WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Planując wyjście na festiwal raczej nie przypuszczał, że wda się w bójkę i to na oczach Hazel. Nie chciał wszczynać awantur, jednak widok brunetki w towarzystwie Harrego sprawił, że coś w nim pękło. Był zazdrosny i wcale się z tym nie krył, choć to wcale nie było tak, że w siebie nie wierzył; ilość czasu, którą poświęcała chłopakowi dawno temu zapoczątkowała tą całą falę zmartwień i szczerze? Gdyby nie wzrok Thompsona i jego niecne intencje to najpewniej poradził by sobie z tą całą przyjaźnią damsko-męską w którą nie wierzył nic a nic! Owszem, sam miał koleżanki ale z żadną nie przyjaźnił się na tyle by wzbudzać zazdrość w Hazel, starał się dbać o to by to właśnie jej poświęcać największą ilość czasu i uwagi.
Działał impulsywnie, nie przejmował się tłumem piszczących ludzi czy też krzyczącą Butler, która za wszelką cenę chciała panów rozdzielić. Kiedy w końcu jej się udało, Weston niechętnie zszedł z chłopaka i odszedł na bok z dziewczyną, nie do końca rozumiejąc co do niego mówiła. Przez ramie brunetki obserwował Thompsona podnoszącego się z ziemi i miał jedynie ochotę mu poprawić, nie mając pojęcia, że to jego oko właśnie przypominało rozdeptaną butem śliwkę. Był pod wpływem adrenaliny, więc nie zdążył się nawet zorientować, że cokolwiek go zabolało czy zaczęło puchnąć.
- Nigdy nie powiedziałem, że się z kimś puszczasz. Po co w ogóle tak gadasz? - skrzywił się i otrzepał z trawy, która uczepiła się jego jeansowej kurtki - Jak mam akceptować to, że poświęcasz tyle czasu chłopakowi, który jest w Tobie zakochany, Hazel? On nawet temu nie zaprzeczył, naprawdę tego nie widzisz? Może po prostu nie chcesz? - urwał bo w ich towarzystwie pojawiło się kilku ochroniarzy , którzy od razu zabrali ich ze sobą do oddalonej od imprezy przyczepki. Nie tak planował spędzić ten dzień, chciał jedynie by jego narzeczona w końcu przejrzała na oczy no i przecież to Thompson wykonał pierwszy krok, prawda? Nah, Bowsley i tak był pewien, że poniesie odpowiedzialność za wszystko. Kiedy siedzieli jak serdelki w puszce czekając na cholerne badania, które nie miały żadnego związku z całym zajściem, Wes pragnął jedynie się stąd ulotnić. Nie mógł znieść towarzystwa chłopaka, a tym bardziej Hazel, która ignorowała wszelkie sygnały ze strony bruneta. - Kurwa, poważnie? - mruknął, przewracając oczami i w końcu wychylił się by spojrzeć na chłopaka - W życiu by niczego nie wzięła.. - odpowiedział, chociaż co on tam mógł wiedzieć? Zaszło między nimi tyle zmian, że już sam nie był niczego pewien. - Wyszła z Tobą, więc powinieneś o tym wiedzieć i zadbać o to by była bezpieczna? Chociaż chuj wie bo mam wrażenie, że jestem najmniej doinformowany - westchnął i oparł głowę o ścianę blaszanej przyczepy. Zgłosił się nawet na ochotnika do badań bo przecież co mogło się stać? Owszem, brał mocne leki przeciwbólowe po wypadku ale to nic nielegalnego, więc wystarczyłby jeden telefon do jego lekarza by sprawę wyjaśnić. Poza tym chciał jak najszybciej stąd wyjść.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No cóż… do tej pory nie widziała. Pozostawała błogo nieświadoma tego, co czuje do niej Thompson. Nawet jeśli ostatnio przekroczyli granicę, nawet jeśli sama poczuła się z tym dziwnie – to wychodziła z założenia, że to nic poważnego, że nie ma w tym wszystkim mowy o uczuciach. Poważnych uczuciach. Teraz jednak? Coś do niej dotarło.
- Nie widziałam. – przyznała cicho, że właściwie mógł ją słyszeć tylko Weston, albo nawet i nie! W tych chaosie, który panował wokół nich nawet jemu mogły umknąć słowa brunetki. Ale były szczere, naprawdę nie wiedziała. I jeśli znał ja na tyle dobrze jak jej się wydawało, że ją znał – w jej spojrzeniu też mógł to zauważyć, że nie kłamała. Ten jeden raz naprawdę nie kłamała. Nie zmieniało to jednak faktu, że Thompson był jej najlepszym przyjacielem, nie chciała i nie potrafiła z niego zrezygnować.
Był z nią na długo przed Westonem. Był z nią, gdy właściwie była nikim – zwykłym dzieciakiem, który uniknął rodziny zastępczej tylko dlatego, że była wystarczająco „duża” by sama o siebie zadbać. Nie była bogata. Nie miała znajomości. Nie uważała się nawet za przesadnie atrakcyjną. Zabawne… bo dlaczego właśnie dwóch niesamowitych gości się żre o nią. Tak jakby o nią. W rzeczywistości pewnie chodziło o jakąś męską dominację czy coś w tym stylu, ale maksymalnie to uproszczając – o nią.
