WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/02/10/bd ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

004.
Mówiąc, że Russell na burdel w głowie to niedomówienie roku. Wiecie jakie to uczucie, gdy w głowie masz jednocześnie pustkę a z drugiej strony totalny natłok myśli i wątpliwości? Tak właśnie miał Dominic. Od czasu wypadku minęło już trochę czasu i na jego twarzy i ciele widniały tylko lekkie zaczerwienienia, które najprawdopodobniej zostaną w postaci blizn, ale tym się jakoś nie przejmował, bo niby po co? Najważniejsze, że wyszedł z tego cały. No może nie do końca, ale przecież żyje. Gdyby było inaczej kto by się zajął jego małym synkiem? Nawet nie chciał o tym myśleć, ponieważ kiedy tylko pojawiały mu się w głowie te obrazy chciało mu się wymiotować z nerwowo co do niego nie pasowało, ale ostatnio sporo przeszedł, więc zrzuca to właśnie na to. Od jakiegoś czasu wspomnienia powoli wracały. Co jest najdziwniejsze i najwspanialsze zarazem to w jego pamięci został syn, z czego się ucieszył i przyniosło mu to wielką ulgę, jednak tylko twarz syna poznał, nikogo innego. Denerwowało go gdy jego najbliżsi na siłę chcieli mu przypominać kim są i co razem robili. Niejednokrotnie doprowadzali go do bólu głowy, ponieważ przeciążał umysł.
Jego dobry znajomy nie chciał dać mu spokoju. Usilnie chciał go umówić na podwójna randkę z jego koleżanką. Dominic nie miał na to najmniejszej ochoty. Chciał zostać w domu, z synem. Teraz spędzają ze sobą dużo czasu, ponieważ Dom jest na zwolnieniu i pozostanie na nim do odwołania, stwarza zagrożenie dla siebie i innych gdyby poszedł do pracy, a tego jak wiadomo, nigdy nie chciał. Zaufanie w tej robicie to podstawa. W końcu dał się namówić, bo ten nie dawał mu spokoju. Załatwił sobie opiekunkę dla Travis i poszedł w umówione miejsce. Cała trójka już tam była. Jedna dziewczyna patrzyła na niego jakoś dziwnie. Ze strachem? A może nawet z przerażeniem czego nie rozumiał, nie znał jej. Szkoda, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że jej po prostu nie pamięta.
- Hej, jestem Dominic. – przedstawił sie z lekkim uśmiechem. To, że nie chciał tu być nie oznacza, że będzie sie zachowywać jak jakich cham i prostak, prawda? - Wszystko, ok? - zapytał z automatu, bo może też ja zmusili by tu przyszła?
Ostatnio zmieniony 2020-08-08, 16:02 przez Dominic Russell, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

[2] Z jednej strony nie miała ochoty siedzieć w domu, a z drugiej nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Ostatnie kłótnie z Morty'm uświadomiły ją tylko w fakcie, że pomiędzy nimi się źle działo. Nie chciała skreślać ich wspólnej przyszłości i przede wszystkim przyszłości ich córeczki, ale Nico czuła, że może to nie przetrwać. Czuła, że jej chłopak coraz bardziej oddalał się od niej, nie spędzali już tyle wspólnie czasu jak kiedyś i wymieniali się obowiązkami. Dzisiejszego wieczoru to on został z małą, a ta powiedziała mu, że udaje się do swojej przyjaciółki co było oczywiście prawdą, ubrała się zwyczajnie a lepsze ciuchy spakowała do torebki, chciała uniknąć pytań gdzie idzie tak elegancko ubrana. Jej koleżanka poprosiła ją pójście na spotkanie z chłopakiem, który się jej podobał i jego przyjacielem, w tym momencie Seed musiała robić za przyzwoitkę. Nie miała w planach niż posiedzenie trochę, pogadania może wypić jakiegoś drinka i wrócić do domu. Miała przecież chłopaka i dziecko i nawet gdy na jej palcu nie było obrączki czy pierścionka zaręczynowego to nadal czuła się zajęta. W pewnym sensie.
Przybyły do restauracji trochę wcześniej i zajęły jeden ze stolików czekając na księcia z bajki jej przyjaciółki. Gdy ta obwieściła brunetce, że już przyszli ta z delikatnym uśmiechem wstała z krzesła, żeby obrócić się w ich kierunku i.. zamarła. Ciemne oczy Nicolette utkwione były w tym drugim mężczyźnie łudząco podobnym do NIEGO, a gdy tylko się odezwał to ta poczuła jak obraz usuwa się jej sprzed oczu, musiała złapać się krawędzi stołu, żeby po prostu nie upaść.
- Hej.. jestem Nicolette - przedstawiła się gdy odzyskała pewność siebie, chociaż jej przestraszone spojrzenie jeszcze przez jakiś czas utkwione były w nim. Nie pamiętał jej? Aż nie mogła w to uwierzyć, ona pamiętała wszystko z ich spotkania, przypomniało się jej jak czuła się bezpiecznie w jego ramionach i co szeptał jej do ucha podczas miłosnych uniesień. Złapała się na tym, że wspominała tę noc i rumieńce pojawiły się na jej twarzy. Zaśmiała się delikatnie i pokręciła przecząco głową.
