WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tchórzysz?
Na to pytanie wiele osób, a zwłaszcza mężczyzn, poczułoby się sprowokowanych do działa. Naprężenie klaty i głośne – Ja nigdy nie tchórzę! – byłoby jak uderzenie w dzwon, którego dźwięk rozpocząłby wyścig nabuzowanych pawianów.
Dokładnie tak wyobraził to sobie Marcus, który ze spokojem upił kolejny łyk zimnego piwa. Ani na chwilę nie oderwał spojrzenia od kobiety. Słuchał jej, ale nawet nie reagował, jakby to nie ona a on prowokował tę drugą osobę do pochwycenia miecza. Do bitwy tak brutalnej, że aż żałosnej, bo z założenia nie miałaby sensu.
Nie był fanem nieuzasadnionego rozlewu krwi, choćby tej mentalnej, bo właśnie w tę grę wdał się z Sanderson. Miał swoje powody aby w ten sposób traktował kobietę, chociaż nie czuł się z tym osamotniony aby nad wyraz brutalny. Ona także czerpała z tego osobliwą przyjemność, więc oboje byli usprawiedliwieni, ale tylko w swoich własnych oczach. Pozostali goście baru na pewno by się obrazili, gdyby słyszeli, co się o nich mówiło.
- Uuu – Lekko uniósł wolne dłonie i pomachał palcami udając, że przestraszył się ducha zwanego „Wypraszam sobie” – Może wyjmiesz notes i zapiszesz to na liście moim minusów? Tuż pod „psiarzem pchlarzem”. – Był mocny w słowach, ale także posiadał spory dystans do samego siebie, co chciał pokazać i jednocześnie oznajmić, że nie uważał się za ideał. Że kobieta mogła go gnębić tak, jak on teraz ją, chociaż sam sobie także nie oszczędzał.
Zapowiadała się noc pełna obcej i samo-krytyki.
Uważnie wpatrywał się w mężczyznę, którego teraz opisywała Bailey, a potem bezceremonialnie przeniósł wzrok na wskazywaną kobietę. Nawet ślepy zauważyłby, że obgadują wszystkich dookoła.
- Chciałem przez chwilę spróbować być w twojej skórze, ale to nie jest łatwe. Ten kij strasznie uwiera. – Powiercił się na krześle, jakby na serio miał problem i jednocześnie uśmiechał; nie za szeroko, bo przecież nie spotkali się tutaj ‘aby się dobrze bawić’, ale na tyle aby Sanderson wiedziała, że wciąż podchodził do tego z dystansem. Cicho liczył, że ona także, bo zaczynało się mu to podobać. Gdyby jednak wolała go zostawić, nie obraziłby się.
- Będąc całkowicie poważnym, wolę kobiety w okularach. – Puścił do niej oczko i nagle po minie Bailey zorientował się, że właśnie potwierdził jej teorię z kijem w tyłku, jakby do potencjalnego sztywniaka pasowała pani sztywniakowa. – Masz mnie. – Roześmiał się szczerze rozbawiony i upił kolejny łyk piwa.
- W porządku. – Na nowo podjął się zadania i jeszcze raz rozejrzał po barze. – Tamten pod plakatem Pink Floyd. – Kiwną głową i wrócił spojrzeniem na kobietę, co by zbyt długo nie wpatrywać się w mężczyznę. Jeszcze sobie pomyśli, że go podrywał. – Przyszedł z kolegami. Nie widać aby szykowali się na chamski podryw, więc jakieś zasady mają. W dłoniach nie trzyma telefonu, więc można uznać, że dobry z niego towarzysz rozmów i przede wszystkim ubrał się jak człowiek a nie pseudo prawnik wybierający się na pogrzebw roli grabarza; co zostawił dla siebie, chociaż wcale nie musiał. Nie musiał też czekać na słowną wypowiedź, bo znów spostrzegł zmianę na twarzy Bailey, która mówiła sama za siebie. – Hej, co to za mina? Ten także ci się nie podoba? Ciężko tobie dogodzić, co? Może mi to ułatw i zdradź, jaki jest twój typ – zaproponował nieco wygodniej opierając się o krzesło i znów skupiając uwagę na brunetce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Może faktycznie nie powinni tak jawnie oceniać innych klientów baru, ale na ten moment nie za bardzo się tym przejmuje. Wszyscy są zbyt zajęci sobą i zupełnie nie zwracają uwagi na dwójkę znajdującą się przy barze, więc dlaczego mieliby odmówić sobie tej przyjemności? Szczególnie że właśnie ta przyjemność sprawia, że przez moment nie rzucają się sobie do gardeł, nie licząc tych wszystkich mniej lub bardziej ostrych słów, którymi się wymieniają. Ale to tylko słowa, które nie mogą fizycznie zranić, jedynie psychicznie, ale tylko wtedy, gdy im się na to pozwoli. Bailey zaś nie jest jakąś przewrażliwioną panną, którą potrafi dotknąć nawet najmniejsza obelga. W innym wypadku już dawno by jej tu nie było. Tymczasem dalej ciągnie tę ich słowną potyczkę, czerpiąc z niej dziwną radość.
..........Naprawdę myślisz, że mam taką listę? Przykro mi, ale nie lubię marnować papieru na osoby, które kompletnie nic dla mnie nie znaczą. — Kręci głową z niedowierzaniem, jakby sama myśl, że mogłaby o nim myśleć jest nie do przyjęcia. Bo jest, bowiem wszystkie osoby, które z jakiegoś powodu jej podpadły, stara się wręcz wymazywać ze swojej pamięci, licząc na to, że już nigdy więcej nie będzie musiała mieć z nimi do czynienia. Nie inaczej było w przypadku Marcusa, ale tu szczęścia niestety nie miała. Los postanowił sobie z niej zażartować — a w zasadzie z ich obojga — i jedyne, co mogą teraz zrobić, to chociaż spróbować przekuć to w chwile, których nie będą wspominać z grymasem na twarzy.
