WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.cravath.com/files/Uploads/I ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- trzydziesta - ubranka

W ubiegłym tygodniu w jej życiu wydarzyło się wiele, a nawet bardzo wiele rzeczy, których nie mogła przewidzieć. Z początku wierzyła, że jej wizyta w szpitalu i podjęcie się badań to wydarzenie, którego nic nie pobije, jednak weekend ostatecznie to zweryfikował i co tu dużo mówić, nie potrafiła skupić się na niczym innym, jak na wydarzeniach z soboty... czuła się, jak skończona idiotka, która znów popełniła ten sam błąd licząc na więcej, niż powinna, ale mimo to nie potrafiłą przestać dopisywać sobie do wydarzeń z weekendu znaczeń. Nie umiała się skupić na pracy, nie miała nawet ochoty w przerwie na lunch wyjść gdzieś dalej, do ulubionej cukierni. Zamiast tego sennie zaszła do restauracji pracowniczej i wzięła pierwszą lepszą kanapkę z oferty, udając, że nauczy się czegoś nowego z pokaźnego tomu, który ze sobą przyniosła. Otworzyła książkę na ostatnim skończonym rozdziale, jednak szybko zamiast czytać o prawie, odpłynęła myślami gdzieś indziej, na nowo i na nowo rozpatrując to co zaszło. W pewnej chwili jej - w dalszym ciągu złamane i sklejone taśmą - okulary zsunęły się z nosa, ale nawet nie miała ochoty ich poprawiać, czując się, jak dziecko we mgle, które nie rozumie otaczającego ją świata. Tak była pochłonięta myślami, że pewnie nawet, gdyby jakieś tornado przeszło obok, to by tak siedziała dalej, zapatrzona w krzesło przy stoliku obok, chociaż nieświadoma, że to właśnie na nie patrzy. Ewidentnie więc nie był to jej dzień i nawet nie miała siły udawać, że jest inaczej. Trochę też czuła, że bardziej dzisiaj wadzi, niż pomaga swojemu szefowi, więc tym bardziej miała jakieś wybitne załamanie tymi wszystkimi skomplikowanymi myślami, z którymi w zasadzie nigdy sobie nie radziła. W końcu jej dotychczasowe relacje z mężczyznami ograniczały się do jednego przypadku, więc nie nabrała zbyt wiele doświadczenia.
- Yhmmmm - mruknęła komuś, kto w pewnej chwili zapytał, czy może zabrać jedno z wolnych krzeseł. Tej osobie też nie posłała żadnego spojrzenia i w sumie nie wiedziała na co się zgadza, więc pewnie ten człowiek uznał ją za dziwaczkę i czym prędzej odszedł z krzesłem. To w sumie nie było niczym nowym, bo jako kolorowy ptak w tym dość stonowanym, prawniczym świecie, nadal rzucała się w oczy i niekoniecznie zaskarbiała sobie cudzą przychylność.
Ostatnio zmieniony 2021-01-26, 18:16 przez Marianne Chambers, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#13

Lavender w międzyczasie wpakowała się w sytuację bez wyjścia. Naprawdę musiała wziąć tę sprawę pro bono? Teraz jej klient nie żyje, a agentka która ją przesłuchiwała sprawiała wrażenie, jakby uważała prawniczkę za winną zbrodni. Naprawdę Specter wyglądała na zabójczynię? Okej, może była oschła i niedostępna, była królową śniegu to nie zabiłaby człowieka! No bo muchę to zdarzyło się jej zabić, czy komara, ale to należało pominąć. Ale na domiar złego klient, z którego rozprawy właśnie wróciła do kancelarii, zataił przed nią ważny fakt, który wykorzystała strona przeciwna, a ona musiała improwizować i blefować, czego potwornie nie znosiła. W jej życiu wszystko musiało być zaplanowane, dlatego rozważała różne scenariusze jak potoczy się dana sprawa w sądzie, zarówno ta na jej korzyść i ta która będzie szła źle, ale ostatecznie Specter odwróci ją na swoją korzyść. A ten po fakcie wyznaje jej, że jednak to była prawda. To by było na tyle z zaufania klienta do prawnika i szczerości między nimi. Wróciła do kancelarii niczym tornado, z wściekłością głośno trzasnęła drzwiami do swojego gabinetu, uprzednio zwracając się do sekretarki by odwołała jej dzisiejsze spotkania, bądź przełożyła na późniejszą porę, ona potrzebowała godziny dla siebie, chociaż tak naprawdę opracowywała plan B i C na wypadek gdyby znów miało wyjść na jaw coś, o czym jej klient zapomniał lub celowo zataił. Prawda była taka, że Lavender była przecież pracoholiczką i nie wyszłaby z gabinetu dopóki nie doprowadziłaby sprawy do końca, jednak gdy zaczęły przed jej oczami pojawiać się czarne mroczki to był znak, że trzeba było odpocząć. Zamknęła papiery i pomasowała skronie, jednak niewiele jej to pomogło. Nie mogła dłużej tam siedzieć, postanowiła sobie kupić kolejną już tego dnia kawę. Gdy zjawiła się w restauracji pracowniczej to w jej oczy rzuciła się burza rudych włosów. Wtem przypomniała sobie że była winna Marianne kawę i to w dodatku słodką z mlekiem. Zamówiła zatem jakąś słodką kawę z dodatkiem mleka, sama sobie wzięła najmocniejszą czarną i podeszła z obiema filiżankami do stolika przy którym siedziała asystentka Gabe'a. Tamta nawet jej nie zauważyła, pewnie znów bujała w obłokach. Ach ta młodość.
