WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="rel0">
<div class="rel1">Finn(ick) Leicester</div>

<div class="rel2"><img src="https://i.imgur.com/rBb2Tuh.gif"></div>
<div class="rel3">Finn to taki koleżka, co mu pewnie najbliżej do jakiejś pokrętnej groteski. Raczej Piotruś Pan. I niby tak śmiesznie, ale jakby ktoś kazał mu skoczyć w ogień, to pewnie by to zrobił.<br><br>
Jego rodzinka wciąż żyje na wzór lat '90, poza tym ma masę rodzeństwa, zwierząt, durnych pomysłów i pusty portfel. Sprzedaje płytki i śmiga z tacą. Pani Leicester robi pyszny sernik (na pewno cię zaprosiła). A jak nie masz pomysłu to wymyślę coś super :aww: </div>

<div class="rel4"><div class="rel5">

<div class="rel6"> <input type="radio" id="rel6-1" name="rel6-gr" checked><label for="rel6-1"> relacje </label>
<div class="rel7">
<div class="rel8">

<b>⪧ Key Khayyam</b>
Wiem doskonale, że moja rodzinka potrafi być nieznośną bandą. Codziennie przekonuję się o tym na własnej skórze. Ale, muszę przyznać, kiedy matka cierpi na swoje chandry, nic nie robi jej lepiej, jak nowy ciuch upolowany w waszym lumpeksie. "Młody Khayyam zawsze potrafi doradzić jak nikt inny. Niesamowity ten dzieciak, niesamowity! Patrz jak na mnie leży ta bluzeczka, patrz!" - mówi. Czołem już prawie uderzam wtedy o blat biurka, bo to przecież farmazony jakieś - i myślę o tych wszystkich sytuacjach, które cisną mi się na usta, a w których wcale taki niesamowity nie byłeś. Ale nie potrafię. A potem dociera do mnie, że chyba w tym właśnie tkwi cała ta niesamowitość - że wszystkie te pinky swears to nie tylko rzucone na wiatr słowa. Lubię cię, gnojku, chociaż za złe mam, że chyba mnie już przerosłeś dość dawno.<br><br>

<b>⪧ Kimberly Diaz</b>
"Kim? To moja siostra" - odpowiadam bez zawahania, bo sam nie pamiętam już kiedy wcieliłem cię w szeregi swojego rodzeństwa. W każdym razie, jest to dla mnie bardziej niż naturalne, bo i owszem, traktuję cię jak część swojej rodziny. Poza tym od zawsze chyba jestem twoim fanem numer jeden, a ty moją kompanką towarzyszącą w ucieczkach od dorosłości.<br><br>

<b>⪧ Lexy Cotterman</b>
Czasami wydaje mi się, że to, co stało się naszym common ground, to jakaś nieokreślona tendencja do wpadania w kłopoty. Do robienia sobie w życiu pod górkę. Chyba nigdy nie miałem odwagi ci tego powiedzieć - a może wręcz przeciwnie, powtarzam ci to bez końca, przy każdej okazji - jesteś moją nadzieją na to, że na życie nigdy nie jest za późno (wydaje mi się, że nie zdajesz sobie z tego sprawy). <br>"Powinnaś iść już spać, wiesz?" - piszę w słanym po północy SMSie. Jutro ciężki dzień. Znowu zadzwonię do ciebie, błagając, żebyś wyciągnęła mnie z kolejnego bagna. A potem, jak to masz w zwyczaju, sama dasz się w nie wciągnąć.<br><br>


<b>imię i nazwisko</b>
opis relacji opis relacji
</div> </div> </div>

<div class="rel6"> <input type="radio" id="rel6-2" name="rel6-gr"><label for="rel6-2"> rodzina </label>
<div class="rel7">
<div class="rel8"><b>imię i nazwisko</b>
opis relacji opis relacji

<b>imię i nazwisko</b>
opis relacji opis relacji

<b>imię i nazwisko</b>
opis relacji opis relacji

<b>imię i nazwisko</b>
opis relacji opis relacji </div> </div></div>

<div class="rel6"> <input type="radio" id="rel6-3" name="rel6-gr"><label for="rel6-3"> szukam </label>
<div class="rel7">
<div class="rel8"> <b>Rodzeństwa, przede wszystkim</b>
Tego starszego, tego młodszego - generalnie, rodziny sporej, której dzień w dzień przychodzi pałętać się wzajemnie między swoimi nogami na małym metrażu naszej rodzinnej kawalerki.<br><br>

