WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Już widziała w myślach wyraz twarzy swojego ojca, gdy zakomunikuje go, że bierze wolne na kilka dni. Czuła, że nie obejdzie się bez pogadanki, że ma być pod telefonem, ale do tego była już przyzwyczajona. Na jej korzyść zdecydowanie przemawiał fakt, że wyjazd miał się odbyć już po okresie, gdy w firmie było najwięcej roboty.
- A ty będziesz jechać? - spytała, uświadamiając sobie, że nie słyszała, żeby Tottie jeszcze sama ustosunkowała się do tego wyjazdu. Gabi czuła się do niego bardziej przekonana niż jeszcze chwilę temu, przed rozpoczęciem zajęć - i o ile warsztaty same w sobie nie były aż tak atrakcyjne, by na nie jechać, to w połączeniu z innymi atrakcjami były naprawdę zachęcające. A przede wszystkim, stanowiły wręcz idealny wypoczynek dla niej.
Gdy nadszedł czas na rozgrzewkę, stanęła przed grupą, tak, by każda mogła ją dobrze widzieć. Wzięła głęboki oddech i wsłuchała się w muzykę, by dostosować do niej tempo swoich ruchów, by łatwiej i swobodniej było ćwiczyć. Rozgrzewkę poprowadziła tak, jak najczęściej sama robiła - rozgrzewając i rozciągając mięśnie od góry do dołu, zaczynając od szyi, przez ręce i tułów, by skończyć na nogach. Nie byłaby sobą, gdyby w końcowych fazach ćwiczeń nie zwiększyła tempa, by mieć pewność, że każda z obecnych faktycznie się odpowiednio rozgrzała. Pod koniec to i nawet po Gabi było widać, że się przy tym nieco zmęczyła, ale to uczucie tylko dodatkowo ją motywowało.
- Dzięki. - zareagowała na komplement z lekkim uśmiechem, bo całkiem miło było to usłyszeć. Zajęła miejsce w szeregu, to, które wcześniej zajmowała Tottie, będąc gotową do faktycznych ćwiczeń. Przyglądała się uważnie kobiecie, chcąc dokładniej przyjrzeć się krokowi, by móc go później powtórzyć, dlatego w pierwszej chwili nie dostrzegła sytuacji mającej miejsce poza murami budynku. Dopiero odgłos rzucania kamieniami okno zwrócił jej uwagę, przez co spojrzała w tamtym kierunku, odruchowo cofając się o krok.
- Nie zwracajcie na nich uwagi, gówniarzom tylko o to chodzi. - odezwała się, odruchowo zaciskając dłonie w pięści i je pocierając. Prawdę mówiąc, najchętniej poszłaby tam do nich i pokazała, co uważa na temat przeszkadzania innym ludziom. Siłowo i dotkliwie pokazała, jednak szczerze wątpiła, czy jej metody wychowawcze spotkałyby się z aprobatą innych. Chociaż tym, co uniemożliwiało jej wyjście na zewnątrz było to, że była tuż po rozgrzewce, a to, wraz z jej dość niską tolerancją na zimno, aż prosiło się o przeziębienie lub nawet coś poważniejszego. - Macie tu kamery na zewnątrz? - spytała, kierując spojrzenie w stronę Tottie.
-
- Wszystko zależy od tego, ile osób będzie zainteresowanych, bo ktoś też musi zostać na miejscu, żeby nie odwoływać zajęć. Nie chcielibyśmy, żeby ci, którzy nie skorzystają z zaproszenia. czuli się w jakikolwiek sposób pokrzywdzeni - oznajmiła z lekkim uśmiechem, bo sama postulowała u szefa o to, by nie zamykać SSDC w okresie nieobecności kilku instruktorów, zgłaszając przy tym gotowość do tymczasowego zastępstwa w ich grupach.
