WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie poznając się kilka lat temu zyskaliby dla siebie jakąś szansę. Niekoniecznie taką na zawsze, ale choćby tych kilka udanych miesięcy, które na zawsze zapisałyby się w pamięci każdego z nich. Byłby to czas na pewno udany, choć z całą pewnością naznaczony przedziwnymi historiami, bo nawet jeśli pochodzili z różnych światów, byli do siebie podobni. Za dużo mówili, nie załamywali się trudami życia, bujali w obłokach. Tyle że teraz wszystko wyglądało inaczej. Nie tylko śmierć siostry odcisnęła na nim piętno, ale też te wszystkie inne relacje na kształt związków, w jakie się wdawał. Bał się ryzykować, a zarazem dość miał już tych krótkich, pobocznych romansów. Żałując czasu na układy bez przyszłości, nie chciał tak naprawdę zaczynać niczego poważnego. Może to ludzie go zniszczyli, może świat, a może on sam po prostu powinien się w końcu zmienić i przestać zasłaniać innymi.
Czuł się fatalnie. Dostrzegając jej zmieszanie i niepewność, których był sprawcą, bo zachował się tak nieodpowiedzialnie. Hargrove potrzebował w swoim życiu prostych znajomości, przyjaźni cechowanych wyłącznie wzajemną troską, nic ponadto. Czy udałoby im się zapomnieć o tym felernym wieczorze? Czy Marianne zdołałaby faktycznie pozostać częścią jego życia? Wiedział, nawet jeśli nieco go to przerażało, że o to zawalczy. Egoistycznie wyjaśniając to wszystko, po prostu jej potrzebował. Tak, dlatego, że była inna. To co uznawała za swoje wady, on najbardziej doceniał. Dość już miał po prostu znajomości z kobietami, które przy byle okazji zrzucały na niego winę o wszystko, oczekiwały bóg wie jakich deklaracji i plotkując za jego plecami, uskarżały się na to, jaki jest nieczuły i jak to bardzo je skrzywdził. Tym bardziej, że nigdy nikomu nic przecież nie zrobił. — Daj spokój, jesteś przecież wspaniała — powiedział prędko, dołączając do tego lekki uśmiech. Cieszył się, że zamiast histeryzować i zasłaniać się urażoną dumą, dała mu dojść do słowa. I że zrozumiała, tak po prostu, bez zbędnego wszczynania typowych dla kobiet dramatycznych uniesień. — Nie masz mnie za co przepraszać, za krótko się znamy i wiesz… — dodał spokojnie, starając się udać przed samym sobą, że nic strasznego się nie stało. Ot zwykła pomyłka. Jego uśmiech pogłębił się po chwili, a on pokręcił głową. — To nie jest takie proste, po prostu teraz… Zależy mi tylko na tej jednej sprawie. Nawet jeśli jest świeża i prowadzi donikąd — wyjaśnił, śmiejąc się przy tym dość smutno. Był świadom, jak wiele kryje się w tym żałości, a mimo to pewne kwestie wypowiedziane na głos sprawiały, że na nowo odczuwał spory wstyd. Westchnął więc głośno i zerknął już wprost na nią, tym razem uśmiechając się przyjaźnie. Po prostu. — Jeśli tylko chcesz — odparł, licząc na to, że faktycznie go nie skreśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze tak do końca sobie tego wszystkiego w głowie nie poukładała, w końcu wiele dość istotnych informacji padło w stosunkowo krótkim czasie, więc miała prawo być nieco zagubiona. Najbardziej bała się jednak tego, że to co zrobiła przekreśli ich znajomość. Fakt, skłamałaby mówiąc, że nie liczyła na coś więcej, ale teraz, z perspektywy tych kilku chwil, które dzieliły ich między pocałunkiem, a wyznaniem mężczyzny, docierało do niej, że naprawdę nie chce go stracić. No i nie chodziło jej tutaj wcale o jakieś wzniosłe, romantyczne uniesienia, to nie było tak płytkie... zależało jej na nim, na tej znajomości, w jakim kierunku miałaby ona nie pójść. Potrzebowała jego wsparcia, nawet jeśli polegała na nim dopiero od niedawna, poza tym i ona chciała go wspierać, nawet jeśli miałaby mu kibicować w zdobywaniu kogoś, kto nie był nią. Nigdy nie należała do zawistnych osób, ale naprawdę szybko się przywiązywała i zwyczajnie, tak po ludzki, może trochę zachłannie, nie chciała go stracić.
Niepewność na jej twarzy ustąpiła uśmiechowi, kiedy usłyszała komplement, jaki padł z jego ust. To był dobry znak, a przynajmniej ona to tak odebrała. Jak nadzieję na to, że ta rozmowa w efekcie, nawet jeśli nieco zawiłym, to jednak przyniesie pozytywne skutki. Słowa o tym, że znają się krótko, już nieco ją zmyliły, może nieco by przygasła, ale nie chciała wyciągać pochopnych wniosków. Wiedziała, że cokolwiek działo się teraz w jego głowie, pewnie nie jest łatwe do przelania na słowa, skoro i w jej własnych myślach panował istny mentlik, który próbowała ukryć pod uśmiechem. Pokiwała spokojnie głową, chociaż nie umknęło jej to, że Gabe wyraźnie posmutniał. Niewiele wiedziała o związkach... męsko-męskich. Prawdę mówiąc o tych damsko-męskich też wcale za wiele nie wiedziała, bo na koncie miała jeden. W jej głowie mimo to zrodził się pomysł, że może Hargrove wpadł w coś, co na ten moment nie było odwzajemnione, ale zatrzymała takie domysły dla siebie, przynajmniej na razie.
