WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & Jason

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Głowa Lily odrobinkę się ogarnęła po tej chwilowej, emocjonalnej depresji którą przeżyła przez swoje przywidzenie i powrocie do domu już w miarę w porządku funkcjonowała. Nie odezwała się finalnie też do Jasona przez te wszystkie dni, bo uznała, że przeprosi go za swojego focha jak już wróci, nie zdając sobie sprawy, że jak gwiazdor wróci, to znowu się na niego wkurwi :lol: Niemniej jednak, miały z Nessie spędzić kilka dni w Seattle, ale koniec końców nie wyjechały, bo namnożyło się i jednej i drugiej sporo pracy. Aktualnie Lilianne wracała z Maddie z przedszkola, po drodze zahaczyły o jakieś lody czy inne cudowne słodkości, może nawet poszły gdzieś z Charlesem? Weszła zatem do domu z całkowitym spokojem duchem, mentalną chillerą nawet, trzymając Mads za rękę.
- Hej, przyniosłyśmy ci kawałek sernika. G-E-N-I-A-L-N-Y - powiedziała od wejścia z rozbawieniem, Maddie wpadła do domu pierwsza i od razu na cały głos zawołała:
- TATA WRÓCIŁ! - i oczywiście od razu wpadła w Jasona, który siedział na kanapie razem z Markiem, Tedem i Joe. A kiedy Lily ich zobaczyła, a także to jak wyglądał salon - a wyglądał jak jakiś zjebany szpitalny polowy - skrzywiła się. - Co wam się stało? - zapytała Maddie, paluszkiem dotykając policzka Jaya, a Lilianne aż się zagotowała z irytacji. I nerwów jednocześnie w zasadzie.
- Wpadli pewnie na ścianę. Albo kilka ścian. Nie przejmuj się Maddie - powiedziała, zaciskając usta. - Pójdziesz się pobawić? - poprosiła, a mała zmarszczyła czoło.
- Chcę zostać z tatą - powiedziała marudnie, a Lilianne odetchnęła głęboko.
- Tatuś później do ciebie przyjdzie - odparła, bo widziała, że wszyscy miny mieli nietęgie, zresztą to nie widok dla małego dziecka, tak?

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

W tej chwili panowie byli już po opierdolu Nessie, która finalnie wściekła poszła do siebie do sypialni i ogarnić cokolwiek, bo I feated apertemuntu albo była to stosunkowo mała przestrzeń, nie? Tak więc Jason siedział z Markiem, Tedem i Joe na kanapie i kiedy usłyszał głos Mads, która w niego natychmiast wpadła, odetchnął głęboko, ale ją mocno przytulił.
- No hej, księżniczko –mruknął cicho, pozwalając młodej się na siebie wspiąć. Mimo to słyszał późniejsze słowa i wymianę zdań i chociaż bardzo ochotę miał młodą zatrzymać, tp mu się zacięły życiowo wszystkie myśli, kiedy zobaczył Rzym i wiedzał, że całej listy nie ogarnie na pewno.
– Jak tam, Lils? –spytał niewinnie, uśmiechając się, ale leciutko. Cóż. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Ted kiedy zobaczył Lilianne, podniósł się od razu z kanapy, bowiem wiedział, że jeśli nie pójdą stąd w tym momencie, to czeka ich druga poważna rozmowa, a naprawdę nie miał na to emocjonalnej siły w tym momencie :lol:
- Hej, Lils. Spadam do domu, cześć! - machnął do wszystkich, mijając blondynkę która zlustrowała go niezadowolonym wzrokiem.
- Joe, możesz... nie wiem, iść do siebie, pobawić się z Maddie, poruchać panienki, cokolwiek? - zapytała poważnym tonem, spojrzenie w tym momencie skupiając na Jasonie. Była zła za to jak wyglądali, bo właśnie tego chciała uniknąć. Nie chciała widzieć ich z poobijanymi buźkami, ryzykujących chuj wie co. Zignorowała jego pytanie, siadając na kanapie obok niego i złapawszy go za podbródek, zaczęła oglądać z każdej strony jego buźkę.
