WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 - outfit

Summerfest, jak on uwielbiał takie festiwale! Odnajdywał się w nich jak rybka w stawie i pływał pomiędzy ludźmi niczym między wodorostami. Lubił towarzystwo ludzi i naprawdę nie miało to znaczenia, czy miał do czynienia z nieznajomymi czy też ze starymi przyjaciółmi. Po prostu szedł za ciosem i rozmawiał z każdym, który chciał poświęcić choć kilka chwil na rozmowę. Największego pecha chyba mieli ci co musieli stać z nim w kolejce, bo zagadywał każdego na różne tematy czym trochę przypominał Jehowych z ich ulubionym "Czy chce Pan porozmawiać o Bogu...?"
Oczywiście to nie było tak, że codziennie był kulą pozytywnej energii i wiecznym rozrabiaką. Potrafił przybrać poważną postawę i odłożyć żarty na bok, zwłaszcza gdy rozmawiał na tematy, które tego wymagały od niego. Dzisiaj jednak był letni festiwal i nie miał zamiaru rozmawiać o rzeczach ciężkich, także z uśmiechem na ustach udał się na West Seattle Summerfest a jego nogi zaprowadziły go najpierw prosciutto do strefy alkoholowej. Jak się bawić to na całego! Nie wspominając o tym, że oprócz w alkohol, zaopatrzył się jeszcze w maryśkę, po której osiągał stan bliski błogosławieństwu. Mógł nienawidzić papierosów i ostro sprzeczać się z palaczami, ale co do maryśki... To już była inna historia i zdecydowanie raz na jakiś czas lubił sobie nieźle popalić. Nie był w tym jednak sam, bo szybko znalazł sobie kompanię, która bardzo chętnie wypaliła z nim jointa i porozmawiała o jakiś bzdetach, z których nawet połowy nie zapamiętał.
Po dwóch piwach poczuł, że jego żołądek DOMAGA się jedzenia, więc udał się do food court, gdzie pierwsze co go uderzyło to mnogość zapachów, od których jeszcze bardziej się zrobił głodny. Tylko co wybrać? Coś ostrego? Coś słodkiego? A może słonego? Jakieś porządniejsze danie czy może najpierw coś małego? The choice! The choice! Ciężko było mu się zdecydować, więc zaczął od stoiska z czekoladą a konkretniej od tego, które serwowało różne rzeczy w czekoladzie. Nie było to niczym niezwykłym, gdy kupił sobie paczkę chilli oblanych gorzką czekoladą. Ostre i słodkie jednocześnie! Najlepsze połączenie! Jak lody waniliowe i frytki.
Odwrócił się od food trucków, żeby rozejrzeć się po stolikach i znaleźć sobie jakieś fajne miejsce, gdy zauważył trzech praktycznie pijanych mężczyzn przysiadających się do trzech kobiet, które nie były specjalnie zadowolone z tego powodu. Z jakiegoś powodu - a właściwie z powodu marychy i dwóch piw - poczuł, że nie zostawi tego, bo jedna dziewczyna zdecydowanie była wkurzona zachowaniem pijanego mężczyzny a ciężarna kobieta wyglądała na zaniepokojoną. Czuł w pewnym sensie obowiązek wtrącenia się? Cóż... Gdyby nie był pod wpływem to pewnie nie działałby tak pochopnie jak robił to teraz, ale... raz kozie śmierć? Niewiele myśląc przywdział swoją najbardziej gejowską maskę, na jaką było go stać. Nie pytajcie dlaczego obrał właśnie taką strategię, bo on sam nie będzie w stanie tego wytłumaczyć.
Podszedł do stolika cały w skowronkach i jak gdyby nigdy nic, usiadł pomiędzy Romą a kolesiem, przepychając się swoim chudym zadkiem, tworząc w ten sposób przestrzeń bezpieczeństwa dla kobiety. - Borzu dziewczyny nie zgadniecie co znalazłem! - Zapiał radośnie, kładąc na stoliku paczkę z chilli. - Chilli w czekoladzie! - Rzucił, po czym spojrzał na każdego z podchmielonych facetów z osobna. - Mmm, a kogo my tu mamy? Trzy smakowite kąski? - Odparł z rozmarzonym wzrokiem, po czym oparł łokcie o stolik i położył sobie brodę na dłonie. - Ahhh, lubię takich męskich facetów. Wiecie, dokładnie jak chilli w czekoladzie, ostro-słodcy. - Mrugnął do jednego z nich klikając przy tym językiem, ewidentnie idąc na podryw. Czy właśnie popełnił samobójstwo swojej osoby czy też uda mu się tym sposobem odstraszyć tą trójkę? Whatever's worth trying. Jedno było pewne, kompletnie tego nie przemyślał a niby jest tym inteligentnym (wg. profesorów).

