WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona wierzyła w Boga dopóki rodzice kazali jej chodzić do kościoła. Naprawdę wtedy była blisko ze Stwórcą, pochodziła przecież z katolickiej rodziny. Podczas komunii świętej wyczekiwała wręcz tego pierwszego spotkania z Panem Bogiem, podczas bierzmowania już trochę mniej podchodziła do tego, chcąc odbębnić to by wziąć szybko ślub z mężczyzną, na którego punkcie wręcz oszalała. Pewien ksiądz napisał kiedyś w napisanej przez siebie książce że ludzie popełniają ten błąd że przestają kochać Boga i Chrystusa, oddając całe swoje uczucie tej drugiej połówce, zapominając wręcz o tym, który w ich sercu powinien gościć zawsze i na zawsze. Janette zaczęła się oddalać od Boga już jako nastolatka, smakując pierwszego papierosa, pierwszego alkoholu, czy oddając się o dziesięć lat starszemu od niej chłopakowi, wtedy już mężczyźnie, czując jednocześnie ból i rozkosz, którą lubiła później powielać. Gdy jednak małżeństwo się jej znudziło, a mąż w dodatku ją zdradził to się z nim rozwiodła i ksiądz który przyszedł po kolędzie po raz kolejny ją przeklął, pierwszy raz było wtedy gdy bez ślubu mieszkała z Theo. Przestała chodzić do kościoła, przestała wierzyć w Boga, wolała spędzać czas na bankietach, lub w łóżkach swoich nowych kochanków. Romans z młodszym i perspektywa ciąży trochę ją przeraziła i już myślała by wrócić do kościoła, poprosić o radę, ale wtem okazało się że to nie dziecko, tylko nowotwór, który powstał na skutek wirusa, którego mogła otrzymać od jednego ze swoich kochanków. Szukanie kto jej sprzedał ten prezent nie miało większego sensu, podobnie jak to, że siedziała w tej ławie. Popatrzyła na tego księdza, a także na ludzi, którzy chwalili się nie wiadomo czym, jakby naprawdę to co mówili miało jakieś znaczenie. Ona wolała w tym czasie podziwiać swoje pazurki. Wtem poczuła na sobie wzrok innych, podniosła głowę do góry i okazało się że ten kleryk coś tam się do niej zwrócił.
- O mnie chodzi? Nie, ja tutaj jestem tylko przypadkiem, proszę nie zwracać na mnie uwagi. - odparła jedynie, a potem wyjrzała przez okno z witrażem, przez co niewiele było widać. Na pewno nie zamierzała się modlić, tylko przesiedzieć, odbębnić sprawę i spadać do domu. Aha i jeszcze zadzwonić i zrugać rodziców za to, że wpadli na tak idiotyczny pomysł.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gabriel zdawał się już przywyknąć do specyfiki swojego zawodu, który niekoniecznie w każdych przypadkach uchodził za poważany - właściwie nawet niekiedy intensywnie tępiony, a już szczególnie w przestrzeni publicznej. Pozostawał świadom tego, że wielu jemu podobnych wyrządziło niektórym ogrom zła i kościół, jako instytucja sama w sobie, nie była w żaden sposób kryształowo czysta. Ba, sam wychodził z założenia, że Diabeł najczęściej czaił się właśnie pod krzyżem. W zasadzie to właśnie z tego powodu był wówczas tym, kim był, bardziej lub mniej naiwnie wierząc, że swoją obecnością mógł choć trochę odtruć ludziom widok sutanny. Albo choć trochę odtruć czyjeś życie.
Z tego względu cieszył się na każdą, choćby najmniejszą, dobrą wiadomość od swoich wychowanków ze spotkań parafialnego koła wsparcia. Sam fakt, że mógłby kogoś wyciągnąć z przysłowiowego "dołka", nawet jedną osobę spośród zgromadzonych, napełniał jego czyny poczuciem sensu, bo naprawdę pokładał w nich wiarę, że przy odpowiedniej motywacji i wsparciu, daliby radę wyjść na prostą. Wychodził z założenia, iż każdy błądził, również on sam, ale liczyło się to, jak wiele starań włoży się w powrót na dobrą drogę. Dlatego... Cóź, był niekiedy niesamowicie męczący dla otoczenia, wyciągając niekiedy niemal za uszy nawet najgorsze przypadki. A przynajmniej próbując, bo niektórym zwyczajnie nie dało się pomóc. I z tym najbardziej nie umiał się pogodzić.
- W takim razie całkiem dobry ten "przypadek", skoro przyszłaś właśnie do nas, co? - przytaknął jej grzecznie, choć może odrobinę ironicznie, szczególnie w kwestii "przypadku", gdyż Baskerville nie wierzył w jakieś zrządzenia losu, wszystko tłumacząc sobie Bożym planem. Albo Bożą loterią, jak kto woli. Ot, lekkie przyczepienie się słownictwa, bo przecież "Bóg" brzmiał lepiej, niż " jakiś przypadek".
- Ach, ależ nikt tutaj nie będzie ignorowany, bo to nie po katolicku, żeby nie zwracać uwagi na bliźnich w Domu Bożym - pokręcił głową na słowa Hill, łapiąc ręką oparcie ławki tuż przed młodą dziewczyną. - Niemniej, umówmy się, że to nie przymusowy konfesjonał. Nigdy nie miałem jakichś aspiracji na bycie policjantem, żebyście czuli się tutaj tak, jak na przesłuchaniu, więc nie będę naciskał o jakiś konkretny powód przyjścia. Ważne, że jesteś, prawda? - dokończył pół żartem, pół serio, głównie w celu rozładowania napięcia, bo całość jego spotkań przebiegała często w iście grobowej atmosferze. I choć wszelkie akcenty humorystyczne były niczym stąpanie po kruchym lodzie, tak czasem czuł, iż towarzystwo potrzebowało odrobiny humoru. Co prawda, skończył teologię, nie psychologię, ale sądził, iż każdy zakonnik musiał mieć w sobie choć odrobinę z psychologa.
- Także już, już. Kończę męczyć, nie martw się. Jedynie przed modlitwą chciałbym od ciebie jeszcze tylko tyle, żebyś się przedstawiła, dobrze? Wystarczy samym imieniem, bo odrobinę mi głupio, kiedy zwracam się do kogoś per “ty”, a i zapewne cała reszta grupy poczułaby się nieco bardziej z tobą zjednoczona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przede wszystkim szatynka uważała że klerycy nie są od tego by oceniać ludzi, tylko mają spełniać Boże przykazanie i głosić Jego słowo. Dlatego tak bardzo wkurzył ją ten kleryk który przyszedł po kolędzie, a ona otworzyła drzwi do mieszkania swojego ukochanego w samej męskiej koszuli licząc na to, że to zamówione przez nich sushi, zresztą jej ulubione danie, przyjechało. Oj jak została zjechana że żyje w grzechu, że zostanie potępiona. Wiedziała też że rozwodząc się również powiedziałby jej to samo mężczyzna w czarnej sutannie. A teraz? Pewnie by powiedział że jej choroba to kara za grzechy i złe prowadzenie się. A to jej sprawa, nikogo więcej co robi i z kim, nieprawdaż?!
- Jeśli aż tak bardzo pana to ciekawi, to nie przyszłam tutaj celowo, zostałam tutaj przywieziona bo mnie oszukano. Naprawdę pan uważa że założyłabym te drogie ciuchy do kościoła? - złość wylewała się z niej niczym czara goryczy z przepełnionego naczynia. Tak, była zła na swoich rodziców, a teraz była zła na tego gościa, który to ewidentnie nie chciał się od niej odczepić. I niech nawet nie myśli, że będzie się do niego zwracała per "proszę księdza", bo dla niej był zwykłym "panem", a już ewidentnie nie chciała go o nic prosić, nie zamierzała również tytułować go zawodem. Do niej nie mówią przecież "pani projektantko mody", tylko zwyczajnie "pani" albo po prostu Janette, niektórzy nazywali ją jeszcze Jean. Co do stroju to wyglądała zbyt stylowo, jakby wybierała się do galerii handlowej, by się pokazać, albo na wybieg. Ale gadki tego klechy ją irytowały, że chyba niejednokrotnie wywróciła oczami.