Gdy ktoś ją złapał za rękę obruszyła się, bo ona przecież nic złego nie zrobiła. Nawet próbowała przekonać ochronę, że już wszystko w porządku, że już wszystko sobie wyjaśnili i będą grzeczni, a ona będzie ich przecież pilnowała. Nic z tego. Absolutnie nic z tego.
Opadła na krzesło i westchnęła teatralnie, bo naprawdę… tylko tego im brakowało. A czy coś brała? Spojrzała na Thompsona, ale nie zdążyła nawet odpowiedzieć, bo Wes obruszył się, że ona nigdy nic nie bierze… no i tu pojawiał się problem.
Spojrzała na narzeczonego i skrzywiła się lekko – No tu może być mały problem. – bo po pierwsze „w życiu” to za dużo powiedziane, a poza tym no… poprzedniego wieczoru wyszła dla odmiany z dziewczynami na imprezę, bo tak – koleżanki też miała. I mogły trochę przesadzić. Odrobinkę – Jeżeli zrobią mi ten test, a on coś wykaże to… prawdopodobnie mogę zapomnieć o ratownictwie? – szepnęła i nie patrzyła ani na jednego, ani na drugiego… była zła, na nich. Bo to przez nich teraz tu siedziała i czekała jak na skazanie – Także mam nadzieję, że było warto. – prychnęła, pochyliła się opierając łokcie na kolanach i ukryła twarz w dłoniach. Miała serdecznie dość tego festiwali. Serdecznie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na usta cisnęło mu się kolejne agresywne zamknij ryj, Weston, kiedy ten zaczął gadać, że Hazel W ŻYCIU niczego by nie wzięła. Harry sam nie wiedział czy ma się zaśmiać, uświadamiając gościa, że duhh, owszem, wzięła i to nie raz, czy po prostu temat przemilczeć, ignorując każde kolejne słowo, które w jego stronę wypowiadał. Z trudem, ale w końcu zdecydował się na tą drugą opcję, zaciskając mocno szczękę i wzrok wbijając w Hazel, żeby tylko przypadkiem nie spojrzeć na Bowsleya. I nie rzucić czegoś, co jeszcze mogło całą tą sytuację pogorszyć.
Kiedy? – zignorował też gadanie Butler, już gorączkowo myśląc nad tym co zrobić, żeby jakoś jej pomóc. Bo cholera, oczywiście, że nie było warto, jeśli przed oczami majaczyła mu już wizja załatwiania dla Hazel prawnika i wyciągania jej z tego wszystkiego, w co wpakowali ją nieświadomie z Westonem. To oni się pobili i to oni jako jedyni powinni ponieść konsekwencje, nie wciągając w to Haz, która jedynie stała z boku i rozdzielała ich dopiero kiedy na ślepo okładali się pięściami po twarzach. – Wczoraj? Dzisiaj? – dorzucił jeszcze, wzrokiem odprowadzając Bowsleya, który jako pierwszy zgłosił się na ochotnika, żeby zrobić ten pieprzony test. I, chociaż zdecydownie nie powinien tego robić, złapał dłoń Hazel, dłuższą chwilę kurczowo trzymając ją w swojej. – Nawet jeśli by wykazał to coś ogarniemy, obiecuję. Okej? – jakby czekając na jakieś potwierdzenie z jej strony, dopiero kiedy kiwnęła chociaż głową, puścił tą małą, dziewczęcą dłoń, kątem oka spoglądając na ochroniarzy. – Tak się zastanawiam panowie, czy takie zatrzymywanie nas tutaj jest w ogóle zgodne z prawem. I czy wymuszanie na nas tych testów też, szczególnie jeśli nasza koleżanka nic nie zrobiła. Może powinienem zadzwonić do, no nie wiem, jakiegoś prawnika? Albo na policję żeby się tego dowiedzieć? – zaczął nagle, siedząc dalej na swoim miejscu i czekając nie tyle co na swoją kolej, żeby poddać się testom, a jakąś odpowiedź od panów ochroniarzy, którzy... no właśnie, którzy najprawdopodobniej nawet ich tu trzymać nie powinni. – Ja proponuję, żebyśmy wszyscy rozeszli się w swoje strony i o sprawie zapomnieli. A od siebie mogę obiecać, że z kolegą i koleżanką na pewno na festiwal już nie wrócimy, więc nikt nie będzie się więcej bić – dorzucił od razu, wymuszając na sobie nawet jakiś lekki uśmiech, żeby brzmieć bardziej wiarygodnie. Nie potrzebował żadnego poparcia ze strony Hazel czy Westona, który właśnie do nich wrócił, ale dla pewności zerknął najpierw na swoją przyjaciółkę, a później na chłopaka, żeby w razie czego brnęli razem z nim w tym samym kierunku. Bo serio, jakim prawem oni ich tam w ogóle trzymali? – To jak? Możemy już iść?
Ostatnio zmieniony 2020-08-26, 23:28 przez Harry Thompson, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Hazel, siedzenie w przyczepie i wyczekiwanie swojego końca musiało być stresujące… Jednak dziś jest Twój szczęśliwy dzień! Ochroniarze jakimś cudem przyjęli argumentację Harry’ego. Zaśmiali się pod nosem, mówiąc, że tak naprawdę chcieli Was tylko wystraszyć i dać Wam nauczkę, ale jak jeszcze raz złapią „nieszczęsną trójkę” na bójce, to kolejne dwadzieścia cztery godziny spędzicie już na komisariacie.

