WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
-Och.-westchnął nieco rozbawiony wyznaniem Walterka. Kto by przypuszczał, że ten gniot mógł kogoś zmotywować do tak radykalnych kroków. Jeszcze rozumiał Zmierzch, bo bądźmy szczerzy Pattinson hotem był i hotem jest, ale tam? To naprawdę zagadkowe i wręcz niepokojące. Zwłaszcza, że odgrywający główną rolę aktor to jak multipla w składzie ferrari. Kuriozum. -Może gdybym był Włochem to i do mnie by jakaś przylazła.- trudno powiedzieć czy mówił serio, raczej nie. Prawdopodobnie żartował. Chociaż, gdyby przypałętała się jakaś urocza niewiasta to może przestałby budzić politowanie w oczach matki? Niezwykle prawdopodobne. - Nie ważne ile mam. Ale przyznaj, że ci się podoba. Widzę jak ci się te kaprawe oczka cieszą Walti, no dalej.- roześmiał się perliście eksponując przy tym swoje pięknie wymyte żabki, bo jak wiadomo higiena przede wszystkim. Może trochę szydził z biednego Rutherforda, ale naprawdę życzył temu posępnemu mrukowi jak najlepiej. W prawdzie czasem drażniło go to, że zachowywał się jak człowiek, który połknął kij od miotły, ale po tym co przeszedł to dobre i to. -Jasne, jasne ja swoje wiem bombelku ty mój.- a nie mówiłam, że sztywniak? No, ale nic taki ich urok. -Nieważne, na stare lata chyba odpala mi się jakieś kompulsywne zbieractwo.- prychnął, ale wciąż myślami lawirował między każdą kolejną figurką z kolekcji. Ostatnio szukał nowych pasji, hobby i czegokolwiek co trochę ubarwi jego życie. Może powinien zapisać się na kurs tańca? Kółko garncarskie? Kurs szydełkowania? Z pewnością cokolwiek byłoby lepsze od kolekcjonowania figurek z kinowych napojów.- To jak wchodzimy?-zapytał, bo przecież czekał ich ten cudowni i z pewnością niezapomniany seans.
-
- I tak jesteś bardzo egzotyczny, Jo, nie martw się, jakaś panna na pewno weźmie Cię kiedyś za Włocha - pocieszył przyjaciela nieco znużonym tonem, bo jak już trzeba kogoś o wyglądzie Jacka Falahee zapewniać, iż ktoś się nim w końcu zainteresuje, to inni śmiertelnicy są już góry skazani na dożywotnią samotność. Gdy Joaquin wspomniał ponownie o Jean, to Walter raz jeszcze się wyraźnie skrzywił. - Odpowiadanie na to jest poniżej mojej godności - burknął, spojrzeniem uciekając gdzieś w bok, co mogło poniekąd świadczyć o tym, że w słowach Marqueza jakieś ZIARENKO prawdy było. Niemniej jednak, Rutherford nie był specjalnie skory do zwierzeń, co dało się poznać po ściągniętych brwiach i zaciśniętej mocno szczęce. Typowo. Nie raczył nawet werbalnie odpowiedzieć na kolejną zaczepkę, a jedynie spojrzał na Jo spode łba, żeby wiedział, iż balansował aktualnie na cienkiej linie. - Starość - skwitował, ale już jakoś pogodniej, gdy zeszli z drażliwych tematów. - Jasne, jeśli musimy - i znów westchnął, bo pewnie jakby mógł, to by poszedł na jakiś inny film, a najlepiej wyszedł z kina, ale zakład to zakład, więc następne dwie godziny spędzili z Joaquinem na oglądaniu taniego romansidła, które było tak beznadziejne, jak zakładał już przed wejściem na salę. Życie.
// zt x2
-
- To jak? Co dziś gracie? - spytał podchodząc do kasy, przy której pracował Wyatt. Pamiętał jego imię z plakietki lustrowanej już pierwszego dnia. Ta niemodna fryzura, zmęczony wzrok i twarz nieskalana chęcią do obsługiwania kolejnych, specyficznych ludzi przyciągała Conora jak magnes. A może to te nowe piguły?
-
Wrócił do swojego stanowiska, powłócząc nogami z miną cierpiętnika. Jego zmiana niedługo się kończyła i marzył, aby wrócić do domu i napełnić tubkę pasty do zębów Finna żelem do golenia. Naładowana kamera tylko czekała, aby uwiecznić reakcje brata. Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos. Zmarszczył brwi i spojrzał na Conora. Chyba tylko tego mu dziś brakowało. Od jakiegoś czasu ten gość przychodził tu regularnie i za każdym razem robił wrażenie, jakby pomylił budynki albo w ogóle nie miał zamiaru tak naprawdę iść do kina. Wyatt zaczynał podejrzewać, że coś tu nie gra i facet go zwyczajnie nachodzi.
