WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właśnie: „kurwa”. Zaklinowała się, i reakcją na to był oczywiście śmiech – perlisty, miły dla ucha, choć pod koniec złamany jakąś chrypą, zgaszony – albo stłumiony, bo Gin utkwiła w splątaniu rękawów i tak już chyba zostanie, albo nieświadoma, albo nieprzejęta tym, że dolną część Seanowego t-shirta już pokonała w górę poziom mostka. A do tego wszystkiego Sean zamiast pomóc – to pytał.
– Co trzymać?– odparła, wykonując gwałtowniejszy szamot rękoma, a więc i całym ciałem, i w efekcie wpadając na ścianę kabiny i odbijając się od niej ku niemu. Taka sobie karykatura romantycznego tańca, prawda, który ostatecznie – a może nie? – wymusił na nim pomoc. Super.
– Super – westchnęła, wynurzając na koniec głowinę z plątaniny, wraz z plątaniną czupryny. – Dzięki. To było kluczowe. No więc… Mmm… – zadumała się przez sekundę nad swoją nagością, nieoczekiwanie (tja) upublicznioną wobec mężczyzny. – Jeszcze ta sukienka. Czy co to jest… – sięgnęła po sukienkę, długą aż do glanów, czarną w białe paćki, na ramiączkach (tę samą, w której zostawszy miała za jakiś czas dotrzeć do weterynarza). – No. Więc… co pytałeś?
Czy w ten sposób chciała zamieść resztki białego proszku pod dywan, czy autentycznie już nie miała w pamięci powodów swego rosnącego samozadowolenia? Ciężko powiedzieć, gdy mało w sumie znana dziewczyna rzuca się facetowi na szyję w kabinie przymierzalni…
– Och, Jerry… słuchaj! Dziękuję ci. Nie wiem dokładnie za co, ale czuję wdzięczność, wiesz? Strasznie się dobrze z tobą czuję. – Twarz Hallelui zajęła cały ekran widoku Seana, mógł poczuć jej bezwonny oddech. – Jesteś dobry, kulturalny, niesiesz spokój i rozwiązania. I rozplątania. A ponadto jesteś samotnym facetem, a ja jestem super samotną dziewczyną, która
Urwała.
Odsunęła się od niego na odległość ramion, wciąż zakotwiczonych dłońmi złączonymi na jego karku –o ile nie zrzucił ich z siebie.
– Dobrze. Następnym razem na coś tam poczekam do końca pieprzonych zakupów – wyrzuciła z siebie obojętnie, po drodze, po czym sama się oderwawszy od niego (o ile nie zrobił tego wcześniej on) zaczęła szybkimi ruchami zbierać ciuchy na kupkę, przechodząc do rzeczy, w swoim mniemaniu: – Uważasz że jestem ładna? Hm? Albo fajna? – uniosła zgięty korpus, okręciła się z przesadnym impetem – Fajna (nie?) kiecka. Fajnie leży. Moglibyśmy teraz zatańczyć. Mmmm? – zrobiła psią minkę – Chociaż powolnego? Tutaj! Nikt nie widzi. Co puszczamy w głowach? I will always love you? czy jakiegoś powolnego bluesa? Chodź!
– i złapała go za rękę, i starała się jakoś okręcić, ale pewnie nie wyrażał takiej ekspresji, przesadnej i nachalnej, jaka rozpędzała się widomie w samej Gin, więc kto wie, może nawet puściła go i okręcała się, łapała fazę, samodzielnie? – Chodzi o to, Jerry, żeby się bawić. Żeby było lekko. Żeby pierrrrrdolić to wszystko. Fuck it all, nie? – i piruecik. – Żeby gonić za skarbem, Jerry. I walić, co to znaczy istnieje-nieistnieje, czaisz. Taraaam… tara dw… dw… – już była na koncercie, już rytm szedł z zewnątrz niemal tak samo z wewnątrz. Zamknięte oczy, wężowe ruchy, ramiona lekko zgięte w łokciach w górę, głowa w dół, włosy na twarzy, bransoletki w brzęk, stopy rrraz-dwa-trzy… Super.
Super.
– Kocham cię.
Tonem komunikatu pogodowego. Jest ciepło. Stężenie pyłków – rewela. Udział 3,4-Metylenodioksymetamfetaminy – oczekiwany. Chwała bogom, chwała i hallaluiah, wszyscy są zajebiści, a najbardziej ja, i ten kto mnie pokocha! Nnnna na naaa!
I solo gitary:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekSytuacja należała do tych z gatunku nowych dla Seana z wielu powodów. Po pierwsze nie przypominał sobie, by kiedykolwiek wcześniej pomagał rozbierać się kobiecie, z którą nie łączyły go (lub miały za chwilę połączyć, by być precyzyjnym) relacje intymne. Po drugie, kobiety które oglądał nago nigdy dotychczas nie były młodsze od niego o ponad dekadę, co - paradoksalnie - było dla niego chyba nawet bardziej niezręczne niż sam fakt bliskości piersi wystawionych na jego widok. Po trzecie zaś, niemal nienaturalnym było, że przez głowę nie przeszła mu ani jedna stereotypowo samcza myśl podająca mu sugestię wykorzystania sytuacji w sposób zadowalający i zaspokajający podstawowe ludzkie instynkty i odruchy.
Obrazek-Pytałem jak długo będzie działać to, co wzięłaś, Halleluiah - westchnął ciężko pozwalając jej uwiesić mu się na szyi. Protestowanie na razie nie miało sensu, choć zaczynało się robić niezręcznie. - Nie musisz mi dziękować, ale cieszę się, że uważasz mnie za dobrego człowieka niosącego spokój. Czy coś - wzruszył ramionami. - Ja natomiast byłbym wdzięczny, gdybyś odpowiedziała na mo...
ObrazekNie skończył - nie zdążył. Halleluiah już trajkotała dalej, najwyraźniej pobudzona działaniem środków, jakie wprowadziła do swojego organizmu. Jej wypowiedź o tym, że są samotni połączona z pytaniem czy uważał ją za ładną była w odbiorze właściwie jednoznaczna i wtedy - dopiero wtedy i przez jedną krótką chwilę - mężczyzna pomyślał, że właściwie mógłby z tej całej sytuacji mieć coś więcej niż trudy wprowadzenia nieznanej mu dziewczyny w cywilizowany świat. Mogliby wrócić do hotelu - ona pobudzona narkotykami, on szukający przyjemności. Pewnie nikogo nie zdziwiłoby, że wykorzystał sytuację.
ObrazekTyle, że Sean nie wykorzystywał sytuacji.
Obrazek-Jesteś i ładna i fajna - odpowiedział ostrożnie, po czym szybko dodał - a także młoda i na haju.
ObrazekTańczyć. Tańczyć! Zaskoczony Sean dał się poprowadzić kilka kroków, a dopiero po chwili dotarło do niego co się właściwie tu dzieje. Z cichym przekleństwem na ustach oparł się o ścianę przymierzalni i pozwolił dziewczynie przez moment kontynuować ten jej dziwny tan, pozwolił jej mówić te, coraz bardziej oderwane od siebie zdania, ich strzępki.
Obrazek-Ty kochasz wszystkich, Halleluiah - skwitował jej słowa tonem lektora filmów przyrodniczych. - Chodźmy stąd zanim twoja miłość rozsadzi tę kabinę od wewnątrz. Daj mi te rzeczy, idziemy do kasy, a potem zjemy ciastko. Widziałem kawiarnie w tym centrum.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

…więc tańczymy!
– Co?
Piruet…
– A – co wzięłam? Oooo kochany Jerry!
