WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie jest moim kochasiem - syknęła, jakkolwiek cały czas była spokojna tak wyraz jej twarzy ewidentnie się zmienił i już nie wyglądała na taką uroczą jak jeszcze kilka chwil wcześniej. Nie zamierzała tolerować tego typu tekstów, bo akurat ona była mu wierna pod każdym względem. - Po prostu wiedział pierwszy i od sytuacji na weselu naprawdę się mną zajmował. Zresztą, ważniejsze od tego co mówi on jest ważniejsze co mówię ja w tym temacie, nie sądzisz? - nie interesowało jej zbytnio zdanie Michaela w tej kwestii bo wszyscy wiedzieli kto jest ojcem jej dziecka i nawet gdyby miała z samym Mike’em być, ojcem dziecka nadal byłby Jack. Pomalowała miejsce nakłucia widząc jego skrzywienie i pokiwala powoli głową. - Dobrze, jakoś to wszystko ułożymy... nie zamierzałam Cię odsuwać, spokojnie - uśmiechnęła się do niego ciepło, chociaż początkowo rzeczywiście myślała nad tym, żeby nie pozwolić mu na zbyt wielki udział w jej ciąży ale skoro dogadali się w temacie terapii, to mogła zmienić podejście, prawda?
- Nie, ale muszę zrezygnować z wyjazdu do Australii, niestety - wzruszyła ramionami, wyraźnie z tego faktu nie zadowolona. Przemyła jeszcze raz zszyte miejsca z ogromną delikatnością i Wyrzuciła wszystkie zużyte rzeczy do kosza na śmieci, podobnie zrobiła tez z rękawiczkami. Przewróciła oczami.
- Liczy się chyba też to czego ja chcę - obmyła dłonie płynem antybakteryjnym a potem spojrzała na niego zastanawiając się co z nim dalej zrobić. - Nie możesz w takim stanie pojechać do Alexa i Megan, dzieci nie powinny widzieć wujka z taką piękną buzią - zmarszczyła czoło, ewidentnie ze sobą wewnętrznie walcząc. - Zabiorę Cię do domu. - zadecydowała, wyciągając do niego dłoń. Jason i Katie średnio powinni go teraz oglądać, a spać w Dragonie nie zamierzała mu pozwolić, wiec co innego im zostawało?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Może nie jest, ale się za takowego chce bardzo uważać – westchnął ciężko i spojrzał na Sarah. Faktycznie tak było i nie mogła temu zaprzeczyć. To było dosłownie widać i czuć w powietrzu, kiedy Mike stawał obok niej. Odetchnął ciężko i przechylił głowę.
– A jak ty byś się poczuła, gdyby sytuacja była odwrotna? Dogadujemy się odnośnie terapii, a nagle wpada jakiś idiota i mówi, że to jego dziecko, kurwa, Sarah to było obiektywnie chujowe, okej? – powiedział poirytowany, bo mimo wszystko ta sytuacja była nie fair i musiała sobie zdawać z tego sprawę. Pomijając już w ogóle fakt, że o istnieniu dziecka Mike dowiedział się pierwszy, bo to też było zdaniem Jacka trochę beznadziejne.
– W porządku – skinął głową ze zrozumieniem. Właśnie coś takiego chciał usłyszeć – bez względu na ich stosunki chciał być przy tym maluszku i cieszył się, że Sarah mimo wszystko nie chciała tutaj jakoś go ograniczać. Uśmiechnął się smutno, chociaż właściwie brak wyjazdu do Australii trochę go cieszył, bo nie spędzi tak dużo czasu z tym skurwielem.
– Po prostu on mnie wkurwia, Sarah – powiedział cicho, bo naprawdę najchętniej by typowi nogi powyrywał z dupy – niestety nie mógł, bo był przyjacielem Sarah, więc pozostawało mu wyłącznie marudzenie… Ewentualnie jakieś tajemnicze zniknięcie. Może zniknie razem z Krychą już na zawsze? Przydałoby się.
– Och, nie musisz, S… – powiedział cicho, patrząc na nią z wyraźnym szokiem. Nie spodziewał się, że zabierze go do siebie, ale właściwie zszedł z kozetki, na której wcześniej siedział i uśmiechnął się lekko. Walczył ze sobą, by nie wyznać jej miłości, ale to było widać w jego spojrzeniu, które teraz wyrażało palącą tęsknotę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To jego problem – stwierdziła, biorąc głęboki oddech i próbując się opanować, żeby nie wpaść w etap bulwersa, bo wiedziała że jak w niego wpadnie, to prędzej Russellowi zrobi krzywdę aniżeli wesprze albo o niego zadba. Zdecydowanie zasługiwał na porządne zjeby a nie czułe mizianie wacikiem, ale nie chciała krzyczeć na niego gdy był w tym stanie, wiadomo.
– Było chujowe, ale to totalnie nie moja wina, okej? Nie odpowiadam za wszystko co robią lub mówią inni ludzi. Opatrzyła mu twarz i kazałam spadać. To nie jest wystarczający dowód na to, że nie jest ważniejszy niż ty? – skrzywiła się nieznacznie, nie mając za bardzo ochoty na ten temat rozmawiać. Nie był ważniejszy od Jacksona, jasne, uwielbiała go, ale jednocześnie to swojego męża kochała mimo że zachował się ostatnio jak totalny dupek. Nie mogła też odsuwać go od dziecka ani niczego mu zabraniać – nie była z takich kobiet. Pogładziła delikatnie jego ramię.