..........A do tego zdecydowanie potrzeba alkoholu, dlatego znowu sięga po swojego drinka, którego ubywa w zadziwiająco szybkim tempie.
..........Jakże mi przykro. — Wywraca teatralnie oczami, widząc jak mężczyzna wierci się na swoim krześle. Jeszcze chwila i za tę grę aktorską będą należeć im się owacje na stojąco. Nie wszystko oczywiście jest udawane, choćby ta jawna niechęć, którą siebie darzą, ale i ona traktuje to z lekkim przymrużeniem oka. I owszem, mogłaby wyjść, ale po co? Mówiąc szczerze, zaczyna bawić się coraz lepiej, a już na pewno jest ciekawiej, niż gdyby wieczór ten spędziła samotnie w swoim nowym, wielkim apartamencie.
..........Unosi lekko brew ku górze, gdy wspomina o okularach, a na jej usta wkrada się niemal triumfalny uśmiech. Jej mina aż krzyczy wiedziałam!, ale milczy, gdy widzi po nim, że szybko zorientował się, co właściwie zrobił — że poniekąd potwierdził jej teorię kija w tyłku.
..........Zaraz jednak przenosi spojrzenie na mężczyznę, którego wskazuje Marcus, by po chwili skrzywić się odrobinę z niezadowoleniem. Zastanawia się, czy znowu zrobił to specjalnie — wybrał jednego z najmniej zachęcających kandytatów — czy faktycznie uważa, że coś mogłoby z tego być. Kręci tylko głową, dopijając swojego drinka, po czym macha ręką do barmana, aby poprosić raz jeszcze o to samo.
..........Wciąż za mało alkoholu.
Na pewno ktoś, kto nie wygląda, jakby wciąż był w fazie dorastania — odpowiada, ..........bo facet, którego wskazał Byrne, z twarzy wygląda jak nastoletni chłopak, a nie dorosły mężczyzna. — Zresztą, nie mam jakiegoś określonego typu. I wcale nie jestem taka wybredna. Po prostu… Nie jestem zdesperowana, okej? Wcale nie potrzebuję do szczęścia faceta, wbrew temu co myślą moje koleżanki — prycha, bo naprawdę nie rozumie pa jaką cholerę wpychają nos w nie swoje sprawy. Przecież nie wypłakuje się im w ramię, jaka to jest nieszczęśliwa. — Praca w zupełności mi wystarczy. Szczególnie że mam teraz naprawdę sporo roboty, odkąd na ulicach pojawiło się to nowe cholerstwo, które wciskają w siebie dzieciaki — mruczy, na moment zapominając o ich małej zabawie. Gdyby nie ta randka, najpewniej siedziałaby właśnie nad tą sprawą, próbując wymyślić co powiedzieć w telewizji, aby nie siać paniki.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Problem zabawy, której oddał się z Sanderson, polegał na tym, że na ogół nie przepadał za ludźmi. Miał co do nich kiepską opinię, jeszcze gorsze zaufanie i czuł, że z podejściem również bywało kiepsko. O wiele lepiej czuł się w obecności psów, co przywoływało Sue Ann (jego współpracownicę), która często powtarzała, że on był od ratowania psów a ona od ratowania ludzi. Coś w tym było, bo kobieta potrafiła zaradzić na wszystko, na każdy społeczny dylemat, zaś on wiedział jak pomóc psu, sprawić aby znów zaufał człowiekowi i przede wszystkim wyszkolić go tak, aby był bohaterem.
Nie zdziwił się więc, gdy po raz kolejny wypatrzony przez niego kandydat został brutalnie odrzucony, chociaż z racji istoty braku zażyłości z Bailey, zrzucił to na jej zbyt duże wymagania. W końcu czuł się zobowiązany do utrzymania niechętnej otoczki między nimi, bo taką też obiecał kobiecie, kiedy zaproponował drobną grę w ramach „Skoro już oboje wyszliśmy na miasto, miejmy z tego jakiś ubaw”.
- Wiesz, co mówią o facetach – wtrącił, nawet nie przejmując się tym, że źle trafił w tym Bailey. – Dorastają do trzeciego roku życia, a potem już tylko rosną. – Uśmiechnął się znów pokazując, jak wysoką samokrytykę posiadał oraz – przede wszystkim – zdystansowane poczucie humoru. Nigdy nie uważał się za alfę i omegę, potrafił mówić o swoich wadach, chociaż rzadko je zdradzał i nie przeszkadzały mu żarty, które kuły w męską dumę. Gorzej, gdyby kobieta jawnie i na poważnie oskarżyłaby go chociażby o mizoginizm. W takim przypadku starałby się przekonać ją, że to nie prawda. Ba, poczułby się wtedy niezwykle urażony.
Upił kolejne dwa łyki piwa rejestrując nagłą zmianę nastroju Sanderson.
- Mogę powiedzieć o tobie parę złych rzeczy, ale nie to, że jesteś zdesperowana. – Odrobinę ją pocieszał, ale nie dosłownie, co by nie myślała, że nagle zmienił zdanie na jej temat. Źle zaczęli i ta passa ciągnęła się za nimi, co nie oznaczało, że Marcus miał Bailey za najgorszą kobietę na świecie. Na pewno nie za zdesperowana, bo gdyby tak było, już dawno próbowałaby na siłę przekonać do siebie Byrne’a.
Uważnie obserwował swoją towarzyszkę i szybko załapał, że ich gra się skończyła, chociaż nie oznaczało to niemożliwości wplątania humoru w ich dalszą rozmowę.