Piruet zakończony próbą ujęcia w dłoń jego żuchwy troskliwym gestem, ale nietrafionym w trybie utraty równowagi: łup w ściankę, – Au! – śmiech i zjazd plecami na ławeczkę. I lekka zadyszka, taka fajna, uśmiechnięta. – Co ty się tak martwisz! Wszystko jest pod kontrooolą! – machnięcie dłonią wyszło jakoś nadmierne, teatralne i mało wiarygodne; w przeciwieństwie do wdzięczności: – Uuu, graaazie! Ładna, fajna, młoda i na haju! Wszystko sięzgadza i brzmi tak, jak powinno!
Wstała – i usiadła.
I wstała.
I wzięła te szmatki, bez sensu, bo tylko przeniosła z miejsca na miejsce, zanim – To prawda. Kocham wszystkich, ale nie tak samo. Proszę: – wetknęła mu to wszystko – jedne na wieszakach, inne wcale nie, prosto w ręce: no, trzymaj.
- Myślę że traktujesz mnie trochę niepoważnie – rzuciła jeszcze, nie tracąc uśmiechu i wciskając się jakoś krzywo w drzwi kabiny, pchnięte stopą, a raczej jej kopniakiem, ale nieagresywnym. – To moja wina, nie? – obróciła się, w zasadzie wciąż tanecznie, a może po prostu Halleuiah była taneczna zasadniczo, defaultowo, a sztywny równy krok, jakim teraz kroczyła (z przerwami na dziecinne podskoki) prostą alejki był tylko jako-tako-cywilizowanym wariantem tego ulotnego pas, jakim przemierzała, i najwyraźniej zamierzała dalej przemierzać, swoje życie.
– Nie lubię ciastek. Od razu mi się przy nich chce pić tanie, ale niezłe wino czerwone wytrawne, wiesz? O! – nagle zawróciła i złapała Seana za ramiona, jakby partner z policji, próbujący wytłumaczyć partnerowi, żeby najpierw dawał strzał ostrzegawczy, – Może zamówimy wino? – i spojrzała mu w oczy – sama o spojrzeniu mętnawo rozpalonym – Albo… – puściła – …nie? – zmarkotniała na ćwierć sekundy, by zaraz odzyska wigor w kolejnej przesadnej fali: – No dobra: bez wina. Prowadzisz, albo… „mamy w planach weterynarza”, czy coś… O kurwa… – znów zahamowała, na szczęście o trzy metry od kas – Pies! Masz psa? – obróciła się rozchichotana, ale z wyraźnym staraniem wepchnięcia tego chichotu gdzieś w drgające kąciki ust. – Masz. Oooo jesteś herosem, Jerry. Dobra: pies, ciuchy, ciacho. Brzmi jak instrukcja obsługi popołudnia. Czy… którą mamy godzinę? – zaczęła się idiotycznie rozglądać w poszukiwaniu zegara, jakby to był dworzec a nie stanowiska kasowe. Z trzema znudzonymi lasencjami. Halleluiah wybrała tę po lewej, ruszyła z impetem, przycumowała dłońmi do krawędzi kontuaru i strzeliła: – Która godzina?… Kylie?
KYLIE – głosił napis na plakietce krotko ściętej blondynki z pryszczem na lewej skroni.
– Masz coś na lewej skroni – wyskoczyło z Gin, zanim to powstrzymała. – Yyy… nieważne. No więc… Jerry? – Dżizas, ile słów, ruchów, półobrotów, odgarnięć włosów za uszy!... – Jesteś. No więc okej: tobie ciacho, a mnie winko. Jedno, małe, takie na toast za dziś. Hm? To jest myśl, nie?

ZT (x2)

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dusił się. Był mu gorąco do tego stopnia, że kropelki potu pojawiły się na jego czole. Wytarł je szybko dłonią i wcisnął ręce do kieszeni aby zamaskować ich drżenie. Nie lubił. Panicznie bał się miejsc takich jak to i unikał ich jak ognia. Dzisiaj nie miał jednak wyboru, sklep w okolicy domu był zamknięty, a to centrum handlowe było najbliżej. Przerażonym spojrzeniem przeskakiwał od jednej twarzy do drugiej, widząc tłumy ludzi wchodzących i wychodzących z budynku. Czuł jak drżą mu kolana, jak serce wręcz wyrywa się z piersi. Najchętniej odwróciłby się na pięcie i pobiegł prosto do domu, zamykając za sobą drzwi z przykazaniem że już nigdy nie wyjdzie do ludzi, choćby nie wiadomo co.
Tchórz. Bękart. Miernota.
Wziął głęboki wdech i z rękoma w kieszeniach ruszył w stronę obrotowych drzwi, utrzymując znaczny dystans pomiędzy ludźmi, patrząc na wszystko przerażonym spojrzeniem, modląc się, by ten dzień jak najszybciej się zakończył. Gdy znalazł się w środku, wcale nie zrobiło mu się lepiej, kolejna fala ludzi napierała na niego, bo stał jak zamurowany przed drzwiami, w porę zdążył odskoczyć nim wpadła na niego szkolna wycieczka i przywarł do ściany, odprowadzany uważnymi spojrzeniami ochroniarzy. Zagryzł wargę, zamknął oczy i policzył do dziesięciu, słuchając tylko bicia swojego serca, w tej chwili oszalałego, i swojego własnego oddechu. Dopiero gdy był pewien, że jako tako nad sobą zapanował, otworzył oczy i zaczął intensywnie myśleć, jak działać, by najszybciej jak to możliwe opuścić to miejsce.
Wolno ruszył przed siebie, w stronę najbliższego sklepu z ubraniami, zgrabnie omijając ludzi, nie narażając się nawet na przypadkowy kontakt fizyczny. Lawirując między tłumem już widział przed sobą wejście, gdy wtem wyrosła przed nim niespodziewanie kobieta i nijak nie mógł jej wyminąć, co sprawiło że dosyć mocno trącił ją ramieniem, w następnej sekundzie odskakując jak oparzony i wbijając wzrok w swoje buty.
- Um... przepraszam. – mruknął jedynie. W tym człowieku mało jest asertywności, nie potrafi zareagować jak typowy facet i walnąć tekstem „Patrz gdzie leziesz!”. Woli przeprosić i szybko się oddalić. Miał taki zamiar, rzucił szybkie spojrzenie na kobietę... i zamiast odejść, stanął jak wryty, a przed oczami pojawiły mu się wspomnienia.
Znał jej twarz. Mimo, że minęło wiele, długich lat, nie sposób pewnych rzeczy zapomnieć. Pamiętał ją z sierocińca, gdy po raz kolejny do niego trafił, gdy kolejna rodzina sobie z nim nie radziła. Bał się wszystkiego, nawet blondynki, unikał jej jak ognia, jednak przez kilka miesięcy pobytu wywiązała się między nimi nić porozumienia. Żadnych wielkich słów. Rozumieli siebie, bo przeszli przez podobne piekło. W ciszy odnajdywali ukojenie, czasami jedna wymieniając kilka słów, co na niego było już dużym osiągnięciem. Nadal się bał, nadal jakikolwiek kontakt fizyczny przyprawiał go o atak paniki. Ale jednak był ktoś, kto go rozumiał. Potem ich drogi się rozeszły, myślał że na zawsze. Jego fobia się pogłębiła, a teraz...
