WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Blake, Ryan, Shahruz:
Słuszna uwaga, Ryan. Festiwale nie powinny być poligonem dla sprzeczek toczonych na politycznym tle. Rzeczywistość okazuje się jednak, jak zwykle, przewrotna. Do podobnych wniosków zdaje się dochodzić mężczyzna, którego tors opasany jest materiałami wybuchowymi.
W tle wciąż, jak odtwarzana bez końca, zacięta płyta albo inna mantra, przewija się nazwisko Blake’a. Ludziom z łatwością przechodziło przez gardło, by bez większych ogródek kierować w twoją stronę ogół zarzutów, Griffith – i, generalnie, otwarcie wiązać cię ze zdarzeniami mającymi miejsce wokół was.

Uwaga: podjęte przez was decyzje będą miały wpływ na dalszy tok wydarzeń. Możecie działać wspólnie lub na własną rękę, a wybory każdego z was oddziaływać będą na siebie nawzajem.
- T-to tylko atrapa! Dajcie, kurwa, spokój! Prze-przecież… Ja pierdolę… Co my najlepszego… Przecież on nie może zginąć! N-n-nie może! – powtarzał, mamrocząc, na zmianę – mniej lub bardziej wyraźnie. – Chcieliśmy tylko nastraszyć tych jebańców, którzy cały ten burdel… potem… wrzucają, do tej pierdolonej zatoki! -
Gdzieś zza pleców dobiega was sygnał jednostek – zarówno policyjnej, jak i ratunkowej.
- Kurwa! Nie mogę tak po prostu skończyć w pierdlu! To nie moja wina! Nie chciałem, żeby kogoś skrzywdzili! – krzyknął, podnosząc się na równe nogi.
Jeśli wierzyć temu, co mówi mężczyzna, za bezpośredni wybuch petardy odpowiedzialna była pozostała dwójka. Sprawa ma się jednak, na waszą niekorzyść, dosyć kiepsko. Nie wyglądacie na kogoś, kto brałby czynny udział w napaści – wszakże utrzymujecie spory, ostrożny dystans. Wiecie natomiast, że wkrótce pojawi się tu zaalarmowana przez ochronę policja – a w składzie waszej grupy znajduje się znany mundurowym Blake Griffith. Nie trzeba wspominać, że do ludzi jego pokroju w ich światku nie pała się sympatią.
Rozważcie różne opcje, biorąc pod uwagę:
  • - fakt, że mężczyzna zamierza uciec – wspominając coś o znajomości krótszej drogi,
    - leżącego naprzeciw was, krwawiącego chłopaka – jeśli zdecydujecie się ulotnić, prawdopodobnie skończy pozostawiony samemu sobie,
    - możliwość ucieczki wraz z mężczyzną lub zatrzymania/obezwładnienia go (przewaga liczebna); z zachowaniem świadomości, że policja może oddać strzał w waszym kierunku.
To przedostatni post MG – event zbliża się ku końcowi. Ostatni post MG pojawi się 31.08, o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Shahruz doczepił się do nich trochę jak to przysłowiowe piąte koło u wozu, ale pojęcie wstydu nie było mu do końca znane, więc analogicznie niezbyt się tym przejmował. Nawet nie ogarnął, że jego nowi znajomi byli trochę starsi od niego. Chociaż w sumie czy to miało aż takie znaczenie? Wyglądali młodo i, tak jak on, nie lubili złego piwa. Byli więc odpowiednimi ludźmi na odpowiednim miejscu.
W innych okolicznościach może byłby trochę smutny, że przez te kiepskie wydarzenia nie będzie mu dane zobaczyć tańców Duy Lipy na żywo, ale w tamtym momencie było to ostatnią rzeczą, o jakiej myślał. Może później przyjdzie moment na opłakanie tej straty artystycznej.
Sytuacja zrobiła się niebezpieczna zaledwie w przeciągu kilku sekund. W jednej chwili po prostu stali i rozmawiali o opłakanej jakości tutejszego piwa, a w drugiej już zastanawiali się, jak wybrnąć z tego bagna. Co tu się w ogóle zadziało? Ludzie wrzeszczeli i biegali dookoła, w tle wybuchały petardy, a jakiś wariat z czymś, co wyglądało jak ładunki wybuchowe, błagał ich o pomoc. Shahruz miał wrażenie, jakby właśnie znalazł się w centrum jakiejś wielkiej tragikomedii.