- Dzień dobry księżniczko. Widzę że znów bujamy w obłokach w pracy? - zwróciła się do niej o dziwo miło, stawiając przed dziewczyną filiżankę kawy, która była dla Chambers, sama zaś zajęła jedyne wolne miejsce jakie zostało przy stoliku dziewczyny. Nawet posłała jej uśmiech ot co.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Faktycznie Marianne nie zwracała kompletnie uwagi na otoczenie, zatopiona we własnych myślach już dawno przestała czytać strony książki, która przed nią leżała. Choćby chciała skupić się na czymkolwiek innym, to myślami wracała do młodszego Wainwrighta i roztrząsała na nowo swoje decyzje i to, jakie te przyniosą konsekwencje. Nie powinna się tym dołować, to nie tak, że żałowała... no i może to było najgorsze. Może właśnie czuła, że powinna żałować, że tak byłoby rozsądnie, a mimo to nic podobnego nie miało miejsca, żadnych wyrzutów sumienia, jedynie niepewność i miliony pytań, na które nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Te mogła tak zadawać bez końca, gdyby nie to, że czyjś głos wyrwał ją ze stanu zawieszenia, a nagłe pojawienie się kawy sprawiło, że aż podskoczyła w wyrazie paniki na nieoczekiwany widok.
- Lavender - odszukała w pamięci imię kobiety, która stała nad nią. Zaskoczyło ją to, że zatrzymała się przy jej stoliku, podobnie jak to, jak została przez nią nazwana. - Księżniczko? - powtórzyła więc, przechylając nieco głowę. W zasadzie było to miłe, ale Chambers chyba starała się być mniej beztroska i bardziej analityczna, dlatego wolała poczekać na jakieś ewentualne wyjaśnienia, zanim, jak głupia, zacznie się cieszyć z takiego przezwiska. - Teraz mam przerwę, więc to nie tak, że zawalam pracę - zauważyła, tłumacząc się, poza tym zwykle była bardzo sumienna, nawet jeśli niekoniecznie wszystko jej wychodziło tak, jakby tego chciała. W końcu jednak zapanowała nad pierwszym zaskoczeniem i spojrzała na stojącą przed nią filiżanką z parującym napojem. Poprawiła swoje sklejone z całkiem niezłym skutkiem okulary i posłała kobiecie kolejne pytające spojrzenie. - To dla mnie? - wolała się upewnić. przy okazji też rozejrzała się dookoła, bo może brakowało wolnych miejsc i Lavender chciała jej w ten sposób pokazać, że przejmuje jej stolik i Mari ma sobie gdzieś pójść. No, ale nic na to nie wskazywało, więc rozluźniła się lekko, wierząc, że jednak może zostać tu gdzie siedzi. Zamknęła też odruchowo podręcznik prawa, bo ta pokaźna książka zabierała mnóstwo miejsca na blacie.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ta dziewczyna wyglądała naprawdę pociesznie, jej wygląd i to jak się zachowywała z każdym słowem Lavender, niezmiennie ją bawiło. Gdyby wcześniej wiedziała, że wraz z pojawieniem się w restauracji pracowniczej poprawi sobie humor to by przyszła tu od razu po wejściu do kancelarii a nie rozpętała na początku burzę, a potem niczym tornado siejące tysiące zniszczeń skierowała się do swojego gabinetu.
- Owszem, tak cię nazwałam. W bajkach to księżniczki siedziały takie zamyślone nad ogromną księgą, albo rozmarzone w oknie. Przyjmij to jako komplement. - wyjaśniła jej zatem to określenie, bo najwidoczniej dziewczyna nie do końca była pewna, czy tym samym Lavender chce ją skomplementować czy obrazić. Dlatego tłumacząc to posłała rudowłosej kolejny całkiem miły uśmiech, ciesząc się że ta zapamiętała jednak jej imię z poprzedniego spotkania.
- Nie musisz się mi tłumaczyć, każdy ma prawo do przerwy. A ja żartowałam, ale pewnie nie było słychać prawda? Nie jestem dobra w żartowaniu, to muszę przyznać. - nadal ją bawiło to, jak dziewczyna się jej tłumaczy, choć nie była jej przełożoną. Lavender była jednak dość skomplikowaną osobą, oczekiwała respektu mimo że czasem ten ją niezwykle bawił. Gdyby jednak ta nie okazywała jej szacunku to pewnie inaczej by z nią prawniczka rozmawiała.
