WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/564x/01/16/9c/0116 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 05
Wywiad dla The Seattle Times był tylko formalnością. Przygotowane wcześniej pytania, przygotowane odpowiedzi, przekazać swoje, uśmiechnąć się do kilku zdjęć, dopełnić formalności i wyjść. Problemy zaczęły się w momencie, kiedy specjalistka od PR zaczęła nalegać na udział Penelope w wywiadzie. Dla ocieplenia wizerunku - przekonywała, cokolwiek by nie miała na myśli, Daniel - po kilku wymienionych turach kontrargumentów z obu stron - przystał ostatecznie na ten pomysł. Nie podjął się jednak przekazania tej wiadomości samej Penny - skazał na to tę samą specjalistkę od PR. Spodziewał się, że przyniesie to lepszy efekt, niż gdyby on sam miał przekonywać narzeczoną do takich obowiązków. Nie wnikał w szczegóły tej rozmowy, ale dwa dni później faktycznie oboje siedzieli na sofie w jego gabinecie i oczekiwali na przyjście dziennikarza TST. To znaczy Daniel wykorzystując wszystkie międzyczasy do maksimum czytał coś w telefonie, jak zwykle skupiony na… pracy.
- Udzielałaś kiedyś jakiegokolwiek wywiadu? - zagaił w końcu niezobowiązująco po dłuższym okresie ciszy podnosząc głowę od smartfona, żeby przez przeszkloną ścianę od korytarza dostrzec stąpającą wybiegowym krokiem dziennikarkę. Zmierzającą - do licha! - w ich kierunku. Cholera, tylko nie ona! Miał przyjść Johnson!
Żeby przez otwarte drzwi gabinetu nie doszły dziennikarki jego słowa, przysunął się bliżej Penny, a pochyliwszy się do jej ucha poczuł na swojej skórze ciepło jej policzka. Owionął go intensywnie zapach jej perfum pomieszanych z delikatnym szamponem, a pojedyncze kosmyki włosów połaskotały go przyjemnie po twarzy. Na jedno uderzenie serca zapomniał, co chciał powiedzieć, a dziwne uczucie zlokalizowane gdzieś w nadbrzuszu zdekoncentrowało go bardziej, niż byłby gotów się do tego przyznać. Na szczęście coraz bardziej zbliżająca się w ich kierunku sylwetka kobiety otrzeźwiła jego umysł.
- Znam tę dziennikarkę. Nie przepuści okazji, żeby wbić mi szpili. - A pośrednio chcąc ugodzić we mnie, będzie celowała w ciebie. - Będę mówił głównie ja. Zapomnij o przygotowanych pytaniach, jestem pewien, że żadnego z nich nie zada. - Odsuwając głowę zmrużył oczy z dość przejętym wyrazem twarzy i prosząco wręcz pokręcił głową, żeby niczego nie komplikowała. I żeby nie mówiła nic, czego wcześniej nie ustalili. Nie miał czasu na wyjaśnienia, bo wysoka, elegancko ubrana i nad wyraz chuda dziennikarka z idealnie ułożonymi blond falami na głowie - po zamknięciu drzwi gabinetu - usiadła właśnie bez zaproszenia na fotelu obok ich sofy i założyła nogę na nogę.
- Więc to ona? - padło na powitanie z ust kobiety. - Proszę, proszę. Nie pamiętam, żebyś gustował w kolorowych - oparła się plecami o fotel i przeczesując Penelope wzrokiem skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, a materiał białej lejącej się koszuli - mimo iż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że na jej sylwetce wszystko wyglądało jak na wieszaku - podwinął się gustownie niemal do łokci, odsłaniając kościste nadgarstki obwieszone wieloma świecącymi bransoletkami.
- A widzisz. Każda wypadnie blado nie tylko w porównaniu z urodą, ale także przy tej wielobarwnej osobowości - zanim Penny zdążyła zareagować, sięgnął pewnie po jej dłoń i splótł ich palce razem. Cóż, chciał tym gestem także dopiec samej dziennikarce, nie tylko okazać prawdziwość uczucia między nim a Penelope. - Z taką kobietą nie sposób się nudzić. - Odwrócił głowę w kierunku Diaz i uśmiechnął się dość szczerze, zapatrując się w jej ciemne oczy może o sekundę za długo. To była prawda. Przez te wszystkie dni w jej towarzystwie nie mógł narzekać na nudę. - Penelope, Martha - wskazał najpierw na jedną, później na drugą celem przedstawienia obu pań, nie wchodząc w szczegóły dotyczące ich ról w tej konwersacji. - Po wstępnych uprzejmościach przejdźmy do konkretów. Interesuje cię projekt BlueCorp i na nim się skupmy - zarządził kategorycznie i - nie puszczając ręki Penny - po przygotowaniu niezbędnego sprzętu do przeprowadzenia wywiadu, przez następne minuty rozmowa przeszła na ton bardziej formalny i faktycznie związany z najnowszą inwestycją Mahoney Development. Do czasu...
- Penelope, czy mi się wydaje, czy nie masz pierścionka na palcu? - zapytała nagle Martha przerywając mu w połowie zdania, co tylko zirytowało Daniela; i to podwójnie. Spojrzał pytająco na Penny, jakby podtrzymując pytanie dziennikarki: No właśnie, Penelope? Dlaczego nie masz pierścionka na palcu? Miałaś go sobie kupić…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na głupie pytania zazwyczaj uzyskuje się głupie odpowiedzi, jednak w tym przypadku Penny po prostu zaśmiała się patrząc na swojego narzeczonego z niedowierzaniem. Czy on naprawdę sądził, że wcześniej miała okazję do udzielania jakichkolwiek wywiadów? Ona? Gdy dostrzegła w jego pytaniu powagę, zaśmiała się po raz kolejny, ciesząc się że przynajmniej w taki sposób potrafił chociaż na chwilę sprawić, że zapomniała o stresie towarzyszącym jej od samego rana. Lia pomogła jej przed spotkaniem powtórzyć pytania by wszystko wypadło gładko i naturalnie a skoro to było coś nowego dla niej istniała szansa, że da ponieść się chwili i coś sknoci. A tego bardzo nie chciała. Więc gdy Daniel przysunął się do niej na niebezpieczną odległość wstrzymała oddech i spoglądała na niego ciemnymi oczami. Poza tym pocałunkiem na bankiecie nie byli jeszcze tak blisko siebie, więc zamiast skupiać się na wypowiadanych przez niego słowach skupiała się na zapachu jego męskich perfum połączonymi z ciepłem jego ciała i oddechem tuż przy uchu. Dopiero stukot obcasów przywołał ją na ziemię, więc odwróciła głowę w stronę wejścia i poczuła się tak niepewnie jak jeszcze nigdy. To była właśnie kobieta, która pasowała do Daniela idealnie. Elegancja, w dodatku widoczna w każdym geście i spojrzeniu pewność siebie, która nawet taką osobę jak Penny potrafiła wprawić w zakłopotanie. Szkoda że od pierwszych chwil usłyszeć w jej słowach można było tyle jadu i złośliwości. Gdyby nie palce Daniela, które zacisnęły się na jej dłoni pewnie nastąpiłaby ta chwila, której obawiała się najbardziej – dałaby się ponieść emocją, które tym razem mężczyzna postanowił zdusić w zarodku. Spojrzała na niego czule i nawet uśmiechnęła się triumfalnie gdy stanął bez zawahania w jej obronie. Tylko czy mówił to na poważeni czy jego słowa były równie wyuczone co cała reszta, gdy opowiadał o nowym projekcie? Cały czas spoglądała na niego z uczuciem, mając nadzieję że jest w tym naturalna i przekonująca. Jednak gdy dziennikarka zeszła na sprawę pierścionka… Kurwa.
- To trochę zabawna historia – uśmiechnęła się w jej stronę, chociaż w środku aż cała kipiała ze złości, że zapomnieli o tak ważnym szczególe, które nie umknął dziennikarce. – Daniel jest wybitnym przedsiębiorcą jednak kompletnie nie zna się na kobiecej biżuterii i uznał, że wszystkie kobiety noszą taki sam rozmiar pierścionków. Musieliśmy oddać go do zwężenia, więc nie dane mi było cieszyć się nim długo – to wszystko opowiadała tak naturalnie, że sama była skłonna uwierzyć w tę historię. Coś jej się jednak w tej kobiecie nie podobało. Nie tylko jej sposobie bycia, sposobie w jaki sposób się do niej zwracała. Ale ten wzrok utkwiony w Danielu… Czy ich coś kiedyś łączyło?
