WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & reszta | oddział onkologiczny

ODPOWIEDZ
Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

| dwa tygodnie po ostatniej

Lilianne właśnie mijał już drugi tydzień w szpitalu. I chciałoby się powiedzieć, że cokolwiek w jej stanie zdrowia się pomagało, ale póki co chemia, która miała za zadanie wyniszczenie komórek nowotworowych tylko pogarszała póki co sprawę; absolutnie nie miała na nic siły. Była po drugiej dawce i mimo, że faktycznie korzystała z tej odrobinkę innej opcji, w której włosy miały nie wyjść jej całkowicie, to tak czy siak zaczynały się jej robić rzadsze, a żeby nie było tego aż tak widać, solidnie je skróciła. Siedziała sobie teraz na łóżku, przesunięta bliżej jednej z krawędzi, bo Charlie pewnie siedział typowo obok niej i dziubała widelcem w jakimś lunchu, który przyniósł a na laptopie mieli puszczony jakiś film.
- Cams wczoraj mówiła, że byliście na obiedzie. Dobrze, że trochę zluzowała - stwierdziła, uśmiechając się do niego uroczo. - Mówiłam, że to się unormuje. Musiała po prostu to wszystko przemielić - dodała, nadal widelcem gmerajac w jakimś sztos makaronie.
- Kurwa, denerwuje mnie to, że najpierw siedzieliśmy jak dwie pizdy razem w tych cholernych pokojach widzeń, a teraz spędzamy ze sobą czas w szpitalu. Co jest z nami nie tak, Charlie? powiedziała nawet z lekkim rozbawieniem, w końcu jednak widelcem jebnęła do pudełka, odstawiając je zaraz na bok. Ciągle jej było niedobrze i ostatnie na co miała ochotę to zacząć teraz rzygać.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Dwa tygodnie chemii i naprawdę miał nadzieję, że wszystko będzie dobrze – chociaż widział, że jego Lily nikła w oczach i strasznie go to emocjonalnie gniotło. Każdą wolną chwilę spędzał właśnie tutaj, wychodząc w zasadzie jedynie wtedy, kiedy to Ronnie przychodził do Lilianne, żeby im po prostu nie przeszkadzać, nie?
– Nie dłub w jedzeniu, tylko jedz – mruknął, patrząc na nią z lekkim rozbawieniem, bo widział, że bardziej dziubała widelcem, niż cokolwiek innego. Sam pewnie też swoje żarcie ledwo co tknął.
– Tak, dogadujemy się, naprawdę chyba mnie polubiła, o ile w tym wieku można lubić rodziców – zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową. – Szkoda, że musiało się unormować tak naprawdę przez twoją chorobę – bo nie sądził, by Cami zmieniła tak szybko zdanie, gdyby nie choroba Lils. Ech. :c
– Chujowo, ale przynajmniej teraz nie siedzę w pomarańczowym wdzianku, to nigdy nie był mój kolor – uśmiechnął się i objął ją delikatnie ramieniem, przytulając do swojego boku. – Może po prostu ktoś na górze uznał, że nas nie lubi? – wzruszył ramionami, westchnąwszy ciężko.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Póki co lekarze nie mówili nic na temat jej stanu, bo wiadomo, że chemia zawsze najpierw pogarszała. Dopiero po czwartej serii będą mogli cokolwiek powiedzieć - a ona już po tej drugiej miała naprawdę kurewsko dość. Ale doceniała, że praktycznie ciągle ktoś z nią był, bo przynajmniej nie popadała w obłęd w samotności.
