WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Thea & Jay & Sam
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
Wróciła kilka dni temu do Seattle i w ogóle jej to nie cieszyło; nie mogła płynąć tutaj tak mocno w Miami, doskonale o tym wiedziała i naprawdę próbowała ograniczyć wszystkie możliwe używki - nie piła już trzeci, może czwarty dzień, ale odstawienie kokainy w ogóle jej nie wychodziło. Od wczoraj próbowała załatwić COKOLWIEK, ale wszyscy możliwi dilerzy do których miała dostęp odmówili jej sprzedaży jakichkolwiek narkotyków. Czy dostała kurwicy? Nie. Na początku sobie wmawiała, że okej, to może lepiej, ale teraz, od jakichś kilku godzin niemalże po ścianach chodziła, bo jej organizm zupełnie inaczej odczuwał ten brak, niż chciałaby głowa. Nie zadzwoniła do Poppy ani do Sama (bo chyba nie bardzo chciała się do tego punktu, w którym była przyznawać) ale zadzwoniła do Jasona, żeby jej coś podrzucił. I kiedy na niego czekała, to łaziła jak opętana w tą i z powrotem po gigantycznym salonie w swoim apartamencie. Dźwięk dzwonka do drzwi brzmiał jak wybawienie - wręcz wpadła Jasonowi w ramiona, gdy tylko drzwi mu otworzyła.
- Dziękuję, tylko nie mów nic Poppy, wyłapałam, że to chyba jej zasługa, że wszyscy mnie olewają, a nie mogę się dzisiaj skupić. Mam od cholery pracy i bez tego mój mózg nie zatrybi - zaczęła mamrotać, odsuwajac się od niego i od razu zapewne wyłapała minę, która wcale jej się nie spodobała. - Przywiozłeś, prawda? - i nagle cały ten mood chochlika z niej uleciał, a ona patrzyła na niego kurewsko poważnie. Bo jeśli nie... to po co tu przyszedł? Nie był jej w tym momencie do niczego innego potrzeby. Chciała jednej, konkretnej rzeczy. Kurwa.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
Potem jednak uświadomił sobie, jaką krzywdę by jej tym zrobił. Wiedział doskonale, że odstawienie nie mogło być niczym przyjemnym, a organizm Tee musiał być po prostu na głodzie. I nie chciał robić jej krzywdy nawet za cenę rzucania w niego czym popadnie. W jej drzwiach pojawił się doś szybko i widząc jej reakcję, objął ją mocno ramionami, ciesząc się tą bliskością, chociaż wiedział, że radoś Tee nie potrwa długo. Może dlatego chciał się tym nacieszyć?
– Tee… Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko, ale to… Nie chcę niszczyć ci życia bardziej niż je zniszczyłem, skarbie – powiedział cicho, patrząc na nią znacząco. No nie chciał, ech.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- Och, zdecydowanie wszystko. Dla mnie też pewnie wyruchałeś Anę i pozwoliłeś się pocałować tamtej piździe na weselu mojej kuzynki. Umiesz zrobić wszystko czego nie potrzeba, ale jak cię o coś proszę to już nie? - zrobiła krok w tył, nadal go mierząc wzrokiem. Jej bulwers rósł do rozmiarów niemalże kolosalnych, co widać było na pewno po jej twarzy. - Co jest z tobą, kurwa, nie tak? Wcześniej nie sprawiało ci to problemu. No wiesz, przynoszenie czegokolwiek do domu albo branie razem. Czym się to różni od aktualnej sytuacji? - wysyczała niemal, podpierając się pod boki i pokręciła z niedowierzaniem głową. - Dobra, wypierdalaj - machnęła ręką w kierunku drzwi, odwracając się do niego tyłem i podreptała do kuchni, nalewając sobie od razu wody do szklanki. Usiadła na blacie, masując sobie intensywnie skronie. Bolała ją chyba każda komórka jej ciała, ba - miała wrażenie, że nawet cebulki włosów ją bolą. Zrobiłaby wszystko choćby dla oksykodonu, kurwa.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
– Wiesz doskonale, że to nie tak… Prosisz mnie o jedną rzecz, której zrobić dla ciebie nie mogę – odparł ze smutkiem, bo chciał jej ulżyć, serio. Ale nie mógł zrobić tego w ten sposób, bo po prostu się o nią cholernie martwił. Obawiał się, że znowu przedawkuje, że coś jej się stanie i nie mógłby sobie tego wybaczyć.
