WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Trochę go zaskoczyło to, że Kira go na przywitanie przytuliła. W końcu nie było to tajemnicą, że kobieta za bardzo za takimi gestami nie przepadała. Może jednak po prostu cieszyła się, że wreszcie wróciła do Seattle i mogła znowu widzieć znajome twarze? A może to tylko o niego chodziło? Za wiele jednak o tym nie myślał albo nie zwrócił na to uwagi, bo myśli mu szybko przejechały przez głowę. Tymczasem nie czekał długo, by odwzajemnić gest, którym go obdarowała blondynka. W sumie tak kiedyś trzymali się za ręce i to długo, więc może nie powinno to już być takie dziwne.
- Dziękuję - odparł grzecznościowo, gdy kobieta podała mu szklankę z nalanym przez nią alkoholem. Puścił w międzyczasie wzrok na butelkę, by sprawdzić, co to konkretnie było. Whiskey. Dobry wybór. Akurat Henry, choć sam za często nie pił, to whiskey nie było takie złe.
- No i za twój szczęśliwy powrót do Seattle - dodał od siebie, również unosząc szklankę z whiskey. Następnie upił łyk trunku, po czym szklankę odstawił na stolik. Oczywiście poczuł lekkiego kopa w gardle, co pokazało się na jego twarzy. Brown nie ma aż tak słabej głowy. W końcu miał już za sobą praktykę. Mimo to ma tendencję do tego, by na początku nie kryć się z tym, jak alkohol mu kopie. Zresztą Kira musiała o tym wiedzieć, skoro kiedyś mu te drinki sama podawała zza baru.
- Ciebie też. Szkoda, że nie mogliśmy częściej utrzymywać kontaktu, ale rozumiem, że pewno miałaś sporo na głowie. Zresztą nie chciałem też przeszkadzać - wyjaśnił po chwili, kiedy wreszcie sformułował w głowie, co takiego powiedzieć. Kiedy wspomniała o poszukiwaniu nowych czterech ścian, to oczywiście musiał to podłapać - Potrzebujesz może pomocy z mieszkaniem? Znaczy się, chodziło mi w znalezieniu takowego - szybko sprostował swoją wypowiedź, bo brzmiało to początkowo tak, jakby proponował jej, że mogłaby u niego zamieszkać. To... to nie wchodziło w grę. Nie, żeby miał coś przeciwko jej towarzystwo, ale raz, że byłoby to dziwne... a dwa, to wiedział, że Kira lubi swoją prywatność, więc nie wiadomo, jakby na to zareagowała. No i sam też nie był przyzwyczajony do lokatorów. Poza jego rodziną. Jedyną osobą spoza jego bliskich była Emily... choć ona też była jego rodziną do czasu, aż nie odeszła. Heh, ktoś mógłby mu powiedzieć, że kiedyś musi przestać myśleć o swojej zmarłej narzeczonej, ale prawda jest taka, że ona chyba zawsze pozostanie gdzieś tam w jego głowie.
-
Zakłopotana nieco blondynka zaczęła jeździć wskazującym palcem po brzegu szklanki. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową przytakując na jego stwierdzenie.
- Sprawa z ojcem była strasznie skomplikowana. Trochę zajęło załatwienie wszystkiego. Nie chciałam żyć w wiecznym lęku, że powróci do mojego życia... - wzięła głębszy wdech i spojrzała w jego oczy. - Teraz... Teraz czuję się... Jakby to określić... - Barmanka zrobiła zamyśloną minę. Wskazującym palcem wolnej dłoni popukała lekko własne usta. - Bezpieczniej i pewniej? Owszem, jestem świadoma, że kiedyś może znów wyjść. Jednak na pewno nie za szybko. Z resztą trafił do szpitala psychiatrycznego odpowiedniego dla takich ludzi jak on. Zaostrzony rygor i te sprawy. - wyjaśniła po krótce. - Na swój sposób czuję, że odzyskałam część swojego życia. A cały wyjazd pozwolił mi na zrozumienie siebie? Tak... Tak mogę to ująć - uśmiechnęła się przy okazji delikatnie się rumieniąc. Przygryzła dolną wargę. Znów pokiwała głową przytakując.
- Będę wdzięczna za pomoc. Nie wiem nawet jaką dzielnicę wybrać. Raczej nie wrócę do Chinatown. Mam wrażenie, że wróciłabym do tego co było, a przecież ten wyjazd wiele zmienił. Pracę już ogarnęłam. Skorzystałam z opcji, jaką mi dano na początku roku. Będę stać za barem w Rapture. - Upiła kolejny łyk alkoholu. Spojrzała niepewnie na mężczyznę. - Mam nadzieję... Em... Mam nadzieję, że mój wyjazd nie wyglądał jak ten twojego brata. Chciałam by ważne dla mnie osoby wiedziały co się dzieje i rozumiały dlaczego to robię. Nie chciałam zostawiać nikogo na lodzie - blondynka trzymała nerwowo szklankę patrząc na Henrego niepewna tego, czy nie był może na nią w jakiś sposób zły czy coś za ten wyjazd. Znaczy wątpiła w to, bo on był bardzo miły i uprzejmy i ona mu dawała znać mniej więcej chociaż co tam u niej, by się nie musiał zastanawiać czy ona jeszcze żyje. Jednak gdzieś ten lęk u niej nadal tkwił.
-
Tymczasem chirurg na potwierdzenie swojej rozmówczyni, zaczął ją uważnie słuchać. Był ciekaw, jak ostatecznie rozwiązała się ta cała sprawa, choć przez telefon zdążył się dowiedzieć, że wszystko dobrze się skończyło. Tylko tyle. Teraz była pora na szczegóły. O ile w ogóle Kira chciała o tym rozmawiać, choć te wątpliwości Henry'ego zostały szybko rozwiane.
