WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
<center>Najbliższy post MG: poniedziałek, 17.08.2020.</center>
</div> </div></div>
-
To było ich pierwsze spotkanie od czasu wydarzeń z plaży. I poniekąd… znowu spotykali się na imprezie. Co prawda Harry ostatecznie nie dał się namówić na to, by zostawić samochód w domu i skorzystać z komunikacji publicznej albo ubera, ale no trudno. Faktycznie też spotkali się wcześniej, żeby mogła mu wręczyć kiczowatą ale obowiązkową nowojorską koszulkę. I znowu robiła wszystko, by temat ich rozmowy nie wrócił na niebezpieczne tory. Dlatego właściwie… buzia jej się nie zamykała. Opowiadała o wszystkim – pracy, o jej małym weekendowym urlopie w Nowym Jorku. Zwłaszcza o tym! Opowiadała, co robiły z Ariel, gdzie sama była jak tamta spotkała się z mamą, że prawie się zgubiła, ale że była tym miastem zachwycona, że było dokładnie tak samo wspaniale jak jej się wydawało, że będzie. Naprawdę. Nawet, gdy zgarnęli jego młodsze siostry, które też wybierały się na imprezę – poruszała zupełnie neutralne tematy. Dziewczyny wypytywała o wszystko, dużo żartowała, śmiała się… naprawdę. Aż się zmęczyła tym wszystkim! Nic więc dziwnego, że gdy wreszcie dotarli na teren imprezy pierwsze, co zrobiła to zaciągnęła go mimo wszystko do baru. Bo potrzebowała uzbroić się w papierowy kubek z drinkiem.
- Jakieś preferencje? Sugestie? Będziemy się kłócić o to, pod którą scenę idziemy? Wbijamy w tłum, zostajemy na uboczu? – dopytywała się, gdy już przemierzali teren festiwalu w kierunku jakiejś głównej sceny, bo halo… Abba! Wiadomo, że Dancing Queen wygrywało z jakimkolwiek innym utworem i nie zamierzała go słuchać jeśli miał inne plany. Ale z uprzejmości pytała! I szczerzyła kły w szerokim uśmiechu – W ogóle strasznie mało mówisz, wiesz? Zdaję sobie sprawę, że ja pewnie przesadzam w drugą stronę, ale na boga… Thompson. Rozmawiaj ze mną. – rzuciła, idąc tyłem do kierunku, w którym zmierzali, ale twarzą do przyjaciela i to było ważniejsze. Zwłaszcza, że nawet wyciągnęła łapsko w jego kierunku i dźgnęła go lekko w brzuch, żeby się trochę rozluźnił. Tak, mogło być lekko niezręcznie, ale potrzebowała pomocy przy ratowaniu tego. Wiele z jej energii pochłaniało utrzymywanie związku z Wesem i nie oszukujmy się… w przypadku relacji z Thompsonem liczyła na wsparcie z jego strony. W końcu tym razem nie była jedyną winną.
-
I odszedł w stronę sceny, kątem oka zerkając, czy Butler idzie w jego ślady.
-
Nie rozumiała więc dlaczego Harry milczy. Tak długo i uparcie. Dlaczego odpowiada jej półsłówkami albo w taki sposób, że no… każdy głupi by się zorientował, że coś jest nie tak. I ona się zorientowała. Jak wolisz? Rozmawiam? Wzruszenie ramion? Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się uważnie. Oczywiście, że się nie ruszyła. Nawet nie drgnęła.
- Thompson… – zaczęła, co już teraz mogło zwiastować kłopoty. Okej, często mówiła do niego po nazwisku, ale były tego dwa rodzaje – albo w żartach, albo tak jak teraz – Zdaję sobie sprawę, że to nie są najlepsze okoliczności na tego typu rozmowy. – bo jednak byli na terenie festiwalu i nawet jeżeli jeszcze nie zbliżyli się do największego tłumu pod sceną – ludzi nadal było sporo – Ale nie ruszę się jak nie powiesz mi o co chodzi. – nawet założyła ręce na piersi, co prawdopodobnie miało podkreślić fakt, że naprawdę nie ruszy się póki Harry z nią nie porozmawia. Prawdziwie porozmawia, a nie tylko rzuci w jej kierunku paroma frazesami czy półsłówkami. Znała go zbyt długo i zbyt dobrze, żeby dać się na to nabrać – O co ci chodzi? – tak po prostu! – Jak masz mi coś do zarzucenia to też zrób to teraz… nie psujmy sobie wieczoru.
