WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

DWA
Nienawidziła pracować, nie oszukujmy się. Wybrała zarobek w miejscu, które chociaż w małym stopniu pozwalało jej się dobrze bawić, mimo całego szemranego towarzystwa zbierającego się w Little. Wciągnęła ją tutaj Lettie i gdyby nie ona - najpewniej spóźniłaby się już drugiego dnia na wieczorną zmianę. Ellie żyła dla życia, nie dla ograniczeń. Gdyby mogła spałaby do późnych godzin popołudniowych, a wieczorami i nocą korzystała z uroków i możliwości, jakie oferowało Seattle po zmroku. Ostatecznie jakoś na wszystko musiała zapracować, zdobyć pieniądze, które nie mnożyły się na koncie w magiczny sposób, a dwadzieścia siedem lat, to zdecydowanie nieodpowiedni wiek, aby prosić rodziców o pożyczkę, spłacenie długu, poratowanie stówką na imprezę. Miała swoją godność, czasami zniekształconą, ale jednak jakąś.
W środowy wieczór, trzeciego dnia pracy po powrocie do Seattle z Chicago, ruch był zadziwiająco duży. Środek tygodnia zdawał się nie przemawiać na korzyść upijania się w niekoniecznie modnym klubie, ryzykując kaca jutrzejszego poranka, jednak ludzie, przede wszystkim ci płci męskiej, zdawali się kompletnie tym nie przejmować. Ochoczo zamawiali piwa i mocniejsze trunki, udając się bliżej sceny, gdzie dziewczyny prezentowały wdzięki, wyginając się w niezrozumiałych dla niej pozach. Nie to było istotą jej pracy - uśmiechała się, flirtowała za barem, zbierając napiwki, aby roztrwonić je na własne zachcianki, kiedy nadejdzie stosowna chwila. W tym była całkiem dobra i wprawiona, zdawała sobie sprawę z atutów własnej urody, potrafiła je wykorzystywać i nie rumieniła się za sprawą tych wyszukanych, albo kompletnie niewyszukanych, komplementów. Nie chichotała, sięgała ręką po to czego aktualnie pragnęła, nie zawracając sobie głowy opinią innych. Egoistycznie stawiała siebie na pierwszym miejscu, zawsze.
Mając chwilę przerwy, zamiast wychodzić na tyłu kluby, narzuciła na ramiona kurtkę i stała oparta o przeraźliwie zimny mur obok frontowych drzwi, obserwując pojedyncze osoby wchodzące do środka, zaciągając się papierosem. W jednej z twarzy rozpoznała chłopaka z którym bawiła się pierwszej nocy, gdy wróciła do miasta, a którego imienia nie zdążyła poznać. Uśmiechnęła się pod nosem, rzucając ku niemu dźwięczne, głośne, przebijające się przez uliczny szum: - Hej - skinęła głową, ruchem ręki wołając go do siebie. - Była warta ucieczki z imprezy, kiedy dopiero się zaczynała? - zapytała swobodnie, wyciągając w jego stronę paczkę fajek. Nie wiedziała czy ją rozpoznaje, czy był wówczas na tyle zamroczony, by nazajutrz nie pamiętać niczego. Jednak co zostało już wspomniane - nie krępowała się. Niczego, ani nikogo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3
Oferta, którą złożyli mu jego rodzice, w ogóle nie miała sensu. Niby miał harować za najniższą, wstawać o ludzkiej porze i tak dalej.. ale co z tego, skoro dostawał od nich tak samo hajs, jak dostawał wcześniej? Może mieli jakieś automatyczne przelewy ustalone z góry i po prostu nie pamiętali, że istnieją? Albo może liczyli, że ciężka praca jakimś cudem, nagle, przed trzydziestką zdąży go wychować? Nie miało to sensu. Na nic mu nie brakowało, mógł w wolne dni balować jak chciał. Mógłby nawet obdarować większość swoich znajomych bardzo szczodrymi prezentami mikołajowymi, gdyby był mniejszym sknerą.. Nie mógł narzekać? Jedyne na co, to na brak nowych, szanujących się miejsc, w których można było wyhaczyć jakichś ładnych ludzi. No co? W sumie był prostym człowiekiem, nie? Mógłby niby skorzystać z jednej z wielu appek, ale wychodził z założenia, że w prawdziwym życiu nieco trudniej się kłamało. Nie dało się na przykład narzucić photoshopa na twarz czy inną część ciała, co całkiem się dla niego liczyło. Nigdy nie szukał niczego więcej, niż dobrej zabawy na chwilę; cud-miód date-able dziewczyny odpadały na dzień dobry i.. Może dlatego, w gruncie rzeczy lubił te bardziej zapyziałe kluby. Mógł tam spotkać ludzi trochę bardziej jak on sam, tych, którzy zazwyczaj niezbyt się szanowali. Obok Little Darlings miał przejść obojętnie, tylko dlatego, że klientelą w większości byli panowie; i nie, żeby miał coś przeciwko poznawaniu nowych kolegów do kieliszka, leniwie przesuwając spojrzeniem po wijących się paniach bez twarzy, osobowości, czy chęci. Zwyczajnie na tą noc miał konkretne plany, chociaż tym razem zakładał, że może nawet nie będzie jej z nikim spędzał. Niby jeśli chciał się napić w towarzystwie ładnej pani, mógł to równie dobrze zrobić w domu.. Ta opcja jednak wydawała się trochę bardziej skomplikowana. Nie chciał się bawić w skomplikowane. Nie miał na to wyjątkowo dzisiaj ochoty.