Wychodzicie na zewnątrz, prawdopodobnie planując się rozdzielić, ale zastajecie coś, czego się nie spodziewaliście. Głowna scena stoi w ogniu – płomienie w zastraszająco szybkim tempie zżerają wszystkie materiałowe części scenografii. ABBA już dawno uciekła z podestu, a ludzie biegną prosto na Was.

Zaczynacie uciekać w stronę wyjścia, ale Hazel potyka się i ląduje twarzą w ziemi. Prawdopodobnie skręca przy tym kostkę, co jest fatalną sytuacją, bo chłopaki sami są kontuzjowani.

Zadanie grupowe: tłum na Was napiera, wszyscy panikują i każdy chce się ratować. Gdy rozglądacie się dookoła widzicie, że scena nie jest jedynym miejscem trawionym ogniem. Podobnie stało się z food courtem i diabelskim młynem. Musicie szybko przenieść Hazel, która nie może biec, w bezpieczne miejsce, zanim ktoś Was staranuje.

Najbliższy post MG pojawi się 24.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czuł się jak skończony idiota, jednak nie z powodu przesadnej zazdrości czy tej cholernej bijatyki. Miał wrażenie, że kompletnie nie znał osoby, którą obecnie stała się Hazel. Jego Hazel. Nie wiedział ile przed nim ukrywała i jak faktycznie wyglądały jej spotkania z przyjaciółmi do których ostatnimi czasy tak chętnie lgnęła. Nie widział w tym nic niewłaściwego dopóki nie okazało, że to głównie z Thompsonem spędzała czas i brała jakieś świństwa, które wpakować ją teraz mogły w niezłe szambo. Przemilczał to wszystko, czując, że zwyczajnie brakuje mu słów; nie miał nawet ochoty z nią rozmawiać, więc rolę zatroskanego księcia na białym koniu oddał chłopakowi, który najpewniej był bardziej doinformowany. Kiedy zdecydował się wyjść przed szereg i zgłosił się na ochotnika do tego idiotycznego badania, poszedł za jednym z ochroniarzy do toalety z plastikowym kubkiem i naprawdę chciał mieć ten wieczór za sobą. Nie zdążył jednak nawet rozpiąć paska, a już przywołano go z powrotem do Hazel i Harrego. Najwyraźniej wszyscy pragnęli zrobić z niego okolicznościowego błazna. Po wyjściu z przyczepy, Weston chciał bez słowa ruszyć w swoją stronę, jednak zanim zdążył zrobić jakikolwiek krok naprzód jego oczom ukazała się płonąca scena i spanikowany tłum, który pędził w ich stronę jak bydło na Mufase. Nie było czasu na stworzenie sensownego planu ucieczki bo po chwili Hazel leżała na ziemi ze skręconą kostką i sumienie nakazało mu zabrać ją w bezpieczne miejsce pomimo całej złości, którą w sobie trzymał.
- Thompson! Pomóż mi ją podnieść! - krzyknął i od razu podbiegł do brunetki próbując podnieść ją z ziemi. Nie mieli czasu na delikatność dlatego chwycił ją za ramie i uniósł, czekając aż Harry od razu zrobi to samo. Musieli znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, gdzie nie spłonęli by żywcem i nie skończyli pod butami uciekających tłumnie ludzi. - Musimy się stąd wynosić, ogień się rozprzestrzenia i za moment zmasakruje nas ten tłum - wskazał pospiesznie podbródkiem na biegnącą w ich stronę hordę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wychodząc z przyczepy ochroniarzy, ulga jaką Harry wreszcie poczuł zdawała się przysłaniać wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut. Uśmiech na jego ustach zupełnie nie wskazywał na to, że jeszcze niedawno na Hazel był obrażony czy że Westona na ślepo