WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szeroki uśmiech rozciągnął usta Blake'a, bowiem rozpierała go - wbrew wszelkim wcześniejszym obawom i wątpliwościom - nieskrywana duma, gdy temat schodził na kwestie związane z Zoey. Sam nieszczególnie planował o niej rozpowiadać, wychwalać, ani zajmować czas innych ludzi opowieściami o dziewczynce, jednakże wystarczyło wspomnienie jej osoby, aby po jego ciele zaczęło rozchodzić się przyjemne ciepło. Miał kogoś, dla kogo mógł się starać; próbować być lepszym człowiekiem, pomimo swojej historii i różnym przeciwnościom, jakie stawiał na przeciwko niego los.
- Uhm - potwierdził raz jeszcze. - Zoey Gia, masz ochotę ją poznać? - zagaił lekko, celowo unosząc telefon, jak gdyby wystarczyłyby dwa pociągnięcia palcem po ekranie, by mógł odnaleźć chociażby zdjęcie, lub nagranie. Miał ich sporo, aczkolwiek i tym razem nie chciał narzucać się z wprowadzeniem kobiety w swoje życie i zarzucaniem jej faktów, jakie równie dobrze mogłyby być dla niej zupełnie bez znaczenia.
Nie zdziwił się jednak z tego, że na twarzy ciemnowłosej zarejestrował zaskoczenie tym faktem. Chyba nikt z bliskich mu osób, które dowiedziały się, że zostanie ojcem, na początku nie zareagowały podobnie, jak i Eileen. Krótki szok, lekkie niedowierzanie, kolejne pytanie mogące - ewentualnie - rozwiać wątpliwości.
Blake Griffith został ojcem i zamierzał za tę rolę odebrać statuetkę zdecydowanie ważniejszą, niżeli jakiś tam Oscar. A mnie trochę przykro się teraz o tym pisze, więc przejdę dalej.
- Na szczęście do siebie nie każę innym mówić tatusiu - odparł, nie mogąc powstrzymać się przed - najpierw - bardzo wymownym grymasem, a po chwili cichym parsknięciem śmiechem. Fetysze fetyszami, pewnie każdy - albo prawie każdy - jakieś miał, ale tego typu zwroty, w postrzeganiu Griffitha, nie należały do zachęcających ani podsycających atmosferę. Za stopami, tak swoją drogą, też jakoś wybitnie nie przepadał. Chyba był całkiem normalny akurat w tego typu kwestiach.
- Za szesnaście lat będziesz stara i pomarszczona - skwitował, lekko wzruszając ramionami. I tym razem - bez niespodzianek - swoim milutkim komentarzem przywołał wzrok kobiety siedzącej w rzędzie przed nimi; pewnie pomyślała, że mówił o niej, więc otworzyła szeroko oczy, rozchyliła usta, a potem... zaczęła krzyczeć. Głośno, donośnie; o nieobyczajnym wybryku (art. 140. kodeksu wykroczeń, trzeba przekazać Winstonowi gdyby zapomniał) i coś o braku wstydu. No cóż.
- Też jestem zniesmaczony - mruknął kpiąco - jak można tak śmiecić - dodał, kiwając potakująco głową, a wargi zacisnął, by nie parsknąć śmiechem. Temat Jacksona był zatem idealnym, by utrzymać należytą powagę.
