WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Upór to prawdopodobnie jedna z cech, która w przeszłości ich połączyła; ich oboje można było scharakteryzować tym słowem, a poza nim, była jeszcze duma, które nie pozwalała odpuścić i sprawiła, że wpakowali się w tę dość niecodzienną sytuację. – Kevin? – zastanowił się, starając się sobie przypomnieć kolesia, o którym mówiła. Zajęło mu to dłuższy moment, bo Creed niestety nie miał dobrej pamięci do imion. Trudno było mu połączyć je z twarzą lub z konkretną sytuacją i choć tym razem dostał od Gabi wskazówki, to wciąż musiał podumać, aby przypomnieć sobie Kevina. Czasami przez jego przypadłość dochodziło do całkiem niedorzecznych sytuacji, w których po kilku miesiącach nie pamiętał, jak nazywają się jego sąsiedzi i mówił dzień dobry tylko dlatego, że kojarzył ich twarz. – A ten Kevin. Nigdy go nie lubiłem. – powiedział, gdy udało mu się przypomnieć sobie chłopaka, o którym wspomniała. – Myślisz, że nadal to robi? W sensie, nadal stalkuje i nie zmienia skarpetek? – zapytał i na samą myśl parsknął śmiechem. Choć Creed nie spodziewał się, że jego plany na wieczór przybiorą taki obrót to musiał przyznać, że nie było tak źle. Przynajmniej z jego perspektywy wszystko wyglądało jak spotkanie dwójki znajomych, którzy nie widzieli się od dłuższego czasu i postanowili ten czas nadrobić; obgadywali wspólnych znajomych z przeszłości i raczyli się dobrym alkoholem przy Never Have I Ever. Creed nie zwracał uwagi, że Gabi zaczynała powoli bredzić, bo jego też dopadała ta przyjemna faza, w której zaczyna się pleść trzy po trzy.
Wypili kolejkę i nim Gabi powiedziała kolejne wyzwanie on zabrał głos. – Wiesz, że dawno w nic takiego nie grałem? – rzucił, nalewając im alkoholu do szklanek. Najczęściej nie potrzebował żadnej okazji, po prostu gdy naszła go ochota nalewał sobie whisky do szklanki i się nią raczył. – Chyba się zestarzałem. – dodał po chwili i posłał jej uśmiech.
Słysząc jej słowa, zmarszczył czoło. Creed zastanowił się przez chwilę i popatrzył na swoją szklankę. Widział, że ona pasowała, ale on miał niemałe wątpliwości. – Masz na myśli związki czy coś, co z góry było ustalone jako przelotne też się liczy? – zapytał i spojrzał na nią uważnie. Będąc w poważnym związku był wiernym partnerem, ale poza tym się nie ograniczał i być może kiedyś miała miejsce sytuacja, w której spotykał się z więcej niż jedną osobą na raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. - odparła, nie mogąc powstrzymać dość bezczelnego uśmiechu. Gabi miała dość dobrą pamięć do twarzy i nazwisk, a szczególnie do tych osób, które jej w jakikolwiek sposób podpadły. Pamiętała ich dokładnie, by wiedzieć, na kogo uważać i komu ewentualnie oddać, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.
- On też cię nie lubił. Cały czas powtarzał, że nie zasługujesz na mnie, źle ci z oczu patrzy i w ogóle kiedyś to na pewno mnie skrzyw... - urwała i lekko zmarszczyła czoło, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Dopiero po chwili ogarnęła i wszystko sobie przypomniała. Alkohol zdecydowanie nie wpływał pozytywnie na jej zdolność logicznego myślenia, dlatego przychodziło jej to o wiele wolniej niż normalnie. - I chyba to wykrakał. - dodała, dalej mówiąc to dość lekkim tonem głosu. W jej obecnym stanie to, w jaki sposób Creed ją kiedyś potraktował, zeszło na dalszy plan, stając się mniej istotne, niż powinno. Nie chciała przecież psuć sobie dobrego humoru, czas na jakiekolwiek refleksje przyjdzie później.
- Przypominają się te studenckie czasy. - odparła i nieomal się roześmiała. Chociaż rozrywkowy i ciężki charakter miała już długo przed pójściem na studia, to dopiero gdy uwolniła się spod czujnego oka rodziców, pozwoliła mu w pełni rozkwitnąć. Minęło już parę lat, odkąd skończyła studia, jednak wciąż nie zwalniała tempa. - Ta, jeszcze z rok lub dwa i będę mogła nazywać cię boomerem lub daddym. - dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała. Gdyby tylko najpierw pomyślała, co chce powiedzieć, to nie doszłoby do tego. Teraz jednak zostało jej tylko ciche parsknięcie śmiechem. - Znaczy.. ojej. - dodała, tylko tyle mając na swoje wytłumaczenie oraz obronę. Tym bardziej, że obecnie uważała to za dość zabawne wymsknięcie się słowa.
- Wszelkie relacje trwające dłużej niż jedną noc, te przelotne też. - powiedziała, widząc, że Creed się zawahał. Ona za to nie miała wątpliwości, nie miała w zwyczaju spotykać się z kilkoma osobami na raz, nawet jeśli nie musiała być wierna aktualnemu partnerowi lub partnerce. W przypadku zwykłych randek nie miała już takich oporów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Wiesz, jak jest, nie znasz mnie od wczoraj. – powiedział i wzruszył ramionami. Jak najbardziej powinna się tego spodziewać; Creed zawsze zazdrościł jej zdolności zapamiętywania imion i na pewno, gdy byli jeszcze razem, niejednokrotnie radził się jej czy powinien pamiętać daną osobę i co o niej sądzić.
Skrzywił się nieznacznie i sięgnął po swoje szkło. Wypił jednego szybkiego i polał sobie alkoholu. Cholera, najwidoczniej Kevin nie tylko stalkował i nie zmieniał skarpet, ale również potrafił trafnie osądzać innych ludzi; nie pomylił się przynajmniej w przypadku Creeda. – Może on powinien przemyśleć karierę w programach ezoterycznych? – zapytał i poważnie się nad tym zastanowił. Fascynowało go to, że słowa wypowiedziane przez osobę, która żywiła do niego niechęć okazywały się prawdą.