- Jeszcze tego by brakowało, żebym się tutaj przed panem i tymi tu wszystkimi spowiadała ze swojego życia. - prychnęła z pogardą i nawet tupnęła nóżką w ławkę, wyrażając tym samym swoje niezadowolenie.
- Janette, wystarczy? - jako że ten jednak nie dawał za wygraną to przedstawiła się dla świętego spokoju. Wkurzało ją to że ci wszyscy ludzie teraz na nią patrzyli, aż miała ochotę krzyknąć "a wy co się gapicie?" ale nie chciała wyjść na jakąś potrzebującą pomocy, bo nie radzi sobie z emocjami czy coś. Dlatego zaciskała usta w wąską linię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć na przestrzeni lat Gabriel nauczył się całkiem zręcznie ukrywać przed ludźmi swoje negatywne emocje, tak jednak pod kątem perfekcyjnego aktorstwa jeszcze wiele brakowało mu do chociażby Al Pacino czy też Nicolasa Cage'a - szczególnie w sytuacjach, w których dość wyraźnie rysował się element zaskoczenia. A cóż, trzeba było przyznać, że młoda kobieta wyjątkowo zszokowała go swoją wypowiedzią odnośnie ubioru. I mimo głębokich chęci zduszenia w sobie nagle zalewającej go fali zdegustowania, tak mimowolnie wpuścił na swoją twarz dość wyraźne zdziwienie, wymieszane właśnie z lekkim, aczkolwiek wyczuwalnym obrzydzeniem w stosunku do słów Janette. Bo zabrzmiała okrutnie pusto - w taki sposób, jakby jedynie ubrania miały dla niej jakąś wartość, czy też jakby stanowiły jakiś tępawy wyznacznik, że ktoś jest "za dobry" dla tego miejsca, pomyślał, starając się wrócić do swojej bardziej serdecznej prezencji, jednakże na tym etapie było to dość trudne i nie przyszło mu od razu.

Bo prawdę powiedziawszy, Baskerville nie przepadał za sytuacjami, gdy ludzie stroili się do kościoła - głównie dlatego, że w większości przypadków odnosił wtedy wrażenie, iż dany człowiek przyszedł do Domu Bożego tylko po to, aby pokazać swoje drogie szmatki, a nie w celu spotkania się z Panem Bogiem. Wolał, kiedy wierni zjawiali się na miejscu w czymś skromnym i w miarę wygodnym - ot, w podobnym guście, co na przyjazną, rodzinną kolację, a więc odpowiednio z wyczuwalnym szacunkiem. Niezawsze jednak jego oczekiwania spotykały się z realnym odzwierciedleniem, gdyż wielokrotnie widział mężczyzn niemalże występlowanych logami znanych marek od stóp do głów, a także obwieszone biżuterią oraz rozmaitymi futrami kobiety, w szczególności seniorki. Niemniej, uważał, że nie jego rolą było ocenianie, kto oraz w jaki sposób się ubierał. Starał się nie narzucać swoich preferencji, nawet, jeśli miały one bezapelacyjnie dobre uzasadnienie, bo najważniejszym była dla niego sama obecność. Nie chciał przecież zniechęcić ludzi ani do wiary, ani do siebie. Z tego też względu akceptował nawet najdziwniejsze "potworki modowe" (o ile nie zakrawały o karalny ekshibicjonizm), a głębokie dekolty, krótkie spódniczki, czy też spodenki, choć też odrobinę mierziły, tak nigdy nie otrzymały od niego jakiegoś złośliwego komentarza. Dlatego Janette mogła przyjść tak, jak chciała. Albo w ogóle, jeśli nie chciała, podsumował w głowie, choć niemalże momentalnie się za to skarcił.
- Ubrania nie są tu wyznacznikiem niczego. Ma prawo tu wejść zarówno bezdomny w łachmanach, jak i projektantka mody z najnowszą apaszką od Valentino - mruknął ni to obojętnie, ni to upominawczo, rozglądając się po reszcie zgromadzonych i... Ach, oczywiście, że czekali na moją reakcję. Widzę, te ciekawskie spojrzenia, wyczekujące na to, jak zareaguję. Niedoczekanie, nie dam się wyprowadzić z równowagi byle czym.
- Pomyślałaś może o tym, że rodzice chcieli dobrze? W kościele raczej nie da się nauczyć złych rzeczy, a przynajmniej mogę poręczyć w przypadku moich kazań - westchnął, czując nagłą potrzebę wytłumaczenia rodziców Janette, gdyż w jednej chwili zrobiło mu się ich zwyczajnie, tak po ludzku żal. Hill, mimo posiadania (z pewnością) przynajmniej dwudziestu przeżytych wiosen na koncie, w oczach Gabriela zachowywała się jakby w rzeczywistości miała ich na liczniku z dziesięć mniej. Ba, nawet gorzej, gdyż przecież był odpowiedzialny już kolejny rok za dziecięcą katechezę i tupanie nogami było domeną dzieci wyjątkowo małych, toteż pokusiłby się o stwierdzenie, że jej zachowanie pasowało bardziej do rozpuszczonej pięciolatki. Aczkolwiek nie pokusił się o skomentowanie jej zachowania, co najwyżej wysyłając jej pełne politowania spojrzenie.
- Cóż, w każdym razie, jednak trochę nam powiedziałaś, toteż powiedzmy, że nie jest to jakiś najgorszy początek - westchnął, nieco zdradzając się z tym, że i wychwytywanie informacji miał całkiem nieźle opanowane, gdyż Janette, choć zapierająca się przed zdradzaniem czegokolwiek, mimowolnie coś o sobie jednak powiedziała. Chociażby tak trywialną informację, jaką była niechęć przyjścia, czy też fakt, że miała rodziców, którzy starali się zbliżyć ją do wspólnoty. I zapewne są też świadomi jakiegoś problemu, skoro wysłali ją do mnie akurat na tę godzinę. Wątpię, że to przypadek. - Mimo tak szorstkiego przywitania, dobrze, że jesteś i mam nadzieję, że skoro niekoniecznie chcesz rozmawiać z nami, porozmawiasz chociaż ze Stwórcą. Pamiętaj tylko, że to nie szkoła. Nie mam dziennika, żeby wpisać ci nieobecność czy też wstawić uwagę. Zajęcia są nieobowiązkowe i w każdej chwili możesz nas opuścić - dodał z lekką rezygnacją, puszczając oparcie ławki. Wypadało w końcu powoli zaczynać, ażeby zrealizować wszystko, co na to konkretne zebranie zaplanował. - Zachęcam jednak, żebyś dała nam wszystkim szansę i została, choć zdecydowanie wymagałoby to z twojej strony zmiany nastawienia na jakieś bardziej pozytywne, bo w przeciwnym razie możesz mieć rację - tylko stracisz czas. Spróbuj pomyśleć, że przychodzisz się wyżalić najlepszemu przyjacielowi, zamiast rozważać wszystko pod kątem "zmusili mnie do ślęczenia tutaj". Będzie łatwiej, słowo.

Po tych słowach, Gabriel zdecydował się z lekka od dziewczyny odsunąć, gdyż na takich spotkaniach czuł się jak samotny rodzic z gromadką dzieci i muszący zadbać o każde z osobna. Wiedział, że być może Janette potrzebowała od niego większej uwagi, niż reszta, jednak nie mógł zapominać o tym, iż to spotkanie nie odbywało się w składzie dwuosobowym.