Na polecenie ”spieprzaj, młody? niemalże obrócił się na pięcie, gotowy do jego wykonania. Jedynym, co powstrzymywało go przed takim finałem całej akcji, był fakt, że jego nowi koledzy wciąż tam stali, najwyraźniej się wahając.
- No co wy? – jęknął, patrząc z przestrachem to na jednego, to na drugiego. – I tak mu nie pomożemy, to jakiś pierdolony samobójca. – Dziesięć pierwszych lat swojego życia spędził w Iranie, gdzie takie sytuacje były na porządku dziennym i chociaż minęło już tyle czasu, odkąd Hale’owie uwolnili go z tamtego kraju, podobne sytuacje wciąż zapalały w jego głowie alarmowe światełko. – Sam to na siebie ściągnął. – Może i był bez serca, ale czy w takich okolicznościach w ludziach nie zaczynał wychodzić na wierzch pierwotny instynkt przetrwania, który mówił ”bierz nogi za pas i nie zwracaj uwagi na innych”? – Było się kurwa nie mieszać, ty durny chuju! – krzyknął ze złością do leżącego na ziemi faceta, a potem przetarł twarz otwartymi dłońmi i zrobił nerwowe kółko dookoła własnej osi. Jedno było pewne – musiał się ogarnąć, jeśli nie chciał dostać w mordę od swoich nowych kolegów.
Mimo wypowiedzianych słów, nie był w stanie odejść. Jak przez mgłę pamiętał, jak wiele lat temu jacyś obcy ludzie ratowali go z gruzów zrównanego z ziemią domu, chociaż mogli po prostu go zostawić, bacząc wyłącznie na własne tyłki. Pamiętał widok jakiejś ręki, wystającej spod stosu cegieł. Nigdy nie dowiedział się, czy była to ręka jego matki, brata czy siostry – nieznajomi ludzie uratowali go bowiem na moment przed tym, jak ziemia zatrzęsła się po raz kolejny, a jakaś cegła przeleciała mu tuż obok nosa. I teraz jak na złość, choć nosiło go jak diabli, a nogi same rwały się do ucieczki, nie mógł podjąć decyzji, zawieszony pomiędzy dbaniem o własne cztery litery, a uratowaniem kogoś, kto być może wcale nie chciał tak źle.
- Ja, kurwa, nie wiem. Niech któryś z was zdecyduje. – Był z nich wszystkich najmłodszy, nie miał doświadczenia w podejmowaniu decyzji. Za to ci dwaj, zwłaszcza Ryan, który chyba znał się na rzeczy, wyglądali na takich, których życie już nie raz zaskoczyło.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fakt, Griffith swoje przeżył za kratami. Tego nie mógł zaprzeczyć. Co by jednak nie było, zawsze dbał o bezpieczeństwo bliskich. I ten także nie był wyjątkiem. Tak naprawdę nie chciał teraz mieć z tym wszystkim nic wspólnego, bo sam również wiele przeżył. Opuścił armię by jednak unikać już takich nieprzyjemnych akcji, które są naprawdę niebezpieczne. Wkurzyło go to, że nawet teraz, podczas niegroźnego nikomu festiwalu, ktoś postanowił zaburzyć ład i zrobić niezłe gówno, za przeproszeniem.
Powinni zginąć marnie, jednak kurde, nigdy nie opuszczał potrzebujących w potrzebie.
- Kurwa – przeklął na głos, bo już wiedział, że nie odejdzie łatwo, choć powinien. – Idę do niego Blake. Nie dam mu się kurwa wykrwawić na moich oczach, szczególnie, ża tamten popapraniec niby udający zamachowca chce spierdlić, chociaż… – rzucił z syknieciem. I jeśli to atrapa, to musiała wyglądać wiarygodnie, skoro wcześniej było to dla jego oczu prawdziwym materiałom wybuchowym. Szczególnie jeśli to robił zwyczajny szarak. A jak widać, chyba był kimś więcej. – Czekaj! Jesteś pewny, że to atrapa? Wygląda jak prawdziwe materiały wybuchowe – zaznaczył mocno do tego idioty, który zabierał sie do ucieczki, bo kto wie? Może został wmieszany w coś, czego sam nie był świadomy, jak ten jego krwawiący właśnie kumpel? Może faktycznie chcieli tylko nastraszyć, a w rzeczywistości ktoś założył na niego zamiast atrapę, o której ciągle myślał, prawdziwe materiały. Oby tylko ten miał zapalnik.