– Wiem, rozumiem to, ale proszę Cię żebyś więcej w mojej obecności się w ten sposób nie zachowywał. Nie chcę tego widzieć. – zmarszczyła czoło. Na bank nie mógł jej tego obiecać, wiedziała to, ale mimo wszystko chciała żeby wiedział, że takie sytuacje zdecydowanie nie są jej na rękę. – Nie muszę, ale chcę. – przygryzła lekko dolną wargę. Widziała to spojrzenie i chyba głównie dlatego zaproponowała zabranie go do ich domu.

|ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Idniana mogła wyciągnąć dwie ważne lekcje po remoncie w swoim mieszkaniu. Pierwsza - nigdy nie kupuj dokładnie tyle materiału ile nakazuje ekipa budowlana. Szybko okazuje się wtedy, że farby starcza na dwie z czterech ścian, a panele podłogowe, których zabrakło dosłownie 3 sztuki, nie są już nawet produkowane. Druga lekcja to, że należy zawsze zabezpieczać wszystkie rogi. Wpuszczając montera do mieszkania musisz zachowywać się tak, jakby po podłodze pełzał mały dzieciak. Indy wyszła z tego remontu o dziesięć lat starsza i bardzo zmęczona. Już witała się z gąską, już pan miał jej montować ostatnią półkę na jej kolekcję książek ale szybko okazało się, że czeka ją jeszcze wizyta w szpitalu. Kiedy weszła do salonu i zobaczyła niewielką kałuże krwi to o mało sama nie upadła na ziemie. Musiała jednak panu udzielić pomocy więc zawinęła rękę w ręcznik i wsadziła pracownika w samochód. Dotrzymała mu towarzystwa czekając na przyjęcie w szpitalu, a przy okazji zastanawiała się jakie to wszystko może mieć konsekwencje prawne.
-Panie doktorze, czekamy już prawie dwie godziny. Może się tym ktoś w końcu zająć?- Indy zaczepiła przechodzącego przez korytarz mężczyznę w kitlu. Nie była pewna czy cokolwiek pomoże, nie znała jego specjalizacji ale próbować zawsze warto. -Joaquin?-zapytała marszcząc lekko lewą brew. Nie była pewna czy dobrze kojarzyła, że to mężczyzna, który tak upierał się przy kupnie jej mieszkania.
  • you are my lobster

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, więc gdy jego uszu dobiegły słowa zniecierpliwienia wywrócił tylko oczami. -Proszę Pani, staramy się jak możemy, czasem trzeba trochę poczekać.- wyjaśnił spokojnie odwracając się w stronę kobiety. Widząc znajomą twarz mimowolnie się uśmiechnął, bowiem stała przed nim jego mieszkaniowa wybawicielka. No proszę, świat był mały. - Indy, tak? Wybacz, ale mamy tu dziś sajgon.- dodał po chwili, zachodząc w głowę nad tym jak wybrnąć z tegoż impasu. Owszem czasem trzeba poczekać, ale mimo wszystko było mu wyjątkowo głupio odprawiać Callahan z kwitkiem.-Gabinet piętnaście, trzecie drzwi korytarzem po lewej. Kolega powinien szybko się z tym uporać. Proszę tylko powiedzieć, że doktor Marquez prosił o szybką interwencję.- stwierdził po chwili, mierząc spojrzeniem rękę poszkodowanego mężczyzny. W końcu od czegoś miał przyjaciół, którzy od czasu do czasu ratowali go drobną przysługa. Jak z reszta ta teraz.
Ostatnio zmieniony 2021-09-21, 15:36 przez Joaquin Marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Siedząc na korytarzu pluła sobie w brodę, że w ogóle zdecydowała się cokolwiek w mieszkaniu zmieniać. Miała ochotę się go pozbyć, a wkładała w nie kolejne pieniądze i to wcale nie małe. Odmalowała ściany, zmieniła meble w salonie i nawet nie była pewna, że nowy nabywca będzie chciał je zatrzymać. Pewnie wylądują na rynku ze starociami albo ktoś je zniesie przed budynek i w okna będzie oglądał jak lądują w śmieciarce. Westchnęła nawet pod nosem nad swoim losem ale kiedy spojrzała na siedzącego obok fachowca od razu jej się jakoś poprawiło. On miał zdecydowanie gorzej.
-Ja mogę poczekać ale jemu niedługo skończą się zapasy krwi- odburknęła jeszcze zanim zdała sobie sprawę z kim rozmawia. Miała szczęście, że znała tego mężczyznę bo pewnie za taką opryskliwość mogłaby tutaj posiedzieć nawet do jutra. -Tak, miło Cię widzieć- odpowiedziała gdy usłyszała swoje imie -Przepraszam za to, jestem zestresowana całą tą sytuacją- wyjaśniła zerkając na pracownika siedzącego nadal na fotelu tuż za jej plecami. Wiedziała, że może się domagać jakiegoś odszkodowania i że prawdziwa batalia dopiero się zacznie. Słysząc numer gabinetu zwróciła się do pracownika chcąc mieć pewność, że już sam da sobie radę. Nie będzie przecież z nim do jednego gabinetu wchodzić. Mężczyzna podniósł się i skierował w odpowiednie miejsce.