- Może ktoś zechce zaproponować modlitwę rozpoczynającą? Chciałbym, żeby była od was, więc macie pole do popisu z wyborem. Tylko śmiało, nie gryzę. Można się odezwać. Janette też może coś zaproponować, o ile będzie chciała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tym momencie kobieta nie zauważyła tego, że poruszyła negatywnie swoimi słowami księdza, skoro już źle o niej pomyślał, w sensie przemknęła mu zła myśl na temat tego przypadku wręcz nie do nawrócenia, to czyż nie szatan właśnie stanął obok niego i szeptał mu do ucha "zostaw ją, każ jej odejść, ta dusza nie jest warta twoich starań o przyciągnięcie jej do Boga"? Dla niej ciuchy były ważne, były wyznacznikiem mody, były jej pracą i pasją, tym, co tworzyła i tym, do czego obecnie kompletnie nie miała głowy. Dla niej liczyła się moda i styl, niektórzy tutaj nie mieli w ogóle poczucia stylu, a wszędzie trzeba było się ubrać i wyglądać wręcz doskonale, a nie zlewać się z tłem. Szatynka kompletnie nie rozumiała szarych myszek, ubierających się bardzo skromnie, w ogóle nie podkreślających swoich atutów tylko wyglądających jak w worku pokutnym. Kobiety powinny pokazywać to, co mają w sobie najlepsze. Postanowiła trochę zagrać na nerwach klechowi.
- Jeżeli już jakieś ubrania od projektanta to najlepszym wyborem są Jean clothes. - odparła, reklamując jednocześnie swoją markę. Może to, że tutaj była było w jakimś stopniu potrzebne by zdobyć jeszcze więcej nowych klientów? Tak, niektórym na tym spotkaniu przydałaby się zmiana stylu i fryzury oraz wizyta u kosmetyczki.
- Gdyby chcieli dobrze, to nie traktowaliby mnie jak dziecko. Naprawdę myślą że uratują mnie, jak zabiorą wszystkie ostre narzędzia, a także lekarstwa, zostawiając tylko te przepisane od lekarza i wyślą mnie do kościoła? Na mnie i tak czeka już kocioł, który się grzeje. - prychnęła, bo naprawdę nie sądziła że mężczyzna jest taki naiwny i wierzy wciąż w te garbate aniołki. A nie, zapomniała przecież że taka była jego praca, ona też gdyby była księdzem to zachwalałaby niebo i nawracała innych, za godną zapłatą oczywiście. Była wściekła na swoich rodziców, bo ci naiwnie sądzili, że skoro kobieta ma już wpisany wyrok pod postacią raka to może chcieć go sobie skrócić, popełniając samobójstwo. Ona ani razu tej opcji jeszcze nie rozważała, bo podcinanie sobie żył wygląda potwornie nieestetycznie, wieszanie się pozostawia ślad na szyi, który ciężko będzie zatuszować, a przedawkowanie lekarstw? Znając życie i tak by to wszystko zwymiotowała i musiałaby żyć z uszkodzonymi jelitami. Ona się zwyczajnie nie chciała leczyć, pozwolić nowotworowi ją zabić, bo nie uważała żeby była dla niej jakaś nadzieja. Ale najwidoczniej nikt nie rozumiał Hillówny.
- Zdarza się, że mam dzień dobroci dla innych. - skomentowała jego następne słowa i odwróciła głowę w stronę jakiegoś obrazu przedstawiającego świętego. Była gotowa opuścić to miejsce tu i teraz, usłyszała jednak słowa o wyżaleniu się przyjacielowi i zrobiła duże oczy w kierunku klechy. Kto niby tutaj był jej przyjacielem, skoro nikogo nie znała? Rozejrzała się po tłumie.
- Widzi pan, mamy tutaj pewien problem, bo dla mnie wy wszyscy tu zebrani jesteście obcymi ludźmi i nie zamierzam wam się z niczego zwierzać. Już i tak za dużo powiedziałam o sobie. - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, a potem zaczęła się bawić materiałem swoich spodni, musiała gdzieś zahaczyć nimi, skoro wystawała nitka. Wiedziała jednak że jeśli ją pociągnie, materiał zacznie pruć się dalej, jak zostawi to ten będzie ją potwornie irytował, a nożyczek przy sobie nie miała.
- Czy ja trafiłam do właściwego kościoła? Kiedyś jak do niego chodziłam to zawsze się zaczynało od Ojcze nasz. - stwierdziła jeszcze, zaraz po osobie, która zapewne rzuciła jakimś pomysłem na modlitwę. Tak, szukała powodu do krytyki innych, a także do zaczepki, by nigdy więcej nie chcieli jej przyjąć tu z powrotem. Bo na pewno nie miała ochoty się modlić, zwłaszcza że wielu modlitw już zwyczajnie nie pamiętała. Tyle czasu upłynęło odkąd ostatni raz zawitała do kościoła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekKościoły.
ObrazekW porażającej większości amerykańskie budynki przeznaczone na miejsca kultu chrześcijańskiego boga nie wywierały na Christopherze takiego wrażenia jak te znajdujące się na Starym Kontynencie. Były funkcjonalne, owszem, ale brakowało im duszy wykutej przez przemijające w ich cieniu, nie tylko pokolenia, ale i całe epoki. Porównywanie atmosfery panującej w ponad siedmiusetletniej katedrze Notre-Dame w Paryżu albo jeszcze starszej katedrze św. Piotra w Trewirze do kościoła św. Anny w Seattle było niczym próba postawienia znaku równości pomiędzy muzyką Mozarta i Justina Biebera. Tego pierwszego można nie lubić, ale drugiego nie wypada doceniać.
ObrazekChristopher odchylił się i pozwolił spocząć plecom na drewnianym oparciu ławki. W zabytkowym kościele wybudowanym w średniowieczu mógłby podziwiać freski na sklepieniu będącym architektonicznym cudem, tutaj zaś mógł co najwyżej oszacować ilość płyt gipsowo-kartonowych zamontowanych na suficie. Jakkolwiek by się nie starał myśleć inaczej, był przekonany, że Boga tu nie ma, a o ile poczucie jego bliskości w przytłaczającej świątyni z XIII wieku było dla niego - choć fałszywe - zrozumiałe, o tyle, aby w takim miejscu odczuwać coś innego niż chęć lepszego wykorzystania przestrzeni, należało być co najmniej pod wpływem lekkich środków odurzających. Ciekawe czy do kadzideł nie dorzucano marihuany, swoją drogą.
ObrazekW swoim, wcale nie takim długim życiu, widział dziesiątki, setki miejsc kultu najróżniejszych religii - tych największych, ale i dawno zapomnianych. Osobista pasja oraz studia i późniejsza praca sprawiły, że zasadniczo mógłby powiedzieć, że jest "na ty" z Ozyrysem, Jowiszem czy Hanab-Ku i każdy wydawał mu się równie wiarygodny co Jahwe. Swoją drogą, zabawnym faktem było to, że większość chrześcijan najpewniej nie potrafiłaby powiedzieć jakie imię nosi ich bóg uważając, że skoro ziemski naturalny satelita może nosić oryginalną nazwę Księżyc pisaną wielką literą to logicznym jest, że wystarczy rzeczownik określający nadprzyrodzoną istotę zapisać w ten sam sposób i oto mamy gotowe imię.
ObrazekNie przyszedł tu, żeby się modlić czy porozmawiać z jakimś bliżej nieokreślonym bytem. Świątynie wszelakiej maści, bez względu na to, jakiego boga w nich czczono, działały na niego uspokajająco i pozwalały zebrać myśli.