– Nie sprawiało, ale różni się wszystko. Bo wiem, co się stało. Bo wiem, że to może cię zniszczyć na wszelkie możliwe sposoby, a to ostatnie, czego bym chciał. Nie darowałbym sobie, gdyby cokolwiek ci się stało – odparł, patrząc jej w oczy, ale pokręcił uparcie głową, gdy kazała mu wypierdalać, krok w krok za nią do kuchni idąc.
– Nie zostawię cię. Zostanę z tobą. Przejdziesz przez to – powiedział cicho. – A ja ci pomogę jak tylko będę umiał – dodał jeszcze, bo wiedział, że to pomaganie oznaczało bycie workiem treningowym, ale uznał, że jakoś to zniesie.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- Całkiem zabawne, że to mówisz - zacisnęła usta, mnąc materiał swojej jedwabnej koszulki na wysokości biodra. - Ale to wiele tłumaczy. Zdradziłeś mnie, bo o wierność nie poprosiłam. Kurwa, ale ze mnie idiotka - pacnęła się w czoło i nawet uśmiechnęła, ale dość szybko jej ten uśmiech przygasł.
- Nic mi się nie stanie. TERAZ SIĘ DZIEJE - wydarła się w końcu, ale już w drodze do kuchni. Jasne, że się działo. Czuła się jakby stado słoni po niej przebiegło. Albo jakby wpadła pod tramwaj. Nie było nawet fragmentu ciała który jej nie bolał. Nawet stawianie stóp przyprawiało ją o ból i zupełnie nie wiedziała jak sobie z tym poradzić. Przymknęła powieki, kiedy wszedł za nią do kuchni.
- Nie chcę cię tutaj. W ogóle cię nie chcę. Wynoś się z mojego mieszkania - wycedziła przez zęby, przyciskając mocno całe dłonie do głowy. - Ty chcesz mi pomóc? Pierdolony diler będzie ze mną rozmawiał o pomocy w tym temacie? Jaja sobie chyba robisz - usiadła bokiem na blacie, nogi podkulając pod brodę i obejmując je ramionami. - Wypierdalaj. Stąd. Z mojego życia. Całkowicie - oparła na kolanach czoło, próbując opanować drżenie całego ciała. No i po jej było to dzwonienie? Teraz ją tylko wkurwiał.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
– Zabawne? Czemu zabawne? – spytał spokojnie, przechylając głowę. W zasadzie nawet nie zwracał uwagi na to, jak była ubrana, bo jednak to było ostatnim z jego trosk. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią, gdy powiedziała, że teraz się dzieje.
– Dzieje się, bo przez miesiąc imprezowałaś i twój organizm to czuje, ale… Przestanie się dziać, tylko musisz to przetrwać – powiedział cicho, łagodnie, patrząc na nią z olbrzymią troską i miłością. Westchnął mimochodem, patrząc jej w oczy.
– Domyślam się, że mnie nie chcesz, ale jest jak jest – odetchnął głęboko. – Nie jestem płotką i dealerem. Ale tak, będę z tobą rozmawiał o pomocy w tym temacie. Mogę też zadzwonić po Poppy albo Sama – ostatnie imię mu z trudem przyszło do wypowiedzenia, ale wiedział, że Sam na pewno sobie lepiej z tym poradzi. Ale chciał ją najpierw zobaczyć i wesprzeć osobiście.