-
- Aż tak Ci się grono przyjaciół okroiło, że kolejny wieczór postanowiłaś spędzić akurat z nim? - parsknął próbując przekrzyczeć tłum ludzi i głośną, rockową muzykę. Nie spodziewał się, że spotka swoją kobietę akurat w jego towarzystwie i po raz kolejny czuł się po prostu okłamany.
-
– Skoro zdajesz sobie z tego sprawę to doskonale wiesz, że nie będziemy jej zaczynać – wtrącił się nagle i niespodziewanie, z tym swoim pretensjonalnym tonem głosu, na którego brzmienie sam zareagował niemałym zaskoczeniem. Nie miał przecież zamiaru w ten sposób odzywać się do niczemu winnej Hazel, a jednak coś wzięło nad nim górę i jeszcze nie do końca tego świadomy warknął tak, jakby naprawdę coś mu zrobiła. A... zrobiła? – Nawet jak mi powiesz że przypniesz się do jakiegoś, nie wiem, drzewa, słupa czy czegokolwiek, to i tak nic nie da. Zresztą nie mamy o czym rozmawiać, Haz, daj spokój – dodał trochę łagodniej, ale w dalszym ciągu daleko mu było do miłego, spokojnego tonu głosu, po którym zawsze można było Harry'ego poznać. Przecież to była pieprzona chodząca oaza spokoju, nie? A jednak coś się nagle zmieniło. – I nie będziemy niczego psuć, szczególnie jeśli nie zaczniemy żadnej bezsensownej rozmowy. Chodź – nie chcąc przekrzykiwać się między przechodzącymi obok ludźmi, zrobił w stronę Hazel kolejne dwa kroki i nawet wyciągnął do niej dłoń, którą tak gorączkowo chwilę wcześniej odsuwał. Wiedział, że po prostu musi zacisnąć zęby i trochę poudawać, że jednak wszystko jest między nimi w porządku, a ostatnie wydarzenia nigdy nie powinny mieć miejsca. Bo nie, nie powinny.
Ale właśnie wtedy kątem oka zauważył jak ktoś szybkim krokiem zbliżą się w ich stronę, co momentalnie odwróciło jego uwagę od Hazel, od kłótni która niedługo mogłaby się między nimi rozpętać i nawet od tej sceny, pod którą mieli iść słuchać Abby. Bo kilka metrów dalej był Weston. Pieprzony Weston Bowsley. Przecież Harry nie bez powodu jedynie podjeżdżał pod budynek w którym razem mieszkali zamiast wejść choćby raz na górę, unikając w ten sposób konfrontacji z typem, którego wręcz nie trawił. Ale tak właściwie to dlaczego? Bo wyczuwał tą odwzajemnioną niechęć czy po prostu nie mógł zdzierżyć tego, że Hazel z nim jest? A może jedno i drugie jednocześnie? – Ty, a milej to się nie da? – nie wiedząc czemu zrobił pół kroku do przodu zamiast stać ciągle w tym samym miejscu i po prostu się nie wychylać. Ale nie, tym razem musiał, tak samo jak nie mógł odpuścić tych komentarzy na temat tego, jak Wes odzywa się do Hazel. – Chyba zapominasz do kogo mówisz. Zejdź z tonu, co?
-
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Coraz więcej ludzi gromadziło się pod sceną, w oczekiwaniu na koncerty ABBY. Zespół pierwszy raz od wielu lat zdecydował się wystąpić razem i to na festiwalu w Seattle. Nic więc dziwnego, że festiwalowicze byli bardzo podekscytowani i nie zawsze skupiali się na tym, jak idą i czy trafiają na przeszkody po drodze.
Grupa nastolatek, która najwyraźniej podstępem dostała się na teren festiwalu, kroczyła prosto na Hazel, zaśmiewając się do rozpuku. Próbowały Cię wyminąć, jednak ostatnia z rzędu z impetem wpadła na Twoje plecy. Siła uderzenia popchnęła Cię w stronę Harry’ego.
Harry, na szczęście zdążyłeś złapać pannę Butler. Jednak aby utrzymać równowagę, Twoje dłonie zawędrowały w niezbadane wcześniej przez Ciebie rejony. Pośladki i talia Hazel na pewno są kuszące, ale czy wypada dotykach tych miejsc, gdy jej chłopak na wszystko patrzy? Ty i Hazel wiecie, że nie zrobiłeś tego specjalnie, ale w oczach Westona cała sytuacja wygląda nieco inaczej.