-Bardzo Ci dziękuję. Może szybka kawa w ramach podziękowania? Ta z automatu jest raczej nie jest do przełknięcia? - zerknęła na pobliską maszynę po czym dodała - Jeśli nie to zapraszam gdzieś na miasto. Nie wiem na jak długo mogę Cię wyciągnąć z pracy więc moja oferta jest ważna także po dyżurze - uśmiechnęła się do niego. Nie spodziewała się żeby wyszła z pracownikiem przed końcem dyżuru doktora ale mogła być w błędzie, może jego nazwisko podane do kolegi załatwi sprawę od ręki - wtedy będzie musiała dziękować dwa razy mocniej.
  • you are my lobster

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- dwudziesta piąta - ciuchy

Obiecała, że zrobi badania krwi i miała naprawdę dobre chęci. To nie tak, że rzucała słowa na wiatr i za nic miała dane słowo. Z resztą gdyby tak było, nie pojawiłaby się z własnej, nieprzymuszonej woli w szpitalu, którego zapach zemdlił ją jeszcze zanim przekroczyła próg budynku. Potem było jeszcze gorzej, pokierowano ją do miejsca poboru krwi, gdzie szła, jak na ścięcie, a kiedy zobaczyła kolejki ludzi czekających na to, aż jakaś pielęgniarka, która wcale nie uśmiechała się tak sympatycznie, jak ta, którą Mari widziała na jakiejś broszurze w poczekali, założy im opaskę uciskową na ramię - zwyczajnie oblała się zimnym potem. Wtedy też jeszcze wierzyła, że podoła złożonej obietnicy. Zajęła miejsce w kolejce za matką z dzieckiem... dziecko płakało i wcale nie było w tym odosobnione. Nie, żeby Chambers się popłakała, po prostu było więcej takich maluchów, którzy nie wytrzymali napięcia, jednocześnie i w rudzielcu podnosząc ciśnienie. Ostatecznie jednak... to chwila, w której przyszła jej kolej wszystko przesądziła. Usłyszała wybitnie oschłe "następny", zobaczyła strzykawkę, pojemniki z krwią i perspektywę pokazania światu, co zjadła na śniadanie... dlatego też, bardzo grzecznie przepuściła ludzi za sobą, a sama udała się do wyjścia. Najpierw spokojnie, jak gdyby nigdy nic, układając sobie w głowie, co powie kuzynce i Jonie. Kolejka była za długa i nie zdążyli ode mnie pobrać - to brzmiało dobrze. Wtedy jednak, mijając jakiegoś lekarza, pojawiły się obawy, że wpadnie na tego, który ją do tego procederu nakłonił. Wraz z tą myślą, w jednej chwili jej kroki przyspieszyły, a po kilku uderzeniach serca pędziła już w stronę wyjścia, wierząc, że musi czym prędzej się stąd wydostać. Nie wypadało tak biegać po szpitalu, ale gdyby Mari przejmowała się panującym tu kodeksem, pewnie teraz posłusznie ściskałaby małą piłeczkę, pozwalając tym krwiopijcą żerować na jej żyłach. Nie znała rozkładu budynku za dobrze, ale wydawało jej się, że już prawie jest przy wyjściu, wypadła więc zza ostatnie zakrętu i uderzyła z niemałym impetem w jakąś przeszkodę, której w pierwszej chwili nie umiała zidentyfikować, bo przez upadek spadły jej okulary z nosa i to na ich szybkim podniesieniu się skupiła.
- Przepraszam najmocniej... - burknęła czując mimo wszystko, że ciałem B w tym równaniu dynamiki też był człowiek.
Ostatnio zmieniony 2021-01-26, 18:20 przez Marianne Chambers, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

trzy

Rehabilitował się, bo musiał, nie lubił tego, ale pięć razy w tygodniu zmuszał się, aby wstać wczesnym rankiem i pojechać do szpitala na spotkanie z wymagającym fizjoterapeutą, którego zadaniem było postawić go na nogi. W czystej przenośni, bo przecież dolne kończyny były jak najbardziej sprawne. W wypadku ucierpiały jego żebra, płuca, prawe ramię i to głównie nad tym pracowali - nad przywróceniem pełnej sprawności, szeroko pojętej. Chciał mieć to za sobą, nauczony dyscypliny dawał z siebie sto procent, a kiedy osiągał wymagany przez terapeutę pułap - wyciskał z siebie jeszcze dziesięć albo dwadzieścia procent. Znacznie gorzej radził sobie z terapią psychologiczną, nie był typem z PTSD, który potrzebował otwarcia się, rozmowy i wsparcia. Nie potrzebował nawet leków, do cholery. Jednak aby podpisano świstek papieru pozwalający wrócić mu do czynnej służby, musiał odbębnić także to.