- Oczywiście, że chcę! - mimo całego zagubienia, na tą jedną kwestię zareagowała żywo, praktycznie z miejsca, zmniejszając o jeden krok panujący między nimi dystans. - Wiem, że nieco... skomplikowałam naszą relację i przez to zmusiłam ciebie do być może większej szczerości, jaką chciałeś mnie obdarzyć, ale - złapała z nim kontakt wzrokowy, trochę w dziecinny sposób czując, że to wzmocni tą być może niezbyt dojrzałą formę deklaracji. - jeśli tylko mi na to pozwolisz, to chciałabym ciebie wspierać. No bo... może nie znamy się długo, ale naprawdę mi na tobie zależy - przyznała, a dopiero gdy te słowa dotarły i jej własnych uszu, to zrozumiała, że znów mogły zabrzmieć zbyt odważnie, dlatego odsunęła się, unosząc ręce do góry. - Ale wiesz, już jako przyjaciółka! Zero niezręczności, słowo! - wyszczerzyła się radośnie, a potem pozwoliła sobie nawet na parsknięcie śmiechem i pewnie zaproponowała mu, żeby się przeszli i nieco ochłonęli, zanim się rozejdą. Chyba tak było lepiej, wspólnie rozładować tą nieco dziwną atmosferę, zamiast zostawać z tym samemu. Wiadomo też, że nadal było jej głupio, ale jednak wierzyła, że uda im się to przepracować, skoro oboje wierzyli, że ta przyjaźń na spore szanse.

<zt x2> :heart:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nierzadko te mniej legalne aspekty jej pracy sprawiały, że Gabi musiała poświęcić trochę wolnego czasu po godzinach na rzecz rodzinnej firmy. Tym razem również musiała odłożyć część swoich planów na wieczór, by spotkać się z jednym z ludzi, z którymi współpracował jej ojciec. Staruszek jednak wykręcił się jakąś tanią wymówką, brzmiącą jak jedna z tych wymyślonych na poczekania, co tylko upewniło Gabi w przekonaniu, że w ten sposób chciał sprawdzić, czy poradzi sobie w rozmowach z bardziej wymagającymi klientami. Albo po prostu już był tego pewien, a to spotkanie było swego rodzaju awansem. Niezależnie od tego, chciała wypaść jak najlepiej.
Nie lubiła tych miejsc, gdzie spotykali się ci z co bardziej grubszym portfelem. Za dużo snobizmu przypadającego na metr kwadratowy, ze sporym dodatkiem bufonady i pretensjonalności. Dlatego, siedząc w loży w jednym z bardziej ekskluzywnych klubów, przy kieliszku alkoholu, niewartego swojej ceny, odliczała w myślach czas do końca tego spotkania. Mimo wszystko, całą tę rozmowę uważała za całkiem owocną - chwilowo obniżony nastrój wydawał się nie być szczególnie wygórowaną ceną za dobity interes i napicie się na koszt rozmówcy. Porządne napicie się, bo musiała przyznać, że alkohol, choć nie zachowujący proporcji pomiędzy ceną, a jakością oraz smakiem, okazał się być wyjątkowo mocny.
Mimo poczucia wstawienia, Gabriella nie chciała wracać jeszcze do domu, tak samo jak nie widziało jej się zostawać dłużej w tym klubie. Pozwoliła chłodnemu, zimowemu powietrzu owiewać twarz, mając złudną nadzieję na to, że pomoże on jej nieco otrzeźwieć. Chociaż daleko jej jeszcze było do braku możliwości prostego stania na nogach, to jej krok był wolniejszy niż zwykle, a wszelkie bodźce z zewnątrz dochodziły do niej nieco wolniej. Szukała jakiegoś innego, bardziej pasującego jej miejsca, gdzie miała nadzieję spędzić resztę wieczoru oraz kawałek nocy. Miała swoje ulubione bary i puby, teraz jednak nie chciało jej się nad tym zastanawiać i specjalnie do nich jechać, skoro mogła wejść do pierwszego, na jaki się natknie. W normalnym stanie z dużym prawdopodobieństwem zorientowałaby się, że tym miejscem okazał się bar należący do jej byłego, teraz nie zwróciła na to najmniejszej uwagi.
- Brandy. - powiedziała do barmana, opierając się nieco niezgrabnie o bar i starając się zachować pozory całkowicie trzeźwej. - Podwójne. - dodała zaraz, sięgając do torebki po portfel, by zapłacić za trunek. Nie czuła się całkowicie swobodnie w czarnej sukience przed kolana, obiecała jednak ojcu, że na spotkanie biznesowe postara się ubrać odpowiednio - z powodów, które zazwyczaj starała się bezczelnie ignorować nie rozumiała, czemu podarte spodnie i luźne koszulki nie wchodziły w grę. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie postarała się do ubioru przemycić trochę swojego typowego stylu, który tym razem przybrał formę długich glanów i skórzanej kurtki motocyklowej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

05. Dzień jak co dzień – praca, praca, praca, a potem czas na relaks. Zaletą bycia właścicielem baru był fakt, że bardzo często można było połączyć przyjemne z pożytecznym. Przy podpisywaniu dokumentów i sprawdzaniu rozliczeń, Creed raczył się jedną z lepszych whisky ze swojej kolekcji. Chcąc skończyć wszystko jak najszybciej, zamknął się w swoim gabinecie i poprosił, by raczej mu nie przeszkadzać. W tle leciała jedna z jego ulubionych składanek, a on dokładnie wczytywał się we wszystkie faktury.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi – jedna z barmanek prosiła o pomoc na sali, bo nigdzie nie mogli znaleźć managera. Trafił im się klient znam właściciela, pani już tutaj nie pracuje i nie mogli sobie z nim poradzić. Najczęściej w takich sytuacjach interweniowała ochrona, jednak tym razem, facet zaczął żądać wezwania osoby decyzyjnej, dlatego pracownicy nie mieli wyjścia. Hudson i tak był na miejscu, więc w razie, gdyby okazało się, że się jednak nie znają nie straci zbyt wiele czasu.
