WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Okej, Maia. Ustalmy jedno. Nie jestem gotowa na poznawanie nowych facetów, a poza tym mam żonatego narzeczonego na pokaz, źle by to wyglądało - teraz najważniejsze było dla niej odzyskanie swojego rodzeństwa i nawet, jakby miała za Jonesa wyjść, żeby to osiągnąć, to nic jej nie powstrzyma. Co prawda, nie miała pojęcia, jak zapatruje się na to sam zainteresowany albo jego żona, ale teraz nie miało to znaczenia. - Przecież wychodzę z domu - co prawda, zwykle do pracy albo do dzieciaków, ale teraz dała się Mai wyciągnąć na zakupy, więc robiły progress, tak? - Za cztery dni będą trzy miesiące - przyznała, chociaż szybko tego pożałowała, bo pewnie przyjaciółka od razu się zorientuje, że jak największy przegryw na świecie odmierza ile czasu minęło od najgorszego dnia w jej życiu. - To jest ten etap, kiedy wszystkie zwinięte mu t-shirty są już w praniu, nie mogę w nich spać, więc czasem ładuję się Dickowi do łóżka i zabieram mu kołdrę - oczywiście tyle i tylko tyle, jej przyjaciel miał żonę, więc absolutnie nie miała tutaj nic zbereźnego na myśli. Po prostu Harmony nie znosiła spać sama, od czasu ślubnej porażki wiecznie chodziła niewyspana, a Richard nie miał nic przeciwko i czasem sam przenosił ją z materaca do swojego łóżka (a sam szedł spać na materacu), więc można uznać to za pewnego rodzaju kompromis.
- Może mają tutaj jakieś dresy i majtasy dla starych panien - pani za ladą tylko pokręciła głową, więc chyba nie miała co na to liczyć. Naprawdę nie miała nastroju na nową bieliznę, okej? Nawet, jeśli miałaby ją kupić tylko dla siebie to jednak chyba nie przeprocesowała do tego stopnia rozstania.
-
- Przestać... no weź... to chociaż takie sportowe zobacz - na siłownie też mogły razem pójść! Trening poprawia samopoczucie i tam też można poznać ciekawe osoby, a na dodatek dorobić się ładnej figury, chociaż nie uważała, żeby figura Harmony była zła!
-
- No dobra, sportowe mogą być - poddała się i podeszła do odpowiedniego wieszaka, szukając na nim czegoś dla siebie.
-
- Yhym... a co jeśli tak nie jest i utkniesz z frajerem do końca życia? - zapytała, bo to przecież tak do końca nie wiadomo! Jak mówi stare przysłowie, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Może coś w tym było? - Myślisz, że on ma do tego takie samo podejście? - zapytała bo nie wiedziała jak Dick na to wszystko patrzył l. - Ale w sumie powinnaś zupełnie przypadkowo wstawić na fejsa albo insta zdjęcie z nim, żeby Malcolm zobaczył i wiedział, że są inni spoko faceci obok- ona by tak zrobiła, chociaż może to było trochę głupie zachowanie.
- Okej to chodź przymierzyć, a później poszukamy jakąś siłownię, na którą nigdy nie pójdziemy- rzuciła uśmiechając się szeroko do przyjaciółki i pociągnęła ją w odpowiednią stronę sklepu.
-
- Jak to prawdziwa miłość, to nie będzie frajerem - uparła się przy swoim. - Zdecydowanie ma takie samo podejście, traktuje mnie jak siostrę - zapewniła ją, bo też nie sądziła, żeby Dick do niej robił jakieś podchody jak tak mu siedziała niczym smutne sushi na kanapie. - Dobrze wiesz, że nie jestem taka - wzruszyła ramionami, bo wcale jej nie zależało na tym, żeby Malcolm był o nią zazdrosny. Pewnie i tak by nie był, bo już sobie życie bez niej poukładał i tylko ona była takim życiowym nieudacznikiem, że się nie mogła pozbierać.
- No dooooobra, ale przymierz to - zwinęła jakiś przypadkowy biustonosz z wystawy, nie dlatego, że jej się szczególnie podobał, tylko potrzebowała mieć towarzystwo w kabinie obok.