ObrazekA te kłębiły się w jego głowie niczym ciemne, stalowo-szare chmury zwiastujące załamanie pogody. Daleko mu było jeszcze do starości, ale zdawał sobie sprawę z tego, że czas płynie nieubłaganie, a on - oprócz doktoratu, odsiadki i podróży po całym świecie - niewiele miał godnych uwagi punktów w życiorysie. Przede wszystkim jednak, jego życiorys był jego - nie było w nim miejsca na drugą osobę i chyba po raz pierwszy w życiu myśl ta zaczęła go uwierać niczym piasek w butach. Nie był to kamień wymagający natychmiastowego działania, ale zdecydowanie go irytowało.
ObrazekWestchnął ciężko i przymknął oczy. Nie, żeby przez ostatnie lata nie przewinęło się wiele kandydatek, z którymi bez problemu mógłby założyć rodzinę albo, po prostu, najzwyczajniej w świecie pozwolić sobie na zakochanie w nich. Problemem było to, że musiałby żyć z partnerką, być może dziećmi oraz świadomością, że w ich oczach zawsze pozostawałby gościem, który złamał prawo i odsiedział swoje w więzieniu.
ObrazekKiepski wzór do naśladowania.
Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach murów, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy, pieśń rozpaczy
Matko moja jest mi źle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: Orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię. Nie udało mu się zdusić parsknięcia które szybko przerodziło się w ciszę jaka panowała w zakrystii. W jego przypadku te ścieżki bynajmniej nie były właściwe, można z pewną dozą złośliwości powiedzieć że w jego przypadku Bóg albo spał, albo miał inne rzeczy do roboty zaniedbując jedną ze swoich owieczek, tudzież barana który przywdziewając czerń ślubował miłość tylko i wyłącznie temu na wysokościach. Temu w którego tak bezgranicznie wierzył od czasu tego feralnego wypadku motocyklowego, aż po dzień kiedy utracił znaczą część wiary i przestawał przypominać tego bogobojnego, młodego chłopaka który z taką ufnością w sercu i radością wstępował do seminarium. Gdy wspomina tamte czasy zastanawia się, czy przypadkiem podczas wypadku nie poprzestawiało mu się w głowie. Lekarze niczego nie wykryli, pozostaje tylko wierzyć, że po prostu taki się już urodził. Pełen wiary i nadziei, które tracił teraz każdego dnia.
Zapatrzył się w obraz Świętego Piotra wiszący na ścianie, dopinając ostatni guzik sutanny i poprawiając koloratkę. Nie potrafił zrezygnować z tego życia, chyba pozostała w nim ta jeszcze odrobina wiary która sprawiała że do tej pory nie potrafił zrzucić sutanny i żyć takim życiem, jakim chciał, być wolnym człowiekiem bez kuli u nogi, bez tajemnicy która mogłaby wszystko zniszczyć. Nie potrafił też bezgranicznie wierzyć w Boga po tym, jak młoda dziewczyna zginęła na jego oczach, umarła na jego kolanach. Dlaczego ona? Dlaczego ślepo wierząca w Jezusa i wszystkich świętych dziewczyna musiała w tak brutalny sposób pożegnać się z życiem? To pytanie dręczyło go od lat, tamte wspomnienia napadały w chwilach zwątpienia sprawiając że wlewał w siebie jeszcze więcej alkoholu. To nie jest rozwiązanie, ale nie widział innego wyjścia. Kochał Boga, ale z drugiej go nienawidził. Paradoks, prawda?
Poprzednia msza niedawno się zakończyła, prowadzący ją ksiądz poszedł rozmówić się z organistą na temat jego ostatniego występu, a jemu nie pozostało nic innego jak robić dobrą minę do złej gry i zadbać o te owieczki które wierzą w tego tyrana i brutala na górze. Spojrzał w lustro widząc postawnego mężczyznę o rozczochranych włosach i smutnych, jasnych oczach. Mrucząc coś pod nosem złapał biblię i wyszedł z zakrystii ruszając korytarzem w stronę prezbiterium. Rzucił szybkie spojrzenie na wnętrze kościoła, dostrzegając jedynie samotną postać mężczyzny siedzącego w okolicznej nawie. Westchnął ciężko, przyklękając na jedno kolano przed ołtarzem, kierując się dalej przed siebie w stronę konfesjonałów. Coś go jednak tknęło, zatrzymał się w połowie drogi i spojrzał uważnie na nieznajomego. Co takiego w nim dostrzegł?
- Kolejna msza za godzinę. Jeśli jednak potrzebujesz spowiedzi, jestem do dyspozycji. – nie wychodził ze swojej roli, nawet jeśli miał ochotę rzucić to wszystko gdzieś i od razu iść do baru, a nie czekać do wieczora na taką wyprawę. Ścisnął w ręce biblię by nie dać po sobie niczego poznać i ruszył w stronę konfesjonału, jednak nim do niego wszedł, znowu się zawahał. Zagryzł wargę nim nie poczuł metalicznego smaku w ustach. - Konfesjonały bywają klaustrofobiczne. Sam na sam ze swoimi grzechami i lękiem. Czy tak to powinno wyglądać? – nie miał pewności, czy mężczyzna to usłyszy, było to raczej mówienie do siebie jakby Durant sam siebie chciał do tego przekonać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekPoczątkowo, pogrążony we własnych myślach, zignorował słowa, które cichym echem rozeszły się w świątynnych murach będąc przekonanym, iż nie są kierowane do niego. Dopiero, gdy nie usłyszał na nie odpowiedzi otworzył oczy i powiódł wzrokiem wokół szukając źródła głosu. Zauważył katolickiego kapłana, na oko w bardzo podobnym do niego wieku i niemal równie wysokiego, a do tego w całkiem niezłej formie fizycznej. Ostatni ksiądz, z jakim rozmawiał, chyba we Francji, był niski, gruby i dużo mówił o słabościach ciała wypominając, że uleganie im jest grzechem. Dyskusja zakończyła się w momencie, gdy Swanson zauważył, że łakomstwo jest jednym z siedmiu grzechów głównych, więc zasadniczo ojciec Desmarais powinien najpierw zwrócić uwagę na swój talerz - czy raczej talerze - a potem dopiero rzucać gromy na ludzi uprawiających seks przed ślubem.
ObrazekNieco przekornie zaczął zastanawiać się, które peccata capitalia dotykały zbliżającego się kapłana. Nie oceniał nie znając człowieka, ale rzadko spotykał duchownych, którzy byliby w pełni oddani zasadom swojej religii - bez względu na to, jaką z nich reprezentowali. Oceniając wyłącznie na podstawie krótkiego spojrzenia i biorąc pod uwagę jego wygląd - postawiłby na pychę.
Obrazek-Gdybym miał się spowiadać to siedzielibyśmy tutaj do jutrzejszego wieczora - odpowiedział upewniając się, że nikogo więcej w kościele nie ma i rzeczywiście to on był adresatem wypowiadanych słów. - Zakładam, że właśnie tak powinno być. Przestraszona, obawiająca się ognia piekielnego duszyczka zamknięta w drewnianym pudle z oceniającym jej błędy kapłanem po drugiej stronie kratki.
ObrazekNie miał zamiaru prowokować - po prostu odpowiadał na, zadane dziwnie cicho, pytanie. W jego ocenie forma, jaką przyjęło wyznanie grzechów w kościele katolickim odległa była od zwyczajnego przyznania się do złamania jednego z dziesięciu przykazań, a ewoluowała w formę pewnego upokorzenia grzesznika - a jeśli nie - to przynajmniej postawienia go w defensywie. W konfesjonale to spowiednik miał pełnię władzy nad duszą penitenta, bowiem ten wiedział, że nie kto inny, jak sam Syn Boży przekazał słowa: "którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane". W takiej sytuacji każdy wierny pragnący dostąpić łaski zbawienia nieco wcześniej niż po ponownym przyjściu Chrystusa, bardzo chciał usłyszeć, oznaczające rozgrzeszenie, uderzenia w drewno konsfesjonału.