Przemierzał właśnie korytarz w tym celu, mając kilkadziesiąt minut przerwy pomiędzy jednym a drugim spotkaniem. Chciał odwiedzić kumpla, który był lekarzem, a którego nie widział już szmat czas. I najpewniej właśnie teraz wchodziłby do jego gabinetu, gdyby nie fakt, że wpadła na niego jakaś szalona, jak mniemał, uciekinierka. Widział ją dwadzieścia sekund wcześniej, widział to jak się zbliżała i jak nie zwracała uwagi na otoczenie wokół. Pięć sekund - tyle miał czasu, aby zareagować, zrobić krok na bok albo wyciągnąć przed siebie ramiona i ją złapać, tymczasem zamarł, przyglądając się z zaskoczeniem, jak odbija się od jego klatki piersiowej i upada na zimną, zabrudzoną od padającego na zewnątrz śniegu podłogę.
- Nienajlepsze pierwsze wrażenie. Mogłaś po prostu mnie zaczepić, to było trochę brutalne - powiedział, chowając rozbawienie za poważną miną, gdy lustrował ją z góry. Zreflektował się po chwili, pochylając się, aby podnieść nie tylko zarysowane okulary, ale także wyciągnąć w jej stronę dłoń i pomóc jej wstać. - Wszystko w porządku? Wyglądasz na lekko... - szaloną, walnięta, nienormalną? -...oszołomioną? - ubrał myśli w delikatny epitet, wciskając ręce w kieszenie dżinsów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo wszystko przywykła do tego, że robienie dobrego pierwszego wrażenia nie stanowi jej mocnych stron, więc aż tak nie dotknęły ją słowa nieznajomego mężczyzny - bo chociaż nadal nie uniosła głowy, płeć mogła odgadnąć po głosie. Była nadal mocno skołowana, nie tylko upadkiem, ale samym powodem, przez który do niego doszło. Najchętniej już dawno znajdowałaby się przynajmniej trzy przecznice od szpitala, ale najwyraźniej te plany musiała odłożyć na potem.
- A dlaczego niby miałabym ciebie zaczepiać? - zapytała raczej niezłośliwie, chociaż forma tego pytania mogła sugerować coś innego. Poza tym właśnie miała złapać swoje okulary, gdy jakaś inna dłoń, bynajmniej jej własna, sprzątnęła je sprzed jej palców. Wtedy też pozwoliła sobie na odchylenie głowy do góry, a chociaż obraz nie był idealnie wyraźny, dostrzegła bez problemu, że ktokolwiek nad nią stoi, jest imponująco wysoki. - Woo - wymsknęło jej się, ale sama chyba nie zwróciła na to większej uwagi, bardziej skupiona na wyciągniętej w jej kierunku dłoni. Nie należała do tych dumnych kobiet, co to w chwili kompromitacji prychały wściekle i odrzucały pomoc, więc złapała jego rękę, podnosząc się wreszcie do pionu. Na plus nieznajomego na pewno przemawiało też to, że nie miał na sobie białego fartucha, który u Chambers wywoływał dreszcze. - Co? Jasne... w najlepszym porządku! - odpowiedziała pospiesznie, w typowym dla siebie, nerwowym geście chcąc poprawić okulary, ale zamiast to zrobić, uderzyła się jedynie palcem w nasadę nosa, marszcząc się przez to z niezadowolenia. - Moje okulary... mógłbyśśśś pan? Ekhm, czy pan mógłby mi je zwrócić? - zreflektowała się, nie chcąc wyjść na wariatkę, ale nie ma co się oszukiwać, dłonie nadal jej się trzęsły i określenie, jakim ją nazwał było dalekim niedopowiedzeniem. - No i przepraszam za to wpadnięcie, mam nadzieję, że nic panu nie zrobiłam? - zapytała już grzeczniej, dłonią odganiając kosmyki włosów za ucho, by jakoś doprowadzić siebie do porządku. Miała nadzieję, że nikt nie zwrócił na nich większej uwagi, bo naprawdę bycie w jej centrum to ostatnie, czego teraz Marianne potrzebowała. Zamiast więc walczyć o odratowanie swojej nienajlepszej opinii w oczach nieznajomego, ona uciekała spojrzeniem to tu, to tam, co ostatecznie i tak było bezcelowe, skoro nie widziała wszystkiego wyraźnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#21 ale od razu po sprawie z Jordanem

Minęło kilka dni od momentu, w którym Jordan zniknął z jej życia. Nie sądziła, że w krótkim czasie zakocha się w nim i że w jeszcze szybszym po prostu złamie jej serce. Jeden błąd wystarczył, by odsunęli się od siebie, by nie mieli szans na nic więcej. Zawsze miała ten problem, zawsze swoje uczucia lokowała w nieodpowiednim miejscu i tym razem musiała ruszyć naprzód. Cholera, tylko nie było to wcale takie łatwe. Adelaide naprawdę miała nadzieje. Naprawdę czuła do niego coś mocnego i sam fakt, że po prostu postanowił to wszystko urwać - bolał. Musiała jednak założyć spodnie i być dużą dziewczynką, a przede wszystkim, nie zawalać roboty, która przecież na nią czekała w szpitalu. Dziś miała kolejny dyżur na izbie przyjęć i choć tego nie znosiła, nie mogła odmówić. Wolała asystować Joachimowi, nawet jeśli po świętach zrobiło się trochę bardziej niezręcznie między nimi. Ten jednak postanowił wziąć dłuższy urlop i zostawić biedną Addie z chorymi dzieciakami i nie rozważnymi motocyklistami. Grunt, że dzisiejszy był nocny, więc jeśli już miała się czegoś spodziewać, to jakiegoś wielkiego bum.