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No tak. Przecież nie mogło być imprezy bez natrętnych amantów. Ledwie zdążyła uśmiechnąć się do przedstawiającej się Aury i przenieść spojrzenie na Romę, w oczekiwaniu aż jej imię też usłyszy, gdy przerwała im trójka zdecydowanie za dobrze bawiących się (bo lepiej od samej Virgie, co to ma być!) mężczyzn, którzy postanowili się do nich przykleić.
Kiedy gość chwytał ją za ramię, blondynka nie wiedziała, czy bardziej miała ochotę go zjeść (bo głodna!) czy obedrzeć ze skóry, ale mimo że porywcza, wolała ostatecznie potyczki słowne, aniżeli fizyczne, więc tylko policzyła w myślach do dziesięciu.
Zmierzyła mężczyznę spojrzeniem i uniosła krytycznie brwi, dodatkowo jeszcze ostentacyjnie prychając, żeby gość nie miał żadnych wątpliwości co do negatywnego wyniku tej oceny powierzchowności.
Wtedy pojawił się rycerz na białym koniu. Trevor dołączając do tej szampańskiej zabawy, obrał tę samą strategię, którą zamierzała zastosować blondynka, mimo to nie lubiła być chroniona, czy wyręczana, zwłaszcza zanim sama miała możliwość próby rozwiązania problemu.
A do tego przyniósł jedzenie. Dla wilczo głodnej Virginii to był teraz powód do ogromnego minusa do sympatii (tak naprawdę to chodziło głównie o to jedzenie).
- W zasadzie to nie jesteśmy same, panowie - rzuciła swobodnie - Po prostu też wolimy towarzystwo pięknych pań.
Chwyciła za nadgarstek mężczyzny, który złapał ją za ramię i postarała się go stanowczo odsunąć.
- Dotyk pięknych pań też.
Nie kłamała, ok? Przynajmniej wobec siebie i nie do końca, bo w zasadzie to nie obchodziło jej, co ktoś miął między nogami, tylko w głowie.
- Zapytasz telepatycznie tego swojego klona, jak jej idzie, Aura? Bo zaraz umrę z głodu - jęknęła jeszcze zachowując się przy tym, jakby ci amatorzy pięknych pań przestali istnieć i zostali już odprawieni. - Albo okradnę tego tutaj z jedzenia - skinęła na nieznajomego wybawiciela.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Tottie – nieznajoma Ci kobieta chyba nie spodziewała się tak ostrej odpowiedzi. W jej oczach wyglądałaś jak cicha osoba, która natychmiast zejdzie jej z drogi. Tymczasem okazało się, że trafiła na godnego przeciwnika. Z czerwoną twarzą odwróciła wzrok w drugą stronę, skrzyżowała ramiona na piersi i dała Ci spokój. Dzięki temu mogłaś bez problemu odebrać jedzenie i wrócić do stolika, przy którym… Nie czekało na Ciebie lepsze towarzystwo. Jeden z mężczyzn patrzy się prosto w Twoje oczy, a chyba tego nie lubisz, prawda?

– Ej, Tommy, patrz! Bliźniaczki – jeden z osiłków zarechotał głośno. – I to rude – trudno uwierzyć, ale tacy ludzie wciąż chodzili po tym świecie i – co gorsza – zaczepiali kobiety.

Aura – Twoja impulsywność daje o sobie znać. Coraz bardziej denerwują Cię słowa wypowiadane przez nieznajomych, a zaczepianie Tottie, tylko potęguje to uczucie. Jak chcesz załatwić tę sprawę – słowami czy pięściami? Trenowałaś akrobatykę, więc przy wyborze drugiej opcji, Twoje mięśnie na pewno się przydadzą.

Romy – niestety, masowanie brzucha na nic się nie zdało. Mężczyzna, który usiadł obok Ciebie, wciąż jest tak samo zdenerwowany. Jednak Ty czujesz ból – coś w postaci skurczu. Nie wiadomo, czy to zwykły kopniak Twojej córki czy coś się święci.

Virginia, Trevor – okazuje się, że zaczepiający Was panowie są mocno konserwatywni. Gdy tylko usłyszeli o Waszej nieheteronormatywności, podchwycili ten temat. Mężczyzna, który dotychczas zainteresowany był tylko Virginią, wstał gwałtownie i złapał Trevora za koszulkę. Podniósł go do góry i splunął mu w twarz.

Wygląda na to, że niezaproszeni goście nie chcą zostawić Was w spokoju. Jesteście w grupie – możecie po prostu odejść i znaleźć spokojniejsze miejsce, ale istnieje też opcja „walki”. Pamiętajcie, że Romy zaczyna się coraz gorzej czuć. To prawdopodobnie stres spowodowany nieprzyjemną sytuacją. Co robicie?