Tottie nie przypominała sobie, żeby podobne akty wandalizmu miały miejsce kiedykolwiek wcześniej, a w szkole tańca pracowała już od ponad dwóch lat i prowadziła zajęcia (albo sama brała udział w treningach) w różnych godzinach, także wieczorami i w weekendy, gdzie u niektórych uruchamiał się tryb imprezowicza. Co prawda jakiś czas temu zauważyła, że okoliczne sklepiki wyposażyły się w oko kamery, ale nie wiązała tego z popłochem, który ogarnął dzielnicę, a raczej z pójście z duchem czasu i coś na zasadzie: on ma, to ja nie będę gorszy i też sobie zamontuję, szczególnie gdy patrzyło się na monitoring piekarni, czy pasmanterii…
- Tak, masz rację, Gabi. To zaczynajmy. Raz, dwa, trzy… i… - Whitbread właśnie zamierzała zacząć powtarzać figurę razem z grupą, jednak dzieciaki za oknem nie dawały za wygraną, najwyraźniej tak szybko nie zamierzając odpuścić. Na domiar złego nikt z przechodniów nie reagował; ludzie przechodzili na drugą stronę ulicy, nie chcąc się mieszać albo obawiając się, że interweniując oberwą rykoszetem. Jednak gdy szyba pękła, żarty się skończyły i sytuacja zaczynała się robić niebezpieczna.
- Kamery… Uch… mamy, ale… - Tottie podeszła bliżej Thompson, by szepnąć jej jak mają się sprawy z monitoringiem - to atrapy. Mało kto o tym wie. Poza tym dotychczas nie były potrzebne, więc sama rozumiesz… Mają działać trochę jak strach na wróble.
W międzyczasie rudowłosa sięgnęła po telefon, by w pierwszej kolejności skontaktować się z ochroną, która - na szczęście - nie była fikcją, ale też nie patrolowała szkoły cały czas, tylko wzywana była na interwencje. Możliwe, że po tym incydencie zmieni się ich umowa ze szkołą tańca, bo jednak wszystkim powinno zależeć na bezpieczeństwie nie tylko pracowników, ale także kursantów, którzy inwestują czas i pieniądz w to miejsce.
- Poczekajcie chwileczkę, pójdę sprawdzić, czy druga sala jest wolna, to byśmy tam poćwiczyły, bo szkoda zmarnować tak dobrą rozgrzewkę - powiedziała Tottie, odrywając na chwilę ucho od komórki. Nikt nie odbierał, więc wykonała jeszcze trzy połączenia, w końcu rezygnując z prób kontaktu. - Co za pech… - skonstatowała cicho, zastanawiając się, czy dzwonić teraz do szefa, czy na policję. Najlepiej byłoby wykonać to połączenie jednocześnie…
Jakby tego było mało, jedna z kobiet, które uczestniczyły w zajęciach poczuła się słabo, więc pasowało, by ktoś czuwał i monitorował jej stan.
- Gabi? Czy mogłabyś rzucić okiem na koleżankę? Ja już zaraz… - nie dokończyła, bo właśnie udało się Tottie nawiązać połączenie z szefem, któremu od razu przedstawiła sytuację, prosząc o wsparcie i podjęcie decyzji, co ma robić w związku z tym zdarzeniem.
-
Z reguły również raczej nie interweniowała, będąc świadkiem aktów wandalizmu, głównie dlatego, że wolała się w to nie mieszać, jeśli nie musiała. Teraz jednak sytuacja wyglądała nieco inaczej, przez jakichś zbuntowanych nastolatków został przerwany jej trening, dlatego była nieco podirytowana. Nie przypominała sobie, kiedy ostatnio była w podobnej sytuacji.
Stało się jednak bardziej poważnie, gdyż jeden z kamieni zbił szybę. Nawet drobne odłamki szkła często bywały zdradliwe i niebezpieczne, więc nic dziwnego, że kobieta odruchowo jeszcze się nieco odsunęła, nie chcąc niepotrzebnie oberwać.
Zerknęła na chwilę na Tottie, cicho przy tym wzdychając. No tak, to może znacznie utrudnić sprawę, jeśli później ktoś będzie chciał znaleźć sprawców. Chociaż w sumie to potrafiła zrozumieć takie podejście, atrapy faktycznie mogły kogoś odstraszyć - jeśli ktoś z niewiadomego jej powodu chciałby, na przykład, napaść na szkołę tańca. Wyszło na to, że jednak i takimi miejscami ktoś mógłby zainteresować się w nieodpowiedni sposób, nawet przez zwykły przypadek.