- Ciężka sprawa, co? – zagaił odnośnie tego, co powiedziała. – Spodziewam się, że nie możesz za wiele o tym mówić, ale słyszałem co nieco od tutejszej policji. – Ostatecznie okazało się, że narkotyk rozprowadzony na taką skalę, bo po paru pobliskich stanach, był sprawą federalną. – W szkołach mówi się o kokainie albo amfie, ale nikt nie uprzedza dzieciaków, przed gorszymi rzeczami – podsumował sytuację, którą znał zaledwie pobieżnie. – Wiesz, że w regulaminie mojej pracy widnieje ogólno pojęta klauzula poufności? – Nie ze wszystkimi miał ją podpisaną, dlatego w zasadach swojego ośrodka jasno określił, że wszystko co robił w pracy tam też zostawało. Nie biegł do prasy z informacjami ani nie pisał o sprawach w Internecie. Nikt nigdy nawet nie miał powodów aby w tej kwestii mu nie ufać, więc liczył na to, że jeżeli było coś, o czym kobieta chciała pogadać (w pełnej poufności), uzna go za dobrego słuchacza.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Może właśnie dlatego nie potrafią się porozumieć? On lepiej dogaduje się z psami, ona zaś z ludźmi i ta różnica sprawia, że nie potrafią znaleźć wspólnego języka. I to nie tak, że nie lubi psów, bo naprawdę nic do nich nie ma, ale w przeciągu tych trzydziestu jeden lat życia odkryła, że ona i zwierzęta nie idą ze sobą w parze. Nie ma pojęcia, czy to nieumiejętność opieki nad drugą istotą, czy może najzwyklejszy w świecie pech, ale każdy jej pupil — nieważne czy była to rybka, żółw, chomik, czy zwykły kot — dość szybko żegnał się z tym światem. Jakby jej dotyk lub nawet sama obecność sprawiały, że zwierzakom zaczyna dziać się coś złego. A przecież za każdym razem tak bardzo się starała! W końcu jednak pogodziła się z myślą, że nie jest jej dane mieć jakiegokolwiek podopiecznego, a kiedy któryś z sąsiadów albo jej znajomych pyta się, czy nie zajęłaby się ich zwierzakiem dzień czy dwa, zawsze odmawia, tłumacząc się, że nie ma czasu. Nikomu raczej nie mówi prawdy i tylko nieliczni wiedzą, o tym jej pechu. I, z wiadomych przyczyn, Marcusa też postanowiła o tym nie powiadamiać, bo po co jeszcze bardziej komplikować sytuację między nimi? Ta i tak jest już nad wyraz napięta, choć dzisiaj tę niechęć pozwolili sobie przekuć w coś mniej destrukcyjnego. Może dlatego, że nie rozmawiają o pracy? Najwidoczniej jest to bardzo delikatny temat — zarówno dla niej, jak i dla niego — w przeciwieństwie do strefy czysto prywatnej.
..........Hmm, tak, słyszałam coś takiego. I szczerze? Z roku na rok jestem coraz bardziej skłonna w to uwierzyć — stwierdza, zastanawiając się czy ta samokrytyka to jedynie maska, sposób na to, aby myślała, że nie jest w stanie go urazić, czy po prostu jest to część jego charakteru. Charakteru, którego jeszcze dobrze nie poznała, a już oceniła, wpisując go w rubryczkę z ludźmi, którzy działają jej na nerwy. Dzisiaj jednak jest w stanie przymknąć na to oko, bo po co się denerwować w ten wolny, piątkowy wieczór?
..........Oh, dziękuję, jakie to miłe z twojej strony — rzuca odrobinę sarkastycznie, bo przecież jej uwadze nie umknęły jego pierwsze słowa. I to do nich woli się przyczepić, niż faktycznie wyrazić wdzięczność za to, że nie uważa ją za zdesperowaną pannę po trzydziestce. I nawet gdyby faktycznie była zdesperowana, zapewne w życiu nie chciałaby się zniżyć do poziomu, w którym próbowałaby go do siebie przekonać. Prędzej dałaby szansę pierwszemu kandydatowi, którego wskazał Marcus.
..........Wzdycha cicho, słysząc pytanie swojego towarzysza. Miała się nie denerwować, miała nie myśleć o pracy i całkowicie się wyluzować, ale problem jest taki, że chyba nie potrafi. Może po prostu złe towarzystwo? Marcus chyba zawsze będzie jej się kojarzył z pracą.
..........Ciężka, ciężka. Oczywiście i tak najwięcej roboty mają śledczy, ale wciąż… Aż się w głowie nie mieści, jak czytam te wszystkie raporty — mówi, sięgając po drugiego drinka, który właśnie został przed nią postawiony. Dlaczego w ogóle dzieciaki chcą to brać? Czy w pełni świadomie niszczą swoje własne życie dla chwili zabawy? Kręci głową z niedowierzaniem, bawiąc się słomką, która przyszła wraz z drinkiem. — Nikt się do ciebie jeszcze nie zgłosił? No wiesz, w celu przetrenowania psów? Myślałam, że będzie to jeden z ich pierwszych kroków — odzywa się z zaskoczeniem, bo choć wiele rzeczy wie, nie jest wdrażana we wszystko. Po co? Jej zadaniem jest tylko uspokajać media, a za ich pomocą również i ludzi, do tego nie musi znać szczegółów. — Ile w zasadzie takie coś mogłoby zająć? — pyta po chwili, bo skoro już zaczęli rozmawiać o pracy, zapominając na moment o swojej zabawie, może nie zaszkodzi, aby jeszcze przez chwilę to pociągnąć. Może nie skończy się to tak, jak ostatnio.
