WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & Jason

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Przeprowadzka do nowego domu poszła im dość sprawnie i jakoś nie mieszkanie w domu, który dzieliła z Ronem odrobinę ułatwiał jej duszy funkcjonowanie. Zresztą, tak czy siak ciągle przesiadywali we czwórkę, więc może to było całkiem rozsądne rozwiązanie? Zawsze też łatwiej ogarnąć trójkę dzieci z większą ilość rąk, nie? :lol: W każdym razie, weekend Jason i Lily spędzali w Nowym Jorku, w fili firmy Rona w tymże mieście jednocześnie po to, żeby Jay mógł sobie faktycznie zobaczyć Wielkie Jabłko. Nie bawili się pewnie nawet w wynajmowanie czegoś w hotelu, tylko zatrzymali się w jakimś mieszkaniu Ronniego, nie? W sumie teraz już jej mieszkaniu. Eh. Poznała się z nowym pracownikami, poogarniali jakieś papierki i teraz siedzieli w jakiejś fancy restauracji.
- Proponuję jutro jogging w Central Parku - powiedziała z rozbawieniem, upijając łyk jakiegoś dobrego drineczka. - Zwiedzenie atrakcji turystycznej razem z pożytecznym spalaniem kalorii - poruszyła brwiami. Można? Można.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Jason w nowej sytuacji odnajdywał się całkiem nieźle – i tak mnóstwo czasu dziewczyny spędzały u nich, więc nie robiło mu dosadnej różnicy, czy mieszkały z nimi czy nie, chociaż trochę nadziei sobie zrobił, że mogli być jak wspaniała, cudowna rodzina. Obecnie byli w Nowym Jorku, Maddie została z Markiem i Nessie, pewnie wyjechac musieli w piątek już, a wracali dopiero w poniedziałek rano. Obecnie po tym jak papirologia im poszła dość opornie, w nagrodę poszli do sztos restauracji.
– O proszę, jaka ty jesteś efektywna – zaśmiał się dźwięcznie, pijąc odrobinę swojej whisky. – Myślę, że jest to całkiem dobra opcja – przyznał spokojnie. – Ale nie o siódmej, co? Dasz mi troszeczkę pospać? – spytał spokojnie, patrząc jej w oczy z nadzieją, że nie każe mu się jednak tak wcześnie zrywać. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Cóż, w pewnym sensie Lily i tak traktowała to życie z nimi jak życie z rodziną. Panowie stawali na wysokości zadania w wspieraniu ich, mimo że dziewczyny wcale o to nie prosiły, nie? Nie brała jednak pod uwagę robienia komukolwiek w tym wszystkim nadziei, bo głowę trochę jednak zablokowała na takie rzeczy w ostatnim czasie, nawet mimo tego, że sobie względnie dobrze radziła z tym wszystkim.
- Jak wcisnę w siebie jeszcze deser, to będę miała co spalać. A muszę trzymać formę - puściła mu oczko, dłubiąc istotnie widelcem w jakimś cudownym serniku. - Jasne, może być o ósmej. Brzmi lepiej? - wywróciła z rozbawieniem oczami, bo jogging nie smakował tak samo dobrze wieczorem jak rano, nie? - Pośpisz kiedy indziej, życie jest za krótkie na spanko - dodała, upijając trochę drinka przez słomkę. Owszem, życie nagle wydało się jej jeszcze bardziej kruche niż kiedykolwiek przedtem po tym, co wydarzyło się z Ronem i Elim, eh. W tle leciała jakaś spokojna piosenka, parę osób nawet wyszło na parkiet, więc odetchnęła głęboko. - Idziemy zatańczyć? - uśmiechnęła się do niego delikatnie. Jasne, nie tańczyłaby do jakiegoś techno w żałobie, ale pobujanie się do jakiejś przyjemnej muzyki... chyba tego potrzebowała.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

A on naprawdę się starał nie Jasonować, stawać na wysokości zadania i po prostu dla niej być, chociaż ta nadzieja, którą sobie robił była zupełnie mimowolna, ale czemu miałby sobie jej nie robić, skoro mieli razem dziecko i razem zamieszkali. Zamierzał odejmować jej duszy bólu krok po kroku, dopóki ta dusza nie będzie znów jego. :lol:
– No przestań, ostatnio sporo schudłaś ze stresu, bo prawie nie jadłaś – zauważył spokojnie, bo istotnie tak było. Pewnie i on i Mark w nią i Ness zarcie trochę wmuszali, żeby były silniejsze i w ogóle!
– Ósma git – pokiwał głową, bo na tę godzinę był chyba w stanie się stoczyć z wyra. A jeśli nie, to ona na pewno o to zadba, bo jednak była trochę jak wuwuzela z jajnikami, kiedy tylko chciała. :lol: – Też prawda – zaśmiał się cicho, ale kiedy zaproponowała taniec, pokiwał głową. – Jasne, że tak – powiedział, wstając i podając jej zaraz rękę, a zaraz później zaprowadził ją na parkiet, gdzie ładnie i grzecznie objął ją w pasie, zaczynając się bujać do muzyki.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