Oparła ręce na biodrach, czekając na rozwój sytuacji, zerkając co jakiś czas na okna, gotowa zareagować w razie jakiejś potrzeby i obserwując, czy gówniarze nie planują czegoś jeszcze, bo z takimi nigdy nic nie wiadomo.
Przeniosła wzrok na Tottie, gdy usłyszała swoje imię, po czym lekko kiwnęła głową.
- Nie ma sprawy. - odparła, patrząc jeszcze przez krótką chwilę, jak rozmawia przez telefon, po czym podeszła do kobiet, której zrobiło się słabo. Odprowadziła ją bardziej na bok, jak najdalej od okna, co by zminimalizować ryzyko obecności szkła na podłodze, jednocześnie podając jej butelkę z wodą, po czym kazała jej się położyć, uginając nogi w kolanach. A przynajmniej tyle zapamiętała z tych wszystkich kursów pierwszej pomocy. Jednocześnie starała się jakoś uspokoić kobietę, która widocznie przejęła się tą sytuacją.
-
Choć Tottie próbowała nie dać po sobie poznać, że i jej udziela się nerwowość pozostałych uczestników zajęć, coraz trudniej było zapanować nad wszystkim i uznać, że sprawy nie było. Może gdyby szkoła tańca była jej własnością postąpiłaby inaczej, szczególnie kiedy dowcipnisie zza okna dali nogę, najwyraźniej usatysfakcjonowani tym, że wprowadzili chaos i wyrządzili szkody, które pewnie Seattle Swing Dance Club będzie musiało pokryć z własnej kieszeni, bo wątpliwym było, by policja poważnie potraktowała zgłoszenie o pękniętej szybie…
- Dziękuję - szepnęła Tottie, a po tym jak zgłosiła sprawę, a właściciel postanowił zająć się resztą, wróciła na salę, niosąc kubek z wodą dla tej najbardziej zestresowanej kobiety.
- Niestety będę musiała was poprosić o zostanie na terenie szkoły, dopóki nie przyjedzie policja. Nie wiadomo, czy nie będą chcieli was przesłuchać - poinformowała z zakłopotaniem. - Ale hej! Nie musimy tak bezczynnie siedzieć. Może odreagujemy? Jeśli tylko macie ochotę zapraszam do mniejszej i nieoszklonej sali - zrobiła pauzę podczas której dość wymownie spojrzała w kierunku okna, by następnie popatrzeć na Thompson i pozostałe kobiety. - A dzisiejsze zajęcia odrobimy. Umówimy się na pasujący wam termin - dodała, by było jasne, że mimo tych komplikacji nikt nie będzie stratny… aż tak bardzo, a już na pewno jeśli chodzi o lekcję tańca.
Po jakimś czasie w budynku Seattle Swing Dance Club pojawiła się policja, a także pracownicy ochrony, którzy dokonali oględzin i spisali relację świadków, a że nie był to pierwszy wybryk tej grupki w ostatnich tygodniach, postanowiono częściej patrolować okolicę.
Te informacje Tottie przekazała Gabi, kiedy odprowadzała ją do wyjścia.
- Bardzo żałuję, że nie mogłam tym razem dać ci tanecznego wycisku. Ale mam nadzieję, że widzimy się w przyszłym tygodniu? - zapytała, licząc, że Thompson się nie zniechęci i wciąż będą mogły widywać się na zajęciach.
/ zt. Dzięki za grę!
-
Nie skomentowała w żaden sposób tego, że policja być może będzie chciała ich przesłuchać. Rozumiała to i niczego innego się nie spodziewała, nie oznaczało to jednak, że w najmniejszym stopniu chciała wchodzić w jakąkolwiek interakcję z przedstawicielami prawa. Mimo tego wolała się już nastawić, że do takiej sytuacji może dojść.
