WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świadomość, że nadszedł dzień jego urodzin, tak naprawdę nie robiła na nim większego wrażenia. Rok temu co prawda, gdy przechodził z trzydziestu dziewięciu na czterdzieści lat, odezwały się w nim jakieś wątpliwości odnośnie starości, samotności i marnotrawstwa swojego życia, ale to było dawno i Lachlan wolał o tym nie rozmyślać. Zawsze uważał się za kogoś, kto nie przejmował się takimi błahostkami jak wiek i, cóż, wolał trwać w tym przekonaniu, nawet jeśli czasami prześladowała go myśl, jakoby zmarnował większość lat na pogoń za czymś, co w ostatecznym rozrachunku wcale nie wyszło mu na dobre.
W tym roku jednak nie dopadła go żadna chandra i dość szybko pogodził się z myślą, iż powodem takiego stanu rzeczy była Emerald. Spędzanie z nią czasu stało się dla niego czymś zupełnie zwyczajnym – jakąś nieodłączną częścią dnia – i chociaż ta myśl wywoływała z nim lekki strach, próbował nie myśleć zbyt wiele o przyszłości. Zamiast tego, cieszył się tym, że znowu miał ją dla siebie, i że wciąż czuł się przy niej tak dobrze, jak dawniej, o ile nawet nie lepiej. Tylko to się liczyło.
Czasami patrzył na nią i nie dowierzał. Na przykład w tym momencie, kiedy pojawiła się przed nim, rozpromieniona, zaróżowiona od zimna i ubrana sukienkę, mimo iż uparcie utrzymywała, że wcale ich nie lubiła. Trudno mu było uwierzyć, że była taka dla niego, no bo… czym sobie właściwie zasłużył?
Uśmiechnął się lekko, słysząc jej zawadiackie słowa.
Skoro tak… Uporajmy się z kolacją jak najszybciej. – Od ich ostatniego razu w końcu przestał uciekać przed jej zaczepkami, a zaczął na nie odpowiadać, co zdecydowanie brzmiało bardziej jak prawdziwy on. – Wiem – przytaknął i skrzywił się lekko, bo miała rację. Rodzice zaangażowali go w multum świątecznych przygotować, wykorzystując fakt, iż miał najwięcej wolnego i… tak jakoś wyszło, że mało się ostatnio widzieli.
Uniósł lekko brwi na wzmiankę o prezencie. Niczego się od niej nie spodziewał, zwłaszcza po tym, jak w jej urodziny obdarował ją chryzantemami, ale gdy zaglądnął do torebki i zobaczył, co znajdowało się w środku, jego twarz przeciął uśmiech.
Tylko jej nie mów – ni to poprosił, ni zagroził. Gdyby jego matka się o tym dowiedziała… – Dziękuję. – Zamierzał otworzyć to whisky później, z nią, ale na razie jedzonko… o którym zapomniał, gdy tylko usłyszał jej kolejne słowa. – Och? – mruknął z zainteresowaniem, spuszczając wzrok na jej piersi i zastanawiając się, co takiego mogła mieć pod spodem. Szybko jednak przestał, nie chcąc, aby ktokolwiek z klientów Buddha Ruksa wziął go za jakiegoś zboczeńca, który siedzi przy stoliku ze wzwodem, iks de. – Wiesz już, co chcesz zamówić? – zmienił więc temat. On sam wahał się między tyloma opcjami! Przez te Święta wróciła mu ochota na inne jedzenie i nie potrafił się zdecydować.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ano właśnie. Starała się dla niego. Rzadko to robiła, biorąc pod uwagę w ogóle jakieś preferencje mężczyzn czy coś, wolała robić to co chciała, kochała, chodzić w tym w czym było jej wygodnie. Ale w końcu byli na randce i nie byle jakiej, bo urodzinowej i chciała dobrze się prezentować. W końcu, na jakąś w ciemno kiedyś się tak ubrała i została wystawiona (w sensie w sukienkę, niekoniecznie tą konkretną), więc dlaczego dla Lachlana miałaby wchodzić w dres? Stwierdziła, że to będzie miłe rozwiązanie i nie pomyliła się. Poza tym, wyglądał tak seksownie, że przy powitaniu i pocałunku oczywiście mu to oznajmiła. Chyba lubiła go w takich wydaniach, gdy starał się bardziej. Bo umówmy się, wybory modowe nie były jego najlepszymi. Ale czego nie wybacza się z miłości, co nie?
- Mmhhm... nie będę narzekała jeśli większość weźmiemy na wynos - mrugnęła do bruneta i wyszczerzyła się, bo oczywiście nie zamierzała uciekać z tej knajpy w pięć minut. Mieli delektować się jedzeniem z jego ulubionej indyjskiej knajpki, a nie skracać celebrowanie do minimum, nawet jeśli łóżko było kuszącą opcją na kontynuowanie jego urodzin. - Z jednej strony rozumiem, bo święta i w ogóle, a dodatkowo zatęskniłam za Tobą znacznie bardziej niż, gdy nie widujemy się dwa dni. Ale to trochę słabe, bo czuję się zazdrosna o te psy, które mają Cię na co dzień - prychnęła cicho, udając oczywiście wielką zazdrość i niezadowolenie o taką małą rzecz. Tak naprawdę po prostu tęskniła za nim i przyznawanie się na głos do tego bez otoczki było trochę przerażające, tak jak wiele rzeczy dla samego Browna. - Nie mówiłeś w ogóle, czy podczas świąt była jakaś katastrofa - zapytała, bo jak to bywa w dużych rodzinach - zawsze coś się stanie.
