WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 001.
Każda daleka podróż, którą odbywał miała swoje specjalne miejsce w jego sercu. Nowy kontynent czy nowy kraj - wszystkie miejsca to zupełnie nowa kultura, nowi ludzie i cała masa wyciąganych lekcji, które zmieniały życie człowieka od pierwszych chwil. Jego praca od początku wiązała się nie tylko z fotografią i dziennikarstwem ale także na zawiązywaniu nowych znajomości, rozwijaniu empatii i pomocy tym ludziom; to był naprawdę dobry początek długiej i jakże ciekawej podroży. Programy misyjne nie stanowiły dla niego żadnego rodzaju zarobku, gdyż cała inicjatywa skupiała się tylko i wyłącznie na niesieniu pomocy ubogim krajom całego świata. Nie dostawałeś nic w zamian poza wyżywieniem i niepowtarzalnym doświadczeniem. Owszem, Lenny zabierał ze sobą wszędzie swój aparat jednak pewne rzeczy zostawiał wyłącznie dla siebie. Wszystko opisywał w swoich felietonach i obrazował zdjęciami, jednak nie traktował tego jak pracę.
Nie był to pierwszy wyjazd bruneta, często wracał do najdzikszych zakątków Afryki bo pomagać w odbudowie zniszczonych, ubogich wiosek. Nie tylko dlatego, że tak nakazywało mu serducho i próbował poukładać własne życie do kupy ale tym razem wrócił też przez wgląd na nią. Nie znał jej i ich kontakt podczas ostatniej misji ogranicza się wyłącznie do ciepłych spojrzeń, uśmiechów i krótkiego spaceru, który wyrył się w pamięci mężczyzny po dziś dzień. Byłoby znacznie łatwiej utrzymać jakiś kontakt gdyby nie zgubił jej numeru na jednej z wygniecionych chusteczek, którą wręczyła mu przed powrotem do domu. Nie miał pojęcia czy uda im się ponowni spotkać w tym samym miejscu i nie spodziewał się cudów, jednak kiedy tylko ujrzał ją z wielkim, podróżniczym plecakiem przy gromadce kenijskich dzieci. Już w pierwszych dniach wolontariatu postanowił wykorzystać drugą szanse i spróbować ponownie zawiązać relacje z brunetką. Cały dzień spędzili na znoszeniu drewnianych desek oraz tworzeniu ścian w kilku okolicznych domach. Kilka razy nawet wymienili się uśmiechem i zdołał pomóc jej z deskami jednak dopiero po skończonej pracy zdołał odciągnąć jej od dzieciaków i zamienić z nią kilka słów.
- Nie miałem pewności czy znów się spotkamy i szczerze mówiąc, liczyłem na to, że tak się stanie - zagaił przecierając czoło od potu i uśmiechnął się szeroko. Czekał na kolejne spotkanie cholernie długo i skoro los chciał by ponownie spotkali się w takich okolicznościach to dlaczego miał nie spróbować znowu? Skoro ostatnim razem dała mu swój numer telefonu to na pewno zastanawiał ją brak jakiegokolwiek odzewu z jego strony, chciał się prędko wytłumaczyć.
- Zgubiłem chusteczkę na której zapisałaś mi swój numer, nie miałem jak zadzwonić - dodał w końcu i westchnął głośno, czując się jak skończony, mazgajowaty idiota.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-1- Czasami miała wrażenie, że pomaganie ma po prostu w genach, odziedziczyła je zwłaszcza po mamie, chociaż jej ojciec też był skory do wspomagania innych. Oczywiście w czasie, gdy była małym brzdącem żadne z jej rodziców nie porywało się na dalekie podróże, robili to bardziej lokalnie czy przelewając różne sumy na potrzebujących, ale jednak. Opowieści o misjach towarzyszyły jej od najmłodszych lat. Od zawsze słyszała, że trzeba się dzielić i pomagać, co stało się dla niej totalnie naturalnym odruchem. Nikt nie powinien być zdziwiony tym, że w końcu i ona wyruszyła na misję.