- Nie mów mi jak mam żyć, szczególnie jak sam prawie nie zjadłeś - posłała mu rozbawione spojrzenie. Unikała jedzenia, bo jak wspominałam, chujowo jej żołądek funkcjonował a wymiotowanie od rana do nocy nie było jej ulubionym zajęciem, szczególnie że krew w rzygach też średnio ją jarała. Poza tym, miała okropnie popękane usta i to też przyjemne nie było podczas jedzenia, szczególnie jak coś ciepłego ich dotknęło :c
- Nie ważne z jakiego powodu, ważne że w ogóle. Chcę, żebyście mieli dobry kontakt. Chcę żeby wiedziała, że ma też ciebie, jeśli… no wiesz - odetchnęła głęboko, oblizując usta i poczuła w buzi metaliczny posmak krwi, więc sięgnęła po kubek z wodą i upiła z niego łyk. - Poza tym, ciebie nie da się nie lubić. Jesteś super. Po mnie jest wredna, po tobie cudowna czy coś - puściła mu oczko, a kiedy objął ją ramieniem, przytuliła się do niego, podkulając kolana. Jego bliskość koiła jej duszę, chociaż wiedziała, ze powinna tego unikać, no ale jakoś… nie potrafiła. I łapała się na tym, że nie lubiła momentów gdy musiał iść do domu, mimo że szybko od siebie to odpychała.
- No nie wiem, w którymś momencie nawet zaczęła myślec, że to jednak twój kolor - zaśmiała się cicho, opierając głowę na jego obojczyku i wlepiła wzrok w ekran laptopa. Leciała pewnie jakaś głupia komedia czy coś. - Nie lubi? Chyba nie znosi. - wywróciła oczami. - Jak w pracy? Łatwiej ci już trochę? - sięgnęła mimowolnie po jego dłoń i zaczęła się bawić jego palcami.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Ja jestem starszy i mądrzejszy, więc myślę, że mogę ci mówić, jak masz żyć, Lilianne – pokazał jej język, ale sam faktycznie nic prawie nie zjadł, więc teatralnie wepchnął sobie kawałek jakiegoś mięcha do buzi. No przecież jedzonko życiem, nie? Uśmiechnął się do niej delikatnie, ale bardzo uroczo. Rozumiał, że unikała jedzenia, ale strasznie się o nią martwił, no. :c Westchnął mimochodem, patrząc na nią. – Jeśli nie chcesz lunchu, zjedz chociaż pudding, co? – uśmiechnął się zachęcająco, patrząc jej w oczy.
– Okej, po prostu te okoliczności są chujowe. Ale wydaje mi się, że wie, że może na mnie liczyć. I wspaniale się dogadują z Rosie, ostatnio jak do niej przyszedłem, to leżały przytulone na kanapie i oglądały pamiętnik – zaśmiał się pod nosme, ale westchnął mimochodem. – Wiem, ale nie myśl o tym, proszę – musnął palcami jej policzek i spojrzał jej w oczy. – Nie no, nie jest wredna po tobie. To po tobie jest cudowna Lils – uśmiechnął się czule, muskając ustami jej skroń. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią z troską.
– Cóż, na szczęście nie muszę już go nosić. Już nigdy nie ubiorę nic pomarańczowego – zaśmiał się pod nosem, wywracając oczami i głaszcząc jej włosy. – Nie znosi – pokiwał głową z rozbawieniem. - Jest okej, Mark mnie tak nie zarzuca, bo wie, że chcę być przy tobie. On i Hannah chyba znaleźli dom, wiesz? Ale Hannah strasznie odpierdala – no uznał, że ploteczki może odciągną jej myśli od całej chujozy życia. :C

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Stary, nie starszy - poprawiła go, muskając z rozbawieniem jego nos. Uśmiechnęła się widząc, jak zaczął jeść. - Jezu, jakie to teatralne było, Charles. Dobrze, że nie wpierdoliłeś całej zawartości tego pudełka do ust żeby tylko mi udowodnić, że jesz. Psychol - zaśmiała się. Poprawiał jej humor, zdecydowanie. Ale na słowa o puddingu głową pokręciła. - Masz jakiś fetysz rzygających lasek? Bo jeśli chcesz ze mną spędzić resztę dnia nad miednicą, to tak będzie jak zjem ten pudding - wywróciła oczami, wzdychając cicho. Po co marnować jedzenie, skoro i tak zaraz je wyrzyga? Nonsens.
