WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sytuacja, w której to przyszło im trwać nie napawała jakimkolwiek objawem optymizmu - szczególnie Mitcha, który pozbawiony jednego ze zmysłów, przed sobą oglądał jedynie roztaczający się mrok. Nie był w stanie więc określić optymalnego stadium czyhającego zagrożenia i bazując jedynie na spekulacjach okrojonych przez pozostałe bodźce, był w stanie stwierdzić, iż nie odnajduje w sobie pokładów spokoju. Zabrakło pewności siebie oraz tej nuty szaleństwa, która go przecież tu przywiodła. Nagle począł żałować zbyt impulsywnie podjętej decyzji, aczkolwiek na jakiekolwiek formy ewakuacji było już stanowczo za późno.
Robiąc dobrą minę do złej gry, starał się zbytnio nie uwidaczniać strachu, bo notabene wyczuwał jego stęchłą woń.
Do śmiechu także mu nie było, lecz może za sprawą nerwów cicho parsknął pod nosem. Słowa Rain bowiem zasiały nutę jawnej absurdalności, na moment też odsuwając te intensywne poznawanie rzeczywistości. Złapał się na tym, że przestał doszukiwać się raczej mało atrakcyjnych dźwięków, jakie to co jakiś czas wydawał Diabelski Młyn; bardziej skupiając się na toku dyskusyjnym z kobietą.
Fakt, aby cokolwiek przekazać, to musiał używać nieco podniesionego tonu głosu, toteż ich pogawędka na pewno nie odznaczała się mianem tej prywatnej, skoro wokół nich znajdowali się inni ludzie. Nie przeszkadzało im to ani trochę. Tym lepiej.
- Tu własnie tkwi problem, bo nijak mogę ruszyć się z miejsca - teraz i on zaś zaświecił słyszalnym absurdem, uśmiechając się przy tym widocznie - Bajkopisarzem też jestem marnym, bo nawet dzieciom mojej siostry opowiadam raczej słabe historie. Lepiej rozprawia mi się o seryjnych przestępcach, czy medycynie sądowej. Szczególnie przy rodzinnych obiadach - nie mógł chyba sobie darować tego komentarza, jakoby jego istotą starał się rzeczywiście rozbawić Rain. Wiedział bowiem, że idiotyczny tok dyskusji czasami był lepszy od tego całego psychologicznego bełkotu, którego używał podczas spotkań grupy wsparcia. Towarzyszyły im mało sprzyjające realia, toteż odrobina kreatywności była tym, co mogło im podać swą pomocną dłoń.
- To się zaraz skończy. W sensie... Ta pieprzona karuzela zakończy swe obroty. Pomyśl zatem, co zrobisz jako pierwsze, gdy staniesz obiema stopami na ziemi. Całowanie gleby odpada, bo raz, że do papieża Ci daleko, a dwa, że to mało higieniczne. Za dużo ludzi tu się kręci...
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Na kilka chwil przed tym, zanim wasze kabiny powoli zaczęły piąć się ku najwyższemu punktowi diabelskiego młyna – gdzieś u dołu w stanie byliście wychwycić urywki powtarzanej przez resztę pasażerów rozmowy. Pośród sporej ilości krzyków coraz śmielej klarowały się kwestie takie jak „Dajcie spokój, jeszcze rano wszystko sprawdzałem!” czy „Ten staroć w życiu nie powinien zostać dopuszczony do użytku! Myślisz, że wystarczy go przemalować i co, usterki same znikną?!”, „Jakie usterki?! Przecież ZOSTAŁ ZAAKCEPTOWANY.”; wieści te przekazywane były sobie pomiędzy wagonami na podobieństwo głuchego telefonu – ciężko stwierdzić, które słowa padły naprawdę, a które pozostawały wyłącznie nieszczęsnym dopowiedzeniem. Od Was zależy, w co uwierzycie.

Mówi się jednak, że w każdej plotce tkwi ziarno prawdy – i, być może, tak było i tym razem. Diabelski młyn szarpnął gwałtownie, zatrzymując się nieco dalej, niżeli w połowie wyznaczonej trasy.

Rain – w obecnym położeniu znajdujesz się na samym szczycie konstrukcji. Docierają do ciebie wyłącznie te komunikaty, które zdecydują ci się przekazać pozostali. Twoja pozycja umożliwia ci wychwycenie wzrokiem zadymienia w okolicach instalacji elektrycznej, która wykorzystywana jest do obsługi atrakcji, na jakiej się znajdujecie. Nikt, kto znajduje się na dole, zdaje się nie szukać przyczyny właśnie w tamtym miejscu. Co zrobisz z tą informacją? Pamiętaj, że to Ty wybierzesz, jak to rozegrasz – poprowadzisz sprawę spokojnie, czy wzbudzisz panikę?

Mitch – pracując w policji, zawsze musisz być pod telefonem. Posiadanie go przy sobie to dobry, przezorny nawyk – dziś również nękają cię połączenia. Jeśli odbierzesz; dowiesz się, że chcieliby widzieć cię jeszcze dziś wieczorem na komendzie. Od ciebie zależy co takiego usłyszą w odpowiedzi: czy to już moment, w którym możesz powiedzieć, że utknąłeś w diabelskim młynie? Może lepiej byłoby skłamać albo nie odebrać wcale? A może zgłosić sprawę atrakcji, która – jak zasłyszałeś – nie została odpowiednio zabezpieczona – jeszcze zanim dojdzie do tragedii?

Holly, Ethan – o ile pasażerowie znajdujący się za wami nie należeli do najbardziej uprzejmych, o tyle siedząca przed wami dwójka młodzików; prawdopodobnie rodzeństwo, z którego tylko jedno zdaje się być (ledwo) pełnoletnie, przeżywa prawdziwy dramat. Starsza dziewczyna próbuje uspokoić kilkuletniego chłopca, a samej zalewając się łzami powtarza, że „jeśli coś się stanie, to ojczym ją-”

Kolejne skrzypnięcie.

Zdecydujecie się ich uspokoić czy zignorujecie, próbując porozumieć z siedzącą w wagonie przed nimi Rain?