Pisał właśnie wiadomość do Jack, powiadamiając, że idzie na miasto, ale nie planuje być jakoś specjalnie późno, kiedy z zamyślenia wyrwało go dość ostre "Hej". Zmarszczył brwi, zatrzymał się nawet, podnosząc pytające spojrzenie w stronę kobiety przy ścianie i.. Rzeczywiście, nic mu w głowie nie dzwoniło. Chyba jej nie znał? Albo może widział kiedyś, przypadkiem? Może podzielili się szotami w którymś barze, a potem poszedł z jakąś inną w cholerę? To ostatnie przyszło mu do głowy, kiedy zadała mu pytanie. Rozglądnął się jeszcze kontrolnie wokół, zakładając, że właściwie mogła krzyczeć do kogoś obok. Nikogo. No cóż. Wzruszył do siebie ramionami, wysłał tego głupiego sms'a i ruszył niespiesznie w jej stronę, wyciągając z kieszeni swoją paczkę fajek. Nie, żeby coś, ale z zasady nie brał niczego od obcych. Zwłaszcza pod kubami w stylu Little. Lubił swoje nerki. Rzucił jej też w międzyczasie drugie spojrzenie, może i niezbyt grzecznie, oceniając mocno powierzchownie, czy mogli się kiedyś razem bawić i.. W sumie doszedł do wniosku, że może pili razem, ale na jakieś łóżkowe eskapady wydawała się zbyt pewna siebie; jak na jego gusta, oczywiście. -A miała koleżankę?- odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się lekko. Żartował, tak, ale serio nie wiedział o czym mówiła i nie chciał się przyznawać tak wprost. Wsunął sobie papierosa między wargi, wyciągniętą zapalniczką jeszcze się przez chwilę bawiąc. -Nie zapadła mi w pamięć, więc chyba nie miała. Impreza się później rozkręciła?- sam sobie odpowiedział, po czym w końcu zdecydował, że odpali własną fajkę. Papieros był świetnym narzędziem do unikania niezręcznego przyznawania się do wczesnego stadium alzheimera. Czy tam picia za dużo i nie pamiętania? Prawie to samo...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Byli ulepieni z podobnej gliny, Ellie nigdy nie ukrywała, że i dla niej liczył się wygląd potencjalnej randki na jedną noc albo na dwa szybkie wyjścia. Właściwie nawet jeśli nie miała skończyć z kimś w łóżku, a po prostu dobrze się zabawić - także patrzyła na powierzchowność. To było naturalne dla człowieka i jeśli ktoś mówił, że to jak wygląda płeć przeciwna, albo ta sama, nie ma dla niego znaczenia - kłamał. Każdy stąpający po ziemi, rozumny człowiek w pierwszej chwili znajomości był wzrokowcem. Albo ktoś cię pociągał wizualnie, albo nie - zwłaszcza, jeśli interesował cię w ten konkretny sposób. Nie uważała tego za coś złego, absolutnie. Gdyby miała problem z tym, że mężczyźni przychodzący do Little przyglądali jej się w sugestywny sposób, mimo iż tylko stała za barem, to wybrałaby zgoła inne zajęcie. Zresztą... odpłacała się tym samym.
Teraz czyniła podobnie, jeszcze zanim zauważyła w wątłym tłumie pozornie znajomą twarz, przyglądała się ludziom wchodzącym do środka i tym którzy mijali klub kompletnie niezainteresowanie zajrzeniem do środka.
Uśmiechnęła się widząc w jaki sposób się jej przygląda. Ewidentnie kalkulował, starał się odgrzebać w odmętach pamięci gdzie i kiedy się spotkali, a pewnie i to czy coś razem robili. Ona posiadała tą wiedzę, jednak, przynajmniej póki co, nie zamierzała się nią dzielić. - Nie wiem. To ty powinieneś wiedzieć z kim wylądowałeś w łóżku. Nie prowadzisz skrzętnie notatek? - zapytała, zaciągając się nikotynowym dymem, wypuszczając przed siebie obłok. Oderwała się plecami od ściany, ale nie po to, aby wrócić za bar, a poprawić kurtkę pod którą chłodne, zimowe powietrze smagało skórę. - Owszem. Do późnych godzin. Albo może wczesnych? - odpowiedziała mu, uśmiechając się do znajomej, która właśnie wychodziła po kilkugodzinnej zmianie do domu. Zazdrościła jej piekielnie tego, że nie musiała już dzisiaj wracać do środka. - Trochę kiepsko idzie ci udawanie, że wiesz o czym właśnie rozmawiamy - stwierdziła rozbawiona jego pozorną nonszalancją, którą odbierała jako nieporadność. - Nie łatwiej byłoby po prostu zapytać o co mi chodzi, gdzie się spotkaliśmy, kiedy to było i jak do cholery mam na imię? - uniosła brew ku górze, gasząc niedopałek o ścianę za sobą, a resztę trzymając nadal w dłoni, by wyrzucić do kosza. Była pod tym względem świrem, maniakalnie wściekała się na ludzi śmiecących na ulicach, jak gdyby było to całkiem naturalne. - Wchodzisz? - zapytała, próbując na języku uformować jego imię, jednak tutaj i ona została przyłapana, bo był tylko ładną, bezimienną twarzą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie dość, że z natury był naprawdę bardzo powierzchowny, to jeszcze tak zupełnie szczerze mówiąc, rzadko cokolwiek go obchodziło. Typowy "yes-man", który jakoś tak dla zasady nie zgłaszał sprzeciwu zbyt