- Tak, cudowne są. Kilka dni temu jak były u mnie obie, leżałyśmy we trzy i oglądałyśmy Bridget Jones - powiedziała z rozbawieniem, ale i z czułością. - Może mi powiesz, że ty o tym nie myślisz, gdy na mnie patrzysz? Ledwo jestem w stanie sama wziąć prysznic, Charlie - wyszeptała, bo trochę tak było. I jej zdaniem, umierała już teraz, ale nie mówiła tego na głos. Chcieli mieć nadzieję,więc im ją dawała i próbowała mieć ją sama, ale… czuła, że jest źle. Oni tego nie mogli czuć, nie? - Nope, bo wtedy by wychodziła, że wredna jest po Rosie - zażartowała, odwracając lekko głowę i sama musnęła ustami jego policzek.
- Powinieneś nosić błękitny. Świetnie wyglądasz w błękitnych koszulach, bo podkreślają kolor twoich oczu - uśmiechnęła się do niego czule, ale na słowa o Marku pokiwała głową. - To niech ją zostawi. A Rosie niech zostawi Dana i będą żyli długo i szczęśliwie. Tak powinno być - stwierdziła, wzruszając delikatnie ramionami.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Sama jesteś stara, Thompson – mruknął, śmiejąc się cicho i spojrzał na nią z ukosa, gdy powiedziała, że to było teatralne. No było, jasne, że było, ale chciał, żeby naprawdę sobie na spokojnie zjadła, a nie kombinowała, tak? – A co, chcesz, żebym wypierdolił całą zawartość do ryja? Zrobię to, nie prowokuj mnie – powiedział, muskając palcami jej nos i uśmiechnął się uroczo.
– To może poproszę o jakąś kroplówkę, co? Wiem, że ci ciężko, ale tez nie mam problemu z trzymaniem ci włosów, myślę, że o tym doskonale wiesz – bo trzymał jej włosy pewnie wielokrotnie nad kiblem jak rzygała. :lol: Tak czy siak, kiedy powiedziała, że oglądały Bridget we trzy, uśmiechnął się.
– Nie myślę. Myślę o tym, że ci to pomoże, bo pozytywne myśli są ważne – pokazał jej język, bo tak to widział. Znał jej zdanie – wiedział to i czuł, ale nie zamierzał tego akceptować życiowo. – Cóż, Rose ma swoje momenty bycia wredną suką, oboje to wiemy – zaśmiał się, bo bywała. – Ale taką ją kochamy – dodał, bo widać było, że mówił to raczej z czułością.
– No dlatego dzisiaj taką włąśnie mam – westchnął cicho. – Ale od dzisiaj będę tylko w błękitnych przychodził, żeby nacieszyć twoje oczy – puścił jej oczko, uśmiechając się lekko. – Myślę, że by ją zostawił, gdyby Ro zostawiła Dana – westchnął cicho. – Ale ona pierwsza go nie zostawi a on nie zostawi pierwszy Hannah i tak się będą bujać - wzruszył ramionami. Dwa debile. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Postarzałam się przez ciebie i twoją córkę. Widzisz te wszystkie zmarszczki? To wasza wina - pokazała mu środkowy palec, ale żartowała rzecz jasna. Chociaż jej standardowe kompleksy urosły teraz do rozmiarów kolosalnych przez to, jak cały jej organizm się buntował. Nawet paznokcie łamały się jej jak szalone i chyba pierwszy raz od lat nie miała ich pomalowanych, tylko typowo króciutkie i bez żadnego lakieru. - Nie, bo to też do rzygów może doprowadzić. - zaśmiała się, ale posłała mu czułe spojrzenie, gdy powiedział że mógł jej trzymać włosy. - Zapamiętam, ale nie dzisiaj. I żadnych kroplówek. Nie chcę kolejnej dziury w ciele i dodatkowych siniaków. To boli - zrobiła smutną minkę. Bolało. Całe ciało ją bolało, dlatego nawet nie miała ochoty na wstawanie z łóżka :c - Skoro tak twojej duszy lepiej, to nie będę próbować zmienić twojego zdania - wzruszyła delikatnie ramionami, ale ścisnęła mocniej jego dłoń. Rozumiała ich potrzebę myslenia pozytywnie, ale sama nie miała na to siły po prostu. - Rosie to życie - stwierdziła tylko, posyłając mu rozbawione spojrzenie. Uśmiechnęła się jednak uroczo gdy powiedział, że dlatego ma na sobie taką koszulę.