- Okazało się, że mój kumpel dobrze zna tę całą Vivienne, a jeszcze lepiej jej matkę. - O ile oczywiście Dev pamiętała o klubie i Viv. - Myślałem, że uda mi się coś z niego wyciągnąć, ale... - Ciężkie westchnięcie wydarło się spomiędzy warg ciemnowłosego. - Od jakiegoś czasu nie umiem się z nim skontaktować. Za to przypadkiem... - Oderwał wzrok z ekranu i przeniósł na profil sąsiadki. - Przypomniałem sobie o tym młodym prokuratorze, który zastąpił Johnsona w połowie procesu. Ciekawe, czy też maczał w tym palce, bo jeśli tak, to może jakoś uda się uwalić ich wszystkich - zasugerował, posyłając jej zaciekawione spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W chwili, gdy jego rozpierała duma, ciemnowłosa, zamiast rzeczywiście skoncentrować się na filmie, na co wskazywała jej postawa, odpłynęła myślami daleko stąd. Wszystko za sprawą tak niepozornego tematu, nagle uderzającego w nią całą swoją mocą, jednocześnie boleśnie uświadamiającego, że w poszukiwaniu niepowtarzalnych przygód, umykało jej coś bardzo ważnego, do czego nie mogła wrócić w dowolnym momencie w przyszłości; coś, co nie pozwalało jej na pozostawienie po sobie spuścizny. Kiedyś, przez jeden krótki moment, pochylając się nad martwym chłopcem w samolocie, pomyślała naiwnie, że jej perspektywa na sprawy, od których do tej pory stroniła, byłaby w stanie się zmienić, gdyby udało się uratować dziecko. Okazało się jednak, że odejście zupełnie obcego chłopca nie tylko zabrało jej utracone nadzieje, ale też, ku jej własnemu zaskoczeniu, możność obcowania z tym, co dotychczas stanowiło dla niej jego najważniejsze elementy, czemu poświęcała się w pełni. Straciła tę jedną, a zarazem ostatnią rzecz, na której najbardziej jej zależało. Teraz traciła zdrowie. Co innego jeszcze jej pozostawało? Coraz częściej miewała wrażenie, jakby stopniowo zatracała siebie, cząstka za cząstką. Znajdowała sobie drobne zajęcia dla własnego komfortu, jednak rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej, gdyż przez większość czasu błądziła we mgle. Obsesyjnie wywiązywała się z postawionego sobie zadania, wmawiając, że kryje się za tym większy sens, lecz po raz kolejny, prawda była taka, że nie niosło to za sobą długotrwałych wartości. Zatem czy to możliwe, że reakcja na wieści mężczyzny wynikała z ukłucia zazdrości, o istnieniu której nawet siebie nie podejrzewała?
— Mówisz poważnie? — Spojrzała na niego z powątpiewaniem, bynajmniej nie dlatego, że nie miała takiej ochoty, ale nie sądziła, że w jego mniemaniu jest kimś predestynowanym do tego, aby poznać jego córkę. Oczywiście pozostawała jeszcze kwestia tego, co ona myślała na ten temat. Jej wzrok zatrzymał się na telefonie w dłoniach mężczyzny. — Nie wiem — odparła instynktownie, ale szybko się zreflektowała, zdając sprawę, że jej wahanie może zostać odebrane jako niechęć, nie tyle w stosunku do tego pomysłu, co do samej Zoey. — Nie wiem, czy – powinnam? mogę? – jestem dobra w te rzeczy. — Wzruszyła ramionami, uznając, że lepiej było zrzucić winę na swoją nieporadność i brak rozeznania w tej sferze, aniżeli wyjawić prawdziwą naturę swoich wątpliwości.
— To dobrze — skwitowała, jasno wygłaszając swoje stanowisko, które, po tonie, z jakim wypowiedziała te słowa, nie różniło się od tego męskiego. Ludzie, którzy posługiwali się tym określeniem po, powiedzmy ukończeniu osiemnastego roku życia i w jakimkolwiek kontekście, który nie dotyczył rodzicielstwa, wzbudzali w niej autentyczny strach. — Poza tym brakuje ci jeszcze co najmniej dziesięciu lat do tego, żeby uzyskać status tatusia — dodała z wyraźnym rozbawieniem tą sytuacją i wizją Griffitha w takim wydaniu.
— Pozostaje jeszcze sentyment — powiedziała, jak gdyby liczyła, że właśnie na ten czynnik powoła się w przyszłości. Zerknęła na niego, chcąc upewnić się, czy zdradzał jakieś reakcje stanowiące potwierdzenie tej tezy, a kąciki jej ust drgnęły nieznacznie na dość oczywistą myśl. — Nie zapominajmy, że ty też będziesz stary i pomarszczony. To działa w dwie strony — zauważyła, bo przecież niewykluczone, że to ona zmieni zdanie.