- Nie, nic się nie stało. Po prostu kogoś mi przypominasz, ale nie martw się o to - machnęła ręką na to wszystko i usiadła przy zarezerwowanym stoliku próbując udawać, że nic się nie stało. Lecz stało się wiele i czuła mrowienie na całym ciele gdy tylko spoglądała w jego kierunku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam Dominic też nie miał na nic ochoty. Po wypadku właściwie nie wychodził z domu. Bał, że się zgubi, ponieważ jego umysł nie kojarzy tego gdzie sie znajduje. Jego sąsiedzi są na tyle kochani, że od czasu do czasu zrobią mu zakupy, ale wiecznie nie może na nich polegać, więc uzbrojony w nawigację oraz zapisanym adresem na kartce wybiera sie w różne miejsca. Brzmi to mega dziwnie i pewnie większość osób ma go za idiotę lub jakiegoś niepełnosprawnego, ale co miał zrobić? Nie prosił sie o ten cały wypadek, po prostu belka nośna sie upaliła sie podczas akcji i niestety Russell znalazł sie w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie i stało sie jak sie stało. Nie mógł mieć i nie ma do nikogo pretensji o to co sie stało, ponieważ w jego zawodzie powinien i liczy sie z takimi scenariuszami. Miał pecha, ale też nadzieje na to, iż jego pamięć do niego wróci. Nie fajnie jest rozmawiać z ludźmi, którzy są w twoim życiu od kilku czy nawet kilkunastu lat, a ty widzisz w nich tylko obce twarze. Nie wiesz co cię z nimi łączy, ani to kim dla ciebie są. nikomu tego nie życzy. Lekarze ostrzegali, że taki stan rzeczy może minąć po chwili, może utrzymywać sie dłuższy czas lub zostać na zawsze. Tego ostatniego sie obawiał, ale musiał żyć dalej, bo ma dla kogo.
- Miło cie poznać. - powiedział szczerze potrząsając jej ręką. Cały czas miał wrażenie, że coś jest nie tak. Jego ciało na nią zareagowało, ale mózg nie potrafił odnaleźć jej twarzy. Nie chciał nikogo krzywdzić swoim zachowaniem, jednak nie mógł nic na to poradzić. - Wiesz, hmmm… - zaczął niepewnie rozcierając sobie kark. - Może naprawde ci kogoś przypominam, ale ostatnio miałem poważny wypadek i niczego nie pamiętam, więc jeżeli mnie znasz, a ja cie nie rozpoznałem to nie bierz tego do siebie. - wypowiedział te słowa szybciej niż pomyślał, ale nie chciał by dziewczyna uważała iż ją ignoruje i specjalnie nie pamięta, ale może naprawdę tylko ma podobną twarz, ale skoro tak to trudno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej życie było w pewien sposób zakręcone, była matką, kochająca dziewczyną, która starała się być jak najlepsza dla ojca dziecka jak i jej życiowego partnera, nawet gdy między nimi było więcej kłótni niż pomiędzy innymi parami. Czasami znajdowali oboje byle jaki pretekst, żeby się tylko pokłócić z czasem zaczynało się to robić coraz bardziej męczące i może właśnie to spowodowało, że w tym momencie robiła za wsparcie swojej przyjaciółce zamiast być w domu przy swoim dziecku i przy swoim ukochanym. Czy żałowała? Nie miała czego, bo miała być to wprawdzie podwójna randka, ale miała w planach powiedzieć pod koniec, że się świetnie bawiła, ale to nie jest to.. jednak teraz gdy stanęła twarzą w twarz z duchem przeszłości nie wiedziała do końca co takiego działo się w jej głowie. Nie zmienił się za wiele od tamtego czasu, a fakt że jej nie poznawał dawał trochę do myślenia. Czyżby była tylko panienką na jedną noc i tak bardzo się zmieniła przez ten czas? A może po prostu naprawdę coś się stało, że jej nie pamięta? Mogła tylko gdybać a z czasem może się dowiedzieć więcej.
Denerwowała się, usilnie starała się tego po sobie nie pokazywać. Przechyliła delikatnie głowę uważnie słuchając jego słów.. czyli jej po prostu nie pamiętał, nie pamiętach tych wspólnie spędzonych chwil a potem miłosnych uniesień w pokoju hotelowym, na samą myśl o tym zrobiło się jej gorąco, przygryzła lekko dolną wargę i przeniosła spojrzenie gdzieś w bok. Z jednej strony chciała naprawić swój błąd i powiedzieć, że się poznali, ale bezpieczniej było udawać, że po prostu kogoś jej przypominał. To nic, że jej serce krzyczało zupełnie co innego i próbowało wyrwać się z piersi. Posłała mu lekki uśmiech.
