WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Charles & Lily

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Będziemy ci we wszystkim pomagać - dodała jeszcze, już w imieniu swoim i Charliego, bo wiedziała, że tak będzie. Jeśli będzie chciała iść na imprezę - któreś z nich na pewno maluchem się zajmie, prawda? To samo przy chodzeniu na studia, cokolwiek... dadzą radę. Pokręciła głową na słowa Vittorii i teraz ją za łapkę też wzięła, ściskając mocno. - No coś ty, zostań. Zaraz nam coś ogarnę do jedzenia -puściła jej oczko. Traktowała Vi trochę jak swoją mimo wszystko, bo znały się z Nessie od lat i razem dziewczynki się jednak wychowywały, nie?
- Myślę, że jeśli ma to powiedzieć na żywo, to powinna zrobić to sama. Bez nas - wymownie spojrzała na Charliego. Rozumiała jego instynkt tatusia dziewczynki, ale bez przesady, to rozmowa George'a i Camille :lol: - Ale potem od razu zadzwoń i powiedz jak poszło. Tak czy siak, będzie dobrze, skarbie - puściła jej oczko, podnosząc się z kucek i wzięła głęboki oddech. - Charlie, pomożesz mi w kuchni? - rzuciła, idąc istotnie w tamtym kierunku i zakładam, że poszedł za nią, wiec od razu oparła się rękoma o blat.
- Ja pierdole. Przecież to jest pierdolony dramat, Charles - powiedziała szeptem, musząc od razu wylać ten napływ emocji :lol: - Powinniśmy gówniarza zakopać głęboko pod ziemią, ale wtedy też do dupy, bo jednak jest ojcem naszego wnuka... kurwa, będę babcią - pacnęła się w czoło i dopiero teraz zrozumiała co czuła jej matka, gdy przyszła z tą samą informacją :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Jasne, że tak – pokiwał głową Charlie, bo jednak dzieci kochał i nie widział żadnego problemu w zajmowaniu się wnukiem. Kurwa wnukiem. Ja pierdole, właśnie do niego powoli dochodziło, że będzie dziadkiem i aż trochę pobladł. :lol:
– Okej, mogę ci pomóc, ciociu – uśmiechnęła się Vi, ale jednak siedziała cały czas z Cami, delikatnie ją obejmując i gładząc po pleckach pokrzepiająco – pewnie tak zresztą spędziły większość weekendu. :lol:
– Myślę, że jednak powinniśmy być przy tej rozmowie – mruknął cicho, bo chętnie by gnoja dojechał, gdyby powiedział coś nie tak. :lol: – Ech, no zrobisz jak uważasz, Cami – powiedział spokojnie, ale zaraz pokiwał głową, bo w zasadzie wiedział, że dużego wyboru nie miał. :lol:
– No przecież ja to wiem, Lilianne – westchnął ciężko, wyciagając z lodówki jakieś rzeczy na pancakesy. – Mogę to rozważyć, Ben mi pomoże – puścił jej oczko z rozbawieniem, ale do śmiechu mu nie było. – A ja dziadkiem. Ja pierdole – westchnął ciężko i teraz objął ją ramieniem i musnął ustami jej czoło. – Damy radę – powiedział spokojnie, pocierając jej drobne ramionko dłonią.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie, luz. Posiedźcie, my ogarniemy - jasne, że oni ogarną, bo Lily czuła jak jej mózg niemalże ma eksplodować od napływu informacji i musiała wyjść do innego pokoju, wylać te emocje do Charliego i potem wrócić żeby móc dalej wspierać swojego kaszojada, który zaraz miał mieć również kaszojada. Kurwa, niedobrze.
- Nie - powiedziała poważnym tonem, chcąc dać mu do zrozumienia że nie miał absolutnie niczego do powiedzenia w tym temacie i miał się nie wtrącać :lol: Otworzyła lodówkę i nalała sobie wina do kieliszka, opróżniajac go na raz. Chuj w tą chemię, która miała jakoś za niedługo zacząć. Potrzebowała alkoholu.
