WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://ebnesinahospital.com/source/com ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#8

Umówmy się - Orlando sam się o to prosił. Uciekanie od problemów w alkohol i ćpanie to nigdy nie jest dobry pomysł, a jeśli dorzucisz do tego średniej jakości gadkę na podryw w obecności faceta samej zainteresowanej, to ogólnie rzecz biorąc, pchasz się w gips. Paradoks sytuacji polegał jednak na tym, że on wcale nie próbował zrobić sobie krzywdy. Owszem, chciał się upodlić i trzy dni cierpieć w łóżku na kaca, ale niekoniecznie zafundować sobie wycieczkę na izbę przyjęć czy ewentualne tarapaty z policją. Wbrew pozorom - nawalony był człowiekiem pokojowym, a zasadzanie się na cudzą laskę było tylko i wyłącznie wynikiem głupoty, za którą poniósł konsekwencje.
Było już grubo po północy, gdy wypadł ze sportowego auta na chodnik przed miejskim szpitalem. Zimne powietrze natychmiast orzeźwiło zamroczoną od kolejnych ciosów twarz, tak jak nieprzyjemny zapach palonego przez pielęgniarkę papierosa. Wymieniwszy z nią spojrzenia, miał ochotę po prostu stamtąd zniknąć, ale nie potrafił nawet zrobić kroku - czuł okropne kłucie w klatce piersiowej, w głowie nadal mu szumiało, a poza tym mięśnie wciąż miał wyjątkowo wiotkie i kompletnie nie potrafił nad nimi zapanować. Za chwilę siedział już na wózku, którym przewieziono go na izbę przyjęć, a wielki pielęgniarz o posturze The Rocka pomógł mu nawet przesiąść się na łóżko; Orlando z trudem zrzucił z siebie poplamioną i zniszczoną już kurtkę, w której rękaw - jak się okazało - do tej pory wycierał krew i ślinę, sączącą się z mocno rozciętej wargi. I chociaż wydawało mu się, że wypadając z auta na bruk, wytrzeźwiał, to nadal czuł się spowolniony - z trudem utrzymywał głowę w górze, dźwięki docierały do niego jakby z opóźnieniem, a jasne światło ze świetlówek raziło go, jakby kolejny raz zderzył się z kimś kaskami na futbolowym boisku. Kiedy więc Posy prześlizgnęła się przez szpitalne zasłony do kącika wydzielonego akurat dla niego, kilka chwil zajęło mu ogarnięcie, że nie jest sam i pewnie zdążyła coś zrobić, zanim się odezwał. - Nic mi nie jest. Spadłem ze schodów - rzucił zachrypniętym głosem, jak typowa ofiara przemocy domowej, a na potwierdzenie faktu, że był zdrowy, zakasłał, wypluwając na dłoń dziwną mieszankę flegmy z krwią. - Potrzebuję tylko coś przeciwbólowego. Albo na sen - dodał jeszcze, niezależnie od tego, czy zdążyła go już nakrzyczeć, czy nie i spuścił wzrok na posadzkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała pojęcia, która to była już godzina jej dzisiejszego dyżuru. Chodziła jak zombie, mając nadzieję, ze kolejny przypadek podniesie jej adrenalinę na tyle, że nie będzie musiała sięgać po kolejną kawę albo redbulla. Przepracowywała się. Każdy normalny człowiek, każdy normalny przełożony – zauważyłby to. Pracowała ponad swoje siły i siedziała w szpitalu jakby oczekiwała czegoś, co nigdy nie nadchodziło.
Właśnie przepisywała starszej pani receptę na leki na nadciśnienie oraz skierowanie do poradni kardiologicznej zapewniając ją, że na pewno nie miała dzisiaj zawału, ale koniecznie musi na siebie uważać. Kątem oka mignęło jej jak przez salę przewożą ciemnoskórego chłopaka, którego… tak jakby rozpoznała? Twarz majaczyła jej gdzieś z tyłu świadomości i bardzo uparcie próbowała sobie przypomnieć skąd. Drobnostka, prawda? Znajoma twarz w szpitalu to nie powinno być nic zaskakującego. A jednak!