No, ale to bum wcale nie nadeszło, przynajmniej nie do pierwszej w nocy, gdy siorbała herbatę w gabinecie i pociągała nosem, obserwując swoje jeansy, na których pojawiały się mokre plamy. Czasem płacz wyzwalał, ale ona była na tyle bezradna, że nawet nie kontrolowała tego, gdy łzy napływają do jej oczu. Wzięła głębszy wdech i usłyszała pielęgniarkę, która poinformowała ją o tym, że przyjechał jakiś gość do zszycia. - Och, no jasne, idę - głębszy, kolejny wdech i poprawiła kitel, nie zapinając go jednak. Idąc spokojnie do jednego z łóżek, przecierała oczy i policzki, bo przecież nie mogła wyglądać jakby wyszła właśnie z jakiejś opery mydlanej. - A więc, co my tu... - zaczęła i wtedy spojrzała na twarz mężczyzny. Jedna część pokryta była krwią, która sączyła się z rozwalonego czoła. Kilka zadrapań na policzku. I te oczy. Ich nigdy nie zapomni. - To Ty - uśmiechnęła się kącikiem, odstawiając kartę pacjenta na bok i dezynfekując dłonie. Założyła na nie rękawiczki, zerkając przez ramię na bruneta - dawno Cię tu nie było. Mówiłam, że następnym razem, jak się pojawisz to nie dostaniesz znieczulenia - zagroziła mu wtedy, bo nie chciała, by pakował się w jakieś bagno. Wyciąganie z niego kulek, zaszywanie go i martwienie się o kogoś, kto w sumie był dla niej obcy, ale szybko wkradał się do niej głowy, nie było w najlepszym interesie Addie. Ale co ona mogła zrobić. Jak zawsze, kłopoty się jej trzymały. - Jest pierwsza w nocy, w co tym razem się wpakowałeś? - Podeszła spokojnie, zabrała gazik oraz wszystko, co potrzebowała do oczyszczenia jego rany, ale najpierw musiała się mu przyjrzeć. - Bolą Cię żebra? - Zasugerowała, mając kilka scenariuszy w głowie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1.
Jego plany na ten wieczór wyglądały zgoła inaczej. Wszystko miało odbyć się całkiem bezproblemowo, a przede wszystkim szybko. Parę godzin wcześniej jeden z klientów zostawił mu coś na zapleczu, a on jedynie miał dostarczyć to gdzie trzeba. Nie wnikał w zawartość torby, to nie była jego sprawa. Czasem kusiło go, by zerkać, co znajdowało się wewnątrz, bo te torby nie zawsze były idealnie zamknięte, ale nie robił tego, jakby wyznając zasadę, że im mniej się wiedziało, tym lepiej. Już dostatecznie mocno wplątał się w całe to bagno, z którego nawet przy dołożeniu wszelkich starań teraz raczej już by nie uciekł. Nie potrzebował więcej problemów.
Sęk w tym, że los chyba był innego zdania, bo transfer wcale nie przebiegł bezproblemowo i szybko. Coś było nie do końca w porządku z przywiezioną przez niego torbą, a bez względu na to, co miała w ogóle zawierać, zawartość najwyraźniej była niepełna. To nie spodobało się ludziom, którzy się z nim spotkali i pięści prędko poszły w ruch, a prawda była taka, że on jeden miał raczej marne szanse przy dwóch rosłych facetach, którzy nie byli skłonni słuchać jego wyjaśnień. Nie pastwili się nad nim, ale kilka ciosów wystarczyło, by go otumanić i kompletnie spacyfikować. Nim pozbierał się i dotoczył do auta, minęło dobrych kilkadziesiąt minut, a i tak przez całą drogę do szpitala miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Starał się skupiać na tym, że to wcale nie było najgorsze, co go spotkało, ale takie myśli nie pomagały mu za bardzo. Ból w okolicach żołądka nie mógł się wprawdzie równać z tym, który odczuwał po przypadkowym oberwaniu z broni kilka miesięcy wcześniej, ale wciąż był i zdawało mu się, że z każdą chwilą coraz bardziej rozlewał się po jego ciele.
