WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Jay, Tee, Sam

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

- Są najważniejsze - stwierdziła, trochę smutno, bo za Vi i Poppy oddałaby życie, totalnie. Kiedyś miała podobnie z Jasonem, ale teraz... już sama nie wiedziała co robić i myśleć. - Wielki i potężny, tak sobie zapiszę twój numer telefonu - mruknęła pod nosem z lekkim rozbawieniem, ale zaraz znowu spoważniała, słuchając jego słów. Nie, żeby nie miał racji. - Nie chcę już w ogóle żadnego życia. Czuję się chujowo - przyznała cicho, ledwie słyszalnie, bo jej dusza była w takim stadium udręczenia, jak chyba nigdy w życiu, serio. Pokiwała jedynie głową na jego pytanie czy pierwszy raz wciągnęła - no pierwszy, inna sprawa, że może gdyby się nie napiła, to by pohamowała się przed wciąganiem, eh.
- Nie chcę z nim rozmawiać. W ogóle nie wiem czego od niego już chcę - bo o ile wydawało jej się, że da radę tamto pominąć, to jednak jej odjebało maks dzisiaj, nie? - Nie chciałabym, żeby zrobił ci krzywdę. Poza tym, dostałby pewnie szału jakbym stanęła po twojej stronie - a prawdopodobnie właśnie tak by zrobiła, cóż. Zaraz pewnie dojechali na miejsce i weszli na górę, do jego mieszkania. Poprosiła o coś na przebranie i teraz przydreptała do salonu, siadając na kanapie obok niego i bez większego przemyślenia wpakowała się mu pod ramię, przytulając do jego boku. - Przepraszam, że cię wyciągnęłam o tej godzinie, serio - mruknęła cicho, bo istotnie, głupio jej było maks nadal. - Ale cieszę się, że cię poznałam, wiesz? - dodała, patrząc na niego z niewinnym uśmiechem. No cieszyła, chociaż na początku nie była zachwycona z tego, że jakiś obcy ziomek ma jej za wsparcie robić :lol:

autor

-

Summer days drifting away, but oh those summer nights
Awatar użytkownika
35
190

psychiatra

prywatny gabinet

belltown

Post

Pokiwał głową na jej słowa o tym, że dziewczyny są dla niej najważniejsze. Widząc, jak Poppy dbała o siostrę, nie miał nawet cienia wątpliwości, że działało to w obie strony. Pewnie w czasie, w którym Tee nie mogła się kontaktować Popps okrutnie to przeżywała. Zaśmiał się cicho. – Potem to sprawdzę – powiedział, patrząc na nią z ukosa. – Wiem, a będzie jeszcze gorzej, jak zacznie z ciebie schodzić. Ale przetrwasz to. Jesteś silna – powiedział, pokrzepiająco muskając palcami jej dłoń. On przetrwał, więc ona też musiała, nie? – Tym bardziej, że jeden penis i kilka kresek nie są warte oddania życia i na przykład przegapienia jak Vittoria dorasta, nie? – wzruszył ramionami, trochę pod włos ją w tym momencie biorąc. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią z troską.
– Wydaje mi się, że chcesz z nim rozmawiać, tylko po tym wszystkim nie do konca wiesz jak – powiedział z lekkim smutkiem, bo jednak był psychiatrą i wiedział, jak to często działało. – Nic by mi nie było – dodał, wzruszając lekko ramionami, bo naprawdę tak uważał. W mieszkaniu dał jej jakąś swoją bluzę, wiedząc, że potem będzie jej pewnie zimno. Do tego dał jej ciepłą herbatę i westchnął cicho, obejmując ją ramieniem.
– Możesz dzwonić o każdej porze, Thea, od tego jestem. Tyle, że wolałbym, zebyś do mnie dzwoniła zanim wciągniesz, a nie po fakcie – przyznał cicho, wzruszając ramionami. – Bo jednak jestem od tego, żeby temu zapobiegać – dodał ze smutnym uśmiechem. – Ja też, całkiem cię polubiłem – wzruszył ramionami niewinnie. Taka była prawda.

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

[...]