Odkładała kartę i uzupełniała historię choroby starszej pani, gdy usłyszała przyciszoną rozmowę dwóch pielęgniarek, które mówiły o tym jak też wspomniany wcześniej chłopak znalazł się w szpitalu – totalnie naćpany. Słowo klucz? Owszem. Przygryzła lekko wargę, rozejrzała się i jak gdyby nigdy nic – przejęła pacjenta – Wezmę go – zapewniła, ignorując pielęgniarkę, która mówiła, że doktor Hopkins już został wezwany – Nie fatygujcie go. I tak mam teraz przerwę. – zapewniła, wycofując się i starając się jak najbardziej neutralnie i przyjaźnie uśmiechając do pielęgniarek, które w tej sprawie były dość… kluczowe – I nie zgłaszajcie jeszcze tego. Spróbuję się czegoś dowiedzieć. – dodała jeszcze i po chwili faktycznie wślizgnęła się za zasłonkę.
Zmierzyła go wzrokiem, starała się przypomnieć sobie jego twarz, czy faktycznie dobrze kojarzyła fakty – co wcale, ale to wcale nie było łatwe!
- Jasne! Potknąłeś się, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. – prychnęła, przybliżając się do chłopaka i badając jego reakcje, bo co do jednego pielęgniarki miały rację – całkowicie trzeźwy to on nie był – I nie zamierzam cię wysyłać na tamten świat, więc leki nasenne to ostatnie, czego ci teraz potrzeba. – skwitowała, pochylając się nad nim – Spójrz na mnie – poleciła – Co brałeś? Muszę wiedzieć jeśli chcesz, żebym ci pomogła na tyle szybko, żebyś mógł się ewakuować zanim ktoś zadzwoni po policję. Będą musieli to zgłosić… – procedury, procedurami… niewiele mogła z tym zrobić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ja naprawdę nie potrzebuję pomocy! Wezmę taksówkę i za chwilę mnie tu nie ma, se..-- o kurwa, jak boli - te i inne tłumaczenia zdały się na nic, kiedy pod eskortą pary pielęgniarzy, Ramsey sunął w inwalidzkim wózku na izbę przyjęć. Być może wynikało to z faktu, że właściwie to seplenił, bo nie dość, że rozcięta warga szczypała go tak, jakby z każdym słowem zasypywał ją solą, to jeszcze na dodatek nadal trochę go trzymało, więc język plątał mu się w rozlatanej szczęce, zmieniając mu akcent na trudny do umiejscowienia na mapie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że o ile sam lekceważył swój stan i najchętniej naprawdę by stamtąd zwiał, tak w istocie jednak potrzebował przynajmniej odrobiny pomocy. Obita gęba nie była przecież taka najgorsza - wszak morda nie szklanka - ale to kłucie w klatce było o tyle niepokojące, że pęknięte żebra przy odrobinie szczęścia mogły przebić płuco, a jakby dorzucić do tego światłowstręt, to już w ogóle malował się na obraz nędzy i rozpaczy.
Kontaktował zatem gorzej niż ona (i to pomimo faktu, że spędzała pewnie 128 godzinę na dyżurze) i jeszcze jakiś czas zajmie mu dokopanie się do tej szufladki, w której schował ją, jej partnera i dwie sztuki tabletek z wytłoczonym emoji "speak no evil". I jak na faceta przynajmniej postawnych rozmiarów, wyjątkowo łatwo było nim manipulować - bez walki oddawał spuchnięty podbródek, nie bronił się przed światłem (mimo że raziło jak cholera) i ogólnie rzecz biorąc straszną dętką był. - Nareszcie ktoś mnie rozumie - odparł bez cienia zawahania, oczywiście niewyraźnie i co jasne - nie dostrzegając oczywistej ironii w głosie Posy. Miał nadzieję, że teraz wszystko pójdzie w porządku i za chwilę będzie siedział w taksówce, w drodze na Southpark. Och, nic bardziej mylnego. - Serio, muszę się przespać, doktorku - znów wybełkotał z trudem, co jakiś czas zębami dociskając rozciętą wargę, żeby