Obrazek-Nie wierzę w Boga - wyjaśnił. - A przynajmniej nie w jego katolickie odzwierciedlenie. W świątyniach łatwiej mi się skupić, ale nie chcę też przeszkadzać w jakimś rytua... - ugryzł się w język - nabożeństwie lub ceremonii. Obiecuję zniknąć zanim się zacznie.
Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach murów, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy, pieśń rozpaczy
Matko moja jest mi źle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Michael nie był typowym księdzem. Może nie tylko ze względu na wygląd, jaki prezentował, ale też samo jego podejście sprawiało że inaczej go ludzie postrzegali. Te wiele lat temu, nim wypadek praktycznie całkowicie zrujnował jego wiarę, wierzył bezgranicznie w Boga, był takim samym księdzem jak reszta jego przyjaciół: oddanym wierze, wznoszącym psalmy i pieśni pochwalne do tego, którego nie widział, a który umarł za jego grzechy. Czy teraz także by umarł widząc jak jeden z jego umiłowanych dzieci szarga dobre imię katolickiego księdza i oddaje się rozpuście która nie jest mile widziana w szeregach księży od wielu wieków? Może gdyby żył w innych czasach, wszystko byłoby łatwiejsze?
Uchwycił spojrzenie mężczyzny, koniuszki jego ust uniosły się nieznacznie do góry. Słysząc jego słowa pozwolił sobie na jeszcze szerszy, tajemniczy uśmiech. Nie jest pierwszym, który tak mówi o spowiedzi, pierwszym który ma takie podejście. Przez wiele lat słyszał podobne określenia, zdążył do nich przywyknąć, niemniej słowa nieznajomego zainteresowały go. W pewnym stopniu nawet się z nimi utożsamia, gdy sam spowiada się przed innym księdzem.
- Czy powinno to wywoływać dodatkowy stres i strach? Bóg odpuszcza winy, my tylko jesteśmy drogą do pojednania. Nie zawsze człowiek jest w stanie otworzyć się w takim miejscu jak konfesjonał, w małej przestrzeni, w ciemności która ma swoje własne oczy. Która wie, co tak naprawdę zrobiłeś. – odpowiedział zdawkowo. W tym okresie w jakim się znajduje, spowiedź w konfesjonałach jest czymś niepotrzebnym. Wiele razy spowiadał bez tego, na ławce, w zakrystii, w miejscu bardziej przyjaznym, gdzieś gdzie strach nie miał dostępu. Tak właśnie powinno być. Kościół się zmienił na przestrzeni lat, mało zostało już z jego początków. Ludzie jednak ślepo wierzą w to co jest napisane w Biblii, to co mówi im ksiądz z ambony, niektórzy nie mają własnego zdania i podążają za tym wszystkim jak wierne psy, nie mając pojęcia, że rzeczywistość jest jeszcze bardziej mroczna niż im się wydaje. Zawahał się przed wejściem do konfesjonału. Westchnął i skierował w stronę ławki na której siedział nieznajomy, zasiadając w stosownej od niego odległości i splatając dłonie na kolanach.
- Nie przekonają cię więc słowa o Jego bezgranicznej miłości, nie ważne co sam myślisz? – popatrzył na niego jasnymi oczami w których czaił się dziwny blask. Grał swoją rolę, aczkolwiek daleko mu było do księży którzy takie słowa odbiorą za osobistą zniewagę. Lubił słuchać ludzi, lubił wiedzieć jakie mają poglądy na wiarę. Chciał utwierdzić się w przekonaniu, że nie jest w tym osamotniony. - Powiem ci, że sam też chciałbym zniknąć. Ale wiesz, On wszystko widzi, nie ukryję się. – dziwna nuta zabrzmiała w jego głosie. Kpina? Sarkazm? Coś w tym stylu. - Siłą cię tu nie zatrzymam. Ale może to by sprawiło, że odnalazłbyś chociaż odrobinę wiary w sobie? – przekrzywił na bok głowę patrząc na niego uważnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Twierdzenie, że to nadprzyrodzona istota odpuszcza grzechy za pośrednictwem natchnienia wlanego w serce śmiertelnika jest doskonałą wymówką do tego, by móc wpływać na ludzi. Ta mała, ciasna przestrzeń tylko to ułatwia.
ObrazekGłos Christophera pozbawiony był nuty złośliwości, nie brzmiał też jak antykościelny atak przeprowadzony przez fanatycznego ateistę. Swanson mówił spokojnym, akademickim tonem osoby stwierdzającej fakty równie niepodważalne jak to, że wojska osmańskie zajęły Konstantynopol 29 maja 1453 roku. Mechanizmy większości religii nie różniły się za bardzo od siebie, bez względu na to gdzie i kiedy powstawały i na ogół znaczna część tychże skupiała się na wywołaniu strachu przed boskim gniewem lub tak zwaną sprawiedliwością.
Obrazek-Nie chcę podważać twojej wiary i oddania Bogu, jednakże ostateczna decyzja należy do kapłana, co zresztą Jezus właściwie wprost powiedział swoim uczniom. Oni i ich następcy mieli decydować, a gość zasiadający na niebiańskim tronie decyzje te zaakceptuje. Zasadniczo, zrzekł się części swojej boskiej władzy na korzyść ludzi, co jest niezwykle wygodne dla Kościoła jako organizacji.
ObrazekPrzyglądał się jak ksiądz rezygnuje z wejścia do konfesjonału i podchodzi do niego. Drewniana ławka lekko się ugięła pod ciężarem drugiego, zasiadającego na niej, człowieka. Przyjrzał się jego twarzy próbując odgadnąć, jakie myśli się za nią kryją, jakie uczucia i emocje, ale na razie jeszcze nie doszedł do żadnych wartościowych wniosków. Wciąż zbierał informacje potrzebne, by dać osąd o charakterze tego człowieka. Na razie zdecydował, że będzie kontynuował dyskusję. Zainteresowało go stwierdzenie, że kapłan sam chciałby zniknąć, chociaż na razie nie pojmował przekazu, jaki niosło.
Obrazek-Ta bezgraniczna miłość ma jednak całkiem dobrze obsadzone granice - odpowiedział próbując przekuć swoje myśli w słowa. - Najbardziej nieprzekraczalna z nich nazywa się "wolną wolą ludzi", która tłumaczy każde okropieństwo, jakiego człowiek może się dopuścić. Jakże łatwo wtedy tłumaczyć "to nie, że Bóg godzi się na znęcanie się nad niemowlęciem, On dał ludziom wolną wolę". Jak na kogoś, kto bezgranicznie kocha, zsyła na swoich wyznawców wyjątkowo dużo nieszczęść i bólu.
ObrazekChristopher uśmiechnął się mimochodem na wzmiankę o odnalezieniu w sobie odrobiny wiary wskutek uczestnictwa we mszy świętej. W swoim życiu widział setki ceremonii i rytuałów najróżniejszych religii i żaden z nich nie sprawił, żeby zaczął wierzyć w któregokolwiek boga.
Obrazek-Być może wszystko widzi, ale chyba przestało go to interesować dawno temu, bo jakoś nie natchnął następcy swojego syna na ziemi, by zrobił porządek z duchownymi niosącymi pożogę poganom. Albo, żeby nie uciekać tak daleko w przeszłość, księżom wykorzystującym nieletnich. Oczywiście, są jeszcze dwie możliwości: że albo Go to nie interesuje lub to aprobuje albo, że po prostu nie istnieje. Wiara nie ma szans z akademickim rozumowaniem - niejako sparował ostatnie pytanie.
Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach murów, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy, pieśń rozpaczy
Matko moja jest mi źle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaczął kręcić młynka palcami.