I w tym całym rozpierdolu, pewnie czasami spała z nim też w jednym łóżku, gdy miała gorszy dzień i po prostu potrzebowała się przytulić. Zupełnie nie rozumiała własnego flow, ale lepsze to niż jakby przytulała się z kimś obcym i doklejała kogoś jeszcze do tego pojebanego obrazka, nie? :lol:
- To nie znaczy, że teraz mam dla odmiany przytyć cholernie dużo - stwierdziła z lekkim rozbawieniem. Schudła, ale nie narzekała na to - teraz po prostu chciała utrzymać to jak najdłużej, nie? - No i sztos - uśmiechnęła się nieco szerzej, bo owszem, mogła zrobić armagedon i go wybudzić drastycznie, ale wolałaby, żeby sam dupkę podniósł. I kiedy poszli na parkiet, sama delikatnie objęła go ramionami za szyję, opierając głowę na jego klatce piersiowej.
- Musimy jutro tylko zajechać w jedno miejsce, a potem... potem możemy pozwiedzać co tylko chcesz - powiedziała spokojnie, wdychając z delikatnym uśmiechem zapach jego perfum. - Dziękuję za wszystko. Za to, że jesteś przede wszystkim - mruknęła mu do ucha, bo doceniała. Wszystko. Totalnie. Ah.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

A on wcale nie narzekał, że zdarzało się, że spała z nim w jednym łóżku, bo całkiem lubił te ich przytulanki, ale jednak jego mózg zaczynał mimochodem się wkręcać. Dzisiaj jeszcze ta kolacja, którą w swojej głowie nazywał delikatnie randką. Uśmiechnął się delikatnie, gdy wspomniała, że nie chciała przytyć.
– Od jednego deseru nie przytyjesz – stwierdził z lekkim rozbawieniem, ale generalnie rozumiał. Skinął głową, a kiedy objęła go na parkiecie, mocniej ją do siebie przyciągnął i uśmiechnął się, opierając brodę na czubku jej głowy.
– Okej, możemy wjechać na dach empire state building – zaproponował, bo słyszał, że nie dość, że było tam pięknie, to jeszcze romantycznie, a to mu życiowo sprzyjało. Nieco się odsunął, chwyciwszy ją za brodę i patrząc w te jej piękne, błękitne oczy, gdy mu podziękowała.
– Nie masz za co dziękować. Cieszę się, że mogę przy tobie być. Lubię to nasze rodzinne mieszkanie – dodał jeszcze, bo szczerze? Nawet gdyby Ness została z Markiem, a on z nią, fajnie się po prostu razem mieszkało, tym bardziej, że willa była na tyle duża, że mogli tak zostać, nie?

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Cóż, pewnie nawet to wkręcanie widziała, ale bardzo nie chciała widzieć. Nie chciała tego skomplikować i spierdolić, ale potrzebowała go blisko. Koił jej duszę, zupełnie tak, jak robił to kiedyś, zanim szambo się rozlało i zanim wszystko poszło w ich życiach nie tak, eh.
= A jeśli przytyję, to co? - zapytała z lekkim rozbawieniem, sama mocniej go obejmując. - Okej, brzmi dobrze. A potem spacer po Times Square. I jakieś drineczki? - zaproponowała luźno, nie patrząc na Empire przez pryzmat romantyzmu, ale już zostało ustalone, że romantyczką była średnią :lol: Spojrzała mu istotnie głęboko w oczy, gdy złapał ją za brodę i uśmiechnęła się delikatnie do niego.
- Mam, bo wcale nie musisz tego robić - wzruszyła delikatnie ramionami, jakoś odruchowo palcami muskając jego policzek. - Ja też. Nie spodziewałam się, że mieszkanie z wami może być fajne. Znaczy nie, z tobą zawsze mi się dobrze mieszkało - powiedziała z lekkim rozbawieniem. - Ale dojrzały Marcus... coś, czego się nie spodziewałam - dodała, wzdychając cicho. Ale dobrze było się w końcu zaskakiwać też miło, nie?