Sygnały ratunkowe mogły wprawiać w poczucie ulgi, jednak niekoniecznie całkowicie. Bo robiło się nerwowo bardziej dla tych po drugiej stronie, przez co koleś z niby atrapą faktycznie mógłby coś odwalić.
A chciał tylko wypić dobre piwo i posłuchać dobrych koncertów live.
Rzeźnia to jeszcze raczej nie była. Chociaż coraz bardziej mogło się to z każdą minutą rozkręcić, to kto wie. I pewnie tak było, skoro palił się do tego Diabelski młyn! Czyżby to jednak jakaś grubsza akcja była? Kim do diabła była ta wcześniejsza parka, która zwiała?
- Nie zdejmuj tego sam. Poczekaj na przyjazd odpowiednich służb i kurwa nic nie dotykaj dopóki nie potwierdzą, że to faktycznie atrapa. Jeśli faktycznie mówisz prawdę, bo to nie wygląda na robotę amatora. Odsuń się od kumpla, to zobaczę jak z nim – krzyknął do niego. I wtedy spojrzał przelotnie na młodego. – Młody miało Cię tu już nie być – rzucił przez ramię do Shah. Nie da mu w mordę, ale niech już nic nie mówi i nie wrzeszczy, tylko się stąd zwija. Bohaterem nie zostanie. Nie powinien nawet kuźwa próbować, bo tylko Ryanowi wszystko utrudni. Nie znał jego historii i pochodzenia. Nie wiedział, że przeżył podobny syf i że mieszkał w Iranie. Sam tam był. Wiedział, jak to wygląda.
W zależności od tego idioty, czy tamten go posłuchał i odszedł na bezpieczną odległość, czy też zwiał, bo mu to bez różnicy - pewnie do tamtego rannego podejdzie, chyba, że karetka w końcu przyjedzie i nie będzie musiał tego robić. Jechali tu jakby w nieskończoność, a dla tamtego każde sekundy ważne. Ochroniarze też byli niczym cienie. Blake mógł iść z nim, albo zająć się czymś innym. Młody najlepiej jakby go posłuchał, ale ten może i tak swoje skoro jeszcze tego nie zrobił.
Obrazek
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie udawał, że po wyjściu z więzienia, socjalizowanie się przychodziło mu z łatwością. Ba, był to trudny proces, w którym jeszcze nie widział swojego udziału; nie chciał odgrywać w nim głównej roli, na co naciskali rodzice, jak i sugerowała - aktualnie - dobra znajoma, a kiedyś terapeutka, którą poznał w zakładzie karnym. Ten dzień planował spędzić na siłowni, by po długim i intensywnym treningu móc nieco popsuć sobie organy wewnętrzne i zmącić krew wysokoprocentowym trunkiem, który wypiłby w towarzystwie Mitchella. Teraz? Miał ochotę posłać niezadowolone spojrzenie przyjacielowi, jakie sugerowałoby nie co innego, jak gorzkie: a nie mówiłem, że to chujowy pomysł? Z drugiej strony - jaki był w tym sens, jaki motyw? Ryan nie znał przyszłości, nie mógł przewidzieć, że nieprzyjemności na ich drodze nie ujawnią się w postaci zaledwie jakiegoś pijaczka, mającego pretensje do Blake'a, a tempo wydarzeń będzie tak szybkie.
- Zaraz, poczekaj - krzyknął za nim, robiąc krok, albo i kilka w kierunku nieznajomego mężczyzny. Może było to lekkomyślne, nierozsądne i głupie, wszak ten wciąż miał na sobie materiały (chyba) wybuchowe. Sam nie wiedział, czy wierzył mu, że to tylko atrapa - szczególnie, kiedy brało się pod uwagę to, co działo się dookoła nich - a letni festiwal bynajmniej już nie przypominał kolorowej, radosnej areny.