- Cóż, za odpowiednią cenę moje usta będą milczeć, jak grób - zadziorny uśmiech wpłynął na twarz brunetki i cieszyła się, że prezent mu się spodobał. Oczywiście, skorzystają z niego, tak jak z tego, że drugą część miała na sobie, a gdy skupiła uwagę Lachlana na siebie, przygryzła delikatnie wargę. - Heeej, tu mam oczy - wskazała mu palcami, by patrzył wyżej! Byli w miejscu publicznym! Wróciła do menu, gdy zapytał, co by chciała zamówić. Przejechała pozycje wzrokiem i mruknęła niepewnie. - Może kilka rzeczy do dzielenia się? Warzywa w pakorze, smażony ryż z warzywami i serem paneer, tutaj jest łosoś w curry oraz kurczak w sosie pomidorowo orzechowym. I oczywiście dużo chlebka naan. Wszystkim możemy po prostu się podzielić, ja też nie zjem jakoś dużo, indyjskie zawsze mnie szybko zapycha - stwierdziła, bo taka opcja była o tyle dobra, że spróbują rożnych rzeczy.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie zauważył to trochę zbyt późno. Wcześniej mimo wszystko próbował trzymać się na dystans, jakby jego wypadek i jego skutki mogły cokolwiek pomiędzy nimi zmienić, a jednak kiedy w końcu odkrył się przed nią i wyznał, w czym rzecz, a ona nie uciekła tak, jak się spodziewał. I z jakiegoś powodu wiele to dla niego znaczyło, mimo że wciąż bał się jakichkolwiek deklaracji czy poważniejszych myśli odnośnie tego, w jakim kierunku zmierzała ich relacja. Jeszcze nie nastał na to czas, przynajmniej jego zdaniem.
I dlaczego wszyscy uparli się jego ubrań? Najpierw jego bracia, teraz ona. Chlip. Starał się jak mógł, a to, że nie miał zmysłu modowego, leżało już poza kontrolą. No ale przynajmniej dzisiaj ogarnął się bardziej, chociaż nie sam, a z pomocą Kiry, która odrzuciła inną z jego koszul, twierdząc, że wyglądał w niej jak dziadek. Bardzo miłymi ludźmi się otaczał, naprawdę.
Uśmiechnął się lekko. Mimo wszystko szkoda, żeby szybko zaszyli się w domowym zaciszu – wyglądała na to zbyt ładnie. On zresztą też, więc mogli przez chwilę pozaszczycać gawiedź swoją urodą (hehe), a dopiero potem kontemplować ją w cztery oczy. Mieli na to większą część wieczoru i całą noc.
Mi też cię brakowało – przyznał, czując, jak coś w jego wnętrzu zaczyna płonąć na same słowa Emerald, które były tak… przyjemne? Po prostu. Nie umiałby znaleźć na to innego słowa, był na to zbyt mało poetycki i romantyczny, ale nadrabiał praktycznością, więc od razu zaczął obmyślać, jak mógłby zrewanżować się jej za te wszystkie dni, które spędzili osobno. Niestety nie przychodziło mu na myśl nic, co mógłby zrobić w miejscu publicznym, hehe. – Jakoś ci to zrekompensuję – obiecał, a na wzmiankę o zazdrości o psy nawet zaśmiał się cicho. Co miał powiedzieć on, zazdrosny o małego kotka, którym na początku tak bardzo gardził? – Poza tym, że drugiego dnia świąt najstarszy syn mojej siostry wykradł z barku ojca niespecjalnie zdatne do spożycia wino i znalazłem go potem, haftującego na tarasie, obyło się bez większych przygód. – Wzruszył ramionami na wspomnienie wybryku George’a. On sam też nie był święty, więc starał się go nie oceniać. Wychodził jednak z założenia, że dzieciak mógł upić się z kolegami, a nie robić scenę przed całą rodziną, żeby potem jego młodsi bracia interesowali się składem jego wymiocin. – O jakiej cenie mowa? – jego głos zadrżał z rozbawieniem, gdy wypowiedział to pytanie. Miał nadzieję, że Emerald nie podniesie poprzeczki zbyt wysoko. – Brzmi świetnie – przytaknął, bo największą ochotę miał chyba na paneer – jemu samemu rzadko kiedy udawało się przygotować go tak dobrze, jak to robili w Buddha Ruksa. Kiedy podeszła do nich kelnerka, złożył zamówienie, a potem z powrotem skoncentrował się na Eme. – A u ciebie w domu jak? Jakieś katastrofy? Niezręczne rozmowy? Nieudane prezenty? – Spojrzał na nią, grzecznie nie opuszczając wzroku niżej, niż jej szyja.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, Eme na pewno nie miałaby nic przeciwko oglądać go w najmniejszym wyborze ciuchów. W końcu miał się czym pochwalić, jak sama zauważyłaś, nie tylko doborem koszul, ale również tym, co było pod nimi. Campbell po prostu doceniała całość, a czasem i jej nie były potrzebne ciuchy, prawda? Co oczywiście nie wpływało na ich dzisiejszą randkę. Wyglądał bardzo przystojnie, nawet ona się postarała, bo była na to specjalna okazja. Dobrze by było więc, gdyby jedzenie również było smaczne i nie wpłynęło na resztę wieczoru w negatywny sposób. Indyjskie bowiem mogło być zdradliwe. - To dobrze. Już myślałam, że za bardzo się rozgadałam - zaśmiała się nerwowo. To takie dziwne, bo w sumie znali się nie od wczoraj, a to nie była ich pierwsza randka. Jednak, jakby na to spojrzeć w ten sposób, na wiele nie chodzili. Czyżby to była ich oficjalna pierwsza randka? - No dobra, trzymam za słowo - wcale bym się nie zdziwiła, że byłby zazdrosny o Nyx. Była małą, uroczą kuleczką, która skradła też i jego serce. Spała często w tym samym łóżku co Emerald i przebywała z nią dłużej w ostatnim czasie. Poza tym, przywiązali się do siebie, niech nie kłamie, że było inaczej!
