WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po tym wszystkim co wydarzyło się ostatnim razem, gdy ta dwójka się widziała, Harry wybrał najgorszą możliwą opcję, jaką mógł wybrać, gdy przyszło do decydowania o tym co dalej - po prostu milczał. Milczał pierwszy dzień, milczał drugi i milczałby pewnie też trzeci, gdyby to Hazel sama się do niego nie odezwała. A jak już to zrobiła, to udawał że nic się nie stało. Oboje zresztą idealnie w to brnęli, wymieniając smsy tak, jakby wcale wydarzeń z tego konkretnego poranka nigdy nie było - i jeszcze chwila, a sam Thompson zacząłby w to wierzyć, gdyby nie... nikogo chyba nie zaskoczy fakt, że gdyby nie jego uczucia, nie? Z jednej strony nie odzywał się do Hazel, a z drugiej cały czas o tym myślał, snując się z jednego kąta w drugi, próbując dokończyć rejestrację na studia, przeczytać jakąś książkę, ćwiczyć czy robić milion innych rzeczy na których ostatecznie nie mógł się nawet skupić. Bo we wszystkim widział Hazel.
Nie trzeba więc chyba mówić co ostatecznie skłoniło go, żeby do niej zadzwonił, prawda? Bez zawahania wziął do dłoni telefon, wybrał jej numer i niedbale przeczesując włosy czekał, aż po którymś sygnale usłyszy ten dobrze mu znany głos. Nie zdążył nawet doliczyć do pięciu, a te pięć właśnie obrał sobie za jakąś granicę, po przekroczeniu której mógłby uznać, że Haz jest na niego zła. Tylko o co? O to, że sama go pocałowała?
Ale nie odezwał się tak od razu. Żeby wyrzucić z głowy obraz, który mimo stanu w jakim Harry wtedy był dalej majaczył mu przed oczami, w pierwszej kolejności musiał potrząsnąć lekko głową jakby to był dobry sposób, by tak szybko się go pozbyć. I dopiero po którymś z kolei halo sam się odezwał. – Cześć Haz, co tam? – nie trudził się nawet by wcisnąć jej jakiś kit, że z początku nic nie słyszał, kiedy słyszał aż za dobrze, ale po prostu myślał o czymś innym. – Dzwonię bo niedługo jest ten festiwal, nie? Idziemy razem tak jak się umawialiśmy czy masz inne plany?na przykład pójść tam z Wesem, hm? Zgarnąłbym Cię po drodze, ale nie wiem tylko na którą to jest. No i w razie czego to możliwe, że będę musiał podrzucić tam Nille albo Ruby, no ale to wysadzi się je i mamy spokój.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała jak powinna się czuć po wydarzeniach tamtego wieczoru. Nocy? Poranka? Było jej z tym dziwnie. Najgorsze w tym wszystkim jednak było to, że koniec końców musiała wrócić do domu swojego chłopaka i udawać, że nic się nie stało. I tak bardzo zafiskowała się na tej myśli, tak bardzo skupiła się na tym, że nic się nie stało – że chyba ostatecznie w to uwierzyła. Do tego stopnia, że sama się do niego odezwała. I poruszała zupełnie neutralne tematy. Pochwaliła się wycieczką – weekendową ucieczką do Nowego Jorku, która niewątpliwie była jej potrzebna, żeby jeszcze bardziej upewnić się tym, że nic się nie stało.
Cholera… oczywiście, że się stało. Ale za nic nie mogła i nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Wiedziała, że to wszystko skomplikuje, a nie oszukujmy się – Hazel komplikacji nie lubiła. Miała ich wszystkich serdecznie dość. Wybrała się linię najmniejszego oporu.
Gdy zadzwonił? Nawet chwili nie wahała się, żeby odebrać. Nigdy się wahała się, żeby odebrać połączenie od niego – nawet, gdy była o coś na niego zła.