Weston, dopiero co pojawiłeś się w towarzystwie swojej dziewczyny i jej najlepszego przyjaciela, którego nigdy nie byłeś największym fanem i już musiałeś zmierzyć się z bezczelnym obmacywaniem jej wdzięków! Co z tym zrobisz?
Następny post MG pojawi się 19.08.2020 o godzinie 20:00.
</div> </div></div>
-
Nie była jednak świadoma, że nawet nie zdąży się odezwać, żeby (standardowo) postawić na swoim, pociągnąć ją za język, bo nagle dołączy do nich Weston. Czy spodziewała się go tutaj? Nie. Czy poczuła się głupio? Nie. Naprawdę spędzała czas z przyjaciółmi… znaczy okej, jednym przyjacielem, ale wcale nie powiedziane, że nikt nie może jeszcze do nich dołączyć. Poczuła się natomiast zaatakowana, bo sposób, w jaki na nią naskoczył – aż nie dziwne, że zamiast rzucić mu się na szyję z radości, że go widzi – zrobiła krok w tył i ściągnęła mocniej brwi.
Nie spodziewała się też, że w tym momencie odezwie się Harry. Ostatnim czego teraz chciała to eskalacja konfliktu dwóch urażonych samców – Wes… byłam z przyjacielem. Jestem. – zagryzła zęby i pociągnęła Harry’ego za koszulkę, żeby nie zgrywał bohatera, bo nie była damą w opałach, żeby trzeba było bronić jej honoru, chociaż niewątpliwie fakt, że nawet, jeśli był na nią zły – ciągle stawał w jej obronie, to… miłe. Przeniosła wzrok z jednego, na drugiego i z powrotem – Wiecie, co? Najlepiej będzie jak ja się stąd ewakuuję. – wszystko byleby uniknąć konfliktu – A każdy z was wróci do swoich przyjaciół i wszyscy będą szczęśliwi. – no może z wyjątkiem jej, ale to i tak było chyba najlepsze rozwiązanie. Ciągle nie odwracając od nich wzroku zaczęła się wycofywać.
I to był błąd. Może gdyby się rozejrzała nie dałaby się stratować. Hazel nie była duża, nie trzeba było siły by się zachwiała – zwłaszcza, że była skupiona na czymś innym. Uderzenie. Była pewna, że zaliczy spektakularny upadek, co może nawet nie byłoby takie złe, bo rozładowałoby atmosferę. Ale nie! Thompson ją złapał, a jego dłoń na jej pośladku… gdy miała na sobie króciutkie szorty? Awkward!
-
- Nie mówiłem do Ciebie, Thompson - próbując zachować spokój, jednak jego obecność sprawiała, że pieklił się jeszcze bardziej. Chciał wyjaśnić sprawy z Hazel bez wtrącających się w ich rozmowy chłystków, którzy jedynie czychali na ich rozstanie. Nie ufał takim ludziom i raczej trzymał się od nich z daleka; był zdania, że Hazel także powinna. Teraz to Weston zrobił krok w przód, zbliżając się do Harrego, który za wszelką cenę próbował odegrać rolę bohatera. - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy i nie zgrywaj chojraka - skierował swoje słowa kolejny raz w stronę chłopaka, który nieustannie próbował wcisnąć swoje trzy grosze. Bowsley pozwalał na to zbyt długo, bo przez cały swój związek z brunetką miał wrażenie, że Thompson zajmuje szczególne miejsce pomiędzy nimi.
