- trigger warning ciąg dalszy chyba
- O Ciebie, zawsze o Ciebie musi chodzić – wtrącił się bezczelnie, w naturalny sposób roszcząc sobie prawo do wchodzenia synowi w słowo i nie okazując w związku z tym żadnej skruchy czy nawet zawahania. Uważanie na ton, z każdą chwilą zdradzający coraz większy gniew, ostrożny dobór słów – żadna z tych ani podobnych rzeczy nie zaprzątała teraz Jahanowi głowy, nie kiedy na usta cisnął się kolejny wyrzut. – Normalną rodziną? Ty się słyszysz? Zgłupiałeś – ciągnął, gestykulując w rozemocjonowaniu, na tyle dużym, że nawet myśl o potencjalnych klientach zeszła na dalszy plan. Podniesiony głos przestał być więc problemem, a spojrzenie mogło na stałe zawisnąć na twarzy Milo, dla odmiany zupełnie niezainteresowane tym, co mogłoby dziać się w dalszej części lokalu. – My nie możemy. Ty nie możesz, jeśli myślisz, że to dotyczy tylko Ciebie. Chodzi. Chodzi o mnie i o szacunek do mnie, ale nawet tego już nie potrafisz zrozumieć, co? Całe życie dla Was robię, pracuję, dbam o Was, a Ty tylko o sobie myśleć teraz potrafisz? Bo coś Ci do głowy strzeliło i nagle Ci się wydaje, że go kochasz? Nie. – Ręce w końcu na powrót skrzyżowały się na klatce piersiowej, a głos, aż do teraz rozedrgany i uniesiony, w końcu wrócił do normy. – Nie będziemy niczego udawać, a Ty nie będziesz teraz mówił, że możemy być normalną rodziną, nie dopóki tego nie naprawisz i nie przestaniesz mówić o tych... dopóki nie przestaniesz. Możesz to zrobić albo więcej już się tutaj nie pokazywać – mówił, tym razem już niepokojąco spokojnie, choć emocje wciąż kipiały z nieprzyzwoitą intensywnością. Tak naprawdę to złość i oburzenie pchały w stronę tych słów, nawet jeśli gdzieś zza ciężkiej kurtyny negatywnej emocji do rozsądku próbowała przemówić myśl, że zupełnie nie tego chciał. Naprawy, refleksji, czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że rodzina i dobre imię wciąż były ważne, że kiedykolwiek był dla niego dobrym przykładem – tak. Nie wygnania i milczenia, bo przecież wciąż pokładał w nim tyle nadziei, wciąż wierzył, teraz jednak z trudem w zakrzywionym tą ciężką dyskusją obrazie potrafiąc dostrzec wszystkie te dobre rzeczy, które na co dzień w nim widział. – Ja już powiedziałem. Mój syn nie jest pedałem. Masz wybór.