WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Lily + reszta | areszt w okolicach Seattle
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
Okej, wszyscy oglądają seriale. Lilianne osobiście była fanką Skazanego na śmierć albo Orange is the new black, ale... no w praktyce było chyba gorzej, niż pokazywali. Albo jej hormony robiły jej w tym miejscu jeszcze większą sieczkę w głowie. Z drugiej strony, jak miała się czuć ładna, zadbana blondynka z bogatego domu w celi z jakimiś patusiarami? Niefajnie. Z Nestą widywały się przy jedzeniu, bo trafiły na jeden blok i na spacerach, ale generalnie to Lily przeżywała to wszystko kurewsko. Nie dostawała żadnych witamin, jedzenie było chujowe, jałowe i chyba wolałaby generalnie nie jeść nic i po prostu martwiła się już nawet nie o siebie, tylko o dziecko. Christopher co prawda je uspokajał, że wszystko będzie dobrze, ale gdy te dni się tak kurewsko ciągnęły, a one nie mogły nawet dzwonić, to nie było łatwo być spokojną. Pewnie trochę im jednak nazwiska pomagały nie zostać niczyimi sukami , na szczęście
Niemniej jednak, zawołali ją na widzenie. Kurwa. W końcu. W zasadzie nie była pewna kto przyjdzie, miała po prostu nadzieję porozmawiać z kimś innymi, niż tymi blachami z którymi dzieliła celę. I kiedy weszła do sali widzeń, a przemiła (oczywiście, ironicznie) pani strażnik rozpięła jej kajdanki, a Lils zobaczyła Charliego, to od razu rzuciła mu się w ramiona.
- Nie biegać! - zawołała strażniczka, a Lily naprawdę z trudem powstrzymała się przed pokazaniem jej środkowego palca i nawet mimo jakiegoś tam pierdolenia tej starej raszpli, po prostu wtuliła się w Charliego, mocno zaciskając powieki i licząc w głowie do dziesięciu, żeby płaczem nie jebnąć w obecności innych lasek i w ogóle wszystkich.
- Rozumiem, że sernika pistacjowego nie pozwolili ci wnieść? - zapytała cicho, z nutą rozbawienia, chociaż wcale do śmiechu jej nie było. Usiadła przy stoliku, trzymając go kurczowo za dłonie. - Co powiedziałeś Cams? - zapytała od razu, bo chyba to było dla niej najważniejsze w tej chwili. :C
-
-
-
Zamknął ją szczelnie w ramionach, gdy ta się do niego wtuliła i uśmiechnął się czule, zanurzając twarz w jej włosach. Kurwa, cholernie się martwił i widząc ją w tym pomarańczowym wdzianku, wcale nie czuł się spokojniejszy, ale chociaż miał ją w ramionach.
– Niestety, ale próbowałem – mruknął cicho, patrząc na nią z miłością i czułością. – Że musiałaś wyjechać, ale jeśli będzie się przeciągać, musimy powiedzieć jej prawdę. Tęskni za tobą – powiedział cicho, patrząc na nią z troską, bo jednak wiadomo, że nie mogli ciągnąć tego kłamstwa w nieskończoność. – Jak się czujesz? Jak mała? – spytał, muskając palcami czule jej brzuszek, który lekko się zaokrąglił.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Nah, pewnie słabo próbowałeś - rzuciła z nutką rozbawienia w głosie, ale wzrok miała totalnie smutny. Nie panikowała już, bo próbowała ułożyć sobie w głowie to tak, że niedługo stąd wyjdą i że to tylko przejściowe, nawet jeśli podświadomie wiedziała, że wcale nie musi tak być. - Ale na razie to jeszcze przeciągnij, proszę. I tak pewnie jest umęczona zajmowaniem się Chuckiem, więc nie ma sensu jej dokładać niczego więcej - poprosiła, zaczynając nerwowo bawić się jego palcami. - Nie czuję się wcale, jeśli mam być szczera. Nie zakładałam, że będę jeść homara, ale to gówno które tu serwują jest beznadziejne - wywróciła oczami, przytrzymując jego dłoń przy swoim brzuszku. - Z małą w porządku. Chyba. Zaczynam czuć jak się rusza - uśmiechnęła się, całkiem dumnie w tym momencie. - Seksowny kolor, huh? Widzisz, pozazdrościłam ci - zażartowała, biorąc zaraz głębszy oddech. Tylko pośmiać się przez łzy zostawało, nie? Jak dostanie z dyszkę, to do śmiechu jej będzie mniej, zdecydowanie, ale póki co.. cóż.
