby w ogóle się nie odzywał, a przynajmniej nie w tym temacie bo każda kolejna próba poprawienia swojej pozycji przynosiła odwrotny skutek. Nawet to szturchanie barkiem w jej kolano zaczynało ją denerwować. Nic dziwnego, że gdy powróciła do niego spojrzeniem było widać w nim złość i irytację. Chociaż jak zwykle u niej, nie wyglądało to ani trochę groźnie.
- W czymś jeszcze jesteśmy do siebie podobne? Widzę, że dużo czasu poświęcasz na takie porównania – sam budował sobie tę szubienicę, na której niedługo zawiśnie. Patrząc wprost w jego oczy dała mu czas do powtórnego przemyślenia odpowiedzi, bo jak widać na załączonym obrazku, wiele od tego zależało. Krzyżując ręce na piersi wyraźnie dała mu do zrozumienia, że cała ta sytuacja jej się nie podoba. Czy naprawdę był taki ślepy? Penny od samego początku, od pierwszego spotkania z tą dziewczyną, wiedziała że będą z nią same problemy. Źle jej z oczu patrzało, w dodatku wydawała się być osobą, która dąży do swoich celów po trupach a to nie zwiastowało niczego dobrego. W dodatku jeszcze te plotki, które krążyły wśród innych pracowników. Skoro słowa na niego nie działały przyjęła zupełnie inną taktykę.
- Ma Pan dzisiaj bardzo ładny krawat Panie Graham, pasuje Panu do oczu – nieco wyolbrzymiając próbowała naśladować głos kobiety, która każdego dnia tak bardzo działała jej na nerwy. Jakby dla podkreślenia całej tej szopki, nachyliła się by ująć materiał w dłonie i poprawiła go przy samej szyi. Patrząc na Daniela sama nie wiedziała czy jest bardziej rozbawiony i zadowolony czy zaskoczony, że jego narzeczona zwraca uwagę na takie niuanse. Schodząc ze swoje miejsca pociągnęła krzesło w stronę komputera, przy którym zawsze pracował. – Patrz, pokażę Ci coś w komputerze – nachyliła się nad laptopem by otworzyć program tekstowy. Specjalnie, dokładnie tak jak Jennifer, dotykała ramieniem jego barku, co chwilę uśmiechając się uroczo. Szybko wystukała kilka zdań na klawiaturze, po czym odsunęła się i rozsiadła się na skraju biurka, zakładając nogę na nogę.
- Jeszcze zalotnie odrzucę włosy na jedno ramię i zaśmieje się głośno by całe biuro słyszało jaką jestem zabawną osobą – wywróciła z irytacją oczami wskazując by przeczytał napisany drukowanymi i pogrubionymi literami tekst: Tylko ja mogę to robić, bo jesteś cały mój. Jeśli zobaczę, że ona Cię ciągle dotyka to sama z nią porozmawiam.
Już nie chodziło o to, że na Daniela takie tanie sztuczki zupełnie nie działały. Była jego pewna. Tego, że nigdy nie spojrzałby w ten sam sposób na inną kobietę, że skupiał się jedynie na pracy i nie interesowały go takie gierki, ale kompletnie nie ufała tej kobiecie. I już nie wiedziała jak ma uświadomić swojego ukochanego by był ostrożny i nieco ostudził zapędy młodej pracownicy, która wobec innych mężczyzn w tej firmie nie była taka bezpośrednia.
