WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.cravath.com/files/Uploads/I ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • — 23
Zgodnie z polityką firmy, powinien świętować.
Minione dni śmiało ocierały się o absurd, a to wszystko za sprawą nazbyt ambitnej praktykantki, którą jak do tej pory (co okazało się błędem) Gabe ignorował. Teraz ta sama dziewczyna, jak dotąd pewna siebie i pogodna, pociągając nosem pakowała swoje rzeczy z niewielkiego biurka, które przysługiwało jej już kilka długich miesięcy. Do dzisiaj. Hargrove nie zaprzątał sobie nawet głowy paskudnymi plotkami, jakie na jego temat zaczęły krążyć. Nie żałował także tego, że na biedną dziewczynę przelał swoją frustrację, poprzez krzyk upokarzając ją najpierw w biurze, w obecności tak wielu osób. Gabe swoją zawziętością sprawił bowiem, że praktykantkę postanowiono oddelegować, czy też mówiąc wprost — zwolnić. On sam dostał poniekąd pochwałę, jako że o rozprawie zrobiło się głośno, a to wszystko dzięki jednemu ze świadków. Szykowała się dość spora afera, a więc i rozgłos — czyli najlepsze z najlepszych w tym bezdusznym świecie. Tłumaczenia, że świadek jest niepewny i że należy jego zeznania wycofać z procesu zostały naturalnie zlekceważone. Jedynym jego sukcesem pozostawało więc pozbycie się dziewczyny, która decydując za niego, powołując się na bóg wie co, po jego wykluczeniu świadka, włączyła go do sprawy na nowo. Czy teoretycznie więc zrobiła coś złego, skoro dzięki niej kancelaria świętowała? Pewnie nie, ale przynajmniej resztki zasad pozostały w tym świecie, bo za knucie za jego plecami musiała zapłacić dość sporą cenę. W każdym razie, od czasu tego paskudnego procesu, jak i późniejszej rozmowy z Fitzem, Gabe nie pokazywał się w pracy. Nie kontaktował się ani z Mari, ani Kylie ani kimkolwiek, kto związany był ściśle z tą sprawą. Pozostało wokół tego więc sporo niedomówień i wątpliwości, a ktoś, kto nie był tego dnia w sądzie, nie mógł w żaden sposób zrozumieć, dlaczego Hargrove tak się wścieka. Świadek zeznał bowiem, że Fitz Wainwright to paskudny człowiek; przytaczając jego liczne przewinienia, wtrącił ostatecznie opowieść o tym, jakoby Fitz stał za śmiercią własnego dziecka. Nie ratował go, mimo moich wskazań, ignorował liczne przesłanki, a badania wskazywały, że dla dziecka była jeszcze szansa…, i tak dalej. Co Gabe zamierzał na to poradzić? Nie miał pojęcia, ale wiedział, że bez względu na wszystko musi to naprawić jakoś. Tym bardziej, że dosłownie wszystko zrobił nie tak — obiecał przecież nie tylko Kylie informować o wszystkim, lecz też zasięgnąć jej rady w razie zwątpienia. Dopiero dzisiejszego ranka do niej zadzwonił, prosząc, by stawiła się o konkretnej godzinie w pracy. Dlaczego? Jak w skrócie jej wyjaśnił, zamierzał prosić szefa, by niezwłocznie odsunięto go od rozwodu Raelynn, przekazując pałeczkę właśnie Russell.
Do gabinetu najpierw wszedł sam, informując przyjaciółkę, by czekała w gotowości na korytarzu — chciał najpierw wyjaśnić to wszystko jakoś, a potem oficjalnie przekazać jej sprawę. Tylko że… — Nie zgodzili się — mruknął gniewnie, wychodząc z sali po kilkunastu dłużących się minutach. Powinien się tego spodziewać. Powinien był posłuchać jej rady, gdy sprawa nie trafiła jeszcze do sądu — prawdopodobnie wycofując się wtedy, wszystko wyglądałby teraz lepiej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ po grach

Zgodnie z polityką firmy, powinna świętować razem z nim.