Najbliższy post MG pojawi się 21.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wychyliła się tylko raz, wcześniej. Obecnie siedziała sztywno, wciśnięta w ścianę, prawie się nie poruszając. Nie widziała więc innych ludzi, nawet nie zwracała na nich uwagi. Niby słyszała jakieś głosy, ale nie docierały do niej jakoś wyraźnie. Wyłapywała tylko nieco podniesiony głos Mitcha i tylko jego słowa się teraz dla niej liczyły. Im dłużej mówił, tym kobieta nieco się rozluźniała. Może nie na tyle, aby swobodnie się rozsiąść, rozejrzeć i kontemplować wycieczkę wagonikiem. Uspokoił jej się za to oddech i przestało kręcić jej się ze zdenerwowania w głowie.
Na poprzednich spotkaniach Brown nie zdradzał specjalnie nic z prywatnego życia, a tu nagle dowiedziała się, że ma siostrę, że jest wujkiem i w jakimś stopniu rodzinnym typem, skoro próbuje opowiadać dzieciom bajki, nawet jeśli słabo mu to wychodzi. Na wiadomość, że rozmawia o zbrodniach przy stole, nawet próbowała się uśmiechnąć. Może gdyby miała większą rodzinę i rodzinne obiady, to rozprawiałaby przy stole o kryminale i prawdopodobnie nawet dobrze by się bawiła. Pomyślała, że kiedyś poruszy ten temat na jakimś weselu, w większym gronie. Powinno być dosyć zabawnie.
Kolejne słowa, połączone z przekleństwem, faktycznie ją rozbawiły. A jeszcze przed chwilą miała wrażenie, że to niemożliwe.
Trzy, że Ty byś tego nie mógł zobaczyć — zauważyła. W końcu widok całującej glebę kobiety należał się każdemu. Inaczej byłoby to niesprawiedliwe.
Kiedy już wydawało jej się, że ten horror naprawdę zaraz się skończy i niedługo wyjdzie z wagonika cała i zdrowa, Diabelski Młyn nagle stanął, z nią na szczycie. Odruchu złapała się barierki i zacisnęła na niej palce, aż zbielały. Był to poważny błąd, bo zapięcie wygięło się z głośnym skrzypieniem i częściowo pękło. Brunetka jęknęła cicho i oderwała pospiesznie dłonie od balustrady, kładąc je na siedzisku i czekając aż wagonik przestanie się bujać. Była niemalże pewna, że ciśnienie ją rozsadzi. Zrobiło się jej gorąco, a w skroniach czuła coraz mocniejsze pulsowanie. Gdy konstrukcja stała w bezruchu dłuższą chwilę, od czasu do czasu skrzypiąc, wagonik zdążył również przestać drgać. Wtedy Rain odważyła się nieco wychylić, aby zerknąć w dół. Zauważyła, że ludzie są niespokojni. Do jej uszu doszły niepokojące szepty, w tym samym czasie zobaczyła tez dym, unoszący się z maszynerii przypisanej do Młyna.
Tam się chyba pali. Tam jest dym — powiedziała ze strachem w głosie, głośniej niż zamierzała. — Zginę — jęknęła dodatkowo, w ogóle tego nie planując. Była pewna, że tylko tak pomyślała, a ona faktycznie wypowiedziała tę obawę na głos, prawie z płaczem.
Ostatnio zmieniony 2020-08-23, 11:36 przez Rain Evans, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odwrócenie uwagi było czymś nader istotnym w obecnej sytuacji; Mitch bowiem podświadomie wyczuwał, jak obślizgłe macki wyłaniającej się z najciemniejszego kąta paniki powoli, jakże subtelnie oplatają ciało Rain. Karmiąc się jej obawami, rosnącym z minuty na minuty strachem i umysłowi serwowały pokaźną dawkę rozrywki - w postaci nacechowanych groteskowością obrazów, które ukazywały marną przyszłość kobiety.
Brown działał zatem pod silnym bodźcem, jakim tu stała się adrenalina. Wiedział do czego prowadzi szaleństwo połączone z histerią. Nie byli tu przecież sami, a każdy objaw gwałtowniejszych przeżyć mógł skutkować tak zwanym owczym pędem - napadem paniki u innych, co raczej wpłynęłoby marnie na położenie, w którym to przyszło im się znajdować.
Cieszył się zatem, że choć banalnymi i jakże idiotycznymi żartami, udało mu się odwrócić uwagę kobiety od stadium potencjalnego zagrożenia. Oczywiście, nie liczył na gromki cud; że ta nagle przestanie zwracać uwagę na otaczającą ją rzeczywistość. Mogła jednakże choć trochę uwarunkować te negatywne bodźce, zanim przeleje je na zgromadzonych.
- W samo sedno - odparł swobodnie, podśmiewając się przy tym pod nosem. I jemu ta absurdalność przecież zaczęła się udzielać, skoro Rain zgrabnie odbiła piłeczkę, żartując otwarcie z jego niepełnosprawności; jakoby wiedziała, że jej rozmówca posiada w tej kwestii dystans. Możliwe, że przypomniała jej się wcześniejsza dyskusja, która dotyczyła przecież upodobań recepcjonistki pracującej na posterunku.
Mitch wyczuł też jak po raz kolejny w kieszeni od jego spodni odzywa się telefon. Dźwięk miał wyłączony, toteż jedynie sygnał wibracji zakłócał mu spokój. Starał się to zawzięcie ignorować, skoro na głowie miał zupełnie inne komplikacje. Te ważniejsze zarazem.
- Jako, że całowanie gleby odpada, to możesz pomyśleć o czymś innym. Nie wiem, chociażby niezdrowym żarciu z tych budek - podrzucił pomysł, nadal siląc się na żartobliwy ton, aczkolwiek wszystko co dobre, kiedyś się kończy; co też nastąpiło i w tym przypadku.
Pozornie trzymał rękę na pulsie i jeśli myślał, że pozostanie tak do zakończenia rundki na Diabelskim Młynie, to niestety się przeliczył. Maszyna nagle stanęła, a mocne szarpnięcie sprowokowało go do zaciśnięcia dłoni na metalowej barierce. Jako, że znajdowała się przed im wyłącznie ciemność, to jednoznacznie nie potrafił sprecyzować wysokości, na której obecnie trwał. Z trudem przełknął ślinę, podświadomie wyczuwając, że i jemu przydałaby się opcja skrycie odwracająca uwagę od tego bajzlu. I co gorsza, Rain rzeczywiście zaczęła wpadać w panikę, co stopniowo już udzielało się innym. Słyszał ich głosy, podchwytywane obawy, mogące zasiać tu prawdziwy i trudny do poskromienia zamęt.
- Rain, spokojnie. Nikt nie umrze. To tylko chwilowa usterka - w zasadzie to nie wiedział, czy w sam to wierzy, czy też nie, aczkolwiek z całych sił starał się zachować zimną krew.
Bo jak nie on, to kto?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niezdrowe jedzenie było jedną z całkiem dobrych opcji na celebrowanie wyjścia cało z tej sytuacji. Chociaż chyba chciałaby pójść na plażę, wejść boso do wody i dojść do siebie, czując wiatr na twarzy i słuchając szumu fal.
Obecnie jednak była tak przejęta tym, co się działo, że nie miała nawet czasu rozmarzyć się na temat tego, co zrobi jak bezpiecznie zejdzie na ziemię, o ile w ogóle zejdzie, a nie na przykład spadnie. Nie wiedziała, że do Mitcha ktoś dzwonił, może byłoby inaczej, gdyby telefon miał ustawioną melodię, a nie tylko wibrował. Pewnie krzyknęłaby, żeby wezwał straż pożarną. Jednocześnie zorientowałaby się, że również ma telefon przy sobie i sama może zadzwonić na numer alarmowy. Gdyby tylko była mniej zdenerwowana i nie wpadła w panikę. Gdyby tylko sobie o tym przypomniała.
Zerknęła jeszcze raz w dół, gdzie z maszynerii unosił się coraz gęstszy dym. Czy to była iskra? Chyba ją widziała. Prawie na pewno właśnie tak było.
Zacisnęła oczy i policzyła do dziesięciu, ale to nie był tylko zły sen, więc nic specjalnie się nie zmieniło.
Co? Ta maszyna zaraz się rozsypie, a moja barierka ledwo się trzyma — mówiła coraz głośniej, zacinając się, jakby faktycznie miała problemy z oddychaniem. Nie wiedziała co robić i mówić. Kompletnie nie była przygotowana na taką sytuację i ani trochę jej nie kontrolowała. Zazwyczaj miała dosłownie wszystko pod kontrolą, ale ostatnio nic nie szło po jej myśli. Ani zawodowo, ani prywatnie, ani teraz, w tym niestabilnym wagoniku, na Diabelskim Młynie, która za moment miał stać się prawdopodobnie tylko kupką gruzu i powyginanych groteskowo prętów. Z nimi uwięzionymi gdzieś pod tonami metalu i kurzu.