Ktoś, kto poświęcił cały rok na grzebanie w sprawie Blake'a i utrzymywał kontakt z głównym zainteresowanym, nie kryjąc się przed nim ze swoim działaniem, był w stanie połączyć kropki i wydedukować, kim był ten młody prokurator. Choć i bez tego nie byłoby to trudne, ponieważ tak się (nie)szczęśliwie złożyło, że ta sama osoba, którą chciał uwalić, była jej bratem, co zresztą nadawało wszystkiemu bardziej osobisty wydźwięk. Spięła się więc niezauważalnie w pierwszej chwili po usłyszeniu zamiarów, z jakimi się nosił. Fakt, iż Winston przez pewien czas zajmował się przypadkiem siedzącego tu obok Griffitha, był wiadomy od dawna, jednak dopiero teraz, ściągając jego uwagę, stał się nad wyraz dokuczliwy, wręcz namacalny w tym odczuciu.
— Sugerujesz, że ktoś go ładnie poprosił o wnioskowanie o taki wyrok? — podjęła niepewnie. W zasadzie nigdy o tym tak nie myślała, również zasięgając opinii bezpośrednio u brata. Nie bez powodu zresztą, bo nawet teraz, poświęcając temu dłuższą chwilę na namysł, ściskał się jej żołądek. Wręcz nie mogła usiedzieć na siedzeniu, dlatego szybko przestawiła myśli na inny tor.
Ostatecznie udało im się dotrwać do końca seansu bez poruszania innych prowokacyjnych wątków, a w drodze do wyjścia z kina, Eileen zadbała o to, żeby nie trafić na staruszkę z sali.
  • koniec

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gwar ulicy niósł się w głąb opustoszałych alejek. Samotnie snuł się wzdłuż jednej, jakby bez celu i lepszego pomysłu, trochę w manierze zadumanego hipstera czy pseudointeligentnego artysty, co to zachwyca się widokiem każdej cegły. Daleko mu było do jednego czy drugiego, chociaż ładna twarzyczka mogła sugerować co innego. Wywalił niedopałek papierosa na bruk, ospale ruszył przed siebie, chyba już z chęcią powrotu na własne śmieci w biednej, śmierdzącej dzielnicy. Kupiony za grosze złom z minionej epoki stał od kilku dni u mechanika, pozostało mu zatem już tylko paskudne metro albo pozbawione rozkładu autobusy. Z dwojga złego wolał to pierwsze, na bilet już od dawna nie wydał choćby centa, sprytnie prześlizgując się przez automatyczne bramki, a przynajmniej miał pewność, że ostatecznie wróci do domu. Kto wie, może jeszcze natknie się tam na paru samotnych, pijanych albo wystarczająco roztargnionych ludzi, dzięki kieszeniom których stać go będzie na butelkę taniego sikacza? Złudna to była myśl, ale jakże motywująca. W drodze do podziemnej kolei w oczach błysnął mu nieco już poszarzały napis; przystanął dziwacznie, spojrzenie kierując w stronę skrytego za szybami wnętrza. W oddali dojrzał gdzieś plakat z chwytliwym rymem - we wtorki po siódmej wpuszczali na seans za pół ceny.
Bez dłuższego zastanowienia wlazł do środka budynku, rozglądając się po ścianach kas, migających natrętnie ofertami popcornu. Spytał o film, w ramach tej oferty puszczali starocie albo paździerzowe komedie. Pech chciał, że trafił na to drugie, niemniej jednak wręczył babeczce zza lady marne cztery dolary, uśmiechając się przy tym z niepodobną do niego niewinnością. Nie spostrzegła się, że dał jej za mało pieniędzy, a nawet jeśli, to on już dawno rozsiadał się w fotelu, z satysfakcją wybierając miejsce na końcu sali. Chwilę jeszcze głupawo szczerzył się do telefonu, a na ekranie już puścili reklamy; nie zdążył zatem zorientować się, że w międzyczasie ktoś pojawił się na sali i usiadł przy tym całkiem niedaleko. Ledwie cztery krzesełka dalej dostrzec można było profil twarzy nieznajomej mu kobiety.
Po przydługiej lawinie irytujących afiszy zaczęła przygrywać durna muzyczka, pojawiła się lista znanych nazwisk, kiczowate intro. Już żałował tego wyboru, choć nadal dawał temu chujostwu szansę. Pierwsze kilka żartów brzmiało jak wyciągnięte rodem sprzed dwudziestu lat, albo - co gorsza - były hybrydą językowych sucharów. Nie minęło może z dwadzieścia minut, a już zaczął spoglądać w stronę nieznajomej. Po trzydziestu znalazł się już na sąsiednim fotelu.