- Kira? – spytał cicho, uciekając spojrzeniem z jej twarzy, wstydząc się tego że nie potrafi utrzymywać kontaktu wzrokowego. Odetchnął głęboko i z odwagą dziecka spojrzał jej w oczy. - To ja. Corey. Z bidula. – nie miał pewności, czy blondynka go pamięta. Czy pamięta to wszystko, co się wtedy działo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wolny dzień. Z jednej strony się cieszyła, z drugiej... Lubiła swoją pracę. Niemiała już tyle gnębiących myśli co dawniej. Dzięki uporaniu się z ojcem czuła się ogólnie lepiej. Zaś jednak inne myśli zaczynały zbyt tłumnie napływać do jej głowy. Praca wciąż była idealną ucieczką od zbytniego rozmyślania nad potencjalną przyszłością i tym, że raczej nigdy nie znajdzie sobie drugiej połówki. Nawet nie marzyła o tym, by uprawiać seks. O tym jakoś nie myślała. Nigdy tego nie robiła więc i jakoś nie czuła tęsknoty za tak pierwotną, a zarazem potrzebną rzeczą człowiekowi do jakiegos normalnego funkcjonowania. Bardziej chciała móc w końcu mieć kogoś, kto otoczyłby ją... Sama nie była pewna czym. Opieką? Kogoś, kto zapewniłby ją, że jest bezpieczna, że będzie jej bronił i nie mus żyć już w ciągłym napięciu? Niekiedy jednak myśli mimo wszystko zatrzymywały się na tym, jakby to było, gdyby w końcu poczuła przy sobie ciepło drugiej osobie leząc razem w łóżku i przytulając się do siebie podczas snu.
Blondynka westchnęła cicho stojąc na zewnątrz i paląc papierosa. Minęło ją wiele par i coś ją aż od środka ściskało. Czuła się paskudnie w danym momencie. Skrzywiła się lekko gasząc peta w popielniczce i weszła do środka budynku. Dzień wolny. Potrzeba było zrobić nieco zakupów. Miała już nowe miejsce zamieszkania. Wciąż jednak było ono bez wyrazu. Ogólnie jej to jakoś ni przeszkadzało. Jednak od powrotu postanowiła, że tym razem będzie inaczej. To było jej mieszkanie, nowe lokum tak jak i po części nowa ona w nowym życiu. Nowa praca. Wszystko powoli szło do przodu. Potrzebowała mian więc postanowiła zakupić kilka pierdół, które to by się komponowały ładnie w nowym miejscu i nadały nieco charakteru pasującego do jej osoby. Przepęzła przez kilka sklepów i jak na razie wybrała jedynie dwie poszewki na poduszki i zegarek na ścianę. Jakoś ciężko jej się takie rzeczy kupowało skoro wcześniej po prostu tego nie robiła. Szła szerokim korytarzem galerii zastanawiając się nad tym, co dalej. czy warto było zajść do jeszcze jednego sklepu czy lepiej było pójść kupić kawę, usiąść i dopiero wtedy się nad tym zastanowić. To, co jednak dalej się stało wybiło ją całkowicie wybiło ją z rytmu. Mimowolnie warknęła tuż po tym, jak ktoś w nią uderzył ramieniem. Odruchowo się obróciła i... Zonk.
- Corey - powiedziała dokładnie w tym samym momencie co on postanowił się przedstawić. Była w szoku. Nie spodziewała się go spotkać. Patrzyła na niego wielce zaskoczona. Wspomnienia z czasów bidula same pojawiły się w jej umyśle. Nie musieli gadać by się rozmieć. Przeszli przez podobne piekło. Wystarczyło, że siedzieli obok siebie. Nie musieli się bawić, dotykać, głośno nawijać o tym co ich trapi czy czego się boją. Oni wiedzieli. I sama obecność w jednym pomieszczeniu pozwalała na to, by poczuć choć trochę ukojenia i spokoju. Wiedzieli, że nie są sami.
Z jednej strony miała ochotę objąć go na przywitanie z radości ze względu na owe niespodziewane spotkanie. Powstrzymała się jednak. Nie wiedziała jak on sobie radził. Czy nadal miał awers do dotyku. Nie chciała go przestraszyć ani zrobić mu krzywdy. Uśmiechnęła się za to delikatnie.
- Jak dobrze cię widzieć. Kopę lat minęło. Co robisz w galerii? No i jak... Jak u ciebie? - zapytała spokojnie. Nie wiedziała jak zacząć rozmowę. Patrzyła w te jego cudne oczy, które rozpoznałaby dosłownie wszędzie. Opuściła zaraz jednak wzrok. Nie powinna się tak na niego gapić. To było w sumie niezręczne. Zacisnęła mocniej dłoń na reklamówce, którą niosła. Nie chciała by pomyślał, że rozbiera go wzrokiem czy coś. Nic w tym stylu. Ona na prawdę się cieszyła spotkać go po tylu latach. Był tym, który najlepiej ze wszystkich ją rozumiał, pomimo iż nie wymieniali między sobą wielu słów.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedział, co to miły, pozbawiony przemocy dotyk. Co to przytulenie, czy delikatna pieszczota. Co to smak ust i ciepło innego ciała. Co to seks i osiąganie przyjemności w ramionach drugiej osoby. To były dla niego zupełnie obce pojęcia, coś co nigdy nie będzie dostępne dla kogoś takiego jak on. Przez skrzywioną psychikę pewnych rzeczy musi uczyć się na nowo, poruszając po tym świecie niczym przestraszone dziecko pozbawione jakiejkolwiek opieki, łapiące się na tym że żyje ulotną nadzieją iż jego życie będzie w końcu spokojne. W swoim życiu zaznał jedynie bólu i samotności, mając za jedyną przyjaciółkę muzykę, coś co pomagało mu codziennie wstać z łóżka i jakoś żyć, aczkolwiek paniczny strach nie opuszczał go ani na chwilę, przerażenie czające się w niebieskich oczach bruneta nie pomagało mu w nawiązywaniu jakichkolwiek relacji. Wiedział, że za jego plecami mówią o nim czubek i dziwak. Unikał ludzi jak tylko mógł, tylko w pracy czując się w miarę pewnie. Prowadząc audycję wyłączał wszystko, był tylko on i muzyka którą ukochało jego serce. Która była jego remedium na truciznę ciała.
Chciał jak najszybciej stąd wyjść, ale zerkając rano do swojej szafy wiedział, iż jest to niemożliwe. Nie miał zbyt wielu rzeczy, kilka starych koszul, sprane dżinsy, trampki pamiętające lepsze czasy. Teraz, gdy miał jako taki przypływ pieniędzy i zamierzał zostać tutaj jakiś czas, musiał jakoś wyglądać, postanowił więc zaryzykować i uczepił się myśli że potem wróci do domu i odda się temu, co lubi: tworzeniu muzyki.
Kompletnie się jej tutaj nie spodziewał. Przecież minęło wiele lat, odkąd widzieli się ostatni raz, kiedy blondynka została adoptowana, a on został tam sam, pogrążając się w swojej samotności, tęskniąc za tym, co było jak siedziała obok. Tęsknił za jej obecnością bo wtedy wiedział że na tym świecie jest ktoś, kto tak jak on miał problemy. I kto nie próbował na siłę zrobić z niego innego człowieka.
Mimo tego, co było kiedyś, nadal utrzymywał dystans, co i rusz na nią zerkając, jak wystraszony szczeniak który boi się kopnięcia. Chyba nadal był tym samym przestraszonym dzieciakiem o niebieskich oczach co wtedy.