Thea spędziła cały tamten wieczór w towarzystwie Sama, rano kacowała i umierała u niego na kanapie a potem pojechała na rodzinne przyjęcie z emocjonalną udręką. Ignorowała Jasona całą imprezę, bo nie miała najmniejszej ochoty na jakikolwiek kontakt z nim - potrzebowała odsapnąć, odetchnąć i... znowu poskładać się w całość, chociaż szło jej to topornie, serio. Trochę pomagała obecność Sama, dlatego na dzisiejszy wernisaż wyciągnęła go ze sobą. Jasne, może to było odrobinę słabe wobec Jasona, bo przyjęcie organizował ich wspólny znajomy, ale odmówić nie chciała, iść z Whiteleyem też nie miała ochoty a sama to juz totalnie by tego wieczoru nie zniosła :lol: Bailey poszedł załatwić im jakieś bezalkoholowe drineczki, a ona stała w tym momencie przed jednym z obrazów, gdy kątem oka zauważyła Jasona stającego obok.
- Ten podoba mi się najbardziej - powiedziała spokojnym tonem, ale zaczęła nerwowo bawić się zapięciem swojej kopertówki. Nadal nie miała weny na rozmowy - w każdym razie nie z nim.

autor

-

What if I gave you everything I got, what if your love was my one and only shot, what if I end up with nothing to compare it to? What if I never get over you?
Awatar użytkownika
33
191

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

the highlands

Post

Jay niechętnie pojawił się na wernisażu, oczywiście pod jego okiem widniała nadal piękna pizda, którą próbował zakryć jakimś korektorem, ale poszło mu słabo, bo umówmy się – makijaż to nie był raczej jego chleb powszedni ani mocna strona, nie? Tak czy siak, mierziło go, że Tee go olewała na rodzinnym przyjęciu, tak więc liczył na to, że uda im się porozmawiać właśnie dzisiaj. Ale przyszła z tą pizdą spod klubu, która pizdę pod okiem mu zafundowała. Głupi chuj. Mimo to, gdy odszukał ją wzrokiem – co nie było trudne, bo wyglądała najlepiej z całego tłumu ludzi – podszedł do niej powoli, przyglądając się obrazowi.
– Jest absolutnie zachwycający, ale nie tak bardzo jak ty. Pięknie wyglądasz, Tee – odparł z delikatnym uśmiechem, przenosząc na nią wzrok. – Porozmawiamy? Na osobności? – poprosił, tym razem całą sylwetkę kierując w jej stronę i uważnie lustrując ją wzrokiem. Chciał ją przeprosić. A obraz – zanotował, że jej się podobał i zamierzał go nazajutrz z rana wysłać do jej domu.

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

- Dzięki - rzuciła tylko, ale wyglądała tak olśniewająco tylko dlatego, że pizda którą ruchał nie umiała się bronić ani bić i o ile Tee roztrzaskała jej porządnie twarz, to panienka nie zrobiła jej nic oprócz zostawienia kilku śladów paznokci na ramieniu. Swoją drogą, Thea miała tak mocno obite kostki, że dzisiaj przyszła pewnie w jakichś jedwabnych, czarnych rękawiczkach żeby nie rzucało się to aż tak w oczy chociaż i tak pewnie sporo zebranych tutaj wiedziało, nie? Sama powoli odwróciła się do niego przodem i odetchnęła głęboko. - Jay... nie sądzę, żeby to było odpowiednie miejsce na jakiekolwiek poważniejsze rozmowy. Poza tym, Sam poszedł tylko po coś do picia i zaraz wróci, więc... - wzruszyła delikatnie ramionami, ale przechyliła lekko głowę na bok, przyglądając się jego twarzy.
- Próbowałeś użyć korektora? - zapytała z wyraźnym rozbawieniem w głosie, łapiąc go za podbródek. - Przez to bardziej widać - pogładziła kciukiem przestrzeń pod jego dolną wargą, ale kiedy zrozumiała co robi, zabrała dłoń i spuściła wzrok. Czuła, że powinni dać sobie na wstrzymanie tak długo jak ona nie poukłada wszystkiego w swojej głowie, bo to co wydarzyło się kilka dni temu zdecydowanie ułożone nie było, nie?

autor

-

What if I gave you everything I got, what if your love was my one and only shot, what if I end up with nothing to compare it to? What if I never get over you?
Awatar użytkownika
33
191