Najbliższy post MG pojawi się 21.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kilkanaście godzin... – powtórzyła z przestrachem po Romy i chociaż nie była szalenie empatyczną osobą, naprawdę zrobiło jej się szkoda kobiety, która prawdopodobnie już niedługo będzie musiała przeżywać takie katusze. Ta informacja zresztą zdawała się jeszcze bardziej utwierdzać ją w przekonaniu, że sama chyba podziękuje za bycie mamą, zostawi tę wątpliwą przyjemność innym kobietom.
Szkoda tylko, że ciążowy brzuch jednej z nich i niezbyt optymistyczne reakcje pozostałych nie były dla ich niechcianych towarzyszy wyraźnym powodem do tego, aby się zmyć. Aura cały czas łypała z wściekłością na tego, który próbował się do niej przysuwać, choć na każdą jego próbę ona reagowała zwiększeniem dystansu. I już otwierała usta, żeby posłać w jego stronę jeszcze kilka niewybrednych słów, kiedy w ich otoczeniu pojawił się jeszcze jeden facet. Bynajmniej nie przypominający w niczym tamtych trzech osiłków. Aura patrzyła na niego z niedowierzaniem, zastanawiając się, z kim tamci postanowią się rozprawić najpierw – z nim czy z nimi. Wydawało się jednak, że na ten moment atmosferę próbuje – na spółkę z nowym kolegą – rozładować Virginia. Aura spojrzała na blondynkę i przyłożyła sobie palce do skroni.
Okej, spróbuję – obiecała, zaraz jednak opuściła je i pokręciła ze smutkiem głową. – Cholera, jakieś zakłócenia na linii. Hej, spadłeś nam z nieba – zwróciła się do Trevorabo ja wolę jednak takie kąski – uznała i zanim zdążyłby zaprotestować, złapała jedną papryczkę i wsadziła sobie do ust. – Częstuj się, są naprawdę pyszne – powiedziała do Virginii, jakby to ona to przyniosła, a nie gość, którego nawet nie znała. Odwróciła głowę, orientując się, że wróciła do nich także Tottie z jedzeniem. Uśmiechnęła się kwaśno do siostry. – Powiększyło nam się towarzystwo – rzuciła krótko, zaraz piorunując wzrokiem tego, który wspomniał o bliźniaczkach. – Brawo, odkryłeś Amerykę, geniuszu – mruknęła. Zmarszczyła brwi, kiedy uświadomiła sobie, że jeden z panów jest wyraźnie zainteresowany jej siostrą. A przy tym wiedziała, że Tottie bynajmniej się to nie spodoba. Dopóki któryś z tych osiłków zaczepiał ją, mogła to znieść, nie pierwszy raz bez oporów próbowałaby kogoś spławić, jednak było inaczej, kiedy chodziło o jej bliźniaczkę.
Hej, moja siostra nie ma ochoty na twoje towarzystwo, więc spadaj – powiedziała ostro, podchodząc do nich. Przez to, że skupiła się na tej dwójce, niestety nie zwracała uwagi na to, co mogłoby dziać się z Romy, ani że panowie nie zamierzali być szczególnie mili dla Trevora po takim wstępie, który chłopak im zaserwował. – Słyszysz, co mówię? – Wyciągnęła rękę i nieszczególnie delikatnie szturchnęła gościa w ramię po to, by zwrócić na siebie jego uwagę, skoro ewidentnie miał problem, żeby zrozumieć proste, słowne komunikaty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widząc jak kobieta odpuściła Tottie poczuła zarówno satysfakcję, ale też i speszenie, że zachowała się tak niegrzecznie wobec starszej osoby. Tłumaczyła to sobie wyborem mniejszego zła, co trochę uciszało jej wyrzuty sumienia. Udało jej się sprawnie odebrać zamówienia, a po tym jak nikt nie zgłosił się po hot doga z mnóstwem dodatków, zgarnąć i jego z myślą o Aurze. Ledwo to wszystko uniosła! Dobrze, że niektóre przekąski miały kartonowe opakowanie, to mogła przytrzymać je brodą, by jakoś manewrować i cokolwiek widzieć w drodze powrotnej do stolika.
Trochę tego żałowała, bo tam niemal od razu nadziała się na spojrzenie, którego nie lubiła - wwiercające, oceniające, prześwietlające, jakby ktoś próbował zajrzeć jej pod ubranie. Fuj! Chciała to zignorować, więc skupiła się na siostrze i tym, co mówiła, a nie na podrywaczach, którzy chyba szukali guza.