- Jak nazywała się tamta kobieta? Ta, co miała bandanę na twarzy - doprecyzował, nie mając wątpliwości, że gość będzie wiedział do kogo nawiązywał, skoro wcześniej do dwójki kierował swoje słowa. Chciał zatrzymać go tu chwilę dłużej, aż do pojawienia się służb, a dodatkowo - gdyby to się nie udało - poznać dane kobiety, biorącej udział w tej masakrze. Jasne, że nie wiedział, czy cokolwiek z jego pomysłu wypali (ok, nie dosłownie), ale warto było spróbować. Uważnie starał się również kontrolować sytuację dookoła - czy nie zbliżają się inni, z podobnymi zainteresowaniami do sprawców zamieszania. W międzyczasie Ryan zwrócił się bezpośrednio do faceta, a on mógł wykorzystać krótką chwilę, gdzie nikt zdawał się nie zwracać na niego uwagi.
- Shah, na trzeciej - rzucił po chwili, odwracając się do nowego kolegi i mówiąc ciszej. - Lepiej zrobisz przyznając się do tego, że wiesz kto za tym stoi i kim był tamten awanturnik, niż stojąc tu ze mną i czekając na ruch tego świra - zasugerował, nie chcąc, by chłopak został ewentualnie zgarnięty gdzieś razem z nimi, choć bardziej prawdopodobnym było to, że tylko z nim - Ryan był przecież porządnym obywatelem, byłym wojskowym. Griffith nie dość, że wdał się w prawie-bójkę z poległym, to potem bawił się zapalniczką i - jak możliwe, że uznają - próbował odwrócić uwagę ochrony. Zajebiście. Złowrogie scenariusze przelatywały mu przed oczami, niczym popiół z trawionych przez ogień przedmiotów. I gdzie ten zbawienny deszcz, który tak często nawiedzał Szmaragdowe Miasto?
- Ja pierdolę, nie wiem, czy to dobry pomysł -
burknął cicho, wracając spojrzeniem do przyjaciela. - Ryan, kurwa, tylko uważaj, bo jak wybuchniesz z nimi, do dojebią mi kolejne ofiary, a niekoniecznie chcę wracać do paki, tu jest ciekawiej. - Rozłożył ręce w geście bezradności, ale i twardo uniósł brodę, dostrzegając zbliżające się posiłki. Oho. Lepiej było powstrzymać ten czarny humor i zachować go na inne okoliczności. Zgrywać bohatera też nie chciał, choć kusiło go, by w jakiś sposób sprowokować tego wygadanego do zostania tu, ale... egoistycznie tego nie zrobił. Może w trakcie ucieczki, gdyby nieznajomy się zdecydował, to ktoś go kropnie i będzie po problemie, a ginąć za niewinność? Bez sensu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie znał się na materiałach wybuchowych, więc w tej kwestii nie mógł pomóc Ryanowi. Zresztą w tym całym rozgorączkowaniu raczej na nic sensownego by się nie przydał, bo tylko przeżywał, że zaraz ktoś zginie, albo w ogóle wszyscy wylecą w powietrze, a on zginie, mając w ustach smak tego okropnego, festiwalowego piwa. Dlaczego życie zawsze mu to robiło?
Rozłożył ręce w geście bezradności, gdy Ryan wspomniał, że powinien był już sobie iść. Cały ten festiwal miał być tylko miłym tłem do spotkań przyjaciół, a jednak okazało się, iż jacyś niespełnieni podpalacze postanowili z nich zadrwić. Przewrotność losu.
Kiedy Blake zwrócił jego uwagę na jakichś stojących niedaleko ochroniarzy, którzy wskazywali ludziom drogę ewakuacyjną. Wysłuchawszy słów Ggriffitha, pokiwał powoli głową. Życie zweryfikowało, że żaden z niego bohater, ale to akurat mógł zrobić. Przynajmniej mógł w jakiś sposób przyczynić się do polepszenia tej beznadziejnej sytuacji.
Niepewnie robiąc dwa kroki za siebie, obrzucił ostatnim spojrzeniem kolesia owiniętego materiałami wybuchowymi, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku najbliższego ochroniarza (który w gruncie rzeczy wcale nie znajdował się aż tak niedaleko). Łapiąc nerwowo powietrze, spróbował zwrócić na siebie jego uwagę i przekazać mu cenne dane faceta, który wcześniej starał się sprowokować Blake'a do bójki, ale typek nie wyglądał na specjalnie zainteresowanego. Był bardziej skupiony na kierowaniu uciekających ludzi do najbliższego wyjścia ewakuacyjnego.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Blake, Ryan, Shahruz:

Jeeezuuu Chryyyste – jęknął przeciągle, chwytając się za głowę. – Nie wiem! Znam tylko pseudonimy, B-Blue i Dragan! M-mam już dość tego wszystkiego! Mówili… mówili, że to ma być t-tylko pokazówką! Żeby zagrać na nosie tym jebanym urzędasom z burmistrzem na czele. Pokazać, że to wszystko widać! Ten cały syf, który zamiast posprzątać, wypierdalają do naszej zatoki! Ludzie łykają potem te śpiewki, że to tylko jakieś pomówienia, i że wszystko pod kontrolą, że nie trzeba się martwić o profesjonalizm! Widzicie ten profesjonalizm, kurwa?! Widzicie?! – wrzeszczał, ewidentnie spanikowany widokiem krwawiącego kumpla. I może właśnie tego potrzebował – żeby ktoś przycisnął go odpowiednio. Żeby wygadać się i zrozumieć, że ucieczka tylko pogorszy jego i tak beznadziejną już sytuację.
K-kurwa, no chyba, że atrapa?! – krzyknął, krok za krokiem odsuwając się na bezpieczną odległość. Sam już, najwidoczniej, przestawał wierzyć w prawdziwe zamiary tych, których uważał za swoich dotychczasowych sprzymierzeńców.<br>
Shahruz – ochroniarz, do którego zwróciłeś się z informacjami, choć początkowo rzeczywiście zajęty był „pilniejszymi sprawami”, wkrótce zdecydował się wysłuchać tego, co masz do powiedzenia. Po minie mężczyzny zdecydowanie wywnioskować dało się to, że sytuacja go przytłoczyła, a ogólny stan zabezpieczeń festiwalu plasował się gdzieś na poziomie „tragiczny”. Może jeden z aktywistów, z którym przyszło wam się właśnie konfrontować, miał rację? Może zwrócenie uwagi na ważne sprawy wymagało tak radykalnych kroków? Ale czy cel zawsze uświęca środki?<br>
Na terenie festiwalu pojawiły się jednostki policji, straży pożarnej i pogotowia. Mundurowi wkrótce docierają również do was. <br><br>
Podsumowanie:<br><br>
Shahruz – zadecydowałeś o przekazaniu informacji ochroniarzowi. Widząc mundurowych, skierował cię, by to do nich udać się z, prawdopodobnie kluczową dla prowadzonego w przyszłości śledztwa, wiedzą. Zastosowanie się do polecenia skutkować będzie kilkoma spotkaniami na komisariacie w celu złożenia zeznań i dopełnienia formalności (do wspomnienia w grze). Bardziej obciążające zarzuty postawione zostaną uciekinierom. Jeśli nie zastosujesz się do polecenia, to opasany materiałami wybuchowymi mężczyzna poniesie poważniejsze konsekwencje prawne. Może nie jesteś bohaterem, ale na pewno masz wpływ na losy obecnych (i nieobecnych) tu ludzi.<br>
Blake – ty jeden wiesz szczególnie, że z tragedii najłatwiej jest ukręcić dobrą sensację. Zanim na miejsce dociera karetka w asyście policji, to Ryan postanowił przejąć inicjatywę. Zdecydowałeś się trzymać na uboczu. Niemniej jednak nie należy zapominać o tych, którzy na miejsce tak chodliwych zdarzeń, zdają się pojawiać niemal znikąd. To, rzecz jasna, dziennikarze wszelkiego rodzaju pismaków. Więcej niż pewne, że nie pojawili się tu z twojego powodu; a jednak istnieje ryzyko, że jeśli ktoś rozpozna cię na pospiesznie robionych zdjęciach, znów w stanie będzie dopowiedzieć do nich wygodną, dobrze sprzedającą się historyjkę. Wiesz też, że czasami warto jest przyaktorzyć (chociażby mając w tym jakiś interes). Jeśli postanowisz asystować Ryanowi w udzielaniu pierwszej pomocy, prawdopodobnie nie ominą cię, nie oszukujmy się – uciążliwe wyjaśnienia na komisariacie (do wspomnienia w przyszłej po-eventowej grze). Jeśli zachowasz dystans, będziesz w stanie podjąć się bezkonfliktowej ewakuacji (wyciek zdjęć spowoduje jednak kolejną falę niewygodnego, społecznego linczu – do uwzględnienia w przyszłej po-eventowej grze [Inwektywy wypisane markerem na drzwiach mieszkania? Zaczepki na ulicy?]).<br>
Ryan – zatrzymanie krwotoku, kontrola oddechu i tętna. Doskonale wiesz jak zająć się poszkodowanym. Widywałeś gorsze rzeczy, a jednak scena, której doświadczasz, prawdopodobnie sprawi, że znów – tak, jak miało to miejsce jakiś czas po powrocie z misji – doświadczysz problemów ze snem (do wspomnienia w przyszłej po-eventowej grze). Jeśli zdecydujesz się obejrzeć emisję któregoś z programów informacyjnych, prawdopodobnie dowiesz się też, że odwieziony wkrótce do szpitala chłopak przeżył, a odpowiednio przeprowadzona pomoc przedmedyczna sprawiła, że wszelkie komplikacje sprowadzone zostały do absolutnego minimum. <br><br>
Niezależnie od dokonanych wyborów, wkrótce wszyscy znajdujecie się w bezpiecznej strefie poza obszarem festiwalu. Woda pitna, pomoc medyczna i bardziej ustronna okolica, która najwidoczniej samoistnie zamieniła się w swoistą palarnię dla kilku nieznanych wam osób – byłych już festiwalowiczów. Ktoś chętnie częstuje nawet podebranym z imprezy, nierozcieńczonym, butelkowanym piwem (możecie się poczęstować, śmiało – zasłużyliście). Jakiś małolat z raczej mało znanego zespołu, będącego marnym supportem, brzdęka coś na gitarze. Jest spokojnie. Ci, którzy postanowili jako świadkowie zdarzeń złożyć swoje zeznania, zostali spisani i – jeśli zaszła taka potrzeba – odprowadzeni przez funkcjonariuszy.


