WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & Ron

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie pokomplikowało się tylko z Charlesem. Tym razem - posłała mu tyci rozbawione spojrzenie, ale fakt, oprócz tamtego seksu na urodzinach Charliego nie działo się nic więcej, przynajmniej w jej głowie i z jej strony :lol: I nie zamierzała mu opowiadać o szczegółach relacji z Jasonem. Nie, bo nie umiałaby. Co innego było rozmawiać o Jasonie, jako o przelotnej relacji po tym jak się z Ronem rozstali a co innego rozmawiać o miłości do niego, czy czymkolwiek innym. To nie było dobre ani fajne. - Nie wiem dlaczego, ale nie ważne który z was o mówi i tak potem wychodzi na to, że wcale na siebie nie uważacie - mruknęła cicho, muskając palcem palec, którego sporą część dostała na pamiątkę i zaraz zataczała kółka na spodzie jego dłoni. Bolało ją okropnie myślenie o tym, co musiał przejść.
- Nie wiedzieliście, a jednak rozważaliście powrót. Naprawdę sądzisz, że zmieniłoby mi coś poczekanie rok, dwa, trzy? Kocham cię, kocham cię najmocniej na świecie, nadal, mimo tego, że próbowałam sobie ułożyć życie z kimś innym. Co by zmieniło mi dodatkowe czekanie? - fakt, czekanie byłoby bolesne, ale kochanie go po dwóch latach sądząc, że nie żył, również nie było proste - a na pewno było nie było proste to, że po ponad dwóch latach wracali i trzeba było zastanowić się co dalej z życiem. Cóż. Uśmiechnęła się delikatnie, ale dość smutno gdy zapytał o zobaczenie Maddie.
- Jasne, że możesz - powiedziała cicho, nosem przesuwając po jego żuchwie. - A ja mogę zostać z tobą na noc? - zapytała, zupełnie tak jakby to z jej winy byli w tym punkcie w którym byli. I nie miała na myśli seksu, generalnie. Chciała usnąć mając go obok, tak po prostu. Potrzebowała tego i nie robił jej różnicy nawet ten gówniany motel czy niewygodne łóżka. Potrzebowała po prostu jego :C

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Tym razem, huh? – posłał jej rozbawione spojrzenie, bo nie zamierzał jej oceniać generalnie, że pokomplikowała sobie lekko życie. Może widział w tym nawet tyci swoją szansę, bo przecież ostatnim razem, kiedy mu ją dała, jej życie było równie skomplikowane, prawda?
– Uważamy, tylko życie komplikuje sprawy – wywrócił oczami i uśmiechnął się do niej delikatnie, patrząc jej w oczy. Odetchnął głęboko, patrząc na jej dłoń, która tak lekko zataczała kółka na spodzie jego dłoni.
– Rozważaliśmy, wielokrotnie. Raz ja miękłem, raz Eli. Inna sprawa, że nie wiedzieliśmy, czy kiedykolwiek będziemy mogli wrócić, czy to się nie skomplikuje bardziej. Ja ciebie też przecież kocham, doskonale wiesz. Nie… Nie wyobrażam sobie być przy kimkolwiek innym, ale sądziłem, że namieszam ci w głowie, jeśli się pojawię. I widać, że miałem rację – westchnął ciężko. – Poza tym ciężej się czeka, nie mogąc się kontaktować, a my nie mogliśmy – dodał ze smutkiem wyraźnym, patrząc jej w oczy. No koszmarnie to wszystko przeżywał, eh. :c
– Pewnie, że możesz. Dam znać Eliasowi, żeby został z Joe, pewnie będzie zachwycony – mruknął z rozbawieniem lekkim, bo cóż… Najwyżej panowie w jednym łóżeczku się przytulą, nie? :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Właściwie okazało się, że przyjaźń wychodzi nam o wiele lepiej niż jakiekolwiek związki - uśmiechnęła się delikatnie nawet, bo w sumie tak uważała. Jasne, tamten seks był super, ale Charlie jako przyjaciel był komfortem dla jej duszy, przeciwnie do tego jak było w związku. W przyjaźni im też za bardzo nikt nie przeszkadzał, może dlatego :lol:
- Powinniśmy sobie to wszyscy chyba wytatuować - mruknęła cicho, ale coś w tym było. Ich życia były pokomplikowane maksymalnie. Ona natomiast ciągle patrzyła na niego, analizując każde drgnięcie kącika ust, każdy ruch brwi, w zasadzie chyba nie potrafiła spuścić wzroku z jego twarzy, bo tęsknota którą odpychała od tak długiego czasu rosła do poziomu kosmicznego im dłużej miała go obok. - Ale teraz wróciliście. Po ponad dwóch latach. Wiesz jakie to jest obciążenie dla nas obu? Jasne, cieszę się, że tutaj jesteś, że jesteś cały, że żyjesz... - powiedziała dla jasności, zaciskając palce na jego dłoni. - Tylko wolałabym siedzieć i cierpliwie czekać nawet pięć lat niż kupować kwiaty na twój grób i przeżywać każdy kolejny dzień z myślą, że cię nie ma. Prościej byłoby znaleźć inne rozwiązanie na czekanie niż przechodzić przez to, okej? - w jej spojrzeniu nie było w zasadzie smutku, patrzyła na niego jakby próbowała swoim mózgiem objąć te wszystkie miesiące, lata. Odsunęła się jednak od niego, kiwając głową.