przypadkiem mu nie odpadła (za dużo youtube, zdecydowanie). No i niestety, musiał podnieść na nią wzrok. To dopiero był problem, bo o ile kiedy ktoś go do tego zmuszał, to nie trzeba było wkładać tyle siły, a tak to... Eh. Syknął, gdy głośno strzeliło mu w karku i spod przymrużonych powiek przesunął wzrokiem po twarzy Posy. O, znajoma - pomyślał; pewnie chodzili razem do liceum, albo coś w tym stylu. - Nic nie brałem. Co to za pytanie w ogóle? - rzucił trzeźwiej i może nawet trochę podirytowany, spuszczając znów głowę w dół, bo na więcej energii nie miał. - I jaka policja? Ja spadłem ze schodów i nic mi nie jest. Niech się zajmą czymś... eee... Ważniejszym - strzelaniem do czarnych, chciałby jej powiedzieć, ale sobie oszczędził, a zaoszczędzoną w ten sposób siłę przeznaczył na jeszcze jedno spojrzenie. - Znam Cię? - zapytał zupełnie wyraźnie, trzeźwo i nawet rozum na chwilę odzyskał w tym wzroku, choć był to tylko przebłysk i musiała zdawać sobie z tego sprawę. Był naćpany i to jak cholera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmęczenie Josephine odeszło w zapomnienie, gdy potwierdziła, że chłopak na łóżku to jest dokładnie ten chłopak i zdecydowanie może jej zaszkodzić. Z kilku względów! Po pierwsze nikt nie lubi lekarzy imprezowiczów. Po drugie nikt nie lubi lekarzy ćpunów – nawet jeśli tylko okazjonalnych. Po trzecie – był świadkiem tego jak bardzo sobie nie radziła ze swoim czasem wolnym skoro uciekała ku tego typu rozrywkom. Mało wygórowanym i trochę nie na miejscu biorąc pod uwagę, że była bliska trzydziestki, sporo w życiu przeszła i powinna świecić przykładem jak na przedstawiciela służby zdrowia przystało.
Zdawał się jednak jej nie kojarzyć – a to dobrze! W sumie nie można się dziwić, klientów miał pewnie na pęczki, a ona była po prostu jedną z dziewczyn w klubie, pewnie nawet nie wyróżniała się w tłumie. Może nie było powodu się niepokoić. Ale był naćpany… jeśli jednak ją skojarzy i zacznie plaplać? Dlatego właśnie wolała zająć się nim sama. Dla własnego bezpieczeństwo. I jego? Eh… może miała za dobre serce?
- No powiedziałam, że ja ci wierzę, że to były schody… ale jeśli kogoś wyrzucają przed izbą przyjęć z samochodu, wygląda jakby dostał w mordę i totalnie nie kontaktuje. Mają obowiązek wezwać policję. – wyjaśniła mu spokojnie, bo jak inaczej rozmawiać z kimś w jego stanie. Zwłaszcza, gdy upierał się przy tak absurdalnych rzeczach jak to, że spadł ze schodów i absolutnie nic nie brał. Ta… absolutnie! Westchnęła teatralnie – Nie, nie znamy się. Mam pospolitą twarz, często kogoś komuś przypominam. – prychnęła i pokręciła lekko głową, bo zamiast zadawać durne pytania powinien zacząć z nią współpracować – Zadam to pytanie raz jeszcze. Co brałeś? – rzuciła, dalej intensywnie się w niego wpatrując, jakby to miało coś dać, jakby tak chciała go zmusić do odpowiedzi – Zrobię ci prześwietlenie, ale współpracuj, Młody. – żeby nie musiała się prosić nikogo o pomoc, żeby nie kręciła mu się nad głową jeszcze jakaś pielęgniarka. Na szczęście według medycznych seriali oni tam mają takie fajne przenośne aparaty RTG, że wystarczy podłożyć detektor i można zrobić zdjęcie na łóżku, ale no właśnie… wystarczy. Dlatego musiała się z nim trochę poszarpać, żeby całkowicie położyć szpitalne łóżko i jeszcze żeby położył się na tej desce. No dziki dramat!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No więc ten Kobe Bryant biedny faktycznie stał się proroczy.