Brunet wyszedł na salę i omiótł ją wzrokiem; to będzie dobry dzień dla baru, pomieszczenie pękało od klientów. Nie chcąc tracić czasu, Creed podszedł do awanturującego się mężczyzny i tak jak się spodziewał, widział go pierwszy raz w życiu. Co za zaskoczenie. Hudson uważnie wysłuchał skargi, jednak uznał, że wszystko nie miało najmniejszego sensu. Nie zwolni dobrego pracownika tylko dlatego, że chce tego jakiś przypadkowy mężczyzna. Pozbawiony głównego argumentu klient został uprzejmie wyproszony, a Creed mógł wracać do pracy. I pewnie by to zrobił, gdyby nagle przy barze nie zauważył Gabi. Zmrużył oczy i zatrzymał się, by dokładnie się jej przyjrzeć. Nie spodziewał się, że spotka tutaj ją, chociażby dlatego, że na ich ostatnim spotkaniu wyraziła się dość jasno - zobaczenie byłego nie było w jej planie na idealny dzień. W takim razie co do cholery robiła w Emerald, który należał do Creeda?
Ciekawość bruneta wygrała z jego zdrowym rozsądkiem, dlatego bez dokładnego przenalizowania za i przeciw postanowił do niej podejść. – Na koszt firmy. – powiedział, zwracając się bardziej do barmana niż do Gabi. – Akurat ciebie się tutaj nie spodziewałem. – przyznał szczerze i posilił się na słaby uśmiech. Prawdopodobnie wypił o jeden łyk whisky za dużo co spowodowało, że stał obok niej, czekając na jej odpowiedź. Wątpił, że to zwykły zbieg okoliczności, przecież wiedziała, że on jest właścicielem. Rozmawiali o tym chociażby podczas ostatniego spotkania, które nie było aż tak dawno, by zdążyła zapomnieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zajęta próbą otworzenia portfela nieco drżącymi dłońmi, nie zarejestrowała tego, że ktoś do niej podszedł. Zresztą, nawet gdyby to zobaczyła, zapewne i tak by się tym nie przejęła - w końcu była w barze i to dość zatłoczonym, jak na późniejszą porę przystało. Gwar innych klientów, chociaż na dłuższą metę mógł być nieco męczący, nie przeszkadzał jej, wręcz przeciwnie, wolała go od ciszy.
Dopiero wypowiedziane słowa sprawiły, że na moment nieco znieruchomiała, by po chwili wsadzić nieotwarty dalej portfel z powrotem do torebki. Jeśli ktoś okazywał się być na tyle miły, by zapłacić za jej drinka, to z reguły nie odmawiała.
- Dzięki, przystoj... - odezwała się, obracając się przy tym przodem do tego, który zafundował jej alkohol i urwała, gdy spostrzegła, że tym kimś był Creed. Spotkanie jego dalej nie wchodziło w plany na idealny dzień Gabi, ale teraz na pierwszy plan wychodziło zwykłe zaskoczenie. Nie spodziewała się na niego natrafić, nawet jeśli zupełnie nieświadomie, otumaniona pijackim stanem, przyszła do jego baru. Urwała, nie bardzo wiedząc, co dalej powiedzieć, nawet jeśli zazwyczaj była zbyt wygadana na to, żeby nagle zabrakło jej słów.
Zrozumienie przyszło dopiero po chwili, gdy ze sporym opóźnieniem dotarło do niej, w jakim miejscu się właściwie znalazła. Wcześniej nie zwróciła uwagi na nazwę lokalu, do którego wchodziła, w końcu, była to sprawa drugorzędna, a poczucie, że wnętrze wydaje jej się być nieco znajome, tłumaczyła sobie tym, że pewnie wcześniej już tu była. Rzeczywistość okazała się być nieco bardziej brutalna, co, w połączeniu z obecnością Creeda, uderzyło w nią z podwójną siłą. Gdyby wcześniej uświadomiła sobie to, do czyjego baru przyszła, zapewne szybko zmieniłaby go na inny, gdzie ryzyko wpadnięcia na byłego było o wiele niższe. Teraz jednak, stojąc tak blisko mężczyzny i trzymając w ręce postawiony przez niego alkohol, taktyczny odwrót z zachowaniem dumy wydawał się być o wiele bardziej skomplikowany do zrealizowania.
- Jestem... - nieogarniętym, głupim gamoniem pod wpływem, który powinien wrócić już do domu, zanim jeszcze bardziej się pogrąży - znaczy... chyba trafiłam tam, gdzie nie powinnam była. - dodała, po czym roześmiała się krótko nad swoim gapiostwem. Wzięła łyk brandy, trochę na podbudowanie zachwianej pewności siebie, a trochę dlatego, że właśnie w tym celu się tu znalazła. - Nie przyszłam tu specjalnie. Przyszłam tu niespecjalnie. - dodała, chcąc się przynajmniej po części wytłumaczyć, chociaż, gdy tylko wypowiedziała to na głos uświadomiła sobie, że nie zabrzmiało to całkiem sensownie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Początkowo wydawało mu się, że się przesłyszał. Dobrze, że orientując się do kogo mówiła przerwała, bo gdyby dokończyła Creed sam nie wiedziałby co o tym wszystkim myśleć. Był świadomy, że nie było szans, żeby zwróciła się do niego w ten sposób w normalnych okolicznościach – udowodniła to podczas ich spotkania w parku. W przeciwnym wypadku jej słowa i czyny byłyby ze sobą niesamowicie sprzeczne i sprawiłby, że nawet Hudson, który najczęściej nie przejmuje się czymś takim, usiadłby ze szklaneczką whisky w fotelu w swoim mieszkaniu i starał się to dokładnie przeanalizować. Nie wątpił, że był przystojny, jednak takie słowa padające z jej ust, byłoby… co najmniej niespodziewane.