..........Obrazek
.............you wanna prove you're the better man
.............you wanna reach for the things that nobody can

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Starał się wierzyć, że kobieta teraz nie grała i nie udawała zmęczonej życiem, a raczej pracą. Ta musiała dawać się jej w kość zwłaszcza, że wiedziała więcej niż mówiła w mediach. Świadomie wybielała fakty wybierając te, które były odpowiednie dla publiki. To ona decydowała, co mieli usłyszeć ludzie a co należało przemilczeć i to na nią spadnie fala krytyki, jeżeli niewygodne fakty wyjdą na jaw. Sanderson, choć nie była odpowiedzialna za zamykanie spraw i tak ponosiła duże brzemię. To od niej zależało czy miasto zeświruje, czy zachowa spokój. To ona za to odpowiadała i to ona nosiła na barkach spokój społeczny w Seattle.
Czy przez tę presję, podczas ich pierwszego spotkania zachowywała się tak a nie inaczej?
Nie wiedział, lecz była to chwila, w której poddał w wątpliwość prawdziwość swej oceny na temat Bailey.
- Nie – odpowiedział wprost z odrobiną niepewności, bo skoro padło takie a nie inne pytanie z ust samej rzeczniczki, to faktycznie; Czemu jeszcze nikt się do niego nie zgłosił?
- Wszystko zależy od tego, ile psów chcesz przetrenować i jaki jest twój cel. Jeżeli chcesz mieć nowe psy na patrolach, które wyczują ten konkretny specyficzny narkotyk, tresura takiej ilości zajęłaby parę tygodni do paru miesięcy. – Bo wciąż ten czas musiałby zweryfikować na podstawie liczby psów oraz tego, że byłyby to świeże w temacie czworonogi. Takie zwierzęta trzeba było nauczać od podstaw. – Jeżeli zaś mowa o ewentualnym nalocie i upewnieniu się, czy to czego szukacie jest w tamtym miejscu, byłbym w stanie wytresować swoje psy w parę dni. – Uniósł kufel, lecz nie od razu pociągnął łyk. Najpierw przez chwilę wpatrywał się w kobietę, która przetwarzała wypowiedziane przez niego słowa. Czekał na jakąkolwiek reakcje, lecz jedyne co dostał do zmartwioną minę.
- Wszystko zależy od tego, co postanowi policja. Ja jestem gotów pomóc, a nawet się spiąć i wykonać swą robotę szybciej, ale jak na razie nikt się do mnie nie zgłosił. – Wzruszył ramionami, bo nic nie mógł z tym zrobić. Zakładał wręcz, że policja sama nie miała pojęcia, jaki krok wykonać. Czy szukać głównego źródła narkotyku, czy szczuć dzieciaki za pojedyncze ich sztuki na ulicach. To drugie niestety odstraszy pierwsze i funkcjonariusze stracą szansę zamknąć tego, kto to wszystko rozprowadza.
- Czemu się tego podjęłaś? – zapytał nagle i odstawił kufel. – Mówię o twojej pracy. Niektórym na pewno wydaje się ona łatwa, ale w rzeczywistości na twojej głowie jest spokój całego Seattle. To cholernie duża odpowiedzialność. – Był ciekaw, co sprawiało, że ludzie się jej podejmowali. Nie żeby nie rozumiał, ale przecież każdy miał swoje własne, odrębne intencje. Co więc kierowało tak młodą kobietą, która od ciągłego stresu, za cztery lata dorobi się pierwszego zawału?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 1 — ..........Zima, brr.
..........Dla niej ta pora roku mogłaby nie istnieć. Albo mogłaby ją spędzać gdzieś w ciepłych krajach, daleko od zimnego Seattle. Gdzieś, gdzie nie musiałaby się ubierać na cebulkę, aby nie zmarznąć i gdzieś, gdzie codziennie rano nie musiałaby skrobać samochodu, aby dostać się do pracy. Co prawda w tym roku zdarzyło jej się to tylko raz, bo pomimo zimna panującego na dworze, termometr w dzień zazwyczaj na spokojnie wskazuje powyżej zera, ale ma wrażenie, że to tylko początek — że czeka ich jeszcze okres, gdzie wszyscy będą się męczyć z odśnieżaniem i skrobaniem. Co nie zmienia faktu, że każdego dnia błaga o to, aby jednak tak się nie stało. W innym wypadku na pewno będzie się spóźniać do pracy, a już i tak przyjeżdża tam na styk — podkurwiona jak zwykle, bo inaczej się nie da, gdy każdy na ciebie trąbi.
..........Nie inaczej było dzisiaj. I, tak jak w każdy inny dzień, wystarczyła godzina, aby na jej ustach pojawił się ponownie szeroki uśmiech. Bo, prawdę mówiąc, jest to dzień, jak każdy inny. Ani lepszy, ani gorszy, tylko dokładnie taki, jak setki innych dni przed nim. Nic dziwnego, że czasem ma wrażenie, że jej życie stało się nudne i monotonne — a kiedy już do tego fakty dochodzi, od razu robi wszystko, aby to zmienić. Jedzie na drugi koniec kraju, aby spróbować surfowania, wynajduje na necie nowe hobby, którym mogłaby się zająć albo robi sobie spontaniczne wakacje na innym kontynencie — a to dopiero początek! I powoli, kiedy tak miesza kolejnego drinka dla któregoś z kolei klienta, uzmysławia sobie, że to czas, aby zrobić coś ze swoim życiem — znowu. Ile razy już do tego dochodziła? Ile razy próbowała coś z tym zrobić? Już nawet przestała liczyć. Ale czy się poddaje? Oczywiście, że nie.