często. Ktoś chciał się z nim bawić wieczorem? Spoko. Jakaś panna wcale nie miała ochoty poznawać go bliżej? Też wporzo. Dopiero co poznana osoba zapraszała do kontynuacji imprezy u niego/niej na chacie? Zajebiście. Nie rzadko padało z jego ust, właściwie zazwyczaj starał się, by było nieme, okazane przy pomocy prostych gestów; pokręcenia głową czy dłonią zasłaniającą szklankę lub kieliszek. Mimo wszystko znał swoje limity, a wykraczanie poza nie, z wiekiem, zdarzało mu się coraz mniej.. Musiał natomiast przyznać, że podobne dziury w pamięci pojawiały się też nieczęsto i o ile mógł rzeczywiście kogoś nie pamiętać, o tyle miał jakąkolwiek pamięć o tym gdzie i jak imprezował. Może wziął coś mocniejszego i dlatego nie pamięta? Może to już była końcówka nocy na mieście, a on miał wyjątkowo parszywy dzień; czy jakiejkolwiek innej wymówki by nie użył tamtego dnia dla mocnego braku szacunku do własnego zdrowia? Nieistotne. Nie zaatakowała go wyrzutami, biło od niej podobne "wyjebane", które sam wyznawał, więc nie widział powodu, żeby jakoś bardzo się na ten temat spinać. Pokręcił krótko głową, uśmiechając się szerzej, gdy wspomniała o łóżkowym notatniczku i przez moment rozważył, czy by nie pociągnąć dalej tematu. -Taki, w którym oceniam performance i rozważam, czy chcę to powtórzyć? Brzmi jak strasznie dużo pracy.- zdecydował się w końcu na tą opcję, na moment unosząc lekko ramiona. Prowadzenie czegokolwiek to było za duże zobowiązanie. Trzeba by było o tym pamiętać, wypełniać to skrupulatnie i.. Znudził się już samym myśleniem o podobnym projekcie. -Bladego pojęcia nie mam, o czym właśnie rozmawiamy.- przyznał szczerze, na moment rozkładając bezradnie ramiona, bo i po co miał kłamać? Tak, miała rację, ni cholery nie pamiętał żadnej imprezy, mimo że jej twarz brzmiała znajomo. Zdarza się, życie. Rozbawiło go natomiast niebotycznie, kiedy sama się wypuściła ze swoją luką w pamięci. Rozumiał to jednak bardzo dobrze; zapamiętywanie imion było ciężkie. -Ross.- rzucił lekko, podnosząc spojrzenie na szyld lokalu, wyraźnie przez moment się zastanawiając nad jej propozycją. Niby nie miał dzisiaj ochoty na podobne towarzystwo, ale.. Uśmiechnął się lekko do swoich myśli. -Jeśli dotrzymasz mi towarzystwa i nie będę musiał się odnajdywać wśród śliniących się dziadyg, to mogę to rozważyć. - znów na nią zerknął, później kontrolnie na swojego papierosa, żeby stwierdzić jak szybko może go dopalić. Musiałaby jeszcze moment poczekać, bo, co jak co, ale papierosy dopalało się do końca..

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[ 1 ] Powroty nigdy nie były proste. Ostatnie dwa lata Regina spędziła w Londynie, gdzie usiłowała ułożyć sobie życie na nowo. Kiedy otrzymała propozycję pracy po drugiej stronie oceanu, czuła się naprawdę podekscytowana. Była typem osoby, która uwielbiała wyzwania. Dodatkowo sądziła, że wyjazd to fantastyczna przygoda. I wcale się nie pomyliła, bo w gruncie rzeczy przez cały ten czas była się szczęśliwa. Nie myślała o powrocie, ale problemy rodzinne sprawiły, że znów znalazła się w Seattle. Nie miała konkretnych planów, ale wiedziała, że zapewne zawita tu na dłużej. Prawdę mówiąc, taki obrót spraw jakoś szczególnie jej nie przeszkadzał. W końcu zawsze lubiła to miasto. Miała tu rodzinę i wielu przyjaciół, z którymi stopniowo odnawiała kontakt.
Dzisiejszy wieczór Gina spędzała dość nietypowo. Wybrała się do klubu ze striptizem, aby trochę się rozerwać. Przy okazji planowała osobiście przywitać się ze swoim byłym, który był właścicielem. Skąd Regina wiedziała takie rzeczy? Cóż, ich rodziny od zawsze były sobie bliskie. Gi wskoczyła w szałową sukienkę, zrobiła się na bóstwo, a następnie wsiadła w taksówkę i znalazła się na miejscu. Przestąpiła przez próg lokalu i od razu skierowała się do baru, aby kupić sobie drinka. Wybrała whiskey, ponieważ miała słabość do mocniejszych trunków. Wygodnie rozsiadła się na wysokim stołku i uważnie rozejrzała się wokół. Lokal był pełny, ale jej uwagę przykuł wysoki mężczyzna, który zmierzał w jej stronę. Musiała przyznać, że szybko wyłapał ją w tym tłumie. Uśmiechnęła się pod nosem, doskonale wiedząc, że zabawa właśnie się zaczyna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od momentu, w którym Elena postanowiła go popierdolić, Darwin wpadł w typowy dla siebie schemat wyrywania panienek, cieszenia się życiem, wciągania koksu i popijania cholernie drogiej szkockiej. Oczywiście, nie przeszkadzało mu to plotkować o życiach swoich znajomych, a przecież było o czym, prawda? Działo się u nich naprawdę sporo, a jednak Darwi, będąc sobą lubił przekazywać informacje dalej.