- Nie mam pojęcia, jak ona to ogarnie. Camille ledwo potrafi zadbać o samą siebie - mamrotała pod nosem, biorąc głęboki oddech. - Nie no, nie możemy go zabijać. Kocha go, może podejdzie do tego odpowiedzialnie i będą żyć razem długo i szczęśliwie? - od razu się przytuliła do Fairchilda, biorąc kilka głębokich oddechów i musnęła nosem jego szyję. - No damy radę, ale... trochę szkoda jej życia. To nie jest łatwe mimo wszystko, ale nie mam serca jej tego powiedzieć, żeby nie podjęła jakieś głupiej decyzji. Trzeba będzie pilnować żeby jadła, nie jarała, nie cudowała, nie denerwowała się... kupię jej jutro cały karton witamin. Musisz jej pilnować - zarządziła, ale zaraz zmarszczyła czoło. - Jezu, nawet nie mogę jej wziąć do siebie przez tą jebaną chemię - powiedziała ze smutkiem bo czuła, że Cams powinna w tym okresie mieszkać z nią. Była jej mamą, powinna mieć czas i siłęsię nią teraz zajmować, eh.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Charlie również czuł się tak, jakby jego mózg miał zaraz eksplodować, bo Camille sama była dzieckiem. Była typową nastolatką, nieodpowiedzialną, pyskatą i nie miał zielonego pojęcia, jak sobie poradzi z dzieckiem – istotą, która będzie na niej polegała w stu procentach.
– No dobrze – mruknął z lekkim smutkiem, bo wtrącać się nie zamierzał. Tak więc kiedy ona sobie nalała wina, on nalał sobie szklankę tequili i również wychylił na hejnał. :lol: Odetchnął głęboko, bo aż go otrzepało.
– My zadbamy i o nią i o dziecko. Damy sobie radę. We trojkę- uśmiechnął się delikatnie. – No skoro nie możemy… – mruknął nieco naburmuszony. – No lepiej, żeby podszedł, bo jak nie podjedzie to będę musiał go zajebać. Co to w ogóle za imię, George? Tylko zjeby mają takie imię – no chujek mu córkę zapłodnił, więc z zasady typa nie lubił. :lol:
– Będę jej pilnował – obiecał spokojnie, nadal ją do siebie tuląc. – Posłuchaj, jeśli chcesz, między chemiami możesz mieszkać u mnie. W sensie mam sporo wolnych pokojów, możesz sobie wybrać, który chcesz… A byłabyś blisko Cami cały czas, kiedy będzie cię potrzebowala – zaoferował spokojnie, patrząc jej w oczy. Nie chodziło mu absolutnie o jakieś mieszkanie ze sobą z samolubnych względów. Jasne, fajnie będzie mieć ją blisko, ale widać było, ze chodziło mu o córkę.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Posłała mu lekko rozbawione spojrzenie gdy walnął szklankę tequili na raz, ale nie oceniała, jak najbardziej rozumiala potrzebę procentów w organizmie, ale może nie koniecznie chciałaby zerwować szklankę ciepłej tequili :lol:
- W czwórkę. Zakładajmy opcję, że będziemy to robić we czwórkę - powiedziała, marszcząc czoło. Chciała wierzyć, że wielka miłość jej córki nie skończy się wraz z informacją o ciąży, serio. Domyślała się, że to byłby cios stulecia. - Jezusie, Charles, ogarnij tyłek. Nie zachowuj się jak mój ojciec, błagam cię - lekko go z pięści w klatkę piersiową uderzyła, lustrując wzrokiem. - Kochają się. Może nie będzie źle, może... może będą mieć przed sobą piękne, szczęśliwe życie w górze pieluch i kupy - wywróciła oczami. Zapomniał wół jak cielęciem był, nie? - Czułeś się dobrze jak mój ojciec cię tak wzrokiem obcinał? Nie. Nie rób tego samego. Dajmy mu szansę - i jasne, sama gnoja chciała zajebać, ale może nie będzie tak źle! Przechyliła głowę na bok słysząc jego propozycję. Odsunęła się odrobinkę.
