WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lexie & Jason

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

| dzień po ostatniej

Czuła się od rana totalnie beznadziejnie pod względem fizycznym - bo psychiczny stan był w ogóle dramat - ale i tak czy siak pojechała do Rapture. Uznała, że może jak zajmie się pracą, to będzie się czuła troszkę lepiej. Krwawiła okropnie, właściwie to ciągle latała do łazienki, żeby się ogarniać, ale finalnie gniła za biurkiem, nad stertą papierów z którymi sobie nie radziła, bo czuła się tak osłabiona, że jedyne na co miała ochotę to umieranie. Podpierała więc głowę na ręku, przerzucając powoli kartki z jakiegoś swojego kalendarza żeby ogarnąć terminy jakichś większych rezerwacji, gdy ktoś wszedł do biura.
- Mówiłam wam, że to nie jest najlepszy dzień na jakiekolwiek rozmowy. Jutro, proszę - mruknęła cicho, trochę bez sił, bo pewnie męczyło ją dzisiaj kilku pracowników o jakieś gówno pierdoły, które - zdaniem Lexie - mogły czekać do jutra, więc powoli podniosła wzrok i kiedy zobaczyła Jasona, westchnęła ciężko. - Grafik Jay. Wysyłałam ci na maila wczoraj wieczorem - powiedziała cicho, opuszczając głowę i znowu wlepiając wzrok w kalendarz. Miała totalnie wrażenie, że zaraz zemdleje, ale skoro przyszedł, to musiała się ogarnąć. Jakoś. Inna sprawa, że jego widok uderzył w jej psychikę i oprócz złego samopoczucia fizycznie, teraz dojechała się jeszcze psychicznie eh :c

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Jay nie miał pojęcia o aborcji – bo i skąd miałby o tym wiedzieć, nie? Maila wczoraj i dzisiaj nie odczytywał, toteż zmian w jej grafiku po prostu nie odnotował i przyszedł sobie spokojnie do biura, jak gdyby nigdy nic. Słysząc jej głos, zamarł nieco i spojrzał na kobietę. Od razu zrozumiał, że coś było nie tak, bo Lexie była strasznie blada.
– Hej, Lexie. Nie odczytałem, przepraszam… Ja… Mogę się zwinąć, ale wszystko okej? Nie wyglądasz najlepiej i nie sądzę, że powinnaś tu zostawać sama – tak stwierdził, wchodząc do pomieszczenia głębiej i zatrzaskując za sobą drzwi. – Jeśli wolisz, żeby mnie tu nie było, może zadzwonię do Cee żeby z tobą posiedziała? Albo po prostu jedź do domu i popracuj zdalnie, odpocznij – powiedział spokojnie, patrząc na nią z olbrzymią troską, bo widział, że naprawdę była przemęczona i strasznie blada, a nie chciał, żeby się jakoś wybitnie w tej pracy męczyła, skoro nie czuła się dobrze, nie?

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Wysłała tego maila pewnie strasznie późno, leżąc już pod kołderką, bo wtedy natchnęło ją na aktualizację i powrotu do pracy w stu procentach, więc w sumie… rozumiała, że nie przeczytał.
- Wszystko okej, nie przejmuj się - machnęła ręką, bo musiało być okej. Zawzięła się, że przejdzie z tym co zrobiła do porządku dziennego i absolutnie nie będzie brała tego do głowy, tylko tym razem to trochę jej ciało robiło problem, nie sama głowa. - Cece musi odpoczywać - stwierdziła, zamykając kalendarz. - Nie no, zostań, może faktycznie pojadę do domu. Albo po Lily. Jest u ciebie czy gdzie? - zapytała cicho, pakując swoje rzeczy do torebki. Trochę się jej roztrzęsły dłonie w tym momencie i zrobiło się jej jeszcze bardziej słabo, ale twardo podparła się o biurko i podniosła z fotela, ale zaraz z powrotem na niego opadła.
- Kurwa - mruknęła pod nosem, przymykając oczy i oparła się o miękkie oparcie fotela. Położyła palce na swoich skroniach, masując je delikatnie jakby to miało w czymś pomóc.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Jak mam się nie przejmować, Lexie? Jesteś blada jak ściana - stwierdził, patrząc na nią z troską, bo widział, że ewidentnie kłamała i że wcale nie było z nią okej. Odetchnął głęboko, gdy wspomniała, że Cece ma odpoczywać.
– Odwiozę cię. Nie sądzę, że to dobry pomysł, żebyś prowadziła – stwierdził spokojnie. – Lils jest z Benem, bawi się z Harrym – uśmiechnął się delikatnie, ale widząc, jak ją roztrzęsło i próbując wstać, z powrotem opadła na fotel, od razu znalazł się przy niej.
– Dać ci wodę? Albo cokolwiek? Może pojedziemy do lekarza, co? - spytał, nadal nie zdejmując swojego wzroku z blondynki, bo widać było, że strasznie się przejął tym, co się z nią działo. Jak mógłby się zresztą nie przejąć, skoro widocznie czuła się naprawdę źle?