- Um... muszę kupić trochę ubrań, chyba najwyższy czas. – zerknął na koszulę, a dokładniej na dziurę tuż przy rękawie i zrobiło mu się nieco wstyd, że pokazuje jej się w takim wydaniu. Policzył do trzech nim spojrzał w jej oczy, ale szybko tego pożałował, spuszczając wzrok ponownie na swoje buty. Była ładna. Chociaż Corey miał blade pojęcie o kobiecym pięknie. Miała też ładne oczy. Nigdy nie patrzyły na niego z wyższością, ciekawością, czy ze zdziwieniem. Po prostu na niego patrzyła, nie oceniając. Rozumiejąc. Już nieco mniej speszony, znowu na nią spojrzał, nawet próbował się uśmiechnąć. - Potrzebuję ubrań. Przyjechałem niedawno i nic prawie nie mam... – zaczął skubać rękaw koszuli, zbierając myśli. - Ty też... um... na zakupach? – zerknął na torebkę, jaką trzymała w rękach. To ślepy traf, czy jednak nie, że się tutaj spotkali po latach?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla niej te sprawy równie były obce. Przybrane rodzeństwo jednak wielokrotnie jej pokazywało jak to oni robią. No ale nie ma co ukrywać, każde z nich miało swoje przejścia i akurat oni nie mieli problemu z dotykaniem innych. Ba, jeszcze mało ważne było to, z jaką płcią się zadawali. Oni stawiali na imprezowanie, zabawę, branie życia pełnymi garściami na różne sposoby. Ona zaś... Owszem, lubiła pójść do baru się napić. Spotkać się z nimi i pograć w głupie gry, porobić im drinki. Tańczenie jednak nie należało do tego typu rozrywek, za którymi przepadała. A pfe... Aby jeszcze ją kto obmacywał? Nie ważne czy świadomie czy nie, skończyłoby się to prawym lub lewym sierpowym w jej wykonaniu. Kopniak w krocze też wchodził w taką możliwość. Nie, nie chodziła do klubów tańczyć. Owszem, pracowała w klubie, ale bezpiecznie za barem, z dala od cudzych łapek. A jak już ktoś się odważył, to szybko zapamiętywał swój błąd. Nie chciała byś obmacywana przez obcych facetów. Chciała mieć możliwość wpierw zapoznania się, takiego zwyczajnego zapoznania, gdzie mogłaby wpierw pogadać, zobaczyć jak się czuje przy danej osobie. Niestety bała się w ogóle randkowania. Ostatni raz jak była na czymś takim to jak zaszalała i poszła na randki w ciemno w walentynki. Było... Dziwnie i oczywiście nic z tego nie wyszło.
No ale mniejsza teraz o to. Teraz stał na przeciwko niej Corey, który był w pełni dorosłym facetem właściwie w jej wieku. Tam między nimi chyba był rok jak dobrze pamiętała. Różnica w zroście nie była zbyt duża. Był minimalnie wyższy od niej. I był cholernie przystojny. Dawniej na takie rzeczy nie patrzyła, ale musiała przyznać, iż przykuwał on wzrok. Starała się jednak nie pożerać go wzrokiem. Widziała po jego zachowaniu, iż nie czuł się zbyt pewnie. Podejrzewała, że to kwestia miejsca. Pamiętała, jak bał się będąc dzieckiem. Nie była pewna jak wielki aktualnie był to strach w porównaniu do starych czasów. W pamięci na szybko przeszukiwała stare informacje jakie posiadała na jego temat. Nie wiedziała ile mogło się zmienić podczas ich rozłąki przez te lata.
- Czasami człowiek zapomina, iż garderobę warto wymieniać częściej niż raz na kilka lat. Przyzwyczajenia, wygoda... Nie lubię chodzić ogólnie po sklepach. - skrzywiła się lekko - Ja przybyłam tutaj chcąc zakupić jakieś ozdoby do mieszkania. Kupiłam nowe i... Nie chcę by znów było ponurym pustym miejscem jak dawniej - przyznała drapiąc się zakłopotana po karku. - Może.... Może ja pomogę tobie przy ubraniach a ty mi przy dodatkach? - spojrzała na niego niepewnie zastanawiając się, czy pójdzie na taki układ. Chciała spędzić z nim trochę czasu. Sprawdzić co u niego. Poza tym czułą się przy nim dobrze. Minęło tyle lat a wciąż czułą się przy nim komfortowo i bezpiecznie, co nieco ją zaskakiwało. Nie musiała mu się tłumaczyć bo przecież on wiedział co przeszła, tak jak i on nie musiał jej tłumaczyć swojego strachu.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W ogóle nie chodził do barów. Bał się ich tak samo jak tego centrum handlowego. Tutaj mógł jeszcze jako tako lawirować między ludźmi, unikać dotyku, przypadkowego kontaktu. W barach przeważnie jednak był ścisk, ciężko było znaleźć sobie wystarczająco dużo przestrzeni, by swobodnie odetchnąć. Nie odpowiadał na nieliczne zaproszenia do barów, nawet na mały koncert, bo i to się zdarzyło. Raz ktoś usłyszał jego muzykę w internecie i zaproponował mu koncert. Corey jednak stanowczo odmówił, bo wiedział że skończy się to kolejnym atakiem paniki. Nie nadawał się do publicznych występów, wolał pisać do szuflady, ukrywać swój talent, robiąc to tylko i wyłącznie dla siebie. Nie pragnął spotkań z innymi, akceptacji, czy zainteresowania. Pragnął ponad wszystko spokoju, tego by w końcu przestać się bać i nie musieć oglądać za siebie na każdym kroku, jakby za jego plecami czyhało niebezpieczeństwo. Wiedział, że sam sobie nie poradzi, że ten strach jest zakorzeniony w nim zbyt głęboko. Nie chciał jednak pomocy, uważał siebie za beznadziejny przypadek, za kogoś nie do uratowania. Nikt też nigdy nie interesował się jego losem. Rodzona matka która się nad nim pastwiła. Adopcyjne rodziny, które nie potrafiły sobie z nim poradzić. Ta kobieta, po której pozostała mu blizna na ciele. Nikogo nie obchodził, był jednym z wielu. A chciał... kiedyś... być dla kogoś... kimś. Po prostu.
Doceniał to, że zapamiętała, jaki był i nie wykonała w jego stronę żadnego, nierozważnego gestu. Że nie chciała podać mu ręki, dotknąć na przywitanie, aczkolwiek to spojrzenie blondynki wywoływało lawinę myśli w głowie bruneta i sprawiało że czuł się nieco niezręcznie, nie rozumiejąc takiego nagłego zainteresowania swoją osobą. Owszem, nie widzieli się wiele lat, zmienili się, dosyć mocno. Jego strach jednak nie zmalał, można powiedzieć że w ciągu ostatnich lat się pogłębił, zwykłe muśnięcie jego ręki przyprawiało go o dreszcze i panikę. Oddychał głęboko, przestał bawić się koszulą i schował ręce do kieszeni.
- Nigdy nie miałem za wiele. Ale to wystarczało. Chyba. – zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym nieco intensywniej, niż by wypadało. Częste przenoszenie się z miejsca na miejsce nie pozwoliło mu wypracować pewnych nawyków, które byłyby jego, nie pozwoliło mu zawalczyć o swoje życie. Czy właśnie tutaj miał okazję to wszystko zmienić? Spojrzał jej prosto w oczy z niewypowiedzianym pytaniem. Skulił się nieco, pospiesznie analizując jej propozycję. Nie, z całą pewnością nie czuł się pewnie w tej sytuacji, ale... przecież to była Kira. Znali się, lubili. Wiedzieli. Ona nie jest obca. Ona nie zrobi mu krzywdy. Prawda?