Ingerencje MG zakończone zostają wraz z tym postem – zachęcamy jednak również do spokojnego zakończenia rozgrywki. Tematy pozostaną otwarte przez najbliższy tydzień (do 07.09.).
<br><br>Dziękujemy za udział w zdarzeniu!


Nora, Robert:

Oprócz punktowych pożarów, które obejmowały okoliczne miejsca - i wybuchu petardy - to właśnie panika była największym niebezpieczeństwem, z jakim przyszło wam się zmagać. Nerwowa atmosfera sprawiła, że ludzie rzucali się w kierunku wyjścia ewakuacyjnego, stwarzając przy tym zagrożenie zadeptania i innych uszczerbków, jakich nabawić można było się w rozpędzonym, przerażonym tłumie.

Sporo dymu kłębiło się wokół was. W oddali pierwsze syreny jednostek ratunkowych i polecenia, aby kontynuować ewakuację - tym razem pod okiem służb mundurowych. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, abyście, uniknąwszy ewentualnych zagrożeń, oddalili się w wyznaczone, bezpieczne miejsce. Dzieje się jednak coś... niespotykanego.

Jesteś pewna, że to oni?
Tak, tak. Tak, na pewno, na pewno! Chodź!
Nie jestem... przekonany... T-to nie jest ten... ten pisarzyk przypadkiem? Może po prostu cykniemy jakieś zdjęcie i podpiszemy, że ma nieślubne dziecko? To byłby hit przecież.
Wiesz co? Nawet lepiej. Potrzebujemy jakiegoś super newsa, więęęc... BĘDZIEMY. GO. MIELI. – Najwidoczniej - choćby sami mieli go sobie stworzyć. Mentalność prawdziwego "reportera". – I nie, nie będzie to żadne nieślubne dziecko. To już się przejadło trzy lata temu. Kogo to teraz obchodzi. O! O BOŻE! – krzyczy, zasłaniając usta w niedowierzaniu. – T-TO PAN URATOWAŁ TO BIEDNE, PRZESTRASZONE DZIECKO Z POŻARU? I-I... Eee, tę... kobietę? – Dziewczyna mruży oczy. – Zaraz, zaraz. Pan jest tym pisarzem, prawda?! Nie wydał pan przypadkiem ostatnio książki? – uśmiecha się wymownie, w międzyczasie bezpardonowo cykając szybką foteczkę.
Charliemu ewidentnie spodobał się aparat - przestał płakać, wyciągając ciekawsko rączki w kierunku sprzętu (zdaje się, że macie go, póki co, z głowy).

To moment, w którym (być może) najchętniej zaprzeczylibyście, chcąc ruszyć dalej, ale para reporterów tarasuje wam drogę. Robert, Nora - zanim w stanie jesteście powiedzieć coś więcej, uśmiechnięta przymilnie pani informuje, że przecież wydawana książka skorzystałaby na tak heroicznym geście autora. Jednocześnie wspomina coś o umówieniu się na wywiad w telewizji (tak, was oboje, a nawet... z dzieckiem).
Jeśli zdecydujesz się przyjąć ofertę wzięcia udziału w rozmowie, twoje konto zasili całkiem przyzwoita sumka - wiązać będzie się to jednak z drobnym kłamstewkiem w postaci dopracowania historii o odważnej akcji ratunkowej (nikt nie zapłaciłby ci za zrobienie reklamy - poza tym, to przecież bułka z masłem dla pisarza fantastycznego, którego praca w gruncie rzeczy opiera się właśnie na... fikcji). Po emisji programu skorzystać moglibyście z przyzwoitego cateringu.

Jeśli się nie zgodzicie - cóż. Wygląda na to, że Charlie skończy jako wasze nieślubne dziecko.

Ingerencje MG zakończone zostają wraz z tym postem – zachęcamy jednak również do spokojnego zakończenia rozgrywki. Tematy pozostaną otwarte przez najbliższy tydzień (do 07.09.).
<br><br>Dziękujemy za udział w zdarzeniu!