- Ja jestem za, nie będziemy przecież tu tak bezczynnie siedzieć. - powiedziała, wręcz wychylając się przed szereg, ale nic nie robienie i samo czekanie na przyjazd policji było ostatnim, na co miała ochotę. Nie usłyszała jednak sprzeciwu ze strony innych kobiet, więc albo uważały tak samo jak ona, albo po prostu nie chciały na głos skonfrontować się z Gabi.
Po przesłuchaniu przez policję udała się do szatni, gdzie też przebrała się w normalne ubrania i ruszyła w kierunku wyjścia, po drodze trafiając na Tottie.
- Zdecydowanie widzimy, by trzeba czegoś więcej, by mnie zniechęcić. No i zobaczymy, kto tu komu da wycisk. - odparła, łobuzersko się przy tym uśmiechając. Przed wyjściem pożegnała się jeszcze z kobietą, po czym ruszyła w kierunku swojego samochodu.
/zt
-
Yukari planowała ten moment od dawna - żadnej śmiesznej próby do musicalu, użerania się z dzieciakami z bogatych rodzin, ludzi mówiących jej, co ma robić. Zarezerwowała salę w szkole tanecznej, do której uczęszczała. Miała pracować nad sobą, swoimi pomysłami i wymyślić nową choreografię. Tylko ona, sala i muzyka - wszystko, czego potrzebowała, żeby w końcu odpocząć.
Już do szkoły zabrała ze sobą torbę ze strojem na trening, którą przez cały czas trwania zajęć przechowywała w szafce szkolnej. Lekcje jak to lekcje - minęły jej szybko i bezproblemowo. No wszystko szło praktycznie idealnie! Zero zaczepek ze strony rówieśników (a co najważniejsze ze strony nieznośnego Noah), zero przytyków - no po prostu miód na jej serce! Nic nie zapowiadało tego, co miało nadejść! A Miller nie spodziewała się, że spokojny dzień to cisza przed burzą.
W szkole tańca pojawiła się chwilę przed czasem. Przebrała się i udała do sali, która już była pusta, a sprzęt w środku był przygotowany. Yukari zdawała sobie sprawę z ryzyka, które wiązałoby się z tańczeniem bez rozgrzewki. Dlatego też zaczęła od rozciągania się, a później? Zrobiła coś, czego naprawdę nie chciała robić, ale zaczęła od szybkiego przećwiczenia niewymagającej choreografii na musical. A kiedy tak na dobrą sprawę wybiła godzina, o której Miller powinna była wejść na salę, dziewczyna przeszła do ćwiczenia jednej z choreografii, którą mogłaby zaprezentować na przesłuchaniu do wyższej szkoły muzycznej. Palce są przeciągnięciem ręki. Postawa prosta. Noga do góry, wyprostowana w kolanie. Przewrót. Obrót. Mostek. Pion.
To nie tak, że Yukari tańcząc, nie bawiła się. Po prostu była perfekcjonistką, która angażowała się, jednakże zamiast wsłuchiwać się w muzykę, wybierała choreografię. Krok po kroku, figura po figurze, kawałek po kawałku. Całość musiała być kompletna, rewelacyjna i bezbłędna. Od początku do końca. I Miller tak skupiła się na choreografii, że dopiero w momencie, w którym stała wyprostowana jak struna na zakończenie, zobaczyła, że w sali już nie jest sama. Historia lubi się powtarzać. Niemniej Yu nie miała najmniejszej ochoty dzielić się przestrzenią, którą sobie zarezerwowała już dużo wcześniej. Zmierzyła spojrzeniem nieznajomego i westchnęła głęboko. Ten dzień byłby zbyt piękny, gdyby nic się nie zepsuło po drodze. - O co chodzi? - zapytała w końcu.