– Wiesz, że nie wypierdolę – dodał spokojnie, patrząc na nią, ale się nie zbliżał na razie, bardziej zastanawiał, jak realnie może jej pomóc, bo nigdy jej w tym stanie nie widział.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- Zabawne, bo jesteś pierdolonym chujem. I najważniejszej rzeczy dla mnie zrobić i tak nie umiałeś - rzuciła, wzruszając ramionami. Tak było, nie kłamała. Na trzeźwo, czysto i na nie-głodzie umiała to oczywiście ładniej w słowa ubierać, ale teraz trochę nie miała na to energii i przede wszystkim ochoty.
- Wyglądam na kogoś, kto ma ochotę to przetrwać? - zapytała z lekkim niedowierzaniem. Nie wyglądała i zdecydowanie się tak nie czuła, cóż. Zaczynała mieć go za kompletnego debila gdy mówił do niej tak łagodnym tonem. Jakby była uzależniona. Nie była przecież. Po prostu... po prostu tak wyszło. Czy coś. - To skoro się domyślasz, że cię nie chcę, ja to potwierdziłam, to co tutaj do kurwy nędzy robisz, Jason? - no bardzo prosta matma, nie? - No tak, sorry. Ty zajmujesz się szerszym polem rozprowadzania narkotyków. łapki masz czyste - zatrzepotała rzęsami, ale aż zachłysnęła się niemal powietrzem gdy usłyszała imię swojej siostry. - Jeśli zadzwonisz do Poppy, to urwę ci jaja. Przysięgam. Nie masz prawa jej o tym powiedzieć - aż się wyprostowała w tym momencie i wymierzyła w niego palcem. Drugą dłoń zacisnęła na brzegu blatu na którym siedziała.
- Dlaczego? Powiedziałeś, że jedyne czego nie możesz dla mnie zrobić, to przywieźć mi towaru. Więc wypierdalać możesz. Mogę ci nawet ubera zamówić i dorzucić jakąś kurwę w pakiecie - wskazała dłonią na drzwi.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
– Nie i to mnie martwi – odparł, patrząc na nią z wyraźną troską. Wyglądała jakby zaraz miała umrzeć z głodu, widział, jak jej ciało drżało i był absolutnie przerażony, ale twardo stał w kuchni, dość blisko, ale nie na tyle, by jakoś naruszać jej przestrzeń osobistą.
– Stoję. Oddycham – odparł z lekkim sarkazmem na jej pytanie, co tutaj w zasadzie robił. – Nie mam prawa jej powiedzieć, ale oboje wiemy, że powinna wiedzieć. Chciałaby być na pewno tu przy tobie. Ale skoro ty jej tu nie chcesz, to mogę zadzwonić po Sama – zaoferował, bo o nim niczego nie powiedziała, żeby nie mógł dzwonić, right?
– No cóż, nie mogę też wypierdalać. Nie zostawię cię samej w takim stanie, nie powinnaś być teraz sama, Tee – odparł cicho, spokojnie, ignorując cierpliwie słowa o kurwie w pakiecie, bo generalnie taka taktyka wydawała mu się najlepsza.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- To niech cię nie martwi. To nie twój problem - powiedziała cicho. Ona miała wrażenie, że naruszał jej przestrzeń osobistą tym, że w ogóle tutaj nadal stał. Po pierwsze ją wkurwiał, a po drugie... nie lubiła być przy nim słaba. Nigdy. Chociaż też nigdy przedtem słaba przy nim być nie musiała, bo przed jego zdradą żyła sobie w krainie kucyków i jednorożców, pomijając jakieś głupie, typowe dla par kłótnie. Teraz daleko jej było do tęczy i całej reszty, eh. Słysząc jednak ten sarkazm, nie wiele myśląc cisnęła w jego kierunku szklanką z wodą - woda się rozlała, a szklanka stłukła na ścianie obok niego.