- Jak to powiększyło? Już? - Spojrzała z przestrachem na Romy, na twarzy której faktycznie dostrzegła grymas, może i bólu? Naprawdę się tym zmartwiła! - Wezwaliście pogotowie? A może są tu jakieś budki z medykami? Ktoś poszedł po pomoc? - zapytała omiatając wzrokiem towarzystwo, nie zatrzymując się jednak na żadnej konkretnej osobie. Była gotowa sama to zrobić, jak tylko pozbędzie się przyniesionej wyżerki, którą była nieźle obładowana. Tottie po tych przepychankach przeszedł apetyt, choć jeszcze niedawno ssało ją w żołądku od tych kuszących zapachów, które miała dosłownie pod nosem. - Mogliby się panowie na coś przydać, zamiast oślepiać nas tu przebłyskami swojego geniuszu - stwierdziła, może niezbyt uprzejmie, ale szkoda jej było czasu na jałowe dyskusje, kiedy coś się działo ich nowej znajomej. Jeden z przedstawicieli wesołej kompanii widocznie nie miał co zrobić z rękami, skoro wyciągał je w stronę Aury, blondynki, a nawet i próbował kierować ku Tottie, więc bliźniaczka Whitbread rozwiązała jego problem, ładując mu w dłonie przytarganą przez siebie wyżerkę Virginii.
- Daj spokój, Aura. Jeszcze się okaże, że to syn burmistrza i wsadzą cię do paki - zażartowała, bo patrząc na to, że skazywano niewinnych ludzi, istniała obawa, że ktoś oskarży starszą rudowłosą o napaść, choć tak w zasadzie to nie ona zaczęła tę prowokację.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Romy równie niepewnie spoglądała na Trevora, który niby przybył z odsieczą i specjalnie przysiadł się między nią a mięśniakiem, ale z drugiej strony, ona jego też nie znała i nie mogła być pewna jego zamiarów.-Chili w czekoladzie? Czy Ty jesteś w ciąży?-roześmiała się, bo dla niej to jednak były dość egzotyczne smaki i nie była pewna, czy chce tego spróbować. Zwłaszcza, że po zjedzeniu ostrego zazwyczaj dostawała czkawki a to nie była odpowiednia chwila.
Kątem oka zerkała to na dryblasa, który wpatrywał się w nią jak sroka w gnat i dopóki tylko patrzył, to nie było większego problemu. Czasem jednak też patrzyłą na dziewczyny i nieco je podziwiała za to, że jakoś walczą odgryzając się tym osiłkom. Ona sama by tak nie umiała i najchętniej wzięłaby nogi za pas i znalazła jakąś inną miejscówkę. Jednak ze względu na to, że Tottie ochoczo zaproponowała, że przyniesie jej hotdoga, a także przez to, że faktycznie, poczuła w sobie coś, co nie było przyjemne, nie ruszyłą czterech liter z miejsca. Do rozwiązania miała jeszcze dużo czasu, nie mogło być mowy o porodzie! Dlatego też próbowała to sobie wmówić, że to nic takiego. Dlatego też masowała dalej brzuszek. Jedzenie zostawiła, bo jakoś nie czuła się komfortowo jedząc taką rzecz przy bacznej obserwacji płci zdecydowanie brzydszej-Nie!-zaprotestowała z kwaśnym uśmiechem. -Nie trzeba lekarzy, ani nic. Nie rodzę przecież. -powiedziała, choć kto wie, może wykręcenie się z tego towarzystwa nie było głupim pomysłem? Trochę szczeniackim i bardzo żałosnym, ale jednak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Mężczyźni nie chcieli odpuścić – dodatkowo zdenerwowani przez Trevora przestali przejmować się towarzystwem kobiet. Jeden z nich podwijał już rękawy, gdy nagle wszyscy usłyszeli donośny krzyk: PALI SIĘ!. I rzeczywiście, kłęby dymu wydostawały się z płomieni ognia, który zajmował coraz to więcej stanowisk z jedzeniem. Wiatr zdecydowanie nie pomagał w ujarzmieniu żywiołu, toteż ludzie zaczęli uciekać w panice – nikt nie patrzył pod nogi ani co dzieje się wokół. Kilka osób straciło równowagę i wylądowało na ziemi. Dzieci płakały. W uczestnikach festiwalu odezwały się pierwotne instynkty, przez co każdy martwił się o swój tyłek i przetrwanie. Zaczęło robić się niebezpiecznie. Trevor został upuszczony na ziemię, co z całą pewnością odczuł jego kręgosłup.

