WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie tylko Tobie. - szczerze mówiąc to Gwen dalej próbowała dlciec prawdy, jakim cudem taka osoba znalazła się na tak ważnym stanowisku. To nigdy nie powinno mieć miejsca, ale jak widać ktoś go popiera. Ludzie którzy najwyraźniej zostawili mózg gdzieś poza domem i dalej go szukają, bo nikt normalny nie wybrałby samozwańczego pana i władcy z tupecikiem na głowie.
Na twarzy pojawiły się lekkie rumieńce na zasłyszany komplement. Było to naprawdę miłe, zważając na fakt, że Richards namieszała w życiu koszykarki i to całkiem porządnie, bo takiego rozgłosu to dawno nikt nie miał. - Dziękuję. - odparła ale zaraz wzrok powędrował na sushi jakie przed nimi wylądowało. Wzięła pałeczki w dłoń, trochę niezgrabnie, ale już po sekundzie upolowała jednego frykasa.
- Dużo w tym mojej winy. - westchnęła, ale nie zamierzała tego roztrząsać. Stało się, już niestety nic na to nie poradzi. Musiała przetrwać złe myśli na temat samej siebie i jakoś ruszyć do przodu.
- Na pewno nie to, czym się na codzień zajmuję. Wiem, że biadolenie na temat sowjego życia nie jest ciekawe, ale niestety nie z własnej woli zostałam przesunięta, niby awansowana, do działu plotkarskiego. Blog jest moim azylem, to tam zajmuję się tym co ważne. A co do twojego pytania, to tak, cięższe i to dużo bardziej niż jakieś gwiazdeczki i domniemane romanse. - przeżuła kolejne nigiri i wyjęła tableta z torby. Podała go Rey, rozświetlając ekran.
- Robię zdjęcia do moich wpisów. Każde jest autorskie. Piszę o nierówności, rasiźmie, dyskryminacji kobiet, prawach człowieka i ich łamaniu, trochę o polityce, dyplomacji, konfliktach. - aż można było nie dowierzać, bo w końcu to jest ta blondyna co obsmarowuje ludzi dla zarobku.
Artykuł jaki się akurat wyświetlił był z przytoczonymi słowami sławnych osób które zmagają się z dyskryminacją ze względu na kolor skóry. Hanslow mogła odnaleźć tam swoje słowa.
- Wiem, powinnam poprosić o twoją zgodę na ich upublicznienie, kolejne wykroczenie które popełniłam, ale nie do końca wszyscy w pracy wiedzą, że robie coś poza plotkarskimi wywiadami. - dlatego wpisy na blogu były pod pseudonimem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przynajmniej w aspekcie prezydenta sie zgadzały jednogłośnie. I chociaż Rey nie przepadała za polityką to na następne wybory prezydenckie zamierza się wypowiadać publicznie o tym co sądzi i obecnym prezydencie. Czasami zastanawiała się jak to jest być człowiekiem o zwyczajnym kolorze skóry. Ona przecież była mieszanką tak naprawdę i nawet niektórzy czaenoskórzy mówili, że jest bardziej biała.
Tego komplementu nie miało być i naprawdę Rey biła się za to w myślach. Jeszcze sobie Gwen coś pomyśli i zaraz któregoś dnia przeczytają to ludzie na stronach plotkarskich.
-Temu nie zaprzeczę - rzuciła ostatecznie i wpakowała sobie do dzioba żarcie, które akurat podano. Delektowała się sushi i słuchała uważnie swojej towarzyszki. Widać było po blondynce, że takie cięższe tematy dużo bardziej ją interesują niż to kto z kim sypia i czy Rey zdradza narzeczonego. W pewnien sposób to przyczyniło się by Hanslow zupełnie inaczej spojrzała na Richards.
Chwyciła za tablet i jej wzrok wędrował po kolejnych zdaniach z bloga. -Zdjęcia fajnie Ci wychodzą - skomentowała między jednym kęsem jedzenia a drugim i nadal czytała randomowe fragmenty artykułu. Szczerze nie podejrzewała jej o tak ciężki temat, który był bliski sercu Hanslow, bo z rasizmem spotykała na codzień.
-Toseriodobryartykuł - wymamrotała z buzią pełną jedzenia. Widząc minę towarzyszki szybko przełknęła żarcie i uśmiechnęła się szeroko -Co chciałam powiedzieć to, że to naprawdę dobry artykuł. Jeśli chcesz mogę podesłać go kilku osobom, które spróbowałyby go promować - stwierdziła ostatecznie i przejechała dłonią po włosach -Kij z plotkami i tamtym artykułem - machnęła dłonią. Rey nie potrafiła się zbyt długo wściekać a w uroczej blondtnce nawet i koszykarka widziała niewykorzystany potencjał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zazwyczaj nie chwaliła się na prawo i lewo tym co pisze na swoim blogu, ponieważ większość społeczeństwa woli lekkie ploteczki od prawdziwych problemów świata. Pokazała Hanslow nad czym pracuje, ponieważ jej słowa była tam umieszona. Zrobiła to trochę bezprawnie, ale nagięła trochę zasady, bo przecież nie każdy dziennikarz jest tylko i wyłącznie uczciwy. Jasne, kryminalistą Gwen nie jest, ale taki mały przekręt był tego warty.
- Dzięki. - zdjęcia i fotografia to jej druga pasja zaraz po pisaniu. Uwielbiała zatrzymywać chwilę na aparcie gdy inni ludzie pędzili przez miasto. Ostatnio udało jej się być na proteście związanym z osobami czarnoskórymi, gdzie zrobiła parę naprawdę mrożących krew w żyłach zdjęć. Idealnie pokazywały jak traktowane jest społeczeństwo amerykański i przywileje białych ludzi. To coś okropne, z czym chciała walczyć Richards.