-
Co Hunter McNulty - ten tytan sportów zespołowych, ten uskrzydlony wrodzonym talentem i odpowiednio zogniskowanym nadmiarem testosteronu (oraz traumy dziecięcej) geniusz boiska, ta nadzieja Waszyngtońskich Huskies nosząca głęboki fiolet i złoto z dumą i chwałą tak na murawie, jak i poza murawą (jak dziś, w barwach narzuconej na barki sportowej kurtki) mógł robić w sobotnie popołudnie po nie jednym, ale dwóch treningach odbytych na chłodzie, pod niezdolnym, by się zdecydować, czy śnieżyć, czy też nie (oto jest pytanie!) niebem?
Wybrać się do ulubionej chińskiej knajpki na wypakowane krewetkami i kalmarami pudło tłustego makaronu - kombinacji zdrowych (ta, jasne) węglowodanów i pełnowartościowego (aha, oczywiście) białka?
Pójść na masaż do fizjoterapeuty, który rozbiłby mu spięte wysiłkiem mięśnie boczne brzucha i wykręcone skurczami przywodziciele?
Pognać na trzeci trening - a co tam się będzie szczypał, to już żadna różnica, czy spędzi na zieleni (a raczej szarości) boiska cztery, czy pięć i pół godzin...?
Nie.
Wciąż jeszcze czując drżenie zmęczonych intensywnymi biegami i wysokimi podaniami kończyn, rozgrzany pośpiesznie wziętym w akademickiej szatni sportowej prysznicem, opatulony w otrzymany na ubiegłoroczne Święta Bożego Narodzenia szalik, czapkę z daszkiem i wspomnianą już bomber jacket z raczej pociesznym, a nie groźnym (no, kurwa, a miało być groźne) logo swojej drużyny...
Hunter Aaron McNulty wybrał się kupować gacie.
I żeby to jeszcze były gacie dla niego, okay? Zwykły, ekonomiczny, sprawnie spakowany sześciopak standardowych bokserek w kolorze szarym albo białych bokserek mających upodobnić jego krocze do tego należącego do Davida Beckhama... Na plakatach...
Ale nie. Nie chodziło bynajmniej o bieliznę męską. Nie chodziło też o piżamy czy podkoszulki do snu. McNulty miał misję poważniejszą, niż odebranie przeciwnikowi zwycięstwa w ciągu pierwszych dwunastu minut meczu.
Zamierzał zakupić tu cały wyszukany, skomplikowany, dziewczyński komplet najprawdziwszej walentynkowej bielizny. Nie robił tego zresztą po raz pierwszy, ale i ten fakt nie pomagał - znalezienie się w miejscu pachnącym jak bombonierka wytarzana w świeżych różach, w dodatku wypełnionym wyłącznie kobietami, nawet w facecie tak zazwyczaj pewnym siebie jak quarterback nieco wyszczerbiło jego zwyczajowy animusz.
-
Skąd tak dwie różne osoby, jak Rosalie i Lara się znały, to nie warto wnikać, tak samo jak próbować zrozumieć jak się dogadują. A jednak tak było, z jakiegoś powodu. Były różne, uzupełniały się wręcz doskonale. Bardziej szalona, pewna siebie Lara, która była rozrzutna i chwilami do bólu beztroska była temperowana i sprowadzana na ziemię przez spokojną koleżankę. A w zamian, ta była namawiana do szaleństw, do wiary w samą siebie i czerpania z życia całymi garściami. Która z nich wygrywała i prowadziła w tej walce dwóch światów? To zależało od dnia i sytuacji.
Gdy tylko Rhodes dowiedziała się, że jej koleżanka zgarnęła przystojniaka tylko dla siebie i na dodatek się jeszcze do niego wprowadziła, zarządziła zakupy. Taka okazja wymagała nowych rzeczy, takich, których na studiach i w akademiku się nie używa. Chciała dla koleżanki jak najlepiej, więc musiała zadbać o jej hm.... ubranie, lub rozebranie! Zaproponowała wycieczkę po sklepach i kazała się jej niczym nie martwić i mieć otwarty umysły.