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Dawno się nie opalałam - wzruszyła ramionami, wzdychając ciężko. Nie wiedziała co mogła mu powiedzieć - teoretycznie prawda byłaby najlepsza, ale w tym momencie nie miała na to siły za bardzo. - Przestań, jakoś tutaj dojechałam przecież - powiedziała spokojnie, chociaż w pierwszej chwili prawie powiedziała, że jakby potrzebowała transportu to zawsze możesz zadzwonić do Josha, nie? Trochę czuła się skrzywdzona życiem, ale… nie chciała jednocześnie krzywdzić jego. Nie jego wina właściwie, że tak wyszło. Po prostu tak musiało być i tłumaczyła sobie to nieustannie. - Chyba potrzebuję zabrać ją już do domu - stwierdziła, biorąc kilka głębokich oddechów. Kiedy znalazł się przy niej, mimowolnie sięgnęła dłonią do jego dłoni. - Wodę. I nie będziemy jechać do żadnego lekarza, tak się czasami zdarza po… - urwała, przygryzając dolną wargę i nawet na niego nie spojrzała, tylko jeszcze mocniej zacisnęła powieki. - Po prostu się zdarza. Nic wielkiego. Woda wystarczy - a najlepiej wóda, bo jej dusza umierała :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Dobrze wiesz, co mam na myśli. Widać, że jesteś osłabiona – powiedział, patrząc na nią nadal z troską. – Jakoś to chyba słowo klucz, bo wyglądasz jakbyś miała zemdleć, a omdlenie za kierownicą to jest chujowa opcja – wzruszył ramionami, bo trochę tak czuł. Nie chciał, żeby stała jej się krzywda, nie chciał, żeby miała jakiś wypadek, dlatego zaoferował, że ją odwiezie.
– Okej, okej, rozumiem. W takim razie zgarniemy też Lils od Bena. Jest Cece w domu? – uniósł brwi, bo obawiał się, że w tym stanie średnio będzie miała siłę zajmować się tym ich małym szatanem, więc może chociaż ciocia Cee pomoże, nie? :lol:
– Okej, w takim razie nie będziemy jechać do lekarza, ale pozwól mi zabrać się do domu – poprosił, stawiając przed nią zaraz szklaneczkę z wodą. – Po czym się zdarza? Coś się stało? – zmarszczył brwi, przechylając głowę i świdrując ją smutnym, troskliwym spojrzeniem ciemnych oczu.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Jeździłam samochodem pijana, naprawdę myślisz, że nie dam rady w tym stanie? - wywróciła oczami, bo chociaż nie było się czym chwalić, Lexie była pojebaną małolatą i prowadziła w różnych stanach i jakoś zyła, nie? Inna sprawa, że sama czuła, że jest średnio zdatna do życia w tej chwili. - Nie przejmuj się, serio. Jest okej. W miarę - wzruszyła delikatnie ramionami. - Nie wiem, spała dzisiaj u Jamiego, jak wychodziłam to jeszcze jej nie było - wyjaśniła cichym, mocno osłabionym tonem. Sięgnęła po szklankę którą przed nią postawił, upiła z niej kilka małych łyków i spojrzała na niego ze smutkiem.
- Dobrze, a po drodze zgarnijmy Lily - powiedziała w końcu, ale lustrowała go teraz cholernie udręczonym i przede wszystkim zmęczonym wzrokiem. - No… wczoraj… - pokręciła głową, czując jak rośnie jej gula w gardle. - Zrobiłam zabieg, bo okazało się, że jestem… - zasłoniła buzię drżącymi dłońmi, próbując poskładać myśli w całość, bo teraz była bliżej jebnięcia płaczem niż dokończenia zdania. - Ja pierdole, nie wiem dlaczego mam problem to powiedzieć, bo tobie to raczej i tak nie zrobi różnicy. Wyraziłeś się ostatnio dość jasno na ten temat. Znowu - powachlowała dłonią przy swoich oczach, bo płacz był niepotrzebny. Przynajmniej w jej głowie.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Nie masz się czym chwalić – wywrócił oczyma, chociaż samemu się mu też zdarzała jazda po pijaku, wiadomo. Inna sprawa, że teraz naprawdę się martwił. – Nie jest okej. Daj się zawieść do domu, Lexie. Przecież pomyśl o Lils, okej? Nie chcemy, żebyś miała jakiś wypadek – powiedział spokojnie, patrząc na nią znacząco, bo wiadomo, że nie chcieli. On nie chciał. Odetchnął głęboko, gdy w końcu się zgodziła.
– Jaki zabieg? Jesteś..? – zmarszczył brwi, nie do końca łapiąc, co miała na myśli. Mimo to, gdy widział, jak się zbiera jej na płacz i jak zasłania twarzyczkę, ukląkł przed nią i delikatnie chwycił ją za ręce, patrząc na nią badawczo.
– Hej, możesz mi wszystko powiedzieć, Lexie… Co się stało? Jaki zabieg? To po nim się tak czujesz? Mogę z tobą zostać w domu, jeśli potrzebujesz, zaopiekuję się tobą i Lils – zaproponował, delikatnie kciukami masując wierzch jej dłoni, bo przecież wiadomo, że zamierzał się nią zaopiekować, skoro czuła się ewidentine źle.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Myślę o Lils - powiedziała cicho, czując jak ściska ją w środku na samą myśl. Myślała przede wszystkim o tym, że dziękowała całemu wszechświatu za to, że wtedy spojrzała na ekran, posłuchała bicia serduszka i nie zrobiła tego, co zrobiła teraz. Niby nie żałowała, ale wewnętrznie ją to trochę gryzło nawet jeśli spychała to naprawdę głęboko w siebie.
- No właśnie już nie jestem - jęknęła nieco rozpaczliwie, bo chciała żeby się domyślił, żeby nie musiała mu tego mówić wprost, ale wiedziała, że nie był Joshem, Jamiem i Cece i nie umiał czytać jej w myślach. Niestety. Zacisnęła swoje drobne palce na jego dużych dłoniach i odetchnęła głęboko próbując zapanować nad przypływem ewentualnej rozpaczy. - Miałam zabieg, bo… wiem, że nie chcesz więcej dzieci. I nie chciałam cię pakować w nic na siłę. I nie chciałam chyba nam obojgu tego robić, bo nie można mieć dziecka tylko dlatego, że jedna osoba tego chce. Wiem, że kochasz Lily ale to nie byłoby to samo. To byłoby małe dziecko, które płacze, trzeba mu zmieniać pieluchy, a i tak masz mieć dziecko z Nell i to po prostu… no bez sensu - teraz już nie drżały jej dłonie, cała się trzęsła, w jej oczach pojawiły się łzy, którym mimowolnie pozwoliła spłynąć po policzkach, bo mówienie o tym sprawiało, że temat istniał, a ona wolała żeby przy nim jednak nie istniał. - Strasznie krwawię, nie wiem czy to tak zawsze działa, ale czuję się fizycznie do dupy - dodała jeszcze, łamiącym się głosem, wlepiając wzrok w ich dłonie, zaraz zabierając swoje i zaczęła nerwowo wycierać policzki.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Więc nie upieraj się przy prowadzeniu w takim stanie – stwierdził spokojnie, patrząc w oczy kobiety. Generalnie to nie zamierzał jej nawet pozwolić na to, żeby wsiadała za kółko, gdyby nie chciała wsiąść z nim do samochodu, to po prostu by jej zamówił ubera i zadzwonił do Cee. Odetchnął głęboko, gdy powiedział, że już nie jest, to jego twarz wyraźnie pobladła, bo chyba lekko w tym momencie zrozumiał, chociaż rozumieć wcale nie chciał.
– Co? Usunęłaś ciążę? W sensie… Moje dziecko? – spojrzał na nią ze smutkiem. Jasne, nie myślał o kolejnych dzieciach i ich sytuacja teraz była dosć mocno skomplikowana, bo zjebał, ale… Kurwa, zrobiło mu się naprawdę chujowo z tą myślą. – Powinnaś mi powiedzieć, ja… Jasne, nie myślałem o kolejnym dziecku, ale… Gdyby było nasze, kochałbym je najmocniej na świecie tak jak Lily, dobrze o tym wiesz – westchnął ze smutkiem, nadal trzymając jej dłonie w swoich. – I co z tego, że mam mieć dziecko z Nell? Ona nic nie znaczy, ale ty jesteś wszystkim, czego chcę i potrzebuję. Nasze dziecko też by tym było – odetchnął cicho, ale generalnie nie zamierzał jej szejmować, bo też rozumiał jej decyzję przez swoje podejście do życia.
– Też nie wiem, ale myślę, że powinniśmy jechać do lekarza i to sprawdzić, czy wszystko jest w porządku fizycznie i czy tak powinno być kochanie – powiedział spokojnie, leciutko unosząc jedną dłoń do jej twarzy i pomagając jej zetrzeć łezki. :c