- Wróćmy jednak do tematu nowego projektu, który jest genialny pod każdym względem. Mahoney Development, w tym Daniel przeszli samych siebie. Te budynki są nie tylko wysoko energooszczędne, ale także projekt zakłada zagospodarowanie terenów dookoła osiedli. To nie tylko inwestycja w nową infrastrukturę, to inwestycja w najwyższej klasy ekologię, która powoli staje się znakiem rozpoznawczym tej firmy – Daniel nie mógł się spodziewać, że Penny aż tak przygotowała się do tej rozmowy. Wiedziała wszystko o projekcie nad którym pracował od jakiegoś czasu. Jego asystentka wprowadziła ją w podstawy jednak sama z zainteresowaniem czytała projekty i założenia tej konkretnej inwestycji. Kończąc swoją wypowiedź z zadowoleniem spojrzała na ukochanego i delikatnie pogładziła kciukiem wierzchnią część jego dłoni, pozwalając mu tym samym dokończyć rozmowę, która miała skupiać się jedynie na zawodowych aspektach. Nie chciała rozmawiać o ich prywatnych sprawach i miała wrażenie, że dała wyraźny znak tej dziennikarce jakich pytań powinna się trzymać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze nie zdecydował, czy bardziej był zły na Penelope za zrobienie z niego nieporadnego nieudacznika niepotrafiącego dopasować odpowiedniego rozmiaru pierścionka (zwłaszcza przed Marthą), czy też zrobiła na nim większe wrażenie szybką (i jakże trafną!) wymówką, w którą nawet on był w stanie uwierzyć oraz dokładną znajomością całego projektu. Wybroniła się profesjonalnie. Jego poniekąd też - w końcu poza tamtą kłótnią, kiedy któreś z nich wspomniało o pierścionku, nie było o nim mowy. Całkiem zapomniał o tym dość istotnym szczególe. Może dlatego, że ta umowa narzeczeństwa po prostu była jednym wielkim nieporozumieniem?
Zastanawiając się nad tym wszystkim patrzył w jej stronę zamglonym nieco wzrokiem, który nie był skupiony na żadnym konkretnym punkcie. Próbował ułożyć sobie myśli w głowie, które pędziły w dwóch różnych kierunkach i nijak nie dało się ich spiąć w całość. Z jednej strony wiedział, że gdyby Penny nie pojawiła się w jego życiu, nigdy nie byłby zmuszony do przeprowadzania tej rozmowy w taki sposób. Mógłby na spokojnie dokończyć swoje plany małej rewolucji w MD i mimo panującego obecnie kotła, wyszedłby z tego ewidentnie na tarczy. Bez skandalu, bez niepewności co jeszcze może się zepsuć w związku z nieprzewidzianymi niespodziankami. Ale z drugiej… tych kilka nawet udawanych tygodni narzeczeństwa wprowadziło w jego rutynę odrobinę barw, które nie zburzyły spektakularnie tak długo pielęgnowanego jednostajnego porządku, a jedynie nieco go zmodyfikowały, niekoniecznie na zły sposób...
Skupiając się na tych rozmyśleniach całkowicie zapomniał o dziennikarce; dopiero delikatny dotyk palców Penny na jego dłoni wybudził go z zadumy i szybko przeniósł wzrok na blondynkę.
- Tak, zgadza się - odchrząknął próbując przypomnieć sobie fragment, w którym skończył wcześniejszą wypowiedź. - Bazując na coraz szerzej dostępnych odnawialnych źródłach energii, chcemy...
- Dużo wiesz o projekcie, Penelope - Martha ponownie weszła mu w słowo z typowo dziennikarską manierą pewności siebie. - To ciekawe, że tak niespodziewanie pojawiłaś się nie tylko w życiu Daniela, ale także w samej firmie… - idealnym ruchem strzepnęła nieistniejący pyłek z kolana równie idealnie białych spodni. Pochyliła się bliżej w ich kierunku, opierając łokieć na kolanie, a brodę złożyła na wierzchniej powierzchni dłoni. Złote bransoletki zabrzęczały przesuwając się wzdłuż przedramienia kobiety. - Równie ciekawy jest fakt, że Mahoney Development nie boi się stawiać na niepewnych pracowników. I to bez wykształcenia! Dobrze kojarzę, że nie uzyskałaś jeszcze dyplomu, kochana?
- Martho… - Dziennikarka zacisnęła mocno palce na kolanie jednoznacznie sugerując, że ma się zamknąć, a jego tak zaskoczył ten gest, że naprawdę umilkł zastanawiając się, co właściwie ma miejsce w tym gabinecie i dlaczego on się na to zgodził.
- Mówią, że przez żołądek do serca, a mnie doszły słuchy - jeszcze bardziej pochyliła się konspiracyjnie w ich kierunku z ewidentnie złośliwym uśmieszkiem stylizowanym oczywiście na ten najprzyjaźniejszy na świecie - że tu - do bólu teatralnym gestem wskazała dłonią najpierw na Penny, później na Daniela - mamy do czynienia klasycznym przypadkiem sytuacji przez łóżko do stanowiska. Ale nie martw się. Nie ty pierwsza korzystasz z tego sposobu...
- Martho, natychmiast… - zaczął ostro czując wzbierające w nim wzburzenie, ale blondynka nie zamierzała reagować na jego - jeszcze - spokojne próby opanowania sytuacji i podniosła głos, aby go zakrzyczeć.
- … musisz znać się na rzeczy, skoro tak szybko stracił głowę i dał się omotać dziewczynie pojawiającej się znikąd, a także dopuścił ją do pracy w ukochanej firmie bez kwalifikacji. - Przeniosła w końcu spojrzenie z Penny na Daniela, które było rozbawione i lodowate jednocześnie. - Nigdy nie byłeś tak lekkomyślny, Danielu. Naprawdę jest lepsza ode mnie?
W tym momencie czara goryczy się przelała. Wstając z kanapy Graham niby przypadkiem strącił ze stolika magnetofon do nagrywania rozmowy, a przechodząc do drzwi celowo nadepnął na niego, z satysfakcją rejestrując trzask pękającego plastiku pod butem. - Wywiad skończony - powiedział ostro otwierając szeroko szklane drzwi i rzucając Marcie wściekłe spojrzenie dające jasno do zrozumienia, że w tej chwili ma opuścić gabinet.
- Tym lepiej - niezrażona dziennikarka rozłożyła się wygodnie na fotelu. - Korzystając z reszty ściśle określonego czasu, który zapewne masz przeznaczony na wywiad, będę mogła bliżej poznać twoją nową wybrankę. Chętnie się dowiem, jakimi sztuczkami udało jej się zmusić pana Grahama do zakupu pierścionka. Na pewno jest olśniewający. Różowe złoto? - ponownie zwróciła się bezpośrednio do Penelope, a jej ton ociekał fałszywym zainteresowaniem. - Wyglądałoby pięknie na twoim karmelowym palcu...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była gotowa na trudne pytania dotyczące nowego projektu i postępu prac. Cały wczorajszy dzień wraz z asystentką Daniela przygotowywała się do różnych scenariuszy jednak żaden z nich nie zakładał tak jadowitej żmii, która siedziała naprzeciw niej, w ogóle nie zainteresowana firmą i nowymi planami budowy. Po pierwszym pytaniu zacisnęła nieświadomie mocniej palce na dłoni mężczyzny, walcząc tym samym sama ze sobą by nie wstać i nie opuścić gabinetu. Przy dobrym układzie zrobiłaby to bez żadnego skandalu, ale tak bardzo miała ochotę zmazać z twarzy tej dziennikarki ten pewny siebie uśmiech… Przygryzła od wewnątrz policzek, bo każde jej słowo godziło nie tylko w jej dobre imię, ale także w Daniela a przecież zarzekła się, że nie zrobi nic by go zawstydzić. I wtedy ją zaskoczył. Gdy kobieta przesadziła tak nagle wstał, że wprawił w zaskoczenie nie tylko ją, ale także Penny, który spoglądała na niego zmieszana.
Daniel Graham zachował się totalnie nieprofesjonalnie.
Daniel Graham postąpił impulsywnie stając w jej obronie…

Trudno było ukryć zadowolony uśmiech, gdy zniszczył ten cholerny dyktafon i ostentacyjnie wskazał na drzwi. Byłoby zbyt łatwo, gdyby kobieta się tak prosto poddała, więc Penny siedziała dalej naprzeciw niej, ani przez chwilę nie spuszczając z niej wzroku. To było pewnego rodzaju wyzwanie i chociaż w środku wszystko w niej drżało, musiała podjąć się tej walki.