- Och, to... wiesz, generalnie to nie byłby zły pomysł - stwierdziła, opierając się o blat wyspy kuchennej. - Tylko moment nie jest dobry. Chociażby przez to, jak to będzie wyglądać w oczach innych. Jason zaraz dojebie sobie ideologii i wszystkim o tym powie, poza tym widuję się czasami z Joshem i to byłoby... dziwne, po prostu - wzruszyła ramionami. Dziwne szczególnie dlatego, że ostatnio dość regularnie ze sobą sypiali. - Najwyżej będę ją do siebie ściągać jak będę wracać do domu - uśmiechnęła się do niego uroczo. Tak bezpieczniej, o :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Wolę zakładać bardziej pesymistyczną opcję i potem miło się zaskoczyć – mruknął cicho, patrząc na nią znacząco. Kiedy jednak poprosiła go, by nie zachowywał się jak jej ojciec, uniósł jedną brew. No cóż, on sam w tym momencie rozumiał jej ojca zdecydowanie bardziej niż komukolwiek by się mogło wydawać. Panie drogi, w tym momencie sam był gotowy iść do ojca Lils i powiedzieć, ze jak ma ochotę mu zajebać, to nadstawi mu oba policzki. :lol:
– Nie, ale chociaż znałem wtedy swoje miejsce, on też powinien – mruknął pod nosem, wzruszając ramionami, nadal średnio zadowolony, nie komentując, że się kochają i będą mieć szczęśliwe życie w górze pieluch i kupy.
– Posłuchaj, naprawdę cię aż tak obchodzi, co dopisze do tego Jason? Poza tym wiem, że sobie nic nie obiecywaliśmy, więc jeśli chcesz spotykać się z Joshem, to też nie widzę problemu, po prostu oferuję, bo wiem, że Camille by się ucieszyła, mając cię obok, a ganianie jej z worem witamin od domu do domu nie ma do końca sensu. Chyba. I jest większa gwarancja że nie zajebie George’owi jak będzie przychodził jak będziesz mnie pilnować – rzucił z rozbawieniem, wzruszając niewinnie ramionami.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- To nie bądź. Nie chcę myśleć o tym pesymistycznie. Chcę myśleć, że będzie jej najcudowniej na świecie i wszystko się ułoży - podparła się pod boki. Lily naprawdę ostatnio próbowała myśleć optymistycznie i nie zamierzała pozwolić mu psuć tej wizji. Poznała George'a i liczyła na to, że będzie dobrze.
- No przestań - westchnęła ciężko, łapiąc go za podbródek, żeby spojrzał jej w oczy. - Jeśli się im ułoży, to jego miejsce jest w naszej rodzinie. Koniec dyskusji - zarządziła. Tak to widziała i dokładnie takiego podejścia chciała od swoich rodziców ale oni jednak mieli więcej powodów żeby Charliego nie znosić :lol:
- Trochę jeszcze obchodzi - przyznała cicho, odrobinę niepewnie na niego patrząc w tym momencie. Chciała, żeby przestało obchodzić, ale... obchodziło. - Ale przemyślę to jeszcze. Zobaczę jak się będę czuć i w ogóle... - wzruszyła ramionami. No lekko mieszane odczucia miała, ale przemyśli to. Nie narzekałaby mając Cami i jego blisko siebie w zasadzie. - Nie możesz mu zajebać tak czy siak - mruknęła lekko marudnie, wywracając oczami i pokręciła z rozbawieniem głową.
- Trzeba jeszcze przemyśleć co jeśli będzie chciała z nim na przykład zamieszkać - zamyśliła się na głos. To też musieli brać pod uwagę i trochę nauczona ich wspólnymi początkami wiedziała, że ciężko będzie młodą od tego odwieźć, nie?