Pokiwał głową i sięgnął pamięcią do wspomnień z czasów studiów. Choć sam nie miał okazji ich skończyć, to dobrze wspominał ten okres; nigdy wcześniej (ani później) nie imprezował z taką częstotliwością i nie poznał tylu nowych osób, a mieszkanie w akademiku z najlepszym przyjaciele sprawiło, że również Creed rozwinął swoją imprezową stronę. – A pamiętasz tę domówkę w sylwestra? Miałem po niej najgorszego kaca w życiu, dwa dni nie mogłem się podnieść z łóżka. – odezwał się nagle, przypominając sobie tę konkretną imprezę, a będąc bardziej precyzyjnym tylko urywki, bo z tamtego wieczoru w jego pamięci była przede wszystkim pokaźna luka. – To był chyba ostatni semestr zanim rzuciłem studia, wszyscy byli tak pijani, że nie zauważyli, że ten gospodarz, zabij mnie, nie pamiętam, jak miał na imię, zatrzasnął się w kiblu i przegapił północ. A potem dopiero po jakiejś godzinie, zorientowaliśmy się, że go nie ma i musieliśmy wybijać szybę w drzwiach, bo nie dało się ich wyjąć z zawiasów. Potem się chyba musieliśmy zrzucać, żeby je odkupić? – nie wiedział czy poczuł się swobodniej, czy to alkohol sprawił, że Creed się trochę rozgadał. Jakby nie patrzeć, musiał przyznać, że przyjemnie było powspominać stare czasy, szczególnie, że na co dzień nie miał takiej możliwości.
Popatrzył na nią i roześmiał się szczerze. – To drugie brzmi lepiej. – to co mówili było złe pod wieloma znaczeniami tego słowa. Creed jednak, przynajmniej w tamtym momencie, nie przywiązywał do tego zbyt dużej uwagi. Może zastanowi się nad tym rano, nieważne.
– To chyba nie, ale dla pewności… – nie dokończył i przechylił swoją szklankę - wolał wypić nadprogramową niż omyłkowo skłamać. – Nigdy nie brałem twardych narkotyków. – powiedział i odstawił swoją szklankę. Tym razem pasował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dość mgliście, ale jednak pamiętała, jak zdarzało jej się czasami przypominać Creedowi o tym, że powinien kojarzyć daną osobę. Tym bardziej nie zapomniała, jak początkowo nie mogła się powstrzymywać i z wrodzonej wredoty niekiedy wprowadzała go w błąd i mówiła mu, że poznał kogoś na jednej z imprez, podczas gdy tak naprawdę do niczego takiego nie doszło. Później dotarło do niej, że były to głupie, szczeniackie żarty, które śmieszyły tylko ją, więc z nich zrezygnowała.
- Raczej nie, bo nie przewidział tego, że gdy przyszedł do mnie jakiś czas po tym, jak mnie zostawiłeś, chcąc zaprosić na imprezę, to zepchnę go ze schodów. - w tamtym czasie była naprawdę wściekła, przybita i rozżalona jednocześnie, co w połączeniu z problemami z samokontrolą stanowiło istną mieszankę wybuchową. Naprawdę nie wiedziała, co kierowało wtedy Kevinem, że, nie zważając na wściekłe ogniki w jej oczach i spojrzenia rzucane spod byka, chciał jak najprędzej skorzystać z okazji i się z nią umówić. Jednak nie przeszkadzało to Gabi w pokazaniu mu, jak wielki błąd popełnił, przychodząc wtedy do niej.
- Pamiętam. Z samego rana zadzwoniłam do mamy, żeby przywiozła nam ten swój dobry rosół na kaca dla ciebie, a potem ci wmawiałam, że to ja go sama ugotowałam, bo głupio mi się było przyznać, że nie potrafię. - odparła, jednocześnie uważniej patrząc na Creeda, bo nie pamiętała, czy ostatecznie się do tego przyznała. Z perspektywy czasu rozumiała, że taki sposób myślenia był nierozsądny, ale wtedy po prostu było jej głupio, że zrobienie tej zupy było poza jej zakresem umiejętności.
- To był Jack... James... jakoś tak. Robił cholernie mocne drinki. - urwała, starając sobie przypomnieć dokładniej tamtą domówkę, ale nie pamiętała z niej zbyt wiele. Odpadła chwilę przed północą, fajerwerki oglądając podczas półprzytomnego opierania się o Creeda - a przynajmniej miała taką nadzieję, że mężczyzna, który trzymał ją w ramionach, to był on, a nie jakiś przypadkowy facet. - Tak, był zły na nas o to, ale przecież chcieliśmy mu pomóc. - jak dla niej, to on mógł tam zostać i siedzieć dalej w kiblu, skoro nie potrafił docenić pomocy. Dość głośnej i nieprzemyślanej pomocy, ale w końcu liczą się przecież chęci.
- Tak mówisz? - spytała, a w jej oczach pojawiły się lekkie iskierki. Już dawno porzuciła jakiekolwiek zastanawianie się nad tym, co mówi i czy na następny dzień będzie tego żałować. - Zapamiętam. - dodała tylko, dalej się lekko uśmiechając.
Tym razem wypiła brandy, również zbyt długo się nad tym nie zastanawiając. Nie było to coś, z czego była szczególnie dumna, ale się zdarzyło.
- Kilka razy trochę kokainy z alkoholem, paskudne połączenie. - tylko i wyłącznie na studiach pozwalała sobie na tego typu wybryki, na szczęście nic jej się po tym nie stało. Teraz nikt by jej nie zmusił do wzięcia jakiegokolwiek narkotyku, siedząc w jego przemycie była świadoma tego, czego dilerzy i pośrednicy do nich dodają, by zwiększyć wagę lub sprawić, by szybciej uzależniały. Ale o tym zdecydowanie Creed nie powinien wiedzieć. - Nigdy nie próbowałam poderwać czyjegoś partnera. - powiedziała i gdy tylko Creed dolał jej alkoholu, ponownie się napiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Co? Zrzuciłaś go ze schodów? – wyrwało mu się i spojrzał na nią z niedowierzaniem. Przez moment miał wrażenie, że Gabi żartuje i dopiero po jej minie wywnioskował, że to jednak była prawda. – Chyba chciał cię zaprosić na strasznie słabą imprezę. – dopowiedział i parsknął śmiechem. Nagle motywy kierujące Kevinem stały się dla Creeda aż nadto oczywiste; najwidoczniej swoim gadaniem chciał zniechęcić Gabi do Hudsona i tym samym pchnąć ją w swoje ramiona. Plan prawie idealny, prawda?