Obawiał się, że tym razem nie obejdzie się bez zgłoszenia gdzieś tego, ale całe szczęście trafił na pielęgniarkę, którą już kojarzył i wystarczyło dorzucić ciche proszę, by się złamała i zaprowadziła go ukradkiem do gabinetu zabiegowego, gdzie kazała mu poczekać. Nie podejrzewał, że coś go jeszcze zaskoczy tej nocy, ale widząc znajomą kobietę wkraczającą do pomieszczenia chwilę później wiedział już, że poważnie się pomylił. To było właśnie jego bum, jej widok tutaj, w środku nocy. – To ja – przytaknął jej i pomimo bólu, uśmiechnął się nieznacznie. Nie wiedział, który już raz z kolei trafiał na nią, ani dlaczego w ogóle mu pomagała. Za pierwszym razem wyglądała na niepocieszoną koniecznością zszywania go i nawet przez chwilę obawiał się, że wyjdzie stąd w kajdankach, ale nic takiego nie miało miejsca, podobnie jak kolejnym razem i następnym... Głupi uśmieszek nie chciał zejść mu z ust nawet po tym, jak wspomniała o znieczuleniu. – Jakoś sobie z tym poradzę, chociaż nie ukrywam, że przydałby się chociaż jakiś alkohol – żarty trzymały się go niesamowicie jak na jego obecny stan. Nie był pewien, czy to za sprawą jakiegoś napływu ulgi, że za moment otrzyma pomoc, czy po prostu na jej widok. – Powiedzmy, że nie udało mi się dogadać z paroma osobami – odparł nieco słabiej, niż poprzednio i stęknął, bo chcąc zaczerpnąć powietrza jego ciało wręcz rozdarł ból. – Trochę – sapnął i zamknął oczy. Wolał nawet nie zastanawiać się co tak naprawdę tym razem mu dolegało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyatt.
W normalnych okolicznościach każda dziewczyna spojrzałaby za nim i pewnie wyobrażała sobie nieprzyzwoite obrazy. Zwłaszcza, że Adelaide mogła go oglądać bez koszulki i wiedziała (mniej więcej), jak jego ciało jest zbudowane. Nie przesadzał na siłowni, jak jakiś sterydziarz, ale wiedziała, że dbał o siebie na tyle, by dobrze wyglądać w koszulkach na szerszych ramiączkach czy w dobrze dopasowanej koszuli w kratę. Problem polegał na tym, że gdy się poznali, nie miała ochoty na żadne flirty czy poznawanie facetów, a jej głowa była okupowana przez innego bruneta. Tak, zdecydowanie w nich gustowała, to trzeba przyznać, ale w tym wypadku - powiedziała nie. Nie wiedziała czy był przyzwyczajony do odmowy, jednak to nie był jej problem. Musiała się nim zająć i doprowadzić go do porządku, a jednocześnie zdecydować na ile jej moralność pozwala na pewne czyny. Nie pisnęła jednak słówkiem i kolejne razy, wypełnione lekkim flirtem i kiepskimi żartami, przebiegły podobnie. Pojawiał się i znikał z jej życia, bo tak było po prostu łatwiej oraz bezpieczniej.
Aż go nie było. I choć lekka ulga pojawiła się na duszy panny Callaway, nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że jej myśli czasem biegły w stronę Fitzgeralda. A raczej jego zdrowia. Była ciekawa czy sobie radzi, w co jeszcze się wpakował, czy było u niego wszystko w porządku. A ponieważ żadna z pielęgniarek nie plotkowała w ostatnim czasie o tajemniczym brunecie, na którego widok majtki spadały w trymiga - wydawało się, że nie mogło być tak źle. Jakie więc było jej zdziwienie, gdy podczas nocnego dyżuru trafiła na niego. - Normalnie pewnie bym powiedziała, że nawet nie zadzwoniłeś i zniknąłeś na kilka tygodni - uśmiechnęła się pod nosem, żartując oczywiście z ich relacji - ale w tym przypadku jakoś Ci to wybaczę - ich spotkania nie były przecież przyjemne dla żadnej ze stron. Nie żeby coś, lubiła go, wprowadzał dziwny spokój i jego uśmiech poprawiał jej nastrój, ale niefortunne okoliczności nie były czymś, co powinno stać się pierwiastkiem ich relacji. O ile jakaś relacja tutaj zachodziła. - Napić to się będziesz mógł jutro - zaznaczyła, przyglądając mu się uważnie - mam nadzieję, że nie piłeś niczego do tej pory, nie ćpałeś? - Zapytała, odkreślając coś na jego karcie, bo przecież nie mogłaby mu podać żadnego środka, jeśli był pod wpływem innych substancji. Widząc, jak kręci głową, sięgnęła do szuflady po fiolkę oraz nową igłę i strzykawkę. - To akurat zdążyłam zauważyć - westchnęła cicho - rozbierz się - nakazała, bo skoro nie bolała go jedynie głowa, musiała go zbadać całego. Odsunęła się od szafki, dając mu też przestrzeń do małego striptizu, hehe, i nawet starała się jakoś specjalnie nie patrzeć tam, gdzie nie powinna, okej. Była lekarzem, co jak co, musiała go poskładać, więc wyłączyła wszystkie myśli o tym, jak dobrze wyglądał bez ubrań i zajęła się oględzinami. Przyłożyła palce do jego żeber i pleców, w ten sposób mogąc kontrolować jego wyprostowanie. Naciskała w różne miejsca, oglądnęła żebra oraz brzuch i osłuchała go. - Okej, wygląda na to, że nie masz nic połamanego, to stłuczenie. Ale tak czy siak założę Ci bandaż usztywniający i będzie Cię bolało przez kilka dni - mruknęła cicho, spoglądając Wyattowi w oczy spokojnie. - A teraz ulubiona część - szepnęła konspiracyjnie, sięgając po narzędzie tortur jakim była strzykawka z igłą i fiolka ze środkiem przeciwbólowym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tych fatalnych przypadkach, kiedy w środku nocy przychodziło mu wylądować na ostrym dyżurze, miło było chociaż trafiać na pomocnych ludzi oraz na piękne kobiety, które śpieszyły mu z pomocą. Te drugie zdecydowanie podnosiły go w takich chwilach na duchu. Wiedział rzecz jasna, że to była wyłącznie ich praca, zdawał sobie sprawę, że gdyby nie nocna zmiana, prawdopodobnie nie chciałyby przyłożyć ręki do zszywania albo pakowania w gips faceta, po którym było widać gołym okiem, że sam pchał się w kłopoty. Ale to nie miało większego znaczenia, tak długo jak ich sprawne dłonie zajmowały się wszystkimi jego obrażeniami, gdy próbowały poskładać go do kupy najlepiej jak potrafiły. Zawsze, kiedy tego potrzebował, otrzymywał pomoc i to na naprawdę wysokim poziomie, a po którymś spotkaniu z piękną lekarką nawet przestał się panicznie obawiać, że to może się dla niego źle skończyć. Przecież za każdym razem ryzykował, że chęć postawienia się na nogi przypłaci aresztowaniem. Nigdy do czegoś takiego nie doszło, a szpital zdawał się przymykać oko na to, że zjawiał się u nich zdecydowanie za często, przeważnie z obrażeniami, które powinny zainteresować odpowiednie służby.