- Och, na pewno. Widziałam minę Eliasa. Pewnie robi Joe wykład życia na temat niesypiania z żonami przyjaciół, ale to chyba nie to samo, gdy zakładamy, że jest się wdową przyjaciela a nie żoną - wywróciła oczami, siadając na jednym z łóżek, bo zakładam, że mieli raczej jeden pokój z dwoma łóżkami, nie? Sama wyjęła telefon z kieszeni jeansowej kurtki i napisała Joe smsa w stylu: Będę jednak rano. Wszystko oki? Po czym odłożyła komórkę na bok i zlustrowała Rona wzrokiem. - Macie tutaj jakiś alkohol czy przeszliście na abstynencję? - poruszyła delikatnie brwiami. Nie pogardziłaby nawet tanią wódką w tym momencie :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Czasem tak jest, cieszę się, że koił chociaż trochę twoją duszę w tym pierdolniku – uśmiechnął się, delikatnie głaszcząc jej ramionko. – Najlepiej na czołach i sobie to czytać tak dla przypomnienia każdego dnia w lustrze – wywrócił oczami z rozbawieniem. Owszem, och życia były pokomplikowane, ale też na swój sposób piękne. Przynajmniej on tak sądził. Szczególnie, kiedy w grę wchodziła ta bardziej urocza strona, z przyjęciami i wszystkim innym, right? Uśmiechnął się nieznacznie, kiedy wspomniała, że wrócili.
– Domyślam się, jak bardzo to jest obciążające, ale cieszę się, że tu jestem – powiedział cicho, bo akurat to była prawda. Naprawdę się cieszył, że mógł tu być i że ją widział. – Rozumiem twój punkt widzenia, ale to mogłoby być pięć lat, a mogłoby być piętnaście. Nie chciałem, żebyś wstrzymywała swoje życie, Lily. Nie zasłużyłaś na to – odparł cicho, chociaż i tak była trochę w punkcie wyjścia. – Ale rozumiem – pokiwał głową, bo wiedział, o co jej chodziło.
– Wdowa i była żona to praktycznie to samo, Eli do tej pory jest wkurwiony na Marcusa, więc wiesz – wywrócił oczami z rozbawieniem. No, może nie w tej konkretnej chwili, ale pewnie przeboleć tego, że Mark się oświadczył Nessie nie mógł długo. :lol: A Ronnie tego słuchał cierpliwi.
– Mamy najtanszą i najbardziej obrzydliwą tequilę – zaśmiał się cicho, wyciągając butelkę i podając jej, żeby spróbowała. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Mhm - skinęła głową, bo ukoił raz nie tylko duszę, ale wolała się z tym tematem zbyt mocno nie uwewnętrzniać. Im mniej wiedział, tym lepiej spał :lol: - W takim razie trzeba będzie to wytatuować w lustrzanym odbiciu, żeby dało się to czytać - wzruszyła ramionami, posyłając mu nawet całkiem czułe spojrzenie w tym momencie. Jasne, że ich życie nie zawsze było chujowe, ale Lily trochę się zastanawiała czy dla tych kilku, ulotnych, dobrych chwil warto było przeżywać tyle gówna :c
- Nie domyślasz. Stawiasz mnie w sytuacji, w której nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić, bo powinnam być zła, a jedyne o czym myślę, to jak bardzo się cieszę, że tu jesteś. Jak bardzo potrzebuję tego, żebyś był jeszcze bliżej, a jednocześnie... boję się tego - odetchnęła głęboko. Bała się, bo już przywykła do tego, że w jej życiu piękne rzeczy były po to, żeby za chwilę dostać znowu emocjonalny i życiowy wpierdol. I właśnie tego wpierdolu się tak bardzo bała, eh. - Ale to byłby mój wybór. Jeśli nie chciałabym czekać piętnastu lat, to bym odeszła. A jeśli bym chciała, to byłabym na miejscu, czekając. Nie jestem dzieckiem Ron. Mogę sama podejmować decyzję - stwierdziła cicho. Przecież podjęła już kiedyś taką decyzję - może sytuacja z Charlesem była trochę łatwiejsza, bo mimo wszystko mogli się widywać, ale wiadomo. - Zresztą, to już nie ważne - dodała ciszej, bo istotnie, znaczenia już nie miało.