Swoją droga podobnie czuła się obecnie w swoim małżeństwie. Uwięziona i zrozpaczona, nie wiedząc dokładnie co zrobić, tracąc kontrolę i poczucie własnej wartości. Być może powinna spróbować przestać wszystko kontrolować? Poddać się biegowi zdarzeń. Może wtedy odpowiednie rozwiązania same by do niej przyszły? Łatwo było tak myśleć, gorzej robić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jedno wiedział na pewno - już nigdy nie pozwoli sobie na taki wybryk szaleństwa, jakim był pieprzony Diabelski Młyn! Jego noga na pewno nie postanie na linii, która łączyła się z kolejką po brzegi wypchaną ludźmi. Trauma zawsze była najgorszym omenem z możliwych; szczególnie, gdy zaciskała swą stalową pętlę na szyi potencjalnej ofiary. To właśnie z tego tytułu, po dzień dzisiejszy Mitch miewał niekiedy ataki paniki podczas jazdy samochodem, która notabene kojarzyła mu się z wypadkiem, jakiemu uległ ponad czternaście lat temu. Jedynie z osobami, którym bezgranicznie ufał był rzeczywiście skory, aby wsiąść do tego kawałka, wcale nie tak bezpiecznego metalu.
Zatem pojawiło się nowe źródło obawy na horyzoncie - z pozoru jakże dziecinne, acz w dobie aktualnych komplikacji bawiło się sznurkami, niczym lalkarz swymi marionetkami. Nic nie było tu pewne, a brak wzroku dodatkowo utrudniał trafną ocenę sytuacji. Właściwie to Mitch nie mógł opierać swych psychologicznych gierek na niczym, poza samym sobą i własnym rozumem.
Biorąc co rusz głębokie wdechy, palce jakby mocniej zaciskał na zabezpieczającej go przed upadkiem barierce. Starał się kontrolować zapędy własnego ciała, aby jednoznacznie zapanować nad meritum paniki, które własnie wciągnęło do groteskowego tańca Rain. Jej mroczna wizja przyszłości niestety poczęła udzielać się innym. Jej słowa, przesiąknięte tak łatwo wyczuwalnym przerażeniem wytworzyły zjawisko tak zwanego owczego pędu. Teraz to inni podążali jej śladem, lamentując przy tym nad marnością losu. Doszukiwali się w konstrukcji maszyny wszelkich wad; wliczając w to i odpadającą farbę - choć walory estetyki nie przepowiadały za bezpieczeństwem.
- Staraj się uspokoić, okej? - wiedział, że w obliczu zagrożenia nie brzmi to przekonująco, jednakże w chwili obecnej miał związane ręce. Siedział przecież w innym wagoniku i jedyne co mógł robić, to przemawiać do kobiety - Wiem, że to trudne, ale poradzisz sobie. Wierzę w Ciebie. Niedługo stąd zejdziemy, obiecuję - sam odetchnął kilka razy głęboko, na moment przymykając i swe powieki. Ludzki odruch, bo przecież nie chciał się tymczasowo skąpać w ciemności, skoro ona towarzyszyła mu od dawien dawna.
W kieszeni ponownie odezwał się telefon; tym razem jednak Brown już nie wytrzymał i mocnym szarpnięciem wydobył ze spodni wspomniany przedmiot. Powitalny ton jego głosu był nieco oschły, wyraźnie zirytowany, aczkolwiek zmienił on swą barwę, wręcz natychmiastowo, kiedy po drugiej stronie odezwał się jeden ze śledczych.
- Mitch, mamy mały postęp w sprawie z Duchem, dlatego...
- Pierw ściągnij mnie i Rain z tego pierdolonego Diabelskiego Młyna... - mruknął, następnie też krótko rozjaśniając przebieg aktualnej sytuacji...
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie przypuszczał, że na takim festynie i przede wszystkim na Diabelskim Młynie może zdarzyć się coś złego. Przecież każdy wiedział, że takie atrakcje przechodziły specjalne testy i nie mógł uwierzyć, że przepuszczono takiego gruchota do użytku w taki dzień jak Summer Fest. Kiwnął delikatnie głową na jej słowa, zapewne gdyby on nie miał z kim pójść to zostałby w domu, o ile nie wyciągnęło by go z niego rodzeństwo. Z nimi wszystko jest możliwe i nawet gdy irytowali go niesamowicie to kochał ich wszystkich razem wziętych. Zwłaszcza swoich siostrzeńców, którzy potrafią być nieznośni, ale jak ich tutaj nie kochać? Brown był bardzo przywiązany do swojej rodziny i teraz patrząc na te dzieciaki żałował decyzji, którą podjął 10 lat temu. Nie czuł się jednak na siłach, żeby wychowywać dziecko, które do dzisiaj przebywało w domu dziecka. Odwiedzał je dopiero od jakiś 5 lat gdy pogodził się z tym, że jej ukochanej Lizzy już nie ma. Za bardzo mu ją przypominał i dlatego za każdym razem gdy patrzył na tego dzieciaka to czuł jak jego serce pęka kolejny raz, potem kolejny i kolejny. Teraz był innym człowiekiem, człowiekiem, który chciał zbudować rodzinę i przede wszystkim odzyskać swojego syna, ale to że został adoptowany przez jakąś rodzinę niszczyło jego wszelkie plany.
Teraz siedział ze swoją pacjentką na Diabelskim Młynie w ramach terapii jak to zwykł mawiać. Czasami lubił zabierać ich na świeże powietrze, jednak to tylko ją gdzieś zaprosił wmawiając sobie, że to miało jej pomóc. Jednak bycie zawieszonym parę metrów nad ziemią w wagoniku na wadliwym Diabelskim Młynie to na pewno nie była dobra terapia, obawiał się, że to wszystko może skończyć się tragicznie. Widząc jej reakcję na jego dotyk cofnął rękę tak jakby obawiał się, że jednak ta wyskoczy przez barierkę wagoniku, przez pierwszy moment tak jej twarz wyglądała, jakby wolała śmierć od przebywania z nim tutaj, albo od upokorzenia.
Zaśmiał się delikatnie na jej słowa kręcąc głową na boki.
- To tylko koszula Holly, nic się nie stało - wzruszył ramionami zerkając na małe plamy na koszuli, która przez to jeszcze mocniej przylegała do jego ciała. Było to dosyć niekomfortowe, bo teraz zapewne będzie śmierdział piwem, a tego nie lubił. Owszem, lubił sobie czasami coś wypić, ale w zaciszu swojego mieszkania, czasami w towarzystwie swojego współlokatora i jednocześnie brata, ale rzadko kiedy pił gdy z kimś gdziekolwiek wychodził. Już coś chciał powiedzieć, gdy nagle w wagoniku przed nimi jakieś rodzeństwo zaczęło panikować. To chyba nie było jednak miejsce dla nich i Ethan zapragnął znaleźć się na bezpiecznej ziemi.
- Holly, spójrz na mnie - wiedział, że dziewczyna jest bliska paniki, a nie mógł dopuścić do tego, żeby tak się stało. Chwycił ją delikatnie za nadgarstki, żeby odsłonić jej twarz tak aby ta mogła spojrzeć prosto w jego oczy. - Nie wiem co się dzieje, ale to nie wygląda zbyt dobrze. Postaraj się uspokoić tę dziewczynę w wagonie przed nami, dobra? - puścił ją, szukając wzrokiem czegoś albo kogoś kto mógłby im pomóc, czyżby mignęły mu jasne włosy jego brata?
- Ej Mitch! - rzucił w kierunku swojego brata, wiedząc że ten perfekcyjnie rozpozna jego głos, nie chciał żeby doszło tutaj do paniki a Brown musiał mu w tym pomóc.
- Mam nadzieję, że to nie sex telefon tylko dzwonisz po pomoc. - nagle Ethan zdał sobie sprawę, że nie ma w kieszeni telefonu. Musiał go chyba zostawić w samochodzie, aż zaklął w myślach.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Dzwonienie po pomoc wydaje się bezowocnym trudem, bo co mieliby zrobić strażacy, aby uchronić was przed - jak się wydaje - nieuniknionym? Wokół Diabelskiego Młynu, który zawsze jest największą rozrywką na tego typu wydarzeniach zbiera się niemały tłum, ale tym razem nie jest to kolejka ludzi pragnących rzucić okiem na panoramę miasta z samej góry tego wielkiego koła. To tylko gapie, ciekawscy ludzie - jedni kręcą wszystko telefonami, inni zakrywają usta ze zgrozą, słysząc kolejne niebezpieczne i coraz głośniejsze skrzypnięcia, ktoś w oddali krzyczy, że z wielkiej skrzyni z prądem, napędzającej tego potwora coś się iskrzy. Tak, ISKRZY, dymi się, zaczyna śmierdzieć, a wy siedząc w wagonikach nie ruszyliście do przodu. Nie wygląda to dobrze i chwilę później słychać głośny wybuch po którym Diabelski Młyn staje w ogniu. Dosłownie.