Jego powrót na doskonale znajomą jego plecom, twardą kozetkę był tylko kwestią czasu. Nie łudził się, że od ostatniego spotkania z czyjąś pięścią albo lufą pistoletu wszystko będzie już szło jak z płatka. Daleko było mu do człowieka o butnym usposobieniu, który wręcz z arogancją stawiał na swoim i zawsze dążył po trupach do celu. Miał jasne ambicje, jeszcze jaśniejsze cele, jednak w zetknięciu z przestępczym światkiem, warto było zapomnieć o roszczeniowości, dla własnego dobra. Zresztą, nie tylko tego środowiska tyczyła się ta zasada, ale o moralności Wyatta raczej nie będę teraz zbytnio się rozwodzić. – Jesteś dla mnie zbyt dobra... pani doktor – mruknął, uśmiechając się czarująco na kilka chwil, nim ból znowu zmusił go do lekkiego zmienienia wyrazu twarzy. Miał dotychczas całkiem wysoką tolerancję, ale dzisiaj organizm z nim nie współpracował. Podejrzewał, że adrenalina zrobiła swoje, a kiedy ochłonął wszystko uderzyło go z co najmniej zdwojoną siłą. Pokręcił głową w miarę energicznie, kiedy spytała o używki. – Nic, inaczej bym tu nawet nie przyszedł – odparł zgodnie z prawdą. Nie naraziłby siebie na kłopoty, a ich na szarpanie się z człowiekiem pod wpływem jakichś substancji. Zresztą, gdyby przyjął cokolwiek, nawet nie mogłaby mu pomóc, a więc mijałoby się to z celem. W miarę możliwości sprawnie ściągnął koszulkę, porzucając ją gdzieś w pobliżu i wrócił do poprzedniej pozycji. Ból w klatce piersiowej zdawał się narastać. – Na pewno? Boli jak sku... bardzo mocno – poprawił się, nim przekleństwo wypłynęło z jego ust. Chciał wypaść w jej oczach jako człowiek dobrze wychowany, za każdym razem. Zgadzało się to z jego ogólnym opisem, kulturalny gość, tylko trochę pogubiony.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyatt miał szczęście. Po pierwsze, nie dość, że kadra była przyjemna dla oka, to jeszcze tak naprawdę nie mogły mu odmówić w potrzebie. Przynajmniej Addie nie zamierzała tego robić, bo szanowała swoje wartości lekarskie. Nie interesowało ją, jako lekarza, gdzie się tego nabawił, ale co może zrobić, by mu pomóc, tak? Pora też działała na jego korzyść. Nie było wiele osób, nie zadawali pytań i często trafiał na rezydentki, które nie miały kijów w dupach, jak to starzy chirurdzy. Callaway więc nie zamierzała chwytać w pierwszej chwili za telefon, by zrobić mu problemy. Nie była to jej sprawa, co nie znaczyło, że jako osobę nie ciekawiło ją, co się działo w życiu Wyatta. Ale na tą rozmowę może kiedyś przyjdzie pora.