Straszny chłam, co nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Takie wieczory w samotności, ale z dala od domu były niemal złotem. Cenniejsze niż cokolwiek innego, tak trudne do zdobycia odkąd stała się matką. Zmęczenie dawało jej się we znaki, a brak w otoczeniu bezdzietnych ludzi był niemal dramatyczny. Jej najbliżsi przyjaciele wyjechali, a reszta znajomych była wiecznie zajęta, czym nie dziwiła się, bo to tylko i wyłącznie jej życie się zmieniło. Matka wzięła jej córkę na cały weekend, więc postanowiła skorzystać z chwilowej wolności i zaszaleć. Najpierw więc wybrała się na kolację, chociaż bez szaleństw, ponieważ nawet po ciąży nie zmieniło jej się i nie przepadała za jedzeniem. Następnie poszła do kina na pierwszy lepszy film, by po nim iść potańczyć i napić się drinka.
Jak się okazało, film rzeczywiście był chałowy. Nie było żywej duszy, oprócz niej i innego kolesia, który reagował na film z równie identycznym niedowierzaniem, co ona. Zerkała na niego często, choć starała się tego nie robić, by nie wyjść na jakąś… natrętną? Zacisnęła mocniej sweter wokół talii i zsunęła się z krzesła, rozważając poważnie czy nie wyjść stąd szybciej na jakiegoś drinka. Naiwnie wierzyła, że trafi na oscarowy film albo chociaż świetną, francuską komedię, lecz za naiwność mogła jedynie dostać odznakę harcerską. Kiedyś jej nie szło w harcerstwie, gdy jej zastępowa nie za bardzo chciała działać z Pszczółkami, więc główna Zastępowa nabijała się z nich wszystkich. Ojciec szybko ją stamtąd zabrał, więc jej przygoda z harcerstwem zakończyła się naprawdę szybko.
Żałowała, że wybrała akurat to kino, ale nie żałowała całego wieczoru. Mógł on się skończyć lepiej niż ten film, prawda? Prawdopodobnie… tak? Skoro przysiadł się do niej jedyny z dwóch gości w całym kinie. Drgnęła, mimo wszystko zaskoczona i podsunęła się, by usiąść bardziej prosto, po czym spojrzała na jego profil. Trochę skrępowała ją tak bliska obecność mężczyzny, bo jak dotąd od ponad roku jej jedynym towarzystwem było dziecko – czy jeszcze przed narodzinami, czy teraz.
- T-tak, totalny dramat – odparła, nie siląc się już na cichy ton, skoro na sali byli tylko we dwoje. – Nie wiem, dlaczego wciąż to puszczają, skoro film to klapa. Chyba nie grasz w nim, prawda? – zagaiła z rozbawieniem, ale i niepewnością, bo już zaczęła krytykować film, nawet jeśli sprowokował ją do tego. Machnęła jednak ręką zaraz, zakładając nogę na nogę. – By dotrwać do końca trzeba się porządnie upić, ale ja chyba nie chcę wysiedzieć tu do końca.