..........Proszę. — Z uśmiechem stawia przed siedzącym przy barze blondynie jego zamówienie. Wcześniej nie miała czasu zbyt dobrze mu się przyjrzeć, ale teraz, gdy ma kilka cennych sekund, a może nawet minut, na szybko lustruje go od góry do dołu — co robi z każdym klientem, którego obsługuje. Lubi czasem ich zaczepić, tak samo, jak klienci czasem lubią zaczepić ją i nie ma nic przeciwko temu, dopóki konwersacja przebiega w miarę miłym tonie. — Myślałam nad podobnym. Dobrze się sprawuje? — pyta, gdy na nadgarstku mężczyzny spostrzega sportowy zegarek. Tak, zegarek — kolejna rzecz, która być może zmotywuje ją do biegania, a przynajmniej ma taką nadzieję. Ma go na oku już od dobrych kilku tygodni i, chociaż trochę w necie poszperała, nie znalazła jeszcze tego idealnego. Zapewne dlatego, że większość jest droga, a te tanie, to jakieś badziewie, które boi się kupić. Może to czas kogoś się poradzić?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 5
Chodzenie po barach nie było czymś, co Chaplin często by praktykował, jakoś nie mając w sobie większych ciągotek w kierunku upijania się. Raz na jakiś czas, z kimś, kogo znał i komu ufał mógł wypić więcej, kiedy jednak był sam, kończyło się to zazwyczaj na jednym piwie, niczym u tego męża z memów, który obiecywał, że przed dwudziestą drugą będzie w domu. Z tym… że Chaplin nie miał żony, ale można to uznać za mało istotny szczegół w tym wszystkim. To był jednak jeden z tych dni, kiedy potrzebował się choć odrobinę zrelaksować i zapomnieć o wszelkich problemach codzienności, a jako, że żaden z jego nielicznego grona kolegów nie chciał wybrać się z Langstonem, to musiał postawić na samotny wypad i modlenie się w duchu o to, aby nikt nie próbował do niego zagadywać, bo cóż, nie należał do najlepszych rozmówców, szczególnie w momencie, kiedy znajdował się w jakimkolwiek kryzysie, a zdecydowanie w ten sposób można określić obecny punkt jego życia. Była żona, kochanka w ciąży i jeszcze piętrzące się na biurku sprawy, do których nie bardzo miał siłę usiąść, choć wiedział, że na tym zarabiał i od tego zależało dobre imię jego kancelarii. Nie mógł sobie pozwolić na odpuszczanie roboty, to by było najgorsze na świecie, ale chyba każdy zasługiwał na chociaż dzień odpoczynku, prawda? I Chaplin uważał, że to był waśnie ten jego jeden, jedyny dzień, kiedy może spuścić z siebie trochę pary i odetchnąć, zamykając z tyłu głowy wszelkie myśli, do których nie powinien do rana wracać.
Gdy jego piwo niemalże magicznie się przed nim pojawiło, uśmiechnął się odruchowo i podniósł wzrok na kelnerkę, która to mu je przygotowała. — Dziękuję bardzo — odparł, aby w następnej sekundzie złapać za szklankę i upić z niej parę łyków, co prawdopodobnie nie było najlepszym pomysłem, ale też nie mógł się oszukiwać, że nie chciało mu się pić, bo chciało dosyć mocno. Z głuchym uderzeniem odstawił kufel na bar i ponownie podniósł wzrok na kelnerkę, tym razem zaskoczony pytaniem. Do tego stopnia, że musiał powędrować wzrokiem za tym, na co spoglądała aby zrozumieć, że ma na myśli zegarek. — Och, tak. Jak najbardziej. Liczy spalone kalorie, sprawdza tętno, mierzy kroki i kilka razy dziennie przypomina o zrobieniu jakichś drobnych ćwiczeń, żeby się poruszać — tak, był typem osoby, która niczym debil czasem skakała po swoim gabinecie i robiła pajacyki, ale póki nikt tego nie dostrzegał, to Chaplinowi to nawet odpowiadało, bo był to sposób na oderwanie się od pracy i chociaż chwilowe rozruszanie się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Doskonale rozumie tę chęć oderwania się od problemów i zrelaksowania się, choć w przeciwieństwie do większości ludzi, tych problemów panna Faulkner ma naprawdę niewiele. Można rzec, że prowadzi raczej normalne, spokojne życie i szczerze? Bardzo się z tego cieszy, bo kiedy widzi w barze ludzi przytłoczonych własnym życiem, robi jej się ich po prostu szkoda. I chociaż alkohol nie jest żadnym rozwiązaniem, poniekąd rozumie, dlaczego większość z nich, gdy ma naprawdę słaby dzień, swe kroki kieruje do baru — bo w tym wszystkim nie chodzi tylko o kilka drinków, które pomogą zapomnieć. Czasem chodzi też o panujący dookoła gwar, który często potrafi oderwać człowieka od własnych myśli i pozwala skupić się na czymś innym; a niekiedy może nawet na kimś innym? Innym razem po prostu o chęć wygadania się obcej osobie — a kto jest lepszy od trzeźwego, czasami znudzonego własną pracą, barmana?
..........Nie raz zdarzało jej się więc wysłuchiwać problemów pijanych klientów. Czasem dlatego, że sami zaczynali gadać; innym razem dlatego, że widząc na ich twarzy smętny wyraz, była po prostu ciekawa. I gdyby tylko chciała, na podstawie tych historii mogłaby napisać książkę lub, nawet lepiej, pokaźnych rozmiarów scenariusz do jakiejś telenoweli. Większość historii jednak pozostawia dla siebie — i tylko czasami dzieli się nimi ze swoimi przyjaciółmi.
..........Nie zawsze jednak jej rozmowy z klientami to spowiedź z ich życia i problemów. Czasem to po prostu zwykła pogawędka o wszystkim i o niczym — o pogodzie, podróżach, serialach i filmach. Millie to towarzyska osoba, więc nic dziwnego, że lubi zaczepić obcą osobę i tak zwyczajnie sobie pogadać, szczególnie kiedy znajdzie dobry temat. A sportowy zegarek, o którym ostatnio myślała, to temat wręcz idealny. Może ktoś jej wreszcie pomoże?