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– No nic, co by miało się stać? Więcej ciebie do kochania – puścił jej oczko, jakby sobie nie zdawał do końca sprawy z wagi swoich słów, ale jasne, że ją kochał – jako człowieka przede wszystkim i jako matkę swojej córki, bo nie był w niej w tym momencie życia zakochany, ale zdecydowanie ją kochał, no.
– Tak, dokładnie tak – uśmiechnął się szeroko. Już planował jej zamówić na ten empire state building jakieś kwiaty, bo pewnie podczas przeprowadzki dostała zdecydowanie za mało bukietów. :lol:
– Och, przestań. Cieszę się, że mogę przy tobie być – odparł, machnąwszy dłonią, bo generalnie naprawdę tak to widział. Cieszył się, że mu na to pozwalała, tak po prostu. Przechylił delikatnie głowę, gdy powiedziała, że nie spodziewała się, że mieszkanie z nimi może być fajne.
– Masz nas za takich lamusów – zaśmiał się dźwięcznie. – Oh, no… Wydaje mi się, że się zmienił i naprawdę jedyne czego chce to zająć się Nessie. Niczego w zamian nie oczekuje – wzruszył ramionami, bo istotnie, tak to widział.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Ja myślę, że kochanie mnie jest wystarczająco trudne, nie musze dodawać do tego dodatkowych kilogramów - pokazała mu język. A no fakt, nie było łatwo, bo doskonale wiedziała, że miała ciężki charakter i flow, które było kosmosem czasami :lol: I ona też go kochała - jako człowieka, jako ojca Maddie, jako jedną z najważniejszych osób w swoim życiu mimo wszystko, eh. Nie skomentowała jego słów o tym, że się cieszył, że mógł przy niej być, uśmiechnęła się do niego tylko ciepło. - Nie powiedziałam, że jesteście lamusami, ale nie jesteście prości w obsłudze - zaśmiała się pod nosem. - Wiem, widzę to. A ona teraz dokładnie czegoś takiego potrzebuje - dodała, a potem potańczyli, zjedli jeszcze jakiś kawałek ciacha na pół i wrócili do hotelu istotnie. Następnego dnia ogarnęli coś w biurze, zjedli jakiś szybki lunch i teraz faktycznie, pod wieczór, wjechali na Empire, żeby podziwiać widoczki. I w zasadzie chwilę po wejściu, od razu do nich podszedł jakiś mężczyzna, z gigantycznym bukietem kwiatów, niemalże wciskając jej go w dłonie. I przez chwilę miała zapytać o chuj chodzi, ale ziomek puścił oczko do Jasona, więc przeniosła na niego odrobinę rozbawione spojrzenie.
- Serio? - uniosła brew w górę. A już miała nadzieję, że etap kwiatów mieli za sobą :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Kto ci naopowiadał takich głupot? Kochanie ciebie wcale nie jest trudne, nie gadaj głupot – wywrócił oczyma i odetchnął głęboko, bo naprawdę tak uważał. Sądził, że wcale nie było trudne, wręcz przeciwnie. Była to chyba najłatwiejsza rzecz na świecie, takie miał wrażenie.
– No weź, przecież mamy tylko jedną wajchę – wywrócił oczami, pokazując jej język z rozbawieniem. Pokiwał głową, gdy wspomniała, że Ness teraz tego potrzebuje i uśmiechnął się uroczo, a potem istotnie wrócili do hotelu. Obecnie jednak po dniu w pracy wjechali na taras widokowy. Panorama Nowego Jorku wieczorem naprawdę prezentowała się bardzo imponująco. Kiedy jednak zgodnie z planem mężczyzna przyniósł bukiet dla Lils, Jay uśmiechnął się do niej uroczo.
– No co? Obiecałem kwiaty, sądziłaś, że zapomniałem? – spytał, patrząc jej w oczy, ale widocznie z siebie zadowolony był. Ten dzisiejszy był większy, bo jak wiadomo, trochę się w tym opuścił, no.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nikt nie musiał, znam samą siebie najdłużej - powiedziała z lekkim rozbawieniem, ale doceniała, że próbował być miły i uroczy, nie? - Jedną, ale totalnie popieprzoną i nie dołączyli do tego instrukcji - dźgnęła go leciutko w bioderko. I teoretycznie jasne, obiecywał kwiaty, ale Lilianne w tym momencie życia nie myślała o tej obietnicy. Myślała o pracy, o tym jak ogarnąć ten cały burdel, ale... kurwa, kwiaty były miłe. Szczególnie takie ładne bukiety, ah. Oparła się pośladkami o jakąś barierkę, lustrując go wzrokiem, ale nosek w bukiet wsunęła, napawając się przyjemnym zapachem kwiatów.
- Nie, sądziłam, że odpuściłeś i damy romantyzmowi jednak odejść tam skąd przyszedł - wywróciła oczami i odetchnęła głęboko. - Zasłużyłeś na buziaka, bo ten bukiet jest wyjątkowo ładny - zażartowała, wyciągając do niego dłoń i przyciągnęła go do siebie, zarzucając mu jedną rękę na szyję, ale nie całowała jego ust. Złożyła czułego buziaka na jego policzku, odrobinkę dłuższego niż zwykłe cmoknięcie, ale nadal grzecznie!