- Zanim opuścisz ten gabinet wyjaśnimy coś sobie Martho… Może i nie posiadam dyplomu, ale istnieje coś takiego jak talent. Jednak co Ty możesz o tym wiedzieć, skoro zamiast zajmować się sprawami ważnymi zajmujesz się tym samym co portale plotkarskie. A przecież każdy wie, że nie trzeba do tego szczególnych umiejętności… – jej ciemne spojrzenie może nie okazywały aż takiej pewności siebie i próżności, jednak czuła dziką satysfakcję z tego, że mogła się wybronić bez żadnego kłamstwa. Bo była cholernie utalentowana. Wiedział to każdy, kto spędził z nią chociaż jeden dzień. Jej bystre oko w planach potrafiło dostrzec najmniejsze szczegóły. Miała dobrą rękę i kreatywność, w dodatku nie posiadała okropnej maniery, którą wielu doświadczonych architektów nabywało wraz z kolejnymi latami pracy. – A po drugie mam nadzieję, że Twój szef będzie zadowolony, że straciłaś nie tylko możliwość przeprowadzenia jako pierwsza wywiadu po naszych zaręczynach ale również zadbałaś o to, że nikt z Waszego wydawnictwa nie dostanie od nas zgody na wywiady w przyszłości. Stawiamy na profesjonalistów z klasą. Ty nie posiadasz żadnej z tej cech, więc spotkanie dobiegło końca. Mamy z Danielem jeszcze wiele spraw do załatwienia – wstając z miejsca podeszła do swojego narzeczonego patrząc wymownie na blondynkę, która równie niewzruszona co wcześniej zabrała swoją torebkę i z głośnym stukiem obcasów opuściła gabinet. Dopiero gdy zatrzasnęły się za nią drzwi cała pewność siebie opuściła jej drobne ciało. Wszystko poszło nie tak jak planowali i kompletnie nie wiedziała czy ma się obawiać reakcji Daniela. Będzie zły na nią? Na dziennikarkę? Na samego siebie? Nic dziwnego, że Penny spoglądała na niego niepewnie, co chwilę zakładając za ucho ciemny kosmyk włosów.
- Od początku gdy usiadła wiedziałam, że kiedyś Was coś łączyło… Biło od niej coś takiego czego nie umiem opisać. To jak na Ciebie spojrzała, jak spojrzała na mnie. Po prostu czułam że macie za sobą jakąś przeszłość – nie powiedziała na głos swoich obaw, że właśnie to była kobieta, która do niego pasowała. Piękna, pewna siebie, może za bardzo wyrachowana ale dalej elokwentna i pasująca do jego świata. – Przepraszam – westchnęła ponownie opadając na kanapę. Próbowała ukryć jak bardzo ugodziły ją słowa tej kobiety, ale skoro nie widać było na jej twarzy uśmiechu już samo to było niepokojące. Jej oczy były smutne nie tylko przez zepsuty wywiad, ale przez to, że zdała sobie sprawę, że Martha powiedziała to, co dokładnie większość ludzi uważało, jednak bało się wypowiedzieć na głos.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla podkreślenia tego, że zgadza się ze zdaniem Penelope, objął ją w talii, a wychodzącej dziennikarce rzucił spojrzenie w stylu “nasi ludzie skontaktują się z wydawnictwem w tej sprawie, możesz być pewna”. Kiedy wyszła miał ochotę trzasnąć drzwiami, ale niestety kilka centymetrów od framugi siła jego pchnięcia została utracona na rzecz jakże nowoczesnej pneumatycznej blokady chroniącej przed takimi wypadkami. Szybkie i nerwowe wyjście dziennikarki wzbudziło zainteresowanie, bo pracownicy nagle zwrócili uwagę właśnie na gabinet Daniela. Nie miał ochoty w tym momencie na znoszenie ich pytających, ciekawskich spojrzeń, dlatego jednym przyciskiem na konsoli do sterowania elektroniką w gabinecie włączył opcję zaciągnięcia rolet, która odgrodziła ich od ukradkowych obserwatorów.
Za zasłoną rolety Daniel pozwolił sobie na wściekłość, ale - tym razem! - przez głowę mu nie przeszło, żeby być wściekłym na Penny. Złościł się na siebie, na Johnsona, a przede wszystkim na Marthę. Powinien wyprosić ją już wcześniej, po pierwszej próbie odwrócenia uwagi od głównego tematu spotkania, ale jak zwykle liczył na to, że uda się załagodzić sprawę bez niepotrzebnych nieprzyjemności. Mógł przewidzieć, że w przypadku Marthy Westby takie opcje w ogóle nie wchodzą w grę.
- Przestań, nie masz za co przepraszać. Dobrze zrobiłaś. - Podświadomie czuł, że powinien wytłumaczyć się z tej relacji, ale było mu głupio, że przez jego przeszłe romansowo-miłosne niepowodzenia najbardziej ucierpiała Penelope. Poza tym byłoby to przyznanie się do błędu, który - szczególnie dzisiaj - stał mu ością w gardle. Najwyraźniej nie tylko pracoholizm stał na przeszkodzie do zbudowania jakiejkolwiek poważniejszej relacji w wykonaniu Daniela, a Penny miała okazję zaznać próbki możliwości kobiet, w jakich towarzystwie się obracał. Był jej jednak winny jakieś wyjaśnienia, toteż zdecydował wytłumaczyć inny aspekt tego nieporozumienia. - Pierwotnie wywiad miał prowadzić zupełnie inny dziennikarz. Gdybym wiedział, że to ona dzisiaj przyjdzie, nie zgodziłbym się na to. Wybacz, że musiałaś tego wszystkiego wysłuchiwać. - On już wysuszy za to Lii głowę, że nie poinformowała go wcześniej o tej zmianie. Wymanewrowałby z tego Penny, nie zasługiwała na takie traktowanie bez względu na wszystko. - Ale niech tylko spróbuje wypuścić jakiś artykuł poruszający naszą prywatność. Pozwę ją osobiście; słono za to zapłaci. - Zacisnął dłoń w pięść tak mocno, że aż zbielały mu palce. Chociaż nie mógł zaprzeczyć, że wszystkie wyrzuty Marthy trafiały celnie w każdy niedopracowany punkt ich umowy. Powinien to przewidzieć, więc teraz mógł winić tylko siebie. To naprawdę było lekkomyślne z jego strony, a teraz musiał to jakoś odkręcić.
Chodził nerwowo po gabinecie uciskając palcami nasadę nosa i zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji, aby nikt nie rzucał podobnych tekstów pod ich adresem. Najwyraźniej pokaz niecodziennej ze strony Daniela wylewności na firmowym bankiecie był niewystarczający. Jak ukrócić plotki pracowników? Nie działał na korzyść własnej sytuacji izolując się wytrwale od Penelope w trakcie dnia pracy; dopiero po złośliwości Marthy Daniel zrozumiał, że to także mogło wzbudzać niepotrzebne insynuacje. Cholera, tak źle i tak niedobrze. Co jeszcze powinni zrobić, żeby jak najbardziej przekuć tę sytuację na własną korzyść? Zatrzymał się nagle, chcąc o coś zapytać Penny, ale widząc jej wyraz twarzy zrezygnował. Podszedł do dozownika z wodą, uzupełnił nią szklankę i podał ją kobiecie siadając obok niej na kanapie.
- Hej, nie przejmuj się nią. - Odruchowo musnął palcami jej plecy dla dodania otuchy, ale szybko się zreflektował. - To złośliwa histeryczka, nigdy nie wiedziała, kiedy odpuścić. Dopilnuję, żeby tego pożałowała. Tak samo jak osoba z biura, która w ogóle jej coś takiego zasugerowała... - Szybko wycofał się jednak ze swoich ostatnich słów. Gdyby wydało się, że Daniel na mocy swojej pozycji w firmie strofował pracowników za plotki o nim i o Penny, tym bardziej nie miałaby życia w biurze. Jemu oczywiście nikt nic by nie powiedział, ale ona… mogła oberwać na tym podwójnie. - Kurwa, czego nie zrobię, będzie źle odebrane: przeniesienie cię do mojego projektu - źle; degradacja na stanowisko asystentki - źle. Zwolnienie - źle. - Coraz bardziej zaczynało go to frustrować. Odnalazł plecami oparcie kanapy i odrzucił głowę do tyłu myśląc intensywnie. Wyciągniętymi przed siebie nogami przez przypadek kopnął zniszczony dyktafon i wtedy coś przyszło mu do głowy. Coś, na co względem nikogo innego - szczególnie tak mało doświadczonego - nigdy by się nie zdobył. Do realizacji tego planu będzie musiał podpisać kilka umów i porozmawiać z kilkoma ludźmi na odpowiednich stanowiskach, ale dzięki temu może plotkarze zamkną się na dobre, jeśli zobaczą, na ile ją stać. Co prawda to dalej rzucenie Diaz na głęboką wodę, ale… z jakiegoś powodu nie wątpił, że sobie poradzi.