- Ta? A jak powiem, że moje oczy najbardziej cieszy widok twojej nagiej klaty, to będziesz tutaj paradował pół nago? - wywróciła oczami, ale połaskotała go pod żebrami. - Jesteś kochany. I głupi. Nadal - dodała, ale teraz dla odmiany palec pod żeberka mu delikatnie wbiła i zaśmiała się cicho. - Oby się wyrobili przed pięćdziesiątką. - stwierdziła z rozbawieniem, przytulając się do niego mocniej i nakryła się kołdra, bo zaczęło się jej robić zimno. - Dziękuję, że tutaj jesteś. Trochę lepiej się czuję życiowo gdy mam cię obok - powiedziała cicho i westchnęła sobie, krążąc palcami wokół guzików w jego koszuli.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Przepraszam, mam ci zafundować potem botoks? – spojrzał na nią z rozbawieniem i uśmiechnął się szeroko. Naprawdę byłby skłonny to zrobić, chociaż generalnie nie uważał, żeby szczególnie botoksu potrzebowała, ale jeśli miałaby taką potrzebę emocjonalną, to by jej go zafundował, no. :lol: Tak czy siak, kiedy powiedziała, że do rzygów mogło doprowadzić opierdolenie całego pudełka, wzruszył ramionami.
– Okej, okej. Rozumiem, że boli skarbie, ale chodzi o to, żeby twoje cialo miało potrzebne składniki odżywcze – musnął delikatnie ustami jej czoło i odetchnął głęboko. Generalnie to wiedział, że całe ciało ją bolało i koszmarnie się o nią martwił, ale no… Wiadomo.
– Nie próbuj, zobaczysz, że moje pozytywne myslenie zadziała – powiedział spokojnie, wzdychając cicho, bo rozumiał, że ona nie miała na to siłę, ale on będzie to robił za nich oboje. – Owszem, ostatnio poprosiła, żebym kupił jej coś w sklepie jak przyjadę do Cami, ale dostałem zjebę, bo kupiłem nie takie jak trzeba – wywrócił oczami z rozbawieniem. Dostał, ale no uwielbiał tę pojebaną wariatkę. :lol:
– Jeśli masz takie życzenie – powiedział, udając, że ściąga sobie koszulkę. Uśmiechnłą się do niej uroczo. – Jestem. Pewne rzeczy się nie zmieniają – powiedział, delikatnie ją łaskocząc i puszczając jej oczko. – Może się wyrobią, bo chciałbym, żeby mieli śliczne, pulchne dzieci, które będę rozpuszczał i do pilnowania których będą wykorzystywali Cami – zaśmiał się cicho, wywracając oczyma i zaczął pocierać delikatnie jej ramiona, gdy zobaczył, że zaczęło się jej robić zimnio. – No co ty, nie masz za co. Wiesz, że nie masz. Będę zawsze kiedy mnie potrzebujesz, na zawsze – uśmiechnął się delikatnie, bo zamierzał być. Już się nigdzie nie ruszał.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Aha, czyli jednak aż tak te zmarszczki widać? Teraz jest mi przykro. Naprawdę chcesz, żebym się tutaj nie dość, że porzygała to jeszcze popłakała? - usta ułożyła w podkówkę, jakby faktycznie miała się popłakać, ale zaraz kąciki jej ust drgnęły z rozbawieniem. - Moje ciało ma w dupie i tak wszystko co dla niego robię. Zachowuje się jakby wcale nie było już moje - powiedziała z lekkim smutkiem jednak, bo tak to widziała. - Mam wrażenie, że jak byłam młodsza to bolało mniej - dodała, chociaż ogólnie unikała mówienia o tym jak się czuła przy Rosie, Cams i Ronie. Przy Charlesie było jej jakoś prościej poruszać ten temat. Wzruszyła tylko ramionami na jego słowa, ale zaśmiała się cicho gdy powiedział o Rosemarie.