Wracając jednak do tematu - Orlando Ramsey faktycznie nie skojarzył Posy i w gruncie rzeczy raczej powinna się z tego cieszyć. Być może trochę uwłaczało to jej urodzie czy tam charakterowi, ale poza tym to mogłaby sobie napytać biedy, gdyby czarnoskóry zorientował się, że łatająca mu rany lekarka (bo nie miał pojęcia, kim jest rezydent i dla niego wszyscy byli doktorkami) kiedyś brała z jego rąk molly czy inne ustrojstwo. W jego mniemaniu nie było oczywiście w tym nic złego i jako aktywny udziałowiec rynku narkotykowego głosił tezę, że może legalne to być nie powinno (bo straciłby źródło dochodu), ale że ostracyzm społeczny był... nieuzasadniony. W końcu nie było chyba współcześnie osoby, która nigdy w życiu nie miałaby kontaktu choćby z trawką, także przez to pokazywanie palcem i robienie problemów wszyscy posuwali się do hipokryzji.
Mógłby o tym godzinami - gdyby był na to czas i gdyby w głowie nie kręciło mu się, jak kręcą się te takie świderki dla bobasów wieszane nad łóżeczkiem, z jakąś melodyjką i zabawkami (wiesz o co chodzi, ja nie wiem jak to się nazywa). A że było zupełnie inaczej i Orlando powoli i bezlitośnie osuwał się w ramiona dobrze znanego mu z przeszłości wstrząsu mózgu, no to nie miał ochoty o tym gadać. W ogóle nie miał ochoty. Na nic. - Mogliby ją wysyłać na miejsce. Do... naprawiania schodów - przyznał z kwaśną miną, kontaktując jeszcze odrobinę; stąd właśnie ten żart z kategorii: totalnie nie na miejscu. I ponieważ Posy tak zgrabnie wyparła się znajomości, to nie drążył już tematu, chociaż miał ochotę dopowiedzieć, że gdyby każda pospolita twarz tak wyglądała, to już dawno wziąłby ślub. Zamiast tego musiał się jednak przyznać. - Yayo - bąknął cicho i przez zaciśnięte zęby, żeby za moment chwycić nimi tę paskudnie rozciętą wargę. Niby sprawiała wrażenie "równej babki" i nie wyglądała, jakby chciała mu narobić problemów, ale kto ją tam wie i stąd też to zawahanie. - Wszystko, żebyś mnie stąd wypuściła, doktorku - dokończył trochę żywiej, żeby zamazać złe wrażenie.
A potem poddał się magicznej twórczości Posy Alderidge - dał sobie zrobić zdjęcie, przemyć rany jakimś paskudnym odkażaczem i wypił jakiś niesmaczny roztwór na orzeźwienie, zanim pozwoliła mu wydzwonić Helenę i czmychnąć bocznym wyjściem, tuż przed przyjazdem policji.
/ztx2
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po ostatniej jakieś... obstawiam że parę godzin

Nie było tajemnicą, że Jackson był popierdolony. Wyszedł od Sarah zawiedziony i koszmarnie nabuzowany. Gość pierdoli takie rzeczy, a ona jeszcze szmaciarza broniła? W tym momencie Jack nawet nie wiedział, czego chce - poza tym, że chciał się najebać, najzwyczajniej w świecie uchlać. Problem polegał na tym, że wiedział, że alkohol tylko zwiększy ból emocjonalny. Co więc nasz Don Kichote postanowił zrobić w swej walce z wiatrakami? Ano postanowił powalczyć z realnymi przeciwnikami. Skierował swoje kroki prosto do Dragona, ściągnął koszulę i marynarkę, a potem najzwyczajniej w świecie wskoczył do klatki, nie przejmując się, że już miał trochę obity ryj. Było mu w tamtym momencie wszystko jedno. Pokonał paru typów, ale jeden był wyjątkowo ciężki - bo serio, był ze dwa razy cięższy od niego i nawet świetny refleks mu nie pomógł. Został rozłożony na łopatki i pewnie przez któregoś z chłopaków odwieziony do szpitala na szycie, bo jego buźka nie wyglądała w tym momencie najprzyjemniej, a koszula była uwalona krwią spływającą z jego twarzy.