Dzisiejszy wieczór spędzał w Little Darlings z co najmniej kilku powodów – po pierwsze, musiał ogarnąć całą papierkową robotę i nie mógł tego odłożyć „na jutro”. Po drugie, musiał też dopilnować kilku transakcji osobiście i zobaczyć, czy wszystkie tancerki faktycznie robią dobrą robotę – nie tolerował w swoim klubie kobiet, które pracę wykonywały na pół gwizdka. Właśnie w tym momencie zakończył jedno spotkanie i postanowił zrobić „obchód” – zobaczyć, jak bawią się goście. Wtedy właśnie jego spojrzenia skrzyżowały się z Reginą. Damn, wyglądała naprawdę przepięknie w czerwonej kreacji, która bez wątpienia zaparłaby dech w piersiach niejednemu mężczyźnie. Nie widział jej od dawna i naprawdę się cieszył, że ją widzi, tym bardziej, że wyglądała obłędnie, a złamane przez nią (on sobie tak wmawiał) serce, zdążyło się zaleczyć. Podszedł do niej i uśmiechnął się czarująco, stawiając przed nią szklaneczkę szkockiej, którą magicznie wyczarował za pomocą jakiegoś sekretnego sygnału z barmanem.
– Niech zgadnę, zamówiłaś szkocką z lodem, madame? – poruszył brwiami z rozbawieniem i typową dla siebie nonszalancją – Oczywiście dzisiaj na koszt firmy – puścił jej oczko, delikatnie musnąwszy jej policzek ustami na powitanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdę mówiąc, Regina nie spodziewała się tak miłego przywitania ze strony Darwina. Przypuszczała raczej, że mężczyzna zacznie wyciągać jakieś brudy z przeszłości, ale jak widać, bardzo się myliła. Johnson zachował się bardzo uprzejmie. Cóż, z pewnością Gina wciąż miała do niego dużą słabość. W końcu Darwin był jej największą miłością. Spędzili razem kilka lat i przez większość czasu całkiem dobrze się im układało. Kto wie, może gdyby lata temu Darwin ostatecznie jej nie odtrącił, to byliby teraz małżeństwem z dzieckiem w drodze? Regina starała się nie rozpamiętywać przeszłości, ale kiedy miała gorszy dzień było to nieuniknione. Miała na karku prawie trzydziestkę, a wszyscy wokół pytali, kiedy wyjdzie za mąż. Musiała przyznać, że takie komentarze były naprawdę irytujące. W końcu miała wiele do zaoferowania, a do pełni szczęścia nie potrzebowała faceta. Okej, może chwilami i potrzebowała, ale jej wibrator stanowił całkiem dobre zastępstwo i przynajmniej z nią nie dyskutował.
— Nie mogło być inaczej — rzuciła i uśmiechnęła się pod nosem. Przysunęła do siebie szklankę, a następnie upiła niewielki łyk. — Może się do mnie przyłączysz? Nie pogardzę towarzystwem? — zaproponowała, a potem zupełnie nieświadomie przygryzła dolną wargę. Musiała przyznać, że Darwin wyglądał lepiej, niż przypuszczała. Odniosła wrażenie, że trochę przypakował. — Właściwie, to przyszłam, bo chciałam osobiście się z tobą przywitać — dodała po chwili i odgarnęła pasmo włosów za ucho. Regina stwierdziła, że tak będzie prościej. Wolała się upewnić, jaki Darwin ma do niej stosunek po tych wszystkich latach rozłąki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem, miał taką ochotę, ale postanowił – chociaż raz w życiu - zachować się dojrzale. Trzeba było przyznać, że śmierć Thomasa bardzo na niego wpłynęła i chyba zaczął się zachowywać nieco inaczej niż zwykle – nie, żeby było w tym coś dziwnego. Mężczyzna nadal był w żałobie i próbował w sobie to wszystko przemielić, przeprocesować – tak, by koniec końców wszystko było chociaż trochę okej w jego głowie.
W gruncie rzeczy, Darwin był zakochany tylko raz – w Ginie. Kiedy więc kobieta go zostawiła, naprawdę był zraniony – bo tak, w jego głowie, to ona odeszła. Co prawda on nie chciał się oświadczyć, ale przecież byli młodzi! W tamtym czasie zdecydowanie nie myślał o zakładaniu rodziny, tylko o imprezach i dobrej zabawie, nawet jeśli ją traktował poważnie. Lekkie podejście do życia zdecydowanie się w nim nie zmieniło, nawet jeśli na przestrzeni ostatnich tygodni czy miesięcy istotnie spoważniał.
– No tak – pokiwał głową i podrapał się po karku z niezręcznym uśmiechem. Przez sekundę maska macho ustąpiła uroczemu nerdowi, którym przecież w głębi duszy był. Skinął jednak głową, postanawiając grać swoją ulubioną rolę – playboya. – Więc wróciłaś do miasta? Co cię w takim razie sprowadza do starego, dobrego Seattle? – poruszył brwiami, dając barmanowi znać, że napije się whisky z lodem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy Regina pierwszy raz usłyszała o śmierci Thomasa, była wstrząśnięta. Podejrzewała, że Darwin naprawdę kiepsko to znosił, w końcu mężczyźni od lat byli ze sobą blisko. Ogólnie rzecz biorąc, całe to zamieszane związane ze ślubem Russellów było okropne. Sama Regina choć pewnie została zaproszona, nie zdecydowała się na przyjazd. Miała w Londynie sporo obowiązków, które musiała dopiąć przed planowaną przeprowadzką do Seattle.