Tak naprawdę myślała o ucieczce już od dawna, ale zazwyczaj nie miała tyle odwagi, która pociągnęłaby ją w stronę drzwi. W tej chwili jednak liczyła, że mężczyzna nie okaże się kimś złym, a za to świetnym towarzystwem.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Duży ekran migał niejednostajnym światłem; co chwila zawieszał na nim oko, jakby w nadziei na to, że jeszcze pozytywnie się zaskoczy. Póki co do uszu dochodził jeden na pięć dialogów, w tym każdy wybrzmiewał cholerną nienaturalnością. Zupełnie jak gdyby sami aktorzy nie wierzyli w scenariusz, który podsunięto im pod nos. Być może nie był w tym temacie wystarczająco wykształcony, tym samym też nie czuł nigdy ciężaru przywiązania do filmu; niemniej jednak bez skrupułów dzielił się zwykle swoimi przemyśleniami, wszak jakieś - mimo wszystko - jego głowę zaprzątały. Najwyraźniej pragnął wyrzucić je teraz w zasięgu innego widza; traf chciał, że jedyną żywą duszą na sali była tamta nieznajoma. Zazwyczaj bowiem zapominał o fabule zaskakująco szybko, po części pewnie dlatego, że najwięcej nowości oglądał w towarzystwie ledwie mu znanych dziewuszysk. Bardziej wartościowymi produkcjami zajmował się w samotności, dogłębnie zaznajamiając się z mniej popularnymi gatunkami, eksploatując przy tym kino wzdłuż i wszerz. Chyba wierzył w to, że wyciągnie kobietę z dziwnego marazmu niewygodnego fotela, znajdując w niej przy okazji kompanię do wspólnej nauki o prawdziwym kinie. O dziwo nie krył w sobie żadnej dwuznacznej intencji, zaledwie szczerą chęć wyciągnięcia jej z tej sali, może zaproszenia na wino albo nie lada potańcówkę. Tylko czy kryła w sobie wystarczającą dozę szaleństwa, by zaufać przypadkowemu chłopaczkowi z wieczornego seansu za połowę ceny? Chyba miał się o tym przekonać.
Co, nie poznajesz mnie? Jestem jednym z dwustu statystów z drugiej sceny — wypowiedział z powagą, podsumowaną jednak krótkim rozbawieniem, co spaliło żart na samym starcie. Ale przypomniawszy sobie mierny początek komedyjki, mogła zwizualizować sobie przed oczami leśną scenografię i w ostateczności uznać go za drzewo. — Oj tam, do kieliszka wcale nie potrzeba takiego błahego powodu... — odparł wymijająco, spoglądając śmiało na profil jej twarzy, ledwo widoczny w panującym półmroku. — Jak chcesz, to chodź — dodał tylko enigmatycznie, rzuciwszy na nią okiem ostatni raz; chwilę później już złaził pewnym krokiem w dół sali, wyjmując z kieszeni spodni wygniecioną we wszystkie strony paczkę fajek. Zmierzał w stronę kibla dla niepełnosprawnych, nie oglądając się wcale przez ramię za swoją towarzyszką. Z jakiegoś powodu czuł, że idzie tuż za nim; że byle słowa zamienione tam na górze zachęciły ją do zmiany planów na wieczór. Wszedłszy do łazienki odpalił bez skrępowania papierosa, wszakże kto normalny umieszczałby tutaj czujnik? Nim zdążył choćby dobrze się zaciągnąć, za uchylonymi drzwiami dojrzał poznane już chwilę temu oblicze. Bez zwłoki wciągnął ją za rękę do środka; zachowywał się trochę jak wariat, chyba pierwszy raz od dawna. Brakowało mu adrenaliny czy wybrał sobie dziwaczny sposób zawierania znajomości? Pewnie jedno i drugie. Może się nie wystraszy i nie ucieknie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co ją właściwie podkusiło, by wdać się w jakąkolwiek rozmowę z nieznajomym jej mężczyzną? Walczyła ze sobą, by nie ryzykować, bowiem miała dla kogo żyć. Właśnie też przez tego kogoś chciała chociaż raz zaszaleć i znów poczuć, że żyje. Miała wrażenie, że jej życie stanęło w miejscu; nie pomagał jej fakt, że jej miłość życia woli być z kimś innym. Tkwiła więc pośród czterech ścian z własnymi myślami o przeszłości, której przecież nie zmieni. Aż teraz pojawiła się okazja, by mogła myśleć o czymś innym, być może lepszym. Nie przekona się, jeśli nie spróbuje, a pozostanie jedynie z własnym żalem, że nie poddała się kuszącej propozycji.
Adam najwyraźniej miał poczucie humoru, a zapewne był również atrakcyjny. Niewiele widziała w momentach, gdy ekran kinowy rozświetlał się poprzez niebieskie, filmowe niebo. Chciała zobaczyć więcej i przekonać się, że nic jej nie grozi, a co najwyżej w końcu dobry wieczór. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła uśmiechać się; wprowadził ją w przyjemny nastrój, tak bardzo odległy od otępienia, które towarzyszyło jej od kilku(nastu) miesięcy. Co może złego się stać? Będzie ostrożna, prawda? Będzie.