Było ciężko, ale nikt nie obiecywał że będzie łatwo. Żar lejący się z nieba, całkowicie inny standard życia, niż ten do którego była przyzwyczajona. Mimo wszystko uważała to za niesamowity czas w swoim życiu. Dzika i gorąca Afryka była na swój sposób była piękna w swojej prostocie, chociaż momentami niebezpieczna. Poznała tam też niesamowitych ludzi, i tych miejscowych, i takich jak ona, którzy przyjechali tutaj, aby zrobić dla innych coś dobrego. Wychodziła z założenia, że każdemu w życiu przydałaby się taka inicjatywa, chociażby miesiąc tylko po to, aby oderwać się od smartfona, kablówki, by przestać gonić za pieniędzmi i codziennie budzić się z myślą by chcieć więcej. Tutaj czas płynął zupełnie inaczej, wartości były inne i okazywało się, ze dom z desek może cieszyć dużo bardziej niż nowy luksusowy samochód. Wróciła do Seattle, nie czuła się tam źle, ale po pewnym czasie poczuła, że chce wrócić, że może tam zrobić jeszcze więcej. Nie zastanawiając się zbyt długo skontaktowała się z kim trzeba, załatwiła formalności i spakowała plecak.
Stała otoczona gromadka dzieci, gdy nagle ich spojrzenia się spotkały. Posłała tylko delikatny i niezbyt pewny uśmiech w jego stronę. Nie byli tu przecież po to, aby okazywać urazę, byli w jednej drużynie i przez następne kilka miesięcy będą musieli współpracować bez względu na to, co się między nimi zdarzyło.
Poznali się na poprzednim wyjeździe, niemal od początku złapali wspólny język, a pod koniec udało im się nawet spędzić parę chwil jedynie we własnym towarzystwie, zostawiła mu wtedy swój numer telefonu, ale nie doczekała się żadnego odzewu…
Tutaj jednak nie było miejsca na sentymenty. Krótka chwila na ulokowanie się w wyznaczonych miejscach, łyk wody i trzeba było zabrać się do pracy. Na początku zaabsorbowały ja dzieciaki, to nimi miała się głównie zajmować więc od samego początku próbowała złapać kontakt z tymi ciekawskimi, ale jednak trochę nieufnymi stworzeniami. Później zakasala rękawy do pomocy przy stawianiu domów. Wiedziała, że czeka ją tu ciężka praca, ale była na to przygotowana.
Dopiero pod wieczór mieli chwilę na złapanie oddechu i wtedy właśnie zagadnął ją Lenny. - Ciebie też miło widzieć. - Stwierdziła przyjaźnie poprawiając włosy, które były zwinięte w kok na czubku głowy. Nie było tu przecież czasu na strojenie się czy cokolwiek z tych rzeczy. - Nadzieja ponoć zawsze umiera ostatnia. - Rzuciła śmiejąc się cicho i nie miała to być żadna złośliwość w jego stronę, bo niby dlaczego? Nie obiecywał jej przecież niczego, nawet tego, że będą utrzymywać kontakt. Czy ona liczyła na to, że go tutaj spotka? Musiałaby skłamać mówiąc, że o tym nie myślała, że gdzieś tam nie rozpaliła się iskierka nadziei na to, że może i tym razem będzie im dane ponownie spędzać ze sobą czas. - Jasne, rozumiem, każdemu mogło się zdarzyć. - Przecież kawałek zniszczonej chusteczki nie był żadnym skarbem i nic dziwnego, że przy rozpakowywaniu mogły wylądować w koszu razem z innymi niepotrzebnymi rzeczami. - Co u Ciebie? Czytałam Twój felieton z poprzedniej misji, wyszedł naprawdę świetnie, tak samo jak zdjęcia. - Przesunęła się lekko na prowizorycznej ławeczce, na której siedziała, tak zupełnie podświadomie robiąc mu miejsce, gdyby chciał dotrzymać jej przez jakiś czas towarzystwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Najwyraźniej tak jest - odparł widocznie zadowolony i uśmiechnął się spuszczając wzrok. Niewielkie było prawdopodobieństwo, że i tym razem spotkają się w tych samych okolicznościach bo przecież zbieżność miejsc i czasu była niemalże nieosiągalna. Nie wiedział o niej nic i dopiero jego nieustępliwa ciekawość sprawiła, że i tym razem spróbował zaryzykować i wybrać się w daleką od domu podróż. Akurat w Seattle nie trzymało go nic, od rozwodu i śmierci małego Sama niewiele przebywał we własnym mieszkaniu. Nie czuł się dobrze w pustych czterech ścianach, które wciąż przyzywały całą masę bolesnych wspomnień. Dużo lepiej czuł się podczas ciężkiej pracy, gdy nie nie miał czasu na zadręczanie się i powracanie myślami do przeszłości.