- Co chwile gdzieś z nim łazisz sama, jak mam to odbierać? Wiecznie udawać, że pada deszcz chociaż gość ewidentnie pluje mi w pysk? Przestań w końcu udawać, buja się w Tobie od dawna - przeniósł wzrok z dziewczyny na chłopaka i zlustrował go wzrokiem. Miał tupet, bo Weston naprawdę był zdania, że nie tyka się zajętej dziewczyny - a już na pewno nie takiej, której palec zdobi zaręczynowy pierścionek. Był facetem i potrafił rozeznać się w sytuacji; wyłącznie Hazel miała z tym problem. Kiedy myślał, że nic już bardziej zrujnować mu wieczora nie może,jedna z przeciskających się między nimi dziewczyn wpadła na Hazel, która wpadła na Harrego. Jego ręce przypadkiem wylądowały na jej pośladkach i talii, co rozjuszyło bruneta na całego. - Ty, trzymaj łapy przy sobie! - ruszył na chłopaka pospiesznym krokiem i od razu ściągnął jego dłonie z ciała Butler - Tak trudno jest znaleźć wolną dziewczynę? Przestań w końcu wpierdalać się pomiędzy mnie, a moją narzeczoną i udawać zatroskanego przyjaciela. Może ona tego nie widzi ale ja doskonale wiem jakie są w tym wszystkim Twoje szczere intencje - warknął posyłając mu surowe spojrzenie. To już kolejne ostrzeżenie, następnego nie będzie.
-
Ale Weston był szybszy. Harry akurat od dawna podejrzewał, że jego niechęć nie wynika jedynie z jakiejś chorej nieuzasadnionej zazdrości, a te maślane oczy które nieświadomie robił do Hazel były zauważane nie tylko przez obcych ludzi mijających ich na plaży, imprezie czy gdziekolwiek, gdzie tylko razem wychodzili. Ale czy spodziewał się, że z takim wyrzutem wyskoczy akurat teraz? Ani trochę. Być może właśnie dlatego zamilkł, mierząc Wesa uważnie wzrokiem i nawet na chwilę nie spoglądając na Hazel, która... która w tej chwili mogłaby pojąć, że jest dokładnie tak, jak jej pieprzony narzeczony mówi. W końcu Harry ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził, stojąc i czekając, o ironio, na rozwój sytuacji, którym okazało się... łapanie Butler przed upadkiem i dotykanie jej tam, gdzie za cholerę dotykać nie powinien. A już na pewno nie na oczach faceta, do którego niedawno wróciła. – Wypierdalaj Bowsley – rzucił agresywnie, wyszarpując dłonie z jego uścisku, kiedy pomagał mu odczepić się od Hazel. – Gówno wiesz. Szczególnie jak to jest mieć prawdziwych przyjaciół. I wiesz, co? Nawet mnie to kurwa nie dziwi, ja sam bym ze sobą na twoim miejscu nie wytrzymał – i kiedy zdawać by się mogło, że na tym Harry skończył, chcąc odwrócić się i odejść od tego małego zbiegowiska jak najdalej, właśnie wtedy wymierzył w Westona pierwszy cios. Nie było to co prawda żadne uderzenie, do którego przymierzał się już od dłuższego czasu, a jedynie lekkie popchnięcie do tyłu, na tyle skuteczne, by Bowsley odsunął się o co najmniej dwa kroki od nastawionego na atak Harry'ego. I prawdopodobnie skuteczne, jeśli chciał go rozjuszyć jeszcze bardziej, a może nawet dostać na koniec w twarz.
-
Kolejne wydarzenia jeszcze bardziej wszystko skomplikowały. Bowsley nigdy nie był typem awanturnika, który pierwszy zadawał cios w obronie własnych przekonań jednak i tak się zdarzało. Był po prostu facetem i nie odpuszczał kiedy faktycznie na czymś - bądź na kimś - mu zależało.
- Zabawne, że jesteś taki zorientowany na wszystko co się dzieje w naszym życiu. Najwyraźniej moje interesuje Cię równie bardzo, a to już jest trochę creepy - roześmiał się głośno i złośliwie po czym poczuł na sobie łapska chłopaka i poleciał kilka kroków w tył. Nie spodziewał się ataku z jego strony, jednak skoro odważył się pierwszy, Weston nie miał już żadnych skrupułów by po prostu mu wpierdolić. Odepchnięty jedynie nabrał prędkości i z impetem wleciał w bok chłopaka, przewracając go na ziemie. Nie przejmował się ludźmi na których wpadali bo za wszelką cenę starał się dosiąść chłopaka i sprzedać mu kilka solidnych ciosów. Nawet mu się udało w tej całej szarpaninie oddać jeden celny strzał, jednak po wymianie ciosów do szamotaniny dołączyła się w końcu biedna Hazel, która przyglądała się całej sytuacji z politowaniem.