Regina od razu dostrzegła drobną zmianę w zachowaniu swojego rozmówcy. Śmiało można stwierdzić, że brunetka znała go na wylot. Wiedziała, że Johnson niejedno miał oblicze. Potrafił być rasowym podrywaczem, choć w gruncie rzeczy, kiedy lepiej się go poznało, to zdecydowanie bliżej było mu do uroczego nerda. O dziwo, to druga odsłona podobała jej się chyba nawet bardziej. Uważała, że w takim wydaniu Darwin był najbardziej podniecający.
— Wróciłam i wszystko wskazuje na to, że na dłużej zawitam w Seattle — odparła, a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Lubiła Londyn, ale w gruncie rzeczy cieszyła się, że wróciła do Seattle. To miejsce było jej domem, miała tu rodzinę oraz przyjaciół. — Mój tata poprosił, żebym pomogła mu w interesach. Stwierdziłam, że to propozycja nie do odrzucenia — przyznała i upiła kolejny łyk bursztynowego trunku. Kiedy jej tata, oznajmił jej, że przydałby mu się dodatkowy prawnik, od razu się zgodziła. Wiedziała, że ze względu na specyfikę interesu potrzebował kogoś zaufanego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i znosił naprawdę kiepsko. Mimo, że Tom często wyjeżdżał, to zawsze znajdywali dla siebie czas i było to dla niego ogromnym ciosem, jednak starał się jakoś trzymać w ryzach swoją żałobę, bo przecież miał interes, który musiał się kręcić, prawda? Nie zamierzał z niego rezygnować – obrał sobie za przykład Alexa i Jacksona, którzy niegdyś stracili cholernie dużo więcej niż on.
Fakt, faktem, Darwin był człowiekiem kameleonem, doskonale potrafił się dostosować do towarzystwa, w którym przebywał i ogólnie to naprawdę świetnie mu szło bycie duszą towarzystwa – przez jego gadatliwość (spowodowaną raczej adhd, niż faktycznie charakterem) był w stanie rozkręcić każdą imprezę, a jego żywiołowość również całkiem pomagała. nawet teraz, kiedy przysiadł na barowym taborecie lekko poruszał nogą, co mogło dawać wrażenie, że był nieco zniecierpliwiony, ale w gruncie rzeczy był to tik, którego sam zainteresowany nawet nie zauważał przez większość czasu. Robił to zupełnie odruchowo.
– Och, więc jednak wielki świat ci się znudził? W takim razie liczę na to, że będę cię widywał częściej, może niekoniecznie tutaj – uśmiechnął się cwaniacko i puścił jej oczko. Czy właśnie zapraszał ją na randkę? Być może! Tak czy siak, pokiwał powoli głową – Rodzinne interesy, huh? Coś tam o nich wiem – uśmiechnął się delikatnie i puścił jej oczko, sam pijąc trochę trunku ze swojej szklanicy.
– Więc pracujesz dla ojca, wróciłaś do Seattle, nie widzę pierścionka na palcu… – wiadomo, to był subtelny sposób Darwina na zapytanie, czy kogoś miała! Albo lekki przytyk że zerwała z nim bo nie był gotów na zobowiązania, a sama z nikim się nie związała!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wracając do Seattle, Regina nie przypuszczała, że nic nie będzie już takie samo jak wcześniej. Podczas jej nieobecności w mieście sporo się zmieniło. Kilku jej znajomych wyjechało, a niektórzy… no cóż, wyruszyli w podróż, z której nie było już powrotu. Wiedziała, że na nowo będzie musiała na nowo się zaaklimatyzować, ale cieszyła się, że przynajmniej nie męczył jej już jet lag.
— Dobrze bawiłam się w Londynie, ale chwilami czułam się samotna. Loty były męczące, a sam wiesz, że zawsze byłam zżyta z rodziną — odparła zgodnie z prawdą i uniosła kąciki ust ku górze w delikatnym uśmiechu. Regina była z tego dumna, ponieważ była w doskonałych relacjach z rodzicami oraz ze swoim rodzeństwem. Rodzina miała dla niej duże znaczenie. Brunetka wiedziała, że w przyszłości chciałaby założyć własną rodzinę, ale nie czuła presji. Do tej pory nie spotkała jeszcze odpowiedniej osoby. Prawdę mówiąc, chwilami trochę ją to dziwiło, ponieważ obiektywnie stanowiła dobrą partię, a w dodatku była biseksualna, więc miała w czym wybierać. — Czyli nie zamierzasz mnie unikać, huh? — spytała i delikatnie zmarszczyła brwi.
Jego kolejne pytanie trochę ją rozbawiło. Wiedziała, że Darwin starał się być dyskretny, ale nie do końca mu to wyszło, bo Gina od razu przejrzała go na wylot. Uśmiechnęła się nieco szerzej i przewróciła oczami. — I wciąż jestem do wzięcia — poniekąd dokończyła jego zdanie, śmiejąc się przy tym pod nosem. — Ale tego samego chyba nie można powiedzieć o tobie, co? Słyszałam, że kręcisz z jakąś lekarką, niezła jest? — spytała, bo w sumie była ciekawa i nie zamierzała tego ukrywać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było to pod wieloma względami zrozumiałe – przecież opuściła Seattle naprawdę już kilka dobrych lat temu i nie było niczego dziwnego w fakcie, że wracając nie spodziewała się, że wszystko będzie jak dawniej. Ludzie się zmieniali. Darwin również się zmienił, chociaż chyba nie aż tak bardzo, jak można byłoby się spodziewać tego po facecie po trzydziestce.