- Um... D-dobrze. Tak, zróbmy to. – wydukał, przeklinając w duchu ton swojego głosu. Cicha nadzieja? Zmieszanie? Niepewność? Pragnienie? Sam nie potrafił tego nazwać. - Miałem właśnie tam wejść. – pokazał dłonią pobliski sklep z ubraniami. Teraz już nie ma odwrotu, a Corey słynie z tego, że dotrzymuje słowa, jeśli blondynka mu pomoże, on także (nawet jeśli będzie w środku trząsł się ze strachu) zapewni jej towarzystwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Też chciała być... Kimś dla kogoś. Już raz myślała, ze coś może będzie z tego. Już czuła się w jakiś sposób ważna i rozumiana. Patrzyła na tego mężczyznę inaczej i... Okazało się, że jednak to durny friendzone. Czuła się paskudnie po tamtej sytuacji. Miała straszliwego doła a jej samoocena znacznie spadła. Uważała się za jedną wielką pomyłkę, że jej biologiczni rodzice mieli rację. Nie powinna była się urodzić. Była jednym, wielkim żartem i jedyne co umiała robić, to stać za barem i serwować ludziom drinki.
Pewne kwestie udało jej się przezwyciężyć. Wpakowała ojca tam, gdzie powinna, na pełnym legalu z pomocą glin. Strach jednak był wtedy ogromny, a samotność jaka w nią uderzyła nigdy wcześniej nie była aż tak wielka. Wędrówka przez Stany, świadome rozdrapywanie starych ran i blizn byleby dorwać tego sukinkota. Wiele przecierpiała w okresie letnim. Wciąż również czuła się źle z odkrywaniem ciała więc nie korzystała z wielu przyjemności jak chociażby wyjazd na wakacje aby móc położyć się na leżaku w cieniu parasola, aby móc popijać drinka z parasolką. Choć ostatnimi czasy wiele osób powtarzało jej, że może kochać, że ona po prostu musi to poczuć, że ktoś się znajdzie. Kto kurwa? Kto będzie chciał tak zniszczoną kobietę jak ona? Nikt. Wciąż ta myśl tkwiła w jej umyśle. Nawet jej rodzeństwo nie wiedziało, że nie "Zaliczyła". Udawała przed nimi, że tak, dawno, le po prostu nie ma czasu nawet na przelotne romanse. Gówno prawda. Jedna wielka ściema. Bała się, że ją wyśmieją za jej głupotę, iż nie korzysta z życia tak jak powinna. W końcu jest przecież wolna. Nie. Przeszłość odbiła na niej swoje piętno.
Blondynka pokiwała delikatnie głową ze zrozumieniem. Ona również nie posiadała zbyt wiele. W cale cuchów dużo nie miała. Przedmiotów w domu tak samo. Jedyną atrakcją jej mieszkania była kolekcja płyt różnej muzyki i jeden regał książek różnej maści.
-To tak jak i ja. Nie posiadam miliona par butów. Jedno mieszkanie sprzedałam kilka miesięcy temu i wyjechałam... Do przybranych rodziców wyniosłam jedno pudło płyt i ze trzy z książkami. Ciuchy... Zmieściłam właściwe w dwie nieduże walizki - spojrzała w podłogę przygryzając dolną wargę. Założyła dłonią opadający kosmyk włosów za ucho. - Chcę... By nowe miejsce było bardziej... Spersonalizowane. - Barmanka spojrzała we wskazanym przez niego kierunku. Uśmiechnęła się delikatnie kiwając przy tym głową. - W takim razie chodźmy - powiedziała powoli ruszając w kierunku lokalu. Nie musiała zastanawiać się zbytnio nad jego posturą. Wzrostowo był podobny do niej, więc pod tym względem było prosto. Jego ciało było wręcz w idealnych proporcjach jak dla niej. Zatrzymała się jednak nim zaczęła pomagać mu w wyborze. - Powiedz mi... Jaki styl wolisz? Bardziej koszule i do tego dżinsy i trampki? Czy może zwykłe t-shirty i koszule po prostu tak na wszelki wielki? - zapytała spokojnie. Nie chciała mu narzucać przecież tego, co by się jej podobało, albo co by ona uważała za pasujące do jego osoby. To on miał się wtym dobrze czuć, nie ona.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był wpadką, owocem przypadkowej nocy jaką jego matka spędziła w klubie. Konsekwencją swoich działań. Opiekowano się nim na siłę, nie obdarzono od małego miłością, uznawano za balast, zabawkę którą można przerzucać sobie z rąk do rąk. Gnojek. Chciałabym, żebyś w ogóle się nie urodził. Do końca życia będzie pamiętał jej głos, serwujący zaledwie kiluletniemu dziecku obelgi jakie nigdy nie powinny paść z ust matki. Był sam już praktycznie od małego. Tworzono mu ułudę szczęścia, na siłę starano się mu pomóc. Nic z tego nie wyszło i Corey po prostu się poddał. Miał muzykę. Wiedział, że ona jest jego tarczą i że uchroni go przed niebezpieczeństwem. To jednak nie to samo, co posiadanie kogoś, kto patrzy na ciebie w ten wyjątkowy sposób, chociaż on tego nie rozumiał. Nie wiedział, jak to jest. Nic nie wiedział.
Ze swoimi problemami nie miał się do kogo zwrócić. Tutaj nikogo nie znał, dawni znajomi nie utrzymywali z nim kontaktu uważając go za dziwaka, a on nikomu się nie narzucał, w sumie nawet cieszył się z tego braku zainteresowania swoją osobą. Jednak gdzieś tam, w głębi jego serca, coś się rodziło, jakaś dzika tęsknota. Do normalności, do tego, by w końcu być taki, jak wszyscy. Ale czy to jest dobre? Mimo tej traumy, jaka w nim siedzi, mimo strachu depczącego mu po piętach, jest po prostu sobą. Jak to utraci, kim się stanie? Kroplą w morzu? Jednym z wielu? Potrząsnął głową, odpychając od siebie te myśli. Czasami popadał w taką zadumę, która jednak nigdy do niczego dobrego go nie prowadziła.
Pokiwał jej głową, słuchając słów blondynki. Zwykle to ona dużo mówiła, chociaż w tamtych czasach zdarzało się że i on powiedział więcej niż dwa zdania. Lubił jednak słuchać jej głosu. Opowieści o wszystkim i o niczym. Po prostu.
- Ja mam tylko gitarę... Trochę sprzętu... um... i nuty. – podrapał się po karku. Mógłby chodzić w jednym komplecie ubrań, ale nigdy nie zostawiłby swojej gitary. I notesu, który bezpiecznie spoczywa w domu, a który zawiera wszystkie do tej pory skomponowane przez niego melodie. I słowa. Teksty, które miały wyrażać samego Coreya. - Takie jak ty. Wolne, prawda? – czasami zdarza mu się powiedzieć coś z sensem, zwykle gdy nie myśli za długo nad tym, co powie. Zerknął na nią przelotnie, jakby chciał coś jeszcze dodać, otworzył nawet usta, ale zaniechał tego, znowu spuszczając wzrok.
Niedorozwój. Popapraniec.
Ruszył za nią, trzymając się blisko, a jednocześnie nadal utrzymując odpowiednią odległość, by nie doszło nawet do przypadkowego muśnięcia. Nie, nie powinien się bać. Nie jej. A jednak to co siedzi w nim od lat, nie pozwala mu myśleć inaczej. Teraz, gdy wszedł do sklepu, czuł się jeszcze bardziej przytłoczony. Rzadko robił sam zakupy, rzadko ktokolwiek się go o cokolwiek pytał. Błądził spojrzeniem po wszystkich tych ubraniach i już w trzewiach czuł ukłucie strachu. Odetchnął ciężko, znowu licząc do trzech.