Kolejny raz spojrzał na nią z malującym się na twarzy zaskoczeniem; ilu to ciekawych rzeczy człowiek może się dowiedzieć po alkoholu. – Czekaj, stop. To był rosół twojej mamy? – po ilości brandy, którą wypili zadawał naprawdę dużo pytań. – Do tej pory byłem przekonany, że to twój. Z resztą, nieważne i tak gdyby nie ty to zdychałbym jeszcze z dwa dni dłużej. – w tamtym momencie miał ją za cudotwórczynię, bo pomogła mu zniwelować skutki kaca stulecia i właściwie do tej pory nic się nie zmieniło – dla Creeda nieważne było czy ugotowała ten rosół czy tylko podgrzała ten, który przygotowała jej mama. Ważniejszy był fakt, że w ogóle pomyślała o tym, żeby mu pomóc i uruchomiła odpowiednie kontakty, by tego dokonać.
– Nie nasza wina, że był debilem i zatrzasnął się w kiblu. Dobra, zrozumiałbym, jakby był w u kogoś innego, ale serio? Zatrzasnąć się we własnej łazience? Powinien być wdzięczny, że wtedy tam byliśmy, bo inaczej spędziłby tam z trzy dni zanim jego rodzice wróciliby z Nowego Jorku. – prychnął. Pewnie pomiędzy nim i Jamesem (lub Jackiem) doszło po imprezie do nieprzyjemnej wymiany zdań. Gdy przychodziło co do czego Creed potrafił wykłócać się o swoje racje, szczególnie w sytuacjach, w których był pewien swego.
Pokiwał głową, a na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech. Czy oni właśnie nie przekraczali kolejnej granicy? Jak widać mało ich to obchodziło, najwidoczniej woleli pleść głupoty i mieć wszystko gdzieś. Widząc, że Gabi wypiła kolejkę, skrzywił się nieznacznie. Miał nadzieję, że to były jakieś jednorazowe akcje w przeszłości, bo w jego mniemaniu niszczenie sobie życia prochami było strasznie słabe i poza tym wciąż się o nią martwił.
Od razu sięgnął po swoją szklankę, bo tak, w przeszłości zdarzyło się, że próbował poderwać czyjegoś partnera. – Wydaje mi się, że jak tak dalej pójdzie to zabraknie nam alkoholu i naprawdę będą musieli nas podnosić spod tego stołu. – odezwał się, odstawiając szkło na stół. To co powiedział bynajmniej nie sprawiło, że nagle miał w planach ją tutaj zostawić i wrócić do przeglądania dokumentów w swoim gabinecie; chyba nawet nie był już w stanie zrobić tego z należytą dokładnością.
- Nigdy nie… Jestem żałosny w wymyślanie tych zdań. – mruknął, wzdychając ciężko. W przypadku bruneta wypity alkohol negatywnie wpłynął na zdolności kreatywnego myślenia. Podczas zastanawiania się, odwrócił się, żeby skontrolować sytuację na barze. To, że oderwał się od swoich zajęć i postanowił pić z byłą nie znaczyło, że przestał być właścicielem. Jednak widząc, że pracownicy dają sobie radę (Creed w takim stanie na pewno bardziej by im przeszkadzał) powrócił wzorkiem do Gabi. – Dobra mam. – chrząknął. – Nigdy nie przespałem się z kimś, kogo imienia nie pamiętam. – rzucił, po raz kolejny zapominając, że nie o to chodziło w tej grze. Sięgnął po swoją szklankę i wypił do dna; dla Creeda większym wyczynem byłoby, gdy czyjeś imię zapamiętał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Niestety nic mu się nie stało, ale przynajmniej odczepił się ode mnie. - odparła. No i dodatkowo później żalił się każdemu, kto go chciał wysłuchać, że jest nieobliczalną wariatką i lepiej trzymać się od niej z daleka, co wtedy było jej tylko na rękę. Z perspektywy czasu zrozumiała, że to nie było szczególnie rozsądne posunięcie z jej strony, ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że żałuje tego. Wtedy było dla niej zdecydowanie zbyt wcześnie na umawianie się z kimkolwiek.
- Ta. Głupio mi się było przyznać, że sama nie potrafią go zrobić, bo myślałam, że uznasz mnie za mało rozgarniętą i w ogóle jakąś taką... - urwała, nie bardzo teraz wiedząc, jak nawet dokończyć swoją myśl. Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu z powodu tego, w jaki sposób kiedyś myślała. Teraz wiedziała, że to głupie, jednak kiedyś wolała zaryzykować kłamstwem, żeby nie wyszło na jaw to, że przygotowanie niektórych potraw było ponad jej możliwości. - Jakby to był mój rosół, to zdychałbyś kolejne dwa dni. - dodała i krótko się roześmiała. Jednak niezależnie od sposobu, udało jej się wtedy pomóc Creedowi, a na tym jej najbardziej zależało.
Zatrzaśnięcie się we własnym kiblu faktycznie brzmiało jak coś, czym nie chciało się chwalić wśród znajomych, zatrzymując tę krępującą akcję dla siebie. Jednak w towarzystwie pijanych znajomych nie było opcji, by przeszło to później bez echa.
- Pijany był. - odparła ze śmiechem, chcąc nieco usprawiedliwić Jamesa (lub Jacka, jej pamięć co do imion najwyraźniej nie była aż taka dobra). - Nigdy nie zdarzyło ci się zrobić czegoś tak głupiego po pijaku? - spytała, oczywiście retorycznie, bo mogłaby się założyć, że Creedowi przydarzyło się to nawet niejednokrotnie. Sama nie należała do świętych pod tym względem, o czym doskonale mogła świadczyć sytuacja, w jakiej oboje się znaleźli. Nieświadome przyjście do baru należącego do byłego i picie razem z nim znajdzie się gdzieś na szczycie najgłupszych rzeczy, jakie Gabi zrobiła, będąc pod wpływem, gdy tylko wytrzeźwieje i dojdzie do niej to, co się tu stało. - No, zawsze mogliśmy go tam przecież zostawić. Wtedy by się przynajmniej nie czepiał nas o te drzwi. - uważała, że to niesprawiedliwe z jego strony, że później żądał od nich odkupienia ich, dlatego Gabi wykręciła się od zrzutki tym, że nie brała udziału w tej akcji ratunkowej, zaliczając zgona gdzieś na kanapie.
- Nie nas, tylko ciebie. - poprawiła, dalej wierząc w swoją mocną głowę. I może zabrzmiała by nawet przekonująco, gdyby jednocześnie nie musiałaby się podeprzeć ręką o stół. Trzymała się jeszcze, ale powoli było widać już po niej, że małymi krokami zbliża się do granicy. - Ja jestem jeszcze całkowicie trzeźwa. - dodała, na potwierdzenie swoich słów decydując się na nadprogramowe wypicie alkoholu.