Tottie – jakimś cudem podczas ogólnego harmidru, w tłumie zauważyłaś dziwnie zachowującą się osobę. Nie ucieka, a tylko chodzi dookoła dzierżąc w dłoni zapalniczkę, jakby doglądał, czy wszystko jest na swoim miejscu.

Zadanie grupowe: musicie zadecydować, co jest ważniejsze. Jak najszybsze wydostanie się z terenu festiwalu i pomoc Romy, która odczuwa coraz silniejszy ból brzucha, czy próba zidentyfikowania podejrzanego mężczyzny, który wygląda, jakby miał coś wspólnego z pożarem? A może się rozdzielicie?

Najbliższy post MG pojawi się 24.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słysząc słowa bliźniaczki, starsza Whitbread odwróciła głowę w stronę Romy, jakby chciała dojrzeć, czy ta faktycznie w międzyczasie nie zaczęła rodzić, kiedy jednak tak żywo zaprotestowała, Aura ponownie odetchnęła z ulgą. Wydawało jej się, że końcówka ciąży musi przypominać chodzenie z bombą atomową pod pachą – nigdy nie wiadomo do końca, kiedy może ona wybuchnąć. Oby tylko nie teraz!
Może być sobie nawet synem samego prezydenta – odparowała Aura, patrząc spode łba na mężczyznę, który zaczepiał jej siostrę. Rudowłosa była osobą, która zwykle najpierw działała, a dopiero potem myślała, więc to wydawało się aż dziwne, że jeszcze nie miała okazji trafić za kratki.
Kiedy ktoś z tłumu nagle rzucił pali się!, Aura nie tylko zapomniała o niechcianym towarzystwie, ale też o tym, że jeszcze niedawno była diabelsko głodna. Teraz i tak nie byłaby w stanie nic przełknąć, bo żołądek zawiązał jej się w supeł, a panika, która wybuchła, pchając ludzi do ucieczki, sprawiła, że raz po raz ktoś na nią wpadał.
Co do diabła? – mruknęła, unosząc głowę i wtedy wyraźnie widziała chmurę dymu i ogień. O szlag. Zdecydowanie nie tak miał wyglądać ten miły wypad na festiwal! – Hej, a gdzie jest ten chłopak? – Wcześniej była odwrócona do bliźniaczki, więc nie widziała, co się z nim działo, ale teraz jego nieobecność była dość zastanawiająca. Czy zniknął w tłumie uciekających uczestników festiwalu? Kiedy jednak rozejrzała się wokół, próbując go zlokalizować, jej wzrok zatrzymał się na Romy. Która, jak jej się wydawało, nie wyglądała najlepiej. I na pewno z brzuchem byłoby jej trudniej się stąd ewakuować, szczególnie w takim popłochu. – Słuchajcie, chyba powinnyśmy ją stąd wyprowadzić – zwróciła się do Tottie i Virginii, chociaż trudno było utrzymać z nimi kontakt wzrokowy, kiedy ludzie wokół tłoczyli się, by jak najszybciej przenieść w inne miejsce. Przysunęła się bliżej siostry, zauważając, że Tottie wygląda na skupioną na czymś innym. Chwyciła ją delikatnie za ramię. – Hej, spadamy? – powtórzyła głośno, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była pewna, czy zapach, który poczuła, to była zwykła spalenizna z jednej z budek, którą ktoś akurat chciał przewietrzyć, czy może to jarał się pierwszy stolik? Tottie na początku to zignorowała, skupiając się na samopoczuciu ciężarnej i słowach siostry, która wciąż była w bojowym nastroju, a ten najwyraźniej udzielił się także i panom.
- Może lepiej nie dolewaj oliwy do ognia - szepnęła bliźniaczce, korzystając z okazji, że stała dość blisko i tylko Aura mogła ją usłyszeć. Nie to, żeby wątpiła w umiejętności siostry, ale chyba wolała, żeby nikt się negatywnie nie nakręcał, bo przecież nie przyszły na festiwal po to, by wynieść z niego masę niemiłych wspomnień i guza (żeby tylko jednego patrząc na osiłków, którzy ich zaczepiali!). Tottie nie miała pojęcia, że mówiąc o ogniu wiele się nie pomyliła, o czym wkrótce mogła się przekonać… Popłoch, w jaki wpadli ludzie wydawał się zwiększać wraz z rosnącymi kłębami dymu, które przyganiał w ich stronę wiatr.
- Jaki chłopak? O kim ty mówisz? - zapytała Tottie, próbując jakoś zejść z drogi, by nikt jej nie staranował. Zerknęła na Romy, obawiając się, że panika, która zaczęła ogarniać tłum, udzieli się także i jej, a to raczej nie wpłynie korzystnie na poprawę jej samopoczucia. Szlag!
- Może powinniśmy… - urwała myśl, bo nagle jej uwagę przykuła osoba, która najwyraźniej lubiła igrać z ogniem. Młodsza Whitbread próbowała dopatrzyć się, co ona właściwie robi, co nie było łatwe wśród tego rozgorączkowania próbujących się ewakuować ludzi.
Czując na ramieniu dłoń siostry, spojrzała na nią, podejmując może nie do końca rozsądną decyzję: uznała, że nie może tego tak zostawić i jeśli faktycznie to jest ktoś, kto chce wszystko puścić z dymem - spróbuje go powstrzymać albo chociaż zagadać, czekając na jakieś - uzbrojone w coś więcej niż dobre chęci - wsparcie. Nie chciała zgrywać bohaterki, bo daleko jej było do herosa obdarzonego supermocami. Myślała raczej w kategoriach, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, więc trzeba było jak najszybciej powstrzymać tego szaleńca, nim dojdzie do tragedii. Może właśnie to, że jedną już przeżyła, tracąc rodziców i brata, dodatkowo motywowało ją do zrobienia czegokolwiek? A może fakt, że nie pomogła kiedyś jednej osobie sprawiał, że teraz chciała pomóc zbyt wielu (niekoniecznie mierząc siły na zamiary)?
- Zajmijcie się nią. Dogonię was. Spotkamy się przy wyjściu. Znajdę cię, Aura - posyłała siostrze krótkie komunikaty, od razu ruszając w kierunku osoby z zapalniczką. Rozglądała się, czy nie ma w pobliżu kogoś z ochrony, żeby dać znać o swoich podejrzeniach. Tylko, czy ktokolwiek by ją wysłuchał, skoro panował wszechobecny chaos?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/szybki pościk, bo jestem padnięta po 6-godzinnej podróży, jak coś pomieszałam to sorki </3