- Trochę fuj, ale kto z nas nie popełniał błędów - zaśmiała się i pokręciła głową. - A co do ceny... możemy popróbować kilka form zapłaty, zobaczymy, która mi się najbardziej spodoba - mruknęła cicho, spoglądając na Lachlana z szerszym uśmiechem. Ale jednocześnie w oczach czaiła się nuta zadziorności. Dobrze wiedział, że chodziło tutaj o coś, co mogliby robić tylko za zamkniętymi drzwiami, niekoniecznie w indyjskiej knajpie, ok. Pokiwała głową potwierdzając to, co zamówili i uśmiechnęła się ponownie do bruneta. Lekko przesunęła opuszkami po jego dłoni. - Och, nic specjalnego. Rodzina, przyjaciele rodziny i w sumie mało ciekawe prezenty - zaśmiała się - ale dogadałam się z ojcem i zaczynam w przyszłym tygodniu już na dobre. Kilka bolidów jest do sprawdzenia i podkręcenia - taki miała świąteczny prezent dla siebie. Musiała wrócić do tego, jaka kiedyś była. - taaakże, w następnych tygodniach będziesz mnie oglądać w smarze i ogrodniczkach. Możesz dziś przyglądnąć się mnie w sukience - poruszała brwiami rozbawiona, bo pewnie nie był to ekstra widok, ale hej. Nie była dziewczyną, która nosiła obcasy, szykowała się godziny i wstrzykiwała kwas do ust.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie no, jasne, że nie miałaby nic przeciwko (ja też nie), ale równocześnie chyba nie chciałaby, żeby łaził sobie półnago po mieście, gdzie mogłyby na niego spojrzeć absolutnie wszystkie oczy. Dlatego lepiej, że zachowywał mniejszą ilość ciuchów tylko i wyłącznie dla niej. I vice versa zresztą.
Spojrzał na nią poważnie i pokręcił głową, bo tak naprawdę lubił, gdy mówiła. On sam czasami milczał za dużo albo gadał od rzeczy, a z nią chyba nigdy nie było tak, że powiedziała coś głupiego. Wyłączając to nieszczęsne ”kocham cię”, które padło w wiadomości tekstowej.
No i to prawda – to tak jakby była ich pierwsza oficjalna randka. I, szczerze mówiąc, trochę się stresował, być może przez to, że serio zaczął się starać, zamiast brać Emerald za pewnik. Rozłąka też trochę otworzyła mu oczy i pokazała, że w rzeczywistości była niesamowitą dziewczyną, o którą warto zabiegać. Teraz musiał jeszcze tylko nauczyć się to robić, bo fakt, iż przez całe życie odsuwał się albo uciekał od kobiet wcale nie działał na jego korzyść.
Nie mów mi, że masz na koncie taką historię. – Spojrzał na nią wymownie, jakby już tylko czekał na tę emocjonującą opowieść o nastoletniej Emerald, wymiotującej w krzaki. On sam nie mógł pochwalić się niczym podobnym, bo był raczej grzecznym nastolatkiem. Nawet nie za często się upijał – może dlatego, że rodzice, wychodzący z założenia ”lepiej, żebyś skosztował alkoholu w domu niż upijał się na mieście” przy okazji świąt częstowali go jakimś dziesięcioprocentowym winkiem. – Jestem otwarty na propozycje – przyznał, a potem nachylił się nad stolikiem i złapał ją za rękę, czując się przy tym jak jakiś szczeniak z romantycznego filmu na Netflixie (pewnie w którym w dodatku grał Noah Centineo). Ze zdziwieniem jednak odkrył, że miał to gdzieś. – Och, no popatrz. – Co prawda już od jakiegoś czasu mówiła mu, że chciałaby wrócić na tor, ale teraz ta perspektywa zbliżyła się tak nagle i w sumie… Lachlan nie wiedział, co o tym myśleć. Bo chociaż bardzo chciał, żeby Eme robiła to, na co miała ochotę i rozwijała się w swojej ulubionej dziedzinie, zdawał sobie sprawę z tego, iż tor był pełen facetów, wśród których nie znalazłby się taki, który ominąłby Campbell wzrokiem. – Lubię cię w smarze i ogrodniczkach – przyznał po prostu i uśmiechnął się lekko. Chyba wiedziała, że nie zależało mu na jej ubraniach, co nie? – O właśnie, miałem cię zapytać... – nagle przypomniał sobie o czymś ważnym. – Bo, skoro zbliża się ten ślub Silasa i Kate... Wciąż na niego idziemy, prawda? – wtrącił, jako że sokowirówka (czy co oni tam kupili) pewnie wciąż leżała gdzieś w jej mieszkaniu, ładnie zapakowana. – Czy masz jakieś preferencje co do, no nie wiem, koloru krawatu, koszuli czy... No wiesz, czegokolwiek. Bo nie mam żadnego garnituru, będę musiał coś kupić i chciałem po prostu zapytać, czy masz jakieś preferencje – trochę się zaplątał, ale ostatecznie ładnie z tego wybrnął i zawiesił na niej wzrok, oczekując odpowiedzi.