..........Takie przypomnienia zdecydowanie by mi się przydały. — Kiwa głową w zastanowieniu, choć przecież widziała, że taka opcja jest w większości zegarków, nie tylko tym konkretnym. — Pewnie jest do niego jakaś aplikacja, co? Dobra jest? Ma ona wbudowane jakieś… Nie wiem, wyzwania? — pyta po chwili, bo naprawdę potrzebuje jakiejś motywacji, a zbieranie punktów, odznak czy czegokolwiek innego mogłoby jej w tym pomóc. Bo nie ma to jak rywalizacja z innymi osobami!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#10

Tyle dni nie miała w ustach ani kropelki alkoholu, więc świętowanie które zaproponował Taylor było wręcz idealnym dla nich pomysłem. W końcu w barze też się zresztą poznali, może nie tym samym co ten w którym byli teraz, ale ten był najbliżej szpitala, a im nie chciało się jechać na drugi koniec miasta by opić fakt, że jednak nie zostaną rodzicami. Dlatego chyba po wejściu do lokalu skierowali swoje kroki do najbliższego baru.
- Zaproponowałabym szampana, skoro to nasze dzisiejsze święto, ale skoro jesteśmy w barze to może być tequila od której to wszystko się zaczęło. - zaproponowała, siadając na stołku barowym, jednak wciąż miała dziwne uczucie że ktoś się im przygląda. Zatem odrzucając swoje długie włosy do tyłu spojrzała ukradkiem w stronę jakichś młodych typów, wyglądali jak licealna drużyna futbolowa. A to oznaczało, że skoro nadal się za nią oglądają to nadal jest seksowna, jednak tym młodziakom to nawet nie posłała filuternego uśmiechu, bo nie zadawała się z dzieciakami. Ehm, chyba jeszcze nie wiedziała jak bardzo się myliła pod tym względem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla Taylora wyprawa w środku dnia do baru nie była niczym niezwykłym ani wyjątkowym. Nie raz i nie dwa po jakiś zajęciach, że o egzaminach nie wspominając, udawali się na małą konsumpcję. Tam spreparowane dokumenty tożsamości przydawały się do zakupu alkoholu i świętowania sukcesu jakim było odfajkowanie kolejnego etapu edukacji. Wiadomo, łatwiej było świętować i pielgrzymować po lokalach wieczorami niż za dnia, ot choćby nie wszystkie były czynne w tak wczesnej godzinie. Ten, szczęśliwie, był czynny i wręcz zapraszał by świętować umknięcie sprzed zderzenia z pędzącą ciężarówką opisaną: "Zostaniecie rodzicami frajerzy".
- Jestem za, tylko tym razem po wszystkim nie idźmy do hotelu, a do ciebie co? - odparł wyraźnie zadowolony i uśmiechnięty. Nie, nie obserwował towarzystwa w lokalu, wzrok skupił na Janette i tym jak zarzucała włosami. Jak w reklamie szamponu, sto razy lepiej niż Troy "Million dollar hari" Polamalu w reklamie Schwarzkopf.
- Dwa razy tequila... - mruknął do barmanki - Nie, trzy razy po dwa, po co będziemy pani zawracać gitarę co i rusz - dodał jeszcze, przesunął dolary. Pytanie o wiek? Nie było, widać towarzystwo kobiety go postarzało. Dziabnął z Janette pierwszą kolejkę, ale bez dodatków jak w dniu, gdy się poznawali - Nigdy, ale to nigdy mi tak tequila nie smakowała. Perspektywa nie posiadania dziecka w przyszłości... czuję, że żyję - powiedział to bardziej w eter niż do niej, i dopiero teraz chyba pierwszy raz skupił się na niej - A Ty jak się czujesz?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dorośli chodzili do baru o pewnych porach dniach, głównie wieczorami. Pewnie to wiązało się z przywilejem dorosłości, że do barów uczęszcza się po pracy, by odpocząć po ciężkim, czy stresującym dniu w pracy. I to najlepiej w dobrym towarzystwie ot co. Czy pomyślałaby że tak właśnie potoczy się jej życie? Że drugi raz wyląduje z tym oto mężczyzną w barze i że w ogóle będzie na dziwnej wizycie u ginekologa podejrzewając ciążę, której nie ma? Zaśmiała się na jego słowa.
- Mówisz, że nie lubisz deja vu? Spoko, możemy pójść do mnie, chociaż.. skoro mamy już odhaczony hotel i moje miejsce zamieszkania, to może tym razem wylądujemy u ciebie? - zaproponowała, bo jeszcze myślała na tyle trzeźwo, że potrafiła wykalkulować, że byli w hotelu, a potem Taylor był u niej i choć wtedy sprawa nie zakończyła się gorącym seksem, to przydałoby się poznać jego lokum. Ciekawe czy był tym typem faceta, który nie zaprasza do siebie panien, bo coś ukrywa. Jej również niezwykle smakował ten alkohol, potrzebowała tego, to było bardziej niż pewne.
- Przyznam szczerze że nieco dziwnie. Rozumiem że jeden test mógł się mylić, ale żeby trzy testy na raz pokazały fałszywy wynik? To było wręcz niewiarygodne. Wciąż się zastanawiam czy to nie jest tylko sen. - odparła szczerze, skupiając się głównie na swoim towarzyszu. Owszem, jej również kamień spadł z serca, choć pewnie dopiero teraz docierały do niej słowa, które mówił lekarz. O jakich zmianach w macicy on w ogóle mówił? Co to miało dla niej oznaczać? Z drugiej strony wciąż czuła na sobie wzrok tych młodziaków.