-
-
-
– No co ty, próbowałem bardzo, bardzo. Niestety moje piękne, długie rzęsy nie zadziałały na strażniczkę – wygiął usta w podkówkę, ale uśmiechnął się, muskając delikatnie palcami jej policzek. – Jasne, będę przeciągał ile mogę – pokiwał głową. – Nie do końca tylko rozumie, czemu nie możesz dzwonić, ale kombinuję już, żeby ci przeszmuglować telefon. A Chris wszystko ogarnia i chcemy, żebyście były z Ness w jednej celi, żeby było wam raźniej – uśmiechnął się czule, patrząc jej w oczy.
– Niestety, tak już jest, ale postaramy się o wizytę lekarza i o opinię, żeby ci przepisali i podawali witaminy, żeby mała rosła zdrowo – uśmiechnął się delikatnie. – To wspaniale, może będzie tancerką jak urośnie? – poruszył brwiami, puszczając jej oczko. – Zdecydowanie lepiej ci w pomarańczu niż mnie, jeśli mam być szczery – dodał cicho, muskając jej czoło ustami. No miał nadzieję, że dziewczyny wyjdą prędzej niż później.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Na pewno byłoby łatwiej. Jesteśmy za ładne na bycie w takich miejscach, więc w jednej celi będzie sztos - uśmiechnęła się delikatnie, ledwie kącikami ust i odrzuciła do tyłu swoje włosy, jakby teatralnie. - Może być kim chce, byleby nie była głupia jak tatuś - wzniosła oczu ku niebu. Serio, dla niej to mogła nawet tańczyć z ogniem na rynku jakiegoś wypizdowia, byleby inteligencję miała po niej. - Co z nim? - zapytała jeszcze, przelotnie jakby tylko. Domyslała się, że dostali z Marcusem zjeby życia. Domyślała się, że też przeżywali to jak mrówki okres i w ogóle. Przechyliła delikatnie głowę na bok, wpatrując się teraz w jego dłonie.
- Po prostu ładnemu we wszystkim ładnie, wiesz - uśmiechnęła się, a kiedy ucałował jej czoło, delikatnie pogładziła palcami jego kark. - Jeśli tego nie ogarniemy, to będziesz mieć oko na małą, prawda? On sobie z tym nie poradzi, jeszcze ją poparzy przy kąpieli albo zgubi gdzieś na zakupach - powiedziała niby z rozbawieniem, ale głos jej tyci zadrżał, bo to był scenariusz którego się chyba najbardziej obawiała. Nie tak to planowały. Chociaż... no chuja planowały cokolwiek wtedy.
-
-
-
– A z jednej celi potem cyk, na wolność, bo nawet na to za ładne jesteście – zasmiał się cicho, ale zaraz odetchnął, gdy spytała, co z Jasonem. – Przeżywają to, dostali zjeżę ode mnie i od Bena, Ben nie chce, żeby was widywali ze względu na ich powiązania ze sprawą, sama rozumiesz – powiedział cicho, bo oczywiste, że lepiej, żeby tu nie przychodzili, prawda?