- Musiałeś pojechać, co? - nawet już nie ze złością na niego patrzyła, tylko z tyci rozczarowaniem, eh. - Maddie nie powinna cię takiego oglądać. W ogóle nie powinieneś w ten sposób wyglądać i nie powinieneś jeździć w pierdolony teren, ale zakładam, że twoje zjebane ego musiało po prostu postawić na swoim - puściła jego twarz, wstając z kanapy. Eh, nawet nie miała weny na niego krzyczeć.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Jason posłał tylko spojrzenie pełne „dzięki za zdradę ty kurwiu”, kiedy Teddy tak uzhał, że spada do domu. Odetchnął głęboko i Joe, kiedy został spytany, czy nie mógł sobie iść poruchać, albo cokolwiek, pokiwał główką.
– Oki, to idę – ramionkami wzruszył i puścił jej oczko, a kiedy złapała Jasona za podbródek, ten westchnął ciężko i spojrzał na nią.
– Musiałem, doskonale wiesz, że musiałem bo bym tu nie wysiedział. Poza tym nic poważnego mi nie jest, kilka obić, da sobie z tym emocjonalnie radę, słuchaj – westchnął cicho, bo naprawdę uważał, że da młodej tym sposobem emocjonalny komfort, przyzwyczai się i pojeźdzuć megła mu mówić.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Ale nie musiałeś siedzieć konkretnie tutaj. Mogliście, nie wiem, pojechać sobie z Marcusem na jakiś wyjebany męski weekend. Albo mogłeś nie wiem, kurwa, na ryby się bujnąć, wszystko mi jedno. Nie to - pokręciła głową, ale zmierzyła go wzrokiem gdy stwierdził, że mała da sobie radę z tym widokiem. - No jasne, że da. Pewnie też chętnie opowie w przedszkolu o tym, albo nie daj boże narysuje obrazek. - zacisnęła usta, bo nie była pewna czy rozumiał co miała mu do przekazania w tym momencie.
- Co się w ogóle stało? - zapytała, siląc się na emocjonalny spokój, ale mimo wszystko dreptała obok niego o jednego końca kanapy do drugiego.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Nie musiałem, ale nie pomyślałem – przyznał spokojnie, patrząc na nią. Generalnie nie wpadło im do głowy, żeby jechać na dojebany męski wypad, albo gdziekolwiek indziej, bo po prostu chcieli pomóc w poszukiwaniach, chcieli ogarnąć coś dobrego, chcieli pomóc rozwiązać tę sprawę. Jak widać z marnym skutkiem, niestety.
– Wiesz dobrze, że znalezienie odpowiedzi jest kwestią priorytetową – inna sprawa, że Ness nie chciała ich puścić, to oni się uparli. – Może nie – westchnął cicho, ale obawiał się, że istotnie, rysunek z nim zakrwawionym poleci na lodówkę jak nic. :lol:
– Pojechaliśmy w jedno miejsce, ci ludzie tam byli no i wywiązała się bójka, tylko tyle – no albo aż tyle mając na uwadze jego posiniaczony ryj, Nie?

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nic nowego - rzuciła trochę chłodno, w zasadzie chłodniej niż zamierzała ale naprawdę się o niego martwiła i nie chciała żeby na cokolwiek się narażał. Kiedy usłyszała jego słowa, aż zagryzła mocno policzki od środka czując metaliczny posmak krwi w ustach.
- Nie, Jason. Dla mnie priorytetem jest to, żebyś był bezpieczny - powiedziała wprost, zatrzymując się w końcu ze swojego dreptania. - Ron nie żyje i nawet jeśli znajdziemy tych skurwysynów to nie sprawi, że nagle znowu będzie obok. A nie chcę stracić ciebie kosztem jakichś zjebanych odpowiedzi, rozumiesz? - jej spojrzenie zmiękło w tym momencie i patrzyła na niego po prostu z ogromnym smutkiem i stresem. - Módl się o to - rzuciła tylko, bo jak zobaczy taki rysunek to mu chyba go w tyłek wsadzi, eh.