Mitch – zaalarmowana przez ciebie jednostka przekazała sprawę dalej; upływający czas – jak nietrudno się zresztą domyślić, nie działa jednak na waszą korzyść. Czy sam fakt bycia niewidomym stanie się twoim zbawieniem, czy może przekleństwem? Pozwoli ci zachować zimną krew; a może sprawi, że panika z tym większą łatwością uderzy do głowy – szczególnie teraz, kiedy ludzie coraz żwawiej dają ponosić się przerażeniu?

Zadanie grupowe Waszym zadaniem jest podjęcie próby samodzielnej ewakuacji. Zejście po konstrukcji wydaje się ryzykowne, ale może być waszą najpewniejszą szansą na wydostanie się z opresji bez urazów. Uwzględnijcie w poście priorytety ratowanych postaci; kto otrzyma pierwszeństwo ewakuacji? Pamiętajcie również o pasażerach siedzących w pobliżu – pijanej dwójce i zapłakanym, spanikowanym rodzeństwie.

Najbliższy post MG pojawi się 24.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przerażenie obejmowało ją w coraz ciaśniejszym uścisku. Paraliż nie ustępował, a słowa Mitcha powoli docierały do niej coraz bardziej przytłumione. Jakby zanurzyła głowę pod wodą. Zaczęła widzieć wszystko nieostro i przez chwilę miała wrażenie, że odpływa, aby po prostu znaleźć się gdzieś indziej, nawet jeśli tylko pozornie. Drgnęła, gdy Mitch odebrał telefon, a z jego ust padło jej imię. Nagle wszystko wróciło do normy z podwójną siłą. Odetchnęła głęboko, a gryzący dym wdarł jej się do płuc. Następnie usłyszała wybuch, co z jakiegoś powodu niezwykle ją otrzeźwiło. Diabelski Młyn zadygotał niebezpiecznie, a barierka w jej wagoniku pękła do końca i zawisła bezwładnie na jednym końcu. Panika zaczęła się zmniejszać, a na jej miejscu pojawiła się instynktowna chęć przetrwania. Widziała w dole ogień i uznała, że jeżeli nikt z tym nic nie zrobi, na co się nie zanosiło, to prawdopodobnie czeka ją śmierć. Mogła skoczyć i umrzeć od upadku, poczekać aż Młyn się zawali i umrzeć pod jego pozostałościami lub zwyczajnie spłonąć, jeżeli ogień dałby radę dotrzeć na sam szczyt. Żadna z tych opcji nie wydała się specjalnie atrakcyjna. Nie była też małpą, żeby skakać po ramach Młyna lub przeskakiwać z jednego wagonika do drugiego.
Odgarnęła włosy za uszy i klepnęła się w policzek, pociągając nosem. Wiedziała, że Mitch siedzi przed nią w następnym wagonie, niżej. Wychyliła się ostrożnie i spojrzała w tamtą stronę. Zauważyła, że to wcale nie jest tak daleko, jak myślała. Może gdyby szła ostrożnie po jednej z ram, trzymając się drugiej i koniecznie nie patrząc w dół, to niedługo byłaby z nim. Oprócz tego powinna pozbyć się szpilek, w których na pewno by jej się nie udało. Nie myślała też co zrobią potem.
Gdy zdejmowała buty, przyszło jej też na myśl, że Mitch może się bać jeszcze bardziej od niej. Jedna ze szpilek zsunęła się i wypadła. Rain wychylił się, widząc przez moment jak jeden z jej ulubionych butów leci. Miała nadzieję, że nikogo tym nie zabije.
Oparła czoło na chłodnej bocznej ścianie wagonu i zamknęła na moment oczy. Nie modliła się, bo nie była specjalnie wierząca, ale błagała w myślach, żeby wszystko się ułożyło i nikomu nic się nie stało.
Przewiesiła niewielką torebkę przez ramię, po czym usiadła na podłożu i zsunęła się nieco, aby dotknąć stopami jednej z ram. Wiatr i dym smagały jej twarz, co wcale nie pomagało. Drżała lekko ze zdenerwowania, strachu i adrenaliny. Nie była wysoka, ale jakimś cudem udało jej się postawić obydwie stopy na części konstrukcji. Dłońmi pospiesznie złapała drugą ramę, zachwiała się, ale przytrzymała kurczowo metalu, do którego przyłożyła również policzek. Stała tak przez chwilę, regulując oddech. W końcu zaczęła poruszać się niewielkimi krokami w stronę wagonu Mitcha. Chciała coś powiedzieć, zawołać go, ale nie umiała wydobyć z siebie choćby jęknięcia. Nie patrz w dół. Tylko nie patrz w dół - powtarzała w myślach, posuwając się mozolnie w bok, po lekkim skosie. W pewnym momencie tak mocno zacisnęła usta, że nawet ich już nie otwierała, by zaczerpnąć powietrza. Po prostu oddychała głośno przez nos.
W pewnym momencie uderzyła w coś stopą. Zerknęła w dół i zobaczyła, że dotarła do celu. Poczuła ulgę, chociaż nie trwała ona długo. Stanęła powoli na brzegu jednej ze ścian wagonika, a ten odrobinę się przechylił, jednak zsunęła się do środka na tyle szybko, aby nie zaczął się bardzo bujać. Miała lekko zdrętwiałe palce, od zaciskania ich na barierce, a mimo to złapała mężczyznę za przedramiona, odchylając głowę, by spojrzeć mu w twarz.
Mitch, pali się — wykrztusiła po prostu, po czym zwilżyła językiem spierzchnięte usta. — Musimy jakoś zejść, nie wiem… — dodała, zastanawiając się jak schodzić dalej i jak to zrobić razem z Brownem. Usłyszała płacz, dobiegający z wagonika niżej. Czy tam było dziecko?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— No skoro tak uważasz. — wzruszyła ramionami. Chociaż ona przywiązana do swoich ubrań raczej by panikowała na jego miejscu. Dodatkowo pachnąć piwem, kiedy chciałaby pachnieć swoimi najlepszymi perfumami dla niego wcale nie poprawiałby jej humoru, ale skoro jemu to nie przeszkadzało… Co nie znaczy, że jak tylko znajdą się na dole nie pośle go do łazienki gdzie będzie mógł chociaż po części pozbyć się plam i zapachu piwa. Jaki cudem Ci ludzie zostali wpuszczeni na coś takiego z piwem w ręku? Przecież to aż się prosi o nieszczęście, chwila nieuwagi i całą zawartość puszki czy kubka wyląduje na czyjeś głowie albo zaleje jakiś mechanizm i cała atrakcja do niczego się nie nadawała. Czasem ludzie serio nie mieli wyobraźni. Nie myślała jednak, czeka ją jeszcze więcej nieszczęścia na tym cholernym Diabelskim Młynie.
Zacisnęła usta w wąską linię, kiedy ten oderwał jej dłonie od twarzy. Jak już miała panikować wolała się ukrywać chociaż tak. I wcale jej nie pomagało to, że z atrakcją działo się coś złego. Chyba nawet wolałaby tego nie wiedzieć, ale chcąc się jakoś ratować musiała wiedzieć co się dzieje. Wzięła głęboki oddech i zerknęła na panikujące w wagoniku przed nimi rodzeństwo. — D-Dobrze. — skinęła lekko głową i spróbowała jakoś zwrócić uwagę dziewczynki ręką. — Hej, ja też się boję, ale musimy być dzielne, ok? Jak masz na imię? — zapytała, zaciskając palce na barierce. Chwilę jeszcze próbowała ją uspokoić, co pomogło jej trochę nie myśleć o tym co się działo dookoła czym wywołałaby jeszcze większy atak paniki u siebie, a to nie pomogłoby chyba nikomu. Coraz więcej dziwnych dźwięków i zapach dumy zaczął do niej docierać przez co spojrzała na Ethana spanikowanym wzrokiem.
Nie, nie nie.
— My… zginiemy? — wydusiła, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Chociaż jeszcze chwilę temu chciała umrzeć ze wstydu teraz się tego bała. Jak mieli stąd uciec? Ona nie znała się na tym i nie widziała żadnej drogi ucieczki, całkowicie nie dopuszczając do siebie opcji ze wspinaniem się po konstrukcji Diabelskiego Młyna. I co z rodzeństwem w wagoniku obok? — Musimy im pomóc, ale nie wiem jak… Ethan… — pociągnęła głośno nosem, wycierając spływające po jej policzkach łzy. Miała być dzielna. Obiecała to dziewczynie przed nią podczas krótkiej rozmowy i nie mogła złamać obietnicy. A jeśli uda jej się to przeżyć chyba zacznie częściej wychodzić z domu, ale na pewno będzie potrzebować dodatkowych spotkań z psychiatrą. Pięknie, kolejna trauma na resztę życia. Do końca życia chyba się z tego nie wyleczy. — Trzymajcie się, ok? Jak-jakoś wam pomożemy. — zwróciła się do dziewczyny, która znowu zaczęła panikować. Nigdy nie myślała, że opanowanie własnych emocji będzie tak trudne, kiedy jedyne na co miała ochotę to usiąść i płakać jak małe dziecko. Liczyła, że Ethanowi uda się coś wymyślić zanim będzie za późno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie przypuszczał, że jego spokojny wypad z Holly na festyn może skończyć się w tak tragiczny sposób. Miał w planach spędzić z nią miło czas, poznać ją od zupełnie innej strony, potem po Diabelskim Młynie poszliby na watę cukrową, czy nawet wygrałby jej tego cholernego