-Uuu, to dokładnie to, co miałam na myśli-stwierdziła, otwierając drzwi przed nimi obiema do sklepu z bielizną. Rose naprawdę nie wyglądała na kogoś, kto posiada frywolne koszulki nocne, idealne na upalne noce w sypialni kochanków. Nie mówimy od razu o jakiś wyzywających prześwitach, ale wiele rzeczy będzie lepsze od t-shirta z kłapouchem! Choć oczywiście wszystko zależało też od okazji. Sama Larka miała i takie rzeczy i takie. Potrafiła wyglądać jak seksbomba warta milion dolarów, ale też chwilami dres był jej największym przyjacielem.-Nie krępuj się, pan Rhodes funduje-uśmiechnęła się, bo była dość znana z szastania pieniędzmi swojego ojca, a ten nigdy się tak naprawdę tego nie czepiał. Więc nic, tylko korzystać.-Tak na nową drogę życia, nie bez powodu-zaznaczyła, gdy studentka zaczęła otwierać usta.
studentka weterynarii i stażystka
klinika weterynarii
hansee hall
Rosalie chyba potrzebowała wokół siebie takich beztroskich i szalonych ludzi, zwłaszcza dziewczyn, które uwalniały z niej tą beztroskę, która towarzyszeła jej przed wypadkiem, gdy sądziła że świat jawi się przed nią w kolorowych barwach i nic nie jest w stanie zniszczyć jej marzeń. Teraz podchodziła bardziej stonowanie do życia, ale była przecież jeszcze młodziutka, powinna sobie zatem pozwolić na odrobinę szaleństwa. Ale gdy panna Rhodes już przesadzała, to panna Hepburn szybko stawiała ją do pionu. Szaleństwa szaleństwami, ale wszystko w dobrym guście. Sama Rosalie podczas przeprowadzki do swojego chłopaka zmartwiła się tym, że nie posiadała zbyt wiele seksownej bielizny, więc Lara spadła jej z nieba wręcz z tą propozycja znalezienia czegoś seksi, ale też w dobrym smaku, bo Rose nie chciała się krępować, wręcz przeciwnie, czuć się niezwykle pewnie w nowym, jakże seksownym wydaniu. Weszły zatem do tego sklepu i oczom szatynki ukazała się cała masa bielizny i koszulek nocnych. I jak tu dokonać wyboru?
- Doskonale, czytałaś mi w myślach. Chciałabym zaskoczyć nieco Graysona i pokazać się w czymś, przez co oszaleje wręcz na mój widok. Ale to jest akurat przesada. - zaczęła, biorąc do ręki jak jej się wcześniej wydawało, komplecik, jednak jak przyjrzała się temu bliżej to wiedziała już że nie za wiele jest tutaj materiału, w dodatku cena była wręcz powalająca. Nie jest przecież jakąś dominą to po pierwsze, po drugie taniej by jej wyszło być nago aniżeli w tym czymś. Po chwili znalazła coś bardziej subtelnego, a jednocześnie kuszącego i seksownego. W takiej koszulce nocnej na pewno by się pokazała swojemu ukochanemu. Jednak gdy zerknęła na metkę to jej oczy prawie wyszły z orbit. Wtem odezwała się blondynka.
- Lara, naprawdę nigdy nie myślałaś o zarobieniu czegoś samej? - Rosę nigdy tego nie rozumiała. Sama gdy tylko zaczęła pierwszą pracę to przestała żerować na kasie rodziców, mimo tego że byli bogaci. Właśnie zarobione pieniądze cieszyły ją bardziej od pożyczonych, to też uczyło ją rozdysponowania nimi odpowiedzialniej.
- Poza tym czuję się trochę dziwnie, kupując sobie bieliznę za pieniądze twojego ojca. - czy to nie brzmiało wręcz dziwnie? Czuła się tym samym jakbyśmy była sponsorowana przez pana Rhodesa. Miała nadzieję że Lara by mu nie powiedziała o tym, co on kupił jej koleżance. Poza tym to był idealny czas by nauczyć blondynkę trochę odpowiedzialności, bo tatuś nie będzie jej przez całe jej życie sponsorował.
-
-Osobiście uważam, że posiadanie ładnej bielizny jest konieczne nie tylko wtedy, kiedy ma się pewność, że ktoś ją zobaczy-zaśmiała się, przejmując pierwszy wieszak od Rosie, bo ten komplet był jednak nieco bardziej w jej stylu, niż w stylu Hepburn, jednak blondynka też to odłożyła. W tym momencie nie miała dla kogo tego założyć, a to ewidentnie był komplet na randkę, a nie na codzienne noszenie.