Tym razem jednak uderzyła ją cisza. Czy cos się stało? Halooooo…
- Jezu, nie strasz mnie – prychnęła na dzień dobry, co było idealnym komentarzem tej jego przerażającej ciszy z pierwszych kilku sekund połączenia – Nie mam pojęcia na którą to jest… jeśli chcesz możemy spotkać się wcześniej. Mam nawet dla ciebie prezent! Najbardziej kiczowatą koszulkę we wszechświecie o tym, że kochasz Nowy Jorku. – zaśmiała się – I twoje siostry mi nie przeszkadzają. Co prawda obstawiam, że umarłyby z nami z nudów… ale nie wiem… jesteś pewny, że chcesz tam iść tylko ze mną? Princia? Chłopaki? – asekuracyjnie wolała zapytać, czy jego ekipa nie będzie miała nic przeciwko jeśli będzie szlajał się tam z nią, a nie z nimi. Chociaż jeśli o nią chodziło to… mimo wszystko, mimo ostatnich problemów, najlepiej bawiłaby się pewnie tylko w jego towarzystwie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie no, nie, nie chciałem, sory. Ale co jest? Coś się stało? – palnął głupio, nie, wręcz debilnie, bo stało się kilka czy kilkanaście dni temu i to na dodatek między nimi. Momentalnie zacisnął zęby tak mocno, że aż rozbolała go szczęka i w duchu dziękował, sam nie wiedział komu, czy sobie czy jakimś siłom wyższym, że to tylko rozmowa telefoniczna i nic poza jego głosem nie może go przed Hazel zdradzić.
Ale z kolei właśnie przez coś takiego powoli zaczął obawiać się tego spotkania. Da po sobie poznać, że jednak STAŁO SIĘ? Nie wytrzyma i wróci do tematu, który tak skrzętnie odsuwali na boczny tor, udając że nie miało to znaczenia? Cholera, przecież dla niego miało! I to jak wielkie. – Ummm... wcześniej? – rzucił zamyślony, przez co mógł zabrzmieć tak, jakby wcale nie chciał spotykać się z nią przed festiwalem czy spędzać więcej czasu niż tyle, na ile umówili się zanim totalnie mu odwaliło. A przecież chciał, wręcz tego pragnął, bo zamiast panować nad sobą, swoimi uczuciami i emocjami, jemu odwalało jeszcze bardziej. I jakby... kochał Hazel jeszcze mocniej? Tak się w ogóle dało? – No dla takiego prezentu to koniecznie. Ale hej, teraz muszę pojechać chyba do Nowego Jorku, bo jak założę ją tutaj, w Seattle, to wszyscy zjedzą mnie wzrokiem – odpowiedział w końcu, brzmiąc nieco bardziej entuzjastycznie. Poczekał jednak aż Haz dokończy to, co powiedzieć chciała, proponując oczywiście żeby wyszedł ze swoją ekipą a nie z nią, co biorąc pod uwagę ostatnie ich spotkanie byłoby łatwiejsze, ale... ale nie tego chciał, prawda? Przez jej wyjazd nie widzieli się dłużej niż zwykle i skłamałby, gdyby uznał, że nie zaczęło mu jej brakować. – Nie, idziemy razem. Tak jak się umawialiśmy. A oni na pewno sobie poradzą, nawet nie wiem czy mają zamiar iść – odparł stanowczo, mimowolnie wzruszając ramionami, czego Hazel niestety widzieć nie mogła. – Chyba, że nie chcesz iść. No wiesz, ze mną. Zrozumiem – i jak zwykle musiał dorzucić coś, co poniekąd prowadziło już bezpośrednio do rozmowy na temat, który do tej pory idealnie był omijany. Ale czy mogliby tak w nieskończoność?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy coś się stało? No oczywiście, że się stało. Zadzwonił do niej i milczał… milczał – od kiedy on milczał? No i oczywiście stało się też wiele innych rzeczy, o których wyraźnie żadne z nich nie chciało rozmawiać, bo byłaby to szalenie niezręczna rozmowa. Miała wrażenie, że sama rozmowa mogłaby popsuć jeszcze więcej niż ten pocałunek. Jego spokojnie można było zrzucić na chwilową niepoczytalność i zbyt dużą ilość alkoholu we krwi. Ale rozmowa o tym może zabrnąć za daleko… oj grubo za daleko.
