WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Nigdy nie przekonywałem do siebie byłej, a tym bardziej byłego, więc trudno byłoby mnie traktować jako eksperta w tych sprawach - uśmiechnął się, ale nie miał zamiaru zbywać Charleigh kiepskim żartem. Jeśli tak zdecydowanie walczyła o faceta, najpewniej rzeczywiście jej na chłopie zależało i zwyczajnie była w nim zakochana po uszy. Nie wypadało chociaż nie spróbować pomóc. - Nie wiem dlaczego się rozstaliście, ale gdybym ja był na miejscu ofiary to raczej przesadna nachalność na mnie by nie zadziałała. Prędzej cierpliwe drążenie skały. W zasadzie to mówię oczywistości, prawda?
ObrazekNawet, gdyby Sean w wypowiedziach kuzynki usłyszał dramatyczny ton to niespecjalnie by go to odstraszyło. Miłosne problemy może wydają się niektórym śmieszne, ale on sam rozumiał jak ważna i niezbędna w życiu jest miłość, a jej utrata rzeczywiście mogła być przyrównana do wyrwania - przynajmniej części - serca z klatki piersiowej. Często bez znieczulenia. I nawet rozumiał nastolatki rozpaczające po swoim pierwszym zauroczeniu - choć dla "dorosłych" wydawały się one śmieszne, w tym momencie ich świat rozpadał się jak domek z kart. Oczywiście, w ich przypadku na ogół dochodziło do szybkiego zagojenia ran, a nawet zniknięcia blizn, jednak niegroźne uderzenie w głowę o kant szafki nie jest niczym zagrażającym życiu, a mimo to boli. I nikt się z tego nie śmieje, prawda?
Obrazek-Mam nadzieję, że Wam się uda - powiedział szczerze. Nawet jeśli "uda" miało oznaczać, że oboje doszliby do wniosku, że związek jednak nie ma sensu, choć tego już na głos nie powiedział.
Obrazek-Bo byliśmy zgodną parą. My się nawet przy rozwodzie i podziale majątku nie potrafiliśmy pokłócić... co tylko podkreśla fakt, że między nami było chyba za mało emocji, nawet tych negatywnych. - westchnął i zaczął bawić się filiżanką z kawą. - Nie lubię brzmieć przesadnie poważnie, ale czasem dochodzę do wniosku, że kochać można tylko kogoś z kim jesteś w stanie się prawie pozabijać, a potem pogodzić, jeśli wiesz co mam na myśli. W przeciwnym wypadku... robisz się obojętna. A czy wejdziemy w coś, co będzie bardziej udane? - wyszczerzył się szeroko - Cholera, mam nadzieję, że tak, bo nie mam zamiaru zostać starym i zgryźliwym tetrykiem. Jeszcze zacząłbym ryby łowić albo modele sklejać!
ObrazekPoza tym, jestem pieprzonym romantykiem, który nie wytrzymałby nawet dekady bez miłości.
ObrazekOdpowiedź Charleigh nie zaskoczyła Seana. Sam nie przejmował się czesnym, bo pieniędzy w domu nie brakowało nawet wtedy, gdy matka zginęła w wypadku, a ojciec został sam z całymi kosztami, ale zdawał sobie sprawę z tego, że wielu młodym ludziom koszty edukacji spędzają sen z powiek. Generalnie, z Eleną miał bardzo ułatwiony start - jego teściowie również należeli do zamożnych, a zasadniczo - pieniądz robi pieniądz. Mogąc liczyć na dużą pomoc starszego pokolenia, bez problemu budowali własne oszczędności z niemałych wypłat możliwych dzięki wykształceniu opłaconemu - oczywiste - przez rodziców. Dysponując mieszkaniem, dobrą pracą i gotówką - tę ostatnią mogli pomnażać. Tak to działało od zawsze i nic się nie zmieniało. Sean zasadę tę wykorzystał, ale nie uważał, by była ona sprawiedliwa.
Obrazek-Myślisz, że byłabyś w stanie dostać stypendium na drugim roku? - zapytał ostrożnie. Nie chciał wyjść na jakiegoś zadufanego dupka, dla którego opłacenie wszystkich lat studiów nie stanowiło ani specjalnego problemu, ani wielkiej straty. - Zasadniczo, mógłbym Ci pomóc w tej kwestii. Finansowej, znaczy. Wyłożyć za pierwszy rok. Albo dołożyć, nie wiem.
ObrazekAlbo zwyczajnie opłacić czesne za wszystkie lata w zamian za zaproszenie na absolutorium, pomyślał. Nie chciał jej spłoszyć taką propozycją i nie wiedział czy w ogóle będzie chciała podjąć temat, ale jednocześnie wiedział też, że nie będzie się czuł komfortowo mogąc pomóc, a tego nie czyniąc. Taki był, kropka.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami żałowała, że już nie miała podejścia do spraw sercowych na poziomie nastolatki. W tym okresie miłości kończą się nagle i gwałtownie i jest końcem świata, ale po góra kilku tygodniach rozpaczy wraca się do normalności, a były chłopak już się wydaje taki okropny, że nie ma czego żałować. W dorosłym świecie to tak nie działało. Relacje kończyły się, ale pamięć po nich ciągnęła się długimi miesiącami, czasami nigdy nie wygasała. Stary rozdział nie chciał zakończyć się tak łatwo jak w okresie dojrzewania, a w miłości dopóki nie domknie się tego, co przeszłe, dopóty nie ma sensu zaczynać niczego nowego. Nawet nie ma się na to ochoty. Charleigh przekonywała się o tym obecnie, bo choć dłużąca się samotność bywała przytłaczająca, nie umiała tak po prostu zainteresować się kimś nowym, tylko dalej miała ochotę wiercić dziurę w brzuchu nieszczęśnikowi, który stosunkowo dawno temu wyraźnie jej pokazał, że wcale tego nie chce. Dlaczego dorosłe życie musi być takie skomplikowane?!
Cierpliwe drążenie skały brzmi na znacznie mądrzejszą metodę niż namolność, więc chyba będę musiała się w nią uzbroić — podsumowała ze śmiechem, chociaż nie przewidywała tego jako proste zadanie. Gdy czeka się rok i po tak długiej przerwie drogi na nowo się krzyżują, ciężko o znalezienie w sobie potrzebnej cierpliwości, ale to naprawdę wydawało się najrozsądniejsze. Czasem po prostu trzeba do czegoś czasu... dla jednych, żeby odnaleźli się na nowo po starych niesnaskach, a dla drugich, aby odkryli, że relacja w której tkwią, nie ma sensu. Czy Seana i Elenę mogła zaliczyć do tych drugich? Wydawało jej się, że tak, gdy kuzyn opowiadał o przebiegu ich związku i jego zakończeniu. Czas najlepiej obnaża to, czego czasami nie potrafimy albo nie chcemy zobaczyć. Pokiwała głową zgadzając się z jego następnymi słowami. Tak, właśnie w ten sposób w jej mniemaniu powinna wyglądać relacja, na której naprawdę zależy. Miłość wywołuje emocje, a przynajmniej powinna. Dopóki je wzbudza, nawet jeżeli nie są zawsze pozytywne, to widać, że zależy i że to jest to. Że jest o co walczyć. Tam, gdzie są tak silne uczucia, nigdy nie powinno pojawić się zobojętnienie. Może dlatego tak uparła się, żeby próbować odzyskać Tayanga? W ich relacji emocji nie brakowało nawet teraz, choć obecnie wydawały się głównie negatywne. Ale to z nim czuła, że żyje. Żyła, nie egzystowała. Czuła, nie trwała w pustce. Kochała, czasem nienawidząc. Nie mogła żyć w pustym emocjonalnie związku. — Masz rację... emocje są wyznacznikiem, czy jesteśmy w odpowiednim związku. Miłość powinna je wzbudzać. Nie tylko pozytywne i radosne, bo przecież w życiu nie zawsze jest kolorowo. Jednak póki te emocje się budzą, nieważne jakie są, to widać, że coś nadal się gdzieś tam w sercu tli. Że zależy. A gdy pojawia się obojętność... to nie wiem, czy jest jeszcze co ratować. Ale gdybyś szukał sobie dziwnego hobby dla starego kawalera, to w dzisiejszych czasach największym hitem są chyba aluminiowe czapeczki i węszenie spisków światowych rządów. W tym środowisku znajdziesz więcej przyjaciół niż na rybach — stwierdziła, kończąc swoją wypowiedź kolejnym żartem, w którym nie mogła się pohamować przed lekką uszczypliwością wobec dziwaków, którzy jakby ostatnimi czasy wyrastali jak grzyby po deszczu. Co zresztą nie było domeną tylko starych kawalerów i wujków, którym nudziło się po pracy, bo nigdy nie mieli żadnego hobby, więc szaleli w internecie po stronach z nagłówkami w stylu "otwórzcie oczy!". Bardzo by nie chciała, żeby Sean skręcił w tym kierunku, więc tak, niech znajdzie kogoś, kto napędzi go w emocjach tak, jak była żona nigdy nie potrafiła! — Mam nadzieję, że i na ciebie już jakaś namolna panna rozwiesza sieć, tylko jeszcze o tym nie wiesz! - dodała. Właściwie to nie było wcale wykluczone, prawda? Faceci bywają nieświadomi istnienia tej sieci nawet kiedy już w nią wdepną!