Odwrócił głowę w stronę Penny. - Przejmiesz projekt zagospodarowania przestrzeni zielonej w BlueCorp - powiedział zdecydowanym tonem prostując się. - Całość ma stanąć w cztery miesiące, bez żadnych opóźnień. - Ukryta sugestia, że wraz z zakończeniem prac nad nową inwestycją również ich drogi się rozejdą, wywołała w nim dziwne uczucie pustki, które postanowił rozgonić kontynuowaniem wypowiedzi: - Dam ci najlepszych ludzi i pokieruj nimi wedle własnego gustu. To będzie świetna okazja do tego, żebyś pokazała swoje możliwości i udowodniła, że nie pracujesz tu tylko przez wzgląd na związek ze mną. - Nieważne, że prawda wyglądała inaczej, o czym wiedziała tylko ich dwójka. Wystarczyło im tego, że zostali zmuszeni do udawania szczerego uczucia na potrzeby publiczki. Nie musieli przez to odczuwać poniżenia na innych płaszczyznach, zwłaszcza w firmie. - A z takim projektem w CV każde biuro architektoniczne w mieście będzie chciało cię zatrudnić - dodał już bardziej oficjalnie, bo od wyjścia Marthy z gabinetu zachowywał się zbyt swobodnie. Sam przecież wyznaczył granice, ale w jej towarzystwie nieświadomie coraz częściej przekraczał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tyle, że to jest moja wina, bo to ja upierałam się byś mnie u siebie zatrudnił – co prawda Penny była skłonna przyjąć nawet ofertę stażu, albo bezpłatnej praktyki byleby tylko zamienić te cztery miesiące udręki u jego boku na doświadczenie w wymarzonej pracy. – Nie pomyślałam jak to może wyglądać z perspektywy innych osób. Mogliśmy się spodziewać, że właśnie tak to ludzie odbiorą. Że robię karierę przez łóżko, albo co gorsza łaszę się tylko na słąwę i Twoje pieniądze. Aż dziwne, że jeszcze nikt nie zakwestionował mojego pochodzenia i tego, że potrzeba mi tylko dobrego zabezpieczenia – trochę dramatyzowała, ale czego mogła się spodziewać po ludziach, którzy na każdym kroku traktowali ją jak kogoś gorszego? Nawet Daniel, który co prawda z dnia na dzień próbował być dla niej milszy i starał się by w ich relacji nieobecne były kłótnie i spięcia, ale sam próbował ją przemienić w kogoś innego. Kwestionował jej fryzurę, makijaż, strój. Tak jakby każda kobieta miała wyglądać tak jak ta dziennikarka, która opuściła gabinet kilka minut temu a w powietrzu dalej wyczuwalny był intensywny zapach jej perfum. Z jednej strony chciała by Daniel zajął się tym wszystkim i sprawił, że osoby odpowiedzialne za to zajście pożałują tej pomyłki, jednak z drugiej strony jej serce było zbyt dobre by szukać zemsty. Nie chciała też ryzykować zrujnowaniem jej opinii wśród pracowników. Dobrze wiedziała kto jest odpowiedzialny za wywiady i wszelkie spotkania Grahama i nie chciała by ucierpiała jedna z nielicznych tak miłych i przychylnych jej osób w tej firmie.
- Nie reagujmy. To rozejdzie się po kościach… Proszę zostaw tę sprawę i już o tym nie myśl – widziała zdenerwowania w jego oczach. A może było to zmieszanie? Coraz częściej ta bezwzględność, którą okazywał podczas ich pierwszych spotkań zamieniła się w zatroskanie. Nie podejrzewała go o takie uczucia. Ba! Nie podejrzewała go o jakiekolwiek uczucia, więc czuła się dziwnie, gdy nie krzyczał i nie rozkazywał. Szybko pożałowała swoich myśli, bo chwilę później powiedział coś, co sprawiło, że pierwszy raz w życiu Penelope Diaz nie wiedziała co ma powiedzieć. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, czekając aż Daniel sam zrozumie jak głupi i impulsywny jest to pomysł. O ironio! To ona oskarżała go o nieprzemyślane zachowanie!
- To zły pomysł, nie mam żadnego doświadczenia i nie wiem jak kieruje się zespołem. Nie znam się na tym – ogarnęła ją panika, prawie taka sama jak podczas wizyt na wysokich tarasach widokowych i mostach. Serce biło jej jak oszalałe i poczuła nagły skok ciśnienia. – Nie poradzę sobie, ja jestem tylko ilustratorką książek której zamarzyło się projektować ogrody innym ludziom – oczywiście, że była kimś więcej i zazwyczaj nie kwestionowała swojego talentu. W sumie dała temu pokaz kilka minut wcześniej gdy z taką pewnością siebie mówiła o swoich umiejętnościach. Ale co innego bronić się przed złośliwą dziennikarką a co innego podjąć się takiego zadania. Najważniejszego dla tej firmy! Wiedziała o projekcie tyle by zdawać sobie sprawę z tego jak wielkie i odpowiedzialne zadanie by ją czekało. A skoro miała coś udowadniać i sobie i innym wiedziała, że na pomoc Daniela i specjalnie względy nie będzie mogła liczyć. W końcu Penny odetchnęła kilka razy, normując swoje bicie serce, bo to jedyne na czym przez ostatnią minutę mogła się skupić. Dodatkowo jego nagły profesjonalizm ponownie oziębił atmosferę, co skutecznie uspokoiło jej nerwy.
- Mogę zadać Ci osobiste pytanie? – najlepszą obroną była zmiana tematu, może w międzyczasie Daniel przemyśli dokładnie co właśnie jej zaproponował i zapomni o tym pomyśle. Gdy kiwnął twierdząco głową przeczesała palcami włosy i niepewnie spojrzała w jego oczy. – Czy to co robiłeś wcześniej? To łapanie za rękę i komplementy były po to by wzbudzić jej zazdrość? – skoro ich coś łączyło a kobieta dalej zachowywała się jak zazdrosna dziewczyna może nie było to do końca zakończone i Graham również chciał się jakoś odegrać?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak miał o tym nie myśleć?! Sprawa była o tyle skomplikowana, że nie mógł pozostawić jej bez reakcji; straciłby przez to morale w firmie. Musiał zdecydować się albo na wyciągnięcie konsekwencji względem najbardziej odpowiedzialnego za zdarzenie kozła ofiarnego, albo wykorzystać to, co miał, pójść w zaparte i pokazać innym, że z nim nie warto sobie pogrywać w ten sposób, bo to on wychodzi cało z każdego potknięcia.
Okej, nie do końca podobało mu się pozostawienie wszystkiego w rękach Diaz, ale… on sam kiedyś stał w podobnym położeniu. Był młodym absolwentem dwóch kierunków, w którego nikt nie wierzył i gdyby nie własna odwaga i determinacja, nie osiągnąłby tego wszystkiego. A gdyby nie fakt, że Mahoney Development wycofało jej stypendium, Penny dziś miałaby już tytuł i dyplom w rękach. Naprawdę zarządzałaby projektami. Może nie na taką skalę jak BlueCorp, ale nabywałaby doświadczenie na własnych błędach i sukcesach. Stąd poczuwał się do wynagrodzenia jej tych straconych semestrów. W dodatku doskonale rozumiał ten dylemat - załatwienie stanowiska przez kontakty. Daniel poniekąd również tak zaczął, chociaż nikt oficjalnie nie wiedział, że to więzy krwi zdecydowały o tym, że pozwolono mu wkroczyć na ścieżkę tej firmy. Kto wie, czy dziś znalazłby się na tym miejscu - pomimo ogromu ciężkiej pracy, jaki włożył w każdy swój projekt - gdyby nie lepszy start w dorosłe życie przy pomocy odpowiednio ustawionego ojca?
Dlatego musiał ją jakoś przekonać, żeby to zrobiła. Chociaż nie był do końca pewien, czy motywacją było jego dobre imię w biurze, czy chęć popchnięcia jej do zrobienia czegoś, co tylko teoretycznie leżało poza jej możliwościami tylko dlatego, że się tego bała.
- Byłem pierwszym stypendystą Mahoney Development, wiedziałaś o tym? - zagaił z uśmiechem stylizowanym na skromny, chociaż w głębi siebie był dumny z tego, co osiągnął latami ciężkiej pracy. - Można powiedzieć, że na mnie testowali, czy w ogóle warto angażować się we wspieranie finansowe studentów. Presja i oczekiwania były ogromne. Wiesz, w jaki sposób musiałem udowodnić swoją wartość? - pytanie z gatunku retoryczne, ale nie byłby sobą, gdyby nie zrobił wymownej pauzy budującej dramatyzm. - Biorąc na siebie wszystkie najtrudniejsze projekty, które liczyły się najbardziej. Dziś czegoś nie wiesz, ale po wszystkim wyjdziesz bardziej doświadczona niż po przerobieniu całego programu studiów, gwarantuję. - Odgarnął jej włosy na plecy, nacisnął na ramiona zmuszając ją do tego, żeby się wyprostowała, a wierzch dłoni ułożył pod jej podbródkiem i uniósł jej głowę do góry. W jej oczach ciągle czaił się przestrach, ale pewna siebie postawa nadrabiała niepewność. - Penelope, poradzisz sobie. Pokaż im, że się mylą wyrabiając sobie o tobie zdanie tak powierzchownie - tak, jak ja się pomyliłem. - Dostaniesz zespół, który będzie służył ci radą. Daj im swoją spontaniczność, oni odwdzięczą się tymi aspektami pracy, o których jeszcze nie masz pojęcia. Mamy świetne technologie, najlepsze umowy z dostawcami z całego świata. Zrób z tego mały Wersal w wersji eko na miarę XXI wieku! - dopiero kończąc swoją motywacyjną przemowę - w której w zawoalowany sposób przekazał wiarę w nią - zabrał dłoń spod jej podbródka sprawdzając, czy sama dalej udźwignie nie tyle presję odpowiedzialności, co wiarę w siebie. - Jedyny minus jest taki, że to praca pod moim nadzorem, ale możesz być pewna, że mam wystarczająco dużo zajęć nad całą konstrukcją budynku i nie będę wchodził z butami w twoją robotę. - Zawadiacki uśmiech przemknął przez jego usta. Przez chwilę był w lepszym humorze, toteż zdecydował się usłyszeć to "osobiste pytanie". Szybko tego pożałował, gdy wreszcie padło. Zawahał się. Odpowiedź wcale nie była taka prosta. Z jednej strony na początku faktycznie chciał zrobić na złość Marcie, ale w pewnym momencie bardziej skupił się na tym, że Westby nie miała prawa zachowywać się względem Penelope tak obcesowo i… chyba zrobił to automatycznie.