Sprytny myk z LGBT jednak chyba nie był taki sprytny dla Trevora,ale Virginia tylko parsknęła śmiechem - ludzie, którzy mieli coś przeciwko homoseksualistom, jak zawsze, mieli tylko przeciwko gejom - nie wiedziała, czemu ją to rozśmieszyło, ale zanim zdołała jakoś sensownie zareagować, przyciągnęło ją jednak jedzenie. Bezwiednie sięgnęła po jakiegoś hamburgera -jednej rzeczy z całej listy, które kupiła, ale i zjeść w spokoju nie było jej dane, bo oprócz zamieszania z natrętami, zaraz zrobiło się jeszcze jedno. Takie z dymem i ogniem.
Skrzywiła się na wspomnienie ciała z rozległymi oparzeniami, które ostatnio doprowadzała do porządku do pogrzebu, ale zaraz zaczęła się śmiać, bo...
- Na to dolewanie oliwy to chyba już za późno
Strasznie ją to rozbawiło, no bo tutaj krzyczeli, że pali się, a jedna z bliźniaczek ( Virginii już się pomieszało, która jest która) mówi o dolewaniu oliwy do ognia.
Ale sytuacja robiła się nieciekawa, bo ludzie przeciskali się w panice, a jak już zwróciły na to uwagę bliźniaczki - Romy nie wyglądała za dobrze. Blondynka też to ostatecznie zauważyła, chociaż poważnie wahała się między ratowaniem jedzenia, a ciężarnej.
Była naprawdę głodna.
- Noo, chyba czas spadać, nie mam ochoty upiec się jak kiełbaska, kiedy się to wymknie spod kontroli. Pójdę przodem, porozpycham się łokciami. - zaproponowała altruistycznie, no bo przy wydostawaniu ciężarnej przydałby się jednak taran.
Zupełnie przy tym zignorowała bajania o jakimś dziwnym chłopaku, jej nikt się nie rzucił w oczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Romy najpierw poczuła dym, a raczej smród, a dopiero później się zorientowała, co się dzieje. Niestety, nic nie wskazywało na to, aby to była jakaś pojedyncza kiełbaska, to pachniało zbyt koszmarnie. Czy się zdenerwowała? Nie była panikarą, nie bójmy się tego powiedzieć, ale też nie chciałaby się tu ani usmażyć, ani uwędzić.
-Dziewczyny, nic mi nie jest, serio...-westchnęła. Czy była to prawda? Pewnie nie do końca, ale jakoś blondynka nie miała najmniejszej ochoty użalać się nad sobą i oczekiwać pomocy ze strony nieznajomych. Wystarczy jej, aby nikt jej nie przeszkadzał.
Romy z przestrachem spojrzała na Trevora, ale nie miała odwagi, aby zaprotestować. Na szczęście osiłki były tak samo mądre jak i odważne, także gdzieś się zgubiły w tłumie, gdy zaczął się harmider związany z paniką pożaru.
-Chodźmy-powiedziała obejmując dłońmi brzuszek i podnosząc się. Nie było to łatwe i wydała kilka dziwnych dźwięków, przy okazji zrzucając swojego, nieruszonego hotdoga na ziemię. Jedzenia nie powinno się marnować, każdy dorosły to wiedział, ale czasem muszą być jakieś ofiary.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Swąd palonego jedzenia i drewnianych konstrukcji czuć było dosłownie wszędzie. Dym również nie pomagał – wchodził do nozdrzy, drażnił gardło, przesiąkał przez ubrania festiwalowiczów. Na jedną z metalowych konstrukcji, nie objętej jeszcze ogniem, zaczęły wdrapywać się dwie osoby w kominiarkach. Chwilę później rozwiesiły na niej wielki baner z napisem: LEAVE OUR PLANET AND BEACH ALONE!!! IT’S NOT FOR YOUR BULLSHIT FESTIVALS WITH BUNCH OF PLASTIC CUPS. SO, FUCK YOU, PEOPLE. HAVE A GREAT TIME. Osoby te chwilę później zeszły na ziemię i dołączyły do mężczyzny, którego obserwowała Tottie.

– PROSZĘ OPUŚCIĆ TEREN FESTIWALU! – ochroniarze, najprawdopodobniej tak samo przerażeni, jak wszyscy, wymijali uciekających i sami biegli w stronę wyjścia.

Ludzie nadal uciekali w panice – festiwal zgromadził tysiące osób, które teraz próbowały wydostać się nie tylko ze strefy food courtu, ale również spod sceny. Wszyscy chcieli jak najszybciej opuścić teren Summer Fest, dlatego nie obyło się bez poszkodowanych leżących na ziemi. Kilku z nich było nieprzytomnych.

Rozdzielacie się.

Tottie – aby móc oddychać, musisz przyłożyć sobie coś do ust i nosa. Podchodząc coraz bliżej podpalaczy i szukając ochrony (której nie było w zasięgu Twojego wzroku), rozpoznajesz znajomą sylwetkę. Jedna z osób w kominiarce ma identyczną koszulkę, co Twoja koleżanka z pracy. Dym wprawdzie mocno ogranicza pole widzenia, ale nad założoną przez nią bandaną dostrzegasz oczy podejrzanej: złote tęczówki z charakterystycznymi, czarnymi plamkami. Wystarcza jedno spojrzenie, abyś zrozumiała, że znasz tę osobę. To Sharon Lennox, jedna z instruktorek tańca w Seattle Swing Dance Club, która często opowiadała Ci o swoim zamiłowaniu do planety i ekologicznych rozwiązań. Pamiętaj, że na ten moment jesteś jedyną osobą, która zwróciła uwagę na delikwentów. Już chcesz podejść i skonfrontować się z kobietą, ale słyszysz krzyk Aury. A może tylko Ci się wydaje?

Aura – nie możesz zostawić siostry, przecież jesteście jednością. Zaczynasz więc panikować, gdy Tottie znika Ci z oczu, a dookoła widzisz już tylko rozszalały tłum. Podchodzisz coraz bliżej źródła pożaru – robi się gorąco i niebezpiecznie, bo konstrukcje (szczególnie drewniane) zaczynają się powoli zawalać. Rozglądasz się dookoła i wręczcie zauważasz Tottie. Niestety, znalazłaś się w złym miejscu o złym czasie – belka podtrzymująca do tej pory girlandy z logiem festiwalu leci prosto na Ciebie. Robisz unik, więc nie zostajesz nią zmiażdżona, ale kawałek zdążył zahaczyć o Twoje udo. Spowodował długie, około dziesięciocentymetrowe rozcięcie, z którego sączy się wiele krwi. Noga Cię boli i z całą pewnością masz duże trudności z chodzeniem.