- Dobrze ci idzie. - zresztą teraz nie uważała, żeby jakość pytań była szczególnie istotna, ważniejsze było to, żeby móc się przy nich napić. A tę funkcję akurat spełniały wręcz idealnie.
I tym razem, słysząc pytanie, napiła się. Chociaż imiona z reguły zapamiętywała, najczęściej nieświadomie i nie starając się o ich spamiętanie, to bywały sytuacje, w których druga osoba po prostu się nie przedstawiła, a Gabi nie widziała najmniejszego sensu w tym, by o to dopytywać.
- Nigdy nie podkochiwałam się w nauczycielu lub wykładowcy. - powiedziała, tak samo jak Creed ignorując zasady gry, bo i tym razem napiła się od razu po wypowiedzeniu zdania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prychnął i pokręcił głową. Jej przeszłe myślenie wydawało mu się być nierozsądne; byli w związku i nie powinni się wstydzić swoich słabości; przecież nie byłoby tak, że Creed by ją wyśmiał i szydził z niej dlatego, że nie potrafiła gotować. – Zawsze miałem cię za rozgarniętą Gabi. Nadal tak uważam, nic się nie zmieniło. – spojrzał na nią i posłał jej szczery uśmiech. Nie każdy człowiek musi potrafić wszystko: jedni wybitnie gotują, drudzy potrafią wygłaszać piękne przemowy, a jeszcze kolejni są dobrzy w innych, niezliczonych dziedzinach. Nie mógł powstrzymać parsknięcia, gdy usłyszał jej kolejne słowa. – Pod tym względem dobrze się dobraliśmy. – wtrącił. Creed nigdy nie był dobrym kucharzem, do tej pory zdarzało mu się przypalić gotową pizzę albo nieumiejętnie podgrzać makaron.
– Nic nie mów. – rzucił z malującym się na twarzy rozbawieniem. Pamiętał różne sytuacje, a raczej, będąc bardziej precyzyjnym, pamiętał z opowieści innych, co odwalał po alkoholu. Hudson miał wrażenie, że na tym świecie nie było osoby, która nie mogąc zasnąć, nie przypominała sobie tych najbardziej żenujących akcji, mających miejsce po alkoholu. Może picie z Gabi nie zaliczało się do kategorii tych żenujących, ale wciąż nie było rozsądnym posunięciem. – Wtedy zrobiłby nam jeszcze większą aferę. – powiedział. Gdyby nie zatroszczyli się o Jamesa (lub Jacka), pewnie na trzeźwo też miałby do nich pretensje i żal. W tej sytuacji nie było wyjścia typu win-win, przynajmniej tak wydawało się Creedowi.
Popatrzył na nią z powątpiewaniem. Próbowała mu wmówić, że wciąż była trzeźwa? – Właśnie widzę. – prychnął. Jej słowa sprawiły, że Creed wpadł na kolejny, genialny pomysł. – Proponuję nowy zakład. – zaczął. W typowy dla siebie sposób nie przemyślał tego, co planował powiedzieć. W tamtym momencie, jego pomysł wydawał się być naturalnym następstwem picia brandy. – Kto będzie się jutro gorzej czuł, stawia śniadanie. – rzucił i spojrzał w stronę Gabi, jakby z jej twarzy chciał wyczytać co myślała o jego propozycji. Dopiero, gdy usłyszał swoje słowa, zastanowił się nad ich sensem. Śniadanie nie brzmiało trafnie, dlatego postanowił to skorygować. – Albo obiad, w sumie cokolwiek. – dopowiedział i sięgnął po butelkę brandy. Polał im alkoholu i uniósł swoją szklankę – jakby w ten sposób chciał przypieczętować kolejny zakład, choć wciąż nie znał zdania swojej byłej dziewczyny. Czy właśnie zaproponował jej kolejne spotkanie? A i owszem, właśnie to zrobił.
Machnął ręką, on swoje wiedział. Potrzebował znacznie więcej czasu niż Gabi, by wpaść na kolejne pytanie. Chociaż… Jak tak dalej pójdzie to i tak nie będzie pamiętał co wygadywał, więc treść wyzwań nie była istotna.
Nie musiał się długo zastanawiać, praktycznie od razu przechylił szklankę. – Mieliśmy taką zajebistą babkę od matmy. – rzucił i było po nim widać, że właśnie usiłuje sobie przypomnieć jak owa nauczycielka wyglądała. Ilość wypitego alkoholu sprawiła, że Hudson się rozluźnił. Na początku gry nie czuł potrzeby dopytywania i dzielenia się z Gabi jakimikolwiek informacjami, a teraz jego język się rozwiązał. To zdecydowanie znak, że brandy uderzyło mu do głowy. – Nigdy nie zrobiłem czegoś, czego bym żałował. – palnął. Choć starał się nie żałować i uważał, że błędy w przeszłości nauczyły go czegoś, to tym razem również musiał się napić. W życiu Creeda była jedna rzecz, którą z perspektywy czasu na pewno rozegrałby inaczej i żałował, że nie nie dało się cofnąć czasu; dzięki temu na pewno nie spieprzyłby tak bardzo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dość pokrętnie, ale przy Creedzie chciała pokazać się z jak najlepszej strony. Jednak musiała przed sobą przyznać, że nie zawsze jej to wychodziło, zapewne nie raz i nie dwa dał mu się we znaki jej porywczy i dominujący charakter, który z czasem tylko przybrał na sile. I chociaż umiejętności kulinarne zdążyła poprawić na całkiem przyzwoity poziom, to wciąż brakowało jej pokory i odpowiedzialności. Dlatego, słysząc Creeda, nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
- Rozgarnięta jestem tylko w pracy. - gdy tylko opuszczała biuro i mogła przebrać się z eleganckich koszul i spodni w kant w ubranie na motocykl lub wygodne dresy, cały rozsądek wraz z instynktem samozachowawczym zanikają. Dlatego zdarza jej się coś głupiego, coś, czego normalnie nie powinna była robić, jak na przykład przychodzenie do baru byłego.
Skoro już pojawił się temat robienia głupich rzeczy po alkoholu, to Gabi nie mogła tak tego zostawić bez żadnego komentarza. Przez chwilę siedziała w milczeniu, nie mogąc się powstrzymać od lekkiego uśmiechu.