Ostatnio zmieniony 2021-02-11, 15:30 przez Lachlan Brown, łącznie zmieniany 1 raz.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiała się, patrząc na niego, gdy rzucał jej te podejrzliwe spojrzenia. - Hej, to, że poznaliśmy się, gdy miałam piękne i okrągłe dwadzieścia lat, to nie znaczy, że wcześniej nie robiłam głupot. Byłam po prostu rządna wrażeń, czy jak to tam nazwiesz. A nie każde moje wybory były idealne - pokręciła głową - niewiele z tamtego wieczoru pamiętam, miałam chyba osiemnaście lat. I wybacz, ale nie chciałam opowiadać o tym facetowi po trzydziestce, gdy wolałam, by miał o mnie jak najlepsze mniemanie - co z tego, że nie traktowali tego wszystkiego całkowicie serio w tamtych czasach. Eme wciąż wolała, by zapamiętał ją jako dojrzalszą, trochę szaloną dziewczynę, a nie kompletnie nie ogarniającą laskę, która woli imprezować i badać krzaki. - I dobrze - przygryzła lekko wargę, gdy ujął jej dłoń i westchnęła. Trudno jej było nie mówić o uczuciach względem niego, ale nie chciała wystraszyć bardziej Lachlana. Robili jakieś kroki, przynajmniej kierowali się do przodu, zwłaszcza po tej niefortunnej wiadomości. - Nie jesteś chyba zazdrosny, co? - Uniosła brew do góry, bo wyczuła, że coś wisiało w powietrzu. Brown na pewno by ją wspierał, nie zabroniłby jej nigdy robić to, co kocha. Ale jednocześnie wiedziała, że praca z facetami w takim zawodzie (i to halo, nie jakiś tam podrzędny serwis) może przysporzyć pewne komplikacje. Głównie w głowie. - Wiesz, że inni mnie nie interesują - kiedyś był Maxwell na takim torze, to w nim się zakochała pracując wspólnie i pewnie, gdyby nie było w jej życiu ponownie Lachlana, mogłaby otworzyć swoje serce dla kogoś z tą samą pasją. Ale teraz? Wszystko było zupełnie inne i nie zamierzała wypuszczać bruneta ze swojego życia jakimś podważaniem tej relacji. Chooć... miło było, jeśli faktycznie czuł lekką zazdrość. - Ja Cię lubię bez ciuchów - zaśmiała się cicho i puściła mu oczko, bawiąc się palcami jego dłoni.
Jednak gadka o ślubie ją trochę wytrąciła. Po pierwsze, zapomniała w ogóle o tym ślubie, a po drugie - czy on był tak nerwowy bo chciał ją zastąpić jakąś cizią? Phi. - No, jeśli mnie nie zastąpiłeś nikim, to idziemy - upiła łyk wody ze swojej szklanki - oj przestań, to nie bal maturalny. Cokolwiek założysz będziesz wyglądał świetnie, więc się nie przejmuj. A... po garnitur zawsze możemy skoczyć we dwoje, jeśli będziesz chciał - zaproponowała swoją pomoc w wyborze odpowiedniej marynarki i spojrzała na stół, na którym powoli pojawiało się jedzenie. - Wiesz, ten ślub pewnie będzie tak nudny, jak ta część wieczoru przyjęcia zaręczynowego, gdy jeszcze nie wiedziałam, że na siebie trafimy - sięgnęła po warzywa w pakorze i po trochu zaczęła wszystkiego sobie dawać na swój talerz - także proponuję zjeść na ich koszt, napić się, zwinąć butelkę alkoholu i ulotnić się po deserze - nie była dziewczyną, która łapałaby bukiet.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc masz – bardziej stwierdził niż zapytał, prostując się z zainteresowaniem. Czekał na szczegóły. – No nie wierzę, że zachowałaś przede mną taką historię. – Chyba już powinien się obrazić? – Zależało ci na mojej opinii? – Spojrzał na nią spod uniesionych brwi, zapędzając ją w róg, lecz zaraz Emerald zastosowała podobną zagrywkę i musiał opuścić uszy. – Co? Nie – zaprzeczył zdecydowanie zbyt szybko, bo przyznawanie się do zazdrości było uwłaczające. Tym bardziej, że był od niej przecież sporo starszy i powinien zdawać sobie sprawę z tego, iż jego wiek trochę grał na ich niekorzyść. Faceci śmigający po torze na pewno byli odważniejsi, bardziej szaleni i wygadani, co oznaczało, że…
Nie, zdecydowanie nie powinien tak o tym myśleć.