- Tak, byłam ci winna kawę za koszulę, mam nadzieję że pamiętasz i że wybaczasz fakt, że jest trochę spóźniona, jednak miałam ostatnio zbyt wiele na głowie. - potwierdziła kiwając twierdząco głową, a następnie udzieliła jej odpowiedzi na pytanie lecz jej uśmiech zastąpiła powaga. Pewnie nie byłoby jej tutaj gdyby nie poczuła się gorzej w swoim gabinecie, a to wszystko przez to że przeciąża serce. Szkoda że nie sądziła jak bardzo Marianne mogłaby ją zrozumieć.
- Prawo cywilne czy karne? - zapytała jednak kiwając głową w stronę znajomo wyglądającego tomu. Może jednak Chambers przemyślała jej słowa i postanowiła skorzystać z okazji by kancelaria zapłaciła za jej studia prawnicze? Niestety nadal nie wydawała się kobiecie siedzącej naprzeciwko niej idealnym materiałem na prawnika.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, trzeba przyznać, że wyjaśnienie Levender zaskoczyło Marianne, ale też przypadło jej do gustu. Nie była ona najbardziej dojrzałą kobietą na świecie, lubiła bajki, a chociaż szczerze wierzyła, że nie pasuje na księżniczkę, to jednak uśmiechnęła się wesoło, bo poprawiło jej to nieco humor.
- Och, teraz rozumiem - przyznała też, odczuwając pewnego rodzaju ulgę, bo przecież mógłby to być jakiś przytyk, którego ona by nie zrozumiała i wyszła na idiotkę, czego raczej nikt nie lubi. - W takim razie dziękuję - dodała jeszcze, bo była raczej dobrze wychowana, a chociaż ich ostatnie spotkanie nie należało do najbardziej przyjaznych, to jednak Mari nie była kimś, kto pielęgnował w sobie urazy. Pewnie przez to jeszcze mniej pasowała do tego miejsca, ale nieszczególnie się tym przejmowała, tym bardziej teraz, gdy jej głowę zajmowały inne myśli.
- To raczej ja wolno łapię - rzuciła dość głupkowato, ale no, nie chciała, by kobieta z jej powodu czyniła sobie jakieś wyrzuty. Tym bardziej jak próbowała żartować, a Marianne tego nie zrozumiała. - Jestem raczej przyzwyczajona, że tu każdy jest śmiertelnie poważny - przyznała, chociaż oczywiście znała wyjątki, w postaci swojego szefa, czy Kylie chociażby. Inni jednak zwykle objawiali jej się, jako wybitnie posępne jednostki, z którymi nie ma co dowcipkować. - No i co do kawy, to daj spokój, wcale nie musiałaś mi jej kupować - dodała też, bo faktycznie zapomniała o tym, aby Lavender była jej cokolwiek winna. W jej życiu też wiele się działo, więc tym bardziej rozumiała, jak to jest, gdy ma się na głowie nieco więcej spraw, niż by się chciało. Mimo to doceniła fakt, że kobieta rzeczywiście kupiła jej tą kawę. Lubiła takie drobne gesty i żeby to potwierdzić, zaraz uniosła filiżankę i upiła nieco, a słysząc pytanie odnośnie książki, prawie się zachłysnęła.
- Och, żadne prawo karne - zaśmiała się, jakby było w tym coś zabawnego. Dla Marianne było, bo gdzie tam ona do takich trudnych tematów, gdzie ją podstawy już chciały wpędzić do grobu. - Staram się nauczyć czegoś więcej o rozwodach... Gabe dał mi kilka książek, żebym się wdrożyła - wyjaśniła, co ją poprowadziło do takiej formy rozrywki. Cieszyła się z tego, że ma możliwość poszerzenia swoich horyzontów, ale jednocześnie paradoksalnie właśnie ta możliwość uświadamiała jej, jak mało wie. Niestety tam, skąd pochodziła, poziom nauczania nie był jakiś wybitny, a chociaż wydawało jej się, że głupia nie jest, to jednak... teraz czytając te formułki, nie była już tego taka pewna.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Wiele słów, które padały z ust szatynki brzmiały jak swego rodzaju przytyk, pewnie przez jej zwyczajny ton głosu, który od razu mówił "jestem kobietą z wyższych sfer, a ty mi nawet do pięt nie dorastasz". I choć zwykle była poważna, posępna, oschła i zimna to jednak do Marianne poczuła nić sympatii, więc postanowiła być dla niej mniej kąśliwa niż dla innych. Pozwoliła sobie również na żart, no przykre że nie została dobrze zrozumiana, upewniła się tym samym w tym, że komediantką raczej nie zostanie. Jest na to zbyt dumna i dostojna.
- Zwykle tacy jesteśmy, ale przecież nie jesteśmy robotami zaprogramowanymi tylko na tryb "powaga" i "kultura", a zwyczajnymi ludźmi. Też jesteśmy skorzy do żartów i do wygłupów, chociaż raczej staram się unikać tych drugich. - wytłumaczyła jej, że prawnicy to nie tacy ciągli sztywniacy, jakby się wydawało.