– Cóż, jakoś nie chce mi się wierzyć, że byłaś tam aż tak samotna. Mam sądzić, że żaden przystojny mężczyzna nie chciał ci dotrzymywać towarzystwa? – uśmiechnął się delikatnie, odrobinę łobuzersko, ale pokiwał powoli głową ze zrozumieniem na słowa o rodzinie. Zdecydowanie to rozumiał. Sam miał również całkiem niezłe stosunki zarówno z rodzicami, jak i oczywiście ze swoją bliźniaczką. Odetchnął głęboko i uniósł jedną brew, kiedy spytała, czy nie zamierza jej unikać. Zaśmiał się nawet i upił odrobinę alkoholu.
– Czemu miałbym cię unikać? Chcesz mnie otruć, czy coś? – wywrócił oczyma. Fakt, była jego eks, ale z drugiej strony to wszystko działo się tak dawno temu, że przecież nie było sensu w tym momencie się wzajemnie unikać i w ogóle udawać, że się nie znali. Bez sensu. Zaśmiał się nieco nerwowo, gdy powiedziała, że wciąż jest do wzięcia.
– No cóż, bycie singielką ci służy, wyglądasz obłędnie – rozłożył dłonie, ale mówił szczerze i ponownie upił trochę whisky ze szklanki, dając znać ślicznej barmance, żeby mu dolała trochę alkoholu. – To stare dzieje. Było, minęło, raczej nie wróci. Stalkowałaś mnie, Ortecho? – poruszył brwiami z rozbawieniem, bo całkiem zabawna sprwa, że ona również była ciekawa, co w jego życiu uczuciowym się zmieniało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Ledwo wróciła z wymiany, a już czekał ją taki cios. Jasne, cieszyła się, że Sirius odebrał ją z lotniska, zapalili po joincie, obalili kilka flaszek wódki i powspominali stare czasy, a potem grzecznie wrócili każde do swoich domów. Jednak drugiego dnia jej wspaniały, sielankowy świat rozwalił się jak domek z kart. Owszem, małżeństwa się rozpadały, ludzie się rozwodzili, ale najgorsze było to, że jej ojciec w ogóle nie wyglądał na takiego, który byłby skłonny zdradzić żonę. Nie mieli kryzysu, żadnych większych kłótni i znali się od dawna, a potem Ivy nakryła go jak posuwał sekretarkę. Musiała to uwiecznić i w pierwszej chwili chciała nawet wysłać zdjęcia mamie. Zamiast tego umówiła się ze znajomymi na picie w Darlings i dopiero tam, kiedy już ochłonęła, znalazła inny sposób, by go dręczyć.
Nie liczyła ile tequili już wypiła i kto zaproponował to wyzwanie, ale nie byłaby sobą, gdyby tego nie przyjęła. Dokończyła jednego drinka i wzięła z tacy następnego. Poprosiła kumpele o wskazanie pierwszego, lepszego kolesia, którego miała poderwać i omal nie zakrztusiła się alkoholem kiedy go wskazały, bo dobrze faceta znała. Był kilka lat starszy od niej, z tego co wiedziała, nawet chyba managerem tego klubu, a na dodatek był jej sąsiadem, w którym kiedyś się podkochiwała. Uznała, że to wyzwanie będzie bułką z masłem. Wpatrywała się w niego tak długo, że chyba wyczuł, bo napotkał jej wzrok, a ona uniosła kieliszek z tequilą w geście toastu i puściła mu oko, a kiedy odpowiedział pozytywnie, ruszyła do dzieła.
- Hej, sąsiedzie! Można się dosiąść? Bo jeśli masz coś przeciwko temu, to będzie mi bardzo przykro z tego powodu i nigdy więcej nie będę paradować po ogrodzie w bikini, żebyś z daleka mógł zerkać - zagadnęła wesoło. Nie lubiła owijać w bawełnę i pitolić zbędnych słówek, od razu przechodziła do sedna, a plusem było to, że czuła się o wiele swobodniej, znając go.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">3
<div class="ds-tem4">Welcome to my world <br>
Won't you come on in

<br>Nicholas Swallow</div></div></div></div></div></table>

- Nie przyjechałaś do mnie zeszłej nocy - sunął dłonią po nodze Rose, balansując na granicy długości nogawek od jeansowych szortów. Miał duże i szorstkie dłonie, spracowane od ciężkiej, fizycznej pracy, która zaowocowała tym, iż obecnie był właścicielem klubu nocnego i kilku innych, lokalnych biznesów, z których czerpał regularnie nie małe zyski. <br>
- Pisałam, że nie mogę. Gonią mnie terminy, wydawnictwo nie będzie czekać...<br>
- A ja musiałem - wszedł jej w słowo, zaciskając mocniej ręce na łydce i wpatrując się w jej oczy, dosięgnął do ust dziewczyny. Odsunął się od niej, obchodząc biurko, za którym siedziała. Lubił jej widok w swoim fotelu, była bez dwóch zdań jego ulubienicą. Miała coś sensownego do powiedzenia, w odróżnieniu od Meggy, a także ciało, jakie po cichu zazdrościła jej Susanne. <br>