- A pamiętasz, jak któregoś wieczoru mój ojciec wpadł do nas na chwilę, żeby dać mi jakieś dokumenty z pracy? - zaczęła, posyłając Creedowi rozbawione spojrzenie. Pod tym względem stary Thompson był nieubłagany i praktycznie od momentu, w którym Gabi poznała podstawy logistyki, zaczął sam przygotowywać ją do pracy w rodzinnej firmie, zlecając jej co prostsze zadania. - Opijaliśmy wtedy coś, rocznicę pierwszego trzymania się za ręce lub coś podobnego. - albo może nic nie opijali, tego Gabi już nie pamiętała. Zapamiętała natomiast sms od ojca, że za 15 minut do nich wpadnie i to, że była już tak mocno pod wpływem, że nie mogła mu odpisać, ponieważ nie trafiała w odpowiednie klawisze na telefonie. Przez swój stan zbagatelizowała to i nie powiedziała Creedowi o tym, że będą mieli gościa, zresztą i tak o tym szybko zapomniała, gdy tylko wyzerowała kolejnego drinka. - Pomyliłeś go z akwizytorem i myślałeś, że chce nam sprzedać garnki. - sama nie była lepsza, gdy, nie mogąc nawet ustać prosto, powiedziała Creedowi, żeby się ogarnął, bo to jest jej stary. Ojciec wtedy nic nie powiedział na temat ich stanu, ale ostre spojrzenie i to, że kazał jej przyjść następnego dnia do biura nad samym ranem, o wiele wcześniej niż zwykle, stanowiły najlepszy komentarz do tej sytuacji.
Słysząc słowo zakład, uważniej spojrzała na mężczyznę. Nie od dziś to na nią działało, uwielbiała wszelkiego rodzaju zakłady, a jeszcze bardziej lubiła je wygrywać. Tym bardziej, gdy była pewna wygranej, a tak było również i w tym przypadku, w końcu uważała się za trzeźwą, to nie powinna rano szczególnie źle się czuć. Lekko uniosła brwi na to, że przegrany stawia śniadanie, w końcu jednoznacznie jej się to skojarzyło.
- Stoi. - powiedziała, również unosząc swoją szklankę. Własne słowa, że spotkanie byłego nie jest w jej planie na idealny dzień, teraz wydawały jej się być odległe i nawet o nich zbytnio nie pamiętała. Ważniejsza była obecna chwila, a w niej Gabi chciała wygrać ten zakład.
- Ja miałam zawsze słabość do wuefistów. W szkole średniej przez krótki czas byłam nawet cheerleaderką, bo to on prowadził ich treningi, ale szybko wyleciałam z zespołu. - mimo wszystko nie uważała tego za błąd, bo dzięki temu krótkiemu epizodowi odkryła w sobie zamiłowanie do akrobatyki, co przełożyło się na późniejsze treningi.
- Było tego trochę. - odparła, po czym napiła się brandy. Mogłaby wymienić wiele rzeczy, szczególnie tych mało znaczących, które mogła zrobić inaczej, jednak nie była pewna, czy istnieje taka decyzja z przeszłości, którą bez wahania by zmieniła, gdyby tylko miała taką możliwość. Większość z nich w pewien sposób ją ukształtowało i sprawiło, że znalazła się w takim, a nie innym, miejscu w życiu,
- Nigdy nie... nigdy nie umówiłam się z kimś, kto był od mnie starszy lub młodszy o przynajmniej dziesięć lat. - i tym razem również się napiła, zaraz po tym jednak poczuła, że coraz bardziej zbliża się do granicy swojej wytrzymałości. Zamrugała kilka razy oczami, chcąc odgonić nasilającą się senność, na niewiele się to jednak zdało, więc odruchowo położyła głowę na stole.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nawet mi o tym nie przypominaj, zachowałem się jak debil. – powiedział i pokręcił głową. Akurat tę sytuację pamiętał doskonale. Do tej pory czuł się głupio, bo zamiast się zastanowić i chociaż wysłuchać tego, co mężczyzna miał do powiedzenia, z góry założył, że to akwizytor. Tak jakby każda osoba pukająca do drzwi, robiła to właśnie w tym celu. - Przez jakiś czas bałem się otwierać drzwi po pijaku. – parsknął. Dobrze, że uczucie z czasem minęło, bo przecież najczęściej to w stanie wskazującym pojawia się nieodparte pragnienie zjedzenia czegokolwiek. Dlatego też, będąc gospodarzem posiadówek, na pewno nie raz, już po tej żenującej sytuacji, otwierał drzwi dostawcom. – Taki akwizytor to musi mieć smutne życie. – odezwał się po dłuższej chwili, w której dokładnie analizował sobie los człowieka, wykonującego ten zawód. – Liczysz, że coś sprzedasz, a tu otwierają ci jacyś pijani ludzie i nie wiesz czy masz gadać o tych garnkach czy lepiej szukać szczęścia pod innym adresem. – wytłumaczył swój punkt widzenia. Choć w swoim życiu długo nie mógł odnaleźć właściwej ścieżki to chyba nigdy nie zdecydowałby się na taką pracę. Przede wszystkim dlatego, że wydawało mu się, że naprawdę trzeba się nagadać i naprodukować, by zarobić na chleb.
Zawsze mogło być tak, że finalnie się do siebie nie odezwą. Nazajutrz oboje będą udawać, że dziwnym przypadkiem nie pamiętają o zakładzie i przejdą z tą sytuacją do porządku dziennego. Cały wieczór zaklasyfikują do kategorii rzeczy, które nie powinny się wydarzyć i wrócą do swoich żyć, bo przecież wspólny rozdział już dawno mieli za sobą, prawda?
Mimo wszystko, siedząc przy stole, Creed nie był przekonany, czy męska duma pozwoli mu na odpuszczenie zakładu. Jeszcze nie tak dawno też był całkiem trzeźwy i nie potrafił przejść obojętnie obok wyzwania, które mu rzuciła. Wydawało mu się, że ze śniadaniem będzie podobnie – chwilowe zawahanie zostanie zastąpione przez chęć wygrania i się do niej odezwie, szczególnie, że właśnie przypieczętowali ten zakład alkoholem.
– Nic dziwnego, jak zamiast machać pomponami gapiłaś się na trenera. – wtrącił się, a na jego twarzy malowało się rozbawienie.