-
Dzień Harry’ego upłynął spokojnie. Powiedziałby nawet, że zbyt spokojnie. Miał bowiem zajęcia w szkole muzycznej jedynie rano. Całą resztę dnia spędził na drugiej uczelni, siedząc na tyłku i słuchając wykładów. Nie zrozumcie go źle. uważał wiedzę przekazywaną przez nauczycieli za interesującą. Uczył się naprawdę dużo. Niemniej, siedzenie w bezruchu, na tyłku, przez tak długi czas, było zwyczajnie katorgą dla Hoffmana. Zdecydowanie wolał zajęcia w szkole muzycznej. Przynajmniej tam zmuszano go nie tylko do wysiłku umysłowego, ale i fizycznego. Wychodząc z tamtejszych zajęć był wyczerpany, ale był to dobry rodzaj zmęczenia. Brakowało mu tego dzisiaj. Dlatego kończąc ostatnie zajęcia, zdecydował się, że zarezerwuje salę, żeby trochę się rozruszać i poćwiczyć. Niestety, okazało się, że wszystkie w jego szkole były już zajęte. Kto późno się orientuje… ten musi szukać okazji, gdzie indziej! Dlatego przewertował Internet w poszukiwaniu, jakiegokolwiek wolnego miejsca, a kiedy znalazł jedną, jedyną, ostatnią salę, o mało nie podskoczył, uderzając stopami o siebie w powietrzu. Zrobił rezerwację, pożegnał się ze znajomymi, puszczając mimo uszu komentarz siostry, że jest nudną bułą, która nigdy z nimi nie wychodzi i wrócił do akademika. Zjadł zdrową przekąskę, wskoczył w coś bardziej wygodniejszego i pojechał do szkoły, w której zarezerwował salę.
Znalazł się na miejscu punktualnie. Wszedł głównym wejściem, a później zapytał recepcjonistkę, gdzie znajdzie salę numer 27. Ruszył za wskazówkami i gdy zatrzymał się pod odpowiednim numerkiem, dostrzegł nieoczekiwanie, że pokój nie był wolny. Zerknął za zegarek i wzruszył ramionami. Istniała możliwość, że dziewczyna jeszcze nie skończyła, albo korzystała z faktu, że był dwie minuty później. Postanowił więc poczekać, aż skończy i dopiero potem przejąć salę. Nie był bucem, nie zamierzał jej wyrzucać tylko dlatego, że wybił jego czas. Oparł się więc o framugę drzwi, odkładając torbę sportową tuż przy ścianie, przy wejściu. Przyglądał się tańczącej dziewczynie i musiał przyznać. Technicznie? Tańczyła perfekcyjnie. Choreografia zgrywała się z muzyką. Ruchy były idealnie, dociągnięte w każdym calu. Jeśli jednak chodziło o emocje? Nie wyrażała żadnych. Odrobinę smutne, bo mogłoby coś z niej być. Westchnął w momencie, w którym zwróciła na niego uwagę. – Booooring – rzucił naprawdę znudzonym głosem, jakby faktycznie prawie zasnął na stojąco. – Jesteś zaprogramowanym robotem, czy jednak dziewczyną, która chce coś przekazać tańcem? – zapytał, nie bawiąc się w uprzejmości. Świat sztuki nie był jednak delikatnym miejscem. Harry świetnie o tym wiedział i jeśli miał być szczery? Doceniał bardziej popychanie go do krawędzi, niż uprzejme komentarze. Dzięki pierwszym się rozwijał, a dzięki drugim? Zostawał w tyle, jak dziewczyna stojąca naprzeciwko niego.
-
-
-
-
-
Nie interesowała ją filozofia, którą wyznawał Harry. Ani to, w jaki sposób tańczył. Chciał jej coś udowodnić, ok. Pokazał jej raz kolejny, że pozostawienie miejsca dla siebie w choreografii skutkuje niedociągnięciami - czyli zasadniczo coś, z czego Miller doskonale sobie zdawała sprawę i dlatego też nie pozostawiała po sobie pustych pól, które powinna wypełnić w trakcie. Muzyka miała to do siebie, że pozostawała niezmienna, zatem nie było sensu wprowadzać mniejszych czy większych zmian. Jednakowoż, jeśli nieznajomy twierdził inaczej, to już jego problem. Każdy ma prawo mieć do swojej opinii, a dodatkowo Yukari wychodziła z założenia, że mogła mieć w głębokim poważaniu tą, która należała do nieproszonego gościa, który obraził ją już na samym wejściu!