Wracając – zastanawiał się, co w takim razie robiła w Emerald. Wydawało mu się niemożliwym, żeby w tak krótkim czasie spotkali się przypadkowo aż dwa razy. – Chyba tak. – powiedział rozbawiony, widząc jak próbowała się wytłumaczyć. A może to jednak był przypadek? Ciekawe. – Też mi się nie wydaje, że przyszłaś tutaj dla mnie. – dodał, ale nie mówił tego w sposób złośliwy. Całkowicie ją rozumiał – przecież oboje powinni ruszyć dalej i nie odwracać się za siebie. To rozdział w ich życiu, który mimo, że był dość długi był też zamknięty. Nie śmiał pytać czy kogoś miała, ale mimo wszystko życzył jej jak najlepiej; oby nie trafiła na takiego samego dupka jakim był on.
Omiótł Gabi spojrzeniem i znów musiał przyznać, że wyglądała dobrze. Dobrze, w innym kontekście tego słowa – Creed tym razem skupił swoją uwagę na jej ubiorze i dopasowaniu go do jej osobowości. Podobało mu się to jak wyglądała – przełamała typową kobiecę stylizacje mocniejszymi akcentami. Uwagę na ten temat zachował jednak dla siebie. Mimo, że jemu też trochę szumiało w głowie, nie wypił takiej ilości alkoholu, po której mógłby zrobić rzecz z kategorii tych, na które wpada się jedynie w stanie mocno wskazującym. Komplementowanie jej było czymś takim, przez co było też zupełnie nie na miejscu i dlatego Creed ten jeden raz zdążył się ugryźć w język. – Niespecjalnie. Jasne, rozumiem. – trochę nabijał się z tego, że dziewczynie plątał się język. Musiał przyznać, że nieznacznie poprawiła mu humor, a na pewno sprawiła, że ten nudny wieczór stał się ciekawszy. Creed zastanawiał się jedynie, w którą stronę zaprowadzi ich to drugie przypadkowe spotkanie. – W każdym razie Gabi, nie musisz się krępować moją obecnością, zaraz wracam do swojego gabinetu i więcej mnie już nie zobaczysz. – zapowiedział. Nawet nie próbował wygonić jej z baru, miała prawo tutaj być ile tylko chciała, szczególnie, że stała już przed nią szklanka z zamówionym alkoholem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dalej uważała go za przystojnego - uświadomiła to sobie po ich przypadkowym spotkaniu w parku, gdy później wracała do niego myślami kilka razy, analizując wypowiedziane słowa; zauważyła to też teraz, gdy wręcz zabrakło jej słów na sam jego widok, ale głównie ze względu na zaskoczenie. Teraz mogła jednak zrzucić to na skutek alkoholowego zamroczenia, chociaż i tak wolałaby utknąć w windzie niż dokończyć urwany komplement. Tym bardziej, że ciężko było jej samej przed sobą przyznać, że wyprzystojniał od czasów, gdy byli razem, więc wypowiedzenie tego na głos było czymś, czego wolała uniknąć, nawet jeśli była to jedna z niewielu sensownych myśli, jakie teraz przychodziły jej do głowy.
- Nie zorientowałam się, że to jest ten twój bar. - odezwała się, powoli wypowiadając każde słowo. Niezależnie od tego, jak mogłoby to zabrzmieć, była to najszczersza prawda. Swoje gapiostwo mogłaby zrzucić oczywiście na stan odbiegający od trzeźwości, ale jak zapewne większość osób pod wpływem alkoholu, nie chciała przyznać tego na głos - w końcu lepiej utrzymywać, że była całkowicie trzeźwa. Nawet jeśli wiele oznak wskazywało na coś zupełnie innego. - Jakbym wiedziała, to... to chyba bym tu nie przyszła. - dodała. Nie chciała przyznać na głos, że tak naprawdę wolała już być tutaj niż w tym klubie, z którego przyszła.
Normalnie wolałaby unikać tego miejsca. Nie ze względu na sam fakt, że bar należał do Creeda, niewiele ją obchodziło ją to, kto jest właścicielem lokali, do których chodziła. Nie chciała po prostu trafić na Hudsona - wtedy w parku jakoś udało jej się powstrzymać przed zrobieniem mu awantury czy uderzenia go w twarz, ale nie była pewna, czy przy ich kolejnym ewentualnym spotkaniu również uda jej się zachować na tyle samokontroli. Krzyczenie na niego czy korzystanie z siły po takim czasie mijało się z celem - podczas ich rozstania faktycznie mogło jej po części poradzić sobie z natłokiem negatywnych uczuć. Teraz jednak takie zachowanie kojarzyło jej się z rozgrzebywaniem przeszłości, którą najbezpieczniej i najlepiej jest zostawić za sobą. Nie oznaczało to jednak, że Gabi takie podejście się podobało, bo potrzebowała odpowiedzi i potrzebowała zemsty, co spychała na dalszy plan, będąc jeszcze w stanie wybrać to, co rozsądniejsze niż to, co jej bardziej odpowiadało.