Nie mogła. Nie to, żeby nie chciała, bo każdy zawodowy sukces Gabe'a (i jednocześnie kancelarii, w której oboje pracowali) powinien być dla niej równie ważny jak jej własny, ale... Wiedziała o jego rozterkach. Zapewne nie o wszystkich, ale ich rozmowa, ta jeszcze przed świętami, pozwoliła jej mniej więcej wyrobić sobie swoje zdanie. Nie zamierzała się w nic wtrącać, nie planowała ingerować w jego pracę, nie chciała również wydawać swoich własnych wyroków lub mówić, że w tym czy tamtym momencie zachowałaby się inaczej, bo... Gabe i tak znał jej stanowisko. Wiedział też, że zawsze, ale to zawsze, mógł do niej przyjść i prawdopodobnie rzuciłaby wtedy wszystko, żeby się z nim naradzić, coś mu podpowiedzieć lub pozwolić mu, by przekonał ją, że to on ma teraz rację, bo przecież nie była nieomylna. Owszem, czasami zachowywała się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy, ale umiała myśleć racjonalnie. Umiała również stworzyć wokół siebie bańkę, antenę, która odbijała wszystko, co działo się w jej otoczeniu, dzięki czemu mogła skupić się na pracy, a tej miała sporo. Jej rodzina, jej najważniejsi i najbardziej priorytetowi klienci, przechodziła teraz małą zmianę. Najstarszy brat wyjeżdżał, zostawiał Dragon Club pod opieką najmłodszego Russella i Kylie była tą, która miała wszystkiego dopilnować i zadbać o to, żeby wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Zapewne słyszała o tym, że jedna z praktykantek zakończyła swój staż nieco wcześniej, niż powinna, ale gdyby miała przypomnieć sobie jej twarz, jej nazwisko... Dziewczyna była dla niej zupełnie anonimowa. Gabe wiedział, co robi. Kylie była zbyt zajęta prowadzeniem rodzinnego biznesu, żeby wnikać w szczegóły.
Ucinając jednak wszelkie spekulacje - była wtedy obecna na sali sądowej. Dla Rae. Zakładała, że to będzie ostatnia rozprawa rozwodowa, po której obie panie pójdą się napić, a tymczasem...
Cierpliwie czekała pod gabinetem i chyba nie zakładała innej opcji, niż ta, że przejmie po nim sprawę. Nie sądziła, że szefostwo podejmie jednak nieco inną decyzję.
- Jak to? - spytała odruchowo. Wydawało jej się, że kancelaria zawsze podchodziła elastycznie do tego typu przypadków. Przecież Gabe nie chciał całkiem oddać sprawy innej agencji prawnej, tylko przekazać tę jedną, konkretną sprawę swojej koleżance, która znała powódkę równie dobrze, jak i on, więc również by sobie poradziła. - To nic. W takim razie wymyślimy coś innego. Oficjalnie to ty będziesz wszystko prowadził, a ja będę twoją... Asystentkę już masz, więc będę twoim wsparciem. Reprezentujemy jedną kancelarię. W sądzie to ja będę się odzywać, a ty będziesz siedział tuż obok mnie. Jesteś ode mnie o miesiąc starszy, uczysz mnie. Wszystko się zgadza.
Coś wymyślą. Nie po to oboje kończyli prawo, nie dlatego byli przyjaciółmi, żeby teraz nie wpaść na najlepszy możliwy pomysł na to, żeby wszystko obejść.