Virginia, w tej sytuacji jedzenie nie jest najważniejsze. Musisz ratować nie tylko siebie, ale również pomóc nowopoznanej Romy, która z przerażeniem odkrywa, że ma na udach krew. Łapiecie się za ramiona i powolnie kierujecie się w stronę wyjścia. Macie problemy z oddychaniem, dlaczego każdy krok jest coraz cięższy. Próbujecie przejść obok jednej z nieprzytomnych osób leżących na ziemi, kiedy okazuje się, że to Trevor – ten sam chłopak, który przed chwilą starał się Wam pomóc w starciu z osiłkami. Decydujecie się mu pomóc, czy stawiacie jedynie na własne przetrwanie?

Najbliższy post MG pojawi się 27.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było już czasu, żeby przyznała, że ma na myśli ich wybawcę, Trevora, którego imienia nie znała. Właściwie Aura miała wrażenie, że już na nic nie ma czasu. Ludzie biegali, krzyczeli, a ona chciała tylko powiedzieć Tottie, żeby się ruszyła, że muszą odprowadzić stąd Romy i same zniknąć, bo robiło się niebezpiecznie. Niebezpieczeństwo, słowo, które odbijało się echem w głowie Aury, nie pozwalając jej zebrać myśli w jedną sensowną całość.
Jej palce nagle ześlizgnęły się z ramienia bliźniaczki, kiedy ta postanowiła zdezerterować, odłączyć się od ich towarzystwa, ruszyć w kierunku odwrotnym do tego, który oznaczałby bezpieczeństwo.
Co? Nie, Tottie, wracaj! – Nie była pewna, czy udało jej się to wykrzyczeć, bo dym drapał gardło. Odkaszlnęła, a potem zaklęła pod nosem. Absolutnie nie powinny się rozdzielać. Ale było już na to za późno. Bo młodsza Whitbread wtopiła się w tłum, co zresztą nie było trudne, skoro ludzie w panice biegali wte i wewte, próbując dostać się do wyjścia. Odwróciła się w stronę Virginii i Romy.
Idźcie, muszę znaleźć siostrę. – Tuż po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła biegiem, mając bardziej nadzieję niż pewność, że podąża śladem siostry. Otaczający ją ludzie nie ułatwiali zorientowania się w terenie, dlatego Aura coraz mocniej rozpychała się łokciami, wsadzając je pod żebra tym, którzy nie reagowali na jej rusz się! a nawet kilkukrotnie kogoś kopiąc, jeśli nie chciał się przesunąć po dobroci. Była coraz bardziej zła, spanikowana, a do tego robiło się coraz bardziej gorąco. Wreszcie tłum się odrobinę przerzedził, na tyle, że Aura mogła się rozejrzeć. I w końcu gdzieś mignęły jej znajome, rude włosy.
Tottie! – krzyknęła, zamierzając dołączyć do bliźniaczki, ale właśnie wtedy zobaczyła, że coś leci na nią z prędkością, która wydawało się diablo nierzeczywista. W ostatniej chwili udało jej się odskoczyć – tak przynajmniej myślała, dopóki ból nie rozlał się w dolnych partiach jej ciała z całą swoją intensywnością. Z gardła Aury wydobył się krzyk... Zaskoczenia? Wściekłości? Bólu? Strachu? Chyba wszystkiego po trochu, a ona opadła na kolana, potrzebując momentu, by wziąć się w garść. Kiedy jednak ktoś prawie nadepnął jej na dłoń, zacisnęła zęby i spróbowała się podnieść. Udało jej się dopiero za drugim razem, a kiedy przyłożyła dłoń do uda, poczuła pod palcami coś lepkiego. Miała wrażenie, że jedna nogawka jej dżinsów zbyt szybko i mocno tym nasiąka. Uniosła dłoń, by zobaczyć, że jest cała we krwi. Zrobiła krok – sama już nie wiedziała w jakim kierunku – ale nie mogła do końca przenieść ciężaru ciała na tę nogę, bo za bardzo bolało. Mimo wszystko usiłowała jakoś się przemieścić, choć zdecydowanie zbyt wolno, raz czy dwa wykrzykując imię siostry.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O ile jeszcze na początku, gdy zdarzyło jej się poszturchnąć kogoś w tym pędzącym na oślep tłumie, mówiła: przepraszam (które w pewnym momencie stało się tak do znudzenia powtarzalne, jakby zacięła się płyta Tottie akurat na tym słowie), o tyle im częściej to ona obrywała, a do tego dym zaczął być coraz bardziej duszący, przestała otwierać usta, by wyrazić ubolewanie, że jako jedna z nielicznych pcha się pod prąd i tym samym przyczynia się do dyskomfortu posuwających się we właściwym kierunku. Musiała, głupio i ślepo skupiona na celu. Im bliżej go była, tym bardziej brakowało jej powietrza, mimo, że próbowała dłonią przysłonić sobie usta i nos. Kiedy odbierała zamówienia dla Virginii, do tylnej kieszeni spodni zgarnęła kilka serwetek, więc teraz sięgnęła po nie i przytknęła do twarzy, mając nadzieję, że ten prowizoryczny filtr przeciwpyłowy cokolwiek pomoże w oddychaniu.