- Zostawiłeś sobie parę sekund. Kombinowałeś w niektórych momentach na bieżąco i dlatego doszło do niedociągnięć - jak już wcześniej zostało wspomniane - on miał swoje zdanie, a ona swoje. I dobrze, że chłopak nie wspomniał nic o tworzeniu choreografii, bo gdyby jeszcze na tej płaszczyźnie ją obraził, wyprosiłaby go, nie pytają zupełnie o nic. Gdy natomiast rzucił jej wyzwanie, przewróciła oczami - przecież jak na dłoni było widać, że się nie dogadają, więc co on tam jeszcze robił? Niemniej nie byłaby sobą, gdyby wycofała się, bo przecież w końcu chodziło tutaj o taniec - coś, co naprawdę kochała robić i na co przeznaczyła kupę wolnego czasu! - Włącz muzykę - oczywiście miała na myśli to, aby wyłączył jedynie pauzę, a nie włączył piosenkę od początku. Miller słysząc pierwsze dźwięki, pamięcią wróciła do choreografii, którą wymyśliła na przesłuchanie do szkolnego musicalu - delikatna, lekka, ale i dopracowana wbrew pozorom. Kolejne ruchy, nad którymi pracowała godzinami, jednakże sam w sobie taniec wcale nie był wymuszony, nic z tych rzeczy - to była jej choreografia i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jednakże kolejny raz zabrakło w tym wszystkim emocji, ale nie ma co się dziwić, skoro Yu jest amebą uczuciową. Dlaczego? Tak jakoś samo wyszło. W końcu nie spędzała zbyt dużo czasu z rówieśnikami już od dziecka. Była powściągliwa i pozwalała sobie jedynie na zdawkowe okazywanie uczuć (stoicyzm pełną gębą), przez co zdawało się, że bił od niej chłód. Kiedy blondynka przyjęła ostatnią pozę, skończyła się piosenka.
-
- Tak się zdarza, jeśli pozwalasz sobie odrobinę pobawić się z muzyką. Taniec to nie tylko perfekcja – odpowiedział na jej konstruktywną krytykę, z którą się zgadzał, uśmiechając się łagodnie. Był pewien, że były niedociągnięcia. Nie przejmował się tym jednak zbytnio. Nie uważał, że musi cokolwiek udowadniać Yukari, a szczególnie swojej techniki. Zdecydowanie jednak ona próbowała udowodnić mu własną, a nie musiała. Pokazała bowiem, że jest ona nienaganna i kiedy po raz kolejny włączył muzykę, a ona zaczęła tańczyć, udowodniła to znowu. Niemniej, nie o to chodziło Hoffmanowi, który aż cicho westchnął. – Znowu, idealna technika, ale nie ruszyło mnie to kompletnie, a zakładam, że miało? – uniósł w górę jedną brew. Obserwował uważnie każdy jej ruch i nie było w tym, ani odrobiny uczucia, nie mówiąc o zalotności i nie chodziło tutaj o to, że był tancerzem. Skupiał się na innych walorach, widział praktycznie wszystko i tańczył w dwuznacznych pozycjach. Yukari zwyczajnie nie sprzedawała tego, co tańczyła. – Na przesłuchaniu do szkoły tańca nie tańczysz dla bandy napalonych nastolatków, którzy podniecą się byle ruchem bioder. Jeśli nie sprzedasz emocji, podziękują ci – powiedział i włączył jeszcze raz piosenkę. – Jeszcze raz, tylko tym razem naprawdę wsłuchaj się w muzykę.
-
Słowa nieznajomego wprawiły ją w konsternację. Bo za kogo on się uważał, aby zwracać jej o coś takiego uwagę!? Znajdowali się w szkole tańca na Boga! Nie w żadnym śmiesznym klubie! Jeśli naprawdę uważał, że taniec to nie tylko perfekcja, to chyba pomylił miejsca! Niemniej blondynka nie mogła wybuchnąć - wystarczyło, że Noah wyprowadzał ją na tyle z równowagi, aby wybuchała! Nie pozwoli na to, aby jakiś typ również do tego doprowadził. - Sala nie jest placem zabaw - zauważyła słusznie, mrużąc nieznacznie oczy, bo jeśli chciał się pobawić, to drzwi, przez które tam wparował, były wciąż otwarte!