- SZKODA - rzuciła, oczami wywracając. Jeszcze będzie sarkazmem sypać, kutasiarz? W dupie mu się do reszty przewróciło. - Nie, nie powinna. Ma dość swoich zmartwień - pokręciła głową, znowu czoło na kolanach opierając. - Nie chcę, żeby mnie taką widział - powiedziała cicho, czując jak ściska jej się coś w gardle w tym momencie. Momentalnie poczuła wyrzuty sumienia. Bo przy Samie próbowała przecież być lepsza, a teraz... teraz zdecydowanie taka nie była. Teraz była w stanie pogryźć do krwi palce gdyby to miało w czymkolwiek pomóc.
- Zabrałeś sobie możliwość bycia moim wsparciem, więc... - wzruszyła ramionami, nagle jakby mięknąc, ale nie do niego, tylko ogólnie życiowo. Znowu się skuliła, mocniej ramionami obejmując.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
– Jasne, że mój problem. Oczywiście, że to jest mój problem – odparł, patrząc na nią znacząco – on przynajmniej uważał, że był to jego problem, bo jak inaczej to mógł nazwać, skoro zasadniczo byli w tym miejscu, w którym byli właśnie prze z niego. I wiedział, że nie lubiła okazywać słabości, przy nim tego nie lubiła, ale był tu i w tym momencie nie zamierzał się nigdzie ruszać, ot co! Uchylił się nieco gdy rzuciła w niego szklanką, ale ze spokojem po prostu zaczął szkło zbierać – te kawałki, które się do tego nadawały w każdym razie.
– Wiem, że wolałabyś żeby mnie nie było, ale jestem – wzruszył ramionami, bo jednak nie zamierzał się ruszać, nadal. – Ale jest twoją siostrą i kocha cię nad życie – westchnął mimochodem. – Chyba już cię taką widział, nie? – zmarszczył brwi, bo skoro był jej sponsorem, to się domyślał, że tak właśnie było.
– Tee, wiem, że zjebałem – powiedział, wyrzucając do śmieci szkło i ignorując, że coś tam mu się w dłoń wbiło i się skaleczył. – Ale skoro zadzwoniłaś do mnie, to będę tym, czym chcesz, żebym był. Niezależnie, czy wsparciem, czy workiem treningowym – odparł spokojnie, ostrożnie podchodząc nieco bliżej niej.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- Ja ją też. I dlatego ma nie wiedzieć. Możesz to zrobić, czy twój upośledzony mózg nie wytrzyma? - zapytała zgryźliwie, ale pokręciła głową na jego słowa. - Nie. W takim stanie nie - bo gdy się poznali jak była na odwyku, jej organizm tak chujowo się nie zachowywał. Ale sporą część na początku też przespała, bo pewnie to przedawkowanie mocno ją fizycznie jednak dojechało. Wzięła głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć. Finalnie jednak z blatu zeskoczyła, trochę ignorując to że mogła wleźć w jakieś szkło i podeszła bliżej niego.
- Nie, zadzwoniłam do ciebie, bo chciałam żebyś przywiózł mi towar. Gdybym chciała emocjonalnego wsparcia, zadzwoniłabym do Sama. Miałeś mi przywieźć ćpanie. Nie przywiozłeś, możesz wyjść - powiedziała spokojnie, ale patrzyła mu wymownie w oczy. Nie do końca tak myślała, ale trochę by chciała tak myśleć. I bardzo chciała żeby poszedł w cholere w tym momencie.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
– Okej. Nie powiem jej – powiedział, patrząc jej w oczy. – Cóż, w takim razie ja będę przy tobie, niezależnie od twojego stanu – odparł dość twardo, bo tym bardziej, skoro nie była wcześniej sama w tym stanie, zostawiać jej nie zamierzał, bo domyślał się, że w takim razie była wtedy na odwyku. Odetchnął głęboko.