<b>Przyjaciół, z którymi znam się od zawsze</b>
Wspólnie urządzane eskapady rowerowe za czasów dzieciństwa i nastoletnie gubienie się pośród labiryntu olbrzymiego miasta; gdy odkrywaliśmy rozpędzony świat poza naszym osiedlem. Poza granicami wyznaczonymi przez matczyny palec uniesiony niby w groźbie.
</div> </div> </div>

<div class="rel6"> <input type="radio" id="rel6-4" name="rel6-gr"><label for="rel6-4"> pomysły</label>
<div class="rel7">
<div class="rel8"> Finn nie ma prawka, więc możesz od czasu do czasu wozić jego dupsko. Na przykład kiedy musi zabrać swojego najmłodszego brata na rehabilitację po kolejnym złamaniu ręki. W ramach podziękowań dostaniesz od ojca Leicesterów pudło cukierków, zgrzewkę piwa albo koszyk parówek, jak w Jaka to melodia (Finnick ci je nawet pod drzwi dostarczy, a będzie przy tym delikatniejszy niż pan kurier z Amazon Prime'a). Staruszek pracuje w spożywczaku, więc może robisz u niego zakupy.<br><br>

W związku z tym, że nie ma prawka, jeździ na rowerze. Jest roztrzepany jak diabli, a przy tym ma sporego pecha - więc niech nie zdziwi cię fakt, że po raz trzeci wpadł na ciebie (albo tobie - pod koła) na tym samym przejściu.<br><br>

Ze studiów raczej się nie kojarzycie (bo go nie stać na takie luksusy), ale ze szkoły średniej już jak najbardziej. Mogliście razem wagarować, a jak podjęłaś/-ąłeś się próby zwiania z domu, to na pewno mogłaś/-eś przekimać w tym ciasnym pierdolniku Leicesterów. Bieda tam aż piszczy, ale mają takie retro-rupiecie jak na przykład starą (ale działającą!) konsolkę Nintendo Famicom. I dużo zwierząt.<br><br>

Obecnie sprzedaje płytki w Easy Street Records and Cafe. To ten typ, który zagaduje klientów, a jak mu się pozwoli, to prawdopodobnie zapomni o robocie, dając się wciągnąć w wir ploteczek. Czasami wcisną mu dodatkową robotę, więc równie dobrze możesz go widzieć jak lata z tacą albo z mokrą ścierą czy innym Cifem.<br><br>

Włóczy się wszędzie tam, gdzie są ludzie. Jam sessions, wyprzedaże garażowe albo protesty, które w gruncie rzeczy... nie jest pewien, czy w ogóle go interesują. Ale chętnie potrzyma za ciebie transparent.

</div> </div></div>

</div></div>
</div></table>
<br>
A JAK JESTEŚ LENIUCHEM TO MOŻESZ ZERKNĄĆ W ZAKŁADKĘ "POMYSŁY" :serducho:
Ostatnio zmieniony 2020-09-03, 12:41 przez Finn Leicester, łącznie zmieniany 8 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cześć. :serducho: Finn jako oddany rowerzysta mógł kiedyś pomóc Eden kiedy jej rower odmówił posłuszeństwa. Czy to hamulce naprawił, czy z łańcuchem porządek zrobił. :roll: Od tamtej pory mogliby jeździć na wspólne, rowerowe wycieczki?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rower odmówił ci posłuszeństwa w jakimś dziwnym miejscu. Ja z kolei gnałem na złamanie karku. Pech chciał, że zagapiłem się na tego gościa ze śmiesznym psem. Potem zacząłem myśleć o kolacji i o tym, że nie jestem pewien, czy dzisiaj jest wtorek, czy środa - bo jeśli środa, to na bank nie zdążę już na ten swój durny program, który emitują właśnie w środy o osiemnastej trzydzieści. Albo osiemnastej czterdzieści pięć. :hm:
I nagle ty - i nagle hamulce, i prawie opony mi spaliło, i już miałem w oczach ten karambol o którym napiszą w jutrzejszej gazecie. Do karambolu (na szczęście) nie doszło, a w ramach rekompensaty życzliwego gestu (to wszystko wina tego śmiesznego psa) pomogłem ci ogarnąć rower. Chyba stwierdziłaś, że jestem jakiś blady i wytknęłaś mi, że się strachu nażarłem, a ja, że absolutnie nie. Koniec końców i tak odprowadziłaś (prawie odholowałaś) mnie pod dom, bo coś mnie znosiło na obydwie strony.