- Nie chcę tu być, możecie się wszyscy ode mnie odpierdolić?! - krzyknął na chyba czwartą z rzędu młodą lekarkę, która została przydzielona do szycia jego ran. Nikomu nie chciał dać się dotknąć, ale jednocześnie nie prosił o Sarah. Po pierwsze, już tu nie pracowała, a po drugie... Jej chyba też nie chciał widzieć, bo był na nią wkurwiony.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie tak, że stanęła po stronie Michaela, ale generalnie jej zdaniem Jackson przegiął. Nie widziała problemu w tym, żeby mu przyłożył, ale tak go przykatować? Oczywiście Mike też dostał ogromne zjeby, chociaż jemu twarz Sarah ładnie opatrzyła i sama pewnie nawet zszyła łuk brwiowy bo na bank jakiś zestaw lekarski w domu trzymała, jednak kiedy już to zrobiła, poprosiła go żeby wyszedł i resztę dnia spędziła w samotności, niemal ciągle w łóżku bo była totalnie wykończona tą sytuacją. Obudził ją dźwięk połączenia od numeru, który doskonale znała.
– Sarah, tu Stacey. Mamy u siebie Jacksona, paskudnie wygląda i awanturuje się z całym personelem, mogłabyś...
– Zaraz będę – odpowiedziała krótko, podnosząc się z łóżka od razu. Wciągnęła na tyłek jakieś dresy i wielką, rozciągniętą bluzę i faktycznie pojechała. Nie wiedziała co takiego się wydarzyło, że Jack wylądował w szpitalu ale skoro się awanturował, to wolała pojechać niż potem odbierać go z aresztu na wypadek gdyby ktoś z lekarzy wezwał policję. W szpitalu szybko dowiedziała się, gdzie jej uroczy mężulek się znajduje i po cichu weszła do pomieszczenia, akurat w momencie gdy kolejna pielęgniarka niemal z rozpaczą opuszczała gabinet zabiegowy. Co oni mieli z dawaniem ładnych i delikatnych pielęgniarek do takich facetów?
– Możesz się uspokoić? – powiedziała na wejściu, jeszcze nim zdążył ją zauważyć i nim ona sama zobaczyła jego twarz, bo kiedy już zwrócił się w jej kierunku... lekko ją zamurowało. – Jezu, co się stało? – od razu do niego podeszła, łapiąc jego podbródek i próbując dojść do tego z którego miejsca na jego twarzy wypływały takie ilości krwi. Nie mogła go oficjalnie zszyć, nie pracowała już w szpitalu, ale mogła poprosić o coś na uspokojenie dla niego i albo ubłagać ordynatora żeby pozwolił jej się nim zająć albo po prostu zabrać go do domu i zrobić to tam, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On przegiął? Michael stwierdził, że jest ojcem ICH dziecka. Nic dziwnego, że Jackson się odpalił. I szczerze? Dla niego tak to właśnie wyglądało. Michaela głaskała po główce, a na niego była wkurwiona i szczerze? W tym momencie już się poddał. Skoro taki był jej wybór, to zamierzał sobie odpuścić. Jedyne, czego tak naprawdę w tym momencie chciał, to mieć kontakt ze swoim dzieckiem. Być przy wizytach, zakupach i tak dalej. Zamierzał nawet bez gadania podpisać papiery, bo skoro wolała sobie być z Mikiem to trudno.
– Ja pierdole – mruknął, widząc Sarah wyłaniającą się zupełnie znikąd. No po prostu pięknie, jeszcze ktoś na niego zakablował. Fantastycznie. Kiedy więc przyszła tutaj jego żona, odetchnął ciężko, bo on był bardzo spokojny. Poniekąd.
– Jestem spokojny, po prostu chcę, żeby dali mi spokój – wzruszył ramionami, mówiąc zupełnie spokojnie. – Nic. Nie musisz się tym przejmować. Możesz wrócić do domu i opatrzyć Mike’a – uśmiechnął się krzywo, bo jednak trochę go bolało, a nie miał w sobie ani grama alkoholu, więc wszystko odczuwał dość mocno, szczególnie, że adrenalina z niego już schodziła. Żałował szczerze, że bardziej nie obił ryja temu kutasowi jak miał okazję. Otarł sobie twarz z krwi nerwowym ruchem i skrzywił się ponownie.