— To samo co wczoraj — zauważył, patrząc na niego odrobinę podejrzliwie. W końcu poprzedniego wieczora też się tu pojawił i chyba nawet podobnie sformułował pytanie. — Na tablicach znajduje się repertuar i godziny, w których grane są filmy. Największą popularnością cieszy się film The New Mutants. Biorąc zestawy głodnego miłośnika ekranu, w które wchodzą duża porcja nachosów z dowolnym napojem litrowym lub duża porcja popcornu z dowolnym napojem litrowym, zapłacisz mniej, niż gdy kupisz inną kombinację wcześniej wymienionych produktów. Do zestawów dodajemy figurkę kościotrupa lub bagiennego potwora, z czego kościotrupy wyszły — mruknął na wydechu, znudzonym głosem, jakby powtarzał wyuczony tekst po raz setny tylko w ostatniej godzinie.
-
- Zawsze tak samo nudny z tą swoją kinową formułką, phew - westchnął, w znudzeniu przysłuchując się ofercie. Tak, deja vu wersja nieskończona. I co miał zrobić? Zakłopotany patrzył to na repertuar to na pracownika, nie wytrzymując wewnętrznej presji.
Znasz się na tym, tak? W klubie od razu wyrywasz co leci i nie musisz nawet mrugać, a teraz? Czy to jakiś poziom hard w symulacji randek?
Chciał młodszego, teraz ma efekty. Zanim dotrze do sedna sprawy zdąży osiwieć, a jego wymarzona randka ożeni się i założy dziesięcioosobową rodzinę.
- A jest twoja figurka? Czy to jakieś exclusive i dodatkowo płatne? Bo wiesz, jak coś to mogę zapłacić dobrym obiadem albo spacerem, co ty na to? - wypalił w końcu na totalnym przypale, bo co więcej mu pozostało. Może teraz, po tylu dniach łażenia do kina, wydawania kasy na bilety oraz oglądania nudnych dzieł kinematografii pan Wyatt ruszy mózgiem. Conor zdecydowanie bardziej wolał odrzucenie od kompletnej ignorancji. Jako chodzący przykład narcyza musiał otrzymywać przynajmniej 40% całodziennej atencji, inaczej czuł się niezwykle przygnębiony i jedyne co go pocieszało, to wielki karton lodów o smaku straciatella albo ziółko.
-
Patrzyła na Conora tym samym, beznamiętnym spojrzeniem. Zdawało się, że chłopak nawet nie mruga. Co ciekawe gotował się w swoim wnętrzu, widząc te błękitne tęczówki, które przesuwały się z tablicy za nim, po czym kierowały znowu na niego. Były takie piękne, że mógłby zamknąć je w słoiku, zalać formaliną i postawić na szafce nocnej przy łóżku.
Wiedział, że jest nudna osobą, bo Conor nie powiedział mu tego jako pierwszy.
Gdy z ponętnych ust mężczyzny wyszły kolejne słowa, Wyatt w końcu zamrugał i najpierw zastanowił się nad pierwszymi dwoma pytania, bo reszta była zbyt trudna do ogarnięcia na szybko.
— Nie ma. Figurka Wyatta, biletera nie sprzedawałaby się najlepiej, bo jest nudna, więc to bez sensu — wzruszył ramionami. Conor pewnie się teraz zastanawiał czy blondyn posiada coś takiego jak mimika twarzy. Otóż tak, posiada. To ta praca wysysa z niego wszystkie soki życiowe i po kilku godzinach zostaje z niego tylko wysuszona mumia.
Otworzył usta, aby powiedzieć, że przyjmują tylko kartę lub gotówkę, bo co ma kino zrobić ze spacerem albo obiadem, kiedy w końcu dotarło do niego, że to chyba podryw. Nadszedł w końcu ten dzień i to chyba lepsze od urodzin, bo zazwyczaj rodzeństwo zjadało jego tort, zanim zdążył się do niego dopchać, a tu miał całe, przepyszne ciacho i to tylko dla siebie. Oblizał się, co mogło wydać się dosyć dziwaczne. Albo po prostu adekwatne do propozycji posiłku.