- Przecież się nie krępuję. - powiedziała i na dowód swoich słów wygodniej oparła się plecami o bar w niedbałej pozie, odgarniając włosy na plecy.. I nawet nie musiała skłamać, bo alkohol sprawiał, że czuła się naprawdę swobodnie jak na to, jaką pomyłkę popełniła. - A może to ty się krępujesz? - spytała zaczepnie, przyglądając się Creedowi lekko zmrużonymi oczami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwał głową – tak, to brzmiało zdecydowanie bardziej rozsądnie. Ostatecznie musiał przyznać, że przypadki się zdarzały i nie mógł z góry zakładać, że zrobiła to celowo. Przede wszystkim widział, że nie była do końca trzeźwa, dlatego praktycznie od razu uznał, że mówiła prawdę. Bo znów; czemu miałby jej nie wierzyć? W razie czego miała jego numer, nie musiała się uciekać do takich sztuczek. Z resztą w ogóle wątpił, że by chciała. Chyba wplecione pomiędzy jej słowa sprawiło, że Creed nieznacznie zmarszczył czoło. Przez ułamek sekundy chciał zapytać czemu nie na pewno, ale czy to miało większe znaczenie? Główny sens został zachowany i nic dziwnego, że nie chciała przychodzić do jego baru; nie chciała tym samym spotkać jego, to było oczywiste. Nie mógł jej mieć tego za złe, bo wciąż on był tym, który zniszczył ich uczucie, relację i plany na przyszłość. – Nie musisz się tłumaczyć. – rzucił, bo mimo wcześniejszego drwienia naprawdę tak uważał. To jej sprawa i nic mu do tego.
By nie gapić się ciągle na nią, skorzystał z okazji i rozejrzał się po barze. Wciąż chciał kontrolować sytuację i miał nadzieję, że wcześniejsze zdarzenie z awanturującym się klientem było jedynym, które zakłóci działalność Emerald. Przykładał wagę do szczegółów, bo chciał, by jego bar cieszył się nienaganną reputacją. Brunet uważał, że to znacznie pomagało działalności, bo co z tego, że serwowaliby najlepszy alkohol w konkurencyjnych cenach, skoro brakowałoby chętnych gotowych przekroczyć próg? Wciąż trochę niedowierzał, że pomimo pierwotnych zaniedbań Emerald działał tak dobrze.
Rzucała mu wyzwanie? Jeśli tak, to powinna wiedzieć, że je podejmie. Również oparł się o bar i posłał jej uśmiech, po czym spojrzał na nią uważnie i przeciągnął to spojrzenie dłużej niż pozwalała na to przyzwoitość. – Nie na tyle, żeby nie postawić ci kolejnego drinka. – odpowiedział i na dowód swoich słów, odwrócił się do barmana. – Daj dwa razy to co wcześniej. – poinstruował i znów przeniósł swój wzrok na Gabi. Co on do cholery robił? Przecież to było niepoważne i nie powinien zachowywać się w ten sposób. Proponować następną kolejkę swojej byłej? Znów zapomniał się ugryźć w język i znów powiedział więcej niż powinien. Pozostawało mieć nadzieję, że ona będzie głosem rozsądku i sprowadzi Hudsona na ziemię. Chociaż… To ona, może nie do końca świadomie, sprowokowała tę sytuację. Po chwili stały przed nimi dwie szklanki z podwójną brandy, a Creed nie czekając na reakcję swojej byłej, ochoczo wziął swoje szkło i upił kilka łyków. Bynajmniej się nie krępował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej głos rozsądku został już tego wieczoru porządnie znieczulony alkoholem i pogrzebany, z nikłą szansą wyjścia na światło dzienne. Gdyby było inaczej, gdyby tylko w obecnym stanie mogła myśleć rozsądnie i podejmować bezpieczne decyzje, ominęłaby ten bar, przelotnie tylko zerkając na jego nazwę. A tym bardziej nie stałaby teraz tak swobodnie w towarzystwie byłego, czując się tak rozluźniona, jakby nic między nimi nie zaszło. Jakiekolwiek myśli, że może faktycznie byłoby lepiej, gdyby po prostu rozeszli się teraz w neutralnej atmosferze, znikały równocześnie z brandy z jej kieliszka.
Chociaż tak naprawdę nie spodziewała się, że Creed postanowi zostać. Skoro sam powiedział, że zamierzał wrócić do gabinetu, to znaczy, że pewnie ma coś ważnego do roboty. A na pewno ważniejszego niż picie ze swoją byłą. Gabi jednak nie sprawiała wrażenia, jakby miała narzekać na takie towarzystwo. Wtedy w parku powiedziała, że spotkanie Creeda nie jest w jej planie na idealny dzień, co w normalnej sytuacji nie odbiegałoby szczególnie daleko od prawdy; teraz jednak, w tym stanie, umykało jej to. Nie zastanawiała się nad tym, czy później będzie żałować lub wypominać sobie, że zachowywała się w taki sposób, że zamiast utrzymywać bezpieczny dystans stu metrów od Hudsona, to spędza z nim czas względnie normalnie. Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, jego towarzystwo stawało się dla niej coraz bardziej akceptowalne, nawet jeśli nie podejrzewała, że go spotka.
- W takim razie chyba nie mogę odmówić. - powiedziała, dokańczając za jednym razem brandy, które już miała. Nieco zakręciło jej się w głowie, przez co, gdy odstawiała pusty kieliszek, odruchowo podparła się na chwilę jedną ręką o bar, żeby utrzymać równowagę. Jednak było to jeszcze niewystarczająca ilość, by miała dość na ten wieczór. Szczególnie, gdy to ktoś jej stawiał drinki, w takich sytuacjach najczęściej nie odmawiała. Creed jednak postanowił zostać przy barze, czego Gabi tak naprawdę nie planowała, a co i tak nie wymagało szczególnie wiele przekonywania. - Ale i tak mnie nie przepijesz. - dodała, sięgając po kolejną szklankę z alkoholem. Skoro jej poprzednie słowa wziął za ukryte wyzwanie, to w tym przypadku rzuciła mu aż nadto oczywiste. Do baru przyszła w jasno określonym i nadto oczywistym celu, więc nie planowała poprzestać na jednym drinku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cholera.