– Serio. Powinnaś odpoczywać – stwierdził sucho, bo jednak jego męska duma dość mocno dzisiaj ucierpiała w biurze fundacji. Można było odnieść wrażenie, że Jack otoczył się jakąś skorupą, przez którą w tym momencie nie przebijały się żadne emocje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Michael swoje też od niej dostał, ale wytłumaczył się, że to wszystko z troski o nią więc odrobine zrozumiała jego podejście. Chyba. Mimo wszystko, to nie Mike połamał Jacksonowi nos i niemal roztrzaskał kości twarzy tylko na odwrót a to było po prostu już nie fajne. Gdyby czytała mu w myślach, to właśnie dostał by w tą poobijaną twarz od niej liścia, bo halo halo, to nadal przez niego się między nimi popsuło i robienie scen zazdrości z jego strony nie powinno mieć miejsca! Przewróciła oczami widząc jego reakcje na jej obecność, ale postanowiła tego nie komentować i dowiedzieć się o co chodzi.
- Gdybyś był spokojny to ta małolatka właśnie śliniłaby się na twój widok a nie wybiegała stąd niemal z płaczem, J - pokręciła głową, ale nie odsunęła się od niego nawet wtedy gdy zaczął drążyć temat Mike’a. Nadal oglądała jego twarz bardzo uważnie. - Zdecydowanie ty teraz bardziej potrzebujesz opatrzenia. - szepnęła, zabierając ręce od niego i podeszła w kierunku drzwi. Przekręciła klucz który był w zamku tym samym zamykając ich od środka, bo wiedziała, że Jackson będzie stawiał opór przy innych pielęgniarkach i lekarzach. Nie zabiorą jej chyba uprawnień za takie coś, nie? Udziela pomocy, ot co. Nie zważając na ewentualne protesty z jego strony umyła porządnie ręce, a potem wsunęła na nie lateksowe rękawiczki i przyciągnęła sobie stoliczek na który napakowała wszystkich potrzebnych rzeczy. Usiadła na jakimś krzesełku na przeciwko niego, podnosząc siedzenie jak najwyżej i ponownie złapała go za podbródek.
- Odpocznę jak wrócę do domu - odparła bardzo spokojnym tonem, sięgając po nasączony już płynem do odkażania wacik i zaczęła powolutku przecierać nim jego poobijaną twarz. - Jeśli będzie bardzo bolało to powiedz, przerwiemy - mimo wszystko zaczęła delikatnie dmuchać na lepką od zaschniętej krwi skórę. Nie chciała się z nim kłócić, rozumiała że może być zły, ale przede wszystkim żal powinien mieć tylko do samego siebie, ewentualnie na jakimś szarym końcu do niej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sratytaty, z troski o nią. On ewidentnie chciał Jacksona wkurwić i mało to miało wspólnego z chronieniem Sarah. Jackson doskonale wiedział, że tak było, a jeśli S. wierzyła w cokolwiek innego, to miała jakieś ciążowe zaćmienie mózgu i nikt nie był w stanie powiedzieć Jacksonowi, że jest inaczej. Tak czy siak, wywrócił oczyma.
– Nie moja wina, że jest wrażliwa – wzruszył ramionami, bo naprawdę nie miał w tym momencie nastroju na jakiekolwiek dyskusje czy cokolwiek innego. Jasne, kochał Sarah nad życie, ale jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę, że to z Michaelem została, a jego wyprosiła, chociaż to Mike skłamał i powiedział o dziecku.
– Poradzę sobie – burknął, wzruszając ramionami i westchnął ciężko. Nie zamierzał się dać opatrzyć, ale z drugiej strony po prostu nie mógł jej odepchnąć, szczególnie, że wyglądała teraz niemal tak samo jak wtedy, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Odetchnął ciężko, gdy powiedziała, że odpocznie po powrocie do domu.
– Coś takiego powiedziałaś, kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz – uśmiechnął się lekko, czego nie było do końca widać, bo pewnie krew nadal spływała po jego twarzy. – Dam radę – wzruszył ramionami, spoglądając na nią. Wyglądała pięknie, ale przecież był na nią wkurwiony. Inna sprawa, że nie potrafił być na nią tak do końca zły, bo… Poplamił jej dywan, czy coś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No a dlaczego miałaby nie wierzyć Michaelowi? Czy w jakichś tematach ją okłamywał? Nie. Czy mówił że ją kocha a potem lądował w jednym łóżku z dwoma kurwami? Nie. Także nie Jacksonowi było oceniać innych ludzi.