- Um... chyba koszule. Tak, koszule w kratę. Albo same koszulki... sam nie wiem. – speszony potarł ramię, znowu na nią patrząc, błagalnym spojrzeniem by wyprowadziła go stąd, by pozwoliła mu wrócić do domu. Nie powinien był wychodzić, nie powinien się tutaj znaleźć. Odetchnął znowu, czując że serce chyba zaraz wyskoczy mu z piersi. - Um... może ta. – pokazał dłonią najbliższą, by oderwać uwagę blondynki od swojego dziwnego zachowania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona sama wielokrotnie słyszała, że nie powinna się w ogóle urodzić. Jest jednym wielkim, nieśmiesznym żartem, który zniszczył życie szczęśliwej pary. Ból, strach, wyniszczanie od środka. Całkowity brak miłości rodzicielskiej i wspierania na tym tak bardzo potrzebnym poziomie emocjonalnym, jaki należy zapewnić w pierwszych latach życia. To, co było im tak bardzo potrzebne do prawidłowego rozwoju... Zostało całkowicie zaniedbane. Zostali oboje wyniszczeni od środka przez ich prawnych opiekunów. Blondynka miała jedynie to szczęście, ze w końcu trafiła do rodziny, która się nią zajęła. Jednak i oni nie okazywali jako takiej miłości. Oni brali "skomplikowane" i "zniszczone" dzieciaki, by móc się chwalić tym jak to im pomagają i wyprowadzają na ludzi. Chodziło o możliwość wywyższania się właśnie na tym poziomie, jacy to oni są dobroduszni i cudowni. Owszem, faktycznie dali oni im możliwości. Jednak miłość... Nie, to nie była rodzicielska miłość.
Kira była zawzięta. Coś w niej kiedyś kliknęło i walczyła. Walczyła nie zawsze w dobry sposób. Jednak jej włączył się silny tryb przetrwania, walki o siebie, o swoje. Agresja. Do tej pory ma odruchy, które no... Nie do końca powinny wyglądać właśnie tak. No bo podczas tańca na parkiecie czasami się nie da unikną, że ktoś kogoś muśnie po cycku. Nie jest to zwykle robione specjalnie a nieumyślnie. Ot czysty przypadek. A za takie rzeczy potrafiła przywalić komuś w przysłowiowy pysk. Właściwie za niewinność. Miewała takie odruchy, że nie zastanawiała się nad tym, czy wyjdzie żywo z tego. Najważniejsze było obrona swojego ciała przed znieważeniem, przed obleśnym dotknięciem. Ktoś miał broń? Miała to gdzieś. Powinien od razu zapłacić za to, że w ogóle śmiał ją dotknąć. Różnica między nią kiedyś, a teraz była ogromna pod tym względem.
- Gitara i sprzęt... Zawsze to bardziej spersonalizowane niż moje płyty i książki. U mnie był dosłownie misz masz. Od klasyki, przez rock, metal po kpop. Słuchane zależnie od nastroju. Książki... Od prawniczych po fantasy. Bez Horrorów i romansów. Horrory są komedią do tego co u nas było, a romanse... Czymś, czego nie umiem pojąć. - Wzruszyła delikatnie ramionami biorąc wskazaną przez niego koszulkę i rozkładając ją. Uniosła ją tak, by móc ją niejako do niego przymierzyć, czy na pewno będzie pasować. Oczywiście utrzymała odpowiednią odległość, aby czuł się swobodniej. Jakieś dwie kobiety podchodziły zbyt blisko nich. Spojrzała na nie bardzo mrocznym wzrokiem.
- Wypieralać kurwa. Patrzcie jak idziecie a nie w telefonach - warknęła na nie, a te zaraz się od nich odsunęły. Jej reakcja spowodowała, że więcej ludzi usłyszało i odsunęli się od nich dając im więcej przestrzeni. Zadowolona Kira zgarnęła koszulę z wieszaka. Był szkocką kratę. Materiał wyglądał na wygodny i oddychający. Bawełna. Rozmiar dla niego. Sięgnęła po dżinsy.
- Chodź do przymierzalni. Na ślepo ubrań kupić nie wypada. Grozi to kolejnym przychodzeniem na wymianę - puściła mu mimowolnie oczko kierując się do przymierzalni. Zaraz miała jednak w głowie zapytanie, czy dobrze zrobiła, że mu to oczko puściła. Zdrobnił to całkiem mimowolnie, ale nie pomyślała o tym, jak on z tym będzie się czuł. Cholera.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On nigdy nie zaznał akceptacji. Wracał z rodzin zastępczych siedem razy, siedem razy ci, którzy mieli dać mu namiastkę domu, poddawali się, twierdząc że nie radzą sobie z tym dziwnym dzieckiem. Po ostatnim razie stracił nadzieję, osiągnął pełnoletność i ruszył w świat z nieodłączną gitarą, nienauczony niczego o życiu, nie wiedzący, co ma robić. Był sam w tym świecie, bez nikogo, kto pokazałby mu drogę, kto nauczył go tych uczuć, które powinno znać każde dziecko. Owszem, rodziny które go adoptowały miały naprawdę szczere chęci, krzywda mu się u nich nie działa, przynajmniej nie fizyczna. Jednak ten ciągły strach był męczący, mimo pomocy psychologów nikt nie umiał sobie z nim radzić. Dlatego w pewnym momencie postanowił przestać wierzyć w to, że jeszcze trafi na odpowiednich ludzi. Żył z dnia na dzień, samotnie, na swój sposób żyjąc z tymi demonami, jakie w nim siedziały.
Paniczny strach przed dotykiem cielesnym był najgorszy. Kobietom nie podawał ręki, rzadko też się zdarzało takie zachowanie w przypadku mężczyzn, Corey po prostu jak mógł takich sytuacji unikał. Oczami wyobraźni zawsze widział matkę wymierzającą mu kolejny cios, w każdej kobiecie widział swojego kata. Na powrót stawał się pięcioletnim chłopcem który płacząc prosił, by przestała go bić. By w końcu go pokochała.
Pokiwał jej lekko głową.
- Muzyka zawsze z nami była. Nawet, jeśli jesteśmy inni, to to mamy wspólne. Magia dźwięków, sens słów, melodia dobrze znana. Coś, czego się nie zapomina. – gdy tematy schodziły na muzykę, Corey był innym człowiekiem. Pełnym pasji, z tym błyskiem w niebieskich oczach, niczym szczęśliwe dziecko chociaż na chwilę zapominające o tym, jakie jest jego dotychczasowe życie. Dlatego z ludźmi, którzy wypowiadali się dobrze o muzyce, byłby w stanie nawiązać coś na kształt relacji. Może kiedyś.
Stał prosto, drepcząc w miejscu gdy blondynka na odległość oceniała koszulki, nie zauważył nawet przechodzących obok kobiet, dopiero gdy usłyszał jej ostry ton, odskoczył, prawie na nią wpadając, w ostatnim momencie zmieniając trajektorię swojego lotu. Serce mocniej mu zabiło, źrenice się rozszerzyły, a on musiał złapać kilka oddechów by wrócić do rzeczywistości i udawać, że nic się nie stało.
- Um... dobra... – powlókł się za nią w stronę przymierzalni. Szczęście w nieszczęściu, że nie miał lęku przed ciasnymi pomieszczeniami. Wziął od niej przygotowane ubrania, unikając dotknięcia jej dłoni i wszedł do środka, zasłaniając kotarę. Zrobił to jednak niezbyt dokładnie, zostawiając prześwit w który było widać jego sylwetkę i zmęczoną twarz odbijającą się w lustrze. Nie zauważył tego i lekko drżącymi dłońmi zaczął rozpinać koszulę. Gdy materiał opadł, oczom blondynki, jeśli oczywiście patrzyła, ukazały się plecy bruneta, ozdobione kilkoma tatuażami, jednak nie to przykuwało wzrok. Duża, krzywa i zagojona już blizna szpeciła jego plecy, umiejscowiona tam, gdzie powinna być nerka. Widać, że nie była to typowa rana pooperacyjna. To blizna po amatorskiej operacji, ostrym, prawie rzeźnickim nożem. Ta paskudna skaza na jego ciele przypominała mu ostatnie, nie tak dawne piekło, które pogłębiło jego fobię. Odrzucił koszulę i przez chwilę przyglądał się sobie w lustrze.