Nabierając doświadczeń dorosłości, przekonywała się, jak bardzo ważne w życiu są pieniądze i start w rodzinie, której niczego nie brakuje. Przerażało ją czasem, jak wiele zależy od miejsca, w którym dane było się urodzić i jak dużo wartościowych osób z jej wczesnego dzieciństwa nie poradziło sobie dobrze w życiu, bo nie zapewniono im odpowiedniego startu. Obecnie przeżywała sama, gdy liczenie każdego dolara było codziennością, a oszczędności na studiach topniały w takim tempie, że po prostu nie mogła ich skończyć, zaś wiele kolegów i koleżanek z roku nawet nie musiało o pieniądzach myśleć. Nie zastanawiali się, skąd przychodzą i z jakim trudem czasem je zdobyć. Ot, po prostu je mieli od rodziców. Starała się nie narzekać na niesprawiedliwość dziejową, ale w pewnym sensie czuła się pokarana przez los. Przecież gdyby miała całkiem normalnych rodziców, to dziś pewnie by nie rozmawiała z kuzynem po długiej zmianie odbębnionej w kawiarni, tylko po zakończeniu zajęć na uczelni!
Nie wiem... nie mam pojęcia, czy stypendium byłoby w ogóle wystarczające. To nie są powalające kwoty, więc wyrwanie się z pracy i skupienie na studiach nie wchodzi w grę, a działania na uczelni na pół gwizdka już próbowałam i kiepsko się w tym odnajdowałam. Chyba nie umiem zorganizować się tak dobrze jak niektórzy. - Westchnęła. Może była nieporadna życiowo, kto ją wie? Podziwiała koleżanki z roku, które z powodzeniem łączyły pracę, naukę, zaliczanie zajęć i jeszcze miały czas i siłę, żeby w weekend zorganizować studencką imprezę. Ona gubiła się w tym po kilku tygodniach i miała problem z wyegzekwowaniem w pracy grafiku, który by nie kolidował z zajęciami. Jednak nigdy by nie poprosiła o pomoc finansową, więc kiedy Sean wyszedł z propozycją zapłacenia za pierwszy rok, bezwiednie spięła się na swoim krześle, mocniej zaciskając palce na swojej filiżance. — Nie, nie. To nie wchodzi w grę. To nie są małe pieniądze, jak ja bym ci to potem oddała? - zapytała. Już pożyczki nie mogła znieść, a zapłacenie za studia, tak po prostu? Zainwestowanie w jej naukę, która może pójść w las, bo po uzyskaniu dyplomu nie znajdzie pracy w zawodzie? Czułaby się jak ostatni pasożyt!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Raczej nie wyobrażam sobie siebie na tropie międzynarodowego spisku mającego na celu ustanowienie nowego porządku świata albo ukrywania obecności jaszczurowatych istot pozaziemskich - uśmiechnął się na myśl o absurdalnych tezach, na jakie można było trafić w sieci. - Jestem gotów się założyć, że gdyby na świecie pojawiła się nowa choroba zakaźna to pewnie znaleźliby się ludzie zaprzeczający jej istnieniu.
ObrazekZjawisko to, bez względu na to czego dotyczyło, było jego zdaniem z jednej strony fascynujące, z drugiej zaś przerażające. Fascynujące, bowiem niesamowitym było jak łatwo można było przekonać niemałą ilość ludzi to tego, by porzucili wszelkie twarde fakty i na dodatek wmówić im, że właśnie istnienie tych faktów jest dowodem na mydlenie oczu opinii publicznej. Przerażająca, bo ludzi podważających powszechnie dostępną wiedzę było coraz więcej, a wywołany przez nie szum informacyjny często powodował, że nawet - z pozoru rozsądni ludzie - trafiając na ogromną ilość sprzecznych informacji łykali te twierdzenia niczym prawdę objawioną.
ObrazekNajlepsze w tym wszystkim było to, że "guru" propagujący wszystkie antynaukowe tezy na ogół to przekonywanie do swoich racji zaczynali od klasycznego zabiegu znanego z każdej sekty, jednej z podstawowych metod prania mózgu - na wstępie informowali, że po poznaniu "prawdy objawionej" wielu będzie próbowało im udowodnić, że się mylą, że znajdą się tacy, którzy będą próbowali ich ośmieszyć, ale to wszystko dlatego, że "ONI" (kimkolwiek oni byli) właśnie tego chcą, by utrzymać tajemnicę. Swoiste wyklęcie stawało się zatem powodem do czegoś na kształt dumy.
Obrazek-Obawiam się, że nie wyglądałoby to jak na filmach - kontynuował. - Po pierwsze lekarstwa, serum czy szczepionki nie wynaleziono by w kilka dni, lecz miesięcy, a kiedy byłyby gotowe to najpewniej znaczna część społeczeństwa uznałaby, że to i tak za szybko albo, że nieistniejąca choroba była tylko pretekstem do przejęcia pełnej kontroli nad jednostkami. Zamiast happy endu i bohaterów ratujących świat przy pomocy mózgów, mielibyśmy ciągnący się latami dramat.
ObrazekMiał nadzieję, że nigdy to takiej sytuacji nie dojdzie, bowiem obawiał się, że mogłoby się okazać, iż wielu jego znajomych, których uważał za rozsądnych nagle zdecydowałoby się zanegować każde słowo rzeczywistych autorytetów tylko dlatego, że nauki nie bardzo można traktować "na chłopski rozum".
Obrazek-Nie podejrzewam, by miało się to już dziać, - zaśmiał się - ale całkiem możliwe, że przegapiłbym ten fakt. Jestem z tych, którzy muszą się o drzewo huknąć któryś raz, by zrozumieć, że przede mną gęsty las.
ObrazekMiał wczesne kilkanaście lat, gdy koleżanka z klasy poprosiła go o to, by przyszedł do niej i wytłumaczył jej zagadnienia z chemii, których nie rozumiała, a które miały znaleźć się na nadchodzącym teście. Sean, w swojej błyskotliwości, odpowiedział, że on sam z tego przedmiotu jest słaby, o czym przecież wiedzą wszyscy w szkole. Dopiero, gdy był na studiach dotarło do niego, że ona też doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wybór Andersona na korepetytora jest najgorszym możliwym.
ObrazekNawet teraz miał ochotę pacnąć się w czoło na samo wspomnienie tej sytuacji.
Obrazek-Właśnie dlatego, że nie są małe uważam, że powinnaś rozważyć tę propozycję. I Elena i ja mieliśmy bardzo łatwy start, zasadniczo nie musieliśmy się "dorabiać", a od razu mogliśmy zacząć oszczędzać i inwestować, co zaowocowało tym, że... - nie chciał wyjść na jakiegoś snoba albo odstraszyć Charleigh - tym, że zapłacenie za studia sprawiłoby, że nie miałbym czego do garnka włożyć. Jeśli nie chcesz ich po prostu wziąć, możesz je na przykład u mnie odpracować. Albo obiecać, że w ramach spłaty, jeśli jednak zostałbym sześćdziesięcioletnim samotnym wędkarzem zaprosisz mnie na święta - uniósł kąciki ust w uśmiechu, po czym znowu spoważniał, żeby nie było wątpliwości, że mówi całkiem serio. - Nie tak dawno wydałem kilka patyków na ubrania dla kompletnie nieznanej mi dziewczyny, bo ich potrzebowała - na razie nie dodał, że dodatkowo wziął ją niejako pod swoją opiekę. - Myślę, że pomoc finansowa rodzinie nie powinna być niczym nadzwyczajnym. Na pewno jesteśmy w stanie znaleźć rozwiązanie, które sprawi, że nie będziesz czuła się z tym źle. Chociaż nie powinnaś.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciała sobie wyobrażać kuzyna, który przy następnym spotkaniu z przejęciem i stuprocentową powagą w głosie opowiada o mistyfikacji lądowania na księżycu, zagrożeniu, które niosą za sobą maszty 5G i o tym, jak z powodu takowego strzyka go od niedawna w kręgosłupie, spiskach koncernów farmaceutycznych, które przejrzało paru geniuszy oferujących lewoskrętną witaminę C za niewyobrażalne pieniądze, a może po drodze nawet zahacza o teorię związaną z płaską ziemią i dominacją reptilian. Teraz się z tego śmiała, ale przerażające było, że istnieli w ogóle ludzie, którzy byli w stanie dać sobie wmówić takie bzdury, a zarazem wierzyli usilnie, że rozumieją i widzą więcej niż przeciętny człowiek. Ba, czasami nawet się tym szczycili i uważali za lepszych od tych, co słuchając ich absurdalnych teorii ukradkiem szukali numeru telefonu do psychiatry. Miała specyficzną pracę. Dużo czasu spędzała na kontakcie z klientami, miała też nieraz okazję po prostu słyszeć ich rozmowy, a czasem ktoś sam z własnej woli zagadał w temacie, który uważał za ważny dla siebie. Specyfika jej pracy zawierała się też w rodzaju kawiarni, w którym pracowała. Artystyczne klimaty tego miejsca były jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Błogosławieństwem, bo Charleigh czuła się w nich dobrze, swojo, ale niestety lubiły ściągać jeszcze większych dziwaków i oryginałów niż przeciętny Starbucks. Trzeba się było do tego przyzwyczaić.