- Po prostu potrafisz być nieprzyjemny - skwitowała. Wobec niej taki nie był chyba nigdy, nawet gdy maksymalnie go denerwowała, ale doskonale zdawała sobie sprawę że do innych ludzi krępował się znacznie mniej. Mike skłamał, ale przecież nie spędzała z nim więcej czasu niż ten potrzebny na opatrzenie ran, potem po prostu go wyprosiła, ale to wyjaśni Jacksonowi nieco później. - Gdybyś miał sobie poradzić to nie byłoby Cię tutaj, przestań się dąsać jak dziecko. - westchnęła cicho, bo z ich dwójki to ona miała więcej powodów żeby stroić fochy a jednak tu była, przyjechała chociaż kilka godzin temu nie miała ochoty na niego patrzeć. Uśmiechnęła się delikatnie słysząc jego słowa i pokręciła przecząco.
- Nie, wtedy powiedziałam, że może zaszczypać - poprawiła go, wymieniając wacik i nim go przyłożyła do Jacksona skóry zamarła, patrząc na niego totalnie zszokowana tym co sama powiedziała. Gdy na niego teraz patrzyła, tamten dzień wydawał się być całkowicie jasny w jej umyśle, tak jakby nigdy o nim nie zapomniała. Przygryzła dolną wargę, powoli zbliżając dłoń do jego twarzy i wróciła do przemywania jego twarzy, patrząc na niego odrobinkę niepewnie.
- Powiesz mi co się stało? Masz pęknięty łuk brwiowy w dwóch miejscach i chyba trzeba będzie naciąć górną powiekę, bo zaraz przestaniesz całkiem na to oko widzieć... - była w stanie zrobić to wszystko teraz, nie ma problemu. Według własnej pamięci nadal była na stażu ale jej mózg teraz wiedział co powinna zrobić, bo przed wypadkiem była już na rezydenturze, nie? Sięgnęła po fiolkę z płynem do znieczulania i napełniła płynem z niej strzykawkę. Nie zamierzała go szyć na żywca chociaż chyba powinna żeby dostał jakaś karę za swoje zachowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i jej nie okłamywał, ale cała ta sytuacja totalnie jebała gównem z jego strony, gdy powiedział, że dziecko jest jego. Nic dziwnego, że Jackson dość mocno się wkurwił, tak? Nawet Sarah musiała przyznać, że to zachowanie było totalnie nie na miejscu. Wzruszył ramionami.
– Przynajmniej nie wmawiam innym, że nie moje dzieci są moje – wzruszył ramionami, oczywiście pijąc do Mike’a. Naprawdę strasznie go wkurwił ten typ i szczerze mówiąc nie chciał, żeby jego dzieciak miał cokolwiek do czynienia z tym pedałem. Nienawidził go szczerze i z całego serca. – Zmusili mnie, żebym przyjechał – mruknął cicho, bo zdecydowanie z własnej woli tutaj nie był. Przechylił lekko głowę i spojrzał na Sarah zaskoczony.
– Faktycznie tak powiedziałaś… – uśmiechnął się nieznacznie, bo to dawało mu nadzieję, że może Sarah lada chwila sobie wszystko przypomni, że może lada dzień będą mogli wrócić do jako-takiej normalności, a on dostanie zielone światło, żeby Michaela totalnie sprzątnąć.
– Nic takiego. Tamci wyglądają gorzej – łobuzerski uśmiech rozjaśnił twarz mężczyzny, bo mimo wszystko uważał, że poprzednich przeciwników naprawdę obił zdecydowanie bardziej. Odetchnął ciężko i spojrzał jej w oczy. – Skoro to moje dziecko, to chcę być przy wszystkim obecny, niezależnie od tego czy się rozwiedziemy, S. Nie miałem tego przy Hayley i Maxie, więc od początku chce być przy naszym maluchu – powiedział nieco poważniej. Mówił serio. Oczywiście zamierzał też poruszyć kwestię Michaela, bo zdecydowanie nie chciał, by ten sukinsyn kręcił się wokół jego dzieciaka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było nie na miejscu, ale nie musiał wpadać w taki szał tylko najpierw zapytać, a nie od razu reagować agresją.