Kolejne słowa studenta raz jeszcze podniosły dziewczynie ciśnienie. Przygryzła aż delikatnie wewnętrzną część policzka, aby nie palnąć niczego głupiego (a przede wszystkim, żeby nie obrazić Harry’ego). - Niezbyt -odpowiedziała zupełnie szczerze. Nie znała go, a on nie znał jej, dlaczego więc miałaby otworzyć się za nieznajomego, który postanowił ni stąd, ni zowąd wparować do sali, którą dziewczyna sobie zarezerwowała? Rzadko kiedy otwierała się przed ludźmi, na których jej zależało, okazując emocje, więc niby jakim prawem ktoś, kogo nie znała, miałby wymagać od niego tego, żeby obnażyła to, co czuje w tańcu? A kolejne słowa jegomościa utwierdziły ją w tym, że nie chciała tego zrobić. Gdyby znajdowali się w kreskówce, Miller byłaby już cała czerwona, a z jej uszu wylatywałaby właśnie para. Niemniej, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć - Hoffman włączył muzykę i zarządził, że dziewczyna na zatańczyć jeszcze raz. No to już było totalne przegięcie! - Po pierwsze, za kogo ty się niby uważasz? - spytała w końcu, robiąc krok w stronę dziewiętnastolatka. Tak z równowagi nie wyprowadził jej nawet Fisher, który w trakcie korepetycji ściągnął do niej kolegów! - Wpadasz do zarezerwowanej sali i mnie obrażasz od razu po przekroczeniu progu - nie przedstawił się, nie powiedział, kim jest, co tu robi, a tak po prostu od razu zarzucił jej, że jest nudna! - Po drugie, skąd możesz wiedzieć, czy i do czego się przygotowuję!? - owszem trafił w punkt z tym przesłuchaniem, ale mimo wszystko! Nawet jeśli w tym roku jej się nie uda, będzie miała jeszcze całą trzecią klasę, aby się przygotować! Nie mówiąc o tym, że sama nie była pewna, czy woli iść w coś zwykłego, czy może jednak w taniec! - Po trzecie, gdybym chciała wziąć udział w jakimkolwiek przesłuchaniu, tancerzy zawsze oceniają profesjonaliści, którzy cenią sobie technikę - ile razy było tak, że ktoś fenomenalnie wyrażał emocje, ale nie dostał się, ponieważ nie miał odpowiednich predyspozycji? Lub nie był w stanie sprostać oczekiwaniom komisji? Miller jeszcze nie słyszałaby o przypadku, kiedy to ktoś zostałby odrzucony za nieokazywanie emocji. - I co najważniejsze, kimkolwiek byś nie był, na pewno nie jesteś jednym z instruktorów, więc hasło jeszcze raz wsadź sobie w buty.
-
Niezbyt. Musiał przyznać, że rozbawiła go tymi słowami i wcale nie potrafił ukryć tego rozbawienia. Malowało się jasno na twarzy Harry’ego, który również nie rozumiał dlaczego w ogóle podobny układ, skoro odpowiedź brzmiała niezbyt. Nie wiedział więc, czy to to, czy fakt, że popychał ją zbyt mocno, jak na nieznajomego, ale na pewno bardziej doświadczonego przystało, sprawiło, że o mało nie poczerwieniała ze złości.- Da, zarezerwowanej dla mnie – wtrącił się bez żadnego strachu, że jeśli jej przerwie, skoczy na niego i wydrapie mu oczy. Resztę jednak pozwolił dokończyć nastolatce, a na jego twarzy malował się uśmiech pełen rozbawienia, który pewnie był równie irytujący, co cała jego postawa. – Punktem trzecim, potwierdziłaś punkt drugi. Dziękuję – uśmiechnął się pobłażliwie, po czym dodał. – Nie jestem instruktorem, ale studentem, który pracuje z tymi instruktorami. Dlatego lepiej mnie posłuchaj i przestań wszystko planować, bo jeszcze pomyślę, że planujesz nie tylko śniadanie, ale i dni, w które uprawiasz seks – rzucił, nachylając się lekko w jej stronę.