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- Na pewno twoje - odetchnęła głęboko, bo wszystko było skomplikowane. I chyba lekko w jej głowę weszło gdyby było nasze. A jakby nie było? Analizowała wszystko co mówił od jakiegoś czasu, tak samo jak analizowała wszystko co mówił Josh. - Dobrze wiesz, co ostatnio powiedziałeś, Jay. - powiedziała cicho, ale nie brzmiała jakby mu cokolwiek zarzucała. Rozumiała jego perspektywę, rozumiała absolutnie to, że mógł tego nie chcieć. A ona nie miała ochoty chcieć za nich oboje, no. - Po co miałam ci mówić? Sypiam z Joshem od naszego zerwania, nie byłam pewna czy jest twoje. Dopiero w dniu zabiegu dowiedziałam się który to tydzień, więc… nie było już o czym mówić - spuściła wzrok, bo głupio jej było mówić o tym, że sypiała z Joshem, mimo że już było to dość jasne po jego przyjeździe do Włoch, nie? - To, że jak sobie to wyobrażasz? Brałbyś na weekend Lils, dziecko Nell i dodatkowego malucha? - pokręciła głową. Tego byłoby za dużo, nawet gdyby byli razem. Dwójka ich dzieci, plus dziecko Eleny… nawet ją by to przerosło, szczerze mówiąc.
- Nie chcę niczego sprawdzać. Będzie okej - wymamrotała, patrząc na niego ze smutkiem i mimowolnie objęła go za szyję przyciągając tak, żeby ją przytulił. Chyba dopiero docierało do jej blond główki jak chujowo jest usuwać dziecko kogoś, kogo się kochało, nawet jeśli ta miłość nie miała już większego znaczenia.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Pokiwał delikatnie głową, gdy powiedziała, że na pewno było jego. Odetchnął głęboko, bo gdyby nie było ich, to… Pewnie jednak miałby z tym lekki problem szczerze mówiąc. Nie do końca byłby się w stanie zaopiekować czyimś dzieckiem, nie byłby na pewno w stanie tego dziecka pokochać w jakiś szczególny sposób, albo po prostu tak mu się wydawało. – Wiem, ale to też inna sprawa. Jasne, nie planowaliśmy tego, ale… Skoro się przydarzyło – rozłożył bezradnie ręce. Wiedziała, co miał na myśli, a gdy wspomniała, że sypia z Joshem od ich zerwania posłał jej tylko smutne spojrzenie, chociaż oczywiście od jakiegoś czasu się domyślał, nie?
– Gdyby byo Josha, zatrzymałabyś je? – spytał cicho, patrząc jej w oczy, bo to było po prostu przykre. – Jasne. Zmieniałbym pieluchy, chodził na usg… Wszystko bym zrobił, żeby było dobrze – no tak to widział, ale teraz chyba nie było co gdybać, za późno na takie rozważania.
– Lexie, martwię się o ciebie. Sama powiedziałaś, że nie wiesz, czy to normalne. Sprawdźmy to, nie chcemy, żebyś dostała jakiegoś krwotoku i zemdlała, tak? – objął ją mocno w pazie i westchnął, zanurzając nos w jej włosach.
- Kocham cię i się o ciebie martwię, proszę... - mruknął do jej ucha, mając nadzieję, że jednak ustąpi.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