- Co w ogóle ci powiedzieli? - dopytała jeszcze, bo aż była ciekawa, jakieś to argumenty miało szefostwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiedział, że mógł jej powiedzieć. Nie tyle było to przymusem, wynikającym z niezapisanych zasad ich przyjaźni, a po prostu zwykłą chęcią zrzucenia z siebie pewnego ciężaru. W ostatnim czasie Gabe zawodził jednak każdego, a zamiast jakoś naprawiać te swoje błędy, po prostu począł się wycofywać. To była dość nowa strategia radzenia sobie ze światem, która zagwarantować miała mu dni przepełnione spokojem. Naturalnie jednak los bywa kapryśny, a Hargrove przekonał się, że obrana metoda nie doprowadzi do niczego dobrego. Nawet jeśli jednak zamierzał szczerze z przyjaciółką porozmawiać, niektóre fakty i tak zamierzał zataić. Dlaczego? Powodów było wiele. Trochę się wstydził, a trochę nie chciał, by przypadkiem Fitz jakoś na tym ucierpiał. Bo to były ich sprawy, włącznie. Poza tym czuł się naprawdę paskudnie, kiedy ściągał na siebie całą uwagę, będąc przy tym pewnym, że Kylie pewnie też chciałaby się z czegoś zwierzyć, a może w końcu porozmawiać po prostu o czymś innym, mniej poważnym, mniej dziecinnym. Bo Gabe wciąż uważał, że te jego wymysły, uczucia i kiepskie wybory, są wyłącznie przejawem paskudnej infantylności.
— Powiedzieli… — zaczął, dołączając do tego zrezygnowany uśmiech, maskujący fakt, że czuł się obecnie niezwykle zagubiony. Była to dość naturalna forma paniki, wynikająca z tego, że na moment odrzucił od siebie resztki rozsądku. Może chodziło o to, że po raz pierwszy mierzył się z czymś poważnym, a może też wyłącznie było to konsekwencją jego ostatniej rozmowy z Fitzem, wobec której czuł się podle. — … że mieliby za dużo papierów do wypełnienia, że należałoby wypłacić Rae stosowną rekompensatę za podobny kaprys, bo przecież nie istnieje żaden powód, dla którego mógłbym zostać odsunięty od tej sprawy. No wiesz, skoro radzę sobie tak dobrze, a zgodnie z ich przypuszczeniami, po ostatnich zeznaniach, kolejna rozprawa będzie ostatnią — wyrecytował, spłycając nieco wypowiedź szefa, ale sens pozostał ten sam. I Gabe doskonale wiedział, że nie ma się z czym kłócić — skoro nie potrafił (czy raczej, nie zamierzał) wyjaśnić im, dlaczego nie jest w stanie dłużej stać po stronie swojej klientki, musiał odpuścić. Pociągnąć to do końca, licząc się z tym, że ta jego przedziwna relacja z Fitzem cofnie się do momentu, kiedy byli dla siebie nieznajomi. Lub też gorzej, bo wyglądało na to, że Wainwright miał go po prostu nienawidzić. — No i wiesz, skoro zakładają, że zamierzam w niedługim czasie awansować, byłoby to dość dziwne, gdybym z tak prostego zwycięstwa zrezygnował — mruknął wzdychając, bo chyba sam już nie wiedział, czego chce. — I tak chciałbym, żebyś się ze mną przygotowała do następnej sprawy, bo… Prawdopodobnie prawnik Fitza złoży na mnie skargę no i… Wiesz. Wtedy i tak zostanę odsunięty — wzruszył ramionami, dość obojętnie. — Przepraszam, że cię w to mieszam, Kylie. Mogłem wycofać się zanim sprawa trafiła do sądu — dodał, wbijając w nią spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego wymysły, uczucia i kiepskie wybory (chociaż akurat ona nazwałaby to wszystko zupełnie inaczej) były dla niej równie ważne, co jej własne sprawy. W jakimś stopniu na pewno była atencjuszką, nie udawajmy, że nie, ale nie miała żadnych oporów przed tym, by zajmować się problemami przyjaciela. Gdyby chciała o czymś pogadać, to po prostu zaczęłaby mówić, a skoro milczała i słuchała, należało zrobić z tego użytek. O jej życiu pogadają innym razem.
Kiedy zaczął mówić i przerwał, uniosła z zaciekawieniem jedną z brwi. Kontynuuj, zdała się mówić jej twarz, bo naprawdę ciekawiło ją to, co miało do powiedzenia szefostw. Sądząc po jego minie, nie było to nic przyjemnego, więc tym bardziej chciała znać szczegóły.