okładał pięściami, kiedy ten się na niego rzucił - bo tak, Thompson oczywiście uważał, że to nie on zrobił pierwszy krok do eskalacji tego dotąd nieporuszanego na głos konfliktu, który skończył się zwykłą, beznadziejną w skutkach bójką. Naprawdę nie było po nim widać, że coś się działo, że był w złym humorze lub że ma jakiś problem - bo ani nie był, ani żadnych nie miał, mając jednak świadomość, że jednego, dosyć poważnego właśnie uniknęli. Kątem oka zerknął nawet na Hazel, po części gotowy zaproponować jej podwózkę do domu czy po prostu spędzenie tego czasu gdzie indziej, z dala od oddalającego się powoli Westona, tak jakby w mgnieniu oka cała ta złość wymieszana z rozgoryczeniem też już minęła. I może właśnie tak było? Może potrzebował znaleźć się w takiej sytuacji, żeby zrozumieć, że nie może być na nią zły? Nie może, bo ją kocha? Już zresztą otwierał powoli usta, chcąc na głos zaproponować to, o czym myślał, ale w tej samej chwili dotarło do niego ile ludzi nagle w ich stronę biegnie. Dłuższą chwilę potrzebował jednak żeby zrozumieć co się dzieje, żeby dostrzec też w oddali ogień, pożar, wyłapać pojedyncze słowa z tych wszystkich krzyków i... i zobaczyć, że z jego pola widzenia zniknęła też Hazel, teraz już leżąca gdzieś na ziemi. Gdyby nie ta sytuacja, to nagła obecność Westona znowu by go zirytowała, a w duchu odliczałby czas do momentu aż od nich odejdzie, ale tym razem, o dziwo, jego słowa tylko pomogły Harry'emu przywrócić się do porządku. Od razu ruszył w jego stronę, w mgnieniu oka doskakując też do Hazel i łapiąc ją za drugą rękę, którą założył sobie za szyję. O wiele łatwiej byłoby gdyby któryś z nich po prostu wziął ją na ręce i zaniósł gdzieś, gdzie było względnie bezpiecznie - czyli z dala od sceny, diabelskiego młynu i wszystkich tych atrakcji, które w miarę upływu czasu pożerał ogień - ale tym razem musieli współpracować. I ze względu na Butler to właśnie miał zamiar robić Thompson. – Tam! – krzyknął nagle, wskazując palcem na bliżej nieokreślone miejsce, gdzie przekonany był, że była brama, którą całkiem niedawno mijali wchodząc na teren festiwalu. – Słuchaj, tam jest jedno wyjście. Chyba najbliższe jakie stąd mamy i to od strony parkingu. Znajdziemy mój samochód i zabieramy się stąd – na szybko wytłumaczył Westowi, przez prawie cały ten czas zerkając to na buzię Hazel, to na jej nogę, którą z trudem stawiała na ziemi w miarę jak szli do przodu. – Haz, jeszcze kawałek, okej? Wchodziliśmy tędy, pamiętasz? Zaraz będziemy w aucie, no, naprawdę mamy blisko – nie do końca, ale musiał ją jakoś zagadać, tak? Żeby chociaż nie zwracała uwagi na ból, który widoczny był nawet na jej twarzy. – O, widzicie? Jest ta brama!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Tłum dziczeje coraz bardziej, ludzie całkowicie zapomnieli o zdrowym rozsądku, zachowaniu bezpieczeństwa, każdy rzuca się do przodu, aby jak najprędzej uciec z miejsca trawionego przez ogień. Ogień, który łatwo się rozprzestrzenia, bowiem wokół jest sporo łatwopalnych materiałów, a także kabli, które dosięgnięte płomieniami iskrzą się i tworzą nowe ogniska. Po chwili całość zlewa się w jeden wielki pożar. Nie tylko napierający tłum nie jest po waszej stronie, a także unoszący się dym, drażniący gardło i oczy.