- Nie mów mi tak, bo załączą mi się wyrzuty sumienia, a nie chcę ich mieć - zmarszczyła czoło. Nie, bo wystarczyły jej te, które wiele lat zjadały ją w temacie Jasona i Charliego - nie zamierzała traktować randek z Joe w ten sposób. Byli dorośli, tyle. Ale istotnie, tequilę przejęła. - Chyba nigdy nie piłam najtańszej tequili - stwierdziła z lekkim rozbawieniem, oglądając etykietkę i odkręciła zaraz korek. - Cóż, musi być ten pierwszy raz - stwierdziła i po prostu wychyliła kilka łyków, odsuwając zaraz butelkę i krzywiąc się okropnie. - Kurwaa - jęknęła z lekkim rozbawieniem, zasłaniając usta. - Dramat, bycie biednym to strasznie krzywa sprawa - odstawiła butelkę na jakąś szafkę nocną.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Zawsze możemy wytatuować normalnie i po prostu czytać to z własnych czółek – i tak zwykle siedzimy w swoim towarzystwie – no taka była prawda zasadniczo, więc nie widział w tym szczególnego problemu. Uśmiechnął się do niej delikatnie i spojrzał jej w oczy.
– Nie powiem, że nie cieszy mnie to, że nie jesteś zła aż tak. Bo cieszy. I chcę być bliżej. Ale rozumiem ten lęk. Nigdzie się nie wybieram i jeśli mi pozwolisz, to będę to sukcesywnie udowadniał – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy. Rozumiał jej ból emocjonalny, rozumiał ile go sam jej zafundował, niestety.
– Wiem, że nie jesteś dzieckiem, ale już raz żyłaś w takim zawieszeniu i nie chciałem cię na nie skazywać – odparł cicho, bo trochę tak by się czuł, a już wiele lat zmarnowała przez Charliego i jego odsiadkę, nie? Ostatnie, czego chciał, to żeby tak zawieszała znów swoje całe życie. Odetchnął głęboko, wywracając oczami.
– Nie powinnaś ich mieć – odparł spokojnie. Za to ten chujek Joseph powinien zgnić od wyrzutów. :lol: Tego rzecz jasna na głos nie powiedział. – No to chluśnij sobie – zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami. – No, niestety, nie jest to życie usłane różami i dobrą tequilą – odparł, z rozbawieniem jej reakcję obserwując. – Kurewsko tęskniłem – westchnął, siadając obok niej na łóżku i chwytając ją za dłoń. Miał potrzebę być przy niej ciągle, jakby to ona miała zaraz się rozpłynąć w powietrzu, eh.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Wytatuuj sobie napis Idiota na czole. To będzie najlepsze rozwiązanie - mruknęła z rozbawieniem, ona sobie mogła co najwyżej na czole wytatuować Naiwniaczka, bo całkiem to do niej pasowało :lol:
- Jasne, że cię to cieszy, bo gdybym była zła, zaczęłabym cię okładać pięściami, a sporo ćwiczyłam ostatnio, wiesz? - próbowała się rozluźnić, nadać tej rozmowie bardziej żartobliwy wydźwięk, ale widać było że jej serduszko nie było w stu procentach gotowe na to, żeby z tego żartować. - Mówiłam ci, że to skomplikowane, Ron. Nie mogę... nie chcę obiecywać niczego ani tobie ani samej sobie - szepnęła, wzdychając ciężko. Nie wiedziała jeszcze jak to wszystko ugryźć po prostu, więc wiadomo. - Następnym razem zanim podejmiesz za mnie decyzję, proszę, zapytaj mnie o zdanie, Ronnie - policzyła do dziesięciu, próbując jednak się nie złościć, ale wahania nastrojów z nerwów miała całkiem solidne, w każdym razie w głowie, bo na zewnątrz próbowała tego za mocno nie pokazywać :lol:
- Dziękuję, od razu mi lepiej - wywróciła oczami. Otarła zaraz usta po tej obleśnej tequili, wzdychając ciężko. - W samolocie napijemy się jakiejś porządnej - zadecydowała, a kiedy usiadł obok niej i złapał za dłoń, nie odsunęła się. - Nigdzie się na razie nie wybieram - powiedziała cicho, patrząc mu prosto w oczy i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Drugą dłonią sięgnęła do skrawka jego koszulki. - Mogę? - zapytała, delikatnie pod materiał wsuwając palce. Chciała zobaczyć jego ciało - nie z pobudek erotycznych po prostu... wiedziała, że będzie miał blizny. Powinien je mieć, jeśli to wszystko było prawdą, a nie złym snem. Eh.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– To mam chyba wytatuowane na duszy – zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami, bo trochę się tak czuł momentami. I kiedy powiedziała, że sporo trenowała, uśmiechnął się do niej uroczo i musnął palcami jej policzek.