- Pojedziemy! Zresztą przestań… znając życie twoja koszulka pewnie przestanie istnieć szybciej niż ktokolwiek zdąży się zorientować. – zaśmiała się, bo przecież każde z nich wiedziało, że jego koszulki znikały w dziwnych okolicznościach. Przywłaszczone przez jego siostry albo przez nią samą… no cóż, nie żałowała. Uśmiechnęła się pod nosem do słuchawki, bo dobrze było go znowu usłyszeć. Zwłaszcza, że brzmiał zupełnie normalnie, więc może już było normalnie? – I co ty gadasz, głuptasie. Oczywiście, że chcę z tobą iść. – gdyby mógł ją teraz zobaczyć to widziałby jak wymownie przewraca oczami – Ktoś musi w końcu dbać o to, żebym wiedziała trochę więcej niż szerokie plecy gościa przede mną. – zażartowała, oczywiście jawnie sugerując, że będzie przez nią perfidnie wykorzystywany, bo ona zamierzała się tam doskonale bawić – Zresztą wiesz… plaża, alkohol, muzyka. Heh. Nie moglibyśmy się bawić źle, prawda? – chociaż to połączenie niewątpliwie wiele sugerowało w ostatnich czasach. Aż się znowu pod nosem wymownie uśmiechnęła! – W ogóle Harry… wszystko w porządku? – zapytała już trochę poważniej, przygryzając lekko wargę i może nawet trochę obawiając się jego odpowiedzi. Bo było w porządku? Między nimi? Było tak jak zawsze? Czy może naprawdę coś się zmieniło?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pojedziemy. MY. Nie takiej odpowiedzi spodziewał się po Hazel, nawet jeśli przez minione dni udawali, że wszystko jest w porządku, ich życie wróciło do normalności i mogą zachowywać się jak dawniej. Dawniej właśnie pojechaliby razem, nie tylko do Nowego Jorku ale też każdego innego miejsca na świecie, które Butler by sobie wymarzyła i do którego Harry załatwiłby bilety gdyby tylko mu o tych marzeniach wspomniała. A jednak czuł, że przecież nie jest jak dawniej. I nawet jeśli Haz coś takiego mówi, niekoniecznie tak właśnie będzie wyglądała ich wspólna przyszłość. – To schowam ją gdzieś głęboko żeby czekała specjalnie na taką okazję – odparł mimowolnie, uśmiechając się pod nosem, kiedy w głowie dalej krążyło mu to my. Oni. Razem, prawda? – Tylko pamiętaj, że jak temu komuś pęknie kręgosłup, to będziesz musiała się nim zajmować – zażartował, odsuwając gdzieś na bok ten stres związany z pierwszą rozmową z Hazel po tym co się stało, na rzecz śmiechu, tak szczerego i typowego dla Harry'ego śmiechu, że momentalnie słysząc jak dźwięczy mu w głowie aż sam poczuł się lepiej. Nie trwało to jednak długo, bo wystarczyły dosłownie trzy słowa przywołujące wspomnienia sprzed kilku dni, może kilkunastu, przez które na buźkę Harry'ego dosyć szybko wkradł się grymas. A śmiech, do tej pory radosny, ucichł. – Ja chyba tym razem pasuję – rzucił bez zbędnych tłumaczeń, na myśli mając tylko i wyłącznie alkhol, skoro już na samo wyjście się umówili. I nie, nie tylko dlatego, że czuł co mógłby zrobić gdyby doprowadził się do stanu podobnego w którym był wtedy. Naprawdę nie dlatego. – Mam w końcu prowadzić, nie? – wreszcie wyjaśnił, nie emanując już takim entuzjazmem jak zaledwie chwilę temu. Zresztą kolejne pytanie wcale sytuacji nie poprawiło, bo... bo tak. Po prostu. – Co? A tak, nie no, jasne. W porządkuani trochę A u Ciebie Haz? Jak z... – na chwilę musiał przerwać, robiąc głęboki wdech, jakby to miało mu pomóc w przetrawieniu słów których miał użyć. – Jak Ci się układa z Wesem? Nie... nie żałujesz, że się przeprowadziłaś? – zapytał, cholernie niepewnie, nie wiedząc czy bardziej boi się normalnej odpowiedzi czy że ten temat pociągnie za sobą kolejny i zaraz będą rozmawiać o tym, jak jeszcze niedawno całowali się na plaży, chociaż nigdy w życiu nie powinni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sama Hazel chyba analizowała to w niej zaawansowany sposób. Jeśli mówiła, że pojadą to dokładnie to miała na myśli, że pojada. Razem. Jako przyjaciele. Na tyle skutecznie odsunęła od siebie myśl o pocałunku, o tym że mógł on znaczyć coś więcej niż pijacki wybryk, że Wes mógł mieć zdecydowanie więcej racji niż przypuszczała, że w ogóle nie myślała o tym, że mogłoby być niezręcznie, gdy już się spotkają. Bo jak mogłoby? Te wszystkie lata przekreślone przez jeden pocałunek? Bez przesady! Wierzyła, że to tak nie działa.
- Jeśli to była sugestia, że znowu koniec frytek… TO SKUMAŁAM, Thompson. – prychnęła, bo wiedział… no wiedział, że zawsze ale zawsze miała to na uwadze. Od kiedy jej twarz przestała przypominać księżyc w pełni – starała się utrzymać ten tryb życia i formę. I okej, tu warto wspomnieć, że Hazel nigdy nie była grubaskiem, nienienie… po prostu było jej trochę więcej niż teraz, gdy prawdopodobnie była w formie życia i jeszcze chwila, a można byłoby zacząć się martwić. Dlatego sugerowanie, że mogłaby mu złamać kręgosłup, opanie… to mocno uderzało w jej pewność siebie. Gdyby powiedział to ktokolwiek inny niż Harry pewnie jeszcze bardziej by się przejęła i za nic nie dałaby sobie wmówić, że to żarty. W jego przypadku? No cóż, jemu zawsze było wolno trochę więcej niż reszcie społeczeństwa.