- No widzisz, mam dobre serduszko, zbyt dobre dla takich łobuzów - zaśmiała się cicho. Działał na nią kojąco, działał jak idealne zapomnienie na ten cholerny wieczór i nawet jeśli cierpiał, a ona musiała się skupić, prezencja Fitzgeralda pomagała po prostu wziąć oddech i się uśmiechnąć. Może to jego przystojna buźka, może fakt, że na moment zawiesiła wzrok znad karty, gdy zdejmował koszulę, a może to, że jakaś naturalna chemia się między nimi wytworzyła, której usilnie jeszcze kilka tygodni temu próbowała unikać. Teraz? Co miała do stracenia. - No to dobrze, przynajmniej w jednym aspekcie sprawiasz, że moja praca jest łatwiejsza - mruknęła całkiem poważnie, bo gdyby był pod wpływem czegokolwiek, nie mogłaby mu nic podać. W ten sposób przynajmniej jest w stanie ulżyć mu w bólu. Wzięła więc delikatnie w dłoń jego ramię, wyprostowała i oczyściła wacikiem skórę, by następnie spokojnie wbić igłę w żyłę i podać środek przeciwbólowy. Nigdy nie uważała tego za przyjemność, ale z konieczności nie miała raczej wyjścia. Następnie odłożyła sprzęt na srebrną tackę, założyła mu mały opatrunek z gazą i uniosła wzrok. Ich spojrzenia się spotkały, w momencie, gdy kwestionował swoje zdrowie. Addie na kilka długich sekund mogła przyjrzeć się jego tęczówkom i bólowi, który wymalowany był gdzieś w nich, ale nie wiedziała czy to tylko fizyczny. Sama miała zapuchnięte oczy, lekko czerwone białka od płaczu i pewnie jeszcze jakieś niewyraźne smagnięcie po maskarze. - Rentgen klatki piersiowej i usg jamy brzucha, by była pewność, że nie masz jakiegoś krwotoku wewnętrznego. Nie myślisz chyba, że wypuściłabym Cię bez badań, hm? - Uśmiechnęła się delikatnie, unosząc kącik ust do góry i orientując się, że jest na tyle blisko, by poznać zapach jego skóry wymieszany z perfumami. Metaliczna krew i środek odkażający przebijał się przez to, ale nie przeszkadzało to zbytnio dziewczynie. Nie, gdy wróciła do jego czoła i postanowiła je naprawić. - To rozcięcie, więc stripy, nie szwy i powinieneś być cały. Ale tak czy siak powinieneś uważać - westchnęła cicho - gdyby ból głowy zaczął Ci dokuczać i pojawiły się mdłości, będziesz musiał tu wrócić - nie byłoby to chyba aż takie złe, co? Chyba.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O tak, bez wątpienia był szczęściarzem. Nie pod każdym względem, to oczywiste, ale w obliczu zaistniałej sytuacji bez dwóch zdań towarzyszyła mu dobra passa. Mógł przecież trafić na kogokolwiek, a ten ktokolwiek mógł nie być ani trochę chętny, by pomóc mu na jego zasadach, co na pewno ściągnęłoby dodatkowe kłopoty. Nie miał żadnej pewności, że ponownie wpadnie właśnie na nią, tak jak i możliwości zweryfikowania tego, kto znajduje się na dyżurze tej nocy. To musiało być jakieś szczęście, w bardzo zawiłym rozumieniu. Szczęście w nieszczęściu, tak się to chyba określało? W przypadku Wyatta, ten zwrot oznaczał więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać i chyba nawet było to widać. Wraz z jej wejściem do gabinetu wyraźnie złagodniał, nie był tak spięty jak przedtem, a w dodatku nawet udawało mu się przy odrobinie starań zażartować tu i ówdzie. Nie było to wprawdzie na takim poziomie, jakby tego chciał, ale czego oczekiwać, kiedy raz po raz każdy ruch sprawiał mu ból. – Łobuzów? To brzmi jakby poza mną był jeszcze ktoś inny. Mam być zazdrosny? – spytał, wciąż próbując przy tym wszystkim co jakiś czas się uśmiechnąć. Bez względu na sytuację, chyba tak działało na niego jej towarzystwo. Inna sprawa, że był szczerze ciekawy, co zamierzała mu odpowiedzieć. Nigdy wcześniej o tym nie pomyślał, a może właśnie powinien? Skoro nie miała zahamowań, by zająć się nim w takim stanie, to prawdopodobnie pomogłaby także każdemu innemu mężczyźnie w jego położeniu, a przynajmniej na to wskazywały logicznie wyciągnięte przez niego wnioski. Nie wiedział jeszcze co z tym zrobić, to była świeża myśl, a do tego całkiem zaskakująca. Pozwolił jej bez mruknięcia chociażby podać środek przeciwbólowy, jednocześnie zastanawiając się, kto jeszcze mógł przewinąć się przez ten gabinet. – Taką miałem nadzieję – przyznał zupełnie szczerze, gdy ponownie na nią zerknął. I jego uwadze nie uszło w tym momencie, jak blisko niego znajdowała się w tym momencie Ade. Nie obserwował jej w chwili, kiedy wstrzykiwała mu lek, a więc nie był pewien, czy od początku dzielił ich tak niewielki dystans, czy może po tym go zmniejszyła. Dopiero kiedy zabrała się za opatrywanie jego czoła, dotarło do niego, że musiała się zbliżyć i wewnętrznie rozbawiło go, że nie połączył od razu faktów. Coś ty sobie myślał, Wyatt? – O tak, na pewno wróciłbym bez zawahania – zapewnił ją, zerkając na nią znowu, ale tylko jednym okiem, bo to nad którym majstrowała pozostawił zamknięte tak na wszelki wypadek. – Tylko zdradź mi, kiedy pracujesz, nie chcę trafić na kogoś innego – dodał jeszcze, krzywiąc się nieznacznie, kiedy poczuł ból w okolicach rany, wywołany najpewniej jej zakładaniem opatrunku. Nie powiedział jednak niczego, wiedząc doskonale, że po prostu próbowała mu pomóc.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”