– No to jestem dumny, ale nigdy nie wątpiłem, że potrafisz spuścić wpierdol, nawet bez ćwiczeń – zaśmiał się pod nosem. – Ness była w ciąży, więc postanowiłaś zostać jej pitbullem dla odmiany? – zachichotał rozbawiony, bo bawiło go to całkiem bardzi. – Nie no, jasne, rozumiem – dodał zaraz, gdy wspomniała, że nie chce niczego nikomu obiecywał. Rozumiał. W stu procentach. – Zapytam - dodał cicho, patrząc jej w oczy. Rozumiał, że miała wahania nerwów, bo w tej sytuacji chyba każdy by miał.
– To dobrze, że jest ci lepiej – uśmiechnął się lekko. – Kurwa, porządna tequila i prywatny samolot, życie znów jest dobre – zaśmiał się, puszczając jej oczko. – Cieszy mnie to – dodał cicho, patrząc jej w oczy i pokiwał głową, gdy sięgnęła do skrawka koszuli.
– Możesz – zacisnął jednak usta, bo… To nie był do końca przyjemny widok i zdawał sobie z tego sprawę, bo blizn mu przybyło sporo. :C

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie, na duszy masz napisane gorsze rzeczy - puściła mu oczko, ale nie on jedyny. Jej dusza dawno przestała być dobra i chyba musiała po prostu z tym żyć. Kiedy musnął palcami jej policzek, odruchowo przytrzymała jego dłoń przy swojej buzi.
- Jasne, że potrafiłam, ale musiałam umieć więcej. Na wszelki wypadek - bo jak wjechał temat psycholi podających coś Maddie... musiała się skupić i nawet i bronią zacząć obsługiwać biegle. - No ona z brzuchem z bliźniakami latać i bić ludzi nie mogła - wywróciła z rozbawieniem oczami. Nie od dziś wiadomo, że laski by za siebie zabiły, także no! I przede wszystkim, nadziei sobie nie chciała robić - bo nie łudziła się już co do Jasona, bo skoro wybrał bycie daleko zamiast ogarnianie tego co zjebał, to zakładała, że rucha sobie i jest happy. Jak typowy Jason, ehh.
- Nawet mam w domu jeszcze trochę twoich ubrań, więc od razu będziesz mógł wskoczyć w luksusowe wdzianka - rzuciła z lekkim rozbawieniem, ale kiedy powiedział że go to cieszy odrobinę spoważniała. A gdy dał jej zielone światło na zdjęcie swojej koszulki, zrzuciła z nóg szpilki, usiadła na piętach i istotnie, koszulkę z niego powoli zdjęła. Dla niej to nie był nieprzyjemny widok szczerze mówiąc. Nadal był jej Ronem - z paroma bliznami więcej, bez różnicy. Przez chwilę w milczeniu się tym bliznom przyglądała, zaraz zaczynając delikatnie muskać palcami te większe.
- Tak mi przykro, że musiałeś przez to przejść - szepnęła tylko cicho, uśmiechając się ledwie kącikami ust i pochyliła się nieco, żeby musnąć ustami te na jego ramieniu i przymknęła oczy czując jak ciężko jej się robi na serduszku w tym momencie. - Nadal jesteś idealny - dodała ledwie słyszalnie, przenosząc pocałunki na jego klatkę piersiową. Robiła to powoli, z cholerną czułością, jakby chciała tymi pocałunkami sprawić, że te wszystkie blizny znikną. :c

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Zawsze wiedziałem, że moja dusza jest przeklęta – wzruszył ramionami z delikatnym rozbawieniem wpatrując się w jej oczy. No wiedział i musiał z tym żyć, prawda? :lol: Uśmiechnął się do niej delikatnie, gdy powiedziała, że musiała umieć więcej na wszelki wypadek. Wolał, żeby nie musiała umieć więcej, ale rozumiał.