- Serio? Mam wrażenie, że tylko ze mnie jest taka pierdoła saska. Naprawdę starałem się pilnować tego świstka chusteczki ale musiał zawieruszyć się gdzieś na lotnisku bądź wylecieć mi z kieszeni w taksówce. Mogłem od razu wklepać go w telefon jak cywilizowany człowiek i nie byłoby problemu - zganił się i naprawdę głupio mu było z tą całą sytuacją. Przecież sam poprosił o ten numer, więc wyszedł na totalnego ignoranta nie próbując go zapisać w telefonie w pierwszych chwilach od rozstania.
- Tak myślisz? Podobał ci się? - uśmiechnął się jeszcze szerzej i naprawdę doceniał to, że ludzie skupiali się na tych wypocinach, które tworzył. Nie każdy był zainteresowany tym co miał do przekazania, więc każda pozytywna opinia sprawiała, że obrastał w piórka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Faktycznie prawdopodobieństwo tego, że znów się spotkają, trafia na wspólną misję nie było zbyt duże, ale jednak… Jak widać ani jej, ani jemu ta Afryka nie mogła wyjść z głowy, chyba po prostu oboje wiedzieli, że jest tutaj jeszcze dużo do zrobienia.
Ona co prawda nie miała powodu, by uciekać z Seattle, ale jakoś tak po prostu… chciała przylecieć tutaj jeszcze jednen raz, jakby po tej pierwszej wizycie czuła się jakoś związana z tym miejscem i trochę rzeczywiście tak było, poznała tutaj ludzi, zawarła nowe znajomości zupełnie inne od tych w wielkim mieście. Na wspomnienie o tym, że jest pierdołą tylko szerzej się uśmiechnęła. -Jakby na to nie patrzeć to tylko kawałek chusteczki więc nie zgubienie go nie było, ani zbytnim wyczynem, ani śmiertelnym grzechem. - Wzruszyła lekko ramionami. - Może po prostu, gdybyś na końcu tego wyjazdu chciał poprosić mnie ponownie o numer telefonu to dla bezpieczeństwa zapisze Ci go na koszulce czy coś w tym stylu.- Roześmiała się. Okej dając mu numer telefonu liczyła jednak na to, że się do niej odezwie, bo przecież chyba nie brał go tak zupełnie bez celu, ale po początkowym rozczarowaniu brakiem kontaktu szybko wytłumaczyła sobie, że może jest zajęty, albo nawet krótko po powrocie ruszył gdzieś indziej i nie ma jak się z nią skontaktować. Starała się jakoś zbytnio nie fiksować na tym punkcie, ale zobaczenie go tutaj dzisiaj było bardzo miłym zaskoczeniem. - Wszyscy byliśmy zmęczeni tymi miesiącami i lotem - Dodała jeszcze apropo tego, że mógł zapisać numer zaraz po tym jak się pożegnali. No mógł, ale nie zrobił tego i nie było sensu teraz snuć domysłów. Skinęła energicznie głową na jego pytanie. - Tak, naprawdę zrobił na mnie duże wrażenie no i też przypomniał ten czas tutaj. Fajnie było zobaczyć na zdjęciach to wszystko. Nie ukrywam, że Twoje są lepsze niż te kilka fotek, które strzeliłam tutaj telefonem. - Nie miała zbyt wielu pamiątek z tej wyprawy, oprócz wspomnień rzecz jasna, ale też nie przyjechała tutaj jako turystka. - Tak więc? Co się u Ciebie działo odkąd wróciliśmy do Stanów? Byłeś gdzieś jeszcze? - Zagryzła sobie delikatnie dolną wargę patrząc na niego pytająco, ale mimo wszystko, gdzieś tam po jej twarzy błądził delikatny uśmiech, z resztą jeśli przyglądał się jej gdy sie poznali zapewne mógł zauważyć, że uśmiecha się niemal cały czas.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O tak,.zdecydowanie nie brakło pracy w takim miejscu jak to. W zasadzie była cała masa miejsc na świecie w których potrzebna była pomoc takich ludzi jak oni, więc nie musieli się bać o brak okazji do spotkania. Jedyny problem to zbieżność czasu i miejsca.