- Aż tyle - westchnęła ciężko, siadając teraz na stoliku kawowym przed nim i biorąc głębszy oddech. - Uważam, że wszyscy powinniśmy dać z tym spokój. Nesta też. Tropiąc ich ściągamy na siebie ich uwagę, dlaczego nikt z was tego nie widzi? - zaczynało ją to wszystko wkurwiać, okropnie. Ale sięgnęła do jego dłoni, oplatając ją swoimi palcami i głaszcząc delikatnie.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Nic nowego – powtórzył za nią, kiwając smutno głową. No bo co jej miał innego powiedzieć? Wszystko zdawało się nie mieć sensu być może w jej oczach, ale w jego jak najbardziej miało.
– No ale przecież byłem bezpieczny. To nie tak, że się narażam i narażam specjalnie – westchnął ciężko i spojrzał na nią. Pięknie wgylądała. Kurwa.
– Wiem, że nie żyje i nie zwróci im to wszystko życia. Ale jednocześnie chyba wszyscy y chcemy odpowiedzi. A to była tylko głupia bójka – wyjaśnił spokojnie, bo naprawdę nie chciał się kłócić, a widział, że ona trochę chciała.
– Powinienem cię słuchać. Przepraszam – powiedział cicho, patrząc na nią z lekkim smutkiem, jak niewinny szczeniaczek.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Nie, Lily doskonale wiedziała że to nie ma sensu i właśnie to próbowała mu uświadomić. Zdała sobie sprawę, dzięki tym przywidzeniom że w ten sposób nie da się ruszyć dalej. To wiecznie grzebanie w tym wszystkim, narażanie, stresowanie teraz chociażby o Jasona... to nie miało sensu. Nie dla niej.
- Dobrze, niech tak będzie. Byłeś bezpieczny. Nie narażasz się. Okej - rozłożyła dłonie w poddańczym geście. To nie tak, że Lilianne chciała się kłócić z nim w tym momencie. Absolutnie nie chciała, tęskniła za nim przez te kilka dni, chciała się po prostu przytulić, spędzić z nim czas ale dostawała kurwicy widząc to jak wyglądał i mając w głowie że to nic strasznego w porównaniu z tym co stać się mogło. Zacisnęła usta. - Wszyscy? - zapytała, marszcząc czoło. - Kto wchodzi w skład wszystkich? No słucham - złapała go teraz za nadgarstki unosząc jego dłonie w górę. - Nie chcę przez te odpowiedzi dostać któregoś z tych dziesięciu palców w ramach prezentu urodzinowego - powiedziała patrząc na niego z żalem, bo ona nie chciała tego wszystkiego. Nie chciała kolejnych dowodów przypominających o tym że Elias i Ron nie żyli. Nie chciała patrzeć jak Nesta wraca z przestrzeloną skórą na ramieniu, jak Mark i Jay wracają poobijani, zastanawiać się czy jak Charlie wyjedzie to potem nie będzie musiała mówić Cami, że zginął. A prowokowanie tych skurwysynów... nie tędy droga.
- Nigdy nie słuchasz, co za różnica? - wzruszyła ramionami. Powinna się po prostu przyzwyczaić, cóż.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

On miał chyba nadzieję, że w jakiś sposób zens miało. I jasne, chciał pomóc, ale też… Kurwa lubił ten dreszczyk adrenaliny w terenie i całkiem nieźle się bawił spuszczając wpierdol tamtym typom. Serio. Uśmiechnął się do niej blado, gdy rozłożyła dłonie w poddańczym geście, nie bardzo wiedząc, czy ją w tym momencie wkurwił, czy nie.
– No… Ness, ty, Mark… – zaczął wyliczać, ale gdy odpowiedziała, że nie chce znać odpowiedzi, jeśli ceną miałyby być jego palce, odetchnął głęboko. Spojrzał na nią ze smutkiem, gdy powiedziała, że nigdy jej nie słuchał.
– Zazwyczaj cię słucham, po prostu nie zawsze robię to, czego chcesz albo czego ode mnie oczekujesz – odparł spokojnie, bo osobiście nie uważał, że trzeba było robić wielką dramę z tego, co się stało.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Nie wkurwił jej. Nie była wkurwiona, Lily... po prostu miała dość tego wszystkiego. W zasadzie tej rozmowy też zaczynała mieć dość, bo odnosiła wrażenie, że w ogóle nie rozumiał o co jej chodziło.