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

the highlands

Post

– To sama prawda – wzruszył delikatnie ramionami – nie kłamał, wyglądała absolutnie zachwycająco, a on wpatrywał się w nią jak obrazek – nie wiedział, co nim kierowało, że przeruchał Anę, ona była o stokroć mniej ładna, zgrabna i do tego całkowitą idiotką. No, ale – stało się i ponosił za to konsekwencje, nie? Bo musiał. Niestety. Odetchnął głęboko i spojrzał na jej rękawiczki.
– Mocno obiłaś kostki? – spytał z wyraźną troską, a kiedy powiedziała, że nie uważa, by było to miejsce na jakiekolwiek poważniejsze rozmowy, odetchnął głęboko. Nie, żeby nie miała racji – miała ją w dwustu procentach, ale jednocześnie on naprawdę potrzebował pogadać. Potrzebował mieć ją blisko, bo za długo blisko jej nie miał, nie?
– Oh, no tak, Sam. Chyba mocno mu się podobasz – mruknął, wzruszając ramionami, bo widział jak ta pizda na nią patrzyła i zupełnie mu się nie podobało. Kiedy spytała o korektor spojrzał na nią lekko, uroczo zawstydzony.
– Próbowałem. Jak widać, z chujowym skutkiem, ale niestety w makijaż totalnie nie potrafię – wzruszył ramionami i westchnął ciężko. – Możesz mi udzielić lekcji, mogą się przydać w przyszłości – zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami.

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

Widocznie samo to, że była od Any ładniejsza i mądrzejsza niczego nie zmieniało - i tak ją przeleciał. Co prawda, żal Tee do Jasona stopniowo malał, w miarę sobie to wewnętrznie układała, ale nie na tyle, żeby umieć tak po prostu wrócić z nim do normalności.
- Na tyle, żeby wstydzić się przyjść tutaj bez rękawiczek - uśmiechnęła się delikatnie, ledwie kącikami ust i odetchnęła głęboko kiedy powiedział o tym, że podobała się Samowi. Nah, nie możliwe. - Źle to odbierasz. On... jest po prostu przyjacielem. Nie uderzył cię dlatego, że mu się podobam, tylko dlatego, że się o mnie troszczy. To różnica - uniosła nieco wymownie brew w górę, bo dokładnie tak widziała Sama i ich relację. Jasne, nie mogła powiedzieć że nie podobał się jej jako facet, ale traktowała go po przyjacielsku - przynajmniej tak sie jej wydawało w tym momencie.
- Na przyszłość może po prostu nie prowokuj ludzi, żebyś nie musiał używać żadnych makijażowych trików - sama zaśmiała się cicho, ale zaraz odrobinkę spoważniała, zerkając w kierunku baru przy którym stał Sam i uśmiechnęła się do niego delikatnie przez ramię, przenosząc po chwili wzrok na Jasona. - Myślę, że chyba za bardzo się pospieszyliśmy ostatnio. Powinniśmy zachować więcej dystansu, to chyba dla mnie trochę za dużo. I za szybko. Co zresztą pokazałam w klubie - nawet z lekkim rozbawieniem to powiedziała, ale miała całkiem smutne spojrzenie w tej chwili.

autor

-

What if I gave you everything I got, what if your love was my one and only shot, what if I end up with nothing to compare it to? What if I never get over you?
Awatar użytkownika
33
191

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

the highlands

Post

Jasne, że ją przeleciał, ale to tylko dlatego, że był naprany i wyćpany jak ostatnia szmata – i jak szmata się zachował, niestety. Generalnie sam do siebie miał okrutny żal, że to zrobił, że ją zranił w ten sposób, ale cóż, musiał z tym żyć i obiecał sobie, że resztę życia spędzi naprawiając to, co tak dokumentnie zjebał. Odetchnął głęboko, gdy odpowiedziała na jego pytanie. Delikatine ujął jej drobną rączkę i ucałował wierzch dłoni odzianej w jedwabną rękawiczkę.
– Och, czyli jest twoim przyjacielem czy coś? Skąd w ogóle się znacie? – spytał spokojnie, bo gość nie wyglądał na kogoś na ich poziomie. Dlatego zastanawiał się, jakim cudem trzymała się z tego rodzaju osobą, nie? W każdym razie, kiedy powiedziała, żeby nie prowokował ludzi, westchnął mimochodem.
– Nie prowokuje – mruknął cicho, bo jednak osobiście uważał, że go nie sprowokował, a reakcja typa była totalnie z dupy wzięta, nie? W każdym razie, odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy. – Dystansu? Nie chcesz ze mną rozmawiać, umawiać się, mieć kontaktu? W sensie… Co to oznacza? – spojrzał na nią lekko zagubiony, ale też delikatnie smutny, bo cholernie za nią tęsknił, no. :C