Chyba się tego po prostu, tak po ludzku, nie spodziewał. Miał wrócić do swojego gabinetu i skończyć przeglądanie dokumentów. Choć nie było to planem na idealny wieczór to robota była nieunikniona – nikt go nie wyręczy, bo to Hudson był ostatnim ogniwem, przez które przechodziły wszystkie sprawy Emerald. Zamiast stać w tym samym miejscu, już dawno powinien rzucić krótkie cześć, jeszcze raz życzyć jej wszystkiego najlepszego i faktycznie wrócić do siebie. Co go do cholery podkusiło, by proponować jej dalsze picie? I co gorsza, co kierowało nią, że się zgodziła? Słysząc jej słowa, przez moment wydawało mu się, że Gabi żartuje. Nie widział innego wytłumaczenia – chciała pić z nim? Z tym Creedem Hudsonem, który stał przed nią, z tym samym, który potraktował ją w tak brutalny sposób? Zaskoczenie malowało się na jego twarzy i przez dłuższą chwilę nie potrafił go ukryć, więc Gabi i wszyscy w tym barze mogli czytać z Hudsona jak z otwartej księgi. – Twoje zdrowie Gabi. – rzucił, przechylając swoje szkło. Może to aż nazbyt oklepane i nieprzemyślane słowa, ale czy on kiedykolwiek coś przemyślał? Oczywiście, że nie, taki już był. Jakby od urodzenia był zaprogramowany na to, by działać spontanicznie i pleść głupoty.
Kolejne wyzwanie? – Chyba żartujesz. Oczywiście, że cię przepiję. – powiedział pewny siebie i swoich słów, po czym uśmiechnął się szeroko, jeszcze raz dając barmanowi sygnał, że za chwilę będą potrzebowali nowych, pełnych szklanek. Nie musiała się niczego obawiać w kwestii rozliczenia – Creed dumnie przyjął wyzwanie, a jako że był właścicielem tego przybytku wziął na siebie również jego koszty. Choć może za kolejkę czy dwie zaproponuje jej alkohol z własnej kolekcji? Akurat perełek spod lady był pewien jak niczego innego; dopiero stopniowo powiększał o nie ofertę Emerald, więc nie wszystkie można było tutaj dostać nie mając odpowiednich znajomości. – Usiądziemy? – zapytał, wskazując głową na zwalniający się stolik. To wszystko prawdopodobnie zmierzało w złą stronę, nie powinno tak być, ale brunet jak zwykle nie myślał o konsekwencjach. Skupiał się na tu i teraz, nie zwracając uwagi na to, co przyniesie jutro. W tamtym momencie, Creed nie miał zamiaru poddać tego zakładu, wziął jej słowa na poważnie i zadziałały one na niego prowokująco – dlatego stał teraz przed nią, w ręku trzymając na powrót pełne szkło i zerkając w jej stronę z zaciekawieniem. Podejmie rękawicę czy się wycofa?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mogłaby powiedzieć o nim to samo - nie spodziewała się, że Creed postawi jej drinka i wybierze spędzenie z nią czasu niż powrót do dokumentów. Chociaż wciąż to ona mogła mieć mniej powodów do tego, by chcieć przebywać w jego towarzystwie, to zakładała, że ta niechęć jest obustronna. W końcu z jakiegoś powodu zerwał z nią w taki, a nie inny sposób. Gabi jednak czuła się zbyt dobrze i swobodnie, by teraz to roztrząsać i psuć sobie humor, który udawało jej się odzyskiwać dzięki kolejnym dawkom alkoholu. Creed teraz zachowywał się wobec niej w porządku, a to, że kiedyś było inaczej, w obecnej chwili nie było najbardziej istotne. Tym bardziej, że postawił jej drinka - nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała takiej sytuacji.
- Przecież sam zaproponowałeś... - urwała, trzymając w dłoni szklankę z alkoholem, którego trochę upiła. Zauważyła, że był zaskoczony jej odpowiedzią, co ją też jednocześnie zaskoczyło. Przez chwilę nawet zwątpiła, czy zrobiła coś nie tak. W końcu tylko wzruszyła ramionami, tłumacząc sobie, że chyba nigdy nie zrozumie facetów, a w szczególności tego jednego, który stał obok niej.
- Na pewno. - rzuciła z ironią, będąc pewną swoich umiejętności i wytrzymałości. Nawet jeśli można było założyć, że z ich dwójki to ona prędzej miała słabszą głowę oraz mniejsze szanse na starcie ze względu na to, że wydawała się już teraz bardziej pod wpływem niż Creed. Ale uparcie to ignorowała, będąc przekonaną, że to ona dłużej wytrzyma, w końcu nie brakowało jej pewności siebie. A nawet jeśli, perspektywa przegranej nie wydawała jej się być szczególnie dotkliwa.
- Ale ja cię spod stołu nie będę wyciągać, jak padniesz. - odparła z lekkim uśmiechem, kierując się do wolnego stolika i siadając przy nim. Zaraz po tym ściągnęła kurtkę i przewiesiła ją przez oparcie krzesła. Nie zamierzała się wycofać, tym bardziej, że ta propozycja wyszła od niej, więc nawet jakby w międzyczasie zmieniła zdanie, głupio byłoby jej to powiedzieć na głos.
Czy brnęła w to, w co nie powinna? Tak. Ale teraz nie była tego świadoma, nie myślała o tej sytuacji w taki sposób. Teraz miała ochotę napić się z byłym, ignorując to, że na trzeźwo na pewno by tego nie zrobiła. Zapewne nie pozwoliłaby na to, by w ogóle do tego doszło, bo tak byłoby dla niej lepiej. Dla nich. Na zwykłego kaca była przygotowana, przychodząc tutaj jednak nie spodziewała się, że następnego ranka czekać ją będzie też ten moralny. W tej chwili nie myślała o tym, czy i jak bardzo będzie tego żałować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Creed sam dokładnie nie wiedział co nim wtedy kierowało, ale był pewien, że Gabi nie zrobiła niczego złego. To on… Wypalił się? Przestraszył? Uznał, że jeszcze chce być singlem i nie nadaje się do poważnego związku? To ostatnie było o tyle prawdopodobne, że mimo upływu lat, do tej pory nie związał się z nikim na poważnie. W jego życiu królowały przelotne relacje, a on zdawał się być z tego zadowolony. W każdym razie, jakby nie patrzeć to Hudsonowi zabrakło odwagi i przysłowiowych jaj, by z nią szczerze porozmawiać o swoich obawach i tym spieprzył cały ich związek. Uciekł, podjął spontaniczną decyzję i obecnie znów to robił; znów działał spontanicznie i nie zastanawiał się nad niczym. Z tą różnicą, że tym razem nie uciekał, a z nieznanych sobie przyczyn podejmował próbę nawiązania kontaktu. To wszystko było mocno popieprzone.