Na początku nie zrozumiała co koszykarka mówi, ale kiedy tylko wyjaśniła, blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Serio? - była zaskoczona tym, że pomimo wyrządzonej krzywdy, Hanslow chciała jej pomóc. Było to dla niej wręcz nierealne. Nie było tu żadnego kruczka? To tak bezinteresownie? - Byłoby super. Jak na razie nie mam dużego rozgłosu. Jest kilka wiernych osób które czytają mojego bloga, ale to i tak tylko garstka. - chciała aby jej wpisy poruszały serca większej ilości społeczeństwa niż teraz, ale nie miała pojęcia że Rey jej w tym pomoże.
- To wiele dla mnie znaczy. - uśmiechnęła się radośnie i wpakowała kilka kolejnych sushi do buzi.
Kiedy już była pełna oparła się na krześle i spojrzała na koszykarkę.
- Bardzo namieszałam w twoim związku? - musiała spytać. Nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale w tym wypadku naprawdę interesowała się czy przez nią nie rozpadł się ich związek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety ludzie nie lubią ciężkich tematów. Wolą żywić się plotkami, bo prawdopodobnie mając na tyle ciężkie życie, że nie chcą jeszcze podobnych rzeczy czytać i słuchać w mediach. Rey nie miała nic przeciwko użycia jej słów w takich tekstach. Tym bardziej czuła się w jakiś sposób wyróżniona mimo wszystko.
Sama koszykarka starała się aktywnie brać udział we wszelkich protestach i rozmowach na temat rasizmu i nie tylko. Każdy miał prawo do życia po swojemu, a kolor skóry tym bardziej nie miał znaczenia.
Dlaczego chciała pomóc wypromować bloga? Bo kurcze tekst napisany przez jej niezbyt lubianą dziennikarkę był cholernie dobry i zasługiwał na szersze grono odbiorców. Mówiła prosto o kwestiach, które tak wiele znaczyła dla samej koszykarki.
-Słuchaj. Może i nie darzyłam Cię jakąś wielką sympatią z powodu napisanych plotek na mój temat, ale to wcale nie znaczy, ze nie mogę Ci pomóc. Tekst jest genialny i zasługuje na rozgłos - wzruszyła ramionami pakując sobie sushi do buzi i oddając tablet swojej towarzyszce. -O takich rzeczach warto mówić głośno. Nie próbowałaś wysłać tych tekstów do poważniejszych gazet? - spytała ignorując skutecznie błysk fleszy, które co chwilę im towarzyszyły. Była cholernie zainteresowana tym tematem i z chęcią pomoże we wszystkim, ale tego akurat nie powie teraz na głos.
Wzruszyła ramionami -Nie wydaje mi się. Zasiałaś ziarenko niepewności, ale to nie jest coś z czym sobie nie poradzę - uśmiechnęła się smutno. W sumie to blondynka zasiała niepewność w niej samej i teraz koszykarka miała rozkminę życia czy faktycznie Micah to tak już na zawsze. Była tego pewna aż do niezbyt wygodnych pytań, które usłyszała od dziennikarki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dalej trudno było jej uwierzyć, że po tym artykule koszykarka chciała mieć z nią do czynienia. Było to nielogiczne i kompletnie pozbawione sensu, ale Gwen nie zamierzała narzekać. Trafiła jej się szansa na naprawienie krzywdy którą wyrządziła i musiała ją wykorzystać. W końcu rzadko kiedy człowiek ma drugą szansę od osoby którą kilka dni wcześniej obsmarowało się w artykule plotkarskim.
- Aż mi teraz źle, że opublikowałam ten artykuł o Tobie. - widać było jak lekko się speszyła, no bo jak to tak. Uważa że jej wpis na bloku jest świetny mimo że jest kimś kto podsycił ploteczki, które w tej chwili paprazzi jeszcze bardziej rozwiną? Serio, to nie mieściło się w główce Richards i było jej niezmiernie przykro, że potraktowała tak bogu winną Rey. Musiała się jej jakoś odpłacić. Jeszcze coś wymyśli! W końcu głowę to ona miała pełną pomysłów także tylko czekać jak Hanslow dostanie jakiś podarek od niej. Niedrogi bo niedrogi, ale jednak warty uwagi!
- Próbowałam do kilku, ale nie mam... - zapomniała słowa, więc zmarszczyła brwii chwilkę zastanawiając się. - RENOMY! - - aż głośniej to rzuciła z radości, za co sama skarciła się w myślach. - Moje wiadomości najczęściej lądowały w spamie, albo dostawałam odpowiedź typu, dziękujęmy za artykuł przyjrzymy mu się i nigdy nie dostałam odpowiedzi. - co było dosyć przykre, bo Gwen naprawdę chciała pomóc. Może nie naprawi świata w pojedynkę, ale przynajmniej zrobi mały kroczek do polepszenia czyjegoś życia.
Zeszła na temat bardzo delikatny, ale nie żałowała że zapytała. Wolała wiedzieć, czy może miec już miano psuji związków.
- Och to dobrze... jeszcze raz Cię przepraszam i w sumie, to nie mam pojęcia jak Ci się odwdzięcze. - stwierdziła wskazując na tableta.
- Ja nie mam faceta, ale nie trudno się dziwić skoro spędzam całe życie przyklejona do telefonu tableta i laptopa. - zaśmiała się gorzko, bo z jednej strony chciałaby miec kogoś do kogo mogłaby się przytulić, ale z drugiej? Kariera była jej kochankiem!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rey może faktycznie nie powinna wspierać osoby, która obsmarowała jej tyłek na dziale plotkarskim. Ogólnie zacznijmy od tego, że nie powinna przyjmować zaproszenia na sushi. Miała zignorować pojawienie się dziennikarki i teraz siedzieć w domu w wannie i się relaksować. Hanslow jednak dawała ludziom drugą szansę jeśli widziała, że faktycznie kajają się po popełnieniu pierwszego błędu.
-I prawidłowo - przytaknęła uświadamiając blondynkę, że o tym to Rey nie zapomni jeszcze przez długi czas. Jednak nie przeszkadza jej to w pomocy. Koszykarka była pomocną kobietą, jakby nie było swój wolny czas poświęcała dzieciakom z domu dziecka, którym organizowała jakieś wypady. wierzyła w tekst Gwen na temat rasizmu. Jej głos może nawet poruszyć wiele serc. Napisała to biała kobieta, która sama widzi co się dzieje z obecnym społeczeństwem i jak bardzo ludzie koloru zgarniali tak naprawdę za nic.