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Też chcę tak myśleć, kurwa, wiesz, że jedyne, czego chcę, to żeby nasza córka była szczęśliwa – powiedział cicho, westchnąwszy mimochodem, bo generalnie widać było w jego oczach okropną troskę o to, jak wszystko się młodej ułoży.
– No dobrze, dobrze, masz rację. Wiem, że masz rację. Będę dla niego miły. Postaram się – powiedział z uroczym, rozkosznym uśmiechem, bo kiedy chciał, to przecież potrafił być słodyczkiem, nie? Uśmiechnął się do niej delikatnie, gdy powiedziała, że jeszcze obchodzi.
– Rozumiem, ale nie robiłabyś tego dla mnie ani dla siebie, tylko dla naszej córki – powiedział spokojnie, bo tak to widział. – Jasne, jak uważasz – wzruszając ramionami, bo nie widział problemu, by sobie to przemyślała ale wywrócił oczami, gdy powiedziała, że nie może mu zajebać. MOŻE JEDNAK TROCHĘ MÓGŁ? :C
– Mam za willą domek dla gości, wstępnie mogliby tam zamieszkać, a potem można im kupić coś ich. Albo od razu damy im jakiś apartament, ale obstawiam, że bez pomocy dla dziecka blisko, Camille wróci szybciej niż się całkiem wyprowadzi – wzruszył ramionami, bo w sumie domek dla gości nie był duży, ale pewnie dwa pokoje, salon, kuchnię i łazienkę miał, więc na początek po remoncie by im na pewno wystarczył.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Wiem, skarbie - delikatnie palcami musnęła jego dłoń. Cóż, to normalne że oboje tego chcieli, dlatego nie było sensu się nakręcać negatywnie, prawda? - Tylko nie uśmiechaj się do niego tak, bo uzna, że jesteś psychiczny - puściła mu oczko, z lekkim rozbawieniem na niego patrząc. Dość często był słodyczkiem, co Lily doceniała ale wiedziała, że i tak coś pójdzie nie tak w tym pierwszym, rodzinnym spotkaniu jeśli do tego dojdzie :lol:
- Dlatego na tym pomyślę - uśmiechnęła się delikatnie. No niech jej tu nie gra dzieckiem w głowie, bo po tym co powiedział miała ochotę się zgodzić od razu :lol: - O, to w zasadzie dobry pomysł. Zapisz, żeby potem w nerwach nam nie uciekło - zaśmiała się cicho. A potem spędzili resztę dnia w towarzystwie swojej nastoletniej ciężarnej i Vittorii.