Czyli mogę odetchnąć z ulgą! Bo powiem ci, że w pracy czasem nasłucham się takich rzeczy... nie myślałam, że ludzie mogą poważnie wierzyć w reptilian, płaską ziemię albo tajemniczy spisek rządów światowych, który ma na celu eliminację połowy populacji na świecie. Ach, raz mi się nawet obiło o uszy, ale to chyba w autobusie, że zamach na World Trade Center to była wielka mistyfikacja — Znowu mówiła ze śmiechem, ale za nim kryła się lekka zgroza. Pewnie we wszystkich czasach żyły takie osoby, ale dopóki nie istniał internet, nie mogły się tak skutecznie gromadzić, wspólnie napędzać w szaleństwie i przede wszystkim, nie rzucały się tak mocno w oczy. Łatwiej ukryć przed rodziną spiskowe zapędy wujka Henry'ego, jeżeli nie ma on podobnych kolegów w sieci, którzy utwierdzają go w przekonaniu, że na sto procent ma rację, a sprzeciwiają mu się tylko idioci. — Tak by to pewnie wyglądało. Żyjemy w czasach internetu w końcu, a to nie zawsze oznacza coś dobrego. — Westchnęła, aby na następne słowa kuzyna pogodnie się roześmiać, po czym znowu upiła z filiżanki łyczek kawy. Napawała się przez chwilę jej przyjemną, ciepłą goryczą, która powoli rozlała się po kubkach smakowych, a po przełknięciu rozgrzewającego napoju, dodała. — To chyba jak większość facetów, nie? My się tu staramy i wdzięczymy, a wy patrzycie na nas jak nierozumne pięciolatki! Chociaż tu wina jest pewnie obopólna bo nasze metody bywają dziwaczne!
Mogła o tym opowiadać godzinami. Kochała słuchać zwierzeń koleżanek, które rozpaczały, że ich ukochany nie dostrzega babskich zalotów, a później okazywało się, że całe zaloty polegały na napisaniu SMS-a z prośbą o pożyczenie książki i jakże wymownego podobno odgarnięcia włosów za ucho podczas odbierania woluminu. Po cichu Charleigh lubiła śmiać się z takich opowieści, ale prawda była taka, że pewnie wcale nie była lepsza od swoich znajomych. Kobiety miały swój sposób myślenia i działania, który często znacząc różnił się od sposobów myślenia mężczyzn, więc nieporozumienia albo przeoczanie jakichś pozornie oczywistych dla kobiety sygnałów wydawało się problemem nieuniknionym.
Nieunikniona była też odpowiedź na propozycję kuzyna, ale wcale nie była taka prosta jak plotkowanie o reptilianach albo teoretyczne rozważania na temat chorób, które kiedyś strawią ludzkość. Nie lubiła wyciągać ręki o pomoc, nawet w rodzinie. Postrzegała to jako własną słabość, a z tyłu głowy od razu odżywały wspomnienia rozmów z rodzicami, którzy uwielbiali podcinać jej skrzydła uwagami, że po co wkręca się w to aktorstwo, nie poradzi sobie i tylko zmarnuje kawałek życia! Przykre, że okazali się mieć rację, ale odbiegając od ich dobrego przeczucia, obudzili w niej problemy z samooceną, które teraz ujawniały się jako próba pokazania całemu światu, jak świetnie sobie radzi i nie potrzebuje pomocy. Choć potrzebowała czasami. Nawet bardzo. Westchnęła.
Gdybym mogła odpracować... ale dla mnie to by były duże pieniądze, jak to sobie wyobrażasz? — zapytała, zastanawiając się jednocześnie, czy Sean jednak trochę nie oszalał, skoro lekką ręką potrafił wydać kilka tysięcy dla obcej osoby, z drugiej strony... nie znała sytuacji, więc nie chciała oceniać. — Ale może ona była bardzo potrzebująca? A ja i moje studia... — Wzruszyła ramionami. — To wcale nie jest życiowa konieczność.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-W przypadku World Trade Center to akurat można mieć wątpliwości - odpowiedział poważnie i odstawił na stół filiżankę z kawą, by mieć wolne ręce. Jego gestykulacja zdradzała zaangażowanie w temat. - Nie wiem czy wiesz, ale istnieją nagrania, na których widać pociski klasy ziemia-ziemia, które trafiają w budynki już po samolotach, które to nie zdołały bliźniaczych wież zawalić. Podobnie sprawa ma się z Pentagonem: tam też zniszczenia nie pasują do uderze... - nie wytrzymał i parsknął śmiechem. - Przepraszam, to brzmi tak absurdalnie, że nie udało mi się utrzymać powagi. Kiepski byłby ze mnie aktor.
ObrazekTemat zamachów z 11 września był chyba pierwszą teorią spiskową, z jaką się zetknął i nawet zapoznał się z dość dużą materiałów wiążących tę tragedię z amerykańskim wywiadem, tajemniczą grupą najbogatszych ludzi na świecie czy innymi złodupcami, z których każdy kolejny był bardziej absurdalny. Wychodząc z założenia, że nie można dyskwalifikować jakiejś tezy tylko dlatego, że na pierwszy rzut oka wydaje się nieprawdziwa, uczciwie zagłębił się w temat, ale żaden z argumentów nie okazał się na tyle wiarygodny, by przekonać Seana, iż całość nie była po prostu sprawką terrorystów. Mało tego, większość z tych "dowodów" podważyć potrafiłby nastolatek z dostępem do Internetu i podstawową wiedzą na temat weryfikacji informacji.
Obrazek-Tak, dodajmy do naszej ślepoty na kobiece zaloty i samej ich pokrętności dodać jeszcze to, że wielu mężczyzn nie ma odwagi wykonać pierwszego kroku w kierunku kobiety, która im się podoba. Z różnych powodów, bo pewnie nie zawsze jest to nieśmiałość - wzruszył ramionami. - W sumie to cud, że naszemu gatunkowi udaje się tworzyć jakiekolwiek pary.
ObrazekOczywiście, rzeczywistość nie była tak dramatyczna jak ją rysowali przy rozmowie - a przynajmniej nie miało to większego znaczenia populacyjnego, ale w niewielkiej skali, tej dotyczącej konkretnych przypadków taka mieszanka wszystkich składników pewnie potrafiła nieźle namieszać. Sean wychodził jednak z założenia, może nieco zbyt romantycznego, że jeśli dwoje ludzi ma być razem to ostatecznie ani dziwaczne metody kobiet, ani nieśmiałość i ślepota mężczyzn, ani jakiekolwiek inne przeszkody, nie okażą się nie do pokonania.
Obrazek-Wyglądasz jakbyś myślała, że odpracowanie tego zajęłoby ci dziesięciolecia, a nie wiesz czy nie płacę pracownikom znacznie powyżej średniej rynkowej - uśmiechnął się lekko i założył nogę na nogę opierając kostkę o kolano. - Do tego mogłabyś od czasu do czasu zająć się Rancorem.... znaczy moim szczeniakiem - wyjaśnił, żeby nie było wątpliwości odnośnie jego zdrowia psychicznego. Jeszcze nie było tak źle, by myślał, iż opiekuje się potworem z Gwiezdnych Wojen. - Rozumiem, że to nietypowa i być może nieco krępująca cię propozycja z mojej strony, ale nie potrafię znaleźć powodu, dla którego nie miałbym pomóc komuś z rodziny. Dość popieprzonej rodziny, jeśli mam być szczery, więc warto dbać o jednostki normalne, dla których przeszkodą w realizacji marzeń i spełnieniu się jest tak prozaiczna rzecz jak pieniądze. - wrócił myślami do Gin, która powinna teraz czekać na niego w pokoju hotelowym. - Halleluiah... tak, ona potrzebuje pomocy. Dziewczyna ma dwadzieścia lat, nie ma dachu nad głową, formalnego wykształcenia i chyba nikogo na tym świecie. Jest też uzależniona od trawki, pakowania się w kłopoty i ma kompletnie pokręcone życie, więc - westchnął i przymknął oczy. Dobra, raz kozie śmierć, jeśli nie ma zamiaru przed kuzynką się ukrywać przez następne miesiące to ta pewnie i tak się dowie wszystkiego - zaopiekowałem się nią. Wymyśliłem sobie, że uda mi się ją wyprowadzić nieco na prostą, ale chyba za bardzo nie potrafię rozmawiać z dwudziestolatkami o ich problemach, więc na razie niespecjalnie udało się ruszyć do przodu. W każdym razie - zawstydził się nieco, ale uznał, że ta kwestia też wymaga doprecyzowania - my nic nie ten.... Wiesz. Nie o to w tym chodzi. Nie rzucam się na małolaty... czy coś.