Weston - zauważasz, że ogień jest coraz bliżej was, a wiejący wiatr co chwila zmienia jego kierunek. Brama którą wskazał ci wróg będący chwilowo twoim sprzymierzeńcem wydaje się być kolejnym miejscem, która zostanie w ciągu kilku chwil stracone przez palące płomienie. Co robisz? Sprzeciwiasz się pomysłowi Harry'ego i wybierasz inną drogę ucieczki czy ten jeden raz postanawiasz zaufać drugiemu mężczyźnie?

Harry - miałeś rację, że o wiele lepszym pomysłem było wzięcie Hazel przez jednego z was na ręce, bo przez powolne kuśtykanie dziewczyny wasze tempo jest znacznie wolniejsze od wymaganego. W dodatku w pewnej chwili ktoś leżący na ziemi łapie cię za rękę i szarpie. To nieznajoma blondynka, której twarz jest cała w ciemnych smugach, a z oczu leją jej się łzy. Widocznie potrzebuje pomocy.

Hazel - ty zdajesz się być chwilowo w innym miejscu - przerażenie miesza się z bólem. Skręcona kostka i maszerowanie na niej to była głupota, bowiem twoja noga wygięła się w dziwny sposób, a ból pulsuje jeszcze bardziej.

Co zrobicie? Pomożecie tej dziewczynie, która zaraz zostanie stratowana przez tłum i zaryzykujecie zdrowiem własnym i Hazel, która słabnie na waszych oczach czy zignorujecie ranną, nieznajomą blondynkę i przedostaniecie się za bramę - w pozornie bezpieczne miejsce?

