WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Ness, Ben, Elias
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
- Ben - powiedziała cicho, nieco zaskoczona. Ile minęło? Ponad rok, odkąd leżała na tamtym podjeździe, płacząc Eliasowi w rękaw. Gdyby ktoś rok temu powiedział jej, że zgodzi się na randkę z Eliasem - która miała się odbyć już w LA - bo nowy rozdział życia i w ogóle, zupełnie by nie uwierzyła. A teraz stała przed miłością swojego życia i poczuła się winna, że ruszyła dalej. A jednocześnie nie dawał znaku życia, mimo, że był w kontakcie z Charlesem i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. - Co tu robisz? - spytała cicho, chociaż... Była niemal pewna, ze chodziło o Jasona.
współwłaściciel
Rapture Club
belltown
- Nesta - powiedział w miarę spokojnie, od razu się od niej odsuwając i poprawił czapkę z daszkiem. - Przyszedłem zobaczyć co z Jasonem. Obudził się w końcu, ale nic nie pamięta. Chujowy wypadek, co? - uniósł brwi w góre, wsuwając dłonie w kieszenie jeansowych spodni. - Dobrze, że się tak troszczycie że przyleciałaś od razu - puścił jej oczko, ale po jego twarzy nie było widać rozbawienia, czułości ani niczego. Był wkurwiony. Bo wiedział, że jeśli jego przypuszczenia są słuszne, to Nesta znała prawdę. A Jay - jaki by nie był - nadal był jego młodszym bratem. Kurwa.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Tak, zdecydowanie chujowy – powiedziała cicho, nie wiedząc sama czy czuje smutek, żal czy wkurwienie na całą sytuację. – Byłam w szpitalu, miałam badania i zadzwoniła Lily, że też tu jest i że Jason się wybudził – wyjaśniła, wzruszając ramionami. – Zatem się pojawiłam, to chyba normalna sprawa, skoro jest ojcem mojej chrześnicy, nie? – spytała nieco chłodniej, prostując plecy i lustrując go wzrokiem. Nie zamierzała być ciepła i czuła, bo sama widziała jego nastrój. Zresztą, skoro tak się zachowywał to może jej wyrzuty sumienia były niepotrzebne? Cóż.
współwłaściciel
Rapture Club
belltown
- Dobrze, cieszę się, naprawdę - uśmiechnął się krzywo, w bardzo wymuszony sposób, bo wcale się nie cieszył, że ktokolwiek z tej pojebanej grupki tutaj przychodził. Najchętniej kazałby się Lilianne od Jasona odpierdolić, ale z dwojga złego wiedział, że skoro nie miał pamięci, to był wygodnym celem. A Lilianne i reszta mimo wszystko będą go w miarę pilnować, nie? Dla własnego dobra. Wyczuł ten chłodny ton, ale nie wyprowadzał jej z niego. Może to lepiej? Może... w ten sposób będzie bolało ją mniej? Nie wiedział. Jego to wszystko już bolało kurewsko, eh. - A co u ciebie? Wszystko okej? Choroba nie wraca? - zapytał nieco spokojnie, bo tym razem nie pilnował nikogo ani niczego. Żył sobie na uboczu, w innym stanie, pod innym nazwiskiem, w jakiejś ubogiej dzielnicy i nie pilnował absolutnie niczego. Czasem tylko pogadał z Charlesem, ale nie wiele o Nessie wiedział, skoro Lily z Charliem też nie rozmawiała, nie? Wiedział, że żyła. I chyba tylko tyle - a może aż tyle?
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Własnie widzę, jak się cieszysz. Zaopiekuję się Jasonem – powiedziała, patrząc na niego, bo wiedziała, że tak będzie trzeba, przynajmniej dopóki był w szpitalu. Była na to gotowa, bo wiedziała, ile Jason znaczył dla Bena mimo wszystko. A nie chciała, żeby Lily znów miała namieszane przez tego zjeba w głowie. Zacisnęła usta.
