WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & reszta | oddział onkologiczny

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Masz lepsze atuty, Thompson – pokazał jej język w tym momencie, a gdy palcami zahaczyła o jego dolną wargę, westchnął cicho, No miał ochotę ją pocałować totalnie, pewnie, że miał, ale nie chciał zjebać. Odrtchnął głęboko i gdy powiedziała, że to jak wykorzystanie po alkoholu, przechylił głowę. – Wcale nie – pokazał jej język z rozbawieniem, bo on tego tak nie widział i chuj. Zresztą, raz po alkoholu ją wykorzystał lekko i się z nia przespał, więc… Cóż.
– Może powinnaś iśc do jakiegoś hipnotyzera i zobaczyć – zaśmiał się, bo istnieli tacy wariaci, prawda? W każdym razie, gdy oświadczyła, że inaczej nie znaczy gorzej, wzruszył ramionami. – Nie znaczy, ale czasami jest. Poza tym, skoro zjebałaś na starcie, to może to cudowne życie, wcale nie zapowiadało się tak cudownie? – zmarszczył brwi i to nie tak, że w głowie chciał jej mieszać. Nie chciał, ale trochę tak to widział.
– Owszem, tak by było – zaśmiał się pod nosem. – Nieprawda, dolałem, bo mi dałaś, żebym ja ukoił emocjonalnie duszę – pokazał jej język. – Nie no, to już połowa, myślę, że mogło być gorzej, chociaż oboje wiemy, że gdybym był piątką, to byś powiedziała, że jestem tylko względnie okej, a nie cudowny – zaśmiał się, jezor jej teraz pokazując.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

| dwa tygodnie po ostatniej

Lily faktycznie została przyjęta na dwa-trzy dni na oddział. Co prawda, trochę słabo się od kilku dni czuła, była totalnie osłabiona, śpiąca, ale wszyscy - nawet jej lekarz - zwalali to po prostu na zmiany w organizmie ciężarnej. Pobrali jej krew do milion próbówek, których wynik miał być jeszcze dzisiaj i teraz była w trakcie robienia usg, gdy jej lekarz zamarł, a ona właściwie razem z nim. Brak akcji serca. Kurwa, kurwa, kurwa. Słowem się nie odezwała, nie pozwoliła sobie nawet na jedną łzę ani nic w tym rodzaju. Leżała i tępo patrzyła w ekran. Miała jakieś dwa, może trzy połączenia od Jasona, ale totalnie nie miała ochoty ich odebrać, bo nie chciała na niego wylać goryczy typu - no i masz problem z głowy albo coś w tym rodzaju, bo... przecież tak czasami bywało. Ale w końcu zmotywowała się i zadzwoniła do Charliego.
- Hej, robisz coś ważnego? - próbowała zabrzmieć spokojnie, normalnie ale głos się jej załamał. - Przyjechałbyś do szpitala? Proszę - ściszyła głos, czując jak momentalnie łzy jej pociekły po policzkach. No jak ona mu to powie? Jak powie Cams, która nakupowała jakichś gówno ubranek? A mówiła, że to przynosi pecha.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Charles naprawdę się martwił, bo pewnie dzwonił mimo wszystko codziennie do Lily i jakoś czuł że ostatnio czuła się nieco gorzej, mimo, że na początku ciąży czuła się absolutnie świetnie. W każdym razie, wiedział, że dzisiaj miała mieć badania, a on miał jakieś spotkania biznesowe, ale miał telefon na najgłosniejszy dzwonek, tak w razie potrzeby, nawet jeśli obstawiał, że pewnie najpierw zadzwoni do Jasona. Tak więc, nie dzwonił, czekał na telefon i w trakcie spotkania zadzwonił.
– Nic ważniejszego niż ty, co jest? – spytał spokojnie, bo słyszał, że coś jest w chuj nie tak. – Będę za piętnaście minut, Lily – odparł spokojnie i istotnie, uprzejmie przeprosił partnerów i popędził do szpitala, do którego wpadł w koszuli i garniturze – po jakichś dziesięciu minutach, bo złamał wszystkie przepisy drogowe i zaparkował na kopercie. :lol:
Do sali wpadł jak burza i widząc, jak łzy ciekną po jej policzkach, po prostu przygarnął ją do siebie, bo ten widok złamał mu serce. Momentalnie zrozumiał, co się działo. Jego mózg był na podwyższonych obrotach, bo domyślał się, że… Że dziecka już nie było.
– Jak wyniki? – spytał cicho, całując czubek jej głowy i delikatnie głaszcząc ją po pleckach.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Nic ważniejszego niż ty - to wystarczyło, żeby jebnęła mu płaczem w słuchawkę, bo za to go uwielbiała, kochała, szanowała i przez to czuła się jak okropna, wredna rura jeszcze bardziej w związku z tym jak się zachowywała gdy byli razem. No cóż, czasu cofnąć nie mogła. Tak samo jak nie mogła ogarnąć tego, co się właśnie działo, więc gdy tylko wszedł do sali, usiadła na łóżku na piętach, od razu wyciągając w jego kierunku ramiona.
- Zaraz mają być wyniki krwi, ale... dziecko... kurwa, to takie przykre - jęknęła, wsuwając dłonie pod materiał jego marynarki, zaciskając palce na koszuli którą miał na sobie. Dawno się do niego nie przytulała i zdążyła chyba zapomnieć, jak kojący był jego zapach. Nie umiała tego nazwać, ale dla niej w pewnym sensie zawsze pachniał domem. Odetchnęła głęboko. - Przepraszam, Charlie. Wiem, że się cieszyliście z Cams - powiedziała to zupełnie tak, jakby miała na to wpływ, ale nie miała. Eh.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Słyszał, jak zaczęła płakać i to chyba jeszcze bardziej Charliemu łamało serce, bo wcale nie chciał, żeby była smutna. Odetchnął głęboko i kiedy się już pojawił w szpitalu, odetchnął głęboko, oczywiście w ramiona ją biorąc, bo widział, że nie czuła się najlepiej – delikatnie mówiąc. Wiedział – a raczej domyślał się – co się stało z dzieckiem, kiedy tylko ją zobaczył.
– Wiem, skarbie, wiem – odparł cicho, zanurzając nos w jej włosach, ale zaraz po prostu oparł podbródek o czubek jej głowy i tulił ją do siebie, głaszcząc kojąco po pleckach. – Ej, ej, ej…. Za co ty mnie w ogóle przepraszasz, Lily? Przecież to nie jest twoja wina. Też chciałaś tego dziecka, też się nim cieszyłaś. To nie jest w najmniejszym stopniu twoja wina. Chcesz, żebym porozmawiał z Camille? – bo domyślał się, że będzie jej ciężko o tym mówić i mógł spróbować jej wyjaśnić. Była niemal dorosła, więc wierzył, że wszystko zrozumie, nie?