- Z tym akurat się nie zgodzę, uratowałaś mnie wtedy, bo żaden klient nie chciałby by reprezentowała go prawniczka, która nawet nie potrafi zachować czystości, a tak wtedy wyglądałam. - tutaj zaprzeczyła słowom rudowłosej, wiedząc że powinna się jej odwdzięczyć za uratowanie tyłka. Nikt inny by tego nie zrobił, a Lavender prawdopodobnie straciłaby niezwykle drogocennego klienta. W końcu tamten typ bardzo zwracał uwagę na wygląd osoby, która go reprezentuje.
- A zatem rozwody... niezbyt ciekawy temat, ale dobry początek. Masz z czymś problem? - dla samej Specter rozwody były jednak dosyć nudne, ale zwykle dobrze opłacalne, no chyba że podczas rozprawy miały wyjść jakieś ciekawe rzeczy. Jednak zapytała o problemy z pewnymi zawile brzmiącymi regułkami, będąc gotową wytłumaczyć dziewczynie jak najbardziej łopatologicznie o co w tym chodzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po Chambers na pierwszy rzut oka było widać, że odstaje od tego prawniczego świata. Ona sama też była tego świadoma, a mimo to nie czuła wielkiej potrzeby, by z tym walczyć. Owszem, rozmawiała z Kylie na przykład o tym, jak powinna się ubierać, żeby bardziej pasować na salę rozpraw, ale przy tym dobrze jej było z samą sobą. Lubiła się śmiać, gdy miała na to ochotę i żartować, gdy nadarzyła się sposobność. Powaga nigdy nie była jej atrybutem, nawet jeśli obracała się w towarzystwie całkiem innym pod tym względem od niej. Poczuła się też trochę nieswojo, kiedy Lavender wypowiedziała się w liczbie mnogiej, jakby oni stanowili osobny obóz do którego Marianne nie miała wstępu, ale cóż, rudowłosa postanowiła się nad tym nie skupiać, bo i bez takich myśli, dość sporo miała aktualnie na głowie.
- Wiem, wiem... na całe szczęście pracuję głównie z Gabe'em, a on nie jest przerażająco sztywny - zażartowała, nie bardzo wiedząc, co innego mogłaby jej powiedzieć. Pokiwała też głową na tą wzmiankę odnośnie ratowania. Sama nie czuła się wprawdzie jakimś wielkim bohaterem, ale to miłe, że dostała kawę i cóż, doceniała takie gesty. Zaśmiała się też ponownie, kiedy usłyszała jej opinię na temat tematyki, którą zajmowała się Chambers.
- Trochę ponury, prawda? Ale skoro już przełożony się w nich specjalizuje, to i ja powinnam o nich wiedzieć jak najwięcej - wzruszyła ramionami, a zaraz pokiwała przecząco głową. - Nie, nie, wszystko ogarniam - zaprzeczyła, bo przecież... wcale tej książki nie czytała, tylko myślami błądziła dookoła tego, co działo się w jej życiu, a głupio było się przyznać przed Lavender, że trzyma tutaj tą książkę dla samego trzymania, zamiast się z niej uczyć. - Ale dzięki... umm, to ten, ostatnio moja koszula przyniosła ci szczęście? - zagadnęła, szukając jakiegoś punktu zaczepiania, a głównie z tego tematu mogła korzystać. W końcu nie znały się za bardzo, ale to też nie przeszkadzało Mari. Nie miała nigdy problemu z podtrzymaniem rozmowy, bo sama była gadułą.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Owszem, Marianka trochę odstawała od towarzystwa, ale wszystko można naprawić, w sensie jeśli rudowłosa się postara to dostanie zaproszenie do wyższych sfer. Prawie jak zaproszenie do Hogwartu. Szatynka zauważyła że stylem ubioru dziewczyna już nieco bardziej pasowała do towarzystwa, w którym pracowała. Jednak zbyt egoistyczne by było myślenie że inspirowała się Specter pod tym względem, ale to by było miłe mimo wszystko. Każdy chce być czyjąś ikoną, czyż nie?
- Przyznam szczerze że nie znałam go od tej bardziej luzackiej strony. Ale to pewnie dlatego bo jednak nie otwieram się tak szybko na nowych ludzi, pewnie to zauważyłaś. - odparła, zastanawiając się przez chwilę czy to nie tak, że wiele traci przez to, że jest raczej zamkniętą w sobie osobą i stara się umyślnie dobierać towarzystwo, w jakim będzie się obracać, dobierać sobie przyjaciół na podstawie tego czy są to ludzie godni zaufania? Zawsze uważała że robi dobrze, bo przynajmniej to jej nie złamie, nikt nie nadużyje jej zaufania, będzie na to zbyt ostrożna. Jednak czasem zazdrościła tym otwartym osobom tego, w jak dużym gronie przyjaciół zwykle przebywają, choć czasem przychodzi jej na myśl ta wątpliwość czy aby na pewno tamte przyjaźnie są szczere? Jej na pewno są.