Creed nie miał tego problemu i doskonale wiedział, co by zmienił. Być może ich związek wciąż nie przetrwałby próby czasu, ale przynajmniej Hudson nie miałby wyrzutów sumienia, że zachował się jak niedojrzały gówniarz. Trzeba było powiedzieć o tym otwarcie – wszystko wyglądało tak, jakby zabawił się jej uczuciami, a kiedy mu się znudziło, po prostu uciekł.
Pokręcił głową, nie przypominał sobie takiej sytuacji (być może po części dlatego, że mieszanie whisky z brandy niekoniecznie miało dobry wpływ na jego pamięć i procesy myślowe). Już miał sięgnąć po alkohol i uzupełnić jej szklankę, gdy zauważył, że Gabi położyła się na stole. – 10 minut przerwy. – ogłosił i nie wiedział czy zrobił to z troski o nią (sam uparcie twierdził, że trzymał się nieźle), czy może znów nie miał pomysłu na pytanie i ta krótka przerwa da mu szansę na zastanowienie się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Albo otwiera ci ktoś w samej bieliźnie. Albo owinięty tylko ręcznikiem. Albo nawet i bez tego. I weź tu zachowaj kamienną twarz, zachęcając do kupienia garnków, gdy drzwi otwiera ci jakiś przystojny koleś bez koszulki. - chociaż musiała przyznać, że była to o wiele ciekawsza wizja, niż ta w przypadku trafienia na pijaną osobę. Zaczęła się nawet zastanawiać, jakie istniało prawdopodobieństwo na zaistnienie takiego scenariusza, jednak nie miała żadnego doświadczenia w chodzeniu od mieszkania do mieszkania. - Chyba minęłam się z powołaniem.
Gabi była zbyt dumna na to, by udawać, że ten zakład nigdy nie istniał, będąc tylko zwykłym wygłupem, gdyby to ona przegrała, jednocześnie nie chcąc odpuścić w przypadku jej wygranej. Nawet jeśli rozejście się i nie brnięcie w tę relację wydawałoby się być najbardziej bezpiecznym rozwiązaniem. Przynajmniej będzie mogła się pocieszać, że zawsze mogło być gorzej i istniały bardziej krępujące sytuacje, niż przypadkowe przyjście do baru należącego do byłego i upicie się w nim niemal do granic wytrzymałości. Zresztą, czas na jakiegokolwiek kaca i wyrzuty do siebie przyjdzie jutro, gdy dojdzie do niej, co też głupiego zrobiła tego wieczoru.
- Piętnaście minut. - poprawiła w pierwszej chwili, mając wrażenie, że dziesięć minut to za mało, by dojść do siebie i odzyskać formę, będąc gotową do dalszego picia. Tym bardziej, że stolik wydawał się być wyjątkowo wygodny. - Nie to, żebym wymiękała. - nawet, jeśli wszystko mogłoby wskazywać na to, że na ten wieczór wystarczy już jej alkoholu, to nadal uparcie twierdziła, że jest trzeźwa i że się bardzo dobrze trzyma, a ten odpoczynek to wyszedł zupełnie przypadkiem.
Potarła czoło i z niechęcią z powrotem się wyprostowała, chcąc tym samym pokazać, że daleko jest jeszcze do wyciągania jej spod stołu. Widocznie zrobiła to zbyt szybko, bo jednocześnie poczuła, że przez ten ruch zakręciło jej się w głowie.
- Chyba źle się czuję. - powiedziała, dopiero po chwili uświadamiając sobie, jak to może zabrzmieć, biorąc pod uwagę ilość alkoholu, jaką wypiła. - Znaczy... muszę się przewietrzyć. - szybko się poprawiła, dość niezgrabnie przy tym wstając. By nie stracić równowagi i się nie przewrócić, musiała podeprzeć się stolika. Miała nadzieję, że trochę świeżego powietrza jej pomoże i chociaż trochę otrzeźwi, bo zaczęło jej się robić za gorąco i duszno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze raz przeanalizował wszystko dokładnie. Tak, zdecydowanie nie chciał być akwizytorem. Choć pewnie, tak jak powiedziała Gabi, dzięki tej pracy byłby świadkiem wielu niedorzecznych i śmiesznych sytuacji, to wolał być właścicielem Emerald. Prowadzenie baru wydawało się być o wiele prostsze i na pewno mniej męczące. – Oni powinni to lepiej przemyśleć i dopasować swoją ofertę do tego, kto otwiera im drzwi. – rzucił, bo to wydawało mu się być dobrą opcją; na pewno taką, która mogłaby podnieść sprzedaż i tym samym zwiększyć marżę akwizytora. W końcu klient nasz pan było maksymą uniwersalną dla każdej dziedziny. – Przed tobą na pewno nie zamknąłbym drzwi. – o nie, właśnie powiedział to na głos. Ups.
– Niech będzie piętnaście. – zgodził się, posyłając jej uśmiech. Na potwierdzenie swoich słów, zakręcił butelkę z brandy. Choć i tak pozostała tam nieznaczna ilość alkoholu, to Hudson wolał nie ryzykować wylania go. Skoro chwilowo wstrzymywali się z grą, bezpieczniej było zakręcić butelkę i sięgnąć po brandy dopiero, gdy znów zdecydują się napić. Ochoczo przystał na jej propozycję – nie widział konieczności kurczowego trzymania się tych dziesięciu czy piętnastu minut. Jeśli nawet wyjdzie im dwadzieścia to przecież nic się nie stanie, prawda? A taka przerwa zdecydowanie dobrze im zrobi. Będą mieli szansę ochłonąć i być może ten czas pozwoli im zrozumieć, że dzisiejszego wieczora powinni już odpuścić następne kolejki.