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Ty zawsze wszystko wiesz - mruknęła marudnie, ale trochę tak było i czasem nie rozumiała jak mógł tak szybko wszystko wyłapywać. Inna sprawa, że trochę znał ją lepiej niż ktokolwiek inny mimo wszystko, nie? Zacisnęła usta. - Chciałam i nie chciałam i teraz mam wyrzuty sumienia, że mogłam się wahać. I że w ogóle się przyzwyczaiłam. I wam pozwoliłam się nawet trochę przyzwyczaić. Jezu, ale chujowo - oplotła go ramionami mocniej, próbując przestać płakać bo wiedziała, że wycie w tym momencie nie ma żadnego sensu. Oparła brodę na jego ramieniu, biorąc kilka głębokich oddechów. - Nie, ja jej powiem. A potem pojedziemy do tego głupiego LA, żeby poprawić jej nastrój - powiedziała to nawet z tyci rozbawieniem. Bo nie potrzebowała poprawiać humoru sobie, ale czuła, że Cami się to przyda.
- Panno Thompson? Chciałbym panią zabrać na zabieg - wiadomo jaki, a potem dodał: - Mamy wyniki badań. I tutaj też nie mam dobrych wieści - lekarz zlustrował ją poważnym wzrokiem, a Lils odsunęła się odrobinę od Charlie patrząc na mężczyznę pytająco. - Z badań krwi wynika, że mamy nawrót. Musimy jeszcze zrobić rezonans i tomografię, ale... powinna pani rozważyć zostanie jeszcze kilka dni na oddziale - zasugerował, a Lils pokręciła głową.
- Po tym zabiegu moge od razu iść do domu? - zapytała cicho, bo jej mózg nie miał weny na przetworzenie tego wszystkiego.
- Za jakieś 3-4 godziny i...
- Tak zróbmy - rzuciła wymijająco, bo nie chciała zostawać. Chciała iść do domu :c