-Na Twoim miejscu nie wysyłałaby wiadomości - stwierdziła uśmiechając się lekko. -Jak masz czas podskocz do jednego czy drugiego wydawnictwa z wydrukowanymi tekstami i tak aż ktoś się zainteresuje - bycie upartym czasem opłacało i jeśli Gwen skutecznie będzie się narzucać to może jej się uda. Raz wysłanie e-maila nie starczy w takich gazetach.
-Nie musisz się odwdzięczać.- machnęła ręką sięgając po wodę, którą jeszcze miała w szklance. Gorzej jak blondynka wymyśli jakiś głupi artykuł do gazety co by paparazzi nie miały zbytniej pożywki. To może jeszcze dodatkowo ich nakręcić.
-Jeśli chcesz rozwinąć swoją karierę to polecam nie mieć faceta - uśmiechnęła się rozbrajająco -Gdyby nie nacisk ze strony moich rodziców to też teraz byłabym sama i skupiała się tylko i wyłącznie na koszykówce. - ktoś tu właśnie wypaplał, że w sumie związek z Micah był nie jej pomysłem. Jasne ona powiedziała tak gdy padł na kolano i na swój sposób darzyła go uczuciem, ale jednak gdyby nie rodzice to pewnie faktycznie byłaby sama.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tak posłuchać Rey, to faktycznie miała racje. Zamiast pisania maili i wiadomości, powinna podejść do tego bardziej brutalnie i wbić do jakiejś redakcji ze swoim artykułem. Jest do tego zdolna, ale jakoś nie miała czasu, w końcu zajmowała się życiem innych. Za to jej płacili.
- Ale jednak wolę się odwdzięczyć. - tak na zaś. Może jeszcze coś przeskrobie i co wtedy? Będzie kolejny raz prosić o wybaczenie? To głupie, dlatego wolała pokazać że są to szczere przeprosiny.
Poruszony temat okazał się bardzo ciekawy, bo Richards nie miała pojęcia, że gdyby nie rodzina to Hanslow byłaby singielką. Oczywiście jej zmysł plotkarski od razu się załączył, ale w tym momencie nie mogła podpaść.
- Faceci czasem nas ograniczają. - jakiś tam związek miała, nawet dwa i jakoś nie czuła się w nich najlepiej. Było jej dobrze tak jak jest. Mogła się rozwijać i nie musiała się martwić, że jej połówce nie będzie to odpowiadać.
Dokończyła sushi i westchnęła. Miło spędziła czas z Rey i w sumie spotkałaby się na kolejnym spotkaniu, ale kobieta może nie mieć na to ochoty.
- Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe i może się jeszcze spotkamy. - liczyła na to. Powoli zaczęły się zbierać, oczywiście Gwen stwierdziła że pójdzie na piechote. Zresztą nie chciała się narzucać. Wolała, żeby Rey sobie odpoczęła od niej i nie musiała dłużej oglądać jej mordki.
Pożegnały się w przyjaznej atmosferze, przy tłumie gapiów i fotoreporterów po czym Richards czym prędzej udała się na autobus.
Zdecydowanie było to oczyszczające spotkanie, dzięki któremu Gwendolyn mogła na spokojnie zasnąć kiedy tylko wpadła do domu.

/ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

jeden | outfit

Nie, że nie była fanką sportu - bo przecież wykonywany zawód zdecydowanie zobowiązuje do interesowania się zajęciami fizycznymi różnej maści - tak nie miała w dniu dzisiejszym ochoty na wychodzenie… gdziekolwiek. A tym bardziej na oglądanie walk bokserskich, nie mówiąc już o pójściu na nie w towarzystwie swojego męża. I tak, to on był pomysłodawcą na wspólne spędzenie tego wieczoru właśnie w taki sposób. Co z tego, że dzień wcześniej pokłócili się po raz kolejny do tego stopnia, że nie miała ochoty go widzieć przez przynajmniej tydzień? Gdzie na dodatek nie usłyszała przepraszam za to, iż zapoczątkował kolejną sprzeczkę… Bo tak - ponownie poszło o nic. Wiecznie nie ma konkretnego powodu, lecz mimo to prowokował oraz doprowadzał do sytuacji burzliwych. Co mu to dawało? Satysfakcję? Czy może to forma wyładowania się ze stresu, nie patrząc na to, że przecież nie na tym polega małżeństwo…
Żeby jednak nie doszło do kolejnej sprzeczki, zgodziła się na to wyjście. Ubrała się luźniej, choć nadal z klasą, pakując się do samochodu małżonka, który skierował koła pojazdu do konkretnej lokalizacji, gdzie wydarzenie miało miejsce.
Hope - jak to już było mówione - nie była zainteresowana dzisiejszymi spotkaniami. Kto z kim walczy, o co i po co. To tylko wyjście z mężem, aby nie miał pretekstu do wywołania prawdziwej, podstawnej kłótni, dlatego też na wejściu powędrowała do kolejek za jedzeniem oraz napitkiem. O dziwo jej mąż niczego nie chciał, chociaż coś czuła, że będzie z całą pewnością od niej podjadał, a także prosił o choćby łyka wody czy innego napoju, jaki sobie weźmie. I tak, jak na złość wybrankowi serca miała w planach wziąć piwo, co też nastąpiło w chwili doczekania się na możliwość złożenia zamówienia. Dobrze, że pojawili się tu wcześniej, bo kolejka powstała za nią jest dwa razy dłuższa od tej, w jakiej stała.
Nachosy z sosem, piwo i jeszcze mała puszka pepsi - z takim zamówieniem zmierzała do miejsc siedzących, pamiętając gdzie mają wykupione siedziska. Luke tam na nią czekał, gdzie ona niezbyt chętnie tam zmierzała, bardzo powoli przechodząc do tej części areny. Można jednak pomyśleć, że bała się o rozlanie piwa czy utratę przysmaku, stąd ten żółwi pęd.