Nie od razu wypatrzyła baner, który zawisł nad szalejącymi z przerażenia uczestnikami festiwalu. Kiedy jednak już jej się to udało, nim w ogóle pojęła jego sens dostrzegła, że jedna osoba wygląda dziwnie znajomo. Ta koszulka, oczy… Niemożliwe…!
- Sharon? - Whitbread zapytała samą siebie, nie mogąc uwierzyć, że kobieta jest zamieszana w te protesty. Nie znały się długo, ale miały okazję zamienić kilka słów podczas przerwy w zajęciach. Owszem Lennox podzieliła się wtedy swoimi poglądami, ale to nie wydawało się aż tak fanatyczne, by chcieć za to zabić... - Sharon! - powtórzyła już pewniej, zwracając się do koleżanki. Była pewna, że jej nie usłyszała, więc nabrała w płuca powietrza, by krzyknąć głośniej i zwrócić na siebie jej uwagę, bo to przecież wybiłoby ją z rytmu robienia tych głupstw; popełniania tak kosztownych błędów…
Tottie!
Zamarła. Przesłyszała się? Czy to możliwe, że ktoś ją wołał? Aura? Czy to był głos jej siostry? Co ona tu robi? Czemu nie uciekła? Gdzie właściwie jest? - mnóstwo pytań zbombardowało myśli rudowłosej, której spięte ciało nie mogło w tym momencie wykonać żadnego ruchu, mimo podjętych kilku prób choćby przekrzywienia głowy...
Odwróciła się gwałtownie dopiero po kilku sekundach i próbowała zlokalizować bliźniaczkę. Podświadomie wyczuła, że Aura jest blisko. Do tego coś było nie tak! Zerknęła jeszcze raz w kierunku znajomej instruktorki… Szlag! Wiedziała, że musi dokonać wyboru! Tylko który okaże się mniejszym złem?!
- Przestańcie, słyszycie?! Przestańcie! Sharon! Sharon!!! Nie tędy droga! Każ im przestać! Po co walczyć o planetę, na której nikogo już nie będzie?! - krzyczała z całych sił, błagała, łudząc się, że jej głos przebije się przez te wrzaski i jęki ludzi, którzy już ucierpieli podczas tego zamieszania. Naiwnie wierzyła, że to cokolwiek da; że może jeszcze nie jest za późno, by przemówić im do rozumu, do jakiejś cząstki dobra, która przecież musiała być gdzieś w nich...
Pewnie dalej zdzierałaby gardło, ale ponownie usłyszała swoje imię, wypowiedziane już znacznie ciszej. Znów się obróciła. I wiedziała już, że robi fatalny błąd stojąc tu i drąc się wniebogłosy. Za dużo straciła czasu i nie mogła pozwolić sobie by zmarnować go jeszcze więcej, dlatego zrezygnowała z dalszej próby przemawiania do rozsądku podpalaczy, postanawiając odnaleźć siostrę.
- Aura! - zawołała, dołączając do chóru innych nawoływań, całej plejady imion i setek słów rzucanych w eter. Nie była jedyna, która próbowała znaleźć kogoś, kto się zgubił. - Aura! - powtórzyła, próbując machać przed sobą ręką, by rozgonić drażniący spojówki dym. Oczy zaczynały łzawić, dodatkowo rozmazując obrazy przed nimi, a ubranie kleiło się do ciała coraz bardziej. Robiło się naprawdę gorąco...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z chwili na chwilę robiło się coraz mniej zabawnie, i nawet wspomagana przez trawkę Virginia powoli zaczynała to dostrzegać (chociaż to jedzenie, to nadal było dosyć wysoko na liście priorytetów, gastrofaza nie zna litości). Ale jakieś dziwaczne banery, coraz większa panika i coraz mniej powietrza sprawiły, że żarty o upieczeniu się jak kiełbaski w głowie blondynki przestawały brzmieć już jak tylko żarty. Powiodła spojrzeniem za Aurą, która lojalnie postanowiła iść za siostrą, ale chyba nie była na tyle empatyczna, żeby w ogóle się tym przejąć.
Równocześnie miała w sobie na tyle dużo empatii, że kiedy zerknęła na Romy, która wbrew swoim słowom wyglądała coraz gorzej, uznała, że nie ma co czekać i po prostu chwyciła ją za ramię.
- Chodź, nie ma co czekać - rzuciła następnie zanosząc się kaszlem.
Wzięła wdech w złym momencie i podły dym dostał się przez usta prosto do płuc, mimo to Biondi jakoś nie wpadła na to, żeby spróbować wymyślić jakąś osłonę ust.
Trzymała tylko Romy za ramię, równocześnie spełniając obietnicę - bo łokciem jej wolnej ręki oberwał każdy spanikowany nieszczęśnik, który spróbował zablokować jej drogę.
Zastanawiała się ile osób z tych, które leżały na ziemi, będzie potem szykowała do pogrzebu. Śmiesznie tak, mogłaby się w końcu jakoś utożsamiać i nie wiedziała, czy to dobrze.
...Zaraz , chyba znała tę twarz?
Przystanęła na chwilę, kiedy rozpoznała na ziemi tego rycerza na białym koniu, który próbował im pomóc wcześniej, ale szybko wykalkulowała, że schylanie się po niego to zły pomysł - mogłaby już nie być w stanie się podnieść. Szturchnęła go więc w ramię czubkiem buta. Nie była orłem pierwszej pomocy.
- Hej, żyjesz?

autor

Zablokowany

Wróć do „West Seattle Summer Fest”