Koniec
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gra trzecia

Nie do końca rozumiał postawę defensywną Hope. Dlaczego nagle chciała zerwać kontakt, skoro tak dobrze spędzili popołudnie, noc i poranek? Wydawało mu się, że kobieta łamiąc przysięgę małżeńską z nim, była dużo szczęśliwsza niż na walce którą oglądała z mężem. Zupełnie jakby role się odwróciły i to on był mężczyzną który sprawi, że na jej twarzy zagości uśmiech. Może to samolubne, faktycznie, ale nie zamierzał rezygnować, stąd wszystkie smsy jakie wysłał przez te trzy tygodnie. Po pierwszych zignorowanych smsach nie spodziewał się takiej odpowiedzi. To właśnie wtedy postanowił zapomnieć. Trudno. Było minęło, wolała Luke'a. Na początku, dawał sobie z tym radę, wziął nawet jedną czy dwie dziewczyny z klubu na noc o czym rozpisywały się gazety plotkarskie, których pełno w restauracjach i pubach, jak również portale internetowe, żywiące się plotkami o znanych osobach.
Nic jednak nie było w stanie wybić z jego głowy nauczycielki. Nawet ciała innych kobiet. Te zbliżenia nic dla niego nie znaczyły, a gdy był z nimi myślami wędrował do tamtej pamiętnej nocy.
Nie wytrzymał. Minęło pięć tygodni odkąd nie widział się z Hope, ale pamiętał o jednym. Obiecał bilety na swoją walkę, a on nie rzuca słów na wiatr, dlatego polecił Antonio, znalezienie kobiety. Miał użyć wszystkich dostępnych środków - nie ważne czy będą one legalne czy nie. Za wszelką cenę Dante chciał z nią porozmawiać. Wyjaśnić, dlaczego tak łatwo go odrzuciła. Tamtego ranka zachowywała się tak... naturalnie, więc co się zmieniło? Czyżby aż tak sumienie ją gryzło, by odciąć się od niego całkowicie? Jeśli nie odpowiadał jej jako osoba miała okazję aby to powiedzieć. Nawet w smsie!
Menadżer boksera był również zdeterminowany aby znaleźć Johanson. Jako przyjaciel Navarro, pierwszy raz widział aby zwykła kobieta tak zawróciła mu w głowie. Dodatkowo, nie chcieli żadnych rewelacji na kilka dni przed walką. Dante musiał być skupiony na celu, w końcu miał rywalizować z jednym z najlepszych pięściarzy na globie. Na szczęście jeszcze nie o tytuł mistrza, ale zostało mu nie wiele aby w końcu znaleźć się na samiuśkim szczycie.
Jechali właśnie do klubu gdzie Navarro miał dzisiaj ćwiczyć, lecz najpierw postanowili kupić kawę. Mężczyzna zaparkował na ulicy i polecił przyjacielowi aby poszedł po kawę. Nie zajęło to długo Antonio, lecz gdy już wychodził z dwoma kubkami, natknął się tam na dobrze znaną mu kobietę.
- Przepraszam, to przez przypadek. - ona dopiero wchodziła, a jemu udało się utrzymać oba napoje w dłoniach. - Miłego dnia. - rzucił i zniknął za zakrętem. Dopiero kiedy wsiadł do auta, poinformował kumpla co zaszło. Dante nie mógł przepuścić takiej okazji, dlatego zabrał swoja kawę i ruszył do kawiarni. Od razu zauważył znajomą, dlatego bez zbętnych ceregieli usiadł na krześle naprzeciwko niej. Dopiero teraz zwróciła na niego uwagę, a on uśmiechnął się do niej i upił łyka.
- Mam nadzieję, że to miejsce nie było zajęte. Wiesz, u mnie w domu mam lepszą kawę. - puścił jej oczko i odetchnął głęboko. - Jak życie? Mam coś co obiecałem Ci dać. - zapewne już dawno o tym zapomniała, ale on nie, dlatego zaraz zamachał biletami i położył je przed kobietą.
Chwilę zajęło zanim ludzie ogarnęli kto z nimi siedzi, lecz kilku fotografów już czaiło się aby zrobić zdjęcia!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