- Owszem, bo człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak często się nie układa ludziom w związku. Jedna z klientek powiedziała mi kiedyś rozwodząc się, że to doświadczenie nauczyło ją by nie wierzyć w miłość. Osobiście uważam że przy właściwej osobie to uczucie się pojawi niezależnie od naszych wcześniejszych doświadczeń. A jakie jest twoje zdanie na ten temat? - kiedyś sądziła że miłość można sobie zaplanować w życiu, wybrać ten właściwy moment na zakochanie się, potem zdała sobie sprawę z tego, że takie uczucie przychodzi zwykle znienacka i trzeba je zaakceptować, albo odrzucić. Jednak czasem takie uczucie się wypala i wtedy naprawdę należy się rozstać, a nie próbować na siłę utrzymać coś, co nie ma sensu. Marianne wyglądała na romantyczkę, więc oczekiwała po niej historii o tym, że miłość istnieje pod postacią księcia na białym rumaku. A może się wobec niej myliła?
- Oj tak, przyniosła. Jeszcze raz za nią dziękuję. - podziękowała jeszcze i uśmiechnęła się, ale jak napiła się kawy to poczuła, że robi jej się znów gorąco. Musiała odpiąć pierwszy guzik koszuli.
- Przepraszam, czy tobie też jest tak gorąco, czy tylko mi? - może włączyli jakieś dodatkowe ogrzewanie w tej restauracji, stąd ten nagły atak gorąca? Ewidentnie się jej to nie podobało, zwłaszcza że wraz z tym gorącem słyszała jakby jej serce biło jakoś inaczej. Powachlowała się jakąś ulotką, która była wcześniej na stole. Coś z wyciągami narciarskimi...
- Jeździsz na nartach? - zapytała chcąc na chwilę odwrócić swoją uwagę od problemu. Bo jak nie skupiasz się na problemie to on znika, prawda? Lavender, akurat pod tym względem się grubo mylisz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trudno było jej się wypowiadać z jakiej strony inni znali Gabe'a. Z tego co wiedziała, w kancelarii bliżej przyjaźnił się z Kylie, z resztą razem bawili się na przyjęciu świątecznym, więc pewnie tak, jak w przypadku każdego, z jednymi trzymał się bliżej, a z innymi dalej. Pokiwała więc tylko głową na słowa kobiety, bo też nie czułaby się chyba zbyt dobrze, gdyby za dużo mówiły o Hargrove, nie chciała w końcu wyjść na kogoś, kto obgaduje mężczyznę. Zaskoczyło ją natomiast to, jak Lavender wypowiadała się odnośnie miłości. Samo to, że tak obficie wyrażała swoją opinię było już miłym zaskoczeniem, a co dopiero jawne przyznanie się do tego, że wierzy w miłość.
- Jak ja uważam? - powtórzyła po niej i zaśmiała się lekko zaskoczona. - Trudno powiedzieć... przed przyjazdem do Seattle byłam zaręczona, więc planowałam głównie trochę tu odżyć i się pobawić, ale raczej wierzę w miłość, tylko nie uważam, aby była tak łatwa, jak ta z ekranów... a szkoda - zaśmiała się pod koniec, bo faktycznie żałowała i nigdy nie kryła się z tym, że nie miałaby nic przeciwko, gdyby życie bardziej przypominało produkcje filmowe. Ucieszyło ją też, gdy po raz kolejny jej podziękowała, chociaż Mari wcale tego nie oczekiwała. Sama napiła się swojej kawy i prawdę mówiąc nie zauważyła, że z jej rozmówczynią zaczęło się coś złego dziać, ale też... co tu dużo mówić, sama miała chore serce, o czym nie była świadoma, więc wiele objawów zwyczajnie bagatelizowała.
- Gorąco? Trochę tu duszno, ale jest w miarę ok - przyznała na podstawie własnych odczuć. Przechyliła też zaraz głowę, widząc, jak kobieta się wachluje i wtedy faktycznie już wydało jej się to dziwne. - A co? Masz problem z oddychaniem? - zapytała wprost, jednak nie panikując przesadnie. - Też mi się to zdarza, może chcesz podejść do okna? - zapytała, bo jej świeże powietrze czasem w takich chwilach pomagało. Może wypadało bardziej panikować, ale nie ma co się oszukiwać, Marianne dość lekceważąco podchodziła do tematu zdrowia. Dlatego też mimo tego zamieszania parsknęła, słysząc o nartach.
- Ależ skąd, nigdy nie próbowałam - przyznała zgodnie z prawdą, ale przypomniało jej się, jak Jonathan zadawał jej podobne pytanie. Wiele się od tego czasu zmieniło, ale sama kwestia nart nieszczególnie. Może kiedyś będzie miała okazję, ale jeszcze nie teraz.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Może to zbliżające się walentynki tak wpłynęły na Specter że zaczęła snuć rozważania o miłości? A może fakt że ma chore serce sprawił, że chciała wypełnić te ubytki miłością, której tak bardzo brakowało jej w życiu? Pewnie jako młodsza wersja siebie nie powiedziałaby takich słów o miłości, jak obecnie. Teraz doceniała takowe uczucie i chciałaby być kochaną i móc kochać drugą osobę.