- Daj spokój. Czy oni są nienormalni? - pozwoliła sobie na dość dobitne wyrażenie opinii o szefostwie. - Dokumentami moglibyśmy zająć się sami. To nie problem. Rae jest moją przyjaciółką i nie sądzę, żeby domagała się rekompensaty za to, że cię zastąpię, zwłaszcza na ostatniej rozprawie.
Nie wiedziała powodu, dla którego góra nie chciała zgodzić się na podmiankę. Okej, być może Kylie nie znała się aż tak dobrze na prawie rodzinnym i rozwodach, bo zazwyczaj brała inne sprawy, ale przecież Gabe we wszystko by ją wprowadził, wszystko by jej wyjaśnił, wskazałby jej, na co warto zwrócić uwagę, a co można było odpuścić. To ostatnia rozprawa. Wystarczy tylko wszystko dopiąć i sfinalizować. Fakt, jeśli kroił się awans, to lepiej byłby, gdyby to jemu przypisano końcowy sukces w całej sprawie i kto wie, gdyby nie chodziło o niego, to Kylie sprzedałaby diabłu drugą połowę swojej duszy (bo pierwsza połowa należała do rodziny Russell i zajmowała się ich interesami), byleby tylko podpiąć się pod wygraną już sprawę. Nie, jemu tego nie zrobi. Z nim załatwi wszystko tak, jak należy.
- Jasne. Zawsze możesz na mnie liczyć - odparła od razu. Jeśli będzie trzeba, przygotuje się razem z nim. Jeśli będzie musiała, zastąpi go. Wcześniej jednak... - Chcesz opowiedzieć mi o tym, dlaczego jego prawnik miałby składać na ciebie skargę?
Bez tej wiedzy również sobie poradzi. Pytała, bo chciała jakoś mu pomóc, coś dla niego zrobić, pozwolić mu się wygadać, bo przecież znali się nie od dziś, a Kylie... Cóż, Kylie uwielbiała Gabe'a.
- Daj spokój. Nie ma o czym mówić. Jestem pewna, że ty też byś mi pomógł, gdyby było trzeba.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doskonale wiedział, że nie chodziło tu tylko o tony papierów do wypełnienia, małe sumy rekompensaty, zmiany umów, czy też podpisy składane na nowo. Owszem, brzmieć to mogło jak nieprzyjemne utrudnienie, które łatwiej ominąć, niż stawić mu czoła, ale prawdziwe znaczenie pozostawało ukryte. Tak już chyba jest, gdy należysz do apodyktycznej, wpływowej rodziny; nieważne jak bardzo Gabe starał się odseparować od bliskich, ci zawsze stali gdzieś obok. A w tym przypadku wiedział, że ojciec pozostając cichym sponsorem kancelarii, nie tylko uzyskał dla siebie prędkie wyciszanie własnych pomyłek, ale i (uznając to za przejaw ojcowskiej troski) kierował karierą swojego syna. Tak więc Gabe nie tylko nie mógł z jakiejś sprawy się wycofać, ale też musiał udawać, że wraz z wolą ojca, w imię ambicji, pnie się po szczeblach kariery i w istocie walczy o pozycję wspólnika. Jedynym wyjściem byłaby teraz ucieczka, założenie własnej kancelarii i Gabe wiedział, że będą musieli z Kylie o tym szczerze w końcu porozmawiać. Bo tylko z nią gotów był zaryzykować, rzucając to wszystko w cholerę.