– Proszę, nie udawajmy, że cię to interesuje. Przyjechałeś zobaczyć co z Jasonem. Nawet jeśli bym umierała, to już nie jest twój biznes, Benjamin – odparła, wzruszając ramionami. Na wyniki badań musiała rzecz jasna poczekać, ale nie zamierzała mu nic zdradzać, bo i po co? Co by zmieniło jej umieranie, skoro i tak by tu nie wrócił? Absolutnie nic.
współwłaściciel
Rapture Club
belltown
- Lilianne się nim zajmie, już się dogadaliśmy, tak myślę - teraz już zdecydowanie się nie uśmiechał, tylko mówił całkowicie poważnie. - Ronnie na pewno znajdzie miejsce na waszym pięknym osiedlu również i dla niego - dorzucił to i nawet oczko jej puścił w tym momencie. W dupie miał czy Lilianne to udręczy czy nie - odjebała, to niech teraz się martwi, o. - A jak trochę się podleczy, to go zabiorę ze sobą. Tak będzie bezpieczniej, niż zostawiać go na pastwę losu i wszystkich innych niebezpieczeństw. Obstawiam, że teraz będzie jeszcze głupszy niż zwykle - to powiedział nawet z lekkim rozbawieniem, ale i nutą czułości w głosie. Martwił się o tego zjeba, serio. I naprawdę nie chciał, żeby jakkolwiek ktoś miał możliwość go skrzywdzić. A skoro Thompson zależało żeby nikt nie wiedział o tym co - podejrzewał - zrobiła, to tą chwilkę zadba też o swój błąd, right?
- A dlaczego miałoby mnie to nie interesować? - zapytał, marszcząc czoło. - Ustaliliśmy, że nie mogę się odzywać. Ale Jason to co innego. Musiałem go zobaczyć. To mój brat - powiedział już ciszej, bo oficjalnie nim nie był. Nie tego człowieka, za którego się podawał. - Rodzice są daleko poza stanami, nie mogłem ich tutaj ściągać. Więc ja sprawdziłem - dodał jeszcze. Nie komentował jednak tego, że gdyby umierała to nie byłby jego biznes. Zapomniała już że ostatnio głównie przez to próbował zamknąc ten zjebany temat i do niej wrócić? Bo przecież tak było. Ale teraz znowu się skomplikowało, więc...
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Świetny plan, zabierzesz go z daleka od jego córki? Nie pozwoli na to. Jest debilem, ale mimo wszystko, kocha Maddie – powiedziała, patrząc mu w oczy, bo istotnie, wiedziała, że Jay teraz, gdy Madds zaczęła chodzić i powoli zaczynała składać sylaby była mniejszym powodem do Jasonowania nż wcześniej. Odetchnęła głęboko. – Będę miała na niego oko – dodała tylko, wzruszając ramionami i patrzyła na niego, starając się zdystansować od emocji, które zalewały jej głowę. Aż żałowała, że nie mogła po tym wszystkim wpaść do Eliasa i się z nim przespać – bo obiecała sobie że wszystko będzie powolutku. A seks zawsze rozładowywał pierdolnik w jej głowie lepiej niż cokolwiek innego. Może powinna zadzwonić do Marka?
– A dlaczego miałoby interesować? Ta wiedza nic ci w życiu nie zmieni. Nie wrócisz – odparła, patrząc mu w oczy, bo istotnie, tak to widziała. – A ja byłam twoją żoną. Mnie jakoś nie musiałeś widywać. Wiesz, że bym zadbała o Jaya. Nawet jako o osobę ważną dla ciebie – powiedziała, patrząc mu w oczy i mówiła prawdę. Zadbałaby o tego zjeba. – Cóż, w takim razie cieszę się, że uzyskałeś wszystkie odpowiedzi, na pytania, które cię dręczyły. Dobrego życia, Ben. Czy tam coś – odparła spokojnie, chcąc go już wyminąć, bo czuła, że to spotkanie wyssało z niej całą energię i chęć do życia, eh.
