WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmarszczyła brwi. — Ja się tak nie zachowywałam będąc w jej wieku! — zaznaczył, jednocześnie uświadamiając sobie, że będąc w wieku nastoletnim nie miała tak wieku problemów, z jakimi obecnie musiała borykać się Daphne, która we wczesnej młodości straciła ojca, a teraz najprawdopodobniej będzie musiała pożegnać się również z matką. Perry nigdy nie mówiła tego głośno. Na zewnątrz starała się kipieć optymizmem. Jednak w myślach często zastanawiała się co będzie, kiedy jej matki zabraknie.
— W ubiegłym tygodniu dwa razy wzywano matkę do szkoły. Najchętniej zamknęłabym tę dziewuchę w pokoju i wypuściła dopiero, gdy stanie się pełnoletnia — mruknęła, choć obawiała się, że nawet w wieku dwudziestu jeden lat jej młodsza siostra nie zmądrzeje. Oby się myliła.
Westchnęła głęboko i otuliła dłońmi wysoką szklankę, którą postawiła przed nią przyjaciółka. Kątek oka zerknęła na duży zegar wiszący na ścianie i poważnie się przeraziła, widząc godzinę. Gdy jednak spojrzała na telefon, wszystko wróciło do normy. Ścienny zegar musiał zatrzymać się dawno temu.
— Nie, jest blondynem. W dodatku włosy chyba mu rzedną. Dziwne, bo nie wygląda na dużo starszego ode mnie — przyznała, czując niemałą satysfakcję z obrabiania mu dupy za plecami. Toczyła z sąsiadem małą wojnę, która często ją irytowała i złościła, ale na koniec dni stanowiła przynajmniej jakieś oderwanie od szarej rzeczywistości, w której aktualnie utknęła. — Nie mogę wmieszać w to policji, bo ten idiota jest prawnikiem, na pewno ze wszystkiego by się wyłgał — dodała, teatralnie przewracając oczami. Słysząc pytanie przyjaciółki, niemrawo poruszyła ustami. Nim cokolwiek powiedziała, zrobiła kilka małych łyków kawy z wkładką.
— Sama nie wiem. Wpadłam w trans. Ta bieganina stała się moją codziennością, a ja zaczynam zachowywać się jak robot, któremu zaprogramowano radzenie sobie ze wszystkim. Kawa to moja ładowarka — zażartowała unosząc szklankę lekko ku górze, jakby na potwierdzenie swoich słów. — Radzę sobie — dodała i uśmiechnęła się przekonująco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ja też nie. Chyba. Teraz jestem zdecydowanie gorsza, niż w tamtych czasach – zaśmiała się. Po części rzeczywiście tak było – Mairead swego czasu należała raczej do osób poukładanych, rozważnych. Starała się, by jej życie układało się jak najlepiej. Sporo czasu poświęcała nauce, a potem pracy, a gdy stwierdziła, że to nie to, rozpoczęła szereg niezbyt odpowiedzialnych decyzji. Zupełnie tak, jakby przeżywała jakiś kryzys; co po części faktycznie było prawdą.
Aczkolwiek tutaj sytuacja rzeczywiście była nieco inna. Perry musiała wziąć pod uwagę, że Daphne ma w swoim życiu pod górkę. Strata rodziców była czymś, co bardzo mocno wpływała na człowieka, a ona była zdecydowanie zbyt młoda, by poradzić sobie z tym w jakikolwiek sensowny sposób. – Nie przejmuj się, pewnie jej przejdzie – stwierdziła, starając się dodać jej nieco otuchy. Prawdę powiedziawszy, nie miała pojęcia, czy rzeczywiście tak łatwo da się to rozwiązać, aczkolwiek liczyła, że będzie dobrze. Głównie ze względu na przyjaciółkę, która i bez tego miała sporo na głowie.
- Włosy mogą rzednąć w różnym wieku. No cóż, najwyraźniej nie odziedziczył zbyt dobrych genów, jest czego współczuć – powiedziała żartobliwym tonem. Zawsze trzeba było szukać pozytywów, nie? Jest wkurzający, ale być może jego ego pozostaje w niekoniecznie dobrym stanie, ze względu na to, że czas nie jest zbyt łaskawy. Czy coś w tym stylu. – No tak, nie ma sensu. Aczkolwiek w razie czego masz mnie i Parkera. Niby nie pracujemy obecnie w zawodzie, ale uprawnienia nadal posiadamy. Ciekawe, czy okazałby się lepszy – rzuciła śmiało, czym sugerowała przy okazji, ze nie, na pewno nie.