- A co kazała ci kupić? Następnym razem pytaj, pomogę. Szczególnie jak Rosie coś wymyśla, bo ona ogólnie ma czas pojebane pomysły i jakieś dziwactwa kupuje - ale szanowała, że jej przyjaciółka go tyrała. Ktoś musiał, skoro ona dokuczać mu nie miała siły :lol:
- Nie, nie. Tak nie mów. Bo po pierwsze mam narzeczonego, a po drugie, nawet gdybym nie miała, to twój brak koszuli byłby dla mnie bolesny, bo w tym stanie nie dałabym rady z tym nic zrobić - musnęła palcami jego nos. Chociaż coraz ciężej jej było ukryć, że wątpliwości co do ślubu w niej rosły, z każdym kolejnym dniem spędzonym z Charliem. Bo czy na pewno będzie umiała nie być zs nim blisko? Nie była pewna. Póki co szło jej raczej średnio, nie?
- Szkoda tylko, że to na zawsze wydaje się teraz takie kurewsko krótkie - przyznała cicho, spuszczając wzrok i oparła teraz brodę na jego barku, przytulając się do niego jeszcze mocniej, przy czym jedną nogę położyła na jego nogach i odetchnęła głęboko. - Może powinniście z Cams pojechać gdzieś razem. Mógłbyś zabrać Marcusa czy coś. Przydałyby się wam jakieś wakacje. Tobie i Cami szczególnie - szepnęła mu do ucha, bo przy okazji może Camille by trochę odpoczeła i mniej się stresowała, nie?

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Nie, uważam, że zmarszczek nie widać szczególnie, a jeśli jakieś widać, to dodają ci uroku – powiedział spokojnie, patrząc w jej oczy z najprawdziwszą miłością i czułością. Naprawdę tak uważał. Odetchnął głęboko, gdy wspomniała, że jej ciało i tak ma ją w dupie .
– Bo przyjmuje chemię i musi z nią sobie poradzić – powiedział cicho. – Może tak było, może to kwestia wieku, a może nie pamiętasz tak dobrze? Nie wiem. Ale jesteśmy przy tobie wszyscy – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy i westchnął cicho, bo kochał ją strasznie. I byli przy niej. Wszyscy.
– Jezus, to był jakiś specjalny ser bo robiła coś dla Camille, jakiś makaron z czymś tam. I się wkurwiła, że nie kupiłem autentycznego włoskiego tylko jakiś inny, ale nazywały się tak samo – wzruszył ramionami, bo wiadomo, nie znał się. :lol: A Rosie zawsze do usług.
– I tak byś nie mogła nic z tym zrobić, bo jak sama wspomniałaś, masz narzeczonego, ale mogłabyś sobie nacieszyć oczy moją wspaniałością – oświadczył, puszczając jej oczko. :lol:
- Nie będzie krótkie – odparł spokojnie, nadal pocierając delikatnie jej ramię i westchnął mimochodem. – Nigdzie na razie nie jedziemy. Będziemy tu z tobą, a potem można pomyśleć o jakimś wypadzie, wynająć nawet jakiś fajny jacht – prouszył brwiami, bo to było spoko opcja jego zdaniem!

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Słodko - rzuciła tylko. Ale widziała ten wzrok i mimowolnie na jego oczach się zawiesiła. Inna sprawa, że nie była już nastolatką. Nie miała idealnie gładkiej skóry, a chudnięcie potęgowało widocznośc tych póki co tyci zmarszczek. I strasznie to przeżywała, niestety :c
- Nie. Bo ta chemia zabija wszystko, nie tyle złe rzeczy - powiedziała, wzdychając cicho. Trawiła dosłownie wszystko co złe i dobre jednocześnie. A przed nią jeszcze w chuj sesji, bo raczej wątpiła że cztery wystarcza, biorąc pod uwagę jak późno zaczeła, nie? - Wiem, kocham was wszystkich strasznie - szepnęła ze smutkiem. Kochała ich za to, że przy niej byli ale miewała wieczorne przemyślenia, gdy zostawała już sama, że nie powinno ich przy niej być. Szczególnie Cami nie powinna patrzeć na to, jak rozpadała się coraz mocniej.