Chcąc nie chcąc, musiała też przejść w okolicach łazienek, jakie się tu znajdowały, nie spodziewając się, że ktokolwiek mógłby na nią wpaść. Tak się jednak stało, a jegomość opuszczający pomieszczenie zapatrzył się w przeciwnym kierunku, a konsekwencją czego stało się wylądowanie na niej - a raczej w pierwszej kolejności na jej zamówieniu. Na szczęście sos nie wylądował na jej ubraniach, a piwo nie rozlało się po niej w jakiejś wielkiej ilości, czego nie można było powiedzieć o facecie, który był nierozważny. - Patrz jak leziesz! - zareagowała natychmiastowo w niezbyt przyjazny sposób, niemniej to chyba nic dziwnego, co?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gra pierwsza

Media jak przed każdą walką zaczęły pompować balonik. Porównywać w statystykach kto ma większe szanse na ostateczny sukces i jak może potoczyć się pojedynek. Na korzyść przeciwnika z Rosji przemawiał wiek oraz budowa ciała. Jest młodszy i większy od Dante, ale czy to jakkolwiek deprymowało Meksykana? Ani trochę. Wiedział, że to nie wszystko. Liczy się doświadczenie, spryt, siła oraz szybkość. Jego technika była nienaganna i podkreślał to w każdym wywiadzie. Większość ludzi uważało go za ignoranta, który nie dopuszcza do siebie myśli iż istnieje ktoś kto jest w stanie zagrozić jego pozycji na arenie międzynarodowej, ale on wyśmiewał komentarze, nierzadko wdając się w słowne utarczki.
Przyjechał na arenę dużo wcześniej niż zakładał to jego manager. Chciał się po prostu przejść, pomyśleć i usiąść na jednym z krzesełek jak widz. Od dawna tego nie robił. Poprawił kaptur na głowie i zerknął na osoby, które właśnie przygotowywały ring. Uśmiechnął się delikatnie. Jeszcze kilka godzin i stanie znów na tych deskach. Poczuje ten dreszczyk emocji i zapomni o wszystkim co go otacza. Będzie tylko on i Dmitrij. Założył słuchawki i puścił jedną z najnowszych nut Jhay Corteza. Uwielbiał walczyć w KeyArenie. Traktował ją jak drugi dom, tak samo jak Seattle, które mimo początkowej niechęci stało się więcej niż tylko aktualnym miejscem jego przebywania. Uwielbiał tu wracać po każdej dłuższej rozłące. Wystukiwał rytm nogą o jedno z krzesełek przed sobą. Jeszcze tylko moment…
Arena zaczęła się zapełniać a on, cóż nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Był skupiony na tym co miało nadejść, lecz tym razem postanowił zrobić coś spontanicznego. Została jeszcze niecała godzina do walki, a on ubrany w czarny dres i czapkę postanowił przejść się wśród kibiców na arenie. Sława jest zazdrosną kochanką, która odebrała mu anonimowość. W tym momencie zamierzał chociaż przez moment poczuć jak to jest zwykłym kibicem, który emocjonuje się na widok boksera… jego.
W łazience, no cóż wiadomo po co się znalazł. Gdy już załatwił swoją potrzebę, zamierzał wrócić do szatni gdzie ostatecznie musiał znów „wejść w swoją rolę”. Otworzył drzwi i nawet nie spoglądał przed siebie a na mężczyznę który właśnie go wyminął i… w ten sposób wpadł na kobietę… bardzo ładną kobietę. Na chwilę go zamroczyło, jakby zupełnie zapomniał języka w gębie, dopóki koleżanka nie postanowiła się odezwać.
- Wiesz, czasem trzeba być ostrożniejszą. A teraz śmierdzę piwem. – zaśmiał się i wyszczerzył swoje bielutkie ząbki. Nie zamierzał prawić jej morałów, że mogła przejść trochę dalej od drzwi a wtedy nic by się nie wydarzyło, więc jedynie spojrzał smutno na prawie pusty kubek z alko. - Przepraszam. Pewno twój facet nie będzie zadowolony z braku piwa. Na mój koszt… – podał jej wymięty banknot. -… za to moje nie patrzenie gdzie lezę, a teraz wybacz śpieszę się. Miło było poznać. – zdążył rzucić na szybko widząc, że zegar odliczający czas wyświetlił równo trzydzieści minut. Ruszył w kierunku szatni. Przebrał się, pogadał chwilę z trenerem oraz z matką i siostrą, odmówił modlitwę i był gotowy do wyjścia na deski.
- Co tak długo? – spytał Luke spoglądając na Hope, która zajęła miejsce koło niego. Nie zamierzał jakoś zaczynać sprzeczki bo nie po to tu przyszli. - Dzięki. wziął od niej piwo i uśmiechnął się. - Postawiłem na Navarro dwieście dolców. – rzucił i zabrał jednego nachosa.
Na samym środku pojawił się komentator zapowiadając obie gwiazdy. Wszyscy w arenie zamilkli. Najpierw na deskach pojawił się Rosjanin, który oczywiście został wybuczany, choć część widowni nawet klaskała. Później z głośników poleciał najnowszy hit Imagine Dragons i Dante powoli zaczął wchodzić na ring. Nie rozglądał się, szedł przed siebie, aby dopiero będąc już w odpowiednim miejscu, pozdrowił publikę, która żywo zaczęła krzyczeć. Przez moment nawet jego spojrzenie spotkało się z… no właśnie… kobietą którą prawie staranował przed łazienką. Ups…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To co właśnie się wydarzyło… nie miało miejsca. Po prostu nie mogło się jej przydarzyć. Nie dość, że trafiła tutaj nieco na przymus, to na dodatek jej przekąska oraz piwo poszło totalnie na zmarnowanie. Westchnęła ciężko, próbując się uspokoić po wypowiedzianych do niego słowach, niemniej trudno było tego dokonać - tym bardziej, gdy widziała w dalszym ciągu puste dłonie, jakie dopiero co były zapełnione pysznościami na przetrwanie dzisiejszego wieczoru.