-No przecież zaczynam niedługo pracę-nieco się oburzyła. Nie była do końca taką bogatą córeczką tatusia, która tylko leży i pachnie, wydając w międzyczasie rodzinne pieniądze. Skończyła całkiem niezły college, do niedawna miała jedną pracę, choć teraz miała kilka tygodni przerwy. Mogła sobie na to pozwolić, bo było za co zapłacić rachunki. Jednak wierzyła, że gdyby miała całymi miesiącami mieć tyle wolnego, co ostatnio, to chyba by ześwirowała. W tym momencie rozumiała, dlaczego koleżanki jej matki lubią być zaangażowane w jakieś fundacje, akcje i tak dalej. By mieć coś do roboty!
-Daj spokój, nie będzie miał zielonego pojęcia, że to nie dla mnie-wzruszyła ramionami, bo gdyby pan Rhodes faktycznie miał wiedzieć, że płacił za seksowną bieliznę jakiejś młodej kobiety, to byłoby to dziwne. Choć w gruncie rzeczy, Lara nie zdziwiłaby się, jakby jakaś kochanka jego ojca była w jej wieku i sama otrzymywała takie prezenty. -Lepiej byś się czuła, jakby to były faktycznie moje pieniądze?-zdziwiła się. Prezent to prezent, czy to ważne, kto tak naprawdę za to płacił?
studentka weterynarii i stażystka
klinika weterynarii
hansee hall
- Ostatnio stawiałam głównie na wygodę, bo nie miałam czasu by ubierać się w jakieś sukienki i chodzić na jakieś imprezy. Ciągle biegałam między uczelnią, a akademikiem, przychodnią weterynaryjną, a schroniskiem, a gdy musiałam odpocząć to jeździłam konno bądź wybierałam się w góry. - w takim zabieganym życiu można było zrozumieć dlaczego szatynka stawiała bardziej na sportową bieliznę, a podczas tych dni na majtki okresowe, które Rhodes nazwałaby pewnie babcinymi. Póki widywała się z Graysonem jako z przyjacielem to wiedziała że przed nim nie będzie się rozbierać, więc nie zawstydzi się swojej bielizny, ale teraz się tym krępowała, bo miała chłopaka i chciała dla niego wyglądać seksownie, zwłaszcza gdy będzie z niej sciągał ciuchy czy to ona sama będzie się przed nim rozbieerać.
- O, czym będziesz się zajmować? - zapytała licząc na to, że blondynka nie powie że będzie pomagać tatusiowi, albo że tatuś załatwił jej pracę. Nie chodziło tutaj o znajomości, które są potrzebne, a o to poczucie że doszła do wszystkiego sama, a nie że zawdzięcza dosłownie wszystko ojcu. Praca u niego też by była pewnie niezdrowa dla blondynki przez wzgląd na to że traktowana by była inaczej niż wszyscy, a i pozostali pracownicy by jej nie lubili bo to córeczka tatusia. Pewnie dlatego Hepburn nie poszła w ślady rodziców i nie została aktorką grającą w filmie reżyserowanym przez jej ojca.
- Skoro tak mówisz... - nadal się wahała, bo ten sklep z bielizną był naprawdę drogi. Zastanawiała się zatem czy jest to tego warte. Tyle że znalazła taki ładny, subtelny komplecik, naprawdę w jej stylu i chciała go mieć.
- Tak, bo potraktowałabym jako pożyczkę i przy najbliższej wypłacie bym ci oddała tą kwotę, albo w ratach przez kilka wypłat. A tak to mam pójść do twojego ojca za miesiąc i powiedzieć "dzień dobry panie Rhodes, przyszłam oddać pieniądze za bieliznę kupiona za pańskie pieniądze"? - to zabrzmiało tak komicznie w jej ustach, że sama słyszała ten paradoks. W ogóle nie pomyślała o tym jako o prezencie.
-
-Nie wiem w czym ładna, koronkowa bielizna, czy inna, przeszkadza w codziennych sprawach. Nie mówię tutaj o czymś bardzo wyszukanym, jakiś pasach do pończoch czy czymś takim-zaznaczyła. W końcu, jako studentka medycny (no prawie), Rosalie powinna wiedzieć, że nie wiadomo kiedy zdarzy się jakiś wypadek i spotka się przystojnego ratownika medycznego. A wtedy nie wypada być w babcinych gaciach, prawda?
-Mam pracować jako asystentka prezesa-powiedziała. Cóż, to była praca nie tyle załatwiona przez tatusia, ale dostała polecenie, w końcu Covington był przyjacielem rodziny. Była jednak na normalnej rozmowie kwalifikacyjnej, więc chyba się nie liczy, że to po znajomości, prawda? Blondynka sądziła, że w sprawach administracyjnych i reprezentacyjnych poradzi sobie znakomicie, to mogła być praca w sam raz dla niej!