- Współczuję Ci - wyrzekła, wyciągając rękę w jego stronę, żeby delikatnie musnąć jego nadgarstek, poczuł przyjemny dreszcz, który przeszedł po jej ciele, cofnęła szybko rękę uśmiechając się przepraszająco jednak ten gest miał być po prostu pocieszeniem, takim dowodem na to że go rozumiała i mu współczuła. - Mam nadzieję, że odzyskasz niedługo pamięć, zresztą jestem pewna, że tak będzie - .. a wtedy będziesz mnie pamiętał i nie będzie już tak kolorowo, ale to dodała sobie w myślach. Nie mogła co jakiś czas nie zerkać na niego, w jego oczy tak jakby miała nadzieję, że nagle go oświeci i jej twarz znowu będzie dla niego znajoma. Przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę, która była zajęta rozmową z drugim chłopakiem.
- No to skoro jesteśmy skazani na siebie to.. czym się zajmujesz?
Zapytała, próbując podtrzymać jakoś rozmowę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak na kogoś, kto miał kiepski humor i do tego z początku niezbyt się kwapił do rozmowy, Clover zaskakująco szybko się rozgadała, a Vex przez chwilę nie wiedziała, co w ogóle ma odpowiedzieć. O pranie, o modzie, o ciotce… Ostatecznie tylko pokręciła głową, odnosząc się do serialu.
- Nie oglądałam – nawet nie słyszała o tym serialu; może dlatego, że nie przepadała za typowo historycznymi.
Co jak co, ale szkoda było wyrzucić tę apaszkę, więc Vex wcisnęła ją do torby, nawet nie patrząc, Wypierze się, przeprasuje ewentualnie i faktycznie – jeśli się nie będzie podobała, to ją wyśle matce na święta czy coś. Że niby jest taką kochaną córeczką, choć dzwoniła do rodziców może raz na trzy miesiące.
- Glinka miastowa – parsknęła śmiechem, idąc w stronę wybranego baru. Błyskotliwe było to stwierdzenie, błotko na twarzy przecież faktycznie jest w cenie. No i plus za pozytywne nastawienie, choć jojczenie byłoby i tak bez sensu w takiej sytuacji, bo niewiele mogły zrobić.
- Co ty, nie trzeba, przecież wierzę – machnęła ręką. Imię jak imię, sama też miała dziwne, więc naprawdę trudno jej się było zdziwić czyimś, nawet jeśli pochodziło z kreskówki. Chociaż, jak to sama Clover zauważyła, była wcześniej na świecie niż powstała kreskówka o Odlotowych Agentkach.- Zawsze marzyłam o laserowej szmince…- zamruczała jeszcze, wchodząc do baru.
Zważywszy na porę, raczej nie było tam tłumów, które najprawdopodobniej odwiedzały to miejsce wieczorami. Mogły więc sobie wybrać dowolne miejsce, w którym usiądą, więc pewnie sobie usiadły po zamówieniu wcześniej przy barze drinków, winka, czy nawet czystej, do wyboru do koloru. Spojrzenie barmana nawet nie było zaskoczone, bo pewnie gorsze rzeczy oglądał, co tam jakieś baby pijące od rana.
- To… – zaczęła Vexile trochę później, lekko niepewnym tonem.- Nie wiem, czy mogę o to pytać… Ale skąd ten kiepski dzień? Czy tam miesiąc albo rok… Chyba że chcesz o tym zapomnieć, jakby się wcale nie działo, to wrócę do agentek i planowania ewentualnej misji – dawała furtkę jakby co. A misją byłoby oczywiście szukanie brakującej do trio Sam, mogły to sobie rozplanować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Clover była taka właśnie, nieprzewidywalna. A może po prostu to był kolejny objaw tego, że przechodziła załamanie nerwowe? Nie znała się na tym, chociaż jej praca trochę była powiązana z medycyną. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego w życiu, wiedzy na każdy temat też nie! I jeszcze jeden detal miał tu dość duże znaczenie: zwykle nawet osoby, które były obeznane w sposobach radzenia sobie z depresją. traumą i problemami psychicznymi, nie do końca potrafiły pomóc same sobie na podstawie tej wiedzy. Bo kiedy to dotyka daną osobę, sprawa po prostu jest bardziej skomplikowana.
No i Clover miała jeszcze jedną, ukrytą motywację. Im więcej gadała o bzdurach, tym mniej czassu miała na myślenie o trudnych sprawach. A dziewczyna miała mniej czasu na zadawanie jej przyziemnych pytań, które mogłyby doprowadzić do pytań o związek i tak dalej.
- Jesteś bardziej typem jakich seriali? - zapytała w takim razie, skoro nie oglądała Medici, to mogła powiedzieć w czym gustuje. Seriale to był zawsze dobry temat do rozmów!
- Tak, nic tak dobrze nie działa na cerę jak mieszanka smogu i deszczówki - dodała, chociaż jak wiadomo, nie było to dobre połączenie i po powrocie do domu, albo w łazience barowej powinny się chociaż na tej twarzy umyć. - Przynajmniej miałyśmy zamknięte usta i nie było koktajlu… - mruknęła po chwili, bo hej, to trzeba docenić! Nigdy nie wiesz, gdzie jakiś piesek sikał i czy nie na tym akurat rogu. Tak, zdecydowanie muszą się umyć w barze…
- A Vex to skrót od czegoś, czy całe imię? - zapytała, bo prawdę mówiąc nie spotkała się jeszcze z takim imieniem. Nie było w tym nic złego, oryginalne imiona to była całkiem fajna sprawa przecież!