misia przy jakimś stoisku, żeby zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Uwielbiał na niego patrzeć, ale w tym momencie widział tylko przerażenie w oczach swojej klientki i obawiał się, że to przeżycie może odbić na niej swoje piętno. Czyżby chciała po tym zmienić psychiatrę? Nie zdziwiłoby go to nawet, ale myśl że mógłby już jej nie zobaczyć powodowała, że w ściskało go w gardle. Nie chciał jej narażać na takie niebezpieczeństwo, zwłaszcza, że to wspólne wyjście miało być do cholery terapią a nie katastrofą w jej młodym życiu. Nigdy by sobie nie wybaczył gdyby coś się jej stało i przysiągł sobie w tym krótkim momencie gdy płomienie zaczęły lizać metalową konstrukcję, że ją uratuje nawet gdyby miał poświęcić samego siebie. Miał też inne zmartwienie jeśli chodzi o Diabelski Młyn, a nawet więcej niż jedno bo dobre serce Browna nie pozwalało mu zostawiać na pastwę losu pijaczków nad nimi jak i rodzeństwa, które wyglądało na przerażonych. Ethan w duchu był dumny, że Holly jest w stanie odwrócić uwagę tych dzieciaków. W tym momencie fakt, że jego koszulka śmierdziała piwem najmniej mu przeszkadzało, próbował być silny nie tylko dla siebie ale i także dla Holly. Fakt, że płomienie coraz bardziej się rozprzestrzeniały zdecydowanie nie pomagał i do tego Ethan nie wiedział co ma konkretnie robić, chciał ratować ich wszystkich.. cholera!
- Ej, Wy! Tak Wy z tym pieprzonym piwskiem, ogarnijcie się bo zaraz wszyscy tutaj zginiemy - wykrzyknął w kierunku młokosów w wagoniku nad nimi, zadzierając głowę do góry miał nadzieję, że w ten sposób przemówi im do rozsądku i Ci zorientują się, że nie są w najlepszym położeniu. Zerknął w kierunku Patterson, która niebezpiecznie przechylała wagonik, żeby tylko wykrzyczeć coś do dzieciaków na przeciwko, instynktownie Ethan złapał ją w pasie przyciągając do siebie, nie chciał żeby ta nagle pofrunęła w dół. Trzymał ją tak przez zaledwie parę sekund, żeby sprawnym ruchem obrócić ją twarzą do siebie.
- Skup się Holly. Musisz zejść po konstrukcji na dół, te pijaczki nad nami powinni Ci pomóc, albo Ty raczej im.. - westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy uważnie wpatrywał się w jej twarz, chwycił ją delikatnie w dłonie tak, żeby ta patrzyła prosto na niego i na nim skupiła wzrok.
- Wierzę w Ciebie i w to, że dasz sobie radę. Po prostu sprowadź ich na dół, dobrze? Ja muszę iść po mojego brata, on jest niewidomy i obawiam się, że nie da sobie sam rady. Pomogę mu się stamtąd wydostać i pójdę po te dzieciaki - wyrzekł cicho w jej stronę. Mitch w tym momencie była równie ważna jak ona, jednak w przeciwieństwie do niej jego brat był niewidomy i tylko z kimś mógł zejść po tej pieprzonej konstrukcji na dół, miał tylko nadzieję, że im wszystkim wystarczy czasu. A co do czasu.. wiedział, że w ten sposób marnuje drogocenne sekundy, ale nie mógł tak po prostu sobie tego darować i zanim ta cokolwiek powiedziała (albo przerwał jej w trakcie), ich usta złączyły się w lekkim pocałunku. Nawet gdyby miał pocałować ją pierwszy i ostatni raz, nie miał zamiaru żałować, że tego nie zrobił. Gdy oderwał się od niej po zaledwie paru sekundach, jego oczy delikatnie lśniły, przejechał kciukiem po jej policzku.
- Do zobaczenia na dole, mała - rzucił tylko, całując ją w czoło. Pomógł jej w razie potrzeby wygramolić się z wagonika i gdy uznał, że ta jest względnie bezpieczna na konstrukcji, a te pieprzone pijane towarzystwo ruszyło się ze swojego wagonika ruszył w kierunku, który obrał już na samym początku. W połowie drogi noga zemknęła mu się po konstrukcji, oczywiście winę zrzucił na ten dym, który unosił się w powietrzu i przez parę sekund Brown zawisł w powietrzu, starając się wciągnąć na rękach do góry. Było to ciężkie zadanie i jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym tempie gdy nareszcie mu się to udało. Zaklął w myślach, starając się uspokoić bijące w jego piersi serce.
Mitch.. ja kto przeżyjemy to Cię kurwa sam zabiję.
Takie słowa tłukły się po jego umyśle, gdy uważnie stawiał swoje stopy na metalowej konstrukcji, słysząc ledwo co dosłyszalne słowa Rain gdy wspinał się powoli do nich. Było to nie lada wysiłek dla niego, nawet dla takiej wysportowanej osoby, dbającej o siebie, zwłaszcza że ogień z każdą chwilą coraz bardziej się rozprzestrzeniał. Dym, który się unosił na pewno mu przeszkadzał i Ethan co jakiś czas musiał chować twarz w łokciu, żeby odkaszlnąć i nabrać trochę powietrza, a potem ruszyć dalej. Poczuł dopiero ulgę, gdy znalazł się przy wagoniku Mitcha i Rain i o dziwo nawet nie spadł z konstrukcji (chyba). Oczy Browna przeniosły się z Mitcha na dziewczynę.
- Hej Mitch, jestem tutaj stary - rzucił w kierunku brata, nawet gdy było to dość marne pocieszenie na niego, znaczące spojrzenie posłał w kierunku Rain.
- Pomóż mi wydostać go z tego wagonika i postarajcie się zejść na dół po konstrukcji, ja pójdę po tamte dzieciaki co są pod nami - wyrzekł w kierunku Hayes, łapiąc swojego brata dość mocno za ramię, zacisnął na nim swoje długie palce jakby w ten sposób chciał mu dodać otuchy. Pieprzone Diabelskie Młyny i festyny! Ethan coś czuł, że długo się nie pojawi w tym pieprzonym miejscu i że wyciągnie konsekwencje jeśli chodzi o ten dzień. Pomógł wydostać się im z wagonika, co nie było dla nich łatwym zadaniem chociażby ze względu na fakt, że Mitch był niewidomy, mężczyzna miał tylko nadzieję, że jego brat wyjdzie z tego cały i zdrowy. Sam terapeuta zanim Ci zdążyli się sprzeciwić zsunął się po konstrukcji do rodzeństwa, które zaczęło panikować, a zwłaszcza mały chłopiec.
- Hej.. wszystko będzie dobrze, musicie iść ze mną i to szybko - rzekł w kierunku starszej dziewczynki jak i jej brata, który chyba przez panikę siedział sparaliżowany w tym pieprzonym wagoniku, Ethan kazał jej pomóc go wyciągnąć i gdy Brown trzymał w ramionach kilkuletniego chłopca mógł zacząć po prostu działać. Puścił dziewczynę przodem, modląc się w duchu, żeby ta konstrukcja wytrzymała jeszcze trochę i co najważniejsze, żeby wszyscy przeżyli ten pieprzony koszmar.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie uśmiechało mu się tłumaczenie śledczym swego aktualnego, jakże miernego w skutkach położenia; ani tym bardziej rozprawiania o tym, dlaczego znajduje się tam z Panią Prokurator (razem a jednak osobno, skoro zajmowali dwa różne wagoniki; lecz mniejsza), bo przecież jej towarzystwo budziło zainteresowanie.
Ach, te ploteczki.
Mitch jednakże nie miał czasu na rozmowy płynące tym pędem bardziej towarzyskim, toteż krótko wyjaśnił mężczyźnie rozwój sytuacyjny, w duchu licząc na jakąkolwiek formę pomocy, aniżeli podpięcie tego pod głupi żart. Ryan jednakże wziął sobie do serca słowa profilera, więc na odchodnym dorzucił, że wezwie odpowiednie służby, mogące rozwikłać zaistniały kataklizm.
Pozostało im zatem tylko czekać, lecz czy czas grał w ich drużynie, czy znajdował się raczej po tej przeciwnej? Już wkrótce mieli się o tym przekonać - i to na własnej skórze.
Brown zdążył jeszcze wyłapać głos brata - A więc to o Ethana chodziło Caine'owi. Gdyby się nad tym dłużej pochylić, to zapewne, krętą drogą dedukcji doszedłby do takich samych wniosków. Do tego nie trzeba było przecież wzroku. Layo bowiem raczej nie korzystał z tego typu atrakcji; z kolei Roberta posłyszałby już w kolejce. Obecne gdybanie mijało się już z celem, a komentarz względem docinki brata, uwarunkowanej pewnie stanem wzmożonego stresu utknął gdzieś na końcu języka - inne zmysły przejęły rolę nadrzędną ponad mową; w obliczu istniejącego zagrożenia rzecz jasna.