- Cieszy mnie, że tak się ta cała sprawa zakończyła. Wiadomo, że twój ojciec kiedyś może wyjść, ale i tak sądzę, że to jest zwycięstwo samo w sobie. Postawiłaś się mu i jak tylko dowiedziałaś się, że wychodzi z więzienia, to musiałaś coś z tym zrobić. Tak więc sądzę, że nawet jeśli znowu kiedyś będziesz z nim mieć problem, to sobie poradzisz - wyjaśnił mężczyzna, kiedy doszło do niego, że historia dobiegła końca i mógł zabrać głos. Uśmiechnął się przy tym lekko i przytaknął głową. Można w pewnym sensie powiedzieć, że był dumny z Kiry. Często się słyszy o przypadkach, kiedy dzieci boją się nawet spojrzeć na swoich rodziców. W sensie takich jak jej ojciec. Blondynka jednak stawiła czoła swoim obawom, bo na pewno jakieś miała, i wyszła z tego dobrze. Do tego jeszcze twierdzi, że ten cały wyjazd pozwolił jej zrozumieć kilka rzeczy o niej samej, więc to dodatkowy plus! Chwycił swoją szklankę whiskey delikatnym ruchem - To chyba też zasługuje na toast, jak sądzisz? Za wygraną? - zasugerował, unosząc lekko szklankę i czekając na krok swojej rozmówczyni.
- Coś się na pewno znajdzie. Podpytałbym w szpitalu, czy ktoś coś nie słyszał. Mogę też rzucić okiem na stronę, gdzie znalazłem ogłoszenie na mój dom - zasugerował Henry - Rapture? Akurat w tym miejscu chyba jeszcze nie byłem. To teraz będę miał powód, by zobaczyć, jak tam jest - zaśmiał się ze swojego pomysłu, choć mówił całkiem poważnie! Koniecznie będzie musiał kiedyś tam wpaść, może nawet jak Kira będzie w pracy. Muszą przecież podtrzymać tradycję, nie? Zaraz uwaga Browna skupiła się na słowach kobiety. Trochę go zdziwiła jej obawa, lecz tego nie pokazał po sobie. W sumie mógł zrozumieć, czemu tak myślała. Wcześniej nie myślał w tych kategoriach, ale teraz, jak o tym wspomniała, to musiała się serio bać, że to wszystko było niemal lustrzanym odbiciem tego, gdy jego brat wyjechał z Seattle ot tak z dnia na dzień.
- Rozumiem, czemu musiałaś wyjechać. Cieszę się po prostu, że wszystko jakoś się ostatecznie ułożyło - odparł z uśmiechem, przyglądając się Kirze. Nie dało się wyczuć tu krzty kłamstwa, bo mówił samą prawdę. Brakowało mu jej oczywiście, ale z drugiej strony przecież sam wyjechał na trochę z Seattle mniej więcej w tym samym czasie. Tak więc widać oboje musieli co nieco ogarnąć w swoich żywotach. Nie miał jej więc nic za złe - Nie wiem, czy wypada mi pytać, ale... miałaś szansę zobaczyć minę swojego ojca, gdy zrozumiał, że idzie do tego szpitala psychiatrycznego? - miał nadzieję, że jego towarzyszka źle tego pytania nie odbierze. Był zwyczajnie ciekaw. Może jednak takie rzeczy nie interesowały Hale i była po prostu szczęśliwa, że to już koniec? Wie jednak, że sporo osób pewno czerpałoby jakąś satysfakcję z takiego ruchu.
-
- Za wygraną - również uniosła swoją szklankę i upiła łyk alkoholu. Te słowa brzmiały doskonale w jego towarzystwie. Wygrana. Wygrała przerywając swój krąg milczenia. Wygrała przekuwając swój strach w broń przeciwko ojcu. Zamieniła lęki w siłę. To było to, czego potrzebowała.
- Będę wdzięczna. Przyznam jednak, że nawet nie wiem czego szukać. Kawalerka wydaje się spoko. Dla samotnej osoby byłaby idealna. Zwierzaków też nie mam. - stwierdziła, jednak na chwilę zamilkła. - Muszę jednak przyznać, że podczas tego wyjazdu odczułam... Samotność. Jakoś wcześniej nie zwracałam na to uwagi. A teraz... Gdy w końcu poczułam, że mam pełną władzę nad swoim życiem to... Zrozumiałam, że brakuje mi czegoś. Co prawda rodzeństwo zawsze zapewniało tam rozmowy i te sprawy. No ale to nie to samo, co mieć partnera. - przyznała niejako ciągnąc dalej swoje rozmyślania związane z całym tym jej wyjazdem i tym, czego o sobie się dowiedziała w tym czasie. - No i choć poczułam jakąś tam wolność to przypominając sobie nieudaną próbę z twoim bratem zastanawiam się, czy ktoś będzie chciał kogoś takiego jak mnie. No bo... Jak totalnie nigdy nie byłam w związku, nie mam żadnych... Em... Jakby to powiedzieć...Żadnego doświadczenia w tych sprawach, to nie wiem czy ktoś zechce tak zwany "zepsuty towar" - uśmiechnęła się krzywo. Spojrzała w swoje szkło. Wypiła na raz resztkę alkoholu, jaki znajdował się w szklance. Przygryzła delikatnie dolną wargę. Uśmiechnęła się mimowolnie i pokiwała głową.
- Oj tak, miałam możliwość zobaczenia jego miny. On miał w pamięci małą, przerażoną dziewczynkę, a stanęłam przed nim niczym dumna lwica i pokazałam co potrafię. On był zły i przerażony jednocześnie, Tak, jak ja gdy byłam mała. Role się odwróciły, choć ja z czystą perfidną satysfakcją wykorzystałam w pełni legalne środki aby usunąć go ze swojego życia. - uniosła wzrok na chirurga. Spoglądała w jego oczy i nawet nie chciała przestać. Czuła się przy nim dobrze, czułą się bezpieczna i wspierana. To nie tak, że rodzina jej nie wspierała. Oczywiście, że to robili. Jednak rozmowy z nim były czymś... Innym. Czymś, co jakoś bardziej podnosiło ją na duchu, chociaż nie bardzo rozumiała dlaczego. Nie zastanawiała się teraz jednak nad tym jakoś zbytnio. Mówiła mu to wszystko bo mu w pełni ufała i chciała, aby wiedział co się z nią działo przez ten czas jej nieobecności.