- Jak mówi ci, że ser ma być włoski, to ma być włoski. Jest inny w smaku, okej? Znaczy, jak dla mnie to jeden chuj, ale Rosie odkąd się nauczyła gotować to ma swoje flow - powiedziała z rozbawieniem, zaraz mrużący oczy. - Mój narzeczony stanowi nagle problem? - zapytała lekko zgryźliwie, ale uśmiechnęła się zaraz. - Jak już będę umierać, to przyjdziesz mnie żegnać nago. No wiesz, ostatni raz sobie popatrzę na twój tyłek i w ogóle - powiedziała z rozbawieniem, chociaż teoretycznie zabawne to nie było ale no… może żartowanie z tego to nie najgorsza opcja?
- Mam nadzieję. Chciałabym jeszcze trochę czasu z tobą spędzić poza szpitalami, więzieniami i całą resztą takich dziwnych miejsc - pogłaskała delikatnie jego policzek. Choćby chciała, to nie potrafiła na niego patrzeć inaczej niż z czułością, niestety. - Ale może to serio nie jest najgorsza opcja? Potrzebujesz wakacji. A Camille potrzebuje odpocząć. Możecie lecieć gdzieś na tydzień, przecież wam nigdzie przez te kilka dni nie ucieknę, tak? Nie mam siły chodzić, więc poczekam na was grzecznie w tym o to niewygodnym łóżku - puściła mu oczko. Chciała dla nich dobrze, no.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Dla niego była idealna – zawsze. Naprawdę kochał ją całym sercem, nie wyobrażał sobie życia bez niej i uważał, że mimo, że nie była już nastolatką, to była coraz piękniejsza z dnia na dzień.
– Wiem, dlatego powolutku twój organizm musi się przyzwyczaić i będzie coraz lepiej – obiecał cicho, patrząc jej w oczy. No jego zdaniem to brzmiało całkiem logicznie, nie? Musiał się przyzwyczaić, musiał się powoli zacząć po chemii zregenerować. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy. – My ciebie przecież też – odparł spokojnie, muskając palcami jej policzek.
– Od kiedy ona tak dobrze gotuje w ogóle? Ostatnim razem Marcus bał się zjeść cokolwiek od niej, bo nawet Nala nie chciała tego tknąć – zaśmiał się pod nosem, wywracając oczyma. Kiedy spytała, czy jej narzeczony teraz stanowił problem, o wzruszył ramionami.
– Jak już będziesz umierać, to ja będę pewnie w grobie, ale zrobię sobie specjalną sesję rozbieraną jakoś niedługo i przepiszę ci wywołane zdjęcia w testamencie – powiedział, pokazując jej język, ale uśmiechnął się do niej słodko.
– Na pewno spędzisz. Spędzimy ze sobą mnóstwo czasu – uśmiechnął się do niej uroczo. – Wszyscy potrzebujemy, ale nie zamierzamy cię zostawiać. Zwariowalibyśmy oboje, bez twojej ślicznej buzi na co dzień – odparł, wzruszając delikatnie ramionami.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Mhm - mruknęła, bo nie chciało się jej więcej dyskutować. Kiedy jednak powiedział, że oni też ją kochają, przygryzła delikatnie dolną wargę, bo to było dla niej okropnie smutne, że tak ją kochali. Smutne, bo wiedziała co będą przeżywać jeśli cokolwiek pójdzie nie tak. Lily chyba nie bała się do końca umierania - bała się im to zrobić :c
- Jak się rozstali, to uparła się, że zdradził ją przez to, że nie umiała gotować. Nauczyła się i wmawiała sobie, że teraz już będzie żoną idealną. Zawsze była, tak czy siak - wzruszyła ramionami bo uważała, że Rosie była absolutnie cudowną osobą - właściwie była jej ulubionym człowiekiem. - Okej, tylko niech się nie pomylą i nie wyślą tego za wcześniej, bo jeszcze na starość dostanę zawału z zachwytu - złapała go za policzek i delikatnie za niego wytarmosiła, ale kiedy powiedział, że spędzą ze sobą mnóstwo czasu, pokiwała głową. Bardzo by chciała. Serio. Nawet jako przyjaciele. Znajomi. Cokolwiek.