Mitch pierw wyczuł swąd spalenizny, zanim do jego uszu dotarł głośny huk. Mimowolnie podskoczył w miejscu, czując jak dłonie coraz mocniej zaciskają się na tej barierce, będącej swoistym i nieco iluzorycznym elementem bezpieczeństwa. Nic już nie było pewne - wliczając w to byt. Nie potrzebował wzroku, aby zdać sobie powagę z scenerii, która mu towarzyszyła. Stąd ta nagła cisza, brak przemawiania w stosunku do Rain. Obleciał go strach, wyciągając z kąta i panikę. Nagle w umyślę stanęły mu fragmenty odnoszące się do wypadku, którego był częścią. Jakaś dziwna gula utknęła mu w gardle, jednoznacznie blokując aparat mowy. Organizm odpowiedział nieprzyjemnymi dreszczami, do chaosu uwarunkowując i większe pokłady destruktywnej w sile adrenaliny. Krzyki innych nie poprawiały sytuacji - wręcz przeciwnie; udowadniały, że ludzkie życie potrafiło się stać niebywale kruche. Wystarczył zaledwie moment, mała iskra, aby dosłownie wszystko stanęło w ogniu. Z pozoru, jakże prozaiczna rozrywka, odznaczająca się znamionami bezpieczeństwa, bo przecież bez odpowiednich wymogów nie można było wpuścić chętnych na Diabelski Młyn. Właściciel jednakże posiadał najwyraźniej nieco odmienną wizję od z góry naznaczonych wytycznych..
Czy tak miał właśnie wyglądać koniec Mitcha? Czternaście lat temu uszedł z życiem, tracąc jednakże jeden ze zmysłów. Pomimo przeciwności; i to nie byle jakich, wykazał się niezwykłą wolą przetrwania a także determinacją. I dlatego teraz czekała już tylko śmierć, wyłaniająca się gdzieś z tak dobrze znanego mu mroku?
Ruszyć się nie potrafił, ani tym bardziej nie mógł, choć rozum podrzucał mu ułamki racjonalności. Powinien się stąd wydostać, acz w jaki sposób? Znajdował się na wysokości, pozbawiony realnej oceny rzeczywistości.
Kontemplacja nad własnym położeniem sprawiła, że odłączył się od świata. Przestał reagować na to, co rozgrywało się wokół, jakoby zamknięto go w jakiejś niewidzialnej próżni. Dopiero lekki ruch wagonika sprawił, że w jednej sekundzie odzyskał świadomość, zaś w drugiej, wyczuł na swoich przedramionach delikatny dotyk.
Rain.
Pomimo oplatającej jej paniki, odnalazła w sobie wolę walki. Nie poddała się, a ryzykując najwyższą stawkę postanowiła zagrać w otwarte karty.
- Wiem - krótko odparł na jej stwierdzenie, uśmiechając się przy tym cierpko. Wiedział, co się dzieje i co się może rzeczywiście wydarzyć, jeśli nie podejmą się próby ewakuacji. Jego dłoń odruchowo odnalazła tę należącą do kobiety. Jakoby tym gestem próbował dodać sobie odwagi, jakąś część i przekazując swej towarzyszce. Znaleźli się pierdolonym potrzasku - bardziej ona, skoro zamierzała pomóc niewidomemu.
- Przypomnij mi, jak stąd zejdziemy, abym już więcej nie zachwycał się tego typu podobnymi atrakcjami - wyrwało mu się, a całość cechowała nuta żartu. Chyba w ten sposób starał się rozładować napięcie i jakoś w końcu ruszyć się z miejsca. Musiał przecież.
Kolejne bujnięcie wagonikiem. Kolejna osoba dołączyła do towarzystwa. Tym razem jego brat, który napędzany hormonem odwagi zmienił się w coś na kształt superbohatera.
- Nic mi nie jest - Mitch odparł dość niemrawo, bardziej samemu sobie wmawiając pozytywne skutki zmagań organizmu. W końcu jednak opuścił swój bezpieczny (jak mu się wstępnie wydawało) azyl. Dłoń zabrał z tej cholernej barierki i przy asekuracji Rain oraz brata ostrożnie powstał z miejsca. Tym razem chwycił się metalowego pręta tej idiotycznej konstrukcji, aby podążyć drogą wyznaczoną przez towarzyszącą mu kobietę. Wzrost jednoznacznie pomagał mu w wędrówce, lecz pozbawiony wzroku, nie wiedział, gdzie powinien postawić stopę.
Swoje życie właśnie powierzył Rain, która w odpowiedni sposób winna instruować ich przeprawę.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet jeśli na początku miała wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę, że to tylko kiepski film lub koszmar senny, to teraz w pełni zdawała sobie sprawę, że to rzeczywistość. W dodatku nie była w tak komfortowej sytuacji, aby siedzieć i czekać na ekipę ratunkową. Musiała polegać całkowicie i tylko na sobie, inaczej prawdopodobnie zginie. Zsuwając się do wagonika, w którym siedział Mitch, poczuła się lepiej. Uczucie ulgi i nadziei wypełniło ją na moment, co wystarczyło, aby uwierzyła, że faktycznie mogą wszyscy wyjść z tego cało.
Patrzyła na jego twarz, jakby czegoś oczekiwała. Jego potwierdzenie zdjęło ciężar z serca. Być może obawiała się, że mężczyzna uprze się, aby czekać na ratunek i za żadne skarby nie da rady mu pomóc. Wyglądało jednak na to, że zdaje sobie sprawę z faktycznego zagrożenia i perspektywy samodzielnej ewakuacji.
Przyznawała przed sobą, że bardzo chętnie zostałaby z nim w tym wagoniku, gdyby tylko nie oznaczało to nieuchronnej śmierci. Zacisnęła swoją dłoń na jego, co również i jej dodało otuchy.
Parsknęła cicho , gdy zażartował, po czym pociągnęła krótko nosem.
Nigdy więcej płonących Diabelskich Młynów, przyrzekam — odparła. Chciało jej się płakać. Dopiero pojawienie się nieznajomego bruneta odwróciło jej uwagę od Mitcha. Zamrugała odrobinę zdziwiona, ale z drugiej strony pełna podziwu wobec jego odwagi i sprawności. Nie miała pojęcia kto to, ale wyglądało na to że dobrze zna Browna. Musiała przyznać, że profiler miał szczęście w nieszczęściu, wsiadając na Młyn z osobami mu życzliwymi. Chyba, że mężczyźni przyszli razem i po prostu usiedli daleko od siebie. Tak też mogło być.
Na Mitcha przeniosła wzrok dopiero, gdy ponownie się odezwał. Nic mu nie jest? Dobre sobie. Przynajmniej nadal chciał stwarzać pozory. Gdy do jej uszu dotarł również wymyślony przez Ethana plan, w pierwszym odruchu chciała zaprotestować. Jak najbardziej mogła pokierować Mitcha gdzie ma stawiać stopy, w która stronę iść i czego się przytrzymać, ale w razie gdyby cokolwiek poszło nie tak, nie da rady go złapać, pociągnąć czy w ogóle utrzymać. Co innego, gdyby Ethan pomógł Mitchowi, a ona dzieciom. Niestety mężczyzna od razu się oddalił.
Przyciągnęła dłoń blondyna do siebie, jednocześnie dając mu znak, aby się podniósł. Gdy to zrobił musiała przyznać, że był wyższy niż do tej pory myślała. Rain sięgała mu może do ramienia.
Posłuchaj. Poprowadzę Cię. Wiem, że mamy mało czasu, ale postaraj się o tym nie myśleć. Przede wszystkim bądź ostrożny. Mamy jakieś… — mruknęła, w międzyczasie lekko się wychylając, by spojrzeć w dół. Widok był przerażający i groteskowy zarazem. Widziała ogień, kłęby czarnego i siwego dymu, oraz tłum gapiów, z których część nagrywała zdarzenie telefonami komórkowymi. Żyli w świecie, gdzie dobre selfie jest cenniejsze od życia.
Jakieś dwadzieścia pięć metrów do pokonania — dokończyła, przełykając z trudem ślinę. — Pójdziesz pierwszy, a ja będę tuż za Tobą — zapewniła, po czym położyła mu dłoń na barierce, której miał się przytrzymywać podczas zejścia. Uderzyła kilka razy w szlaban wagonika, a ten w końcu ustąpił i złamał się. Tak będzie prościej, niż gdyby mężczyzna miał jeszcze pokonywać zabezpieczenia.
Rama, na której musisz postawić stopy zaczyna się niżej, pod tą, którą trzymasz — mówiła niczym automat, próbując aby słowa były w miarę głośne i wyraźne. Każdy ruch wykonany przez Mitcha był zatwierdzony przez Rain. Instruowała go, mówiąc do niego niemalże cały czas. Często powtarzała, że idzie mu świetnie i aby był ostrożny i uważny. Z resztą widziała, że bardzo skupia się na tym co robić i faktycznie zwraca ogromna uwagę na szczegóły. Szła tuż za nim, poruszając się równie wolno, ale nieco pewniej niż za pierwszym razem. Nie znaczyło to, że się nie bała. Strach ściskał jej żołądek i gardło. Gryzący dym wypełniał co jakiś czas jej płuca. Musiała zmrużyć oczy, aby cokolwiek widzieć, bo im większą powierzchnię Diabelskiego Młyna trawił ogień, tym więcej było dymu. W pewnym momencie zauważyła nawet, że brunet, który wcześniej pojawił się przy ich wagoniku, teraz faktycznie ewakuował dzieci.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Napięta atmosfera zdawała się osiągać swój szczyt – a jednak, nawet wtedy, kiedy mogło wydawać wam się, że zrozumieliście swoje położenie, okazywało się, że jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Rain – pilnując ruchów Mitcha, a tym samym instruując go, dostrzegasz w tle coś dziwnego na jednej z głównych scen, zza której wyłania się kolejna smuga gęstego dymu. Zauważasz olbrzymi transparent z wysprejowanym na czarno napisem:

"WEREN'T YOU GOING TO LEAVE EVEN A BIGGER MESS, ANYWAY?"

Mitch – zadzwonienie po pomoc – jak okazuje się z każdą następną chwilą, a także i rozwojem zdarzeń – było dobrym wyborem. Zawiadomione służby poinformowały również jednostki pogotowia ratunkowego i straży pożarnej, których interwencja potrzebna będzie nie tylko na terenie diabelskiego młyna. Kto wie, czy natychmiastowy, zdecydowany alarm nie zaważy pozytywnie na czyimś zdrowiu, a może nawet i życiu?

Skutki waszych działań [ewakuacja] mają się następująco;

Ethan – nigdy nie przypuściłbyś, że dbanie o swoją sprawność fizyczną popłaci w warunkach takich, jak te; ale powinieneś być sobie wdzięczny za konsekwencję własnych treningów, bo jedynym szwankiem, jakiego się nabawiłeś, jest lekkie obtarcie torsu, do którego doszło przy obsunięciu się z konstrukcji.

Rodzeństwo – z początku zerkając na ciebie nieufnie – powoli zaczyna przekonywać się co do twoich dobrych zamiarów. Być może to ta wypracowana w zawodzie nuta kojącego, na swój sposób spokojnego głosu. Drżącymi ruchami wydostają się z, wyglądających na całkowicie zdezelowane, zabezpieczeń i próbują zastosować się do twoich poleceń. Chciałoby się rzec – do czasu. Pobliski trzask płonącej konstrukcji sprawia, że chłopiec zamiera w miejscu, w ataku paniki odmawiając dalszej ucieczki. Jakich argumentów użyjesz, by do niego dotrzeć? Czy jesteś w stanie zachować w obecnej sytuacji niemal zawodowy profesjonalizm? Czy kątem oka będziesz przyglądać się temu, co dzieje się z Holly?