- Nie musiałeś. Chciałeś - sprecyzowała jego słowa, przechylając głowę ku lewemu ramieniu, aby lepiej go widzieć. Nie potrafiła powiedzieć, kiedy dokładnie wplątała się w ten układ. Początkiem mógł być wypadek na zapleczu, kiedy wywinęła orła na śliskiej posadce niosąc skrzynkę z browarami. Pomógł jej opatrzeć nogę, wziął na ręce i przeniósł tam, gdzie na ziemi nie leżało setek odłamków szkła. Okazał się czuły, opiekuńczy, zwabił ją złudnym poczuciem bezpieczeństwa, który po stracie rodziców nie potrafiła niczym - i nikim - wypełnić. W pewien sposób, uzależnił ją od siebie i kiedy wzywał Rose do gabinetu - zagryzała zęby, odkładając tace na bar, po czym idąc w kierunku wyjścia na zaplecze i dalej - schodami na piętro do biura, poprawiała włosy noszone w czasie pracy związane w koński ogon, bądź pojedynczy, grubszy kłos.<br>
Był dla niej... dobry. Darzył ją bez dwóch zdań uczuciem, choć nie potrafiłaby określić jakim konkretnie. Nie zadawała sobie także pyta , czy ona również czuła coś do Owena. Odpowiedź, nie była istotna. I tak zmieniłaby niewiele, biorąc pod uwagę jej sytuacje finansową oraz zdrowotną. Potrzebowała tej pracy, jego uwagi i atencji, zleceń specjalnych, kiedy klub zamykał się na gości z zewnątrz. Po takich nocach, nie potrafiła patrzeć na swoje odbicie w lustrze, nie chciała widzieć rozmazanego makijażu i sińców pod roztartą szminką. <br>
- No dobrze, kwiatuszku. Mam do Ciebie prośbę. Zanim z dziewczynami zajmiecie się przygotowaniem sali na otwarcie, oprowadzisz nowego barmana? Był u mnie na rozmowie o pracę, wydaje się kompetentny i chętny do pracy. To wystarczy na początek. Pokaż mu co, gdzie i jak. Niech się określi, kiedy może przyjść na dzień próbny. Zrobisz to dla mnie, prawda? - dotknął do jej policzka, odgarniając pojedyncze kosmyki sprzed oczu Rose. Wzdrygnęła się, w pamięci mając, że podczas ostatniego spotkania, Nicho zrobił to samo... Wyrzuciła z pamięci chłopaka. Nie chciała go w tym świecie. Nie powinien, nie mógł zobaczyć ją takiej... brudnej. Położyła dłoń na ręce Owena, nosem trącając opuszki.<br>
- Oczywiście. Zaczekam na niego na sali, a po pracy... - puściła mu perskie oczko, podnosząc się z fotela. Roześmiał się, obejmując Rose ramieniem. Odprowadził ją do drzwi, wypuścił z objęć dopiero przed nimi dostawszy najpierw to, co chciał. Otworzył drzwi, jak dżentelmen chcąc przytrzymać je przed kobietą; odwrócił się, a wzrok Owena spotkał się ze spojrzeniem Nicholasa. Obok, stała inna, niziutka kelnerka. Przyprowadziła tu chłopaka najprawdopodobniej po to, aby powiedzieć szefowi, że już przyszedł. Przed czasem, co przecież sam cenił. W drodze, trajkotała wesoło, opowiadając głownie o klubie i ciekawych gościach, którzy są tutaj co wieczór. Zachwalała także szefa, jego uczciwość, szacunek do pracownika... Nicholas wzbudził w niej tak wielkie zaufanie, iż w pewnym momencie, kiedy nikt ich nie podsłuchiwał, szepnęła dyskretnie, że ten ma swoje ulubione pracownice i jeśli żyć będzie z nimi w komitywie... Już ma chody! A znajomości.... Jak to w tym świecie teraz sobie radzić bez nich?<br>
- Dzięki, Kim. Owen Castiello. Milo mi, zapraszam. Poprosiłem jedną z moich najlepszych pracownic, aby Pana oprowadziła po lokalu. Później, dogadamy kwestie formalne - wyciągnął rękę, aby uścisnąć ją z Nicholasem i dopiero po dopełnieniu ceregieli, pchnął szerzej drzwi, tak że Rose mogła przejść.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">2
<div class="ds-tem4">I'll be waiting there
<br>Rose Rutherford</div></div></div></div></div></table>

Chociaż zakładał, że może być inaczej..., nie denerwował się wiedząc czego może spodziewać się po miejscu takim, jak Little Darlings, które nie wierzył, żeby różniło się wiele od nocnych klubów, w których pracował w Las Vegas, jeśli akurat..., nie zajmował się czymś innym Znajome rewiry, względnie bezpieczny grunt pod nogami, jeśli wiedziało się jak po nim stąpać — a on? On wiedział i czasami zastanawiał się czy nie wyssał tego z mlekiem matki..., dziwki, którą pocałował w policzek przed wyjściem z jej niewielkiego mieszkania na najwyższych piętrach kamienicy; przynajmniej miała ładny widok na zatokę z okien, w którym jednym z nich otwartym szeroko stawał co rano i opierając się o framugę zapalał papierosa owinięty dookoła bioder ręcznikiem, a czasami jeśli wciągnął na chude nogi wąskie jeansy, wychodził przez to samo okno na przylegający balkon z przeciwpożarowymi schodami czym miał świadomość, że doprowadza mamę do rozstroju nerwowego — to było szóste piętro i jeśli nie wycelowałby za barierkę albo gdyby zachwiał się i nie zdążył wciągnąć na schody..., na dole leżałby całkiem martwy, bo w to że mógłby przeżyć taki upadek nie wierzyła. I pewnie gdyby nie to, że musiał się pilnować, mógłby zostać tutaj, ale do tego wszystkiego