- Przepraszam, gadam tylko o sobie. Powiedz mi, co ty w tym czasie dokładnie porabiałeś hmm? - poprawiła się, bo faktycznie strasznie się rozgadała, a przecież i on swoje w tym czasie przechodził, prawda?
-
- Możesz mi ewentualnie przesłać potem na telefon, ile mniej więcej czujesz się komfortowo wydać na swoje własne cztery ściany, to myślę, że powinno mi pomóc w znalezieniu czegoś. Oczywiście jakbyś wcześniej się z tym sama uporała, to daj znać - wyjaśnił swojej rozmówczyni. Byłoby mimo wszystko głupio, gdyby szukał ot tak nadaremno tylko po to, by się na końcu dowiedzieć, że jego przyjaciółka już sobie coś znalazła. Nie no, nie miałby jej tego za złe, ale jednak dobrze jest wiedzieć. Zwłaszcza że pewno trzeba będzie nowe mieszkanie jakoś uczcić! Nie miał jednak zamiaru nic sugerować. Postanowił, że jeśli Kirze to samo przyjdzie do głowy, to na pewno mu da znać.
Tymczasem zaczął słuchać kolejnego wywodu swojej towarzyszki, która najwyraźniej zdała sobie sprawę jeszcze z jednej rzeczy. Z każdą przemijającą chwilą na twarzy Henry'ego rósł uśmiech. Był zadowolony. Cieszyło go po prostu, że jego rozmówczyni była w stanie w trakcie tego wyjazdu zdać sobie sprawę z pewnych rzeczy. Nie tylko rozprawiła się ze swoim ojcem i dowiedziała się czegoś o sobie, ale też zrozumiała, czego jej w życiu brakuje. To już połowa roboty, bo drugą było zrobienie coś z tym. Zakładając, że chciała.
- Wiem, o czym mówisz. Wiadomo, rodzeństwo to rodzeństwo. Nawet jak nas czasami irytują to i tak ich będziemy kochać - stwierdził, śmiejąc się trochę ze swojego sformułowania. Wiadomo, on kochał swoich braci i siostrę, ale jednak czasami miał ochotę ich udusić. Nie no, taki żarcik. Nigdy by się tego nie dopuścił, ale rodzeństwo ma to do siebie, że czasami irytują.
- Ciężko mówić o byciu "zepsutym towarem" skoro nie masz doświadczenia. Jeszcze cię nikt nie zepsuł - spróbował trochę rozluźnić atmosferę, choć mogło mu to nie wyjść. Co jak co, ale Brown ma czasami specyficzne poczucie humoru i nie każdy mógłby je zrozumieć - Nie zrozum mnie źle, ale mój brat to kretyn, bo nie wie, kogo stracił. Z tobą raczej nie da się nudzić, a do tego obchodzą cię inni ludzie. Myślę, że niejeden facet byłby szczęściarzem - kontynuował po chwili, jednocześnie nie spuszczając ze swojej rozmówczyni wzroku. Znają się już przecież długo, nie? Na tyle długo, by mógł sobie o niej wyrobić opinię. Właśnie dziwiło go to trochę, bo jemu się wydaje, że Kira to niezła dziewczyna. Był pewien, że w końcu kogoś znajdzie. Im obojgu się to kiedyś w końcu uda. Były czasy, że w to wątpił, ale już nie.
Ponownie wsłuchiwał się uważnie w opowieść Kiry o tym, jak rozprawiła się z ojcem i jak bardzo czuła się usatysfakcjonowana wiedzą, że to ona stała za jego dalszą karą. Tym bardziej że wiedział, iż to było jej dzieło. Można było to wręcz wyczuć w jej głosie i poznać po jej mowie ciała. Czuła satysfakcję i wcale jej za to nie winił. Wprawdzie nie wiedział, jak to jest mieć takiego rodzica, ale mógł spróbować się domyślić. Nawet nic w tej chwili nie mówił, bo i po co? Chciał tylko posłuchać, a w tym był dobrym. Chyba nawet ktoś mu kiedyś to nawet powiedział. Był po prostu zdania, że jedną z ważniejszych rzeczy w przypadku ludzi jest komunikacja i tyle.
- Szczerze? Nic ekscytującego w porównaniu do twoich kilku tygodni - stwierdził, a następnie rozbawiony poprawił nieco swoją grzywkę, która nagle zaczęła go drapać po czole. Spojrzał z powrotem na Kirę i nie mógł nie odnieść wrażenia, że była wpatrzona w niego jak w obrazek - W sumie przez długi czas byłem na urlopie. Nadmiar roboty... i inne sprawy. Musiałem trochę odpocząć, więc udałem się znowu w podróż po Ameryce. Okej, może niecałej. Miałem kilka ciekawych miejsc, które chciałem zwiedzić. Byłam nawet w Wielkim Kanionie - nie zamierzał jednak wspominać, że po powrocie wziął lekarski urlop, bo jeszcze by się zaczęła martwić, czy wszystko okej. Właśnie wszystko było dobrze. Po prostu... musiał odpocząć. Psychicznie. Od tego wszystkiego. Wydaje mu się, że mu to pomogło - I wiem, o co ci chodzi z samotnością. Lubię podróżować, ale z perspektywy czasu myślę, że taką aktywność zawsze jest fajnie z kimś dzielić - szkoda tylko, że nie ma z kim. Rodzina ciągle zajęta pracą, czy życiem osobistym, a on sobie tkwi w miejscu. Ironia.