— Znaczy jest… nie taka prawdziwa, ale sam mogę robić za figurkę mnie — odparł, w końcu uśmiechając się, nawet jeśli czuł się niezręcznie. — Możemy zjeść… spacerując — mruknął, zastanawiając się czy nie zabrzmiało to zbyt łapczywie — Jeśli chcesz — dodał, nachylając się nieco do niego, bo czytał, że gesty świadczące o chęci bliskości sprzyjają podczas flirtowania, a oni chyba właśnie to robili. Jednocześnie był na siebie zły, że zawsze musiał być takim nic nie kumającym debilem. Conor wcześniej czy później i tak zwieje, byle jak najdalej od niego.
-
- Ile bym dał żeby mieć taką figurkę u mnie na półce, oh darling - westchnął rozmarzony, nie potrafiąc powstrzymać się przed adorowaniem niczego nieświadomego chłopaka. Stukał nerwowo butem o idealnie wypolerowaną podłogę kinową, pragnąc usłyszeć z jego ust więcej. Pierwszy kontakt, pierwsza rozmowa, czuł się jak kompletnie zagubiony nastolatek przed studniówką. Nie mówiąc już o zinternalizowanym pisku zwycięstwa, który ledwo powstrzymał słysząc propozycję wspólnego spędzenia czasu. Czy to już? Czy on właśnie zgarnął wyczekiwaną atencję Wyatta i będzie mógł pozbyć się frustracji spowodowanej kompletnym zignorowaniem przez biletera? Oh God, marzenia się spełniają!
- Z rozkoszą zjem spacerując, co tylko będziesz chciał, piękności - dodatkowo pokiwał głową, by jego zgoda wybrzmiała jeszcze mocniej. Zauroczenie nabierało na sile, co czuł przez wzmocnione bicie serducha, gdy tylko chłopak postanowił się zbliżyć. I jeszcze te oblizywane usta doprowadzające do szaleństwa, borze sosnowy toż to najwspanialsze z widoków jakich mógł doznawać. - O której kończysz? Odbiorę cię i możemy podjechać na drugą stronę miasta, pokażę ci najlepsze miejsca do spacerowania i jedzenia. A potem możemy pójść do mnie, mam fajną kolekcję zabawek dla dorosłych i trochę wina - już zaczynał wszystko planować, jak w zegarku. Umiejętność gospodarowania czasem pozyskana w robocie nareszcie przydawała się w ważniejszej sferze życiowej. Wiedział gdzie pójdą, co kupią, jak potoczy się ich dalsza trasa i jeśli cokolwiek pójdzie nie po jego myśli...prawdopodobnie wybuchnie.
-
Cholera mruknęła pod nosem, chowając ręce do kieszeni długiego płaszcza. W jednej z nich ściskała podwójną wejściówkę do kina Admiral Theater, którą wygrała podczas bożonarodzeniowego jarmarku. Tego dnia umówiła się na randkę – ale chociaż do seansu zostało zaledwie kilka minut, osoby, z którą miała go obejrzeć, nadal nie było widać na horyzoncie. Istniała MALEŃKA szansa, że pomyliła datę lub godzinę; Heather miała czasami tendencję do przekombinowania i dodatkowo, poukładana i poważna bywała jedynie w sądzie. Jednak nie wpadła na to, żeby zerknąć na telefon, sprawdzić aplikację i upewnić się, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Zamiast tego postanowiła rozejrzeć się dookoła. Pogoda była fatalna, a ciemne chmury zwiastowały raptowne pogorszenie. Oprócz niej, pod kinem stała jeszcze jedna osoba – mężczyzna, prawdopodobnie w podobnym wieku i również wyglądający tak, jakby na kogoś czekał. Heather podeszła do niego, bez większego zastanowienia. – Hej – rzuciła wesoło, acz spokojnie – żeby przypadkiem nie wziął jej za wariatkę, którą CZASAMI bywała. – Z moich obserwacji wynika, że również nie możesz się doczekać osoby, z którą się umówiłeś. Ona pewnie nie przyjdzie … on? Nie wiem. W każdym razie mam taką propozycję – i w tym momencie wyciągnęła rękę z kieszeni i zaprezentowała mu bon, który był najprawdopodobniej największą – niezwiązaną z pracą – wygraną w jej życiu. – Chcesz pójść ze mną? Nie jestem złodziejką, mordercą i obiecuję trzymać ręce przy sobie – dodała żartobliwie. Jeśli się nie zgodzi to trudno, aczkolwiek w takim układzie nie musiałby płacić, iść do kina samotnie, ani odwoływać swoich planów, więc … win-win, prawda?