– Możemy się założyć. Jestem przekonany, że odpadniesz pierwsza. – powiedział śmiało, ale w jego głowie nie było konkretnego pomysłu na to, co mógłby wnieść ten zakład. Dwa czynniki świadczyły na jego korzyść – miał mocniejszą głowę i dzisiejszego wieczoru dopiero zaczynał swoją przygodę z alkoholem (nie liczył whisky, którą raczył się u siebie w gabinecie), więc nic dziwnego, że byłby w stanie wypić więcej. Wyobrażenie sobie sytuacji, w której faktycznie wyciągali go spod stołu, wywołało na jego twarzy szeroki uśmiech. – Dobrze, że to mój bar i w razie czego, ochrona nie wyrzuci mnie na ulicę. – powiedział wesoło, jeszcze raz spoglądając na stolik, przy którym mieli usiąść.
Przepuścił ją przodem, a sam zwrócił się jeszcze w stronę barmana. Poprosił o całą butelkę brandy, którą zabrał ze sobą. Uważał, że bezcelowe byłoby wieczne proszenie się pracowników o polewanie następnych kolejek – oni i tak mieli dzisiaj dużo pracy, bo Emerald był praktycznie pełny. Usiadł naprzeciwko Gabi i postawił butelkę na stole. Przez moment siedział w milczeniu i choć mogłoby się wydawać, że poświęci tę chwilę na zastanowienie się, to tak nie było. Bardziej szukał tematu, który mógłby z nią poruszyć; nie chciał wchodzić na nic inwazyjnego. Ot, chciał wymyślić coś, o co mógł spytać znajomą, której nie widział kilka lat – całkiem ignorując przeszłość i to co zrobił. – Jak coś, nie biorę odpowiedzialności za jutrzejszego kaca. – powiedział niespodziewanie, otwierając butelkę. Na jego twarzy znów pojawił się szeroki uśmiech. Cholera, czy normalne, że on się tak często uśmiechał? Chyba nie powinien.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Być może, gdyby się nad tym chociaż chwilę zastanowiła, uzmysłowiłaby sobie, że ma raczej niewielkie szanse na to, by z takim tempem pozostać długo na nogach. Nie myślała jednak nad tym, tak jak nad poprzednimi swoimi działaniami - gdyby tak było, nie doprowadziłaby do takiej sytuacji, w jakiej się znalazła. Przebywanie w towarzystwie byłego w jego barze, do tego pijąc na jego koszt nie było czymś, co planowała wcześniej. Nawet nie przyszło jej to do głowy, gdy wychodziła z domu na spotkanie, bo po prostu było to dla niej zbyt irracjonalne, by stało się prawdziwe.
- Zawsze możesz się wycofać. - odezwała się, również się uśmiechając. W każdej chwili mógł przecież stwierdzić, że musi wracać do swojego gabinetu, zatrzymywać go przecież nie mogła. Jednak niezależnie od przyczyny odejścia, uważałaby to za swoje zwycięstwo w tym ich spontanicznym zakładzie, co poprawiłoby jej humor aż nie wytrzeźwieje. Potem samo to wyzwanie będzie jednym z wielu, nad czym będzie się zastanawiać. I być może żałować, ale w tej chwili nie sięgała tak daleko w przyszłość, a jutrzejszy poranek na razie był dla niej zwykłą abstrakcją, czymś, nad czym nie chciała się ani chwili zastanawiać. Przyszła się tu napić dobrego alkoholu, rozluźnić się przy tym i brać wszystko, co oferował jej ten wieczór.
Palcami dłoni, w której nie trzymała szklanki, postukała w zamyśleniu w blat stolika. Jej również zdarzało się działać spontanicznie, również i na trzeźwo, a alkohol jedynie mógł wzmacniać tę cechę. Często nie zastanawiała się nad tym co robi lub mówi, czego później niejednokrotnie żałowała, jednocześnie nie ucząc się na błędach, popełniając ciągle te same. Nigdy nie była w sytuacji takiej jak ta, nawiązując kontakt z byłym, który ją skrzywdził, co dawało spore pole do kolejnych nieprzemyślanych decyzji.
- Nigdy nie musiałam chować się w szafie przed partnerką lub partnerem kochanka... lub kochanki. - powiedziała w końcu, po chwili milczenia, posyłając Creedowi spojrzenie pełne swego rodzaju przekory, ale też wyzwania, czy i tym razem da się wciągnąć w jej grę. Never have i ever wydawało jej się być ciekawszym, chodź niekoniecznie mądrzejszym pomysłem niż roztrząsanie ich przeszłości czy też neutralne pytania, unikające co drażliwszych tematów. Chociaż w teorii dobrze jest w to grać w nieco większym gronie, to Gabi z doświadczenia wiedziała, że w przypadku dwóch osób również zdawało egzamin. Uniosła wyżej rękę ze szklanką, gotowa do tego, by dopić resztę alkoholu w niej, w razie gdyby Creed nie musiał upić swojego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniósł brew. Wycofać? On miałby się wycofać? Powinna znać go na tyle, by wiedzieć, że nie odpuszczał. – Nie ma opcji. – rzucił i dla podbicia przekazu pokręcił głową. Gdyby poddał zakład ucierpiałaby na tym jego męska duma, a Hudson nie mógł na to pozwolić, dlatego raz za razem dopuszczał się rzeczy, których zdecydowanie nie powinien robić. Już samo przyjęcie wyzwania nie było dobrym pomysłem, a po nim miała miejsce seria równie spektakularnych i niekoniecznie mądrych następstw: wzięcie pełnej butelki brandy i usiądnięcie z Gabi przy jednym stoliku. W tamtym momencie, Creed całkowicie odsunął od siebie konsekwencje – już nawet nie samego kaca, a bardziej jego moralną odmianę. – Ale ty masz jeszcze ostatnią szansę. – powiedział, posyłając jej przenikliwe spojrzenie.