- Ja też, ale weź się potem pilnuj żeby nie pomylić… - uniosła brwi - zwłaszcza po alkoholu - dodała, bo wtedy człowiek może mieć problem z identyfikacją tego, co akurat trzyma w ręce. A bar faktycznie prezentował się całkiem nieźle, więc faktycznie wybrały niezłe miejsce i zamówiły. Clo też od razu sięgnęła po serwetki, żeby przetrzeć swoją biedną twarz!
- Okej, powiem ci, ale najpierw ty musisz mi zdradzić jakiś wstydliwy sekret ze swojego życia, żeby było fair - zaproponowała, a potem sięgnęła po drinka. Niech będzie wódka, ważne że szybko działa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jasne, że jak się kogoś dopiero co poznało, to raczej nie chciało się gadać o trudnych rzeczach, lepiej o błahych i seriale to na pewno był dobry temat do omówienia w aktualnych okolicznościach. Choć z innej strony: często łatwiej było się wyżalić komuś obcemu, bo oceniał sytuację bardziej obiektywnie. Nie żeby Vex teraz namawiała na jakiekolwiek żalenie się, na pewno nie. Spytała, bo Clover sama wyskoczyła z tym złym dniem, tygodniem i tak dalej.
- Hm… Chyba bardziej Stranger Things i jakieś sci-fi – stwierdziła po chwili milczenia i to tonem, jakby nie była tego pewna. Trudno było Vex wybrać, co jej się z seriali najbardziej podobało. Pd jakiegoś czasu oglądała dużo rzeczy „jak leci”, a w większości kompletnie jej nie wciągały.
Też skorzystała z serwetek, choć w całym tym swoim zaaferowaniu, w tej spontanicznej akcji nie z jej inicjatywy już zdążyła zapomnieć, że cokolwiek ma na twarzy. Krople brudnej wody zdążyły wyschnąć, ewentualnego brudu nie czuła. Jak jej się czasem tusz odbijał nad okiem z powodu wilgoci, to tez tak chodziła, nie wiedząc i się tym nie przejmowała. Bo nie wiedziała, racja, ale no, o tym, że jest jakoś ubrudzona też w sumie nie wiedziała, bo się nie przeglądała w lustrze. Trochę jednak przetarła twarz, tak bardziej dla zasady niż z rzeczywistej potrzeby.
- Skrót od Vexile – odpowiedziała później.- Ale to nie ja wybierałam – dodała, choć to przecież było logiczne, że sama dla siebie imienia nie wybrała. (autorka też w sumie nie wybrała xD). Powiedziała to celowo, żeby było trochę zabawnie.- Może powinna być Vexandra, żeby pasowało - uśmiechnęła się przy tym.
Parsknęła śmiechem chwilę później na myśl o tym, jak pod wpływem próbuje się umalować szminką. I jak trafia na laserową… Później by pewnie mówiła, że się nieźle schlała, skoro szminki zaczęły strzelać.
Na hasło „wstydliwy sekret” zrobiła dzióbek, taki nawet trochę niezadowolony. Nie przez to, że nie chciała niczego takiego wspominać i się przyznawać, tylko przez to, że… W sumie trudno było wybrać, co jest najbardziej wstydliwe, bo kilka takich sytuacji jej się przydarzyło.
- Wstydliwy sekret oznacza upokarzająca sytuację, tak? – dopytała. Mimo wszystko chciała, żeby było nieco śmiesznie, ale jakoś się tak zrobiło poważnie, a przynajmniej Vex tak odczuwała aktualny moment.- Hm… Zaufałam komuś, komu nie powinnam… – zaczęła i, niestety, urwała, bo jednak nie była w stanie dokończyć. I nawet łyknięcie sobie alkoholu nie pomogło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było w tym sporo racji. I kto wie do czego tutaj dzisiaj dojdzie. Clo jednak była dość nieprzewidywalna, bo właściwie to była na skraju załamania nerwowego. Już po pierwszych sekundach z Clo pewnie Vex miała przeczucie, że tak może być. I pewnie dlatego wybrała jednak pójście do baru, gdzie jest więcej ludzi. Instynkt samozachowawczy!
- Czyli porywanie małych dzieci, świat fantazji i rzeczy niemożliwych lub nie do odzyskania… - rzuciła, filozoficznie trochę. Czy można było powiedzieć, że seriale mówią o nas takie rzeczy? I co jeśli ktoś lubi wszystkie gatunki? Tyle pytań, tak niewiele odpowiedzi! Zwłaszcza dla Clover, która starała się uciekać od pytań, które pojawiały się w jej własnej głowie i które póki co, nie wyglądały jakby miały doprowadzić do jakichś odpowiedzi.