-
- Jasne, potem na pewno info ci prześlę. No i oczywiście, że dam Ci znać. Nie chciałabym, byś robił coś dla mnie co okazałoby się bezsensowne - powiedziała od razu chcąc go zapewnić, iż nie chce zrobić go w przysłowiowego chuja. Bardzo źle czułaby się z tym, gdyby on dla niej tu się mega starał, a ona by go zlała. Za dobrze znała taką sytuację. W końcu coś takiego przerabiała z jego bratem. Ona się wtedy mega starała mu pomóc znaleźć lokum do zamieszkania, a ostatecznie została całkowicie zlana. To było okropne uczucie. To był jeden z tych momentów, który wrył się w jej banie. Nie chciałaby postawić Henrego w tej samej pozycji, w której ona wtedy się znalazła. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby zrobiła to samo co jego brat, gdzie sama wtedy była zła, zdezorientowana i przybita.CO prawda nie wiedziała jak odczuwałby to sam chirurg, ale obawiała się, ze mogłoby to zniszczyć ich przyjaźń, nadszarpnąć zaufanie jakim się darzyli.
- Tak, coś w tym jest - przyznała mu rację w stosunku co do irytującego rodzeństwa, któremu i tak by się pomogło w razie potrzeby. Może i jej nie było to rodzone a przybrane, ale mimo wszystko sporo razem przeszli i wzajemnie się rozumieli. Każde z nich w końcu sporo przeszło. Mieli swoje bagaże, które wzajemnie znali.
- Może masz w tym rację - przyznała niepewnie. Ona sama pod tym względem zawsze czuła się zepsutym towarem przez piekło jakie przeszła w dzieciństwie. Większość facetów zwyczajowo po prostu odrzucała w strachu, a teraz ma pewne przyzwyczajenia, których ciężko się wyzbyć. Chłodny ton głosu do różnego rodzaju podrywów pozostał i nie umiałaby tego uniknąć. Swoje się również naoglądała pracując za barem to tu, to tam, więc w wielu aspektach była najzwyczajniej w świecie sceptyczna. Nie chciała pójść z kimś do łóżka byle by mieć ten pierwszy raz za sobą. Miała wrażenie, że nie odczułaby z tego żadnego zadowolenia w takim wypadku. Zarumieniła się jednak słysząc niejako komplement skierowany w jej stronę. Była bardzo niepewna co do tego, czy każdy facet byłby szczęściarzem. Wzruszyła więc jedynie ramionami wskazując na swoją niewiedzę i niepewność w tej konkretnej kwestii. Wątpiła.
- Ja właściwie w tym czasie nie zwiedzałam. Znaczy trochę spacerowałam po Górach Skalistych. No ale i to dopiero gdy go zamknęli. Wcześniej było to zbyt niebezpieczne, by wędrować w osamotnieniu gdziekolwiek - westchnęła cicho. Dolała im alkoholu do szklanek. Upiła łyk whisky i spojrzała nieco rozmarzonym wzrokiem na mężczyznę. Wsparła łokieć o blat stolika, a na dłoni własny podbródek. - Właściwie nie podróżowałam nigdy na wakacje. W osamotnieniu nie chciałam tego robić. Dla mnie to oczywiście z przyczyn dbania o własne bezpieczeństwo. Jeździłam co najwyżej palcem po mapie. Oh jakbym chciała móc zwiedzić kraj. - stwierdziła zamyślona. - Chociaż tak na weekend gdzieś podjechać, nad jezioro by wypocząć. - zaczęła rozmyślać sobie nad tym patrząc przez chwilę gdzieś w przestrzeń. Zaraz jednak wróciła wzrokiem do Henrego i uśmiechnęła się delikatnie w jego kierunku. Przez myśl przeszło jej, że może by wybrali się razem? Z chęcią by z nim pobyła sam na sam. Razem... W domku... Nad jeziorem... Cisza, spokój i tylko oni... Zaraz jednak uświadomiła sobie gdzie myślami zapędziła, strzeliła buraka i pośpiesznie upiła łyk alkoholu ze szklanki by ukryć swoje zakłopotanie za szkłem, które spowodowały jej własne myśli. Zganiła się też w głowie, co ona do diaska dzisiaj wyprawia.
-
- E tam, jakby się okazało bezsensowne, to nic by się nie stało. Ja raczej nie uznaję prób pomocy komuś za zmarnowany czas, nawet jeśli nic z tego nie wychodzi - zaśmiał się lekko, choć odniósł wrażenie, jakby Kira nagle się wystraszyła nieco tego, że mogłaby takie coś mu wywinąć. Okej, może byłoby to trochę nie halo, gdyby zaszło to za daleko i przykładowo znalazłby kogoś chętnego do sprzedania, zgadałby umowę, tylko by się dowiedzieć, że jednak znalazła coś w międzyczasie. Nie, taki scenariusz nie był prawdopodobny. Chociażby dlatego, że on nie należał do osób, które w takich sytuacjach brały inicjatywę. Nic by nie zrobił bez wiedzy blondynki, nie uzgadniałby niczego z nikim bez zapytania się jej o zdanie.