- Zrobisz sobie teraz przerwę na lunch? Za godzinę muszę jechać do klientki, obiecaliśmy obejrzeć jej ogród i dokonać odpowiednich pomiarów. Chciała też zobaczyć wstępny plan prac, więc po spotkaniu Aaron odwiezie mnie do domu i zobaczymy się dopiero wieczorem – trochę złagodniała, bo nie umiała się na niego dłużej gniewać. Zresztą to nie była jego wina, że jakaś wariatka próbowała go złapać w swoje sidła a biedny Dan nawet nie był tego świadomy. Gdy ponownie położył dłoń na jej kolanie uśmiechnęła się delikatnie i tymczasowo odpuściła tę bojową postawę.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że nie zamierzał jej wypuszczać. Patrzył na nią od dołu z miną niepewną tego, o co jej chodzi. Obrywało mu się, chociaż nie miał pojęcia za co. Już nawet kombinował, żeby jej przytaknąć, że dobrze, więcej tego nie zrobi - cokolwiek by to nie było - ale gdyby coś takiego obiecał, a zrobiłby to w przyszłości - na Boga, tylko co?! - dostałoby mu się za to, że nie słucha i nie bierze sobie do serca jej potrzeb. Musieli dojść do porozumienia. Żeby Daniel mógł wreszcie wiedzieć, czego nie robić. Może i jej oburzenie nie wyglądało groźnie, ale wcale nie musiało, żeby Graham się zaczął denerwować. Jeszcze to spojrzenie… Nie, nie pomagało zrozumieć błędu. Jej anielska aparycja w każdej wersji prezentowała się pięknie, ale kiedy z ust oraz oczu Penelope znikał uśmiech, Daniel zaczynał się niepokoić. Widział, że czeka na odpowiedź z jego strony, ale miał pustkę w głowie. A skrzyżowane na klatce piersiowej ręce uświadomiły mu, że palnął coś głupiego - tylko że dalej nie miał pojęcia, co tak bardzo ją wzburzyło. Dlatego taktycznie nie udzielił żadnego sprostowania czekając na rozwój wydarzeń.
Jego reakcja przeszła ewolucję od dezorientacji, przez rozbawienie po rozochocenie się na coś więcej, gdy przedrzeźnając głos, ruchy i zachowanie Jennifer Penelope trącała go ramieniem, docisnęła krawat czy poprawiła włosy. Podobało mu się to tylko wtedy, gdy robiła to właśnie ona. Totalnie poddawał się jej urokowi, nawet jeśli to była tylko gra. Gdyby nie to, że byli w gabinecie na widoku reszty pracowników, pewnie nawet pociągnąłby ją do siebie na kolana i odwrócił fotel plecami do drzwi, ale trzeba było zachować pozory. Odpłynął, gdy pisała coś na klawiaturze i pochylił się do komputera dopiero wtedy, gdy mu wskazała na ekran. Przeleciał na szybko wzrokiem tekst i zagryzł wargi, żeby się nie roześmiać. Przeniósł na nią zadziorne spojrzenie z błyskiem w oku. Cholera, podobała mu się w takiej wersji. Przekornie chciał powiedzieć, że chętnie zobaczyłby ich rozmowę, ale lepiej było nie kusić losu.
- Och, teraz rozumiem… - naprawdę robił wszystko, żeby ukryć rozbawienie i niepotrzebnie jej nie denerwować, ale powoli docierał do niego cały ten absurd. Po tym pokazie już wiedział, co Penelope miała na myśli mówiąc o flirtowaniu. Nie widział tego, choć zrozumiał, że z boku mogło tak wyglądać. Wstał z fotela, stanął przy niej i najpierw uniósł jej podbródek do góry, aby na niego spojrzała, a później położył jej dłonie na talii. - Penny, kochanie… - zaczął łagodnie i zawahał się, bo już załapał, że powiedzenie tekstu w stylu “nawet gdyby Jennifer rozłożyła się na tym biurku w samej bieliźnie, nie zrobiłoby na mnie większego wrażenia” dolałoby oliwy do ognia, odwrócił więc strategię. - Jeśli to cię uspokoi, przydzielę Jennifer jakieś mniej ważne obowiązki, które nie będą wymagały tak częstego kontaktu ze mną. I porozmawiam z nią o tym. Udzielę jej stosownej reprymendy - obiecał uroczyście, ale w oczach czaiły mu się niekoniecznie grzeczne ogniki, gdy przysunął głowę do jej ucha, za które założył kosmyk włosów. - Ale w sumie to nie miałbym nic przeciwko, gdybyś ty się tak częściej pochylała nad moim biurkiem. A skoro już tu jesteś… - ujął jej twarz w dłonie i najpierw lekko musnął ustami jej usta kosztując ich, a następnie pozwolił sobie na bardziej namiętne rozchylenie jej warg i pogłębienie pocałunku. Zwykle nie pozwalali sobie na takie czułości na widoku, ale teraz Daniel poczuł, że to może pomóc mu w przekonaniu Penny, żeby nie martwiła się żadnymi innymi kobietami. Oderwał niechętnie wargi od jej ust i poprawił kciukiem szminkę, którą rozmazał w trakcie tego krótkiego pocałunku. - Wystarczająco mocno dałem do zrozumienia, że nikt inny mnie nie interesuje? - zapytał oblizując prowokacyjnie wargi i rozsiadł się na powrót w swoim fotelu zadowolony, że - jak miał nadzieję - doszli do porozumienia.