Dobrze, że nie poruszali tego tematu na głos, bo serce Lexie by się rozłamało jeszcze bardziej, gdyby o tym wiedziała, a jednocześnie… ona miała dokładnie ten sam problem z jego dzieckiem z Eleną. Tylko jej problem wynikał po prostu z zazdrości o to wszystko, nie do końca z samego podejścia, że nie pokochałaby tego dziecka bo nie byłoby jej. Cóż.
- Nie ma ale, Jason. - powiedziała cicho, z wyraźnym smutkiem. - Dlaczego miałabym chcieć mieć z tobą kolejne dziecko, bo się po prostu przydarzyło? - patrzyła na niego ze smutkiem, bo… to było smutne. Równie smutne jak jego pytanie, bo nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Skłamać? Powiedzieć prawdę? Zacisnęła mocniej dłonie na jego dłoniach, zaciskając usta. - Tak. Bo on by je chciał, a nie się pogodził z tym, że będzie je mieć. Taka jest różnica między wami - wyszeptała, a mówienie tego nie było łatwe. Bolało ją to, cholernie. A najbardziej bolało ją to, że ich wizja świata tak się rozjechała. A może po prostu jej wizja zawsze była inna, tylko bardzo chciała ją zmienić?
- Nie-e - pokręciła głową, opierając brodę na jego ramieniu i wsunęła dłonie pod marynarkę, przesuwając palcami po jego plecach przez materiał koszuli którą miał na sobie. - Zaraz będzie lepiej, po prostu bądź - dodała, a kiedy powiedział, że ją kocha, odetchnęła głęboko. - Wiem - szepnęła mu do ucha, składając czuły pocałunek na jego policzku i oparła nos na nim, oddychając spokojnie. Zrobiło się jej istotnie trochę lepiej, ale nadal czuła się gówniano.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Kiedy powiedziała, że nie ma ale, westchnął cicho. Dla niego trochę było mimo wszystko. Z tym, że teraz zupełnie bez sensu było rozkminianie tego na dziesiątą stronę, prawda? Tak mu się przynajmniej wydawało.
– Bo… To było nasze dziecko – powiedział bardzo, bardzo cicho, jakby to wyjaśnić jej miało całą jego wizje wszechświata. Oczywiście domyślał się, że chuja wyjaśni, ale łudzić się mógł, nie? Odetchnął głęboko, gdy wspomniała, że Josha dziecko by zostawiła.
– Też bym je chciał, skoro się już pojawiło… – mruknął cicho, ale rozumiał to, chociaż dość mocno zabolało, że dziecko wolałaby mieć obecnie z Joshem. Ukuła go też myśl, że pewnie wolałaby po stokroć bardziej, żeby Lily była jego, skoro z nim sypiała, ale wewnętrznie sobie tłumaczył, że tylko z nim spała i nic poza tym. Naiwny.
– Okej, w takim razie pozwól mi przy sobie być – poprosił cichutko, bo nawet jeśli by mu nie pozwoliła, to by się stąd nie ruszył. – Jestem, oczywiście, że jestem. Nie ruszam się stąd – uśmiechnął się, kojąco gładząc jej plecy. – W drodze do domu możemy wziąć jedzenie z restauracji i posiedzieć we trójkę – zaproponował, mając na myśli oczywiście Lils.