- Nie chcę, żeby na mnie patrzyła teraz - powiedziała w końcu, skoro nie rozumiał subtelnej aluzji. :lol: - Pomyśl nad tym, przegadam to też z Rosie - dodała, ale zmusić ich do wyjazdu nie mogła, nie? Przesunęła nosem po jego szyi, biorąc głęboki wdech i rozkoszując się zapachem jego skóry spryskanej jakimiś super perfumami.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Wiadomo, że ją kochali nad życie i nie zamierzał nawet dyskutować na ten temat. Oczywiste, że gdyby zmarła, to cholernie by się wszyscy załamali, ale on naprawdę starał się nie brać pod uwagę takiego scenariusza. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem.
– Serio? Myślała, że to dlatego? Mark sam nie wie, czemu to zrobił. Po prostu popełnił błąd. Ludzie je popełniają. Zawsze kochał Ro nad życie i to, że nie gotowała nigdy mu nie przeszkadzało – westchnął mimochodem, bo to była po prostu prawda. Mark strasznie tę zdradę przeżywał, do tej pory pamiętał ich rozmowę przez więzienny telefon, eh.
– Cóż, postaram się, żeby nie wysyłali wcześniej, bo o twoje serduszko zawsze chciałem dbać – zaśmiał się pod nosem, muskając nim jej policzek. Generalnie on naprawdę również chciał z nią spędzić jak najwięcej czasu jako ktokolwiek – przyjaciel, ojciec dziecka… Odetchnął głęboko.
– Rozumiem, ale ona chce z tobą spędzić czas. Jasne, widzi co się dzieje, ale gdyby cokolwiek ci się stało i nie spędziła z tobą każdej chwili, zawsze by to już przeżywała – odparł cicho, patrząc jej w oczy. – Okej, przegadaj, ale nadal, nie sądzę, że to dobry pomysł – wzruszył ramionami.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- No tak, tak właśnie myślała. Od początku mówiłam jej, że to jakiś popierdolony pomysł i wizja - wywróciła oczami. Ona też uważała, że ludzie popełniają czasami błędy. I jednocześnie wiedziała, że Rosie i Mark po prostu się kochali, dlatego sama nigdy zbyt mocno go nie oceniała - w każdym razie odkąd Rose zaczęła z nim po rozwodach sypiać. Na wypadek gdyby Roro zmieniła zdanie, nie chciała być wrogiem jej szczęścia. Tak po prostu.
- I zawsze wychodziło ci to cudownie - uśmiechnęła się delikatnie, mimowolnie przekręcając głowę w jego stronę, gdy musnął nosem jej policzek i przez krótki moment, naprawdę miała ochotę go pocałować, ale… po prostu musnęła nosem jego nos biorąc głęboki oddech i przymknęła na chwilkę oczy. Nie mogła zrobić tego sobie, Ronowi, Cams i… po prostu Charliemu. Nie, jeśli mogła umrzeć. Chociaż chyba czuła, że i tak większej różnicy nie zrobi mu stopień ich relacji gdyby odeszła.
- Ja z nią też, ale… no wiesz o co mi chodzi. Widzę, jak to przeżywa. Strasznie się o nią martwię. Naprawdę chujowi z nas rodzice. Najpierw nie miała ciebie, teraz może nie mieć mnie… kurwa, Charlie - jęknęła cicho, naciągając kołdrę na głowę i miała ochotę zacząć wyć z tego całego pierdolnika. - Włącz jakiś obrzydliwy horror, bo te wszystkie zasrane komedie są do dupy. Nie mam ochoty oglądać szczęścia innych ludzi. Już w ogóle widok flaków i poucinanych rąk i nóg - mruknęła, niemalże jak obrażone dziecko, kołdry z głowy nadal nie zdejmując. Wahania nastrojów jak widzimy miała przecudowne :lol:

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”