-
Nie był to pierwszy raz, gdy Wes rzucał jej to w twarz. Zazwyczaj reagowała śmiechem i twierdziła, że oszalał, bo przecież byli przyjaciółmi, ale teraz… gdy nagle przed oczami stanęło jej wszystko to, co wydarzyło się na ostatniej imprezie, to jak zachowywał się Harry chociażby dzisiaj i to, że nie zaprzeczył – bo to on powinien w tym momencie Westona wyśmiać, sprawiło… że zwątpiła. Zawiesiła się. A tych kilka sekund zawieszenia sprawiło, że ci do siebie skoczyli.
Szlag.
Wystarczył ułamek sekundy nieuwagi. Ktoś z ludzi obok coś krzyknął, co sprowadziło ją na ziemię i zdała sobie sprawę, że ci kretyni – niestety nie potrafiła ich inaczej w tym momencie ich nazwać – zaczęli się bić. Przez nią. O nią? Potrzebowała kolejnej sekundy na to by impuls z głowy dotarł też trochę dalej i by wreszcie zareagować.
- Japierdole, przestańcie! W tej chwili skończcie – krzyknęła, ściągając jednego z drugiego, rozdzielając ich i od siebie odsuwając – Czy wyście do reszty oszaleli. – prychnęła i odsuwała w tym momencie Westona, żeby Harry mógł się pozbierać z ziemi – Spójrz na mnie – rzuciła do partnera, żeby faktycznie przestał się unosić i spojrzał jej w oczy. Opierała dłonie na jego klatce piersiowej i odsunęła się z nim o krok lub dwa – Przyszliśmy tu jako przyjaciele. Nie puszczam się z Harrym, ale nie możesz wymagać ode mnie, żebym przestała się z nim widywać. Po prostu nie możesz. Jestem z tobą, to do twojego domu wracam, a ty musisz mi zaufać. Okej? – no cóż… nie mówiła do końca szczerze, ale chciała uniknąć rozlewu krwi – Nie wymagam od was, żebyście się przyjaźnili… ale chociaż się tolerujcie. Błagam. Dla mnie – przeniosła wzrok z jego na drugiego – Wszystko w porządku? – zapytała Thompsona, gdy ten już się pozbierał. Szlag. Nie tak miał się… no cóż, rozpocząć ten festiwal.
-
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Ach, trójkąty miłosne! Dla zakochanych zawsze są ciężkim orzechem do zgryzienia, ale dla widowni zgromadzonej dookoła, pozostają niesamowitą rozrywką. Szczególnie, kiedy dwójka adoratorów bije się o swoją miłość.
– Bierz ją, ogierze, to twoja narzeczona! – kuso ubrana kobieta krzyknęła w stronę Westona, licząc na to, że podjudzi go jeszcze bardziej.
– Może trzeba pójść po ochronę? – rzucił młody chłopak z piwem i papierosem w ręku.
Hazel wkroczyła do akcji i rozdzieliła krnąbrnych mężczyzn. To jednak nie zapobiegło konsekwencjom bójki.
Weston – Twoje oko jest podbite. Już teraz wyglądasz, jakbyś na festiwal zaszalał z purpurowym makijażem, a będzie tylko gorzej. Dodatkowo, Twój palec jest nieco nienaturalnie wygięty, a gdy adrenalina zaczęła z Ciebie schodzić, poczułeś pulsujący ból.
Harry – jesteś nabuzowany. Weston nie zasługuje na Hazel – to Wy powinniście być razem. Chciałeś pokazać mu, gdzie jest jego miejsce, ale poczułeś ból w nadgarstku. Być może nadwyrężyłeś go podczas upadku na ziemię.
Hazel, Harry i Weston, okazało się, że narobiliście wokół siebie niemałe zamieszanie. Ktoś rzeczywiście pobiegł po ochronę, która zadziwiająco szybko pojawiła się obok.
– Braliście coś? – krzyknął jeden z ochroniarzy i złapał Westona za ramię. Drugi zajął się Hazel i Harrym. – Idziecie z nami! – jak zapowiedzieli, tak zrobili.
Wasza trójka została zaprowadzona do festiwalowej przyczepy ochrony, w której zostaliście posadzeni obok siebie – z Hazel na środku. Otrzymaliście informacje, że wyjdziecie stamtąd dopiero po zrobionych testach na narkotyki, o ile wyjdą negatywne. To co... Kto pierwszy idzie siusiu?
Możecie sami ustalić, czy test któregoś z Was wyjdzie pozytywny.
Najbliższy post MG pojawi się 21.08.2020 o godzinie 20:00.
</div> </div></div>
-