Dwa tygodnie później była już impreza na cześć cycków Nesty, która zaraz miał je ucinać. Przyszła na przyjęcie z Joshem, bo w sumie dobrze działał na jej duszę i nadal emocjonalnie mieliła przeprowadzanie się do Charliego, ale jakoś jej to nie klikało w głowie. Była już po pierwszym tygodniu chemii i trochę słabo się czuła, miała sporo krwawień z nosa i masę siniaków na ciele, ale próbowała udawać, że jest git. Musiało być. W końcu miała ciężarną córkę, nie? Cami pewnie przyszła z George'em, który okazał się jednak chętny do pomocy i wychowywania maluszka, także wszystko wyglądało dobrze. Aktualnie tańczyła sobie z Joshem do jakiejś wolniejszej piosenki, bo energii nie miała zbyt dużo do szybkich, więc korzystała!
- Skoro Nesta robi imprezę pożegnalną dla cycków, to ja powinnam zrobić dla moich czerwonych krwinek i płytek krwi? - zapytała z lekkim rozbawieniem, patrząc w jego błękitne oczy. Uwielbiała go, serio. Był przystojny, słodki i świetny w łóżku. I potrafił jej od gówien tego świata względnie odwrócić, ah.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

A Josh bardzo chętnie się pojawił na imprezie pożegnalnej cycków Ness, bo zapewne osobiście miał asystować przy ich ucinaniu i późniejszej rekonstrukcji. Był dobrym specjalistą i pewnie dość dokładnie wszystko Nessie przetłumaczył, nie chcąc, żeby się szczególnie stresowała i nawet obiecał, że nowe cycki będą jeszcze lepsze niż te stare. :lol:
Obecnie tańczył z Lily – naprawdę się wkręcił w ich relację, uwielbiał ją absolutnie i położył dłonie na jej biodrach, śmiejąc się cicho, gdy zadała swoje pytanie.
– Jeśli masz ochotę to nie widzę problemu, ale płytek sobie nie ucinasz, ona jednak trochę ucina – zaśmiał się dźwięcznie. – A w zasadzie to ja jej je ucinam, czy to dziwne? – zaśmiał się pod nosem, obracając ją wokół własnej osi delikatnie i z powrotem łapiąc w ramiona.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Cóż, no Lily była mu wdzięczna za to, że pewnie opowiadał o tym wszystkim w pozytywnych barwach, bo wszyscy wiedzieli, że Nesta panikowała, a Lily miała w głowie, że też chciałaby móc sobie uciąć to, co ją zabijało - ale nie mogła odessać szpiku ani zgnieść swoich białych, agresywnych krwinek. Pod tym względem zdecydowanie Nessie zazdrościła, serio.
- Może nie ucinam, ale jest ich coraz mniej. Może jak zrobię im imprezę pożegnalną, to jednak to przemyślą i zostaną? - zażartowała nieco ponuro, wzruszając delikatnie ramionami. Bardzo by tego chciała, ale cóż, jej krwinki wolały być kurwami. Obróciła się istotnie, wpadając mu zaraz w ramiona. Wsunęła nawet ręce pod materiał jego marynarki, trochę ogrzewając się ciepłem jego ciała, bo wchodziła w etap wiecznego marznięcia, ale nie będzie na imprezie poginać w swetrze, nie? - Samo ucinanie nie, ale to, że oglądałeś cycki mojej przyjaciółki jest nieco dziwne. Zwykle nie dzieliłyśmy się facetami - powiedziała z rozbawieniem w głosie, ale widać było, że totalnie żartowała. - Dzięki, że ją wspierasz. Może ty jej dasz radę przetłumaczyć, że to naprawdę nie koniec świata - dodała, gładząc palcami jego plecy przez materiał koszuli.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

Uśmiechnął się delikatnie, gdy powiedziała, że jest ich coraz mniej, musnął jej policzek z czułością i westchnął sobie cicho. W zasadzie rozumiał jej podejście, wiadomo, że trawa zawsze była bardziej zielona tam gdzie nas nie ma, a mastektomia też mimo wszystko na osłabionym organizmie była dosyć ryzykowną i cholernie długą operacją, dlatego nawet Joshy lekko się tym stresował, ale nie chciał, by Ness się stresowała.
– To bardziej powitalną im urządź, bo jak urządzisz pożegnalną, to stwierdzą, że koniec imprezy i mogą się całkiem zawinąć – musnął palcem jej nos i uśmiechnął się delikatnie, chcąc ją rozchmurzyć nieco. – Jeśli cię to pocieszy, oglądałem cycki wielu kobiet, ale twoje są moimi ulubionymi – uśmiechnął się uroczo. – Wiesz, trochę rozumiem jej obawy, mam wrażenie, że wam wkręca, że najbardziej przeraża ją brak cycków, ale w gruncie rzeczy chyba bardziej się boi rekonwalescencji i bycia zależną przez dwa-trzy tygodnie od innych – przyznał zupełnie szczerze, wzruszając ramionami i obejmując mocniej Lils.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Tak zrobię, jak już wejdę w etap remisji - powiedziała spokojnie, próbując brzmieć i czuć się optymistycznie, ale trochę jej tego optymizmu zaczynało brakować, gdy patrzyła w lusterko i widziała, że znowu gorzej wyglądała. Niby nie przejmowała się wyglądem, ale ten wygląd łączył się z innymi rzeczami, nie? Wywróciła oczami z rozbawieniem gdy powiedział, że jej cycki są jego ulubionymi. - Jesteś nienormalny. Ja tu o umieraniu, ucinaniu cycków i całej reszcie gówien, a ty schodzisz do komplementowania moich cycków - zaśmiała się pod nosem, przytulając nieco mocniej do niego. Widziała, że się wkręcił. Miała dar do widzenia takich rzeczy, ale trochę się zaczynała obawiać tego, że sama wkręcić się nie umiała. I nie wiedziała czy blokowały ją uczucia do Jasona, sypianie z Charliem czy to, że miała umrzeć. Coś w jej głowie było nie tak i sama siebie nie rozumiała do końca, eh. - Moim zdaniem, lepiej przemęczyć się dwa, trzy, nawet cztery tygodnie niż nie dożyć najbliższych pięciu lat, huh? - wzruszyła ramionami, wzdychając zaraz cicho.