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– To w sumie wiadomo, że znasz siebie najdłużej, ale to nie oznacza, że ciężko cię kochać – wzruszył ramionami, jego zdaniem było na odwrót. Uśmiechnął sę nieznacznie, kiedy powiedział, że mają totalnie popieprzoną wajchę i nie dołączyli instrukcji. – Ty jakoś tam sobie radzisz bez instrukcji – zauważył z delikatnym rozbawieniem widocznym w brązowych oczkach. Mimo to, kiedy wspomniała, że uważała, że odpuścił i dają romantyzmowi odejść, wywrócił oczami.
- A czy kiedykolwiek byłem osobą, która odpuszcza? – bo z relacji Marka jakby wynikało, że niezupełnie do takich osób się zaliczał. I w sumie to w jego charakterze istotnie zostało. A gdy wspomniała, że zasłużył na buziaka i objęła go za szyję, odetchnął i w końcu, gdy ten buziak w policzek tak sobie trwał, to odwrócił twarz i ich usta się złączyły, ale nie jakoś nachalnie to zrobił, ot, musnął jej wargi swoimi i spojrzał jej w oczy.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Wzruszyła delikatnie ramionkami, ale zaraz wywróciła z rozbawieniem oczami. - Bo ja mam już lata wprawy po prostu, wiesz - puściła mu oczko, bo i owszem, miała cholernie dużo lat doświadczenia w ogarnianiu chociażby jego upośledzonej głowy, ale no :lol:
- Niestety, należysz do grupy tych, którzy nie odpuszczają i męczą do końca życia - mruknęła z lekkim rozbawieniem, ale widać było, że żartowała. Chociaż istotnie, czasami jego flow ją męczyło, ale teraz chyba je doceniała. A kiedy odkręcił tak buźkę, westchnęła czując jego usta na swoich. - Pewnie przez przypadek ci się tak zrobiło? - zapytała cicho, ale nie odsunęła się. Może jej mózg tyci tego potrzebował? Chwilowej odskoczni? Chuj, że mieszkanie razem i takie buziaki to była zła opcja - co zresztą mieli już przetestowane w przeszłości :lol: - i zdecydowanie ten buziak nie miał na dłuższą metę uratować jej złamanego serca, ale cóż. Delikatnie ten pocałunek przedłużyła, przymykając oczka.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– No widzisz, ta wprawa naprawdę się przydała – mruknął z rozbawieniem i spojrzał jej w oczy. Istotnie, tak to widział, jednak kolejne słowa sprawiły, że spojrzał na nią z rozbawieniem, śmiejąc się cicho, bo doceniał ten żart.
– Widzisz, czyli się mnie tak łatwo nie pozbędziesz – pokazał jej język, by zaraz potem przechylić głowę i wzruszył ramionami. – Oczywiście, nie sądzisz chyba, żebym zrobił to specjalnie? O co ty mnie posądzasz, Lilianne? – mruknął z rozbawieniem, ale gdy się nie odsunęła i jeszcze przedłużyła pocałunek, to kurwa, poczuł, że ma trochę zielone światło i objął ją w talii, mocniej do siebie przyciągając, a drugą dłoń wplótł w jej włosy, przymykając powieki i nieco bardziej namiętnie ten pocałunek odwzajemniając.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nawet nie zamierzałam się ciebie pozbywać - stwierdziła, poruszając brwiami. - W każdym razie na ten moment - dodała, sama pokazując mu teraz język. Nah, nie chciała żeby odchodził. I nie miałaby nawet nic przeciwko temu, gdyby znalazł sobie kogoś innego, gdyby chciał być z kimkolwiek szczęśliwy, byleby był obok :c - Absolutnie o nic. Przecież jesteś najbardziej niewinnym człowiekiem na tej planecie, come on - uśmiechnęła się spod jego ust nieco szerzej. I jasne, że w jej głowie pojawiło się milion wątpliwości, głównie kierowanych tym, że Ron nie żył dość krótko i że w pewnym sensie to było całkowicie słabe i niewłaściwe, ale chuj tam. Delikatnie paznokciami sunęła po jego karku, odwzajemniając ten pocałunek równie namiętnie, nieco zachłannie, wkładając w ten pocałunek całą duchową udrękę którą miała w ostatnich miesiącach. W końcu jednak się odsunęła, opierając czoło o jego czoło i odetchnęła głęboko.
- Obstawiam, że to cię nie zdemotywuje do kupowania kolejnych kwiatów, huh? - zapytała z rozbawieniem. Odwróciła się do niego tyłem, wlepiając wzrok w widok który rozciągał się z tarasu.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”