- Tak? I tak trzeba będzie sobie odbić później - mruknęła, bo prawdę mówiąc już dawno nie piła wina i chciała go znów posmakować, niekoniecznie szaleć do utraty przytomności. Dała więc mężczyźnie kredyt zaufania, niewiele więcej myśląc, by nie wycofać się. Wstała za to z fotela, idąc za nim mimo wszystko dość niepewnie, ponieważ nie miała absolutnego pojęcia co kombinował. Poczuła jednak podniecającą ciekawość, która objawiała się przysłowiowymi motylkami w brzuchu-jakkolwiek obrzydliwe by to nie było. Zsuwała się schodek po schodku, przełykając nerwowo ślinę. Łazienka jednoznacznie skojarzyła jej się z chwilową przygodą, a Charlie raczej nie była na takową gotowa, zwłaszcza na trzeźwo. - Wiesz, ja nie... -Zawahała się, ale było już za późno i wciągnął ją do środka. Chyba nie była aż tak zdesperowana! - Wszyscy aktorzy są tacy zachlanni? Papierosa mam na myśli. Na zewnątrz chyba jest przyjemniej palić, nawet jeśli tak nie uderza do głowy - zagaiła, siląc się, by nie dojrzału niej nerwów i stresu. Oparła się o ścianę, tym samym zachowując między nimi dystans. Oczywiście, że nie uwierzyła w jego rolę statysty w filmie, a wzięła to jako żart, lecz w ten sposób prosto było jej rozwiać napięcie.
Jakim cudem była kiedyś tak pewna siebie, by sama grała w filmach i to z partnerami, których nie znała. Teraz jednak nie było wokół nich całej masy ludzi, a na nią czekało dziecko w domu (w domu jej matki właściwie). Obserwowała uważnie mężczyznę przez chwilę, aż ruszyła do wyjścia. To był błąd.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie od zawsze wymuszało na nim bezwzględne posłuszeństwo. Względem parszywego ojca moczymordy, wstrętnych opiekunek z bidula, znęcających się nad innymi dzieciaków ze szkoły; później wobec starszego przyjaciela-mentora i jego posranych zasad, co to mało nie wciągnęły go w wir ulicznych zatargów, od których nie można już się odciąć. Pewnie dlatego od paru lat towarzyszy mu aura zbuntowanego chłystka, nad wyraz spontanicznego i spragnionego przygód oberwańca, który zapragnął przeżyć na nowo swą młodość. Nie szukał stałości, uciekał od odpowiedzialności, często postępował tak, jakby jutra miało wcale nie być. Nie wiązała go żadna poważna umowa o pracę, nie dostawał pokaźnej wypłaty, nie wracał do własnego domu, w którym czekała narzeczona. Wszystko robił na opak, wbrew temu, czego oczekiwać mogło społeczeństwo; wbrew wartościom, które próbowała wpoić mu do głowy matka, jeszcze zanim umarła. Czasami czuł na barkach brzemię noszonego ciężaru podjętych niegdyś wyborów. Czasami myślał o tym, by cały ten balast zrzucić; ostatecznie chwilę później kończył sięgając do obcych kieszeni po cudze portfele, całując w narkotycznej euforii ledwo poznane dziewczyny, szukając kłopotów na każdym kroku. Na swój sposób musiało go to nakręcać, podnosić ciśnienie, przyspieszać bicie serca. W innym wypadku chyba nie byłoby warto. W innym wypadku chyba postępowałby w zgodzie z konwenansami? Tym razem na pewno tego nie czynił, bo w sugestywny sposób zaprosił nieznajomą do łazienki. Skojarzenia mogły wziąć w tym wszystkim górę i po części ją wystraszyć, choć początkowo, zaproszona enigmatycznym półsłówkiem, na pewno stąpała tuż za nim wyłącznie zaciekawiona. Nie wiedział właściwie skąd wybór miejscówki, jak sama dobrze zauważyła, mogli od razu wyjść na zewnątrz; z jakiegoś jednak powodu postanowił okupować kibel niepełnosprawnych, bezwstydnie zaciągając się przy tym papierosem. Być może chciał się jej przyjrzeć dokładniej, zerkając tu i ówdzie, w znacznie lepszym oświetleniu, na rysy jej twarzy. Być może jednak chodziło tylko o to, by perfidnie, w typowym dla siebie stylu, dołożyć sobie kolejnych problemów, wciągnąwszy tym samym Bogu ducha winną kobietę.