Teraz urządzamy sobie te nasze wycieczki rowerowe. Czasami wpadam do ciebie, bo w porównaniu do mojego domu, to masz ciszę i spokój. Moja matka zawsze wciska mi sernik dla ciebie, ale jest go stanowczo za dużo - poza tym pachnie nieziemsko i sam nie wiem jak to się dzieje, że kiedy staję przed drzwiami twojego mieszkania, to jest go jakby mniej, niż było. Mrużysz oczy i wycierasz mi brodę, bo ostało się tam kilka okruszków. Potem robimy sobie niezliczonego już rewatcha Friendsów (to nic, że dialogi znamy już na pamięć). Opowiadasz mi jak to jest na studiach. Wtedy udaję, że ci nie zazdroszczę. No i od czasu do czasu jestem prowodyrem dla wszystkich tych głupich pomysłów, w które próbuję cię wciągnąć. *.*

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Możliwie, że twoją domeną jest wjeżdżanie w ludzi rowerem, ale tym razem to ja próbowałam złapać w locie czapkę poderwaną przez wiatr i wtedy moja kierownica czując zew wolności skręciła prosto na ciebie. ostatecznie wylądowaliśmy w kwiatach, które jeszcze kilka sekund wcześniej może tworzyły aranżację kuszącą dla klientów, ale teraz stanowiły jedynie obraz nędzy i rozpaczy. Chciałam cię przeprosić, ale właścicielka lokalu zrobiła nam taką wojnę, że nawet nie miałam okazji, bo byłam zbyt skupiona na przepraszaniu jej (...)

Czy w końcu udało się przeprosić Finna? Może wzięła winę na siebie (bo była jej), a może razem pognali w ucieczce przed donicą wymierzoną w ich stronę z rąk sprzedawczyni? Nie wiem, ale chętnie się przekonam, bo Finn jest fajną postacią i może czasem sprowokuje Lexy do głupich pomysłów podczas których będą się zachowywać jak jakieś nieporadne dzieciaki, bo jej przyszło zbyt szybko dorosnąć i chyba nawet nie wie jak to jest być nieogarniętym młodziakiem - a chciałaby czasami odzyskać beztroskę straconych lat.

:dumb:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie pamiętam, żebyś mnie przeprosiła. :hm: Na pewno znowu coś mylisz (wcale nie - tak naprawdę to tylko moja pamięć złotej rybki). Poza tym nie mieliśmy czasu na pogadanki, bo wiedziałem, że cała ta właścicielka lokalu to pani Porter, która całkiem nieźle (podobno) dogaduje się z moją matką. Pech, że naraziłem się jej już kilka razy (coś tam, kiedyś tam; że niby nagadałem jej dzieciakom bzdur o porywaczu dzieci mieszkającym na ich strychu).

Po dziś dzień wypominasz mi, że nigdy nie widziałaś kogoś, kto tak spanikowany pomógłby ci podnieść do pionu tego rupiecia, jakoś tak nonszalancko zwanego przez ciebie "rowerem", wskoczyć na jego bagażnik i trząść twoimi ramionami (niemal przyprawiając o mdłości), co miało poskutkować, proszę ja ciebie - cytuję - "RUSZENIEM SIĘ WRESZCIE".

Całkiem klawo, że udało nam się nawiać. Nawet śmialiśmy się trochę, wypluwając płuca. To znaczy byłoby tak, gdyby nie mało uprzejmy pan policjant, który widząc to wariactwo dokonał szybkich wyliczeń. Z tej jego pochmurnej, groźnej buźki wyczytaliśmy w mig, że we wspomnianych wcześniej wyliczeniach człowiek (ty) dodany do człowieka (mnie) nie zgadza się z ilością siodełek na rowerze (bo przecież jedno tylko było). Dostaliśmy po mandaciku - i w sumie nie wiem czy to ja, czy może jednak ty, ale któreś z nas chyba trochę załkało i jakoś się ze złym mundurowym dogadaliśmy. Potem wycelowałem palcem na twoje rozwichrzone włosy. Zerknęłaś na mnie jakoś tak niepewnie, a ja mówię, że ta czapka, co ci ją zwiało, to chyba w tych rabatkach czy innych kwietnikach została. I wiesz co? Wyciągnąłem cię na jakiegoś hot doga, bo jak się płaszczyliśmy tam przed panem policjantem, to - dosłownie - słyszałem jak ci w brzuchu burczy. Z drobnych, wetkniętych luzem w kieszeń, uciułałem na parówkę z bułką (dla siebie bez ketchupu, bo już mi nie starczyło), a potem zaplanowaliśmy akcję ratunkową twojej czapki. O nią w końcu cały czas się rozchodziło. I jakoś tak wyszło, że kiedy mieliśmy się już pożegnać, to żal nam było rozchodzić się w swoje strony - i umówiliśmy się, że "jutro o tej samej porze". A ty, że okej, że pewnie i z chęcią.