- Mam nadzieję, że czasami zdarza ci się spać – powiedziała, unosząc kącik ust. Nie chciała, by jej przyjaciółka brała na siebie za dużo i miała cichą nadzieję, że w dalszym ciągu posiada wszystko pod kontrolą. – Jakbyś potrzebowała pomocy, dawaj znać. Jakiejkolwiek, naprawdę – zwykłe wsparcie, pieniądze, czy cokolwiek innego – nie było problemu. Mairee oferowała cały wachlarz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| wbijam tutaj

Christopher doskonale wiedział, że życie jest ciężkie, a Enzo popierdolony. W związku z tym, kiedy Nick powiedział, co planował jego szanowny szef zrobić Rosemarie... Jego Rosie, to się porządnie wkurwił i pojechał szybko do szpitala, zabrać ją z pracy jak najdalej w pizdu. Tak więc napisał do niej smsa, czy urwie się na chwilę, bo chciał jej coś pokazać w związku z rozwodem ( na smsy i telefony dalej odpowiadała wyłącznie, jeśli o rozwód chodziło), a sam najzwyczajniej w świecie pojechał do szpitala, na parking podziemny. Prawda była taka, że bał się o jej życie koszmarnie i naprawdę nie chciał, żeby cokolwiek się jej stało. Za punkt honoru wziął sobie chronienie jej i był koszmarnie wkurwiony na Enzo, że w ogóle ośmielił się podnieść rękę na jego kobietę. Oczywiście, cynk mógł być nieprawdziwy, ale z drugiej strony... Wcale nie zdziwiłby się, gdyby Enzo chciał dać mu nauczkę za wygadanie się na temat małej Russellówny i spierdolenie akcji z Maxem. W koncu miał dostać Max, a nie młoda Tagliente. Odetchnął ciężko, bębniąc nerwowo palcami o kierownicę, która przy jego wielkich łapach wcale nie wydawała się duża. Na szczęście ją dostrzegł i pomachał nieśmiało. Nie miał zielonego pojęcia, jak jej to wytłumaczy, ale kiedy tylko wsiadła do środka, zablokował drzwi i po prostu ruszył z piskiem opon, nawet się nie witając...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie odpowiadała, bo ją zdenerwował okropnie gdy ostatnio się widzieli i na ten moment nie chciała z nim rozmawiać o czymkolwiek innym niż sprawy związane z jej rozwodem, który i tak skomplikował jeszcze bardziej o czym dowiedziała się już od wejścia do pracy – czekała na nią policja i adwokat jej męża, bo Davida przywiozła karetka. Ktoś go cholernie dotkliwie pobił. Nie było do końca jasne kto, ale David powiedział, że to na pewno z jej polecenia, że jest nieodpowiedzialna, agresywna, ma faceta i że na pewno ktoś taki nie powinien się zajmować dzieckiem. Same oskarżenia może by zniosła, ale nie pismo które wręczyła jej pani adwokat, bowiem załatwiła zakaz zbliżania się do jej jeszcze-męża i dziecka, do czasu rozwiązania sprawy pobicia. Czy muszę pisać jak bardzo się wkurwiła? Była pewna, że Christopher maczał w tym palce i czuła do niego więcej niechęci w tym momencie aniżeli pozytywnych uczuć, bo jednak sprawa się rozgrywała o coś więcej niż tylko ich związek. W tym wszystkim był jej syn, którego teraz nie mogła nawet odwiedzić. Gdy dostała od niego wiadomość, zeszła faktycznie na parking w swoim cudownym, błękitnym wdzianku zupełnie nie spodziewając się tego co zaraz miało się wydarzyć. Powoli otworzyła drzwi, usiadła na miejscu pasażera i gdy już miała zapytać co jest takiego ważne… ruszył. Hę?
– Co ty robisz? – zapytała jeszcze w miarę spokojnie, ale w miarę rozpędzania się samochodu zrozumiała, że naprawdę odjeżdżał od szpitala. Spojrzała na niego zszokowana. – Naprawdę nie mam ochoty na twoje głupie żarty, po za tym jestem w pracy. Zawróć. – odrobinę się zaczęła denerwować, ale jeszcze całkiem znośnie, dopiero gdy przejechał przez skrzyżowanie, pewnie na czerwonym świetle, położyła rękę na kierownicy. – Odwieź mnie z powrotem do szpitala, Christopher – nie szarpała się jeszcze ani nie kręciła kierownicą bezmyślnie, tylko patrzyła na niego z miną mordercy. Zupełnie nie rozumiała w co w tym momencie pogrywał, ale zdecydowanie się jej to nie podobało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A może właśnie powinna odpowiadać? Wiedział doskonale, że ją trochę zirytował, ale bez przesady, tak? Chciał tylko pomóc. Nie miał jednak zielonego pojęcia o pobiciu Davida, bo niestety nie maczał w tym palców – chociażby na przykład bardzo chciał osobiście wpierdolić tej pierdole. Nie tolerował wobec kobiet przemocy i wierzył, że David powinien trafić na OIOM co najmniej, żeby poczuł, jak to jest, kiedy wpierdol spuszcza ktoś silniejszy albo po prostu ktoś o równej sile co on, nie? Nie miał pojęcia o zakazie zbliżania ani niczym takim. Odetchnął głęboko, kiedy wsiadła do środka i docisnął w tym momencie gaz jeszcze mocniej, żeby nie mogła wysiąść. Bogu dzięki, że mieli teraz zielone światło.
– Jadę. Kieruję. Prowadzę samochód – odparł na jej pytanie, chociaż wiedział, że ten żarcik raczej się kobiecie nie spodoba. Odetchnął głęboko i pokręcił lekko głową. – Nie zamierzam zawracać, Rosemarie – odpowiedział zupełnie poważnie, bo słyszał zdenerwowanie w jej głosie. Wtedy niestety powinien się zatrzymać, bo kolejne skrzyżowanie niestety nie pobłogosławiło ich zieloną łuną nadziei… Czy tam czymś. Inna sprawa, że tego nie zrobił i jechał dalej, w chuju mając, czy go zaraz policja nie zgarnie.