- Nie podobało mi się to, jak cię traktowała. - Krępowało go to pytanie, tak samo jak ta niejednoznaczna odpowiedź. Nie powinien się zgadzać na takie wyznania. Sam już gubił się w tym, na ile to gra, a na ile nieświadomie angażuje się w tę relację coraz bardziej. Jak zachować profesjonalizm i dystans między nimi, a jednocześnie udowodnić całemu światu, że są naprawdę kochającą się parą? To w ogóle było wykonalne, bez poznania się bliżej?
Odsunął się od niej na sam koniec kanapy. Dopiero ten ruch uzmysłowił mu, że ich kolana w pewnym momencie zaczęły się stykać bezpośrednio. Dlaczego nagle zwrócił na to uwagę? Dlaczego jego spojrzenie przez chwilę powędrowało powyżej tego kolana…? Odchrząknął poprawiając marynarkę, z którą w gruncie rzeczy wszystko było w porządku. Wyuczony gest odwracający uwagę od jego zmieszania. - Ale masz rację - bo odebrał jej pytanie bardziej jako zarzut, że swoim zachowaniem pozwolił sobie na za dużo. A Daniel nie lubił, jak ludzie zwracali mu uwagę, brał to zawsze bardzo do siebie. Aż za bardzo. Dlatego znów wszedł na formalny ton. Jak to się działo, że przy niej tak szybko się zapomniał? - Nie musiałem naruszać twojej przestrzeni osobistej bardziej, niż było to konieczne. Następnym razem przed spotkaniem ustalimy granice, których nie będziemy przekraczać. - Tak było lepiej. Wycofać się, zanim zacznie się robić jeszcze bardziej… intymnie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To miał być prosty i czysty układ, który niestety z dnia na dzień stawał się coraz bardziej trudniejszy. Nie chodziło o zasady, które wprowadzili podczas podpisywania umowy. Chodziło o zacieranie się granic pomiędzy profesjonalizmem a sympatią wobec drugiej strony. Penny nie mogła sobie pozwolić by go polubić i chociaż było to niezwykle ciężkie zadanie, bo z zasady lubiła wszystkich, niezależnie od tego jak wyglądały ich relacje, ale Daniela nie potrafiła zaszufladkować. Nie był jej znajomym, nie był jej przyjacielem i nie był jej narzeczonym. To wszystko nie jednej nocy sprawiało, że trudno jej było zasnąć i jedyne co robiła to kręciła się z boku na bok, ślepo wpatrując się w sufit. Mimo swojego ściśle ustalonego i przestrzeganego harmonogramu Daniel Graham okazał się bardziej skomplikowaną i złożoną osobowością. Nawet on, robot potrafił ją zaskoczyć. Dokładnie jak w tym momencie.
- O ironio losu. Ty byłeś pierwszym stypendystą ja ostatnim. Widać poznali się na moich umiejętnościach – zrobiła w powietrzu charakterystyczny znak biorący ostatni wyraz w cudzysłów, jednak nie było to użalenie się nad sobą, bo dosłownie sekundę później na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech. Żartowała sobie z tego wszystkiego, bo co innego jej pozostało? Gdy z taką delikatnością i czułością odgarnął jej włosy i zacisnął swoje palce na jej ramionach w jakiś dziwny i zaskakujący sposób nie potrafiła oderwać od niego spojrzenia. Delikatny dotyk palców na jej podbródku sprawił dokładnie to, co Daniel chciał osiągnąć. Penny poczuła napływ siły i pewności siebie. Kłamstwem byłoby gdyby powiedziała, że jest w stanie przenosić góry, bo aż tak nie wierzyła w siebie, ale była gotowa zaryzykować i podjąć się tego wyzwania. Jej jedyną odpowiedzią był delikatny uśmiech błąkający się po jej twarzy i ten błysk w spojrzeniu, którym przez dłuższą chwilę wbijała w jego osobę. Zejście na nieco bardziej osobiste tematy nie pomagało zachować profesjonalizmu, jednak po jego słowach jakoś tak cieplej zrobiło jej się wokół serca. Tak dawno nie czuła, że ktoś się o nią martwi. Po śmierci starszej siostry została na świecie całkowicie sama a jej jedyną rodziną pozostawały dwie nastoletnie siostrzenice. Jednak to Penny musiała być dla nich wsparciem i opoką, sama nie mogła na to samo liczyć, więc każdy taki drobny gest sprawiał, że czuła się doceniona. Tak bardzo chciała mieć przy sobie osobę, która będzie o nią walczyć i chronić ją jak chwilę wcześniej zrobił to Daniel. Tyle, że jego miała na czas określony, później ponownie wróci do swojego życia i swojego świata.
- Nie ona jedna mnie tak traktuje, więc staram się być odporna na takie komentarze – kolejny raz uśmiechnęła się delikatnie – Chociaż trochę mnie to zabolało… Może nie. Nie zabolało, zasmuciło. To zdecydowanie lepsze określenie – nie ona jedna powierzchownie oceniała Diaz. I dlaczego? Bo nie miała wysokiego wykształcenia? Nie miała pieniędzy a jej garderoba i biżuteria nie była równowartością samochodu? Nie w takich wartościach została wychowana. Gdy jednak postawa Daniela nagle się zmieniła, nerwowym ruchem odgarnęła kosmyk włosów z policzków i po chwili założyła je za ucho. Miał rację. Wszystko było umową. Głupią grą, która miała swoje zasady i granice.
- Przyjmę Twoją ofertę i zajmę się tym projektem. W końcu nie mam nic do stracenia a w najgorszym wypadku możesz jedynie mieć pretekst to wcześniejszego zerwania naszej umowy. Ty uwolnisz się ode mnie, ja od Ciebie i będziemy żyli jak do tej pory – przez wcześniejsze wskazówki starała się patrzeć na niego nieco bardziej oficjalnie, trzymając podbródek uniesiony wysoko, tak jak tego od niej oczekiwał. W końcu o to w tym wszystkim chodziło; by doprowadzić ich teatrzyk do końca i jak najszybciej zapomnieć o tych czterech miesiącach. – I naprawdę powinieneś kupić mi pierścionek, dłużej nie dam rady wymyślać wymówek, dlaczego nie mam go na palcu – nie zamierzała kupować sobie go sama jak zasugerował za pierwszym razem. Nie chciała też korzystać z jego pieniędzy, czego Daniel musiał być świadomy, bo poza pierwszymi zakupami ani razu nie ruszyła jego karty kredytowej, którą jej podarował. – Tylko błagam, niech to będzie coś skromnego. Niedługo i tak Ci go zwrócę – dodała, bo nie zamierzała nosić na palcu drogiej i ekstrawaganckiej biżuterii, nawet jeśli miał nim być zaręczynowy pierścionek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniósł brew w rozbawieniu na jej uwagę o pierwszym i ostatnim stypendyście. Niemalże usłyszał w głowie głos matki świergoczący “to na pewno przeznaczenie!”, ale to było przecież absurdalne. Nieporozumienie ze stypendiami ma być rozwiązane na najbliższym posiedzeniu dyrektorów finansowych, a Penelope po czterech miesiącach dobrego spisywania się w trakcie trwania ich umowy z powrotem wróci na studia. Zamkną ten rozdział na dobre. Nie zamierzał jednak prostować jej komentarza - oboje wiedzieli, że Diaz ma świetną rękę do projektów, nie musieli mówić tego na głos. Wystarczy już tego słodzenia na jedno spotkanie.
Co nie zmieniało faktu, że miło było widzieć ją taką uśmiechniętą; do tego stopnia, że i na jego twarzy uśmiech się pogłębiał. Nie był pewien, czy to kwestia oświetlenia, czy twarz Penelope tak promieniała nabierając wiary w siebie, ale przez krótką w chwilę chciał wiedzieć, co takiego dzieje się w jej głowie. O czym myśli? Czy naprawdę tak bardzo się boi? A może ma już plan tego, co chciałaby zrobić dostawszy pełną swobodę działania i pełnię możliwości? Nie mógł nic wyczytać z tego spojrzenia, które - według niego - trwało krótko i niewyobrażalnie długo jednocześnie, jakby pędzący świat zatrzymywał się i przyspieszał w tym samym czasie. Niestety, czar prysł tak nagle, że Daniel nie był pewien, czy to mu się przypadkiem nie przywidziało.