Odwracamy się plecami, idziemy, a pod drzwiami swoich domów zdajemy sobie sprawę, że w całym tym kociokwiku nie wymieniliśmy się nawet imionami. Tak to się wszystko zaczęło :aww:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

czemu rozgotowana brukselka? ;( wtedy brzydko pachnie :radzesz:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To taka przenośnia życia i relacji międzyludzkich oraz ich dualizmu. Czasami jest się pysznym, kształtnym serniczkiem, na którego widok aż ślinka cieknie, a innym razem rozgotowaną brukselką, którą chciałoby się czym prędzej wyrzucić z talerza prosto w otchłań kosza na śmieci. Niestety, stoi nad tobą matka z wałkiem i wiesz, że ta brukselka to zło konieczne, więc już nic nie mówisz, tylko wcinasz ją ze łzami napływającymi do oczu. Czujesz, jak nieprzyjemny posmak prześlizguje się po twoim podniebieniu i...

Żartuję. To prawda, brukselka śmierdzi. Nie wiem co ona robi w tym opisie. Ale możemy się znać, bo Finn to na pewno widzi w Stelli dobrej jakości sernik. Ale nie taki gotowy, z Lidla czy innego Netto. Widzi w niej taki prawdziwy, domowy serniczek bez oleju palmowego. I rodzynek.

To jak? Narzekamy razem na wszystkich tych bogatych ludzi którym się, tfu!, w dupach poprzewracało? Ja cię zawsze i wszędzie dopinguję, i takie tam. :hi:
A w ogóle to poznaliśmy się tak, że miałaś tę swoją randkę w ciemno. Wiesz - tą, która okazała się niewypałem. I tak jakoś wyszło, że spotkaliście się w tej kawiarence, co ja w niej pracuję przykładnie. Tylko ruchu za bardzo nie było, więc z tych nudów jakoś tak rzuciliście mi się w oczy i załapałem szybko, że to lepsze niż ten nowy serial na Netflixie. On chyba wyszedł pod koniec, nie płacąc nawet za swoje beznadziejne winko. A ja, widząc że to raczej nie był najlepszy wieczór twojego życia, dosiadłem się i postawiłem ci jeszcze jedną lampkę (to znaczy bardzo chciałem, ale potem przypomniało mi się, że mnie nie stać), bo - pomyślałem - że w sumie to i tak już wyglądasz jak siedem nieszczęść. Potem szef mi przerwał tę naszą pogawędkę (że niby się obijam zamiast pracować). To żeby go udobruchać co nieco, zadeklarowałem się, że ja jeszcze zostanę i posprzątam ten syf po zamknięciu. "Mogę ci potowarzyszyć?" - dokładnie tak zapytałaś (tak naprawdę to ja byłem tym desperatem). No ale faktycznie, siedziałaś tam ze mną - noc już głucha - a ja się łapię na tym, że opowiadam ci, jak poszedłem kiedyś do kina z koleżanką (że niby dziewczyną) i tak się wkręciłem w fabułę, że wyszedłem bez niej. I tak dochodzimy do konkluzji, że ta cała miłość to ani ciebie, ani mnie się nie trzyma. A do knajpki wpadłaś jeszcze kilka razy, to kiwałem ci zza kasy jak skończony idiota. *.*