- Dopytam żebym dobrze zrozumiała, przyjazd tutaj był poniekąd ucieczką przed ślubem z przymusu? Może źle to ujęłam, miałam na myśli to, że zorientowałaś się, że wcale to nie jest ten jedyny z którym chciałabyś spędzić życie i dlatego porzuciłaś go przed ołtarzem bądź zerwałaś zaręczyny? - ta Marianne stawała się coraz to ciekawszą osobą dla panny Specter. Czyżby miała przed sobą obraz uciekającej panny młodej? Albo dziewczyny za którą to rodzice zadecydowali z kim ma się związać? Nadal niektórzy to robili przecież, dobrze że państwo Specter nie wtrącali się w życie uczuciowe córki i nie zapoznawali jej z młodzieńcami wartymi zainteresowania, którym powinna to dać szansę. Ona wiedziała że prędzej czy później ulokuje uczucia w kimś wyjątkowym, może już to zrobiła?
- Gdyby istniało "i żyli długo i szczęśliwie" to nie byłoby rozwodów. Ale taka cukierkowa miłość z filmów też nie jest do końca dobra, w końcu każdy ma swój charakterek. - próbowała sobie przypomnieć tytuł bardziej realnej historii romantycznej, jednak nic nie przyszło jej do głowy godnego uwagi. Stanowczo za mało romansów czytała tudzież oglądała. Wychodziło zatem na to, że tylko jej doskwierał ten dziwny gorąc.
- Trochę tak, ale to przejdzie. Miałam już dzisiaj tak w gabinecie, to pewnie nerwy spowodowane trudną sprawą, którą teraz prowadzę. - przyznała się i sama również poniekąd zbagatelizowała to, jak się obecnie czuła. Lekarz przecież powiedział, że ma się oszczędzać, a ona i tak uparcie robiła swoje, takie są tego efekty. Spojrzała w stronę okna, naprawdę licząc na to że świeże powietrze mogłoby jej pomóc. Ale tutaj jest tak dużo ludzi...
- Nie chcę robić cyrku i zwracać na siebie zbytniej uwagi. - powiedziała zatem, nadal wachlując się ulotką mówiącą o wyjeździe na narty.
- W takim razie polecam, świetny sport zimowy. Choć początkowo bardzo bolą wszystkie mięśnie i mówisz sobie "nigdy więcej", ale praktyka czyni mistrza. Skoro nie narty to może preferujesz jakieś sporty letnie? - wolała zmienić temat, chcąc się skupić na czymś innym aniżeli atakami gorąca i złym samopoczuciem. Przecież nie chciała robić żadnego cyrku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była szczególnie tajemniczą osobą, więc nie miała oporów przed tym, aby o sobie mówić, a już na pewno nie wtedy, kiedy ktoś sam ją zapytał. Dlatego też nie poczuła się źle z tym, że Lavender dopytuje. W zasadzie kobieta całkiem nieźle zrozumiała sytuację Marianne.
- Po prostu zerwałam zaręczyny - podsumowała, zaczynając od tej kwestii. - Byliśmy ze sobą długo, był moim pierwszym i jedynym chłopakiem, więc... wspólne życie wydawało się być czymś naturalnym... do czasu - wzruszyła ramionami. Nadal złego słowa nie powiedziałaby o Martinie, po prostu nie był tym, czego potrzebowała Mari, a przynajmniej tak jej się wydawało. Pokiwała tez zaraz głową na to nawiązanie do filmów, bo mimo, że Chambers należała do romantyczek, to musiała się tutaj ze swoją rozmówczynią zgodzić. O wiele bardziej istotna wydawała jej się teraz kwestia jej samopoczucia. Daleka była od paniki, ale to na tym się skupiła.
- Może powinnaś ograniczyć stres? - zasugerowała, bo no nie ma co ukrywać, nie znała się najlepiej na działaniach zapobiegających takich wypadków. - To żaden cyrk, tutaj każdy jest zajęty sobą - zauważyła zgodnie z prawdą, bo każdy w stołówce chyba miał gdzieś wszystko, co znajdowało się poza obrębem jego stolika. - Nie będę ciebie zmuszać, ale dla mnie wyjście, to żaden problem - dodała też, gdyby jednak Lavender miała się zdecydować na wyjście przed budynek. Póki co jednak Mari wierzyła, że skoro tego nie chce zrobić, to może nie jest z nią aż tak źle. Mimo to rozmowa o sporcie wydała jej się nieco nie na miejscu.