Zaskoczyło go natomiast jak szybko Penelope dostosowała się do jego zmiany nastroju. Poczuł się… rozczarowany? Nie nie powinien w ogóle tak myśleć. Powinien się cieszyć, że podchodzi do sprawy w pełni profesjonalnie, tak jak tego od niej oczekiwał. A jednak dopadło go nietypowe rozgoryczenie, któremu niemalże natychmiast dał upust w postaci oschłego tonu.
- Doskonale. - Wstał z kanapy, zapiął oba guziki marynarki, podjął z podłogi dyktafon, który wrzucił ostentacyjnie do kosza. - Dokładnie tak będzie. Dobrze się składa. Oboje będziemy wystarczająco zapracowani, że ten czas bardzo szybko minie. A w nowy rok będziemy świętować zakończenie projektu, zakończenie umowy, zakończenie znajomości. - Uśmiechnął się profesjonalnie, chłodno, z zaciętym wyrazem twarzy, który miał pozostać jak najbardziej obojętny. Przeszedł pewnym siebie krokiem do biurka, odsunął fotel i usiadł na nim w jak najbardziej ergonomiczny sposób względem laptopa, który zaraz otworzył. - Pierścionek także będziesz miała, nie musisz się już o to martwić. A po przeniesieniu się do BlueCorp nikt nie powie ci złego słowa, gwarantuję - nie umiał spojrzeć na nią w trakcie wypowiadania tych słów, dlatego zaczął przygotowywanie stanowiska do pracy i z niezwykłą starannością położył koło komputera tablet do rysowania projektów. - To wszystko Penelope, możesz już odejść, mam dużo pracy - powiedział protekcjonalnie, patrząc znad otwartego laptopa na jej sylwetkę, z której spojrzenie przeniósł na drzwi jednoznacznie dając do zrozumienia, że ona również powinna opuścić to pomieszczenie.
A gdy wreszcie to zrobiła, Daniel ze złością zatrzasnął pokrywę laptopa, odwrócił się na obrotowym fotelu plecami do wejścia i rozmasowując skronie próbował ustabilizować nie tylko swoje skupienie, ale także coraz bardziej nerwowy oddech.

/ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 15
Powiedzieć, że Daniel dojrzał, byłoby dość sporym nadużyciem, bo w ciągu ostatnich dni od wernisażu jego matki, ciągle nie poruszył z Penelope tematu tego pocałunku, na który zdobył się przed samym zaśnięciem po tamtej ciężkiej nocy. Tym razem jednak wykonał jeden krok do przodu w samorozwoju inteligencji emocjonalnej, bo przynajmniej się nie chował i nie uciekał przed Penny, gdy tylko pojawiła się na horyzoncie. Po prostu oboje udawali, że nic się nie stało, chociaż za każdym razem w pobliżu “narzeczonej” Graham czuł mrowienie w brzuchu, jakby powinien coś powiedzieć, ale zupełnie nie wiedział co. Zresztą, ostatnio i tak się mijali. Penelope - tak jak obiecała - pomagała mu sumiennie w opiece nad matką. Wymieniali się co kilka godzin, żeby każde z nich miało szanse popracować i trochę odpocząć, a wieczorami byli zbyt zmęczeni na długie i poważne dyskusje, więc najczęściej rozmawiali o czymś prostym, dojść przyjemnym, żeby wyciszyć się przed snem.
Dziś był pierwszy dzień, kiedy jego matka czuła się na tyle dobrze, że sama wygoniła ich dwójkę z domu tłumacząc się, że “wreszcie potrzebuje powietrza i swobodnego oddechu, a nie przyzwoitki!”. Dziś był także pierwszy dzień, kiedy Daniel Graham i Penelope Diaz pojawili się w biurze razem, przyjechawszy wcześniej jednym samochodem. Spodziewał się, że będzie niezręcznie, ale podróż autem, a później windą na odpowiednie piętro minęła zadziwiająco pogodnie na rozmowie co prawda o pracy, ale w lżejszym tonie niż zazwyczaj. Najprawdopodobniej wiązało się to z wizją coraz prężniejszych prac na samej budowie oraz ekscytacji związanej z zamknięciem kolejnego etapu projektu. Daniel był w o tyle dobrym nastroju, że nawet odprowadził Penelope do jej biurka i sam przeszedł dość spokojnie do własnego gabinetu, gdzie od razu zatopił się w papierach. Po około dwóch godzinach podniósł wzrok znad komputera i… no chyba kogoś Bóg opuścił!
Krew przyspieszyła mu w naczyniach, a spojrzenie momentalnie stało się ostrzejsze. W pierwszej chwili wydawało mu się, że się przywidział, ale nie. Zdecydowanie nie. Aaron Ferguson, jeden ze projektantów krajobrazu pracujący razem z Penelope, pochylał się zdecydowanie w zbyt poufały sposób nad jej ramieniem! Czy on… czy on właśnie pozwolił sobie na poprawienie jej włosów? Niemalże słyszał jego wytłumaczenie, że “zasłaniały mu widok”! Skoro zasłaniały, to powinien stanąć zdecydowanie dalej!
Jego szybko pędzący wątek myślowy został przerwany przez architekta z planami jednego z pięter BlueCorp. Daniel próbował się na nich skupić, ale spojrzeniem ciągle uciekał w górę do tego przeklętego Aarona! Już nie wisiał tak swobodnie nad jej ramieniem, a przysiadł na biurku tuż obok. Przynajmniej tyle. Wmawiając sobie, że na pewno “tylko rozmawiają, bo przecież razem pracują”, Graham ponownie pochylił się nad papierami, ale ruch znów go rozproszył i podniósł głowę patrząc na uśmiechniętą twarz Penny. No nie. Zdecydowanie ten człowiek nie powinien sobie pozwalać na zmniejszanie tej i tak niewielkiej odległości od kobiety! Daniel, spokojnie. Oni razem pracują. Poza tym zobacz, Penny ma pierścionek na palcu. Na pewno nie pozwoliłaby sobie niestosowne zachowania w pracy.
Ona może nie, ale typowi Graham nie ufał za grosz. W końcu nie wytrzymał. Wstał od swojego biurka, podszedł do drzwi, otworzył je na oścież i… - Penelope? - zwrócił się na tyle głośno, aby na pewno przynajmniej połowa części pracowniczej usłyszała jego głos. A gdy i sama zainteresowana podniosła na niego spojrzenie pytająco, kontynuował tonem, kategorycznym, zdecydowanie nieznoszącym sprzeciwu: - Mogę cię prosić do siebie? - uniósł brew widząc, że Diaz - ignorując go (sic!) - podniosła głowę i znów zaczęła coś mówić do Aarona z uśmiechem. - Z planami projektu - nie doczekawszy się w pierwszej chwili reakcji powtórzył z jeszcze większym naciskiem. Powinien odwrócić się na pięcie, usiąść za biurkiem i czekać na wykonanie polecenia, ale… cholera, dalej stał w tych drzwiach i czekał, bo potrzebował się upewnić, że odległość między ciałem Penelope i Aarona na pewno się zwiększy zamiast zmniejszać tak jak w ciągu ostatnich kilku minut.
Ostatnio zmieniony 2021-01-09, 15:37 przez Daniel Graham, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powrót do normalnej pracy okazał się niesamowitą ulgą bo chociaż wypełniała większość swoich obowiązków zdalnie a czas spędzony z mamą Daniela był bardzo przyjemny, to powrót do zespołu był czymś co dodawało jej energii. Ostatnie dni były dość specyficzne, ale w ten dobry sposób. Długie spacery z psem, podczas których towarzyszyła jej Gwen, wspólne gotowania i zakupy. To było coś co obudziło w niej ciepłe uczucia na sercu, jakby chociaż na chwilę poczuła się częścią rodziny. Gdy tylko mama Daniela dowiedziała się, że Penny straciła rodziców jako mała dziewczynka, że wychowywała się bez nich zaczęła traktować ją jak własną córkę, co było zarówno miłe jak i przerażające, bo okłamywanie jej stawało się co raz trudniejsze. Dlatego potrzebowała wyrwać się z domu, nawet jeśli miała spędzić cały dzień w biurze przykuta do projektów, które powoli musieli kończyć. A skończenie tych prac wiązało się z końcem tego życia i powrotem do szarej rzeczywistości.