Tylko że Penelope wspomniała o Aaronie. Danielowi nie spodobało się, że Ferguson miałby odwozić ją do domu. Znając jej gościnność zaprosiłaby go do środka i zaproponowała kawę albo herbatę. A diabeł jeden wie, do czego będzie zdolny ten facet, gdy nie będą mu stały na przeszkodzie oczy pracowników. Jeszcze chwilę bił się z myślami, ale w końcu skapitulował. - Tak, pewnie - pokiwał głową kalkulując intensywnie, jak zmienić swoje plany z najmniejszą szkodą dla harmonogramu. - A gdzie masz to spotkanie? Może ja cię na nie zawiozę po lunchu? Swoją drogą powinniśmy się rozejrzeć za samochodem dla ciebie. Z Columbia City jest kawałek drogi, a nie zawsze będziemy mogli wracać razem, powinnaś mieć własne auto - starał się brzmieć jak najbardziej neutralnie, a taka zmiana tematu z przekazem, że Penelope nie powinna być zależna od nikogo - zwłaszcza Aarona! - wyszła mu całkiem zgrabnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Unosząc brew ku górze i obserwując wymalowane w jego oczach rozbawienie sama z trudem powstrzymała się przed śmiechem. Weszła tutaj w wyraźnie bojowym nastawieniu a jego niewiedza na temat próby flirtowania ze strony pracownicy dodatkowo ją jeszcze zirytowała. Jednak teraz była równie rozbawiona całą tą sytuacją, bo przecież to w ogóle nie było w jej stylu. Penelope nie bywała nigdy o nic zazdrosna. O to, że komuś powodzi się lepiej, że ma ładniejszy dom, ładniejsze ubrania czy fajniejszą pracę. Tkwiło w niej takie dobro, że nawet nie podejrzewała się o istnienie w niej takich emocji a jednak dzisiaj miarka się przebrała. Gdyby Jennifer tutaj teraz przyszła to pewnie rozszarpałaby ją na oczach wszystkich i nawet sam Daniel nie byłby jej w stanie powstrzymać. Chociaż teraz robił to naprawdę skutecznie.
- Nie chce byś myślał, że jestem strasznie zaborcza, bo nikt inny mi nie przeszkadza tak jak ona. Jest w niej coś, co mnie niepokoi… - westchnęła delikatnie uśmiechając się gdy jego palce tak delikatnie musnęły jej podbródek. Ten zakochany w pracy robot przestał ukrywać się za obronnym murem. Wspólnymi siłami raz na zawsze go zburzyli jednak i tak za każdym razem Penny zachwycała się tym jak ogromny wpływ na siebie mieli. Za nic w świecie nie nakładałaby na niego presji dotyczącej okazywania uczuć w miejscu publicznym, w tym wypadku miejsca ich pracy, więc z każdą kolejną sekundą jej uśmiech poszerzał się coraz bardziej aż w końcu na jej twarzy rozkwitł promienny szczery uśmiech. Nie skomentowała już reprymendy którą miał udzielić pracownicy. Było to trochę nieprofesjonalne, że wymagała od niego takich rzeczy, więc tylko pokręciła przecząco głową. Będzie ją miała na oku i w razie potrzeby znowu wkroczy jak dzisiaj. Albo załatwi sprawę sam na sam z tą kobietą.