autor

-

I never meant to hurt you It's just something I do I guess it's not a good excuse
Awatar użytkownika
32
190

chirurg plastyczny

Swedish Hospital

belltown

Post

– Nawet pomogę ci zrobić banner – powiedział z rozbawieniem, patrząc wymownie na ten, który wisiał tutaj z napisem „Ostatnie pożegnanie cycków Ness”. Nie powiem, pewnie trochę go ten napis bawił. Tyci. Minimalnie. :lol:
– Nigdy nie twierdziłem, że jestem normalny. Poza tym, co poradzę, ty zaczęłaś temat cycków – uśmiechnął się do niej uroczo i jakoś tak mimochodem nachylił się nad nią i czule pocałował jej usta. Nie jakoś nachalnie i namiętnie, ale zdecydowanie na tyle długo, by parę osób to zauważyło. Uśmiechnął się do niej lekko, gdy wspomniała, że lepiej się przemęczyć niż nie dożyć pięciu lat.
– Na pewno, ale nawet mastektomia nie daje gwarancji. Mam jednak nadzieję, że w jej przypadku to pomoże. I zrobimy wszystko, żeby operacja poszła gładko – obiecał z uroczym uśmiechem.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Wspaniale, nie mogę się już doczekać - pokazała mu język. Cóż, liczyła na to, że okazje jednak będą mieli, ale nie była tego do końca pewna, nie? - Ale chcę różowy. Koniecznie - dodała z rozbawieniem, delikatnie szczypiąc palcami w bok.
- Może potem poruszę ten temat znowu, jak już będziemy sami - powiedziała z lekkim rozbawieniem i nawet chciała zarzucić jakimś sprośnym tekstem, ale poczuła jego usta na swoich i w pierwszej chwili ten pocałunek odwzajemniła, dopiero po paru sekundach łapiąc co się działo. Delikatnie przerwała, oblizując usta i biorąc głęboki oddech. - Josh... rozmawialiśmy o tym - powiedziała cicho, ale nie patrzyła na niego z jakimś żalem czy złością, po prostu chciała żeby szanował to, czego chciała. Nie chciała się afiszować żadną relacją, nie po tym jak wyszło z Jasonem, Ronem i Charliem w ostatnich miesiącach. - Cams nie znosi najlepiej moich romantycznych relacji, nie chcę jej denerwować w ciąży. Ani słuchać potem głupich gadek od innych - wyjaśniła ostrożnie. Kątem oka widziała też, że Charlie na nich patrzył i też było jej dziwnie. Była ciekawa, czy kiedykolwiek nie będzie dziwnie przy nim całować kogoś innego :lol:
- Tak czy siak, dzięki - uśmiechnęła się uroczo, próbując nie psuć sobie humoru tym buziakiem, ale trochę jednak popsuła. Pierdoleni faceci, meh :lol:

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”