Holly – wygląda na to, że pijanym młodzikom, którymi zalecił ci zająć się Ethan, wcale nie widzi się nigdzie ruszać; a przynajmniej na pewno nie jednemu z nich. Chłopaki zaczynają się kłócić między sobą, co podsycane jest tylko stanem nietrzeźwości. „Popierdoliło cię?! Nie zamierzam tu zostawać!”; wybrzmiało po jednej stronie, by wkrótce z wagonika wygrzebał się wysoki dość szatyn. Chwyciwszy się jednak zewnętrznych zabudowań konstrukcji, z kabiny wyłonił się również i drugi chłopak – nie tylko wykłócając się, ale awanturując się i ciągnąc swojego kolegę z powrotem do środka. Jedno jest pewne – niektórzy aż proszą się o tragedię. Spróbujesz ich rozdzielić – przemówić im do rozsądku – czy może uznasz, że nie pomożesz komuś, jeśli… jeśli sam nie będzie chciał tej pomocy? Musisz decydować szybko; czujesz bowiem, jak dostający się do dróg oddechowych dym sprawia, że jeszcze chwilę i zacznie kręcić ci się w głowie.

Rain, Mitch – gdyby nie ekstremalne warunki, w jakich zostaliście postawieni, zapewne rzuciłoby wam się w oczy, jak dobrze – jeśli wypada o tym mówić w ten sposób – wygląda wasza współpraca. Nawigowanie Browna idzie ci bezproblemowo, Rain; do czasu. Im więcej mówisz, tym trudniej zaczyna ci się oddychać – organizm broni się przed dymem i (im bliżej dołu się znajdujecie) buchającymi falami gorąca. Zadanie dla ciebie: musisz przekazać Mitchowi przynajmniej dwa komunikaty kierujące, ale żaden z nich nie może być dłuższy niż pięć wyrazów. Uwzględnij w nich ostrzeżenie o wystającym pręcie na drodze mężczyzny i zardzewiałej części konstrukcji, w kierunku której zmierza.

Mitch; czy krzyki dwojga pijanych chłopaków nie przypominają ci czegoś? Czy istnieje szansa, że przypomną one klucz otwierający najprawdziwszą Puszkę Pandory twoich wspomnień z tamtego tragicznego dnia?

Wszyscy: Słyszycie huk petardy, dobiegający ze strony strefy alkoholowej.

Najbliższy post MG pojawi się 27.08.2020 o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy więcej festynów. Nigdy więcej wysokich atrakcji. Nigdy więcej wychodzenia z domu. To było jednak bezpieczne miejsce, gdzie nic nie mogło jej się stać. Jak tylko do niego dotrze chyba zamknie drzwi na wszystkie spusty, wyłączy telefon i zniknie na jakiś tydzień. Miesiąc. Może rok. Nigdy nie zapomni tej traumy. Dodatkowe terapie na pewno będą jej potrzebne. Ale od tej pory jak pójdzie na karuzelę to tylko tę dla dzieci. Jakieś samochodziki czy filiżanki, które od ziemi dzieli góra pół metra. Tak, tak właśnie będzie o ile ktoś namówi ją na przyjście w takie miejsce i upilnuje, żeby nie rozpłakała się na samą myśl.
— Z-zejść? Po tym na dół? — pisnęła, zerkając na metalową konstrukcję. Nie wyglądała na bezpieczną, ale skoro musiała to zrobić, chyba nie miała innego wyjścia. No i jakoś nie liczyła na pomoc pijaczków, którzy chociaż wzięli się za siebie i byli zmobilizowani żeby zejść, ich stan nie do końca jej pasował. Oby tylko nie miała ich na sumieniu. Wtedy poczuła jego dłonie na swoich policzkach, momentalnie skupiając wzrok na twarzy Ethana. Czuła jak jego dotyk pali jej skórę, a serce wali jakby chciało wyrwać się z piersi. Pewnie by to usłyszał, gdyby nie hałas dookoła.
— D-dobrz… — chciała dokończyć, ale wtedy poczuła usta Ethana na swoich. Zamurowało ją w tym momencie kompletnie. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co ma zrobić z ustami, które po chwili same odnalazły własny rytm sekundę przed tym jak się od niej oderwał. Czy to jej się śniło? Bo w bardzo realny sen na jawie byłaby w stanie uwierzyć, ale nie. Wciąż czuła smak jego ust, do tego ciepło i mrowienie. Jej usta wygięły się w uśmiech, którego nie potrafiła opanować, a oddech przyśpieszył. Powinna coś powiedzieć? Ale żadne słowa nie przychodziły jej do głowy, tym bardziej kiedy pod nimi rozprzestrzeniał się ogień. To nie był dobry moment. Zdecydowanie. Ale ten pocałunek jakby dodał jej więcej odwagi i chociaż jedyne o czym marzyła to magicznie znaleźć się na dole i w końcu prawdziwie go pocałować, bez tej całej katastrofy w tle, to musiała rzeczywiście najpierw stąd zejść. Pokiwała ochoczo głową na jego słowa, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej poza ”Aha” i rumieniąc się z powodu kolejnego buziaka w czoło. Czy to prawdopodobna śmierć skłoniła go do takiego gestu czy naprawdę czuł coś do niej i chciał pocałować? Oby miała szansę się przekonać.
Ostrożnie wygramoliła się z wagonika przy jego pomocy, zbliżając się powoli do środka konstrukcji, gdzie owinęła ręce dookoła metalowej kolumny. Ze wszelkich sił starała się nie patrzeć w dół, co i tak utrudniał jej unoszący się coraz wyżej dym. Zakaszlała głośno, czując napływające do jej oczu łzy. — Idziecie? — zapytała, unosząc głowę do góry, żeby zobaczyć co robią te pijane typki. Liczyła, że oboje będą chcieli się ratować i łatwo pójdzie, ale nie. Tylko jeden był skory do ucieczki, kiedy ten drugi chciał tam za wszelką cenę zostać i zmusić do tego swojego kumpla.
Co do cholery?!
— Hej! — zawołała, zakrywając usta łokciem. Dopadł ją chwilowy napad kaszlu zanim mogła ponownie do nich przemówić. — Nie mam zamiaru tu umrzeć, więc to wasza… ugh… ostatnia szansa. — krzyknęła, próbując znaleźć drogę ucieczki. Niefortunnie odchyliła się za bardzo w bok i jedna z jej nóg ześlizgnęła się z metalowej konstrukcji przez co obtarła sobie drugą nogę, zsuwając się odrobinę w dół z głośnym krzykiem. Całe szczęście, że dość mocno się trzymała obiema rękami. Chyba jej anioł stróż postanowił się właśnie ujawnić. Szkoda tylko, że byłą teraz w takiej pozycji, gdzie nie miała możliwości zakryć się ręką przed dymem co wywoływało coraz gorsze napady kaszlu i jeszcze więcej łez napływających do oczu.
Nigdy więcej takich atrakcji.
— Cholera… — pisnęła, próbując wdrapać się ponownie konstrukcję, ale nie miała wystarczająco dużo siły. — Pomo-pomocy! — zawołała, mając nadzieję, że te pijane typki teraz raczą ruszyć tyłki z wagonika i jej pomogą. Nie zostawią chyba jej w takim położeniu? I lepiej niech się pośpieszą, bo długo tak nie wytrzyma. Dodatkowo ten huk który usłyszała jeszcze bardziej ją wystraszył.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „West Seattle Summer Fest”