Zmrużył oczy, starając się przeprocesować jej słowa, bo mogła się czuć źle, pod różnymi znaczeniami tego słowa. – Chcesz wody? – zapytał i automatycznie spojrzał w stronę baru. W razie gdyby pracownicy byli zajęci, sam może pójść i wziąć dla njej butelkę mineralnej. Nie odrywając od niej spojrzenia, pokiwał głową, przewietrzenie się to dobry pomysł. Dopóki Gabi nie wstała, sam nie ruszył się ze swojego miejsca. Uważnie obserwował (na tyle, na ile pozwalał mu jego stan), czy nie będzie potrzebowała jego asekuracji; był gotowy pomóc jej, gdyby nagle powiewy wiatru w Emerald okazały się być za silne. – Wyjść z tobą? – zaproponował. Jemu też przydałoby się złapać kilka oddechów świeżym powietrzem, ale jednak wolał spytać, bo równie dobrze to mogła być wymówka, dzięki której chciała zakończyć ich spotkanie. Mimo wszystko Creed nie chciał się jej narzucać – dla niego, jeśli tylko Gabi chciała, ten zakład mógłby zostać przerwany w tej chwili. Może nie wyłoniliby jednogłośnie zwycięzcy (oboje uparcie twierdzili, że trzymali się lepiej), ale przecież jutrzejszy dzień przyniesie kontynuację dzisiejszej gry. Był tego prawie pewien, bo przecież przypieczętowali ten zakład jednym z ostatnich toastów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mogła powstrzymać się od uśmiechu i lekkiego szturchnięcia nogą Creeda pod stołem. Wydawało jej się wyjątkowo zabawne to, co powiedział, ale nie wzięła tego szczególnie na poważnie. W końcu oboje byli pijani, przez co mogli gadać głupoty. U Gabi jakiekolwiek objawy instynktu samozachowawczego zanikły w momencie, w którym weszła do tego baru, przez co uznała za dobry pomysł pociągnięcie dalej tego tematu.
- Więc tak podrywasz te wszystkie dziewczyny? - spytała zadziornie, wciąż lekko się uśmiechając.
Przeczuwała, że te piętnaście minut może się wydłużyć, bo teraz czuła, że dalsze picie zdecydowanie nie byłoby dobrym pomysłem, bo zbliżała się do swojej granicy wytrzymałości, więc wątpiła, czy te kilkanaście minut przerwy może wiele zdziałać. Ale oczywiście nie powie tego na głos, teraz to już sama nie wiedziała dlaczego, ale wciąż uparcie twierdziła, że jest całkiem trzeźwa dla samej zasady. Powoli jednak docierało do niej, że Creed trzyma się dłużej i chyba to ona przegra zakład, ale nie zastanawiała się nad tym dłużej. Po takiej ilości alkoholu przestało mieć to dla niej znaczenie, w jakimś sensie czuła się też wygraną, bo napiła się za darmo. Może to wciąż było za mało, by później zrównoważyć nadszarpniętą dumę, ale w jakimś stopniu zapewne złagodzi poczucie porażki.
- Nie, dzięki. - nie wiedziała, czy przyjęcie kolejnych płynów, nawet jeśli te nie miały w sobie żadnych procentów, nie sprawi, że poczuje się jeszcze gorzej. - Tak. - odparła w pierwszym odruchu, mając doskonałe przeczucie, że zrobienie kilku kroków prosto będzie wymagało od niej ponadprzeciętnego skupienia. Dopiero gdy wstała, z całą swoją siłą zaczęła odczuwać, jak bardzo była pijana. Na wszelkie taktyczne odwroty były już zdecydowanie zbyt późno, na takie kończenie spotkania nie miała nie tylko ochoty, ale też większych możliwości, by zrobić to w zgrabny sposób - teraz mogła z całą pewnością przyznać, że po prostu przyjemnie jej się tu siedziało z Creedem i nie chciała tego przedwcześnie kończyć, nawet jeśli powinna. A przynajmniej na trzeźwo by stwierdziła, że wyjście stąd to najlepsze możliwe rozwiązanie, aktualnie na razie o tym nie myślała. - Znaczy, oczywiście jeśli chcesz. - dodała zaraz. Może Creed zaproponował to tylko ze zwykłej uprzejmości, licząc na to, że usłyszy odpowiedź odmowną, a zamiast tego stał się podpórką dla pijanej byłej. Czekając na odpowiedź z jego strony, zajęła się zakładaniem na siebie kurtki przy jednoczesnych próbach utrzymania równowagi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy poczuł szturchnięcie, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Taka prawda, na pewno nie zatrzasnąłby przed nią drzwi. Może niekoniecznie powinien mówić to na głos, ale to już nieistotne. Stało się, Gabi to słyszała i od tamtego momentu powinna być świadoma, co siedziało w głowie jej byłego. – Magik nie zdradza swoich sztuczek. – odparł i rozłożył ręce.
Trzymał się nieznacznie lepiej, choć to nie znaczyło, że był trzeźwy, bo zaczynało huczeć mu w głowie. Wpływ na jego nieznacznie lepszy stan miała przede wszystkim masa ciała, bo to głównie dzięki niej Creed mógł pochwalić się mocniejszą głową. Powinni wziąć to pod uwagę i ustalić zasady, że on pije podwójnie, może to byłoby sprawiedliwsze i zmieniło przebieg ich zakładu.
– Jak coś to mów. – powiedział, nie odrywając od niej spojrzenia. Nie musiała się obawiać, że obarczy ją kosztami alkoholu czy wody mineralnej, Creed nigdy nie pobierał żadnych opłat od rodziny czy swoich bliskich znajomych. Dzisiejszego wieczora pił z Gabi, a ona zdecydowanie zaliczała się do tej kategorii, bo choć może przez ostatnie lata nie mieli ze sobą kontaktu, to w przeszłości byli sobie bliscy.
Wstał i podszedł do niej. – Tak, to żaden problem. – powiedział. Nie robił tego z udawanej troski, robił to, bo czuł, że w znacznej mierze to on przyczynił się do stanu, w którym się znajdowała. Nie mógł tak po prostu zostawić jej teraz samej sobie. Chciał z nią wyjść i na potwierdzenie swoich słów zaoferował jej swoje ramię. Mogła się go złapać, dzięki czemu poczuje się pewniej w tłumie. Creed wiedział, jak to jest, gdy wieje, a dookoła było pełno innych ludzi, którzy nie potrafili zrozumieć, że przeszkadzają i tylko blokują przejście.
Niezależnie od reakcji Gabi, wyszli przed Emerald. Pod barem roiło się od osób, które paliły papierosy, ale Hudson wybrał miejsce wolne od dymu. Nie chciał, by jego ubrania przesiąkły tym nieprzyjemnym zapachem i akurat w tych okolicznościach niekoniecznie pasowało mu oddychanie dymem. Stanął naprzeciwko Gabi i jeszcze raz zlustrował ją spojrzeniem. Wydawało mu się, że jego była dziewczyna była bliska przekroczenia granicy i choć może chciał wygrać zarówno dzisiejszy jak i jutrzejszy zakład, to resztka zdrowego rozsądku podpowiadała mu, żeby nie proponował jej następnych kolejek. Dobrze, że nie mieszkali w Polsce, bo tam uraczyłby ją słynnym „ze mną się nie napijesz?” i ich zakład trwałby, dopóki oboje nie skończyliby pod stołem.