Ale inni mogą interesować się tobą – zauważył i… Boże, czy to jednak była zazdrość? Zawsze uważał się za lepszego niż to, a wszystkie jego dotychczasowe kobiety raczej narzekały na jego brak zaangażowania aniżeli na jego nadmiar. Emerald naprawdę wywoływała w nim uczucia oraz prowokowała go do zachowań, do jakich na co dzień nie był przyzwyczajony i sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. – Wybacz – poprawił się od razu, bo nie chciał przecież, żeby nagle zaczęła wątpić w swoją decyzję. Tym bardziej po tym, jak sam przekonywał ją do jej podjęcia. – Może jednak jestem trochę zazdrosny – przyznał się, pierwszy sukces. – Ale ufam ci – automatycznie poczuł się głupio, gdy to powiedział. Jak gdyby właśnie wypalił z jakimś wyznaniem miłości, chociaż to krótkie ”ufam ci” było chyba nawet bardziej intymne niż to. Bo owszem, myśl o typach, zawieszających na niej rozleniwiony wzrok, wcale go nie urządzała, ale równocześnie wiedział, że z jej strony mógł liczyć na szczerość. Gdyby poznała kogoś lepszego, na pewno nie trzymałaby tego przed nim w tajemnicy i nie wodziłaby go za nos. – I wiem, że będziesz świetna. – Kiedy tak naprawdę nie była? Znała się na tym, co robiła, czuła do tego pasję i chociaż sam Lachlan nigdy niespecjalnie kierował swoją uwagę na samochody, zarażała go do tego samym swoim zapałem. Gdyby nie siedział w samolotach i statkach, pewnie nawet nie zdołałby się temu oprzeć.
Ja? – Uniósł brew, bo czy Emerald właśnie odbijała pałeczkę? W dodatku wiedząc, jak beznadziejny był w kontaktach międzyludzkich? – Nie przyjdę przecież w dresach. – Nie był aż tak pretensjonalny, żeby próbować zwrócić na siebie uwagę nieodpowiednim strojem w dzień ważnej uroczystości jego znajomego. Jeśli ludzie już mieli gadać, niech gadają dobre rzeczy. – Twoja pomoc mogłaby mi się przydać – przyznał, oczami wyobraźni widząc ją i siebie w przymierzalni, gdzie… Boże, stop. Musiał przestać. Czy takie niegodne myśli to domena wszystkich pilotów? Na to wyglądało. – Och, miło mi. – Uniósł lekko brwi, bo połechtała tymi słowami jego ego. – A więc mamy plan – przytaknął, również nie widząc w całym tym przyjęciu poślubnym żadnej frajdy. – Ewentualnie możemy rozważyć dwie butelki alkoholu. – A co, niech poszaleją.
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywróciła oczami. Czyż nie było to oczywiste? - Zawsze mi zależało, głuptasie. Nie ważne czy miałam dwadzieścia lat czy zbliżam się do trzydziestki - westchnęła cicho i przygryzła dolną wargę. - Może to głupie i w ogóle, ale ciężko konkurować z dojrzałymi kobietami, które mogły dać Ci wszystko. Ja wciąż pozostaję tą Emerald, która ma jeszcze wiele do nauczenia się, która nie wie czy chciałaby zakładać rodzinę i... która wciąż ma nadzieję, że jest wystarczająco dobra dla Ciebie - spuściła wzrok na dłonie, bo jednak zawsze wychodziła na tą pewną siebie dziewczynę, której nigdy nic nie mogło złamać. Pewna siebie, przebojowa, rzadko kiedy wstydliwa. A jednak Lachlan robił z niej lepszą wersję, bo się starała, bo chciała się starać, głównie dla niego, ale też dla siebie. By nie żałował tej szansy. Zaśmiała się pod nosem. - To niech patrzą i niech się interesują, nie zmieni to tego, że ja chcę tylko jednego faceta - przesunęła palcami po jego dłoni, uważając, że zazdrość w wykonaniu Browna była całkiem urocza. - Dobrze, bo ja jestem zazdrosna o Ciebie w cholerę - przechyliła się przez stół i pocałowała go. - I tylko tego potrzebuje - szepnęła mu w wargi, bo zależało jej na tym, by jej zaufał po tym wszystkim. Był tylko on. Tylko on się liczył i nie zamierzała tego zmieniać. Póki ją chciał.
- Noo... pewnie nie - cóż, nawet gdyby przyszedł, ona nie miałaby nic przeciwko. Nawet wyobraziła go sobie rano w kuchni z kubkiem kawy w samych dresach i jęknęła cicho. - Nie zarażaj mnie tymi myślami, jesteśmy w miejscu publicznym, Brown! - Oczywiście, że zwaliła na niego. - A co do tego... - tej pomocy, tak? Zeskanowała go wzrokiem z góry na dół, na ile pozwalał stolik - znam kilka sposobów, jak możemy sprawić, że szukanie garnituru będzie ciekawe - i ona też pomyślała o tej przebieralni. Nic dziwnego, że w oczach tańczyły wesołe chochliki i iskry. - Dobra, panie Brown. Bierzemy na wynos - zdecydowała nagle, wstając od stolika i idąc do kelnerki, by ją zaczepić i poprosić o spakowanie wszystkiego do domu. Czasami działała impulsywnie, ale gdy wróciła do mężczyzny, objęła jego policzki dłońmi i pocałowała namiętnie.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniósł lekko brwi. Zawsze uważał, że z ich dwójki to on był tym, który musiał starać się bardziej – konkurować z młodszymi facetami, którzy mogli jej zapewnić o wiele więcej szalonych wrażeń, jednocześnie próbując przebić się przez swoją skorupę, która chroniła go przed jakimikolwiek bliższymi kontaktami, wymagającymi większej uwagi i zaangażowania. Dopiero teraz, kiedy to powiedziała, zaczął dostrzegać drugą stronę medalu. Tę, w której to ona musiała starać się, aby go dogonić.