-Ten będzie Ci lepiej pasował-Lara powiedziała, podając koleżance podobny komplet, tylko beżowy z czarną koronką. Wiedziała, że Rosalie będzie wyglądać w nim zjawiskowo i Grayson na pewno będzie zadowolony. Nie był wyzywający, a seksowny, choć też bardzo przyzwoity.
-Rozumiesz w ogóle co to znaczy prezent?-przewróciła oczami. Powiedziała, że ona płaci, a nie pożycza pieniądze. Chciała zrobić coś naprawdę miłego dla koleżanki. Na urodziny dostaje się prezenty, na zaręczyny, czy wprowadzenie do nowego mieszkania. Czy na nową drogę w nieformalnym związku nie należało się również otrzymać coś? Coś, z czego obie strony będą zadowolone? A bielizna idealnie wpasowuje się w ten schemat.-A wiesz, że mój tato popatrzył by na Ciebie jak na kretynkę, bo nie miałby pojęcia o co chodzi? A potem machnął ręką, odpuszczając Ci dług-wyjaśniła. -Idź mierzyć-powiedziała, wręczając Rosalie jeszcze jeden zestaw, jednocześnie kończąc ten temat raz, a dobrze. Bo nie było o czym rozmawiać. Lara płaciła za te zakupy, a Hepburn powinna z uśmiechem skorzystać i w zamian postawić kawę po wyjściu z tego sklepu.
studentka weterynarii i stażystka
klinika weterynarii
hansee hall
- Zawsze ubierasz bieliznę z myślą o sobie, by podobać się sobie samej w odbiciu lustrzanym czy myślisz o tym komu byś mogła się w niej pokazać? - zapytała blondynkę bardzo poważnie, bo ona wychodziła z założenia że bieliznę ubiera dla swojej wygody, a jeśli chodzi o wygląd to dla kogoś. Przez tę bliznę na udzie ciężko jej było patrzeć na swoje odbicie w samej bieliźnie z pełną akceptacją, niby pogodziła się z utraconymi marzeniami, ale z oszpeceniem jej ciała to już nie za bardzo.
- Gratuluję, kiedy zaczynasz? Wydaje mi się że ten twój sukces musimy jakoś świętować, więc tylko powiedz kiedy masz czas wybrać się na jakiegoś drinka? - może z tego powodu Lara nie otrzyma prezentu od przyjaciółki, ale opiją tę jej nową pracę, żeby dobrze się w niej pannie Rhodes pracowało. Jednak beżowo-czarny komplet z koronką bardziej do niej pasował, więc uśmiech pojawił się na twarzy szatynki. Chciałaby zobaczyć minę ukochanego, kiedy dobierze się do jej nowego zakupu, czy raczej prezentu. Następnie wywróciła teatralnie oczami.
- Dobrze już dobrze, przyjmę ten prezent i uznam go jako wcześniejszy prezent urodzinowy. - poszła zatem na kompromis, chociaż może prędzej mogła go uznać za prezent z powodu przeprowadzki do chłopaka? Powodów jest dużo do obdarowywania innych, problem w tym, że Rosalie czuła się skrępowana tym, że jest sama obdarowywana podczas gdy ona sama nie dała Larze nic w zamian. Pobiegła pędzikiem do przymierzalni i gdy tylko każdy z wcześniej wymienionych kompletów ujrzała na sobie, wiedziała że to jest to.
- Lara, ten kremowy z czernią jest wręcz idealny. - odparła, przyglądając się sobie w lustrze z uznaniem. I ta blizna na udzie aż tak bardzo jej nie raziła jak wcześniej.
-
-Cóż, jak kupuję, to myślę, czy ładna i tak dalej. A ubieram w zależności od nastroju. Czasem czuje się super, to aż się prosi, aby dobrać majtki i stanik, a czasem jak mam gorszy dzień, to biorę pierwsze z brzegu-zaśmiała się. Tylko, że jej bielizna raczej składała się z samych fajnych rzeczy, nie miała specjalnie dużo nijakich, bawełnianych rzeczy, o których myślała Rosalie.