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Staram się – zaśmiał się pod nosem, bez cienia wesołości. Generalnie znał ją bardzo dobrze, doskonale z niej czytał, bo przez lata byli nie tylko parą, ale też przyjaciółmi. Kiedy chciała przez szybę podczas widzeń coś ukryć, musiał się nauczyć jej tików i wszystkiego pomiędzy, żeby po prostu wiedzieć, że nie stara się go chronić za bardzo.
– Takie czasami jest życie, Lily – powiedział spokojnie, całując jej skroń, bo naprawdę nie sądził, żeby ktokoliwke miał jej to za złe. – Ale ani przez chwilę nie myśl, że to twoja wina, okej? – uniósł jedną brew i spojrzał jej w oczy, delikatnie chwytając za podbródek, by spojrzała mu w oczy.
– Lily… – zaczął cicho, z troską, bo ta informacja delikatnie go zmiotła z nóg. Odetchnął głęboko. – Skarbie, wiem, że nie chcesz tutaj być, ale… Skoro masz nawrót, to powinnaś zrobić te badania – powiedział bardzo łagodnie. – Ewentualnie odwiozę cię po zabiegu do domu, ale jutro albo pojutrze od razu przywiozę na tomografię i rezonans, jeśli chcesz… – dodał łagodnie, bo wiedział, że pewnie będzie wolała, by zrobił to jej facet, ale wiadomo.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie prawda. Po prostu tak masz - nawet z lekkim rozbawieniem to powiedziała, patrząc na niego załzawionymi oczyskami. Fakt, a Lily często próbowała ratować jego duszę przed cierpieniem gdy siedział. Zresztą, nadal to robiła - bo zranienia jego też bała się przy ogłoszeniu że są z Jasonem parą.
- A jakiś czas temu ustaliliśmy, że nasze jest wiecznie popierdolone - powiedziała cicho, wzruszając ramionami. - Okej - pokiwała głową, ale i tak będzie tak myślała trochę. To jej organizm był do dupy, co teraz właśnie potwierdził lekarz, nie?
- Wolę wrócić do domu po zabiegu i ewentualnie umówić badania za kilka dni. Potrzebuję... ochłonąć - przyznała ze smutkiem, chociaż miała jakieś emocjonalne poczucie, że wcale nie ochłonie gdy wróci do domu, ale lepsze to niż udręczanie się w szpitalnym łóżku. Zabieg faktycznie zrobili, spędziła kilka godzinek leżąc a potem Charlie odwiózł ją do domu. Nie mówiła Jayowi że wraca wcześniej - po prostu weszła w ciszy do domu, rozebrała się z płaszcza i z butów i przeszła do kuchni, słysząc w niej kręcacego się Jasona.
- Zrobisz mi drinka? - zapytała cicho, opierając się biodrem o futrynę w kuchni i patrzyła na niego ze smutkiem. To była chyba wystarczająca aluzja, prawda?

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Istotnie, Charlie odwiózł ją do domu po zabiegu, był przy niej pewnie przez cały czas, rozmawiali, siedzieli, a Jason totalnie nie wiedział, co się wydarzyło, bo nie zadzwoniła – miał kilka spotkań, wrócił przetykany i miał już do niej zadzwonić, ale wtedy pojawiła się w domu. Jay przechylił głowę.
– Drinka? Przecież… – zmarszczył brwi i do niego dotarło. – Och. Drinka. Jasne, zrobię ci drinka – powiedział te słowa może nieco nazbyt entuzjastycznie, ale… Poczuł ulgę. Ulgę, że nie będą żyć w niepewności. Ulgę, że nie będzie musiał wstawać po nocach. Ulgę, że potencjalnie Charles nie będzie na stałe przez najbliższe osiemnaście lat częścią ich życia. Starał się pohamować jednak swój entuzjazm.
– Jak się czujesz? Jak to się stało? – spytał, podchodząc do niej z drinkiem i patrząc na nią z troską, bo jednak widział ten jej smutek w oczach i poczuł wyrzuty sumienia, że on… On tego smutku nie czuł.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Do niego dotarło o co jej chodziło, a do niej dotarł ten entuzjazm i fakt, z czego wynikał. Nie odezwała się w pierwszej chwili, zacisnęła tylko usta i zaczęła w głowie powtarzać, że nie może wybuchać. Nie może rozładowywać tego co czuła na nim, bo to nie jego wina, że tak się stało. Jego winą było to, że zachowywał się jak niedojrzały szczyl, ale to przemyslenie próbowała pohamować.
- Dzięki - powiedziała więc tylko, ale z miejsca się nie ruszyła. Dopiero kiedy zapytał jak się czuła, wzięła bardzo głęboki oddech, na moment przymknęła powieki i wzięła od niego szklankę, której zawartość opróżniła na raz. - Idąc do domu czułam się chujowo z dwóch powodów. Pierwszy to fakt, że z niewiadomych przyczyn serduszko MOJEGO dziecka przestało bić - i tutaj, niestety, ton miała ostrzejszy. - Drugi to taki, że prawdopodobnie mam nawrót białaczki. Nie zakładałam, że trzecim będzie twoja reakcja na pierwszy powód, ale powinnam się domyślić, że akurat ta informacja cię usatysfakcjonuje. Dobrze zrobiłam, że zadzwoniłam do Charliego a nie od ciebie, bo rozjebałabym ci łeb w szpitalu i wtedy, niestety, byłaby większa szansa na odratowanie twojego nędznego życia - wcisnęła mu szklankę do ręki, odwracając się napięcie i ruszyła w kierunku sypialni, po drodze z jakiejś ogromnej szafy wyciągając walizkę. No i właśnie pękła. Cóż. :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