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

Przeniosła wzrok na dłoń, którą ujął, ale zabrała ją dopiero po tym muśnięciu ustami. Było po niej widać, że go potrzebowała - ale bardziej chyba miała potrzebę ustabilizować samą siebie w pierwszej kolejności, cóż.
- Dokładnie tak - potwierdziła, bo w sumie nazwanie Sama przyjacielem nie było kłamstwem. - Przez Poppy. To długa historia - machnęła dłonią. Wywlekanie w tym momencie kwestii odwyku nie było jej marzeniem, poza tym zdecydowanie wolałaby to zrobić w bardziej przychylnych warunkach. Wywróciła oczami, ale nie odpowiedziała nic na słowa o tym, że nie prowokował. - Bardziej mi chodzi o bycie razem. - przyznała cicho, obejmując się w tym momencie ramionami. - Nie zrozum mnie źle, Jay. Kocham cię, wiesz o tym, ale... nie jestem gotowa na to wszystko. Możemy się widywać i rozmawiać, ale związek to nie jest dobra opcja. Nie teraz - dodała, ale trochę zaczęła tracić w tym momencie pewność siebie. I wtedy, niemalże w idealnym momencie pojawił się Sam.
- Dzięki - powiedziała do Bailey'a, przejmując pewnie jakiegoś super bezalkoholowego drineczka i odetchnęła głęboko. - Zdzwonimy się później, dobrze? Baw się dobrze - uśmiechnęła się delikatnie do Jasona i faktycznie zaraz odeszli z Samem na bok. - Jak zwykle pojawiasz się idealnym momencie - powiedziała z lekkim rozbawieniem, wsuwając rękę pod jego ramię i skierowała się z nim w kierunku dalszej części wystawy. - Moja upośledzona dusza jest ci cholernie wdzięczna za to, że tutaj jesteś - puściła mu oczko, ale istotnie - była mu wdzięczna. Za totalnie wszystko. I chyba nawet nie miała pomysłu jak mu się odwdzięczyć, serio :c

autor

-

Summer days drifting away, but oh those summer nights
Awatar użytkownika
35
190

psychiatra

prywatny gabinet

belltown

Post

Widział, że ona go potrzebowała niemal tak mocno, jak on jej, sceptycznie jednak uniósł brwi, kiedy powiedziała, że poznała Sama przez Poppy. Bo Penelope tym bardziej nie wyglądała mu szczególnie na osobę, która obracała się w tego rodzaju towarzystwie.
– To mi ją opowiedz – poprosił. Gdy jednak powiedziała, że chodzi jej o bycie razem, westchnął cicho, ale pokiwał głową, gdy wspomniała, że chodziło konkretnie o teraźniejszoś. Rozumiał. Chciał nawet coś odpowiedzieć, ale u jej boku pojawił się Sam, który wyczuł, że pewnie Tee jest trochę chujowo na duszy w związku z tym, że rozmawiała właśnie z Jayem.
– Proszę bardzo – uśmiechnął się delikatnie, skinąwszy Jasonowi. – Mam wyczucie – zaśmiał się, gdy Jason się oddalił. – Nie jest aż tak upośledzona – dodał, stając przed jednym z obrazów i upijając trochę mohito virgin. – Czego chciał Jason? – spytał spokojnie, patrząc na nią uważnie. Generalnie lubił spędzać z nią czas, ale widział, że przy Jasonie trochę gasła i koszmarnie się o nią martwil, no. :c