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

finn! dzieli nas kilka lat różnicy, ale dla mnie to raczej nie problem – zwłaszcza że sprawiasz wrażenie kogoś, z kim nietrudno byłoby mi znaleźć wspólny język. może kojarzymy się teraz jako sąsiedzi, bo chociaż wychowałem się w centrum miasta, to od pewnego czasu też mieszkam na south park. może znamy się ze sklepu w którym pracujesz, bo pewnie wpadam tam często, nie kupować te płyty przecież, bo to raczej nie na moje finansowe możliwości, ale patrzeć, posłuchać muzyki z głośników, pomarzyć trochę. a może właśnie odwrotnie, kojarzymy się z mojej pracy – bo jeśli twoja rodzina żyje jeszcze w mentalności lat dziewięćdziesiątych, to niewykluczone że jakaś siła wyższa wciąż ciągnie cię do lokalnego lumpeksu. może moja nieznośnie wielka przybłęda wyrwała się na spotkanie z waszym rodzinnym kundelkiem, może byłem jednym z tych dzieciaków który z zainteresowaniem zaglądał za ladę sklepu twojego ojca.
możliwości jest naprawdę całe mnóstwo, równie dobrze mogliśmy zaliczyć jakąś porządną komunikacyjną stłuczkę, może właśnie taką z odrobinę większym przytupem niż te które zdarzają ci się na co dzień, bo ty jesteś roztrzepany i pechowy, a ja trochę za bardzo lubię się na swojej rozklekotanej desce rozpędzić, zwłaszcza jeśli trochę szumi mi w głowie po jakimś niewinnym melanżu (tylko nic o tym nie mów mojemu staremu, dobra?). tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy swoją znajomość otworzyliśmy jakimś niezupełnie pozytywnym akcentem, czy może wręcz przeciwnie, sytuacją paradoksalnie zupełnie miłą, myślę że chcąc nie chcąc musiałem cię polubić, pewnie za tą otwartą głowę i zabawne roztrzepanie – pytanie tylko czy ty polubiłeś mnie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda wszystko, co mówisz! 8-) Po lumpeksach moja rodzinka buszuje od zawsze - nie tylko ze względu na ten 90s vibe, bo już nawet nie żadna tajemnicza siła wyższa, a sam fakt, że nie stać nas na markowe ciuchy, każe Leicesterom dziedziczyć łaszki po starszym rodzeństwie albo ubierać się w lokalnych sklepikach. A tak w ogóle, to coś mi podpowiada, że my to się znamy już jakiś czas (przez rodzinę?). Zaliczyliśmy sporo wspólnych przygód, czy coś. Moja matka to najchętniej wytargałaby cię za policzki, a ojciec przemycał pod ladą całkiem przyzwoitą w smaku chałwę (trochę wiocha i sam nie wiem, czy ten gest jego doceniałeś, ale podobno liczą się chęci). Czasami miałem ochotę cię udusić, innym razem - jak już skończyłem te dwadzieścia jeden lat, to zaciągnąłem cię razem ze swoimi kumplami na tyły monopolowego. Chciałem to jakoś uczcić, że to niby jakiś taki wyraz dorosłości (bo w sumie to wiele więcej się w moim życiu nie zmieniło - poza tą moją urojoną depresją, że się starzeję i już stoję jedną nogą w grobie), a skończyło się na tym, że znowu się pogrążyłem, bo coś wleciało nie w tę dziurę i aż mi z tego wszystkiego piana nosem wyszła.

Z tobą też przeżyłem swoją najgorszą kraksę w życiu. Wspominam ją ze szczególnym sentymentem, chociaż kiedy ktoś pyta mnie o tą bliznę przy nadgarstku, to jednak daruję sobie kilku szczegółów. Ty za to pamiętasz je doskonale - zaraz po naszej stłuczce zawinęliśmy się prosto do szpitala. Mówiłeś, że boli cię ręka - i faktycznie, przez kolejny tydzień śmigałeś z ramieniem w temblaku. Ja za to przez całą drogę, ze śmiertelną powagą (byłem o tym przekonany) powtarzałem, że umrę. Przy zderzeniu połknąłem gumę do żucia i czułem, jak okręca mi się wokół przełyku, żołądka i w ogóle chyba płuc. Ciężko mi się oddychało, obraz się rozjeżdżał (wcale nie, tylko to sobie wmówiłem). Wiesz, że zdarza mi się panikować. I jeśli ty lubisz mnie za otwarty łeb, tak mnie przekonał fakt, że jakoś tak nie czuję wstydu, nawet kiedy znowu popisuję się przy tobie jakąś głupotą *.*