To nie tak, ze cieszył się z jej straty, po prostu dziecko… Wiele komplikowało. I może sytuacja byłaby prostsza, gdyby wiadomo było, czyje by było. Ale nie niestety takiej informacji nie mieli, a jego mózg zapierdalał jak chomik w kołowrotku w związku z tym wszystkim. Przechylił delikatnie głowę, gdy zaczęła mówić, że ma nawrót białaczki. Ewidentnie pobladł i ręce zaczęły mu drżeć, ale zaraz potem wspomniała, że zadzwoniła do Charlesa najpierw i że jego reakcja była chujowa. Kiedy tylko wcisnęła mu szklankę, postawił ją na stole i podążył za nią.
– Po pierwsze, jak to nawrót białaczki? – spytał cicho ze smutkiem. – Po drugie, to nie to, że mnie to satysfakcjonuje, naprawdę mi przykro, Lily… Ale skoro masz nawrót białaczki i to wszystko… Może tak będzie lepiej? Nie cieszy mnie to, że nie ma już dziecka – wyjaśnił pokrętnie – Co ty robisz, no weź… Lils – dodał ze smutkiem, wyciągając jej z rąk walizkę, bo nie chciał, żeby odchodziła. :C

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Jasne, że komplikowało i Lily o tym wiedziała, ale to mogło być też jego dziecko. I o ile potrafiła zrozumieć to, że ktoś dzieci nie planował, to podchodzenie do tego w ten sposób... słabo. Nawet jak dla niej i jej wyrozumiałości.
- Normalnie. Białaczki mają to do siebie, że mogą nawracać. I moja prawdopodobnie postanowiła zaszczycić mnie swoją obecnością - rzuciła, nie zatrzymując się nawet na chwilę, zrobiła to dopiero gdy wpadła do sypialni. Otworzyła walizkę i zaczęła wkładać do niej jakieś najpotrzebniejsze rzeczy. Pokręciła z niedowierzaniem głową gdy go słuchała. - Bez białaczki też byłoby tak lepiej, prawda? - zapytała wprost, odwracając się do niego. - Jason, chciałabym żebyś zrozumiał, że niczego od ciebie nie wymagałam. Nie chciałam żebyś robił cokolwiek na siłę, żebyś chodził na usg, ledwo o tym wszystkim z tobą rozmawiałam, ale to... całe twoje zachowanie to jedna wielka porażka - rozłożyła bezradnie ręce. Tak to widziała i było jej po prostu przykro. - Nie liczyłam na to, że będziesz się cieszył, że to dziecko będzie. Liczyłam na to, że jakoś sobie z tym razem poradzimy i z czasem samo kliknie. Nie wiem. - znowu odwróciła się w stronę szafy, żeby nie jebnąć płaczem bo hormony ciążowe nadal w niej siedziały i dzisiejszy dzień był dla niej w ogóle porażką. Wrzuciła kolejne kilka rzeczy do walizki. - Potrzebuję przygotować się do potencjalnej chemii w ciszy. A ty... ty będziesz mógł mieć swój komfort emocjonalny i życiowy na pierwszym miejscu - wzruszyła ramionami, bo chyba na ten moment to jedyne co widziała biorąc pod uwagę jego zachowanie, eh.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Mogło, jasne, że mogło być też jego, ale on…. On po prostu nie nadawał się do roli ojca, zupełnie tego nie czuł i okropnie źle mu z tym było, kiedy widział, jak Charles się jarał, a on… Nie potrafił.
– Znaczy wiem, że mogą nawracać. Jak bardzo jest źle, nie powinnaś jeszcze zostać na jakieś dodatkowe badania? – spojrzał na nią z troską i westchnął cicho, wyciągając rzeczy z jej walizki.