Kim się stałeś, Grimes?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona widziała wiele innych rzeczy. Wśród mężczyzn i kobiet widziała tych, którzy nie akceptują. To było to, co u Coreya. Jednak ona nie widziała matki. Ta była nieobecna w jej życiu. Porzuciła ją, bo była dla niej balastem. Bo przecież jak mogła zostać matką w takim wieku? Nie, to nie była kwestia nastoletniości. Ale jednak... Wciąż jej "matka" uważał, że straciła całą swoją młodość przez nią. Pozostawiła ją z ojcem, który był zakochany w niej po uszy. Ona widziała w mężczyznach ludzi, którzy zatracają się tak bardzo, że nie wiedzą co robią. Psycholi, którzy jak coś sobie upatrzą, to muszą to mieć. Ojciec był zatracony w jej rodzicielce. Skoro jej matka ich zostawiła z jej winy, to ojciec ją nienawidził uważając, że faktycznie to przez nią. Nie ważne, że mogli się zabezpieczać. Nie, dla nich w tamtym momencie ważniejsza była przyjemność bez myślenia o konsekwencjach. Ojciec początkowo cieszył się, że będzie miał dziecko z ukochaną kobietą. Wszystko jednak obróciło się przeciwko nim.
Dodatkowo poza całym początkiem jej żywota była inna kwestia. Kira nie lubiła dotyku bo jej pierwsi rodzice zastępczy chcieli ją zgwałcić niedługo po tym, jak przyjęli ją po swój dach. Nie dość, że wstydziła się blizn zadanych przez jej biologicznego ojca, to dodatkowo miała uraz do samych aktów jakkolwiek związanych z seksem. Chciała móc poczuć czym jest wspominana przez wszystkich miłość. Zarazem bała się tego, że znów ktoś ją zmusi. Chciała pójść chociaż na coś jednorazowego, aby poczuć czym jest ta przyjemność, a zarazem bała się, że wspomnienia powrócą niczym bumerang, aby uderzyć w najbardziej wrażliwe miejsce. Strach za wszystko odpowiadał. Walczyła o siebie, ale ciężko pokonać coś takiego.
- O tak. Muzyka jest czymś, co uwalnia. Zawsze pomagała mi się uspokoić. Zwłaszcza w czasie burzy... W najgorszych momentach - blondynka nieco się zamyśliła nad tym. Przypominała sobie, ile to razy uratowało ją przed wpadnięciem w najbardziej niebezpieczny stan paniki. Na kilka długich sekund przymknęła oczu. Cicho westchnęła, pokiwała głową. Mogła ruszyć dalej przetrawiając własne myśli na swój sposób. Zerknęła na niego gdy odskoczył. Chciała go chronić a przesadziła. Nie była pewna, co powinna była wtedy zrobić. Nie chciała, aby na niego wpadły.
- Przepraszam - szepnęła cicho za to, iż użyła takiego, a nie innego tonu. Wiedziała, że bez tego nie zwróciłaby uwagi tych pieprzonych lasencji, ale nie chciała go też straszyć. Zadreptali do przymierzalni. Nie dosunął do końca kotary. Ogólnie początkowo w ogóle nie zwróciła uwagi. Patrzyła w inne miejsce. Chciała, aby czuł się swobodnie. Usłyszała jednak coś, odwróciła się w kierunku miejsca, gdzie się przebierał. Dostrzegła jego plecy. Zacisnęła zęby i pięści wręcz wściekła, że ktoś coś takiego mu zrobił. Jak ktoś śmiał. Będąc obecną w mrocznym świecie przestępczości... Wiedziała, że to nie miało nic wspólnego ze szpitalem. Zagotowało się w niej. Wzięła jednak głębszy wdech aby spróbować uspokoić pierwszy zew agresji, jaki w niej się pojawił.
Nie powinna tego robić. Nie wiedziała jak mógł zareagować. Stwierdziła, że pierdoli wszelkie możliwe opcje. Szok. Czasami szok był potrzebny. Czy ją znienawidzi czy nie będzie nigdy więcej chciał jej widzieć. Mniejsza o to. Pierdolić to wszystko. Zgarnęła pierwszą lepsza koszulkę, jaka zawinęła się jej pod rękę. Wskoczyła do jego przymierzalni zasuwając dokładnie kotarę tak, aby nikt nie mógł tam zajrzeć. Bez czekania zdjęła z siebie górną część ubrania będąc odwróconą do niego plecami. Odsłoniła swoje plecy naznaczone mnogą ilością blizn, jakie zadał jej ojciec. Wszystkie lśniły w sklepowym świetle wyglądając niczym niedokończone pióra skrzydeł stworzonych na jej plecach. Ilość tatuaży na jej ciele była oszałamiająca.
Milczała. Stała tak, czekając na to, co się stanie. Przemknęła oczy, Normalnie nie pokazywała swoich pleców nikomu. Jednak gdy zobaczyła jego bliznę chciała, aby wiedział tą jedną rzecz, którą ukrywała nawet przed nim. Czy się przestraszy czy nie. Czekała. Tylko to teraz mogła zrobić aby dowiedzieć się jak najwięcej.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Byli do siebie podobni. Tak cholernie podobni, że z jednej strony ta myśl go przerażała, ale z drugiej dawała poczucie, że nie jest sam w piekle, którym się znalazł. Nigdy po niej, ani przed nią nie spotkał kogoś, kto miałby w podobny sposób skrzywdzoną psychikę. Mimo, że nie miał pełnej świadomości co do tego, co się wydarzyło się w jej życiu, to gdzieś tam w głębi serca czuł, że gdyby tylko chciał, mógłby powiedzieć jej wszystko, przez co przeszedł. Nigdy jednak nie znalazł w sobie na tyle odwagi, aby wyjawić największe sekrety, także te niedawne, zaledwie sprzed kilku lat, kiedy to jego trauma znacząco się pogłębiła, a on już całkowicie stracił szansę na to, że uda mu się wyzdrowieć, czy też wieść względnie normalne życie.
Czuł, w kościach wręcz przeczuwał, że przyjście tutaj było cholernym błędem, najchętniej przeprosiłby ją i po prostu wyszedł, po raz pierwszy w życiu łamiąc słowo, po raz pierwszy go nie dotrzymując. Dla niego jednak to była rzecz święta, dotrzymywanie słowa, ostatkami więc silnej woli brnął w to dalej, ale mimo wszystko, nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Najpierw ten jej ten, gdy go przeprosiła, chociaż nie miała za co. Dlaczego? Czemu przeprasza za coś, co jest dla niego naturalne, co jest dla niego codziennością? Z tą myślą wszedł do kabiny, sam przed sobą (tak oczywiście myślał), patrzył na swoje chude ciało, ledwo zarysowane mięśnie, tatuaże będące pamiątką licznych podróży i ta blizna. Blizna która pozostanie mu do końca życia, która boli bardziej psychicznie, niż fizycznie. Pamiętał pierwszy szok, gdy usłyszał słowa lekarza, gdy powiedziano mu, że jego nerka została amatorsko wycięta. Z tamtego okresu pamiętał jedynie przebłyski, twarz tamtej kobiety, ból, a potem ciemność. Ciemność w której co i rusz się zatracał. Patrzył na swoje odbicie i dopiero po chwili zauważył, jak blondynka po prostu wchodzi do kabiny. Na jego twarzy odmalowało się dzikie przerażenie, strach w jego wielkich, teraz szeroko otwartych oczach był wręcz namacalny.