- Jedni są podatni na wpływ księdza, inni nie, nie z każdym jest łatwo. Przychodzą ci bez wiary i zadają pytania na temat istnienia Boga, a także ci którzy chcą jedynie usłyszeć dobre słowo i pokrzepienie w problemach, usłyszeć że Bóg o nich dba. Mówię im to, co muszą usłyszeć. Zgodnie z moją wiarą. I swoim sumieniem oczywiście. – nie, nie uważał tego za jakikolwiek atak na swoją wiarę, czy na jego osobę. Wiele takich rozmów przeprowadził i z pełną szczerością może stwierdzić, że je ukochał najbardziej. Ludzie, dla których Bóg to jedynie wymysł są jemu podobni. Myślą podobnie, zachowują się podobnie i to w nich odnajduje pocieszenie i potwierdzenie swoich własnych myśli, nawet jeśli zbytnio sam się z nimi nie zdradza. Mimo, że kompletnie nie znał mężczyzny, przynajmniej z jego strony nawiązała się nić porozumienia.
- Masz rację. Całkowitą. To my jesteśmy prawem i głosem wiary, to my nauczamy o bezgranicznej miłości Boga nie wdając się w zbytnie szczegóły, nam jest dana władza. Ale, nawiązując do tego, co mówisz, wolna wola to dar. Nikogo nie zmuszamy do życia w zgodzie z naszymi prawami, nikogo nie nakłonimy do wierzenia w Boga, ani do niczego nie zmusimy. Kościół na przestrzeni lat popełnił wiele błędów, argumentując, że „tak chciał Bóg”. To jest wytłumaczenie tych nieszczęść i bólu ludzi. Według wiary. – każde słowo starał się przemyśleć, nie zdradzając zbyt wiele z tego, co sam czuł, z tych wszystkich wątpliwości które go dopadają każdego dnia. Tak po prawdzie chciał mu powiedzieć wprost że Boga nie ma, że nie może go być skoro zabiera tych którzy ślepo wierzą w niego i w to że będą szczęśliwi w wierze. Założył nogę na nodze i splótł na kolanie dłonie. - Weźmy na przykład krucjaty, szeroko opisywane na kartach historii. Wolna wola istniała od zarania dziejów, a jednak obietnica odpuszczenia grzechów i błogosławieństwa od samego Boga sprawiła że najbardziej oddani słudzy w obawie przed ogniem piekielnym złapali za miecze i ruszyli tam, gdzie papież ich wezwał. Mieli wolną wolę, zostali jednak do tego nakłonieni, wybrali sami. – może nieco odbiegał od tematu, ale chciał rozwinąć wątek, nie skupiać się tylko na samej istocie Boga, bo dla niego z dnia na dzień był to odległy temat, coś, co powoli wyrzucał ze swojego życia. - Tutaj w grę wchodzi nie tylko wiara, a samo manipulowanie w jej imieniu. Nakłanianie do tego, co w zamyśle rządzących, jest słuszne i co musi być wykonane. Co, niestety sprowadziło jeszcze więcej cierpień i bólu. Ale, „Bóg tak chciał”. – nie udało mu się ukryć odrobiny goryczy w głosie. Mimo, że ze swoim życiem ukrywał się doskonale, to w rozmowach z kimś, kogo wiara jest jeszcze mniejsza niż jego, pewne emocje szybko wychodzą na wierzch. Może to znak, że należy zniknąć i zaszyć się gdzieś, dopóki nie postanowi, co powinien zrobić?
- Gdybym był ślepo zapatrzony w Boga powiedziałbym, że jest przy najbardziej potrzebujących, ze wysługuje się księżmi by nieśli jego słowo pozostałym. Jednak ja, w porównaniu do moich kolegów po fachu, nie jestem fanatykiem, dla którego pewnie rozmowa którą prowadzimy byłaby obrazą. Powiem więc jedno: On w jakimś tam stopniu jest z tobą. Czy ze mną. Obserwuje i zareaguje, gdy będziesz chciał wykonać krok, który zniszczy twoje życie. – szkoda, że Bóg nie reagował w momencie, gdy Michael kompletnie tracił wiarę i rozumiał że lata wpajanej wiedzy są niczym w obliczu śmierci.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-I właśnie w tej podatności na wpływ duchownych leży problem - Christopher obrócił całe ciało nieco bardziej w stronę księdza i oparł prawy łokieć o ławkę stojącą przed nim. - A nawet nie tyle w podatności, ale w tym, że ci duchowni zdają sobie z tego sprawę, a im większa świadomość własnych możliwości w kształtowaniu ludzi czy całych społeczności, tym większa pokusa, by z tego skorzystać. I, nie owijamy w bawełnę, wy wszyscy, w znaczeniu duchownych, to robicie.
ObrazekOstatnie słowa wypowiedział łagodnie, bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że mogą brzmieć jak mocny zarzut - i to już personalny, teoretycznie odnoszący się do wszystkich ludzi Kościoła Katolickiego, ale jednocześnie do rozmówcy ad personam. Christopher był trochę ciekaw odpowiedzi, bowiem nie spodziewał się usłyszeć jednoznacznego negowania problemu, a jednocześnie obawiał, że usłyszy wymówki o pokusach dotykających każdego. Był ciekaw czy duchowny przyzna, że właśnie na wpływaniu na umysły mas polega religia.
ObrazekA przede wszystkim - jak to uzasadni.
ObrazekNa podstawie setek odpowiedzi, jakie Swanson w swoim życiu usłyszał od przedstawicieli różnych religii, wiedział iż ten - z pozoru prosty zarzut - potrafi sprawiać im niemałe kłopoty.
Obrazek-Oh, tak. Masz pełnię racji - nie udało mu się powstrzymać od prychnięcia, gdy ksiądz zaczął mówić o krucjatach. - Najbardziej oddani słudzy chwycili za miecze... - ironizował. - Jakże to romantyczne, jakie wzniosłe i jak pięknie świadczy o ich oddaniu Bogu i gotowości śmierci w Jego imię! Szkoda tylko, że zdecydowana większość uczestników krucjat by się z tym nie tylko nie zgodziła, ale i gorąco zaprzeczyła. Po pierwsze - zaczął wyliczać - Stolica Apostolska szantażowała władców ekskomuniką, wykluczeniem ze wspólnoty chrześcijańskiej, co wtedy oznaczało zgodę na to, by wszyscy inni rzucili się na takiego degenerata niczym sfora wygłodniałych wilków. Po drugie na każdego rycerza, który rzeczywiście dobrowolnie chwycił za miecz szło kilkanaście osób z jego pocztu i nikt nie pytał ich o to, czy marzy im się pozostawienie ciężarnej żony w domu i wyprawa na drugi koniec świata. Chociaż ci to jeszcze mogli się tego spodziewać, bowiem dobrowolnie poszli na służbę szlachcica. Najliczniejsza grupa, to po trzecie, miała jeszcze mniej do gadania, bo składała się z chłopów oderwanych od ziemi. Jaśnie książę był zobowiązany wystawić dwustu wojów to brał pierwszych dwustu poddanych, jacy mu się nawinęli.
ObrazekPrzynajmniej dwa z tych trzech argumentów dotyczyły właściwie każdej wojny, jaką toczono w średniowieczu - i nie tylko - ale w kontekście słów rozmówcy Christophera nie miało to znaczenia. Każdy konflikt zbrojny jest bolesny, niesprawiedliwy i tragiczny dla osób, które go nawet nie wywołały, ale wieki średnie chyba były najbardziej skrajne pod tym względem. Tym i wieloma innymi, bowiem nie nazywano ich mrocznymi dlatego, że ktoś zgasił światło.
Obrazek-Wreszcie, - odgiął czwarty palec - rok 1212 i krucjata dziecięca. Jeśli miałbym wskazać najgorszą zagrywkę chrześcijaństwa, najpewniej byłoby to właśnie to. Mówiąc w skrócie: nie, to nie było tak, że duchowni zmanipulowali krzyżowców, którzy sami chętnie chwycili za broń. Papież większość z nich wysłał tam wbrew ich woli. Deus vult.