To przedostatni post MG – event zbliża się ku końcowi. Ostatni post MG pojawi się 31.08, o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mężczyźnie wcale nie uśmiechała się taka forma współpracy, jednak na moment obaj musieli odrzucić całą nienawiść i nie chęć, którą darzyli się wzajemnie i pomóc Hazel, która nie była w stanie opuścić tego miejsca sama. Najpewniej jeden z nich byłby w stanie sobie z całą sytuacją poradzić ale czy któryś z nich faktycznie potrafiłby zignorować obecną sytuację i po prostu uciec w popłochu? Zależało im na Butler, więc obaj starali się za wszelką cenę zadbać o jej bezpieczeństwo. - Ogień rozprzestrzenia się dość szybko, nie wiem czy zdołamy się tam dostać przed nim - zauważył, przypatrując się Thompsonowi i próbując znaleźć inne wyjście z tej totalnie pochrzanionej sytuacji. Każda opcja jednak wydawała się być beznadziejna, bo ze skręconą kostką nie byliby w stanie nawet pokonać drucianego płotu. Nie chciał tracić tak cholernie cennego czasu, więc zgodził się na plan chłopaka. Po chwili jednak inna, leżąca na ziemi dziewczyna chwyciła Harrego za ramię, prosząc go o pomoc. - Weź tę dziewczynę na ręce, a ja wezmę Hazel. Zdążymy, musimy! - krzyknął i sam wziął Hazel na ręce by jego - chwilowo - towarzysz pomógł nieznajomej blondynce. W ten sposób mogli pokonać ten niedługi dystans znacznie szybciej i przy okazji uratować dziewczynę, która z całą pewnością zostałaby stratowana przez lecący w ich stronę tłum.
- To już nie daleko, Haz. Musisz wytrzymać - odpowiedział, trzymając ją w ramionach i dysząc w popłochu. Zerkał jedynie przez ramię za Thompsonem, upewniając się, że był tuż za nimi. Mimo ich wieloletniego sporu i nienawiści nie zostawiłby go tutaj na pastwę losu. Przez chwilę nie chodziło o Hazel, a o bycie przyzwoitym, dojrzałym człowiekiem, który potrafi odrzucić wszelkie niesnaski na bok. Po dość szybkiej i chaotycznej akcji udało im się w końcu dobiec do bramy i przedrzeć na parking, gdzie Bowsley ślepo kroczył za chłopakiem w poszukiwaniu jego auta. Chciał jak najszybciej się stąd wynosić ale jeszcze bardziej zależało mu na tym by obie dziewczyny trafiły czym prędzej do szpitala. - Gdzie zaparkowałeś auto? Ogień za moment się tu dostanie, a wtedy wszystko pójdzie z dymem - krzyknął w stronę bruneta, rozglądając się dookoła i ukradkiem przyglądając się cierpiącej z bólu Hazel.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Wasza trójka zdecydowanie nie powinna spotykać się razem. Trójkąty miłosne od zarania dziejów mają się źle i Wy nie odbiegacie od reguły. Każde z Was doznało kilku obrażeń, częściowo wynikających z bezsensownej bójki:

Harry – skręcony nadgarstek.

Weston – podbite oko, złamany palec.

Hazel – skręcona kostka, naciągnięte ścięgno.

Harry, bardzo nie chciałeś słuchać się Westona, ale miał rację – trzeba było pomóc dziewczynie. Właśnie dlatego podbiegłeś do niej i z wielkim trudem (nadgarstek nie ułatwiał tu sprawy), wziąłeś ją na ręcę. Z każdym korkiem ból nasilał się, a z pomiędzy Twoich warg wydobywają się syknięcia. Okazało się, że nieznajoma ma otwarte złamanie w piszczelu. Prawdopodobnie ktoś przebiegł po jej nodze, gdy leżała w kieszeni.
Mimo powagi sytuacji nie możesz przestać myśleć o tym, że to Ty powinieneś nieść Hazel.

Dotarliście do auta, do którego udało Wam się zapakować we czwórkę. Wszyscy pojechaliście do szpitala, choć dojazd nie był łatwy – Harry, który kierował pojazdem, bardzo cierpiał z powodu nadgarstka i co chwilę głośno przeklinał.

Hazel – przez całą drogę po Twojej buzi ciekły łzy – nigdy nic Cię tak nie bolało. W trakcie jazdy zupełnie nieświadomie położyłaś lewą dłoń na udzie Thompsona. Weston siedzący z tyłu wszystko widział.

Do odegrania w po-eventowej grze: wizyta w szpitalu. Hazel, po prześwietleniu okazuje się, że Twoja noga wcale nie jest skręcona - lekarz stwierdził złamanie, więc czeka Cię gips i dłuższa rekonwalescencja.

Ingerencje MG zakończone zostają wraz z tym postem – zachęcamy jednak również do spokojnego zakończenia rozgrywki. Tematy pozostaną otwarte przez najbliższy tydzień (do 07.09.).
<br><br>Dziękujemy za udział w zdarzeniu!