– No ale nie zamierzam wychodzić. Zamierzam posprzątać to szkło, żebyś się nie skaleczyła, ale nie zamierzam cię tu zostawiać samej na zejściu – odparł spokojnie, po wytarciu podłogi idąc do szafki, w której trzymała szufelkę i zmiotkę i zaczął zgarniać pozostałe szkło, ignorując krwawiącą dłoń. Cóż.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- Boże, ale czy ja mam wadę wymowy? - aż westchnęła ciężko. Tak szczerze, to miała ochotę wstać i go pobić i za fraki ciągnąć do drzwi, ale generalnie przy samej różnicy wzrostu i wagi wiedziała, że to nie ma najmniejszego sensu. W tym momencie męczyło ją nawet oddychanie.
- W chuju mam to szkło - stwierdziła i nawet wyrwała mu szufelkę z dłoni, dopiero teraz zauważając, że krwawił. Złapała go za rękę, patrząc najpierw na zranienie, a potem przeniosła wzrok na jego twarz. - Więc zadzwoń po Sama, wolę siedzieć z nim niż z tobą - stwierdziła, nie pozwalając sobie nawet na minimalnie drgnięcie kącików ust. Dawno nie była tak poważna. - I przemyj to. W szafce obok lodówki są plastry. - puściła jego dłoń, ale nie odsuwała się tylko czekała aż zrobi to co mu każe, bo ta rana ją zmartwiła, ale zdecydowanie nie zamierzała tego opatrywać za niego. Nawet jakiś głosik w jej głowie miał teraz flow pod tytułem Dobrze tak chujowi
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
the highlands
– A to na pewno, masz rację – westchnął ciężko. Inna sprawa, że miał nadzieję, że kochać go wcale nie przestanie, bo on mimo, że skrzywdzil ją okropnie, to kochał ją nad życie i liczył chyba na to, że będzie mógł być przy niej, dla niej i że jeszcze będą w stanie cokolwiek z tego zbudować, ach. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią, gdy spytała, czy ma wadę wymowy.
– Nie, ale też wiem, w jakim stanie jesteś – odparł, bo nie zamierzał twardo zostawiać jej samej. Odetchnął głęboko – Domyślam się, że masz je w chuju, którego mentalnie masz większego ode mnie, jak już to zostało ustalone, ale nie chcę, żebyś się skaleczyła – odparł spokojnie, ale gdy go złapała za dłoń, zmarszczył brwi.
– Okej, posprzątam i zadzwonię po Sama – powiedział, chociaż trochę go to ubodło, serio. Westchnął cicho. – Nic mi nie będzie – dodał, gdy powiedziała, żeby to przemył, bo nie zamierzał teraz się tym zajmować. Wyciągnął dłoń po szufelkę i pewnie gdy mu ją oddała, to znów wziął się za sprzątanie.
Dealer sztuki
i była kokainistka
belltown
- Żyję, nie zamierzam się też zabić. Opcjonalnie umrę bo mam wrażenie, że za chwilę eksploduje mi głowa. Chyba zacznę nawet na to po cichu liczyć - mruknęła z ironią. Myśli samobójczych nie miała do tej pory, ale będąc w tym stanie śmierć wydawała jej się czymś całkiem przyjemnym. - Skaleczenie w tym momencie to mój namniejszy problem - prychnęła, ale widziała po jego twarzy że go to ubodło i normalnie miałaby kurewskie wyrzuty sumienia, ale teraz... nie miała ich wcale. Wkurwił ją, nie przywiózł niczego co mogłoby jej ulżyć, więc sam był sobie winien, prawda? - Nie no nic, ale zaplamisz moją podłogę krwią. - finalnie zatem pudełko z plastrami wyjęła i rzuciła nimi w jego stronę. - Opatrz to. Teraz - zarządziła, na palcach przechodząc wśród odłamków szkła i podreptała do salonu, żeby usiąść na kanapie. Drżącymi palcami odpaliła papierosa i zaczęła liczyć w głowie do stu. Albo jeszcze dalej. Zaczynała marznąć, kurewsko i czuła jak serce wali jej tak, jakby miało się wyrwać z piersi. Dlaczego zejśc musiało być tak chujowe, a haj był tak cudowny? Eh :c