</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety - a może stety - nie znał się na materiałach wybuchowych, zatem nie brał za pewnik tego, co mówił nieznajomy. Prędzej skłonny był uwierzyć Ryanowi, który będąc na froncie wiele widział, zatem mniemał, że po krótkiej analizie będzie w stanie rozpoznać atrapę, lub ostrzec - co też wcześniej zrobił, gdy kazał ludziom się odsunąć. Blake nie ewakuował się, ani nie palił z pomocą - został przy dodatkowym zaalarmowaniu służb ratunkowych, a w następstwie kierując swoje spojrzenie na Shahruza, powtórzył zasłyszane pseudonimy dwójki uciekinierów. Sądził, że młodszemu koledze ochrona uwierzy prędzej, niżeli wtedy, kiedy sam chciałby podzielić się takowymi informacjami. Zresztą, wcześniej próbował coś wskórać, interweniować, kiedy nie wiedział, że jego niedoszły-poległy napastnik odstawia szopkę mającą na celu odwrócenie uwagi. Mogło niepokoić go jedno - czy ci ludzie, będąc zaledwie w czwórkę, daliby radę siać taki zamęt? Rozejrzał się kontrolnie, chcąc w razie czego zarejestrować podejrzane zachowania i odruchy innych, więc oddalił się nieco od Mitchella i akcji ratunkowej i minął Hale'a. Mężczyzna, na którym skupił wzrok, zachowywał się dziwnie. Patrzył nerwowo na boki, wsuwał rękę do kieszeni, a następnie zdawał się coś wyciągać - by ostatecznie nie zrobić nic. Dopiero jak zbliżył się do niego na tyle, by rozpoznać twarz, prychnął kpiąco. Gość okazał się jednym z dziennikarzy, którego kilkukrotnie odesłał z kwitkiem, odmawiając udzielenia jakiegokolwiek wywiadu i tym razem również nie miał ochoty tego robić. Wracając zaczepił nowego znajomego, korzystając z krótkiej chwili, kiedy to ochroniarz był zajęty przekazywaniem informacji drugiemu.
- Czas się ulotnić, zanim zlecą się sępy, albo co gorsza... - Urwał, przekierowując spojrzenie z fotoreporterów, na zbliżającą się policję. Wywrócił oczami i ponownie zwrócił się do nowego znajomego.
- Może jeszcze będzie okazja, by gdzieś w spokoju napić się lepszego, niechrzczonego piwa. - Skinął mu głową na pożegnanie, ewakuując się poza teren festiwalu, póki miał do tego możliwość. I gdzieś tam, gdzie już było względnie spokojnie, wysłał wiadomość Ryanowi - z udostępnieniem lokalizacji i krótką notką o tym, by się streszczał z tym ratowaniem życia innym ludziom, bo inaczej będzie miał na sumieniu jednego z paparazzich, kiedy Blake postanowi zrobić z jego aparatu inny pożytek, niż robienie zdjęć.

/ zt x 2 (Blake & Ryan) + dzięki wszystkim z wątku za grę!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Początkowa niechęć ochroniarza nieco ostudziła jego zapał do niesienia jakiejkolwiek pomocy, nawet tej czysto werbalnej. Jego mina świadczyła o tym, że zamiast znajdować się na terenie wydarzenia, wolałby grzać tyłek gdzieś na Karaibach, no ale w sumie kto by nie wolał? Ciekawe, czy rekrutując go do tej pracy, postawili mu wymaganie w postaci grupy inwalidzkiej? Jeśli tak... to by wiele wyjaśniało.
Na szczęście na miejscu szybko zjawiły się osoby, które rzeczywiście wiedziały co robić. Mimo niechęci do policji, Shahruz udał się w kierunku mundurowego, do którego ochroniarz zalecił mu się zwrócić. Funkcjonariusz wysłuchał jego zeznań i spisał nazwisko sąsiada-uciekiniera, nie obdarzając go ani jednym krzywym spojrzeniem. Wyglądało na to, że jego występki z przeszłości już dawno poszły w niepamięć. Albo po prostu policjant był tu nowy.
Nie ucieszyła go wieść o potrzebie stawienia się na komisariat w celu potwierdzenia zeznań, ale jak mus to mus. Zresztą kto wie, być może jeśli policja pozna go jako wzorowego obywatela, który chciał przysłużyć się ludzkości, w przyszłości przymkną oko na jego poalkoholowe eskapady? Nadzieja matką głupich, ale ponoć umiera ostatnia.
- Może - przytaknął krótko, zaczepiony przez Blake'a. W całym tym zamieszaniu na chwilę stracił go z pola widzenia, ale niespecjalnie się tym przejął. Do żadnego wybuchu nie doszło - czuł więc, że Ryan i on musieli być cali i zdrowi. - Trzymajcie się.
Wracając z festiwalu (po tym wszystkim już nawet nie miał ochoty na piwo, nieważne jak dobre by było), wpadł na kilku znajomych z liceum i przyczepił się do nich, kiedy wszyscy zmierzali w stronę miasta, narzekając na spartaczone koncerty. Nie wtórował im. Myślami wciąż był daleko, w obszarze strefy alkoholowej, raz po raz odtwarzając we wspomnieniach wszystko, co się tam zdarzyło. Co się stało z tamtym krwawiącym facetem? Jakie konsekwencje poniósł facet z atrapą? I co, gdyby jednak w jakimś momencie postanowili postąpić inaczej?
Nigdy jakoś nie był wielkim fanem festiwali, ale dopiero teraz jego niechęć nabrała jakiegokolwiek sensu.