- Nie lubię sportu - odpowiedziała zerkając na nią uważniej. - Słuchaj... jakbyś miała mi zejść, albo coś, to może jednak zawołam pomoc, co? - dodała, może niezbyt delikatnie, ale no, Chambers nie znała się na udzielaniu pomocy, a stresowałoby ją to, że jej brak wiedzy mógłby komuś zagrozić i jeszcze potem ktoś by ją obwiniał za złe zareagowanie. Wolałaby unikać takich sytuacji, tym bardziej, że wiedziała, jak wygląda jej profil pracownika w oczach szefostwa. Pewnie gdyby była częścią jakiegoś skandalu, to nawet Gabe by jej nie wytłumaczył przed partnerami. Sama też wolałaby nie musieć wzywać pogotowia, bo miała lęk przed wszystkim, co z medycyną związane, więc niestety wolała wystrzegać się podobnych atrakcji, bo marna byłaby z niej wówczas pomoc.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Naprawdę czasem dziwiła wręcz szatynkę ta otwartość rudowłosej, której jej poniekąd zazdrościła. Gdyby sama potrafiła tak się otwierać przed innymi, opowiadać o swoich uczuciach, o swoich relacjach to może jej życie zupełnie inaczej by obecnie wyglądało? A tak to potrzebowała czasu, by móc o tym wszystkim rozmawiać nawet z najbliższymi przyjaciółmi, choć tego czasu mogła nie mieć wcale tak wiele.
- Rozumiem, nie był po prostu tym, kogo potrzebowałaś. Jednak uważam że dobrze zrobiłaś przyjeżdżając tutaj, bo masz szansę zobaczyć zupełnie inne życie i wybrać, czego chcesz naprawdę. Oraz poznać wartościowego człowieka, z którym to będziesz się czuła dobrze. - świetnie to rozumiała, bo sama uważała że jej pierwszy chłopak nie był tym właściwym, ale tego obecnie nie żałowała. Żałowała bardziej swojej nieco innej, bardziej skomplikowanej relacji, którą sobie odpuściła będąc młodą dziewczyną, a obecnie chciałaby ją mieć z powrotem. I uważała również, że trzeba w życiu spróbować wszystkiego, zaznać wielkiego miasta i wsi spokojnej, wsi wesołej, by potem móc zdecydować co jest najlepsze. Sama już dawno wiedziała czego potrzebuje od życia, nie odnalazłaby się w małym miasteczku, ale brakowało jej obecnie osoby, która by ją kochała i przede wszystkim dziecka.
- W tym zawodzie ograniczenie stresu jest wręcz niemożliwe. - posłała dziewczynie delikatny uśmiech, bo wiedziała że nie może nagle zatrzymać się gdy się żyje w ciągłym biegu o bycie naj. Jej serce powinno się dostosować do jej trybu życia, a nie odwrotnie. Doceniała jednak to, że dziewczyna się naprawdę przejęła jej stanem, choć nie znosiła litości ze strony innych.
- Wiesz, chyba powinnam na chwilę wyjść, się przewietrzyć. Otworzy się okno w łazience, nikt nie będzie zwracał na nas większej uwagi. Czy potowarzyszysz mi? - zaproponowała, zgadzając się z Marianne że może naprawdę powinna nieco spuścić z tonu silnej i niezniszczalnej kobiety, jednak z drugiej strony nie chciała być w tej chwili sama aż do momentu gdy nie poczuje się lepiej, stąd jej propozycja by Chambers udała się tam wraz z kobietą. Zawsze w razie czego dziewczyna zawoła o pomoc, a jeśli uda się tam sama to istnieje dość duża szansa, że znajdzie ją ktoś za późno, oczywiście gdyby jednak jej stan się nie poprawił. Wstała od stolika i poprosiła jeszcze o szklankę wody, może to był czas by znaleźć te małe, białe tabletki które przynosiły minimalną ulgę, uspokajając na chwilę pracę jej serca?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwała spokojnie głową na słowa Lavender, ciesząc się, że została tak dobrze zrozumiana. Miała wrażenie, że ludzie z miasta lepiej rozumieją potrzebę przyjechania tutaj, niż ludzie ze wsi. Mieszkańcy Asotin, słysząc o jej planach, nieszczególnie kryli się ze swoimi wątpliwościami względem tego, czy Marianne się uda osiedlić w Seattle. No, ale była tutaj i liczyła na to, że na długo zostanie. Poza tym przez słowa kobiety mimowolnie przypomniała sobie swoje weekendowe spotkanie z Jonathanem i poczuła, że delikatnie się rumieni. Nie chciała tego podkreślać, to też nie odniosła się do tej kwestii, uznając z resztą, że i dla kobiety siedzącej przed nią nie jest ona zbyt interesująca.
- Pewnie tak, ale są sposoby, jak sobie ze stresem radzić - mruknęła, chociaż sama nie była w tym temacie specjalistą. Wierzyła jednak, że nawet w pracy prawnika można zminimalizować stres. - Oczywiście - podniosła się też zaraz, kiedy Lacender zdecydowała się jednak na wyjście na świeże powietrze. Zajęła miejsce obok kobiety i poprowadziła ją w stronę łazienki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak takie problemy z oddychaniem mogą być kłopotliwe.