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

Jasne, że było jej chujowo przez rozmawianie z Jasonem, bo trochę gubiła w tym czego chciała od niego i życia - wcześniej, przed tym wszystkim była pewna, że mogłaby z nim spędzić życie, a teraz po prostu mu nie ufała i to trochę nie pomagało generalnie. Pomagał za to Sammy, za co uwielbiała go jeszcze bardziej, ah.
- Jasne, że jest. Już zapomnieliśmy o tym, co się wydarzyło kilka dni temu? - wywróciła oczami, bo dała dupy okropnie i niestety nie dosłownie :lol: - Po prostu chciał porozmawiać, więc chwilę porozmawialiśmy. Nic nadzwyczajnego - zacisnęła palce mimowolnie na jego przedramieniu. Fakt, trochę gasła, nawet jeśli próbowała sama tego nie widzieć. Odetchnęła głęboko, uśmiechając się do niego całkiem uroczo. - Może... w ramach podziękowań za udrękę którą funduję nam obojgu, po wyjściu stąd pójdziemy na jakąś dobrą kolacje? Chyba, że masz jakieś inne plany - zaproponowała, patrząc mu teraz uważnie w oczy i uśmiechając się przy tym niewinnie i przeuroczo. Bo czym złym byłaby taka przyjemna, przyjacielska kolacja?

autor

-

Summer days drifting away, but oh those summer nights
Awatar użytkownika
35
190

psychiatra

prywatny gabinet

belltown

Post

A Sam to totalnie rozumiał – bo jednak wiedział i miał świadomoś, że nadal Jasona kochała, że to nie przechodziło ot tak, nawet jeśli dla niej samej byłoby znacznie zdrowsze odciąć się od tej relacji. Prawda była taka, że odnosił czasami wrażenie, że była uzależniona nie tylko od narkotyków, ale też od samej osoby Jasona, a to nie było dobre w żadnym stopniu.
– Każdemu zdarza się potknąć, ważne, że wiesz jaki jest problem, masz tego świadomość i do mnie zadzwoniłaś – uśmiechnął się do niej delikatnie. – Okej – dodał, nieco nieufnie, zerkając w stronę, w którą odszedł Jason. Westchnął mimochodem, gdy powiedziała o kolacji. – W zasadzie to nie mam, nie wiedziałem, ile będzie to trwało, więc mam dla ciebie cały wieczór – przyznał spokojnie, bo jednak też obawiał się, w jakim stanie będzie, skoro miał tutaj również być Jay.
– Poza tym to żadna udręka, ale myślałaś, żeby go trochę odciąć? Wydaje mi się, że on nie ma na ciebie najlepszego wpływu – zauważył delikatnie, wzruszając ramionami i przechodząc do kolejnego obrazu.

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

Niestety, nie mijało, ale czytała ostatnio jakiś artykuł, że nawet jeśli nie mijało to można było się do tego niemijającego uczucia po prostu przyzwyczaić. Trochę na to liczyła, ewentualnie w drugiej opcji brała pod uwagę, że może przyjdzie moment w którym będzie mogła wrócić do Jasona i nie czuć się... dziwnie.
- Nie rozmawiaj ze mną jak psychiatra - lekko go dźgnęła pod żebra, posyłające odrobinę rozbawione spojrzenie. Nie przyszli tutaj jako pacjent-psychiatra, ani jako ćpun-sponsor przecież, prawda? Zaczynała go zresztą lubić coraz bardziej i naprawdę wolałaby z tego gównianego-czegoś wyjść. - Okej, zarezerwuję nam zaraz stolik w fajnej knajpie - odparła, z lekką radością w głosie, że się zgodził. Radość jednak minęła kiedy wrócili do tematu Jasona. Eh. Zatrzymała się przed obrazem, biorąc głęboki oddech nim się odezwała.
- Myślałam. I właściwie to podczas tej rozmowy z nim zerwałam - wzruszyła ramionami. Nie zerwała z nim wtedy w klubie, ale dzisiejszą rozmowę tak właśnie traktowała. Potrzebowała odpocząć, tak po prostu. - Więc jego wpływ nie będzie miał póki co większego znaczenia - odwróciła głowę w kierunku Sama, uśmiechając się delikatnie. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła :lol:

autor

-

Summer days drifting away, but oh those summer nights
Awatar użytkownika
35
190

psychiatra

prywatny gabinet

belltown

Post

Zdaniem Sama niepielęgnowane uczucia gdzieś tam zawsze mijały i przygasały – mimo wszystko, cała akcja z Jasonem nadal była świeża i zdawał sobie z tego sprawę. Uważał, że gdyby nie miała kontaktu z Whiteleyem, łatwiej jej byłoby emocjonalnie ogarnąć się z tym wszystkim i przyzwyczaić do nowego życia.
– Nie rozmawiam jak psychiatra – wywrócił oczami. No jasne, nie przyszli jako pacjent-psychiatra, ale on jednak trochę jako jej sponsor przyszedł. Chcąc nie chcąc miał z tyłu głowy swoje zadanie, obiecując sobie mentalnie ostatnio, że nie dopuści więcej do tego, w jakim stanie była po ostatniej imprezie w klubie, nawet jeśli naprawdę cholernie ją lubił jako człowieka.
– Okej, tak zrób – uśmiechnął się do niej uroczo. Nieco zaskoczony na nią spojrzał, gdy powiedziała, że z nim zerwała podczas tej rozmowy, ale chyba dlatego, że nie miał świadomości, że ogólnie na tę chwilę ze sobą byli. Jakoś to nie funkcjonowało w jego mózgu chyba. – Okej, skoro tak, to bardzo dobra wiadomość. Lepiej przez pierwszych parę miesięcy nie wchodzić w żadne relacje, bo wiesz, od osoby też się można uzależnić – wzruszył ramionami, upijając trochę mohito.

autor

-

I'll try not to starve myself, just because you're mad at me. And I'll be in denial for at least a little while, what about the plans we made?
Awatar użytkownika
27
159

Dealer sztuki

i była kokainistka

belltown

Post

- Rozmawiasz - sama teraz wywróciła oczami. Jasne, wiedziała, że w pewnym sensie przyszedł tutaj też jako jej sponsor, ale nie chciała żeby zajmował się nią i doradzał jej jakby miała kilkanaście lat. To zdecydowanie było dalekie od powrotu do normalności, prawda? W międzyczasie szybko pewnie ten stolik im faktycznie zarezerwowała, a widząc jego zaskoczone spojrzenie wzruszyła ramionami. Nie mówiła o tym nikomu innemu niż Poppy, ale to pewnie czymś na kształt związku istotnie było, z tymże trwało ledwie kilka dni więc... czym tu się było chwalić? Niczym, biorąc pod uwagę jak to się skończyło.
- Bez obaw, zamierzam być już sama do końca życia - puściła mu oczko. Nie kupowała jednakże motywu uzależniania się od osoby, bo chociaż wiedziała że coś takiego istniało, to nie sądziła że ona od samego człowieka uzależnić by się mogła, nie? A potem jeszcze chwilę pobyli na przyjęciu i faktycznie się ulotnili na kolację. Nie dało się powiedzieć, że Tee nie czuła się dziwnie na kolacji nie pijąc, ale rozluźniła się maksymalnie i teraz popili jakieś świeżo wyciskane soczki i rozmawiali już przy deserze, a Tee totalnie przesiadła się z siedzenia na przeciwko na siedzenie obok i zaraz podeszła do nich jakas urocza blondynka, trzymając się za rączkę z jakimś facetem.
- Och, Sam? Wieki się nie widzieliśmy - wyszczerzyła się do niego, mocniej obejmując faceta. Thea lekko pytająco głowę przechyliła, patrząc z uśmiechem na Sama, a blondynka dalej mówiła: - Co u ciebie? Słyszałam o twoich problemach... no wiesz z czym. I o mamie. Przykro mi - trajkotała dalej, przez co Tee podobała się koleżanka już mniej. - To mój mąż, Mike. Poznaliśmy się kilka miesięcy po naszym rozstaniu i... miłość życia. A twoja koleżanka to... - przeniosła w końcu łaskawie spojrzenie, ale do przyjemnych spojrzeń było temu totalnie daleko. Wyglądała jakby próbowała Tee oceniać. Głupia bladź - to właśnie Thea pomyślała, wyciągając do niej dłoń :lol:
- Thea, narzeczona Sama. A ty to... chyba nigdy o niej nie mówiłeś? - patrzyła na nią z przesłodkim uśmiechem, nadal dłoń w powietrzu trzymając, a drugą położyła na udzie Sama i lekko ją ścisnęła. Come on, znała takie dziwki. I zamierzała jej zdecydowanie humor popsuć :lol:

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „222”