— Nie musisz mi tego mówić, Kylie. Tyle że z ich strony też to wygląda po prostu śmiesznie, skoro jedynym moim argumentem było stwierdzenie, że nie mam czasu zajmować się tą sprawą — odparł, szczerze przyznając, że niespecjalnie się postarał podczas składania swojej prośby. Z tym, że naprawdę niewiele mógł im powiedzieć, a kłamstwo w tym przypadku mogłoby tylko pogorszyć i tak już skomplikowaną sprawę. Z jednej strony był więc dość załamany, bo liczył, że jakimś cudem uda się mu przed tym uciec. Z drugiej zaś… przynajmniej zyska okazję, by z Fitzem jeszcze porozmawiać. Po tym co stało się ostatnio obawiał się bowiem, że wszystko jest już stracone. — Bo mu powiedziałem, że powinien to zrobić — wzruszenie ramionami, tak obojętne, potwierdzało tylko, że było mu już wszystko jedno. Gotów był ponieść konsekwencje tego wszystkiego, skoro wynikła afera była jego winą. — Mówił mi o tym. Co się działo z ich dzieckiem, jak wyglądały rokowania. Uprzedzał, co mógłby powiedzieć Williams, gdyby został powołany na świadka. Tak więc, gdy jego prawnik dowie się, że spotkałem się z nim bez jego obecności i podstępem wymusiłem te informacje, wpadnie raczej w furię — wyjawił z półuśmiechem, dość zrezygnowanym tonem. Szczerze mówiąc, wolałby mieć już to wszystko za sobą. Co prawda nie cofnięto by mu uprawnień z tego powodu, ale na pewno definitywnie pożegnać musiałby się z pracą w tej kancelarii. I tak właściwie, właśnie na to liczył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O tak. Przed rodziną ciężko jest czasem uciec. Weźmy taką Kylie - stereotypową blondynkę, o której z pewnością wiele można powiedzieć, ale raczej nie to, że ktoś spodziewał się po niej wielkich rzeczy. Bezmyślna hedonistka. Dziewczyna lubiąca lekkie życie i przywileje, jakie wynikały z tego, że jej ojciec miał pieniądze oraz wpływy. Pomógł jej w karierze, bo nie do końca wierzył w to, że młoda Russell kiedyś zmądrzeje.
Zmądrzała.
Była świetna. Na tyle dobra, że coraz lepiej wychodziło jej zabezpieczanie strony prawnej rodzinnych interesów. Może to kwestia tego, że przejęło je młodsze pokolenie? Może chodziło o to, że łatwiej było jej się dogadać z braćmi, niż z ojcem? Coraz mocniej zaczęła się w to angażować. Coraz częściej jej imie przewijało się w sądowych dokumentach oraz wszystkich innych dokumentach powiązanych z rodziną Russell.
Coraz rzadziej brała sprawy klientów kancelarii.
To nie było dla niej. Powoli zaczynała się tu dusić i czuła, że powinna otworzyć coś własnego, rozwinąć skrzydła i skupić się na rodzinnym biznesie. Taki był jej plan. Plan, który zdecydowanie uwzględniał Gabe'a jako jej wspólnika i przyjaciela. To na pewno się nie zmieni.
- Wiem, że dla nich liczą się przede wszystkim pieniądze klientów, ale ktoś tu chyba zapomina o tym, że pracownik też musi czuć się dobrze z tym, co robi. Jeśli góra tego nie czuje... - to ona również tego nie czuła. Miejsce pracy nie powinno być czymś, do czego niechętnie się wraca, zwłaszcza wtedy, kiedy było się tak dobrym adwokatem, jak Gabe. Przynosił kancelarii potężny zysk i Kylie naprawdę nie chciała, żeby przyjaciel czuł się źle przez to, że nie może rozmawiać szczerze z przełożonymi. Mógł z nią. To nie to samo, ale przy niej zawsze mógł być szczery.
- A, okej - przytaknęła, chociaż i tak zerkała na niego, licząc na to, że rozwinie nieco myśl. Chociaż... - Powiedz mi jedno: czy powiedziałby prawnikowi o tej rozmowie? I nie pytam o siebie i o to, co powinnam wiedzieć, kiedy to przejmę, ale o ciebie. Chcesz coś z tym zrobić? Masz jakiś plan?