Szybko jednak jej myśli powędrowały w zupełnie innym kierunku a zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć Daniel przysuwał się do niej i tak delikatnie musnął jej wargi swoimi. Była pewna, że na tym koniec, że zaraz wróci na swoje miejsce i zajmie się dalszą pracą, ale on nie przejmując się przeszkloną szybą swojego gabinetu pogłębił pocałunek. Przyjemny dreszcz przeszedł po jej plecach a gdy odsunęli się od siebie, mimowolnie spojrzała w bok czy nikt im się jakoś specjalnie nie przygląda. Nawet zaśmiała się cicho pod nosem i skarciła Daniela wzrokiem.
- Właśnie dlatego nie pochylam się nad Twoim biurkiem, bo oboje wiemy jakby się to skończyło – mrugnęła w jego stronę zalotnie – Ale może powinnam pomyśleć o Twojej propozycji własnego gabinetu? Na co dzień pracowałabym tam gdzie teraz, ale mielibyśmy się gdzie wymykać – był to żart, bo oboje poważnie podchodzili do swoich obowiązków i praca miała pozostać pracą. Zresztą już na początku obiecali sobie, że zrobią wszystko by nie przenosić życia prywatnego na pracę a pracę na życie prywatne. I chociaż Penny była w tym o wiele gorsza to chociaż Dan musiał się kontrolować. – Skarbie, nie ma sensu byś mnie tam zawoził skoro Aaron również pracuje nad tym projektem. A trochę nam to pewnie zajmie, bo to dość wymagająca klientka. Sam mówiłeś że masz dzisiaj sporo roboty – pamiętała jak jeszcze niedawno Dan reagował na bliską współpracę swojej narzeczonej z architektem, ale nie dało się tego pominąć skoro oboje zajmowali się projektowaniem krajobrazów. Jakby chcąc podkreślić by niczym się nie martwił pogładziła go czule po policzku. – Ale mogę go poprosić by wracając odwiózł mnie do Ciebie. Albo wezmę po prostu taksówkę… - może bezpieczniej nie było prowokować kolejnej zazdrosnej sceny – Zrobię nam jakąś dobrą kolację i wieczorem porozmawiamy o samochodzie. Nie znam się na nich, więc zdam się na Ciebie. Masz rację że się przyda, bo niedługo dojazdy będą nieco dłuższe. Z naszego wymarzonego domu – remont powoli ruszał i chociaż nie robili aż tak wielkich zmian to oboje nie mogli się doczekać aż w końcu tam zamieszkają.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, że on bywał o Penelope zazdrosny - czasami!, ale nie zawsze niesłusznie, w końcu to wokół niej zwykle kręciło się więcej ludzi, nie tylko w firmie - nie było żadnym zaskoczeniem. Odwrotna sytuacja wydawała się jednak absurdalna. I wcale nie dlatego, że Daniel uważał się za nieatrakcyjnego mężczyznę. Po prostu znał siebie - jego wizerunek pracoholika-perfekcjonisty z wiecznie naburmuszoną miną nie zachęcał nigdy do flirtów, zwłaszcza w pracy. A gdzie indziej miałby z kimś flirtować, skoro jego życie przez wiele lat kręciło się głównie wokół pracy? No właśnie. Dlatego chociaż naprawdę chciał, nie umiał ukryć rozbawienia całą tą sytuacją, która jednocześnie bardzo mile łechtała jego napuszone ego. - Nie, nie. Nie myślę, że jesteś zaborcza. To na swój sposób całkiem… urocze - uśmiechnął się zadowolony pod nosem. - W każdym razie będę uważał przy Jennifer - zapewnił po raz kolejny, żeby już całkiem rozwiać jej wątpliwości. A rozmowę i tak zamierzał przeprowadzić, chociaż Penny pokręciła głową. Nie zrobi tego oczywiście bezpośrednio, ale na pewno poruszy ten temat… w odpowiednich okolicznościach.