– Nie mogę cię odwieźć do szpitala, bo mam informację, że ktoś chce cię napaść, Rosie – odetchnął głęboko. – Nie wiem kto, ale Nick mi dał znać, Joseph nie mógł przyjechać, a wiedziałem, że gdybym ci napisał, że o to chodzi, to byś nie zeszła, więc… – rozłożył bezradnie ręce, bo nie wiedział, co miał jeszcze jej powiedzieć.
– Posłuchaj, przepraszam za wszystko. Nie powinienem był się wtrącać. To twój rozwód i mam już praktycznie całą dokumentację. Zrobiłaś w końcu tę obdukcję? – spytał, bo papierów z obdukcji nadal nigdzie nie widział i miał szczerą nadzieję, że jednak ją zrobiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie mogę tak po prostu wyjść z pracy. – wtedy jeszcze próbowała mu to wyłożyć delikatnie i racjonalnie, gdzieś podświadomie nie chcąc zaczynać kolejnej awantury chociaż przez sytuację z zakazem zbliżania którą (jej zdaniem) sprowokował swoim debilnym zachowaniem. Co innego mogła pomyśleć? Wiedziała, że Joseph bez jej zgody by tego nie zrobił, a nawet jeśli to od razu by ją powiadomił. Odruchowo sięgnęła po pas i go zapięła, chociaż cholernie chciała opuścić ten samochód nim puszczą jej nerwy.
– Oczywiście, że bym nie zeszła, bo to pewnie jakaś debilna ściema – zdjęła teraz rękę z kierownicy, ale nie zmieniła zdania. Nadal chciała zawrócić. – Niby kto miałby zrobić mi krzywdę, Chris? Nie jestem w żaden sposób związana z interesami mojej rodziny, po za tym nawet nie używam tego nazwiska. Przecież to bez sensu – wywróciła oczami. Jasne, znała powagę sytuacji ale mimo to jakoś to wewnętrznie wypierała. Nie miała bladego pojęcia, że to głównie z jego winy jest narażona na ten cały szajs…
– Nie powinieneś – powiedziała czując jak szambo zaraz wybuchnie, szczególnie gdy poruszył temat obdukcji. – Kurwa, zachowujesz się jakby się nic nie stało! – uniosła się odrobinę, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Jak mogłeś to zrobić? Dostałam przez Ciebie pieprzony zakaz zbliżania się do mojego dziecka, co jest z tobą kurwa nie tak?! – uderzyła go teraz z pięści w ramię, choć miała ochotę przycelować mu w twarz, ale jednak kierowców się nie bije, bo mogą spowodować wypadek, nie? Była pewna, że wiedział o co jej chodzi to też niezbyt mu cokolwiek tłumaczyła. Ze złości pociekły jej łzy po policzkach, które szybko starła, żeby ich nie widział. Skoro ją kochał to po co to wszystko komplikował?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Wydaje mi się, że właśnie wyszłaś – rozłożył dłonie bezradnie, niby lekko traktując temat, ale doskonale wiedział, że za taki tekst zaraz dostanie wpierdol, a jednak nie chciał spowodować wypadku. Umówmy się, że policja i tak dalej to ostatnie, czego potrzebował w tym momencie na głowie. Odetchnął głęboko i tak czy siak, kiedy zaczęła mówić, że to debilna ściema, wywrócił teatralnie oczyma.
– Nie sądzę, żeby Nicholas ściemniał – powiedział spokojnie, a gdy zapytała, kto miałby jej zrobić krzywdę, miał ochotę wyjebać szambem, że to popierdolony Enzo, ale policzył w głowie do dziesięciu, nie dając się jednak ponieść emocjom. Zdecydowanie nie sądził, żeby dobrym pomysłem było wysprzęglenie się swojej kobiecie. Nie w tym momencie.
– Chyba już ustaliliśmy jakiś czas temu, ze twoja rodzina ma wielu wrogów, nie sądzisz? To, że nie używasz tego nazwiska, to że nie jesteś zamieszana w interesy nie znaczy, że nie jesteś jej częścią – odetchnął głęboko, bo właściwie taka była prawda. – Jesteś najmłodsza, wiedzą, że jesteś blisko z Joe. Chcą zranić jego, więc idą po ciebie, Rose – powiedział, starając się jej to przetłumaczyć. Nie mogła przecież wiedzieć, że to w gruncie rzeczy przez niego mogła dostać wpierdol. Ba, nawet nie tyle przez niego co przez Nicka, który sprowadził tutaj Hales i Enzo właściwie też, bo po wieściach o powrocie dziewczynki właśnie Enzo się pojawił w Seattle.
– Wiem, przepraszam – powtórzył, patrząc jej w oczy, a kiedy zarzuciła mu, że się zachowuje jakby nic się nie stało, przeniósł wzrok na nią i nieco przyhamował, wyraźnie zaskoczony jej wybuchem. Nie bardzo wiedział, o co jej teraz chodziło.