współwłaściciel
Rapture Club
belltown
- Na razie jeszcze nie wrócę - powiedział wprost, bo nie mógł tak po prostu wrócić. Nie do Seattle, nie bo to byłoby zbyt oczywiste. Nie mógł wrócić do niej, bo wtedy znowu byłby widoczny zbyt mocno. Nawet jeśli to go kurewsko bolało, a teraz po prostu zgrywał twardziela, chyba trochę po to, żeby sama się nie ugięła i nie próbowała go zatrzymac. Bo gdyby był kochany to wiedział, że próbowałaby na sto procent. - Miałaś masę ludzi, którzy przy tobie byli. On jest sam, Nesta i dobrze o tym wiesz - powiedział odrobinę jednak ostrzej, bo jej podejście było egoistyczne. Zawsze jej podejście do tego było egoistyczne, ale zwykle próbował tego nie mówić głośno. - Jeśli moje życie uważasz za dobre, to całkiem zabawne - rzucił tylko i chciał wyjść, ale wtedy na korytarzu pojawił się Elias idący w ich kierunku. I kiedy Eli zobaczył Bena, od razu gdy do nich podszedł, objął Nestę w pasie delikatnie ramieniem i zlustrował wzrokiem Benjamina.
- Wszystko okej? Z tobą? I Jasonem? - ale nie zapytał o Jasona z jakimś wielkim zainteresowaniem A Ben uniósł z lekkim zaskoczeniem brwi. Hę?
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Nie jest sam. Ma mnie. Ma Marcusa. Ma Maddie i Lily, także proszę, nie zasłaniaj się tym, bo to żałosne. Jest zjebem, ale mimo wszystko są ludzie, którym na nim zależy – odparła, wzruszając ramionami i obejmując się zaraz nimi, bo jego ostry ton miała w tym momencie gdzieś. Ona po operacji też była trochę sama, bo jednak Lily też przechodziła chemię, Nicka nie było – bo był w więzieniu, a Ben wyjechał. Może i jej podejście było egoistyczne, ale całe życie poświęcała się dla innych i gdy potrzebowała Bena najbardziej – nie było go. Urwał z nią kontakt. Jasne, z dobrych pobudek, ale nadal. Odetchnęła głęboko i spojrzała mu w oczy. – Nie wiem, jak wygląda twoje życie, Ben – odparła wprost, bo skąd mogłaby wiedzieć? Nie odzywał się, nie? I kiedy poczuła silne ramiona Eliasa wokół swojej talii, odetchnęła głęboko i przytuliła się do niego.
– Jason nie ma pamięci, ale jest przytomny, dobrze, że tu jesteś – powiedziała cicho, całując delikatnie jego policzek, ale bliżej kącika ust. No jasne, dziwnie się z tym czuła, ale chyba ton Bena ją podkurwił na tyle ostatecznie, że miała dość. Tak po prostu. Zresztą... I tak by się w końcu dowiedział, nie?
współwłaściciel
Rapture Club
belltown
- Przyjechałem najszybciej jak mogłem. Ron też zaraz będzie. Lily u Jasona, tak? - zapytał spokojnie Elias, jakby ignorując obecność Bena. Odsunął się jednak odrobinę, nadal obejmując w talii ale bez większych czułości i przeniósł wzrok na Bena. - Nie miałeś udawac, że nie istniejesz? - zapytał wprost, a Ben uśmiechnął się delikatnie.
- Od jakiegoś czasu już nie muszę - rzucił tylko, kiwając głową, zagryzł policzki od środka i po prostu ich wyminął. Ale zatrzymał się. - Będę miał na niego oko. Tak dla jasności - dodał jeszcze wymownie, co Elias oczywiście załapał, nawet nieco mocniej Nestę obejmując w tym momencie. A Ben wsunąl dłonie do kieszeni skórzanej kurtki którą miał na sobie i poszedł, zanim zmieniłby zdanie i został. Bo nie mógł zostać. Kurwa.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
W zasadzie Ness trochę liczyła, że Elias zrobi to, co zrobił. Pocałowała go czule, odrobinę to muśnięcie przeciągając. Jasne, wykorzystywała moment, ale chyba komentarz o byciu egoistką zabolał ją na tyle, że postanowiła faktycznie nią być. Skoro tak ją widział… Cóż.