– Doskonale wiesz, że nie to miałem na myśli – odparł, gdy powiedziała, że bez białaczki też byłoby lepiej. Jasne, że bez białaczki byłoby lepiej, ale ją miała, więc musieli to jakoś ogarnąć. Razem, bo przecież byli parą, prawda? – Nie robiłem tego na siłę. Przepraszam, jeśli moje zachowanie sprawiło, że czułaś się chujowo, nie miałem takich intencji. Po prostu nie chciałem się na nic nastawiać, bo obawiałem się, że przez kolejne osiemnaście lat będziemy mieć Charlesa na głowie i… – westchnął mimochodem i spojrzał nanią ze smutkiem. – Ja chcę mieć ciebie, tylko to daje mi komfort emocjonalny – powiedział cicho, wpatrując się w nią ze smutkiem.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Dla jasności, Lily nie chciała porównywać ich zachowania, bo Charlie był skrajnie inny w tym temacie, tylko tutaj nawet nie dało się czegokolwiek porównać, bo Jay zachowywał się jak gówniarz. A ona serio się łudziła, że mieli szansę być czymś poważnym i chyba teraz miała wrażenie, że się przeliczyła trochę.
- Zgłoszę się na oddział po urodzinach ojca. Nie chcę ich przegapić i jeśli mam być nawalona czymkolwiek to wybieram alkohol - wzruszyła ramionami. Sześćdziesiątka to przecież nie przelewki, nie? Plus come on, jak miałaby ten wieczór bez alkoholu przetrwać gdy wiedziała, że będzie się lał litrami? :lol: - Chyba w tym momencie jebie mnie to co miałeś na myśli - uniosła wymownie brew w górę. - Nie chodzi o nastawianie się, chodzi o nie okazywanie swojej partnerce, która właśnie straciła dziecko, że nawet cię to całkiem cieszy. Kurwa, nawet ludzie z Aspergerem mają chyba więcej empatii - a to przecież wyjątkowo chujowe zaburzenie :lol: Kiedy powiedział, że chciał ją, wzięła głęboki oddech. - A ja chciałam ciebie. Cholernie. Tak bardzo, że pojebałam zupełnie wszystko z Charliem, bo mój mózg tylko ciebie potrzebował. Nie rozmawiałam prawie trzy miesiące z Camille, Bunny mnie nienawidzi, a ja... kurwa, nawet nie do końca mam przez to wyrzuty sumienia, bo zależy mi na tobie. Bardziej niż kiedykolwiek sądziłam, że mogłoby mi na tobie zależeć, a ty jesteś... no kurwa, jesteś po prostu sobą. I o ile kocham cię całego, to w tej sytuacji to jeden wielki żart - zasłoniła sobie twarz dłońmi. Nie chciała, żeby był nagle inny niż był, ale. wiadomo o co jej chodziło :c

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

A on wierzył, że taką szansę naprawdę mieli – bo czemu nie? Jasne, może i nie stanął na wysokości zadania w tym momencie ich życia, ale uważał się za całkiem niezłego faceta, noo i uważał że tworzyli naprawdę dobrą parę, ah.
– Jasne, rozumiem – powiedział cicho, westchnąwszy ciężko, bo generalnie wiedział, jak wyglądały te imprezy i zgłoszenie się na oddział nie było najgorszą opcją, tym bardziej, że pewnie miała mieć miejsce już w ten weekend.
– Domyślam się – mruknął pod nosem, przechylając lekko głowę, gdy powiedziała, że chodzi o nie okazywanie radości w tej sytuacji. No przecież nie otwierał szampana i nie skakał z radości pod sufit, ale… Rozumiał jej motyw. Niestety, swoich reakcji czasami nie kontrolował.
– Ja cały czas chcę ciebie – powiedział cicho, patrząc na nią ze smutkiem. – Mi przecież też na tobie zależy, skarbie… Proszę, nie zostawiaj mnie, nas. Ja… Ogarnę się, naprawdę. Też cię kocham, przecież wiesz – powiedział cicho, podchodząc do niej i odsuwając jej rączki od buzi, po to, by ucałować ich wierzch. Naprawdę ją kochał i nie chciał, żeby to się tak kończyło…

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”