– Co? Jaki zakaz? Z jakiej niby przyczyny? – zapytał, marszcząc brwi, bo totalnie nie rozumiał, o co chodziło. Przecież on niczego nie zrobił – To przez to, że odebrałem go ze szkoły? – zapytał głupkowato, bo on naprawdę nie miał zielonego pojęcia, dlaczego Rosemarie dostałą zakaz. Skrzywił się jednak, kiedy uderzyła go z pięści w ramię, ale dzielnie to zniósł i zaraz zjechał na pobocze, na jakiś niepozorny parking pod dużym marketem.
– Co się dzieje, Rose? – spytał, ujmując delikatnie jej brodę, ale samochodu nadal nie otwierał, na wszelki wypadek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Jeśli mnie przez Ciebie wyrzucą… – nawet nie kończyła, nadając w ten sposób większej powagi swojej groźbie. Jeśli ją wyrzucą ze stażu to już w ogóle mogła się pożegnać z prawami do Christiana, chociaż po dzisiejszym dniu i tak zmalały one niemal do minimum. Nie wiedziała jak się z tego wykręcić, serio. Była tym wszystkim totalnie przerażona i pierwsze dwie godziny pracy spędziła w łazience, wyjąc jak opętana na brudnej, szpitalnej posadzce.
– To pieprzony Farewell! – syknęła, nadal nie ufając Nickowi. Jasne, pomógł odnaleźć Hayley ale gdzieś wewnętrznie czuła, że to tylko wierzchołek góry lodowej i będzie potem jeszcze gorzej. Powinno ją w ogóle zastanowić skąd wiedział o tym wszystkim, bo przecież ani razu nie wspomniał, że ma tego świadomość – a przynajmniej nie w takim stopniu, ale w tym momencie nadmiar emocji lekko zaburzył jej głos rozsądku. – I ty jesteś odpowiednią osobą do bronienia mnie? – zapytała z lekkim zwątpieniem w głosie. Może wpierdol by komuś spuścił, ale nie podejrzewała go o jakieś inne zdolności w tym temacie. Patrzyła na niego teraz z totalnym niezrozumieniem i masą żalu. Patrzyła i myślała o tym, dlaczego go tak bardzo kocha, skoro odkąd zaczęli się umawiać wszystko było takie… pojebane.
– Nie, idioto! – teraz warknęła na niego, czując że gotuje się w niej coraz mocniej. Naprawdę zamierzał udawać jebane niewiniątko? – Chociaż dobrze, że mi przypomniałeś. To pewnie David dopisze do pozwu. Wiesz, takie „pozwala kochankowi odbierać dziecko ze szkoły” – rękoma teraz rozciągnęła jakby wirtualną gazetę w powietrzu i udała, że z niej czyta. Nie powiedziała jednak nic więcej, bo widziała, że zjeżdżają na pobocze i gdy tylko się zatrzymał, od razu rozpięła pas i złapała za klamkę. Zablokował drzwi.
– Żartujesz sobie chyba? – miała wyjść szybą, żeby udowodnić mu, że nie pójdzie mu z nią tak łatwo? Nacisnęła więc nerwowo guzik, ale i to na nie wiele się zdało bo szyby też pozostały zablokowane. Odwróciła twarz w jego stronę dopiero wtedy gdy poniekąd ją do tego zmusił. Zacisnęła usta, które zaczęły lekko drżeć.
– Pobiłeś Davida. – powiedziała w końcu, patrząc teraz mu prosto w oczy i nagle, zupełnie niespodziewanie wybuchła płaczem. – Prosiłam Cię, żebyś tego nie robił. Dlaczego mnie nie słuchasz? – zaczęła teraz uderzać go w klatkę piersiową, rozklejając się do reszty. Nie robiła tego jakoś szczególnie mocno, ale jej ręce chyba potrzebowały w cokolwiek uderzyć. – Wiem, że byłam okropna okłamując Cię przez tyle miesięcy, ale dlaczego musiałeś się tak chujowo zachować? – trochę się jej beksa mode załączył, ale to nie jej wina. Za dużo się działo od kilku tygodni jak na jedną Rosie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie wyrzucą, porozmawiam ze Stanleyem – powiedział spokojnie, bo naprawdę zamierzał pogadać na ten temat ze Stanem i nie było mu nawet z tego powodu szczególnie przykro. Nie było tajemnicą, że najzwyczajniej w świecie znał Westbrooka dość dobrze, podobnie zresztą, jak cala rodzina Russellów, więc nie powinno być z tym problemu.
– I dlatego jest kurwa wiarygodny, to on pomógł znaleźć Hayley, nie? – spojrzał na Rosie wymownie i odetchnął głęboko. Naprawdę wiedział, że nie ufała Nickowi, ale skoro pomógł z Hales, to chyba był godny zaufania. Nie zamierzał jednak się z nią tutaj kłócić i przekonywać do Nicka, bo wiedziała, ze w jej oczach całkiem słusznie nie darzyła go zaufaniem. Nawet nie chciał myśleć co to będzie, kiedy się wyda, że właściwie on również wcale nie był godny zaufania i że właściwie to był szują maks. Bo trochę też się nad Jacksonem znęcał, a Nicholas mimo wszystko nie brał udziału w tych szopkach. – A czegoś mi brakuje? – spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem, bo chyba niczego. Od wysokiego wzrostu po wielkiego… No wiadomo :lol: Wpierdol potrafił spuścić, tak samo jak potrafił ją obronić i całkiem nieźle strzelał, ale od tej strony jednak mimo wszystko go nie znała. Tak czy siak, słysząc jej kolejne słowa, spojrzał na nią nieco zaskoczony.