- Nie musisz! – bo wcale, ale to wcale nie musiał jechać autem. Mógł spokojnie się z nią napić, chociaż… może wcale nie? Może to lepiej dla nich, gdy chociaż jedno będzie całkowicie trzeźwe? – Ale no dobrze. Tak będzie. – zgodziła się ostatecznie, nie namawiając go i nie wracając do tematu. Przynajmniej tego! Szkoda, że sam Harry poruszył ten jeszcze bardziej niewygodny – Emm… – zaczęła, przygryzając wargę – W porządku. Znaczy… jest okej. Pewnie mogłoby być lepiej, ale nie jest też najgorzej. I Harry… nie powiedziałam mu o tym, co wydarzyło się ostatnio. Może tak pozostać? – w końcu to nic takiego, prawda? Po prostu się całowali, wielka mi rzecz… nie podejrzewała też, że Thompson mógłby kiedykolwiek rozmawiać z Wesem na jakikolwiek temat, ale wolała uprzedzić. Tak na wszelki wypadek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prędzej to sugestia odnośnie tego, że ludzie nie są przyzwyczajeni, żeby nosić innych ludzi na barana. No chyba że takich małych, mających nie więcej niż osiem lat i ważących jakieś dwadzieścia kilo – na oko rzucał tymi kilogramami, pewnie tworząc w ten sposób ośmiolatka anorektyka, bo zwykle takie dzieci i mają więcej wzrostu niż się Harry'emu wydawało, i ważą też odrobinę więcej (potwierdzone info, aż wyszukałam żeby lepiej się do tego posta przygotować). Ale tak, to była jedyna sugestia na jaką w tej chwili mógł się pokusić. Ba! Nawet nie tylko w tej chwili, a wręcz zawsze, kiedy tylko coś chciał Hazel zasugerować - nigdy nie przykładał wagi do jej WAGI, a już szczególnie zbyt krągłej buzi czy nadprogramowych kilogramów, o ile takie kiedykolwiek były, więc nigdy też nie zasugerowałby jej, że powinna przerzucić się na nowo na to zdrowe odżywianie, do którego zmuszała też jego, kiedy tylko wychodzili na wspólne jedzenie. Dla Harry'ego Hazel zawsze wyglądała dobrze, żeby nie powiedzieć, że wręcz perfekcyjnie, więc... jedyne co mógł, to wyciągnąć ją właśnie na te frytki, zamiast ich odradzać. A potem kupić dodatkowe dwie porcje i cieszyć się, że jest najedzona i szczęśliwa.
Nie no, wolę autem, nie? Nie będziemy uzależnieni od eee... żadnych uberów – słaby argument, bo w Seattle co trzeci kierowca pewnie w ten sposób zarabiał na życie, więc nie dość, że nigdy nie czekało się więcej niż 10 minut, to jeszcze bardziej uzależniony był od własnego auta, choćby w momencie gdy chciał przejść gdzieś na pieszo. Tego jednak na głos nie powiedział, świadomy że Hazel może myśleć podobnie, ale... ale tak. Miał po prostu jako taką wymówkę, żeby nie pić i nie doprowadzić się do stanu, w którym zapragnie wyznawać Haz miłość. Nie. Nie mógł tego zrobić. – Co? – wypalił nagle, zaskoczony faktem, że... że nie dość, że temat poruszyła, to jeszcze miał być teraz jedną wielką tajemnicą? Poważnie? – No dobra, spoko. Jak uważasz – odparł, starając się brzmieć tak beznamiętnie jak tylko był teraz w stanie, podczas gdy w rzeczywistości czuł ogromne rozgoryczenie, które utrudniało mu dalszą normalną rozmowę. Nie zamierzał więc jej kontynuować, chcąc zebrać własne myśli w ciszy, spokoju i przede wszystkim bez tego dobrze znajomego mu głosu, który kompletnie na to nie pozwalał. – Dobra Haz, muszę kończyć. Wyślę Ci smsa o której po Ciebie wpadnę, jak już będę wiedział czy zgarniam ze sobą Nille i Ruby. Do zo! – a kiedy Butler też się pożegnała, po prostu się rozłączył, dając obojgu czas na jakieś przemyślenia. A tych sam Harry miał akurat DUŻO.

zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”