- No tak, to faktycznie wszyscy - pokiwała głową, puszczając jego nadgarstki które trzymała w trakcie poprzedniej demonstracji i sama wzięła głęboki, cholernie głęboki oddech próbując się ani nie rozpłakać ani na niego nakrzyczeć.
- Najgorsze jest to, że jakbym mówiła o jakimś pierdolonym gównie to byś mnie poparł. Poparłbyś mnie tak po prostu, nawet dla samej zasady, dla samego poparcia żeby wyjść na cudownego i niewinnego - wycelowała w niego teraz palcem. Nie robiła żadnej wielkiej dramy póki co, próbowała mu racjonalnie wyłożyć swoje argumenty. Nawet głosu nie podnosiła, ot co! - Ale teraz, gdy mówię o czymś poważnym, to masz to po prostu w dupie. Potrzebujesz adrenaliny? Skocz z pierdolonego spadochronu i... zresztą, jebać to. Nie musisz robić już niczego czego mogłabym chcieć albo od ciebie oczekiwać. - powiedziała finalnie, wzruszając ramionami bo chyba właśnie jej się tym ulało. - Za bardzo cię kocham, żeby na to wszystko patrzeć i martwić się czy i w jakim stanie wrócisz. Pierdolę to. Nie zrobię sobie tego znowu - pokręciła głową, podnosząc ze stolika butelkę z tequilą, którą panowie pewnie sobie rany jak ostatnie zjeby przemywali i pociągnęła z niej kilka łyków, nawet nie zdając sobie do końca sprawy co powiedziała.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

A co, chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz znać odpowiedzi?[/b] – spojrzał na nią z ciężkim westchnieniem, bo nie do końca jej flow życiowe rozumiał szczerze mówiąc, ale okej.
– Nie no, nie chodzi o wychodzenie na kogokolwiek w tym momencie. Chodzi o to, że sądziłem, że się rozumiemy. Lubię swoją pracę, nigdy wcześniej nie przeszkadzało ci chyba, że robimy co robimy. To nie jest też zapewne pierwszy raz, kiedy wracam z obitym ryjem, więc… Co się zmieniło, Lily? Zawsze ryzyko było takie samo – zauważył spokojnie, patrząc jej w oczy, bo naprawdę chciał wiedzieć, o co jej chodziło w tym momencie. Tak po prostu.
- Czekaj… Nie rozumiem chyba, o co ci chodzi. Też cię przecież kocham, kurwa, Lily. Nie musisz się martwić, ja… Naprawdę na siebie uważamy – powiedział cicho i spojrzął na nią ze smutkiem w oczach. Chwycił ją delikatnie za dłoń.
– Nesta i tak stwierdziła, że nie będziemy już nigdzie jeździć – dodał, jakby to miało ją pocieszyć, eh.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Kurwa, jakich odpowiedzi? Co zostało znalezione w ostatnim roku oprócz ich krwi, oprócz tego miejsca w którym ktoś im to zrobił? Nie ma nic oprócz sterty gównianych raportów, które tak czy siak jasno mówią, że oni nie żyją. Ile razy mam to odgrzebywać, Jason? Ile razy mam o tym myśleć? - aż jej się głos załamał delikatnie w tym momencie. Na chwilę sobie zasłoniła usta, żeby ogarnąć mózg. Przymknęła oczy słuchając jego słów.