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Łkanie na zawołanie? Błaaaagam... to był jeden z tych dni podczas których łkałam do poduszki nim jeszcze słońce zawitało na niebie, bo od śmierci Theo było to przypisane do mojego porządku dziennego. Wystarczył jedno ostre spojrzenie policjanta i już mnie rozłożyło, nie musiałeś więc silić się na płacz i ty. Pewnie ci o niczym nie powiedziałam, bo przed samą sobą wypierałam smutne zdarzenia z przeszłości i prościej było udawać, że tak świetnie odegrałam swoją rolę. Może Oscara nie zdobyłam, ale czapkę odzyskałam tylko dzięki tobie i muszę przyznać, że to o wiele lepsza nagroda. Ten krótki incydent uratował cały mój parszywy dzień i pozwolił przymknąć oko na zbrodnię wszechczasów, jaką był hot dog bez ketchupu. Może natłok wrażeń zamącił nam w głowach i zapomnieliśmy się przedstawić, ale nadrobiliśmy to z czasem, a ja po dzień dzisiejszy sporadycznie zrzucam na ciebie smsowy spam, od którego zazwyczaj zaczyna się nasze kolejne spotkanie; każde na swój sposób zakręcone i zwieńczone uśmiechem, kiedy już kładę się do łóżka. Nawet nie wiesz jak bardzo to lubię. :serduszka:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

pięknie, po prostu pięknie! całkiem to możliwe, że nasze rodziny rzeczywiście mają coś wspólnego, pewnie i ty nie raz byłeś ściągany do sklepiku mojej rodziny na chinatown, bo wujek anahit koniecznie chciał poznać tego kolegę starszego (że niby odpowiedzialny, życia mnie nauczy, trzeba wiedzieć kto to taki, wiesz, finn, wujek anahit zawsze był taki, mam nadzieję że nie przestraszył cię wtedy za mocno), tak w ramach mocno pośredniego podziękowania od losu za to, że twój tata tak ciepło gościł mnie w swoim sklepie. no i do tego lumpeksy – pewnie całą twoją rodzinę najchętniej spraszałbym do lucky star w trakcie swojej zmiany, a potem latał między tymi wieszakami jak dziki, bo uwielbiam was przecież, tobie znalazłem taką bluzę zajebistą, spójrz, z motywem ufo, wiem, że ci się spodoba, o, a twojej mamie sukienkę, pasować jej będzie, na pewno. wspomnienie wielkiej kraksy, zahaczone małe palce i dzielona na pół obietnica, że nikomu się nie przyznamy do tego jak głupi to był wypadek – no bo umówmy się, znając ciebie, znając mnie i znając nas, pewnie władowaliśmy się w siebie nawzajem w sposób tak niedorzecznie głupi, że aż wstyd opowiadać o tym komukolwiek, nawet rodzicom. z reszta, pewnie na potrzeby zachowania naszego wspólnego honoru osobiście wciskałem ojcu kit, że to wszystko było dużo bardziej bohaterskie i poważne. nawet jeśli rzeczywiście moim najwyraźniejszym wspomnieniem z tamtego popołudnia jest okropny ból ręki i, przede wszystkim, twoja panika, którą oczywiście wspólnymi siłami próbowaliśmy opanować. znaczy... znaczy ja mówiłem, że wcale nie umierasz, ty pewnie histeryzowałeś że nieprawda, że to straszne że się nie zdążyłeś z tym światem dobrze pożegnać, ale to były wspólne siły, bo wspólnie dotarliśmy do tego szpitala i to jednak w jednym kawałku, nie? :hihi:
tldr – wszystko się zgadza, wszystko piękne i wszystko biorę! a gdyby chęci i czasu wystarczyło na jakąś wspólną grę, to odzywaj się śmiało, ja zawsze z wielką radością <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i cu-do-wnie, mówię wam - bo mi też wszystko zgrywa się w spójną całość :aww:
W takim razie rzucam tylko info, że wisicie już rozpisani w pierwszym poście, a ja pędzę polować na same najlepsze przygody z wami w roli głównej! Rozgrzewajcie klawiatury :khy:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

dobra stary, słuchaj, kosmici są totalnie prawdziwi, ostatnio czytałam o tym, że jacyś astrobiolodzy twierdzą że dla kosmitów Ziemia to w ogóle takie galaktyczne zoo i totalnie w to wierzę!