-
Zerknął na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę. Do rozpoczęcia seansu pozostało niewiele czasu, a fanki, która wygrała z nim randkę nie było nigdzie widać. Zgodnie z umową z Kiarą, ogłosił konkurs pisarski na randkę z nim, aby udowodnić, że z Kiarą nie łączy go nic romantycznego i żeby zostawili ją w spokoju. Konkurs cieszył się dużym powodzeniem i fala wierszy oraz opowiadań, która zalała jego skrzynkę mailową była bezkresna. Niektóre dziewczyny przysyłały dodatkowo swoje zdjęcia, niektóre bardzo odważne. Robert wraz z pomocą menadżera wybrali jedną z chętnych i zaaranżowali świąteczną randkę w kinie. Chłopak jednak nie był pewien czy wysłał zwyciężczyni odpowiedni adres i godzinę i szczerze powiedziawszy bał się sprawdzić. Kątem oka widział, że śledzi go jakiś młodziak z aparatem fotograficznym. Pewnie niektóre plotkarskie portale chcą potwierdzić prawdziwość konkursu i całej randki.
Robiło się coraz później, a po dziewczynie ani śladu. Dłonie lekko spociły się mu ze zdenerwowania, ale starał się nie dać po sobie poznać, w jakim stresie się teraz znajdował.
Stał w miejscu, grzecznie i w miarę spokojnie, wsuwając dłonie w kieszenie ciemnozielonej kurtki. Kątem oka zauważył, że zbliża się do niego ładna, ciemnowłosa dziewczyna. Czy to ta fanka? Nie był już pewny jak wyglądała, mimo że widział jej dołączone zdjęcia, ale widział ich całą masę, więc nic dziwnego.
— Hey — również się przywitał, wyjmując dłonie z kieszeni. Słuchał jej uważnie, zdając sobie sprawę, że to jednak nie fanka, ale z drugiej strony fotograf po drugiej stronie ulicy nie musiał tego wcale wiedzieć. Robert zrobi po prostu dobrą minę do złej gry. Wspaniale!
Zerknął na bilety i uśmiechnął się. — Jasne, czemu nie. Mam nadzieję, że to uratuje wieczór nam obojgu — przyznał i faktycznie na to liczył. — Ze swojej strony powiem, że też nic ci nie grozi. Nie gryzę, nie wsypuje narkotyków do napojów i nie popadam w niezdrową fascynację, stając się prześladowcą.
Nie był pewien czy tak szczegółowo przedstawiony obraz na pewno przekona dziewczynę, ale miał nadzieję, że ma podobne poczucie humoru.
-
-
Zmarszczył lekko brwi, słysząc o jego podobieństwie do bohatera popularnego serialu. Jakoś nie mógł skojarzyć, a jeśli nawet ona nie pamiętała jakiego serialu, to odpuścił sobie komentowanie. Nie bardzo miał w końcu co na to powiedzieć, skoro nie wiedział o kim mowa.
— Robert — również się przedstawił i uścisnął lekko dłoń dziewczyny. Miała nawet ładne imię, które w pełni do niej pasowało. To rzadkość.
Kiwnął głową i ruszył z nią w stronę kas. Dłuższą chwilę obydwoje się nie odzywali, co trochę zbiło mężczyznę z tropu. Z drugiej strony nie zawsze łapie się z kimś od razu super kontakt. Czasami trzeba odczekać aż jakiegoś rodzaju zdenerwowanie, czy właśnie zmieszanie, minie. Sam Brown raczej się ich spotkaniem “w ciemno” nie przejmował. Poznawał masę nowych ludzi, z którymi czasami musiał spędzać czas i zdążył do tego przywyknąć. Z ulgą przyjął informację, że ona też nie wie nic o filmie, na który idą. — Ja też nie — przyznał z lekkim rozbawieniem. — Jak będzie kiepski, to zawsze można coś wymyślić, żeby się nie nudzić — stwierdził, posłusznie idąc z nią po popcorn. Kino bez popcornu, to jak Robert bez dłoni. Bez sensu. Mężczyzna zamówił również dwa duże napoje i naturalnie za wszystko zapłacił, nawet jeśli dziewczyna się temu sprzeciwiała. Czasami to mogło wkurzać, ale najwyżej dostanie po łbie i będzie musiał ratować sytuację, co będzie tylko kolejnym wyzwaniem. Do rozpoczęcia seansu pozostało kilka minut, więc przenieśli się z prowiantem na salę kinową. Robert zerknął na swój bilet, po czym odszukał wzrokiem odpowiedni rząd i siedzenia. — Tam, wyżej — wskazał w odpowiednim kierunku. Gdy dotarli na swoje miejsca, rozpoczęły się reklamy.