ObrazekOczywiście, wypominanie wypraw krzyżowych w odniesieniu do XXI wieku było równie zasadne, co wypominanie Hiszpanii kolonizacji Ameryki albo Włochom niewolnictwa z czasów Imperium Rzymskiego. Christopher, choć historia było jego życiem, nie żył historią. Problemem było coś innego, a mianowicie to, że z jednej strony Kościół przyznawał, iż krucjaty to czarna karta jego dziejów, ale jednocześnie nieustannie próbował ją wybielać na najróżniejsze sposoby. Dodatkowo, w oczach Swansona, ciągłe uwypuklanie wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej wyglądało jak próba odwrócenia uwagi od innych, równie mrocznych rozdziałów. Przeciętny człowiek nie miał nawet pojęcia, że Jerozolima nie była jedynym celem krucjat - mało kto zdawał sobie sprawę, że te były organizowane również i na ziemiach nadbałtyckich czy południowej Francji - a to nadal było pozostawanie tylko w obszarze działań zbrojnych przeciwko innowiercom. Generalnie, Swanson zastanawiał się czy inna religia wyrządziła tyle zła, ile udało się chrześcijaństwu.
Obrazek-Nie zareagował, gdy je przekreślałem - odpowiedział niemal bez wahania. - Nie było żadnych gromów, nie było nawet natchnienia do refleksji ani ze strony Jahwe, ani Allaha, ani Apolla, Jowisza, Peruna czy Apofisa. Zamiast tego było milczące przyzwolenie na to, bym popełnił przestępstwo, poszedł za nie siedzieć i przekreślił obiecującą karierę akademicką. Trochę gorzka to miłość, nieprawdaż? - spojrzał mu prosto w oczy, po czym dodał - No tak. Wolna wola, świetne wytłumaczenie braku ingerencji jakiejkolwiek nadprzyrodzonej istoty.
Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach murów, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy, pieśń rozpaczy
Matko moja jest mi źle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zlustrował go uważnym spojrzeniem.
- Touché. Pokusa w manipulowaniu umysłami wiernych jest silna. Nie będę kłamał, że nie jest to stosowane. Ale, bez urazy, kim jesteś by wszystkich przez ten pryzmat oceniać? Jakie masz dowody, że każdy ksiądz na tej planecie to robi? Nie przeczę, że to jest powszechne. Znam jednak siebie na tyle, by wiedzieć że z tego mniej korzyści, a więcej problemów. – gdyby był inny, odebrałby to jako zniewagę. On jednak zgadzał się z większością słów nieznajomego, aczkolwiek bronił swoich racji, bronił samego siebie, nie chcąc być „jednym z wielu”, typowym księdzem, zaszufladkowanym, skazanym na szablony. - Wiara w każdym kształtuje się inaczej, dla mnie duchowny to ktoś, kto ma rozwiewać wątpliwości, a nie nakłaniać i manipulować bo tak powinno być. Tak samo działa polityka, czy cokolwiek innego opierającego się na takich zasadach. Nie jesteśmy wyjątkiem. – nie odpowiedział wprost, ale też całkowicie nie zgodził się z jego słowami. Był to temat dla księży ślepo zapatrzonych w swoją wiarę drażliwy, nie każdy zdobyłby się na szczerą rozmowę. Prędzej zagroziłby mu piekłem udowadniając mężczyźnie, że ma rację. Michael nie chciał być wrzucany do jednego wora z tymi bogobojnymi pasterzami wiary, dlatego bronił się, jak tylko mógł.
- Strach, chęć zyskania sławy, odpuszczenie grzechów, ślepy fanatyzm. I, rzecz jasna manipulacja, piękne słowa obleczone w kokon najzwyklejszych kłamstw o których nie mieli pojęcia. To skłoniło większość do okropnych mordów, ślepego podążania za przywódcami. Ci, którym wolna wola została odebrana, wyboru nie mieli. Tylko ten strach. O siebie i najbliższych. – oparł się wygodniej o ławkę wpatrując w ociekający złotem ołtarz, świadectwo pychy Kościoła który kiedyś kochało jego serce. Gdyby prowadził tą rozmowę kilka lat temu, jego wypowiedzi byłyby bardziej fanatyczne, starałby się za wszelką cenę przekonać go do wiary i do tego że Bóg jest miłością. Teraz jednak... chciałby myśleć tak jak on? Pozostała jednak w nim ta odrobina wiary, która sprawiała że poniechał powiedzenia tego, co faktycznie myśli o kościele, wierze i tym wszystkim. - Wtedy tak o tym nie myśleli, słowo papieża było święte, sądzili że robią dobrze. I że tylko siłą są w stanie przekonać do swoich racji. To jedna z czarniejszych kart wiary, której nie da się wymazać, jak wszystko inne. – przez lata wbijali mu do głowy, że wszystko to, co się wydarzyło, było z góry zaplanowane, że Bóg tego rzeczywiście chciał. I, zgrozo, sam w to wierzył. Do czasu. Teraz rozumiał doskonale słowa mężczyzny. Bóg nie miał tutaj nic do rzeczy. Winy wysoko postawionych jednostek były usprawiedliwiane rozkazami Boga, a nie czystą głupotą i fanatyzmem który doprowadzał do coraz większej przepaści między kościołem a wiernymi.
Westchnął lekko, wracając do niego spojrzeniem. Każde jego słowa trafiały w Duranta, przywykł jednak do tego, że nie każdy jest wierzący, nie każdy postrzega wiarę tak samo. Niemniej, w jakiś sposób reagować powinien. Ale czy chciał? Kolejne jego słowa sprawiły że drgnął i przyjrzał mu się uważniej. Czyżby fakt, że siedział w więzieniu był przyczyną tak nagłej utraty wiary i jawnemu jej zaprzeczaniu? Wytrzymał jego spojrzenie, starając się coś jeszcze wyczytać w jego oczach, jakąś ulotną emocję, której nie słyszał w jego głosie.
- Przez to, co ci się przytrafiło, aż tak nienawidzisz Boga? Przez ból, gorycz i wszystko inne kwestionujesz wiarę, która istnieje od dawna? – nie, nie atakował go, chciał go tylko rozumieć, zrozumieć istotę problemu braku wiary w tym człowieku. - Nie wyobrażam sobie, przez co musiałeś przejść. Nie mam prawa się tym interesować, czy ludzkiego, czy boskiego. Cierpisz. A cierpienie podobno umacnia. Chociaż dla mnie cierpienie jest raczej przykrym skutkiem naszych działań. – wzruszył lekko ramionami. Chyba miał odmienne podejście, niż reszta księży.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Jestem historykiem, człowiekiem nauki, który stara się na religię patrzeć w sposób racjonalny - odpowiedział uśmiechając się. Spodziewał się odpowiedzi w podobnym tonie, ale mimo wszystko miał nadzieję, że jego rozmówca podejdzie do tematu... praktyczniej. - Nie powiedziałem, że możliwość kształtowania całych społeczności jest zła. Powiedziałem, że problemem jest świadomość tego, że możecie wpływać na całe społeczności i pokusa, by to wykorzystać. W kontekście naszej rozmowy oraz ogólnie przyjętych zasad moralnych można się domyślić, że jeśli mówiłem o problemie, miałem na myśli wykorzystanie do własnych celów - w jego oczach pojawił się łobuzerski błysk. - Podpuściłem cię trochę nie będąc aż tak precyzyjnym, przyznaję, ale byłem ciekaw jak zareagujesz. Liczyłem, że może wprost powiesz, że waszą rolą właśnie jest wpływanie na społeczeństwo.