Jeśli miał, niech ją wtajemniczy. Jeśli nie, niech jej o tym powie, wtedy wymyślą go razem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Składamy wypowiedzenie, Kay? — zaśmiał się, jako że w odpowiedzi na jej słowa nic innego nie przyszło mu do głowy. Fakt, dość niesprawiedliwie podchodzono tu do pracowników, ale jednak takie były realia. Kancelaria była zbyt duża, by mogli pozwolić sobie na przesadną troskę o komfort pracowników. Łatwo było przewidzieć, że gdyby każdy zaczął grymasić i przebierać w sprawach, znacznie mniej by ich przyjmowano. A jednak liczyły się przecież w tym wszystkim pieniądze i Gabe nie mógł tak jednoznacznie teraz płakać nad swoim losem, skoro odpowiednia wypłata była jak dotąd dla niego niezwykle ważna. Wiedział jednak, że wszystko ma swoje granice i o ile do niedawna potrafił przymykać oko na pewne sprawy, nadszedł w końcu czas, by podjąć dojrzałe, rozsądne decyzje. Nawet jeśli założenie własnej kancelarii miało być naprawdę ciężkim zadaniem.
— Wolałbym, żeby to zrobił. Ale nie powie — pozostawała w nim niepewność, ale dość lekką, bo Fitz nie był tego typu człowiekiem. A Gabe wiedział, że te pretensje jego są związane z czymś innym, że mają głębsze znaczenie, że nie chodzi tylko o Williamsa. — W każdym razie zamierzam sam odwołać te zeznania i przyznać, że doszło do pomyłki. Wszyscy i tak mają mi za złe, że zwolniłem Carrie, więc gorzej nie będzie — w pewnym sensie miał rację. Jeśli sam zamierzał odejść, to nawet zwolnienie dyscyplinarne nie byłoby takie złe. Dopiero moment, w którym cała sprawa wyszłaby na jaw postawiłaby go w złym świetle, wobec czego nie tylko mógłby zostać usunięty z palestry, ale i groziłyby mu kary pieniężne. Co prawda nie działał wcale na niekorzyść własnej klientki, ale był pewien, że i tak każdy uznałby go za winnego. — Wydaje mi się, że poza tą jedną sprawą, nic więcej się już nie wydarzy. Pewnie naprawdę po dwóch spotkaniach rozprawa zostanie zakończona. A ja... ja po prostu... Kylie, nie zrozum mnie źle, ale chyba nie do końca potrafię być bezstronny w tym sporze. A skoro Rae jest twoją przyjaciółką, to przynajmniej zadbasz o nią w odpowiedni sposób — dodał nieco ciszej, wzdychając przy tym. Naprawdę spory błąd popełnił, brnąc w tej sprawie do samego końca, przecież na początku już jasnym było, że nic dobrego z tego nie wyniknie. — Za dużo czasu z nim spędzam — dodał jeszcze na koniec, uśmiechając się koślawo, bo o ile w szczegóły wchodzić nie zamierzał, tak chociaż tyle powinna wiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Choćby i jutro - odparła z powagą. - No dobra, pojutrze. Muszę domknąć jeszcze kilka spraw, ale potem ucieknę stąd nawet i przez okno.
Okej. Przesadziła. Nie wyjdzie przez okno. Raz, było tu trochę wysoko, dwa, ciężko byłoby jej zrobić to w szpilkach. Za jakiś czas blondynka przekona się, że pokonywanie przeszkód w butach na obcasach może być naprawdę męczące, ale wróćmy do bieżącej rozmowy.
Powody, dla których Russell myślał o odejściu, były nieco inne. Nie czuła się tu źle, lubiła ludzi, z którymi pracowała, doceniała też to, że po odsiadce i zawieszeniu dostała od nich szansę, ale wolała pójść na swoje i zająć się swoją rodziną.
- Jesteś tego wszystkiego pewien? Nie ma szans, żeby rozwiązać to jakoś inaczej i wyjść z tego wszystkiego w inny sposób?
Nie chciała mówić, że można zrobić to z twarzą, bo tak naprawdę sama nie do końca wiedziała, jak takowe wyjście miałoby wyglądać. Czy warto walczyć? Czy pomysł Gabe'a był najlepszy? Najważniejsze przecież i tak było to, że Kylie zawsze go poprze i będzie go wspierała.
- Nie wiem, czy to w czymkolwiek ci pomoże, ale... Ja też nie bywam bezstronna. W zasadzie... Chyba trochę za to nam płacą - zauważyła, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie do końca o taki rodzaj bezstronności chodziło przyjacielowi. Z nim było nieco inaczej. - Zadbam o nią najlepiej, jak umiem. Tego możesz być pewny - usmiechnęła się, żeby podnieść go na duchu. - Ale musisz też pamiętać o jednym. To oznacza, że jeśli będzie trzeba walczyć, to będę i nie chcę, żebyś kiedykolwiek miał mi to za złe.