– Tak, u Jaya – potwierdziła zaraz, głaszcząc jego policzek i uśmiechnęła się delikatnie, układając jedną dłoń na klatce piersiowej Eliasa. Mimo to, gdy Ben powiedział, że od jakiegoś czasu nie musiał udawać, że nie istnieje, uniosła brwi.
– To miło, że się odezwałeś, skoro już nie musisz – odparła, mrużąc oczy, jednak powoli czuła, że zaczyna cała się trząść, a żołądek się zaciska w ciasną kulkę. – Wszystko jest jasne jak słońce, Ben – rzuciła Ness, odwracając się za nim i odetchnęła głęboko, opierając się zaraz ciężko o Eliasa.
– Niedobrze mi - jęknęła cicho, bo istotnie, zrobiło jej się lekko słabo, jakby całe to spotkanie wyssało z niej energię.
-
-
-
- Iść po jakąś wodę? - nadal przyjmował taktykę ignorowania Bena, bo mógł, ot co - Usiądź - zasugerował Nessie, sadzając ją zaraz istotnie na jakimś krześle i ukucnął przed jej nogami, opierając dłonie na kolanach. - Co powiedział? Widzę, że cię wkurwił. Pierdolony Rosenthal. Oni to chyba genetyczne mają - mruknął te dwa ostatnie zdania bardziej do siebie, ale generalnie fanem Rosenthalów nigdy zbyt mocnym nie był. Jeden zjeb, drugi zbyt pewny siebie. Well.
- Poczekamy na Rona i odwiozę cię do domu, co? Chyba, że już chcesz? - zapytał cicho, bo się troszczył. I było mu jakoś emocjonalnie chujowo, że tamten chuj jednak się jakkolwiek pojawił. Eh.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Nie. Nie zostawiaj mnie – poprosiła cicho, delikatnie jego dłonie na swoich kolanach ujmując i zaciskając na nich swoje palce. Istotnie siedziała teraz na krześle i nachyliła się nieco w jego stronę, opierając się czołem o jego czoło i chłonąc kojącą bliskość Costasa. Nigdy nie podejrzewała, że to on ze wszystkich ludzi na świecie będzie jej ostoją. – Że jestem egoistką bo uważam, że to, że przyjechał do Jasona, kiedy mnie nie raczył odwiedzić, gdy praktycznie umierałam to trochę cyrk na kółkach – wzruszyła ramionami, zaciskając usta.
– Nie, zajrzę do Lils i Jaya, a potem mnie odwieziesz, okej? – poprosiła cicho i istotnie tak zrobili, a teraz, kiedy już zaparkował pod jej domem, odetchnęła cicho i spojrzała na niego z ukosa. – Zostaniesz ze mną? Nie chcę być dzisiaj sama – poprosiła, delikatnie kładąc dłoń na jego udzie i patrząc na niego z nadzieją, że jednak zostanie.
-
-
-
- Eh, przecież nie zostawiam - puścił jej oczko, ujmując jej buźkę w dłonie. - To nie kwestia egoizmu. Tylko po prostu szukania sprawiedliwości, ale... nie wszyscy potrafią podejść do tematu normalnie. Nie przejmuj się nim - dodał cicho, całując czule jej czółko. A potem istotnie, poczekał na nią przed salą, siadając na krzesełku obok Charliego, gdzie zaraz dołączył też Ron pewnie i siedzieli tak w ciszy przez chwilę, aż Nessie wyszła i się zwinęli
- Jasne - powiedział spokojnie gdy po prosiła żeby został. I do środka faktycznie wszedł, nawet poszedł zrobić im jakąś kolację, gdy ona zniknęła na górze, żeby na spokojnie wziąć prysznic czy coś.!
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Więc na co masz ochotę? Obejrzymy jakiś film czy coś innego? – zamruczała cicho, muskając nosem jego szyję i przygryzając platek jego ucha. – Wyglądasz sexy jak gotujesz – dodała z lekkim uśmiechem, bo owszem, wyglądał.