– Co? A co masz na myśli w takim razie – w tym momencie naprawdę jej nie rozumiał i chociaż jej gest trochę ją rozbawił, to jednak nie zamierzał w tym momencie się śmiać, bo wiedział, że prędzej dostanie od niej wpierdol niż cokolwiek innego.
– Nie, czemu miałbym żartować? Kurwa, możesz trochę jaśniej? – spytał, bo kiedy zaczęła tak próbować z szybami i w ogóle to po prostu zaczął znowu jechać. Nie zamierzał jej wypuszczać z samochodu, dopóki nie będzie bezpieczna, koniec kropka.
– Nie pobiłem Davida. Ktoś go pobił?! – spytał zbulwersowany i aż jebnął dłonią w kierownicę, aż klakson się odezwał. – Uwierz mi, chciałbym to być ja, ale niestety nie byłem. Potrafię uszanować twoją wolę i zająłem się grzecznie papierami, także to nie mnie szukasz – powiedział spokojnie. A może Nicholas mu dojebał? Kurwa, PIERDOLONY NICHOLAS. Przyjebie mu, serio. Należało mu się, totalnie. A kiedy zaczęła go uderzać, spojrzał na nią z czułością i znów zjechał na pobocze.
– Naprawdę nic mu nie zrobiłem, Rosie – wziął ją za brodę i zmusił, by na niego spojrzała. – Jak bardzo jest z nim źle? – zapytał poważnie, próbując jakoś wewnętrznie ułożyć plan działania, ale mu nie wychodziło, bo skoro załatwił zakaz zbliżania to było... Źle, delikatnie mówiąc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie będziesz z nikim więcej rozmawiał na mój temat – powiedziała cicho, naprawdę nie chcąc, żeby się w cokolwiek wtrącał, bo teraz przecież sądziła, że przez jego wtrącanie się miała więcej problemów niż bez niego. W sumie na ten moment to w ogóle się zastanawiała czego od niego chciała, bo była okropnie zmęczona ich relacją odkąd spotkali się w Seattle. A może nie relacją tylko całym życiem.
– Ale najpierw przyczynił się do tego, że porwali moich braci, bratową i kurwa samą Hayley właśnie! – naskoczyła na niego tak trochę, oczywiście popełniając błąd, że aż tak dużo powiedziała, bo nigdy nie wiesz z kim rozmawiasz, prawda? – Dlaczego bronisz kogoś, kto jest dwulicową szmatą, Chris? – zapytała z niedowierzaniem. Ha, drugą dwulicową szmatę miała obok, ale na szczęście o tym nie wiedziała. – To po części jego wina, że Tommy nie żyje. – dodała jeszcze, zawieszając wzrok na drodze przed nimi. Kochała swoje rodzeństwo, nawet jeśli w ciągu ostatnich ośmiu lat widywała ich rzadziej i fakt, że tak łatwo wszyscy wybaczyli Nickowi okropnie ją irytował. – Tak. Zdolności nie wpierdalania się w nie swoje sprawy. I rozumu. A poprawne rozumowanie jest dość istotne w takich sytuacjach – dla przykładu byczki, które pracowały dla jej rodziny były tępe o czym wiedział każdy prócz nich samych. No cóż. Spory penis tez nie naprawiał sytuacji, chyba, że by nim kogoś pobił :lol: Nie reagowała na jego słowa póki nie usłyszała klaksonu. Zupełnie nieświadomie aż podskoczyła na miejscu pasażera.
– Nie musisz mnie okłamywać! – jęknęła, ale zaraz spróbowała się uspokoić, bo przecież w ten sposób do żadnych rozwiązań nie dojdą. – To kto inny by to zrobił? Tak naprawdę to nawet nie wiem czy byłbyś do tego zdolny. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że umiesz mi coś rozkazać, albo że jesteś w stanie mnie praktycznie porwać z pracy… może ja wcale Cię nie znam? – trochę paplała bez sensu, łykając łzy i machając przy tym rękoma. Była w tak beznadziejnym stanie emocjonalnie, że nawet nie umiała złożyć ładnego zdania. Gdy złapał ją za brodę, zaczęła głęboko oddychać żeby się choć trochę opanować.