Najwidoczniej jednak, oboje byli zbyt dumni, zbyt uparci żeby odpuścić i iść się w swoją stronę. Przez moment wpatrywał się w nią, starając się rozgryźć o co chodzi. Dopiero po chwili trybiki w jego umyśle zaskoczyły, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Już dawno nie grał w tę grę, dobrze, że nie miała skomplikowanych reguł. Mimo, że był właścicielem baru wydawało mu się, że ostatnim razem miał okazję rozpijać się przy Never have i ever na studiach lub krótko po nich. Potem chyba za bardzo wziął do siebie tę całą dorosłość i całkiem zapomniał o tym sposobnie na umilenie picia w towarzystwie. Przeanalizował to co powiedziała i uniósł swoją szklankę. Przechylił ją, dopijając resztę brandy, która w niej pozostała. Nie spodziewał się, że Gabi zrobi to samo, dlatego popatrzył na nią z nieskrywanym zaciekawieniem. Długo ze sobą walczył, by nie zadać jej pytania o dokładne okoliczności, jednak ostatecznie uznał, że to bez sensu – główny cel tej gry był inny.
Nie marnując czasu, uzupełnił ilość alkoholu w ich szklankach. Zyskał dzięki temu dłuższą chwilę na zastanowienie się nad pytaniem, które miał zadać. O ile przyjemnie piło mu się, gdy była cudza kolej na wymyślenie, o tyle Creed najczęściej stawał przed nie lada wyzwaniem, by wpaść na coś w miarę sensownego. – Nigdy nie uprawiałem seksu w miejscu publicznym. – chyba coś poszło nie tak, bo zapomniał, że powinien dawać takie wyzwania, w których on nie będzie pił. W przeciwnym wypadku upije się równie szybko. Uniósł swoje szklo i spojrzał wyczekująco w stronę Gabi. Chociaż może Creed chciał wypić dwie szybkie kolejki na rozgrzewkę i poprawę myślenia i dopiero teraz zacznie się prawdziwa gra?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mieli do tego podobne podejście, bo Gabi również daleko było do wycofania się, nawet jeślu to byłaby pierwsza rozsądna decyzja, jaką by w ostatnim czasie podjęła. Nawet przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, żeby odpuścić zaproponowane przez nią same wyzwanie. Ucierpiałaby na tym jej duma, a przede wszystkim byłoby po prostu nudne. Nie myślała o ewentualnych późniejszych konsekwencjach, tylko skupiała się bardziej na tych, które może spotkać w najbliższym czasie. Czyli tego, że tego wieczoru będzie żałować, jeśli teraz odpuści Dlatego wytrzymała spojrzenie Creeda, nawet uśmiechając się pewnie pod jego wpływem, chcąc tym samym pokazać, że jeśli ktoś miałby w tym momencie się wycofać, to na pewno nie ona.
Dalej uśmiechała się, tylko nieco lżej, gdy patrzyła, gdy Creed próbuje zrozumieć, co Gabi miała na myśli poprzez swoje wcale nie niewinnie brzmiące wyzwanie. Skoro mieli razem pić, to czemu nie przy ciekawej, interesującej rozmowie, która w połączeniu z alkoholem może wymusić na nich przyznanie się do o kilku grzeszków za dużo? A Gabi zdecydowanie miała o czym opowiadać, gdy już zdecydowała się na to, by nie ograniczać się żadnymi stałymi, poważnymi związkami. Gdyby na razie nie było ich wystarczająco, to mogłaby podjąć kolejny zakład, że i Creed również mógłby się czymś pochwalić. Tego oczywiście była jeszcze mniej pewna niż tego, że to ona dłużej będzie opierała się wpływom alkoholu, ale i tak zdecydowała się zaryzykować, podejmując grę.
- Wolę to niż prawda czy wyzwanie, bo przynajmniej nie skończę z czymś idiotycznym typu, no nie wiem, pocałowanie Kevina. Pamiętasz Kevina? Studiowałam z nim. To ten, który wystalkował, gdzie mieszkam i nie zmieniał skarpetek. - odezwała się, zaczynając już trochę bredzić, co było dobrze słyszalne, ale Gabi zdawała się nie zwracać na to uwagi. Na samo wspomnienie na moment zmarszczyła czoło, po czym dopiła resztę brandy, by je przegonić. Tak naprawdę lubiła wszelkie gry, które urozmaicały wieczory zakrapiane alkoholem i jeszcze bardziej je urozmaicały, ale nad niektórymi wolała się dwa razy zastanowić, czy na pewno warto brać w nich udział.
Gdy usłyszała pytanie zadane przez Creeda, nie musiała zastanawiać się szczególnie długo, by się napić. W końcu, gdyby chciała coś ukryć lub zataić, to niepotrzebnie by w ogóle proponowała taką grę. Tym bardziej, że alkohol tylko zachęcał do szczerości.
- Nigdy nie spotykałam się z więcej niż jedną osobą na raz. - odezwała się, jednocześnie z powrotem kładąc szklankę na stole. Być może miała swoje zasady, a być może po prostu nie chciała się pogubić w tym, z kim kiedy się umówiła.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Bar”