Siedząc przy swoim biurku co jakiś czas spoglądała na Daniela, który zajmował się własnymi pracami w swoim biurze. Wydawał jej się jakiś dziwnie spięty, jakby jej obecność w firmie napawała go niepokojem. Chodziło o ten pocałunek? O ich szczerą rozmowę o przeszłości? Zdradzenie największych sekretów? Chciała posłać mu jakiś pokrzepiający uśmiech, ale ani razu na nią nie spojrzał, jakby w ogóle jej tutaj nie było. Nic więc dziwnego, że skupiła się na nakładaniu ostatnich poprawek na projekt, co jakiś czas pozwalając sobie na miłą rozmowę (niekoniecznie o pracy) z innymi osobami. Uwielbiała tych ludzi. Byli zabawni, uśmiechnięci i pełni pomysłów. Aaron bardzo jej pomógł nie tylko podczas ostatnich dni, gdy nie mogła pojawić się w biurze ale podczas całych prac. Dzielił się z nią doświadczeniem, wiedzą i pomysłami pozwalając rozwinąć jej się jako architekt. A przecież właśnie o to chodziło jej najbardziej.
- Jasne Dann…niel, zaraz przyjdę – w ostatniej chwili powstrzymała się przed wypowiedzeniem zdrobnienia jego imienia, którego tak nie lubił a które Penny ostatnio bardzo często używała. Byli jednak w firmie i chociaż obiecała, że za każdą pełną formę jej imienia ona będzie używała zdrobnienia, to wiedziała czym to się skończy; jedną wielką sprzeczką. Nie wstała od razu, zamiast zebrać papiery i ruszyć w stronę gabinetu przeniosła wzrok na siedzącego na jej biurku Aarona. Wszyscy dookoła jakoś dziwnie ucichli, zerkając na nią znad komputera. Tak jakby nikt wcześniej nie kazał mu czekać… Szybko zrozumiała, że pewnie tak było, bo ton jego głosu, postawa i to wymagające spojrzenie sprawiało, że miał ogromny autorytet wśród swoich pracowników i nikt nawet nie myślał by wystawiać jego cierpliwość na próbę. Chciało jej się śmiać, jednak efektem jej wewnętrznego rozbawienia był tylko delikatny uśmiech. Zebrała wszystkie plany i rzucając jakiś żart w stronę reszty architektów ruszyła w stronę swojego narzeczonego. – Potrzebuję jeszcze godziny by przenieść ostatnie poprawki na projekt, ale wszystko podobno zaakceptowałeś na poprzednim zebraniu. Tak Aaron mi przekazał... – rzuciła z uśmiechem wchodząc do gabinetu i od razu zamykając za sobą drzwi. Może i nie powinna tego robić a oficjalne rozmowy powinny odbywać się przy całym zespole albo chociaż przy otwartych drzwiach, ale Penny i Daniel oficjalnie byli narzeczeństwem i mogli pozwolić sobie na trochę prywatności. Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy w firmie patrzyli na nią podejrzliwie a teraz? Trudno jej było czasami skupić się na obowiązkach, bo z każdym chciała porozmawiać i nadrobić świeże ploteczki z ich życia.
- Coś się stało? Rano było wszystko w porządku a teraz jesteś jakiś spięty. Problemy z projektem? – uniosła brew rozkładając na blacie plany zagospodarowania krajobrazu a sama usiadła na skraju biurka, dokładnie tak jak kilka minut wcześniej siedział Aaron.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc opór. Świetnie. Doskonale. Spiorunował wzrokiem najpierw Aarona, a później wbił podobne spojrzenie w Penelope, ale ona znów patrzyła na tego przeklętego Fergusona. Ostentacyjnie zostawił otwarte drzwi od gabinetu i bez słowa komentarza usiadł z impetem na fotelu, ale w środku się zagotowało. Żeby nie musieć patrzeć na tę całą scenerię niczym z niskobudżetowej komedii romantycznej, zaciągnął rolety na przeszklone ściany. Co ostatecznie i tak podziałało na niekorzyść, bo wyobrażał sobie zdecydowanie za dużo…. Ubodło go także coś innego. Daniel nie lubił być lekceważony, a Penelope zrobiła to podwójnie - raz przeciągając w czasie wykonanie nie-do-końca służbowego polecenia, a dwa… pracowała w otwartej przestrzeni, a takie bliskie stosunki z innymi pracownikami zakrawały - w opinii Daniela - o nieprzyzwoitość! Chociaż może lepiej, że to była otwarta przestrzeń, kto wie, o co Ferguson by się pokusił, gdyby nie patrzyły na nich oczy innych pracowników...
Kiedy wreszcie Penny łaskawie raczyła wejść do jego gabinetu, demonstracyjnie nie podniósł na nią wzroku tępo wpatrując się w ekran laptopa udając, że doczytuje jakieś ostatnie akapity i przetrzymując ją w ciszy w ramach odwetu za tamto zachowanie. - I całe szczęście, że Aaron nie jest decyzyjnym członkiem zespołu, bo w przeciwnym wypadku… - firma zamieniłaby się w burdel na kółkach - prawie palnął bez przemyślenia, totalnie nieprofesjonalnie. Odchrząknął poprawiając marynarkę, bo przecież był ponad takimi prostackimi zagrywkami i nie powinien dawać się sprowokować byle pionkowi. Tylko że łatwo było powiedzieć, trudniej zrobić... - Może gdyby uważniej słuchał, uniknęlibyśmy niepotrzebnych nieporozumień - zaczął oschle, znów wracając na tryb profesjonalny robo-Daniel. A najśmieszniejsze było to, że sam dokładnie w ten sposób o sobie pomyślał. Robo-Daniel. Myśl ta spowodowała, że zszedł z tonu. Westchnął cicho zupełnie kapitulując, kiedy Diaz rozłożyła plany na biurku. A siadając na jego brzegu zamknęła Daniela w impasie, z którego nie potrafił wybrnąć. Powinien zaproponować jej fotel, żeby było bardziej profesjonalnie, a nie - tak jak wcześniej z Aaronem - tak bardzo poufale. Ale miło było czuć jej obecność tak blisko, że wykazał się hipokryzją i pozwolił jej siedzieć dalej, nawet jeśli było to w sprzeczności z jego wewnętrznymi przekonaniami. No i siedziała na jego biurku, a nie Fergusona. Ale czy gdyby Aaron także poprosił ją do swojego stanowiska, zajęłaby taką samą pozycję? Dlaczego w ogóle go to tak irytowało? Głupie pytanie. - Mhmm… - odburknął tylko w odpowiedzi, bo już wiedział, skąd to spięcie, ale za cholerę nie chciał się przyznać do tego, że… chyba był zazdrosny. Absurdalnie, nie miał przecież powodów. - Ten teren tutaj - obrysował palcem jeden z kwadratów na planie - po każdej ulewie jest podmoknięty bez względu na stosowane zabiegi odwadniające. Ogrodnicy zwrócili na to uwagę w trakcie wczorajszych prac i proszą o zmianę roślin na bardziej dostosowane do warunków otoczenia. Pomyślałem jednak, że można to wykorzystać i zaprojektować jakąś instalację wodną? - starając się zapomnieć o wcześniejszym incydencie z Aaronem Daniel robił wszystko, żeby skupić się na pracy i w zaangażowany sposób omawiał swój pomysł połączenia podziemnymi systemami kilku oczek wodnych na różnych wysokościach wyniosłości terenu, aby potencjalne nadmiary wilgotności podłoża łatwiej było odprowadzać do zbiorników melioracyjnych. Mimo to dalej trudno było mu wyrzucić z pamięci obrazek Fergusona odgarniającego włosy Penny na bok, dlatego po kilku minutach pracy zdecydował się podjąć jednak ten niewygodny temat. - Nie wiedziałem, że jesteście z Aaronem tak blisko… - rzucił niby od niechcenia poprawiając w programie komputerowym zmiany. I chociaż korciło go, aby spojrzeć na twarz Penny w reakcji na jego zdanie, to powstrzymał się, żeby nie wyszło, że obeszła go cała ta sytuacja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stojąc kilka metrów od jego biurka zmarszczyła z zaskoczeniem brwi, bo nie trudno było wyczuć krążącej nad nim gradowej burzy. Nie miała pojęcia co takiego mogło się wydarzyć, zazwyczaj nie rozmawiali za dużo o pracy a sam Daniel nie wtajemniczał ją w problemy wiążące się z zarządzaniem całą firmą i takim dużym zespołem. Zresztą Penny się na tym w ogóle nie znała i poza spokojnym wysłuchaniem nie uratowałaby go żadną złotą radą. Teraz jednak ta skwaszona mina nieco ją zmartwiła, bo w pierwszym momencie myślała, że to jej wina. Gdzieś po cichu miała nadzieję, że jej obecność w biurze przyprawi go u uśmiech a nie o to mordercze spojrzenie.
- Nieporozumień? – nie miała pojęcia o czym mówi, bo Aaron sprawiał wrażenie profesjonalisty, który z dokładnością przykłada się do swoich obowiązków. Zresztą Daniel zatrudniał tutaj tylko takich ludzi, więc tylko przyjrzała mu się dokładnie i przez ułamek sekundy zastanawiała się czy nie jest to spowodowane jej dobrą znajomością z chłopakiem. Szybko odrzuciła tę myśl, bo zazdrość do niego nie pasowała. Danie Graham nie bywał o nic ani o nikogo zazdrosny, bo mógł mieć wszystko. Próbowała rozgonić jego zły nastrój swoją dobrą energią, ale tak skupiony na komputerze nawet nie patrzał w jej stronę. Pokręciła tylko głową i obserwowała z góry rysunki, nad którymi tak ciężko pracowała przez ostatnie tygodnie. Gdy wspomniał o tym, że tereny z początku zaprojektowane na kwiatowy klomb jest często zalewany, zeszła z biurka i nachylając się nad jego ramieniem oglądała plany.