autor

-

Never put my love out on the line. Never said ‘yes’ to the right guy. Never had trouble getting what I want but when it comes to you I'm never good enough.
Awatar użytkownika
33
176

Manager

Rapture

columbia city

Post

- I tylko dlatego mamy Lily. Bo jest nasza. Twoja - wyszeptała, bo trochę tak było. Bo wtedy też go kochała, cholernie. - Tylko jak mogę chcieć mieć kolejne, jeśli tak naprawdę mam wrażenie, że ty wolałbyś nigdy nie mieć żadnego? Nie widzisz jak to wszystko ubierasz w słowa za każdym razem? Nawet jeśli chciałabym mysleć inaczej, to nie potrafię - chyba pierwszy raz do niego mówiła w ten sposób, bo chociaż rozumiała jego wizję, to chciałaby żeby zrozumiał w stu procentach ją. - Jay, proszę cię, nie bierz tego co powiedziałam do siebie. Tu nie chodzi o to, że Josh jest w czymkolwiek lepszy, że jego dziecko bym zatrzymała. Tu chodzi o całokształt - objęła jego twarz dłońmi, bo wyłapała od razu, co mógł czuć. I nie raz myśl o Lils w ten sposób jej przeszła, ale zwykle w złości, bo nie zamieniłaby jej na żadne inne dziecko - a taka Lily z Joshem, nie byłaby tą Lily, którą miała teraz. A tą, którą miała, kochała bardziej niż cokolwiek innego na tym świecie.
- Okej - pokiwała powoli głową. Pozwalała. Szczególnie teraz. - Nie chcę jeść. Chcę po prostu z wami pobyć - powiedziała cicho, całkiem szczerze, bo chciała spędzić dzień z Lily i z nim. Mimo tego jak sie przed tym zapierała, to tęskniła za dniami we trójkę. Tęskniła też za nim, ale wszystko szło tak daleko, że już nie wiedziała za bardzo co z tym zrobić.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”