- Przeszłość nie musi definiować, co będzie lub kim się staniemy - po wysłuchaniu krótkiej odpowiedzi swojej rozmówczyni, chwilę się namyślił i siedzieli tak trochę w milczeniu, aż nagle wypalił z siebie taką filozofię, kiedy powoli obracał szklankę w swojej prawej dłoni. Zaśmiał się trochę zaraz, gdy zdał sobie z tego sprawę. Ach on i to jego filozofowanie! Z tym że tym razem to nie było jego autorstwa - Ktoś mi to kiedyś powiedział, kiedy... kiedy sam potrzebowałem pomocy. Przyznam, że trochę zajęło mi zrozumienie tych słów - stwierdził, po czym spojrzał na szkło, w którym wciąż była odrobina alkoholu. Zaraz więc ją uniósł i wypił tę resztę trunku. Nie no, raczej nie każdy facet byłby szczęściarzem, bo nie bez powodu nie wszyscy do siebie pasują. Wierzył jednak, że jest na świecie ktoś, kogo Kira uczyniłaby szczęśliwym. Tak samo, jak jest ktoś, kto sprawiłby, że i ona byłaby szczęśliwa. Miał nadzieję, że i ona kiedyś w to uwierzy, bo po prostu życzył jej jak najlepiej. Zresztą każdemu życzył, kto ma z nim dobre relacje. Im obojgu zabrakło już alkoholu, więc Kira oczywiście im podolewała, zanim rozpoczęła opowieść o tym, co ona porabiała, poza rzecz jasna rozprawianiem się ze swoim rodzicielem. Przypatrywał się jej, tak trochę rozmarzonej, albo też z głową w chmurach. Chyba podobnie jak on lubiła podróże, ale nie było, kiedy na to sposobności. Przynajmniej taki wniosek sam wyciągnął z jej mowy ciała. Czy dobrze Henry zauważył? Tego nie był pewien, bo jednak nie potrafi czytać w myślach.
- To było kiedyś. A teraz? Skoro twój ojciec siedzi w wariatkowie, to może nie masz już się czego bać? - postanowił podłapać temat, upijając zaraz łyczek alkoholu, lecz wciąż zostawiając trochę na później. Henry pewno mógłby wypić wszystko duszkiem, ale po co? Nigdzie przecież mu się nie spieszyło. Zwłaszcza że towarzystwo blondynki mu pasowało, a jednak mieli trochę do nadrobienia. Przyszła mu do głowy pewna myśl, gdy tak słuchał jej wywodu o niechęciach do samotnych wycieczek - Albo jeśli samotne wyprawy są problemem, to co ci stoi na przeszkodzie kogoś ze sobą zabrać? - zapytał się zaciekawiony. Nie spostrzegł zakłopotania Kiry, bo akurat się zamyślił. Przyszła mu do głowy myśl, że skoro oboje narzekali na brak towarzystwa na takie wyjazdy... to może mogliby razem się gdzieś wybrać? Pomysł wydał mu się ciekawy, choć na razie jakoś nie zebrał się na odwagę go zaproponować. Może jak skończy tę szklankę whiskey?
-
- Chcę cię zapewnić, że na pewno będę z tobą w kontakcie i z chęcią wysłucham czy też obejrzę propozycje, jakie mi podasz - powiedziała pewnie chcąc jakby zapewnić o tym, iż nie będzie czuł, iż robił coś na marne. Najgorzej, gdy podrzucasz komuś kontakty i namiary, by ostatecznie pozostać bez informacji, czy w ogóle zostały sprawdzone przez tą osobę. Ta myśl po prostu jej nie odpuszczała. Chciała dać z siebie wszystko pod tym względem. Była mu zarazem wdzięczna za chęć pomocy w poszukiwaniu nowego lokum w jakim miałaby zamieszkać.
Blondynka chwilę milczała usłyszawszy słowa Henrego. Niby coś w tym było. Nie on pierwszy z resztą wypowiadał te słowa. Słyszała już je wielokrotnie. Westchnęła cicho. Nie bardzo wiedziała co ma na to odpowiedzieć. Upiła łyk alkoholu dłuższą chwilę spoglądając na swoją szklankę. W końcu jednak uniosła podbródek by móc znów spojrzeć w jego oczy.
- Może i przeszłość nas nie definiuje, jednak w jakiś sposób nas kształtuje. Niektórych wzmacnia, innych niszczy. Owszem, my obieramy ostateczny kierunek, jednak przeszłość ma ogromny wpływ na ostateczne wybory, jakie dokonanym w przyszłości. Zależnie od tego czy chcemy powtórki z przeszłości, czy też nie. Sama już wielokrotnie słyszałam te słowa. Czy je rozumiem? Tak, ale podejrzewam... No, że nie do końca tak jak ty czy osoby, które je już wypowiadały. Widzisz Chciałabym na przykład wiedzieć czym jest miłość, choć zarazem w nią nie wierzę, bo nigdy mi nie została okazana w poprawny sposób? Jedynie rodzeństwo okazywało coś takiego, ale wciąż to nie to samo jeśli nie uzyskiwałam tego od ojca czy matki. Widząc toksyczność, jak owa "miłość" zadziałała na niego doprowadzając do psychozy... Nie wiem nawet jak rozpoznać moment, w którym kogoś pokocham, ani nie wiem czy będę w stanie chociaż częściowo poczuć to samo, co by mógł do mnie poczuć ktoś. Czuję się samotna, a zarazem nie wiem jak poradzę sobie w momencie, gdy ktoś ze chce ze mną spróbować zbudować coś nowego. Nie wiem... Tak ukształtowała mnie moja przeszłość Henry... - zamilkła. Zrobiło się dziwnie, a ona czuła się zagubiona w tej kwestii. Nie miała pojęcia jak to wszystko dalej się potoczy i czy kiedykolwiek pojmie czym jest ta prawdziwa miłość o której nie raz się mówi. Prawdziwa, nie toksyczna, trująca i niszcząca wszystko wokół siebie niczym średniowieczna zaraza. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Tak, teraz mogę w końcu ruszyć i coś zrobić dla siebie pod tym względem. Jakiś czas temu wygrałam nawet podwójny bilet na Bahamy na tygodniowy wypoczynek. Nie chciałam jednak sama jechać. - Kira przygryzła dolną wargę próbując nieco zebrać się w sobie - Nie chciałbyś może ze mną wyjechać na te Bahamy Henry? -w końcu zdecydowała się o to zapytać chociaż nie było to dla niej łatwe. Na twarzy miała rumieńce, bo jakby nie patrzeć, to będą tam współdzielić pokój, chociaż raczej nie powinno być problemu by mieć oddzielne łóżka.