Skoro miała go zastąpić i reprezentować Rae, to zrobi to najlepiej, jak potraf, nawet jeśli będzie wymagało to ugryzienia Fitza. Oczywiście nie dosłownie. Wiadomo, nie będzie wbijać w niego zębów, bo to niehigieniczne, ale zrobi swoje. Dla Rae. Dla Gabe'a i jego spokoju sumienia.
- To dobry czas? Przyjemny?
Nie byłaby sobą, gdyby nie dopytała, hehe. Nie musiał opowiadać jej o wszystkim, wiadomo. Niech chociaż w nieco większym stopniu zaspokoi jej ciekawość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewając się wcale, że z niewinnych żartów, tak często powtarzanych, padnie w końcu poważna propozycja, odetchnął poniekąd z ulgą. Zbyt dobrze znał Kylie by dopytywać, czy patrzy na tę sprawę w podobny do niego sposób, tak więc ta wizja własnej kancelarii stała się nagle niesamowicie wyraźna. Może nieco śmielej na to patrzył dzięki słowom Fitza, a może po prostu faktycznie dość już miał tego lekceważącego podejścia do życia — nie miało to tak naprawdę znaczenia. Ważne było tylko to, że faktycznie gotów był na tak sporą zmianę w życiu. — Moi rodzice się wściekną — stwierdził z wyraźnym uśmiechem, nawet jeśli niekoniecznie był to powód do zadowolenia. Pewien był, że jego ojciec próbować będzie im przeszkodzić w działalności, ale pewnie razem i z tym sobie poradzą. Co prawda jego ojciec odgrywał zbyt ważną rolę na politycznej scenie tego miasta, ale być może, przy odrobinie szczęścia, jakoś to wszystko się ułoży samo. — Czyli w przyszłym tygodniu szukamy lokalu? Idealnie — podsumował z uśmiechem, którego nie była w stanie powstrzymać myśl o licznych sprawach, które i on jakimś cudem będzie musiał zamknąć w trybie ekspresowym.
Skinął potem głową i wzruszył nieznacznie ramionami, przyznając, że innej opcji nie brał nawet pod uwagę. — Chcę się zachować porządnie, wiesz? Chociaż ten jeden raz. Bez względu na konsekwencje — jako adwokat miał wiele kłamstw i niemoralnych zagrywek na koncie, a chociaż wcześniej nie sprawiały mu one problemu, tak teraz nie zamierzał się za wszelką cenę ratować. — Na Rae to i tak w żaden sposób nie wpłynie, a ja... No, bez względu na to, co się stanie, jakoś sobie poradzę — rzucił, zastanawiając się, czy powinien jej powiedzieć kompletną prawdę. Pewne słowa zabrzmieć mogły źle, skoro dopiero co mówili o własnej kancelarii, ale Hargrove zbyt mocno Kylie cenił, by zatajać przed nią cokolwiek istotnego. — Dostałem propozycję pracy w Sacramento. Wiesz, poważne sprawy, poważni ludzie, poważne pieniądze — wyjawił, dość obojętnym tonem, by wskazać jej, że się nad tym wcale nie zastanawia. Było to opcją jeszcze niedawno, przez chwilę, ale decyzję już podjął. I pewnie dopiero w momencie, w którym naprawdę wszystko tutaj źle by się potoczyło, właśnie tam by uciekł. — Dlatego lepiej będzie, jeśli to ty poprowadzisz to do końca. Nie chciałbym wcale, żeby dla Raelynn ta sprawa była jeszcze bardziej ciężka — stwierdził szczerze, nawet jeśli i tak sam się przyczyniał do pogorszenia wszystkiego. I stawiał Kylie w niezręcznym położeniu, skoro z kobietą się przyjaźniła, ale nie miał pojęcia, co mógłby na to wszystko poradzić. Nieśmiało zakładał, że znacznie ułatwiłby wszystkim życie, gdyby całkowicie się wycofał, całkowicie zrywając kontakt z