– No tak, ale rozumiem, że skoro brzucha już nie ma, to wrócił stary porządek rzeczy i masz swojego pit bulla z powrotem? – zaśmiał się cicho, puszczając jej oczko. No wiadomo, W zasadzie się całkiem cieszył, bo wedział, że Nessie jednak miała profesjonalne szkolenia i Lils była bezpieczniejsza w tym układzie, nie? :lol:
– Wspaniale – uśmiechnął się do niej uroczo, bo kurwa, tęsknił za jedwabiami i ogólnie materiałami, które nie były tanim poliestrem, eh. Tak więc pozwolił jej zdjąć koszulkę, zaciskając lekko usta, kiedy tak patrzyła na jego blizny, muskając palcami te, które były największe.
– Mi jest przykro, że to ciebie to tyle kosztowało. Przedszedłbym gorsze rzeczy, gdyby to zapewniło bezpieczeństwo Tobie, Maddie i Cami – powiedział zupełnie szczerze, patrząc jej w oczy.
– Nie jestem, ale ty jesteś. Zawsze byłaś – powiedział cicho, delikatnie chwytając jej podbródek i delikatnie, bardzo czule i niepewnie jej usta całując.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Cóż, taki świat sobie wybraliśmy. Nie ma w nim miejsca na dobre dusze - ramionami wzruszyła nieco obojętnie. Jasne, ona też wolałaby nie musieć niczego umieć i w głębi duszy była zadowolona, że nie musiała tego wszystkiego używać w praktyce. - Na szczęście tak. Wolę spuszczać pitbulla ze smyczy, niż sama być spuszczana - stwierdziła z nutką rozbawienia w głosie. Wiadomo jak było - Lilianne darła ryja, Nesta biła. Układ idealny, cóż. Pokręciła głową słysząc jego słowa.
- Nie mów tak. Nie chcę, żebyś musiał kiedykolwiek przechodzić przez to jeszcze raz. Ani dla mnie ani dla dziewczyn. Dla nikogo. Chcę, żebyś był bezpieczny - mówiła cicho, bo nie miała najmniejszej ochoty znowu się o niego martwić. Podniosła posłusznie buzię w górę, patrząc mu w oczy gdy powiedział, że była idealna.
- Nie jestem. Gdybym była, dużo rzeczy robiłabym inaczej - stwierdziła cicho, mówiąc te słowa typowo w jego usta, nie odsuwając się, tylko delikatnie ten pocałunek pogłębiła, dłoń wsuwając w jego włosy i delektując się smakiem jego ust. - Kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziała odrobinę rozpaczliwie w te usta, których smak tak kurewsko dobrze działał teraz na jej duszę i w zasadzie... do tego momentu chyba sama nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo go kochała. Co prawda, ta miłość nie sprawiała, że życie było prostsze, że to wszystko się nie wydarzyło i mogli żyć tak po prostu długo i szczęśliwe, ale koiła jej połamane tyle razy serce. Palcami nadal wodziła po jego nagiej skórze na klatce piersiowej, całkowicie wyłączając mózg i napawając się po prostu tym co było tu i teraz.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Masz rację, chociaż ty jesteś dobrą duszą, tylko my cię zepsuliśmy – zaśmiał się cicho, pod nosem, patrząc jej w oczy, ale trochę tak czuł. – No jasne, to raczej oczywiste – uśmiechnął się nieznacznie, kiwając głową, bo on też wolał, żeby ona spuszczana nie była, nie? :lol:
– Mam nadzieję, że już wszyscy będziemy – powiedział cicho, patrząc jej w oczy, bo istotnie, tają miał nadzieję i chciał wierzyć, że tak właśnie będzie już na zawsze. Będą wszyscy bezpieczni i szczęśliwi, no. Tak to widział.
– Aj tam, każdy popełnia błędy, nawet ludzie idealni – puścił jej oczko, chociż żadnego innego człowieka nie uważał za idealnego. Cóż. Uśmiechnął się delikatnie, gdy powiedziała mu, że go kocha.