- Dobrze, że zauważyli to zanim złożyliśmy zamówienie na kwiaty. Wszystko by się zmarnowało przy pierwszej ulewie… - szepnęła i nieco opierając się o jego plecy sięgnęła nad jego głową po gumkę do mazania i ołówek. Zręcznymi ruchami zmazała wskazany fragment i wpatrywała się w puste pole. – Może faktycznie jakaś ładna instalacja wodna byłaby lepszym pomysłem. Jestem ogromną fanką tych starych, murowanych fontann, ale w tym miejscu będzie ona wyglądała dość śmiesznie. To współczesny budynek i nowocześnie zaprojektowany teren, trzeba byłoby pomyśleć nad czymś równie ładnym ale jednocześnie nie będącym główną częścią parku – to była głośna burza mózgu, bo wszelkie instalacje wodne nie były czymś w czym czuła się dobrze, nigdy wcześniej ich nie projektowała i nie miała pojęcia jak mogłoby to wyglądać. Współczesne fontanny z kolorowymi światłami mogły być zbyt nowoczesne, chociaż gdyby to ładnie ukryć… Westchnęła ciężko cały czas z głową nad jego ramieniem, jednak jej myśli szybko zostały rozproszone przez jego kolejne pytanie. Kolejny raz zmarszczyła brwi, bo Daniel nigdy nie rzucał nieprzemyślanych słów. Analizował je, rozważał wszystkie konsekwencje i dopiero wtedy pytał, albo jak w tym przypadku insynuował…
- Czy to nie Ty zachwalałeś, że zawsze jak się pojawiam tworzy się wokół mnie taka miła i ciepła atmosfera a ludzie są uśmiechnięci? Aaron i ja pracujemy razem nad projektem, sam poprosiłeś go by mi pomagał – kompletnie nie rozumiała skąd się to wszystko wzięło Był tylko kolegą z pracy. Miłym i uczynnym ale wciąż kolegą. Pokręciła głową i przysunęła sobie w końcu krzesło siadając tuż obok Daniela. Stukając ołówkiem o blat biurka próbowała dobrze rozplanować ten wciąż pusty obszar. W głowie miała już tyle pomysłów na rośliny które nie będą narzekać na nadmiar wody, ale reszta? To było bardziej skomplikowane. - Wiem, że będziesz mnie namawiał na wybetonowanie tego fragmentu i wyprowadzenie nowoczesnej fontanny z ozdobnych płytek… Ale to miało być ekologiczne miejsce, bez betonu i większych ingerencji w przyrodę. A to drzewo… – dorysowała prawie, że w środku planu małą wersję starego dębu – Stoi tam od kilkudziesięciu lat. I jest piękne. Nie pozwolę go ściąć – jej spojrzenie mówiło samo za siebie; ten temat nie podlegał dyskusji. W reszcie potrzebowała jego pomocy, więc podała mu trzymany w dłoni ołówek wiedząc, że sam pewnie ma to wszystko dokładnie przemyślane.
<div class="s1"><img src="https://64.media.tumblr.com/53cd55ca4d9 ... e3751a.gif" class="s2"><div class="s3">Lubiła tańczyć, pełna radości tak, ciągle goniła wiatr...</div></div><link href="http://fonts.googleapis.com/css?family=Great Vibes" rel="stylesheet'">
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i zrobiła to - nieświadomie wytrąciła mu argument z ręki jednym ustawieniem ciała. Jak miał teraz wyjaśnić, że nie podoba mu się, kiedy tak wisi nad innymi pracownikami - albo co gorsza inni pracownicy nad nią - kiedy podobało mu się, że tak wisiała nad nim? Szczególnie gdy oparła się ciepłym ciałem na jego plecach...?
Słowa, słowa, słowa. Słyszał dźwięk, bez rejestracji sensu zdań. W głowie miał masę niejasności. Penny była w tak swobodnych kontaktach ze wszystkimi współpracownikami? Nigdy się temu nie przyjrzał bliżej, a dzisiaj niezwykle go to ciekawiło. Zauważył jednak, że nie robiła przy Aaronie swoich niepewnych gestów… W momencie kiedy myślał o tym imieniu, padło ono z ust Penny. Miała rację, sam przydzielił Fergusona do pracy z Diaz. Przeniesienie go teraz do innego projektu byłoby zbyt jednoznaczne, musiał zagrać subtelniej. Jak zadać cios jednocześnie nie wymierzając go bezpośrednio? Och, oczywiście. Prosta sprawa, musiał tylko pociągnąć za odpowiednie sznurki i wprowadzić w ruch machinę kurtuazyjnych uśmiechów. Długoterminowo mogło zadziałać, a potrzebował rozwiązania na teraz-już...
Milczał zdecydowanie za długo i w tych swoich knowaniach przypomniał sobie, że Penny przestała mówić i czekała na jego pomysły. - Nie musi być wybetonowane. Może rozciągnąć to tu - rozszerzył obszar o kratkę do boku - i korzystając z różnicy wysokości wyłożyć kamieniem ścieżkę wodną od górnego oczka do dolnego? Albo niskie wodospady? - palnął pierwszą myśl, jaka przyszła mu do głowy. - A w celu zgrania całości z okolicą obsadzić roślinnością taką, jak kilkaset metrów dalej nad zatoką. Płynne przejście nowoczesności w naturę. - Tak naprawdę improwizował z tą wizją nie mając pojęcia, czy w ogóle będzie pasowało do całokształtu, bo niewiele interesowała go kwestia wypełnienia tej luki. Daniel wyrwał stamtąd Penelope tylko dlatego, że nie podobał mu się jej sposób prowadzenia konwersacji z Aaronem, to wszystko. - Okej - skwitował równie bezmyślnie pomysł z drzewem. A że to właśnie było to miejsce, które Daniel próbował od dawna przeforsować na strefę rekreacyjną i mówił o zrównaniu tamtego terenu z ziemią to już inna inszość. Automatycznie przejął od niej ołówek, włożył go między palec wskazujący i środkowy i zaczął energicznie nim huśtać na boki. Mógł sprawiać wrażenie zamyślonego nad planami, jednak nic bardziej mylnego! Szczerze powiedziawszy gdyby Penny mu teraz odwróciła plan do góry nogami, nawet by nie zauważył różnicy, bo myślami był daleko od projektu.
To jak zaczepić jeszcze raz o tę bardzo bliską relację Penny i Aarona, żeby dziewczyna się nie zorientowała, o co konkretnie mu chodzi? A może powinien wysłać kogoś, żeby wybadać grunt? Albo sprawdzić nagrania z monitoringu, czy inni także pozwalają sobie na tak wiele? Tylko że dziś pojawiła się w biurze po raz pierwszy od dłuższego czasu, czego miałby szukać na nagraniach sprzed ponad tygodnia...?
I nagle coś go uderzyło. Dlaczego w ogóle tak się tym przejmował? Zwykle nie miał oporów przed mówieniem bez ogródek pracownikom, czego od nich oczekuje. A tutaj skakał nad jedną Penelope jak nad jajkiem. Odwrócił głowę w jej stronę, aby wreszcie popatrzeć na nią dłużej, zamiast celowego unikania kontaktu wzrokowego od kiedy tylko weszła do jego gabinetu. Serce zabiło Danielowi mocniej, gdy po kilkunastu sekundach złapała go na obserwowaniu podnosząc wzrok znad projektu. Ten impuls wpłynął na szybką decyzję. - W porządku, powiem wprost - starał się brzmieć profesjonalnie, żeby nie dało się wyczytać między wierszami, że to jego prywatne rozterki, a nie troska o dobry wizerunek. Tylko że wbite w niego brązowe oczy Penny znów wywołały wątpliwości. Nie, to nieprofesjonalne być zazdrosnym. Nie musiała wiedzieć, że zniża się do takiego poziomu. Czas nie działał na jego korzyść, bo koniec roku zbliżał się nieubłaganie, a takie wyznania po pocałunku sprzed kilku dni mogłyby skomplikować sprawę. Tylko co powiedzieć po takim wstępie, żeby miało ręce i nogi? - Myślę, że powinniśmy więcej pracować całym zespołem w plenerze. - Brawo, geniuszu. Poradziłeś sobie z problemem śpiewająco. - Gdybyśmy byli na miejscu, moglibyśmy rozwiązywać takie rzeczy na bieżąco, zamiast odwlekać wykonanie o kolejne dni - wymyślił usprawiedliwienie wymówki na szybko, ale nawet dla niego było to mocno naciągane. No trudno. Nawarzone piwo trzeba było teraz wypić...

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mahoney Development”