To... – zaczął, ale w ostatniej chwili urwał i pokręcił głową. – Uwielbiałem cię właśnie taką – przyznał po prostu i nagle zrobiło mu się jakoś zimno. Jakby, mimo jej jasnej słabości do niego, mimo wszystko nie mógł być pewien, czy nie postanowi odprawić go z kwitkiem. – I nadal uwielbiam – zaznaczył, a kiedy spuściła wzrok, dotknął dłonią jej policzka i pogłaskał go kciukiem, unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu. – Nie musisz martwić się o to, czy jesteś dla mnie wystarczająco dobra – zapewnił, delikatnie unosząc jej podbródek ku górze. Sam, mimo swojego wieku, nie miał pojęcia, czy chciałby założyć kiedyś rodzinę. Niby znajdował się już w tym punkcie swojego życia, gdzie powinien mieć na ten temat jakąś jasną opinię, ale… o ile dotychczas był do tego sceptycznie nastawiony, tak przy Emerald zaczynał to kwestionować. – Oczywiście, że jesteś. – Jak kiedykolwiek mogłaby w to wątpić? – Ba – parsknął cicho, kręcąc głową. – Z naszej dwójki to ja mam większe prawo zadręczać się takimi myślami. – I tak poczynił niezły postęp, otwierając się na nią do takiego stopnia, że teraz tak swobodnie zwierzał się jej ze swoich uczuć. Nigdy nie zrobił tego z nikim innym.
To jej zapewnienie – tyle mu wystarczyło. Nie był przesadnie zazdrosnym, zaborczym typem. Zdecydowanie nie zamierzał zamykać jej w domu i w ten sposób czynić ją nieszczęśliwą. Jeżeli miał jakieś obawy to właśnie uświadamiała mu, iż były one kompletnie nieuzasadnione, bo oto siedziała przed nim i patrzyła na niego tak, jakby już dawno straciła dla niego głowę. To było wystarczające.
Chociaż nie masz do tego powodów – zaznaczył z lekkim uśmiechem, łapiąc jej dłoń i przyciskając ją lekko do swoich ust. A kiedy nachyliła się nad nim i jej usta dotknęły tych należących do niego, zrozumiał, że kompletnie dla niej przepadł.
Nic nawet nie powiedziałem – zaśmiał się cicho, kręcąc głową. Lubił to, jak na nią działał. Zresztą ona też miała na niego taki wpływ. Gdyby nie byli w restauracji, już dawno zostaliby bez ubrań. – Nagle perspektywa kupna nowego garnituru stała się bardzo ciekawa. – Uniósł brwi z zadowoleniem, kiedy przetaksowała go wzrokiem.
Roześmiał się, gdy usłyszał jej nagłą decyzję. Jej impulsywność była zbawieniem, bo choć on myślał o tym samym od co najmniej pięciu minut, prawdopodobnie nie zaproponowałby jej tego w tak bezpośredni sposób jak ona.
To bardzo dobry pomysł – mruknął w jej usta, z trudem trzymając ręce przy sobie. Miał na nią piekielną ochotę, zwłaszcza że w tej sukience wyglądała tak niesamowicie kusząco, więc z ulgą przyjął od kelnerki torbę z jedzeniem. O tym, jakie było pyszne, przekonali się pewnie dopiero jakąś godzinę później, bo kiedy już dotarli do domu, najpierw zajęli się ważniejszymi sprawami.

/zt x2
<center><img style="padding: 5px; position: absolute; margin-top: -50px; margin-left: -95px;" src="https://www.transparentpng.com/thumb/du ... nXLeTs.png" width="400px" height="210px" /> <img style="border-radius: 1px; position: relative; border: #4b4438 solid 1px; padding: 2px; margin-top: 20px;" src="https://64.media.tumblr.com/62974eceffd ... 83613.gifv" width="200px" />

<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 9px; text-align: justify; color: #4b4438; padding-top: -40px; margin-top: -15px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 290px;"><center>like a dull sky day, i chased the sun</center></div>
</center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ po grach

Obiecał, że zabierze ją na lunch i zamierzał dotrzymać danego słowa. Lokal ten wybrał w zasadzie przypadkowo, bo trzeba przyznać, że niespecjalnie przepadał za tego typu kuchnia, ale słyszał całkiem dobre opinie na jego temat. Zresztą, dawno nie było go w mieście i chciał przekonać się, co serwują teraz tutejsze knajpki. Ta poszła na pierwszy ogień. Zadzwonił do niej, podał termin, podał adres i czekał. Przyszedł jako pierwszy i czekał.