- Ale jego zgubienie sprawiło, że przez prawie rok nie mogłem się z Tobą w żaden sposób skontaktować. Nie jestem dobry w całym tym Facebookowym świecie, a na Instagramie ciężko znaleźć kogoś wyłącznie po imieniu. W zasadzie przerosło mnie to gdy zobaczyłem ilość dziewczyn z tym samym imieniem - wyjaśnił prędko, bo przecież strasznie mu było przykro gdy nie znalazł tej chusteczki. Wcale tego nie pokazywał ale po ostatniej wyprawie naprawdę liczył na to, że uda im się utrzymać, a nawet nieco rozwinąć tę relacje pomimo wszelakich odległości, które jak się okazuje wcale nie były duże. - Tak, koniecznie. Nie zdejmę jej aż do samego powrotu do Seattle - pokiwał głową z rozbawieniem i totalnie bez zastanowienia rzucił nazwa miasta, które zamieszkiwał. Kompletnie nie spodziewał się tego, że dziewczyna mogłaby pochodzić z tego samego miejsca. To już było po prostu niemożliwe. - Najwyraźniej szybko nam przeszło skoro znów tu jesteśmy - odpowiedział rozglądając się po zalesionym, piaszczystym terenie otoczonym małymi szałasami w pobliżu których biegały bose dzieciaki.
- Ciesze się, że Ci się podobają ale spróbuj nie robić mi konkurencji swoim iphonem, okej? - parsknął śmiechem i pozwolił sobie na drobną uszczypliwość w jej kierunku. Jeśli chodzi o robienie zdjęć to mieli tutaj naprawdę pole do popisu, natura potrafiła się wdzięczyć i idealnie prezentowała się na zdjęciach. Dodatkowo fotografowane życie biednych rodzin i całej egzystencji w tym miejscu chwytało za sercem bez względu na to czym było pstrykane. - Osiadłem na miejscu i próbowałem przestawić się na tryb życia codziennego co nie było łatwe po takiej przygodzie. W zasadzie nigdy nie jest, więc nie spieszyłem się z kolejnym wyjazdem. A Ty? Jakieś podróże pomiędzy Afryką? - zapytał z zainteresowaniem i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, przyglądając jej się uważnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdaniem Mariny miejsc w których ktoś ciągle czekał na pomoc było zdecydowanie zbyt dużo. Uwielbiała pomagać i robiła to z przyjemnością, chociaż nie była na tyle odważna, by jechać w jakieś naprawdę niebezpieczne, na przykład objęte wojna, tereny. Mimo wszystko fakt, że ciągle było gdzie robić misje świadczył jedynie o jednym -- o tym jak wiele osób na ziemi wciąż żyje w złych warunkach, zupełnie innych niż te do których przywykła ona sama i większość jej znajomych, którzy, gdy czegoś potrzebowali po prostu wybierali się do sklepu nawet zbytnio nad tym nie zastanawiając, mieli dostęp do wszelkich potrzebnych leków niemal od ręki… - To błąd numer dwa, tylko Ty miałeś mój numer, ja Twojego nie. - Bo przecież, gdyby po prostu wymienili się numerami to Mari zapewne by się odezwała. Może nie zasypała by go setka wiadomości, ale przy dłuższym milczeniu zapewne zapytałby czy wszystko w porządku i wtedy dużo łatwiej byłoby im utrzymać te znajomość. Na całe szczęście los sprawił, że spotkali się tutaj ponownie. Słysząc, że nie zdejmie koszulki aż do powrotu pierw dosc głośno i dźwięcznie się roześmiała, ale nagle jej śmiech się urwał, sama dziewczyna spojrzała na niego z oczyma wielkości spodków. - Jesteś z Seattle?! To nie możliwe! -No bo przecież takie zabiegi okoliczności zdarzały się chyba jedynie w filmach. Serio to wszystko zaczynało powoli przypominać podstawę do całkiem spoko komedii (może) romantycznej. - W jakiej dzielnicy mieszkasz? - Zagadnęła zaraz nie potrafiąc poskromić swojej ciekawości i jednocześnie ukryć podekscytowania. Owszem sąsiadami raczej nie byli, ale być może naprawdę mieszkali na tyle blisko siebie, że czasami dzieliło ich od wpadnięcia na siebie dosłownie kilka kroków?