Wiesz, rola drzewa nie zapewniła mi zbyt wielu znajomości w wielkim świecie – zażartował, strzepując popiół do umywalki. Zaraz jednak ta zdała się namyślić, jakby znudziła się jego towarzystwem albo nagle uznała, że to wszystko jest zbyt głupie. Już chciał rzucić jakimś durnym tekstem, coby to zachęcić ją, żeby została, ale nagłe wycie alarmu przeciwpożarowego skutecznie mu w tym przeszkodziło. Minęło może z dziesięć sekund, a z sufitu polał się rzęsisty deszcz; bez dłuższego dumania nad przypałem porzucił mokrego peta w jednym z trzech zlewów, samemu biegiem kierując się w stronę drzwi wychodzących na tyły budynku. Po drodze minęli zszokowanego pracownika kina, w drzwiach ewakuacyjnych potrącili nic jeszcze nieświadomego ochroniarza. Z nieco wilgotnymi włosami i zgoła przemoczoną koszulą skrył się, razem z nieznajomą, na końcu alejki, gdzie naprzemiennie łapali oddech po krótkim maratonie. – Film był nudny, to zapewniłem ci inne atrakcje – wytłumaczył się pół żartem, pół serio. W rzeczywistości ani myślał, że tak skończy się ich krótka eskapada, ale miał przeczucie, że jeszcze wyciągnie ją dzisiaj na jakieś tańce. – Właściwie to nawet mi się nie przedstawiłaś... – stwierdził krótko, przypatrując jej się przez dłuższą chwilę. – Ale pomimo tego zapraszam cię na drinka czy dwa. Chociaż mama mówiła, żeby nie ufać kobietom, zwłaszcza nieznajomym – dodał od razu, z uśmieszkiem cwaniaka i łagodną miną.
To jak, idziesz?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To był pierwszy raz, gdy chciała zapomnieć całkowicie i oddać się szaleństwu. Pierwszy raz również nie miała wyrzutów sumienia, że zostawiła córkę w domu, a sama szlaja się z nieznajomym mężczyzną. W końcu jednak poczuła, że żyje i to podobało jej się najbardziej, nawet jeśli wciąż tkwiła w niej namiastka niepewności i strachu. Czuła, że musi zaryzykować. Chciała tego. I może nie popierała tego, że palił w budynku, w miejscu zakazanym albo denerwowała ją ta pewność siebie jaką emanował. Liczyło się, że przy nim ponownie miała wrażenie, że żyje; poświęcił jej swoją uwagę, co chciała też wykorzystać w całości.
Być może to był doskonały sposób, by mogła odzyskać radość życia? Niekoniecznie poznawać jeszcze więcej ludzi, a po prostu spędzać czas obok tego szalonego mężczyzny? Szukała w sobie odpowiedzi, którą naprawdę pragnęła poznać, dopóki jeszcze ma jakiekolwiek chęci, by ruszyć z miejsca. Nie zdążyła namyślić się, bowiem już po chwili włączyły się alarmy przeciwpożarowe, co było zasługą mężczyzny. Absolutnie nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń, ale nie miała nic przeciwko. Mogła chociaż wyjść z kina bez większych wyrzutów sumienia, całe szczęście. Wolała uniknąć fatalnego zakończenia filmu, ale za to oczekiwała na dalszy bieg wydarzeń dzisiejszego wieczoru. Takim oto sposobem miała teraz przemoczoną białą koszulkę, która ukazywała czarny stanik; materiał kleił się jej do ciała, a ciemne kosmyki włosów spływały po jej ramionach.