Może nie powinien umawiać się ze swoją byłą, ale to przecież tylko zwykły lunch, prawda? Zjedzą, pogadają, on będzie miał okazję, żeby odwdzięczyć jej się za pomoc na miejscu zbrodni oraz za to, że zdradziła mu kilka szczegółów z życia brata (wdzięczny był jej głównie za to), więc z chęcią postawi jej jedzonko.
- O, cześć - odezwał się, kiedy tylko zobaczył ją w pobliżu swojego stolika. Wstał i od razu postanowił odsunąć jej krzesełko. Tak go wychowano, więc tak zrobił. - Pasuje ci taka kuchnia? Bo wiesz, możemy jeszcze stąd uciec i udawać, że nigdy nas tu nie było.
Póki co jeszcze nic nie zamówił, więc mogą wyjść, ale... Może warto tu zostać, zjeść coś egzotycznego i po prostu pogadać? To też brzmiało jak dobry plan, a Kain zazwyczaj z nich słynął. Kiedy byli razem, czasem zaskakiwał ją właśnie w taki sposób - tu wyjście, tam wycieczka, miał głowę pełną pomysłów, nic więc dziwnego, że to tu chciał się spotkać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Frankie nie sądziła, że obiecany lunch nastąpi tak szybko, ale właściwie nie miała nic przeciwko. Ubrała się raczej mniej formalnie, nie świeciła nawet cyckami i ewidentnie była w fazie ustabilizowania – kto wie, może nawet w tym momencie życia łykała jakieś proszki na swojego Borderline’a? Tak czy siak, nie miała nic przeciw wypadowi do knajpki, bo zupełnie szczerze – od czasu zerwania z Hagenem nie miała okazji przetestować żadnych nowych knajpek czy miejscówek.
Oczywiście, umawianie się z eks narzeczonym było nieco ryzykowne, ale jednocześnie przecież łączyła ich praca. Szczególnie teraz, kiedy w zamian za brak oficjalnej współpracy z FBI, które UWIELBIAŁO wpierdalać się w nieswoje sprawy, ona pomagała mu zebrać potrzebne inoformacje, tak? Odetchnęła głęboko, zanim weszła do knajpy i już po chwili odnalazła stolik, przy którym siedział Kain. Umówmy się, chłop był z niego raczej rosły, więc dość szybko go odnalazła.
– Hej, przepraszam, że się spóźniłam, ale korki były okropne – wzruszyła ramionami i nawet musnęła jego policzek ustami. Delikatnie, po przyjacielsku wręcz! – Myślę, że nie będzie potrzeby, żeby uciekać – stwierdziła z rozbawieniem, sięgając po kartę dań i wertując ją wzrokiem. Wszystko wyglądało dość zachęcająco, a jeszcze bardziej zachęcająco wyglądały drinki. Dzisiaj nie była na służbie, więc mogła sobie nawet pozwolić na jednego czy dwa…
- Dowiedziałeś się czegoś nowego odnośnie naszej sprawy? – poruszyła brwiami. Od zawsze praca była dla niej ważna, nic dziwnego, że nawet teraz poruszyła ten temat, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hej, to tylko lunch! Przecież nic strasznego się tu nie stanie! Zjedzą, pogadają, rozejdą się, wszystko będzie dobrze. To mała knajpka, wielkiego wyboru miejsc tu nie ma, więc co, brał to, co mu dawali. I tak nie było źle!
- Daj spokój. I... Hej, wyglądasz niesamowicie - przytaknął. Taka prawda, wyglądała fantastycznie, co miał powiedzieć? Przecież nie będzie kłamał, prawda? Była boska, niemal tak samo idealna, jak wtedy kiedy pierwszy raz szli na randkę. Wtedy patrzył na nią jednak nieco inaczej, ale hej, teraz wyglądała super!
O tak. On też dzisiaj nie pracował. Drink będzie w sam raz, więc od razu skinął po kogoś z obsługi.
- Naprawdę chcesz rozmawiać teraz o pracy? - spytał, ale i na to był przygotowany. - Tak, coś wiem, ale nie jestem pewien, czy chcesz tego słuchać akurat na prywatnym lunchu. Gdyby to była zawodowa pogawędka, wtedy o wszystkim bym ci opowiedział, ale nie teraz. Teraz - podał jej kartę - będziesz zamawiać.
Usmiechnął się. Niech kobieta nawet nie próbuje się z nim sprzeczać. Niech wykonuje polecenie federalnego, bo tak trzeba, zwlaszcza w momencie, kiedy ten zaprosił ją na lunch i każe jej wybierać jedzenie. Niech bierze to, na co ma ochotę.
- A skoro jesteśmy tu prywatnie... Co działo się u ciebie przez te wszystkie lata? Masz do opowiedzenia jakieś ciekawe historie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tylko albo aż. Niby nic strasznego nie miało się tu zadziać, ale przecież tak na dobrą sprawę to nigdy nie wiadomo, right? Inna sprawa, że Fran naprawdę zamierzała się zachowywać grzecznie, bo jednak starała się cholernie nie wpadać w stare wzorce zachowań. Odetchnęła cicho i uśmiechnęła się delikatnie, słysząc ten komplement.
– Ty też wyglądasz nienajgorzej – poruszyła brwiami z delikatnym rozbawieniem, ale nie kłamała. Zresztą, O’donell był osobą, która dość często wyglądała zajebiście. Wystarczyła koszula, która lekko opinała się na jego mięśniach… Ach, zdecydowanie nie powinna była tak o nim myśleć. Nie dzisiaj, nie jutro, ani w ogóle nigdy. Przecież ich związek był przeszłością.