- Domyślam się - zauważyła, z rozbawieniem - to coś oznacza? - zapytała, bo naprawdę nie spotkała się z takim imieniem, a genezy imion były przecież bardzo interesujące.
- Tak, bo jednak podłączenie pod to “Sam”, żeby wyszło “Samvexille” albo “Semvex” trochę brzmi jak nazwa sklepu - zauważyła… alboo jakiegoś środka na coś. A potem skinęła lekko głową - Dużo osób się mnie pyta czemu nie jestem blond, jak podaje swoje imię - dodała, tak w ramach ciekawostki. Może powinna się walnąć na blond? To byłaby jakaś odmiana w jej smutnym życiu!
- Tak - skinęła lekko głową, przechylając lekko głowę w bok. Ciekawa, czy Vex powie prawdę, czy ją okłamie, w końcu jej nie znała, nie miała jak tego sprawdzić.
- W sensie… jakiemuś perskiemu księciu, który cię okradł, czy jednak komuś innemu? - dopytała, bo cóż, była ciekawa! I też się napiła, a co. Kelnerowi za to kazała zostawić całą butelkę. Przyda się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vex daleka była od psychologicznych analiz i perorowania po kilku chwilach rozmowy, czy ktoś przechodzi załamanie nerwowe lub cokolwiek innego. Nie na tym się skupiła w trakcie kontaktu z innymi ludźmi, bo spotkała na swojej drodze wielu przedziwnych osobników i osobniczek – i nie miał znaczenia tutaj jej wiek. Clover mogła jej się wydać co najwyżej jako ktoś, kto ma właśnie ten gorszy czas, o czym przecież wspomniała. Ale oprócz tego Vex odbierała ją jako zabawną. Nazwa sklepu też ją rozbawiła, więc odruchowo parsknęła śmiechem, choć krótkim.
- Takie podejście oznaczałoby, że wszystkie Anny lub Lily powinny być rude… – zauważyła całkiem przytomnie kilka sekund później. Kolor jak kolor, zawsze można go zmienić. I na pewno nie była jedyną Clover na świecie, choć w danym momencie innej (prócz tej fikcyjnej) Vex nie znała. Ale nie znała też żadnej innej Vexile.
Racja, mogła coś zmyślić, jeśli to było konieczne, aby zdobyć namiastkę zaufania i sprawić, że i Clover powie, dlaczego ma taki kiepski okres. Ale mogło to też działać w druga stronę – równie dobrze mogła usłyszeć zmyśloną opowieść, a nie fakty.
- No nie był to perski książę, tylko amerykański i mnie nie okradł, bo w sumie nie miałby z czego, ale za to zrobił coś gorszego, a przy okazji sama siebie upokorzyłam przy ludziach, bo mi za bardzo na nim zależało. Jak idiotka błagałam, żeby mnie nie zostawiał i nie dopuszczałam do siebie, że już od długiego czasu mnie krzywdzi. Nadal mi wstyd przed samą sobą, więc… Chyba się liczy? – uśmiechnęła się krzywo na koniec tej wypowiedzi.
Nie powiedziała nic w stylu „twoja kolej”, bo to jej się wydawało nie w porządku. Zamilkła więc na chwilę i, cóż, pozostawało jej tylko się napić, co też uczyniła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak… to na pewno było bardzo miłe z jej strony i w ogóle, no większość ludzi powinna się jednak powstrzymywać od osądzania innych na dzień dobry, bo jednak nigdy nie wiadomo, co człowiek akurat w tej chwili przechodzi, ale… no ale akurat w przypadku Clover załamanie nerwowe było dość widoczne. Możliwe, że i ona sama gdzieś na pewnym poziomie o tym wiedziała, ale nie przeszkadzało jej to w robieniu głupot. Jak upijanie się z obcą kobietą, która równie dobrze może być jakąś morderczynią, handlarką kradzionymi narządami, czy inną podejrzaną osobą. Niby nie wyglądała, ale czy cicha woda nie rwie brzegów?
- I czy nie oczekujemy od nich właśnie takich rzeczy? - zapytał z rozbawieniem. I oczywiście od razu się zastanowiła, czy nie powinna się przefarbować na blond, żeby coś zmienić w życiu. Ale podejrzewała, że to po prostu wódka przez nią przemawia, namawiając do złych decyzji.
Raczej.
- Ała… no brzmi to dość… nieprzyjemnie. Ale zrobiłaś to chociaż przed obcymi ludźmi, czy przed wszystkimi waszymi znajomymi i rodzinie? - zapytała, a potem uśmiechnęła się, bez wesołości. Sięgnęła jeszcze po szota, a potem krzywiąc się, dodała - bo ja tak, spadłam ze schodów w sukni ślubnej… ale nic nie mogłam niedoszłemu mężowi wykrzyczeć, bo w ogóle się nie pojawił - i zakończyła, rozkładając ręce. No był to klops! A potem pokręciła głową - wspomniałam, że skręciłam sobie przy tym kostkę? - dopytała, bo hej, to był istotny, WESOŁY detal. Jakby tamten dzień nie był dość kiepski.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 22 — ..........Doskonale pamięta, kiedy ostatni raz tutaj była — ponad cztery lata temu. Było to wtedy, gdy ledwo co wróciła do Seattle, niczym córa marnotrawna, ale jako zupełnie nowa osoba — ze zmienionym imieniem i nazwiskiem, z zupełnie inną historią. Nie był to dla niej wtedy najlepszy czas i dzisiaj również nie jest. I może właśnie dlatego tu wróciła? Może liczyła, że znowu spotka ją jakiś cud? Że, tak jak wtedy, pozna kogoś, kto ją stąd zabierze — gdzieś daleko, aby mogła zapomnieć o trawiących ją od wewnątrz smutkach i wyrzutach sumienia.