Przyjrzała się mu uważnie, nie zdając sobie sprawy z tego, z kim ma obecnie do czynienia. Pokręciła głową, a na jej twarzy znaleźć można było mieszankę złości, smutku, ale przede wszystkim zawodu, iż ten wieczór stał się w obecnej chwili jeszcze gorszy.
- I kto tu mówi o ostrożności… - odparła z dezaprobatą, nie spuszczając go przez jeszcze dłuższy moment ze swoich oczu. Westchnęła ponownie, odwracając ostatecznie spojrzenie w bok, upewniając się iż nie pojawił się na horyzoncie jej mąż, bo zaraz jeszcze by zrobił jej awanturę, że śmiała rozmawiać z jakimś mężczyzną, zamiast do niego szybciutko pójść! Tego tu jej brakowało…
- To raczej ja nie będę… - urwała, gdy nagle w jej kierunku poleciała wyciągniętą dłoń, która przekazywała banknot w niezbyt dobrym stanie, marszcząc przy tym brwi z nieukrywanym zaskoczeniem, a nawet i konsternacją, jaka wymalowała się w sekundę na jej twarzy. Nie zdążyła ogólnie bardziej zareagować oraz dopowiedzieć czegokolwiek, bowiem ten prędko poinformował o spieszeniu się, żegnając się bez większej trudności. Miło było poznać?! No nie wierzyła! - Wzajemnie! - tylko, że ona powiedziała to z mocno wyczuwalnym sarkazmem - takim, który z całą pewnością został usłyszany przez oddalającego się mężczyznę.
Powróciła z niezbyt wielką chęcią do stoisk z jedzeniem oraz piciem, zamawiając ponownie nachosy oraz piwo - tym razem jednak przechodząc całkiem szybko na trybuny, trafiając na swoje miejsce - obok męża, do jakiego na pewno się nie spieszyła. Zwyczajnie nie chciała mieć ponownie połowy nocy spędzonej na kłótni oraz pominiętej walki; skoro tu jest, to nie wypada przeoczyć takiego wydarzenia.
Gdyby jednak wiedziała kto na nią wcześniej wpadł…
To na pewno nie spieszyłaby się jeszcze bardziej. Zanim jednak prawda wyszła na jaw, mąż postanowił ją skutecznie poinformować o tym, że to nie ona tutaj w trakcie dzisiejszego wieczoru pije, a jest kierowcą. - Musiałam się wrócić po… - i tak, w tym momencie zabrał jej butelkę z piwem, na co ona - ponownie - zrobiła zdegustowaną minę. To są jakieś żarty… - To świetnie - obyś przegrał dodała w myślach, co z całą pewnością wkurzyłoby Luke’a, a może i nawet nauczyłoby na przyszłość, aby nie obstawiać walk. Chociaż… znając jego, to nie wyciągnąłby z tego lekcji, robiąc w dalszym ciągu to, co uważa za słuszne.
Pojawiła się muzyka, a w jej trakcie - pierwszy zawodnik. Rosjanin. Nie kojarzyła go, ale to zwyczajnie z racji niezbyt wielkiego interesowania się boksem, co chyba akurat w przypadku kobiet nie jest niczym zaskakującym.
Pojawiła się kolejna piosenka - drugi zawodnik. Amerykanin. Nie koja… zaraz… Kojarzyła. O nie, tylko nie to…
Zrobiła wielkie oczy, wodząc ciągle za drugim zawodnikiem bez przerwy spojrzeniem, co na pewno zaniepokoiło Luke’a. Czyżby Navarro wpadł jej w oko? Ani trochę! Gdy ich spojrzenia - tak jej się wydawało - się spotkały, prędko uciekła tęczówkami w bok. Powiedzcie, że to jej się śni!
- Wiem, że nie uwierzysz, ale… spóźniłam się, bo Navarro wpadł we mnie, jak niosłam pierwsze zamówienie. Tyle, że wtedy nie wiedziałam, że to jest właśnie on - poinformowała, powracając oczami ponownie na ring, ciesząc się, że już wzrok boksera nie wodzi po widowni - a tym bardziej na tej części, gdzie ona się znajduje na czas walki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet jeśli wpadnięcie na kobietę było czystym zbiegiem okoliczności to nawet tak głupia rzecz go ucieszyła. Tak dzieje się gdy ktoś idzie oglądać walkę. Ludzie wpadają na siebie i wytrącają jedzenie non stop także zaznanie takiego momentu normalności było czyś odświeżającym i to dosłownie, bo wylane piwo znalazło się na jego bluzie i musiał jeszcze na szybko wskoczyć pod prysznic. Z każdą minutą czuł dreszczyk adrenaliny, który przejmował jego ciało i umysł. Wiedział, że ma tylko minut aby pokazać kim jest i że możliwościami jest dalej młody. Niech wszyscy komentatorzy udławią się własnymi statystykami, kiedy to jego ręka powędruje w górę a wszyscy zaczną wiwatować. Tak sobie wyobrażał tą scenę. Podobno takie myślenie jest wskazane, zwłaszcza aby zrealizować obrany cel.
Muzyka którą słyszał powoli wchodząc po kolejnych schodach dudniła mu w uszach, tak samo jak krzyki kibiców. To jest jego chwila, jego moment. Światło na arenie raziło w oczy, gdy tylko rozejrzał się po trybunach. Doskonale wiedział, że Ci ludzie przyszli tutaj dla niego. Jest farbowanym lisem, Meksykanem z amerykańskim obywatelstwem, jednakże reprezentującym swój rodzimy kraj. Chciał sprawić aby każdy tam, nawet najmniejszy dzieciak widział w nim wzór, reprezentanta i legendę. Do tego dążył od kilkunastu lat.
Po pierwszych słowach Luke tak naprawdę wyłączył się mimo usłyszenia tego… świetnie. Coś mu nie grało, ale w tej chwili był w stu procentach skupiony na ringu. To tam będzie prawdziwe widowisko, oni nie muszą tutaj urządzać swojego, prawda? Uważnie obserwował jak żona spogląda na ciemnoskórego zawodnika. Coś mu tu nie grało i miał już zadać konkretne pytanie, ale nagle uciekła wzrokiem, co tylko utwierdziło go w przekonaniu iż jest winna. Tylko czego?