- Nie podoba mi się twoje zachowanie - mruknęła pod nosem, trochę jak do małego dziecka a nie dorosłego mężczyzny. - Będziesz rzucał się na każdego człowieka który powie coś, co Cię zdenerwuje? Na mnie też? - zapytała cicho, chociaż doskonale wiedziała, że nigdy by nie zrobił jej krzywdy, ale chciała go trochę pomęczyć temat agresji która zdecydowanie jej nie pasowała. Nie, gdy nie było ku temu potrzeby. - I słusznie, jeśli byś tego nie opatrzył to zrobiłyby się brzydkie ślady. - miała ochotę go w tym momencie przytulić, nawet jeśli był totalnym idiotą. Ciężko się patrzy na kogoś, kogo się kocha gdy ma tak poobijaną twarz, szczególnie gdy jest się w ciąży i ma wahania emocjonalne, serio. Niemal się zaśmiała słysząc jego słowa. Tak, to była szansa na to, że pamięć wróci ale raczej nie oznaczało to, że między nimi będzie jakoś super.
- Powiedziałeś to samo - uśmiechnęła się, odrobinę szerzej jakby zadowolona z faktu, że pamięta tamten fragment ich przeszłości. Gdy poruszył temat dziecka, akurat zaaplikowała mu znieczulenie. - Naprawdę chciałam Ci powiedzieć. Przyniosłam nawet zdjęcie z usg... - zaczęła, ale przerwała skupiając się na tym, by równo zaszyć jego brew. Doświadczała teraz deja vu, ale nie było to jakoś okropnie nieprzyjemne. Kiedy skończyła odetchnęła głęboko. - To początek 8 tygodnia, wszystko wydaje się w porządku, dostałam całą masę witamin i leków bo podobno z pierwszą ciążą ogólnie był problem - uniosła lekko brew w górę, biorąc się za opatrzenie spuchniętego oka. Rzeczywiście nacięła górną powiekę, bo krew która zebrała się w środku była winna ogromnej opuchliźnie.
- Nic nie łączy mnie z Mike’em - powiedziała cicho, oczyszczając jednocześnie ranę na oku. Nie musiała się tłumaczyć, to jasne, ale po prostu chciała, żeby wiedział.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że musiał. Gdyby sytuacja była odwrotna, Sarah na bank by wpierdoliła Kryśce – oczywiście, gdyby to on potencjalnie był w ciąży w jakimś genderswapowym uniwersum. Tak czy siak, westchnął cicho.
– A mi się nie podoba jego zachowanie. Może zamiast winić moją reakcję, wiń swojego kochasia? – wywrócił oczyma, krzywiąc się pod nosem. Naprawdę wkurwiał go Mike niesamowicie i nienawidził tego typa. – Nie, ale on mnie wkurwia już od dawna, bo ciągle się do ciebie przypierdala, a teraz jeszcze przypierdala się do naszego dziecka – westchnął ciężko, zerkając na kobietę z naburmuszoną miną. Okej, mógł znieść, że podrywa jego żonę, ale od dziecka niech się kulturalnie odpierdoli, bo Jack nie zamierzał tego tolerować.
– Przeżyłbym – westchnął mimowolnie, ale jednak słysząc, że sobie przypomniała ten dzień, jakoś tak się mu lżej na sercu zrobiło. Skrzywił się mimo wszystko, kiedy zaaplikowała mu znieczulenie, bo zawsze ono bolało najbardziej. Inna sprawa, że skinął głową.
– Chciałbym je potem zobaczyć… No i potem chodzić z tobą. Też na jakieś zakupy, wózki i tak dalej – powiedział, patrząc na nią z nadzieją, bo naprawdę chciał być dobrym ojcem. Tęsknił też cholernie za Hales i Maxem, ale Kryśka pewnie tymczasowo maluchy gdzieś wywiozła i to wkurwiało dość mocno Jacksona.
– Tak, musisz odpoczywać zdecydowanie. Nie przemęczasz się w fundacji? – w jego głosie pobrzmiewała troska. Mimo to, skinął głową, gdy usłyszał, że nic nie łączy jej z Mikiem, starając się totalnie zignorować ból.
– Ale on by chciał najwidoczniej – mruknął pod nosem, bo nadal typ go koszmarnie wkurwiał, okej?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”