– Ja ciebie też. Kurewsko mocno – odpowiedział, patrząc jej w oczy. No kochał – jak mógłby jej nie kochać? Była absolutnie najlepszym, co go w życiu spotkało, nie? I kiedy się tak nie odsuwała, tylko wodziła palcami po jego skórze, posadził ją sobie na kolanach, w jej usta wpijając się desperacko i rozpaczliwie, jakby chciał całą swoją tęsknotę w ten pocałunek przelać, zaciskając ramiona wokół jej talii.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nah, zawsze byłam zepsuta. Po prostu się przy was wszystkich rozbudziłam - wzruszyła niewinnie ramionami, uśmiechając się nieco szerzej gdy usłyszała jego śmiech i nawet palcem po jego policzku musnęła. To było cudowne mieć go tak blisko, tak po prostu. Ahhh. - Ale nie róbmy sobie z tego wielkich nadziei, doskonale wiemy jak działają nasze życia i szkoda się potem zawieźć - mruknęła cicho, z lekkim rozbawieniem ale i smutkiem bo nie była pewna czy na pewno są bezpieczni i póki tej pewności mieć nie będzie, wolała się na to nie nakręcać. Wywróciła tylko oczami gdy powiedział, że wszyscy popełniali błędy. Może i tak, ale ona popełniała ich zdecydowanie za dużo :lol:
- Więc nie zostawiaj mnie więcej. Niezależnie z jakiego powodu, niezależnie czy będziemy razem czy nie - szeptała pomiędzy pocałunkami, przesiadając się istotnie na jego kolana, na których usiadła okrakiem i przywarła do niego ciałem. - Potrzebuję cię w swoim życiu, nawet jeśli miałbyś nie być mój - to nie brzmiało w zasadzie jak prośba, jej słowa brzmiały jakby wymagała od niego pójścia w tym kierunku - a jeśli miał tego nie zrobić, niech zniknie już teraz. Jedną dłoń przesunęła z jego klatki piersiowej na ramię, drugą do pleców, niespiesznie badając palcami jego skórę, jakby ucząc się jej od nowa.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Czyli mówisz, że wywołaliśmy Lilianne z lasu? – rzucił z rozbawieniem, wpatrując się w jej błękitne oczy. Tak, on też się zachwycał, mogąc mieć ją tak cholernie blisko. Kurewsko tęsknił.
– Dobrze, bez wielkich nadziei – pokiwał głową i spojrzał jej w oczy. Wiedział doskonale jak wyglądały ich życia i jak bardzo mogli się rozczarować, ale za punkt honoru sobie trochę obrał żadnych więcej rozczarowań. Tak właśnie. Uśmiechnął się do niej delikatnie i pokiwał głową.
– Nie zostawię cię więcej, obiecuję – pokiwał głową, bo nie zamierzał. – Chcę być twój. Chyba już zawsze będę twój – odparł cicho, bo trochę to tak widział, nigdy nie mógł po niej sobie ulożyć życia, nawet kiedy teoretycznie wzięli rozwód, eh. On sam zaczął ustami wędrować po jej żuchwie aż do szyi i dekoltu, nigdzie się nie spiesząc, po prostu ciesząc się jej obecnością, ah.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Na to wychodzi - wzruszyła lekko ramionami. Ona też nie chciała się więcej rozczarowywać, ale powoli przyzwyczajała się do tego, że wszystko w jej życiu było rozczarowaniem - każda miłość kończyła się chujowo, wszystkie plany rozpadały się zanim zaczynała ich realizację... to było po prostu kurewsko przykro i męczące. Naprawdę miała tego dość, ehhh.
- Dobrze - odpowiedziała tylko na jego obietnicę, ale nie była co do tego w stu procentach nadal przekonana, cóż. Mimo to, nie odsuwała się. Chłonęła to, co w tym momencie mogła od niego dostać - to minimum bezpieczeństwa, tą bliskość, której tak kurewsko i desperacko potrzebowała przez te dwa i pół roku nawet jeśli ciągle to od siebie odpychała. - A ja zawsze trochę będę twoja - przyznała, odchylając lekko głowę na bok, żeby dać mu dostęp do swojej szyi. Sama zdjęła ze swoich ramion jeansową kurtkę, zaraz łapiąc go za podbródek i wracając do jego ust, przechylając się razem z nim tak, żeby leżeć teraz na tej beznadziejnej, taniej pościeli, która teraz nie robiła jej większej różnicy. Powoli rozpięła też jego spodnie, by zaraz zacząć je z niego zsuwać, razem z bokserkami.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „444”