– Nie, ale uznałam, że im szybciej będziemy mieć temat z głowy, tym lepiej – machnęła dłonią z rozbawieniem – W takim razie jutro w kostnicy? – poruszyła brwiami, bo brzmiało to jak najgorsza propozycja ever, gdyby ktoś słuchał tego z boku. Mimo to, pokiwała głową i faktycznie, posłusznie zamówiła jedzonko i oczywiście drinki. Nie jakoś dużo, wypije dwa. Maksymalnie trzy. Ewentualnie siedem, jak się będzie dobrze bawiła. :lol:
– Właściwie sporo. Byłam zaręczona jeszcze dwa razy, ale nic z tego nie wyszło, przyskrzyniłam Hagena, który myślał, że mam siostrę bliźniaczkę i że się z nią umawia I nie mam właściwie pojęcia, czemu ci mówię tylko o moim życiu związkowym, bo takowe teraz nie istnieje – zaczęła lekko gestykulować, plątając się w swoich zeznaniach, aż w końcu zamilkła. – Lepiej mi opowiedz co u ciebie, bo chyba lepiej, żebym przestała mówić – stwierdziła z delikatnym rozbawieniem i spojrzała na Kaina.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spokojnie, on też zamierzał być grzeczny, jeśli więc dwie osoby zamierzają tak się zachowywać, na pewno będzie dobrze.
- Kiedy przyjęli mnie do akademii, musiałem popracować nieco nad kondycją - przyznał. Nie to, żeby wcześniej wyglądał źle lub nie potrafił przebiec kilku kilometrów, po prostu dostał tam porządny wycisk, a efekty były teraz widoczne. I to naprawdę czysty przypadek, że miał na sobie właśnie koszulę opinającą to i owo. Hehe. To na pewno przypadek. Tak.
- Tak, jutro w kostnicy - przytaknął i uśmiechnął się. Faktycznie, to brzmiało kiepsko, ale na szczęście oboje wiedzieli, o co w tym chodziło, a kogoś z zewnątrz wcale nie musiało tu interesować. Po co podsłuchiwał? Tak nie wypada!
On zamówił to samo. Następna kolejka drinków będzie już na jego koszt. Zresztą, przecież za to wszystko i tak on zapłaci, bo to on zapraszał.
- Czekaj, po kolei - zatrzymał ją, bo to było naprawdę sporo informacji jak na jeden raz. Musiał to przetrawić. - Hagen to kumpel mojego brata, tak? - musiał sobie wszystko przypomnieć i poskładać. - Kretyn. Jak on mógł w ogóle pomyśleć, że ty masz bliźniaczkę? Przecież jesteś jedyna i niepowtarzalna - podsumował zgodnie z prawdą. Była świetna, po prostu najwyraźniej kiepsko trafiała. Zaraz dokładnie o wszystko wypyta, bo tak po prostu nie pominie tego, że była dwa razy zaręczona. Musi wiedzieć z kim, chciał wiedzieć, jakie błędy popełnili jego następcy (poza tym, że nie byli nim), bo... Takie rzeczy po prostu wypada wiedzieć.
- Nie, śmiało, mów - uśmiechnał się. - A u mnie... Żyję pracą. Byłem w kilku związkach, ale po tobie... Nigdy już nie byłem zaręczony.
No bo nie był, taka prawda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona też zamierzała być grzeczna. Chyba. Z Francą to jednak różnie bywało, więc ciężko było to przewidzieć. Uśmiechnęła się nieznacznie i pokiwała głową.
– Rozumiem. Chociaż w akademii nie byłeś przecież już od lat – wzruszyła ramionami, bo faktycznie, w akademii byli lata temu. Inna sprawa, że faktycznie wtedy dali im wycisk i sprawnościówka była najcięższym aspektem ich zawodu. Przestępcy sami się nie złapią, a prościej było za nimi ganiać, będąc w dobre formie, nie?
– W takim razie jesteśmy umówieni – uśmiechnął się delikatnie, jednak dotarło do niej, że było to odrobinę dwuznaczne stwierdzenie. – To znaczy nie umówieni. Wiesz, o co mi chodzi – machnęła niedbale dłonią i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem na ustach. Pokiwała powoli głową.
– Właściwie to myślał, że mam bliźniaczkę, bo mu powiedziałam, że mam bliźniaczkę – mruknęła cicho, przygryzając niewinnie dolną wargę. No właściwie to była jej wina, a on przecież nie miał powodu, by jej nie wierzyć – Ale to dość długa i naprawdę powalona historia – dodała, machnąwszy dłonią i spojrzała mu w oczy. Nie chciała się chyba wdawać w szczegóły, bo by ją totalnie wziął za psychiczną. Nie, żeby jej się nie należało, bo jednak… Wiadomo.
– Życie pracą to dobra opcja – uśmiechnęła się smutno – Czasami myślę, że w naszym zawodzie jest lepiej nie mieć nikogo na stałe – wzruszyła ramionami. W ich zawodzie albo z jej charakterem. Franca niestety była ciężkim człowiekiem do życia i chyba powoli zdawała sobie z tego sprawę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Genesee”