-
Tymczasem przyszło mu wysłuchać dłuższego niż wcześniej monologu swojej rozmówczyni i kiedy usłyszał pierwsze informacje, to wiedział, że będzie to ciężki temat do pogawędki. Czuli się jednak przy sobie swobodnie, by na takie tematy rozmawiać. Wiedzieli, że druga strona ich pochopnie nie oceni, więc mogą się pewnymi rzeczami podzielić ze sobą. Oczywiście nie wszystkimi! Nie oczekiwał, by Kira mu mówiła absolutnie wszystko! Raczej każdy zasługuje na prywatność. W każdym razie Brown wysłuchiwał uważnie słów kobiety, zastanawiając się nad tym, co mu mówiła. W zasadzie to jej współczuł. Było mu szkoda, że takie wcześniej życie musiała dostrzec. Niestety tak to bywa na tym świecie. Jest w nim dużo niesprawiedliwości i złych rzeczy. Niejako są one naturalnym elementem życia i w tej lub innej formie spotykają każdego z nas. Kiedy skończyła, to oboje siedzieli sobie tak w milczeniu, jakby nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Mężczyzna wbił wzrok w swoje whiskey, które następnie wypił w całości ze szklanki.
- Nie wiem, czy ci to kiedyś mówiłem, ale przykro mi, że musiałaś doświadczyć w życiu takich rzeczy. Naprawdę - stwierdził, unosząc wzrok i spoglądając na twarz Kiry z poważną miną, która zaraz zamieniła się w lekki uśmiech. Gdyby wiedział jak jej w tej kwestii pomóc, to pewno by się nie zawahał. Taki już był Henry. Jednak wiedział, że nie wie - Mógłbym ci powiedzieć, czym jest miłość, choć każdy ją postrzega w inny sposób.. No i jednak słowa są niczym wobec doświadczenia tego na własnej skórze - dodał po chwili milczenia, jakby zbierał w sobie pokłady sił, by to powiedzieć. Nie był to dla niego łatwy temat, bo, nawet jeśli pośrednio o niej nie wspominał, to gdzieś tam w jego głowie zawsze tkwiła jego zmarła narzeczona. Naprawdę ciężko było to opisać, bo to nie jest coś, co łatwo ubrać w słowa. To się po prostu czuje.
- Bahamy? Hoho, ciekawy cel i do tego wygrana? W jakimś konkursie, tak? No to szkoda byłoby to zmarnować - stwierdził, próbując dodać jej odwagi, by jednak wykorzystać te bilety. Do tego teraz. Okej, może nie "teraz" teraz, ale kiedy nie musi się bać swojego ojca, to może się czuć swobodnie i pozwolić na relaks. Jej chwilowe milczenie trochę go zmieszało. Kiedy jednak z jej ust wyszła propozycja, to odrobinę zaskoczyła Henry'ego. Może dlatego, że jeszcze nigdy w trakcie swojej znajomości nigdzie razem nie wyjeżdżali. Nie no, na miasto wychodzili nieraz, ale mowa tu o wyjazdach poza miasto. Na weekend lub na dłużej - Na Bahamy? Z tobą? - rzucił, jakby nie myśląc specjalnie i dopiero po fakcie zdał sobie sprawę, jak to musiało zabrzmieć - W sumie czemu nie. Znaczy... - też był trochę zakłopotany, lecz chyba Kira tego nie zauważyła. Oboje musieli być równie zakłopotani, by nie zwrócić uwagi na to, że nie byli w tym osamotnieni - Nie wiem, kiedy bym mógł. Jak długo te bilety są ważne? Dopiero co wróciłem z urlopu, więc raczej by mi nie dali kolejnego tak szybko - dodał na koniec, nie wiedząc zbytnio, co więcej powiedzieć. Wyjazd z Kirą? Nie był to kiepski pomysł. W sumie mogłoby być fajnie. Tylko czy z ich grafikami udałoby im się to jakoś zorganizować?
-
Cisza jaka zapadła zapełniona była jedynie barowym gwarem, jaki panował wokół nich. Popijała co chwilę alkohol ze swojej szklanki zatapiając się w swoich przemyśleniach sięgając co raz głębiej tego, co wypowiedziała przed kilkoma sekundami. Choć uporała się z ojcem i uświadomiła sobie pewne rzeczy podczas swojego wyjazdu to czuła, ze nadal tkwi w bagnie, z którego nie odnalazła jeszcze drogi wyjścia. Pieprzony labirynt, który prowadzi ją w ślepe uliczki czy tez każe krążyć w koło. Miała wrażenie, że nie znalazła jeszcze sposobu na oznaczenie sobie zamkniętych szlaków, które prowadziły ją na manowce lub zaganiały ją w kozi ród. Nie miała tej nici Ariadny, co by wsparła ją w tej podróży. Blondynka popadła w głębokie zamyślenie, mając uniesioną do góry pustą już szklankę. Czułą się teraz jakby zjechała na zjeżdżalni zbyt nisko, a na samym dole okazało się, że był wykopany dół, z którego nie było wyjścia. Pierwsze ocknięcie się padło na moment, gdy chciała upić kolejny łyk alkoholu, jednak szkło trzymane w dłoni okazało się puste. Drugie ocknięcie, które całkowicie przywróciło ją do rzeczywistości były słowa Henrego. Odstawiła swoją szklankę i polała im znów alkoholu. Uśmiechnęła się jedynie lekko w odpowiedzi.
- Dziękuję - to jedyne co była w stanie z siebie wydusić w danym momencie. Jej myśli tak bardzo się rozpierzchły, że nie wiedziała nawet co innego mogłaby mu w danym momencie odpowiedzieć. Była mu po prostu wdzięczna, za te słowa. prawdą jednak było, iż opowiedzieć o miłości mógłby jej każdy. Wiele rzeczy mogła sobie również przeczytać czy to w książkach, czy też z internetu. Obejrzeć miłosne filmy stworzone na faktach. Jednak wciąż nie dałoby jej to ostatecznej odpowiedzi na to, jak to będzie w jej wypadku i czy kiedykolwiek się na to załapie.