- K-kira, co ty... – zaskomlał, wciskając się w kąt kabiny, będąc stanowczo zbyt blisko niej, napierał plecami na róg, aż poczuł ostry ból, jednak to ani trochę go nie uspokoiło. Serce wyskakiwało mu z piersi, ta odległość była stanowczo za mała. Nie, nie powinna tego robić. Błagam, przestań. Proszę, zostaw mnie. Mamo. Pomocy. Proszę. Płacz, krzyk katowanego dziecka, słony smak krwi w ustach. Łzy wymieszane z brudem na twarzy. To właśnie widział, samego siebie, przerażonego chłopca proszącego, by matka przestała go bić. Oddychał szybko, nie kontrolując jęków przerażenia wydobywających się z jego gardła. Coś w jej oczach mu się nie podobało. Ból? Cierpienie? Co to było?
Ze strachem obserwował, jak nie krępując się ściąga koszulkę, usłyszał tylko wciągane przez siebie powietrze, osunął się na podłogę jeszcze bardziej przywierając do ściany, patrząc tylko na to, co robiła. Aż zobaczył. I zrozumiał. Zrozumiał ten ból i cierpienie w jej oczach. To, co znał tak doskonale, ilekroć sam patrzył w lustro. Widział tatuaże, liczne i misterne, jeden okazalszy od drugiego. I te blizny. Niczym sieć oplatająca jej plecy, z którą jego własna nie może się równać. Patrzył z przerażeniem, ale też pewną dozą hipnozy w niebieskich, wilgotnych od przerażenia oczu. Tylko patrzył, wolno podnosząc się na nogi, nadal wciśnięty w ścianę, przerażony jej obecnością tutaj, drżące dłonie położył na ścianach kabiny.
- Kto... kto ci to zrobił? Kiedy? – szepnął, nie kryjąc drżenia głosu od wstrzymywanych emocji. Miał ochotę uciec, zapaść się pod ziemię, w ciemność, pozwolić na pożarcie demonom, jakie w nim siedziały. Nic z ciebie nie będzie, zapamiętaj to. Nie zmienisz się. Bękarcie. Przydługie kosmyki opadły mu na czoło, gdy pochylił głowę, jakby w podłodze szukając odpowiedzi na swoje pytania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko działo się właściwie w ekspresowym tempie. Działała w pełni podświadomie dokonując tego, co go przerażało. Była w pełni świadoma tego, iż może ją za to znienawidzić. Liczyła się ze wszelkimi możliwymi konsekwencjami tego, co może się stać po jej czynach. Brnęła jednak w to dalej. Da się żyć. Była tego przykładem. Da się przełamać pewne rzeczy. Owszem, to jest droga przez mękę, ale jednak. Kiedyś w ogóle nie lubiła rozmawiać. Właściwie po akcji z pierwszą rodziną zastępczą długo w ogóle nie mówiła. Miała wtedy ogromną traumę i lekarze mieli problem, aby jakkolwiek do niej dotrzeć. Udało się to jej jednak. Teraz była tutaj, wraz z Coreyem żyjąc. Idąc do przodu i chcąc zawładnąć nad własnym życiem, a nie pozwalać wciąż otumaniać się swojemu strachowi.
Chłodne tęczówki Kiry patrzyły w jeden punkt czekając na to, co on zrobi. Nie uciekł. Był jednak przerażony. Rozumiała to. Nie była tym zaskoczona. Milczała póki jakkolwiek nie stanął na nogi. To był duży plus. Nie uciekł. Jego głos był drżący, przepełniony strachem tańcząc na granicy paniki. Jednak nie doszło do ataku, który wymagałby innych środków pomocy medycznej. Zgarnęła dłonią włosy na przód, aby miał lepszy widok na to, co było na jej plecach. Obraz męczarni trwającej lata.
- Mój ojciec, gdy byłam dzieckiem. Lał by nie było widać sod ubrań. Przykuwał mnie do grzejnika, kneblował by nie było słychać. A gdy była burza, gdy za oknem waliły grzmoty... To był jego ulubiony moment by robić to do utraty mojej przytomności. Raz się zapomniał. Był zbyt pijany. Moje krzyki usłyszeli sąsiedzi. Trafiła do bidula. Wtedy się poznaliśmy. - Kobieta stała tak jeszcze chwilę by ostatecznie założyć na nowo swoją bluzkę. Odwróciła się do niego bokiem zerkając w jego kierunku. Stałą wyprostowana i dumna z tego, że nadal żyła. Emanowała od niej swoista energia determinacji, chęci przetrwania i pokazania, że da się. Nie patrzyła na niego jako kogoś gorszego. Nie uważała go za słabego. On też był silny, bo nadal żył, nadal trwał, tu i teraz.
- Oboje przetrwaliśmy Corey. Ale ten kto ci to zrobił powinien zawisnąć. Ja w wakacje po latach strachu zapakowałam ojca do wariatkowa o zaostrzonym rygorze. Niewiele brakowało, bym straciła życie. Nikt o tym jednak nie wie. - zacisnęła dłonie w pięści - Oby ten, kto ci to zrobił lepiej zginął marnie bo jakby ma go dorwała to nie wiem, co bym mu zrobiła - zacisnęła zęby. Wzięła głębszy wdech próbując uspokoić się. Wciąż wewnątrz kipiała ze złości. Przymknęła na chwilę oczy by się nieco wyciszyć. Wzięła znów głębszy wdech. Odwróciła wzrok gdzieś w bok. - Pierwsza rodzina zastępcza wzięła mnie do siebie chcąc wykorzystać seksualnie. Mieli w planie gwałcenie mnie dzień w dzień. Uciekłam im jednak. Dlatego później w bidulu w ogóle się nie odzywałam. - powiedziała od razu. Sama nie była pewna dlaczego wszystko od razu mu mówi. Gdzieś tam podświadomie uważała, że mu się to należy, by zrozumiał, że się da. Nie dotykała go. Była dość blisko, ale wciąż zachowywała odstęp by nie musiał się bać iż ich dotyk się spotka. Nie wiedziała co chce swoimi czynami dokonać. Czułą jednak, że musi zrobić cokolwiek, bo aż ją w środku bolało widząc, że tak bardzo się boi. Ona też się bała, jednak ona już na swój sposób nauczyła się walki ze swoimi wewnętrznymi potworami. Owszem, nie jest to całkowicie wygrana walka. Jeszcze do tego daleko.
- Cieszę się, że żyjesz. Przetrwałeś tak jak i ja przetrwałam. Nasz instynkt przetrwania jest silniejszy od innych. Ja już się przekonałam, że większość ludzi nie wytrzymałaby tego, co my. Nie ważne jak bardzo się boisz. Trzymasz się życia a to najbardziej się liczy. Trzymaj się go nadal. - powiedziała cicho. Nie wiedziała czy już wyjść i go zostawić by spokojnie przetrawił to co zobaczył i usłyszał, czy może jeszcze chwilę poczekać i upewnić się, że zaraz nie zemdleje. Sięgnęła dłonią w kierunku kotary.
- Przepraszam jeśli naruszyłam twoje granice, ale.... Moja wściekłość na tego, kto zrobił ci krzywdę. Nie wybaczę im i lepiej, by nigdy na mnie nie trafili - szepnęła szykując się do wyjścia z przymierzalni. Próbowała utrzymać się w ryzach by zaraz czegoś nie rozwalić. Musiała to zrobić. Musiała się trzymać.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”