– Przysięgasz? – zapytała cicho, patrząc mu w oczy równie poważnie i uniosła dłoń, kładąc ją na tej, którą teraz przytrzymywał jej podbródek. Ponownie złapała głęboki oddech. – Złamany nos, połamane żebra i masa siniaków. – wyjaśniła najspokojniej jak umiała. – Co teraz? Na to też masz genialną radę? – wszystko przecież umiał niby przewidzieć, tak wcześniej przynajmniej twierdził, a teraz co zamierzał zrobić?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To nie ja rozmawiałem z nim, tylko on ze mną – powiedział cicho, patrząc na nią z lekkim rozczuleniem. Oczywście nie wtrącał się zupełnie, ale prawda była taka, że to Nick do niego zadzwonił i powiedział, co planuje Tagliente. Szczerze mówiąc po tym, jak oprócz Alexa i Jacksona porwał również Meg i Sarah, a także przerzucał dzieci do rodzin zastępczych… Nic już go nie dziwiło. Dopiero teraz dostrzegał tak na dobrą sprawę, jak bardzo chujową osobą był Enzo.
– Owszem, ale teraz pomaga to odkręcić, Rosie. Gdyby nie on, Joseph prawdopodobnie nadal nie zostałby odnaleziony, więc… Daj mu kredyt zaufania – odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy, a na jej pytanie zagryzł policzki od środka. – Connie mu ufa. Ty też powinnaśbardziej niż mnie, ale tego już nie powiedział, ba! Nie zamierzał nawet myśleć o tym, żeby to powiedzieć, bo jednak… Wiadomo, było to cholernie chujowe. Tak po prostu. Wiedział, że to było okropne, co zrobił jej rodzinie, ale na jego obronę… Cóż, nie wiedział, że to była jej rodzina. :lol: – I odpokutował za to, Rose – oświadczył, spoglądając na kobietę z delikatnym, dość bladym i smutnym uśmiechem.
– No cóż, nie mogę zaprzeczyć, takich zdolności nie posiadam, ale mam inne zalety, nie? – wzruszył ramionami, chociaż rozumu mu w sumie nie brakowało i doskonale o tym wiedział. Był inteligentnym facetem, ale dyskutować z nią nie zamierzał. Odetchnął głęboko, kiedy powiedziała, że nie musi jej okłamywać.
– Nie okłamuję- w tek kwestii, bo taka była prawda! Nie kłamał, tym razem naprawdę nie wpierdolił nikomu i naprawdę czuł się całkiem dobrze na umyśle, ubytków w pamięci nie miał, także… Był ciekaw jedynie, kto na dobrą sprawę to faktycznie zrobił – kto pobił Davida. Może sam na siebie kogoś wynajął, głupi skurwysyn! – Nie wiem, skąd mam to wiedzieć? – westchnął ciężko – Twój niebawem były mąż jest jebnięty, może sam kazał się pobić, żeby oskarżyć o to ciebie? – odetchnął głęboko, kiedy tak machała rękoma, bo widział, że ledwo się trzymała, a przecież ją kochał i chciał po prostu wspierać emocjonalnie.
– Przysięgam. Nie mam nic wspólnego z jego pobiciem, chociaż kurwa chciałbym – odetchnął głęboko i spojrzał na nią, gdy tak opowiadała o obrażeniach. – Niedobrze – mruknął pod nosem, ale nadal głaskał kciukiem jej policzek czule, żeby się uspokoiła. – Nie mam, ale ustalimy, kto to zrobił i oczyścimy cię z zarzutów – stwierdził, powoli analizując sytuację. – Wiesz, gdzie został pobity? – spytał, patrząc na kobietę, bo mogli wyciągnąć nagrania z monitoringu, czy coś!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewróciła oczami. Miał nie rozmawiać i już, nawet jeśli ktoś miałby go za to zastrzelić. Chociaż to średnio mądra myśl, bo istniało całkiem spore prawdopodobieństwo, że mogło się tak wydarzyć, ale jakby nie zbyt do niej docierało, chociaż gdzieś przez głowę przemknęło jej to, że skoro partnerka jej brata została jakkolwiek przez ich rodzinę dotknięta, to dlaczego ktoś nie miałby ruszyć Christophera gdyby zaczęli być razem?
– Och, to cudowne, że pomógł go odbić po tym, jak wcześniej pomógł go porwać. Boże, czy ty siebie w ogóle słyszysz? – nie rozumiała, no nie mogła tego całkowicie pojąć swoim chyba nazbyt delikatnym mózgiem. A może właśnie za mało delikatnym? – Jak mam mu ufać, huh? Zawsze był dla nas jak rodzina. Jeździł na rodzinne wyjazdy, miał nawet swój własny pokój w naszym domu, a potem zachował się jak totalna kurwa. Jak można tak postępować z najbliższymi ludźmi? – nie wiedziała pewnie, że może mu trochę wjeżdżać na ambicję, bo sam nie był lepszy ale musiała się w końcu z tego wszystkiego wygadać. – Przecież ty też kiedyś byłeś z nimi blisko, tak? Umiałbyś coś takiego zrobić? – na krótką chwilę na niego spojrzała, ale za chwilę znowu przeniosła wzrok na drogę. Była wściekła, właściwie chyba nigdy przy nim nie okazywała aż tak emocji, ale od powrotu do Seattle wszystkie gorzkie żale wróciły. Prychnęła. – Mam nadzieję, że gdy już przestanie być potrzebny i gdy Jack wróci, to spuści mu porządny wpierdol. – mruknęła, podkulając nogi i opierając na kolanach brodę. Nadal wierzyła, że Jack wróci. Boże, jak ona go teraz potrzebowała.