-
studentka weterynarii i stażystka
klinika weterynarii
hansee hall
Grayson wiedział że Rosalie jest ambitną studentką i wiele czasu spędza na nauce do egzaminów, trzeba było też przyznać że studia weterynaryjne były bardzo trudne, ale jeśli były jednocześnie twoją pasją i ćwiczyłaś je praktycznie w klinice weterynaryjnej to było zwykle łatwiej. Gdy przyjaciel, w którym zresztą podkochiwała się Rose, ale cicho sza, zaproponował jej wyjście do kina to najpierw szatynka chciała się wymigać, mówiąc o egzaminach, ale gdy usłyszała że to jest tydzień starych filmów i mają grać jej ulubioną Casablancę to nie trzeba było jej więcej przekonywać, wybrała się zatem z Beechamem do kina. Zawsze uwielbiała stare filmy, wychodziła również z założenia że prawdziwy mężczyzna musi zrobić pierwszy krok w kierunku kobiety, a nie że to kobiety robią ten pierwszy krok. Poza tym Grayson nigdy nic nie okazał w stosunku do niej, nic oprócz przyjaźni, nie chciała zatem ujawniać swoich uczuć wobec niego, nie chcąc zniszczyć tej przyjaźni od lat. Jednak podczas trwania seansu gdy zrobiło jej się smutno na jednej z kultowych scen to ujęła jego dłoń spoczywającą na ramieniu fotela, przysuwając nawet głowę bliżej niego tak, jakby chciała położyć ją na ramieniu mężczyzny, szybko się jednak zorientowała więc wyprostowała się i zabrała dłoń, licząc na to że mężczyzna niczego nie zauważył, będąc zbyt pochłoniętym filmem. A po seansie wyszli przed kino i szczerze mówiąc żałowała, że to już koniec tego pięknego wieczoru.
- Jak tam, podobał ci się ten kultowy film? Przepraszam za to, że złapałam cię za rękę, czułam że za chwilę zacznę płakać na tej scenie i potrzebowałam odrobiny wsparcia by nie uronić ani jednej łzy. - zagaiła, lecz widać było, że ma na policzkach ślady po łzach, ale może w wieczornej poświacie nie będzie tego widać?
- Odprowadzisz mnie pod akademik? Noc jest taka piękna, gwieździsta, możemy przejść się spacerkiem. - zaproponowała po chwili, uprzednio spoglądając w niebo, a potem chwytając go za dłoń. Ten spacer to był jedynie pretekst by spędzić z nim więcej czasu, ale cicho sza, nikt nie musi o tym wiedzieć.
-
Rosalie o tym nie miała pojęcia, nie wiedziała, że jej bliski przyjaciel prywatnie zmaga się z depresją, z którą walczy już długich parę lat. Beecham stara się ukrywać przed najbliższymi swoje problemy– twierdzi bowiem, że każdy człowiek ma już na tyle własnych problemów, żeby zmagać się również z innymi. Szanował dziewczynę za jej bliskość, i nie ukrywał że strasznie mu się ona podobała. Oczywiście chciałby żeby ta relacja przekształciła się w coś poważniejszego – ale w głębi uważał, że nie jest w stanie zaoferować kobiecie nic wielkiego, jedynie wielką, prawdziwą i szczerą miłość.
Kiedy po seansie wyszli z kina, poczuł że jej dłoń złączyła się z jego dłonią. Już podczas seansu, zauważył że dziewczyna robiła lekkie podchody, i pewnie chciałaby się przytulić. On sam chciałby mocno ją przytulić, powiedzieć to co w nim od dłuższego czasu siedziało… i pocałować.
-Miałem zamówić właśnie ubera, ale jeżeli masz ochotę możemy się przejść – powiedział, ściskając namiętniej dłoń kobiety. Chciał jej chociaż w gestach pokazać, że jest dla niego kimś znacznie większym niż tylko przyjaciółką. Nawet sama kobieta musiała przyznać, że to już nie tylko jest przyjaźń.
- Rosalie, chyba muszę ci się do czegoś przyznać – powiedział, kierując najpierw spojrzenie przed siebie, a następnie w stronę kobiety. To już chyba ten moment.