- Rzeczywiście, świetne atrakcje – roześmiała się, odgarniając włosy z twarzy i odetchnęła w końcu głęboko, by uspokoić oddech. Oparła się o ścianę budynku, przez chwilę wpatrując się w nieznajomego. Dziwiła się, że ją zagadał. Dlaczego? Pewnie dlatego, że na sali nie było nikogo innego. Ot, łatwy kąsek, który mógł wykorzystać do zabawy. – Charlie. A ty? – Uśmiech rozjaśnił jej oblicze, gdy nie spuszczała z niego spojrzenia. Możliwe, że to jedyna okazja, gdy ktoś zwrócił na nią uwagę, nawet jeśli miało to być chwilowe. Postanowiła wykorzystać to jak najbardziej, by później nie żałować czy smęcić, że jej życie nie ma kompletnego sensu czy jest pozbawione jakichkolwiek zbliżeń i dreszczyku emocji. – Może być drink czy dwa, nieznajomy – odparła w końcu, przysuwając się do niego nieznacznie. Jak to leciało? Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana? Charlie pochyliła się i pocałowała go nagle, ale wciąż dość ostrożnie, jakby wciąż nie była pewna swojego posunięcia.
Co pozostawało; najwyżej odrzuci ją jak reszta jej mężczyzn, a do tego jest już przyzwyczajona. Miało to nie boleć tak bardzo, bo go nie znała, a tym bardziej – nie kochała. Chciała się za to dobrze bawić. Na to liczyła najbardziej.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był stworzony do roli ukochanego, ale jako kochanek dawał radę. Mogła się dzisiaj o tym przekonać, choć początkowo wcale nie zamierzał zaciągać jej do wyra. Wyglądała mu na porządną, odpowiedzialną, pochodzącą z zupełnie innego świata kobietę; nigdy nie zasługiwałby na jej zainteresowanie i uczucia, nigdy nie byłby godzien zaprzątać jej głowy czy serca. Tym zajął się już zresztą całkiem inny, nieznany mu mężczyzna, o którym mógłby usłyszeć od niej w akcie żalu czy innego kryzysu. Ale czy zdolni byliby zajrzeć tak daleko w głąb własnych dusz?; poznać wszystkie koszmary, rozdzierające na pół każdy atom zdegradowanego emocjami ciała, po czym pocieszyć się byle porywem? Tak mogła wyglądać łącząca ich cienka nić porozumienia, chociaż dotychczasowy nadmiar zaufania zapowiadał coś jeszcze bardziej bezwstydnego. Nie miał zamiaru o tym rozmyślać, ale szerszy obraz jej urody trochę mu w tym przeszkadzał; było w tej twarzy coś innego, coś dziwacznie pociągającego. Przyglądał jej się ukradkiem pewnie trochę zbyt długo, zupełnie jakby dopiero zdał sobie sprawę z tego, że pierwszy raz od dawna przyciągnęła go kobieta inna, wyróżniająca się. Z pewnością miała też znacznie więcej do powiedzenia, nawet jeśli lakoniczna rozmowa na to nie wskazywała. Tłumaczył w głowie swój poryw wieczoru jako jeden z wielu aktów szaleństwa, któremu lubił się podporządkowywać, ale musiało w tym wszystkim tkwić coś więcej. Los chyba nie byłby aż tak przewrotny?
Woda z wolna skapywała po karku, mokra koszula osadziła się we wklęsłościach i wypukłościach naelektryzowanej, ciepłej skóry; po policzku, niczym słone łzy, ciurkiem ciekły duże krople. Wokół gorąco i duszno, parno i ciemno; w pobliżu dało się tylko wyczuć zwalniający oddech kobiety, wilgotne statury dwójki młodych ludzi i przerywaną raz po raz ciszę.
Nico – odparł krótko, krzyżując spojrzenia i szczere uśmiechy. Potem już był tylko nikły, bo ostrożny i wyważony pocałunek z jej strony. Smakowała słodko, pachniała nienormalnie. Chciała jego, chciała zabawy. Mógł jej oba zapewnić, bez wyrzutów, biadolenia, kłótni i konsekwencji.
No to chodź, Charlie – rzucił, chwytając ją za rękę i wyciągając z otoczenia przebrzydłej alejki. Całe szczęście znał jedno miejsce i jednego barmana, w innym wypadku po nadchodzącej imprezie byłby spłukany już do końca tygodnia.

ztx2 :heart:

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „First Hill”