– Owszem, tak właśnie jest – westchnął cicho i pokiwał głową. – Jasne, że będę, ale spokojnie, ogarniemy to, tylko pamiętaj, nic nie wiecie, w życiu typa nie widziałyście. Powoli Chrs ogarnia, ale to może chwilę jeszcze potrwać – powiedział, odgarniając z czułością kosmyk włosów za jej ucha.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- A gdzie świeczki i płatki róż, skoro zaprosiłeś mnie w tak romantyczne miejsce? - zapytała, mierząc go wzrokiem, ale kąciki jej ust delikatnie drgnęły w górę. Delikatnie, bo miała rozciętą warge i jednak bolało, nooo.
właściciel
Rapture
belltown
Dzisiaj jednak nie miał szans dotrzymać danego Lilianne słowa, bo zamiast Charliego pojawił się Jason. Spojrzał na nią, taka biedną w tych kajdankach i ostrożnie podszedł do niej, już od Marka wiedział, że dziewczyny się pobiły i odetchnął głęboko, z troska patrząc na jej obrażenia.
– Jak się czujesz? Jak mała? Nie ucierpiała w tym pierdolniku? Nie możecie tak robić, Lils, nie kiedy obie jesteście… No wiesz, w ciąży – powiedział, jakby nie wiedziały, w czym były obie, nie? W każdym razie, naprawdę miał nadzieję, że o siebie dbały nawzajem, bo obaj z Markiem martwili się okropnie i naprawdę się cieszyl, że ją widział, chociaż pewnie dostanie zjeżę życia od Bena po tym.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Nic mi nie jest. Z małą też wszystko dobrze, zaczyna kopać jak szalona i musimy jej wymyślić jakieś imię, bo potrzebuję nazywać ją jakoś konkretnie - powiedziała mu do ucha, mocniej do niego przylegając ciałem. Nie, to nie tak, że magicznie przeszła jej złość i wszystko było dobrze. Nadal była na niego zła. Nadal była obrażona, ale nie miała w tym momencie ochoty tym emanować na wszystkie strony. Odsunęła się jednak po chwili, żeby móc się mu przyjrzeć. - Bardzo macie przejebane u chłopaków, prawda? - zapytała, podnosząc jakieś prześcieradło które leżało tam przygotowane i rozłożyła je na łóżku. W temacie tych sal miała jednak doświadczenie i inaczej by na nim nie usiadła - Wiem, że pewnie udręczają was tym strasznie, ale to nie wasza wina. W każdym razie nie w stu procentach - wzruszyła ramionami, kładąc się zaraz na plecach i gapiąc się w sufit.
właściciel
Rapture
belltown
- Całe szczęście, że zaczyna kopać i jest z wami dobrze. Myślałaś już o jakimś konkretnym imieniu?- spojrzał na brzuszek, muskając delikanie go palcami, ale zaraz pokiwał głową ponownie. – Tak, cholernie. Zabrali nam wszystkie biznesy i jesteśmy na przymusowym urlopie, więc siedzimy, mielimy i odchodzimy od zmysłów – przyznał cicho, uśmiechając się blado i niewinnie.
– Trochę nasza. Moja, że zostawiłem te dokumenty, gdyby tamten nic nie znalazł, to nie mielibyśmy wszyscy problemu – westchnął cicho i usiadł razem z nią, ale się nie kładł, tylko na nią ze smutkiem patrzył.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Miałam chwilkę czasu, więc zaczęłam się zastanawiać nad paroma - mruknęła pod nosem, troszkę z ironią. - Ale dam się najpierw wykazać tobie, tatusiu. Wymyśl coś - pokazała mu język, próbując rozluźnić i jego i siebie, chociaż wcale nie szło jej to pewnie zbyt cudownie. Pokiwała głową. - To może akurat dobrze. Wam też przyda się jakiś urlop mózgowy, poza tym... nie pakujcie się w nic na razie - to nie była prośba, raczej coś w rodzaju polecenia. Westchnęła ciężko.