- Tak, dokłądnie tak, w konkursie - przytaknęła. Temat na szczęście został odłożony na bok i pozostała sprawa ewentualnego, wspólnego wyjazdu. Pierwsze zdziwienie chirurga było niczym policzek wymierzony w jej twarz. Tak, jakby dostała na otrzeźwienie. Jakby coś odgórnie na nią krzyknęło "co ty sobie do kurwy nędzy wyobrażasz?!" W wyobraźni popukała się w łeb. Po co ja się w ogóle pytałam. Jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi, a to był wyjazd jak dla pary, walentynkowy nawet. A może świąteczny? Mniejsza. Dla pary...
Kira w czasie rzeczywistym, zachodząc w głowę upiła kolejny łyk alkoholu. Zastanawiała się, czy aby nie przekroczyła jakiejś niewidzialnej granicy. Może przesadziła? Przegięła? Nagięła jakąś niewidoczną, nienapisaną i nieznaną jej zasadę? Milczała nie wiedząc co ma teraz zrobić. Jego tłumaczenie dotarło do niej z opóźnieniem. Niby logiczne. W końcu fakt, był na urlopie. Mówił jej o tym. Ona już w sumie sama nie była pewna ile jeszcze czasu zostało do wykorzystania w ogóle tego bonu. Bardzo długo z nim zwlekała. Miesiąc? Dwa? Zapewne do końca tego roku. Ona sama ledwo zaczęła pracę. Chociaż miała wrażenie, że z Vincentem bez problemu się dogada. Może powinna oddać jednak bon dla rodzeństwa? Nie była pewna co ma teraz zrobić.
- EM... Do końca roku chyba. W sumie... Musiałabym sprawdzić. Były roczne ale... EM... Nie pamiętam czy wygrałam je na święta Bożego Narodzenia czy na Walentynki - przyznała blondynka. - Przepraszam, jeśli przekroczyłam jakąś granicę... Po prostu... Pomyślałam, że chociaż tak mogę się w jakiś sposób odwdzięczyć. Fakt, że może być dla nas obojga problem z urlopem. Przepraszam... - spojrzała w swoją szklankę tym razem unikając jego wzroku. Czuła się teraz strasznie zakłopotana i nie wiedziała jak ma teraz reagować na to co powiedział. Zastanawiała się, czy może nie nadpisała sobie czegoś. Wiedziała, że jest nieco nerwowa dzisiejszego dnia i sporo kręciło się wokół niej aktualnie. Emocje zapewne wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Tak sobie to właśnie wytłumaczyła.
-
Jego zdziwienie odnośnie propozycji wyjazdu nie wynikało z faktu, że było to coś, czego nie chciał. Zwyczajnie w świecie nie spodziewał się, że jego zdolności perswazji były na tyle zaawansowane, by w tak rekordowym czasie przekonać swoją rozmówczynię do zalet wzięcia kogoś ze sobą na wyjazd. Tym bardziej nie spodziewał się, że on byłby jej pierwszym wyborem. Nie przeszkadzało mu to. Czuł się z tym w pewien sposób... dobrze? Jakby było to dla niego sygnałem, że był ważną osobą w jej życiu. Niekoniecznie najważniejszą, ale... kurcze, dokąd to tymi myślami zmierzasz, Henry? Nie myśl za wiele, bo jeszcze nie wiadomo, co z tego będzie! Z zamyślenia wyrwały go słowa Kiry, która nie tylko odpowiedziała na jego pytanie, ale też go zaczęła usilnie przepraszać za to, że w ogóle pomyślała o zaproponowaniu mu wspólnego wyjazdu.
- Nie, nie. To nie o to chodzi! - szybko skwitował, jakby próbując się wytłumaczyć - Po prostu nie sądziłem, że tak szybko uda mi się ciebie przekonać, by kogoś ze sobą zabrać na jakiś wyjazd - dodał po chwili, uśmiechając się przy tym szerzej. "Albo, że ja będę twoim pierwszym wyborem" pomyślał sobie dodatkowo w głowie. Spojrzał na swoją pustą szklankę i jej pustą szklankę. Przy tej chwili ciszy sam wziął butelkę whiskey do ręki i dolał im znowu trochę alkoholu. Następnie uniósł lekko do góry w geście toastu, ale bez jakichkolwiek słów, by na końcu upić łyczek.
- Urlop czy nie... zawsze chciałem zobaczyć Bahamy. Równie dobrze mógłbym w dobrym towarzystwie - stwierdził bez namysłu, chociaż to nie było w jego stylu. Od dawna nigdzie nie był na wakacjach z kimkolwiek. Fakt bywał w grupach z biura podróży, czy ze znajomymi lub rodziną... ale dawna nie sam na sam z kimś. Nie wiedział, jak to by wszystko wypaliło, choć coś go podkusiło, by się zgodzić. Może nawet Kira i on... nie, za daleko Henry. To już tu ci w myślach chyba alkohol zaczyna powoli mieszać w głowie.
- To... - zaczął, milknąc. Co on właściwie chciał powiedzieć? - Może będziemy w tej sprawie w kontakcie... nie? W sensie spróbujemy ogarnąć jakiś dobry moment, by to wszystko zorganizować? - wolał się zapytać, bo jednak nie był pewien, czy swoją wcześniejszą wpadką jednak nie zniechęcił Kiry do tego wszystkiego.