..........To właśnie wtedy poznała Judah. To właśnie on — swoją szaloną, zupełnie niespodziewaną propozycją — sprawił, że na jej ustach znowu pojawił się beztroski uśmiech. Kto wie, gdzie byłaby teraz, gdyby nie tych kilkanaście dni w jego towarzystwie na cudownych Bahamach. Kiedy jednak rozstawali się na lotnisku, nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze go spotka. Owszem, dostała jego numer, ale w ciągu czterech lat nie użyła go ani razu.
..........Aż do tej jednej nocy.
..........Wciąż nie wie, dlaczego to zrobiła. Dlaczego zadzwoniła akurat do niego, choć w jej telefonie znajdowało się kilka numerów, pod które sensowniej byłoby zadzwonić. Może to wspomnienie beztroski, jaką przy nim czuła; może zwykłe, niedające się w żaden sposób wytłumaczyć widzimisię. Wie jednak, że tamtego ranka bała się, że prawda, którą na niego zrzuciła, ten ciężar, którym się z nim podzieliła, odstraszy go na dobre. Nic dziwnego, że poczuła ulgę, gdy dostała od niego parę smsów, a potem pojawił się w progu jej domu w święta. Miała wrażenie, że po raz pierwszy od dawna, okres świąteczny wcale nie jest taki zły. Najpierw wizyta Henry’ego, potem Judaha — dzięki temu nie czuła się tak samotna, jak w poprzednich latach. Od tego czasu nie miała jednak żadnego kontaktu z Hirschem. Nie chciała zawracać mu głowy, szczególnie że przecież ma własne życie — pracę i dzieci. Poza tym potrzebowała też ułożyć sobie parę rzeczy w samotności. I kiedy już myślała, że znowu może liczyć na spokój, dwie rzeczy wydarzyły się po sobie.
..........Najpierw to nieplanowane porzucenie pracy w kawiarni, która w ostatnich tygodniach bardziej ją męczyła, niż dawała radość. Może dlatego, jak i przez nieporozumienie z szefem, pod wpływem emocji odeszła z pracy. W tej kwestii nie musiała jednak jakoś mocno się martwić, bo szybko znalazła nową robotę, głównie dzięki znajomemu, który wspomniał o zwalniającej się posadzie dyspozytora w straży pożarnej, gdzie pracuje.
..........Druga sprawa… Cóż, nie była już taka łatwa. Wciąż nie może do niej dotrzeć, że jeszcze parę dni temu była tak bliska utraty życia — gdy banda z Nowego Jorku, która obiecała się na niej zemścić, wreszcie ją znalazła. Nie spodziewała się tego. W zasadzie przez to, co wydarzyło się na Halloween, na moment zapomniała o swoich poprzednich zmartwieniach. Nic dziwnego, że dała się zaskoczyć i, gdyby nie przypadkowy, obcy mężczyzna, prawdopodobnie mężczyźni spełniliby swoje groźby i Sage już by nie żyła.
..........Właśnie dlatego musiała się napić — co zaprowadziło ją do baru, gdzie zajęła jeden z boksów i co jakiś czas zamawiała kolejne drinki. Piła w samotności, bo nie miała ochoty na żadne towarzystwo. W pewnym momencie przestała nawet rozglądać się dookoła — i zapewne dlatego nie zauważyła, jak w którejś chwili do baru wchodzi dobrze znana jej osoba. Ta sama, którą ponad cztery lata temu poznała w dokładnie tym samym lokalu.
..........Obrazek
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 22 — Praktycznie każdy piątek spędzał w dokładnie ten sam sposób - w dni wolne najpierw w domu, by dopiero wieczorem wyjść na miasto i spotkać się ze znajomymi, z którymi o piątej nad ranem rozdzielał się niedaleko budki Chandlera. W te pracujące natomiast najpierw w pracy, po której zamiast wrócić do mieszkania i usnąć na kanapie za cel obierał nieco inne miejsce. Na dobrą sprawę nie miało nawet znaczenia jakie. Nie obchodziło go przecież czy pierwszego shota tequili wypije w West 5, które znał już od lat, Rob Roy, do którego z pracy akurat miał najbliżej, czy kolejnym razem pojedzie na drugi koniec miasta na miejsce swojego upodlenia wybierając Canlis, znajdujące się w tej eleganckiej części Queen Anne. Naprawdę nie miało to dla niego znaczenia. Raz bywał tu, raz tam, a raz znalazł się nawet poza Seattle, poznając kolejne miejsca, w których kiedyś, w przyszłości, mocno pod wpływem mógł jeszcze przez przypadek skończyć.