/ zt
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko działo się za szybko. Krzyki nie tylko rannego mężczyzny, ale również uciekających ludzi (skąd oni biegli?), rozpraszały ją tak bardzo, że miała ochotę schować się za jedną z budek i po prostu chronić Charliego. Jego matki nadal nie było widać, co tym bardziej ją stresowało, bo mając dokładnie zerowe doświadczenie w zajmowaniu się dziećmi, nie umiała uspokoić małego, który płakał coraz głośniej. Towarzysz blondynki wyglądał na tak samo zagubionego, mimo, że powinien znać siostrzeńca zdecydowanie lepiej niż ona. Co robić?
– Popatrz – zmrużywszy powieki palcem wskazała na niewielką dziurę w ogrodzeniu, która pozwoliłaby im zgrabnie wyminąć niebezpieczeństwo, którym zajmował się Blake z kilkoma nieznanymi Norze osobami. – Zmieścisz się tam? – wlepiła spojrzenie w bruneta, jednocześnie kiwając się na boki. Miała nadzieję, że spokojne ruchy choć trochę uspokoją małego Borwna.
Chciała podejść bliżej dziury, gdy ktoś zaczął krzyczeć w ich stronę. Początkowo myślała, że grupa tych osób potrzebuje pomocy, dopiero kilka sekund później przeanalizowała ich słowa, a jasne brwi powędrowały ku górze.
– O czym oni mówią? – pisarzem? Dziecko uratowane z pożaru? Wydał książkę? Uratował pan tę kobietę? – Mnie nikt…nie uratował, powinna dokończyć, ale Kennedy skupiła się na ciszy. No, prawie ciszy, bo dookoła nadal było dość głośno, nie słyszała już jednak bezlitosnego płaczu. Charlie skupił całą swoją energię na aparacie bądź telefonie (czymkolwiek zostało zrobione zdjęcie) i charakterystycznym klikaniu. – Możecie nie robić nam zdjęć? – niecałe trzydzieści metrów dalej stał ogromny mężczyzna z czymś, co wyglądało jak ładunek wybuchowy, a oni robili im zdjęcia? Nawet jeżeli Robert naprawdę był popularnym pisarzem, w co wątpiła, bo sama nigdy o nim nie słyszała, a czytała dość dużo, to takie zachowanie było poniżej… Wszystkiego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozglądał się jednocześnie zaniepokojony i niezdrowo zafascynowany. Nie spodziewał się ani trochę, że może znaleźć się w podobnej sytuacji. A już na pewno, że może się to stać dzisiejszego dnia na festynie. Brał pod uwagę, że za dużo wypije, że może dostanie od kogoś w twarz, albo coś sobie złamie, kiedy wedrze się na scenę i skoczy z niej w tłum, ale atak terrorystyczny? Tuż obok niego? Niesamowite. Jego błyszczące oczy przez chwilę śledziły rozhisteryzowany tłum tratujący wszystko na swojej drodze, byle tylko znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Strach wyzwala w ludziach zarówno wszystko co najlepsze i najgorsze, dlatego tak bardzo lubił dostarczać ludziom odpowiednich bodźców. W jego kreatywnym umyśle zaczęły rodzić się kolejne potworne pomysły na opowiadania, może nawet powieści. Gdyby nie napotkał wystraszonego wzroku nowej znajomej, to może by się nawet uśmiechnął, a to byłoby raczej nie na miejscu. W dodatku był tu jeszcze Charlie, o którym na ułamek sekundy zapomniał.
Spojrzał w stronę dziury, którą wskazała Nora i zmarszczył brwi, oceniając swoje szanse. — Prawdopodobnie tak… chyba, że nie — mruknął, dochodząc do wniosku, że dopóki nie spróbuje, to się nie dowie. — Musiałbym spróbować…
Jego uwagę od dziury oderwała kobieta, która z jakiegoś powodu zaczęła krzyczeć coś i to właśnie do niego. W pierwszej chwili stał jak kołek, zbierając fakty do kupy. W końcu ta sytuacja była tak oderwana od tego, co działo się na festynie.
Tak — odparł po prostu, trudno powiedzieć na które pytanie, bo było ich w tym czasie kilka. Zerknął na aparat, a potem kątem oka na siostrzeńca i Norę.
Od słowa do słowa, przy akompaniamencie krzyków, lamentów i wybuchów petard, Robert przytłoczony pytaniami i twierdzeniami reporterów w pewnym momencie przytaknął na wywiad, tym samym potwierdzając jakimś cudem wszystko co wymyśliła sobie Pani reporter. Zanim się obejrzał było po wszystkim i nie dało się już nic odkręcić. Do Browna nawet nie docierało jeszcze do końca co się tak właściwie stało. Miał wystąpić w telewizji z Norą… i Charlim? Odwróciła się do blondynki z wyrazem lekkiego szoku na twarzy.
To… chodźmy do tej dziury — mruknął niemrawo.

/wszyscy zt

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „West Seattle Summer Fest”