- Przestań się zgrywać? On? Tutaj na trybunach? Weź no czasem pomyśl. Co on miałby tutaj robić? Pewno jak ktoś otworzył te drzwi od kibla to mocno nimi dostałaś. – stwierdził biorąc kolejnego nachosa, którego zamoczył w sosie. To niemożliwe aby bokser kręcił się gdzieś wokół nich. Jest kimś, a nie jakimś plebsem który płaci za miejscówkę w KeyArenie. Luke westchnął widząc wzrok Hope. - To nierealne po prostu. – wzruszył ramionami i upił łyka piwa. Kompletnie zapomniał, że to on miał dzisiaj prowadzić. Po prostu przez myśl mu nie przeszło, że to piwo może nie być dla niego. W końcu Johanson wzięła sobie colę, nie?
Bokserzy stanęli naprzeciw siebie, przywitali gdzie Navarro uśmiechnął się delikatnie, tak że widać było jego ochraniacz z flagą Meksyku. Sędzia powiedział kilka słów i… zaczęło się. Dante był skupiony na przeciwniku. Z początku robił uniki starając się zaciągnąć Rosjanina bliżej siebie, gdy ta sztuka się udała wyprowadził szybki cios, potem grad kolejnych, rozcinając przeciwnikowi łuk brwiowy. Nastąpiła ofensywa i to on musiał się bronić, parował ciosy, do momentu kiedy nie dostał w brzuch. Poczuł jak traci dech, co wykorzystał Dimitrij uderzając w głowę. Pierwsza runda minęła bardzo szybko, teraz każdy miał chwilę na doprowadzenie się do porządku. Santiago (trener) wskazał szybko wrażliwe punkty jakie może zaatakować Meksykanin.
Luke uśmiechnął się. - Ładnie dostał. Zapewne gwiazdki zobaczył. Mam nadzieję, że dokopie tamtemu za to! – stwierdził, odwracając wzrok od ringu na swoja żonę. - Jak Ci się podoba walka? podpytał, bo mimo wszystko nie był tu sam a jego żona zna się na sporcie jak mało kto. W końcu jest nauczycielką wfu.
Gong i kolejna runda, tym razem Dante przeszedł do ofensywy, zasypując przeciwnika gradem ciosów, z których większość była celna. Oczywiście sam również oberwał. Poczuł krew na ustach, którą szybko wypluł i wyprowadził kolejny atak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiem, że to brzmi nierealnie… - bo jeszcze bardziej głupio to zabrzmiało na głos, gdy to wypowiedziała, niż jak to siedziało jedynie w jej głowie. Pokręciła głową przez chwilę, starając się przetworzyć poprzednie fakty, chcąc upewnić się we własnych wspomnieniach, że widziała naprawdę tego, kto obecnie znajdował się na ringu i był gwiazdą wieczoru. Po przeanalizowaniu nawet najmniejszych szczegółów, uzmysłowiła sobie iż to nie są jedynie jej zwidy, a najprawdziwsza z prawd. - To był na serio on - powiedziała znacznie bardziej stanowczo, bowiem wiedziała co widziała. Nie była ślepa, głupa. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi taką rzeczą. Zwyczajnie powiedziała to, co miało faktycznie miejsce.
Popatrzyła ponownie na piwo, które z taką radością upijał jej małżonek. Ponownie zaciągnęła się powietrzem, nie wiedząc co zrobić. Powiedzieć mu, że właśnie zjebał jej całkowicie wieczór, zmuszając ją do prowadzenia samochodu, a nie skorzystania z okazji, aby się zrelaksować po ostatnich kłótniach, jakie miały między nimi miejsce, czy dać sobie spokój popijając colę jakby nigdy nic? Ostatecznie podjęła decyzję, że nie skomentuje tego, lecz jednocześnie nie ukrywała swojego wyprowadzenia z równowagi. Była w dalszym ciągu zdenerwowana, choć w nie aż takim stopniu. Żeby jednak nie rozmyślać nad tym, co się wydarzyło od samego początku pojawienia się na arenie, skupiła tęczówki na ringu, co również niezbyt dobrze wpłynęło na jej myśli. W końcu… znajdował się na nim jej napastnik.
Oglądała walkę z niemałym zainteresowaniem, bo w sumie… okazuje się, że dobry zawodnik z tego całego Navarro. I nawet jeśli wcześniej wpadł na nią, to teraz zyskał w jej oczach - właśnie tym, co wyczyniał na ringu. Nie znała się aż tak na boksie, niemniej potrafiła dostrzegać kiedy mu szło dobrze, a kiedy gorzej.
Nawet nie dostrzegła, kiedy pierwsza runda dobiegła końca, a wtedy - nieproszony i niechciany - mąż odezwał się w trakcie oczekiwania na wybicie odpowiedniego dźwięku zwiastującego rozpoczęcie kolejnej. Miała się nie odzywać, niemniej Luke ją niejako do tego zmusił, nagle pytając o to, czy podoba jej się walka. A co ma powiedzieć? Że to wieczór marzeń dla niej? Dla kobiety? Dla osoby, która ma na co dzień sport? Niemniej uśmiechnęła się delikatnie - ukrywając fałszywość, jaka się w tym geście próbowała przemknąć, żeby nie usłyszeć niepotrzebnego komentarza. - Całkiem dobrze się zapowiada. Nawet jeśli musiał przyjąć parę ciosów, to wygląda, że dzisiejsza walka będzie na jego koncie - odparła spokojnie, chwilę trzymając wzrok na swoim małżonku, przenosząc chwilę później na ring, na jakim zaczęło się poruszenie.