Ale skoro nie miało to aż takiego znaczenia, dlaczego zanim stawił się w Ghostfish Brewing, gdzie za godzinę miał spotkać się ze znajomym z pracy, który jeszcze nie skończył swojej zmiany, najpierw wybrał Emerald?
Tego nie wiedział. Zupełnie tak, jak nie wiedział dlaczego po czterech latach od ich ostatniej wizyty i jednocześnie pierwszego spotkania to samo miejsce wybrała Sage. Nie wiedział nic. Dosłownie nic! Z początku nie wiedział nawet, że w boksie, na który mimowolnie spojrzał w pierwszej kolejności po wejściu do środka tyłem do niego siedziała właśnie ona. Nie dały mu do myślenia długie, brązowe włosy, nie przyjrzał się dokładnie jej profilowi, nie dostrzegł w niej nic znajomego. Kilka kroków nie postawił więc w tamtą stronę, a w kierunku baru, przy którym spędził może dziesięć, a może dwadzieścia pierwszych minut. Tego też dokładnie nie wiedział. Nie patrzył na zegarek, nawet jeśli czasu nie miał wiele - zdążył za to wypić dwa shoty, zamienić kilka zdań z blondynką siedzącą obok i... odwrócić się w stronę boksów dokładnie w tym samym momencie, w którym znajome, ciemne oczy utkwiły swoje spojrzenie na nim.
Sage. Uśmiechnięta, promienna Sage, bez tego cholernego gipsu, w którym wiózł ją przez pół miasta zaledwie dwa miesiące wcześniej i który miała nadal kilka tygodni temu, gdy odwiedził ją któregoś dnia świąt. Pijana. A może nie pijana, a jedynie podpita? Nie musiał do niej podchodzić by się w tym upewnić, bo wystarczyło krótkie spojrzenie na całe to szkło, które właśnie z jej stolika zabierał inny pracownik baru. Nie musiał, ale... podszedł. Przeprosił blondynkę, zamówił u barmana kolejne dwa shoty i z płaszczem przerzuconym przez rękę dosłownie minutę później stał tuż obok Huxley, uśmiechając się jeszcze szerzej niż przed chwilą, gdy dostrzegł ją po raz pierwszy. Tego wieczora.
Cześć. Robisz coś jutro? Może chcesz polecieć ze mną na Bahamy?
I nawet jeśli nie tak brzmiały słowa, które cztery lata temu do niej skierował proponując wyjazd następnego dnia, nie musiał chyba dodawać nic więcej, zanim bez pytania usiadł na przeciwko. Zupełnie tak, jakby byli tu umówieni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Nie wierzy w przeznaczenie, co najwyżej w zwykły przypadek czy efekt ludzkich decyzji. I tak, jak cztery lata temu czystym przypadkiem zarówno ona, jak i Judah znaleźli się w tym samym barze tego samego wieczora, tak i dzisiaj jest to zwykły zbieg okoliczności. Nie jest bowiem w stanie uwierzyć, że jakaś magiczna siła specjalnie pokierowała nimi tak, aby znowu oboje znaleźli się w tym samym miejscu, o tej samej porze. Szczególnie że przecież mają ze sobą kontakt i, gdyby tylko chcieli, mogliby się zwyczajnie ze sobą umówić. Skoro jednak tego nie zrobili, skoro nie odzywali się do siebie przez ostatnie dni, to znaczy, że mieli dobry powód, a może nawet i powody. W końcu to nie tak, że teraz codziennie się widują, nie mają przed sobą żadnych tajemnic i mówią sobie wszystko. To, że to po niego zadzwoniła niemal dwa miesiące temu i powiedziała mu, co się wydarzyło, jeszcze nic nie oznacza. Potrzebowała jedynie pomocy, chwili ukojenia i zapomnienia, a wtedy Judah wydawał się opcją niemal idealną. I choć po wszystkim nie zniknął z jej życia, wciąż jest wiele rzeczy, o których mężczyzna nie wie. Ona zaś o jego życiu wie chyba jeszcze mniej, jedynie to, co powiedział jej cztery lata temu na wspólnych wakacjach oraz podczas świąt, gdy na moment do niej wpadł.
..........Ciężko jednak nazwać ich relację skomplikowaną, bo… W zasadzie jest ona dość prosta. Przynajmniej na razie, a jedyna niewiadoma to jak ich znajomość potoczy się w przyszłości. Na ten moment ma jednak inne rzeczy na głowie, aby zastanawiać się nad mężczyznami w swoim życiu i relacjami z nimi. W zasadzie, jeśli miałaby być szczera, w tej konkretnej chwili najchętniej w ogóle przestałaby myśleć. I poniekąd właśnie dlatego zaczęła pić — żeby na chwilę zapomnieć o wszystkim.