-Od nowego miesiąca, także na razie jestem w pełni dyspozycyjna-uśmiechnęła się. Pewnie, da sobie kupić drinka, nie było najmniejszego problemu z tym. A co więcej, z przyjemnością wybierze się na babski wieczór. Nie było to nic wielkiego-To nie prezent urodzinowy! To bardziej taki.. na parapetówkę!-zaśmiała się. Niektórzy przynosili kwiatka, inni zapachową świeczkę, a Lara wymyśliła, że kupi Graysonowi i Rosali seksowną bieliznę - oboje będą z tego prezentu zadowoleni, a przynajmniej można było tak podejrzewać.
-Mówiłam, że będzie lepszy niż tamten!-odpowiedziała z uśmiechem. Uwielbiała kontrastowe połączenia, sama nie powstydziłaby się takiego zestawu. A jednocześnie wiedziała, że ktoś tak różny od niej, jak Hepburn, też będzie się w tym dobrze czuć.-Jeszcze to zmierz-powiedziała, podając jej satynowy szlafrok i bawełniana piżamę wykończoną koronką.
studentka weterynarii i stażystka
klinika weterynarii
hansee hall
- Akurat pod względem kolorystycznym staram się by jako tako one ze sobą współgrały, nawet jeśli nie są od tego samego kompletu. Dlatego mam obecnie na sobie niebieski, znaczy się o odcieniu błękitu królewskiego wraz z lawendowymi majtkami. - przynajmniej nie ubrała żółtych majtek i przykładowo zielonego stanika, do tego pomarańczowych skarpetek, bo to już by była przesada i pewnie każdemu by opadł interes, widząc taką Pipi Lamstrung. W końcu nikt nie chce sypiać z dzieckiem, no chyba że jakiś pedofil, więc wiadomo, jakieś podstawowe zasady trzeba było zachować.
- W takim razie co powiesz na babski wypad do klubu w ten weekend? Grayson musi być w restauracji wtedy, a nie chcę siedzieć sama. Jeszcze nie do końca pewnie czuję się w jego, znaczy się naszym mieszkaniu. - to było słychać nawet po samym tym, że Hepburn wciąż nie mogła się przestawić z mówienia "jego mieszkanie" na "nasze mieszkanie". Potrzebowała zatem trochę więcej czasu by przywyknąć.
- Okej, czyli na urodzinowy planujesz mi dać kartę podarunkową do tego sklepu? - zażartowała, bo może to nie było szczytem jej marzeń, ale a nuż się Lara wygada co planowała kupić szatynce na urodziny? No chyba że postanowi zachować tę tajemnicę dla siebie i zrobić jej prawdziwą niespodziankę. Otrzymała pozostałe rzeczy do przymiarki.
- Ten szlafrok jest tak miły w dotyku, że najchętniej bym go z siebie nie ściągała. Muszę kupić nam takie prześcieradło do łóżka. - choć zaraz nie będzie pewna czy to na pewno dobry pomysł, bo musiała chodzić na uczelnię, a jeśli łóżko nadal będzie przyciągać to stanie się nieco trudniejsze niż zwykle.
-
-Ja tam bardziej stawiam na ten sam styl, niż kolor-zaśmiała się. Wyobraźmy sobie czarny, do bólu seksowny stanik z delikatnej koronki, bo ładnie podtrzymuje biust, który uwydatnia wybrana bluzka, a do tego barchany pod pępek, skulkowane od wielu prań i tak dalej. Było to znacznie gorsze połączenie niż czerwony stringi i niebieski stanik. Zwłaszcza, że tą drugą część garderoby często dobiera się pod konkretną bluzkę, sukienkę czy cokolwiek innego.
-Skoro Grayson ma być w pracy, to może powinnaś zaprosić mnie do siebie, na babski wieczór?-zaśmiała się, choć absolutnie nie miała nic przeciwko wyjściu do klubu, tam będzie większy wybór drineczków, będą mogły potańczyć i tak dalej.
-Nie jest to zły pomysł, nie będę udawać-stwierdziła. Cóż, Lara raczej należała do osób, które wkładają więcej wysiłku w prezenty dla znajomych, ale skoro wiedziała, że to dobrze się sprawdzi, to może nie być to wcale aż taki zły pomysł. -Nie polecam satynowej pościeli. Niby w lato jest chłodna, ale ślizga się i ucieka-zaśmiała się. Kiedyś popełniła ten błąd i miała satynowe prześcieradło i poszwę na kołdrę... Cóż, nie była to udana fanaberia, bo jej przykrycie zawsze uciekało na podłogę, ślizgając się okrutnie.