- Wszystko się zmieniło - powiedziała cicho. - Na przykład to, że miał wrócić, mieliśmy znowu razem zamieszkać i to wszystko poukładać. - jezu, ile ona wkładała życiowej siły, żeby nie zajebać płaczem w tym momencie to tylko ona wiedziała, ugh. - Nie chcę zastanawiać się czy ty wrócisz. Nie chcę panikować za każdym razem jak pojedziecie sobie świetnie się bawić przy obijaniu ryjów czy strzelaniu do innych ludzi. Nie chcę oglądać cię poobijanego, postrzelonego, nieprzytomnego albo martwego. Jak mam ci to wyłożyć, żebyś zrozumiał? - zapytała lekko drżącym głosem. Odkąd wróciła z Kuby zastanawiała się nad oddaniem tej ciemnej strony biznesu Joe, bo wcale już nie chciała tego świata, nie po tym co jej zabrał, eh. Zabrała jednak dłoń, bo nie miała ochoty na bliskość w tym momencie, szczególnie po jego kolejnych słowach.
- Dobrze, że chociaż słuchasz swojej szefowej. - powiedziała, oblizując nerwowo usta. - W łazience jest maść na siniaki, powinieneś posmarować to zaczerwienienie pod okiem, może unikniesz lima - dodała, spokojnym głosem, patrząc na niego trochę... chłodno. Przez to, że tak bagatelizował to co do niego mówiła to mimowolnie znowu zrobiła emocjonalny krok w tył w jego temacie. Cóż.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Może w takim razie porozmawiaj o tym z Nessie nie ze mną – zaproponował cicho, bo to przecież głównie Ness działania prowadziły do tego, żeby znaleźć tych chujów. – Ale odpowiedzi głównie kto to zrobił, tak myślę – westchnął ciężko, chociaż sądził, że Ness dalej trochę się łudziła, że może znajdą ich żywych, ale to akurat było jego wewnętrznym przemyśleniem.
– Masz na myśli Rona? – spytał cicho, zaciskając usta. – Rozumiem, że nie chcesz mnie takiego ogladać, ale w takim razie chcesz, żebym zupełnie zrezygnował z pracy? Lily… To zawsze było jej częścią - mó1)ił to jak najbardziej delikatnie. Wstał z kanapy, delikatnie łapiac ją za dłonie, ale gdy je zabrała, nie naciskał.
– Okej, ja… Pójdę po nią. Ale naprawdę to nie tak, że ignoruję twoje zdanie – westchnął cicho, bo on tak tego naprawdę nie widział.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Teraz rozmawiam z tobą i to ty twierdzisz, że wszyscy szukamy odpowiedzi. Tak jakby cię to kiedykolwiek obchodziło jakie jest rozwiązanie. Tak jakby Bena interesowało to, co stało się z Eliasem po tym co im zrobił. Marka to interesuje tylko dlatego, że kocha Nestę i nie chce jej cierpienia. A Charlie myśli, że pomagając załagodzić ten cały pierdolnik, ale ten jeden raz w życiu nawet on nie będzie w stanie tego zrobić. To jest moje twierdzenie - rozłożyła bezradnie ręce. Lilianne wiedziała że Nesta się dalej łudziła. Nie, żeby czasami sama tak nie miała, ale nie dawała swojej głowie zwariować, bo... tak się nie dało żyć.
- Tak, mam na myśli Rona - odparła, na chwilę przenosząc wzrok na jakiś bliżej nieokreślony punkt za nim, żeby troszkę zebrać się do kupy. - To nie jest twoja standardowa praca. To jest pierdolone pchanie się na minę. Poza tym, według statystyki w mojej głowie, może z raz wróciłeś do domu z obitym ryjem. RAZ NA DŁUGI OKRES MIESZKANIA RAZEM - i w końcu podniosła głos. - A teraz, pojechałeś pierwszy raz od dawna i jaki mamy efekt? - podparła się pod boki, bo przecież kurwa, nie wracali wiecznie z obitymi ryjami czy postrzeleni, come on. - Pracę można zniwelować do poziomu, w którym terenu będzie mniej. Nie wiem. To twoja sprawa, powiedziałam ci to przed wyjazdem i teraz powtórzę, całkowicie poważnie i więcej do tematu tematu nie wrócę, Jay. Rób co chcesz. - i naprawdę nie zamierzała tego więcej poruszać. Na ten moment nie zamierzała z nim rozmawiac, póki jej ten lament egzystencjalny nie przejdzie.
- To nigdy nie jest tak. Wiem, spokojnie. - powiedziała cicho, obejmując się w tym momencie ramionami.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „444”