- Wiesz może, dlaczego tamci chłopcy na ósmej wciąż się na nas gapią? - zapytała go wreszcie, licząc na to że usłyszy "bo jesteś najseksowniejszą kobietą na świecie i mi zazdroszczą tego, że z tobą tu jestem". Normalnie jej to nie przeszkadzało, ale obecnie czuła się tak bardzo niekomfortowo przez tę sytuację u ginekologa, że nie miała nastroju na żadne flirty czy podrywy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Udało się powstrzymać iście filmowy odruch nagłego zakrztuszenia się gdy padło hasło, że teraz powinni iść do niego. To w końcu prawdzie życie ( :lol: ) a nie jakiś film, co nie? Z drugiej strony, nie zdążył jeszcze rozsmakować się w tequili. Dlatego po krótkiej, praktycznie niezauważalnej chwili wahania podniósł wyżej brwi i z uśmiechem na ustach pokręcił głową - Coś w tym jest. Ale gdy byłem u ciebie mieliśmy raczej kiepski nastrój, a wolałbym aby nieco milej mi się kojarzyło. Także może następnym razem... - aż sobie w głowie przybił piątkę sam ze sobą za takie wyminięcie problemu. Alkohol smakował jeszcze lepiej po takiej finezji językowej.
- Może jakiś stres, czy tam inne hormony? - rzucił ni to stwierdzając ni to pytając - W sumie nie wiem, nie byłem nigdy dobry z biologii, nie mam zielonego pojęcia jak to działa, że sikasz na patyk i potem Boom! Wielka panika. Jak się zastanowić, to jest całkowicie bezsensu - nie oczekujmy od młodego sportowca wiedzy naukowca tylko właśnie, on tutaj uchodził za dwudziestoparoletniego mężczyznę pracującego na uczelni z młodzieżą. Skwitował to wszystko śmiechem, tequilę wypił, a potem obejrzał się w kierunku wskazanym przez Janette. Tutaj trudniej było się kontrolować, szczególnie że ktoś przy stoliku mu machnął. Mays chwilę się wahał, ale odmachnął.
- A widziałąś się dzisiaj w lustrze? - bezwiednie trafił w jej myśli, ale tutaj to ja nie wiem co ona mogła mieć na sobie: dlatego brak komentarza o seksowności - Mówiłem Ci, że pracuję na uczelni, z lokalną drużyną sportową. To moi gracze - wyjaśnił, ale odwrócił się do nich plecami, nawet jakby bardziej i z dziwną nerwowością wypił kolejny kieliszek, nawet za nią nie czekając - Musieli niedawno skończyć 21 lat, bo inaczej nie byliby tacy pewni siebie. No is ezon też się skończył, więc mogę przymknąć oko na ich obecność tutaj - mówiąc to, nie patrzył się w tamtym kierunku, ale jeżeli Janette podążyła wzrokiem za opowieścią Taylora to widziała jak zaczęli machać i zapraszać ich do stolika. To znaczy plecy Maysa w chwili obecnej, bo ten się tam nie patrzył. Znał dobrze tych gości, byli rzeczywiście rok starsi, ale na niejednej imprezie razem byli...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Taylor miał szczęście że brzmiał bardzo przekonująco, inaczej kobieta pewnie by naciskała na to, by poszli po wszystkim do niego. Przekonał ją zatem do zmiany zdania na jej lokum.
- W sumie masz rację, trzeba odczarować to miejsce by nam się tym razem dobrze kojarzyło. - i wcale nie przeszkadzało jej to, że nie ma u siebie zachowanego porządku, że jej projekty oraz ubrania, bo nie wiedziała na co się zdecydować, walały się po jej garderobie, sypialni i salonie. Przecież Taylor nie będzie zbyt wiele tam oglądał gdy będą szybko pozbywać się ubrań po wejściu do niej, nieprawdaż?
- Prędzej hormony, nie wydaje mi się by stres mógł wpłynąć na pozytywny wynik testu. Sama nie byłam kujonką z biologii, ale myślę że to ma związek z tym, co on pieprzył później o jakichś zmianach czy coś w ten deseń. - wzruszyła ramionami, bo przecież wtedy się uniosła i nie wysłuchała lekarza do końca tylko go zjechała i wyszła, ciągnąc ze sobą chłopaka, tylko wiedziała że ma się stawić po wyniki czegoś tam, więc je odbierze. Ale to po weekendzie.
- Mam coś na twarzy? - zapytała wyraźnie zaskoczona, automatycznie przecierając twarz dłonią, na wypadek gdyby była brudna. Ale od czego miałaby być brudna, skoro piła tequilę, nic nie jadła, bo co się je u ginekologa i nie całowała się z Taylorem zaraz po tym jak zwymiotował? Sama sprawdziłam że w poprzedniej grze napisałam iż ubrała coś prostego, co można łatwo ściągnąć u ginekologa, ale skoro dla niej liczył się wygląd to musiała wyglądać w tym stroju ładnie i seksownie. Jeszcze raz obejrzała się na tych dzieciaków, których to trenował Mays.
- I pozwalasz sobie by uczniowie traktowali cię tak bez należytego dystansu? - była poniekąd zaskoczona, bo przecież to on był ich szefem, więc podwładni musieli się liczyć z jego zdaniem i się go trochę obawiać, bo to on decyduje o ich karierze i o tym, czy będą w drużynie, czy jednak nie. A skoro oni traktowali go tak na luzie to w ogóle się z nim nie liczyli. Może dobrze że nie był zatem ojcem jej dziecka, bo jej dziecko potrzebowało kogoś, kto był szanowany w mieście.