ObrazekBo - zasadniczo - tak jest. Jedną z najważniejszych ról kapłanów wszystkich religii jest właśnie wpływanie na swoich wiernych, by ci przestrzegali określonych zasad uznanych za "dobre" i wystrzegali się tego, co "złe". Generalnie Christopher nie miał nic przeciwko temu, uważał że autorytety moralne są potrzebne, ale problem zaczynał się, gdy te "autorytety" okazywały się hipokrytami dążącymi do własnych zysków. Niestety, uogólniając, większość religii cierpiała na tę przypadłość, a Kościół Katolicki szczególnie - szczególnie w tym kontekście, że przez ostatnie lata, może nawet kilka dekad, znajdował się na celowniku coraz większej ilości ludzi, którzy chcieli powiedzieć "sprawdzam".
Obrazek-Christopher jestem, tak w ogóle - wyciągnął do niego rękę.- Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko religiom jako takim. Wręcz przeciwnie! Uważam je za piękny wynalazek ludzkości, bowiem jednak większość społeczeństwa potrzebuje świadomości, że życie ma jakiś sens, potrzebuje drogowskazów, wiary w to, że po kiepskim losie na ziemskim padole czeka ich nagroda. Szkoda, że wynalazek ten został wypaczony w okrutny sposób, bowiem stał się narzędziem polityki, a jednocześnie polityka stała się narzędziem różnych wyznań oraz środkiem do osiągnięcia własnych korzyści przez dużą część hierarchów.
ObrazekSwanson był też przekonany, że wielu kapłanów zapomniało, że kolejną z najważniejszych ich ról jest posługa. Dosłownie, podpierając się definicją tego słowa, powinni służyć swoim wiernym, nie tylko Bogu. Oczywiście - nie w sensie fizycznym, ale duchowym, bowiem ich zadaniem było pielęgnować dusze i serca wyznawców. W idealnym świecie psychologowie byliby niepotrzebni, gdyby tylko księża zechcieli mieć ku temu umiejętności, a przede wszystkim zaufanie społeczne na tyle duże, by móc realnie pomagać wiernym z ich codziennymi problemami. Jeśli matka traciła trójkę dzieci gadka "Bóg tak chciał", "to jest wielka próba dla twojej wiary" czy inne farmazony nie pomagały jej sobie z tym poradzić, a jedynie odsuwały ją od kościoła. Olbrzymią niesprawiedliwością byłoby bowiem testowanie wiary kobiety poprzez śmierć niewinnych istot.
Obrazek-Nie, wiary nie straciłem w więzieniu. Nie przeszedłem tam też przez jakieś piekło. W tym jestem teraz, gdy z prawomocnym wyrokiem droga do akademickiej kariery jest dla mnie zamknięta - odpowiedział. Paradoksalne było to, że niewiele rozmawiał o czasie spędzonym za kratkami z kimkolwiek z wyjątkiem właśnie kapłanów bóstw, w których istnienie nie wierzył. Ten spotkany w kościele św. Anny nie był pierwszym. - Myślę, że przestałem wierzyć dużo wcześniej, gdy zorientowałem się, że nie ma żadnego naukowego dowodu na istnienie jakiejkolwiek nadprzyrodzonej istoty. Jeśli zaś jakaś lub jakieś istnieją, skąd można mieć pewność kto ma rację: katolicy, muzułmanie, starożytni Grecy czy może Wikingowie? Może Jahwe nie istnieje, a na początku naprawdę był Chaos?
Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach murów, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy, pieśń rozpaczy
Matko moja jest mi źle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słuchał jego słów, co jakiś czas kiwając głową.
- Widać, że masz inne, mniej teologiczne podejście do tego i bynajmniej nie twierdzę, że jest to złe. Ciągle słyszę głosy przepełnione bezgraniczną wiarą w to, że Bóg jest miłosierny, rozmowa z kimś, kto nie ma tego ani odrobiny w głosie bywa miłym urozmaiceniem mojej codzienności. – miał czasami dosyć tych ludzi, tej ich bezgranicznej wiary, ale musiał udawać, starać się ze wszystkich sił, by jego własna, złamana wiara nie wyszła na światło dzienne. Dlatego rozmawiał teraz z kimś, kto po prostu go nie zanudzał. Uśmiechnął się lekko w stronę mężczyzny, przekrzywiając na bok głowę. - Powiem ci, że moje reakcje na takie słowa stanowczo odbiegają od reakcji reszty księży. W sumie właśnie dzięki temu nie popadłem jeszcze w melancholię i stagnację. Poza tym, na pewne sprawy mam zupełnie inne spojrzenie niż reszta, przez co inni dosyć krzywo patrzą na mnie, jako na duchownego. – odparł zgodnie z prawdą. Wszyscy tutaj cytują Biblię, żyją w zgodzie z wyznaczonymi dawno zasadami, a on w duchu się z tego wszystkiego śmieje, nie mając jednak odwagi wyjawić tego, co leży mu na sercu. Czym dla niego jest wiara? Powoli zaczyna uważać że to wymysł szaleńca.
Kapłan powinien być pasterzem, duchowym przewodnikiem, kimś w kim możesz pokładać nadzieję i kto będzie twoją podporą, gdy zgubisz drogę na ścieżce wiary. Nauczył się, co odpowiadać w takich sytuacjach, zgrabnie manipulował słowami by pocieszyć innych, jednocześnie zagłuszając swoje własne wyrzuty sumienia. Okłamywał samego siebie, że to jego prawdziwe życie, wiedząc doskonale, że zupełnie inaczej powinno to wyglądać.
- Michael, miło poznać. – uścisnął dłoń mężczyzny. - W sumie gdyby to nie wypaczenie, jak to nazywasz, każda religia byłaby nudna. Oczywiście, nie podoba mi się, gdy wszyscy możni tego świata biorą sobie religię za oręż, manipulują za jej sprawą, wpływają na tych, dla których wiara jest tak ważna, jak religia. Mogę na to jedynie patrzeć, jestem tylko jednym z wielu, nie mam aż takiej siły przebicia by ich wszystkich sprowadzić na ziemię. Owszem, chciałbym wiele rzeczy naprawić, ale co mogę? – odparł z lekkim uśmiechem. Pozostała w nim jeszcze wiara, gdyby jej nie miał, już dawno zrzuciłby sutannę i wiódł takie życie, jakie tylko chciał. Ta odrobina wiary sprawiała jeszcze, że miał w sobie sporo empatii i usilnie chciał pomagać tym, których życie waliło się, trzęsło w posadach, którzy prócz tej wiary nie mieli dosłownie nic. Takich ludzi jest wiele, a takich jak on mało. I koło się zamyka.
Starał się mieć inne podejście. Już dawno przestał używać formułek, które są w stałym arsenale reszty duchownych. Do wiary i wyroków boskich miał bardziej ludzkie podejście. Unikał cytatów z Biblii, twierdzeń że „Bóg tak chciał”. Czasami było to jednak niemożliwe i z bólem serca mówił to, czego nie chciał, nie znajdując racjonalnej odpowiedzi na zadawane pytania. To go najbardziej bolało i przyprawiało o gorycz.
- Masz otwarty umysł, swoje racje i to się chwali. Niewiele spotykam takich osób. Zwykle są to ludzie którzy uparci w swojej wierze nie przyjmują niczego do wiadomości. – powiedział, drapiąc paznokciem w ławkę, zbierając kolejne słowa. - Każda religia rządzi się własnymi prawami, na kartach historii mamy zapisaną nienawiść z niektórymi, inne są uznawane za wymysł pogan. Jakie więc mam prawo mówić, że jest jedna wiara w którą wszyscy powinni wierzyć? – spojrzał na niego. Poniekąd w słowach Duranta kryła się ta uraza do całej instytucji Kościoła do której należy. Pewnych rzeczy nie da się ukryć. - Wybacz, zbiera mi się na filozofowanie. Ciężkie dni mam ostatnio. – posłał mu przepraszający uśmiech.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „St. Anne Catholic Church”