– No masz. Niektóre całkiem… spore – mimowolnie się uśmiechnęła, patrząc na niego kątem oka, ale zaraz schowała twarz w kolana, bo nie do końca miała ochotę teraz żartować. Gdy powiedział, że jej nie okłamuje skinęła jedynie głową, ale zaraz się zirytowała gdy usłyszała oskarżenia wobec Davida.
– Przestań tak w ogóle mówić. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił! – znowu go broniła, ale było to zupełnie niezależnie od niej. – Nie jest taki – dodała, ciszej, wręcz ledwie słyszalnie. Kiedyś w sumie sądziła, że jej nigdy nie uderzy, więc…
– Widzisz, nawet mówisz, że to nie dobrze! – zapowietrzyła się odrobinę, znowu wpadając w hiper depresyjny stan, przez co po jej policzkach ciekły łzy. – Nie wiem, nie pytałam. Mam wszystkie papiery w pracy, tam pewnie to jest napisane, prawda? – spojrzała na niego z nadzieją, ale jeśli trzeba, to przecież jako jej adwokat zawsze mógł zapytać jego adwokata czy coś. Wychodzi na to, że będzie musiał bronić ją też jako podejrzaną, a nie tylko potencjalną rozwódkę :lol:
– Dokąd chciałeś jechać? – zapytała cicho, przyciągając jego dłoń i składając na niej kilka czułych pocałunków. Tęskniła za nim przez te kilka dni, totalnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy przewróciła oczami, westchnął cicho. Generalnie i tak zamierzał w sumie o niej rozmawiać, bo rozmowy z Nicholasem życiowo mu pomagały przetworzyć pewne informacje, nawet jeśli on Nickowi wcale nie pomagał. W gruncie rzeczy miał trochę wyrzuty sumienia względem Farewella, bo nie powiedział mu o jednej kwestii dotyczącej papierów Enzo i Connie, ale… Może to nie wyjdzie? Może Enzo jednak odpuści. Nie, ten skurywsyn nie odpuści. Chuj mu w dupę. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią.
– Po prostu… Stara się, okej? Wiem, że to chujowe co zrobił, ale wszyscy popełniają błędy – powiedział spokojnie, bo jednak nie starał się szczególnie usprawiedliwiać Nicka, ale wiedział też, że ultimatum stawiane przez Enzo często były na tyle groźne i chujowe, że nie dało się nie zgodzić. – Wiem, że to beznadziejne, ale uwierz mi, że niektórzy ludzie nie dają ci wyjścia. Teraz robi wszystko, żeby to naprawić i naprawdę żałuje – powiedział cicho, spuszczając wzrok. Jej kolejne pytanie sprawiło, że zrobiło mu się jakoś gorąco. W sumie przecież zrobił coś takiego. Postanowił odpowiedzieć szczerze. Tak jakby. – Nie wiem. Ale ludzie, którzy go zwerbowali mają sposoby perswazji, o których nam się pewnie nie śniło. Nie chodziło personalnie o Waszą rodzinę, tylko prawdopodobnie chronił własne życie – powiedział cicho, zaciskając lekko usta. Naprawdę tak było i wiedział doskonale, że Nick bez powodu nie zdradziłby Russellów. Tak czy siak, westchnął mimowolnie.
– Już Joseph zrobił tę robotę. Teraz naprawdę Nick się stara i wiem, że to ciężkie, ale odpuść mu trochę. Tym bardziej, że chyba jesteś blisko z Constance, nie? – uśmiechnął się lekko – Gdybyśmy chcieli ogarnąć podwójną randkę to będzie dziwnie, jak będziesz chciała zamordować jej faceta – dodał z lekkim rozbawieniem, bo tak, w sumie myślał o tym w tym momencie. Tak czy siak wyszczerzył się lekko, kiedy tylko powiedziała, że niektóre ma całkiem spore. No ba, że miał!
– Tak jak nigdy by nie podniósł na ciebie ręki? Otrząśnij się z idealizowania go, Rosemarie – wywrócił oczyma teatralnie, bo jednak trochę go irytowało, że ciągle go broniła. – Nie jest jaki? – uniósł sceptycznie brwi w tym momencie, bo naprawdę miał w tym momencie dość jej festiwalu bycia adwokatem prawie eksia.