- Jeden z nich do nas idzie, ten największy. Zakładam że sprawia on najwięcej problemów w drużynie? - zapytała, odwracając się również plecami do młodych sportowców i wypiła kolejny kieliszek tequili, szybko go doganiając. Jednak ona była bardzo pewna siebie, przecież chłopak nie mógł nic im nagadać, skoro to jest jego trener, prawda? Tylko Taylor wydawał się jakiś dziwnie nerwowy...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacznijmy od tego, że kosmiczny avatar, bardzo mi się podoba, gdzie go miałaś, jak miałaś inny? :lol:
Ostatnią rzeczą, na jaką zwróciłby uwagę byłoby wszystko to co jest w apartamencie Janette poza nią samą. W dyskusję biologiczną się Taylor nie wdawał bo to stanowczo nie był jego konik, za to nie ukrył rozbawienia gdy pomyślała, że ma coś na twarzy. Tutaj przeprosiny ode mnie, zapomniałem że coś na ten temat pisałaś przed grą u lekarza, ale na szczęście to niewinny babol.
- Nie, chodzi o to, że wyglądasz nieziemsko. Podejrzewam, że o tej porze trudno w barze spotkać tutaj kogoś, kto wygląda tak świetnie jak Ty. Pewnie i wieczorem o to ciężko, toteż się patrzą - komplement może i nie był jakiś wyszukany, ale jakieś owijanie w bawełnę gdy sprawa byłą prosta i oczywista było całkowicie bez sensu. Wylądowali w łóżku razem przez bezpośrednie komentarze, a nie szekspirowskie poematy. Nawet się nad nią nachylił - I wszyscy mi zazdroszczą - oczko jej puścił, kolejną lufę strzelił i o jezu ile by dał, aby tamci goście się nie przypałętali.
- Nie jestem głównym trenerem, tylko jednym z asystentów, to różnica. Nie jestem oficjalnym nauczycielem czy... - wzruszył ramionami mając nadzieję, że to urwie ten temat, ale nie. Jack, bo tak miał na imię gość, który szedł w ich kierunku, najwyraźniej zamierzał się zainteresować. Taylor nawet nie odpowiedział na uwagę Janette. Nie miałc zasu. Chłopak, gdy się do nich zbliżył zadał pytanie, czy zdał już wszystkie egzaminy i kim jest ta zajebista dupa, z którą świętuje ich zdanie w barze o tak wczesnej porze.
- Jack, uprzejmię Cię proszę, wypierdalaj, pogadamy później... - stwierdził, że próba udawania nie będzie najlepszym pomysłem. Jack jeszcze rzucił uwagę, że nie powinien być taki sztywny, tylko przedstawić kumplom swoją nową dupkę. Tutaj Taylor kazał mu już spierdalać i przede wszystkim odnosić się do kobiety z szacunkiem. O dziwo, to podziałało, facet się cofnął, ale szkody zostały już wyrządzone... Więc tylko wypił trzecią, ostatnią lufę i czekał na lawinę pytań. Wróc, miał nadzieję, że to będzie tylko lawina pytań, a nie rękoczyny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze mówiąc znalazłam go w odmętach swojego folderu z avkami, ale przyznam szczerze że jak go zmieniłam i o tym zapomniałam to dzisiaj po zalogowaniu miałam takie "ej na czyje konto ja się zalogowałam?" więc trochę potrwa zanim się do niego przyzwyczaję :lol:
I bardzo dobrze, przecież chodziło głównie o to, żeby to na niej skupiać swoją uwagę a nie na porozrzucanych rzeczach w jej domu, który świadczył o chaosie znajdującym się poniekąd w jej głowie. Był on jeszcze większy odkąd miała ten strach, że jest w ciąży, a teraz? Teraz wszystko się ułoży, przynajmniej do otrzymania wyników z pobranego wycinka.
- Tylko mi nie mów że wyglądam kwitnąco, bo oboje wiemy, że nie jestem w ciąży. - zażartowała, jednak widać było że te jego komplementy bardzo jej schlebiały, posłała mu nawet ten uśmiech, który zapowiadał że owszem, muszą dzisiaj skończyć u niej, tylko może niech tym razem się zabezpieczą? Nie będą przecież próbowali do trzech razy sztuka.
- Wiesz, każdy marzy o takiej Afrodycie jak ja, ale to ja wybieram właściwego Adonisa, a nie on mnie, więc owszem, mają ci czego zazdrościć szczęściarzu. - przybliżyła się do niego, palcem wskazującym najpierw przejeżdżając po jego podbródku, a następnie po jego koszulce na wysokości klatki piersiowej i żeby trochę podgrzać atmosferę i sprawić, by te chłopaki z drużyny trochę mu bardziej pozazdrościły, pocałowała go, smakując jednocześnie świeżo wypitego przez niego drinka. Gdy się odsunęła to zauważyła jak jeden z chłopaków ruszył w ich stronę, więc ostrzegła swojego towarzysza. Coś jej się wydawało, że Taylor zaczyna kręcić, więc zmarszczyła nieco brwi, a potem to już w ogóle była w pełni zdezorientowana, gdy ten cały Jack zaczął się do niego zwracać jak do kumpla. Przecież nawet asystenta trenera tak się nie traktuje, tylko ma się wobec niego większy respekt. I egzaminy, jakie u licha egzaminy? Nawet na korzyść Maysa nie działało to, że stanął w jej obronie, ucząc chłopaczka dobrych manier.
- Co, mamusia nie nauczyła cię szacunku do kobiet? To proszę wrócić do mamusi i się tego nauczyć zanim znów zjawisz się w barze i zagadasz jakąkolwiek kobietę tak jak mnie. - zwróciła się z wyższością i wredotą do Jacka, który zapewne szybko ich opuścił. Kto by chciał oberwać torebką? Gdy ten już wrócił do swojej grupy, jej wściekłe spojrzenie spoczęło właśnie na Maysie.
- Taylor, o co w tym wszystkim do jasnej cholery chodzi, wyjaśnisz mi może? - póki co nie doszło do rękoczynów, ale kto wie kiedy to nastąpi, widać było że być może całkiem niedługo.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Bar”