- No dobra, w dużej mierze to twoja wina, ale my też zareagowałyśmy może zbyt pochopnie? Nie wiem, to i tak już bez znaczenia - stwierdziła, przenosząc powoli wzrok na Jasona. - Nie powinieneś więcej tutaj przychodzić, wiesz o tym, prawda? Wściekną się gdy się dowiedzą - powiedziała cicho, przymykając powieki i położyła obie dłonie na swoim brzuchu. - Co ciekawego robiłeś w tym czasie? - zapytała spokojnym tonem. Kusiło zapytać, czy już kogoś przeruchał, ale ostatecznie pohamowała siebie i swoje hormony
właściciel
Rapture
belltown
– No wiem, masz rację. To bez znaczenia. Ale chciałem cię zobaczyć. Musieliśmy was obie zobaczyć z Markiem i wiedzieć, że jesteście w miarę całe i zdorwe. Może już nie wdawajcie się tylko w bóki, co? – musnął teraz jej policzek lekko dłonią i odetchnął głęboko.
– Ja? Nic. Siedziałem na dupie, lamentowałem Charlesem, samo życie – uśmiechnął się lekko, bo istotnie, tak było!
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Przez to, że mam tutaj tyle czasu i nie mam czym sobie zawrócić głowy, to niestety też myślałam o tym, że chcę cię zobaczyć - widać było, że niezbyt chętnie to mówiła, ale... no tak było. Martwiła się tym, że po prostu Ben ich mocno dojeżdża za karę, nie? - Postaramy się - stwierdziła, bo przecież celowo się z nikim nie biły, halo!
- To może nie lamentuj, tylko zacznij szukać architekta do zaprojektowania pokoju dla naszej córki. Musisz ogarnąć temat podwójnie, bo do swojego i mojego mieszkania - stwierdziła, przesuwając teraz palcami po jego dłoni, którą muskał jej brzuch i delikatnie zawędrowała nimi wyżej, do jego przedramienia. - Połóż się koło mnie i przytul - mruknęła cicho, otwierając oczy i lustrując go wzrokiem. Potrzebowała przytulenia, takiego prawdziwego przytulenia totalnie, bo wiadomo że na normalnych widzeniach średnio dało się to zrealizować, nie?
właściciel
Rapture
belltown
– To dobrze, że cieszysz się na mój widok – puścił jej oczko i uśmiechnął się lekko. – Och, ale jeszcze jest trochę czasu, nie? W sensie nie musimy się z tym śpieszyć? – bo zestresował się teraz okropnie, że będzie musiał pokoik urządzać. O kurwa mać, masakra.
Zaraz jednak posłusznie się do niej przytulił, opierając brodę na jej ramieniu i obejmując czule. No cholernie tęsknił za nią – za nimi obiema. : c
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Nie powiedziałam, że się cieszę. Powiedziałam, że myślałam o tym, że chciałabym cię zobaczyć. Nie dodawaj sobie - musnęła palcami jego brodę, patrząc na niego troszkę z rozbawieniem gdy zobaczył ten stresik w jego oczach przy temacie urządzania pokoiku. - Jest, ale tobie to zajmie więcej czasu niż mnie, dlatego zacznij się powoli za to zabierać. Urządź chociaż ten u siebie, do mnie wyślę Camille albo coś - wywróciła oczami. Niech się pan tata zmotywuje, nie wiadomo czy sam z dzieckiem nie będzie, nie? Kiedy ją przytulił, przekręciła się na bok, wsuwając nogę między jego nogi i wtuliła się w niego całym ciałem, wzdychając ciężko. Delikatnie złapała go za podbródek tak, żeby podczas tej bliskości móc patrzeć mu w oczy i zaczęła delikatnie gładzić palcami jego policzek.
- Będzie dobrze, nie martw się - uśmiechnęła się delikatnie. - Tylko nie róbcie nic głupiego. Nie podpadajcie już bardziej chłopakom, bo nie możemy was bronić stąd - mruknęła z lekkim rozbawieniem, palcem teraz lekko go tykając w nos. I jak będą chcieli ich zajebać, to też nie będą mogły pomóc