-
Barmance mega ulżyło jak tylko usłyszała, iż był po prostu zaskoczony jej propozycją, a nie że przekroczyła zakazaną granicę. Odetchnęła z ulgą i skinęła mu głową w podziękowaniu za dolanie alkoholu do szklanki. Chłopie, ja już podczas swojej nieobecności w mieście o tym myślałam przeszło jej przez myśl, choć nie powiedziała tego na głos. Nie była pewna jakby zareagował. Właściwie nie wiedziała, czy by chociaż to jej przez gardło przeszło. Miała wrażenie, że gdyby powiedziała mu o tym, to mógłby się przestraszyć czy coś, a przecież nie chciała by się od niej odwrócił. Już długo po prostu się zastanawiała nad tym zastanawiała, kogo zaprosić na ten wyjazd i on powracał do jej głowy zawsze przy tej okazji jako pierwszy wybór. Uniosła kieliszek również w geście toastu.
- Jasne, z chęcią - przyznała uśmiechając się delikatnie. A może powinnam mu powiedzieć, że to tak już.... Nie... No ale jak ja bym miała mu no powiedzieć? "Hej, to nie twoja perswazja tylko myślę o Tobie od dawna?" Nie, stanowczo to ją zaczynało przerażać. Nie mogła mu tego powiedzieć. Za bardzo się bała jak mógłby zareagować na taki tekst. Nope. odpada. A może jednak... Nie... Tu do głowy pada myśl o tiktokowych trendach... "Girl don't do it... I'm just thinkig... Don't do it... I'm just thinking... I did it...".- To za Bahamy, aby wypaliły - powiedziała w końcu upijając łyk alkoholu. Wewnętrznie wciąż rozmyślała nad tym, czy mu wyjaśnić, iż długo się zastanawiała nad wyjazdem wraz z nim czy też nie. Toczyła wewnętrzną batalię na ten temat. Powiedzieć... Nie powiedzieć... Powiedzieć? Może lepiej nie. Cholera jasna, alkohol tego nie ułatwia stwierdziła do siebie. Przez jej to rozmyślanie zapadła nieco niezręczna cisza.
-
- Fajnie. Super! - stwierdził z uśmiechem, jakby zadowolony, że doszli do porozumienia. Tak więc będą się ze szczegółami dogadywać później. W końcu muszą przecież ustalić jeszcze, kiedy mieliby się na te Bahamy wybrać, nie? W tej chwili to raczej nie za bardzo było możliwe, bo dopiero co wrócił z jednego urlopu. W sumie... może dałby radę coś tam jeszcze wycisnąć. Musi to sprawdzić, bo on sobie zawsze wszystko notuje, w tym też ilość dni wolnych. Tak czy siak, wzięcie kolejnego urlopu od razu po poprzednim mogłoby go w pracy pokazać ze złej strony, a mimo wszystko ciemnowłosemu zależało na dobrych relacjach ze szpitalem. Cieszył go jednak widok zadowolonej Kiry, która wyraźnie odetchnęła z ulgą - Abyśmy się na nich świetnie bawili, tak - uniósł swoją szklankę przy toaście i także wypił łyk whiskey. Nagle jednak zapadła cisza, które ani Henry, ani Kira nie mogli rozwiać. Jakby oboje zastanawiali się, jakby tą rozmowę pociągnąć dalej. Z jednej strony Brown był tym trochę zakłopotany (choć tego mógł nie pokazywać), a z drugiej czuł się, jakby przy Kirze to nie było specjalnie problemem. Czasami miał wręcz wrażenie, że nie ważne, co by robili, wystarczyło tylko ich towarzystwo i mogli mieć ze sobą super czas. Dawało mu to czasami do namysłu, czy on i ona... byli przyjaciółmi, a jednak... nie, może lepiej nie. Jeszcze by kiedy zrobił z siebie pośmiewisko, a do tego zniszczył to, co już ma. Heh, a może po prostu to ten alkohol mu za dużo dawał teraz do namysłu. Albo to nawet ta cisza.
- Niedługo zbliżać się będzie wielkimi krokami Halloween... jakieś plany? - postanowił wreszcie się odezwać i rzucić tematem, który niejako go interesował. Może dlatego, że swego czasu Henry bawił się w przebieranie, bale i cukierki. To ostatnie oczywiście, jak był dużo młodszy. Za to przebieranie się (albo inaczej cosplaye) zostały mu aż do czasów studiów, lecz od ładnych paru lat się w to nie bawił. Może mógłby do tego, kiedy wrócić?
-
Blondynka czuła co raz bardziej efekt uderzenia alkoholowego. Jakby nie patrzeć wypili już prawie całą butelkę whisky. W sumie nie siedzieli tutaj długo, co odbijało się tym, iż wypili alkohol dość szybko. No a co wiąże się również z mocniejszym efektem odczuwania efektów ubocznych. Nie mogła powiedzieć, by było jej z tym jakoś źle czy coś. Było miło i przyjemnie. rozmowa była w niektórych momentach dość skomplikowana, ale mimo wszystko wspólnie spędzony czas mogła uznać za w pełni udany. Uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Spędzę raczej to święto w pracy. Nie tak dawno zaczęłam więc na razie nie proszę o konkretne dni wolnego. Wolę wpierw lepiej wyczuć sytuację i możliwości. - przyznała spokojnie. Upiła kolejny łyk alkoholu. Opowiedziała w międzyczasie o tym, iż właściwie robotę ma po znajomości, bo kiedyś odwiedziła Rapture ot tak i przypadkowo natrafiła na właściciela, któremu to pokazała swoje umiejętności. Utrzymywali jako tako kontakt, więc jak wróciła postanowiła go zapytać o posadkę i bez problemu się udało. Whisky zarówno w ich szklankach jak i butelce skończyło się, pora była już dość późna, tak i nastał czas ich pożegnania. Po życzliwych i przyjacielskich uściskach na pożegnanie barmanka wsiadła do taksówki ostatni raz dziękując Henremu za spotkanie i powróciła do swojego pokoju w motelu rozmyślając nad tym wszystkim co zostało wypowiedziane oraz nad tym, co nie wyszło poza obręby ich własnych myśli.
[zt/2]