</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko to działo się tak szybko. Nie rozumiała. Nie ogarniała. A na dodatek tak bardzo bolało. Najpierw ta durna bójka o coś, co nie miało najmniejszego sensu – a jednak utknęło w jej głowie i chyba tak szybko się tego nie pozbędzie. Przygoda z ochroną, która niewątpliwie ją nastraszyła – bo taka głupota mogłaby przekreślić całkowicie jej przyszłość, na którą przecież ciągle liczyła. Później było już tylko gorzej. Nie spodziewała się pożaru. Potykania się o własne nogi też nie planowało. Aż chrupnęło! Oczy zaszły jej łzami i bez pomocy chłopaków nie dałaby sobie rady. No właśnie… chłopaków. Nie przypuszczała, że sytuacja będzie mogła się tak skomplikować. Ale chętnie przyjęła pomoc od Westona, gdy ją wziął na ręce, mocniej do niego przylgnęła i tak – czuła się z nim bezpiecznie. Nawet jeśli w głowie miała mętlik. Ogromny mętlik. Ogłupiał ją jeszcze ból. To wszystko nie tak miało wyglądać…
Dała się jednak zawieźć do szpitala – nie protestowała. Grzecznie słuchała się rad, poleceń lekarzy i całego personelu. Wszystkich się słuchała, bo prawdę powiedziawszy… miała dość. Marzyła tylko o tym, żeby ten dzień się skończył.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ten moment, ten o którym wspominał Weston, że jeszcze go mają zanim ogień przedostanie się też do bramy w kierunku której uciekali, minął tak szybko, że Harry zdawał się go nawet nie zarejestrować. Musiał w końcu zabrać ranną dziewczynę, której złamania w pierwszej chwili nawet nie zauważył, zbyt zaaferowany tym co dzieje się dookoła. I nie tylko. Ból nadgarstka nasilał się przecież z każdym kolejnym krokiem, a dodatkowy ciężar wcale niczego nie ułatwiał, kiedy usilnie starał się jednocześnie być wystarczająco szybki, by wyjść z tej sytuacji cało, ale też utrzymać blondynkę na rękach. I oczywiście, że to on powinien nieść teraz Hazel, a Wes tą obcą dziewczynę. Tak, tak powinno być. On chciał to robić, więc to on powinien zadbać o to, żeby bezpiecznie dotarli na parking. Pojechali do szpitala i skończyli ten koszmar, który sukcesywnie narastał od tego pierwszego ciosu, jaki Bowsley wymierzył mu prosto w twarz. Ale czy takie myślenie było tu w ogóle na miejscu? Czy nie powinien skupić się na tym, że przynajmniej wszyscy wydostaną się z festiwalu cali, nieważne jak? Może. Może tak, może nie. To i tak zdawało się nie mieć teraz znaczenia, skoro nawet kiedy Weston wreszcie sadzał Hazel na miejscu pasażera a Harry w dalszym ciągu zajmował się obcą dziewczyną, czuł to dziwne rozgoryczenie, które towarzyszyło mu jeszcze przez długi czas, aż wreszcie każdy z nich poszedł w swoją stronę. Lub przynajmniej powinien z pozoru pójść, bo przecież on, Harry Thompson, nie mógł zostawić Hazel. I nie zostawił.
Więc kiedy tylko jego nadgarstek został szczelnie zabandażowany, a Wes zniknął już z pola widzenia, a może nawet i całego szpitala, Harry znowu znalazł się u boku Butler i tkwił tam aż do momentu w którym w gipsie i cała zapłakana mogła wrócić do domu. Pytanie tylko czy swojego?

zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niczego nie pragnął bardziej jak końca tej cholernej imprezy, która ostatecznie okazała się totalną klapą. Żałował, że i tym razem nie zdecydował się na spokojny wieczór w towarzystwie Netflixa ale niestety mleko się rozlało. Całe szczęście nikomu nic się nie stało i skończyło się jedynie na złamanej ręce Hazel i drobnych urazach chłopaków. Bowsley nawet się nie spostrzegł, że jego palec był złamany i w całym tym ferworze walki starał się jedynie zapewnić swojej dziewczynie bezpieczeństwo. Po dotarciu do szpitala chłopak jedynie poczekał na diagnozę szpitala i w dogodnym momencie ulotnił się, chcąc tym samym uniknąć konfrontacji z brunetką. Nie miał sobie za złe tej całej awantury z Thompsonem i wciąż trzymał się własnych przekonań ale po tym wieczorze miał dość bycia piątym kołem u wozu, to było zbyt wiele. Po wyjściu z budynku ruszył przed siebie i w trakcie spaceru zorientował się także, że w czasie bójki zgubił także swój telefon, więc nie był w stanie nawet wezwać sobie taksówki. Ostatecznie zdecydował się na dość późne odwiedziny przyjaciółki Hazel, Celeste.

/ zt

autor

Zablokowany

Wróć do „West Seattle Summer Fest”