Ofensywa to chyba coś, czego musiał się w tym momencie podjąć. Gdyby od tego nie zaczął - mógłby przegrać, bowiem - w jej ocenie - musiał zmęczyć swojego przeciwnika, który po przyjęciu paru ciosów zdecydowanie opadł z sił. - Jeśli utrzyma takie tempo, jak z początku, to będzie szybkie zwycięstwo - odparła niespodziewanie, nie przestając patrzeć na widowisko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Luke pokiwał głową. Faktycznie, jeśli facet się nie podda i wystarczy mu sił to bez wątpienia wygra. Zresztą postawił na niego hajs. Musiał wygrać, bo inaczej nie odzyska swojej małej fortuny. Położył dłoń na kolanie Hope i uważnie przyglądał się wydarzeniom na ringu.
Nie zamierzał się chować. Parował ciosy i oddawał ze zdwojoną siłą, jakby jutra miało nie być. W pewnym momencie poczuł jak po raz kolejny dostaje w głowi i zamroczyło go na tyle, że wpadł na liny, na szczęście w porę zrobił unik i Dimtrij sam się na nie nadział. W momencie w którym się odwrócił dostał po raz kolejny w twarz i zalał się krwią z nosa. Runda dobiegła końca. Każdy został opatrzony.
- Wymięka… już na nogach nie pracuje. – stwierdził Dante, czekając aż trener poprawi mu rękawicę, która chwilę wcześniej odpięła się.
- Musisz zdecydowanie zaatakować. Możesz to skończyć w trzej rundzie nokautem. Daj wszystko co masz. – Santiago wiedział jak dobrze zmotywować swojego zawodnika, dlatego poklepał go po plecach i wraz z lekarzem opuścili ring.
To koniec. Zamierzał wykończyć Rosjanina w przeciągu tych trzech minut. Nie będzie się z nim dużej bawił w podgrzewanie publiki do czerwoności. Zapłacili za bilety, show było teraz czas zaprowadzić porządek.
Znów stanęli naprzeciw siebie i tym razem to Navarro przyjmował ciosy, raz za razem. To go nakręcało. W momencie gdy przeciwnik chciał sprzedać mu mocnego sierpowego, Dante zrobił unik i z całej siły uderzył w szczękę wroga. Okazało się to decydujące, ponieważ facet zachwiał się na nogach i upadł na deski. Tłum ryknął a sędzia zakończył walkę. Szaleństwu nie było końca, bo wystarczyło niecałe dwanaście minut, aby doszło do wygranej poprzez nokaut.
Dante uśmiechnął się i zaczął świętować. W tym samym czasie sędzia sprawdzał czy Rosjanin potrzebuje pomocy lekarskiej. Przez dłuższą chwilę się nie podnosił, dlatego Navarro przygryzł ochraniacz na zęby tak jak zazwyczaj robi to Step Curry w NBA. Nikt mu już nie odbierze tego zwycięstwa. Trener wpadł na ring i od razu przytulił swojego podopiecznego. Co zabawne, nawet lekarz postanowił go wyściskać zupełnie jakby zdobył mistrzostwo Kontynentu, a to jeszcze przed nim!
Luke wstał ze swojego miejsca i zaczął wiwatować. Jego pieniądze się pomnożyły! Nic tylko się cieszyć. Nawet picie i jedzenie przestało być ważne, dlatego połowa piwa która wcześniej została w kubku została wylana z radości. - Mówiłem, że kawał z niego skurczybyka!
Sędzia wziął w swoje dłonie ręce przeciwników i zrobił coś na co czekała cała publika oraz sam zainteresowany. Poczuł jak jego ramię idzie w górę i to był ten moment, kiedy Dante pokazał, że jest numerem jeden. Przegrany szedł z ringu, a na nim pojawiła się dziennikarka.
- Jak się czujesz po tej wygranej?
- A jak mam się czuć. Jestem najlepszy. – wyszczerzył ząbki, po czym zdjął rękawice i wziął mikrofon od dziennikarki. - Kto następny?! – zawołał a odpowiedział mu ryk kibiców, którzy najpewniej już będą obstawiać kto będzie chciał się zmierzyć z taką maszyną. Jednak kolejnych słów się chyba nikt nie spodziewał. - Zwycięstwo dedykuję takiej jednej co tu jest. Widzę gdzie lezę. – rzucił po czym zszedł z ringu przybijając piątki z tłumem, aż dotarł do szatni. Był zmęczony ale szczęśliwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zwycięstwo było coraz bardziej pewne, a Hope w sumie nie wiedziała, czy już zaczęła mu kibicować, czy nadal podchodzi do tego wszystkiego neutralnie. Niemniej i tak oglądała w dalszym ciągu to, co działo się na środku areny. Bo jakby nie patrzeć - wkręciła się w to, co miało miejsce, a szkoda byłoby przestać interesować się tym, co zapoczątkowała oglądać.
Walka nie trwała w sumie długo. Trzecia runda była wieńcząca, a gdy finalizujący cios został wykonany - zwycięstwo poleciało w ręce Navarro, który zaczął od razu się cieszyć, nie ukrywając radości. Co mogła o nim w ogóle powiedzieć? Duch wojownika, walczący do samego końca, chcący pokazać, że nie na darmo się o nim mówi w superlatywach. I chociaż nie wiedziała o nim za wiele, a wręcz praktycznie nic, to chyba po dzisiejszym spotkaniu trochę pogoogluje na jego temat przed snem.
Niemniej zamiast na radości zawodnika, skupiła się na chwilę na rozlanym piwie, które obecnie wylądowało w pewnej części na krzesełkach, a innej części na podłodze, a nawet odrobina znalazła się zapewne na innych ludziach, którzy zajmowali sektor taki, jak oni. Ale w sumie - praktycznie nikomu to nie przeszkadzało w ferworze sytuacyjnym, w trakcie okazywania zadowolenia, iż człowiek - na jakiego obstawiali - zwyciężył. Nikomu, oprócz niej. Bo nie dość, że to miało być jej piwo, to czuła na swoich ubraniach jego smród. I choć w gardle to nie przeszkadzało, tak na swojej skórze - a jakżeby inaczej.