..........Zanim jednak alkohol na dobre zaczyna działać, coś podpowiada jej, aby spojrzeć w bok. Podnosi więc spojrzenie, którym powoli skanuje lokal, a kiedy jej wzrok zatrzymuje się na znajomej sylwetce, jej usta mimowolnie wyginają się w uśmiechu. Troche nie może uwierzyć w to, że ze wszystkich barów w Seattle, dzisiejszego wieczora oboje znowu wybrali to samo miejsce, ale z drugiej strony… Naprawdę powinna być zaskoczona? Po tych wszystkich niespodziankach, jakie ostatnio zaserwował jej los?
..........Na moment odwraca od niego spojrzenie, aby dopić swojego drinka, z zamiarem opuszczenia swojego miejsca i podejścia do mężczyzny. Kiedy jednak wraca do niego wzrokiem, Judah jest już w połowie drogi do jej stolika. Opiera się więc o oparcie kanapy, na której siedzi i czeka — czeka, aż do niej dołączy.
..........Jeśli tylko sprawisz, że zapomnę o wszystkim, polecę z tobą gdziekolwiek zechcesz — mówi z uśmiechem, odpowiadając niemal dokładnie tym samym zdaniem, co cztery lata temu. Wie, że tym razem prawdopodobnie na żadne Bahamy nie polecą, ale zadziwiające jest to, że po raz kolejny spotykają się, gdy ona ma niezbyt dobry okres w swoim życiu. Za pierwszym razem był to przypadek, za drugim świadoma decyzja, gdy wykonała do niego telefon, ale dzisiaj to znowu los ich ku sobie pchnął.
..........Obrazek
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze niedawno słuchając opowieści Bluejaya użył takiego zwrotu, jakim teraz z kolei sam Krzyzanowsky mógłby rzucić w jego stronę, gdyby Judah opowiedział mu o tym spotkaniu - gdybym Cię nie znał, uznałbym, że przeczytałeś ostatnio za dużo książek. Judah Hirsch w ostatnim czasie nie przeczytał żadnej. Przypadkowe spotkanie z Sage nie było więc fikcją literacką czy zwykłym wymysłem jakiegoś znanego autora, którego powieści trafiły nie tylko do sprzedaży, ale i na półkę w mieszkaniu Hirscha. Za wszystko po raz kolejny odpowiadał los. Ten sam los, który zesłał ich do tego samego baru, w którym poznali się przeszło cztery lata temu, w niecodzienny sposób rozpoczynając dalszą znajomość i w równie niecodzienny ją (wtedy obojgu mogło się tak wydawać) kończąc wraz z rozejściem się w swoje strony po powrocie do Seattle. To ten sam los podkusił ich też, żeby spojrzeli w swoim kierunku w tym samym momencie, rozpoznając pośród tłumu dobrze znajome twarze. Ale czy i los kazał Judahowi podejść do boksów, a potem zająć miejsce na przeciwko Huxley? Czy to los włożył mu w usta słowa, które wypowiedział jako pierwsze, nawiązując do pierwszego spotkania, tak uderzająco podobnego do tego? Nie i nie. O tym decydował już tylko Judah, tak jak i na dobrą sprawę o wszystkim innym, co tego dnia zrobił - w tym o wyborze tego baru zamiast czegoś bliżej miejsca spotkania ze znajomym czy nawet o wyborze spędzania wieczoru w taki sposób.
Więc może nie do końca za wszystkim stał los?
A jak było wtedy? Zapomniałaś? – albo raczej - czy miała w ogóle o czym zapominać? Już nie pamiętał czy na Bahamach opowiadała mu o swoich problemach, czy ich rozmowy ograniczały się jedynie do wspominania mało istotnych szczegółów i dzielenia się najbardziej podstawowymi informacjami ze swojego życia. On na pewno wszystkiego jej nie mówił. Nie opowiadał o problemach z dziećmi, nie rozpoczynał tematu Elizabeth, nie chwalił się tym, co nie do końca układało się po jego myśli. Wspominał za to czym się zajmuje, napomknął, że jest po rozwodzie, przemycał podczas długich rozmów ciekawostki ze swojego życia, a na sam koniec opowiadał o największych marzenia i nie ukrywał nawet, że mógłby zostać tam już na zawsze. Ale czy wiedziała dlaczego? Tego mogła się jedynie domyślać. – O czym chcesz teraz zapomnieć? – z perspektywy kilku ostatnich miesięcy to pytanie mogło wydawać się zwyczajnie głupie i niepotrzebne, jak gdyby odpowiedź na nie poznał już jakiś czas temu - i na dobrą sprawę tak właśnie było. Wiedział co stało się na koniec października, a świadomość tego potrafił zmienić w domysły i odpowiedź na własne pytanie. A co jeśli było coś jeszcze? Może miała konkretny powód by przyjść tu tak jak te cztery lata temu, licząc, że dalej wszystko potoczy się podobnie?
Ale jeśli tak, to czy z drugiej strony chciał w ogóle o tym wiedzieć?
Ten jest dla Ciebie – mówiąc to po stoliku przesunął w jej stronę jeden z shotów tequili i gdy tylko wzięła kieliszek do ręki, to samo zrobił ze swoim. W końcu oboje przyszli tu pić, prawda?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Bar”