trzy | outfit

Trzy tygodnie minęły, które… no cóż, wstyd przyznać przed samą sobą, ale bardzo bolały. Hope, mimo że przecież nie spędziła nie wiadomo jak wiele czasu z bokserem, to się za nim… stęskniła.
Czy to możliwe, skoro praktycznie się nie znają? Najwidoczniej.
Dlaczego więc postanowiła urwać z nim kontakt? Dobre pytanie.
Mimo cudownie spędzonego czasu z mężczyzną uznała, że nie chciała robić… problemu. Przede wszystkim sobie. Bowiem już teraz wiedziała, że ewentualna walka z mężem byłaby katorgą dla wszystkich, którzy byliby związani z tą sprawą. A więc - Dante miałby równie przejebane, jak i ona. Nie miałby zapewne spokoju, a już teraz przecież nie ma przez portale plotkarskie.
Och, właśnie. Plotki. Ploteczki. Wieści odnośnie gwiazd, których jakoś mocno nie śledziła. Tylko dlaczego telefon sam jej podpowiedział, że warto byłoby zapoznać się z informacjami odnośnie Dante’go? To pewnie przez to wcześniejsze, delikatne, prześwietlanie jego osoby na paru stronkach. Świetnie. Tego było jej trzeba. Przeczytania w jakimś pseudo-artykule, że Navarro bawi się w najlepsze, wychodząc z imprez z innymi panienkami. Cudownie. Skoro podszedł do tego w taki sposób, to dlaczego do niej wypisywał? Nie miała bladego pojęcia. I w sumie to podobno nie jest już jej sprawa.
Nieważne. Nie miała zamiaru się przejmować. Miała w planach powrócić do swojego życia jakby nigdy nic. Luke nie zorientował się o czymkolwiek. A i ona sama świetnie maskowała fakt zdradzenia go. Co prawda, do kłótni między nimi nadal dochodziło - jakie naturalnie w dalszym ciągu prowokował nie kto inny, jak właśnie pan domu, lecz to nie stanowiło wielkiego problemu. Z czasem to po prostu coś normalnego. Ba, zdziwiłaby się i obchodziłaby dany dzień jako święto, gdyby do choćby najmniejszej sprzeczki nie doszło!
Po zakończonych na dzień dzisiejszy zdecydowała się wybrać na kawę, aby nie musieć powracać szybko do domu. Co prawda, nie było jeszcze Luke’a w nim, niemniej nawet bez jego osoby nie czuła się we własnych czterech ścianach dobrze. Zdecydowanie wolała jeszcze te wolne chwile spędzić na mieście, w kawiarni czy gdziekolwiek. Kto wie - może po wypiciu kofeinowego napoju pójdzie na mały shopping, co by poprawić sobie choć odrobinę samopoczucie? Całkiem niegłupio to brzmi!
Nie sądziła jednak, że jej dzień zostanie diametralnie zmieniony przez jednego człowieka. Człowieka, od jakiego chciała się odciąć, choć jednocześnie nie chciała tego robić. W sumie to bardziej - nie chcem, ale muszem, jak to się mówi.
Wszystko zaczęło się od przypadkowego wpadnięcia na wychodzącego mężczyznę, w jakim rozpoznała… menadżera Navarro. O nie. Tylko nie to. Chciała uniknąć spotkania z jednym bądź drugim, a niestety jej się to kompletnie nie udało na przestrzeni tego czasu, odkąd napisała wiadomość do pięściarza. Liczyła jedynie na to, że nie znajdował się w pobliżu sam Dante, bo wtedy będzie miała przekichane. Chyba. Tak przypuszczała. Sądziła jednak, że mężczyzny nie ma w okolicach, wysyłając przyjaciela samego po kawę. - To ja przepraszam, miłego dnia - odparła prędko, uśmiechając się przepraszająco, a nim się obejrzała i zdołała odpowiedzieć, to on zniknął. Aha. W sumie dla niej lepiej.
No ale cóż… przeliczyła się prędzej, niż przypuszczała.
Zamówiła kawę, zajęła miejsce i zaczęła przeglądać elektryczny dziennik jednej z klas, z jaką ma jutro zajęcia. Musiała im wymyślić jakiś fajny test, ale jednocześnie sprawdzający wysportowanie uczniów. Nie zwracała na cokolwiek i przede wszystkim kogokolwiek uwagi, skupiając się na w sumie naprawdę ważnej sprawie. Szkoda jednak, że jej zwrócenie uwagi na to sprawiło, iż nie zdołała przyczaić wejścia konkretnej osoby. To było niczym jak strzał w kolano, bowiem ten ktoś zdecydował się natychmiastowo skierować kroki w kierunku stolika, jaki zajmowała. A gdy zajął wolne krzesełko, wręcz podskoczyła na swoim miejscu, przenosząc lekko spanikowane spojrzenie na Dante’go. - Co Ty tu robisz? - wyrwało się praktycznie od razu po jego słowach, po czym delikatnie się rozejrzała. Nikogo znajomego nie było. Na całe szczęście. - Nie było zajęte - sprostowała mimo wszystko na szybko, przyglądając się mu uważnie. - Wszystko ok… - urwała, widząc bilety. - Dante… Nie trzeba… - odparła, wzdychając ciężko, a kątem oka dostrzegła paparazzi. Świetnie! Tego jej brakuje, żeby trafić na okładki tabloidów czy na główne strony portali plotkarskich! - Znaczy bardzo dziękuję za bilety i w ogóle, ale… naprawdę nie trzeba. Zresztą, chyba coś mi się kojarzy, że na ten dzień mamy zaplanowane wyjście do znajomych - oj tak, Hope, kłam dalej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli już los sprawił, że jakimś cudem bez zbędnego szukania danego dnia, udało mu się znaleźć Hope to nie zamierzał przepuścić okazji do rozmowy. Spokojnie, nie zamierzał nic więcej robić, poza podarowaniem biletów i zadaniem kilku pytań które nurtowały go od dobrych kilku tygodni. Nie zrobił przecież nic źle. Nie zmuszał kobiety do zbliżenia... sama wręcz je zapoczątkowała, więc dlaczego tak nagle postawiła na nim krzyżyk? Nie jest chyba złym materiałem na kochanka? Znaczy... już nawet nie o to chodziło. Domyślał się, że może być jej trudno przez sam fakt zdradzenia męża i złamanie przysięgi małżeńśkiej, jednakże jeśli było jej tak dobrze, to czemu tego nie powtórzyć? A nawet jeśli, to Navarro nie zamierzał rozbijać związku Johanson. Nawet jeśli marzyło mu się spędzenie większej ilości czasu z nauczycielką, to bycie znajomymi, też może być jakąś formą pocieszenia, lecz takie całkowite zerwanie relacji? Nie mógł na to pozwolić.
Usadowił się na krzesełku, pewny siebie (bo przecież taki jest zawsze!) i z zaciekaweniem spoglądał na towarzyszkę kawiej rozkoszy.
- A wiesz, przechodziłem ulicą i zobaczyłem taką pewną kobietę, co to odcięła się ode mnie jednym smsem. Pomyślałem, że na pewno będzie chciała mieć okazję do wyjaśnienia tak gwałtownej decyzji. - czy to już jest wystarczająca odpowiedź która zaspokoi ciekawość Hope? Miał taką nadzieję, bo wytłumaczył to najprościej jak potrafił. Nie był zły. Chciał poznać przyczynę nagłej ciszy, aby mieć czystą głowę, bo może jednak to on coś złego zrobił? Wiedział, że teraz tylko i wyłącznie musi skupić się na walce, ale jego myśli biegły w kierunku ciemnowłosej.
- A no jeśli ze znajomymi to trzeba było mówić, dla nich też mogę załatwić wejściówki. - oj nie, tak łatwo nie odpuści. Widział, że kobieta próbuje go spławić, a on nie miał zamiaru dać się podejść jak małe dziecko.
Rozejrzał się, widząc paparazzich jedynie westchnął. Nie mógł na to wpłynąć. Jest osobą publiczną, będą węszyć i szukać sensacji dopóki ta nie okaże się prawdą. Pomachał do nich, a oni jakby zdziwnieni że ich widzi, odwrocili się w drugą stronę. Tępe dzidy.
- Wiesz... bilety obiecałem także nawet jeśli nie przyjdziecie, będzie mi lżej na sercu że je wam dałem. A teraz... dlaczego tak nagle zerwałaś kontakt? To przeze mnie? Czy może... - ściszył głos i spojrzał w oczy Hope - to co zaszło tamtej nocy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świetnie. Musiał to zrobić. Nie mógł odpuścić. Nie potrafił zwyczajnie zostawić tego za sobą. I nie tyle, że musiał to zrobić... ale i zdecydował się na to w miejscu publicznym, jak tylko miał sposobność po przypadkowym spotkaniu na mieście. Wprost cudownie. A jedyne co jej pozostało, to chyba zapadnięcie się pod ziemię. Uciekała spojrzeniem w bok, zaczynała delikatnie się denerwować, co próbowała skutecznie tuszować w momencie upijania kawy. Może rzeczywiście powinna była się z nim zobaczyć, aby załatwić to jak dorośli ludzie? Jakby nie patrzeć, zasługiwał na to w stu procentach. Szkoda jednak, iż dopiero teraz na to wpadła. Za późno na cofnięcie czasu, przeszłości nie zmieni. Przez swoją głupotę i głupie decyzje musi zmierzyć się z obecną sytuacją, nie mogąc znów olać czy uciec.
- Może i będzie chciała, ale... nie tutaj. I nie teraz - odparła wymijająco, jednak dokonując skoku w bok, tym samym chyba uciekając od odpowiedzi. - Dante... - miała zacząć dalszą kwestię, jednakże prędko z tego zrezygnowała. Na dodatek mężczyzna powiedział następnie coś, co ja kompletnie wbiło w ziemię. Nie takie było założenie powiedzenia o wypadzie do znajomych. Wzięła dyskretnie głębszy wdech, nie wiedząc co teraz zrobić. Czuła, że Navarro zdecydowanie łatwo jej nie odpuści. I kto by pomyślał, że to facet będzie próbował utrzymać kontakt z daną kobietą po przespanej nocy - nie na odwrót.
- Nie chcemy się narzucać... Tym bardziej, że gdzieś konkretnie będziemy się wybierać - nie ma to jak dalsze brnięcie we własne kłamstwo... świetnie Ci idzie, Johanson! Tylko tak dalej! - Luke wybiera miejsce ze znajomym, a my z koleżanką się mamy dostosować - wyjaśniła dokładniej, lekko się uśmiechając. Jedynie po to, żeby to brzmiało prawdziwie.
Dobrze, że paparazzi się nieco speszyło na widok dostrzeżenia ich przez Dante'go. Odwrócili się, niemniej... co już porobili zdjęcia, to ich. I to takie zdjęcia, na jakich ona się znajduje. Świetnie. Tego jej brakowało, tego właśnie było jej trzeba.