dochodziło coś..., nie potrafił powiedzieć, co dokładnie, ale czasami nie mógł patrzeć na Susanne, mimo że nadal kochał ją tak samo mocno — sam nie był pewien czy brzydził się bardziej nią, czy samym sobą, ale nie chciał się nad tym zastanawiać, bo to oznaczałoby tylko odgrzebywanie przeszłości. Przeszłości, o której chciał zapomnieć raz na zawsze; upchnąć ją tak głęboko w sobie gdzieś w środku, żeby nie wylazła nigdy na światło dzienne. Szczególnie teraz..., Kidy znalazł czy raczej kiedy to Rose znalazła go nad grobem rodziców — czuł się dziwnie, kiedy o tym myślał, bo dopóki żył Rutherford chciał ich rozdzielić, a po śmierci..., połączył ich tak naprawdę w chwili, kiedy najmniej się tego oboje spodziewali, bo przecież żadne nie wiedziało, że wpadnie na siebie właśnie tam. Przecież on nie wiedział, gdzie miałby jej szukać, chociaż chciał, a ona nie miała świadomości, że wrócił.<br>
Wyszykował się bez pośpiechu nie odrywając od mamy walczącej zajadle z opanowującym coraz mocniej jedną z doniczek z różami, przędziorkiem, żeby ostatecznie wyjść z za dużym jak zawsze zapasem czasu, ale wolał być wcześniej i chociażby zapalić, wywietrzyć się z dymu i wyrzuć kilka dodatkowych gum przed wejściem, niż spóźnić się albo wejść tak naprawdę na ostatnią chwilę. Podjechał pod Little Darlings i wysiadłszy rozejrzał się po okolicy; lubił wiedzieć, czego mógłby się spodziewać, gdyby faktycznie dostał tę pracę a po rozmowie z właścicielem kilka dni wcześniej, był przekonany, że nie powinno być z tym większego problemu — mężczyzna po prostu chciał się upewnić i sprawdzić go, zanim podejmie ostateczną decyzję; dla Nicholasa to było normalne. Obszedł budynek uważnie przyglądając się jak wyglądało wyjście z zaplecza i czy do środka nie prowadzą jeszcze inne dodatkowe wejścia, ale na takie nie trafił. Wrócił do samochodu i opierając się o bok, zapalił kolejnego papierosa, którym zaciągając się opukał czubkiem buta oponę; wydawało się mu, kiedy jechał, że uchodziło, ale nie — była mocno napompowana, więc to musiało być coś z błotnikiem. Wyprostował się i wpatrzył w wejście, do którego ruszył, kiedy tylko od wewnątrz ktoś z obsługi zapalił neon z napisem open.<br>
Podszedł do baru i usiadłszy, zamówił Muddle Puddle. Przyglądał się uważnie barmance a kiedy postawiła przed nim drinka, pokiwał głową; była zwinna i szybka, a to najważniejsze i trzymała się receptury. Prosto, bez udziwnień, pomyślał — tak, jak lubił, bo ostatnie czego chciał t robić z siebie pajaca za kontuarem, czego oczekiwali niektórzy właściciele takich miejsc. Posiedział chwilę, żeby w końcu wypiwszy połowę, zapytać barmankę o gabinet szefa wspominając, że był umówiony. Dziewczyna wskazała mu co prawda drogę, ale poprosiła, żeby poczekał na jedną z kelnerek, która ledwie podeszła, wyciągnęła do niego drobną dłoń i przedstawiła się jako Kim. Miał wrażenie, że dosłownie zalewała go informacjami, ale... Nie narzekał — przynajmniej wiedział czego się spodziewać, ale kiedy stanęli pod drzwiami d gabinetu, w których zobaczył Rose..., pożałował natychmiast, że w ogóle tutaj przyjechał, bo... Była ubrana tak samo, jak Kim na czarno, a nad lewą piersią przy dekolcie razem z kolorową wstążeczką miała przypiętą niewielką złota plakietkę z ksywką, co oznaczało, że musiała tutaj pracować. Przez moment w ogóle nie zwracał uwagi na właściciela; przełknął kilka razy ślinę, której nagle miał pełno w ustach, jakby miało pociągnąć go na wymioty i dopiero czując na sobie wzrok nie tylko Rose, ale poznanej ledwie co Kim i ewentualnie przyszłego szefa..., uśmiechnął się jednak nie wyraźnie i wyciągnął do niego dłoń na powitanie.<br>
Mi również – odpowiedział i nie odezwał się ani słowem więcej, dopóki nie zeszli we trójkę z powrotem na dół i nie zostali z Rose sam na sam. Najchętniej..., wyszedłby zaraz, ale potrzebował zahaczyć się gdzieś. Musiał zacząć zarabiać, nie chcąc uszczuplać bardziej jeszcze niewielkich oszczędności, jakich dorobił się w Vegas. Stał z rękami wciśniętymi w kieszenie jeansów z rozchełstaną na boki, rozpiętą chyba trochę za mocno koszulą i wpatrywał się w czubki swoich wypolerowanych tak, że przypominały lustro butów, żeby po chwili podnieć głowę i wpatrując się dziewczynie w twarz, powiedzieć:<br>
Nie spodziewałem się ciebie w..., takim miejscu — mruknął łapiąc się na tym, że jego słowa mogły brzmieć trochę jak zarzut, trochę jak wyrzut, przytk, którego nie miał prawa jej czynić.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Little Darlings”