– Może odwieźć cię do domu? – zapytał. Dobra, to chyba zabrzmiało źle. – Znaczy… - zaczął, ale urwał, bo nie wiedział jakich słów użyć, by nie pomyślała, że spił ją i teraz chce się wprosić do jej domu w wiadomym celu. – Zamówić ci taksówkę? – dodał po dłuższej chwili, bo jego umysł też odczuwał procenty i konstruowanie logicznych zdań stało się nagle trudniejsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bez słowa skorzystała z pomocnego ramienia Creeda, wspierając się na nim, najpierw niezbyt pewnie, jakby próbowała wybadać, na ile może sobie pozwolić. Dopiero po zrobieniu kilku chwiejnych kroków, gdy wciąż nie poczuła się zbyt pewnie będąc na nogach, przestała mieć jakiekolwiek opory, opierając się na nim tak, by miała pewność, że nie straci równowagi.
Gdy już znaleźli się na zewnątrz, chłód wieczornego powietrza uderzył w Gabi, co może i nie przyniosło natychmiastowego otrzeźwienia, ale na pewno sprawiło, że po części poczuła się lepiej. Tym bardziej, gdy znaleźli się już poza zapachem dymu papierosowego, który teraz mógłby tylko dodatkowo jej zaszkodzić.
Nawet, gdy już stanęli, wciąż nie puszczała Creeda, jakby zrobienie tego sprawiło, że od razu utraciłaby chwilowo zdobytą równowagę. Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym jej dłonie znalazły się na jego plecach, a ona sama stała wtulona w niego. Był blisko, zdecydowanie zbyt blisko niej, ale teraz to nie było dla niej istotne; nie, gdy odkryła, że wciąż, po tylu latach odnosiła wrażenie, że wpasowywała się doskonale w jego objęcia. Creed był od niej wyższy, nie górował jednak nad nią, co kiedyś jej idealnie podpasowało - w jego ramionach czuła się bezpiecznie, jednocześnie nie czując się przytłoczona, co miało miejsce w przypadku znacznie wyższych od niej facetów.
- Chyba wygrałeś. - może i nie skończyła pod stołem, ale niewiele jej brakowało do tego stanu, a Creed trzymał się lepiej od niej. Ciężko jej było powiedzieć, jak bardzo lepiej, ale co najmniej nie zataczał się tak jak ona, co świadczyło tylko na jej niekorzyść. Przyznanie tego na głos nie sprawiło jej jednak takiego problemu, jak jej się na początku wydawało, chociaż skłamałaby, gdyby stwierdziła, że w ogóle jej to nie obeszło.
- Tak. - odparła tylko krótko na propozycję, żeby ją odwiózł, bo chociaż dobrze się bawiła i nie chciała, by ten wieczór się tak szybko skończył, to jednak chyba powoli przegrywała ze słabościami ludzkiego organizmu. Ledwo stała na nogach, kręciło jej się w głowie, a uczucie gorąca nie odpuszczało, chociaż wokół było chłodno. - Znaczy nie. - poprawiła się chyba jeszcze szybciej, nie mogąc nadążyć za coraz to kolejnymi myślami, więc nawet nie oczekiwała, że Creedowi uda się ją zrozumieć. - Bo piłeś przecież. - wytłumaczyła, wykazując chyba pierwsze od dłuższego czasu przejawy jakiegokolwiek racjonalnego zachowania. Na propozycję zamówienia taksówki skinęła głową, uważając to za najlepszy sposób wrócenia do domu, jeśli nie jedyny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trzymał ją przez całą drogę do wyjścia i uważał, by nie zahaczył jej żaden imprezowy klient, który za bardzo popłynął z alkoholem i postanowił rozładować nagromadzoną energię pociągając z bara wszystkich, którzy stanęli na jego drodze. Nie odsunął się nawet, gdy znaleźli się przed Emerald – był gotowy służyć jej za oparcie przez tyle czasu, ile będzie go potrzebowała. Nie spodziewał się, że Gabi postanowi go przytulić; szczerze się tym zaskoczył, ale nie zrobił nic, by ją od siebie odsunąć. Wręcz przeciwnie – również ją objął.
Na jej słowa uśmiechnął się, lecz Gabi prawdopodobnie nie mogła tego zobaczyć, bo stali przytuleni do siebie, a on był nieznacznie wyższy. – Przekonamy się o tym jutro. – odparł, choć był świadomy, że miała rację. Wygrał ten i zapewne również ten jutrzejszy zakład. To nie tak, że chciał najeść się za darmo, nie myślał o tym w takich kategoriach. W ich zakładzie widział bardziej kolejną okazję do spotkania się ze swoją byłą. Czy to dziwne? Być może, ale w ogóle się tym nie przejmował i choć może po ich pierwszym spotkaniu po latach nie czuł się najlepiej, to teraz musiał przyznać, że to uczucie minęło. Dobrze było się z nią zobaczyć i co więcej, dobrze było ją objąć. Pijany umysł nie zawsze podpowiadał racjonalne rzeczy, dlatego Creed nawet nie zakodował, że to co robili mogło być w pewnym sensie niewłaściwe.
– Taksówka. – pokiwał głową, bo nie ulegało wątpliwości, że nie mógł jej odwieźć własnym samochodem. Był pijany i dzisiejszego wieczora on też będzie musiał skorzystać z ubera lub rozważyć wybranie się na długi spacer ulicami Seattle. Hudson nie był na tyle nieodpowiedzialny, by wsiadać do auta pod wpływem – miał świadomość, że to wręcz prosiło się o tragedię.
Widząc jej, wyrażoną kiwaniem głowy, zgodę, wyciągnął swój telefon. Odpalił właściwą aplikację i zamówił jej taksówkę. Jeśli chciała szybko uciec spod Emerald musiał ją rozczarować - powiadomienie na wyświetlaczu jego telefonu informowało, że kierowca przyjdzie dopiero za nieco ponad 10 minut. – Napisz mi jak dojedziesz. – poprosił, wciąż się od niej nie odsuwając. Być może swoją prośbę wypowiedział chwilę za wcześnie, ale chciał mieć pewność, że Gabi trafiła bezpiecznie do domu, a później mógł o tym po prostu zapomnieć. W tamtym momencie przez myśl mu nie przeszło, że być może jego była dziewczyna już dawno wykasowała jego numer, bo i po co jej kontakt do takiego dupka?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Bar”