- Naprawdę nie trzeba. Serio, ale bardzo dziękuję i w swoim i w imieniu Luke'a - odparła z lekkim uśmiechem, dziękując tym samym za to, co chce dla nich zrobić. To naprawdę miły gest, ale... niepotrzebny. Lepiej będzie nie prowokować następujących, możliwych, okoliczności na wydarzeniu.
Nie potrafił w dalszym ciągu odpuścić. Cudownie. - Dante... Ja... nie wiem co Ci mogłabym powiedzieć... - odparła z westchnieniem, którego już nie ukrywała. - To nie jest Twoja wina. Ale to wina tej nocy... Znaczy. Nie. Źle. Bo ta noc była naprawdę cudowna. Po prostu... Mimo, że tego nie żałuję, to ona nie powinna mieć miejsca. Bo teraz... czuję się z tym lekko niezbyt dobrze. Zdradziłam Luke'a. Nigdy nie sądziłam, że będę zdolna do tego... a teraz... to takie dziwne uczucie. Rozumiesz o co chodzi? - zapytała na koniec niepewnie, nie wiedząc czy rzeczywiście zostanie zrozumiana. No bo w końcu to ona tutaj jest mężatką, a on? Nie posiadał zobowiązania względem drugiej osoby. - Przepraszam. Wiem, że nie powinnam tak się zachowywać, ale... nie wiedziałam jak inaczej się do tego zabrać... Przepraszam...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze jest zła pora na rozmowę z nim, ponieważ na mieście nigdy nie będzie miał spokoju. Przyzwyczaił się do tego i nie przejmował dziennikarskimi hienami, po prostu akceptując to co ze sławą się wiąże. Nie ma się życia prywatnego, chyba że znikasz na kilka miesięcy w dziczy. No ale wtedy zaczynają się pytania: Co się stało? Gdzie się podział? Czy to koniec jego kariery? Dlaczego uciekł? i bla bla bla. On jednak zamierzał rozmówić się z kobietą teraz, nawet jeśli to sprawiało iż czuła się niekomfortowo. Jasne nie chciał aby tak było, ale nie zmieni faktu że jest osobą publiczną, wiecznie na świeczniku i w kręgu zainteresowania mediów. Zwłaszcza że za kilka dni walka. Nie skomentował słów kobiety brnąc dalej i widząc, że ona ewidentnie chce się go pozbyć stąd jak najszybciej.
- Double date, rozumiem. - powiedział to jednocześnie wzrokiem podążając na obrączkę kobiety. Miał wrażenie, że jest na spalonej pozycji przez to iż postanowili przekroczyć granice. Nie powinni tego robić i chyba Hope starała się mierzyć z konsekwencjami, przez które jej życie się pokomoplikowało. Ale Dante też nie było łatwo, w szczególności, że nie mógł pozbyć się kobiety ze swojej głowy. Byłoby łatwiej gdyby była jednonocną przygodą po której żyłby tak jak dalej. Nie. Tutaj musiało coś się pojawić, że dalej nie mógł pogodzić się z tak nagłym zerwaniem kontaktu.
- Zrobicie z nimi co chcecie, możecie je sprzedać. - bo jeśli tak bardzo nie chciała iść na tą walkę to nie ma problemu.
- Nie rozumiem, bo sprawy ze mną są skomplikowane i nikt nie przyrzekł mi milości do grobowej deski, ale z drugiej strony... Dlaczego chciałaś to zrobić? Jesteś szczęśliwa z Lukiem? Wszystko wam się układa? Wypiliśmy trochę wina, ale... musiałaś mieć jakiś punkt zapalny aby to poszło dalej... - nie że był znawcą od psychiki ludzkiej, ale uważał iż coś jest na rzeczy. Nawet jeśli się nie dowie to trudno.
- Chciałem po prostu wiedzieć, dlaczego tak mnie potraktowałaś, to tyle. - powiedział lekko smutny, wiedząc że chyba faktycznie musi odpuścić bo kobieta nie wybierze go ponad męża. Są rzeczy silne i silniejsze w tym wypadku relacja z kochankiem musi pójść do szafy i tam już pozostać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sprzedanie biletów w sumie nie było takim głupim pomysłem, ale… serio? Miała udawać, że nic się nie wydarzyło i jeszcze w dodatku zarobić na jego hojności, gdy ten zaprasza ją i jej męża na kolejną walkę w mężczyzny wykonaniu? To by było trochę, a nawet bardzo chore ze strony Hope, nie można tutaj inaczej stwierdzić. Niemniej, cóż miała poczynić, skoro ten tak się uparł na to, aby wzięła te zaproszenia?
Czuła się niesamowicie źle. Czuła się tak, jakby stała między młotem a kowadłem, chociaż dopiero co powiedziała co innego. Zupełnie tak, jakby dała mu do zrozumienia, iż ich relacja na dalszym etapie… nie będzie miała kiedykolwiek miejsca? Tylko czemu cholera jednocześnie chciałaby, aby ciąg dalszy nastąpił? Kolejne pytania jawiły się w głowie nauczycielki, na jakie kobieta nie potrafiła znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Z drugiej zaś strony - może to i lepiej, bowiem posiadałaby jeszcze większe zakłopotanie w chwili, gdyby wiedziała bądź uświadomiłaby sobie to bądź tamto? Ta rozmowa stawała się coraz gorsza…
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Dante wydawał się być typem człowieka, który tak prędko jej nie odpuści - ani dziś, ani kolejnego i jeszcze następnego dnia. Kto wie - może i miesiącami będzie próbował ją jakoś do siebie przekonać? Nie znała go na tyle, aby móc stwierdzić jaki scenariusz w zachowaniu boksera będzie miał rzeczywiście miejsce, mogła jedynie przypuszczenia wysnuwać w momencie obserwowania obecnego zachowania mężczyzny.
- Nie mam tutaj logicznego wyjaśnienia dlaczego chciałam to zrobić. Ty też pewnie nie masz takiego wytłumaczenia, bo mogłeś przerwać w każdej chwili, tak jak i ja mogłam to zrobić. A mimo to… popłynęliśmy z prądem, wyszło jak wyszło. I czego naprawdę nie żałuję. Po prostu to się stało. I nie potrafimy tego wymazać… i o tym zapomnieć - spojrzała na mężczyznę niepewnie, wzdychając delikatnie, choć chwilę wcześniej wzięła niesamowicie wielki, głęboki wdech do płuc poprzez usta, co było aż słychać. - Dante… co mam Ci powiedzieć? Że nie układa mi się z nim? Mam się zwierzyć z czegoś, czego nikomu nie mówię? I jaki to ma mieć cel? Że zrobi mi się lżej? Nie zrobi, ale tak. Nie jestem szczęśliwa w swoim małżeństwie, z którego nie tyle że nie chcę, co nie mogę uciec. Nie znasz go, nie pozwoliłby mi tak łatwo od siebie odejść… Robiłby mi wiecznie pod górkę… Nie mówiąc już o tym, ile mu zawdzięczam, jak bardzo mi pomógł w momencie, kiedy akurat to było naprawdę potrzebne… - nie wiedziała po co to mu mówiła. Co go to miało obchodzić? Przecież… była tylko jednonocną przygodą… a może… właśnie nią nie była?
- Przepraszam, Dante. Niepotrzebnie to mówiłam. To nie jest Twoja sprawa. Nie musisz o tym wiedzieć. To… to moje… to moja sprawa… - ucięła, upijając w tym momencie łyka kawy. W dosłowną chwilę zrobiło jej się tak sucho w gardle, że musiała to prędko jakkolwiek ugasić. Szkoda jednak, że napój kofeinowy akurat do tego zadania nie jest najlepszym kandydatem. Niemniej jak to się mówi - lepszy rydz, niż nic. - I naprawdę przepraszam, że tak wyszło. Nie zasłużyłeś na to, bo jesteś świetnym facetem. Po prostu trafiłeś na nieodpowiednią kobietę, mówiąc tu oczywiście o mnie. Gdybyśmy się wcześniej, jak jeszcze byłam studentką spotkali… oj, wierz mi. Nie pozwoliłabym Ci uciec… - zażartowała, co było widać poprzez delikatny uśmieszek jaki wystąpił na jej wargach w tą sekundę owej wypowiedzi. - Ale niestety spotkaliśmy się za późno… - dodała, gdzie tu doszło do całkowitej zmiany - a w jej tonie głosu słychać było szczery… ból? Zawód, że właśnie nie doszło do ich spotkania parę lat wcześniej? Całkiem możliwe. - Nie wiem co jeszcze mogłabym Ci powiedzieć. Po prostu przepraszam.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słuchał jej argumentacji starając się zrozumieć złożoność myśli Hope. Czy dla niej to zbliżenie nic nie znaczyło? Miał zostać po prostu znajomym, z którym kiedyś przeżyła jednonocną przygodę. Znaczy zrozumy się dobrze. Jemu to nie przeszkadzało, ale zastanawiał się co nią kierowało gdy postanowiła przyjść do jego sypialni. Zwykła potrzeba, czy jednak uwarunkowana czymś... obawa? Nie miał pojęcia jak wygląda jej związek z Lukiem i nie pchał by się miedzy nich, gdyby coś mu tu nie grało. Miał wrażenie, że kobieta mimo wszystko nie jest z nim szczera. Stara się na siłę odsunąć, aby pokazać że to nie był akt desperacji i chęci poznania jak to jest z innym mężczyzną przeżyć te kilka chwil uniesienia.
Po jej słowach już rozumiał, że zostala niejako uzależniona od męzczyzny. Bała się... nawet jeśli chciałaby to coś się może wydarzyć. Tylko co?
Poprawił nogę na nodze i upił kolejny łyk kawy jakby od niechcenia, jednocześnie próbując zrozumieć kobietę. Szło mu to opornie, ale przecież dostał odpowiedź na swoje pytanie, a przynajmneij tak mogł osię wydawać. Nie miał pojęcia czy wciska mu bajeczke, czy jednak faktycznie jest tak jak mówi.
- Twoja... - powtórzył jakby utwierdzając ją w przekonaniu, że nieproszony nie będzie się wtrącał. Jeśli to nie jest jego sprawa, odpuści. Nawet jeśli wolałby poznać bliżej Hope i stać się dla niej kimś więcej. Rozbijanie małżeństw to piękna historia na media plotkarskie i nieodzowne zainteresowanie paparazzich, ale nie tego pragnął. Chciał by kobieta po prostu była szczęśliwa. Nie uwięziona jak księżniczka w wierzy... bo rycerz może nie nadejść...
Uśmiechnął się delikatnie na jej słowa. Te kilkanascie lat temu nie byłby warty uwagi Johanson. Sam doskonale o tym wiedział, ale już nie rzucił tego głośno. Nie podkopywał swoich własnych morali.
- Nie przepraszaj. Po prostu chciałem wiedzieć. Wiesz, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Zachowaj bilety, zrób z nimi co chcesz. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - puścił jej oczko po czym podniósł się z krzesełka i wyszedł z kawiarni. Wrócił do samochodu i menadżera ale nie odezwał się słowem, nawet wtedy gdy dojechali do siłowni.