tak widzę jakąś ich rozmowy, bo wiadomo, że Seattle z second life się zmienia w to forum science-fiction, bo to dalej aktualnie, nie? :lol: ale no wbijam bo kurde, musimy mieć coś fajnego, Finn jest w ogóle super! i są dość do siebie podobni, tak mi się zdaje. Mogli się poznać w szkole, pracują w podobnych miejscach też zresztą, Winnie może wbijać do niego byleby sobie pogadać o muzyce, o wszystkim i o niczym. Najsilniejszym jednak połączeniem też jest mieszkanie na tym samym osiedlu, aczkolwiek dziewczyna wprowadziła się tam jakoś niedawno (to znaczy, jakoś rok temu?) i wiadomo, na początku pewnie to było stresujące, może kiedyś pękła jej jakaś rura i poleciała do mieszkania obok i okazało się że tam właśnie Finn mieszka? i teraz jest stałym gościem jego domu, szczególnie jak współlokatorzy ją denerwują i nie ma siły i potrzebuje porozmawiać z kimś kogo faktycznie lubi :lol: nie wiem czy COKOLWIEK z mojej paplaniny da się wyciągnąć, ale noooooo, chce coś, coś pozytywnego, mocno kumpelskiego! Chociaż Winnie to tak teraz myślę jest w stanie się zauroczyć chłopakiem, szczególnie jak się dowie że sam chodzi na różne protesty. No oni są bez kitu identyko!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No wiadomo! Przecież pamiętam, jak przytaknęłaś mi ochoczo, kiedy którejś nocy (wiesz której – tej, kiedy uciekaliśmy przed tym bezpańskim psem ze wścieklizną; pewien jestem, bo pianę tłoczącą się z jego pyska widziałem doskonale, ale może jednak po prostu wyjadał resztki jakiegoś wyrzuconego na śmieci ciasta urodzinowego – w każdym razie better safe than sorry)… a, tak – kiedy którejś nocy wysnułem tę swoją teorię, że Space Needle to tak naprawdę coś na wzór radioodbiornika, tylko w stanie połączyć nas będzie z kosmitami. No i mówię wtedy, że ten mój najmłodszy brat, to tak trochę jak E.T. wygląda, więc pewnie bym się z nimi dogadał świetnie. A ty, że głupi jestem. I ja wtedy ci przytakuję, i chyba nawet zapominamy już o tym psie, i wściekliźnie. Potem sobie jeszcze o tym przypomnę, jak wycelujesz palcem na moje cztery litery i rozbrzmi wokół ten chichot, którego nie potrafisz powstrzymać. Oznajmisz mi, że jak przez płot przeskakiwałem, to musiałem sobie dziurę w portkach zrobić, więc pewnie przez chwilę załapałaś się (tak jak połowa miasta, które zdążyliśmy obejść) na dobry widok tych moich bokserek, które kiedyś były białe, ale potem któraś z tej szarańczy (rodzeństwa) wrzuciła je razem z czerwonymi, i teraz to raczej różowe są. No nie mogło to umknąć twojej uwadze! :oops:

Ale żeby sobie to uporządkować dobrze, to tylko wspomnę ci jeszcze, że poznaliśmy się właśnie na jakimś proteście. To znaczy na tym, który trochę się wymknął spod kontroli, bo okazało się, że dwa protesty w jednym miejscu ktoś zorganizował i to – jakimś cudem – przeszło. Ty walczyłaś w sprawie zwierząt futerkowych chyba, a ja wplątałem się w jakąś grupkę pryszczatych zapaleńców, którzy skandowali, że „English Is Too Hard:lol: No łyknąłem tych kilka argumentów, jakimi wojowali, ale potem usłyszałem znowu jakiś kontrargument i ostatecznie mi się znudziło, bo nikt nie traktował nas poważnie. Jakiś knypek z waszego protestu rzucił we mnie tekturowym kubkiem. I to właśnie był impuls (instynkt przetrwania), żeby jednak front zmienić na nieco silniejszy. W każdym razie ubzdurało mi się coś, że to ty miotałaś tym tekturowym kubkiem, a kiedy okazało się, że jednak nie, to w ramach rekompensaty za niesłuszne oskarżenie nosiłem ci transparent, a potem odprowadziłem do domu – bo już wtedy mieszkałaś w tej samej okolicy, co ja. Zadeklarowałem się nawet, że pokażę ci kilka fajnych miejsc, skoro nowa tu jesteś. I tak się nam potoczyło (ale rura w twoim mieszkaniu też mogła pęknąć!).

To co, zobaczymy jak się te dwa potwory dogadają na fabule? :khy:

autor

Zablokowany

Wróć do „Relacje”