- Często ci się to zdarza? - zapytała, gdy były już w łazience, w której Marianne, jak gdyby nigdy nic zrzuciła ze stóp botki i wskoczyła na umywalkę, by otworzyć okienko znajdujące się nieco za wysoko, by poradzić z tym sobie inaczej. Na całe szczęście szybko się z tym rozprawiła i zeskoczyła sprawnie na podłogę, w sposób, w jaki raczej ktoś chcący popisać się profesjonalizmem, by tego nie zrobił. No, ale Marianne była przede wszystkim sobą i nic nie mogła na to poradzić. - Ja czasem piję melisę - podzieliła się z nią swoim sposobem na takie problemy, który oczywiście... nie był najlepszy, ale Chambers była daleka od proponowania komukolwiek wizyt lekarskich, skoro sama nigdy z własnej woli by się na żadną nie zdecydowała. Za bardzo bała się szpitali i co tu dużo mówić, uważała, że jest nieśmiertelna i nic złego jej nie dotyczy, więc po prostu bagatelizowała dość jednoznaczne sygnały. Nie oznacza to natomiast, że w tej chwili nie była zaalarmowana stanem kobiety. - Może pojedziesz już do domu? - zaproponowała jeszcze, bo raczej w pracy i tak na nic się nie zda w takim stanie, więc byłoby to raczej niezbyt korzystne i dla niej i dla całej kancelarii.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Ludzie ze wsi potrafili być nieco przepraszam za określenie "ograniczeni" pod tym względem, nie rozumiejąc tej potrzeby spróbowania czegoś nowego. Mieszkańcy tych mniejszych okolic obawiali się często, że jak młodzi zasmakują życia w wielkim mieście to już nigdy nie wrócą do rodzinnych stron, może to ta obawa wiązała się z tym niezrozumieniem? Ludzie pochodzący z wielkich miast nie przywiązywali się zanadto do jednego miejsca, uwielbiali podróżować i próbować swoich sił dosłownie wszędzie. Dlatego pewnie tak łatwo Specter rozumiała potrzeby Marianne, bo niby nie zapuściła tutaj swoich korzeni na tyle by nie móc się stąd wyrwać w każdej chwili. Jednocześnie to tutaj był grób jej córki, który jednak regularnie odwiedzała, więc może jednak są tutaj jej korzenie i to sprawiło, że nie osiedliła się gdzieś indziej?
- Zwykle doskonale sobie z nim radzę, mam tylko teraz jakiś gorszy okres. - miała go od wizyty u lekarza, ale nie chciała o tym wspominać rudowłosej, bo to była tylko i wyłącznie jej prywatna sprawa. Tylko że to musiało kiedyś wyjść, w końcu jak się tłamsi w sobie emocje to źle wpływa to na zdrowie i kiedyś się odbija, jej się właśnie odbiło. Niebawem jednak znalazły się kobiety w łazience, a Mari otworzyła okno.
- Nie, znaczy się może. Od kilku dni miewam takie sytuacje, ale trochę się na mnie nałożyło ostatnio i niedługo przejdzie. - odpowiedziała jej i otworzyła torebkę, wyjmując z niej pudełko z tabletkami. Widać było po wyjętym listku, że nie korzysta z nich zbyt często, ale tym razem czuła się tak źle, że uznała iż to idealny czas by zażyć białą małą tableteczkę w kształcie serca. Połknęła ją i popiła wodą, którą wcześniej wzięła z restauracji pracowniczej.
- Ja nie znoszę herbat ziołowych, ich smak i zapach drażni mnie do tego stopnia że wypiję zaledwie jeden łyk, resztę wyleję do zlewu. Dla mnie istnieje tylko mocna kawa, mocna czarna herbata i woda w głównej mierze. - pewnie to, że nie lubiła żadnych herbat ziołowych wcale nie miało nic wspólnego ze smakiem, tylko z nastawieniem psychicznym, bo w końcu ziółka to coś co ma leczyć, a ona przecież nie choruje. Whisky również jest ziołowe, a to jej smakuje, więc ewidentnie problem leży gdzieś indziej. No chyba że są one bardziej delikatne, na przykład taka melisa czy rumianek, a nawet mięta, a ona wolała mocniejsze napoje. Woda zaś była dobra po ćwiczeniach. Oparła się głową o zimne kafelki, zdobiące ścianę firmowej łazienki.
- Nie będę musiała, za chwilę tabletki na pewno zaczną działać. Biorę je tylko gdy jest tak źle jak dzisiaj. - wiedziała że mogło to się wydać podejrzane, że ta idealna kobieta zażywa jakieś leki, więc od razu rozwiała wszelkie wątpliwości że nie jest na nic chora i że pomaga sobie medykamentami tylko w najtrudniejszych sytuacjach.
- Oczywiście zachowasz to dla siebie, prawda? - prosiła ją tym samym o dyskrecję, bo nie chciała póki co z nikim rozmawiać o swoich problemach zdrowotnych, wiedząc że prędzej czy później będzie musiała zgłosić je przełożonemu. Albo i od tego się wymiga, gdy złamie rękę na nartach, nieplanowanie oczywiście.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Law Group Inc.”