A to zalotne mrugnięcie tylko utwierdziło go w przekonaniu, że to opcja warta rozważenia! Nie powinna rzucać takimi żartami przy Danielu, bo on był gotów zrealizować je co do najmniejszego szczegółu! - A co powiesz na wspólny gabinet? W miejscu obecnej sofy postawimy twoje biurko, a na środek załatwimy jakąś wygodniejszą kanapę. Pomyślimy też nad bardziej kryjącymi roletami... - podjął wątek śmiertelnie poważnie rozważając ten pomysł, ale po kilku sekundach i on nie wytrzymał z uśmiechem dając znać, że i on żartuje. Niestety, nie mógł wprowadzić tej wizji w życie - a przynajmniej nie tej, o której myślał, bo wstawienie biurka dla Penny nie było przecież żadnym kłopotem. Problematyczna była kwestia ukryta między wierszami. Daniel dalej był tylko pracownikiem tej firmy. Dopóki nie miał własnej, mógł co najwyżej pozwolić sobie na okazywanie uczuć ograniczone do nieco bardziej bardziej namiętnego pocałunku niż zwykła kradzież buziaka w pokoju socjalnym czy własnego gabinetu. Aż tak szalony to on nie był! - Kiedyś założę jakiś własny biznes, w którym będę sam sobie szefem i nikt nie będzie miał prawa mi mówić, co mi wolno, a czego nie - powiedział z przekonaniem, chociaż doskonale wiedział, że całe jego życie zawodowe będzie związane z Mahoney Development. W końcu to była rodzinna firma. A kiedy wreszcie zostanie jej właścicielem - bądź współwłaścicielem, bez znaczenia - przydzieli Fergusona do projektu na drugim końcu świata. Który będzie musiał nadzorować osobiście. Na miejscu. Na wszelki wypadek. Nie pokazał po sobie tych rozmyślań, ukrywając je za wesołym uśmiechem - bo wizja ta była niewątpliwie radosna. - Nie, w porządku, masz rację. Im szybciej skończę, tym wcześniej wrócę do domu. Może następnym razem się uda. Niech cię odwiezie. Nie wiem, ile mi zejdzie, a bez sensu, żebyś na mnie czekała - uśmiechnął się - jak miał nadzieję - idealnie oddając fakt, że nie rusza go ta sprawa. Sytuacja w ich relacji zmieniła się diametralnie od tej sprzed dwóch miesięcy. Teraz Penelope była jego prawdziwą narzeczoną, oboje wiele zrozumieli i otworzyli się na swoje uczucia. Nie powinien się tak zachowywać bez względu na wszystko. Ufał jej jak nikomu innemu na świecie.
Co nie zmieniało faktu, że już miał pomysły, jakimi argumentami ściągnąć Fergusona szybciej do biura przed końcem tego felernego spotkania, żeby Penelope na pewno wróciła do domu sama. Przezorny zawsze ubezpieczony. W każdym razie Daniel nie zamierzał już wracać do tematu Aarona, dużo bardziej wolał skupić się na czymś przyjemniejszym, a ponieważ czekał na nich lunch - co prawda przesunięty w czasie, ale zdecydowanie wolał go spędzić w towarzystwie narzeczonej, niż ślęcząc nad odpowiadaniem na zaległe e-maile. - To co, idziemy? - zerwał się na równe nogi i złapał za marynarkę przewieszoną przez oparcie krzesła. - Dzisiaj ja wybieram restaurację. Mam ochotę na sałatkę z tuńczykiem i pomarańczą. Nawet znam fajne miejsce, w którym to podadzą, a i ty znajdziesz coś dla siebie… - zażartował znając jej upodobania kulinarne i położył dłoń na jej ramieniu wyprowadzając ją z gabinetu. No, może lepiej było nie dodawać, że to właśnie Jennifer zasugerowała mu właśnie to połączenie smakowe gdzieś w trakcie luźnej pogawędki w oczekiwaniu na uruchomienie komputera. Dopiero przecież zaradził jednemu kryzysowi, na drugi jeszcze nie był chyba gotowy.

/ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 31
Zmiany w życiu zwykle przynosiły wiele dobrego. Szczególnie związane z miłością. W końcu miłość sama w sobie powinna być dobrem. I Daniel absolutnie tego nie negował! Wręcz przeciwnie, bardzo cieszył się tymi wszystkimi zmianami. Czasami nieco go przytłaczały, ale nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy jak teraz.
Tylko że tak ogromne zmiany chcąc nie chcąc oddziaływały na inne strefy życia. I o ile uwielbiał spędzać wolne chwilę z Penelope, tak mocno ucierpiała na tym jego praca. Bo to właśnie z tego powodu został wezwany na dywanik do dyrekcji. Nie można powiedzieć, że dostał reprymendę od szefa - który swoją drogą był jego ojcem - bo Mahoney nie mógł się do niczego przyczepić. Daniel nie popełnił żadnego błędu w projekcie. Sprawa rozbijała się o coś innego, co zostało przekazane bardzo dobitnie i bardzo łatwo dało się to wyczytać między wierszami - Graham, spadła twoja efektywność, zrób coś z tym. Nie było to proste, kiedy musiał dzielić dobę na narzeczoną, remont domu, przygotowania do ślubu oraz kilka innych projektów, które nie dotyczyły pracy.
Daniel był nad wyraz ambitny. Dlatego zamierzał wprowadzić system usprawniający organizację pracy. Wypełnić harmonogram do granic możliwości, jednocześnie część obowiązków przerzucając na innych architektów. Musiał zająć się tym, co najpilniejsze. A i tak ustawienie tego wszystkiego w sensowny sposób okazało się niemożliwe. Dlatego właśnie od około dwóch godzin pracował mocno poddenerwowany. Czas uciekał mu przez palce, nie dało się niczego spiąć, a na domiar złego wszyscy czegoś od niego chcieli i - rzekomo - tylko on mógł im pomóc. Po trzecim telefonie wyłączył aparat, a na drzwiach wywiesił karteczkę "nie przeszkadzać", co przekazał także asystentce swojej, szefów, Penelope oraz Jennifer, żeby akurat w tym czasie próbowała rozwiązywać problemy sama. I już-już miał zatopić się w dokumentach, kiedy drzwi nagle się otworzyły...
- Prosiłem przecież, żeby mi nie przeszkadzać! - wybuchnął bardziej agresywnie niż zamierzał. Nieprofesjonalnie. Pożałował tego od razu, gdy tylko słowa opuściły jego usta, ale mógł teraz tylko przeprosić, co zwykle nie przychodziło mu łatwo, nawet pod dobrym wpływem jaki miała na niego Penelope. Ale gdy podniósł wzrok do góry na osobę, która śmiała mu przerwać pracę, zapomniał o tym, co zaprzątało mu głowę i na chwilę zabrakło mu języka w gębie. - Aimee? - kogo jak kogo, ale jej się tutaj zupełnie nie spodziewał. - Co tutaj robisz? Mieliśmy się spotkać po południu… - bardzo starał się nie brzmieć odpychająco albo wręcz wypraszająco, ale sam nie wiedział, czy przyniosło to oczekiwany efekt. W ogóle nie wiedział, czego się spodziewać po tym spotkaniu. Umówili się przez krótką wymianę smsów, bez wchodzenia w szczegóły, ale po ostatnich rewelacjach z jednej i z drugiej strony Daniel za bardzo nie nadążał za różnymi zmianami w życiu Aimee. Dlatego wolał podejść dość… neutralne, aby wyczuć jej nastrój. Nie ma co ukrywać, że był jednak lekko spięty. Po kilku zdaniach z jej strony miał nadzieję, że odnajdzie się w jej samopoczuciu i będzie wiedział chociaż z grubsza, z jaką wersją Aimee ma do czynienia.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mahoney Development”