– Bo to nie jest dobrze, że załatwił zakaz zbliżania – westchnąwszy cicho. – Musimy zapytać. Potem podjedziemy do pracy i wszystko ogarniemy, bo na razie lepiej, żebyś się tam nie pokazywała do jutra, dobra? Zadzwoń do przełożonego i powiedz, że masz grypę żołądkową – dodał jeszcze, ale nie była to raczej prośba. – Sam nie wiem, po prostu zamierzałem wozić cię w kółko, dopóki nie zaśniesz – zaśmiał się pod nosem i spojrzał na nią. – A gdzie ty chciałabyś jechać? – poruszył delikatnie brwiami i spojrzał w jej oczy. Nawet delikatnie się nad nią nachylił i w tym momencie złożył czuły pocałunek na jej ustach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Okej, wiem, że jakby nie jestem najlepszym człowiekiem do prawienia morałów o kłamstwach – aż westchnęła w tym momencie, bo w sumie coś w tym było, skoro okłamywała go tyle miesięcy, ale jednak to uważała za totalnie co innego. Przez jej kłamstwo nikt nie ucierpiał fizycznie. – Ale mógł przyjść. Jestem pewna, że nawet tata by coś wymyślił. – nienawidziła swojego ojca całym sercem, ale była pewna, że zapewniłby rodzicom Nicka odpowiednie bezpieczeństwo. Jakoś sam nie dał się złapać, podobnie jak rodzice Alexa, tak? – Może spędzaliby teraz spokojnie czas na jachcie w okolicach Kuby czy coś – wzruszyła ramionami, ale jakoś tak wewnętrznie się zorientowała, że z tych nerwów za bardzo rozwiązał się jej język i zasłoniła aż usta. – Nie mów nikomu, że Ci powiedziałam. – stwierdziła w lekkiej panice, bo to był jeden z większych sekretów i pewnie dostałaby teraz od Józka zjeby za takie paplanie o wszystkim, ale ufała mu bezgranicznie, serio. Wierzyła, że nie wykorzystałby niczego przeciwko niej i jej rodzinie, no. – Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze można takie sytuacje rozwiązać rozmową. – tak się jej wydawało, ale też nie do końca była w tym świecie na tyle by wszystko zrozumieć. – Chyba naprawdę jesteście blisko, skoro mówił Ci o takich rzeczach – zaczęła stukać palcami w swoje łydki, nucąc jakąś piosenkę pod nosem w ramach ukojenia nerwów i o dziwo, nie był to na pewno żaden rockowy ani metalowy kawałek. Bardziej jakieś Half of man.
– Odpuszczę, gdy sprowadzi Jacka i Sarah do domu – powiedziała, dając mu tym samym do zrozumienia że nie zamierza zrobić tego wcześniej. – I nie chcę z nim chodzić na żadne podwójne randki – pokręciła głową, trochę zachowując się teraz jak obrażone dziecko, ale dla niej to co zrobił to było zbyt wiele po prostu. Zagryzła dolną wargę, gdy znowu powiedział o tym. Nie krzycz na niego, Rosie. Nie krzycz.
– Nie idealizuję go, po prostu nie zrobiłby tego. – szepnęła, próbując jakoś to racjonalnie wyjaśnić, ale nie za bardzo jej szło. – No po prostu taki. Nie jest psycholem, po prostu… nie panuje nad emocjami. A ja była w sumie chujową żoną. Albo byłam dla niego za młoda – nie żeby między nią a Chrisem była taka sama różnica wieku, ale jakoś nie odczuwała tego tak mocno jak w przypadku swojego małżeństwa, ale… przecież to on jej dawał to poczucie, nie jednokrotnie mówiąc, że jest niedojrzałą gówniarą.
– Zaraz zadzwonię. – powiedziała lekko niechętnie, bo w sumie nie miała ochoty teraz dzwonić, najchętniej by kazała zrobić to jemu, ale to byłoby dziwne :lol: Patrzyła na niego w ciszy gdy zapytał, gdzie chciałaby jechać bo układała sobie to w głowie. – Jeśli nadal chcesz, żebym się do Ciebie wprowadziła to… do domu? – zapytała dość nieśmiało, odwzajemniając to muśnięcie i oparła czoło o jego czoło. No w obecnej sytuacji to chyba nie mogło nic pogorszyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No, trochę – przyznał jej tutaj rację, bo jednak ciężko było jej nie przyznać. W ściemnianiu mogłaby dostać zdecydowanie jakiś medal. Szczególnie po tym, jak wkręciła mu nieszczęsną białaczkę. – W tym biznesie nie zawsze jest wyjście, Rosie. Nie wszystko jest takie proste –stwierdził cicho, spuszczając gdzieś tam wzrok i skinął głową, na słowa o Kubie. Faktycznie nie zamierzał niczego takiego przekazywać Enzo i w duchu się modlił, żeby Tagliente kurwa nie zamontował mu żadnej pluskwy w samochodzie, bo wtedy to trochę… Przejebane.
– Można powiedzieć, że ostatnio się zaprzyjaźniliśmy – wzruszył ramionami, bo faktycznie tak było. Może nie była to jakaś olbrzymia przyjaźń i miłość braterska, ale zdecydowanie był wdzięczny Nickowi za dzisiejsze informacje, tak jak był wdzięczny za to, że właściwie w końcu miał kogoś, komu mógł się wewnętrznie wygadać. Skinął tylko głową, gdy powiedziała o tym chodzeniu na randki, bo nie zamierzał jej zmuszać przecież. Odetchnął sobie głęboko.
– Trochę idealizujesz i przestań go usprawiedliwiać, na boga – wytrzeszczył teraz oczy, poirytowany jej postawą. Naprawdę czasami gdy mówiła o Davidzie miał ochotę nią potrząsnąć. Niezależnie od tego czy była chujową żoną czy nie, typ nie miał prawa podnosić na nią łap, no kurwa!
– W takim razie do domu – uśmiechnął się czule i faktycznie po chwili ruszyli do domu.

Ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”