kimkolwiek związanym jakoś z tym rozwodem. Ale to przecież było niewykonalne. — Tylko tych jego psów mu nie zabieraj — powiedział z rozbawieniem, wskazując, że ma świadomość konsekwencji, jakie ta sprawa ze sobą niesie. I wcale niczego by jej za złe nie miał, niczego by nie wypominał. Pewnie pod koniec zaciętej walki pogratulowałby jej nawet dobrze poprowadzonej sprawy. On sam po prostu potrzebował mieć czyste sumienie, bo nie chciał już wcale przeciwko Fitzowi walczyć. — Powiedzmy — odparł, bo ciężko było to jednoznacznie określić. Bywało dziwnie i ciężko, ale mimo wszystko... chyba tak, mógłby uznać, że te ich spotkania wszystkie należą do przyjemnych. Mógł jej opowiedzieć dość sporo o tym wszystkim, ale nie wiedział trochę jak o tych sprawach rozmawiać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Mój ojciec uzna, że jestem prawdziwą blondynką - uśmiechnęła się i jednocześnie wskazała na swój kolor włosów. Pan Russell miałby rację. Jego córka była blondynką, w dodatku niewdzięczną, bo to mężczyzna pomógł jej w karierze i wkręcił ją do tej kancelarii. Prawdopodobnie pomógł jej raz jeszcze, kiedy szła siedzieć, bo gdy wróciła, jej posada wciąż na nią czekała. Rozkręcenie własnego interesu było więc dla niej czymś takim, jak dla Gabe'a - zerwaniem z rodzinnymi układami i pójściem "na swoje", usamodzielnieniem się i rozpoczęciem dorosłego, zawodowego życia.
- Tylko pamiętaj, to nie może być byle jaki lokal. Ono musi mieć to "coś". Musi być duże i słoneczne. Musi mieć miejsce na przyjemną kuchnię, żebyśmy mogli wstawić sobie tam wybajerzony ekspres do kawy - a taki kupi im Abel, to zostało już postanowione - i wielki barek pełen wina, żebyśmy mieli co pić, kiedy będziemy pracować do późna. No i balkon. Musi być balkon albo taras.
O tak. Russell miała już całą wizję tego, jak będzie wyglądała ich kancelaria. Nie musiała chyba mówić o tym, że będzie najlepsza, prawda? To wiadomo od razu! Marka marką, ale wygoda też musi być, a urządzanie przyszłego biura już teraz było dla niej kolejnym fantastycznym rozdziałem.
- Gabe, jesteś jednym z najporządniejszych ludzi, jakich znam. Jesteś fantastycznym facetem, doskonałym prawnikiem i wspaniałym człowiekiem i nie zmieniłabym zdania nawet wtedy, gdybyś jednak zdecydował się na Sacramento. Kopnęłabym cię, ale zrozumiałabym.
Całe szczęście, że jednak nie zdecydował się na wyjazd. Tutaj na pewno wszystko mu się ułoży, zarówno w pracy (bo praca z Kylie będzie super), jak i w życiu prywatnym. Blondynka wszystkim się zajmie i na znak tego przytaknęła. Zajmie się Rae najlepiej, jak potrafi. Nie dość, że panie rzeczywiście się przyjaźniły, to przecież kobieta była zdradzoną żoną, która zasługuje na wszystko, co najlepsze. Może nawet powinna zabrać psy, chociaż by na złość Fitzowi, ale...
- Dobra. Psy zostawię w spokoju - uśmiechnęła się. Takich rzeczy jednak się nie robi. Nie zabiera się ludziom ich zwierzaków. Gdyby to jej zabrano kiedyś jej psiaka, to chyba by kogoś ugryzła. Dobrze, że Gabe myślał w podobny sposób, więc nie było nic dziwnego w tym, że Kylie postanowiła podrążyć nieco temat.
- Chcesz opowiedzieć mi o jakimś przyjemnym momencie?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Law Group Inc.”