Pokazówka ostateczna tego, kto zwyciężył dzisiaj, a następnie Navarro zabrał głos. Wrzawa na hali pojawiła się jeszcze większa, a ostatnie słowa wprawił wszystkich w konsternację i niepewność o kogo chodziło. We wszystkich, tylko nie w nią. Zrobiła większe oczy, póki jej mąż nie zwrócił na to uwagi, po czym napiła się coli, żeby stłumić dyskomfort, jaki zaczęła odczuwać wraz z usłyszanymi słowami od boksera - szczególnie, że nie krępował się o tym powiedzieć tak publicznie.
- Zbierajmy się - bo im wcześniej zdecydują się na opuszczenie areny, tym lepiej - bo potem będą mieli problem z wyjechaniem z parkingu, z całą pewnością stojąc przez trochę czasu w korku. Luke - o dziwo - przystał na to, zaczynając się zbierać z trybun. Hope ruszyła jako pierwsza, zaczynając zmierzać w kierunku wyjścia. Zostało im to jednak utrudnione, bowiem zaczepił ich jakiś mężczyzna.
- Czyżbym dobrze trafił? To Pani miała mały wypadek z Panem Navarro przed walką? - zagaił kulturalne do Johanson, która zrobiła zaskoczoną minę. Następnie ściągnęła brwi ku sobie, nie wiedząc z początku jak zareagować.
- Taaak? - przeciągnęła bardzo niepewnie potwierdzenie na jego pytanie, zerkając na męża który stał koło niej, również nie rozumiejąc co się tutaj dzieje. Czyżby rzeczywiście wpadła na zawodnika, jak mówiła wcześniej?! To się nie dzieje! Jego żona, taka niezdara i ofiara losu! Nie tylko jemu utrudnia życie, ale i nawet takim osobistościom, jak właśnie Dante Navarro!
- Pan Navarro chciałby jakoś to Pani zrekompensować i zaprasza Panią, oraz Pani małżonka, na spotkanie po walce - poinformował w dalszym ciągu w miły oraz kulturalny sposób, uśmiechając się grzecznie do dwójki. - Pan Navarro nalega i nie chce słyszeć sprzeciwu. Także może po prostu od razu państwa zaprowadzę do szatni - dodał, nie dając w sumie szansy na zareagowanie. Świetnie. Za to Luke - wniebowzięty!
- Czasem przydaje się to Twoje bycie niezdarą - odparł do Hope, która ukradkiem się skrzywiła, zmierzając za - jak się domyśliła - menadżerem boksera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy znalazł się w szatni odetchnął z ulgą i zaczął prawdziwą fetę ponieważ jego najmłodsza siostra przyniosła szampana. Aż dziw bierze, że matki z niej nie było… i kto jej w ogóle sprzedał ten trunek?!
- Nie za młoda jesteś na picie? – podpytał, ale ona zamiast cokolwiek powiedzieć jedynie przewróciła oczami i przytuliła brata. Należało mu się. Wygrał walkę, która była niejednoznaczna w statystykach. Jednak Ci wszyscy goście pod krawatem, którzy zajmują się analizami mogą się schować. Zanim jednak otworzył alkohol podpytał Antonio czy mógłby znaleźć ów jednostkę, która stwierdziła, że musi patrzeć gdzie łazi. Mężczyzna stwierdził, że to nie będzie problem słysząc wcześniejszy opis kobiety. Może jeszcze zdąży ją złapać!
- Chodź, niech Cię lekarz doprowadzi do porządku skoro już masz mieć gości. – stwierdziła Gabriela i złapała brata za rękę aby nie był jak duże dziecko i nie uciekał. Usiadł grzecznie na krzesełku, czekając aż specjalista dokładnie sprawdzi czy wszystko jest na miejscu. Nos miał cały, jedynie warga dalej krwawiła. Wyjął maść, którą posmarował spuchnięte miejsce. Oczywiście jutro zapewne wyjdą wszystkie siniaki na twarzy, które teraz jeszcze się „rozwijały” ale to w tym momencie się kompletnie nie liczyło. Wygrał – pokonał Rosjanina i ma na koncie kolejny sukces. Czas szukać nowego przeciwnika!
Szybko założył koszulkę potem spodnie i na sam koniec bluzę oraz buty (look). Nie spodziewał się, że Antonio jednak znajdzie parkę. W momencie kiedy drzwi się otworzyły on wstrząsnął szampanem a korek wystrzelił. Cóż, oblał nim wszystkich, nawet nowo przybyłych. Był w zbyt dużej euforii.
- Hej. – rzucił najpierw no mężczyzny i uścisnął mu dłoń, oddając siostrze alkohol. - Nie myśl, że Cię nie widzę Gabs! – od razu zawołał za młodą która poszła gdzieś wpatrując się w swój telefon, który był również prezentem od Dante. Kochał całe swoje rodzeństwo ale jego oczkiem w głowie była najmłodsza z sióstr. To ona była na jego wszystkich walkach i to ona najczęściej odwiedzała go po szkole. - Dante. – jakby tego nie wiedzieli! Z grzeczności po prostu uznał, że lepiej się przedstawić nowo poznanym osobom. - Wiesz, że twoja dziewczyna na mnie nawarczała. – zaśmiał się, ale oczywiście również przywitał się z kobietą uściskiem dłoni. Podejrzewał, że to nie jest moment na okazywanie jakichś dalej idących gestów. W końcu pojawiła się tutaj ze swoim facetem! Skąd miał wiedzieć, że to mąż?!
- Jak się podobała walka? Warta wydanych pieniędzy? – sam nie wiedział ile kosztowały bilety bo nie on za to odpowiadał. Na jego głowie było show, które chyba dzisiaj było całkiem przyjemne. - Podoba mi się twój styl – stwierdził bokser spoglądając na Hope. Naprawdę fajnie się ubierała, ciekawe czy to tak na co dzień czy po prostu na dzisiaj.
- A ja myślałam, że dupa! – w tym momencie zwrócił się w kierunku z którego dobiegł komentarz.
- Gabs, zachowuj się! – zawołał, bo siostra pozwalała sobie na za dużo. Była bardzo bezpośrednia i chyba przeczuwała co tutaj się kroi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Queen Anne”