Przytaknela mu tylko lekko głową na wypowiedź o tym, że najwyraźniej szybko im przeszło skoro znów tu są. W sumie minął ponad rok sama nie potrafiła określić czy to dużo czy mało? Zagryzła sobie tylko lekko wargę i zmrużyła lekko oczy jakby się nad czymś mocno zastanawiając. - Moooze się nad tym zastanowię, jeśli obiecasz mi, że dostanę potem trochę Twoich zdjęć z tej i poprzedniej wyprawy. - Zaznaczyła zaraz, ale przecież miło byłoby czasami móc zobaczyć te wszystkie momenty, które zdołało mi się uchwycić podczas misji. Powiodła na chwilę wzrokiem za grupka dzieci bawiących się jakimiś patykami i zamyśliła na dłuższą chwilę - tak niewiele im było potrzeba do szczęścia, bez żadnych wymyślnych animacji i gadżetów, które nudziły dzieci w stanach po 10 minutach. W końcu jednak wróciła wzrokiem do niego. - Nie… wróciłam do domu, próbowałam jakoś ułożyć sobie życie i w sumie nawet myślałam, że się udało, ale potem poczułam nagle, że muszę tu wrócić więc spakowałam plecak no i … jestem. - Wzruszyła delikatnie ramionami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdaniem bruneta nie można było się wcześniej przygotować na to co czekało ich po dotarciu na miejsce. Bieda, śmiertelne choroby, głód i cała masa innych czynników, które miały wpływ na tutejsze warunki do życia. To nigdy nie było łatwe i miał wrażenie, że z każdym wyjazdem było mu trudniej zaadaptować się w nowym otoczeniu i psychicznie udźwignąć ciężar, który spoczywał na barkach tych wszystkich ludzi każdego dnia. Nie był wszechmogący i pogodził się z faktem, że nie był w stanie zbawić całego świata ale jeśli mógł pomóc choćby w najmniejszym stopniu to nie było nad czym się zastanawiać. Pakował swój turystyczny plecak ze stelażem, chwytał za aparat i wsiadał w samolot.
- Nie przyszło mi do głowy by się nimi wymienić. Niemota ze mnie, przyznaje się bez bicia - uniósł wyżej ręce gestykulując kapitulacje i uśmiechnął się pod nosem. Żyli w XXI wieku ale przez wolno płynący czas w Afryce zapominał o telefonie komórkowym czy social mediach. Technologia służyła mu w zasadzie do kontaktu z rodziną, nic poza tym. W zupełności wystarczała mu lustrzanka z którą się nie rozstawał i kawałek papieru, który często służył mu do robienia drobnych notatek. - Niemożliwe jak istnienie potwora Spaghetti? - zmarszczył czoło nie do końca rozumiejąc myśl dziewczyny. Seattle praktycznie niczym nie różniło się od innych, większych, amerykańskich miast i jako mieszkaniec nie czuł się w żaden sposób wyszczególniony.- Ballard Ci coś mówi? Mieszkam na nadbrzeżu - odpowiedział i przyglądał jej się zaintrygowany. Przeszło mu na myśl, że może miała okazje odwiedzić kogoś w Seattle ale jego pomysły raczej na tym się kończyły.
- A co jeśli zamierasz mnie wyrolować i w późniejszym czasie sprzedać je jako swoje? Wciąż wiem o Tobie tyle co nic, samo imię i numer nie wystarczą - pokręcił głową i uśmiechnął się po chwili. Oczywiście tylko się zgrywał bo raczej nie miał problemów z udostępnianiem swoich treści innym. Poza tym nie wyglądała na kogoś kto mógłby go w taki podstępny sposób oszukać, dobrze jej z oczu patrzyło i darzył ją kredytem zaufania już od pierwszego spotkania. Było to dość złudne podejście ale był ufnym człowiekiem, wierzącym w to, że dobro powraca. Sama przecież wkładała całe serducho w ten program pomocy i kierowała się podobnymi wartościami; jego skromnym okiem fotografa nie była zdolna do kradzieży ani innych ludzkich potworności.
Od razu odniósł wrażenie, że był powód dla którego wybrała taką a nie inną ścieżkę. W jej głosie można było usłyszeć smutek, niepewność i chęć znalezienia swojego miejsca w świecie. Sam zmagał się z tym wszystkim po śmierci syna i odejściu żony dlatego całkowicie ją rozumiał i nie zamierzał zadawać niewygodnych pytań, które mogłyby jedynie ją spłoszyć. - Ciesze się, że to zrobiłaś - odpowiedział uśmiechając się szeroko. Chciał ją poznać i spędzić z nią nieco więcej czasu; kolejna okazja mogła się już nie powtórzyć.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”