/ztx2

autor

sometimes all you can do is lie in bed and hope to fall asleep before you fall apart
Awatar użytkownika
30
162

przelewam siebie na płótno

prowadzę antykwariat

elm hall

Post

Pierwszy raz zawróciła się żeby sprawdzić, czy na pewno zamknęła drzwi. Choć klamka ugięła się pod naciskiem jej dłoni, zamek pozostawał niewzruszony. Za drugim razem postanowiła odwołać spotkanie. Długie palce miarowo wystukiwały rytm na telefonie, odnajdując właściwe klawisze. Zawahała się tylko w miejscu, w którym widniał przycisk "wyślij". Przez kilka sekund stała w miejscu, ze wzrokiem utkwionym w wygasający ekran, czując jak serce zastyga jej w krtani. O ile nie jest to możliwe ze względów czysto fizycznych, o tyle była niemalże pewna, że w tym momencie zdarzył się cud, a całe zajście rzeczywiście miało miejsce. Prychnąwszy pod nosem z czystej dezaprobaty dla samej siebie, wsadziła telefon z powrotem do kieszeni i postanowiła, że tym razem nie zawróci.
Trzeci raz miał miejsce tuż przed wejściem do kawiarni. Szyby odbijały promienie słoneczne, jakby z czystej złośliwości, uniemożliwiając jej zajrzenie do środka. Nawet samotny, zagubiony na niebie obłok, ominął je, stając po przeciwnej stronie barykady. Kolejny raz zawahała się i nim dłoń powędrowała w stronę pośniedziałej klamki, cofnęła ją i zniknęła za winklem, pospiesznie odpalając papierosa.
Nie paliła od dwóch dni. Kiedy Twoim mieszkaniem staje się na bliżej nieokreślony czas wnętrze samochodu, zaczynasz bardziej zwracać uwagę na niepotrzebne wydatki. Tym razem uległa, połykając dym, jakby od tego zależało jej życie. Czas również nie był jej sprzymierzeńcem. Dwa razy się zakrztusiła.
Choć nie była ani o krztynę spokojniejsza, czwarty raz już nie zawróciła. Uniósłszy głowę dumnie do góry, skierowała się do wnętrza kawiarni. Przyjemny chłód otulił jej ciało. Przez chwilę stała w wejściu, pozwalając żeby oczy przywykły do półmroku panującego na sali. Dopiero po kilku sekundach dostrzegła w kącie znajomą twarz. Twarz budzącą w niej mnóstwo skrajnych emocji. Najczęściej tych, które namawiały ją do odwrotu. Chociaż całe jej ciało w jednej chwili zaczęło drżeć, jakby jej żyły wypełniła kipiąca, niezidentyfikowana substancja, nie opuściła głowy nawet o milimetr, kierując się w stronę stolika.
- Więc... Potrzebujesz mojej pomocy? - nacisnęła spust i wymierzyła kpiący uśmiech w jego stronę. Być może dostrzegł jak kącik jej ust zadrżał, zdradzając gryzący niepokój. Zajęła miejsce na przeciwko, opierając podbródek na ciasno splecionych palcach. - Wiesz, może i jest tak jak mówiłeś, nie pracuję w policji, ale to też jest moja sprawa i gwarantuję Ci, że oprócz tego co posiadam, mam jeszcze parę asów w rękawie - znaczącą kwestią w tym wypadku był fakt, że Maggie nie obowiązywały żadne procedury.
There used to be a time you took all my light
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾

autor

lena

And then I am going to rattle the stars.
Awatar użytkownika
33
187

Właściciel klubu nocnego

Dragon Club

belltown

Post

– 1 – Chyba zwariował.

Ta myśl towarzyszyła mu dzisiejszego poranka, kiedy szykował się na spotkanie z escort girl. Niebieskie oczy uważnie wpatrywały się w jego twarz, kiedy stanął przed lustrem żeby strzepnąć z białej koszuli niewidzialny pyłek. Zaczynał dostrzegać pierwsze oznaki mijającego czasu, gdzieniegdzie zmarszczki zdobiły jego czoło, zwłaszcza kiedy unosił do góry brwi. Ściśnięte mocno usta, drgnęły lekko kiedy rozwarł wargi a westchnienie wydarło się z jego ust wraz z powietrzem ulatującym z jego płuc. Co on takiego wyprawiał? Ten świat biznesu zaczynał go męczyć, a fakt, że samotnie przez niego szedł powodowało tylko powstawanie plotek. Na najbliższy bankiet postanowił wynająć sobie dziewczynę, która będzie ładnie wyglądać u jego boku.

Potrzebował w tym momencie tyle. Ubrany w jego mniemaniu dość luźno, przeczesał jeszcze palcami włosy. Próbował się uśmiechnąć i chwycił za kluczyki swojego samochodu wiszące zaraz koło lustra. Kiedy wychodził z domu przywitał go delikatny wiatr, który przyjemnie chłodził jego skórę. Nie obyło się także bez klimatyzacji w samochodzie, a skórzaną kurtkę odrzucił na siedzenie pasażera.
W kawiarni był parę minut przed czasem zajmując jeden ze stolików w kącie, tuż koło dużego okna z którego widział ludzi przemierzających ulicę. Za dzieciaka lubił przychodzić w takie miejsca ze swoją matką i dopowiadać sobie historię każdej osoby, która ich mijała.
O ten pan się spieszy! Zapewne jest spóźniony na ważne spotkanie.
Ta pani jest uśmiechnięta i zagapiona w telefon! Musiała dostać jakąś miłą wiadomość przed chwilą.

Obserwowanie innych jak i wyciąganie wniosków z ich postawy, czy mimiki twarzy weszło mu w krew. Niektórzy mówią, że oczy są zwierciadłem duszy, dla Rowana także dużo mówiły o człowieku inne czynniki. Delikatny uśmiech, czy rumieńce na twarzy, albo ściśnięte usta bardzo dużo mówiły o obecnym samopoczuciu, czy odczuciu innego człowieka. Goldman nigdy nie był zbyt konfliktowym człowiekiem. Czekając na dziewczynę z którą się umówił z nudów zaczął chyba już dziesiąty raz tego dnia przeglądać jej portfolio w aplikacji telefonu. Wybrał ją, bo na jednym zdjęciu urzekł go jej uśmiech.
Miał tylko nadzieję, że warunki postawione przez niego będą dla niej korzystne, bo pieniądze w tym przypadku nie grały żadnej roli. Drugą rękę oparł o blat stolika wystukując na nim jakiś nieznany mu rytm, zapytany przez kelnerkę czy sobie czegoś życzy, odpowiedział tylko, że na kogoś czeka.

Aurora S. Wilburn

autor

-

Awatar użytkownika
25
170

escort girl

tam gdzie sobie życzysz

chinatown

Post

#4
outfit

Spotkania zapoznawcze z klientami nie były dla niej niczym nowym, a jednak zawsze się nimi stresowała. Była już na dziesiątkach takich spotkań, większość z nich przebiegała podobnie – przekazanie najważniejszych informacji, nawet jeśli były one w portfolio Aurory, wysłuchanie wymagań i oczekiwań klienta, nawet jeśli dostała te wytyczne mailowo, a także kilka minut luźnej rozmowy i próby nawiązania kontaktu, by przy następnym spotkaniu zachowywać się naturalniej. Aurora była już wyczulona na reakcje, gesty i miny swoich klientów, potrafiła czytać między wierszami, gdy mówili tak, jakby się wstydzili albo gdy dla własnego komfortu chcieli myśleć o relacji z nią mniej biznesowo. Zdarzały się sytuacje, gdy klienci nie rozumieli zakresu jej obowiązków, a także granic, które stawiała, a wtedy ich znajomość kończyła się po pierwszym spotkaniu. Stawiała granice dla własnego komfortu i bezpieczeństwa. Z tego też powodu wolała pracować dla agencji, która przesiewała klientów, czasami sugerowała wybór kandydatki, a czasami po prostu dziękowała za współpracę. W tej branży, tak jak w wielu innych, w których obracało się ogromnymi sumami, nie można było sobie pozwolić na błędy i problemy, które ciągnęłyby się miesiącami, pozostawiały niesmak i ściągały niepotrzebną uwagę.
W kawiarni pojawiła się punktualnie, nie miała w zwyczaju się spóźniać, zresztą była umówiona w celach biznesowych i to mogłoby się nie spodobać jej klientowi. Ubrana kolorowo, czyli tak jak lubiła, ale balansując na granicy casualowego i biznesowego stroju. Pierwsze spotkanie było dobrą okazją, by zaprezentować się na żywo. Zdążyła już na początku swojej kariery zauważyć, że mężczyźni zwracali uwagę na wszystko, a skoro mogli wybrać ją z katalogu, to chcieli, by wyglądała tak, jak to sobie wyobrazili.
Stanęła w przejściu i rozejrzała się po wnętrzu kawiarni, szukając mężczyzny, z którym była umówiona. Przy dwóch stolikach siedziały pary, przy kolejnym matka z dzieckiem, dopiero po drugiej stronie dostrzegła siedzącego samotnie mężczyznę, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowała, była pewna, że to właśnie on na nią czeka. Na jej twarzy od razu pojawił się szeroki i ciepły uśmiech, gdy ruszyła w jego stronę.
– Cześć, jestem Skye. – odezwała się, gdy mężczyzna wstał. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, by uścisnąć tę jego. W tej pracy używała imienia Skye, próbując oddzielić sferę zawodową od życia prywatnego. Jednak jeśli ktoś tylko chciał, by wybrała inne imię, nie miała z tym żadnego problemu. – Chociaż to już chyba wiesz. – dodała, wzruszając lekko ramionami. Miał jej portfolio, które wyglądało jak cv, a więc wiedziało niej naprawdę sporo. Musiał coś o niej wiedzieć, skoro postanowił ją zatrudnić.

Rowan Goldman

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Genesee”